Dzien dobry – tu Polska – 28.03.2024

DZIEN DOBRY – TU POLSKA

GAZETA MARYNARSKA

Imienia Kpt. Ryszarda Kucika

(Rok XXIV nr 86) (67327)

28 marca 2024r.

Pogoda

czwartek, 28 marca 11 st C

Niewielkie opady deszczu

Opady:30%

Wilgotnosc:72%

Wiatr:23 km/h

Dzien dobry Czytelnicy 🙂

Milego dnia Wam zycze a ja lece po kure i zajace do garazu bo nadeszla ich
pora 😉 A ponizej Saldo od Pana Slawka.

Ania Iwaniuk

Witam

Saldo na Marynarskim Pogotowiu Gargamela wynosi 785,42 zl (siedemset
osiemdziesiat piec zl czterdziesci dwa gr). Wplaty w ostatnim tygodniu to
50 zl. Wydatkow nie bylo.

Serdeczne pozdrowienia,

Slawomir Janus

Prezes Stowarzyszenia Pomocy Chorym Dzieciom LIVER

Dowcip

Dwoch mezczyzn udalo sie na stacje benzynowa oferujaca premie w postaci
darmowego seksu za kazde zatankowanie samochodu. Napelniwszy zbiornik
samochodu podeszli do kierownika stacji po nagrode.

– Musicie najpierw zgadnac, o jakiej liczbie miedzy 1 a 10 w tej chwili
mysle.

– Moze siedem? – probuje zgadnac jeden z mezczyzn

– Niestety nie. Myslalem o osemce.

Po tygodniu przyjaciele postanowili sprobowac ponownie. Po zatankowaniu
udali sie do kierownika. Podobnie jak za pierwszym razem kazal im odgadnac
liczbe od 1 do 10.

– Dwa – mowi jeden z mezczyzn.

– Znowu zle. Myslalem o trojce. Moze nastepnym razem bedziecie mieli wiecej
szczescia. Wracajac do samochodu jeden z facetow mowi do drugiego:

– Mysle, ze on nas oszukuje.

– Cos ty! To uczciwa gra. W zeszlym tygodniu moja zona wygrala az dwa razy!

“Prawie 24 godziny” przeszukania. Ziobro kolejny raz wyszedl przed swoj dom
Maciej Zaborowski, pelnomocnik Zbigniewa Ziobry, poinformowal, ze po prawie
24 godzinach zakonczono przeszukanie domu bylego ministra sprawiedliwosci.
W srode rano Ziobro ponownie wyszedl do dziennikarzy. Powtorzyl po raz
kolejny, ze przeszukanie odbylo sie w sposob bezprawny. – Chodzi o tralowe
przeszukanie, zeby realizowac polityczne zamowienie Tuska i Bodnara –
stwierdzil. Zbigniew Ziobro pojawil sie przed swoim domem w srode rano. We
wtorek rozpoczeto tam przeszukanie zwiazane z nieprawidlowosciami w
wydatkowaniu pieniedzy Funduszu Sprawiedliwosci. Potwierdzil swoje slowa z
wczorajszego oswiadczenia i powtorzyl, ze przeszukanie odbylo sie w sposob
bezprawny. Adwokat Maciej Zaborowski – pelnomocnik Ziobry – poinformowal,
ze po prawie 24 godzinach zakonczono czynnosc przeszukania. Przyznal, ze
bylo to jedno z najdluzszych przeszukan, z jakim mial do czynienia. – W
mojej ocenie nie zostaly znalezione zadne istotne materialy. Kwestionujemy
zasadnosc tych dzialan – powiedzial. Sposob przeprowadzenia tych czynnosci
pozbawil mnie podstawowych praw, ktore przysluguja kazdemu polskiemu
obywatelowi. W zakresie mozliwosci zapoznania sie z postanowieniem co do
przeszukania, mozliwosci wydania rzeczy, ewentualnie jesli takowe bym
posiadal, mozliwosci dobrania osob do udzialu w czynnosci przeszukania, do
ktorych mam zaufanie i wreszcie do zagwarantowania przeprowadzenia
czynnosci bez niszczenia budynku, w ktorym zamieszkuje (…), bo takie
warunki gwarantuje kodeks podstawowy karnego – powiedzial Ziobro w srode
rano.

Powiedzial, ze nie probowano sie z nim skontaktowac. – Niestety, mimo ze
prokuratura ma na miejscu moj numer telefonu, bo nie zmienilem go od czasu,
kiedy bylem prokuratorem generalnym, nie pofatygowala sie, by wykonac do
mnie telefon i ustalic, czy umozliwie tego rodzaju przeprowadzenie
czynnosci procesowych w warunkach, w ktorych kazdy polski obywatel ma
prawo, by one sie odbyly – mowil. Nowak powiedzial, ze “czynnosc byla
realizowana w sposob nadzwyczajny”, byla filmowana w calosci i uczestniczyl
w tej czynnosci prokurator, “co nie jest standardem”. Zaprzeczyl
doniesieniom, ze zatrzymano sprzet elektroniczny dzieci Ziobry i zapewnial,
ze “nie wybito szyb” w jego domu. Przyznal, ze “telefonu do samego
Zbigniewa Ziobry nie bylo”, ale dwukrotnie kontaktowano sie z tesciami
bylego ministra i uzyskano decyzje odmowna. – Ostatecznie to przeszukanie
wykonano przy obecnosci osoby przybranej, co jest w pelni zgodne z
przepisami – zaznaczyl. Przypomnial takze, ze “immunitet poselski nie
chroni pomieszczen posla”. Wedlug Ziobry podczas przeszukania doszlo do
znacznych uszkodzen budynku. – Przeprowadzono te czynnosci w sposob
bandycki, niszczac framugi i fragment muru mojego domu. (…) Moze mozna to
bylo zrobic, wchodzac normalnie przez drzwi, poniewaz moj znajomy, ktory
mieszka niedaleko, dysponowal kluczem i z cala pewnoscia, na moja prosbe,
by ten klucz wykorzystal, by umozliwic przeprowadzenie czynnosci –
powiedzial.

Przekonywal takze, ze przeszukanie jego domu nie ma odpowiedniego
uzasadnienia. – Nie mam nic wspolnego z zadnymi dzialaniami, ktore
uzasadnialyby prowadzenie tego rodzaju czynnosci, a fakt, ze na przyklad
prowadzacy czynnosci przeszukania zabezpieczali takie dokumenty jak analiza
medialna Zjednoczonej Prawicy – dokument, ktory dostalem kiedys na skrzynke
poselska i nie ma to zadnego zwiazku z Funduszem Sprawiedliwosci, (…)
jest najlepszym dowodem, o co tutaj chodzi – oswiadczyl byly minister.
Potem odniosl sie do swojego stanu zdrowia. We wtorek wieczorem Ziobro
powiedzial ze przerwal terapie po operacji. Wczesniej polityk informowal,
ze zmaga sie z choroba nowotworowa. Porownal swoja sytuacje do
hipotetycznego przeszukania domu Donalda Tuska.

– Wyobrazcie sobie sytuacje, ze Donald Tusk jest po ciezkiej osmiogodzinnej
operacji, ze dochodzi do przeszukania jego domu, jestem prokuratorem
generalnym, a w rzadzie jest Zjednoczona Prawica. Wkraczaja funkcjonariusze
ABW w duzej grupie do jego domu, niszczac czesc istotna elewacji budynku,
niszczac drzwi wejsciowe, majac pelne mozliwosci wejscia bez takiej
ruinacji, pozbawiajac Donalda Tuska wszystkich uprawnien, jakie wynikaja z
Kodeksu postepowania karnego, mimo ze jego numer telefonu jest powszechnie
znany i z latwoscia mogli go uzyc. I do tego zatrzymuja takie dokumenty jak
analiza medialna Platformy Obywatelskie – opowiedzial Ziobro.

– Tutaj chodzi o tralowe przeszukanie, zeby realizowac polityczne
zamowienie Tuska i Bodnara – dodal i zastrzegl, ze z uwagi na jego glos i
stan zdrowia nie bedzie mogl odpowiadac na wiele pytan. Na pytanie, jakie
rzeczy zabezpieczono podczas przeszukania, odpowiedzial, ze “bardzo rozne”.
– Mnostwo rozmaitych dokumentow, ale nie tylko. Zabezpieczono wszystko, co
w sposob zupelnie dowolny mozna wiazac rzekomo z tym postepowaniem –
powiedzial.

Ziobro stwierdzil, ze “z powodow kompletnie niezrozumialych” zabezpieczono
takze archiwalne dokumenty ze sprawy jego dziadka z procesu stalinowskiego.
– Tralowe postepowanie bez podstaw karnych – powtorzyl po raz kolejny.

Byly minister sprawiedliwosci uwaza, ze czynnosci przeszukania sa
nieuprawnione takze z powodu wydania decyzji przez prokuratura krajowego “z
nominacji Tuska”. – Decyzja (o przeszukaniu – red.) zostala wydana przez
osobe, ktora powoluje sie na tytul prokuratora Prokuratury Krajowej, ktorym
nie ma prawa dysponowac. (…) Konieczny jest wczesniejszy wniosek
Prokuratora Krajowego. Prokuratorem Krajowym jest pan Dariusz Barski –
powiedzial. Na koniec oswiadczenia Ziobro powiedzial, ze planuje odwolanie
sie “od tych bezzasadnych i bezprawnych czynnosci”.

Zaginieni w katastrofie w Baltimore uznani za zmarlych Szesc osob, ktore
zaginely w wyniku uderzenia statku handlowego w most Key w Baltimore,
uznaje sie za zmarle, a akcja ratownicza zostaje zawieszona – poinformowala
we wtorek policja stanu Maryland. W srode rano poszukiwania maja zostac
wznowione przez nurkow.

Funkcjonariusze amerykanskiej strazy przybrzeznej i policji stanu Maryland
stwierdzili, ze biorac pod uwage niska temperature wody i czas, jaki
uplynal od zawalenia sie mostu, szanse na odnalezienie szesciu zaginionych
zywych sa nikle lub zerowe.

Szostka zaginionych to pracownicy przedsiebiorstwa robot publicznych,
ktorzy w chwili wypadku zajmowali sie wypelnianiem dziur w nawierzchni
mostu. Dwie inne osoby z tej ekipy zostaly uratowane, ale jedna z nich jest
w stanie ciezkim. Sekretarz transportu USA Pete Buttigieg powiedzial, ze
zamkniecie jednego z najbardziej ruchliwych szlakow zeglugowych w kraju
bedzie mialo “powazny i dlugotrwaly wplyw na lancuchy dostaw”.

Wedlug danych port w Baltimore obsluguje wiecej ladunkow samochodowych niz
jakikolwiek inny port w USA – w 2022 roku ponad 750 tysiecy pojazdow
opuscilo ten port.

Zamkniecie portu moze tez zmusic spedytorow do przekierowania ladunkow
zmierzajacych do Baltimore. Eksperci twierdza, ze moze to spowodowac
powstanie waskich gardel oraz zwiekszyc opoznienia i koszty na wschodnim
wybrzezu – zwraca uwage agencja Reutera. Przywrocimy go do pracy tak
szybko, jak to mozliwe – powiedzial prezydent USA Joe Biden. – Od tego
portu zalezy 15 tys. miejsc pracy – zaznaczyl. Dodal, ze nad udroznieniem
prowadzacej do portu rzeki Patapsco pracuje Korpus Inzynieryjny USA.

– Polecilem mojemu zespolowi, by poruszyl niebo i ziemie, by otworzyc port
i odbudowac most tak szybko, jak to tylko jest po ludzku mozliwe –
oznajmil. Obiecal tez, ze koszty odbudowy pokryje rzad federalny i nie
bedzie czekac na wyplate ewentualnego odszkodowania ze strony armatora
statku.

Zawalenie sie mostu w Baltimore

Kontenerowiec Dali, plywajacy pod bandera Singapuru, wbil sie w pylon mostu
Key nad ujsciem rzeki Patapsco, gdy wyplywal z portu w Baltimore w kierunku
Sri Lanki, we wtorek okolo godziny 1:30 czasu lokalnego.

Zaloga widzac, ze statek nagle traci kontrole, probowala spowolnic jego
kurs rzucajac kotwice, lecz kolizji nie udalo sie uniknac. W wyniku
zderzenia runal caly wiszacy odcinek mostu, z czego czesc zawalila sie na
unieruchomiony statek.

Statek zdazyl jednak zglosic awarie zasilania przed uderzeniem w most, co
umozliwilo wstrzymanie ruchu samochodowego na przeprawie. – Zatrzymujac
samochody przed wjazdem na most, ci ludzie stali sie bohaterami –
powiedzial kilka godzin pozniej gubernator Maryland Wes Moore.

Czteropasmowy most o dlugosci 2,6 km, zbudowany w latach 70. ubieglego
wieku, znajdowal sie w poludniowo-zachodniej czesci Baltimore, duzego
amerykanskiego miasta przemyslowo-portowego, polozonego okolo 60 kilometrow
na polnocny wschod od stolicy Waszyngtonu. Tamtejszy port stanowi centralny
osrodek gospodarki wschodniego wybrzeza USA.

Dali to najnowszy kontenerowiec o dlugosci 300 metrow i szerokosci 48
metrow.

Lewica po rozmowie z prezydentem o tabletce “dzien po”. “Tak nam
zadeklarowal” Mam nadzieje, ze to spotkanie bedzie spotkaniem, ktore
wplynie na decyzje pana w sposob pozytywny – powiedziala Anna Maria
Zukowska (Lewica). Wyjasnila, ze na rozmowach z Andrzejem Duda na temat
ustawy o tabletce “dzien po” poslanki Lewicy przedstawily szereg argumentow
za jej podpisaniem. – Mam nadzieje, ze prezydent wszystkie te argumenty
zbierze, ulozy w swojej glowie, na spokojnie przemysli. Tak nam
zadeklarowal – dodala. Poslanki klubu Lewicy spotkaly sie we wtorek z
prezydentem Andrzejem Duda. Ich rozmowa dotyczyla tego, co glowa panstwa
zamierza zrobic z ustawa przewidujaca dostepnosc tabletki “dzien po” bez
recepty dla osob powyzej 15 lat, ktora czeka na decyzje prezydenta.

Po rozmowie przewodniczaca klubu Anna Maria Zukowska, wraz z innymi
poslankami, przekazala na konferencji, ze spotkanie trwalo okolo 1,5
godziny. – Przedstawilysmy panu prezydentowi wszelkie mozliwe argumenty
natury medycznej, natury spolecznej, takze natury politycznej. Mam
nadzieje, ze pan prezydent wszystkie te argumenty zbierze, ulozy w swojej
glowie, na spokojnie przemysli. Tak nam zadeklarowal – powiedziala.

– Powiedzial, ze jeszcze jest moment na to, zeby te decyzje podjal. Ma czas
do jutra – wskazywala Zukowska. Wyrazila tez nadzieje, ze “to spotkanie
bedzie spotkaniem, ktore rzeczywiscie wplynie na decyzje pana prezydenta w
sposob pozytywny, w sposob, jaki jest oczekiwany przez polskie dziewczyny,
kobiety”. Jej zdaniem decyzja o podpisaniu “ustawi nas w szeregu wiekszosci
panstw cywilizowanych”. Marcelina Zawisza, wiceprzewodniczaca klubu Lewicy
i wiceprzewodniczaca sejmowej komisji zdrowia, powiedziala, ze czesc
spotkania poswiecono na to, aby wytlumaczyc m.in., jakie sa regulacje
prawne w Europie dotyczace tej pigulki, jakie sa wskazania,
przeciwwskazania czy skutki uboczne. To, co dla nas jest najwazniejsze, to
wlasnie merytoryczne przekazanie wszelkich informacji, zrobienie
wszystkiego, zeby pan prezydent mial pelna pule informacji nie tylko z
prawej strony, ale tez z tej strony naukowej – mowila. Wskazywala, ze
podczas procedowania projektu ustawy na sejmowej komisji zdrowia
“wielokrotnie padaly informacje, ktore po prostu byly nieprawdziwe”.

– Wiec przygotowalysmy naprawde potezna dawke wiedzy, ktora przekazalysmy
wlasnie po to, zeby nie bylo watpliwosci co do tego, jak to wyglada od
strony medycznej, prawnej, spolecznej oraz jakie sa oczekiwania spoleczne –
wyjasniala Zawisza. Zaznaczyla, ze “prezydent ma mozliwosc ulatwic kobietom
dostep do tabletki ‘dzien po’, wystarczy jego jeden podpis”. – Ma malo
czasu na podjecie tej decyzji, ale tym bardziej wlasnie cieszymy sie, ze to
spotkanie przedluzylo sie na tyle, zebysmy mogly przedstawic wszystkie
nasze argumenty – dodala. Wiceministra kultury i dziedzictwa narodowego
Joanna Scheuring-Wielgus zapewnila natomiast: – Wykorzystamy kazda godzine,
kazdy dzien, aby przekonac tych, ktorzy maja watpliwosci.

– I to spotkanie dzisiaj temu sluzylo – dodala. Mowila, ze poslankom jej
klubu “zalezalo na tym, aby polozyc na stole te argumenty, ktore uwazamy,
ze sa argumentami slusznymi”. – Ale tez pokazac Polkom, wszystkim Polkom w
Polsce, ze moga liczyc na poslanki Lewicy w kazdym momencie – dodala.

Tymczasem w odpowiedzi na pytania dziennikarzy Zukowska uscislala, ze
Andrzej Duda “przyjal sporo naszych argumentow”. – Z czescia sie absolutnie
zgodzil i je podzielil. Ma pare watpliwosci, ktore musi rozstrzygnac w
swoim sumieniu i pewnie jeszcze w jakichs dyskusjach ze swoimi doradcami,
doradczyniami – zauwazyla. Natomiast powiedzial, ze jest przestrzen do
jakiegos porozumienia w tej sprawie. Jaka decyzje konkretnie podejmie pan
prezydent, tego nam nie oznajmil – przekazala szefowa klubu Lewicy.

Mial 15 lat, gdy brutalnie zamordowal krewna. Po 24 latach zostal skazany W
2000 roku w Surazu (Podlasie) brutalnie zamordowano kobiete. Sprawa zostala
poczatkowo umorzona, ale po latach wrocili do niej sledczy z Archiwum X,
ktorzy wskazali podejrzanego. Gdy doszlo do zabojstwa, mial on 15 lat.
Zostal sprowadzony z USA i teraz, 24 lata po zbrodni, zostal skazany.

Na 25 lat wiezienia skazal we wtorek Sad Okregowy w Bialymstoku mezczyzne
oskarzonego o brutalne, dokonane na tle seksualnym, zabojstwo krewnej w
2000 r. w Surazu. Takiej kary chciala prokuratura, obrona – uniewinnienia.
Wyrok jest nieprawomocny.

Do morderstwa doszlo 16 lipca 2000 roku. Oskarzonemu, ktory jest bratankiem
meza ofiary, zarzucono zabojstwo z motywem seksualnym, dokonane ze
szczegolnym okrucienstwem. Gdy doszlo do tej zbrodni, byl nieletni, mial 15
lat.

Podczas sledztwa nie przyznal sie do winy. Przed sadem nie skladal
wyjasnien, swoje stanowisko krotko przedstawil dopiero w tzw. ostatnim
slowie podczas wygloszonych dwa tygodnie temu mow koncowych stron.

Umorzone, po latach wznowione

Akt oskarzenia w tej sprawie kierowala do sadu malopolska delegatura
Prokuratury Krajowej w Krakowie, gdzie funkcjonuje zajmujacy sie takimi
sprawami z calego kraju Dzial ds. Niewykrytych Zabojstw – Archiwum X. Z
ustalen sledztwa wynika, ze sprawca byl bardzo brutalny. Bil kobiete po
twarzy, glowie, szyi i ramionach. Udusil ofiare, a chcac zatrzec slady,
podpalil dom, w ktorym doszlo do zabojstwa.

Poczatkowo postepowanie zostalo umorzone z uwagi na niewykrycie sprawcy,
ale prokuratorzy z Archiwum X wrocili do sprawy w 2019 r. Zgromadzili
material dowodowy, ktory dal podstawy do wydania postanowienia o
przedstawieniu mezczyznie zarzutu zabojstwa ze szczegolnym okrucienstwem.

Udalo sie tez ustalic, ze przebywa on w Stanach Zjednoczonych. Po
skierowaniu do strony amerykanskiej wniosku o ekstradycje owczesny
podejrzany zostal zatrzymany w grudniu 2020 r. Do 2023 r. trwala procedura
ekstradycyjna przed sadami w USA. W czerwcu ub.r. mezczyzna zostal wydany
Polsce.

Prokuratura chciala w tej sprawie 25 lat wiezienia i taki nieprawomocny
wyrok we wtorek zapadl. Rodzina i znajomi ofiary, ktorzy w duzej liczbie
uczestniczyli we wszystkich rozprawach, przyjeli orzeczenie brawami. Glosno
plakala corka zmarlej, ktora byla w sprawie jednym z oskarzycieli
posilkowych.

Brak watpliwosci sadu co do winy

Sad nie mial watpliwosci, ze to oskarzony jest sprawca zbrodni z 16 lipca
2000 r. Sedzia Anna Hordynska odpierala zarzuty obrony dotyczace strony
formalnej, czyli braku skargi uprawnionego oskarzyciela i koniecznosci
umorzenia – na tej podstawie – postepowania. Obroncy mowili o tym juz na
poczatku procesu, wowczas sad ten wniosek oddalil.

Odnoszac sie do zebranych dowodow, sedzia przypominala, ze po zbrodni nie
udalo sie ustalic sprawcy i w 2002 r. sledztwo z tego powodu umorzono.
Jednak w 2012 r. kolega syna zmarlej przekazal mu – uslyszana od osoby
trzeciej – informacje o tym, ze wie, kto jest sprawca tej zbrodni. Sad te
zeznania uznal za wiarygodne. Uzasadnial, ze wspiera je tez opinia z badan
poligraficznych (tzw. wykrywacz klamstw) tego swiadka.

Kolejny istotny dowod to badania DNA z meskiej bielizny znalezionej w
miejscu zbrodni. Okazalo sie, ze slad pochodzi od oskarzonego. Biegli
uznali te ustalenia za “ekstremalnie mocny” material dowodowy. Sad odrzucil
tez linie obrony, wedlug ktorej oskarzony nie mogl w tym czasie, gdy doszlo
do zbrodni, znalezc sie w domu ofiary i wersje, ze moglo dojsc do
przeniesienia materialu DNA i zafalszowania tych dowodow.

Przy wymiarze kary sad bral pod uwage okolicznosci zbrodni i sposob
dzialania sprawcy, ale tez wiek i niekaralnosc. Nie znalazl jednak zadnych
okolicznosci lagodzacych. 25 lat wiezienia to maksymalna mozliwa kara,
biorac pod uwage, ze oskarzony mial wtedy 15 lat. – Jest to kara
sprawiedliwa w odczuciu spolecznym – mowila sedzia Hordynska.

Obrona zapowiada apelacje

O odczuwanej uldze mowila na goraco, po wyroku, corka zmarlej. – Wreszcie
doczekalismy sie tej sprawiedliwosci, chociaz jest niewielka, bo nikt nam
mamy nie zwroci, ale wreszcie mamy wyrok – powiedziala, wciaz placzac.
Dodala, ze rodzina jest gotowa na proces w drugiej instancji.

Obrona zapowiada apelacje. Jeden z obroncow oskarzonego mec. Mariusz
Truszkowski w rozmowie z dziennikarzami zwracal uwage m.in. na to, ze sad
okregowy oddalil wszystkie wnioski dowodowe obrony, w ktorych chodzilo o –
jak to ujal – uszczegolowienie badan genetycznych. – Te dowody, ktore sa w
sprawie, nie swiadcza o tym, ze oskarzony to zrobil, bo zostawiaja wiele
watpliwosci co do osoby sprawcy – mowil adwokat.

Lukaszenka wlasnie zburzyl teorie Putina Sprawcy piatkowego ataku
terrorystycznego pod Moskwa, schwytani przez rosyjskie sluzby, poczatkowo
zamierzali uciec na Bialorus, nie na Ukraine – powiedzial we wtorek
Alaksandr Lukaszenka. To burzy teorie Putina o “ukrainskim sladzie” w
zamachu – komentuje niezalezny portal Nasza Niwa. Rosyjskie wladze
przekazaly, ze czterej bezposredni sprawcy ataku terrorystycznego na sale
koncertowa Crocus City Hall w podmoskiewskim Krasnogorsku zostali
schwytani, gdy “probowali sie ukryc, poruszajac sie w kierunku Ukrainy”.
Wedlug Wladimira. Putina Ukraina przygotowala dla nich “okno”, w czasie
ktorego mieli przekroczyc granice tego panstwa. We wtorek bialoruski
dyktator zburzyl te teorie twierdzac, ze bialoruskie i rosyjskie sluzby
koordynowaly swoje dzialania, gdy podejrzani uciekali autem na poludniowy
zachod od Moskwy, w kierunku graniczacego zarowno z Bialorusia, jak i
Ukraina obwodu brianskiego. Jak tlumaczyl Lukaszenka, Bialorus szybko
ustawila posterunki na granicy, dlatego uciekinierzy nie mogli jej
przekroczyc. – Oni to zobaczyli, wiec zawrocili i udali sie w kierunku
granicy ukrainsko-rosyjskiej – powiedzial. Dodal, ze nieustannie
konsultowal sie z Putinem. Do zamachu terrorystycznego, w ktorym zginelo co
najmniej 139 osob, a ponad 180 zostalo rannych przyznalo sie afganskie
skrzydlo tzw. Panstwa Islamskiego. Putin oswiadczyl w poniedzialek, ze
zamachowcy, ktorzy przeprowadzili atak byli “radykalnymi islamistami”.
Dodal jednak, ze trzeba wyjasnic, dlaczego usilowali zbiec na Ukraine.
“Putin i inne szumowiny” zawsze staraja sie zrzucic swoje winy na innych –
skomentowal w sobote Wolodymyr Zelenski. Wedlug niego rosyjski dyktator
zwlekal z zabraniem glosu po ataku, bo myslal, jak polaczyc go z Ukraina.
To wszystko jest bardzo przewidywalne – ocenil prezydent Ukrainy.

“Sprawdzic, czy nie doszlo do nielegalnego finansowania kampanii PiS-u”.
Jonski zapowiada wniosek Razem z poslem Michalem Szczerba zlozymy wniosek
do Panstwowej Komisji Wyborczej, by sprawdzila, czy nie doszlo do
nielegalnego finansowania kampanii PiS-u i politykow PiS-u z Funduszu
Sprawiedliwosci – zapowiedzial we wtorek w “Faktach po Faktach” Dariusz
Jonski (KO). Dodal, ze wniosek zostanie zlozony “w najblizszych godzinach”.
Prokuratura Krajowa poinformowala we wtorek, ze w roznych miejscach na
terenie kraju, na polecenie prokuratorow zajmujacych sie badaniem
wykorzystania srodkow z Funduszu Sprawiedliwosci, odbyly sie przeszukania.
Przeszukany zostal m.in. dom bylego ministra sprawiedliwosci i prokuratora
generalnego Zbigniewa Ziobry. W sprawie zatrzymano piec osob – potwierdzil
doniesienia Macieja Dudy z “Superwizjera” TVN i tvn24.pl rzecznik
Prokuratury Krajowej Przemyslaw Nowak, ktory byl gosciem “Faktow po
Faktach”. Mysle, ze dzisiaj ludzie odetchneli z ulga, dlatego ze wszyscy o
tym wiedzieli, o tym bylo glosno. Ludzie potrafia czytac, obserwowali tez
kampanie wyborcze, widzieli, co robili politycy Suwerennej Polski, krotko
mowiac politycy Ziobry – komentowal w “Faktach po Faktach” Dariusz Jonski,
posel Koalicji Obywatelskiej i przewodniczacy sejmowej komisji sledczej ds.
wyborow kopertowych. Ja tez to widzialem w czasie kampanii wyborczej, jak
rozdawali garnki, ekspresy, lodowki, nawet wozy strazackie, to wszystko w
ramach Funduszu Sprawiedliwosci – wymienial, zaznaczajac, ze byl to “jeden
aspekt sprawy”. Drugi aspekt to – jako mowil – “przylewanie ogromnych sum
pieniedzy na roznego rodzaju fundacje, stowarzyszenia, ktore nota bene
czesto sie zamykaly po tym, jak szybko wydaly pieniadze”. Zapowiedzial, ze
“w tej pierwszej sprawie” razem z poslem Michalem Szczerba zloza wniosek do
Panstwowej Komisji Wyborczej, “by sprawdzila, czy nie doszlo do
nielegalnego finansowania kampanii PiS-u i politykow PiS-u z Funduszu
Sprawiedliwosci”. Dodal, ze wniosek zostanie zlozony “w najblizszych
godzinach”. To jest najwyzszy czas, zeby to sprawdzic – oswiadczyl Jonski.
– Byli uprzywilejowani, wydawali nasze pieniadze. (…) To wszystko musi
byc wyjasnione – powiedzial. Jego zdaniem “ludzie odetchneli z ulga, bo
zobaczyli, ze w koncu wymiar sprawiedliwosci dziala tak jak powinien”.
Mularczyk: chodzi o to, zeby na 12 dni przed wyborami samorzadowymi
odwrocic uwage opinii publicznej

– Ta sprawa ma absolutnie dwa aspekty. Pierwszy aspekt wynikajacy z faktu
bezprawnego przejecia przez premiera Dude Tuska i pana ministra Adama
Bodnara prokuratury, zlamania ustawy o prokuratorze i braku porozumienia z
panem prezydentem przy powolaniu uzurpatora nowego prokuratora krajowego,
ktory realizuje dzisiaj misje polityczna – powiedzial Arkadiusz Mularczyk z
PiS.

Wedlug niego “po to wlasnie byla ta nielegalna zmiana w prokuraturze, zeby
prowadzic polityczne sledztwa”. – Takie sledztwa sa dzisiaj prowadzone
wobec parlamentarzystow i takze wobec tej fundacji (Profeto, koscielnej
fundacji, do ktorej trafily pieniadze z Funduszu Sprawiedliwosci – red.) –
przekonywal Mularczyk. W jego ocenie jednak “nie chodzi o te sprawe”. –
Chodzi o to, zeby na 12 dni przed wyborami samorzadowymi odwrocic uwage
opinii publicznej spoleczenstwa od porazki tego rzadu – stwierdzil
Mularczyk. Dodal, ze “przez ostatnie trzy miesiace, ponad 100 dni, Donald
Tusk, ktory obiecal realizacje stu konkretow, zrealizowal raptem dziewiec”.

Zdaniem posla PiS sledztwo w sprawie Funduszu Sprawiedliwosci, w tym
przeszukanie domu Zbigniewa Ziobry, to “odwracanie uwagi Polakow od tematow
waznych”.

SPORT – Reksio donosi

“120 minut walki, rzuty karne, awans. Po zwycieskim remisie Polacy

zagraja na Euro 2024!”

Rafal Stec

Po dogrywce z Walia wciaz bylo bez bramek, a potem bohaterem znow zostal

Wojciech Szczesny, jak podczas katarskiego mundialu. Tym razem obronil

tylko jednego karnego. Wystarczylo

Na mistrzostwach swiata dokonal tej sztuki dwukrotnie i gdyby nie to, ze

Polacy odpadli juz w 1/8 finalu, prawdopodobnie jego nazwisko

rozblysneloby w turniejowej druzynie marzen, zostalby obwolany

najlepszym bramkarzem imprezy. Zasluzyl.

Teraz znow wspaniale wykorzystal okazje, by zaslonic wszystkich. Zanim

nastapil bowiem koniec udreki – bo to byla udreka, potworna udreka,

trwala cale eliminacje – znow musielismy wytrzymac rozrywajaca

dramaturgie konkursu rzutow karnych.

Walijczycy nie doswiadczyli ich nigdy w historii swojej reprezentacji,

Polacy – dwukrotnie, w obu przypadkach podczas mistrzostw kontynentu

przed osmiu laty. W 1/8 finalu wygrali futbolowa wersje rewolwerowych

pojedynkow ze Szwajcaria, w nastepnej rundzie przegrali je z Portugalia.

W Cardiff wszyscy uderzali bezblednie. Najpierw kapitan Robert

Lewandowski, potem Sebastian Szymanski, Przemyslaw Frankowski,

mlodziutki Nicola Zalewski, az wreszcie – znany jako “Il Pistolero” –

Krzysztof Piatek. I wszystko, co zdarzylo sie tego wieczoru wczesniej,

stracilo znaczenie.

Od inauguracyjnych sekund, wlasciwie od inicjujacego gre kopniecia –

nonsensownego, oddajacego pilke walijskiemu bramkarzowi – widzielismy,

ze ten mecz bedzie bolal. I pozadajacych jakosciowego widowiska

bezstronnych obserwatorow, ktorzy zaznaja katuszy duchowych, i

przebywajacych na boisku, ktorzy zejda do szatni potluczeni.

Jedno wynikalo z drugiego. Pilkarze obu stron starali sie pozostawac w

bliskim kontakcie z przeciwnikiem, zawezali pole gry, zadna ze stron nie

zamierzala rozwinac skrzydel, zaatakowac wieloosobowo, chocby minimalnie

zaryzykowac. Mozna by obwolac wtorkowy wieczor klasycznym finalem, gdyby

nie deficyt zawodnikow zdolnych do zrecznego poruszania sie w scisku.

Dlatego po kwadransie gry mielismy za soba zaledwie jeden odosobniony

konkret – z dystansu uderzal Karol Swiderski, okropnie spudlowal. Poza

tym trwalo zmudne przeciaganie liny, sapanie rywali chyba bylo slychac

az na trybunach. Nie zadzialo sie nic – zadnego strzalu, rzutu roznego,

dryblingu, akcji utkanej z kilku podan wykonanych na wrogiej polowie lub

kontaktu z pilka we wrogim polu karnym. Wygladalo na to, ze obie druzyny

wyczekuja na rzuty rozne lub wolne, ewentualnie sa gotowe na dogrywke,

moze konkurs jedenastek.

Jednak z uplywem czasu Walijczycy sie osmielali, ich kombinacyjne

natarcia dezorientowaly polska defensywe. I tuz przed przerwa gosci

ocalily centymetry, gola Bena Daviesa sedziowie anulowali z powodu slabo

dostrzegalnego niewycwiczonym wzrokiem spalonego. Wieczor przebiegal

zgodnie z przewidywaniami – w klinczu zwarly sie wszak bardzo wyrownane

druzyny, sasiedzi z rankingu FIFA.

Niepewnosc przed wieczorem w Cardiff odczuwalismy ogromna, inny stan

ducha swiadczylby o utracie kontaktu z rzeczywistoscia. Nie dlatego, ze

gospodarze maja reprezentacje wyraznie wyzszej jakosci – przeciwnie,

sami przyznawali sie do polskiego kompleksu, bo z konfrontacji z nasza

reprezentacja pamietaja wylacznie niepowodzenia. Chodzilo nade wszystko

o to, ze w Cardiff zderzyly sie zlowieszcze, przeciwstawne tendencje.

Walijczycy od pewnego czasu czynia ewidentne postepy, a swoj stadion

przeobrazili w fortece nie zdobycia – ani dla rewelacyjnych ostatnio

Turkow, ani dla medalistow ostatnich mundiali Chorwatow. Polacy suneli

natomiast w odwrotnym kierunku. Gdyby nie nawineli im sie pilkarze Wysp

Owczych, przegrywaliby za granica wszedzie, gdzie sie wyprawili, i to

niezaleznie od tego, czy mecz im sie nie ulozyl (w Czechach), czy mecz

im sie ulozyl (w Moldawii prowadzili 2:0), czy rywale wypatrywali

zwyciestwa z nimi od 70 lat (w Albanii). Zmaleli do plochliwych

chucherek, ktore potulnie poddadza sie kazdemu, kto pogrozi im palcem.

Doprawdy, trudno bylo ufac trenerowi Probierzowi, ktory w przededniu

barazu opowiadal o “mocnej psychice” druzyny.

A jednak okazalo sie, ze trafil. Nie panikowali w trakcie gry, nie

panikowali przy rzutach karnych.

Byly tez powody do niepokoju merytoryczne, i to dotyczace obu liderow

polskiej ofensywy. Lewandowski, choc w stroju Barcelony niedawno ozyl, w

reprezentacji od kilkunastu miesiecy wtapia sie w pograzone w marazmie

otoczenie, a jego glowny ofensywny sojusznik Piotr Zielinski,

teoretycznie nasz najbardziej kreatywny pilkarz, przezywa bodaj

najsmetniejszy sezon w karierze – odkad stalo sie jasne, ze ucieknie z

Napoli do Interu Mediolan, sprawia wrazenie przebywajacego na

wewnetrznej emigracji. To wrecz niepojete, ale od wrzesnia w klubie nie

strzelil gola, nie mial tez asysty. Czolowy rozgrywajacy ligi wloskiej!

I pierwsza polowa obu liderow wrzucila w srodowisko im nieprzyjazne, z

ktorym sa nieobyci. Obaj biegali gleboko cofnieci i Lewandowski przykul

uwage glownie bledem w przyjeciu na wlasnej polowie, ktora grozila

katastrofa, a Zielinski zdobyl sie na jedno jedyne podanie o znaczeniu

bardziej donioslym niz statystyczne.

Przez 45 minut obaj bramkarze dotykali pilki rekoma tylko przy

wznawianiu gry – nie padl zaden celny strzal, nie wylapali zadnego

dosrodkowania. Dopiero tuz po przerwie kunsztem musial blysnac Wojciech

Szczesny, ktory zatrzymal arcyniebezpieczny strzal Kieffera Moore’a.

Gospodarze rzucili sie na Polakow jak wsciekli, jakby oszacowali klase

przeciwnika i ustalili miedzy soba, ze nie wolno dluzej zwlekac,

nadmierna ostroznosc bedzie grzechem zaniechania.

Pilkarze Michala Probierza probowali sie odkuwac, ale to pod ich bramka

murawa plonela. Jan Bednarek prawie kazdym gestem zdradzal, ze biega

roztrzesiony – bo chyba nie roztargniony? – i przerzucenie pilki tam,

gdzie teoretycznie powinien kontrolowac przestrzen oraz rywali, to

naturalny pomysl na wysadzenie w powietrze polskiej defensywy. Jesli po

kolejnych natarciach wciaz pozostawala w calosci, to przede wszystkim

dlatego, ze Walijczycy rowniez niedomagali. Im dluzej trwala walka, tym

bardziej stawalo sie jasne, dlaczego ani jedni, ani ani drudzy nie

znalezli sie wsrod 20 liderow oraz wiceliderow grup eliminacyjnych.

Baraze sa dla slabych, co najwyzej przecietnych.

Dlatego Bednarek wyczerpal cierpliwosc trenera, zostal odwolany z boiska

w 80. minucie – nietypowo, srodkowych obroncow zdejmuje sie raczej w

stanie wyzszej koniecznosci. Dlatego w ostatnich tchnieniach

podstawowego czasu gry przewazaly juz ostre faule lub ostre starcia

niesklasyfikowane przez sedziego jako zlamanie przepisow. Dlatego kiedy

arbiter dmuchnal w gwizdek, zapowiadajac tym samym dogrywke, Polacy nie

mieli w dorobku ani jednego celnego strzalu. Urody ten spektakl nie

mial, za to na boisku i na trybunach bulgotalo od emocji.

Az nastapila ostateczna eksplozja, rzuty karne. Wtedy juz nie

pamietalismy, ze po 120 minutach nasi pilkarze wciaz nie zmusili

walijskiego bramkarza do obrony jakiegokolwiek strzalu. Istotne, ze w

rozstrzygajacych chwilach byli bezbledni.

Przez dekady mistrzostwa Europy byly dla nas marzeniem scietej glowy –

elitarne, zapraszajace zaledwie osmiu uczestnikow, nawet w medalowych

erach Gorskiego czy Piechniczka spogladalismy na nie z dystansu, sprzed

ekranow. Los usmiechnal sie dopiero niedawno, niekoniecznie dzieki

rozwojowemu skokowi polskiego futbolu.

Rok 2008 – awans sensacyjny, uzyskany przez anonimowych na arenie

miedzynarodowej przecietniakow natchnionych przez Leo Beenhakkera. 2012

– udzial wynegocjowany, w roli gospodarzy turnieju. 2016 – epopeja

zainicjowana historycznym pokonaniem Niemcow, a zakonczona cwiercfinalem

z pozniejsza zlota medalistka Portugalia. 2020 – edycja pandemiczna,

zostawila nas z niedosytem. Odmienne opowiesci, odmienne emocje, ktorym

towarzyszylo krzepiace, z czasem coraz silniejsze przeswiadczenie, ze na

Euro bedziemy podziwiac Polakow juz zawsze. Przeciez UEFA wpuszcza na

turniej az 24 reprezentacje, blisko polowe kontynentu!

Dzisiaj nastroje sa bardziej ambiwalentne, bo eliminacyjna podroz byla

dluzsza niz poprzednie, kosztowala wiecej nerwow, pilkarze po raz

pierwszy prawie runeli w przepasc. To moze nadwatlic wiare, ze udzial w

rozrosnietych Euro nalezy nam po wsze czasy, ale moze tez ja utrwalic.

Skoro nie wykopali Polakow za kleski moldawska i albanska, skoro

wystarczylo uporac sie z Walia – nie, wystarczyl remis! – to nie

mylilismy sie, chyba rzeczywiscie nie wykopia nas juz nigdy.

Walia – Polska 0:0, karne 4:5

Walia: Ward – N. Williams, Mepham Z Cz, Davies, Rodon – Roberts (84.

Brooks, 112. Broadhead), Ampadu, Wilson, J. James Z – Johnson (70. D.

James), Moore.

Polska: Szczesny – Bednarek (80. Salamon), Dawidowicz, Kiwior –

Frankowski, Slisz, Piotrowski Z (106. Romanczuk), Zielinski (101. S.

Szymanski), Zalewski Z – Swiderski (80. Piatek), Lewandowski.

Sedzia: Daniele Orsato (Wlochy)

Na Euro 2024 awansowali we wtorek tez Ukraincy (pokonali we Wroclawiu

Islandie 2:1) oraz – sensacyjnie – Gruzini (w meczu z Grecja padl remis

0:0, lepiej strzelali rzuty karne).

Polska na Euro 2024 zagra w grupie D z Holandia, Francja i Austria.

Pierwszy mecz Polakow – z Holendrami – 16 czerwca w Hamburgu.

DETEKTYW

Smierc w pocztowej przesylce

Mariusz GAdOMSKI

W dzisiejszych czasach nie ma wiekszych problemow z kupnem sprzetu AgD.
Mozemy do woli przebierac miedzy producentami, grymasic, nawet zwrocic
zakup, jesli uwazamy, ze nie spelnia naszych oczekiwan i nabyc lepszy
produkt. W PRL-u, ktorej jednym ze znakow rozpoznawczych byly braki
zaopatrzeniowe, pralka automatyczna czy kuchenka elektryczna stanowily
przedmiot pozadania wielu gospodyn. Z tego miedzy innymi powodu omal nie
doszlo do tragedii, ktora mogla kosztowac zycie kilku osob. – Adres na
przekazie jest bled- ny, nie mozna napisac “Lublin pod Swidnikiem”, jest
Swidnik pod Lublinem, nigdy na odwrot. Prosze to zaraz poprawic –
stwierdzila urzedniczka na poczcie tonem nieznoszacym sprzeciwu.

– Acotozaroznica?Jasie spiesze.

Kobieta nawet na niego nie spojrzala, tylko kazala ponow- nie wypelnic
formularz. Inaczej nie przyjmie paczki. Mezczyzna westchnal i zaczal szukac
po kieszeniach dlugopisu, bo przy okienku go nie bylo. W duchu wyzywal sie
od kretynow. Ze tez dal sie wciagnac w te hece. Ale tak bywa, gdy chce sie
pomagac ludziom. Osiedla Lubelskiej Spol- dzielni Mieszkaniowej, polozone w
zachod-

niej czesci miasta, uznawano niegdys za wrecz wzorcowe w PRL-owskiej
rzeczywisto- sci. Mieszkania byly wygodne, jasne i przestronne,
spoldzielnia zadbala tez o rozwoj infrastruk- tury osiedlowej, powstawaly
sklepy, zaklady uslugowe, szkoly, przedszkola, przychodnie sluzby zdrowia
oraz placowki kultury. Ceny za metr kwadratowy byly tam odpowiednio wyzsze
niz na typowo robotniczych blokowi- skach w innych czesciach mia- sta. W
Lublinie funkcjonowala rymowanka: “Kto ma pieniadze lub ziemie, mieszka na
LSM-ie”.

Przez wiele lat LSM byl (z mala przesada) oaza spokoju. Nie zeby milicja
nie miala tam kompletnie nic do roboty, a ludzie wychodzac z domu nie
zamykali drzwi na klucz. Jednak poziom bezpieczen- stwa byl znacznie wyzszy
niz np., na Starym Miescie czy w dziel- nicach Bronowice i Tatary. Akty
chuliganstwa, przemoc domowa, rozboje i kradzieze stanowily rzadkosc.

Podobno wyjatek potwier- dza regule. Jednak 6 mar- ca 1974 roku, mieszkancy

10-pietrowego wiezowca przy ulicy Boleslawa Chrobrego na osiedlu
Piastowskim przekonali sie, ze na LSM-ie wcale nie jest az tak bezpiecznie.

Mieszkajaca w tym bloku Wioletta B., 23-letnia rozwodka z dwojgiem dzieci,
wrocila z pra- cy okolo godziny 21. Jej ojciec – dzielila mieszkanie z
rodzica- mi – ogladal ze wszystkich stron spory pakunek, stojacy na stole w
kuchni. Na pytanie corki, co to takiego, odparl, ze listonoszka niedawno
przyniosla.

– To do ciebie. O, tu jest napisane “Dla pani Wioletty B.”. I adres,
Lublin, ulica Chrobrego.

– Ale ja sie nie spodziewam zadnej przesylki. Moze to jakas pomylka.

– Jest twoje nazwisko!

– Tak, ale…

Kobieta zaczela z uwaga

ogladac paczke. To musialo byc jakies pudelko. Bylo zawiniete w ozdobny
papier i przewiaza- ne niebieska wstazka. Przesylka wazyla troche wiecej
niz kilo- gram. Chwycila nozyczki, roz- ciela wstazke i odwinela papier. To
bylo kwadratowe, tekturowe pudelko, zawierajace… kuchen- ke elektryczna,
o czym przeko- nali sie po otworzeniu pakunku. Spojrzeli na siebie i
jednocze- snie wzruszyli ramionami.

– Rozumiesz cos z tego? Bo ja ani troche – mruknal ojciec.

– A ja moze cos rozumiem…

– odparla po chwili z lekkim usmiechem.

Wioletta B. byla pielegniarka zatrudniona w jednym z lubel- skich szpitali.
Tego dnia wlasnie wrocila z dyzuru. Wiadomo, ze pielegniarki – przynajmniej
od czasu do czasu – otrzymuja od pacjentow i ich rodzin prezen- ty, jako
forme podziekowania za troskliwa opieke. W tam- tych czasach zwykle
dostawaly markowa kawe, czekoladki od Wedla, kwiaty, niekiedy kupon
materialu na sukienke, a od pacjentow ze wsi kobialke jaj lub krazek
swojskiej kielbasy. Ale kuchenke elektryczna?

“A wlasciwie dlaczego nie?” – pomyslala Wioletta. “Przeciez jest to
przydatne urzadzenie i jak prawie wszystko trudno taka kuchenke normalnie
kupic. Moze osoba, ktora w tak orygi- nalny sposob wyrazila wdziecz- nosc,
pracuje w sklepie ze sprze- tem AGD?”.

– I co z tym zrobisz? – spytal ojciec.

– Jak to co? Wezme. Skoro to prezent…

– Ja bym sie zastanowil.

– Oj, tatus, jak ja sie bede nad wszystkim zastanawiac, to osiwieje. Zaraz
sprawdze, czy to dziala.

Dziewczyna nie znala “Eneidy” autorstwa rzymskie- go poety Wergiliusza,
ktory w utworze tym przestrzegal przed Grekami niosacymi dary. Postawila
kuchenke na tabore- cie, rozplatala przewod zasilaja- cy, wlozyla wtyczke
do kontak- tu. I nagle huknelo.

astapila silna deto- nacja, ktorej towa- rzyszyl krotki blysk. Wybuch
targnal calym miesz- kaniem, szyby wylecialy z okien. Wioletta B. upadla na
podloge. Pomieszczenie kuchni stanelo w ogniu, na kobiecie zaczela sie
palic odziez. Pozar w pore ugasil jej ojciec, lejac strumienie wody na
plomienie. Zbudzone ze snu dzieci Wioletty piszczaly z przerazenia, tulac
sie do babci.

Wstrzas spowodowany eks- plozja odczuli mieszkancy niemal calego pionu
bloku. Sadzili, ze wybuchl gaz; w obawie, ze zaraz beda kolejne detonacje i
budynek sie zawali, wybiegali na zewnatrz, niektorzy w pizamach. Po kilku
minutach na miejscu zdarzenia byla straz pozarna, pogotowie ratunkowe i
gazowe, oraz radio- wozy Milicji Obywatelskiej. Tej nocy malo kto spal w
tym bloku.

Wiolette B. z poparzeniami I i II stopnia (glownie twarzy) karetka
przetransportowala do szpitala. Nie bylo zagrozenia zycia, istniala
natomiast oba- wa, ze kobieta zostala trwale oszpecona. Oprocz niej nikt z
domownikow nie zostal ranny. Sluzby nie mialy cienia watpli- wosci odnosnie
przyczyn eks- plozji. Zawinila kuchenka. Ale nie dlatego, ze byla niespraw-
na technicznie. Eksplodowala, poniewaz, jak wykazaly ogle- dziny tego, co z
niej zostalo, nafaszerowano ja materialem wybuchowym.

Byl to trotyl, o czym swiad- czyl zolty kolor substancji, zabezpieczonej w
szczatkach kuchenki. Sila wybuchu wyrwa- la z urzadzenia zeliwna plyte o
wadze okolo 1 kilograma, ktorapolecialadogoryiwybila dziure w suficie.
Gdyby Wioletta B. w ostatniej chwili nie odsko- czyla, zelastwo mogloby ja
zabic.

Trotyl eksploduje w wyso- kiej temperaturze. Wszystko wskazywalo na to, ze
ktos celo- wo umiescil ladunek w kuchen- ce elektrycznej, aby po wla-
czeniu urzadzenia do sieci nastapilo nagrzanie i w kon- sekwencji silny
wybuch. Kto to mogl byc? Zartownis, ktory

nie przewidzial, ze jego dow- cip omal nie doprowadzi do tragedii? A moze
szalony piro- man, nieliczacy sie z nikim i z niczym? Funkcjonariusze
wydzialu operacyjno-docho- dzeniowego Komendy Miejskiej MO w Lublinie, po
przeslu- chaniu ojca poszkodowanej, przyjeli, ze zamach byl zapla- nowany i
skierowany przeciwko Wiolecie B.

Czekajac az lekarze ze szpitala pozwola na przesluchanie kobie- ty, sledczy
ruszyli jedynym tro- pem, jakim na tamten moment dysponowali. Zachowal sie
odci- nek przekazu pocztowego ze stemplem i data nadania przesyl- ki, ktory
Wioletta B. odlozyla na polke przed otworzeniem paczki. Zostala ona wyslana
poprzed- niego dnia, miedzy godzina 16 a 17, z Urzedu Pocztowego nr 2, w
poblizu Dworca Glownego PKP w Lublinie.

– No to sie przejedziemy na poczte i sprobujemy zasiegnac jezyka u zrodla –
zdecydowal szef grupy dochodzeniowej.

Mieli lut szczescia. Chociaz poprzedniego dnia na poczcie przy dworcu bylo
wielu inte- resantow, jedna z urzedniczek kojarzyla nadawce paczki.

– To byl mezczyzna mniej wiecej w wieku 40 lat, w ciem- nym plaszczu,
ogolnie robil przy- zwoite wrazenie, ale poklocil sie ze mna, nie chcial
wypelnic przekazu, gdy go o to poprosilam, bo ten, ktory mi dal, byl
niepra- widlowy. Dlatego go wlasnie go zapamietalam – zeznala kobieta.

Trzech podejrzanych Wplus jeszcze jeden

ioletta B. szybko wracala do zdrowia. Lekarze powiedzieli,

ze jest duza szansa na przesz- czep skory w poparzonych miej- scach. Po
operacji moze nie byc zadnych sladow. Ta wiadomosc wprawila ja w
zdecydowanie lepszy humor.

Milicja pytala ja, czy kogos podejrzewa o zamach. Moze ma jakichs wrogow?
Moze sie komus narazila? Dziewczyna odparla, ze nikt jej nie grozil, nie
zna niko- go, kto chcialby ja zabic, zwlasz- cza w tak spektakularny
sposob, narazajac zycie innych ludzi, w tym dzieci, ani tez osoby znaja-
cej sie na pirotechnice, bombach i innych “wynalazkach”, ktore wybuchaja i
czynia wiele szkod. Moze poza jej ojcem, ktory sluzyl w artylerii, ale jego
chyba pano- wie nie podejrzewacie…

– Niech sie pani zastanowi. Moze jednak byla pani z kims skonfliktowana? To
nie musi byc osoba, jawnie okazujaca wrogosc.

Wioletta, po namysle, poda- la nazwiska kilku mezczyzn, z ktorymi w
ostatnim czasie nie byla w najlepszych stosunkach. Wymienila eksmeza,
pacjenta, niezadowolonego z opieki szpi- talnej oraz sasiada z dolu, ktory
mial do niej dzikie pretensje, ze jej dzieci halasuja i nie daja mu spac.

Postanowiono sprawdzic cala podana przez Wiolette liste. Na poczatek
milicja wziela na celownik bylego meza. Rozstali sie przed kilkoma laty,
sad orzekl rozwod z winy kobiety, ktora dopuscila sie zdrady malzenskiej.
Jednak Zbigniew O. mial alibi. 6 marca 1974 roku, w dniu, kiedy zostala
nadana paczka z kuchen- ka, nie bylo go w Lublinie, prze- bywal w delegacji
sluzbowej na drugim koncu Polski. Zreszta urzedniczka na poczcie stanow-
czo zaprzeczyla, ze przyjmowala od niego przesylke.

Potem sprawdzono pacjen- ta i sasiada. Obaj nalezeli do gatunku pieniaczy,
klocacych sie o byle drobiazg z calym swiatem. Nie mieli alibi, ale wyglad
i wiek wykluczaly ich jako nadawcow paczki, a tym samym sprawcow zamachu.

Potem na liscie podejrza- nych znalazl sie jeszcze 45-letni Sylwester K.
Przed czterema laty mial z Wioletta krotki romans. Nic wielkiego, spedzili
ze soba pare namietnych nocy i to wszyst- ko; byc moze nie warto byloby o
tym zwiazku w ogole wspomi- nac, gdyby nie polaczyl ich pew- na
nierozerwalna nicia. W 1971 roku Sylwester K. zostal sadownie uznany ojcem
mlodszego dziecka Wioletty B. (ojcem starszego byl Zbigniew O.) i
zobowiazany do placenia kobiecie alimentow. Nie kwestionowal ojcostwa,
uwazal jednak, ze dziewczyna wrobila go w dziecko, a swiadczenia ustalone
przez sad sa zbyt wysokie, rujnu- ja go. Dawal wyraz niecheci do Wioletty,
obrzucajac ja po pijane- mu wulgarnymi epitetami.

– On raczej tylko mnie obra- zal, nie wydaje mi sie, zeby zro- bil cos tak
potwornego. Przeciez moglo zginac jego dziecko – powiedziala.

Milicja miala inne zdanie. Sylwester K. byl nauczycielem zatrudnionym w
jednej z lubel- skich szkol zawodowych. Uczyl przedmiotow technicznych, w
tym fizyki i materialoznaw- stwa. Czyli mogl (choc naturalnie nie musial)
znac sie na bombach.

Alibi zbyt doskonale

– Slyszalem o tym zdarzeniu i jestem wstrzasniety. Ale nie mam z tym nic
wspolnego, nigdy

bym nie skrzywdzil matki mojego dziecka, cokolwiek o niej sadze – zeznal w
trakcie przesluchania Sylwester K.

Milicja bynajmniej nie liczy- la, ze nauczyciel od razu sie przyzna.
Spodziewano sie nato- miast,zeklamjegoslowomzada urzedniczka z poczty,
ktora roz- pozna go jako mezczyzne, ktory w dniu 6 marca nadawal paczke.
Niestety, nie rozpoznala.

– To absolutnie nie byl on, tamten byl mocniej zbudowany i brunet, ten jest
chudszy i ma jasne wlosy. Moge przysiac, ze to nie on – stwierdzila pani z
pocz- ty, spojrzawszy na zdjecie Sylwes- tra K. okazane jej przez milicje.

Nie mieli zamiaru sie z nia sprze- czac, ale nie wykluczali, ze kobie- ta
widziala jednak Sylwestra K. Ludzkie oko i w ogole zdolno- sci postrzegania
czasami robia psikusa, w wyniku czego chudzi nabieraja ciala, a blondynom
ciemnieja wlosy. Brali ponad- to pod uwage, ze Sylwester K., spodziewajac
sie zainteresowa- nia milicji, mogl zmienic nieco wyglad. Jakiz to problem
ubrac sie w za duza kurtke, by sprawiac wrazenie bardziej masywnego, czy
wlozyc peruke?

Dokladnie sprawdzono alibi nauczyciela. Wydawalo sie, ze to kolejny
falszywy trop. Sylwester K., jak zgodnie zeznali pra- cownicy szkoly i
uczniowie, z ktorymi 6 marca mial zajecia, od 7.30 do 20.30 przebywal caly
czas w szkole. Przerwy mie- dzy lekcjami spedzal w pokoju nauczycielskim,
widzieli go tam innipedagodzy.Jezeliopuszczal budynek szkoly, to co
najwyzej do pobliskiego sklepu spozyw- czego. Z cala pewnoscia nie mogl
jednak pojechac na pocz- te pod dworcem i nadac paczke tak, by nikt nie
zauwazyl jego nieobecnosci w miejscu pracy.

Ustalenia te powinny wyklu- czyc go z kregu podejrzanych. Jednak sledczy w
dalszym ciagu byli przekonani, ze to on wyslal Wioletcie B. kuchenke
nafaszero- wana trotylem. Alibi Sylwestra K. bylo bowiem zbyt doskonale.

Mozna by pomyslec, ze posta- ral sie o to, by 6 marca widziala go w szkole
duza liczba osob, gdyz przewidywal, ze ich swia- dectwo bedzie mu potrzebne.

Nieswiadomy pomocnik

rzyjeto rowniez, ze pacz- ki na poczcie nie nadal osobiscie. Mogl to zrobic

ktos na jego prosbe. Byc moze powiedzial tej osobie, ze sam nie da rady z
powodu nawalu obowiazkow, i wyreczyl go na przyklad jakis kolega, ktorego
naturalnie nie wtajemniczyl w swoj szatanski plan. Takie przypuszczenie
nasuwalo sie po przeanalizowaniu zeznania urzedniczki, zwlaszcza fragmen-
tu pozornie nieistotnego.

Kobieta powiedziala, ze czlo- wiek, ktory nadawal paczke, nie chcial
wypelnic nowego formu- larza przekazu, dzieki czemu go zapamietala. A
przeciez na logi- ke, osoba planujaca zabojstwo, w takiej sytuacji bez
szemrania wykonalaby te czynnosc, wla- snie po to, aby nie zwracac na
siebie uwagi. Klocic sie o taka drobnostke mogl natomiast ktos, kto nie
znal planow spraw- cy, jego nieswiadomy pomocnik.

Przypuszczano, ze byl to ktorys z pracownikow szkoly, pozostajacy w dobrych
relacjach z podejrzewanym mezczyzna. Po kolei wszystkich przepytywano o
szczegolowy przebieg tamtego dnia w pracy. Domysly milicji okazaly sie
trafne. Potwierdzil je Mieczyslaw W., jeden z nauczy- cieli, jowialny
brunet z kilkoma kilogramami nadwagi.

– Przyznaje sie, ze na prosbe Sylwestra pojechalem na poczte wyslac paczke
do jakiejs kobiety. Nie wiedzialem, co ta przesylka zawiera, nie
interesowalem sie tym, zrobilem mu tylko przyslu- ge. Na przekazie, ktory
mi dal, nie bylo jego nazwiska i adres lecz jakies nieznane mi dane kogos
ze Swidnika. Sylwester powiedzial, ze to jego znajomy, ktory nie mogl
przyjechac do Lublina i zlecil to jemu, ale i on nie znalazl czasu, wiec
poprosil o te przysluge mnie. Przyznaje tez, ze troche sie zirytowalem sie,
gdy pani na poczcie kazala mi wypelnic na nowo przekaz – zeznal Mieczyslaw
W.

– Ma pan ten stary?

– A owszem, zapomnialem go oddac Sylwestrowi.

– To prosze oddac nam.

Biegli grafolodzy stwierdzi- li, ze probka pisma Sylwestra K. jest
identyczna z tym na zabez- pieczonym przekazie. Dane oso- bowe i adresowe
nadawcy byly zmyslone – nikt taki nie istnial. Urzedniczka z poczty
rozpozna- la w Mieczyslawie W. “niesfor- nego” interesanta. To byl w
zasadzie koniec. Sylwester K. trafil do aresztu pod zarzutem usi-

lowania zabojstwa Wioletty B. W krzyzowym ogniu pytan milicji i prokuratora
mezczy- zna przyznal sie do zamachu na zycie bylej kochanki. Trzy mie-
siace pozniej odpowiedzial za to przed Sadem Wojewodzkim w Lublinie.

Decyzje o zgladzeniu Wioletty podjal w tym roku, kiedy sad podwyzszyl mu

kwote alimentow na dziec- ko. Postanowil doko- nac zemsty na osobie, ktora
go rujnowala finansowo i przez nia rozpadalo sie jego

malzenstwo.

– Zona wie- dziala o wszyst- kim i grozila, ze odejdzie ode mnie, jesli
szybko nie zala- twie tej sprawy. Chcialem tak zabic Wiolette, by nie
zostac oskarzony o zbrod- nie. Wpadlem na pomysl z wyslaniem paczki wypel-
nionej materialem wybucho- wym. To miala byc zbrodnia doskonala – wyjasnial
w trakcie

rozprawy.

W paczce musiala znajdowac

sie przyneta, ktora zaintereso- walaby przyszla ofiare. Uznal, ze najlepsza
bedzie kuchenka elektryczna typu GK-6. Znal sie na wlasciwosciach trotylu.
Wiedzial, ze po podlaczeniu kuchenki do pradu w ciagu kilku sekund nastapi
wybuch. Byl tez pewien, ze Wioletta nie odrzuci prezentu, nawet jesli
bedzie on nieoczekiwany i od osoby nie- znanej. Byla kochanka nie grze-
szyla rozwaga, lubila natomiast wszelkiego rodzaju podarunki. Nie pomylil
sie w jej ocenie.

Kuchenke kupil jeszcze w lutym. Tez nie zrobil tego oso- biscie, tylko
zlecil zakup jednej z uczennic (w tamtych czasach w przeciwienstwie do
obecnych taka prosba mogla co najwyzej

odrobine dziwic, ale nie wywo- lalaby afery na cala Polske). Potem umiescil
w urzadzeniu material wybuchowy. Uzyl do tego mieszaniny pirotechnicz- nej,
zawierajacej trotyl.

Jak go zdobyl? To proste: nabyl wieksza ilosc petard troty- lowych i
zachowujac ostroznosc wyciagnal z nich ladunki, ktore nastepnie umiescil w
kuchence tak, by na pierwszy rzut oka nie byly widoczne. Na koniec zawi-
nal pudelko w elegancki papier, by jeszcze bardziej sklonic Wiolette do
otworzenia paczki.

Zdawal sobie sprawe, ze znaj- dzie sie w kregu podejrzanych o zamach.
Postaral sie wiec o ali- bi. 6 marca przyjechal z pakun- kiem do pracy i
nawet na chwile nie wychodzil ze szkoly. Na duzej przerwie poprosil
Mieczyslawa W. o nadanie paczki, a tamten zgodzil sie zalatwic to za niego.

– Specjalnie napisalem “Lublin kolo Swidnika”, spodzie- wajac sie, ze na
poczcie kaza mu to poprawic. I tak bylo. W ten sposob na przekazie bylo
pismo mojego kolegi, a nie moje. To tak dla dodatkowego zabezpieczenia. Nie
przypuszczalem natomiast, ze milicja dojdzie prawdy. Coz, gralem wysoko i
przegralem – skwitowal swoje postepowanie.

Prokurator domagal sie suro- wej kary dla czlowieka, ktory z pelna
swiadomoscia opraco- wal precyzyjny plan okrutnego morderstwa i
konsekwentnie go realizowal. Nie wahal sie wcia- gnac w to Mieczyslawa W.
Tylko na skutek szczesliwego zrzadzenia losu pokrzywdzona Wioletta B.
uniknela smierci i nie zgineli inni.

Sad zgodzil sie z teza prokura- tora, ze nie moze byc poblazania dla takich
ludzi i takich czynow. Rownoczesnie stwierdzil, ze oskarzony mial poczucie
krzyw- dy, do pewnego stopnia dzialal pod presja zony, ktora grozila mu
rozwodem. Sylwester K. zostal skazany na 9 lat wiezie- nia.

Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)

STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/

abujas12@gmail.com

http://

www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/

http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

Strona główna

http://MyShip.com

Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez

dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com

GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl

Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:

(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):

Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.

BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452

(format IBAN)

wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479

(format IBAN)

wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504

(format IBAN)

BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

numer KRS 0000124837:

“Wspomoz nas!”

teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty

Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl