DZIEN DOBRY – TU POLSKA
SPORTOWY WEEKEND
Rok XX nr 253 (6512) 18 wrzesnia 2022r.
abujas12@gmail.com
http://www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci
ZUZEL
Bartosz Zmarzlik mistrzem swiata po raz trzeci! – Michal Wilgocki
Osiagniecia Tomasza Golloba przebil juz dawno. Teraz – po trzecim tytule
mistrza swiata zdobytym w ciagu czterech sezonow – Bartosz Zmarzlik
rozpoczyna pogon za Tonym Rickardssonem i Ivanem Maugerem. Cel: zostac
najwybitniejszym zuzlowcem w historii.
Po raz pierwszy od 2015 roku mistrza swiata poznalismy nie w ostatnim,
ale juz w przedostatnim turnieju cyklu Grand Prix. Zmarzlik swoja
regularnoscia zbudowal sobie dwudziestopunktowa przewage nad drugim
Leonem Madsenem i do M�Alilli jechal z jednym celem – przywiezc chociaz o
jedno oczko wiecej od Dunczyka. Przywiozl ze soba narzeczona, niespelna
dwuletniego syna Antka i cala rodzine. Przed zawodami byla bardzo
ostrozny, nie chcial zupelnie rozmawiac o ciazacej na nim presji. Ale na
torze bylo ja widac golym okiem.
Zmarzlik i Madsen przez cala runde zasadnicza sobotniego Grand Prix szli
leb w leb i przed ostatnim startem mieli po 10 punktow. W bezposrednim
pojedynku Polak przyjechal na pierwszym miejscu, a Dunczyk – na
ostatnim. Ten wyscig nic jednak jeszcze nie oznaczal, bo obaj zawodnicy
jezdzili tak dobrze, ze awansowali do polfinalow. Wszystkie opcje wciaz
lezaly na stole.
W pierwszym polfinale Madsen wyszedl fatalnie, jechal na ostatnim
miejscu i w dodatku na jednym z ostatnich okrazen mial defekt. To
oznaczalo jedno – niezaleznie od wyniku drugiego polfinalu, Zmarzlik
mogl swietowac juz tytul mistrza swiata.
Pochodzacy z Kinic 27-latek zostal w ten sposob najmlodszym zawodnikiem,
ktory ma na koncie 3 zlota. Swietowanie nie trwalo jednak dlugo. Po
krotkiej, telewizyjnej przerwie, Zmarzlik wyjechal do drugiego polfinalu
razem z Maciejem Janowskim, Patrykiem Dudkiem i Robertem Lambertem. I z
pierwszego miejsca wjechal do finalu, ktory pozniej wygral. Drugi
przyjechal Fredrik Lindgren a trzeci – Maciej Janowski.
Zmarzlik do zuzlowej elity wdarl sie bez zadnych kompleksow. W 2012 r. –
gdy mial 17 lat – zadebiutowal w Grand Prix w Gorzowie Wielkopolskim.
Zajal trzecie miejsce. Dwa lata pozniej runde w Gorzowie wygral. W 2015
r. zostal mistrzem swiata juniorow i jednoczesnie zwyciezyl w
eliminacjach do cyklu Grand Prix, stajac sie jego pelnoprawnym
uczestnikiem. I wtedy sie zaczelo.
W pierwszym sezonie – braz. Dwa lata pozniej – srebro. I wreszcie
pierwsze zloto, zdobyte w 2019 r., zaledwie o dwa punkty w klasyfikacji
generalnej przed Leonem Madsenem z Danii. Wtedy Bartosz Zmarzlik na
kartach historii zapisal sie po raz pierwszy – choc Polska jest zuzlowa
potega, jego mistrzostwo swiata bylo dopiero trzecim zdobytym przez
naszego reprezentanta. W 1973 r. dokonal tego Jerzy Szczakiel, a w 2010
r. – Tomasz Gollob.
Zmarzlik przelicytowal ich obu rok pozniej w trudnym i dziwnym
pandemicznym sezonie. Cykl Grand Prix przez dlugi czas wisial na wlosku.
Ostatecznie odbylo sie tylko osiem rund, z czego az szesc w Polsce. Jego
zwienczenie bylo blizniacze, jak rok wczesniej – Zmarzlik zapewnil sobie
mistrzostwo na torunskiej Motoarenie w polfinalach ostatnich zawodow cyklu.
W 2021 r. wreszcie ktos postawil Polakowi twarde warunki. Ten sezon to
eksplozja formy Rosjanina Artioma Laguty i jeden z najbardziej epickich
pojedynkow ostatnich lat. Laguta ze Zmarzlikiem podzielili sie
zwyciestwami w 10 z 11 turniejow calego cyklu. Ostatecznie lepszy okazal
sie Rosjanin.
Po wybuchu wojny w Ukrainie i wykluczeniu Rosjan ze wszystkich zuzlowych
rozgrywek Zmarzlik mial w obecnym sezonie ulatwione zadanie. Zwlaszcza
ze najwazniejsi rywale jezdzili bardzo chimerycznie. A Zmarzlik jest
regularny – ostatni raz w pojedynczym turnieju nie wszedl do
polfinalow… w 2019 r.
Tu krotkie wyjasnienie dla wszystkich, ktorzy zuzlem fascynuja sie tylko
okazjonalne: w pojedynczym turnieju Grand Prix startuje 16 zawodnikow.
Program zawodow jest skonstruowany tak, by kazdy z nich wyjechal na tor
piec razy i zmierzyl sie ze wszystkimi mozliwymi rywalami – z kazdym
dokladnie jeden raz. Punkty z tych wyscigow sa sumowane, a pozniej
czolowa osemka awansuje do polfinalow. Po dwoch najlepszych z kazdego
wyscigu jedzie w finale. Od mniej wiecej polowy sezonu 2019 Zmarzlik
wiec za kazdym razem jest w najlepszej osemce zawodow.
Srubuje tez inny rekord – zwyciestw w pojedynczych rundach Grand Prix.
Nazbieral ich juz w karierze 18. Tomasz Gollob mial ich 22, a najlepszy
w tym zestawieniu Jason Crump – 23. Co jednak istotne – zaden z
zawodnikow, ktorzy wyprzedzaja Zmarzlika w tej klasyfikacji, juz nie
startuje. A Gorzowianin ma zaledwie 27 lat i mnostwo czasu, by pobic ten
rekord.
Paradoks sezonu 2022 polega na tym, ze Zmarzlik zbyt wielu turniejow nie
wygral. Najlepszy byl na inauguracje w Goricanie, tydzien temu w Vojens
i teraz w Malilli. To niewiele, zwazywszy na to, ze rok wczesniej
wygrywal az piec razy, co wystarczylo zaledwie na srebro. Ale i tak
polskiemu mistrzowi udalo sie zdobyc mistrzostwo w najlepszym jak do tej
pory stylu – juz w przedostatnich zawodach cyklu, z olbrzymia przewaga
nad reszta stawki.
Skad bierze sie regularnosc Zmarzlika? Powodow jest kilka, ale jeden
najwazniejszy: Polak doskonale radzi sobie na kazdym torze. To kluczowe,
bo polska PGE Ekstraliga bardzo wysoko postawila poprzeczke w temacie
organizacji zawodow. Tory sa “betonowe”, rowniutkie, a gdy pojawia sie
ryzyko deszczu – obowiazkowo zakrywa sie je plandeka lub po prostu
przeklada zawody.
Nie wszedzie na swiecie organizatorzy przykladaja taka wage do
standardow. Efekt jest taki, ze w Vojens w Danii czy w Glasgow sciganie
bywa czesto duzo lepsze – ale jednoczesnie warunki torowe sa duzo
trudniejsze. Wymagaja wiecej improwizacji, szybszego dokonywania korekt
w sprzecie, a przede wszystkim – zwyklego fizycznego wysilku, by
utrzymac motocykl w ryzach.
Vojens brutalnie zweryfikowalo w tym roku druzynowa reprezentacje
Polski. Zmarzlik sobie poradzil, ale Patryk Dudek i Maciej Janowski juz
nie i w efekcie Polacy zajeli ledwie piate miejsce w turnieju Speedway
of Nations. Z kolei geometrycznie trudny Glasgow sprawil, ze inni
czolowi polscy zuzlowcy (Dominik Kubera i Szymon Wozniak),
przyzwyczajeni do polskich torow, sromotnie przegrali eliminacje do
cyklu Grand Prix.
A Zmarzlik radzi sobie w kazdych warunkach. Jezdzil swietnie w Speedway
of Nations w Vojens i tydzien temu wygral tam Grand Prix. Drugie miejsce
zajal na fatalnie przygotowanym torze w Teterowie w Niemczech. Gorzej
poszlo mu jedynie w Pradze, ale i tam byl w polfinalach.
Trzecie mistrzostwo swiata dla Zmarzlika oznacza, ze w wieku 27 lat jest
juz wsrod dwunastu najbardziej utytulowanych zuzlowcow w historii. Trzy
zlota maja Jason Crump, Erik Gundersen i Ole Olsen, kibicom znany jako
wieloletni dyrektor cyklu Grand Prix. Z tych, ktorzy nie skonczyli
jeszcze kariery, taki sam dorobek maja Tai Woffinden i Nicky Pedersen.
Pedersen od 2019 r. (czyli od pierwszego zlota Zmarzlika) nie jest
jednak stalym uczestnikiem cyklu Grand Prix, ma 45 lat i w tym roku
przeszedl kilka groznych kontuzji. Zas Woffinden notuje powazny spadek
formy. Jest jeszcze stalym uczestnikiem Grand Prix, ale grozi mu
wypadniecie z cyklu. W dodatku w ostatnich miesiacach skupia sie
bardziej na aktywnosciach poza torem: nagrywa vlogi albo skacze na
spadochronie.
Wyzwanie dla Zmarzlika na sezon 2023 to wyrownac dorobek Grega Hancocka,
Barrego Briggsa i Hansa Nielsena. Kazdy z nich ma po cztery zlota. Piec
zdobyl Ove Fundin, szesc absolutne legendy – Tony Rickardsson i Ivan
Mauger.
Czy Zmarzlikowi uda sie ich dogonic? Teoretycznie mozliwe jest, ze zrobi
to nawet przed trzydziestka – choc wowczas musialby zdobywac mistrzostwo
swiata co roku. Polak nie musi sie jedna spieszyc, bo kariera zuzlowca
trwa dluzej niz w innych sportach. Dosc powiedziec, ze Gollob zdobywal
mistrzostwo, gdy mial 39 lat. A gdy Greg Hancock w 2016 r. swiecil swoj
ostatni triumf, byl 46-latkiem.
Na korzysc regularnego Zmarzlika przemawia tez fakt, ze od 1995 r.
zawody o mistrzostwo swiata sa cyklem, a nie turniejem jednodniowym.
Jakie to ma znaczenie? W pojedynczym turnieju duzo latwiej o sensacje.
Potkniecie w pojedynczym wyscigu moze definitywnie przekreslic szanse na
medal. W cyklu jest inaczej – wybacza wiecej pomylek, ale wymaga tez
rownej formy przez caly rok. Znamienny jest przyklad Brytyjczyka Marka
Lorama, ktory w 2000 r. zostal mistrzem swiata, choc nie wygral ani
jednej rundy Grand Prix.
W tym wyscigu po stronie Zmarzlika jest jeszcze jeden atut –
astronomiczny kontrakt w Motorze Lublin od przyszlego sezonu. Jesli choc
czesc z tych pieniedzy Zmarzlik przeznaczy na sprzet i zaplecze, moze
odjechac reszcie stawki na lata.
KOSZYKOWKA
Polska przegrala 69:82 z Niemcami w spotkaniu o trzecie miejsce
mistrzostw Europy koszykarzy w Berlinie. Zacietym meczem na koniec
turnieju Polacy zamazali niezbyt pozytywny obraz po wczesniejszej klesce
54:95 z Francja w polfinale. A Francja w finale zmierzy sie z Hiszpania.
Choc czwarta lokate nalezy uznawac za sukces polskiej koszykowki, to w
zespole trenera Igora Milicicia nikt nie zamierzal przystepowac do meczu
o braz z takim przeswiadczeniem. Trudno jednak bylo uznawac Polakow za
faworyta spotkania w pelnej niemieckich fanow Mercedes Benz Arena.
Owszem, na inauguracje EuroBasketu Polska potrafila wygrac z Czechami w
rownie duzym obiekcie w Pradze, ale sytuacja byla nieco inna. W lipcu na
finiszu eliminacji MS Polacy w zestawieniu podobnym do obecnego
przegrali w Bremie z Niemcami, ktorych sklad wygladal slabiej niz
obecny. Nie napawalo to optymizmem.
A jeszcze wiekszego pesymizmu mozna bylo nabrac patrzac na skutecznosc w
pierwszej polowie. Dziesiec pudel w dziesieciu probach z dystansu i az
szesc z jedenastu niewykorzystanych wolnych – to katastrofalny dorobek
Polakow po 20 minutach ich ostatniego meczu na EuroBaskecie. Nie mozna
powiedziec, by grali w pierwszej i drugiej kwarcie koszykowke na zlym
poziomie, ale brakowalo tego, co ostatecznie w tej dyscyplinie
najwazniejsze. Czyli umieszczania pilki w siatce. Szwankowala, jak
wspomnielismy, skutecznosc z dalszej odleglosci tak jakby ktos magicznie
zabral Polakom talent do rzucania.
Bialo-Czerwonych ratowala przede wszystkim wlasna dobra defensywa oraz
slabosc” lidera Niemcow Dennisa Schrodera. Owszem, nowy rozgrywajacy Los
Angeles Lakers zdobyl przed dluga przerwa 12 punktow, ale po drugiej
stronie byc moze “oddal” jeszcze wiecej, bo Polacy wykorzystywali jego
gorsze warunki fizyczne i przecietna obrone. To pozwolilo im trzymac sie
w grze i w momencie zejscia do szatni przegrywac tylko 23:36. Choc moze
slowo “tylko” nie brzmi najlepiej przy trzynastu oczkach straty.
Raczej nie da sie przez caly mecz tak fatalnie pudlowac i nawiazywac
wyrownana walke, wiec bardzo dobrze stalo sie, iz juz w pierwszej akcji
po zmianie stron niemoc na obwodzie przelamal znakomicie tego dnia
dysponowany Michal Sokolowski. 30-latek wyreczal w ofensywie rok
mlodszego od niego kapitana Mateusza Ponitke, ktory nie dosc, ze byl
przecietnie dysponowany, to mial problemy z przewinieniami. Swietna
zmiane dal Jakub Garbacz i po jego trzeciej tego dnia trojce Polacy na
poczatku czwartej kwarty zblizyli sie na zaledwie dwa punkty (54:56). A
po chwili czwarta doprowadzil do remisu!
Ale tak jak w lipcu w Bremie, tak i teraz ostatnie slowo nalezalo do
gospodarzy. I znwud do tych samych graczy. Teraz maja lepszych kolegow
dookola siebie, a to znowu Johannes Voigtmann i Schr�sder trafiali
decydujace rzuty. Konkretnie po dwie trojki, po ktorych Niemcy
odskoczyli na 76:66. Schroder, od kilkudziesieciu godzin zawodnik Los
Angeles Lakers, mial byc zachecany przez Polakow do rzucania, ale nie
mial az tylu okazji, co w Bremie. Wtedy trafil 7 z 18 trojek, teraz 4 z
7. Popelnil 8 strat, ale w sumie zdobyl 26 punktow i nie zawiodl. Po
jego ostatnim celnym rzucie z obwodu goscie nie zdolali juz odrobic
dwucyfrowej straty.
Polacy z boiska schodzili smutni, choc do ojczyzny moga mimo wszystko
wracac z podniesionymi glowami, bo to jeden z najlepszych wystepow na
mistrzostwach Europy w historii. Reprezentacja Polski zdobyla do tej
pory cztery medale, ale ostatni w 1967 r. Wywalczyla wtedy braz,
podobnie jak w 1939 i 1965. Tylko w 1963 r. we Wroclawiu miala srebro.
Od 1971 r. do teraz ani razu nie byla w czolowej szostce.
Polska – Niemcy 69:82 (14:19, 9:17, 26:18, 20:28)
Polska: A.J. Slaughter, Mateusz Ponitka, Michal Sokolowski, Aaron Cel,
Aleksander Balcerowski – Jaroslaw Zyskowski, Aleksander Dziewa, Dominik
Olejniczak, Michal Michalak, Jakub Garbacz, Jakub Schenk, Lukasz Kolenda
PILKA NOZNA
EKSTRAKLASA 10 KOLEJKA
Piast Gliwice-Slask Wroclaw 1-1
Legia Warszawa-Miedz Legnica 3-2
Stal Mielec-Widzew Lodz 0-3
Lechia Gdansk-Jagiellonia Bialystok 2-2
Rakow Czestochowa-Radomiak 3-0
Cracovia-Pogon Szczecin 1-1
Korona Kielce-Gornik Zabrze 1-2
Zaglebie Lubin-Wisla Plock 2-1
Warta Poznan-Lech Poznan 0-1
1.Legia 20pkt
2.Rakow 19pkt
3.Pogon 18pkt
4.Wisla Plock 17pkt
5.Widzew 16pkt
6.Cracovia 14pkt
7.Lech 14pkt
8.Radomiak 14pkt
9.Jagiellonia 13pkt
10.Gornik 13pkt
11.Zaglebie Lubin 13pkt
12.Slask 13pkt
13.Stal 13pkt
14.Piast 11pkt
15.Korona 11pkt
16.Warta 11pkt
17.Miedz 5pkt
18.Lechia 5pkt
“Lechia wreszcie zasluzyla na pochwale. Remis z Jagiellonia Bialystok po
naprawde niezlej grze”-Tomasz Osowski
Pilkarze Lechii Gdansk zaliczyli siodmy mecz bez zwyciestwa, ale po raz
pierwszy od bardzo dlugiego czasu zasluzyli na dobre slowo. Mimo ze
dwukrotnie przegrywali z Jagiellonia potrafili doprowadzic do wyrownania
2:2 , a w koncowce byli nawet blisko zdobycia zwycieskiej bramki. Oba
gole dla gospodarzy zdobyl Flavio Paixao.
Dla zespolu Lechii mial to byc mecz o nadzieje. O pokazanie, ze ta grupa
ludzi nie zapomniala, jak sie gra w pilke i jak sie wygrywa. Poprzednie
tygodnie byly dla niej fatalne, nie zgadzalo sie wlasciwie nic, a juz na
pewno nie zdobycz punktowa (jeden w ostatnich szesciu meczu).
Niepokojace sygnaly dochodzily tez z szatni, ktora – cytujac slowa
slynnego utworu zespolu Kult – zostala “murem podzielona”.
Trener Maciej Kalkowski przed meczem z Jagiellonia zapewnial, ze zespol
caly czas stanowi jednosc i pokaze to na boisku. Juz po raz drugi w
ciagu kilku tygodni doszlo w zwiazku z tym do zmiany kapitana – po
Dusanie Kuciaku opaske przejal Maciej Gajos.
Gospodarze musieli sobie radzic w tym spotkaniu bez Lukasza
Zwolinskiego, u ktorego wciaz odzywa sie kontuzja plecow – w ataku
zastapil go Flavio Paixao. Za to do pelni zdrowia zdazyl wrocic Michal
Nalepa, stworzyl on pare stoperow z Kristersem Tobersem.
Chyba najgorsze, co mogloby sie przydarzyc gdanskiemu zespolowi w tej
trudnej sytuacji, to szybka strata gola. I to nastapilo… Nie minely
trzy minuty, kiedy Taras Romanczuk odebral pilke Joeri de Kampsowi i
zagral ja do Marca Guala. Hiszpan wrecz zabawil sie w polu karnym z
Nalepa, dwukrotnie nawinal go na prosty zwod, po czym pewnym strzalem
pokonal Kuciaka.
Gospodarze potrzebowali chwile, zeby otrzasnac sie po tym ciosie, ale
trzeba przyznac, ze w dalszej czesci meczu podjeli rekawice. Starali
sie, atakowali, wywierali presje na rywalu. Nie byla to jakas
oszalamiajaca gra, jednak wykorzystujac fakt, ze po objeciu prowadzenia
goscie raczej skupili sie na defensywie, zdominowali rywala. Bardzo
aktywny byl Conrado, niezle prezentowali sie tez w srodku pola Jaroslaw
Kubicki i Joeri de Kamps. Brakowalo moze troche bardziej zdecydowanego
podejscia do pressingu, jednak i tak lechisci prezentowali sie niezle.
I dosc czesto dochodzili do pozycji strzalowych, szczegolnie Flavio
Paixao, jednak w decydujacych momentach brakowalo im precyzji – czy przy
ostatnim podaniu czy juz samym uderzeniu. Najlepsza sytuacje mial Kacper
Sezonienko, ktory po przytomny zagraniu Kubickiego strzelal z
najblizszej odleglosci, jednak nie zdolal pokonac Zlatana Alomerovicia.
Blisko szczescia byl takze Flavio, ale jego czas – jak sie okazalo –
mial dopiero nadejsc.
Mocno zagubieni przy atakach gospodarzy byli srodkowi obroncy
Jagiellonii, a szczegolnie Israel Puerto. Hiszpan szybko zobaczyl zolta
kartke, a potem naprawde rzetelnie pracowal na druga. To, ze wytrwal na
boisku do przerwy, zawdzieczal poblazliwosci bardzo slabo sedziujacego
Lukasza Malca. Puerto jakos wytrwal na boisku do konca pierwszej polowy,
ale na druga juz nie wyszedl.
Na druga polowe lechisci wyszli jeszcze bardziej zmotywowani. I bardzo
szybko przeprowadzili chyba swoja najladniejsza akcje w tym sezonie.
Gajos przytomnie przekazal pilke Kubickiemu, ktory majac bardzo duzo
miejsca na strzal z ok. 20 m tylko go zamarkowal i kapitalnie zagral do
bedacego w polu karnym Flavio. Portugalczyk nie zwykl marnowac takich
okazji i precyzyjnym uderzeniem pokonal Alomerovicia. To byl dopiero
pierwszy gol zdobyty przez Lechie na swoim stadionie w tym sezonie
(poprzedni padl 8 maja).
Wydawalo sie, ze to bedzie przelomowy moment, ze gdanski zespol od razu
ruszy po druga bramke. Jednak zanim to nastapilo, to Jagiellonia znow
cieszyla sie z bramki. Zupelnie niepilnowany Jesus Imaz (zagubili sie
srodkowi obroncy, a slabiutko grajacy David Stec zlamal linie
spalonego), nagle stanal oko w oko z Kuciakiem i poslal pilke do siatki.
Po kolejnym takim ciosie pilkarze Lechii mogli sie naprawde zalamac, ale
w tym meczu naprawde mozna ich pochwalic za ambicje, checi i ciagle
parcie do przodu. Nie bylo moze wielu sytuacji bramkowych, ale obroncy
Jagiellonii caly czas czuli presje rywala. W koncu przynioslo to efekty.
Po glowce Flavio pilke reka wyraznie odbil Bojan Nastic. Widzial to
chyba caly stadion, ale slabiutko sedziujacy Lukasz Kuzma musial
podeprzec sie analiza VAR, po czym oczywiscie wskazal na 11. metr. Do
pilki podszedl Flavio i precyzyjnym strzalem nie dal szans
Alomeroviciowi. Byl to juz 105. gol Portugalczyka w Ekstraklasie.
Po zdobyciu wyrownujacej bramki gospodarze zepchneli rywali do momentami
rozpaczliwej obrony (chociaz oni tez po jednej z kontr mogli zdobyc
gola, jednak strzal Imaza swietnie obronil Kuciak). W polu karnym
Jagiellonii kotlowalo sie co chwile. Groznie strzelal Stec, swoimi
niekonwencjonalnymi akcjami probowal cos zdzialac Bassekou Diabate.
Ponadto z dystansu minimalnie niecelnie uderzali Jakub Kaluzinski i Gajos.
Ostatecznie lechistom nie udalo sie zdobyc zwycieskiej bramki, jednak w
koncu rozegrali mecz, po ktorym kibice z czystym sumieniem mogli bic im
brawo. Owszem gra gospodarzy momentami byla toporna i niezborna, ale
checi i serducha – o co tak apelowal trener Kalkowski przed spotkaniem
– na pewno im nie zabraklo.
Sytuacja w tabeli wciaz jest bardzo trudna, Lechia nie opuscila
ostatniego miejsca. Jednak w gdanskiej szatni przed przerwa
reprezentacyjna przynajmniej pojawil sie jakis powiew optymizmu.
Lechia: Kuciak – Stec, Nalepa (86. Terrazzino), Tobers, Stec – Kubicki,
de Kamps Z (66. Kaluzinski) – Sezonienko (74. Diabate), Gajos, Conrado Z
– Flavio Paixao.
-“Pogon Szczecin przez kilka minut byla liderem ekstraklasy. Potem w
obronie popelniala niewytlumaczalne bledy”-Mateusz Kasprzyk
W 73. minucie meczu z Cracovia obroncy Pogoni Szczecin po raz kolejny w
tym sezonie tylko biernie przygladali sie, jak rywale rozgrywaja pilke w
ich polu karnym. W efekcie do Szczecina wracaja z poczuciem, ze
wypuscili z rak zwyciestwo.
Podopieczni trenera Jensa Gustafssona w Krakowie grali o zachowanie
miejsca w scislej czolowce ligowej tabeli przed dwutygodniowa przerwa
reprezentacyjna oraz zbudowanie pozytywnej atmosfery przed historycznym
meczem z Lechia Gdansk. Spotkanie z zespolem z Trojmiasta (1
pazdziernika) bedzie polaczone z otwarciem calego, kompletnie
przebudowanego stadionu im. Floriana Krygiera, a na trybunach zasiadzie
ponad 20 tys. widzow.
Portowcy pojechali pod Wawel z konkretnym celem, ale mocno oslabieni. W
poprzednim spotkaniu z Lechem Poznan (remis 2:2 u siebie) stracili dwoch
bardzo waznych zawodnikow. Mlodziezowiec Kacper Smolinski – zaledwie 60
sekund po wejsciu na boisko – zerwal wiezadlo w kolanie, natomiast coraz
lepiej spisujacy sie ofensywie Pontus Almqvist zostal brutalnie
sfaulowany przez obronce Lecha Antonio Milicia. Szwed do konca walczyl z
czasem (uraz lydki), ale ostatecznie nie znalazl sie nawet na lawce
rezerwowych. Trzecim oslabieniem byl brak Leo Borgesa, ktory w ostatnim
czasie przebojem wskoczyl do skladu na lewa obrone. W tygodniu
poprzedzajacym mecz tez nabawil sie urazu.
Cracovia w tym sezonie gra nierowno (konsekwencja jest miejsce blizej
srodka tabeli), ale ewidentnie lepiej radzi sobie w meczach z ligowa
czolowka. Krakowianie w tym sezonie ograli juz u siebie Rakow
Czestochowa i Legie Warszawa (oba mecze po 3:0).
– Tez patrze na to w ten sposob – mowil przed pierwszym gwizdkiem trener
Pogoni. – Widac, ze na tle mocnych rywali sa zdeterminowani i chca
pokazac sie z dobrej strony.
A pierwsza polowa idealnie pokazala, dlaczego Cracovia lubi grac z
teoretycznie silniejszymi od siebie rywalami. Podopieczni Jacka
Zielinskiego oddali inicjatywe Pogoni i pozwolili gosciom zbudowac
poczucie, ze to oni kontroluja przebieg wydarzen na boisku. Portowcy
mieli prawie 70 proc. posiadania pilki, dosc czesto goscili w okolicach
pola karnego Cracovii, ale finalnie efekt tej optycznej przewagi byl
niewielki.
Bramkarz Karol Niemczycki w pierwszej polowie zostal tylko raz zmuszony
do interwencji, jednak strzal glowa Luki Zahovicia w 26. minucie byl
zbyt lekki, zeby sprawic mu jakiekolwiek problemy. Znacznie blizsza
pierwszej bramki byl nastawiona na kontrataki Cracovia. W 17. minucie
Michal Rakoczy uderzyl z 15 metrow w slupek po podaniu Jakuba Myszora.
Przed przerwa niezla okazje mial tez Pawel Jaroszynski, ktory
nieznacznie sie pomylil po dobrym dosrodkowaniu z lewej strony.
W drugiej polowie obie druzyny dlugo kazaly czekac kibicom na ciekawe
akcje, ale worek z bramkami w koncu sie rozwiazal. W 70. minucie po
dosrodkowaniu z rzutu roznego w polu karnym Cracovii zrobilo sie spore
zamieszanie. Ani pilkarze z Krakowa, ani portowcy nie byli w stanie
przejac pilki i futbolowka ostatecznie spadla pod nogi Kamila
Grosickiego, ktory bez zastanowienia uderzyl w lewy rog bramki rywali,
wyprowadzajac Pogon na prowadzenie.
Wydawalo sie, ze to gol, ktory pomoze Pogoni wymeczyc zwyciestwo w
Krakowie (i wskoczyc na fotel lidera), ale radosc podopiecznych Jensa
Gustafssona nie trwala zbyt dlugo. Cracovia wyrownala zaledwie trzy
minuty pozniej.
To byl niestety kolejny w tym sezonie popis niefrasobliwosci oraz
biernosci szczecinskiej defensywy. Florian Loshaj w polu karnym latwo
ogral Benedikta Zecha i oddal lekki strzal w slupek. Odbita pilka
trafila pod nogi Benjamina Kallmana, ktory spokojnie dobil ja do pustej
bramki. A obroncy Pogoni tylko sie wszystkiemu przygladali.
Na finiszu meczu to Cracovia byla blizej drugiej, zwycieskiej bramki,
ale ostatecznie mecz zakonczyl sie remisem 1:1. Tym razem portowcy nie
mieli az tak duzo szczescia, jak w poprzednim spotkaniu z Lechem (wtedy
wyrownali na 2:2 w 99. minucie z rzutu karnego), jednak i tak powinni
szanowac ten punkt, bo znowu nie zachwycili swoja forma na boisku.
Gustafsson przez dwa tygodnie przerwy reprezentacyjnej na pewno bedzie
mial nad czym pracowac, bo kibice w Szczecinie beda oczekiwali
zdecydowanie lepszej gry na otwarcie nowego stadionu Krygiera.
– Postaramy sie poprawic elementy, ktore szwankuja – obiecuje szwedzki
trener.
Pogon: Stipica – Bartkowski, Triantafyllopoulos, Zech, Mata – Carlos
(61. Kucharczyk), Dabrowski, Legowski (72. Drygas), Kowalczyk (72.
Biczachczjan), Grosicki – Zahovic (86. Fornalczyk).
I LIGA POLSKA 11 kolejka
Sandecja Nowy Sacz-Stal Rzeszow 0-1
Arka Gdynia-Chrobry Glogow 3-4
Wisla Krakow-Ruch Chorzow 1-1
Katowice-Tychy 1-1
Resovia Rzeszow-Puszcza Niepolomice 2-1
Nieciecza-Gornik Leczna 2-2
Podbeskidzie Bielsko-Biala-LKS Lodz 1-1
Zaglebie Sosnowiec-Chojniczanka 1-1
Odra Opole-Skra Czestochowa 1-0
1.Ruch 22pkt
2.Arka 20pkt
3.LKS Lodz 20pkt
4.Puszcza 20pkt
5.Stal Rzeszow 17pkt
6.Nieciecza 17pkt
7.Wisla Krakow 17pkt
8.Chrobry 17pkt
9.Katowice 16pkt
10.Podbeskidzie 16pkt
11.Tychy 15pkt
12.Zaglebie Sosnowiec 15pkt
13.Skra 14pkt
14.Chojniczanka 11pkt
15.Odra Opole 10pkt
16.Gornik Leczna 8pkt
17.Resovia 8pkt
18.Sandecja 6pkt
“Szalony mecz w Gdyni! Arka roztrwonila przewage dwoch goli i przegrala
z Chrobrym Glogow”-
Tomasz Osowski
Niesamowity przebieg mial mecz I ligi, w ktorym Arka Gdynia podejmowala
Chrobrego Glogow. Jeszcze na kwadrans przed koncem spotkania gospodarze
prowadzili 3:1, ale kapitalny finisz rywali dal im zwyciestwo 4:3.
Pilkarze Arki mieli ostatnio bardzo dobra passe, wygrali trzy ligowe
mecze z rzedu. Dlugo zapowiadalo sie, ze podobnie bedzie takze w
piatkowy wieczor w Gdyni. Jednak zycie napisalo wrecz nieprawdopodobny
scenariusz, w ktorym glowne role odegrali rezerwowi Chrobrego.
Gospodarze dobrze zaczeli spotkanie. W bardzo zywej i ciekawej pierwszej
polowie, w ktorej oba zespoly postawily na atak, byli skuteczniejsi i
schodzili do szatni, prowadzac 2:1.
Najpierw bardzo ladna akcja popisal sie Janusz Gol, ktory przedarl sie
pod pole karne gosci i w tempo zagral do Karola Czubaka. Napastnik Arki
uniknal spalonego i pewnym strzalem dal prowadzenie swojemu zespolowi.
To byl jego 6. gol w sezonie.
Co prawda goscie dosc szybko wyrownali (po strzale bylego pilkarza
Lechii Gdansk Mateusza Machaja), jednak Arka ma w swoim skladzie
niesamowitego Omrana Haydary’ego. Reprezentant Afganistanu skorzystal z
bledu jednego z obroncow Chrobrego i zdobyl swoja siodma bramke w tych
rozgrywkach (rozgrywal dziewiaty mecz). Tym samym wyszedl na czele
klasyfikacji strzelcow I ligi.
Na poczatku drugiej polowy po kombinacyjnie rozegranym rzucie roznym
mocno zza pola karnego uderzyl Haydary, bramkarz gosci Karol Dybowski
odbil pilke przed siebie, a skuteczna dobitka popisal sie Michal Marcjanik.
Prowadzenie 3:1 wydawalo sie komfortowe, jednak inne zdanie mial na ten
temat zawodnik gosci Sebastian Steblecki. Wszedl on na boisko w 68.
minucie i to w zupelnosci mu wystarczylo, zeby zostac bohaterem
spotkania i byc glownym autorem jednego z najbardziej niesamowitych
powrotow ostatnich lat w I lidze. 30-letni zawodnik najpierw w ciagu
pieciu minut sam dwukrotnie umiescil pilke w bramce Arki, dzieki czemu
Chrobry doprowadzil do remisu. Szczegolnie drugi gol byl wyjatkowej urody.
Z kolei juz w doliczonym czasie gry Steblecki wpadl w pole karne i
zagral w przed bramke Arki. Tam najsprytniej zachowal sie Milosz
Jozwiak, ktory pojawil sie na boisku doslownie kilkadziesiat sekund
wczesniej, i dal swojemu zespolowi zwyciestwo. Zatem poza Stebleckim i
Jozwiakiem kolejnym bohaterem meczu trzeba nazwac trenera glogowian
Marka Golebiewskiego, ktory przeprowadzil wyjatkowo trafione zmiany.
Zatem Arka w niesamowitych okolicznosciach wypuscila z rak pewne –
wydawalo sie – trzy punkty i tym samym stracila szanse na awans na
pierwsze miejsce w tabeli.
“Przelomowe chwile Lecha i…Zielinskiego”-Dariusz Dziekanowski
Ogladajac ostatnie wystepy Lecha, zarowno te w Ekstraklasie, ale przede
wszystkim Lidze Konferencji, nasunely mi sie skojarzenia z reprezentacja
Polski za kadencji Leo Beenhakkera. Poczatek pracy holenderskiego
selekcjonera w Polsce wygladal tak, ze jego pierwsze przemowy w szatni
byly sluchane przez zawodnikow niemalze z otwartymi ustami. Byli pod
wrazeniem jakze innego podejscia niz to, z ktorym mieli do czynienia
wczesniej w kadrze, ale tez w klubach. Problem polegal na tym, ze w
pierwszych meczach pod wodza Leo wielu zawodnikow wychodzilo na boisko
sadzac, ze to co uslyszeli wystarczy im do tego, by wygrywac mecze bez
wiekszego zaangazowania.
Ta wiedza przekazana przez Beenhakkera wydawala im sie wystarczajaca, by
poczuc sie lepszym od rywala. Jakiez bylo zaskoczenie, kiedy okazalo
sie, ze nie udalo sie wygrac ani w towarzyskim meczu z Dania (0:2), ani
eliminacyjnych spotkaniach z Finami (1:3), ani z Serbia (1:1). Potrzebny
byl mocny wstrzas, by przekonac zawodnikow, ze jednak nie da sie
wygrywac meczow bez ich wybiegania, bez walki. Dopiero mieszanka wiedzy
i doswiadczenia Leo w polaczeniu z maksymalna dyscyplina taktyczna oraz
zaangazowaniem pilkarzy okazaly sie wybuchowe w spotkaniu z Portugalia
(2:1). Byl to przelomowy moment tej druzyny, ktory zakonczyl sie
pierwszym awansem Bialo-Czerwonych na mistrzostwa Europy.
Dlugo przecieralem oczy ze zdumienia patrzac na gre Lecha pod wodza
Johna van den Broma. Przeciez nie jest to przypadkowy trener, tylko
czlowiek, ktory ma za soba bagaz cennych doswiadczen w solidnych
europejskich klubach. Dlaczego Kolejorz wygladal przez wiekszosc lata
tak, jak wygladal? Zwracalem uwage, ze cala wina nie moze lezec po
stronie szkoleniowca, a raczej pilkarzy. Byc moze doszlo w szatni Lecha
do podobnej sytuacji, jak kilkanascie lat temu w druzynie narodowej –
pilkarze zbyt mocno uwierzyli w to, ze teraz nie musza sie juz za bardzo
starac, a wyniki i tak przyjda. Bo przeciez zdobyli mistrzostwo, dostali
solidnego trenera.
Wyglada na to, ze nastapil jakis przelom i – co jest bardzo pozytywne –
mistrzom Polski udalo sie awansowac do fazy grupowej Ligi Konferencji.
Przede wszystkim wiekszosc pilkarzy zaczela sie starac i zorientowala
sie, ze samo nic nie przyjdzie, nawet gdyby prowadzil ich Pep Guardiola.
Jeszcze nie wszyscy sa tam, gdzie byc powinni, ale gole Mikaela Ishaka,
swietna gra mlodego wychowanka poznanskiej akademii Michala Skorasia,
przytomnosc Joela Pereiry sprawiaja, ze mecze Lecha oglada sie z
ciekawoscia. Bylem oszczedny w pochwalach za niezly mecz (co prawda
przegrany 2:3) w pierwszej kolejce z rezerwami Villarreal, ale za wysoka
wygrana z Austria Kolejorzowi nalezy sie uznanie. Mozna oczywiscie
dyskutowac o sile ekipy z Wiednia, ale tak wysokie wygrane (4:1) nie
zdarzaja sie zbyt czesto nawet na ligowym podworku. Mam nadzieje, ze
Poznaniacy maja kryzys za soba i tak, jak reprezentacja Polski w
eliminacjach Euro 2008, ida po kolejne sukcesy.
Skoro mowa o przelomowych momentach – po swietnym wystepie przed
tygodniem przeciwko Liverpoolowi, tym razem, w spotkaniu Napoli z
Rangersami, Piotr Zielinski zostal oblany wiadrem zimnej wody. Na
szczescie dwukrotnie niewykorzystany przez reprezentanta Polski rzut
karny nie przeszkodzil ekipie z Neapolu w wysokiej wygranej (3:0). Dla
Piotra zas – mam nadzieje – byla to kolejna dobra lekcja pilki, ale
rowniez okazja do hartowania charakteru. Zielinski musi bowiem nauczyc
sie rozwijac skrzydla, gdy wszystko idzie pieknie, ale podnosic z kolan,
gdy dzieje sie niedobrze. A przeciwko Szkotom ta sztuka mu sie powiodla,
zimna woda go nie zmrozila, bo mimo tego, ze nie udalo mu sie strzelic
gola, to stworzyl wiele okazji swoim kolegom i byl kluczowym graczem
swej ekipy. Mam wrazenie, ze moze byc to decydujacy sezon dla
reprezentanta Polski. Po bardzo istotnych zmianach kadrowych (odeszli
miedzy innymi Fabian Ruiz, Lorenzo Insigne i Dres Martens) Zielinski nie
moze sie juz chowac za czyimis plecami, tylko wziac sprawy w swoje rece.
Ma szanse podolac wyzwaniu i zrobic kolejny krok w karierze. Miejmy
nadzieje, ze uda sie mu zrealizowac ten scenariusz.
Na podstawie: Onet.pl, wyborcza.pl, interia.pl, gazeta.pl, weszlo.com,
90minut.pl, pilkanozna.pl, przegladsportowy.pl, polsatsport.pl
opracowal Reksio.