Dzien dobry – tu Polska – 18.02.2024

DZIEN DOBRY – TU POLSKA

GAZETA MARYNARSKA

Imienia Kpt. Ryszarda Kucika

(Rok XXIV nr 47) (67288)

18 lutego 2024r.

Pogoda

niedziela, 18 lutego 4 st C

Zachmurzenie

Opady:0%

Wilgotnosc:81%

Wiatr:23 km/h

Dzien dobry Czytelnicy 🙂

W piatek bylo u nas prawdziwe przedwiosnie , w pewnym momencie zlozylo sie
tak, ze co 2 osoba ktora widzielismy miala odsloniete gorne lub dolne
konczyny a czasem i wszystkie 4 na raz” a dzis 4 stopnie i w ogole bez
komentarza 😉

Ania Iwaniuk

Dowcip

Na sali sadowej:

– Czy swiadek wie, co go czeka za skladanie falszywych zeznan?

– Tak, Wysoki Sadzie, obie- cano mi samochod.

Organizatorzy zastanawiali sie, czy zona Nawalnego powinna wyjsc na scene.
“Cale Monachium bylo zszokowane” Wystapienie Julii Nawalnej na Konferencji
Bezpieczenstwa w Monachium bylo “niezwykle spontaniczne” – stwierdzila
prof. Katarzyna Pisarska z Fundacji im. Kazimierza Pulaskiego. Zwrocila
uwage, ze gdy rozmawiala z nia dzien wczesniej, byla nawet optymistyczna,
ze byc moze bedzie mogla skontaktowac sie z mezem. Przebywajaca w stolicy
Bawarii na 60. Monachijskiej Konferencji Bezpieczenstwa prof. Katarzyna
Pisarska z Fundacji im. Kazimierza Pulaskiego w programie “Fakty o swiecie”
w TVN24 BiS opowiedziala o okolicznosciach, w ktorych zona Julia Nawalna –
zona zmarlego rosyjskiego opozycjonisty – wystapila w Monachium.

Aleksiej Nawalny nie zyje

– Ta wiadomosc zdecydowanie zaszokowala wszystkich uczestnikow –
powiedziala. Wyjasnila, ze Julia Nawalna wystapila tuz przed rozpoczeciem
konferencji. Wczoraj mialam okazje osobiscie rozmawiac z zona (Aleksieja
Nawalnego – red.) Julia Nawalna. Byla nawet optymistyczna, ze byc moze
bedzie mogla skontaktowac sie z mezem. Nic nie wskazywalo na to, zeby
wiedziala o tak dramatycznym obrocie sytuacji – dodala prof. Pisarska.
Przedstawicielka Fundacji im. Kazimierza Pulaskiego podkreslila, ze
wystapienie Julii Nawalnej bylo “niezwykle spontaniczne” – zwrocila uwage,
ze organizatorzy zastanawiali sie, czy powinna wyjsc na scene, ale ta
zdecydowanie chciala. W tym szoku przemowila, a poniewaz Aleksiej Nawalny
stanowi symbol walki z rezimem Putina to cale Monachium bylo zaszokowane –
dodala.

Zona Aleksieja Nawalnego oswiadczyla, ze jesli wiadomosc o smierci jej meza
sie potwierdzi, Wladimir Putin powinien “osobiscie” zostac pociagniety do
odpowiedzialnosci za swoje “okrucienstwa”.

Aleksiej Nawalny nie zyje

Rosyjskie sluzby wiezienne zakomunikowaly w piatek, ze Nawalny zmarl nagle
w kolonii karnej za kolem podbiegunowym w Jamalsko-Nienieckim Okregu
Autonomicznym na Dalekiej Polnocy. Nawalny “poczul sie zle” i “stracil
przytomnosc”. Mimo wezwania pogotowia ratunkowego i prob reanimacji
opozycjonista zmarl – utrzymuja sluzby wiezienne.

W styczniu tego roku minely trzy lata, odkad Nawalny zostal aresztowany i
uwieziony po powrocie do Rosji z Niemiec, gdzie leczyl sie po probie
otrucia, przeprowadzonej najpewniej przez rosyjskie sluzby specjalne.
Wladze wszczely wobec niego kolejne sprawy karne, skutkujace wyrokami
przewidujacymi lacznie ponad 30 lat pozbawienia wolnosci.

Z peronu kolejowego zrobili strzelnice Grupa mlodych ludzi bawila sie
wiatrowka na jednym z gdanskich peronow Pomorskiej Kolei Metropolitalnej.
Poczatkowo mierzyli do siebie nawzajem oraz do roznych przedmiotow. W koncu
jeden z nich strzelil w szklany szyb windy, rozbijajac go. Zdarzenie
zarejestrowal monitoring, a uczestnikow “zabawy” szuka teraz policja.
Wieczorem, klika dni temu, na przystanek PKM Bretowo w Gdansku przyjechalo
czworo mlodych ludzi. Przywiezli ze soba wiatrowke, z ktorego mierzyli do
siebie oraz w kierunku peronowej infrastruktury.

Jeden z nich, oprocz samego celowania bronia, postanowil rowniez oddac z
niej strzal w kierunku szklanego szybu windy i w ten sposob rozbil jedna z
szyb.

“Swoje wyczyny fotografowali, podobnie jak nasz monitoring, ktory nagral
cale zdarzenie. Na linii PKM znajduje sie bowiem blisko 400 kamer
rejestrujacych przez cala dobe wszystko co sie dzieje na przystankach,
torach oraz wzdluz nich” – przekazala Pomorska Kolej Metropolitalna. Jak
dodala, nagrania z monitoringu zostaly przekazane policji, ktora obecnie
stara sie namierzyc sprawcow zdarzenia. Po ustaleniu zostana oni
oczywiscie obciazeni kosztami naprawy wyrzadzonych przez siebie szkod.

Policjant w “stanie po spozyciu alkoholu” i z bronia Podczas rutynowej
kontroli funkcjonariuszy z komendy wojewodzkiej wyszlo na jaw, ze jeden z
policjantow z komendy w Pulawach (Lubelskie) mial, bedac na sluzbie, 0,26
promila alkoholu w organizmie. Wspomagal dyzurnego, mial przy sobie bron.
Jak wyjasnia oficer prasowy policji w Pulawach komisarz Ewa Rejn-Kozak,
policjant mial 0,26 promila alkoholu w organizmie, czyli byl w stanie po
uzyciu alkoholu (stan ten wystepuje, gdy ktos ma w organizmie od 0,2 do 0,5
promila – przyp. red.).

Policja: nie opuszczal terenu jednostki

– Funkcjonariusz ten pelnil wczoraj (15 lutego – przyp. red.) sluzbe na
stanowisku wspomagajacym sluzbe dyzurna, co oznacza, ze nie opuszczal
terenu jednostki – zaznacza kom. Rejn-Kozak. Mial przy sobie bron oraz
legitymacje sluzbowa, ktora od razu zdeponowal.

– Wszczete zostalo postepowanie dyscyplinarne, funkcjonariusz zostal
zawieszony w czynnosciach sluzbowych. Trwaja czynnosci w kierunku wydalenia
go ze sluzby – informuje policjantka.

On zapomnial o portfelu, ona skorzystala z okazji 36-latka zabrala
pozostawiony w sklepie w Jaworze (Dolnoslaskie) portfel z pieniedzmi i
dokumentami. Zostala zatrzymana przez policje. Okazalo sie, ze byla juz
karana. W piatek, 2 lutego, kobieta ukradla portfel w jednym ze sklepow w
centrum Jawora. Wlasnie tam robil zakupy 29-letni mezczyzna, ktory pakujac
zakupy do plecaka, polozyl na chwile na polce portfel. Mial w nim dowod
osobisty, kilka kart platniczych oraz 180 zlotych. “Roztargniony klient,
pochloniety wkladaniem zakupionego towaru do plecaka, zapomnial zabrac
swoja wlasnosc z polki. Po krotkiej chwili przypomnial sobie o portfelu,
jednak juz go nie bylo na miejscu, w ktorym go pozostawil” – czytamy w
komunikacie jaworskiej policji. 29-latek powiadomil o zdarzeniu jaworskich
funkcjonariuszy. Dzieki nagraniu z monitoringu udalo sie ustalic osobe,
ktora zabrala portfel. Okazala sie nia 36-letnia mieszkanka miasta.

Jak dodaje policja, kobieta przyznala sie do kradziezy portfela, jednak nie
potrafila wytlumaczyc, dlaczego zlamala prawo i co zrobila z portfelem.
Odpowie teraz przed sadem. 36-latce grozi piec lat pozbawienia wolnosci.

Waza sie losy polskiego elektryka. “To jest dylemat” Decyzja w sprawie
polskiego samochodu elektrycznego Izera bedzie podjeta do kwietnia –
zapowiedziala ministra funduszy i polityki regionalnej Katarzyna
Pelczynska-Nalecz. Dodala, ze do konca lutego przygotowany zostanie pakiet
renegocjacyjny Krajowego Planu Odbudowy (KPO). Ministra funduszy
poinformowala na konferencji prasowej w piatek, ze Izera “jako taka” w KPO
nie jest zapisana.

– Sa zapisane fundusze na nieemisyjne srodki transportu. Bardzo wazna
decyzja inwestycyjna, ktora jest przed panstwem polskim i przed tym rzadem,
czy inwestujemy w tzw. polski samochod elektryczny Izere, czy inwestujemy w
inne mozliwosci. Takie mozliwosci sa. Mamy fabryki autobusow, np.
elektrycznych, czy firmy, ktore sa w stanie produkowac elektryczne rowery.
Jest mozliwosc inwestowania w sieci ladowania – powiedziala
Pelczynska-Nalecz.

Co dalej z Izera?

Wskazala na problem dotyczacy wkladu zagranicznej technologii w
projektowany samochod. To jest dylemat, czy chcemy samochod, ktory jest
polski w malym kawalku, a w duzym kawalku to jest technologia chinska, ale
jednak mamy fabryke w Polsce, ktora jest jakims impulsem rozwojowym. Czy
tez moze nie chcemy chinskich technologii, bo postrzegamy to jako
zagrozenie. Ale rownoczesnie istnieje ryzyko byc moze, ze takie technologie
zaakceptuje inny kraj unijny i taka fabryka bedzie gdzie indziej, a Polacy
beda kupowac – dodala.

Zapytana o perspektywe decyzji w sprawie Izery, wskazala, ze w kwietniu
taka decyzja musi juz byc podjeta.

Dodala, ze do konca lutego bedzie gotowy pakiet renegocjacyjny KPO. Spolka
ElectroMobility Poland powstala w 2016 roku. Kapital zakladowy wynosil 10
mln zl, a po 25 proc. udzialow objely cztery spolki energetyczne z udzialem
Skarbu Panstwa: Energa, Enea, Tauron, PGE. Ambitny plan zakladal, ze do
2025 r. po polskich drogach bedzie jezdzic milion samochodow elektrycznych.

W korespondencji z biznesowa redakcja tvn24.pl spolka potwierdzila, ze “do
konca listopada 2023 r. z lacznej kwoty dotychczasowego finansowania
projektu (500 milionow zlotych) firma wydala ok. 277 milionow”.

Jak dodano, “w listopadzie 2023 roku zakonczono druga faze projektowa
realizowana we wspolpracy z Geely i Pininfarina zwiazana z pierwszym
samochodem z gamy modelowej Izery”.

Willa na dachu od lat nie moze zostac zburzona. “Moze powinna zostac
zachowana” W Jastrzebiu-Zdroju jest willa na dachu bloku. Wyglada jak stary
statek kosmiczny, a teraz wyglada na to, ze bedzie rozebrana. Powstala
niezgodnie z projektem. Spoldzielnia nie czeka na wyrok sadu. Tymczasem
Pawel Mrozek, architekt i urbanista, uwaza wille za wybitny symbol kiczu i
dziadostwa Polski przelomu dziejow. Na dachu bloku w Jastrzebiu-Zdroju stoi
trzypietrowa betonowa willa. Miala byc spelnieniem marzen prywatnego
inwestora. Budowa jednak od dawna stoi, a marzenia zaczely sie sypac. –
Moze byc zagrozeniem dla tych mieszkancow. No to nie bedziemy czekac na
wyrok, tylko bedziemy robic wszystko, zeby te nadbudowe rozebrac –
podkresla Michal Kula z Gorniczej Spoldzielni Budownictwa Mieszkalnego w
Wodzislawiu Slaskim. Spoldzielnia oglosila przetarg i szuka chetnych –
specjalistow od rzeczy niemozliwych. Co gorsza – na czas rozbiorki musi
przesiedlic czesc mieszkancow bloku. Budowa ruszyla legalnie w polowie lat
dziewiecdziesiatych. Dosc szybko jednak okazalo sie, ze dom-marzenie
powstaje niezgodnie z projektem. – Inwestor sobie z tego nic nie zrobil,
dalej budowal. Do 2011 roku. Wtedy nadzor budowlany wstrzymal roboty i w
2014 roku zostala wydana decyzja o nakazie rozbiorki – przekazuje Michal
Kula. Ale jak rozebrac i poprawic reszte, kiedy zamkniete i spoldzielnia
nie ma dostepu? – Sad nakazal inwestorowi udostepnic nadbudowe. Oczywiscie.
on tego nie zrobil. Wystapilismy rowniez do sadu o eksmisje – zdradza
Michal Kula.

Ta sprawa wciaz trwa. Mieszkancy z niepokojem patrza w niebo, czy cos z
dachu nie leci. – Ikony kiczu i dziadostwa znikaja na szczescie. Natomiast
ta jest na tyle sama w sobie architektonicznie nawet wybitna, mozna
powiedziec, ze moze powinna zostac zachowana jako taki eksponat dziwnych
czasow, dziwnej Polski na przelomie dziejow – przekonuje Pawel Mrozek,
architekt i urbanista oraz autor profilu Sto Lat Planowania. Ta willa to
dzielo jedyne w swoim rodzaju. – Dziwne, ze ktos chcial wybudowac budynek
na bloku, a nie na dzialce, gdzie mogl to zrobic za te same pieniadze, duzo
piekniejszy, ladniejszy – komentuje Michal Kula.

Wybudowac – trudna sztuka. Rozebrac – niestety, jeszcze trudniejsza.

Google planuje walczyc z dezinformacja, rowniez w Polsce Google planuje
przed zblizajacymi sie wyborami do Parlamentu Europejskiego przeprowadzenie
kampanii przeciwko dezinformacji w pieciu krajach Unii Europejskiej, w tym
w Polsce – poinformowala agencja Reutera. Wedlug informacji przekazanych w
piatek przez agencje, Google zamierza wiosna rozpoczac kampanie przeciwko
dezinformacji w pieciu krajach UE: Belgii, Francji, Niemczech, Wloszech i
Polsce. Kampania ma sie zajac nalezacy do Google Jigsaw, ktory wewnatrz
giganta odpowiada za prognozowanie zagrozen cyfrowych i przeciwdzialanie
im. Uruchomienie kampanii zwiazane jest ze zblizajacymi sie wyborami do
Parlamentu Europejskiego, a takze z wejsciem w zycie unijnego aktu o
uslugach cyfrowych (DSA), ktory narzuca na wielkie platformy internetowe
obowiazek zwalczania nielegalnych tresci i zagrozen w internecie – podal
Reuters. Kampania przeciw dezinformacji

Kampania ma polegac na uruchomieniu serii animowanych reklam na
platformach, takich jak TikTok i YouTube, powstalych przy wspolpracy z
naukowcami z Uniwersytetu Cambridge i w Bristolu. Maja pomoc w
rozpoznawaniu manipulacji i propagandy. Po obejrzeniu reklamy uzytkownicy
platform beda proszeni o wypelnienie krotkiego kwestionariusza, ktorego
celem bedzie sprawdzenie, czego nauczyli sie o dezinformacji. Reklamy maja
byc przetlumaczone na wszystkie 24 unijne urzedowe jezyki. Projekt ma trwac
przez co najmniej miesiac, ale mozliwe, ze zostanie przedluzony. Latem
opublikowane zostana wnioski, w tym statystyki odpowiedzi uzytkownikow.
Jigsaw podkresla, ze kampania jest okazja dotarcia do obywateli w krajach z
najwieksza liczba wyborcow przed zblizajacymi sie wyborami europejskimi. –
Spedzamy tak duzo czasu na tych polaryzujacych debatach. Nasza demokracja
jest zagrozona, a temperatura (dyskusji – red.) staje sie coraz wyzsza –
podkreslila Beth Goldberg, szefowa dzialu badan w Jigsaw.

Wybory do Parlamentu Europejskiego odbeda sie w dniach 6-9 czerwca. W
Polsce glosowanie zaplanowano na ostatni z tych dni. Wybranych zostanie
lacznie 720 europoslow, w tym 53 z Polski.

Trump ma zaplacic setki milionow dolarow kary za oszustwo Donald Trump musi
zaplacic 354,9 milionow dolarow kary za oszukancze zawyzanie wartosci swego
majatku w celu wprowadzenia kredytodawcow w blad – orzekl w piatek sedzia
Arthur Engoron w Nowym Jorku. Sedzia Arthur Engoron zakazal tez Trumpowi
obejmowania stanowiska dyrektora jakiegokolwiek nowojorskiego
przedsiebiorstwa przez okres trzech lat. W pozwie prokurator generalna
Nowego Jorku Letitia James zarzucila firmom Trumpa i jego rodziny zawyzanie
przez 10 lat wartosci swego majatku netto o 3,6 mld dol., aby uzyskac
lepsze warunki splaty kredytow. Trump zaprzeczyl, by zlamal prawo.
Stwierdzil, ze proces jest zemsta polityczna demokratki James. Zapowiedzial
apelacje.

Sedzia Engoron orzekl we wrzesniu zeszlego roku, ze Trump dopuscil sie
oszustwa, i zarzadzil czesciowe rozwiazanie jego imperium biznesowego. W
piatek wycofal sie jednak z tej ostatniej decyzji.

SPORT

Thurnbichler zostawia polskich skoczkow. Legenda skokow reaguje na jego
decyzje Wykonuje dobra robote, po prostu potrzebuje wsparcia – mowi
Sport.pl o Thomasie Thurnbichlerze Toni Innauer. Legenda austriackich
skokow twierdzi, ze trenerowi polskich skoczkow brakuje dyrektora
dyscypliny, ktory moglby pomoc mu z nowymi zadaniami i z zarzadzaniem
kryzysem, w ktorym znalazla sie jego grupa. Polscy skoczkowie, choc
ostatnio indywidualnie osiagaja najlepsze wyniki w tym sezonie, dalej nie
wyszli z najwiekszego kryzysu od lat. Miejsca w najlepszej dziesiatce i
szanse na podium Aleksandra Zniszczola i Piotra Zyly to pozytywne akcenty
tej bardzo smutnej zimy, ale nie przykryja jej ogolnego odbioru: ten na
pewno bedzie negatywny. A dla Thomasa Thurnbichlera gotowy jest juz zestaw
kolejnych zadan: chodzi nie tylko o dalsze szukanie szans na pokonanie
niemocy Polakow, ale takze skonstruowanie planow na przyszlosc polskich
skokow i zajecie sie szkoleniem juniorow. O sytuacji Thurnbichlera mowi
Sport.pl legenda austriackich skokow, Toni Innauer. Jako zawodnik w 1980
roku w Lake Placid zostal mistrzem olimpijskim, a cztery lata wczesniej na
igrzyskach w Innsbrucku wywalczyl srebro. Byl takze wicemistrzem swiata w
lotach narciarskich w Vikersund w 1977 roku. Po zakonczeniu kariery skoczka
przez kontuzje w wieku zaledwie 23 lat zostal trenerem. W tej roli
dwukrotnie prowadzil kadre Austriakow, prowadzac ja do dwoch zwyciestw w
klasyfikacji Pucharu Narodow, Andreasa Feldera do Krysztalowej Kuli w 1991
roku, Ernsta Vettoriego do mistrzostwa olimpijskiego podczas igrzysk w
Albertville w 1992 roku, a Heinza Kuttina w 1991 i cala druzyne dziesiec
lat pozniej do tytulu mistrzow swiata. Byl takze dyrektorem skokow w
austriackim zwiazku wspierajacym kolejnych trenerow pracujacych w zespole,
w tym Alexandra Pointnera. Obecnie 65-latek pracuje w swojej agencji
marketingowej i menedzerskiej, a takze udziela sie jako ekspert przy
transmisjach zawodow Pucharu Swiata. Thomas Thurnbichler uwaza Innauera za
jednego ze swoich mentorow.

Jakub Balcerski: Dlugo znacie sie z Thomasem Thurnbichlerem?

Toni Innauer: Od lat. Jestem jednym z przyjaciol i rywali jego ojca. To z
poczatkow czasow, gdy skakalem. Na moich pierwszych mistrzostwach Austrii
bylem drugi, wlasnie za Helmuthem. Pozniej rywalizowali ze soba nasi
synowie: Mario ze Stefanem i Thomasem. Helmuth byl tez trenerem Mario w
Tyrolskim Zwiazku Narciarskim. Nasze historie przeplataly sie wiele razy.
Jak pan zareagowal, gdy uslyszal pan: “Thomas Thurnbichler bedzie pracowal
w Polsce”?

– Rozmawialismy jeszcze zanim wyjechal do Polski. Byl zainteresowany tym,
jak to widze, moja opinia. Mielismy kilka dyskusji i wymienilismy pare
pomyslow, z ktorych pozniej mogl skorzystac. Jest bardzo zaangazowanym i
dobrze wyedukowanym trenerem. Ma duza wiedze o sporcie, a do tego sporo
charakteru i temperamentu. Mowilem mu, ze to nie takie proste pojsc do
innego kraju. Nie znasz jezyka, nie masz za soba zbyt wielu osob, jesli
kogos nie zabierzesz. Radzilem mu, zeby sprawdzil, jakie bedzie mial
otoczenie i pozycje w polskim zwiazku. Kto bedzie za nim i kto przyjdzie mu
z pomoca, gdy pojawia sie trudne sytuacje. Jest wyrazna roznica w
prowadzeniu zespolu w Austrii i Polsce.

Na poczatku nowa twarza polskich skokow mial byc Alexander Pointner, a
Thomas bylby jedna z osob, ktore z nim wspolpracuja, na poczatku jego
asystentem. Byl pan bardziej po stronie tego, zeby Thomas przyszedl tu z
Alexem, czy jesli juz mialby wybrac Polske to wlasnie w roli glownego
trenera, tak, jak sie stalo?

– Gdyby udalo sie zaakceptowac pierwszy koncept, ten z Alexem, wszystko
byloby chyba jeszcze bardziej interesujace. Thomas moglby sie jeszcze sporo
nauczyc i zebrac kolejne doswiadczenie, a nie wchodzic jednym krokiem do
wanny pelnej zimnej wody. Znalem szczegoly tego planu, z ktorym wyszedl
Alex. To byla swietna i wielka rzecz. Choc oczywiscie nie tak latwa do
wprowadzenia. Bylbym podekscytowany, obserwujac, jak to byloby wdrazane w
Polsce, ale niestety do tego nie doszlo. Rozumialem to, ze Thomas i tak
chcial zaryzykowac, wyjezdzajac do Polski. Jest ambitny i wykorzystal swoja
szanse. Wiedzial, ze Adam chce z nim pracowac i zrealizowac plan Alexa w
nieco mniejszym wymiarze. Wzial ze soba Marca Noelke i Mathiasa Hafele,
wiec mial wsparcie i nie byl tam sam. Zasugerowalem mu tez, ze musi zebrac
utalentowane osoby na miejscu i z nimi wspolpracowac. Wszyscy musza byc na
jednej lodzi, inaczej nie poplynie. To zawsze byla mocna strona
austriackich trenerow: nawet jesli szli do kraju, ktorego nie znali,
potrafili znalezc odpowiednich ludzi i pociagnac ich za soba w jednym
kierunku.

Pierwszy rok Thomasa byl swietny, wszystko poszlo naprawde dobrze. Teraz
Marca juz nie ma, a wyniki sa duzo gorsze i problemy sie nawarstwiaja.
Mocno da sie odczuc, ze najlepsi zawodnicy sie zestarzeli. Dodatkowe
problemy, jak te u Dawida Kubackiego, ktorych zwyczajnie nie da sie
przewidziec, tworza wiecej presji. To naturalne, ze w takich
okolicznosciach mogl przyjsc kryzys. Spodziewal sie pan, ze po tak dobrym
sezonie ten kolejny moze byc tak trudny?

– Z tak skonstruowanym zespolem, skoczkami powyzej 30. roku zycia, nigdy
nie wiesz, co przyniesie kolejny rok. Maja na nich wplyw konkretne czynniki
i nie jest latwo podtrzymac sportowa jakosc, gdy zblizasz sie do “40”. Nie
jest latwo je kontrolowac, np. wage. Zawsze masz tylko wiecej pracy i coraz
czesciej trudno wyciagnac z tego malego ciala skoczka tyle, ile trzeba do
wejscia na odpowiednio wysoki poziom. Inaczej patrzysz tez na fakt, ze caly
rok nie ma cie w domu.

Sporo zmienia sie tez w samym swiecie skokow. To moga byc naprawde male
detale, takze te w przepisach. Moze jest pewna roznica pomiedzy skokami w
Polsce i Niemczech, Austrii czy Slowenii. Maja bardzo konkretne struktury
dzialajace od lat tak, jak je poukladano. O wiele szybciej reaguja na
zmiany. Wezmy sprzet: Mathias Hafele jest swietny, ale jest tylko on.
Czasem z pomoca innych, ale jednak wszystko jest na jego glowie. A zmian
jest ostatnio coraz wiecej: w kombinezonach byly zawsze, ale np. w
smarowaniu nart juz nie. Wiele razy mozna bylo pomyslec, ze sa firmy
produkujace narty, smary sie nie zmieniaja, wiec jakos to bedzie. Teraz
wraz z zakazem uzywania smarow fluorowych mamy spory przewrot w tej
dziedzinie. Widze, ze stworzyla sie spora roznica, a najlatwiej bylo sie w
tym odnalezc najwiekszym nacjom. To one maja najlepsze predkosci na progu,
a bez nich trudno myslec o wygrywaniu. Tak to dziala. Jesli Polska
zaakceptowalaby pomysl Alexa Pointnera, byc moze przyszloby to im latwiej.
Tam byly na to rozwiazania. A teraz widac, ze pojawily sie braki. Piotr
Zyla i Kamil Stoch czesto sami z siebie nie byli najszybsi na progu, mieli
problemy. A teraz dolozmy do tego straty, ktore sa od nich niezalezne i
traca kontakt z czolowka. Jezdza jakby z kilku belek nizej. Swietnie to
rozumiem, bo sam mialem problemy z najazdem i tracilem po poltora kilometra
na godzine w kazdym skoku. Tego nie da sie latwo zrekompensowac.

Fakt, ze w Polsce nie inwestowano w technologie i te same kategorie, co u
innych, ma teraz podwojne znaczenie?

– Na wszystko wplywa przede wszystkim inny czynnik: skoki sa bardzo
osamotnione w gronie sportow zimowych na najwyzszym poziomie w Polsce. Nie
macie wymiany wiedzy i rozwiazan pomiedzy narciarstwem alpejskim,
biathlonem czy biegami narciarskimi. W innych krajach kazdy z tych zespolow
pracuje nad zmiana, jesli ta dotyczy wszystkich sportow i potem mozna sie
dzielic tym, co sie opracowalo. Gdy w jednej dyscyplinie cos odkryja, to
potem moga to stosowac wszedzie, jesli tylko jest mozliwosc. Potrzebne jest
zatem inne rozwiazanie. Pieniadze by tu pomogly? Wieksze inwestycje w
zaplecze technologiczne, wspolprace z instytutami naukowymi?

– Nie tak szybko, jak mozna by oczekiwac. Nie w ciagu dwoch miesiecy,
bardziej w ciagu kilku lat. Co jeszcze maja inne kraje? Dyrektora, szefa
dyscypliny, ktory stoi za glownym trenerem i mu pomaga. Ja pelnilem taka
funkcje, gdy trenerem w Austrii byl Alex Pointner. O wiele latwiej bylo mu
pracowac ze mna u boku, pomagalem we wszystkim. Musialem wiedziec, jakie
problemy mamy u juniorow, rozmawiac o mozliwosci produkcji i szycia
kombinezonow na wlasna reke w naszym kraju i zalatwic wiele spraw, zeby
glowny trener nie musial sie nimi zajmowac. On dostawal ode mnie krotka
informacje o tym, co sie udalo, zbieralem od niego nowe zadania. Nigdy ich
nie brakowalo.

To nie byly tylko male, tymczasowe kwestie. Opracowalem system mentorski,
ktory wspieral nie tylko zawodnikow, ale takze trenerow. Pomoglem kobiecym
skokom, ktore wtedy zaczely sie rozwijac i weszly na wysoki poziom. Zawsze
o nie walczylem, zalozylem chocby program wspolpracy z klubami, ktory
odmienil ich sytuacje. Taka pomoc skoczkiniom przydalaby sie tez Polsce. To
moze byc wsparciem dla calej dyscypliny, pomaga jej wizerunkowi. W moim
przypadku nie wszystko wyszlo, nie wszystkie zmiany mialy kluczowe
znaczenie, ale wierze, ze odpowiednio odciazaly innych. Kogos takiego
Thomas chcialby wprowadzic do Polski. Juz otwarcie o tym mowil.

– I ma racje, potrzebujecie takiej osoby. Jest Adam Malysz, ktory wciaz
pozostaje przy skokach i kadrze, wspiera Thomasa, ale jako prezes zwiazku
ma tez wiele innych obowiazkow. A potrzeba kogos pracujacego tak, jak on i
Stefan Horngacher, a potem Michal Dolezal od 2016 do 2022 roku.
Bezposredniej relacji z gosciem, z ktorym rozumiesz sie bez slow i dzialasz
tak, jak przez lata to bylo ze mna i Alexem.

Mysli pan, ze Thomas ma kogos takiego w glowie? Moze z czasow pracy w
Austrii? To taka rola, ktorej w swiecie skokow nie pelnilo zbyt wiele osob,
a czesc z nich nadal pracuje i trzeba byloby ich “kupic”. Chyba ze takiego
dyrektora stworzy sie z dobrego menedzera czy nawet trenera.

– Ale wtedy wszystko dopiero nabierze predkosci, prawda? Taki szef skokow
potrzebowalby wiecej czasu i przyzwyczajenia do nowej roli. Wtedy trzeba
byloby zaufac, ze nie bedzie sprzeczal sie duzo z trenerem i jedynie staral
sie byc jego przedluzeniem, pomagal. Tu trzeba przede wszystkim patrzec na
okolicznosci i powody, dla ktorych sciagniecie takiej osoby jest tak wazne.
Z drugiej strony, w Austrii te obowiazki spoczywaja na Mario Stecherze,
ktory niedlugo moze stac sie dyrektorem sportowym calego zwiazku. I tu tez
beda szukac odpowiedniej osoby na takiego szefa skokow. Kogos podobnego
potrzeba tez w Norwegii, gdzie ze stanowiska odejdzie Clas Brede Braathen.
Moze faktycznie czas siegnac po wiecej mlodych i postawic przed nimi takie
wyzwania. Ma pan kandydata, ktorego zaproponowalby pan tym, ktorzy beda
szukac szefa skokow w najblizszej przyszlosci, takze Polsce?

– Werner Schuster. Byl trenerem niemieckiej kadry przez dwanascie lat, jest
swietnie wyksztalcony, a teraz zajmuje sie niemieckimi juniorami. To
inteligentny trener, ktory potrafi stabilnie siegac po dobre wyniki. Bylby
dobrym wyborem dla kazdego kraju szukajacego kogos takiego. Ma jednak
swiezo podpisany kontrakt, wiec tylko podaje nazwisko, moze bardziej
przyklad. Nie jest jedyna taka osoba. Bylem dobry we wskazywaniu
odpowiednich osob przez lata pracy w Austrii, ale obecnie to nie moje
zadanie, zeby wybierac dyrektorow dla wszystkich zwiazkow narciarskich
zajmujacych sie skokami na najwyzszym poziomie, ha, ha.

Pomowmy jeszcze o Thomasie. Zostawil teraz polskich skoczkow, ktorzy
polecieli na zawody do Sapporo, a sam wrocil do Polski. To dobra decyzja?
Pozwoli mu odpoczac, moze zlapac troche dystansu i spojrzec na pewne rzeczy
z innej perspektywy?

– To normalne. W Austrii wielokrotnie trenerzy robia przerwy, znajduja inne
zadania i wysylaja w swoje miejsce kogos innego, albo stawiaja w tej roli
asystentow tak, zeby zebrali doswiadczenie przy pracy z wieksza
odpowiedzialnoscia. Zlapanie dystansu tez potrafi pomoc. Nie chodzi o to,
ze pomiedzy konkursami o nich zapomni, ha, ha. Moga sie pojawic nowe
pomysly, potem nad nimi popracuje i tak wykorzysta ten czas. To naturalne i
potrzebne w pracy trenera. Taka przerwa to jej nieodlaczna czesc, powinno
sie z nich korzystac. W rozmowie ze Sport.pl Thomas wspomnial sytuacje z
Piotrem Zyla z Willingen, gdzie widac bylo u niego zle podejscie i brak
odpowiedniej motywacji. Przez to przyszly kiepskie wyniki. Dostal
ostrzezenie od trenera i podzialalo: w Lake Placid funkcjonowal juz
zupelnie inaczej i zajal czwarte miejsce, najlepsze w tym sezonie. Thomas
powinien czesciej pozwolic sobie na uderzenie piescia w stol, czy
konkretne, czesto trudne, rozmowy z zawodnikami?

– Tak sie to zalatwia. Musisz ocenic jako trener czy dyrektor, kto powinien
rozmawiac z kim, komu moze brakowac motywacji, zrozumienia problemow
zespolu. Thomas jest w tym wszystkim sam. A to za duzo jak dla jednej
osoby. W Austrii zawsze dlugo dyskutowalismy nad tym, kto bedzie tym, ktory
oglosi jakies zle wiesci, czy bedzie ostrzej rozmawial z zawodnikami, ale
tez kogo poslemy do nich, gdy wszystko sie uklada i kiedy nie mozna niczego
zepsuc. Chcielismy zawsze odpowiednio zadzialac na korzysc glownego
trenera. A w Polsce wszystko obecnie jest na barkach Thomasa. Polski
zwiazek powinien to zauwazyc i pracowac nad rozwiazaniem, ktore mu pomoze.

A to nie tak, ze Thomas wzial tez za duzo na siebie? W koncu przychodzil do
kraju, w ktorym potrzeba dokonania wymiany pokoleniowej jest dosc
oczywista, zwlaszcza w kontekscie pracy w kolejnych latach. Obiecal Adamowi
Malyszowi, ze sie tym zajmie, ale widac, ze mial z tym problemy, a teraz
trudno mu zajac sie czyms spoza kadry A, gdy to jego zawodnikom nie idzie.
Mysli pan, ze sobie poradzi, czy to dla niego zbyt duze wyzwanie?

– To za duzo, jesli mialby nad tym pracowac tylko glowny trener. Troche
przypomina mi to moja historie z koncowki lat 80., kiedy zaczynalem prace w
Austrii, a nie bylo tu jeszcze dobrze wyksztalconego systemu. Trzeba bylo
pracowac nad juniorami, choc nie do konca mialo sie do tego narzedzia,
jednoczesnie zarzadzajac glowna kadra. Po igrzyskach olimpijskich w
Albertville, bedac w tej samej sytuacji, zrozumialem, ze jestem bliski
wypalenia. Potrzebowalem odejscia od pracy przy skokach po trzech latach
pelnych sukcesow. Pozniej sporo sie zmienilo, przyszedl Peter
Schroecksnadel i przywrocil mnie jako tego czlowieka, ktory bedzie pomagal
wszystko tworzyc zza plecow glownego trenera. Celem bylo stworzenie
systemu, ktory bedzie wspieral trenera. Musielismy zadbac o tych, ktorzy
dla nas pracuja, tak, zeby nie rujnowac ich zdrowia. To dlatego powieksza
sie zespoly tak jak dzieje sie to w Austrii czy Niemczech. Pewnie w Polsce
tez, choc Thomasowi brakuje kogos, kto w wiekszym stopniu by go odciazyl.
Na poczatku mialem pod soba cztery dyscypliny, zajmowalem sie mediami.
Teraz w zwiazku jest o wiele wiecej funkcji i ludzie od kazdego z tych
zadan osobno. W Austrii mielismy juz wtedy i mamy teraz osobe dzialajaca
pomiedzy kadrami – od juniorow, po kadre B i skoczkow z Pucharu
Kontynentalnego az po kadre A i narodowa. To byla najczesciej rola Haralda
Haima lub Paula Ganzenhubera. Pomagali w systemie, zwlaszcza pod katem
tego, co w dalszym etapie mozna wykonac z juniorami.

I w pewnym momencie kims zarzadzajacym juniorskimi skokami w Austrii byl
tez Thomas. To bylo nieco inne stanowisko i obowiazki niz te Haima i
Ganzenhubera, ale Thomas wie, czego potrzeba do bycia dyrektorem. Nie
myslal pan nigdy, ze moglby sie lepiej sprawdzic w tej roli niz jako glowny
trener?

– Nie. Trzeba docenic jakosc jego pracy jako trenera podczas zawodow.
Jestem pewny, ze ma caly zestaw pomyslow, ktore moze wykorzystywac w czasie
treningow i indywidualnej pracy z zawodnikami. Thomas wykonuje dobra
robote, po prostu potrzebuje wsparcia. Zreszta warto tez pamietac, ze
najlepiej w tej pracy funkcjonuje sie mlodym. Gdy masz sile, zeby duzo
podrozowac, pracowac cale dnie i zarywac noce, gdy trzeba. To daje duzo
doswiadczenia na pozniejszy okres, gdy mozesz, a czasem wrecz potrzebujesz,
zmiany stanowiska i wlasnych zadan. W przyszlosci, po przepracowaniu
odpowiedniego okresu jako trener, Thomas faktycznie bedzie w stanie byc
dobrym dyrektorem czy menedzerem.

Thomas wspominal, ze czasem do pana dzwoni, pan mowil, ze doradza mu, kiedy
prosi. W tym sezonie duzo rozmawialiscie? Zastanawia mnie, czy naradzal sie
np., gdy odsunal od kadry Marca Noelke. Mowil, ze to byla dla niego jedna z
najtrudniejszych decyzji w karierze.

– Mielismy krotka rozmowe. Sytuacja z Markiem stworzyla pewien problem.
Thomas nie mial jak porozmawiac z kims na tym samym poziomie, pracujacym w
zespole i znajacym dokladnie jego klopoty. Nie mial z kim rozumiec sie bez
slow. Kiedy tracisz taka osobe, a w pracy nawarstwiaja sie problemy, robi
sie coraz trudniej, bo jestes w tym wszystkim bardzo samotny. Nie mozna
tego pomijac. Ta praca to zajecie na cale dnie, musisz byc ciagle pod
pradem. Tu non stop trzeba reagowac na problemy i je zwalczac. Dlatego
potrzeba pewnego rodzaju nadzoru. Ktos powinien przygladac sie trenerom,
rozmawiac z nimi regularnie, a z drugiej strony szkoleniowcy musza miec
swiadomosc, ze maja do kogo przyjsc z problemem. Mial kogos takiego w
postaci Marca i stracil ten nadzor, czy kogos, z kim mogl porozmawiac, w
momencie, gdy go odsunal. Czy ta wspolpraca dzialala jednak na tyle dobrze,
zeby dalej ja ciagnac?

– Marc potrafi byc osoba ekstremalnie pozytywna i wspierajaca zespol w
swietny sposob, ale tez ekstremalna w sposob, ktory nie pomaga grupie. Coz,
to przeciez nie pierwszy raz, kiedy angazowal sie za bardzo i najwyrazniej
przekroczyl pewna granice, choc nie mi to w pelni oceniac. Nie wiem,
dlaczego, ale ma taki wybuchowy charakter. Nielatwo go opanowac, zwlaszcza
gdy nie masz nikogo nad soba, kto moglby ci w tym pomoc. Jednoczesnie bez
niego nie ma osoby, ktora pomoglaby odpowiednio regulowac pewne kwestie,
zarzadzac nimi. To na pewno nielatwa sytuacja. Pana zdaniem Thomas to
odpowiednia osoba dla polskich skokow na kolejne lata? Ma kontrakt do 2026
roku, czesto mowi o ich przyszlosci, wiec widac, ze chce nad nimi pracowac.

– Dajcie mu wsparcie, a wszyscy bedziecie szczesliwi, Thomas i Polska.
Jestem tego pewny. Wiem, ze jego zaangazowanie do pracy w skokach i
motywacja do wywiazywania sie z wlasnych obowiazkow jest na odpowiednim
poziomie. Jest wlasciwym czlowiekiem we wlasciwym miejscu, ale potrzebuje
pomocy.

DETEKTYW

Tajemnica zlotych trzewikow

Maciej CZERNIAK

Blondynka o wydatnych kosciach policzkowych i niebieskich badz
szaroblekitnych oczach. Na paznokciach lakier w kolorze czerwonym.
Pierscionki na palcach i zlote polbuty. Zagadka smierci bezimiennej kobiety
na warszawskiej Pradze pozostaje nierozwiazana, ale sledczy nie powiedzieli
jeszcze ostatniego slowa. Choc od tego zabojstwa minelo juz 6 lat, sa nowe
tropy. Jest jakis zlowiesz- czy ton w opowiesci o Kopciuszku. Banalem
byloby powiedziec, ze jak to w basni, tkwi w niej pewnie ziarno prawdy.
Niezamozna, niewinna dziew- czyna z rozbitej rodziny, poniza- na i
wykorzystywana. I to przez domownikow. Przy cichym przy- zwoleniu ojca.
Wychodzi sama na bal, na zabawe (ale przeciez row- nie dobrze mozna
powiedziec, ze ostatecznie – na randke) i nagle znika. W basni wszystko
konczy sie dobrze, ale przeciez niewiele brakowalo, by ta historia potoczy-
la sie inaczej. Kopciuszka ratuje dobra wrozka. Niektorzy powie- dzieliby,
aniol stroz. Tymczasem historie pisane przez zycie nie zawsze koncza sie
szczesliwie. Zanim dziewcze odnajduje sie ksiaze (jej partner) wszczyna
sledztwo. Jedynym dowodem w sprawie zaginiecia pieknej nieznajo- mej jest
zagubiony pantofel. W historii, ktora wydarzyla sie calkiem niedawno, bo w
2017 roku na warszawskiej Pradze, dowodow i poszlak jest nieco wiecej, ale
znajduje sie wsrod nich tez para zlotych trzewikow. Ta opowiesc, choc wiele
wskazu- je, ze z opowiescia o Kopciuszku moze miec wiecej punktow
stycznych, jest jednak bardziej mroczna i tajemnicza.

W kwietniu i maju 2017 roku Bogdan M., administrator 168 garazow, ktore
miescily sie przy ulicy Karczewskiej, wiele razy wysylal monity do najemcy,
by ten usunal swoje rzeczy z jed- nego z pomieszczen. Bogdan M. byl
zarzadca, ale przede wszyst- kim wlascicielem nieruchomosci z garazami.
Uzytkownik pomiesz- czenia o numerze 58 zdawal sie pozostawac gluchy na te
prosby. Nie kontaktowal sie z zarzad- ca, pisma nie byly zwracane. Przepadl
jak kamien w wode.

A Bogdanowi M. bardzo zalezalo, by uporzadkowac sprawyklientow,ktorzywynaj-
mowali u niego miejsca gara- zowe. Kilka miesiecy wczesniej otrzymal
korzystna oferte kup- na calego terenu. Dobra zaplata kusil deweloper,
ktory zamierzal w tym miejscu postawic blok. Teren byl dobrze skomuni-
kowany z reszta miasta, drogi dojazdowe gotowe, w poblizu pelna
infrastruktura ze skle- pami, punktami uslugowymi, przychodnie, nieco dalej
szpi- tal na Grochowie. A w sasiedz- twie, przy Karczewskiej, nowe bloki
wyrastaly, jak grzyby po deszczu. Tylko ten jeden plac z garazami przestal
jakos tak pasowac do okolicy. Byl jak element obcy, z innego czasu.
Buldozery w pare godzin zrow- nalyby rudery nadgryzione zebem czasu, by
zrobic miejsce dla nowej inwestycji. Rankiem, 27 maja 2017 roku
administrator poszedl na miejsce,

by w obliczu braku kontaktu z najemca, samodzielnie oproz- nic garaz. Nie
mogl dostac sie do srodka, bo drewniane drzwi zamkniete byly na klodke. Na
to jednak znalazl rade. W zaul- kach garazow, w okolicy mozna bylo spotkac
osoby bezdomne. Tamtego dnia, rowniez w pobli- zu Bogdan M. zobaczyl
mezczy- zne, ktorego poprosil o pomoc w dostaniu sie do garazu.

Robota nie trwala dlugo. Skobel klodki zabezpieczaja- cej wejscie udalo sie
wylamac za pomoca starej, niezawodnej metody: stalowej “lapki” i mlotka. W
relacji bezdomnego mezczy- zny, ktory przez pare chwil silo- wal sie z
zabezpieczeniem, admi- nistrator mial powiedziec: “Ile mozna wysylac?!”.
Takie zdanie znalazlo sie potem w relacjach, ktore publikowano w tekstach
prasowych na temat tej sprawy.

Rozchylono drewniane wro- ta garazu i mezczyzni weszli do srodka. Tak
szybko, jak sie tam znalezli, wypadli jednak na zewnatrz. “Uderzyl smrod”,
mial zrelacjonowac bezdom- ny. Zarzadca terenu wyskoczyl z garazu z
przerazeniem w oczach i kazal natychmiast zamykac drzwi. Na miejsce wezwano
poli- cje. W srodku lezaly zwloki.

Zjawili sie kryminalni sto- lecznej komendy. Jeszcze zanim sprawe przejeli
funkcjonariusze z wydzialu ds. walki z terro- rem kryminalnym, nadzor nad
postepowaniem objal prokura- tor z Prokuratury Okregowej dla
Pragi-Poludnia. Rozpoczelo sie goraczkowe zabezpieczanie dowodow. Ustalenie
tozsamosci denata okazalo sie jednak praw- dziwym wyzwaniem.

Przede wszystkim bez- sprzecznie stwierdzono, ze doszlo do zabojstwa.
Policja do dzisiaj nie informuje, jakiego rodzaju obrazenia zlokalizowano
na ciele zamordowanej osoby ani co moglo byc przyczyna smierci. Nie chcemy
podawac tej informacji do publicznej wiado- mosci, by nie uprzedzac cennych
zeznan swiadkow, ktorzy moga sie zglosic, lub do ktorych uda sie dotrzec –
taki komunikat plynal z policji w pierwszych dniach po tym, kiedy ujawniono
zwloki. D o publicznej wiadomo- sci przeniknely tylko podstawowe informa-

cje: Ofiara to kobieta. Zwloki byly w bardzo zaawansowanym stadium
rozkladu, ale sadowy patolog, ktory przeprowadzil ich sekcje, okreslil wiek
zamor- dowanej na trzydziesci do czter- dziestu lat.

– Stwierdzono, ze zabojstwa dokonano jesienia 2016 roku – mowi prokurator.

Oczywistym tropem, ktory nalezalo zbadac w pierwszej kolejnosci, byl fakt
przebywania zwlok w garazu, ktory pozosta- wal zamkniety i mial swojego
najemce. Czy uzytkownik gara- zu mogl miec cos wspolnego ze smiercia
kobiety? Mezczyzna, jak ustalili policjanci, od dawna juz nie mieszkal w
Warszawie. Zwyczajnie porzucil garaz. Co wazne, wedlug zapewnien sled-
czych, nic nie laczylo go z tym zabojstwem. Ten trop okazal sie slepy.

Na swiatlo dzienne wycho- dzily jednak dosc intrygujace informacje
dotyczace samej zamordowanej. Choc wlasci- wie – poza kilkoma charakte-
rystycznymi szczegolami

– powinno sie powiedziec,

ich brak. Co bylo wiado-

mo na pewno?

Tu, jak zwykle w przy- padku ofiar, ktorych toz- samosc staraja sie ustalic
sledczy, istotne okazalo sie badanie stanu uzebienia zamordowanej. To galaz
kryminalistyki, ktora jest rozwijana wlasciwie od zarania tej dyscypliny,
jako nauki. W przeszlosci na podstawie badan uzebienia udawalo sie
identyfikowac ofiary zabojstw w czasach pokoju, jak i wojny. By wspomniec
chocby to, jak wazna role, obok genety-

ki, te badania odegraly,

na przyklad przy identy- fikacji ofiar zbiorowych egzekucji podczas wojny

w bylej Jugoslawii. Badanie stopnia zuzycia szkliwa, charakterystycznych
cech zgryzu, ubytki i wszelkie choroby – na ten temat powstalo dziesiatki
podreczni- kow do kryminalistyki i setki prac naukowych. Specjalisci mowia
nawet, ze “zab to twardy dowod” w kryminalistyce.

Kobieta, ktorej cialo znale- ziono w garazu na warszawskiej Pradze,
prawdopodobnie byla osoba zadbana, a przynajmniej stac bylo ja na fachowa
opieke dentystyczna. Swiadczyly o tym licowki, ktore miala zalozone na
zebach. To jednoznacznie wykluczalo, by pochodzila ze spolecznych nizin. W
ostat- nim dniu swojego zycia miala na sobie spodnie jeansy, tzw. rurki,
firmy Only w rozmiarze 26 i czarny pasek. Byla ubrana w sweter i czarna
kurtke. Na palcach z polakierowanymi na czerwono paznokciami tkwily

dwa pierscionki: zloty z niebie- skim oczkiem, a drugi srebrny. Jeden
szczegol przykul uwage sledczych. Byly to zlote wiazane polbuty firmy
Libero o rozmia- rze 37. Wlosy po bokach byly upiete dwiema wsuwkami.

– Czy tamtego feralnego dla niej dnia wybrala sie na randke? Tak moglo byc.
Jezeli to prawda, to z kim byla umowiona? – zacho- dzili w glowe warszawscy
sledczy pracujacy przy tej sprawie.

a podstawie przedmio- tow, ktore znaleziono przy ofierze (jakich,

tego policja nie zdradza), wysnuto domniemanie, ze kobieta krotko przed
smiercia uczestniczyla w jakims spotka- niu towarzyskim. Nie znalezio- no
przy niej jednak dokumen- tu tozsamosci. Kryminalni nie maja watpliwosci,
ze o to, by pozostala bezimienna, musial zadbac sprawca zabojstwa.

Z oczywistych wzgledow zwloki w zaawansowanym roz- kladzie) problemem bylo
przed- stawienie wygladu twarzy kobie- ty. Prokuratura zlecila jednak
graficzne odtworzenie wygladu zamordowanej. Bylo to mozliwe dzieki badaniom
antropologicz- nym kosci twarzoczaszki ofiary. Takie odwzorowanie ksztaltu

twarzy jest mozliwe, mie- dzy innymi na podstawie usytuowania przyczepow
miesniowych i sciegien. Mozolna praca bieglego dala efekt w postaci kom-
puterowo opracowanego wizerunku, ktory po kilku tygodniach przekazano
mediom. W ten sposob tajemnicza nieznajoma zyskala wyglad. Na gra- fice do
zludzenia przypo- minajacej fotografie zyja- cej osoby, widac bylo glo- we
kobiety o wydatnych kosciach policzkowych. Zgodnie z sugestia antro- pologa
zyskala niebieskie oczy (kolor nie wynikal wprost z dowodow “sek- cyjnych”,
bo galki oczne rowniez nie oparly sie naturalnym procesom posmiertnym).

Kierownik Zakladu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu
Szczecinskiego, dr hab.

Karol Piasecki okreslil, ze denatka mogla miec teczowki niebieskie lub
szaro-niebieskie. Do cech cha- rakterystycznych kobiety naleza- loby
rowniez zaliczyc “szczatkowa falde mongolska” na czole i dosc szeroko
rozstawione oczy.

Miala wlosy koloru blond. W opisie zaznaczono, ze mogly byc lekko faliste.
Mierzyla od 158 do 160 cm.

Czy morderstwa dokonano w garazu przy Karczewskiej? Sledczy jednoznacznie
opowiada- ja sie za tym, ze zabojstwa doko- nano w innym miejscu, a cialo
po prostu zostalo podrzucone do garazu. Sprawca musial przy tym wymienic
klodke. Czy to ozna- cza, ze obserwowal ten konkretny garaz? Upewnial sie,
ze pomiesz- czenie nie jest uzytkowane i nikt w nim nie bywa? Moglo tak
byc, ale wowczas – analizowali sledczy – nalezaloby przyjac, ze zabojca
bywal w okolicy wczesniej. Byc moze nawet niejeden raz odwie- dzal okolice.
Dlaczego nie udalo ustalic sie tozsamosci zamordowanej? Brak dowodu
osobistego, paszportu, czy innego dokumentu nie byl tu tak wielka
przeszkoda, jak fakt, ze osoba odpowiadajaca jej profilo- wi nie znajduje
sie w zadnej poli- cyjnej bazie. Jej odciski palcow nie figuruja w
systemach AFIS (z ang. Automated Fingerprint Identification System, czyli w
sys- temie automatycznej identyfikacji sladow papilarnych) ani w zaso- bach
bazy Eurodac. Z tkanek martwej kobiety pobrano rowniez material genetyczny
do badan porownawczych, ale i tu nie bylo – jak to mowia policjanci – tra-
fienia. Stad wysnuto wniosek, ze kobieta ta nie byla poszukiwana.

Brak figurowania zmarlej w jakichkolwiek bazach dal sled- czym asumpt do
przypuszcze- nia, ze ofiara mogla pochodzic z jednego z krajow za wschodnia
granica Polski.

To, co wydarzylo sie w 2018 roku, wygladalo na przelom w sledztwie. Do
policji zglosila sie bezdomna kobieta. Pokazala zdjecie, ktore znalazla w
gara- zu w sasiedztwie miejsca, gdzie ujawniono cialo. W pomiesz- czeniu
znajdowala sie kupa gruzu i mnostwo smieci. Na fotografii widac bylo
kobiete o twarzy przypominajacej zmar- la. Zdjecie zostalo dostarczone
policji wraz ze znalezionymi dokumentami. Jakimi? Tego policja nie zdradza.
Fotografia rowniez trafila do mediow. Ksztalt oczu, charakterystyczne
waskie usta i blond wlosy nasu- waly przypuszczenie, ze moze chodzic o te
sama osobe.

Nadzieje nie trwaly jednak dlugo. Wkrotce policja dotar- la do kobiety
uwiecznionej na fotografii. Okazalo sie, ze istotnie, w przeszlosci
mieszkala w poblizu, ale wyprowadzila sie. Zyje i nic jej nie grozi.
Sledztwo zostalo umorzo- ne. Wskazany p powod to “niemoznosc stwierdzenia
tozsamosci ofiary i wykrycia sprawcow”

fakt, ze postepowanie umorzo- no, nie oznacza, ze zostalo ono zamkniete.
Nieoficjalnie sledczy pracujacy przy sprawie przyzna- ja, ze ta historia
moze jeszcze znalezc rozwiazanie.

– Nawet typowalismy oso- be, jednak material nie byl wystarczajacy, aby
przedstawic mu zarzuty. Sprawe kompliko- wal rowniez fakt, ze nadal nie
ustalono tozsamosci kobiety – mowi prokurator Marcin Sadus, rzecznik
prasowy Prokuratury Regionalnej w Warszawie.

Kilka miesiecy temu podob- no znaleziono jeszcze jeden slad biologiczny,
ktory mogl zostac pozostawiony przez poten- cjalnego sprawce. Czy chodzi o
material genetyczny, ktory moglby posluzyc do przeprowa- dzenia badan
porownawczych? Prokurator Sadus odnosi sie ostroznie do tej okolicznosci:

– Nie chcialbym sie na ten temat wypowiadac, bo to byla- by po prostu
informacja dla sprawcy.

Nie ma juz garazow przy Karczewskiej. Na ich miejscu wyrosl blok.

– To Warszawa, deweloper przejal teren – mowi prokurator. Czy to oznacza,
ze wszel- kie dowody, ktore mozna by znalezc w poblizu miejsca zbrodni
zostaly bezpowrotnie zatarte? Okolicznosci, w tym sposob korzystania z
garazu przez poprzedniego najemce, jak i czas, kiedy zwloki zosta- ly
umieszczone przez sprawce zabojstwa, to dla policji, proku- ratury i samego
sledztwa fatalna

zbieznosc wypadkow.

– Najemca garazu od lat nie pojawial sie tu, ta osoba wyprowadzila sie do
innego miasta i sporadycznie wra- cala na miejsce. Zwazywszy na fakt, ze
zabudowania byly przeznaczone do rozbior- ki, teren pustoszal, bo innym
najemcom zarzadca nie prze- dluzal juz umow na korzystanie z pomieszczen,
ten garaz stano- wil idealne miejsce na ukrycie ciala. Najwieksza
ciekawostka w tej sprawie jest to, ze ta kobieta z wizerunku, z wygladu i
patrzac na czas jej zaginiecia, nie pasuje do zadnego profilu osoby poszu-
kiwanej badz zaginionej – doda- je prokurator Sadus.

Sledczy zaznacza, ze czyn- nosci operacyjne w tej sprawie trwaja –
przeszukiwane sa infor- macje w systemach agreguja- cych sprawy osob
zaginionych i poszukiwanych.

– Pamietajmy, ze mamy tez sporo ludzi bardzo samot- nych – mowi Marcin
Sadus. – Wyjezdzaja czasem za gra- nice i sluch po nich ginie.
Niejednokrotnie spotykalem sie z takimi sytuacjami w innych sprawach. Takie
osoby sie odnaj- dywaly. Bywalo, ze ktos, kto nie mial duzej rodziny, wielu
zna- jomych, znikal na piec, dziesiec lat. Pozniej sie okazywalo, ze ci
ludzie wyjechali i pracowali za granica, a potem wracali. Tu moglo byc
podobnie.

Choc na miejscu znalezienia zwlok nieznajomej, zamordowa- nej kobiety
powstaly juz nowe zabudowania, a tym samym wszelkie mozliwe slady, ktore
jeszcze mozna byloby zabez- pieczyc, bezpowrotnie prze- padly, prokuratura
nie daje za wygrana.

– Mamy zgromadzony do tej pory material i w przypadku, kiedy udaloby sie
ustalic tozsa- mosc ofiary zabojstwa, to poste- powanie mogloby zostac
podjete – zapewnia prokurator Sadus.

Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)

STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/

abujas12@gmail.com

http://

www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/

http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

Strona główna

http://MyShip.com

Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez

dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com

GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl

Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:

(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):

Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.

BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452

(format IBAN)

wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479

(format IBAN)

wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504

(format IBAN)

BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

numer KRS 0000124837:

“Wspomoz nas!”

teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty

Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl