Dzien dobry – tu Polska – 14.03.2024

DZIEN DOBRY – TU POLSKA

GAZETA MARYNARSKA

Imienia Kpt. Ryszarda Kucika

(Rok XXIV nr 72) (67313)

14 marca 2024r.

Pogoda

czwartek, 14 marca 13 st C

Zachmurzenie

Opady:0%

Wilgotnosc:83%

Wiatr:14 km/h

Dzien dobry Czytelnicy 🙂

Co ja czytam: W czwartek do policjantow z Kwidzyna zglosil sie wlasciciel
baru i powiadomil o wlamaniu do jego lokalu. Po wybiciu malego okienka
sluzacego do wydawania jedzenia, sprawca wcisnal sie do srodka lokalu,
gubiac przy okazji” spodnie. Jak widac krasc mozna i w gaciach ;)))))

Ania Iwaniuk

Witam

Saldo na Marynarskim Pogotowiu Gargamela wynosi 1045,42 zl (tysiac
czterdziesci piec zl czterdziesci dwa gr). Wplaty w ostatnim tygodniu to
650 zl. Wydatki dotyczyly oplacenia leczenia Mikolaja Budziszewskiego,
marynarskiego dziecka. W planach mielibysmy zakup lekow, srodkow
pomocniczych i wizyty u fonetyka dla ukrainskiego chlopca Bohdana Denysiuka.

Serdeczne pozdrowienia,

Slawomir Janus

Prezes Stowarzyszenia Pomocy Chorym Dzieciom LIVER

Dowcip

Szalejacy kryzys ekonomiczny. Dzwoni bankier do bankiera:

– Czesc stary, jak sypiasz?

– Jak niemowle.

-Zartujesz?

– Wcale nie. Wczoraj cala noc plakalem i dwa razy sie zesralem.

Dokad poplynie Dar Mlodziezy? Znamy plan rejsow w 2024 roku

To bedzie intensywny, choc zdecydowanie krotszy od poprzedniego, sezon Daru
Mlodziezy. Fregata szkolna Uniwersytetu Morskiego w Gdyni opuszcza
macierzysty port juz 14 marca. Latem wezmie udzial w najwazniejszych
imprezach zaglowcowych w Europie, z regatami The Tall Ships Races na czele.

Krzysztof Romanski, 11.03.2024 r.

To bedzie pracowite szesc miesiecy dla zalogi Daru Mlodziezy. Zaglowiec pod
dowodztwem komendanta Rafala Szymanskiego jak zwykle rozpoczyna sezon w
marcu od rejsu do Antwerpii, w ktorej na poklad wejda studenci tamtejszej
Antwerp Maritime Academy (dawniej Hogere Zeevartschool). Wspolpraca z ta
uczelnia to juz tradycja. Od 13 lat, zawsze wczesna wiosna, fregata
Uniwersytetu Morskiego w Gdyni wyrusza w miesieczna podroz szkoleniowa z
belgijska mlodzieza pod haslem #DoTheDar. Tym razem poplynie az do
Algeciras w Andaluzji, hiszpanskiego portu polozonego u bram Gibraltaru. Po
odstawieniu Belgow do domu, na statek zamustruja uczniowie szkol morskich z
Gdanska i Szczecina oraz szkoly zeglugi srodladowej z Kedzierzyna-Kozla. W
ramach ich praktyk, jednostka odwiedzi Hamburg (na urodziny portu) oraz
Szetlandy. Bedzie to sentymentalny powrot do Lerwick, w ktorym Dar
Mlodziezy goscil w ubieglym roku na The Tall Ships Races. Pod koniec
czerwca zaglowiec wezmie udzial w zlocie Delf Sail w Holandii, a czas od 26
czerwca do 5 sierpnia wypelni mu udzial w tegorocznej odslonie
najslynniejszych zaglowcowych regat. Po drodze fregata zawinie do Klajpedy,
Helsinek, Kotki, Tallina, Turku, Mariehman i na final do Szczecina. Potem
czeka ja jeszcze zlot Hanse Sail w Rostoku, wizyta w zaprzyjaznionym porcie
w Bremerhaven i rejs do Wielkiej Brytanii, ktorego szczegoly sa jeszcze w
trakcie ustalania. Sezon ma sie zakonczyc 17 wrzesnia w macierzystej Gdyni.
To niemal dwa miesiace wczesniej niz przed rokiem, ale wowczas Dar odbywal
specjalna podroz na rownik, dla uczczenia setnej rocznicy podrozy barku
Lwow do Ameryki Poludniowej.

Ponizej pelna lista odwiedzanych przez Dar Mlodziezy portow wraz z datami
pobytow:

Antwerpia – 22-23 marcaAlgeciras – 5-8 kwietnia

Antwerpia – 19-21 kwietnia

Lerwick – 28 kwietnia – 2 maja

Hamburg – 9-12 maja

Gdynia – 19-22 maja

Vlissingen – 1-2 czerwca

Delfzijl – 13-16 czerwca

Gdynia – 21-25 czerwca

Klajpeda – 27-30 czerwca

Helsinki – 4-7 lipca

Kotka – 8-9 lipca

Tallinn – 11-14 lipca

Turku – 18-21 lipca

Marienhamn 24-27 lipca

Szczecin – 2-5 sierpnia

Rostock – 7-12 sierpnia

Gdynia – 17-21 sierpnia

Bremerhaven – 25-28 sierpnia

Port angielski (do potwierdzenia)

Gdynia – 17 wrzesnia

Krzysztof Romanski

Pracowal w Boeingu, oskarzal firme o zatajanie usterek technicznych. Nie
zyje John Barnett, byly wieloletni pracownik Boeinga, ktory stal sie
sygnalista i znanym przeciwnikiem tej spolki, zostal znaleziony martwy w
swojej ciezarowce. Jego smierc zostala potwierdzona przez koronera hrabstwa
Charleston – poinformowala BBC. John Barnett pracowal dla Boeinga przez 32
lata, do swojej emerytury w 2017 roku, na ktora przeszedl z powodow
zdrowotnych. Na kilka dni przed smiercia skladal zeznania w sprawie
zalozonej przez sygnalistow przeciwko spolce – podala BBC.

Przed smiercia 62-letni Barnett oskarzyl firme o oczernianie go “i
utrudnianie mu kariery z powodu kwestii, na ktore zwrocil uwage”. Zarzuty
te zostaly odrzucone przez Boeinga. Amerykanin od 2010 roku byl testerem
jakosci w fabryce w North Charleston w Karolinie Poludniowej, gdzie
produkowane sa samoloty Boeing 737. W 2019 roku w rozmowie z BBC
sygnalizowal, ze Boeing zmusza pracownikow do lekcewazenia usterek
technicznych, aby nie zatrzymywac produkcji, przez co samoloty produkowane
sa z wadliwie dzialajacymi czesciami. Barnett powiedzial miedzy innymi BBC,
ze wadliwe czesci byly wrecz wyjmowane ze smietnikow i montowane w
samolotach, aby przyspieszyc produkcje. Podczas wywiadu podal tez, ze w
testach aparatury tlenowej w samolotach Boeing 737 co najmniej 25 procent
sprzetu okazalo sie nie dzialac prawidlowo, co oznaczalo, ze jedna na
cztery maski tlenowe moglyby nie zadzialac w razie wypadku.

John Barnett utrzymywal rowniez, ze ostrzegal swoich zwierzchnikow, ale –
jak twierdzil – zadne dzialania nie zostaly przedsiewziete. Boeing
zaprzeczal tym doniesieniom, ale w 2017 roku czesc z doniesien Barnetta
zostala potwierdzona przez amerykanskiego regulatora, Federalna
Administracje Awiacji (FAA) i Boeing zostal zobligowany do zajecia sie
wykrytymi problemami. W chwili smierci Barnett przebywal w Charleston w
zwiazku z postepowaniem sadowym zwiazanym ze swoja skarga pod adresem
spolki.

W zeszlym tygodniu mezczyzna zlozyl formalne zeznanie, podczas ktorego
zostal przesluchany przez prawnikow Boeinga, a nastepnie przesluchany przez
wlasnego adwokata. Barnett mial ponownie skladac zeznania, jednak sie nie
pojawil w sadzie. 9 marca znaleziono go martwego w swojej ciezarowce na
parkingu hotelowym. W poniedzialek koroner hrabstwa Charleston przekazal,
ze powodem smierci sygnalisty byly rany, ktore sam sobie zadal. W rozmowie
z BBC prawnik Barnetta nazwal smierc swojego klienta “tragiczna”.

Boeing poinformowal w oswiadczeniu, ze jest “nam niezmiernie smutno z
powodu smierci naszego bylego pracownika”.

Smierc Johna Barnetta nastapila w czasie, kiedy Boeing i dostawca czesci
Spirit Aerosystems znajduja sie w ogniu krytyki z powodu serii awarii.
Ostatnia powazna awaria nastapila w najnowszym samolocie Boeinga – Boeing
737 MAX – w ktorym awaryjne drzwi odpadly chwile po starcie z lotniska w
Portland w USA.

Za “prezent od kolegi” moze pojsc do wiezienia Zarzuty uslyszal pasazer,
ktory bez zezwolenia chcial przewiezc jedna sztuke amunicji. Z kolei
podrozny, u ktorego znaleziono jej kilkadziesiat sztuk, zaplaci mandat.
Dlaczego? Mial zezwolenie, ale zapomnial o pewnym szczegole.

Przedstawiciele Nadwislanskiego Oddzialu Strazy Granicznej przypominaja: na
posiadanie amunicji niezbedne jest zezwolenie. Nie mial go pasazer, ktorego
zatrzymano na Lotnisku Chopina. Mezczyzna lecial do Bergamo, do bagazu
podrecznego zapakowal jedna sztuke amunicji. Funkcjonariuszom tlumaczyl, ze
to prezent od kolegi.

Straznicy graniczni nie dali sie jednak przekonac, wszczeto postepowanie
przygotowawcze i postawiono mu zarzut “posiadania amunicji bez zezwolenia”,
za co grozi kara nawet osmiu lat wiezienia.

Zapomnial, ze w bagazu ma amunicje

Pozwolenie na bron, jak informuja funkcjonariusze, posiadal natomiast drugi
z podroznych, ktory z kolei stawil sie w porcie w Modlinie.

“Ten jednak nie byl swiadomy, ze w torbie, ktora byla jego bagazem
podrecznym, znajduja sie 23 sztuki amunicji, jaka zostala mu po ostatnim
sportowym strzelaniu. Kosztowalo go to 500 zl mandatu od funkcjonariuszy
Strazy Granicznej” – przekazuja. Nalezy pamietac, ze amunicje mozna
przewozic wylacznie w bagazu rejestrowanym i to po wczesniejszym zgloszeniu
przewoznikowi, bezwzglednie nie mozna jej wnosic na poklad samolotu w
bagazu podrecznym.

Inwestor eksmitowany, slynna wille na dachu bloku mozna rozebrac. Bylismy z
kamera w srodku Detektyw jest w wiezieniu, a 30 lat jego marzen obraca sie
w pyl. Wlasnie dostal prawomocny wyrok eksmisji, a za kilka dni
spoldzielnia wybierze firme, ktora rozbierze slynna wille na dachu bloku w
Jastrzebiu-Zdroju. Koszt liczony bedzie zapewne w milionach zlotych.
Weszlismy z kamera do srodka. We wtorek Sad Okregowy w Rybniku nakazal
detektywowi Jerzemu G. oproznic lokale na dachu bloku przy ulicy Polnocnej
w Jastrzebiu-Zdroju. To prawomocny wyrok i w praktyce oznacza eksmisje. Nie
jest to pierwsza i ostatnia batalia, ktora zarzadca bloku, Gornicza
Spoldzielnia Budownictwa Mieszkaniowego, stoczyl z tym lokatorem. Ale
otwiera droge do rozbiorki nadbudowy.

Spoldzielnia juz w lutym oglosila przetarg w tej sprawie. Dotad nie
wplynela zadna oferta, ale – jak zapewnia prezes GSBM Arkadiusz Gromotka –
kilku chetnych ogladalo obiekt. Oferty przyjmowane sa do 14 marca. W piatek
ich otwarcie. Roznie nazywano te budowle. Postmodernistyczny penthouse,
futurystyczna rezydencja, skrzyzowanie willi z Beverly Hills ze statkiem
kosmicznym z “Gwiezdnych wojen” czy po prostu potworek. Jedni widzieli w
niej okret, inni samolot. Narosl na dachu jastrzebskiego bloku stala sie
symbolem poczatku kapitalizmu w polskim budownictwie, czyli totalnej
samowolki. Do srodka wchodzi sie przez dawny wlaz dachowy. Drzwi wydaja sie
potezne. Dopiero jak sie blizej przyjrzec, widac byle jak zbite deski,
oblozone plytami karton-gips. To zapowiedz prowizorki, ktora tam kroluje.

– Prosze zobaczyc, jak idzie komin – zauwaza Michal Kula z zarzadu GSMB,
ktory oprowadzil nas po budowli. Komin nie idzie w linii prostej, co
kondygnacje przeskakuje w bok, a Kula wylicza dalej dziwy tej konstrukcji:.
– Na tak ogromna powierzchnie jest tylko jedna ubikacja.

Jak ogromna? Okolo tysiaca metrow kwadratowych. Nikt nie zmierzyl
dokladnie. Nie byloby to latwe. Wnetrza to labirynt korytarzy, kladek,
schodow, tarasow. Kilkupoziomowe pomieszczenia maja nieregularne ksztalty,
szczytowe lokum przypomina ogromna kabine kapitana statku. Niektore
odmalowane na fiolet, zielen czy blekit, na podlodze plytki i szklo, jakby
juz ktos mial sie wprowadzac, w innych jeza sie pordzewiale prety, a na
surowy beton wpelza czarna plesn. Okna prostokatne, lukowe, trapezowe. Pol
roku temu jedno wypadlo i rozbilo sie na tarasie sasiadow z dolu. Wszedzie
balagan. Sterty pazdzierzowych mebli, czekajacych na skrecenie. Puszki po
farbach, zwoje kabli. W kacie wielka pryzma ziemi. Pelno doniczek, glownie
z kaktusami, a na poludniowym tarasie rosna iglaki. Widok na cale miasto az
po Beskidy na horyzoncie. Odglosy kapiacej wody i trzepotania skrzydel.
Budowle zamieszkuja golebie. Gdzieniegdzie leza martwe. Jurek marzyl, zeby
wybudowac cos, czego nigdzie indziej nie ma – opowiada jeden z mieszkancow
bloku na Polnocnej i puka sie w czolo. Gdyby mial “tyle niemieckich marek”,
co G., kupilby ziemie i postawil “normalny dom”. Ale G. “chcial byc
oryginalny”. W mediach przedstawiany byl jako prywatny detektyw z Hamburga,
ktory scigal zlodziei samochodow.

Wrocil do rodzinnego Jastrzebia, kupil kilka mieszkan w bloku na Polnocnej
i postanowil rozbudowac je w gore.

Jedni wierzyli w wizje, ktore roztaczal, ze zrobi na dachu piaskownice i
basen dla dzieci, zbuduje wielkie akwarium, sprowadzi jeze i jastrzebie.
Inni zaczeli podejrzewac, ze moze chce sie przed kims ukryc. Dostal
pozwolenie na budowe od prezydenta miasta. Nawet sasiedzi wtedy nie
protestowali – mowi prezes Gromotka.

Byl 1994 rok. Wedle pozwolenia, G. mial postawic lokal nad jedna szczytowa
klatka, tam, gdzie obecnie jest “kabina kapitana”, a reszta dachu miala byc
miejscem do podniebnych spacerow. Atrakcja mial byc helikopter z demobilu.

Zamiast tego na szczycie kilkukondygnacyjnej budowli, ktora rozlala sie nad
cztery klatki, powstalo ladowisko dla prawdziwych helikopterow Fundamenty
byly przygotowane na duzy ciezar. Blok na Polnocnej pierwotnie mial byc
fabryka wlokiennicza. Po dwoch kondygnacjach zabraklo pieniedzy i
rozpoczeta budowe przejela spoldzielnia mieszkaniowa. Planowala
dziesieciopietrowy wiezowiec, ale i jej skonczyl sie budzet. Stanelo na
dobudowaniu czterech pieter.

G. nie dobrnal do bariery finansowej, nie zdazyl. W 2009 roku spoldzielnia
przerwala roboty i zawiadomila prokurature,, podejrzewajac falszowanie
ekspertyz kominiarskich. – Budowla powstala na podstawie sfalszowanych
projektow. Wedle ekspertyzy Politechniki Slaskiej, dalsza rozbudowa grozila
katastrofa. Cztery osoby uslyszaly zarzuty. Kominiarz i inspektor budowlany
zmarli w trakcie procesu, rzeczoznawca budowlany, ktory rownoczesnie byl
jednym z projektantow, i kierownik budowy zostali skazani – wymienia
Gromotka. To byl poczatek sadowej batalii. Gromotka obliczyl, ze w sumie z
jej powodu przesiedzial w sadzie ponad 120 godzin. Prace trwaly do 2012
roku. Metoda chalupnicza, jak mowi prezes, wykonywane przez ludzi z ulicy,
z tanich materialow.

W 2014 roku wojewodzki inspektor nadzoru budowlanego w Katowicach nakazal
rozebrac budowle. Spoldzielnia bezskutecznie odwolywala sie od tej decyzji,
bo to ona miala zajac sie rozbiorka. G., mimo ze finansowal budowle, nigdy
nie stal sie jej wlascicielem i przez wiele lat spoldzielnia figurowala w
dokumentacji jako inwestor. Dopiero w 2009 roku G. przejal oficjalnie te
role.

Mimo nakazu rozbiorki inwestor nie wpuszczal nikogo do “penthouse’u”.
Trzeba bylo sadownie wywalczyc nakaz udostepnienia pomieszczen, co tez nie
pomagalo, bo inwestor barykadowal sie od srodka. Az przepadl bez wiesci,
zostawiajac przed blokiem srebrnego volkswagena, ktory porosl mchem.
Sasiedzi mowia, ze byl poszukiwany listem gonczym, a teraz siedzi w
wiezieniu.

– Zostal oskarzony przez nasza prokurature o szesc przestepstw – mowi
Arkadiusz Kwapinski, zastepca prokuratora rejonowego w Jastrzebiu-Zdroju.
Jeden z zarzutow dotyczyl slynnej budowli, chodzilo o zniszczenie lokali w
bloku na Polnocnej. Pozostale – sfery prywatnej.

– Proces toczyl sie ponad osiem lat. Jerzy G. sie odwolywal, a po
prawomocnym wyroku, wydanym przez Sad Okregowy w Rybniku w 2020 roku,
ukrywal sie przed odbyciem kary pozbawienia wolnosci. Zostal osadzony w
czerwcu 2023 roku – dodaje prokurator. G. ma do odsiadki w sumie szesc lat.
Przeciekajacy dach i spaliny w mieszkaniach

Relacje G. z sasiadami z poczatku ukladaly sie dobrze. Gdy z powodu budowy
na dachu mieli jakies uciazliwosci, inwestor natychmiast pojawial sie w
zniszczonym mieszkaniu i bez slowa naprawial szkody za wlasne pieniadze.

Ale z czasem dawny dach zaczal tak przeciekac, ze sasiadom wysiadala
instalacja elektryczna. Kilka mieszkan trzeba bylo wylaczyc z uzytku.
Zablokowane kominy spalinowe i wentylacyjne zmusily wielu lokatorow do
rezygnacji z gazu na rzecz drozszego pradu. Trujace opary cofaly sie do
mieszkan. Dzisiaj mieszkancy Polnocnej boja sie rozbiorki. Na czas prac
beda musieli sie wyprowadzic – prawdopodobnie az na trzy miesiace. Pytaja,
kto za to zaplaci.

Gromotka zapowiada, ze spotkanie z mieszkancami w tej sprawie odbedzie sie
po wyborze wykonawcy rozbiorki. Wedle oferty przetargowej, prace powinny
zakonczyc sie w tym roku, ale to nic pewnego. Padaja propozycje, zeby
rozlozyc je na dwa lata i kilka etapow. Operacja bedzie trudna, bo na dach
nie moze wjechac ciezki sprzet.

Dziesiec lat temu oszacowano, ze rozbiorka pochlonie dwa miliony zlotych.
Dzisiaj ta cena na pewno urosnie. Spoldzielnia bedzie domagac sie zwrotu
kosztow od Jerzego G. Na razie to on, zanim poszedl siedziec, wytoczyl
spoldzielni sprawe w sadzie. Chodzi o odszkodowanie od spoldzielni, ktora –
wedle inwestora – zle wybudowala rezydencje.

Pobozy o “jedynej osobie, ktora rzucala” w policje. Nie, rzucajacych bylo
wiecej Doradca prezydenta Blazej Pobozy opowiadal, ze na nagraniach z
demonstracji rolnikow pod Sejmem on widzial jedna osobe, ktora “rzuca
czyms, co wyglada na kostke brukowa”, a w dodatku ta osoba stala “po
stronie policjantow”. Jednak materialow dokumentujacych wydarzenia pod
Sejmem 6 marca jest w sieci duzo wiecej – one pokazuja, co rzeczywiscie sie
wydarzylo. To dowody na agresywne zachowania protestujacych rzucajacych
roznymi przedmiotami w funkcjonariuszy policji. Doradca prezydenta Andrzeja
Dudy Blazej Pobozy (byly wiceminister spraw wewnetrznych i administracji w
rzadzie Zjednoczonej Prawicy) komentowal 10 marca w programie “7. Dzien
tygodnia w Radiu Zet” zamieszki, do ktorych doszlo podczas protestu
rolnikow w Warszawie 6 marca. Podkreslal, ze dzialania policji wymagaja
wyjasnienia. “Jedyna osoba, ktora zostala uwidoczniona na filmach z tych
demonstracji – przynajmniej ja nie widzialem innego – ktora rzuca czyms, co
wyglada na kostke brukowa, podkreslam tutaj z pewnym znakiem zapytania, to
jest osoba, ktora stoi po stronie policjantow” – stwierdzil polityk. Na to
zareagowal prowadzacy program Andrzej Stankiewicz: “Prosze nie mowic panie
ministrze, ze nie widzial pan, jak rzucaja [kostka brukowa] uczestnicy
demonstracji. Nie wiem, gdzie pan ogladal zdjecia z tej manifestacji”. Na
to Pobozy powtorzyl, ze sprawa musi byc wyjasniona.

Jego slowa wspolgraja z przekazem politykow PiS, ktorzy krytykuja dzialania
policji podczas protestu i zarzucaja jej brutalnosc. Podobnie komentuja
wydarzenia sympatyzujacy z PiS internauci, ktorzy publikowali w mediach
spolecznosciowych takie zdjecia i nagrania, ktore maja udowadniac, ze
wszystko zostalo sprowokowane przez samych funkcjonariuszy – tych
umundurowanych i tych w cywilu. Ci ostatni mieli sie wmieszac w tlum i
stamtad dokonywac prowokacji. Opozycja domagala sie dymisji szefa resortu
spraw wewnetrznych i administracji Marcina Kierwinskiego.

Czy rzeczywiscie uczestnicy demonstracji nie rzucali w policjantow kostka
brukowa? Sprawdzilismy dziesiatki materialow z zajsc przed Sejmem. Nagranie
z rzucajacym przedmiot policjantem

Rolnicy rozpoczeli demonstracje 6 marca przed kancelaria premiera w Alejach
Ujazdowskich i juz wtedy odpalane byly race. Tam tez spalono trumne majaca
symbolizowac upadek polskiego rolnictwa. Najgorecej jednak bylo przed
Sejmem na ulicy Wiejskiej – tam w strone policji polecialy rozne
przedmioty, w tym kostka brukowa, butelki, kamienie, race i znaki drogowe.
Funkcjonariusze zatrzymali lacznie 55 osob. 26 osob zatrzymano wtedy, gdy
doszlo do starc z policja. Wylegitymowano ponad 1,4 tys. osob, nalozono 34
mandaty karne, do sadu zostalo skierowanych 12 wnioskow o ukaranie. Rannych
zostalo 14 policjantow. Obrazenia jednego z funkcjonariuszy byly na tyle
powazne, ze musial pozostac w szpitalu.

Zamieszki byly relacjonowane przez media. Takze w mediach spolecznosciowych
pojawilo sie bardzo duzo zdjec i nagran, ktorymi autorami byli
dziennikarze, protestujacy i pozostale znajdujace sie przed Sejmem osoby.
Jednym z nagran, ktore bylo najczesciej komentowane, jest wideo, na ktorym
widac, jak umundurowany funkcjonariusz oddzialu zwartego znajdujacy sie za
szpalerem swoich kolegow podnosi z ziemi jakis przedmiot i rzuca w kierunku
protestujacych. Nie widac, co to jest dokladnie. O tym nagraniu mowil
prawdopodobnie Blazej Pobozy. Rozpowszechniane przez internautow krotkie
wideo to fragment niemal 13-minutowej transmisji na Facebooku “Gazety
Wyborczej”. O dzialanie policjanta widocznego na tym filmie byl pytany w
“Rozmowie Piaseckiego” w TVN24 8 marca Marcin Kierwinski, szef MSWiA.
“Bedzie to dokladnie wyjasnione i to bedzie naprawde wyjasnione. Nie tak,
jak bylo z zarzadow PiS-u, ze nic nie bylo wyjasniane. Rozmawialem z
komendantem glownym policji, w ciagu kilkunastu najblizszych dni wszystko w
tej sprawie bedzie jasne” – powiedzial. Przekazal wowczas, ze jeszcze nie
wie, czym mial rzucac funkcjonariusz. “Nie wiem i chce, aby to postepowanie
zakonczylo sie. Wiem natomiast, ze ten policjant zglosil sie do dowodzacych
akcja sam, z checia zlozenia wyjasnien w tej sprawie” – dodal. 11 marca
zapytalismy Komende Stoleczna Policji o te sprawe i co ustalono. W
odpowiedzi 12 marca podinsp. Robert Szumiata, rzecznik prasowy Komendanta
Stolecznego Policji, poinformowal nas, ze wszczeto czynnosci wyjasniajace,
a materialy przeslano do prokuratury w celu oceny prawno-karnej.
“Nadmieniam, ze postepowanie toczy sie w sprawie, a nie przeciwko
konkretnemu policjantowi” – podkreslil Szumiata.

Tylko ze ta sytuacja – czego dowodza liczne filmy dostepne w sieci i
przekazy medialne – byla jednostkowym przypadkiem. To policjantow
atakowano, a agresywni byli uczestnicy protestu. Budowanie obrazu wydarzen
z 6 marca 2024 roku na tym jednym przykladzie wskazanym przez ministra
Pobozego, mowienie o “jedynej osoba, ktora zostala uwidoczniona na filmach
z tych demonstracji”, jest wprowadzaniem opinii publicznej w blad. Minister
Kierwinski tuz po protescie, podczas posiedzenia Sejmu, komentowal
interwencje policji. “Banda prowokatorow rzuca kostkami brukowymi w
polskich policjantow, a wy atakujecie polska policje” – zwrocil sie do
politykow Prawa i Sprawiedliwosci. Na nagraniu “Gazety Wyborczej” widac
spadajace na policjantow fragmenty bruku rzucane od strony uczestnikow
demonstracji. Widac tez lezace kawalki kostki brukowej pod nogami
funkcjonariuszy. Po zamieszkach stoleczna policja opublikowala na
platformie X filmiki, na ktorych widac zachowanie uczestnikow protestu w
stosunku do funkcjonariuszy. Na jednym z nich widac szpaler policjantow
stojacy na brukowanej ulicy Frascati, ktora wjezdza sie do Sejmu. To ten
sam szpaler, zza ktorego policjant rzucal w strone protestujacych. Jednak
tym razem osoba nagrywajaca stoi z drugiej strony – przodem do
funkcjonariuszy. Widac wyraznie, jak w ich strone raz po raz leci kostka
brukowa. Policjanci zaslaniaja sie tarczami i uskakuja. Pod koniec
opublikowanego przez Komende Stoleczna Policji filmu widac, ze
uczestniczacy w zamieszkach podnosza z ziemi kawalki kostki brukowej i
rzucaja nimi w strone interweniujacych na ulicy Frascati policjantow.
Widzimy rzucajacych mezczyzn: w niebieskich spodniach i kamizelce
odblaskowej; zamaskowanego, w chustce, czapce i dzinsach; w zielonej
pikowanej kurtce i czapce; w kamizelce odblaskowej z okularami ochronnymi
na oczach. Wszyscy sa w tlumie protestujacych. Rowniez na innym
opublikowanym w sieci nagraniu widac tym samych policjantow na ulicy
Frascati i to, jak w ich kierunku leci kostka brukowa. Stoleczni policjanci
pokazali tez inna sytuacje: gdy protestujacy rzucali przedmiotami w
wycofujacych sie w strone ulicy Wiejskiej funkcjonariuszy. Widac, ze co
chwile podnosza przedmioty z ziemi i ciskaja nimi w strone policjantow. KSP
opublikowala potem na platformie X specjalny wpis z trzema zdjeciami. Na
dwoch bardzo wyraznie widac uczestnikow manifestacji rzucajacych kostka i
kamieniami w funkcjonariuszy. Na trzecim – wybieranie tej kostki z ziemi.
Rownie szeroko komentowane bylo nagranie Telewizji Polsat News, ktore
pokazywalo ubranych w ciemne stroje mezczyzn wydlubujacych drzewcami od
flag kostke brukowa z ulicy Frascati. Stojacy obok mezczyzna w kamizelce
odblaskowej ciska nia w szpaler policjantow.

Zatrzymali podejrzanego o napad. Nie pomogla mu ponczocha Liczyl, ze gdy
zalozy na glowe ponczoche, to nikt go nie pozna. 44-latek ze Slubic (woj.
lubuskie) w taki sposob obrabowal sklep. Ale kryminalnym sie nie wymknal.
Teraz grozi mu dluzsza odsiadka. Kryminalni ze Slubic (woj. lubuskie)
zatrzymali mezczyzne podejrzewanego o kradziez i zniszczenie mienia w
jednym ze sklepow w Slubicach.

– 44-latek z zakryta ponczocha twarza wbiegl do sklepu, krzyczac do
sprzedawczyni, ze ma mu dac pieniadze. Mezczyzna, uzywajac sily, wyrwal
kasjerce telefon i rzucil nim o podloge. Nastepnie ukradl gotowke z kasy –
opisuje starszy aspirant Ewa Murmylo, oficer prasowa Komendy Powiatowej
Policji w Slubicach.

Wlasciciel sklepu przekazal funkcjonariuszom informacje o tym zdarzeniu
oraz nagranie ze sklepowego monitoringu. Na podstawie materialu wideo i
zeznan mezczyzny policjanci zaczeli ustalac tozsamosc podejrzanego i
dotarli do 44-letniego mieszkanca Slubic, ktorego zatrzymali w jego
mieszkaniu. Funkcjonariusze ujawnili i zabezpieczyli spodnie oraz
rekawiczki, w ktorych podejrzany dokonal kradziezy – przekazuje Murmylo.

Mezczyzna uslyszal zarzut kradziezy zuchwalej, za co grozi mu nawet 8 lat
wiezienia. Policjanci odzyskali takze czesc skradzionej gotowki.

“Spk cr”, czyli jak komunikuja sie mlodzi. “Najgorsze jest to, jak ktos
odczyta i nie odpisze” Mlodzi ludzie chetnie korzystaja z nowoczesnych
technologii komunikacyjnych. Ile czasu spedzaja np. na komunikatorach?
Jakim jezykiem sie posluguja? Czy uzywanie emotikonow jest jeszcze modne?
Sprawdzil to reporter Dzien Dobry TVN Bartek Dajnowski w cyklu “To pan tego
nie wie?”. Jak komunikuja sie mlodzi?

Okazuje sie, ze mlodzi ludzie, chcac zalatwic sprawe, zamiast dzwonic,
wysylaja tzw. glosowke, czyli wiadomosc glosowa.

– Na przyklad jak sie jedzie autem i nie mozna pisac, bo jest to
nielegalne, to glosowke sie odpala. Jeden guzik i sie mowi – wyjasnila
17-letnia Michell w rozmowie z Bartkiem Dajnowskim.

Obok wysylania glosowek wciaz modne jest pisanie na komunikatorze typu
Messenger. Znam jedna osobe w moim wieku, ktora dzwoni. Reszta pisze.
Najgorsze jest to, jak ktos odczyta wiadomosc i nie odpisze. To jest
niemile – wyjawila 16-letnia Natalia. – Powinno sie odpisac szybko, od razu
jak sie przeczyta. Taka jest zasada – dodala 17-letnia Weronika.

Reporter Dzien Dobry TVN zapytal swoich rozmowcow o to, ile godzin dziennie
poswiecaja na wysylanie wiadomosci.

– 6 godzin dziennie. Uwazam, ze to jest ok – odpowiedziala 17-letnia
Nikola. – Mysle, ze z 10 dziennie – odparla 15-letnia Zosia. 18-letni Pawel
przyznal, ze jak byl mlodszy, to naduzywal skrotow w wiadomosciach
tekstowych. Oto przykladowa rozmowa wspolczesnych nastolatkow:

– Ct ziom? (czytaj: co tam ziom?)

– A git. A u cb? (czytaj: a u ciebie?)

– Spk cr? (czytaj: spoko, co robisz?)

– Jak komus sie nie chce pisac “nie”, to pisze samo “n” albo dobrze, no to
“db” – tlumaczyla 15-letnia Iga.

Co ciekawe, uzywanie emotikonow jest juz niemodne. – Zazwyczaj emotek sie
teraz nie uzywa. Uwazane jest to za boomerskie – ocenila 17-letnia Michell.

Madonna nakrzyczala na uczestnika koncertu. Korzystal z wozka inwalidzkiego
Podczas ubieglotygodniowego koncertu w Los Angeles Madonna nakrzyczala na
jednego z uczestnikow koncertu. Spytala go, dlaczego siedzi podczas jej
wystepu. Dopiero po chwili zorientowala sie, ze to osoba korzystajaca z
wozka inwalidzkiego. Incydent wywolal fale komentarzy w internecie. W
trakcie czwartkowego koncertu w Los Angeles Madonna zwrocila uwage na
jednego z uczestnikow wydarzenia. – Co ty tam robisz na siedzaco? Dlaczego
siedzisz?! – krzyknela, wskazujac palcem na osobe w poblizu sceny.
Piosenkarka podeszla nastepnie w jej strone. Dopiero wowczas zorientowala
sie, ze jest to ktos korzystajacy z wozka inwalidzkiego.

– Oh, okej” politycznie niepoprawne. Przepraszam za to – powiedziala. –
Ciesze sie, ze tu jestes – dodala, po czym wrocila na srodek sceny.
Nagrania przedstawiajace incydent zostaly opublikowane w internecie,
wywolujac fale komentarzy. Tylko na jednym z kont film zostal wyswietlony
juz ponad 10 milionow razy. Madonna dotad nie odniosla sie do zdarzenia.
Pod zamieszczonymi w mediach spolecznosciowych nagraniami,
przedstawiajacymi fragment koncertu, jest wiele komentarzy krytycznych
wobec zachowania piosenkarki. “Nie powinna tak zwracac sie do fanow, to
arogancja” – ocenia jeden z nich. “Nie powinna przepraszac dlatego, ze to,
co powiedziala, bylo ‘politycznie niepoprawne’. Powinna przeprosic, bo bylo
to niegrzeczne” – wtoruje mu inna uzytkowniczka Twittera. Komentujacy
zwracaja tez uwage na fakt, iz zachowanie Madonny nalezaloby ocenic
negatywnie, nawet jesli osoba, do ktorej sie zwracala, nie korzystalaby z
wozka. “Jest wiele powodow, dla ktorych ktos moze siedziec na koncercie” –
pisze jedna z nich. “Czy siedzenie na koncercie to jakas obraza?”, “Czy ma
znaczenie, czy siedza, czy stoja? Zaplacili za bilet i poswiecili czas, aby
tam byc. Czy to nie wystarczy???” – pytaja inni uzytkownicy portalu X.

Czwartkowy koncert artystki stanowi czesc jej swiatowej trasy “The
Celebration Tour”, zorganizowanej z okazji 40-lecia dzialalnosci muzycznej.
W jej ramach Madonna ma zagrac lacznie 80 koncertow.

Nieznana niebieska substancja w wodzie. Sluzby postawione na nogi W Kanale
Mlynskim w Dzialdowie (woj. warminsko-mazurskie) doszlo do zanieczyszczenia
wody niebieska substancja. Na razie nie wiadomo, co to takiego. Pracownicy
Wojewodzkiego Inspektoratu Ochrony Srodowiska w Olsztynie pobrali probki do
badan. Wyniki beda znane za dwa tygodnie. W sobote (9 marca) sluzby
powiadomil przypadkowy przechodzien, ktorego zaniepokoilo zabarwienie wody
w Kanale Mlynskim w Dzialdowie. Zostalismy wezwani do zabezpieczenia
miejsca zdarzenia. Po dojechaniu, stwierdzono jakis niezidentyfikowany osad
w kanale. Pracownicy Wojewodzkiego Inspektoratu Ochrony Srodowiska pobrali
probki wody do badan. Czekamy na wyniki i dopiero wtedy bedziemy wiedziec,
z czym mamy do czynienia – powiedzial w rozmowie z tvn24.pl kapitan Jakub
Poniatowski, oficer prasowy Komendy Powiatowej Panstwowej Strazy Pozarnej w
Dzialdowie.

“Osad caly czas sie utrzymuje”

Jak zaznaczaja strazacy, cale szczescie, ze jest to tylko kanal burzowy, a
nie szybko plynacy ciek. Dzieki temu udalo sie zabezpieczyc to miejsce,
tworzac dorazne obwarowania okolo 250-metrowego odcinka. Nie jest to szybko
plynacy ciek, tylko kanal burzowy. Dzieki temu ta woda jest woda stojaca.
Zanieczyszczenie udalo sie ograniczyc na odcinku 250 metrow. Osad sie nie
rozplynal i na te chwile nadal sie utrzymuje – potwierdzil kapitan
Poniatowski.

Policja i WIOS wyjasniaja

Policja ustala, w jaki sposob doszlo do wycieku substancji i kto jest za to
odpowiedzialny – Powiadomilismy dzialdowski sanepid i Wojewodzki
Inspektorat Ochrony Srodowiska w Olsztynie. Zostaly pobrane probki do
badan, ktore okresla, co to jest za substancja – poinformowala mlodsza
aspirant Justyna Nowicka, oficer prasowa Komendy Powiatowej Policji w
Dzialdowie. Na kanale Mlynskim w Dzialdowie doszlo do zanieczyszczenia wody
nieznana niebieska substancja. Wojewodzki Inspektorat Ochrony Srodowiska w
Olsztynie i Komenda Powiatowa Panstwowej Strazy Pozarnej w Dzialdowie
natychmiast zainterweniowali. Probki wody zostaly pobrane do badan
laboratoryjnych – wyjasnila Barbara Nalepa, rzeczniczka prasowa
Wojewodzkiego Inspektoratu Ochrony Srodowiska w Olsztynie.

Jaroslaw Kaczynski: Stawie sie przed komisja sledcza. Obawiam sie, ze na
wiele pytan nie znam odpowiedzi Bede na posiedzeniu komisji sledczej do
spraw Pegasusa, bo mam taki obowiazek – powiedzial Jaroslaw Kaczynski,
prezes PiS. Przewiduje jednak, ze “na wiele pytan nie bedzie w stanie
odpowiedziec”, bo nie ma odpowiedniej wiedzy. Kaczynski zostal wezwany
przed komisje sledcza do spraw inwigilacji Pegasusem na piatek 15 marca.
Pytany we wtorek na konferencji prasowej, czy pojawi sie na posiedzeniu,
powiedzial, ze tak, “bo ma obowiazek byc”.

– Obawiam sie, ze tam bedzie wiele pytan, na ktore ja nie jestem w stanie
odpowiedziec, bo po prostu moja orientacja w tej sprawie (…) obawiam sie,
niewiele przekracza, a moze w ogole nie przekracza tego, co jest w tej
chwili w mediach – mowil prezes PiS.

Jego zdaniem, sens istnienia komisji sledczej “jest propagandowy i kreowana
jest urojona rzeczywistosc dyktatury, naduzyc, inwigilacji”.

W piatek o godzinie 11 w TVN24 i TVN24 GO rozpocznie sie wydanie specjalne,
w ktorym bedziemy relacjonowac przesluchanie Kaczynskiego.

Kaczynski przed komisja

Prezes PiS ma byc przesluchany 15 marca. Przewodniczaca komisji Magdalena
Sroka uzasadnila wybor Kaczynskiego na pierwszego swiadka jego
odpowiedzialnoscia za dzialania PiS rzadzacej do grudnia 2023 roku, a
podczas rzadow PiS “dokonano zakupu systemu Pegasus, ktory dzialal bez
jakiejkolwiek podstawy”. – Jaroslaw Kaczynski musi opowiedziec przed
komisja, czy podejmowal swiadomie decyzje o zakupie tego systemu. O to
wszystko spytamy 15 marca – mowila Sroka pod koniec lutego.

SPORT

Niebywale, jak Hiszpanie ocenili Lewandowskiego. Gol ich nie przekonal Po
raz pierwszy od czterech lat FC Barcelona zagra w cwiercfinale Ligi
Mistrzow. Ich awans golem na 3:1 przeciwko SSC Napoli przypieczetowal
Robert Lewandowski. Polski napastnik trafil do siatki, ale mimo to nie
otrzymal zbyt wysokich not od hiszpanskiej prasy. Zauwazaja, ze przez
wiekszosc meczu byl jednym ze slabszych ogniw druzyny Xaviego Hernandeza.
“Nie bral zbyt duzego udzialu w grze w drugiej polowie, dopoki w koncowce
nie podwyzszyl na 3:1” – czytamy. Ostatnie lata w Lidze Mistrzow byly dla
FC Barcelony koszmarem. Od 2:8 z Bayernem Monachium po dwukrotny brak
wyjscia z grupy. Dlatego rewanzowe starcie z SSC Napoli w 1/8 finalu bylo
tak wazne, zwlaszcza ze w pierwszym meczu we Wloszech padl wynik 1:1, mimo
ze Barca byla zdecydowanie lepsza. Lewandowski strzelil, ale zachwytow
brak. “Rozlaczony”

Podobnie bylo w rewanzu w stolicy Katalonii, gdy podopieczni Xaviego szybko
wyszli na prowadzenie 2:0, ale ich pewnosc siebie zdestabilizowalo
trafienie kontaktowe Amira Rrahmaniego. To zmienilo obraz meczu. Barcelona
przez wiekszosc czasu gry sie bronila – do ostatniego kwadransa, a jej
awans golem w 83. minucie przypieczetowal Robert Lewandowski. Polak trafil
praktycznie do pustej bramki po kapitalnej akcji i idealnym odegraniu
Sergiego Roberto. To byl jego drugi celny strzal w meczu. Wczesniej polski
napastnik nie rozgrywal dobrego spotkania, co zauwazaja hiszpanskie media.
Mimo decydujacej bramki Lewandowski otrzymal dosc przecietne noty w skali
calego zespolu. “Marca” ocenila go na 6,5, a katalonski “Sport” jeszcze
surowiej – na “szostke”. Na taka ocene z podstawowego skladu w ich oczach
zasluzyl jedynie Andreas Christensen. Pozostalych oceniono wyzej. “Celem
jest zamkniecie meczu, gdy pokazal, ze jest twardy. Przy pierwszej bramce
bardzo dobrze przepuscil pilke, a przy trzeciej znalazl sie w zabojczej
strefie. Jest profesjonalista w swoim fachu” – czytamy w katalonskim
dzienniku sportowym. Zachowanie Roberta Lewandowskiego przy pierwszym golu
dla Barcy autorstwa Fermina Lopeza doceniaja takze inne media, m.in. “Mundo
Deportivo” czy kibicowski portal FCBN. “W pierwszej polowie Polak nie mial
zadnych szans, niezgrabnie wykonczyl podanie Lamine Yamala. Jego najlepszym
wkladem bylo zachowanie przy trafieniu Fermina. Nie bral zbyt duzego
udzialu w grze w drugiej polowie, dopoki w koncowce nie podwyzszyl na 3:1”
– czytamy na portalu FCBN. Na nieobecnosc Polaka przez wiekszosc meczu
zwraca rowniez uwage serwis aficiondeportiva.es. “Rozlaczony kilka razy.
Barca potrzebowala bramek i ostatecznie przypieczetowala awans w ostatnich
minutach. Z jego ramion zdjeto ciezar” – podkreslaja. Oprocz Barcelony we
wtorkowy wieczor awans do cwiercfinalu Ligi Mistrzow wywalczyl rowniez
Arsenal, ktory po rzutach karnych wyeliminowal FC Porto. Sklad najlepszej
osemki zostanie uzupelniony w srode.

Znamy kolejna rywalke Igi Swiatek! Bedzie wielki hit Caroline Wozniacki
pokonala Angelique Kerber 6:4, 6:2 i awansowala do cwiercfinalu Indian
Wells. W kolejnej rundzie jej rywalka bedzie Iga Swiatek, ktora latwo
rozprawila sie z Julia Putincewa. Iga Swiatek wyszla na kort, zeby
rywalizowac z Julia Putincewa o 4 nad ranem polskiego czasu. Natomiast dwie
godziny wczesniej swoj mecz zaczely jej potencjalne rywalki – Angelique
Kerber i Caroline Wozniacki – kiedys czolowe tenisistki swiata. Dzisiaj
zajmuja odpowiednio 607. i 204. miejsce w rankingu WTA. Oto kolejna rywalka
Igi Swiatek w Indian Wells

Caly mecz trwal 84 minuty, a najwiecej emocji bylo juz w pierwszym secie.
Aczkolwiek wydawalo sie, ze potrwa on krotko. Juz w drugim gemie Kerber
stracila podanie, a na domiar zlego, to samo zdarzylo sie jej w gemie
szostym i bylo juz 5:1 dla Wozniacki. Wtedy nastapil jednak nagly zwrot
akcji, bo trzy kolejne gemy, z czego dwa serwisowe Dunki, padly lupem
Kerber i zrobilo sie 4:5. Niemka mogla tym samym doprowadzic do remisu, ale
w decydujacym momencie znowu przegrala przy wlasnym podaniu i pierwszy set
zakonczyl sie wygrana Wozniacki 6:4.

Druga partia byla znacznie szybsza. Ponownie Wozniacki przelamala rywalke w
drugim gemie, ale tym razem nie dala sobie tego wydrzec. Kerber przez
calego seta miala tylko jedna szanse na przelamanie. Bylo to w piatym
gemie, ale nie wykorzystala tego. Ostatecznie dala sie przelamac jeszcze
jeden raz – na sam koniec rywalizacji. Wozniacki wygrala seta 6:2 i co za
tym idzie caly mecz. To bedzie drugi mecz pomiedzy Iga Swiatek a Caroline
Wozniacki. Pierwszy raz obie zawodniczki spotkaly sie lata temu, bo w 2019
roku. Wozniacki byla wowczas topowa zawodniczka. Do starcia doszlo na
turnieju w Toronto, a Iga Swiatek byla kwalifikantka. Polka przegrala
pierwszego seta az 1:6, ale dwie kolejne odslony wygrala 6:3 i 6:4. Swiatek
w 1/8 finalu pokonala Kazaszke Julie Putincewa 6:1, 6:2. Mecz trwal
zaledwie 70 minut.

Skandal po meczu Widzew – Legia. Absolutny rynsztok. Jest radykalna reakcja
Do skandalicznego zdarzenia doszlo po zakonczeniu niedzielnego meczu
ekstraklasy pomiedzy Widzewem Lodz a Legia Warszawa. Schodzacy do szatni
Rafal Augustyniak zostal opluty przez jednego z kibicow gospodarzy, a
wszystko uwieczniono w materiale wideo, ktory bardzo szybko obiegl
internet. Rzecznik prasowy Widzewa zdradzil, ze klub podjal juz stanowcze
kroki w tej sprawie. Legia Warszawa znajduje sie w kryzysie. Co do tego nie
ma najmniejszych watpliwosci. Pilkarze Kosty Runjaicia nie wygrali od
szesciu spotkan, dlatego coraz wiecej spekuluje sie o zmianie trenera.
Podczas spotkania z Widzewem wydawalo sie, ze zespol zanotuje trzeci remis
z rzedu. Ale stalo sie inaczej, poniewaz w doliczonym czasie gry do siatki
trafil Hiszpan Fran Alvarez. “Jest, k***a, gol” – krzyczal do mikrofonu
komentator Radia Widzew. Nie ma co sie dziwic jego reakcji, poniewaz lodzki
klub pokonal Legie pierwszy raz od 24 lat. Skandaliczne sceny po meczu
Widzew – Legia. Klub podjal radykalne kroki wobec kibica

Tuz po zakonczeniu meczu emocje udzielily sie rowniez kibicowi, ktory oplul
schodzacego do szatni Rafala Augustyniaka. W wulgarnych slowach obrazal
jego i innych zawodnikow Legii. Wszystko zostalo uwiecznione telefonem. –
Smieciu jeb**y chodz tutaj – wykrzyczal pilkarz. Zrobilo sie zatem nerwowo,
a obronce Legii probowal odciagnac Marc Gual. Uslyszal wowczas, ze zdradzil
Jagiellonie. Material wideo wywolal spore poruszenie w sieci, a niedlugo
pozniej zostal usuniety.

Jak sie okazuje, Widzew podjal juz stanowcze kroki w tej sprawie. – Udalo
sie nam zidentyfikowac osobe, ktora nakrecila filmik i umiescila go w
sieci. Nie brala ona udzialu w tym zdarzeniu. Musielismy wykluczyc rozne
scenariusze. Jestesmy na etapie identyfikacji sprawcy tego karygodnego
zachowania. Wymaga to czasu, ale mysle, ze sobie z tym poradzimy. Nawet
biorac pod uwage kontekst spotkania, emocje, adrenaline, nerwy,
prowokacyjne okrzyki, nie bedziemy tolerowac takiego zachowania –
powiedzial rzecznik prasowy klubu Marcin Tarocinski w rozmowie z TVP Sport.
Dodatkowo zaznaczyl, ze sprawce czekaja surowe konsekwencje. – Standardy
kibicowania na Widzewie sa inne. Robimy wszystko, zeby jak najszybciej
zidentyfikowac uczestnika tego zdarzenia. Pozniej poniesie on konsekwencje
tego czynu. Mamy jasne procedury, dotyczace wyciagniecia konsekwencji wobec
osob, ktore lamia regulamin imprezy masowej oraz stadionu – wyjasnil.
Komisja Ligi wyciagnela w poniedzialek konsekwencje za zachowanie fanow
Widzewa podczas ligowego starcia ze Slaskiem Wroclaw (1:2). Nie dosc, ze
klub musi zaplacic grzywne w wysokosci 50 tys. zlotych, to kibice maja
zakaz wyjazdu na najblizsze spotkanie z Cracovia. Fanatycy uaktywnili sie
rowniez w meczu z Legia. Tym razem kara moze byc jednak surowsza, gdyz TVP
Sport podaje, ze mowi sie nawet o zamknieciu czesci stadionu na kolejny
mecz. – Jest za wczesnie, by cokolwiek komentowac. To pytanie nalezy
kierowac do Komisji Ligi – podsumowal Tarocinski.

Po 24. kolejkach ekstraklasy Widzew zajmuje 10. miejsce w tabeli z
dorobkiem 31 pkt. Do liderujacej Jagiellonii Bialystok traci 14 punktow.

DETEKTYW

Twoj wiezien, moja mogila

Jerzy KIRZYNSKI

Jechal przede mna rowerem, ledwo za nim nadazalem. Uslyszalem tylko, ze
jeden zlodziej kradnie z jednej strony, a drugi z drugiej. Nie wiedzialem,
do kogo to sie odnosi. Zapytalem go krotko: “Com ci winien?”. Zatrzymal
sie, zszedl z roweru, podszedl do mnie. Wtedy ja, trzymajac kose, narzedzie
smierci, zamachnalem sie tak jak do pokosu i uderzylem go ostrzem w tyl
ciala, powyzej ramion. W ktore miejsce dokladnie, nie wiem. On przewrocil
sie na bruk i zaraz poderwal sie, chwycil sie kieszeni moich spodni. Chcial
zlapac za kosisko tuz przy pierscieniu. Po drugim cieciu i kolejnych juz
tylko lezal. Obok ganku szkoly, caly pokrwawio- ny, z poderznietym gardlem,
lezal na lewym boku, prze- wodniczacy spoldzielni produk- cyjnej
“Przyszlosc” w Czystej, Wladyslaw Lipowski, a tuz przy nim przewrocony
rower. W tra- wie walaly sie obcegi, kliny i pier- scien od kosy. Kto je tu
zgubil? Jaki mialy zwiazek z ta smiercia?

– Pozostalosci przy zwlokach, pierscienie, drewniane kliny naj- bardziej
pasuja do kosy Bieniaka, obcegi moga nalezec do kowala – szeptali
wtajemniczeni.

Basia Fijalek z Danka Czupryna, bedac na grzybach, slyszaly zaraz po
godzinie 6 jakis stlumiony krzyk, jek. Dlugo sie nad tym nie zastanawialy,
bo nie mogly sie z odleglosci zoriento- wac czy to wolanie nalezalo do
kobiety czy mezczyzny.

– Rano widzialem Lipowskiego na rowerze, po jakims czasie zostal on zabity,
nie chcialo mi sie wierzyc w to babskie gada- nie, ale to byla prawda –
mowil Wieslaw Chudzik. – Na szosie pojawila sie taksowka, jechal nia
wiceprzewodniczacy Powiatowej Rady Narodowej ze Slupska. Przyszedl ze mna
na miejsce zbrodni. “W Czystej zawsze cicho i spokojnie, a tu masz: w
srodku kampanii zniwnej zginal sam przewodniczacy” – tylko tyle mial do
powiedzenia. Nawet sie nad lezacym nie przezegnal.

Przed osrodkiem spoldziel- czym gromadzili sie pracow- nicy, najczesciej
przychodzily kobiety. Przystanely na moment, pogadaly, pochlipaly i poszly
do swoich zajec. Mezczyznom dlu- zej na papierosie sie schodzilo.

Ryskowi Bacikowi utkwilo w glowie, ze Bieniak ni z tego ni z owego
przyznal, ze bedzie teraz szarpany przez milicje, bo przed paru dniami
odgrazal sie przewodniczacemu za sad.

Po poludniu kilku chlo- pow owinelo cialo Wladyslawa Lipowskiego w
przescieradlo. Bieniak z Franciszkiem Jeziorem trzymali za rogi plotna,
przy glowie, zas Klimkowski przy

nogach i ulozyli na samocho- dzie, ktory zawiozl je do tru- piarni w
Slupsku. Do innego samochodu upchnieto tych, ktorzy ladowali zwloki prze-
wodniczacego na woz oraz tych, ktorzy podlezli sledczemu pod reke.
Zwolniono ich z aresztu dopiero w polowie listopada.

Kazdy moze byc S morderca!

ledczy w chwili szczero- sci powiedzial, ze kazdy z nich moze byc tym mor-

derca, ale rownie dobrze zaden. Ktos musi jednak odpowiedziec za to, co sie
stalo.

Jako pierwszego przeslu- chano 29-letniego Henryka Bieniaka.

– Przed godzina 6 zbudzila mnie Helena Majek, ktora szla do dojenia krow –
zeznal mez- czyzna. – Zerwalem sie z lozka, spalem tej nocy w ubraniu, i po
kilku minutach bylem w swo- jej oborze. Zaraz tez pastuch Jaroslaw Klimek
wygonil kro- wy na pastwisko. Doszedl do mnie Baranowski, zeby pod- pisac
mu podanie o obnizenie kontyngentu w planowanym skupie zboza. Wtedy tez
widzia- lem przejezdzajacego rowerem Lipowskiego. Znamy sie juz tro- che
czasu. Poznalem go w stycz- niu 1944 roku we wsi Labedy, pracowal na roli,
zajmowal sie tez handlem. Rodzice kupili od niego trzewiki dla mojej
siostry Jadwigi. W kwietniu nastepnego roku ozenil sie z nia. Do Czystej
przeprowadzilismy sie na poczat- ku lutego 1946 roku, celem obje- cia
gospodarstwa. Mieszkalem u nich do grudnia, do czasu kiedy i ja otrzymalem
zabudo- wania i 5 hektarow ziemi ornej. Klimkowski przybyl w styczniu 1943
roku. Poczatkowo mial 4 hektary, pozniej komisja rolna dolozyla mu jeszcze
5.

– Jakie relacje mieliscie z Lipowskim i Klimkowskim? – dopytywal sledczy ze
Slupska.

– Od dwoch lat jestem, to znaczy bylem, soltysem, poma- galem szwagrowi w
zakladaniu spoldzielni produkcyjnej i z nim najczesciej sprzeczalem sie
pra- wie o wszystko. Nie bylo nam po drodze. Krwi mi popsul tym sadem, no i
wyborami na soltysa. Bronislaw Tarnowski od godziny 5 rano krzatal sie po
swoim obejsciu, dostrzeglem Henryka Bieniaka na placu spoldzielni,
Wladyslawa Lipowskiego z rowerem kolo sta- rej stodoly po Strzalkowej, zone
Bacika, ktora spoznila sie na plac i swoja krasule musiala przypro- wadzic
na lake, zaraz po niej gonil trzy krowy na swoj pastewnik Klimkowski. Po
jakims czasie poja- wil sie Franciszek Jezior i gadal na prawo i na lewo,
ze Lipowski nie zyje. Nie chcialem mu wierzyc, bo przeciez niedawno jeszcze
widzia- lem go na drodze, ale Franek bil sie w piersi, ze nie oszukuje i
tak sie stalo z naszym przewodniczacym. Polecialem w tamtym kierunku,
rzeczywiscie cala glowe mial we krwi. Obok stalo sporo osob.

Kolejnym przesluchiwanym w tej sprawie byl miejscowy traktorzysta,
Stanislaw Trela.

– Wczoraj spotkalem sie z Edwardem Wydra i od slowa do slowa opowiedzial
mi, ze gdy rano zbieral z Lipowskim i Bacikiem gruszki w sadzie, nakryl ich
Heniek Bieniak i powiedzial do nich prosto z mostu, a szczegolnie odnosilo
sie to do Lipowskiego, ze:”albo twoja mogila, a moj wie- zien, albo twoj
wiezien, a moja mogila” – relacjonowal mezczy- zna. – Przyznal, ze
przestraszyl sie, bo juz wczesniej oficjalnie wygadywal, ze jak kto
przyjdzie do jego sadu, to rozwali mu leb siekiera i juz sie gruszkami wie-
cej nie nakarmi. On ma wredny charakter. Najwyrazniej usnal kiedys na
szkoleniu partyjnym, az wykladowca zwrocil na nie- go uwage, a on dalej
spal, wte- dy ktos dmuchnal mu dymem z papierosa w twarz. Zerwal sie na
nogi, rozgladal sie wokolo, nie wiedzial kto to mu zrobil. Skoczyl do mnie,
ja przystalem do niego, ale nas rozdzielili.

– W czwartek, jeszcze przed godzina 6 zastukal do drzwi Franciszek Jezior –
przypominala sobie poczatek tego tragicznego dnia zona zamordowanego. –
Namowil mego, zeby pojsc do sadu, po jakims czasie wrocil, ale sniadanie
nie bylo jeszcze gotowe, wiec wsiadl na rower pozyczony od brygadzisty i
gdzies, jak to on, pofrunal. Drzwi sie otworzyly, myslalam, ze Wladek
przyszedl, dlugo nie wchodzil do srodka, wiec wyjrzalam za nim. W sieni
staly dwie kobiety, jedna miala zaczynac prace w przedszkolu, drugiej nie
znalam.

Zapytaly ja, czy ma wale- riane. Lipowska nie wiedziala, o co im chodzi.
Byla zdziwiona, kiedy powiedzialy, ze przydadza sie krople uspokajajace.

– Cos sie stalo Wladkowi? –

zdazyla zapytac, a one rozplakaly

sie. Kobietynicnieodpowiedzialy. – Wybieglam na droge, tak jak

stalam – opowiadala sledczym zona zamordowanego. – Stanislaw Trela na moje
pytanie, czy wie co sie stalo, wydusil z siebie, ze nic szczegolnego,
zostal mocno poka- leczony, ale wyjdzie z tego.

W tym samym czasie, kil- ka domostw dalej, Ania Polec w wielkiej tajemnicy
szepnela swojej babci, ze ludzie juz wie- dza, kto to zrobil i dodala, ze
stalo sie to na oczach Zdziska Walczaka, ktory stal w swoim ogrodku, za
drzewami.

W poniedzialek rano, 28 kwietnia 1952 roku, w slup- skiej komendzie
przesluchano Zdzislawa Walczaka, bez sta- lego zajecia, uczestnika kursu
dla analfabetow, ktory w przeci- wienstwie do innych, nie intere- sowal sie
zabojstwem przewod- niczacego Lipowskiego.

– Od tescia dowiedzialem sie o dokonanym morderstwie, widzialem grupke
ludzi, ale do nikogo nie podchodzilem, z nikim nie rozmawialem. Uwiazalem
krowe w chlewie. Zjadlem obiad, zona tez nic nie mowila.

– Kto zginal i dlaczego to was nie interesowalo? – dopytywal mundurowy.

– Nie, niczym sie nie interesu- je, jestem obojetny pod tym wzgle- dem.
Morderstwem Lipowskiego tez sie nie zajmowalem. T ego samego dnia, po
poludniu, oficer sledczy Wojewodzkiego Urzedu

Bezpieczenstwa Publicznego w Koszalinie wszczal w powyzszej sprawie
sledztwo. Dwa dni poz- niej prokurator zastosowal wobec Wincentego
Klimowskiego areszt tymczasowy.

– Prosze opowiedziec, co robiliscie 9 sierpnia 1951 roku, od samego rana? –
dopytywal przesluchujacy.

– Przed godzina 6 wygoni- lem krowy. Zapytalem Michala Wasiluka czy
naprawil mi juz buty. Poszedlem na pole gdzie mam len, rozmawialem tez z
Daleszczakiem o napra- wie kosiarki, minalem dom i skierowalem sie w strone
wsi. Zobaczylem, ze przy szkole lezy Lipowski, zaczalem wolac pomo- cy. Na
moje wolanie nadeszli Owczarek, Zawilak i jego zona, stara Chajdowa oraz
Daleszczak, z ktorym widzialem sie jakies piec minut temu.

– Obywatelu, do rzeczy – wtracil milicjant siedzacy za stolem. – Mamy
zeznanie Marii Piesiewicz, ktora w sierpniu pra- cowala w waszym
gospodarstwie. Przeczytac caly protokol czy tyl- ko poczatek? Tak sie
zaczyna: “Zatailam morderstwo, balam sie, zeby mnie tak nie zrobil. Jego
zona prosila mnie, by niko- mu o tym nie mowic, to mil- czalam. A tak
opisala przebieg zdarzenia: “Wybiegl z wozowni z kosa w reku, wolalam za
nim : “Wroc sie, gdzie lecisz z ta kosa?”. Przejechal kosa Lipowskiemu po
szyi, zwyczajnie, jak sie kosi zyto. Trysnela krew, wtedy ucieklam.

– Postanowilem sie na nim zemscic – mowil Klimkowski. – Dopadlem do niego
kolo ganku, pytalem, co dalej z sadem, a on odburknal, wtedy uderzylem go
kosa po szyi. Puscil rower i upadl na ziemie. Mnie kosa wypadla z kosiska i
wtedy sama klinga zadawalem ciecia w okolicy glo- wy, plecow i w ten sposob
dopu- scilem sie zbrodni. Wincenty Klimkowski zamilkl, opuscil glowe.
Przesluchanie prze- rwano. Do rozmowy powrocono w czwartek, 8 maja, w
godzinach rannych.

– Wczesniej nie chcialem sie przyznac ze strachu, bo wtedy, kie- dy lezal
zabity, ludzie ogladajacy go mowili, ze temu, kto zabil nale- zy sie kara
smierci. Kiedy zostalem zatrzymany po raz drugi w aresz- cie, doszedlem do
przekonania, ze niecelowe jest dalsze krecenie. A tu jeszcze odnalazla sie
Marysia.

– Odgrazal, ze mi jeszcze pokaze – kontynuowal nastep- nego dnia. – Za
wszelka cene chcial nam odebrac sad, ktory wydzierzawialem od Zarzadu
Gminnego w Gardnie Wielkiej wraz z Henrykiem Bieniakiem… My tu sie w
wiekszosci znali- smy od lat. Przed przyjazdem do gromady Czysta mieszkalem
w Zmijewie Koscielnym, gmina Stupsk. Latem pracowalem po gospodarzach, w
zimie obijalem trepy. Wyjechalismy w slupskie, z zona dostalismy
gospodarstwo 9 hektarow, prowadzilismy je wzoro- wo, bylem czlowiekiem
spokojnym, nikomu nie wchodzilem w droge.

W czasie tego samego prze- sluchania opowiadal o kulisach dzialania w
spoldzielni.

– W marcu otworzono spol- dzielnie produkcyjna, trzeciego typu,
“Przyszlosc” ja nazwali. Jablka, gruszki i czeresnie z nasze- go sadu,
ktory mielismy w spolce, sprzedawalismy w Slupsku po 3 zl i ci z
“Przyszlosci” nam zazdrosci- li zarobku. Najbardziej jej prze- wodniczacy,
Wladyslaw Lipowski, ktory mial za zone siostre mego wspolnika. Dopatrzyl
sie, ze jego szwagier, jako czlonek spoldzielni, nie moze miec, zgodnie ze
statu- tem, na siebie kawalka prywatnej ziemi, a sad mial ponad hektar
powierzchni. On i jemu podobni nie mogli tez zniesc, ze owocu na drzewach
jest tyle, ze galezie sie uginaja. Heniek zaprzysiagl, ze sadu nie odda,
nawet na zebra- niu wypowiedzial sie, ze jak kto ze spoldzielcow zechce go
odebrac, to “mam mu przy…c az mu glowa spadnie”, a jak nie dam sobie
rady, to zeby jego zawolac”. Sam przewodniczacy Prezy- dium Rady Narodowej
pieczatka i podpisem potwierdzil, ze “na skutek zlozonej oferty przez
obywatela Henryka Bieniaka, zamieszkalego w gromadzie Czysta, gminy
tutejszej, zostal mu wydzierzawiony ogrod owo- cowy jako nieruchomosc
szkolna na przeciag 3 lata poczynajac od 7 maja 1949 roku”.

Ludzie gadali tez i na Lipowskiego, ze to komunista, chce zapedzic
pracownikow do kolchozu i zaprowadzic swoje porzadki. Swego szwagra wywa-
lil ze stolka soltysa i sam na nim usiadl.

Wladza widziala to inaczej: “Z chwila wyzwolenia Polski Lipowski rzucil sie
natych- miast w wir pokojowej, tworczej pracy na odcinku, ktory najlepiej
znal – wsi polskiej. Jako swiadomy obywatel zwalczal kontrre- wolucje, a
gromada widzac

w nim swego obronce przed zakusami kulakow, wybrala go soltysem”.

Komendant gminne-

go ORMO napisal do sadu

o nim: “Sluzyl zawsze przy- kladem dla innych, byl row- niez karnym i
oddanym czlonkiem PZPR, zalozycie- lem spoldzielni produkcyj- nej, gorliwym
patriota Polski Ludowej o czym swiadczyla jego aktywnosc w zyciu spo-
lecznym i politycznym. Smiem twierdzic, ze za swoja postawe przez wrogow
Polski Ludowej zostal zamordowany w bestialski sposob”. Mundurowi zapytali

czlonka spoldzielni,

Edwarda Wydre, co robil 9 sierpnia:

– Od maja spoldzielnia nasza czynila starania, zeby odebrac Henrykowi
Bieniakowi ogrod przez niego dzierzawiony, kto- ry mial razem ze
wspolnikiem Klimkowskim. Dlatego czyni- lismy starania poniewaz spol-
dzielca, zgodnie z przepisami,

nie powinien miec prywatnej wla- snosci, a tym bardziej, ze dobral sobie na
wspolnika kulaka, jakim byl Klimkowski. Odgrazal sie przy wszystkich, ze
jezeli ktos przyjdzie do jego ogrodu to naszykowana jest na niego siekiera.

– Jaki z Klimkowskiego wyzy- skiwacz, przeciez ziemie dostal od panstwa –
bronil go sasiad. – Walczyl w 1939 roku, dostal sie
doniewoli.Pozniejbylnarobo- tach przymusowych na Lotwie, po powrocie do
Zmijewa praco- wal w niemieckiej firmie przy budowie drog cementowych. Jego
zona dobrze sie znala z Lipowska. W srode, 8 sierpnia, po obiedzie, razem z
Lipowskim, Bacikiem, Franciszkiem Jeziorem weszli- smy do sadu uzbierac
gruszek. Po chwili nadszedl Henryk Bieniak i zapytal nas: “No chlopcy, to
jak bedzie z nami?”. “A jak ma byc?” – odpowiedzial mu Lipowski. Myslalem,
ze przyszedles nas bic.

– Szwagier, wiesz, ze mnie na zyciu nie zalezy – ciagnal dalej Bieniak. – W
tej sytuacji, jeden z nas pojdzie do mogily, a drugi do wiezienia.

Zrobilo sie nieprzyjemnie, rozeszlismy sie w rozne strony bez pozegnania.
Akt oskarzenia nadal sprawie na wskros polityczny charakter prl

“Dzieki wybitnej pomo- cy rzadu ludowego, w oparciu o biednego chlopa i w
scislym sojuszu z chlopstwem srednio- rolnym, w ciaglej i twardej walce z
kulactwem wiejskim, wies polska przechodzi swoj historyczny, przelomowy
okres, budujac socjalistyczna gospo- darke na wsi, podnoszac przez to swoj
poziom kulturalny. Postepowechlopstwo,wzorujac sie na przodujacej
gospodarce rolnej Zwiazku Radzieckiego, zaklada spoldzielnie produk- cyjne,
likwidujac w ten sposob wielowiekowe brzemie kapita- lizmu – nedze i wyzysk
czlo- wieka przez czlowieka na wsi

polskiej. Takim typowym przykladem nieprzejed- nanej walki klasowej byla
wies Czysta, pow. Slupsk, w wojewodztwie koszalin- skim, ktorej chlopi
miej- scowi, pod kierownictwem Lipowskiego Wladyslawa, w oparciu o partie
zalozyli spoldzielnie produkcyjna im. “Przyszlosc”. Byla ona sola w oku
miejscowych bogaczy wiejskich i spe- kulantow, ktorzy rozny- mi sposobami
starali sie przeszkodzic w rozwoju, a jednym z takich wrogow byl oskarzony
Klimkowski Wincenty, bogacz miejsco- wy, zatrudniajacy systema-

tycznie sile najemna.

Kulactwo wiejskie stara sie

przeciwstawic tworczej pracy najbardziej ofiarnych i poste- powych chlopow
i w sposob skryty, droga szeptanej propa- gandy, przekupstwa, a nawet mordu
i dywersji – chce znisz- czyc olbrzymi dorobek na wsi.

Oskarzony, aczkolwiek byl czlonkiem PZPR, to odnosnie spoldzielni
produkcyjnej od samego poczatku zajmowal negatywne stanowisko, czerpiac
natchnienie z wrogich audycji radiowych jakich systematycz- nie wysluchiwal
z imperiali- stycznych radiostacji.

W lipcu 1951 roku z ini- cjatywy Lipowskiego, do spol- dzielni przydzielony
zostal sad, dotychczas dzierzawiony przez Henryka Bieniaka i oskarzo- nego
Klimkowskiego, ktory wystepowal jako cichy wspolnik. Pozbawienie
oskarzonego zrodla zysku, jakim byl sad, wzbudzilo w nim jeszcze wieksza
nienawisc do spoldzielni produkcyjnej, a w szczegolnosci do jej przewod-
niczacego, ktory wytezal wszyst- kie sily, aby przekonac miejscowa ludnosc
o wyzszosci gospodarki socjalistycznej od indywidualnej.

Oskarzony Klimkowski zobaczywszy znienawidzonego przez siebie
przewodniczacego, zabral ze soba kose, skradzio- na kilka dni temu ze
spoldziel- ni produkcyjnej i podbiegl do Wladyslawa Lipowskiego, kto- rego
spotkal w odleglosci okolo 30 m od swego domu, obok zde- wastowanej szkoly.
Tu zadal mu kilka uderzen w wyniku czego ostrze kosy spadlo z drzewca, a
Lipowski upadl na ziemie”.

Klimkowski zachowanie swo- je zwalal na bole glowy spowo- dowane tym, ze w
czasie okupacji upadly na niego cegly. Od tego czasu odczuwal zawroty
glowy, zaniki pamieci, omdlenia. Mial na to stosowne dowody. Do akt sprawy
dolaczono zaswiadcze- nie lekarskie wystawione przez niemieckiego lekarza:

“11 sierpnia 1942 roku Polak Wincenty Klimkowski, 30 lat, pochodzacy ze
Zmijewa, wsku- tek zranienia glowy przy pracy (mozliwe zlamanie kosci
czaszki) niezdatny jest do pracy w ciagu 3-5 tygodni. Podpis nieczytelny,
pieczatka stemplowa, dr Artur Strauss, Mlawa Stary Rynek 15, tel. 192,
niezdatny do pracy w cia- gu nastepnych 3 tygodni”.

Tlumaczenie z sierpnia 1952 roku. Sam Klimkowski mowil o dramatycznym
zdarzeniu:

– Jechal przede mna rowe- rem, ledwo za nim nadazalem. Uslyszalem tylko, ze
jeden zlo- dziej kradnie z jednej strony, a drugi z drugiej. Nie wie-
dzialem, do kogo to sie odno- si. Zapytalem go krotko: “Com ci winien?”.
Zatrzymal sie, zszedl z roweru, podszedl do mnie. Wtedy ja, trzymajac kose,

narzedzie smierci, zamachnalem sietakjakdopokosuiuderzylem go ostrzem w tyl
ciala, powyzej ramion. W ktore miejsce doklad- nie, nie wiem. On przewrocil
sie na bruk i zaraz poderwal sie, chwycil sie kieszeni moich
spodni.Chcialzlapaczakosisko tuz przy pierscieniu, po drugim cieciu i
kolejnych juz tylko lezal.

Wrocil do siebie na podwor- ko, kose utopil w stawie za sto- dola, kosisko
porabal. Okrezna droga poszedl na pastwisko, wtedy spotkal Michala Wasiluka
i inne osoby. Razem poszli zoba- czyc zabitego.

Maria Piesiewicz kolejny raz opowiadala, tym razem sasiad- ce, jak to wtedy
bylo:

– Podbiegl do Lipowskiego i zapytal: “Co chcesz?”, nie usly- szalam, czy
tamten cos odpowie- dzial. Nie bylo zadnej szarpaniny miedzy nimi, bojki.
Tylko w pew- nym momencie Klimkowski rzucil sie na przewodniczacego i
zaczal go ciac i dzgac ostrzem kosy.

Kowal Luczak uslyszal czyjes zawolanie, ze Lipowski zabity, krzyk ten
slyszeli takze okolicz- ni mieszkancy.

Maria Grzechnik, gospoda- rujaca z corka na pieciohekta- rowym
gospodarstwie, zanim zamknela drzwi po wyjsciu Grazynki, do rowu, aby sie
umyc, spostrzegla idaca droga sasiadke Janine Klimkowska. Wydalo sie jej,
ze mowi ona cos

do siebie, zrozumiala, ze powta- rzawkolko:

– Lipowski zabity, Lipowski zabity…

Po chwili nadeszla Bacikowa i spokojnym glosem potwierdzi- la, ze Lipowski
lezy pokrwawio- nykolostarejszkoly,aktogo tak urzadzil, nie wie jeszcze
nikt.

ojskowy Sad Rejo- nowy w Koszalinie orzekl, 17 czerwca 1952 roku, jako
jedyna wspol- mierna przedmiotowemu zawi- nieniu oskarzonego i przedmio-
towej bezprawnosci jego czynu – kare smierci oraz ustawowe kary dodatkowe,
a biorac pod uwage stosunek zony oskarzo- nego do zbrodni, orzekl rowniez
przepadek jej mienia.

Obronca oskarzonego w skar- dze rewizyjnej podnosil, ze ofia- ra i sprawca
znali sie od 1940 roku i zyli ze soba dobrze, byli jednakowych zapatrywan
poli- tycznych, jednoczesnie zapisali sie do partii. Wystapil jedynie spor
o sad.

Rewizji tej nie uwzgledniono. 40-letni Wincenty Klimowski zostal
rozstrzelany 7 pazdzier- nika 1952 roku, o godzinie 6.45, przez pluton
egzekucyjny dowodzony przez ppor. Zenona Gruchale.

Umowa dzierzawna ponie- mieckiego sadu wygasla z kon- cem 1951 roku.

Henryk Bieniak, z polecenia wladz bezpieczenstwa, do cza- su przejecia na
Skarb Panstwa, opiekowal sie trzema krowami, para koni, dwoma warchlaka- mi
i maciora odebranymi ska- zanemu. W komorce pozostalo 200 kg pszenicy, 150
kg jeczmie- nia, 100 kg owsa i 70 kg maki zytniej zas w domu: radio, dwa
lozka, posciel, piec sukienek, dwa garnitury, jedna kurtka, palto damskie,
trzy pary dam- skich i dwie pary meskich pan- tofli i kamasze.

Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)

STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/

abujas12@gmail.com

http://

www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/

http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

Strona główna

http://MyShip.com

Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez

dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com

GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl

Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:

(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):

Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.

BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452

(format IBAN)

wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479

(format IBAN)

wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504

(format IBAN)

BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

numer KRS 0000124837:

“Wspomoz nas!”

teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty

Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl