Dzien dobry – tu Polska – 6.11.2022

Otwarto watek. Jedna przeczytana wiadomosc.

Przejdz do tresci
Korzystanie z uslugi Gmail z czytnikami ekranu
3 z 19 430
gazetka
Odebrane

Piotr Bloch
20:05 (1 godzine temu)
do mnie

DZIEN DOBRY – TU POLSKA
SPORTOWY WEEKEND
6 listopada 2022r.
abujas12@gmail.com
http://www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

PILKA RECZNA

“Przegrane ostatnie minuty. Porazka polskich pilkarek recznych na
inauguracje mistrzostw Europy”-
Piotr Rozpara
Przynajmniej remis byl w zasiegu, ale bledy w koncowce sprawily, ze
polskie pilkarki reczne przegraly w Podgoricy z Niemkami 23:25 w
pierwszym meczu mistrzostw Europy.
Statystyka pojedynkow z Niemkami nie byla przed tym spotkaniem dobra dla
Polek, choc przed dwoma laty na mistrzostwach Europy w Hiszpanii w
pojedynku tych druzyn padl remis 21:21. To byl jeden z argumentow,
dzieki ktoremu mozna bylo byc optymista przed sobotnim spotkaniem w hali
Moraca w stolicy Czarnogory, Podgoricy.
– Niemki graja bardzo agresywnie i maja doskonale zawodniczki na kazdej
pozycji. My jednak mamy duzo mocnych stron – mowila przed sobotnim
spotkaniem Kinga Achruk, rozgrywajaca reprezentacji Polski.
Nasz zespol bardzo dobrze rozpoczal mecz. Polki swietnie bronily, bardzo
dobrze w defensywie spisywala sie debiutujaca na mistrzowskiej imprezie
Aleksandra Olek, a w bramce udanie interweniowala Adrianna Placzek,
m.in. broniac w pierwszej polowie dwa rzuty karne.
Polki powoli, ale systematycznie powiekszaly przewage. Piec minut przed
przerwa prowadzily juz 11:7. Koncowka pierwszej odslony byla jednak
popisem Niemek. Coraz lepsza obrona, skuteczna ofensywa pozwolila im
zmniejszyc strate do jednego trafienia. Norweski trener Polek Arne
Senstad probowal gry bez bramkarki, ale na niewiele sie to zdalo.
Niemki poszly za ciosem takze na poczatku drugiej polowy – po czterech
golach z rzedu wyszly w 38. min. na prowadzenie 16:13. Polki poprawily
obrone, w ataku swietnie grala m.in. Mariola Wiertelak. Po trzech
trafieniach z rzedu zawodniczki KPR Gminy Kobierzyce nasz zespol
trzynascie minut przed koncem wyszedl na prowadzenie 18:17. Trzy minuty
pozniej bylo juz 21:19 dla Polek.
Koncowka byla bardzo wyrownana. Do ostatniej syreny byly nieco ponad
dwie i pol minuty, gdy przy stanie 24:23 dla Niemek Isabell Roch
obronila rzut karny bezblednej dotad Magdy Balsam. Kilkadziesiat sekund
pozniej rywalki przypieczetowaly zwyciestwo.
Polska – Niemcy 23:25 (12:12)
Polska: Placzek, Zima – Olek 1, Galinska, Labuda, Kobylinska 3, Balsam 5
(3z rzutow karnych), Wiertelak 3, Matuszczyk 2, Zima, Rosiak 3, Nosek 1,
Michalak, Kochaniak-Sala 3, Andruszak, Achruk 1, Nocun 1. Kary: 10 minut.
Przebieg meczu: I polowa: 1:0, 1:2, 4:2, 6:4, 6:5, 8:5, 9:7, 11:7, 11:9,
12:9, 12:11; II polowa: 13:12, 13:16, 15:16, 16:17, 18:17, 19:19, 21:19,
21:21, 22:21, 22:23, 23:23, 23:25.

TENIS
Polska tenisistka w trzech meczach grupowych WTA Finals nie stracila ani
seta. W ostatnim pokonala Coco Gauff 6:3, 6:0.
Mecz w nocy z soboty na niedziele nie mial historii – 18-letnia
Amerykanka stawiala opor tylko w pierwszym secie. Iga Swiatek jeszcze
zanim wyszla na kort, wiedziala, ze awansowala: wyjscie z grupy dawaly
jej dwa poprzednie zwyciestwa – z Daria Kasatkina i Caroline Garcia.
Do niespodzianki doszlo w drugiej grupie, gdzie Maria Sakkari wygrala z
Ons Jabeur 6:2, 6:3. Tunezyjka, rakieta numer dwa na swiecie, nie
awansowala do fazy pucharowej turnieju WTA Finals.
W polfinalach Iga Swiatek zmierzy sie z Aryna Sabalenka, a Caroline
Garcia zagra z Maria Sakkari.

SKOKI NARCIARSKIE
Poprzedni sezon Dawid Kubacki skonczyl na 27. miejscu w klasyfikacji
generalnej Pucharu Swiata, obecny rozpoczal od dwoch zwyciestw z rzedu
Stocha zdyskwalifikowano tuz po kwalifikacjach, w ktorych zajal czwarte
miejsce. Nie mogl wystartowac w konkursie, poniewaz podczas kontroli
jego kombinezon nie przeszedl pomyslnie przez wszystkie pomiary.
Swoj 20. sezon Pucharu Swiata 35-letni mistrz rozpoczal nieszczesliwie –
w sobote w pierwszej serii podczas ladowania strzelilo mu wiazanie buta
z narta (mimo to popisowo utrzymal rownowage), w drugiej mial pecha do
warunkow atmosferycznych. Zajal 10. miejsce.
Po dyskwalifikacji mowil: – To sa sprawy delikatne i kontrowersyjne.
Wziecie pomiaru pol centymetra wyzej czy nizej daje nawet roznice kilku
centymetrow w ostatecznym wyniku. Kazdy “idzie na limicie” [probuje jak
najwiecej wycisnac z kombinezonu, a jednoczesnie nie zlamac przepisow].
Powinienem miec wszystko pod kontrola, bo to ja jestem odpowiedzialny za
to, w czym skacze. Moze zle stanalem do pomiaru, moze nasza ekipa
popelnila blad przy wczesniejszych pomiarach. Postaram sie uniknac
takich sytuacji w przyszlosci, by wszystko bylo tak, jak byc powinno.
W pierwszej serii niedzielnego konkursu najlepszy nie tylko sposrod
Polakow byl Dawid Kubacki, fantastyczny w Wisle. 32-latek wygral w
piatek obydwie serie treningowe, a nastepnie kwalifikacje. W sobote
zwyciezyl w konkursie, w niedziele raz jeszcze byl najlepszy w
kwalifikacjach.
Skoczyl w pierwszej serii 131 m i o 1,2 pkt wyprzedzal Slowenca Anze
Laniska (131,5 m). Piotr Zyla byl 13., do drugiej serii wszedl jeszcze
Pawel Wasek (23. miejsce).
Lanisek w drugiej probie uzyskal 131 m, Kubacki skoczyl 133,5. Wygral z
przewaga 8,3 pkt, to jego siodme zwyciestwo w historii wystepow w
Pucharze Swiata. Trzecie miejsce zajal Norweg Marius Lindvik. Zyla byl
dziewiaty, Wasek – 23.
Kolejne zawody odbeda sie 26 i 27 listopada w Finlandii.

PILKA NOZNA
EKSTRAKLASA 16 KOLEJKA
Legia Warszawa-Lechia Gdansk 2-1
Stal Mielec-Zaglebie Lubin 3-0
Cracovia-Jagiellonia Bialystok 1-0
Piast Gliwice-Warta Poznan 0-2
Pogon Szczecin-Grnik Zabrze 1-4
Rakow Czestochowa-Wisla Plock 7-1
Miedz Legnica-Slask Wroclaw 1-0
Widzew Lodz-Radomiak Radom 1-3
Lech Poznan-Korona Kielce 3-2
1.Rakow 38pkt
2.Legia 31pkt
3.Widzew 26pkt
4.Pogon 26pkt
5.Stal Mielec 26pkt
6.Cracovia 25pkt
7.Wisla Plock 25pkt
8.Lech 25pkt
9.Warta 24pkt
10.Radomiak 23pkt
11.Gornik Zabrze 20pkt
12.Slask 20pkt
13.Jagiellonia 18pkt
14.Zaglebie Lubin 17pkt
15.Lechia 14pkt
16.Piast 13pkt
17.Korona 13kt
18.Miedz 9pkt
-Pilkarze Lechii Gdansk dlugo niemal wzorowo realizowali plan na
wyjazdowy mecz z Legia Warszawa, jeszcze na 20 minut przed koncem
prowadzili 1:0. Jednak w koncowce nie byli juz tak konsekwentni, wielkim
pechowcem okazal sie tez Dusan Kuciak. I ostatecznie przegrali 1:2.
Pilkarze Lechii do meczu w Warszawie przystepowali w nastrojach
niepamietanych przez nich od niemal siedmiu miesiecy. Wygrali bowiem dwa
kolejne spotkania ligowe (3:0 z Zaglebiem Lubin i 1:0 ze Stala Mielec),
co po raz ostatni zdarzylo im sie w kwietniu tego roku. Dzieki temu po
dlugim czasie wreszcie wydostali sie ze strefy spadkowej, chociaz ich
sytuacja wciaz daleka jest od komfortowej.
Jednak dzieki udanym ostatnim tygodniom gdanska druzyna mogla zlapac
oddech i przystapic do dwumeczu z Legia Warszawa z duzo lepszym
nastawieniem psychicznym. Dwumeczu, gdyz juz we wtorek oba zespoly
spotkaja sie w Gdansku w meczu 1/8 finalu Pucharu Polski. Trener Marcin
Kaczmarek podkreslal, ze oba mecze traktuje jako osobna historie i do
kazdego z nich zespol przystapi z innym planem.
Ten na mecz w stolicy ewidentnie zakladal postawienie na bardzo uwazna
gre obronna calego zespolu. O wzmocnienie walorow defensywnych mial
zadbac Kristers Tobers, ktory w srodku pola zastapil duzo bardziej
przydatnego w grze do przodu Macieja Gajosa. Ponadto swoja szanse dostal
od poczatku Kacper Sezonienko, po raz pierwszy od dluzszego czasu w
podstawowym skladzie znalazl sie tez Lukasz Zwolinski, tym razem na
lawce rezerwowych usiadl Flavio Paixao.
Lechia od poczatku spotkania oddala inicjatywe gospodarzom, jednak w
okolicach swojego pola karnego nie pozwalala im na zbyt wiele. Dusan
Kuciak mial do przerwy naprawde spokojny wieczor, zaniepokoic tak
naprawde mogl sie tylko raz, kiedy zza pola karnego niezle przymierzyl
Bartosz Kapustka. Jednak po jego strzale pilka trafila w spojenie slupka
z poprzeczka.
Goscie atakowali rzadko, a kiedy juz przekraczali linie srodkowa niemal
zawsze wszystko krecilo sie wokol Ilkaya Durmusa. Turek byl bardzo
aktywny, raz atakowal prawa strona, raz lewa i przy odrobinie wiekszej
precyzji w wykonczeniu akcji, jedna z jego szarz mogla zakonczyc sie
golem dla Lechii. Najblizej szczescia byl Sezonienko, ale swoje okazje
mieli tez Tobers czy David Stec. Szczescia probowal takze sam Durmus,
ale bramkarz Legii Kacper Tobiasz byl czujny. Ogolnie obraz gry przed
przerwa byl dla gdanszczan pozytywny, jesli ktos realizowal swoje
zalozenia na spotkanie to byli to wlasnie podopieczni trenera Kaczmarka.
Wszystko zgodnie z planem ukladalo sie takze od poczatku drugiej polowy.
Lechisci dosc swobodnie rozbijali mocno schematyczne proby atakow
pilkarzy Legii, a po przechwycie starali sie wyprowadzac grozne kontry.
Jedna z nich okazala sie skuteczna. Conrado, ktory niedlugo wczesniej
zastapil kontuzjowanego Sezonienke, po przejeciu pilki ruszyl do przodu
i zagral do Jakuba Kaluzinskiego. Ten minal w polu karnym Rafala
Augustyniaka, podal do Zwolinskiego, ktory sytuacyjnym uderzeniem
pokonal Tobiasza.
Chwile pozniej moglo byc nawet 2:0 dla Lechii, ale bramkarz Legii w
ciagu kilku sekund obronil strzal Durmusa (bardzo mocny z bliskiej
odleglosci) oraz Kaluzinskiego (nieco slabszy i zza pola karnego).
Jednak od tego momentu gdanski zespol zostal zepchniety do naprawde
glebokiej obrony. Gospodarze nacierali z coraz wiekszym animuszem. W
pewnym momencie Kuciak musial popisac sie trzema swietnymi interwencjami
w ciagu kilkudziesieciu sekund. Pilkarze Legii mieli zbyt duzo miejsca w
okolicach pola karnego, co chwile niebezpiecznie dosrodkowywal przede
wszystkim byly zawodnik Lechii Filip Mladenovic.
Wreszcie po kolejnym uderzeniu nieobstawionego na 20. metrze Bartosza
Kapustki wielkim pechowcem okazal sie Kuciak. Bramkarz Lechii efektownie
pofrunal w kierunku mocno uderzonej pilki, ktora po odbiciu sie od
poprzeczki trafila go w plecy i wturlala sie do bramki. Coz za niefart
swietnie do tej pory broniacego Slowaka…
Nakreceni zdobyciem wyrownujacego gola legionisci natychmiast ruszyli
rzecz jasna po kolejna bramke. Goscie rowniez probowali sie odgryzac,
mieli kilka niebezpiecznych stalych fragmentow w okolicach pola karnego,
jednak to ich rywale byli decydowanie grozniejsi. I w koncu dopieli
swego. Znow majacy kilometry przestrzeni Mladenovic – dlaczego nie
ruszyl do niego ani Durmus, ani Stec?! – bardzo precyzyjnie dosrodkowal
na glowe rezerwowego Blaza Kramera. Strzal Slowenca jakims cudem odbil
jeszcze Kuciak, ale przy dobitce innego zmiennika Yuriego Ribeira byl
juz bezradny. W tej sytuacji mozna bylo odniesc wrazenie, ze
zainteresowany obrona wlasnej bramki byl tylko golkiper Lechii, jego
wszyscy koledzy jakby zapadli sie pod ziemie.
Zatem ostatecznie niespodzianki w Warszawie nie bylo, ale biorac pod
uwage przebieg spotkania, gdanski zespol moze bardzo zalowac koncowki.
Pech Kuciaka i bledy w defensywie ostatecznie pozbawily ich chocby
punktu, a przeciez przy odrobinie szczescia mozliwe bylo nawet zwyciestwo.

-Nawet kibice Pogoni Szczecin owacja na stojaco nagrodzili gwiazde
Gornika Zabrze Lukasa Podolskiego. Mistrz swiata wraz ze swoim zespolem
dali w stolicy Pomorza Zachodniego prawdziwy koncert gry w pilke nozna.
A portowcy po raz pierwszy w tym sezonie przegrali na wlasnym stadionie.
Sobotnie spotkanie bylo dla podopiecznych Jensa Gustafssona pierwszym z
trzech zaplanowanych na najblizszy tydzien. Portowcy zakoncza ten rok
maratonem meczow w ekstraklasie i Pucharze Polski, ktore zadecyduja o
tym, o co szczecinianie beda grali w rundzie wiosennej.
W domowym starciu z Gornikiem Pogon grala przede wszystkim o zachowanie
trzeciego miejsca w tabeli ekstraklasy. Znajdujacy sie w dole stawki
ekstraklasowych zespolow zabrzanie nie mogli wzbudzac przesadnego
respektu w druzynie, ktora w tym sezonie nie zaznala jeszcze smaku
porazki na wlasnym stadionie, ale w ostatnim czasie zawodnicy z Gornego
Slaska byli w coraz wyzszej formie. Duza w tym zasluga najwiekszej
gwiazdy zespolu i najbardziej utytulowanego zawodnika ekstraklasy Lukasa
Podolskiego. Byly reprezentant Niemiec i mistrz swiata z 2014 r. znowu
blyszczy na ligowych boiskach.
– Znamy historie i dorobek Podolskiego. Na pewno caly zespol musi
zwrocic na niego uwage, ale przypominam, ze my po swojej stronie mamy
Kamila Grosickiego – odbil pileczke trener Jens Gustafsson na pytanie o
to, czy Podolski moze byc pierwszoplanowa postacia sobotniego meczu.
Grosicki to rowniez jeden z najbardziej utytulowanych zawodnikow
biegajacych aktualnie po ligowych boiskach i pilkarz, ktory nadal walczy
o wyjazd na zblizajacy sie mundial w Katarze. Pojedynek dwoch gwiazd
ekstraklasy oraz ostatnie zwyciestwo szczecinian na wyjezdzie z Miedzia
Legnica 4:2 spowodowaly, ze w dniu meczu nie bylo juz dostepnych biletow
na starcie z Gornikiem.
Gustafsson juz do konca roku nie bedzie mogl skorzystac ze szwedzkiego
napastnika Pontusa Almqvista (kontuzja), ale – wobec dobrej formy jego
konkurenta do gry na szpicy Luki Zahovicia – wiekszym zmartwieniem bylo
zestawienie fatalnie dysponowanej w ostatnim czasie linii defensywnej. W
bramce pozostal mlody Bartosz Klebaniuk, a do srodka obrony wskoczyl
Mariusz Malec, ktory zastapil kontuzjowanego Benedikta Zecha
(popelniajacego w poprzednich meczach mnostwo bledow).
– Wiem, ze Dante Stipica przez wiele lat byl niekwestionowanym numerem
jeden w bramce, ale choc na tej pozycji zmian dokonuje sie bardzo
rzadko, to tez istnieje rywalizacja – tlumaczy Gustafsson. – Jestem
zadowolony z Bartosza Klebaniuka. Odkad na niego postawilem, w ogole nie
zmienilo sie jego podejscie do treningow. Gdybym zauwazyl jakakolwiek
zmiane w jego zachowaniu, a tak czasem bywa wsrod mlodych pilkarzy,
ktorzy niespodziewanie wskakuja do skladu, od razu z powrotem
posadzilbym go na lawce rezerwowych.
Systematyczne postepy Klebaniuka na niewiele sie zdadza, jesli gruntowne
zmiany nie nastapia w linii obronnej, bo 20-latek juz w 5. minucie
musial wyciagac pilke z siatki. I nie mial w tej sytuacji w zasadzie nic
do powiedzenia. Gornik krotko rozegral rzut rozny, z lewej strony w pole
karne dosrodkowal Dani Pacheco, a Aleksander Paluszek wykorzystal
gapiostwo Mariusza Malca, najwyzej wyskoczyl do pilki i glowa skierowal
ja do siatki.
Nim Pogon zdazyla sie otrzasnac po pierwszym ciosie, mogla przegrywac
juz 0:2. Gornik wyprowadzil szybka kontra, a asystujacy w poprzedniej
akcji Pacheco doszedl do sytuacji sam na sam. Naciskany przez
wracajacych obroncow Pogoni zdecydowal sie na probe lobowania
Klebaniuka, ale pilka – na szczescie dla gospodarzy – przeleciala nad
poprzeczka.
Po pierwszym kwadransie portowcy nieco sie otrzasneli, ale trudno
napisac, ze przejeli inicjatywe. Swietnie ustawiony w obronie Gornik bez
wiekszych problemow rozbijal kolejne ataki Pogoni, ktora rzadko byla w
stanie wejsc w pole karne przeciwnika. Zabrzanie zaimponowali nie tylko
dobra gra w defensywie, ale takze tym, jak szybkie i grozne kontrataki
potrafili wyprowadzic na druga strone boiska. W ciagu kilkudziesieciu
sekund dwie niezle okazje mial Podolski, ktory niecelnie strzelal z
dystansu. Szczegolnie pierwsza proba byla grozna – pilka po kasliwym
uderzeniu po ziemi nieznacznie minela prawy slupek bramki Klebaniuka.
Gospodarze grozniej zaczeli atakowac dopiero pod koniec pierwszej polowy
i w 42. minucie – wbrew temu, co ponad 19 tys. kibicow ogladalo do tego
momentu na boisku – zdolali doprowadzic do wyrownania. Rozgoryczony
impasem w ofensywie Grosicki zmienil skrzydlo z lewego na prawe, krotko
rozegral pilke w polu karnym z Sebastianem Kowalczykiem, a potem, tuz
sprzed linii koncowej, wstrzelil ja po ziemi wzdluz bramki. Tam juz
czekal Zahovic, ktory uprzedzil stopera rywali i bez zawahania uderzyl w
lewy rog, nie dajac bramkarzowi Gornika zadnych szans na skuteczna
interwencje.
To byla dopiero druga godna odnotowania akcja Pogoni w pierwszej
polowie. Kilka minut wczesniej Grosicki w podobny sposob (ale na lewej
stronie) obsluzyl Leo Borgesa. Wtedy Daniel Bielica poradzil sobie
jednak z uderzeniem Brazylijczyka.
Wydawalo sie, ze strzelony przez Pogon “gol do szatni” zmieni oblicze
meczu w drugiej polowie. Kibice, ktorzy szczelnie wypelnili szczecinski
stadion mieli prawo zakladac, ze portowcy nareszcie rusza do
zdecydowanych atakow.
Rzeczywistosc okazala sie jednak zupelnie inna, a poczatek drugiej
czesci w wykonaniu podopiecznych Gustafssona byl koszmarny. Gornik w
przeciagu kilku minut mial az trzy stuprocentowe sytuacje. Dwie
wykorzystal i niespodziewanie (oraz zaskakujaco szybko) rozstrzygnal
losy meczu na swoja korzysc.
Najpierw nieprawdopodobna parada popisal sie Klebaniuk, ktory w 53.
minucie obronil bombe Erika Janzy z kilku metrow, ale za chwile pilka
znowu trafila w pole karne Pogoni. Tym razem do Japonczyka Kanjiego
Okonukiego, ktory urzadzil sobie slalom pomiedzy obroncami i bramkarzem
portowcow, a potem spokojnie skierowal futbolowke do pustej siatki.
Ponad tysiac kibicow Gornika celebrowalo tego gola okrzykami “Tsubasa”,
nawiazujac do pilkarskiego superbohatera z japonskiej kreskowki.
Trzy minuty pozniej Podolski znakomitym podaniem otworzyl droge do
bramki Szymonowi Wlodarczykowi, ktory z zimna krwia wykorzystal sytuacje
sam na sam i podwyzszyl prowadzenie Gornika. W tym momencie glosno
odezwali sie z kolei kibice Pogoni, ktorzy retorycznie pytali prezesa
Jaroslawa Mroczka: “Gdzie sa transfery!?”.
Portowcy nie byli w stanie podniesc sie po tych dwoch ciosach i w
drugiej polowie po prostu dogrywali na boisku. Gornik natomiast sie nie
zatrzymywal i w 73. minucie – za sprawa Lukasa Podolskiego – postawil
spektakularna kropke nad “i”. 37-latek odebral na wlasnej polowie pilke
rezerwowemu Marcelowi Wedrychowskiemu i od razu zauwazyl, ze Klebaniuk
jest daleko od swojej bramki. Dlatego bez zastanowienia mocno kopnal pilke.
Futbolowka przeleciala przez ponad pol boiska, a mlody bramkarz Pogoni
nie zdazyl wrocic miedzy slupki i musial ja wyciagac z siatki.
Podolski za tego cudownego gola zostal nagrodzony owacja na stojaco
nawet przez szczecinskich kibicow, ktorzy klaskali tez kilka minut
pozniej, kiedy opuszczal boisko.
Portowcy zagrali jeden z najgorszych meczow w Szczecinie w ostatnich
latach i po raz pierwszy w tym sezonie przegrali przed wlasna
publicznoscia. Srodowe spotkanie z Rakowem Czestochowa (tez u siebie) w
Pucharze Polski urasta tym samym do rangi “meczu sezonu”. Te rozgrywki
to prawdopodobnie jedyna szansa na sukces Pogoni w sezonie 2022/2023.
– To jest mecz zycia – uslyszeli od najzagorzalszych kibicow pilkarze
Pogoni, ktorzy po koncowym gwizdku nie mogli liczyc na cieple pozegnanie
od swoich fanow.

“Skoras wygral wyjazd na mundial, a moze nawet miejsce w pierwszej
“11”-Dariusz Dziekanowski
Lech Poznan z przytupem przypieczetowal awans do fazy pucharowej Ligi
Konferencji. Efektowna wygrana 3:0 z Villarrealem, czyli dobrym
europejskim klubem, robi wrazenie, ale patrzac ogolnie na polska pilke
klubowa, to trzeba powiedziec, ze mistrz Polski spelnil nieco wiecej niz
minimum oczekiwan. Musimy bowiem wymagac, zeby w europejskich
rozgrywkach graly co najmniej dwie druzyny. Idealnie, gdyby chociaz
jedna awansowala do fazy grupowej Champions League. Ale cieszmy sie dzis
tym, co jest, bo wyjscie Lecha z grupy do ostatniego meczu wisialo na
wlosku. Wreszcie “Kolejorz” pokazal pelnie mozliwosci, wreszcie od
pierwszej minuty widac bylo, ze gra w meczu z Hiszpanami, druzyna z
wyzszej europejskiej polki, o zwyciestwo i nie zamierza ogladac sie na
wynik drugiego spotkania w swojej grupie.
Nie ujmujac nic Lechowi z sukcesu, widocznym bylo, ze po zmianie trenera
Villareal nie prezentuje sie tak dobrze, jak jeszcze kilka tygodni temu.
Przy niektorych zagraniach podopiecznych Quique Setiena przecieralem
oczy ze zdumienia, jak ekipa z hiszpanskiej ekstraklasy moze popelniac
takie bledy. A moze to mistrzowie Polski do tych bledow ich zmuszali? Co
do Lecha, to kibice musza przezywac lekki rollercoaster. Nawet w ciagu
ostatnich dni nastroje zmienialy sie diametralnie: zaczelo sie od
umiarkowanej radosci, czy wrecz niedosytu (po remisie z Austria Wieden),
przez rozczarowanie (ligowa porazka z Rakowem), az po czwartkowa euforie.
Chcialoby sie krzyknac: “Chwilo, trwaj!”. Teraz zycze ekipie z Poznania,
by ustabilizowala forme i nie schodzila ponizej poziomu, ktory pokazala
w czwartek. Sytuacja jest dosc komfortowa, bo pozostaly do rozegrania
dwa mecze ligowe, po czym nastapi przerwa na mundial. Jest wiec czas, by
zregenerowac sily i popracowac spokojnie, by z mocnym uderzeniem wrocic
do wyscigu o mistrzostwo Polski. I oby byl to powrot jesli nie ze
wzmocnieniami, to przynajmniej bez oslabien.
W rozgrywkach pucharowych najbardziej wyroznil sie Michal Skoras.
Chwalilem tego zawodnika nawet w spotkaniach, w ktorych Lech wygladal
kiepsko. A chwalilem go dlatego, ze jako jeden z nielicznych probowal
poderwac kolegow do walki, do lepszej gry. Podoba mi sie w nim, ze caly
czas, gdy tylko ma pilke, jest niezwykle aktywny, caly czas szuka drogi
do bramki rywala. Mecz i dwa strzelone gole Villarrealowi byly nagroda,
ktora zebral za caloksztalt. Z pewnoscia do Lecha wkrotce splyna (jesli
juz nie splynely) atrakcyjne oferty. Jego cena moze jeszcze wzrosnac, bo
uwazam, ze nie moze dla niego zabraknac miejsca w jadacej na mundial
reprezentacji. I wcale nie zdziwie sie, jesli zobacze go w wyjsciowym
skladzie na pierwszy mecz grupowy w Katarze przeciwko Meksykowi. Uwazam,
ze w tej chwili Michal Skoras ma wiecej atutow, niz Nicola Zalewski.
Przede wszystkim dlatego, ze jest go pelno zarowno w akcjach
ofensywnych, ale tez z tylu, gdy trzeba bronic. Tego z kolei na razie
nie moge powiedziec o mlodym zawodniku AS Roma.
Dobrze by bylo, gdyby szefowie Lecha nie ulegli pokusie, by sprzedac
Skorasia juz zima. Lech zarobil juz do tej pory kilka dobrych milionow
euro z tytulu gry w LK i chyba moze sobie pozwolic, zeby sie nieco
wstrzymac. Juz dzis pewnie jego wartosc jest wysoka, ale moze byc
jeszcze wieksza. Chcialbym sie doczekac czasow, by znowu jakis polski
klub bronil sie przed sprzedaza swoich najlepszych zawodnikow. Ostatnio
bylo tak za dobrych czasow Boguslawa Cupiala w Wisle Krakow. Niech
mlody, wyrozniajacy sie pilkarz zagra chociaz jeden taki sezon, po
ktorym bedzie mial poczucie, ze ekstraklasa jest juz dla niego za ciasna.

-Lech Poznan w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy (gr. C) gral z
Villarrealem, Austria Wieden i Hapoelem Beer Szewa. Mistrz Polski
uzbieral dziewiec punktow w szesciu meczach, triumfujac w dwoch
spotkaniach i uplasowal sie na drugiej pozycji, ktora dala awans.
Przepustke do fazy pucharowej LKE “Kolejorz” zapewnil sobie po szostej
kolejce, w ktorej triumfowal u siebie nad pewnym juz wczesniej awansu z
pierwszego miejsca Villarrealem 3-0.
Lech Poznan zagra w fazie pucharowej europejskich rozgrywek po dwunastu
latach. Teraz “Kolejorz” wystapi w play-offach (1/16 finalu) o gre w
kolejnej fazie rozgrywek. Pewne udzialu gry w 1/8 finalu sa zespoly,
ktore triumfowaly w swoich grupach Ligi Konferencji Europy: Basaksehir,
West Ham United, Villarreal, Nice, AZ Alkmaar, Djurgardens, Sivasspor,
Slovan Bratyslawa. To oznacza, ze w przypadku awansu do nastepnej rundy
Lech moze zagrac z druzynami polskich zawodnikow – West Hamem Lukasza
Fabianskiego oraz Nice Marcina Bulki.
Zespoly z drugich miejsc w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy (Lech)
zmierza sie z druzynami, ktore zajely trzecie miejsca w fazie grupowej
rozgrywek Ligi Europy (szczebel wyzej niz LKE). To oznacza, ze Lech
Poznan moze teraz zagrac w 1/16 finalu z jednym z nastepujacych rywali:
Bodo/Glimt, AEK Larnaka, Ludogorec Razgrad, Braga, Sheriff Tyraspol,
Lazio Rzym, Karabach Agdam, Trabzonspor. Zespoly z Ligi Konferencji
Europy w przeciwienstwie do druzyn z Ligi Europy sa rozstawione w
play-offach (1/16 finalu).
Mecze fazy pucharowej w 1/16 finalu Ligi Konferencji Europy zaplanowano
na 16 i 23 lutego. W pierwszym meczu Lech zagra na wyjezdzie. Final LKE
rozegrany zostanie 7 czerwca na Sinobo Stadium w Pradze.
Uczestnicy 1/16 finalu:
druzyny z 2. miejsc grup Ligi Konferencji (rozstawione): Fiorentina,
Anderlecht, Lech Poznan, Partizan Belgrad, Dnipro, KAA Gent, CFR Cluj,
FC Basel.
druzyny z 3. miejsc grup Ligi Europy (nierozstawione): Bodo/Glimt, AEK
Larnaka, Ludogorec Razrgad, SC Braga, Sheriff Tiraspol, Lazio, Karabach
Agdam, Trabzonspor.
Uczestnicy 1/8 finalu:
druzyny z 1. miejsc grup Ligi Konferencji: Istanbul Basaksehir, West Ham
United, Villarreal CF, OGC Nice, AZ Alkmaar, Djurgardens IF, Sivasspor,
Slovan Bratyslawa.
Losowanie par Ligi Konferencji Europy odbedzie sie w poniedzialek 7
listopada w szwajcarskim Nyonie. Poczatek ceremonii losowania, podczas
ktorej Lech Poznan pozna swojego najblizszego rywala w 1/16 LKE o
godzinie 14.00. Wczesniej przeprowadzone zostana losowania fazy
pucharowej Ligi Mistrzow (od 12.00) i Ligi Europy (od 13.00). Lech
Poznan w 1/16 Ligi Konferencji moze trafic na slynne Lazio Rzym, azerski
Karabach Agdam, ktory wyeliminowal mistrza Polski z eliminacji do Ligi
Mistrzow czy bulgarski Ludogorec Razgrad, w ktorym gra Jakub Piotrowski.
I LIGA POLSKA 17 kolejka
Wisla Krakow-Gornik Leczna 1-2
Sandecja Nowy Sacz-Zaglebie Sosnowiec 4-1
Resovia Rzeszow-Poodbeskidzie Bielsko-Biala 2-2
Arka Gdynia-Nieciecza 1-2
Odra Opole-LKS Lodz 1-2
Katowice-Chojniczanka 3-0
Tychy-Ruch Chorzow 2-2
Skra Czestochowa-Stal Rzeszow 0-1
Chrobry Glogow-Puszcza Niepolomice 1-0
1.LKS Lodz 34pkt
2.Puszcza 33pkt
3.Ruch 31pkt
4.Chrobry 30pkt
5.Katowice 27pkt
6.Arka 27pkt
7.Nieciecza 26pkt
8.Podbeskidzie 26pkt
9.Stal Rzeszow 25pkt
10.Wisla Krakow 23pkt
11.Tychy 22pkt
12.Zaglebie Sosnowiec 21pkt
13.Leczna 18pkt
14.Resovia 16pkt
15.Odra Opole 15pkt
16.Chojniczanka 14pkt
17.Skra 14pkt
18.Sandecja 13pkt
Tylko poczatek spotkania byl udany w wykonaniu pilkarzy Arki Gdyni.
Jednak po zdobyciu gola kompletnie oddali oni inicjatywe Bruk-Bet
Termalice Nieciecza i to goscie, wygrywajac 2:1, jak najbardziej
zasluzenie wywiezli z Trojmiasta trzy punkty.
Pilkarze Arki w ostatnich tygodniach grali mocno w kratke, z szesciu
poprzednich meczow przegrali az trzy, do tego jeden zremisowali. To
sprawilo, ze czolowa dwojka, czyli LKS Lodz i Puszcza Niepolomice,
uciekla w tabeli na kilka punktow. Zatem gdynski zespol, aby utrzymac z
nia kontakt, musial pokonac na wlasnym stadionie grozna Bruk-Bet Termalice.
W spotkaniu tym na lawce gospodarzy zostalo jedno wolne miejsce. Trener
Ryszard Tarasiewicz w poprzedniej kolejce (w przegranym 1:3 starciu z
LKS-em Lodz) zobaczyl bowiem juz czwarta zolta kartke w sezonie, a to
oznaczalo, ze tym razem mecz swoich podopiecznych obejrzal z trybun. W
zastepstwie zespol poprowadzil jego asystent Tomasz Wolak.
W obu zespolach, rowniez za wzgledu na nadmiar zoltych kartek, zabraklo
takze najlepszych strzelcow – w Arce Omrana Haydary’ego (dziewiec goli),
w ekipie gosci Tomasa Poznara (siedem). Jednak gdynianie maja przeciez w
skladzie innego superstrzelca Karola Czubaka i to on bardzo szybko
otworzyl wynik spotkania.
W 7. minucie swietnym prostopadlym podaniem popisal sie Hubert Adamczyk,
a napastnik Arki w sytuacji sam na sam pewnym strzalem pokonal Tomasza
Loske. Czubak zrownal sie zatem pod wzgledem liczby goli ze wspomnianym
Haydarym, natomiast Adamczyk dopiero w 16. kolejce wreszcie zaliczyl
swoja pierwsza asyste w tym sezonie. Przypomnijmy, ze w poprzednim mial
ich az 10.
Szybko zdobyty gol wprowadzil w szeregi gdynian az za duzo
samouspokojenia. Owszem, teoretycznie kontrolowali oni przebieg
spotkania, mieli nawet okazje na podwyzszenie wyniku – najlepsza
zmarnowal Czubak, zle zagrywajac do Christiana Alemana. Jednak z kazda
minuta pozwalali gosciom na coraz wiecej. Grozny byl szczegolnie Artem
Poliarus, niebezpiecznie zza pola karnego uderzal tez Krzysztof Radwanski.
Wlasnie ten zawodnik mial na poczatku drugiej polowy dwie dogodne okazje
do zdobycia gola, jednak w obu przypadkach bardzo dobrze zachowal sie
pewnie broniacy Kacper Krzepisz. Jednak po przerwie mielismy do
czynienia z regularna nawalnica druzyny z Niecieczy, arkowcy momentami
bronili sie wrecz rozpaczliwie. Kilka razy w polu karnym gospodarzy
dochodzilo tez do stykowych sytuacji, na przyklad kiedy Martin Dobrotka
wyraznie nadepnal na stope Wiktora Biedrzyckiego, jednak gwizdek
sedziego milczal.
Widac jednak bylo, ze bramka dla Bruk-Bet Termaliki wisi w powietrzu i w
koncu goscie dopieli swego. Prawdziwe wejscie smoka zaliczyl rezerwowy
gosci Kacper Karasek. Przy pierwszym kontakcie z pilka, po zaledwie
kilkudziesieciu sekundach pobytu na boisku, popisal sie on kapitalnym
strzalem z pola karnego w gorny rog bramki Krzepisza. Tym razem golkiper
Arki nie mial juz nic do powiedzenia, a minimalizm gospodarzy zostal
ukarany.
To jednak nie bylo ostatnie slowo gosci oraz niesamowitego Karaska. Tym
razem 20-latek zaliczyl asyste, a pewnym strzalem z 10 metrow gola
zdobyl Muris Mesanovic. Goscie na 10 minut przed koncem spotkania objeli
zatem prowadzenie i bylo ono jak najbardziej zasluzone. To oni posiadali
inicjatywe, to oni mieli wiecej checi do gry i na tle ospalych rywali
wygladali po prostu na duzo lepsza druzyne.
Arkowcy w koncowce jeszcze rzucili sie do rozpaczliwych – doslownie i w
przenosni – atakow, jednak podobnie jak przez wiekszosc spotkania
wychodzilo im niewiele. Blisko szczescia byl tak naprawde tylko Janusz
Gol, ktory dosc przypadkowo znalazl sie w idealnej sytuacji, ale jego
strzal glowa byl niecelny.
Zatem Arka poniosla szosta porazke w sezonie (trzecia na wlasnym
stadionie) i jej strata do czolowej dwojki jest juz bardzo wyrazna – do
LKS-u wynosi siedem punktow, do Puszczy szesc, a ten zespol zagra
jeszcze w tej kolejce z Chrobrym Glogow. Jesli w nastepny weekend, w
ostatnim tegorocznym meczu, zolto-niebiescy nie wygraja na wlasnym
stadionie z Podbeskidziem Bielsko-Biala (sobota, godz. 17.30) w Gdyni
czeka nas bardzo goraca zima. Zespol ponownie spisuje sie bowiem
znacznie ponizej oczekiwan.

Na podstawie: Onet.pl, wyborcza.pl, interia.pl, gazeta.pl, weszlo.com,
90minut.pl, pilkanozna.pl, przegladsportowy.pl, polsatsport.pl
opracowal Reksio.