DZIEN DOBRY – TU POLSKA
GAZETA MARYNARSKA
Imienia Kpt. Ryszarda Kucika
(Rok XXIV nr 389) (67275)
5 lutego 2024r.
DZIEN DOBRY – TU POLSKA
SPORTOWY WEEKEND
4 luty 2024r.
abujas12@gmail.com
http://www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci
-“Lechia wygrala kolejny sparing w Turcji. Ladne bramki, dobry
Sezonienko, a na koniec sporo pecha”-
Tomasz Osowski
W kolejnym sparingu podczas zgrupowania w Turcji Lechia Gdansk pokonala
czolowa lotewska druzyne Valmiere 2:1. Wyroznil sie Kacper Sezonienko,
ktory jedna z bramek zdobyl sam, a przy drugiej mial asyste.
Lechia wedlug pierwotnego planu miala rozegrac w piatek dwa mecze
kontrolne – ze slowackim Zemplinem Michalovce oraz wlasnie Valmiera.
Jednak niedobory kadrowe w gdanskim zespole sprawily, ze ten pierwszy
postanowiono odwolac. Trener Szymon Grabowski na oba spotkania mialby
praktycznie gole jedenastki, nawet wykorzystujac wszystkich nastoletnich
zawodnikow, ktorzy do tej pory grali w Turcji tylko ogony. Tym bardziej,
ze trudy zgrupowania daly sie juz niektorym pilkarzom we znaki i nie
wszyscy byliby w stanie rozegrac pelne 90 minut. Na dodatek wciaz
niezdolny do gry jest trenujacy indywidualnie Luis Fernandez. W
przypadku Hiszpana nie ma praktycznie zadnej szansy, ze pomoze on
zespolowi w pierwszych tegorocznych meczach.
Valmiera to dla Lechii przeciwnik specyficzny, gdyz oba kluby blisko ze
soba wspolpracuja. To wlasnie z 4. zespolu lotewskiej ekstraklasy
trafili do Gdanska Iwan Zelizko, Rifet Kapic oraz Camilo Mena. Bylo to o
tyle ulatwione, ze wlasciciel Valmiery Ralph Oswald Isenegger od lat
bardzo dobrze zna sie z prezesem gdanskiego klubu Paolo Urferem.
Trener Grabowski w wyjsciowym skladzie dal szanse przynajmniej
potencjalnie rezerwowym bocznym obroncom (Bartosz Brzek z prawej strony,
Dominik Pila z lewej), po raz kolejny od poczatku zagral tez Filip
Koperski, ktory po dlugiej przerwie spowodowanej kontuzja potrzebuje
minut spedzonych na boisku. Z Valmiera zaliczyl cale spotkanie.
Od poczatku zagrali tez Louis D’Arrigo oraz Kacper Sezonienko i byli oni
wyrozniajacymi sie zawodnikami Lechii. Trenera Grabowskiego szczegolnie
moze cieszyc forma “Sezona”, ktory w rundzie jesiennej wygladal bardzo
blado, a podczas zimowych przygotowan prezentuje sie poki co wiecej niz
przyzwoicie. Juz w poprzednim sparingu z kazachskim Kyzylzarem Petropawl
(wygranym 2:0) mogl zaliczyc efektowna asyste, jednak Jakub Sypek trafil
tylko w slupek.
W meczu z Valmiera konkrety juz sie pojawily. Najpierw Sezonienko
wypracowal bramke Lukaszowi Zjawinskiemu, kiedy na prawym skrzydle z
latwoscia uciekl rywalowi i wystawil pilke jak na tacy napastnikowi
Lechii. Ten musial tylko przystawic noge.
Kilka minut pozniej to Sezonienko doczekal sie idealnego serwisu, a cala
kombinacja gdanskiego zespolu byla naprawde kapitalna. W srodku pola
pilke dostal Maksym Chlan, podciagnal pod pole karne i prostopadle
zagral do D’Arrigo. Australijczyk mogl strzelac, ale dostrzegl lepiej
ustawionego Sezonienke, ktory dopelnil formalnosci. Dwie szybkie,
skladne akcje Lechii i pewne prowadzenie do przerwy.
– Mam nadzieje, ze ci zawodnicy, ktorzy grali jesienia mniej i nie mieli
zadowalajacych liczb, ani dla nich, ani dla nas jako sztabu
trenerskiego, odcisna mocniejsze pietno na druzynie. W tym gronie na
pewno sa Sezonienko, D’Arrigo i Zjawinski, ktorzy od poczatku
przygotowan maja momenty dobre, a nawet bardzo dobre, wiec licze na to,
ze podobnie bedzie w lidze – mowi nam trener Grabowski.
W drugiej polowie zdecydowana przewage uzyskali Lotysze, ktorzy
stworzyli sobie kilka groznych sytuacji do zdobycia bramki, ale dobrze
spisywal sie Bohdan Sarnawski. Pechowa dla gdanskiego zespolu byla
koncowka spotkania. Najpierw boisko przedwczesnie opuscic musieli
poturbowany Brzek oraz Tomas Bobcek. Dodajmy, ze w wczesniej z powodu
urazu z boiska zszedl rowniez Tomasz Neugebauer. W ogole nie zagrali z
kolei Elias Olsson, Milosz Kalahur i Camilo Mena.
– Na szczescie to wszystko sa sprawy przeciazeniowe. Chlopaki maja za
soba miesiac naprawde mocnej pracy czy to jeszcze w Gdansku czy juz
tutaj w Turcji, dlatego chuchamy na zimne. Jesli jest z ich strony
sygnal, ze cos jest nie tak dajemy im odpoczac. Neugebauer zszedl gdyz
mial mocno zbita lydke, z kolei Bobcek odczuwa jeszcze skutki niedawno
przebytej infekcji – informuje szkoleniowiec Lechii.
W samej koncowce kuriozalna bramke samobojcza zdobyl Zelizko. Chcial on
zagrac do Antoniego Mikulki (w trakcie drugiej polowy zmienil
Sarnawskiego), ale uczynil to tak niedokladnie, ze mlody bramkarz mogl
tylko wzrokiem odprowadzic pilke wpadajaca do siatki.
Zatem Lechia byla bardzo blisko, aby wygrac trzeci z rzedu mecz bez
straty gola. Nie udalo sie, ale trener Grabowski moze byc zadowolony z
postawy swojego zespolu szczegolnie w pierwszej polowie. W ostatnim
sparingu podczas zgrupowania w Turcji gdanszczanie zmierza sie z
ukrainska Zoria Lugansk (wedlug planu 9 lutego, ale byc moze spotkanie
zostanie przyspieszone o jeden dzien).
Teraz pilkarze beda mieli nieco luzniejszy weekend. Po dwoch tygodniach
pobytu w Turcji nalezy im sie odpoczynek fizyczny, ale i mentalny.
– Bedzie troche relaksu, rekreacji, czasu na regeneracje, duzo pracy
beda mieli rowniez fizjoterapeuci. A od poniedzialku wchodzimy w ten
bezposredni okres przedstartowy, do pewnego momentu beda jeszcze dwa
treningi dziennie, ale potem luzujemy – podkresla trener Grabowski.
Pierwszy mecz rundy wiosennej Lechia rozegra 17 lutego, kiedy na Polsat
Plus Arenie podejmie Wisle Plock.
Lechia Gdansk – Valmiera 2:1 (2:0)
Bramki: Zjawinski (32.), Sezonienko (38.) – Zelizko (87. samobojcza)
Lechia: Sarnawski (64. Mikulko) – Brzek (72. Bugaj), Koperski, Chindris,
Pila – Neugebauer (27. Kapic), Zelizko – Chlan (72. Sypek), D’Arrigo,
Sezonienko – Zjawinski (64. Bobcek, 84. Borkowski).
-“Pierwsze sparingowe zwyciestwo Arki w Turcji. Pokonana mlodziezowa
reprezentacja Korei Pld.”-
Tomasz Osowski
Wczwartym sparingu podczas obozu w Turcji pilkarzom Arki Gdynia udalo
sie odniesc pierwsze zwyciestwo. Po pieknej bramce Karola Czubaka
zolto-niebiescy pokonali mlodziezowa reprezentacje Korei Pld.
We wczesniejszych meczach podopieczni Wojciecha Lobodzinskiego najpierw
zremisowali z mistrzem Macedonii FC Struga, a nastepnie przegrali z
mistrzem Czarnogory Budocnostia Podgorica oraz z ukrainska Worskla Poltawa.
Sobotni rywal arkowcow przygotowuje sie do mlodziezowego Pucharu Azji
(15 kwietnia – 3 maja w Katarze), ktory rownoczesnie bedzie turniejem
kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich w Paryzu. Zespol ten pod koniec
ubieglego roku az 3:0 pokonal mlodziezowa reprezentacje Francji, co jest
chyba najlepsza mozliwa wizytowka.
W meczu z Arka Koreanczycy pokazali wszystkie atuty, z ktorych sa znani:
dynamike, mobilnosc, szybkie operowanie pilka, wymiennosc pozycji.
Gdynianie momentami nie nadazali za chyzonogimi rywalami, jednak ich gra
obronna byla zorganizowana na tyle dobrze, ze nie dopuszczali do wielu
podbramkowych sytuacji. A kiedy juz rywale oddawali strzaly, dobrze
spisywali sie bramkarze – najpierw Martin Chudy, a po przerwie 18-letni
Pawel Depka.
Arkowcy szybko objeli prowadzenie, a uczynili to w naprawde efektowny
sposob. Michal Marcjanik zdecydowal sie na daleki, bardzo dokladny
przerzut do Olafa Kobackiego, ten zagral do nadbiegajacego Karola
Czubka, ktory pieknym strzalem z ok. 20 m umiescil pilke w okienku
koreanskiej bramki.
Niewiele pozniej moglo dojsc do odwrocenia rol, gdyz to Czubak ladnie
wypuscil Kobackiego, ale skrzydlowy Arki w sytuacji sam na sam przeniosl
pilke nad poprzeczka. Jednak, jak widac, glowne ofensywne armaty
gdynskiego zespolu powoli sie rozkrecaja i na start rundy wiosennej
powinny byc juz w swojej najwyzszej dyspozycji (17 lutego, wyjazdowy
mecz z Polonia Warszawa).
Po przerwie w obu zespolach nastapilo wiele roszad, trener Lobodzinski
po godzinie gry wymienil niemal cala jedenastke (niemal, gdyz Depka gral
od poczatku drugiej polowy). Arkowcy nie mieli zbyt wielu akcentow
ofensywnych, ale raczej kontrolowali przebieg gry. Dopiero w samej
koncowce pod ich bramka mocno sie zakotlowalo, jednak najpierw dobrze
spisal sie Depka, a nastepnie bramkarza Arki uratowala poprzeczka.
Zatem pierwsze sparingowe zwyciestwo w Turcji stalo sie faktem. Kolejny
mecz kontrolny zolto-niebiescy rozegraja juz w niedziele, a ich rywalem
bedzie Zoria Lugansk – w ubieglym sezonie trzecia druzyna w Ukrainie,
ale w obecnym zajmujaca dopiero 14. miejsce w tamtejszej ekstraklasie.
Arka Gdynia – Korea Pld U-23 1:0 (1:0)
Bramka: Czubak (8.).
Arka: Chudy (46. Depka) – Stolc, Marcjanik, Dobrotka, Gojny – Gol –
Skora, Milewski, Adamczyk, Kobacki – Czubak. Arka (od 60. minuty): Depka
– Predenkiewicz, Wereszczak, Azacki, Lipkowski – Borecki –
Gaprindaszwili, Szymanski, Zielinski, Jurkiewicz – Turski.
-“Dlaczego Napoli wyrzucilo Zielinskiego z listy zgloszonych do Ligi
Mistrzow”-
Rafal Stec
Stalo sie juz pewne, ze reprezentant Polski, czolowy rozgrywajacy na
wloskich boiskach pilkarskich, za kilka tygodni podpisze kontrakt z
Interem Mediolan.
Tego Aurelio De Laurentiis – wlasciciel klubu z Neapolu, najbardziej
bezwzgledny i msciwy pracodawca w calej Serie A – nie mogl puscic
Piotrowi Zielinskiemu plazem. Owszem, sam transfer bylby w stanie
zniesc, nawet z umiarkowanym entuzjazmem zaakceptowac – jednak tylko pod
warunkiem ze otrzymalby za to przyzwoita sumke.
Nie dostanie nic, ani eurocenta. 29-letni Polak odrzucil propozycje
przedluzenia umowy z neapolitanczykami, obecna wygasa w czerwcu, wiec po
sezonie odejdzie za darmo. Dlatego w biezacej edycji Ligi Mistrzow juz
nie zagra – ani w meczach 1/8 finalu z Barcelona (przed dwoma laty
strzelil jej gola, wypadl rewelacyjnie), ani w ewentualnych nastepnych
rundach. Oficjalnie pilkarz, ktory jesienia wystapil we wszystkich
spotkaniach rozgrywek, zostal wyrzucony z wyslanego do UEFA skladu przez
trenera Waltera Mazzariego, ale wszyscy wiedza, ze rozkaz wydal De
Laurentiis.
Wloski producent filmowy, ktory w minionych kilkunastu latach wydzwignal
Napoli z czwartoligowej czarnej dziury na krajowych szczyt, dziala w
miescie sentymentalnym, dozgonnie wdziecznym za ubieglosezonowy triumf w
lidze, ale sam traktuje podwladnych na zimno, jak aktywa. Z Zielinskim i
tak zaskakujaco dlugo obchodzil sie lagodnie. Zazwyczaj probuje bowiem
wymusic przedluzenie kontraktu wczesniej, szantazem, nawet zakazem
treningow z pierwsza druzyna i osadzeniem na trybunach. Ten los spotkal
Arkadiusza Milika, ukaranego za brak uleglosci wydaleniem do rezerw.
Podzialalo, w przerwie zimowej utrate polskiego napastnika udalo sie
przynajmniej czesciowo spieniezyc, zostal wypozyczony do Olympique Marsylia.
Mozna bylo spekulowac, ze Zielinskiego ratuje specjalny status w
druzynie. Zawsze uchodzil za lojalnego i zakochanego w miescie, ma
najdluzszy staz w Napoli, blekitna koszulke zaklada od 2016 roku, 355
rozegranych meczow daje mu osme miejsce w calej historii klubu (dla
porownania: Robert Lewandowski uzbieral w Bayernie tylko 20 wiecej),
nigdy nie leczy kontuzji, stawal sie ulubiencem prawie kazdego kolejnego
trenera. I jego lagodne usposobienie nie sklania do wypowiadania mu
wojen, w ktorych De Laurentiis sie lubuje.
Ten ostatni byc moze liczyl jednak przede wszystkim na to, ze
ostatecznie Polaka przekona, pomimo skladanych mu prosb o zgode na
obnizke pensji (brutto najwyzsza sposrod wszystkich pilkarzy, a
wlasciciel redukuje budzet placowy). Zwlaszcza ze przed sezonem
Zielinski odrzucil bajeczna oferte Saudyjczykow, machajacych mu przed
oczami 400-procentowa podwyzka.
Ostatecznie jednak neapolitanski szef wszystkich szefow, ktory od zawsze
zarzadza klubem wlasciwie samodzielnie, stracil nadzieje. Choc niczego
nie ogloszono, to sam przyznal przed kilkoma dniami, ze wie o
nieuchronnosci transferu do Mediolanu, zarzucajac przy okazji chciwosc
agentowi pilkarza. – Pewne milosne historie po prostu sie koncza. Gdyby
[Piotr] chcial z nami zostac, objelibysmy go i zatrzymali. Ale moze ma
agenta, ktory poczul zapach lub smrod pieniadza, wyobrazil sobie ladna
prowizje, przekonal zawodnika oraz jego zone i tescia… Powiedzialem
juz zreszta Beppe Marotcie [dyrektor sportowy Interu], ze nie zachowal
sie dobrze.
Nie wiadomo, czy De Laurentiis w swoim stylu wzial odwet na
rozgrywajacym o reputacji czolowego w Italii, czy sadzi, iz Polakowi
zabraknie motywacji albo zwyczajnie nie warto na niego stawiac, lepiej
rozwijac zawodnikow z przyszloscia w klubie. To czlowiek
nieprzewidywalny, porywczy, z predylekcja do podejmowania zaskakujacych,
takze drastycznych decyzji.
Tym razem dziala – jak na swoje standardy – powsciagliwie, bo krnabrnego
podwladnego calkiem od druzyny nie usunal. Status Zielinskiego pozostaje
jednak niejasny. Wprawdzie zagral w ostatniej kolejce Serie A z Lazio,
ale wczesniej przesiedzial w rezerwie w trakcie finalu krajowego
Superpucharu z Interem, w polfinale z Fiorentina pobiegal tylko troche
ponad kwadrans, opuscil ligowe spotkanie z Salernitana, az wreszcie nie
znalazl sie w kadrze na starcie z Hellasem Verona. Podobno dokuczaja mu
drobne urazy miesniowe, ale pewnosci nie ma.
Tymczasem te watpliwosci zasadniczo dotycza reprezentacji Polski. Jesli
bowiem calkiem przestanie grac – co niewykluczone, biorac pod uwage
neapolitanskie obyczaje – to przyleci kompletnie wybity z meczowego
rytmu na baraze o Euro 2024 z Estonia (21 marca) i, w razie sukcesu, ze
zwyciezca spotkania Walii z Finlandia (26 marca). Na razie wiadomo
tylko, ze wspaniala ekipa, ktora po 33 lata w pieknym stylu odzyskala
dla Napoli panowanie we Wloszech, rozpada sie blyskawicznie. Latem
uciekli trener Luciano Spalletti, dyrektor sportowy Cristiano Giuntoli i
obwolany najlepszym obronca w lidze Koreanczyk Kim Min-jae, a wkrotce
wyfruna Zielinski oraz krol strzelcow, nigeryjski napastnik Victor
Osimhen. Druzyna czlapie w srodku tabeli Serie A, do ksiestwa
rzucajacego gromami De Laurentiisa wrocilo stare, czyli zamet.
-Dziekanowski: Papszun na Lotwie? Uznaje to za zart
Jak to sie mowi, zadna praca nie hanbi, ale mimo wszystko mam nadzieje,
ze to sie nie wydarzy – pisze w swoim najnowszym felietonie w
“Przegladzie Sportowym” Dariusz Dziekanowski, komentujac doniesienia o
ofercie z Lotwy dla Marka Papszuna.
W zimowym oknie transferowym wydarzylo sie wiele, przede wszystkim w
kwestii dalszej lub blizszej przyszlosci kilku topowych trenerow.
Otrzymalismy szokujaca wrecz zapowiedz Juergena Kloppa o pozegnaniu z
Liverpoolem (po zakonczeniu obecnego sezonu). Kilka dni po nim podobna
deklaracje zlozyl opiekun Barcelony Xavi. Jeszcze wczesniej zas media
obiegla wypowiedz Pepa Guardioli, ktory oznajmil (pol zartem, pol
serio), ze jesli w tym sezonie Manchester City powtorzy sukces sprzed
roku (czyli zdobedzie trzy trofea), to odejdzie na emeryture. – Potrojna
korona w tym sezonie? Zapomnij! Jesli to zrobie, to koncze kariere –
rzucil w jednym z wywiadow przed kamera.
No i wreszcie najglosniejsza z ostatnich plotek (doniesien) z naszego
rynku: Marek Papszun jest wsrod czterech kandydatow na trenera
reprezentacji Lotwy. I od tej ostatniej informacji chcialbym zaczac.
Czytajac materialy prasowe na temat bylego trenera Rakowa Czestochowa,
jakos do tej pory nigdzie nie natknalem sie na komentarz glownego
zainteresowanego w tej sprawie. Wszedzie sa artykuly powolujace sie na
informacje z lotewskich mediow, ale ani slowa od Marka Papszuna.
Dlaczego? Widze dwa powody. Pierwszy jest taki, ze cos jest na rzeczy i
trener nie chce sie do tego odnosic, dopoki sprawa sie nie wyjasni
(decyzja ma zapasc 5 lutego).
Druga mozliwosc – jest to oferta tak absurdalna, ze Marek Papszun nawet
nie chce jej komentowac. Jak to sie mowi, zadna praca nie hanbi, ale
mimo wszystko mam nadzieje, ze to sie nie wydarzy. To troche tak, jakby
najlepszemu i wciaz mlodemu pilkarzowi naszej ligi (wezmy na przyklad
Ernesta Muciego z Legii), za ktorego jego rodzimy klub oczekuje grubych
milionow, oferte zlozyla Riga FC. Bylaby to z pewnoscia oferta ponizej
wartosci rynkowej zawodnika, ale przede wszystkim ponizej ambicji
sportowych. Po prostu nie wyobrazam sobie, zeby trener Rakowa powaznie
bral pod uwage taka propozycje. Naprawde jestem przekonany, ze stac go
na duzo wiecej.
W swietle doniesien z Europy na temat tych najlepszych szkoleniowcow
wracam do Marka Papszuna, bo jest to dla mnie wciaz sytuacja
niezrozumiala, ze szkoleniowiec, ktory przeszedl taka droge (od
trenowania Dolcanu Zabki czy GKP Targowek), doszedl do takiego poziomu
(mistrzostwo Polski z Rakowem) i nagle postanawia zrobic sobie przerwe.
I ta przerwa trwa juz ponad pol roku. Uzywajac po raz kolejny analogii
do kariery pilkarza – to tak, jakby jakis bramkostrzelny napastnik,
bedacy w najlepszych latach kariery, stwierdzil, ze musi odpoczac rok od
pilki.
Ktos moze zapytac: a dlaczego Juergen Klopp po dziewieciu latach pracy w
Liverpoolu ma prawo zrobic sobie rok przerwy, a Marek Papszun nie?
Roznica jest taka, ze Niemiec osiagnal absolutny szczyt w
najtrudniejszych rozgrywkach (w Lidze Mistrzow, potem w Premier League)
i pracuje pod nieporownywalnie wieksza presja. To samo dotyczy Pepa
Guardioli, ktory taki rok przerwy juz mial, a teraz przebakuje o
odejsciu na emeryture. Niby zartem, ale kto wie? Bo w futbolu wygral juz
wszystko i nie jest pewien, czy w kolejnym sezonie bedzie w stanie
utrzymac ten sam poziom motywacji i zaangazowania.
Marek Papszun to w szerszej niz nasza lokalna skala trener na dorobku,
ale taki, ktory bardzo dobrze sie zapowiada. Taki, na ktorego mozna by
liczyc, ze przetrze sciezke do europejskich klubow innym polskim
szkoleniowcom. W porownaniu z kariera Kloppa wciaz jednak nie osiagnal
nawet poziomu, na ktorym Niemiec byl, zaczynajac prace w Mainz 05.
Dlatego tez byloby mi po prostu szkoda, by taki potencjal rozmienil sie
na drobne. Z drugiej strony czas niekoniecznie dziala na jego korzysc.
Przeciwnie, im dluzej pozostaje na marginesie, tym zainteresowanie
bedzie mniejsze. Kto bedzie chcial szkoleniowca, ktory kiedys tam zdobyl
mistrzostwo Polski, ale od roku nie pracuje jako trener?
W przypadku Kloppa czy Guardioli mowimy o trenerskich Himalajach,
Papszun na razie zdobyl najwyzszy szczyt Tatr. Ktos znowu moze
powiedziec: sa tacy, ktorym Tatry wystarczaja, nie ciagnie ich w
Himalaje ani nawet w Alpy. Tak bywa, ale zakladam, ze Marek Papszun
znany z duzych wymagan wzgledem pilkarzy, ma wieksze ambicje rowniez
wobec siebie i jesli wie, ze Mount Everest jest poza zasiegiem, to
przynajmniej moglby celowac w Mount Blanc. Tak zakladam, chociaz moge
sie mylic” Nie wierze jednak, ze po wejsciu na Gerlach kusi go teraz
spacer na Trzy Korony w Pieninach.
Dziwie sie temu, ze nawet w Polsce nikt nie ma mu nic sensownego do
zaproponowania. Nie bede juz po raz kolejny rozwodzil sie nad tym, ze
szkoda, ze nie objal funkcji selekcjonera reprezentacji, ale rownie
niezrozumialy jest dla mnie strach szefow czolowych polskich klubow
przed silnym charakterem i autonomia, ktorej wymaga Marek Papszun.
Chcialbym tez wierzyc, ze wygodny fotel telewizyjnego eksperta zaczal go
juz parzyc, ze nie rozsiadl sie w nim na dobre. Wciaz jest to dla mnie
dziwne, gdy slysze trenera Papszuna opowiadajacego o innych trenerach i
ich druzynach. Bo de facto to on powinien byc na jezykach jako trener, a
nie brac na jezyk innych jako komentator”
-Ujawniamy kulisy awantury w polskim gigancie. Prezes wpadl i uderzyl w
lidera
Trzy razy z rzedu wygrywali Lige Mistrzow, za kazdym razem pokonujac
kolejne granice swoich mozliwosci. Niespelna pol roku po ostatnim
klubowym mistrzostwie Europy, druzyna Grupy Azoty ZAKSA Kedzierzyn-Kozle
wpadla w kryzys, jakiego sportowo nie bylo od lat. Fala kontuzji,
odpadniecie z walki o Puchar Polski, wtargniecie do szatni prezesa po
porazce, rozstanie z trenerem i wielkie powroty w trudnych meczach –
wszystko to sklada sie na kedzierzynska rzeczywistosc sezonu 2023/24.
Zagladamy za kulisy tego, co dzialo sie w ostatnich tygodniach w ZAKSIE,
dla ktorej coraz wyrazniej swieci swiatlo w tym ciemnym tunelu.
Zwyciestwo w tak emocjonujacej batalii jak srodowe spotkanie w barazu o
cwiercfinal Ligi Mistrzow z Halkbankiem Ankara (3:2, skandal w
tie-breaku, ktory zostal na blisko 20 minut przerwany z powodu bledow z
liczeniem punktow w protokole elektronicznym) to jeden z sygnalow, ze
ZAKSA wraca na wlasciwe tory. Trudno jednak pominac wszystko to, co
dzialo sie przed zaledwie kilkunastoma dniami.
Tydzien temu Tuomas Sammelvuo przestal byc trenerem Grupy Azoty ZAKSA
Kedzierzyn-Kozle. Fin jest pierwszym szkoleniowcem od 2006 r., ktory
stracil prace w ZAKSIE w trakcie sezonu. Blisko 18 lat temu po 13
porazkach z posada pozegnal sie Wojciech Drzyzga, a pozniej kazdy z
kolejnych trenerow kedzierzynian, nawet jesli nie dopelnial calosci
kontraktu, to przynajmniej dokanczal rozgrywki.
Sammelvuo, ktory podczas poltora roku pracy w Polsce, zdobyl z ZAKSA
Puchar i Superpuchar Polski, wicemistrzostwo kraju oraz poprowadzil klub
po trzeci z rzedu triumf w Lidze Mistrzow, zostal zwolniony po tym, jak
jego zespol wygral dwa wazne mecze i zaczynal podnosic sie z kryzysu.
Ten jednak zaczal sie duzo wczesniej, a o rozstaniu z Finem mialy
decydowac nie tylko wzgledy sportowe. Atmosfera w zespole od dluzszego
czasu nie byla najlepsza. Do tego zapowiadane rozstania czolowych graczy
z klubem sciagnely na tych zawodnikow fale krytyki w internecie ze
strony czesci kibicow. I tak do bardzo trudnej sytuacji ZAKSY dokladano
kolejne cegielki.
Pod wzgledem sportowym rozstanie z Sammelvuo nie bylo do konca
zrozumiale. Nastapilo po tym, jak ZAKSA wyszla obronna reka z ostatniego
meczu w fazie grupowej Ligi Mistrzow z Knack Roeselare, gdy przegrywali
0:2, ale pokonala belgijski zespol po tie-breaku i zamiast zakonczyc
rywalizacje na fazie grupowej, zachowala szanse udzialu w barazach o
cwiercfinal. Pozniej wygrala jeszcze wazny mecz ligowy z PSG Stala Nysa
(3:0) i wracala na swoj dobry poziom. Dwa zwyciestwa wydawaly sie wtedy
bodzcem do zmiany, ale okazalo sie, ze chodzi o zmiane trenera.
Z prosba o wyjasnienie powodow tej decyzji zwrocilismy sie do prezesa
klubu Piotra Szpaczka, lecz mimo kilkukrotnych prosb kontaktu, nie udalo
nam sie uzyskac odpowiedzi. Z kolei trener Sammelvuo odpowiedzial nam,
ze potrzebuje czasu, by porozmawiac o rozstaniu z ZAKSA.
Skoro zakonczenie wspolpracy z Finem bylo nie do konca zrozumiale ze
wzgledow sportowych, mozna bylo sie domyslac, ze problem tkwil znacznie
glebiej. Wszystko posypalo sie, jak domek z kart, gdy 29 listopada po
porazce z Barkomem Kazany Lwow (1:3), do szatni ZAKSY wtargnal prezes
klubu Piotr Szpaczek. Z jego strony padlo wiele mocnych slow pod adresem
zawodnikow, a najbardziej oberwalo sie liderom. Chociazby kapitan
druzyny Aleksander Sliwka uslyszal, ze brakuje mu zaangazowania.
Terapia szokowa moglaby zadzialac, gdyby nie fakt, ze w obliczu tamtych
okolicznosci srodki okazaly sie chybione. Zespol zagral wtedy spotkanie
w 12-osobowym skladzie, kontuzjowani byli podstawowi zawodnicy Marcin
Janusz i Bartosz Bednorz, a do tego prezes zdecydowal sie uderzyc w
zawodnika bedacego sercem zespolu. Kapitana, ktoremu ostatnie, co mozna
by zarzucic, to wspomniany brak zaangazowania. Nie brakuje mu go nawet,
gdy kontuzjowany oglada mecz zza band.
Trener Sammelvuo mial wowczas chciec pozostac neutralnym w calym
zajsciu, lecz brak reakcji takze okazal sie reakcja. Gdy nie stanal
wyraznie po stronie graczy, zawiodl ich zaufanie, ktorego pozniej nie
udalo sie w pelni odbudowac.
– Tamto wtargniecie do szatni bylo niepotrzebne, bo wiadomo, ze tuz po
meczu towarzysza wszystkim duze emocje. Uslyszalem kiedys takie madre
zdanie, ze jesli pojawia sie maly problem, nalezy go rozwiazac w ciagu
48 godzin. Inaczej bedzie narastal i zrobi sie wielka zawierucha. Z
reguly to trener ponosi odpowiedzialnosc za wynik, ale gdy pojawiaja sie
zgrzyty, nie ma jednego winnego – uwaza Waldemar Wspanialy, legenda
klubu z Kedzierzyna-Kozla i byly trener, ktory z Mostostalem Azoty
siegnal po cztery mistrzostwa Polski oraz braz w Lidze Mistrzow (1999-2004).
Listopadowa przegrana z zespolem ze Lwowa byla trzecia porazka z
dziewieciu ligowych porazek ZAKSY w tym sezonie, choc najtrudniejszy
moment przypadl na pierwsza polowe grudnia, gdy kedzierzynianie
przegrywali kolejno z Bogdanka LUK Lublin, Treflem Gdansk i Projektem
Warszawa. Mowilo sie, ze juz pod koniec roku notowania Sammelvuo byly
bardzo slabe i wtedy moglo dojsc do zwolnienia, ale na ten krok
zdecydowano sie pozniej. Zreszta finski trener mial byc ponoc bliski
zwolnienia takze w poprzednim sezonie, a w turnieju finalowym Pucharu
Polski “gral” o zachowanie posady. Z ta roznica, ze wtedy w wielkim
stylu ZAKSA siegnela po krajowe trofeum, a pozniej jeszcze po trzeci z
rzedu triumf w Lidze Mistrzow, a kryzysu wywolanego fala kontuzji w
trwajacych rozgrywkach trudno porownywac z jakakolwiek inna trudna
sytuacja z przeszlosci.
Obecnie pieciu zawodnikow ZAKSY nie jest zdolnych do gry. Sliwka leczy
zlamany palec i ma wrocic na boisko najwczesniej za miesiac. Radoslaw
Gil, ktory zostal sciagniety do Kedzierzyna-Kozla w ramach transferu
medycznego, gdy z powodu urazu plecow przez kilka tygodni nie mogl
rozgrywac Marcin Janusz, teraz sam doznal kontuzji kolana eliminujacej
go z gry do konca sezonu. Na liscie pauzujacych sa jeszcze Przemyslaw
Stepien, Wojciech Zalinski i Jakub Szymanski. Kilka tygodni przerwy z
powodu urazow maja za soba takze Bednorz, Daniel Chitigoi czy David Smith.
Pech polegal na tym, ze ilekroc kontuzjowany zawodnik wracal do gry,
niemalze od razu ze skladu wypadal kolejny z powodu urazu. Dodatkowo nie
dosc, ze kalendarz byl tak napiety, ze nieraz brakowalo czasu na
odpowiedni trening, to zajec nie dalo sie tez przeprowadzic w
zdekompletowanym skladzie. W treningach musieli nieraz pomagac
czlonkowie sztabu, w tym Adam Swaczyna, dotychczasowy asystent Tuomasa
Sammelvuo, ktory zastapil Fina w roli pierwszego trenera ZAKSY.
– Analizowalem ten sezon i wyszlo na to, ze problemy zaczely sie od
poczatku listopada, gdy gralismy w Superpucharze Polski. Wlasciwie, to
juz tydzien wczesniej w meczu z zespolem z Nysy, niektorzy zawodnicy
poczuli pewne dolegliwosci. Gdy z powodu kontuzji wypadali kolejni
zawodnicy, czlonkowie sztabu tez musieli uczestniczyc w treningach. Albo
gdy zawodnik wracal do dyspozycji po przerwie spowodowanej kontuzja,
pierwsze zagrywki wykonywal podczas rozgrzewki przedmeczowej, bo przy
napietym kalendarzu brakowalo czasu na odpowiednie przygotowanie. Jednak
mam wrazenie, ze wszystkie te trudnosci scalaja nasza grupe – mowi
Swaczyna w rozmowie z Przegladem Sportowym Onet.
34-letni szkoleniowiec pracuje w sztabie ZAKSY od czterech lat, a w
reprezentacji Polski pelni funkcje jednego z asystentow Nikoli Grbicia.
Zreszta to nie jedyny selekcjoner Bialo-Czerwonych, z ktorym
wspolpracuje Swaczyna, bo jeszcze zanim te funkcje zaczal pelnic Vital
Heynen, byly libero spedzil dwa sezony z nim w niemieckim VfB
Friedrichshafen (2017-19).
Swaczyna nie chcial zdradzac, jak wygladaly kulisy objecia przez niego
zespolu i tak naprawde wciaz nie wiadomo, czy jest on opcja tymczasowa,
czy poprowadzi ZAKSE na dluzej. Debiut mial za to zwycieski, bo
kedzierzynianie pokonali przed tygodniem Indykpol AZS Olsztyn, pozniej
po emocjonujacej walce wykonali wazny krok w kierunku awansu do
cwiercfinalu LM. – Na pewno bylo kilka rozmow w naszym gronie i po
konsultacjach zrozumialem, ze druzyna potrzebuje tego w tym momencie.
Dlatego sie zgodzilem. Znamy sie wiele lat i wiele juz razem
osiagnelismy – mowi Swaczyna o swojej nowej roli w zespole.
Przez klopoty zdrowotne i ogolny kryzys ZAKSA w tym sezonie odpadla juz
z walki o Puchar Polski (nie znalazla sie w gronie szesciu najlepszych
ekip na polmetku rundy zasadniczej kwalifikujacych sie do cwiercfinalu),
ale na krajowym podworku wciaz otwarta kwestia pozostaje rywalizacja o
ligowe play-offy. Komplet zwyciestw w ostatnich czterech spotkaniach (LM
i PlusLiga) sprawia, ze pojawia sie swiatelko w tunelu dla trzykrotnych
klubowych mistrzow Europy, ktorzy powoli dzwigaja sie z kryzysu.
W Kedzierzynie-Kozlu nikt nie rozgranicza priorytetow, a zawodnicy oraz
sztab licza, ze powiedzie im sie tak w PlusLidze, jak w Lidze Mistrzow.
– Wszyscy chca walczyc na kazdym froncie i trudno odmowic zawodnikom tej
mozliwosci – zapowiada Swaczyna.
Podobnego zdania jest Waldemar Wspanialy. Byly trener kedzierzynskiej
ekipy w czasach, gdy Mostostal Azoty siegal po mistrzowskie tytulu,
takze nie wyobraza sobie, aby ZAKSY moglo zabraknac w play-offach, a
nawet w gronie medalistow mistrzostw Polski. Tym bardziej ze nigdy w
ekstraklasowej historii klubu kedzierzynianie nie konczyli sezonu
ponizej 8. miejsca. – Awans do play-offow w PlusLidze powinien byc
obecnie istotniejszy od pucharow. Mnie bardziej martwi przyszlosc ZAKSY.
Po mojej erze, gdy siegalismy po cztery z rzedu mistrzostwa Polski. Nie
chcialbym, zeby znow trzeba bylo czekac 13 lat na kolejny tytul – uwaza
Wspanialy.
Az 17 razy w historii klubu siatkarze ZAKSY stawali na podium mistrzostw
Polski, z czego dziewiec razy konczyli sezon ze zlotem. Od pierwszego po
13 latach mistrzowskiego sezonu 2015/16, co roku rywalizowali w finale.
Po obecnych rozgrywkach ZAKSE czeka kadrowa rewolucja i z tego wynikaja
glowne obawy jej bylego trenera. Nie jest tajemnica, ze po tym sezonie z
klubem pozegna sie czesc liderow. Aleksander Sliwka ma wyjechac do ligi
japonskiej, Bartosz Bednorz odejdzie do Asseco Resovii, a Lukasz
Kaczmarek zasili szeregi Jastrzebskiego Wegla.
W ich miejsce przyjdzie m.in. przyjmujacy Rafal Szymura czy duet
srodkowych Karol Urbanowicz i Mateusz Poreba. W calym tym kryzysie spora
fala krytyki w mediach spolecznosciowych spadla na tych, ktorzy
opuszczaja klub. Na temat gry Bednorza i Kaczmarka pojawialo sie wiele
negatywnych wpisow czy opinii, a niektore z nich dalo sie slyszec nawet
wtedy, gdy siatkarze chodzili po miescie.
Dwa tygodnie temu po emocjonujacym zwyciestwie z Knack Roeselare w Lidze
Mistrzow i utrzymaniu sie w rozgrywkach, Bednorz zdecydowal sie na mocny
apel wobec krytykow. – Fajnie, jakbysmy nie zapominali o tym, co
zawodnicy zrobili dla tego klubu. Ile sukcesow osiagneli, ile serca w to
wlozyli. Bo czasami jak dochodza mnie sluchy, co ludzie mowia… Wiem,
ze kazdy ma prawo glosu, ale pomyslcie, ze my tez jestesmy ludzmi. Nie
jestesmy maszynami, tez mamy swoje uczucia i emocje. Po dobrym meczu
beda nas klepac po plecach, a w trudnych momentach, odwracaja sie –
mowil rozzalony przyjmujacy ZAKSY. Nawiazywal tez do krytyki wobec jego
kolegi z zespolu – Lukasza Kaczmarka, ktory w Kedzierzynie-Kozlu
rozgrywa swoj szosty sezon i w tym czasie 14 razy (!) stal na podium z
tym zespolem.
Jego emocjonalna wypowiedz dla Polsatu Sport byla o tyle wymowna, ze za
plecami Bednorza rozposcieral sie baner wywieszony przez Klub Kibica
ZAKSY. Haslo brzmialo tak: “Jedyne gwiazdy ZAKSY to niebieska, biala i
czerwona”.
– To byl nasz odzew do hejterow wypisujacych w internecie, ze
“gwiazdeczkom” z naszego zespolu nie chce sie grac, a wola wystepowac w
reklamach. Chcielismy pokazac, ze klub to cala spolecznosc, od
zawodnikow i trenerow przez pracownikow klubu, po kibicow. Uderzajac w
jednego z nas, uderza sie we wszystkich. Choc wiadomo, ze bardziej
dostaje sie zawodnikom, od ktorych najwiecej sie wymaga – mowi nam Kamil
Mrugala z kedzierzynskiego Klubu Kibica.
Innym razem Bednorz i Kaczmarek udostepnili na swoim Instagramie
przesmiewczy fotomontaz dotyczacy tego, ze czesc krytykantow sugerowala
im udzial w “Tancu z gwiazdami”.
– Wierze, ze ci zawodnicy, ktorzy po sezonie zegnaja sie z klubem, przez
swoja obecna gre beda chcieli pokazac pelne zaangazowanie. Beda pamietac
o tym, co osiagneli z ZAKSA, a moze sie okazac, ze byly to sukcesy nie
do powtorzenia w innych miejscach. Ciekaw jestem, jak wypadna nastepcy
tych liderow i czy przelozy sie to na wyniki, bo w Kedzierzynie-Kozlu
wszyscy sa przyzwyczajeni do sukcesow – dodaje Wspanialy.
ZAKSA powoli wychodzi z kryzysu, a jej ostatnie wystepy napawaja
optymizmem, ktorego nie brakuje osobom zwiazanym z klubem.
Mrugala: Jeszcze niczego nie przegralismy. Kiedy w poprzednim sezonie
chlopaki wychodzili rozgoryczeni po przegranym finale mistrzostw Polski
z Jastrzebskim Weglem, powtarzalem kazdemu z nich, zeby sie nie
martwili, bo za kilkanascie dni przed nimi jeszcze jedno wazne spotkanie
o zloto Ligi Mistrzow. Teraz tez wiemy, ze jest jeszcze o co walczyc.
Wspanialy: Trzeba rozwiklac te wszystkie sporne kwestie, pozamykac pewne
sprawy i skupic sie na tym, ze sezon jest jeszcze do uratowania.
Na podstawie: Onet.p, wyborcza.pl, interia.pl, gazeta.pl, 90minut.pl,
pilkanozna.pl, przegladsportowy.pl, polsatsport.pl opracowal Reksio.
Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)
STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/
abujas12@gmail.com
http://
www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci
http://MyShip.com
Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez
dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com
GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl
Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:
(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):
Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,
Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.
BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436
Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”
wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452
(format IBAN)
wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479
(format IBAN)
wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504
(format IBAN)
BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX
Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”
Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,
numer KRS 0000124837:
“Wspomoz nas!”
teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty
Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl