Dzien dobry – tu Polska – 24.11.2023

DZIEŃ DOBRY – TU POLSKA

GAZETA MARYNARSKA

Imienia Kpt. Ryszarda Kucika

(Rok XXII nr 318) (67204)

24 listopada  2023r. 

Pogoda

piątek, 24 listopada 3 st C 

Deszcz ze śniegiem

Opady:70%

Wilgotność:84%

Wiatr:24 km/h

Kursy walut 

Euro 4.37

Dolar 4.00

Funt 5.01

Frank 4.53

Dzień dobry Czytelnicy 🙂 dziś na powitanie wierszyk o pożarze autorstwa Pana Wojtka. A ja oglądam przez okno zupełnie niezapowiedziany deszcz. Oszusty normalnie 😉

Ania Iwaniuk 

Dowcip

– Panie mecenasie, żona mnie zdradza – żali się klient adwokatowi.

– Dlaczego pan tak sądzi?

– Wróciła dziś rano do domu i twierdzi, że noc spędziła u Basi. Tymczasem u Basi byłem ja…

POŻAR W BURDELU

 To się zdarzyło niespodziewanie!

Stąd przerażonych jest dziś tak wielu.

Szok! Zaskoczenie! Niedowierzanie.

Pali się! Pali! Pożar w burdelu!

 Widać strach w oczach stałych klientów,

Dziś radykalnie ich los się zmienia.

Nie da się dłużej ukryć przekrętów.

Pali się! Burdel stanął w płomieniach!

 Pożar w burdelu! To ci sensacja!

Wszyscy myśleli, że jest bezpiecznie!

Ciepłe posadki, granty, dotacja.

To Eldorado miało trwać wiecznie!

 Stali bywalcy trzymali sztamę.

Do takich uciech każdy się garnie,

A gdy ktoś dobrze znał burdel-mamę,

Mógł w tym burdelu grzeszyć bezkarnie.

 Zbawca narodu chciał swoich gości

Prowadzić drogą prosto do celu,

Zapewniał luksus i przyjemności,

A tu? Cholera! Pożar w burdelu!

 Jaki nas czeka rozwój wydarzeń?

Może się ukryć gdzieś na plebanii?

Załatwić azyl w San Escobarze?

Albo skremować dać się w Albanii?

 Jak teraz swoją ocalić skórę?

Trzeba wiać szybko, czmychnąć ukradkiem,

Ale niełatwo zmienić naturę,

Już lepiej zostać koronnym świadkiem.

 Pożar w burdelu! Temat zbyt śliski.

Skutki dotkliwe będą niestety,

Migiem pakować trzeba walizki!

I nie zapomnieć zabrać kuwety!

 MKWD (Muzyczny Kabaret Wojtka Dąbrowskiego)

Druk: tygodnik Passa, nr 47 (1189), 23 listopada 2023

Jak zmienić prokuratora krajowego? “Wada logiczna” w ustawie Przywrócenie praworządności po okresie rządów Zjednoczonej Prawicy to jedno z najważniejszych zadań, jakie postawiła sobie po wyborach demokratyczna większość. Zmiany miałyby dotyczyć też kierownictwa prokuratury, w tym stanowiska prokuratora krajowego. Czy jednak po nowelizacji ustawy nie zostało ono “zabetonowane”? Prawnicy zgodnie wskazują na pewien wadliwy przepis, ale co do jego obejścia już są podzieleni. W umowie koalicyjnej podpisanej 10 listopada przez liderów Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy zapowiedziano: “Przywrócimy porządek prawny, zachwiany przez działania poprzedników. Sądy będą wolne od nacisków politycznych, prokuratura będzie niezależna i apolityczna”. Choć nie zapisano tego w umowie, ugrupowania koalicyjne opowiadają się za rozdzieleniem stanowiska ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, które PiS połączyło w 2016 roku. 

Rozdzielenie tych stanowisk, jak powiedział w TVN24 20 listopada w “Rozmowie Piaseckiego” były Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar, to “absolutny priorytet”. Tyle że do tego potrzeba zmian w ustawie Prawo o prokuraturze – a te może zawetować prezydent Andrzej Duda. Do odrzucenia prezydenckiego sprzeciwu obecna większościowa koalicja nie ma w Sejmie wystarczającej liczby głosów.

Drugi problem to obsada kierownictwa Prokuratury Krajowej. Na jej czele stoi Dariusz Barski, zaufany człowiek Zbigniewa Ziobry. 14 grudnia, jak przypomniała “Rzeczpospolita”, wejdą w życie ustawowe zmiany dotyczące Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencji Wywiadu. Zakładają, że uprawnienia w zakresie kontroli inwigilacji prowadzonej przez służby specjalne przejmie od prokuratora generalnego – czyli obecnie Zbigniewa Ziobry – pierwszy zastępca prokuratora generalnego, czyli prokurator krajowy, którym jest Dariusz Barski. PiS uchwalił ten przepis rzutem na taśmę 7 lipca, a 17 sierpnia – czyli już w trakcie kampanii wybiorczej – odrzucił weto Senatu do tej ustawy na ostatnim posiedzeniu Sejmu IX kadencji. Co więcej, uchwalono też wtedy, że prokurator krajowy będzie miał pełnię decyzji kadrowych w prokuraturze: tylko on ma prawo nadzorowania śledztw dotyczących korupcji czy przestępczości zorganizowanej. Według prokurator Aleksandry Antoniak-Drożdż ze Stowarzyszenia Prokuratorów Lex Super Omnia dzięki tym zmianom w ustawie “kierowanie prokuraturą przez PG [prokuratora generalnego] będzie miało charakter pozorny, bo faktycznie nadzór nad działalnością tego organu będzie sprawował PK [prokurator krajowy]”. Jak wyjaśnialiśmy w Konkret24, Prokuratura Krajowa jest jedną z kilku instytucji państwowych “zabetonowanych” przez odchodzącą władzę. Do odwołania prokuratora krajowego i jego zastępców premier potrzebuje zgody prezydenta. Ten przepis obowiązuje dopiero od 2016 roku, czyli od początku rządów Zjednoczonej Prawicy. W lipcu 2023 roku wprowadzono dodatkowy wymóg: zgoda prezydenta na odwołanie prokuratora krajowego musi być na piśmie. Tak więc przekazanie przez ministra Ziobrę części uprawnień prokuratora generalnego swojemu człowiekowi (Dariuszowi Barskiemu), który ma stanowisko prokuratora krajowego, z jednoczesnym zabezpieczeniem pozycji Barskiego poprzez wymóg zgody prezydenta na jego usunięcie jest postrzegane jako “zabetonowanie” Prokuratury Krajowej. “Zmiany te ewidentnie wskazują na zamiar utrwalenia kadry kierowniczej w obecnym składzie personalnym” – oceniło stowarzyszenie prokuratorów Lex Super Omnia.

Ruch Ziobry z przekazaniem części uprawnień Barskiemu wydaje się skutecznie “utrwalać kadrę kierowniczą” sprzyjającą PiS. Jednak 17 listopada prokurator Ewa Wrzosek (to ona wszczęła śledztwo w sprawie korespondencyjnych wyborów prezydenckich w 2020 roku) umieściła na platformie X taki cytat: “Prezes Rady Ministrów jest uprawniony do odwołania Prokuratora Krajowego, o ile z wnioskiem takim wystąpi Prokurator Generalny. Skutek odwołania Prokuratora Krajowego nastąpi z chwilą wydania aktu przez premiera. Dla jego ważności i skuteczności nie jest wymagany żaden akt innego organu władzy publicznej, w tym Prezydenta RP”.

Wałęsa: to początek zwycięstwa, wrócimy w spokojniejszym czasie do wszystkich spraw, które przegrałem Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł na korzyść Lecha Wałęsy w jego sprawie przeciwko Polsce. – Jestem zadowolony, że sprawy wchodzą na właściwy tryb postępowania, że prawda zaczyna zwyciężać. Ale to jest początek zwycięstwa – skomentował dla TVN24 były prezydent. Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu wydał w czwartek wyrok w sprawie “Wałęsa przeciwko Polsce” na korzyść byłego prezydenta Lecha Wałęsy, przyznając mu odszkodowanie 30 tysięcy euro. Trybunał orzekł przy tym o wadliwości polskiego systemu sądownictwa i nakazał Polsce zmianę przepisów, by doprowadzić do naprawy wymiaru sprawiedliwości. Wałęsa skomentował decyzję w rozmowie z reporterką TVN24.  – Nie miałem żadnej wątpliwości, dlatego że wszystkie sprawy wykonano na zlecenie polityków, na czele stali bracia Kaczyńscy – odparł. Jestem zadowolony, że sprawy wchodzą na właściwy tryb postępowania, że prawda zaczyna zwyciężać. Ale to jest początek zwycięstwa, dlatego że wrócimy w spokojniejszym czasie do wszystkich spraw, które przegrałem i wszyscy ci ludzie, którzy robili mi te sprawy, muszą odpowiedzieć za nie i odpowiedzą w swoim czasie, spokojnie – zapowiedział. Pytany, jak odniesie się do oceny Trybunału, który orzekł przy okazji o wadliwości polskiego systemu sądownictwa, Wałęsa odparł, że “dlatego występował do Trybunału, bo zgadza się z tą oceną”. – Więc ocena jest właściwa, tylko teraz trzeba zacząć to naprawiać, a wszystkich tych, którzy połamali to, pokrzywili, narazili Polskę na różnego typu straty, trzeba przywołać do porządku – podsumował.

Skarga Lecha Wałęsy

Lech Wałęsa złożył skargę w sprawie unieważnienia korzystnego dla niego i prawomocnego wyroku sądowego. Europejski Trybunał Praw Człowieka potwierdził jej wpłynięcie w październiku 2022 roku. Chodziło o sprawę cywilną o naruszenie dóbr osobistych z pozwu Wałęsy przeciwko Krzysztofowi Wyszkowskiemu. W 2011 roku Sąd Apelacyjny w Gdańsku ostatecznie zobowiązał Wyszkowskiego do opublikowania przeprosin. Wyszkowski złożył skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego, który odmówił przyjęcia jej do rozpoznania. Po tym jak Krzysztof Wyszkowski złożył skargę w tej sprawie do trybunału w Strasburgu, w 2021 roku postępowanie zakończyło się, ponieważ polski rząd złożył jednostronną deklarację, w której przyznał się do naruszenia praw skarżącego. 

Minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro złożył skargę nadzwyczajną do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. Zarówno procedura skargi nadzwyczajnej, jak i powstanie tej Izby, były efektem nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym z 2017 roku. Ziobro złożył skargę w sprawie prawomocnego wyroku, jaki zapadł na korzyść Wałęsy. Izba uchyliła to orzeczenie i – jak przypomina Helsińska Fundacja Praw Człowieka – rozstrzygnęła meriutm sprawy, oddalając apelację Wałęsy z 2010 roku.

Premier bez większości zaprasza do rozmów. Konfederacja idzie z “jasnym komunikatem” Mateusz Morawiecki wystosował zaproszenia do rozmów do szefów Lewicy, Polski 2050, PSL i Konfederacji w związku z powierzoną mu przez prezydenta misją tworzenia rządu. Większość zaproszonych klubów odmówiła spotkania. Na osobiste rozmowy z Morawieckim zdecydowali się politycy Konfederacji. “Wyznaczeni delegaci udadzą do kancelarii premiera, aby w imieniu półtora miliona wyborców przekazać premierowi Morawieckiemu jasny komunikat – to koniec Waszej władzy!” – napisali.

Mateusz Morawiecki zaprosił przedstawicieli klubów parlamentarnych do KPRM i chce tam rozmawiać o “budowaniu Koalicji Polskich Spraw, mającej kluczowe znaczenie dla skutecznej realizacji obietnic złożonych Polakom”. “Prezentowane dotychczas propozycje obejmują szeroki zakres kwestii, zarówno gospodarczych, jak i społecznych – rodzin, edukacji i zdrowia” – wskazał premier w zaproszeniu.

Do wyboru pozostawił jeden z terminów: czwartek 23 listopada, między godziną 9 a 14, lub piątek 24 listopada, między 10 a 15. Politycy Nowej Lewicy, Polski 2050 i PSL nie chcą jednak rozmawiać z Morawieckim i odmówili spotkania. Trzeba jasno i wyraźnie powiedzieć, że jesteśmy umówieni na koalicję z Koalicją Obywatelską i z Lewicą jako Trzecia Droga, więc to spotkanie byłoby bezproduktywne, więc nie ma sensu go przeprowadzać – powiedział lider ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz.

– Premier przysłał zaproszenia do klubów parlamentarnych, informując, że chciałby rozmawiać o koalicji polskich spraw. Ale ja informuję pana premiera, że nie ma koalicji polskich spraw, tylko premier Morawiecki montuje koalicję polskich nieszczęść – stwierdził z kolei przewodniczący klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski, kandydat na wicepremiera w potencjalnym przyszłym rządzie Donalda Tuska.

Jak dodał, “my na spotkania do premiera w sprawie oszukanego rządu z oszukanym premierem na czele nie będziemy chodzili, bo to jest nieodpowiedzialne, to jest niszczenie państwa”. Kiedy premier widzi, że jest inna większość, to po co robi te spotkania? Hucpa polityczna, a w hucpie politycznej Lewica nie będzie uczestniczyła – podkreślił. O zaproszenie od szefa rządu pytany był też przez PAP sekretarz generalny PO Marcin Kierwiński. – Zakładam, że nikt się nie wybiera na spotkania z Morawieckim – powiedział. – Poważni politycy z oszustami nie rozmawiają, a Morawiecki jest politycznym oszustem – stwierdził. Polityk odniósł się także do samej misji sformowania rządu przez Morawieckiego. – Jedna kwestia, bardzo poważna, to jak prezydent Andrzej Duda mógł doprowadzić do takiej farsy, że osoba, która nie ma żadnej szansy na stworzenie rządu dziś udaje, że ten rząd tworzy – powiedział. – Jest też taka warstwa dość zabawna tej sytuacji, jak kolejni, aktualni ministrowie Morawieckiego mówią, że do rządu Morawieckiego się nie wybierają i nie dostali od niego zaproszenia, nikt z nimi o tym nie rozmawiał. To jest ośmieszenie idei parlamentarnej demokracji w Polsce i odpowiada za to pan prezydent Duda i sam Morawiecki, który dla utrzymania przez kilka tygodni władzy zachowuje się niepoważnie – ocenił poseł KO. Jak patrzę na Morawieckiego to mam kadr ze świetnego polskiego filmu “Kariera Nikodema Dyzmy”, gdy Nikodem Dyzma mówi, jakby tu się jeszcze utrzymać przez kilka miesięcy na stanowisku. Morawiecki jest w stu procentach Dyzmą polskiej polityki – ocenił Marcin Kierwiński.

Konfederacja: delegaci przekażą jasny komunikat

Konfederacja po godzinie 13 powiadomiła, że na rozmowy u premiera wyznaczeni zostali Krzysztof Bosak, Grzegorz Braun, Włodzimierz Skalik i Krzysztof Tuduj.

W komunikacie napisano, że politycy Konfederacji uważają, że “Polska zasługuje na rząd autentycznie prawicowy, a Mateusz Morawiecki przez sześć lat sprawowania funkcji premiera wielokrotnie udowodnił, że nie zamierza realizować polityki konserwatywnej, wolnorynkowej ani zgodnej z polskim interesem narodowym”. “Zgoda premiera na tzw. unijny mechanizm ‘pieniądze za praworządność’, poparcie Funduszu Odbudowy i ratyfikację zasobów własnych Unii Europejskiej (czyli wprowadzenie unijnych podatków), jak również zgoda na pakiet Fit For 55, to działania skrajnie dla Polski i Polaków niekorzystne” – oceniono.

Dodano, że Morawiecki “odpowiada także za prowadzenie polityki masowej imigracji i sprowadzenie do Polski tysięcy imigrantów z Azji i Afryki”, co – zdaniem polityków Konfederacji – stanowi “otwarte złamanie obietnic wyborczych PiS”. “Nieakceptowalna była także polityka gospodarcza i finansowa rządu premiera Morawieckiego. W ciągu sześciu lat podniesione zostały dziesiątki podatków, a skala deficytu i inflacji była rekordowa” – zaznaczono.

“Rząd PiS-SuwPol kontynuował wyniszczającą polskie górnictwo politykę poprzedników, zamykając kolejne polskie kopalnie. Jednocześnie podejmował działania wymierzone w polskie rolnictwo, próbując wprowadzić tzw. ‘piątkę przeciwko rolnikom’ oraz zgadzając się na zalew Polski ukraińskimi produktami rolnymi” – napisano dalej. “W tym samym czasie rząd Mateusza Morawieckiego dopuścił tez do powstania problemu nieuczciwej konkurencji z Ukrainy w branży transportowej i wielu innych branżach” – dodano. Według polityków Konfederacji rząd Mateusza Morawieckiego “wielokrotnie ograniczał także prawa i wolności obywatelskie”. “Odpowiada za liczne nielegalne działania w okresie pandemii COVID-19, których skutki odcisnęły tragiczne piętno na życiu i zdrowiu Polaków, jak również na polskiej gospodarce i bezpieczeństwie. Z tych i wielu innych przyczyn Konfederacja będzie głosować przeciwko wotum zaufania dla rządu premiera Mateusza Morawieckiego” – podsumowano.

Wyjaśniono, że delegacja ugrupowania weźmie udział w zaproponowanym przez premiera spotkaniu konsultacyjnym “w celu osobistego przedstawienia premierowi powyższego stanowiska, a także w celu nakłonienia rządu do realizacji postulatów przewoźników i rolników protestujacych na granicy polsko-ukraińskiej”.

“Wyznaczeni przez Radę Liderów delegaci Konfederacji udadzą do Kancelarii Premiera, aby w imieniu półtora miliona wyborców Konfederacji przekazać premierowi Morawieckiemu jasny komunikat – to koniec Waszej władzy!” – zakończono.

Minister Kowalczyk oglądał mema o premierze Morawieckim Minister Henryk Kowalczyk podczas posiedzenia Sejmu oglądał na swoim smartfonie mema o premierze Mateuszu Morawieckim i jego nieudolnych próbach stworzenia nowego rządu. Zdjęcie zostało wykonane na posiedzeniu Sejmu 21 listopada. Minister Henryk Kowalczyk przegląda na swoim smartfonie Facebooka. Na ekranie widać mema wyśmiewającego premiera Mateusza Morawieckiego.

Premier na obrazku ma wydłużony nos, a podpis głosi: “Rozmowy, które prowadzę w sprawie utworzenia rządu, są tak tajne, że nie wiedzą o nich nawet ci, z którymi te rozmowy prowadzę”. Pomimo tego, że większość w Sejmie ma koalicja KO, Trzeciej Drogi i Lewicy, prezydent powierzył misję stworzenia nowego rządu właśnie Morawieckiemu. Premier na czwartek i piątek zaprosił do swojej kancelarii przedstawicieli Trzeciej Drogi, Lewicy i Konfederacji – chce budować “Koalicję Polskich Spraw”. Poza Konfederacją, które chce przekazać premierowi, że “to koniec jego władzy”, politycy odmówili spotkania i zaprzeczają możliwości wejścia w jakąkolwiek koalicję z PiS.

Finlandia zamyka kolejne przejścia graniczne z Rosją. “Sytuacja się pogarsza” Finlandia zamknie wszystkie przejścia graniczne na swojej granicy z Rosją, z wyjątkiem najbardziej wysuniętego na północ, aby powstrzymać napływ osób ubiegających się o azyl do tego nordyckiego kraju – oznajmił premier Petteri Orpo. Przejście graniczne Raja-Jooseppi w fińskiej Laponii będzie jedynym, które pozostanie otwarte dla azylantów na granicy fińsko-rosyjskiej – ogłosił w środę premier Petteri Orpo. Reszta czynnych dotąd przepraw drogowych z Rosją zostanie zamknięta w nocy z piątku na sobotę.

Raja-Jooseppi to małe i najdalej na północ wysunięte przejście graniczne w lapońskiej prowincji Inari. Z Raja-Jooseppi jest ok. 250 km do Murmańska.

– Sytuacja się pogarsza, a wszystko wskazuje na to, że rosyjskie służby kierują w stronę Finlandii kolejnych migrantów – powiedział wieczorem Orpo na specjalnej konferencji rządu. Jak podkreślił, służby rosyjskie nie interweniują i nie próbują się przeciwstawić zjawisku napływu nielegalnych imigrantów z krajów trzecich, tj. Bliskiego Wschodu i Afryki. – Wręcz przeciwnie, wspomagają takie działania – dodał. Decyzja rządu oznacza, że zamknięte zostaną trzy przejścia na północnym odcinku granicznym. Wcześniej w minioną sobotę zamknięte – na okres trzech miesięcy – zostały cztery najbardziej uczęszczane główne przejścia w południowo-wschodniej Finlandii, w Karelii, w których koncentruje się ruch przede wszystkim w kierunku na Petersburg i Moskwę.

Długa fińska granica lądowa z Rosją liczy ponad 1340 km. Decyzja o zamknięciu północnych punktów granicznych będzie obowiązywać przez miesiąc, do 23 grudnia – uściśliła szefowa MSW Maria Rantanen. Wcześniejsze obostrzenia nie powstrzymały zjawiska, a wydaje się, że sytuacja może rozprzestrzenić się poza punkty kontroli granicznej, tj. na granicę w terenie – przyznał szef departamentu w straży granicznej Markku Hassinen.

Według niego przez to, że pozostanie otwarte jedno przejście “ruch można w jakiś sposób regulować, aby zachować porządek”. Dodał, że Finlandia skierowała też wniosek o wsparcie do Frontexu (Europejska Agencja Straży Granicznej i Przybrzeżnej). W środę przez północne przejścia w Kuhmo-Vartius oraz lapońskim Salla przybyło łącznie 75 migrantów. Każdego dnia do fińskiej granicy dociera kilkunastu, kilkudziesięciu migrantów, niektórzy z nich, mimo ciężkich warunków zimowych, pieszo, na rowerach czy hulajnogach, które maja otrzymywać od Rosjan dopiero w strefie przygranicznej. Łącznie od listopada przybyło ponad 700 osób, z czego najwięcej w ostatnich dniach. Środowa decyzja rządu została zaakceptowana przez kanclerza sprawiedliwości. Wcześniej, ten konstytucyjny organ nadzorujący pracę najwyższych urzędników w państwie oraz opiniujący projekty aktów prawnych, zakwestionował bardziej rygorystyczny plan resortu spraw wewnętrznych zakładający – jak ujawniła prasa – zamknięcie całej granicy z Rosją, tj. wszystkich przejść granicznych i koncentrację przyjmowania wniosków azylowych poza wschodnią granicą, np. na jednym z lotnisk czy w porcie morskim.

Według kanclerza takie rygorystyczne działanie administracyjne “nie zabezpieczałoby wystarczająco prawa do międzynarodowej ochrony, tj. zawartych w normach konstytucyjnych, prawie UE, Europejskiej Konwencji Praw Człowieka oraz innych dokumentach”. Z Raja-Jooseppi, które od soboty będzie jedynym miejscem, w którym legalnie będzie można przekroczyć granicę z Rosją, jest ok. 250 km do Murmańska. Będzie to też jedyny punkt przyjmowania wniosków azylowych przez fińskie służby na wschodniej granicy. Premier Orpo nie wykluczył możliwości zamknięcia całej granicy, ale – jak przyznał – “kryteria nie zostały jeszcze spełnione”.

– Tu nie chodzi o to ile ludzi przybywa, ale o zjawisko i kwestię polityki bezpieczeństwa – dodała minister Rantanen.

Podstępem przywiózł mężczyznę z Łotwy i zmuszał do żebrania. Został skazany za handel ludźmi Cztery lata więzienia za handel ludźmi, zmuszanie do żebractwa i uczynienie z tego źródła utrzymania – taki wyrok wobec 49-letniego Mołdawianina wydał Sąd Okręgowy w Kaliszu. Sprawa wyszła na jaw dzięki innemu mężczyźnie z niepełnosprawnością, który widział, jak dwóch mężczyzn wyprowadzało pokrzywdzonego z zasłoniętymi oczami z samochodu pod jednym z marketów. Do zatrzymania 49-latka doszło w październiku 2022 r. w Kaliszu. Policjanci otrzymali informację, że pod jednym z marketów jest na wózku inwalidzkim 50-letni mężczyzna bez nóg, który twierdzi, że zmuszany jest do żebractwa. Przybyli pod wskazany adres śledczy ustalili, że pokrzywdzony to obywatel Łotwy.

Został upity i wywieziony

Mężczyzna przewieziony na komendę policji wyjaśnił, że przebywa w Polsce od miesiąca i jest zmuszany do żebrania pod różnymi marketami. Do Polski został wywieziony podstępem po tym, jak został upity w Rydze przez oskarżonego Mołdawianina. 

Mężczyzna z niepełnosprawnością był przywożony pod markety, podczas transportu miał zasłonięte oczy, żeby nie mógł zidentyfikować drogi przejazdu i miejsca przetrzymywania go. Powiedział, że był zmuszany do żebractwa. Kiedy, zdaniem oprawcy, zarobił za mało pieniędzy, był bity. Przemoc wobec chorego stosowano także wtedy, kiedy prosił o przerwę w celu skorzystania z toalety. Pokrzywdzony nie pojawił się w sądzie, ponieważ – jak poinformowała sędzia Marta Przybylska – nieznane jest miejsce jego pobytu z uwagi na fakt, że jest bezdomny.

Zabierano mu nawet kilka tysięcy złotych dziennie

Prokurator zarzucił oskarżonemu handel ludźmi, za co grozi od 3 do 15 lat więzienia. Zdaniem prokuratury oskarżony wykorzystywał pokrzywdzonego w celu uprawiania przez niego wielogodzinnego żebractwa i zabierał mu wszystkie zarobione pieniądze. Dzienny utarg z żebractwa wynosił nawet kilka tysięcy złotych. W momencie zatrzymania oskarżonego zabezpieczono przy nim gotówkę w wysokości blisko 10 tys. zł.

Oskarżony w sądzie nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Na pytania swojego obrońcy powiedział, że pokrzywdzonego poznał w Gdańsku w parku. Miał zaopiekować się pokrzywdzonym, który powiedział, że dwa tygodnie wcześniej dwie osoby przywiozły go z Łotwy i zabrały mu paszport. Dał mu rzeczy i nowy wózek. Jak wyjaśnił, postanowił zebrać pieniądze na jego paszport. W tym celu miał nawet dzwonić do ambasady Republiki Łotewskiej w Polsce, żeby umówić wizytę. Z tego, co mężczyzna użebrał, miał dawać oskarżonemu tylko na jedzenie. Powiedział, że pokrzywdzonego nie bił, nie groził mu i nie trzymał wbrew jego woli.

Świadek: od razu domyśliłem się, że “coś jest nie tak”

Przed sądem zeznawał świadek, który wezwał policję. To obywatel Ukrainy na wózku inwalidzkim, także z niepełnosprawnością, bez nóg. Zeznał, że kiedy zobaczył pod supermarketem pokrzywdzonego, od razu domyślił się, że “coś jest nie tak”. Zeznał, że cztery lata wcześniej też mołdawscy Cyganie zmuszali go do żebractwa. Postanowił wezwać policję, kiedy pokrzywdzony powiedział, że boi się Cyganów, że zrobią mu krzywdę i zmuszają go do pracy dla nich. Obrońcy oskarżonego wnioskowali o jego uniewinnienie. Ich zdaniem świadek z niepełnosprawnością, który zeznawał, mógł się zajmować podobnymi czynnościami i w podobny sposób zarobkować. – Pytanie, czy nie była to konkurencyjna jakaś grupa, która żebrała – powiedział adwokat Marek Deptuch.

Z kolei zdaniem adwokata Grzegorza Dąbrowskiego, po przeanalizowaniu akt sprawy można mieć “co najmniej duże wątpliwości, jakie naprawdę łączyły relacje pokrzywdzonego z oskarżonym”. – Czy faktycznie była to relacja zależności, polegająca na tym, że pokrzywdzony uprawiając proceder żebractwa, czynił to pod przymusem i groźbą, czy też, jak wyjaśniał to oskarżony, była to część porozumienia między nimi, która w pewnym momencie przestała się podobać pokrzywdzonemu i postanowił jakby z tej sytuacji się wyswobodzić – tłumaczył.

Prokurator Krzysztof Dębski powiedział, że wszystkie okoliczności przedstawiane przez obronę są jedynie przyjętą linią obrony, która ma na celu zmniejszenie negatywnej roli oskarżonego. Stwierdził, że dowody są mocne i wystarczające na skazanie.

49-latek odpowie za przestępstwa w Niemczech

Sędzia Sądu Okręgowego w Kaliszu Marta Przybylska uznała oskarżonego Mołdawianina za winnego zarzucanego mu czynu. “Wykorzystał krytyczne położenie w zakresie sytuacji majątkowej oraz niepełnosprawność ruchową obywatela Łotwy, wynikającą z amputacji obydwu nóg i poruszania się na wózku inwalidzkim. Przetrzymywał go, przewoził z zasłoniętymi oczami pod markety różnych sieci handlowych i zmuszał pod swoją kontrolą do wielogodzinnego żebractwa. Zabierał przy tym wszystkie uzbierane przez wymienionego pieniądze oraz dopuszczał się wobec niego aktów przemocy, a także bezprawnych gróźb pobicia i wywiezienia do lasu” – poinformowała rzeczniczka SO sędzia Edyta Janiszewska.Sąd skazał oskarżonego na cztery lata więzienia i wymierzył mu karę grzywny w wysokości 2 tysięcy złotych. Wyrok jest nieprawomocny.Jak ustaliła Polska Agencja Prasowa, Mołdawianin  mógł dopuścić się podobnych przestępstw także w Niemczech. Po zakończeniu procesu w Polsce mężczyzna zostanie przekazany niemieckim śledczym.

SPORT

Wielka burza w Rosji po słowach Witolda Bańki. Oto odpowiedź Putina na igrzyska Igrzyska przyjaźni w Moskwie i Jekaterynburgu to odpowiedź Władimira Putina na coraz bardziej prawdopodobny scenariusz, w którym rosyjskich sportowców zabraknie na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Imprezie, na którą Rosjanie zapraszają zawodników z całego świata, sprzeciwiły się Międzynarodowy Komitet Olimpijski i Światowa Agencja Antydopingowa. To bardzo nie spodobało się pupilkom Putina, dla których igrzyska przyjaźni mają być propagandową tubą. – MKOl i WADA straszą sankcjami niezależne kraje. Wywierają na nich presję, bo chcą utrzymać monopol, władzę i idące za nimi wielkie pieniądze – powiedział rosyjski minister sportu Oleg Matytsin. To zawody na wielką skalę, które można porównać do igrzysk olimpijskich – tak o igrzyskach przyjaźni wypowiedziała się była mistrzyni olimpijska i rosyjska posłanka – Swietłana Żurowa. – To wyzwanie rzucone naszym sportowym wrogom. To też demonstracja naszej potęgi. Te igrzyska podkreślą kluczową rolę Rosji w światowym ruchu sportowym – dodał były minister sportu Rosji Odies Bajsułtanow. Igrzyska przyjaźni, o których mówili Żurowa i Bajsułtanow, to rosyjska odpowiedź na igrzyska olimpijskie i kolejny etap konfliktu z Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim (MKOl). Igrzyska przyjaźni odbędą się w dniach od 15 do 29 września 2024 r. w Moskwie i Jekaterynburgu. MKOl i Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) już sprzeciwiły się imprezie tak samo jak igrzyskom BRICS, które Rosja zorganizuje w czerwcu przyszłego roku.

– MKOl kolejny raz udowodnił, że bardziej zajmuje się polityką niż sportem. MKOl i WADA chcą mówić światu, kto może organizować zawody, a kto nie, choć sami przez chorą politykę antydopingową dopuszczają do nienaturalnej rywalizacji płci. Boją się, że stracą monopol, autorytet i zaufanie. Nie patrzmy na nich, tylko zorganizujmy dwie wielkie, wspaniałe imprezy – powiedziała rosyjska biegaczka narciarska – Jelena Valbe. Igrzyska przyjaźni i igrzyska BRICS to imprezy sportowe, które Rosjanie chcą zorganizować przede wszystkim dla swoich zawodników. Ci od już od blisko dwóch lat nie rywalizują ze sportowcami z innych krajów z powodu zawieszenia przez wojnę w Ukrainie. W igrzyskach BRICS, które odbędą się w Kazaniu, wystartują też zawodnicy z Brazylii, Indii, Chin oraz Republiki Południowej Afryki. Znacznie bardziej okazałe mają być igrzyska przyjaźni, ale wielu szczegółów jeszcze nie znamy.

Na razie wiemy tylko tyle, że ich organizacja będzie kosztowała 8,3 mld rubli (około 90 mln euro), a medaliści otrzymają takie same nagrody pieniężne jak medaliści igrzysk olimpijskich. Jednak wciąż nie wiadomo, ile krajów zdecyduje się wysłać swoich zawodników do Moskwy i Jekateryburga. Obie imprezy to rosyjska odpowiedź na letnie igrzyska olimpijskie, które w przyszłym roku odbędą się w Paryżu. I najpewniej odbędą się bez Rosjan. Chociaż w marcu MKOl zalecił przywrócenie do rywalizacji zawodników z Rosji i Białorusi, o ile ci nie popierają wojny i nie mają związków z armią, to wciąż sportowców z tych krajów na światowych zawodach praktycznie nie ma.

I niewiele wskazuje na to, by sytuacja miała się prędko zmienić. Sporo wskazuje na to, że nawet Rosjanie pogodzili się już z tym, że w Paryżu nie zobaczą swoich zawodników. – Podejście MKOl do dopuszczenia nas do startu w igrzyskach jest sprzeczne z samą ideą sportu. Igrzyska olimpijskie były przecież szczytem jedności wszystkich krajów. Były, bo MKOl zrobił z nich przywilej, na który trzeba zapracować gestami politycznymi, które nie mają nic wspólnego ze sportem – powiedział Władimir Putin. Thomas Bach to hipokryta, który najpierw powiedział jedno, a potem zrobił zupełnie co innego. Ale w porządku, wytrzymamy to. Jestem przekonana, że MKOl wróci do nas po prośbie na kolanach – dodała Valbe.

Igrzyska jak 40 lat temu

W związku z tym, że Rosjanie najpewniej nie pojadą do Paryża, w kraju rozpoczęła się wielka promocja igrzysk przyjaźni. Ich organizację Putin zapowiedział już w marcu, a trzy miesiące później podpisał specjalny dokument, którym zapewnił im przyszłość. Impreza ma odbywać się co dwa lata. Tak samo jak igrzyska olimpijskie ma odbywać się i latem, i zimą. Kolejne igrzyska przyjaźni planowane są na 2026 r. w Soczi. Dla Rosjan taka odpowiedź na zawody organizowane przez MKOl to nie nowość.

W 1984 r. Związek Radziecki oraz kraje bloku wschodniego (za wyjątkiem Rumunii) zbojkotowały letnie igrzyska olimpijskie w Los Angeles. W tym samym roku ZSRR zorganizowało pierwsze igrzyska przyjaźni, by dać możliwość startu tym, którzy nie mogli wystartować w USA. Rywalizacja na zawodach Przyjaźń-84 odbyła się w dziewięciu krajach: ZSRR, Bułgarii, Czechosłowacji, Korei Północnej, Kubie, Mongolii, NRD, Polsce i Węgrzech. Łącznie udział wzięło w nich 2300 sportowców z 50 państw. Poziom zawodów był bardzo wysoki, a łącznie pobito na nich aż 48 rekordów świata. Teraz Rosjanie marzą o tym, by zorganizować równie wielką i imponującą imprezę. Dla nich byłby to potężny argument w wojnie z MKOl.

“Rosja jest przyjacielem wszystkich sportowców”

Bo igrzyska przyjaźni to nie tylko okazja dla rosyjskich zawodników, by pokazać, że przez blisko dwa lata nie zaniżyli poziomu, a świat w ogóle im nie uciekł. Dla Rosjan byłaby to też okazja do tego, by zorganizować lepsze, bardziej nowoczesne igrzyska od MKOl. Tak przynajmniej twierdziłaby tamtejsza propaganda. Ta już teraz przekazuje, że igrzyska przyjaźni to impreza, w której mogą wystartować zawodnicy ze wszystkich krajów bez żadnych ograniczeń. Rosjanie przedstawiają MKOl jako organizację, która, choć mówi o sporcie ponad podziałami, to robi dokładnie coś innego.

– Działania MKOl sprawiły, że świat sportu żyje w nowych realiach obarczonych obostrzeniami i różnymi kryteriami wstępu na zawody. Wychodzimy naprzeciw zapotrzebowaniu na zawody, w których nie ma miejsca na dyskryminację i slogany. To nie jest żaden dodatek do igrzysk. To nowa siła z wysokimi nagrodami – powiedział dyrektor generalny komitetu wykonawczego igrzysk przyjaźni – Aleksiej Sorokin. Rosja jest przyjacielem wszystkich sportowców niezależnie od ich narodowości, języka czy koloru skóry. Czekamy z otwartymi sercami na wszystkich, którzy chcą wystartować w igrzyskach przyjaźni. Właśnie, przyjaźni. Takiej prawdziwej, a nie z pustych sloganów MKOl. Mamy dość czekania. Uważamy, że w sporcie nie ma miejsca na polityczne manifestacje i chcemy równej rywalizacji – dodał przewodniczący rosyjskiej Komisji Dumy Państwowej ds. Kultury Fizycznej i Sportu – Dmitrij Swiszczew.

– Czas położyć kres igrzyskom olimpijskim. MKOl nie pozwala nam na start z hymnem i flagą, co przeczy ideom Pierre’a de Coubertina. Do tego dopuszczają do transpłciowej rywalizacji, która w żaden sposób nie może być równa. Igrzyska olimpijskie to już przeszłość, której wiele osób nie potrzebuje – stwierdziła trenerka rosyjskiej kadry gimnastycznej – Irina Winer. Sprzeciw Thomasa Bacha i Witolda Bańki

MKOl długo nie zabierał głosu w sprawie igrzysk przyjaźni. Kiedy na ich temat wypowiedział się najpierw Bach, a potem dyrektor generalny WADA – Olivier Niggli – w Rosji zawrzało. Obie organizacje pogroziły palcem nie tylko Rosji, ale też krajom, które chciałyby wystartować na igrzyskach BRICS oraz igrzyskach przyjaźni.

– Rosyjski rząd zarzuca nam, że nie zachowujemy politycznej neutralności, a sam organizuje zawody, które przede wszystkim mają wymiar polityczny – powiedział Bach. – Start w igrzyskach przyjaźni byłby sprzeczny z zaleceniem MKOl z 25 lutego 2022 r. Byłoby to też sprzeczne ze wspólnym celem ruchu olimpijskiego, jakim jest zachowanie integralności w sporcie – dodał James MacLeod z MKOl. Głos w sprawie zabrały też najważniejsze osoby z WADA. – Igrzyska przyjaźni budzą nasz niepokój w kontekście walki z dopingiem. To wydarzenie sportowe zorganizuje kraj, który nie przestrzegał naszych przepisów i wytycznych. Nie wiemy, jak i w ogóle czy organizatorzy mają zamiar walczyć tam z dopingiem. Odradzamy naszym sygnatariuszom udział w tych zawodach – powiedział Witold Bańka, który od 2020 r. jest prezesem organizacji. – Rosja to kraj, który nie ma prawa organizować dużych zawodów. Ci, którzy w nich wystartują, poniosą konsekwencje – dodał dyrektor generalny WADA – Olivier Niggli.

Słowa szefa WADA i dyrektora generalnego tej organizacji odnosiły się do dopingowych skandali z przeszłości, w których Rosjanie odgrywali pierwszoplanowe role. Tak było przede wszystkim dziewięć lat temu w Soczi, gdzie sportowcy szprycowali się nielegalnymi substancjami pod okiem trenerów i za przyzwoleniem Rosyjskiej Agencji Antydopingowej (RUSADA). W Rosji wypowiedzi Bacha, Bańki i Niggliego zostały zinterpretowane zupełnie inaczej. – Zrobili to z powodu własnej słabości. MKOl rozumie, że jego wpływy i władza się kończą i nie mogą z tym nic zrobić. Igrzyska przyjaźni sprawią, że igrzyska olimpijskie stracą na znaczeniu, co powoduje panikę MKOl i WADA. Straszenie sankcjami niepodległych krajów to krzyk rozpaczy z ich strony – powiedział dwukrotny mistrz olimpijski (1984, 1988) w biahtlonie – Dmitrij Wasiljew.

Żurowa: – WADA straszy sportowców sankcjami? Gdy poczuli, że tracą grunt pod nogami, stali się śmieszni. Chcą kontrolować cały świat, a przecież nie mają takich możliwości. Dziś nie rządzą np. sportowcami z NHL i NBA i w naszym przypadku byłoby dokładnie tak samo. Powstaną nowe struktury, do których ani WADA, ani MKOl nie będą mieli dostępu. Zapewniam, że nasze przepisy będą bardzo rygorystyczne. Ale przynajmniej sportowcy z całego świata będą mogli zdecydować, gdzie chcą rywalizować. Sport zawsze był platformą do otwartego dialogu między krajami, więc nie wiem, o co chodzi tym organizacjom. Nie rozumiem, dlaczego MKOl i WADA chcą uniemożliwić nam organizację wspaniałej imprezy. Czego tak bardzo się boją? W czasie nieuzasadnionych i niesprawiedliwych sankcji nie protestowaliśmy, nie opowiadaliśmy się przeciwko innym państwom, tylko tworzyliśmy coraz lepsze warunki dla zawodników z Rosji i Białorusi – powiedział rosyjski minister sportu – Oleg Matytsin.

I zakończył: – To MKOl rozpoczął proces upolityczniania sportu. Chociaż codziennie mówią, że sport i polityka nie powinny iść w parze, robią dokładnie co innego. Teraz, gdy wyszliśmy z inicjatywą nowej imprezy, straszą sankcjami niezależne kraje. Wywierają na nich presję, bo chcą utrzymać monopol, władzę i idące za nimi wielkie pieniądze. To sprzeczne z wszelkimi ideami sportowej rywalizacji. Apeluję do zawodników z całego świata: przyjedźcie do nas, czekamy na was, niczego nie pożałujecie.

DETEKTYW

NIEWIERNOŚĆ pod kontrolą

Anna RYCHLEWICZ

Zdrada małżeńska jest jedną z najczęstszych przyczyn rozpadu związku. Jej udowodnienie – podstawą do orzeczenia rozwodu z wyłącznej winy. Przyjmując rolę samozwańczych detektywów, balansujemy na granicy prawa, bo… „zawód detektywa to stąpanie na granicy prawa, próbując jej nie przekroczyć”. O tym, jak zdradzamy

i w jaki sposób niewierność możemy udowodnić, opowiada Dawid Kuciel. Anna Rychlewicz: Wszel- kie statystyki dotyczące zdrad opierają się przede wszystkim na naszych deklaracjach. Pozostaje pytanie – ilu z nas przy- znaje się do niewierności? A jak na tle wszystkich spraw, którymi się Pan zajmuje, wypadają zdra- dy? Często zdradzamy? Dawid Kuciel: Nie wiem,

czy Panią zaskoczę, ale dla agencji detektywistycznych zdrady to taki gwóźdź pro- gramu. Myślę, że około 80 procent spraw prowadzonych

przez agencje dotyczy wła- śnie tego zagadnienia. Zary- zykowałbym stwierdzenie, że w przypadku mniejszych firm będzie to nawet blisko 95 procent wszystkich spraw. Niektórzy detektywi twierdzą, że w tym właśnie się specja- lizują, a prawda jest taka, że z tego typu problemem przy- chodzi po prostu najwięcej klientów.

Nie wygląda to zbyt dobrze. Zanim jednak powiemy sobie o tym, jak, gdzie i z kim zdradzamy, chciałabym prze- śledzić cały proces pracy detektywa. Przychodzą do Pana osoby podejrze- wające partnera o zdra- dę. Pana zadaniem jest zebranie dowodów. Czym są te dowody zdrady? Jak ją udowodnić?

Większość osób, które do mnie przychodzą ma już dosyć silne podejrzenia. Około 70-80 procent moich klientów, to ludzie, którzy są niemal pewni, że są zdradza- ni. Potrzebują jedynie odpo- wiednich dowodów do sądu czy na przedsądowe media- cje. Wbrew pozorom, dowo- dy zdrady w postępowaniu sądowym wcale nie przedsta- wiają żadnych „ostrych scen”. Zawsze uprzedzam klientów, że w przypadku 1 na 100 spraw mogą zdarzyć się jakieś zdję- cia przedstawiające mocniej- sze sceny. Ktoś uchwycony na przykład podczas gorącej schadzki w lesie. Pamiętajmy jednak, że tutaj chodzi przede wszystkim o to, aby udoku- mentować relację jednej osoby z inną osobą.

Udokumentować chociaż- by spotkanie w parku? To wystarczający dowód zdrady?

Dokładnie! Chociażby spa- cer po parku za rękę. Przy- tulanie się, całowanie. Tutaj zwróćmy jednak uwagę, że mocy nie mają jakieś jednora- zowe ekscesy. Dla sądu bardzo ważne jest wykazanie ciągłości danej relacji. Jeśli obserwację przeprowadzimy tylko jedne- go dnia i wykażemy, że dane osoby spotkały się w danym miejscu, dla sądu będzie to bardzo łatwe do obalenia. Musimy wykazać, że docho- dziło do regularnych spotkań, na przykład 3 razy w tygodniu. Zdarzają się także fotografie czy nagrania będące dowodem tego, że dane osoby jadą razem do hotelu czy się w nim spoty- kają. Więc towarzyszymy takiej parze zakochanych od począt- ku do… no niemal do samego końca.

Niemal? W pokoju hote- lowym kamer Pan nie instaluje?

Wiem, że w serialach

wygląda to nieco inaczej. W rzeczywistości dokumen- tujemy wszystko to, co dane osoby robią w miejscach publicznych. Nie montujemy żadnych urządzeń podsłu-

chowych czy kamer. Zawód detektywa to stąpanie na gra- nicy prawa, próbując jej nie przekroczyć.

To jakie są granice w pracy detektywa? Jak daleko może posunąć się Pan w obserwacji? Wystarczające będzie

nagranie, sfotografowanie, że dany mąż lub żona poszli do pokoju hotelowego z inną osobą i wyszli z niego na przy- kład po kilku czy kilkunastu godzinach. Sąd wówczas zde- cyduje, czy będzie to dla niego wystarczający dowód na zdra- dę. Detektywi, którzy przy- gotowują sprawozdanie dla klienta nie piszą w nim, że para poszła do pokoju hotelowego i uprawiała seks. Choć to się zdarza…

Zdarza się seks czy to, że detektyw opisuje spotka- nie w szczegółach? Miałem akurat na myśli

sprawozdanie detektywa. Niektórzy lubią to ubarwiać. W naszym środowisku jest zbyt wiele ubarwień, a za mało fak- tów. Problem jest w momen- cie, kiedy w sądzie detektywi zostają zapytani skąd wiedzą, co działo się za drzwiami. Wtedy odpowiadają: „No a co mogli robić?”. To nie będzie dobry dowód dla sądu.

Często występuje Pan w sądzie w roli świadka? Jak najbardziej. Większość

spraw kończy się jednak tym, że sąd pyta czy potwierdza- my to, co zostało sporządzo- ne w sprawozdaniu z czynno- ści detektywistycznych. Jeśli zostało to rzeczywiście zrobio- ne bezstronnie, zazwyczaj nie ma żadnych pytań. Niekiedy zdarza się jednak, że pyta- nia ma druga strona, czyli ci, wobec których sprawozdanie zostało wykonane.

Czy świadkiem może być również kochanka/ kochanek?

Pozyskanie danych osobo-

wych kochanki czy kochan- ka i wezwanie ich do sądu na świadka jest świetnym, i nie- podważalnym dowodem. Osoby te, jako nie spowino- wacone z żadną ze stron, nie mogą odmówić zeznań. Muszą zawsze odpowiadać na pyta- nia, no i mówić prawdę, i tylko prawdę. Muszą potwierdzić więc jakąś relację, a jeśli tego nie zrobią, a ta i tak zostanie udowodniona, narażają się na konsekwencje karne.

Jaką kartę przetargową – oprócz uzyskania samej pewności i dowiedzenia winy partnera – mogą sta- nowić takie dowody?

Tak naprawdę pierwsza opcja jest taka, że chcemy po prostu wiedzieć. Druga – że wykorzystujemy to w sądzie i walczymy o to, by uznać, że ta druga strona jest wyłącznym winowajcą rozpadu małżeń- stwa, co daje nam możliwo- ści alimentacyjne. Te sprawy praktycznie zawsze kończą się ogromnym praniem brudów i są to procesy długotrwałe. To, co jednak najważniejsze – nie ma tutaj stopniowania winy. Nie ma czegoś takiego, że jedna osoba jest trochę winna, a druga bardziej. Jeśli jedna osoba będzie w 10 procentach winna,adrugaw90–toitak wina będzie obopólna. No i tutaj zaczyna się prawdziwa batalia, bo strona oskarżona o zdradę zawsze będzie chcia- ła wykazać, że partner rów- nież gdzieś zawinił, w jakimś stopniu jest odpowiedzialny za rozpad tego związku. Trze- cia możliwość, jaką dają nam dowody zdrady i jednocześnie opcja, z której korzysta najwię- cej klientów, to po prostu poka- zanie partnerowi, że wiemy zdradzie i na przykład obga- danie wszystkiego na przedsą- dowych mediacjach, a później w sądzie przedstawienie tego, co zostało ustalone. Wówczas sąd tylko – brzydko mówiąc – klepie całą sprawę.

Jaką przewagę mają dowo- dy przedstawione przez detektywa nad tymi, które pozyskamy sami? Czę- sto jednak bawimy się w samozwańczych detek- tywów i na własną rękę szukamy dowodów. Prze- chwytujemy SMS-y, wia- domości mailowe. Robimy to legalnie czy lepiej nie iść z takimi dowodami do sądu?

Zawsze radzę swoim klientom, aby wszelkie tego typu dowody skonsultować z adwokatem. Warto być ostrożnym, by nie wpędzić się w kłopoty. Zdobycie infor- macji, które nas nie dotyczą i nie są dla nas przeznaczone jest, zagrożone karą grzywny albo nawet pozbawienia wol- ności. Niektórzy klienci sami śledzą swoich partnerów, zakładają podsłuchy i ten dowód jest zazwyczaj wyko- rzystywany w postępowaniu rozwodowym. Ale co dalej? Czy osoba, która była podsłu- chiwana nie złoży na przykład zawiadomienia do prokura- tury? W polskich przepisach nie funkcjonuje nic takiego jak „owoce zatrutego drze- wa”, czyli dowody, które są pozyskane wbrew prawu. Sądy zazwyczaj je dopusz- czają, jednak jest to ryzyko, że możemy mieć proble- my karne, jeśli druga strona będzie chciała się po prostu odegrać i złoży zawiadomie- nie o nielegalnym inwigilowa- niu. W tym przypadku stąpa- my po bardzo kruchym lodzie i dlatego to tutaj upatrywał- bym przewagi bezstronnych

dowodów pozyskanych przez detektywa.

A czy Pan jako detektyw dysponuje większym zaso- bem narzędzi, które może wykorzystać podczas zdobywania dowodów? Wiem już, że nie montuje Pan kamer, nie instaluje podsłuchów…

…i nie mam żadnych dostępów do policyjnych baz danych.

Seriale znów kłamią.

Niestety. Detektyw, aby był skuteczny, musi wykazać się nieprzeciętną kreatywnością. Tak naprawdę wszystko to, co robimy, może zrobić też każdy inny człowiek. Z tą różnicą, że detektywi posiadają wiedzę i praktykę. Wiedzą jak to zro- bić, by było dyskretnie i sku- tecznie. W końcu każdy może robić zdjęcia w przestrze- ni publicznej, ale trzeba też umieć to zrobić. Nie każdy też potrafi korzystać z ukrytych kamer. I znów – nie wystarczy tak, jak jest to przedstawione na filmach – założyć chociażby okulary z ukrytą kamerą.

W tym momencie odbiera Pan nadzieję dziesiątkom osób.

Przykro mi. Moim zdaniem

okulary z wbudowaną kamerą są jednym z najgorszych gadże- tów, bo nie dość, że wszyst- ko się trzęsie, to po prostu tę kamerę widać. Z pracą detekty- wa jest trochę tak, jak z budo-

wą domu – każdy może ten dom wybudować sobie sam, ale po co, jeśli może wziąć do tego fachowców? Zdarzały się sprawy, kiedy przyszła do mnie pani czy pan i mówi: „Z kole- żanką przeprowadziłyśmy już małe śledztwo. Wszystko szło świetnie, ale mąż nas zobaczył, złapał i teraz Pan musi wkro- czyć do akcji”. No i tutaj poja- wiają się pewne problemy, bo ta osoba już będzie miała się na baczności. Prawdopodo- bieństwo, że zrobi coś głupiego wiedząc, że jest pod kontrolą, jest znikome. Szedłem kiedyś za takim panem, który co 5 sekund się odwracał. Nie da się działać wobec ludzi, którzy są pewni, że są obserwowani. Oczywiście są też osoby, które bardzo się pilnują, więc nie- kiedy trzeba poświęcić parę tygodni, aby udowodnić jaką- kolwiek relację.

Czy były jakieś spra- wy, w których zdrada nie potwierdziła się, a podej- rzenia były bezpodstawne? Sprawy, w których nie

potwierdzają się podejrzenia niewierności partnera stano- wią minimalny odsetek. Nie- stety albo stety, zazwyczaj te podejrzenia mają podsta- wy. Raz zdarzyła się sytuacja, w której żona podejrzewała męża o zdradę, a w toku czyn- ności okazało się, że mąż jest jak najbardziej jej wierny, ale oprócz tego jest także wier- ny grom hazardowym. Zaczął chodzić do kasyna i przegry-wać pieniądze. Więc choć wyniki obserwacji nie były zbytnio zadowalające, pani nawet się ucieszyła.

Trochę długów, ale to jed- nak nie zdrada, prawda? A jakiego rodzaju informa- cje są dla Pana punktem wyjścia? Jaka wiedza uła- twi rozpoczęcie jakichkol- wiek czynności?

Przede wszystkim zawód, który warunkuje poniekąd rytm dnia. Okoliczności, w jakich nabieramy podej- rzeń, że jesteśmy zdradzani. Tak naprawdę każda informa- cja, która może nas jakkolwiek nakierunkować jest bardzo ważna. Jeśli klient wie, że jego partner lub partnerka tego konkretnego dnia wyjeżdża na delegację czy będzie dłużej w pracy – to także jest istot- ne. Musimy mieć jakikolwiek punkt zaczepienia. Im bardziej ktoś jest precyzyjny i poda nam przykładowy rozkład dnia partnera, tym prościej będzie nam działać. Inaczej wygląda nasza praca, kiedy ktoś każ- dego dnia spędza w biurze 8 godzin, a inaczej jeśli jest na przykład przedstawicielem handlowym i jeździmy za nim po całej Polsce.

Jak wygląda obserwacja detektywistyczna? Zda- rza się, że obserwuje Pan „obiekt” 24 godziny na dobę?

Zdarza się, ale stosunkowo rzadko. Wtedy nie jest to jeden detektyw, a kilku. Wszystko zależy też od budżetu klien- ta. Znam też oczywiście detektywów, którzy działają w pojedynkę.

Jest to w ogóle wykonalne?

Przy bardzo dużej ilości szczęścia. Znam detektywów, którzy działając w pojedyn- kę robią genialną robotę, ale

wtedy wystarczy jeden mały błąd, jedno czerwone światło. Wystarczy chociażby parking w galerii handlowej – tam cięż- ko o dwa miejsca obok siebie, więc w takiej sytuacji jeden detektyw wysiada i idzie za obserwowanym człowiekiem, a drugi dopiero szuka miejsca.

Przed naszym spotkaniem przeglądałam najnowsze wyniki różnych badań. Nie pozostawiają one wątpli- wości, kto zdradza częściej. Dlatego domyślam się, że jednak większość wśród Pana klientów stanowią kobiety.

Oj, chyba będzie kolejne zaskoczenie. Powiedziałbym, że u mnie kształtuje się to 50 na 50. Czytałem wiele takich badań i nie umniejszając

nikomu tych „zasług”, muszę powiedzieć, że odkąd pracuję w zawodzie, panowie również bardzo często się zgłaszają. Podejrzewają żonę o zdradę i chcą zyskać pewność. Jeśli miałbym być jednak bardzo precyzyjny, powiedziałbym, że 6 przypadków na 10 stano- wią panie, które podejrzewają męża o zdradę.

To kto się lepiej kamufluje?

Tutaj zdecydowanie wygry- wają panie. Nie mają sobie równych! Kobieta, kiedy już wie, że będzie robiła coś złego, zachowuje się wręcz jak szpieg – wykonuje trasy sprawdzenio- we, na rondzie zawraca kilka razy.

Proszę mi powiedzieć, kto w takim razie zdradza, kto jest zdradzany? Może- my powiedzieć coś więcej na przykład o cechach oso- bowości takich osób? Myślę, że tutaj nie można

generalizować. Osobiście uwa- żam, że przy liczbie obecnych rozwodów, wszyscy mogą zdradzać. Nie chciałbym zostać tutaj źle zrozumiany, ale nie odważyłbym się wskazać jakichś konkretnych cech oso- bowości, charakteru.

Pamięta Pan jakąś najtrud- niejszą, może najdziwniej- szą sprawę?

Dosyć mocno w pamięć

zapadła mi sprawa, którą realizowaliśmy na początku pandemii. Wiadomo, że życie stanęło wówczas w miej- scu, ludzie byli zamknięci w domach. Nie znaczy to jed- nak, że przestaliśmy wówczas zdradzać. Przyszła do mnie wtedy pani, która powiedzia- ła, że mąż ją zdradza, więc trzeba go śledzić. Próbowa- łem przekonać ją, że w tym czasie to bez sensu. Że jakie- kolwiek obserwacje będą bar- dzo utrudnione. Pani nato- miast była zdania, że nie ma na co czekać, musimy działać od razu. Proszę sobie wyobra- zić, jak w takich warunkach wyglądała obserwacja tego człowieka. Krakowski rynek, środek dnia. Pusto. Na całym rynku był tylko pan podej- rzewany o zdradę, a za nim dwóch detektywów. Jeśli z kolei chodzi o najtrudniej- sze do wykrycia sprawy, to takie, gdy mówimy o ludziach

biznesu, którzy posiadają duże pieniądze. Takie osoby bardzo trudno się inwigiluje.

Na czym polega wówczas trudność?

W ubiegłym roku zajmowa-

liśmy się sprawą bardzo majęt- nego biznesmena, który uda- wał się na spotkanie z kochan- ką. Ta czekała już na niego w hotelu. On, zanim do niej dotarł, trzy razy przesiadał się w taksówki. Dopiero za dru- gim razem, kiedy udało się zor- ganizować odpowiednią licz- bę ludzi i zasobów, udało się dotrzeć za nim do hotelu.

Być może powinniśmy od tego zacząć, ale jakie sygnały ze strony partnera mogą zapalić nam czerwo- ną lampkę w głowie? Myślę, że jeśli bierzemy

z kimś ślub, doskonale znamy tę osobę. Wiemy jak się zacho- wuje. Zmiany w zachowa- niu osoby, która zdradza, na początku są bardzo subtelne i możliwe do zauważenia jedy- nie przez najbliższych. Przez tych, z którymi spędzamy niemal 24 godziny na dobę. Można wskazać oczywiście takie bardzo medialne wska- zówki jak to, że ktoś wraca póź- niej z pracy, częściej wyjeżdża w delegacje, czy chociaż to, że na koszuli czuć zapach niezna- nych perfum. Jeśli mam być szczery, to nie są żadne wska- zówki. Powiedziałbym, że klu- czowa jest tutaj zmiana oso- bowości, którą zauważy tylko druga strona. A kiedy zauważy?

Wszystko zależy też od tego, jak dobrze partner się masku- je. Zdarzały się sprawy, że ktoś miał kochankę czy kochanka przez 2 czy 3 lata i dopiero po tym czasie sprawa wychodziła na jaw.

Musiał świetnie się maskować.

Z takimi sprawami mamy

do czynienia zazwyczaj w przypadku zawodów, gdzie było dużo delegacji, wyjazdów. Pracownikowi, który pracu- je w biurze od poniedziałku do piątku, od 8 do 16, ciężej będzie ukryć zdradę niż oso- bie, która zawodowo jeździ po całej Polsce czy świecie.

Z kim zdradzamy naj- częściej? Rzeczywiście dopuszczamy się zdrady przede wszystkim z osoba- mi, z którymi pracujemy? Choć bardzo nie lubię

generalizować, bardzo czę- sto zdarza się, że zdradzamy właśnie z osobami z otoczenia zawodowego. Niekoniecznie z tej samej firmy, ale chociażby z tej samej branży.

A przyjaciele rodziny?

Tak, ale nie na tyle często, jak mogłyby wskazywać seriale telewizyjne. Zdarzały się spra- wy, że brat bratu odbił żonę, ale są to naprawdę rzadkie przypadki. Są to też sprawy o wiele bardziej obciążające dla tej drugiej strony, bo traci nie tylko żonę, ale także brata czy przyjaciela.

Przeczytałam ostatnio artykuł mówiący o tym, że coraz popularniejsze staje się sprawdzanie przez teściowe przyszłych zię- ciów czy przyszłe synowe. O tak, potwierdzam. Osobi-

ście nie realizuję już tego typu spraw, ale rzeczywiście takie były. Co najciekawsze – 100 mi się zajmowałem wcale nie dotyczyły sprawdzenia przy- szłego zięcia, a były to sprawy, kiedy teściowa chciała spraw- dzić przyszłą synową.

Prześwietlić przeszłość? Sprawdzić czy nie ma już męża?

Zazwyczaj większość

podejrzeń dotyczyła tego, że dziewczyna chce wziąć ślub, okraść i zostawić. W większo- ści spraw jednak okazywało się, że ta druga strona jest czysta, więc klient odchodził niezadowolony.

A są jakieś sprawy, których by się Pan nie podjął? Zawsze staramy się dzia-

łać etycznie, więc jeśli mamy jakiekolwiek wątpliwości, po prostu nie podejmujemy się danych spraw. Tutaj też bar- dzo ważne jest podkreślenie, że detektyw może realizować tylko takie sprawy, w których klient ma interes prawny, aby to zlecić.

Jak możemy to rozumieć?

Czyli sąsiadka nie może przyjść do detektywa i powie- dzieć, że „trzeba śledzić pana spod piątki, bo on to chyba zdradza żonę”. Sąsiadka nie ma tutaj interesu prawnego. To żona czy mąż mają interes prawny, żeby śledzić partnera.

Czyli jeśli podejrzewamy, że narzeczony przyjaciół- ki wije sobie dwa różne gniazda, to Pan się takiej sprawy nie podejmie? Niestety w tym przypadku

nie mógłbym pomóc.

Pytanie na zakończe- nie. Czy teraz, kiedy zna Pan wszystkie narzędzia, metody i techniki, zorien- towałby się Pan, gdyby był obserwowany?

Wszystko zależy od tego, czy byłby to zespół profesjo- nalistów czy jeden detektyw, który siedziałby tutaj obok nas i ustawiał kamerkę w kubku.

Jest Pan bardziej wyczu- lony?

To na pewno. W tym zawo-

dzie każdy z nas zwraca uwagę na rzeczy, którym nikt inny raczej nie poświęciłby uwagi. Tutaj bardzo ważna jest także świadomość sytuacyjna. Jeśli prowadzimy obserwację, musi- my mieć też świadomość, że ktoś może obserwować nas. Jeśli chodzi o sprawy dotyczące zdrad jest to bardzo rzadkie, ale na przykład w przypadku

spraw gospodarczych i pro- wadzeniu obserwacji jakichś działań mających związek z nieuczciwą konkurencją, zda- rzało się, że firmy miały swoją kontrobserwację. Wszystko sprowadza się więc do tego, że obserwując trzeba też obser- wować, czy samemu nie jest się obserwowanym. Nasz pro- fesjonalizm to nasza dyskrecja.

Mieć oczy dookoła głowy? Panie Dawidzie, patrząc więc szeroko i oglądając się za siebie – dziękuję pięknie za rozmowę.

 

Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)

STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/

abujas12@gmail.com

http://

www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/

http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

http://www.maritime-security.eu/

http://MyShip.com

Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez

dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com

GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl

Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:

(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):

Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.

BNP Baribas  nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452

(format IBAN)

wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479

(format IBAN)

wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504

(format IBAN)

BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

numer KRS 0000124837:

“Wspomoz nas!”

teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty

Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl,