Dzien dobry – tu Polska – 23.03.2024

DZIEN DOBRY – TU POLSKA

GAZETA MARYNARSKA

Imienia Kpt. Ryszarda Kucika

(Rok XXIV nr 81) (67322)

23 marca 2024r.

Pogoda

sobota, 23 marca 8 st C

Zachmurzenie

Opady:20%

Wilgotnosc:89%

Wiatr:26 km/h

Kursy walut – za jednego dolara (USD) zaplacimy 3,9782 zl. Cena jednego
funta szterlinga (GBP) to 5,0270 zl, a franka szwajcarskiego (CHF) 4,4271
zl. Z kolei euro (EUR) mozemy zakupic za 4,3098 zl.

Dzien dobry Czytelnicy 🙂

Ostatni weekend przed swietami, niech moc bedzie z Wami 😉 porzadki czas
zaczac, ale zdradze Wam czego sie dowiedzialam: jak ktos nie umyje okien
swieta i tak sie odbeda. I tego sie trzymam, bo na te czynnosc za zimno,
zwlaszcza od zewnatrz 🙂

Ania Iwaniuk

Dowcip

Gliniarz z drogowki wraca do domu i od progu wola do syna:

– Pokaz dzienniczek!

Syn wyciaga dzienniczek. W srodku kilka pal i 100 zlotych. Ojciec wpraw-
nym ruchem chowa kase i mowi:

– No, przynajmniej w domu wszystko w porzadku.

Naukowcy twierdza, ze “wycieli” wirusa HIV z zakazonej komorki Naukowcy
twierdza, ze udalo im sie wyeliminowac wirusa HIV z zainfekowanych komorek.
“Pracujac jak nozyczkami, ale na poziomie molekularnym, przecieli DNA tak,
ze mozna bylo usunac lub zdezaktywowac jego ‘zle’ fragmenty” – informuje
BBC. Choc zespol naukowcow Uniwersytetu w Amsterdamie, prezentujac w tym
tygodniu wyniki swoich badan zaznaczyl, ze na razie “weryfikuje koncepcje”
i metoda w najblizszym czasie nie stanie sie lekarstwem, BBC pisze o
nadziei, ze ostatecznie beda oni w stanie calkowicie pozbyc sie wirusa z
organizmu. Stacja zaznacza jednak, ze przed badaczami jeszcze wiele pracy,
by sprawdzic, czy bedzie to bezpieczne i skuteczne. Naukowcy uzyli
nagrodzonej metody CRISP. Emmanuelle Charpentier i Jennifer A. Doudna
zostaly laureatkami Nagrody Nobla w 2020 w dziedzinie chemii za opracowanie
niezwykle precyzyjnej metody edycji genomu, okreslanej tez jako “nozyce
molekularne”. Dzieki CRISPR/Cas9 naukowcy moga wprowadzac bardzo
specyficzne modyfikacje w okreslone sekwencje DNA i z niezwykla precyzja
zmieniac DNA zwierzat, roslin i mikroorganizmow. Juz w momencie przyznania
nagrody pisano, ze ich metoda nie tylko zrewolucjonizowala nauki
przyrodnicze, ale pozwolila tez opracowac nowe terapie przeciwnowotworowe,
a byc moze pozwoli leczyc choroby uwarunkowane genetycznie. Badania nad
uzyciem tej metody przeciwko wirusowi HIV trwaja nie tylko w Amsterdamie.
Specjalisci holenderscy, jak na razie, przetestowali ja jedynie w warunkach
laboratoryjnych – na zywych komorkach. Bardziej zaawansowana jest technika
z uzyciem CRISP, jaka zastosowali u trzech pacjentow z HIV specjalisci
firmy Excision BioTherapeutics w San Francisco. Jak informuje “MIT
Technology Review”, w terapii tej zastosowano podawany dozylnie lek
zawierajacy material do edycji genow. Z dotychczasowych ponadrocznych
obserwacji wynika, ze nie stwierdzono u badanych pacjentow zadnych dzialan
niepozadanych tej metody.

Cytowany przez stacje dr Jonathan Stoye, ekspert ds. wirusow w Francis
Crick Institute w Londynie, studzi jednak emocje. Uwaza, ze usuniecie
wirusa HIV ze wszystkich komorek, w ktorych moze sie on znajdowac w
organizmie, jest “niezwykle trudne”. – Problemem pozostaja niezamierzone
skutki leczenia, z mozliwymi dlugoterminowymi skutkami ubocznymi – twierdzi
w BBC. – Wydaje sie zatem prawdopodobne, ze uplynie wiele lat, zanim
jakakolwiek terapia oparta na CRISP stanie sie rutyna – dodaje. Jak dotad
wyeliminowanie wirusa HIV powiodlo sie u pojedynczych pacjentow, dzieki
zastosowaniu metod wykorzystywanych w leczeniu chorob nowotworowych.
Zakazonej osobie podaje sie silne leki onkologiczne, a potem przeszczepia
krwiotworcze komorki macierzyste, ktore odtwarzaja wytwarzanie komorek
odpornosciowych. Taka terapia jest jednak stosowana jedynie wtedy, gdy
pacjent z HIV zachoruje na chorobe nowotworowa.

W ten sposob calkowicie wyleczono z zakazenia wirusem HIV Adama Castillejo
z Londynu. Zabieg ten przeprowadzono u niego w 2020 roku, a po roku w jego
organizmie nie wykryto HIV – we krwi, nasieniu ani w innych badanych
tkankach. Po raz pierwszy te terapie zastosowano w 2011 r. u Thimothy
Browna w Berlinie – rowniez skutecznie.

Miasto, ktorego juz nie ma. Odkrycia z placu Centralnego Podczas prac
archeologicznych na powstajacym placu Centralnym znaleziono liczne
pamiatki. To pozostalosci po lokalach uslugowych zasypanych kamienic dawnej
ulicy Zlotej. Wsrod znalezisk sa miedzy innymi XIX- i XX-wieczne monety,
bizuteria, flakoniki po perfumach i lekarstwach oraz guziki. Zabytkowe
artefakty bedzie mozna obejrzec w maju podczas Nocy Muzeow na wystawie “W
drodze na plac”. W czwartek na konferencji prezentujacej artefakty
prezydent Warszawy Rafal Trzaskowski zaznaczyl, ze to pamiatki odkryte
podczas remontu placu Centralnego. – Jest tak, ze gdy zabieramy sie za
realizacje inwestycji w samym centrum miasta, to okazuje sie, ze odkrywamy
zywa tkanke miejska, slady historii miasta i stad inicjatywa, zeby te slady
zakonserwowac i pokazac warszawiakom – powiedzial.

Wystawa przed wejsciem do Palacu Kultury i Nauki

Varsavianista Ryszard Maczewski przekazal, ze za dwa miesiace zostanie
otwarta wystawa, tuz przed wejsciem do Palacu Kultury i Nauki,
przedstawiajaca zarowno historie tego fragmentu miasta, jak i artefakty,
ktore zostaly znalezione w czasie prac archeologicznych.

– Sa to miedzy innymi guziki znalezione w piwnicy skladu materialow
krawieckich jednej z kamienic, ktore staly w tych okolicach, a takze
buteleczki po kosmetykach i medykamentach znalezione w piwnicy innego
sklepu oraz bardzo ciekawa kolekcja XIX-wiecznych monet, ukryta
prawdopodobnie w piwnicy, rozlozone na powierzchni 1,5 metra kwadratowego –
wyjasnil. Zaznaczyl, ze miasto, ktore zwiedzajacy zobacza na wystawie, to
zupelnie inne miasto.

Przewodniczaca Rady Warszawy Ewa Malinowska-Grupinska podkreslila, ze przy
wszystkich tego typu budowach odnajdowana jest historia Warszawy. – W ten
sposob na placu Centralnym polaczy sie historia z dniem dzisiejszym i
jutrzejszym – dodala. Historia tego miejsca zaczyna w polowie XIX wieku,
kiedy nieopodal powstaje dworzec Kolei Warszawsko-Wiedenskiej. On jest
bodzcem do zabudowy tej czesci miasta. Na zachod od Marszalkowskiej
powstaja liczne kamienice czynszowe, w parterach tych kamienic jest duzo
sklepow, lokali uslugowych i barow. To jest zyjaca czesc miasta –
powiedzial Maczewski.

Podkreslil, ze na wystawie beda tez chcieli opowiedziec, ze Warszawa byla
bardzo rozna. – To nie bylo tylko miasto reprezentacyjne, z ulicami pelnymi
tramwajow jak Nowy Swiat, Krakowskie Przedmiescie, Marszalkowska czy Aleje
Jerozolimskie. To takze czesci miasta zamieszkale przez bardziej uboga
ludnosc – dodal.

Na budowie odkryto tez tory tramwajowe. Na ulicy Zlotej juz od 1908 roku
jezdzil tramwaj. Pierwsze zniszczenia na tym obszarze w czasie wojny to
wrzesien 1939 roku i niemieckie bombardowania. Natomiast zaglade tej czesci
miasta przyniosly niemieckie bombardowania w okresie Powstania
Warszawskiego. Na wielu tutejszych ulicach powstalo wiele barykad, niektore
z przekopami, np. w poprzek ulicy Wielkiej. Slady tego przekopu zostaly
odkryte przez archeologow w trakcie prac prowadzonych na placu budowy –
powiedzial varsavianista. Jak podkreslil, znaczna czesc kamienic, ktore
staly w tej czesci miasta, zostala niestety zniszczona w czasie II wojny
swiatowej. – Ruiny byl rozbierane juz w koncu lat 40., natomiast w 1952
roku na teren budowy Palacu Kultury wjechal ciezki sprzet i trudno
uwierzyc, ze pomimo tak zaawansowanych robot tak duzo przedwojennej
Warszawy zachowalo sie wokol Palacu Kultury – podsumowal.

Wystawa “W drodze na plac” zostanie otwarta w Noc Muzeow, 18 maja, przed
wejsciem do Palacu Kultury i Nauki. W tej samej piwnicy znaleziono szklane
buteleczki po kosmetykach i lekach pochodzace zapewne ze skladu aptecznego
prowadzonego przez Tadeusza Samulskiego. Nazwy na opakowaniach wskazuja na
asortyment pozyskiwany z wielu zrodel: masc produkowana w warszawskim
Laboratorium Kosmetykow Higienicznych “Swit” zalozonym przez Julie
Switalska, ceniona lekarz dermatolog. Z kolei medykamenty pochodza z
laboratorium doktorow Zofii i Feliksa Rostkowskich. Sa tu takze opakowania
po kosmetykach z krakowskich zakladow “Miraculum” i “Oja”. Podczas prac
budowlanych w piwnicy kamienicy przy ul. Zlotej 20 (rog ul. Wielkiej 9)
znaleziono kolekcje guzikow i szklanych pierscieni. To najprawdopodobniej
asortyment mieszczacego sie w tej kamienicy skladu dodatkow krawieckich
prowadzonego przez firme “Przybory Krawieckie Sp. z o.o.”. W piwnicy
sasiedniej kamienicy przy ulicy Zlotej 21 (rog ul. Wielkiej 7) znaleziono
numizmaty z XIX i XX wieku. Wsrod nich sa m.in. austriacki 1 krajcar z lat
1800-1809, rosyjskie monety obiegowe z czasow zaborow, niemieckie,
belgijskie monety z lat 1900-1936. Interesujacy i najlepiej zachowanym w
tym zbiorze numizmatem, jest srebrna moneta wybita w Imperium Osmanskim w
1904 roku – w 28. roku panowania sultana Abdula Hamida II.

Palac Kultury i Nauki i jego otoczenie powstaly na terenie 50 hektarow
pomiedzy Alejami Jerozolimskimi, Marszalkowska, Swietokrzyska i Emilii
Plater. W tym celu w latach 50. XX wieku zlikwidowano liczne ulice i
pozostalosci 80 kamienic. W czesci przeznaczonej na plac budowy znajduja
sie fragmenty ulic: Chmielnej, Zlotej, Siennej, Sliskiej, Panskiej, Zielnej
oraz czesc Marszalkowskiej. W trakcie budowy Palacu w calosci zniknela
ulica Wielka, biegnaca rownolegle do Marszalkowskiej.

Na przelomie XIX i XX wieku teren obecnego placu Defilad wypelnialy wysokie
secesyjne kamienice. Znajdowalo sie na nim okolo 180 budynkow mieszkalnych.
Juz po zakonczeniu dokumentacji docelowy uklad chodnikow i zieleni na placu
odwzoruje siec dawnych ulic i zarys budynkow z 1939 roku.

Kukulcze jajo od rzadu Morawieckiego. “Ryzykujemy lomot od ludzi” Jesli
Komisja Europejska sie nie zgodzi, to bedziemy w trudnej sytuacji. Bo jak
nie wprowadzimy podatku od posiadania aut, to nie dostaniemy pieniedzy z
Krajowego Planu Odbudowy – powiedzial w rozmowie z redakcja biznesowa
tvn24.pl wiceminister klimatu i srodowiska Krzysztof Bolesta. – Jak
wprowadzimy, to ryzykujemy lomot od ludzi za dodatkowy podatek – dodal.

Tak zwane kamienie milowe wpisane do polskiego Krajowego Planu Odbudowy
przez rzad Mateusza Morawieckiego zakladaja wprowadzenie w naszym kraju
oplaty rejestracyjnej i podatku od wlasnosci pojazdow spalinowych.

Wiceminister klimatu i srodowiska Krzysztof Bolesta wyjasnil w czwartek, ze
w resorcie trwaja prace zwiazane z realizacja na temat obu kamieni
milowych. Od ich wdrozenia uzalezniona jest czesc wyplat z KPO. Wskazal, ze
transza mialaby byc wyplacona pod koniec roku 2024 lub na poczatku 2025
roku.

– Podatek od rejestracji zastapi akcyze, o tym rozmawiamy z Ministerstwem
Finansow – przekazal wiceminister. Obecnie w przypadku aut sprowadzanych z
zagranicy stawka podatku akcyzowego wynosi 3,1 proc. lub 18,6 proc. w
zaleznosci od pojemnosci silnika. Wczesniej Krzysztof Bolesta tlumaczyl, ze
oplata obowiazywac bedzie wylacznie podczas pierwszej rejestracji pojazdu w
kraju. Oznacza to, ze nie bedzie ponoszona w przypadku zakupu samochodu juz
zarejestrowanego w Polsce. W rozmowie z redakcja biznesowa tvn24.pl
wiceminister jako przyklad podal samochody wyprodukowane od 2006 roku, z
silnikiem spelniajacym norme emisji EURO 4. – Jak patrzymy na to, jakie
samochody sa sprowadzane do Polski, to wszystko, co jest ponizej EURO 4,
powinno byc ostrzej traktowane – wyjasnil.

– Mamy obowiazek wynikajacy z KPO, zeby procedowac to do konca roku 2024 i
wdrozyc w 2025 – dodal.

Jak przekazal, dla samochodow z silnikami spelniajacymi norme EURO 4 i
wyzsza (obecnie trwaja prace nad EURO 7), nowa akcyza bylaby neutralna albo
nizsza. – Nie doszlismy jeszcze do kwot, szukamy formuly – powiedzial.
Bolesta przyznal, ze “podatek do posiadania aut spalinowych, czyli drugi
kamien milowy, jest duzo trudniejszy do wdrozenia”. – Jestesmy na etapie
rozmow z Komisja Europejska i chcemy ten punkt usunac – wskazal.

Jak dodal, “jesli Komisja Europejska sie nie zgodzi, to bedziemy w trudnej
sytuacji”. – Bo jak nie wprowadzimy podatku od posiadania aut, to nie
dostaniemy kasy z KPO. Jak wprowadzimy, to ryzykujemy lomot od ludzi za
dodatkowy podatek – wskazal.

– Komisja Europejska powinna podjac decyzje w ciagu dwoch tygodni –
wyjasnil. Oplata i podatek od aut spalinowych w KPO

Polski Krajowy Plan Odbudowy zostal zaakceptowany przez Komisje Europejska
1 czerwca 2022 roku. Na rzadowych stronach jest dostepne robocze
tlumaczenie zalacznika do decyzji implementacyjnej Rady UE, w ktorych
wyszczegolniono reformy (tzw. kamienie milowe) i inwestycje w ramach KPO.

Jeden z tzw. kamieni milowych zaklada “wzrost wykorzystania transportu
przyjaznego dla srodowiska”. Jak dodano, ten cel ma zostac osiagniety przez
“wejscie w zycie aktu prawnego wprowadzajacego podatek od wlasnosci
pojazdow emitujacych spaliny, zgodnie z zasada ‘zanieczyszczajacy placi'”.

“Wprowadzony podatek od wlasnosci pojazdow spalinowych bedzie powiazany z
emisja CO2 i NOx pojazdu. Dochod z podatku zostanie przeznaczony na
ograniczenie negatywnych efektow zewnetrznych transportu oraz rozwoj
niskoemisyjnego transportu publicznego zarowno na obszarach miejskich, jak
i wiejskich” – czytamy w opisie. Jako kolejny kamien milowy zostalo
zapisane “wejscie w zycie aktu prawnego wprowadzajacego oplate
rejestracyjna od pojazdow emitujacych spaliny zgodnie z zasada
‘zanieczyszczajacy placi'”. Wyjasniono, ze chodzi o “narzedzia finansowe i
podatkowe stymulujace popyt na bardziej ekologiczne pojazdy – wyzsze oplaty
rejestracyjne od posiadania pojazdow spalinowych”.

Cysterna staranowala szlaban i zatrzymala sie na torach W srode na jednym
ze strzezonych przejazdow kolejowych w Kole (woj. wielkopolskie) cysterna
staranowala zamykajacy sie szlaban i wjechala na torowisko na czerwonym
swietle. Do zderzenia nie doszlo, bo maszynista nadjezdzajacego pociagu
osobowego zdazyl wyhamowac. Przebieg zdarzenia widac na nagraniu, ktore
trafilo do sieci. Na filmie opublikowanym na profilu “Stop Cham” widac
ciezarowke sluzaca do przewozenia plynnego gazu. Pojazd rusza, kiedy przed
strzezonym przejazdem kolejowym migaja naprzemiennie czerwone swiatla,
ktore zabraniaja kierowcom przejazdu. Cysterna jest juz w ruchu, kiedy
zaczynaja opuszczac sie rogatki. Kiedy jeden z nich opiera sie o auto,
kierowca na moment sie zatrzymuje, a potem znowu rusza – wyrywajac tym
samym jeden ze szlabanow. Pojazd jedzie kilka metrow i zatrzymuje sie juz
na torach kolejowych. Kierowca – o czym swiadcza zapalajace sie na naczepie
swiatla cofania – wrzuca wsteczny bieg, ale cysterna juz nie chce sie
ruszyc. Po chwili do stojacej na torowisku cysterny podchodza kierowcy
innych aut. Dopiero po pewnym czasie ktos z drugiej strony pojazdu podnosi
szlaban, a cysterna jedzie dalej. Film konczy sie ujeciem na tory kolejowe
– widac na nim, ze jadacy w strone Konina pociag osobowy zatrzymal sie
kilkaset metrow przed miejscem zdarzenia. “Jak informuje autor nagrania
pociag zatrzymal sie dzieki szybkiej reakcji maszynisty. Po tym jak tir
przejechal przez przejazd, pociag stal jeszcze przez 5-10 minut” – czytamy
na profilu “Stop Cham”.

“Kierowca bedzie ukarany”

Aspirant sztabowy Daniel Bola z policji w Koninie informuje, ze do
zdarzenia doszlo okolo godziny 17 na przejezdzie kolejowym na ulicy
Wloclawskiej.

– O zdarzeniu zostalismy zaalarmowani przez kierowce cysterny. Przekazana
przez niego wersja zdarzen sugerowala, ze kierowany przez niego pojazd mial
awarie hamulcow i z tego powodu doszlo do niebezpiecznej sytuacji. Analiza
nagrania, ktore trafilo do sieci wskazuje jednak, ze przebieg zdarzenia byl
zupelnie inny – mowi asp. sztab. Bola. Przekazuje, ze za wjazd na strzezony
przejazd kolejowy na czerwonym swietle grozi 2 tys. zlotych mandatu.

– Mozemy zapowiedziec, ze kierowca zostanie ukarany. Nie zapadla jeszcze
decyzja, czy bedzie to mandat, czy tez sprawa trafi do sadu. Trzeba jednak
przeanalizowac, czy jego zachowanie nie narazilo innych uzytkownikow ruchu
na niebezpieczenstwo utraty zdrowia lub zycia – podkresla policjant.

“Klan milionerow w TVP”. Nowe informacje i zapowiedz doniesien do
prokuratury Poslowie Koalicji Obywatelskiej w piatek przekazali nowe
informacje o nieprawidlowosciach w Telewizji Polskiej za czasow rzadow
Prawa i Sprawiedliwosci. – W pewnym momencie w TVPiS zaczal funkcjonowac
klan milionerow – powiedziala poslanka Katarzyna Kierzek-Koperska. Maciej
Wrobel z KO zapowiedzial, ze “skonczy sie to jednym wielkim doniesieniem do
prokuratury”. Katarzyna Kierzek-Koperska z KO podczas piatkowej konferencji
prasowej w Sejmie zwracala uwage, ze “w 2016 roku w telewizji publicznej
pracowala tylko jedna osoba, ktora zarabiala powyzej miliona zlotych, w
2023 roku bylo juz 15 takich osob, a 37 osob zarabialo grubo powyzej pol
miliona zlotych”. Jak podala, te dane sa danymi z centrali spolki, ale
poslowie przeprowadzili rowniez kontrole w osrodkach regionalnych.

– Nie bylo takich pieniedzy, ktore Telewizja Polska nie byla w stanie
wydac. Przez osiem lat rzadow PiS do 2023 roku Telewizja Polska otrzymala z
budzetu panstwa ponad 10 miliardow zlotych. Te pieniadze latwa reka byly
wydawane – wtorowal Maciej Wrobel z KO.

Koalicja Obywatelska o “skali marnotrawstwa pieniedzy publicznych”

Jak mowil Maciej Wrobel, “powstal system spoldzielni kierownikow produkcji,
polegajacy na wyprowadzaniu pieniedzy ze spolki poprzez dopisywanie sie do
kosztorysow programow, przy ktorych nikt nie bral z tych ludzi udzialu”. –
Mamy takie sygnaly od dzisiejszych wladz Telewizji Polskiej, te sprawy sa
dzisiaj takze przez nich kontrolowane. Wrobel informowal, ze w skali
jednego kosztorysu, programu “to byly kwoty niewielkie, kilkaset, czasami
kilka tysiecy zlotych”. – Ale w skali calego budzetu spolki dawalo
kilkadziesiat milionow zlotych rocznie. To byly pieniadze, ktore byly
wydatkowane na cos, na co wydatkowane byc nie powinny. Rekordzista sposrod
tych kierownikow produkcji tylko w jednym miesiacu zarobil 203 tysiace
zlotych. W 2016 roku w tej grupie zawodowej najwyzsze roczne wynagrodzenie
wynosilo 625 tysiecy zlotych, by urosnac w 2023 roku do kwoty prawie 900
tysiecy zlotych rocznie – podkreslil posel KO.

W jego ocenie to “ogromne pieniadze pokazujace skale marnotrawstwa
pieniedzy publicznych”.

Wrobel mowil tez o fikcyjnych zapisach w kosztorysach. – Chociazby
dokumentacja planu, ktory byl wykonywany przez dziennikarke za kilkaset
zlotych. Okazalo sie, ze program byl realizowany u tej dziennikarki w domu.
Tego typu patologie sa przez nas gruntownie analizowane, przekazujemy te
sprawy dzisiejszym wladzom Telewizji Polskiej, a skonczy sie to jednym
wielkim doniesieniem do prokuratury – podsumowal. Jak dodal, “okazuje sie,
ze po dwoch latach w Telewizji Polskiej wielu, bardzo wielu ludzi stawalo
sie milionerami”. Posel mowil tez o “etatach widmo”. – Czyli ludzie, ktorzy
byli na liscie plac, otrzymywali ogromne wynagrodzenia, a jedyne co robili,
to odbijali sie na kartami przy wejsciu do budynku i wychodzili z niego po
chwili, co jest tez w zapisach monitoringu. Te i inne sprawy koncza sie
doniesieniem do prokuratury – wskazal Maciej Wrobel.

Fikcyjne umowy w TVP

Alicja Lepkowska-Golas z KO przekazala, ze “Jacek Kurski lubowal sie w
docenianiu swoich dzialaczy z Suwerennej Polski”. – Taki jeden z nich, z
Mazur, ktory na co dzien jest dyrektorem Osrodka Doradztwa Rolniczego w
miescie oddalonym o okolo 150 kilometrow od Olsztyna, wlasnie w TVP Olsztyn
mial podpisana umowe na monitoring internetu, mediow, telewizji pod katem
tematyki rolnej, ale rowniez na rozwoj redakcji internetowej i nadzor nad
ta redakcja – poinformowala poslanka.

Chodzi o Roberta Nowackiego, o ktorym w maju 2023 roku pisala Wirtualna
Polska. Lepkowska-Golas zwrocila uwage, ze Nowacki “od 2017 roku zarobil
prawie milion zlotych”. – Nie byloby w tym nic niepokojacego, gdyby nie
fakt, ze oprocz umowy, ktora jest z nim zawarta, do ktorej dotarlismy, i
oprocz rachunkow, ktore wystawial za niby jej wykonanie, w siedzibie
Telewizji Polskiej w Olsztynie nie ma ani jednego dokumentu, ani jednego
dowodu, ktory potwierdzalby wykonanie przedmiotu tej umowy – podkreslila.

– Nie ma zadnego dowodu na monitoring internetu, nikt tego czlowieka nie
widzial w pracy, a pierwsze logowanie – jak wynika z raportu logowan do
strony internetowej, do ktorego dotarlismy – od 2017 roku nastapilo 2
grudnia 2022 roku o godzinie 15.53, i to tylko z tego powodu, ze sprawa
zainteresowala sie Wirtualna Polska – dodala.

Poslanka mowila, ze “takich fikcyjnych etatow jest duzo wiecej”. – Bedziemy
o nich wszystkich informowac. Z tego, co ustalilismy, Telewizja Polska
bedzie zadala zwrotu tych pieniedzy, naszych pieniedzy. Rowniez w tej
sprawie zlozymy zawiadomienie do prokuratury – zapowiedziala.

Sosnowiec jako “zdegenerowany przedsionek piekla”? Abp Adrian Galbas: to
uproszczenie W mieszkaniu zajmowanym przez ksiedza z sosnowieckiej parafii
znaleziono cialo mlodego mezczyzny. Wczesniej w tym samym miescie duchowny
zastrzelil z rewolweru diakona, a nastepnie popelnil samobojstwo. Opinia
publiczna wstrzasnal tez seksualny skandal dotyczacy parafii w Dabrowie
Gorniczej. Ale wedlug arcybiskupa katowickiego Adriana Galbasa laczenie
tych zdarzen i wyciaganie na ich podstawie wnioskow na temat diecezji
sosnowieckiej jest “pojsciem na skroty”. Stanowisko wobec wydarzen w
podlegajacej mu diecezji abp Galbas zajal podczas piatkowej rozmowy na
antenie Radia eM. Przekonywal miedzy innymi, ze “diecezje nie grzesza ani
nie popelniaja przestepstw”. Wyrazil tez wspolczucie dla rodziny zmarlego,
ktorego cialo znaleziono w mieszkaniu ksiedza z Sosnowca. Zapewnil o
modlitwie.

Pytany, co wydarzylo sie w mieszkaniu nalezacym do parafii, odpowiedzial,
ze jest pierwszym, ktory chcialby poznac wszystkie okolicznosci tej sprawy,
a przede wszystkim poznac odpowiedz na pytanie, czy jest bezposredni
zwiazek miedzy ksiedzem z diecezji sosnowieckiej, a ta smiercia, a jezeli
tak, to jaki. W zaleznosci od tego, jaka bedzie odpowiedz na to pytanie,
takie beda podejmowane konkretne decyzje kanoniczne, oczywiscie takze te
zwiazane z cywilnym wymiarem sprawiedliwosci – zaznaczyl.

“Diecezje nie grzesza”

Pytany o to i o inne wydarzenia, do ktorych dochodzilo w ostatnich
miesiacach w diecezji sosnowieckiej i ktore staly sie glosne w mediach,
arcybiskup ocenil, ze kazde z tych wydarzen bylo oddzielne i laczenie ich
jest “pojsciem na skroty”.

– Diecezje nie grzesza, diecezje nie popelniaja przestepstw. Grzesza ludzie
i przestepstwa popelniaja ludzie. Grzesznik musi sie skonfrontowac ze swoim
grzechem, nawrocic sie, opamietac sie, naprawic popelnione zlo, a jezeli
jego grzech jest jednoczesnie przestepstwem – czy to przestepstwem
kanonicznym, czy przestepstwem w swietle prawa cywilnego, czy jednym i
drugim – musi dodatkowo poniesc kare – podkreslil i dodal, ze dotyczy to
zarowno swieckich, jak i duchownych. Abp Galbas przekonywal, ze zarowno w
diecezji sosnowieckiej, jak w calym Kosciele sa grzesznicy i ludzie swieci.

– I mowienie, ze to jest diecezja, ktora jest przedsionkiem piekla i
calkowicie zdegenerowana moralnie, duchowo, a najbardziej zdegenerowani
oczywiscie sa duchowni, i ze nalezaloby ja w zwiazku z tym skasowac i
pozalatwiac sprawe, jest, mowiac delikatnie, daleko idacym uproszczeniem –
powiedzial hierarcha, ktory wyrazil nadzieje, ze diecezja bedzie miala na
stale nowego biskupa. W srode sluzby otrzymaly wezwanie do mieszkania
zajmowanego przez ksiedza z parafii Niepokalanego Poczecia NMP w Sosnowcu.
Przybyli na miejsce ratownicy reanimowali nieprzytomnego mezczyzne. Jego
zycia nie udalo sie uratowac. W czwartek Prokuratura Rejonowa
Sosnowiec-Polnoc wszczela sledztwo, ktore ma wyjasnic przyczyny i
okolicznosci zgonu. Postepowanie jest prowadzone pod katem nieumyslnego
spowodowania smierci. W piatek duchowny, u ktorego w mieszkaniu w srode
zmarl mlody mezczyzna, uslyszal prokuratorskie zarzuty za posiadanie
narkotykow.

To kolejna tragedia, ktora wydarzyla sie w sosnowieckim Kosciele w
ostatnich kilkunastu miesiacach. W czwartek sosnowiecka prokuratura
poinformowala o umorzeniu sledztw w sprawie smierci w tym miescie diakona i
ksiedza w marcu ubieglego roku. W prowadzonym postepowaniu sledczy
ustalili, ze ksiadz zabil diakona, oddajac do niego szesc strzalow z
rewolweru i zadajac wiele ciosow nozem. Potem popelnil samobojstwo. Obaj
duchowni pelnili posluge w bazylice katedralnej pw. Wniebowziecia NMP.
Kilka miesiecy temu diecezja sosnowiecka wstrzasnal skandal obyczajowy po
publikacji przez “Gazete Wyborcza” artykulu o zdarzeniach, do ktorych
doszlo w sierpniu 2023 roku w mieszkaniu ksiedza Tomasza Z., znajdujacym
sie na terenie parafii pw. NMP Anielskiej w Dabrowie Gorniczej. “Wyborcza”
opisala ja jako impreze o charakterze seksualnym, ktora wymknela sie spod
kontroli. Gdy jeden z uczestnikow spotkania stracil przytomnosc, inny
wezwal pogotowie, ale ratownikow nie chciano wpuscic do srodka; ostatecznie
na miejsce wezwano policje, po interwencji ktorej ratownicy mogli zajac sie
nieprzytomnym. W styczniu biezacego roku ksiadz Tomasz Z. zostal
aresztowany m.in. pod zarzutem przestepstwa przeciwko wolnosci seksualnej i
obyczajnosci, nieudzielenia pomocy oraz udzielania narkotykow.

W pazdzierniku 2023 roku Nuncjatura Apostolska poinformowala, ze papiez
Franciszek przyjal rezygnacje biskupa Grzegorza Kaszaka z pelnienia poslugi
biskupa sosnowieckiego. Administratorem diecezji sosnowieckiej zostal
mianowany metropolita katowicki abp Adrian Galbas.

To Kaczynski zapytal: “co robimy z Suwerenna Polska?”. Znamy nowe kulisy
narady PiS-u Mateusz Morawiecki “byl dobrze przygotowany”. – Mial przed
soba dluga liste win kolegow z Suwerennej Polski. Cytowal ich wypowiedzi,
czyli jak mowil: ich klamstwa i manipulacje – relacjonuje nam jeden z
uczestnikow wczorajszej narady w Prawie i Sprawiedliwosci. I zaraz dodaje:
– Ale to Jaroslaw Kaczynski zaczal cala dyskusje slowami: “co robimy z
Suwerenna Polska?”. Nowe kulisy spotkania w siedzibie partii ustalila
reporterka “Faktow” TVN Arleta Zalewska. Od kilku dni jestesmy swiadkami
awantury w szeregach Zjednoczonej, jak mowia nam nieoficjalnie politycy
PiS-u – “tylko z nazwy”, Prawicy. Po jednej stronie jest Mateusz Morawiecki
i jego ludzie, po drugiej – Patryk Jaki i poslowie Suwerennej Polski.
Politycy nazywaja siebie “pasozytami”, “radykalami”, zarzucaja sobie
klamstwo i dzialanie na szkode PiS-u. Sprawa wczoraj zajeli sie
najwazniejsi politycy tego ugrupowania. To tam – jak ustalil Onet –
Morawiecki mial “zazadac konsekwencji wobec ziobrystow”, na co mial nie
zgodzic sie Jaroslaw Kaczynski. Jak wynika z naszych nieoficjalnych
informacji, najwiekszym zwolennikiem ukarania poslow Suwerennej Polski byl
Ryszard Terlecki.

– Rysiek zabral glos, troche jako byly szef klubu. Przekonywal, ze
przychodza do niego poslowie i mowia, ze maja juz dosc ludzi Ziobry. Ich
ciaglego awanturnictwa i budowaniu sie na problemach PiS-u – relacjonuje
nam jeden z politykow. Inny uczestnik narady dodaje: – Ich wyrzucenie
wzmocniloby tylko Morawieckiego i Jakiego. Pierwszy pozbylby sie
najostrzejszych krytykow, a drugi zyskalby podmiotowosc i zjednoczyl wokol
siebie bardzo dzis podzielona wewnetrznie Suwerenna Polske. W naradzie
uczestniczyli tez politycy, ktorzy probowali tlumaczyc zachowanie poslow:
Jakiego, Kalety i Ozdoby. Przekonywali Kaczynskiego, ze ataki na
Morawieckiego wynikaja z braku przywodztwa w ich partii, czyli z
nieobecnosci Zbigniewa Ziobry.

Uczestnik narady: – Jeden z bylych ministrow stwierdzil, ze Morawiecki ma
teraz czas, by sie wzmacniac. Spotyka sie z poslami, buduje swoja pozycje w
PiS-ie. I oni sie po prostu obawiaja, ze przyjdzie moment, ze bedzie na
tyle silny, ze ich wyrzuci. Dlatego juz teraz probuja walczyc i go
oslabiac. Na naradzie mialy tez pojawic sie glosy, ze po wyborach
europejskich (w czerwcu – red.) – po tym, jak Patryk Jaki i Beata Kempa
ponownie dostana miejsca na listach i zostana wybrani do Parlamentu
Europejskiego – “Kaczynski straci nad nimi juz calkowicie kontrole”. Uznano
jednak, ze lepiej dla PiS-u jest teraz wyciszac nastroje niz na finiszu
kampanii samorzadowej rozpetac wojne i zajac sie wewnetrznymi
rozliczeniami. Nasi rozmowcy w PiS-ie przekonuja nas, ze Kaczynski ma plan
na zalagodzenie sporu i z decyzjami pod tytulem “co robimy z Suwerenna
Polska?” poczeka do wyborow europejskich.

SPORT – Reksio donosi

“Ofensywna orgia na Narodowym. Polacy wygrywaja z Estonia 5:1”

Rafal Stec

Nasi pilkarze bez ustanku atakowali, a my zastanawialismy sie, kto

wpuscil rywali do barazy o Euro 2024. Emocje poczujemy dopiero we

wtorek, kiedy Polacy stocza z Walia w Cardiff batalie o awans na mistrzostwa

To bylo osobliwe wydarzenie. Gospodarze rozgrywali mecz niebagatelnej

rangi, bo pierwszy z dwoch prowadzacych na mistrzostwa kontynentu, a

zarazem staneli naprzeciw przeciwnikowi od dawna niezdolnemu pokonac

nikogo poza najslabszymi z najslabszych. Gdyby przytrafila im sie

wpadka, umiescilibysmy czwartkowy wieczor w antologii rekordowo

zawstydzajacych wybrykow reprezentacji w historii – obok 1:0 z San

Marino wyduszonego dzieki golowi wepchnietemu reka przez Jana Furtoka

(lata 90.), obok porazki 0:1 z Lotwa (poczatek biezacego stulecia), obok

az nazbyt dobrze pamietanego 2:3 w Moldawii (ubiegly rok). To bylby

sportowy kataklizm.

Blyskawicznie jednak przekonalismy sie, ze Polakom absolutnie nic nie

zagraza. Juz w trzeciej minucie z polwoleja swietnie uderzal Piotr

Zielinski i od tamtej pory, czyli po inauguracyjnej ofensywnej probie, z

trudem nadazalismy ze zliczaniem oddanych przez gospodarzy strzalow lub

akcji, w ktorych od sukcesu dzielily ich centymetry lub ulamki sekundy.

Nie sposob nawet napisac, ze oblegali estonskie pole karne, poniewaz

mnostwo czasu spedzali wewnatrz pola karnego.

Goscie nie umieli odkuc sie chocby symulowanym cwiercatakiem. Jesli

nawet zdolali przerzucic pilke na polska polowe, to mieli z nia co

najwyzej pojedynczy kontakt. Dysproporcja sil byla porazajaca, kiedy

zatem Polacy w 22. minucie objeli prowadzenie po golu Przemyslawa

Frankowskiego – wykorzystal zawahanie sie estonskiego obroncy – stalo

sie jasne, ze sprawa jest rozstrzygnieta. Zwlaszcza ze kilka chwil

pozniej Maksim Paskotsi przyplacil swoja juniorska nieodpowiedzialnosc

czerwona kartka. To byla w istocie ostateczna kapitulacja.

Nasi pilkarze wreszcie czuli sie na murawie swobodnie, a z trybun

spogladalo na nich blisko 54 tys. widzow. Nie wypelnili Stadionu

Narodowego po ostatnie krzeselko, ale znow przypomnieli o swojej

bezgranicznej lojalnosci, o tym, ze wybacza druzynie wszystko, nawet

lancuch popisow tak koszmarny, iz skladajacy sie na byc moze jej

najgorszy – mowa o 2023 – rok w historii. W chudych czasach frekwencja

maleje minimalnie, wiec Polska niezmiennie pozostaje jedna z najchetniej

ogladanych na zywo reprezentacji w calej Europie.

Tym razem tlumow nie odstraszyla nawet niziutka klasa rywali. Estonczycy

polozyli sie w grupie eliminacyjnej na dnie tabeli, zdobyli zaledwie

punkt (skromniejszy bilans uzyskaly jedynie San Marino, Cypr, Gibraltar

oraz Malta), w biezacym i ubieglym roku nie pokonali nikogo (11 porazek,

remisy z Tajlandia oraz Azerbejdzanem) i do barazy zostali zaproszeni

tylko dzieki skomplikowanemu, ze sportowego punktu widzenia absurdalnemu

regulaminowi wymyslonemu przez UEFA, ktora postanowila wyciagac za uszy

druzyny z dolow kontynentalnej hierarchii.

Dlatego estonscy pilkarze doswiadczyli czegos, czego do niedawna nie

umieliby nawet wysnic. Otoz zaledwie dwa mecze – zadnego nie trzeba bylo

nawet wygrac, wystarczaly remisy i powodzenie w konkursach rzutow

karnych! – dzielily ich od awansu na prawdziwe futbolowe igrzyska.

Pierwszy i niewykluczone, ze jedyny raz w historii.

Nawet jesli zdawali sobie jednak sprawe, ze staneli przez zyciowa,

niepowtarzalna szansa, to nie dysponowali narzedziami, by przynajmniej

sprobowac. Ich strategia defensywna sprowadzala sie do desperacji,

rozpaczliwych staran o wykopanie na oslep pilki krazacej miedzy nimi lub

nad ich glowami. A my nie mielismy okazji do zorientowania sie, w jakiej

kondycji znajduje sie obecnie reprezentacja Polski. Jak ocenic bowiem

ofensywny luz obroncy Jakuba Kiwiora, skoro biegal on z kojaca

swiadomoscia, iz rywal nie wymaga od niego sladowego wysilku

defensywnego? Jak oszacowac wartosc przyspieszajacych natarcie,

pomyslowych podan Zielinskiego czy dryblingow Nicoli Zalewskiego, skoro

rozgrywajacy Napoli i wahadlowy Romy zabawiali sie z przeciwnikiem

zagubionym, wrecz niezdarnym?

Mecz mial wiec temperature towarzyskiego, byc moze wyzwalal mniej

adrenaliny niz wewnetrzne gierki na treningach reprezentacji. Wprawdzie

mozna bylo wypominac Polakom, ze na przerwe schodzili z minimalnym

prowadzeniem, ale ewentualnym narzekaniom towarzyszyloby podejrzenie, ze

kiedy Estonia opadnie z sil, kolejne gole beda kwestia czasu.

Po przerwie gospodarze juz nie zwlekali – po ledwie pieciu minutach w

pole karne wtargnal Zalewski, dosrodkowal, a Zielinski dokonal wyczynu,

ktory mu sie nie zdarza nigdy, mianowicie zdobyl bramke po uderzeniu

pilki glowa. Szedl atak za atakiem (owszem, czesto niespieszny), na 3:0

ladnym strzalem z dystansu podwyzszyl Jakub Piotrowski (mial mnostwo

czasu, by przymierzyc, rywale nie udawali, ze probuja mu przeszkodzic),

nastepnie goscie przylozyli sami sobie samobojem, az zaczeli sprawiac

wrazenie kompletnie zrezygnowanych. Musieli byc zdumieni, gdy wbili

honorowego gola. Polacy oddali 26 strzalow, w tym 10 celnych. Jak na ich

standardy – ofensywna orgia.

Wreszcie zatem wypadli tak, jak powinni. Trudno komplementowac ich za

nadzwyczajny sukces, lecz zagrali przyzwoicie, na miare swoich

mozliwosci. Zanim ruszyli we wtorkowy wieczor na Estonie, w 24 ostatnich

meczach ani razu nie zdolali zdobyc w meczu wiecej niz dwoch bramek. I

gdybysmy chcieli znalezc jakiegokolwiek przeciwnika pokonanego pewnie,

wysoko, musielibysmy cofnac sie do 2021 roku, w ktorym los rzucil im pod

korki amatorow z San Marino oraz Andory. Ta druzyna zwyczajnie

zapomniala, jak czerpac przyjemnosc z totalnej kontroli nad przebiegiem

wydarzen na boisku.

Ale w eliminacjach do imprezy mistrzowskiej ponownie sprzyjaja jej

okolicznosci. Po raz drugi z rzedu nie zdolala awansowac bezposrednio,

po rywalizacji w grupie, i po raz drugi otrzymala szanse wsliznac na

turniej przez boczne drzwi – przed dwoma laty agresja na Ukraine

zwolnila ja z koniecznosci gry z Rosja, teraz UEFA sprezentowala jej

watla Estonie. Znow wystarczy sprostac jednemu powaznemu wyzwaniu, by

wziac udzial w prestizowym turnieju, pomarzyc o wyjsciu z grupy.

Droga na mistrzostwa Europy wiedzie przez Cardiff, gdzie Polacy zmierza

sie we wtorek z Walia (rozbila Finlandie 4:1). To bedzie ich faktyczna

inauguracja roku 2024, pierwszy normalny mecz o stawke. We wtorek

obejrzelismy pozbawiona jakiegokolwiek napiecia wprawke, po ktorej wiemy

o aktualnych mozliwosciach reprezentacji tyle samo, co przed pierwszym

gwizdkiem. Nic.

Polska – Estonia 5:1 (1:0). Bramki: 1:0 Frankowski (22.), 2:0 Zielinski

(50.), 3:0 Piotrowski (69.), 4:0 Mets (74. sam), 5:0 Szymanski (76.),

5:1 Vetkal (78.)

Polska: Szczesny – Bednarek, Dawidowicz, Kiwior – Frankowski (46. Cash,

56. Puchacz), Slisz, Piotrowski (72. Moder), Zielinski (72. S.

Szymanski), Zalewski – Lewandowski, Swiderski (72. Buksa).

Estonia: Hein – Klavan, J. Tamm, Mets – Paskotsi Z Cz, Kallaste (67.

Pikk), Soomets (82. Ainsalu), Vetkal – Palumets (67. Poom), A. Tamm (32.

Hussar) – Jurgens (67. Lepik).

Widzow: 53 868. Sedzia: Slavko Vincic (Slowenia).

DETEKTYW

MASAKRA

w Sieradzu

Leon MADEJSKI

zaczal strzelac z kalasznikowa. Zabil trzech policjantow i ciezko ranil
przewozonego przez funkcjonariuszy aresztanta.

– Przyznaje sie, ze strzelalem, ale nie wiem, dlaczego. Otworzylem ogien w
samochod. Nie

wiem, dlaczego otworzylem ogien, co sie ze mna stalo, jakas moc do mnie
przyszla –

mowil potwierdzajac fakt oddania strzalow. WZakladzie Karnym w Sieradzu 26
marca 2007 roku, dla ponad tysiaca osadzonych tam mez- czyzn, zapowiadal
sie na zwy- kly dzien. To mial byc rowniez dzien normalnej sluzby dla
28-letniego wowczas Damia- na C., ktory wrocil do pracy po zaplanowanym
wczesniej tygodniowym urlopie. Mez- czyzna krotko porozmawial z kolegami,
pobral sluzbowego kalasznikowa (a wraz z nim dwa magazynki do pistoletu
maszy- nowego – kazdy z nich mie- sci 30 naboi), po czym odszedl w kierunku
wiezy wartowniczej, na ktorej samotnie mial pelnic osmiogodzinna sluzbe.

Monotonia tamtego szare- go, wieziennego zycia zostala niespodziewanie
zaklocona o godzinie 8.30. Kilkanascie minut wczesniej do sieradzkie- go
wiezienia nieoznakowanym fiatem stilo przyjechalo trzech policjantow,
ktorzy mieli zabrac z wiezienia na przesluchanie osadzonego w Sieradzu
aresz- tanta. Kilka sekund po tym jak wsiedli z nim do samochodu, na
niewielkim dziedzincu sieradz- kiego wiezienia niespodziewa- nie padly w
ich kierunku strza- ly. Strzelal stojacy na wiezyczce straznik. Mezczyzna
celowal w ich kierunku i co chwila pocia- gal za spust trzymanego w reku
sluzbowego kalasznikowa.

Na chwile na terenie zakladu karnego zapadla glucha cisza. Potem zapanowala
panika. Ludzie kryli sie gdzie popadnie przed kulami szalenca. Najbar-
dziej zdezorientowanych bylo kilkanascie osob, ktore przed wiezienna brama
czekaly na zaplanowane wczesniej widze- nia. Taka kanonada nie wrozyla nic
dobrego!

Kilka minut po tym, jak padly pierwsze strzaly, do sie-

STRZELANINA W ZAKLADZIE KARNYM

radzkiego wiezienia przyjecha- ly policyjne radiowozy. Razem ze straznikami
wieziennymi zablokowali cala ulice i niko- go nie dopuszczali w okoli- ce
zakladu karnego, ostrzegli mieszkancow bloku obok, aby nie wychylali sie z
balkonow, w pobliskim gimnazjum mlo- dziez dostala zakaz opuszcza- nia
terenu szkoly.

Najgorsze bylo, ze nikt nie znal motywow dzialania war- townika. Nie sposob
bylo sie z nim w jakikolwiek sposob skontaktowac i zamienic cho- ciaz
jednego zdania, bo mez- czyzna zabarykadowal sie w wiezyczce – nieco w bok
od bramy do zakladu – i pomimo wielokrotnych prob – nie pod- nosil
sluchawki telefonu oraz wylaczyl sluzbowy radiotele- fon. Straznik strzelal
do kazde- go, kto sie pojawil. Patowa sytu- acja trwala przez ponad godzi-
ne. Nie bylo wiadomo, w jakim stanie sa postrzeleni…

W koncu dyrektor wiezienia i kierownik zmiany straznikow przebrali sie w
czerwone uni- formy ratownikow medycznych i wyciagneli rannych w bez-
pieczne miejsce. Straznik nadal byl na wiezy i grozil uzyciem broni. Nie
powiodly sie rozmo- wy z policyjnym negocjatorem, bowiem wartownik
kilkakrotnie do niego strzelil. Wtedy do akcji przystapili policyjni
antyterro- rysci. Oddali kilkanascie strza- low w jego kierunku, ale celo-
wali tak, aby go nie zabic, choc jedna z kul utkwila w jego ciele.

Nerwowa przepychan- ka trwala jeszcze kilka minut. Damian C. potrzebowal
chwili, by podjac decyzje o poddaniu sie. W tym czasie snajper widzial
fragmenty jego ciala: tulowia, ramienia, a nawet glowy.

– Dlaczego wtedy oskar- zony nie zostal zastrzelony? – dopytywal sedzia w
czasie rozprawy dowodce oddzialu antyterrorystow.

– Prosze Wysokiego Sadu, my przyjechalismy na teren zakla- du karnego
rozladowac kryzys, a nie zabijac!

Te wypowiedz przypomnial potem sedzia w ustnym uza- sadnieniu wyroku:

– Ludzie przeszkoleni do rozladowywania sytuacji nad- zwyczajnych, z
zalozenia pod- chodza tak, zeby nie zabijac. Dlatego Damian C. zostal tylko
postrzelony w reke, ktora mial do celowania, ale ocalil zycie.

Straznik przez prawie godzine nie pozwalal zabrac lezacych na ziemi
mezczyzn. Malo tego, co pewien czas ostrzeliwal poli- cyjnych
antyterrorystow i nego- cjatorow, ktorzy namawiali go do zlozenia broni. On
jednak nie poddawal sie. Dopiero kiedy przestrzelono mu lewe ramie zapadla
cisza.

Na miejscu tragedii zgi- neli dwaj policjanci: 31-letni Bartlomiej K.,
sierzant, pra- cownik sekcji do zwalczania przestepczosci samochodowej
Komendy Wojewodzkiej Poli- cji w Lodzi, w sluzbie od czte- rech lat, oraz
32-letni mlodszy aspirant Andrzej W. z Komen- dy Powiatowej w Pabianicach,
oddelegowany do komen- dy wojewodzkiej, ktory mial jedenastoletnie
doswiadcze- nie w szeregach policji. Mimo kilkugodzinnej operacji nie udalo
sie tez uratowac trzecie- go z postrzelonych – rannego w klatke piersiowa i
brzuch – 40-letniego Wiktora B., takze z komendy w Pabianicach,
oddelegowanego do Komendy Wojewodzkiej w Lodzi.

Aresztant byl w stanie ciez- kim, ale przezyl.

Na pierwszy rzut oka nic nie zapowiadalo tej ogromnej tra-gedii. Damian C.
jawil sie jako zwykly, spokojny czlowiek. Nie mial problemow z prawem ani z
praca. W jego dokladnie ana- lizowanym przez prowadzacych sledztwo
zyciorysie nie bylo zadnych znaczacych dat ani zdarzen. Urodzil sie w
niczym niewyrozniajacej sie rodzinie. Ojciec prowadzil niewielki sklep
spozywczo-warzywny, matka prowadzila dom i zajmowala sie dziecmi. Ukonczyl
szkole sred- nia, o studiach raczej nigdy nie marzyl. Bywal opryskliwy i
aro- gancki, potrafil zaklac i dysku- towac z nauczycielami. Odbijalo sie
to na ocenach z zachowania.

Jako kilkunastoletni chlopak zaczal trenowac zapasy. Nawet niezle sie
zapowiadal. Cale jego zycie bylo zwiazane z Siera- dzem. Byli tacy, ktorzy
znali go od czasu, kiedy byl malym chlopcem. Nie miescilo im sie w glowie,
ze Damian byl spraw- ca tak okropnej tragedii.

Na ochotnika zglosil sie do wojska. Chcial byc komando- sem. Specjalisci
chwalili jego sprawnosc fizyczna i odpornosc psychiczna. Zostal skoczkiem
spadochronowym i strzelcem wyborowym, karabin maszy- nowy byl jego
najwierniejszym towarzyszem. Zostal przeszkolo- ny w zakresie “likwidacji
celow zywych i wyboru ataku w kierun- ku osiagniecia jak najlepszego
efektu”. Mimo to, kilka miesiecy pozniej inna komisja lekarska uznala go za
“niezdolnego do wykonywania zadan operacyj- no-ochronnych, ale zdolnego do
sluzb pomocniczych, niezwiaza- nych z uzyciem broni”. Skonczyly sie
marzenia o zawodowej sluz- bie w wojsku, wrocil do cywila.

Ozenil sie, kiedy mial 20 lat. Mial zone, dwoch synow i pra- cowal w
sieradzkim wiezieniu.

Miesiac przed tragedia, Damian C., w gronie kilku kole-

gow, swietowal 28. urodziny. Nie byly zbyt wystawne, koledzy tlu- maczyli
to sobie szczupla zasob- noscia jego portfela. Prywatnie slyszeli, ze w
zyciu osobistym nie wiodlo mu sie ostatnio najlepiej.

– Nie bylo zadnych oko- licznosci, ktore wzbudzalyby jakiekolwiek
watpliwosci co do Damiana C. – zapewnial dyrektor wiezienia w Sieradzu. –
Naprawde nie wiem, dlaczego zaczal strzelac. To byl normalny czlowiek,
ktory sumiennie pelnil sluzbe. Nigdy nie byl obiektem postepowania
dyscyplinarnego. Przez szesc lat dobrze wykony- wal swoja prace.

Koledzy twierdzili, ze sa w szoku, ze doprowadzil do takiej tragedii. Kiedy
jednak sledczy, a nawet dziennikarze zaczeli blizej przygladac sie
Damianowi C. na jaw zacze- ly wychodzic fakty, stawiajace go w mniej
korzystnym swietle. Nawet koledzy z pracy mowili o nim w zupelnie inny
sposob, podkreslajac chocby jego dziw- ne zachowanie na co dzien:

– Diabli go wiedza, on z nami nigdy nie trzymal, nawet na piwo nie chodzil
do pobli- skiego baru. To byl dziwny czlo- wiek. Odstawal od nas. Mial
nawet przezwisko “Wirus”, bo nie przykladal sie do roboty.

– Jakie tam zaburzenia – oponowal drugi straznik. – Do konca nic nie
odwalal. Dziwic mogl jedynie fakt, ze zupelnie odizolowal sie od kolegow.
Byl takim sobkiem. Z nikim nie trzymal. Chodzil swoimi sciez- kami. Nikt
nic o nim nie wie- dzial. Mial swoj swiat.

– Kiedys mowil, ze to nie jest praca dla niego, ze on tego wszystkiego nie
wytrzymu- je. Wspominal, ze chcialby ja zmienic, ale poki nic innego nie
znajdzie musi tu praco- wac, bo ma rodzine, ktora musi utrzymywac.

Zmiany w jego charakterze dostrzegli rowniez jego krewni.

Jeden z nich zeznal potem na sali sadowej:

– Widzialem, ze Damian z miesiaca na miesiac stawal sie coraz bardziej
zamkniety. Podczas wesela kuzynki, kiedy nazwal matke czarownica, wygladal
jakby byl pod wply- wem narkotykow. Jak mowil, wygladalo to tak, jakby mial
usta zapchane guma do zucia. Mowil innym glosem. Pytal, dlaczego jest
leworeczny i czemu nie ma zarostu na twarzy.

W malzenstwie Damiana C. od pewnego czasu nie wiodlo sie najlepiej.
Dochodzilo do awantur i rekoczynow. Jego zona miala serdecznie dosc tej
atmosfery i juz kilka razy ucie- kala do mieszkajacych w tym samym miescie
rodzicow.

– Moja corka calymi dniami pracowala na utrzymanie siebie i maluszkow, a my
zajmowali- smy sie dzieciakami. Damian sie nimi prawie w ogole nie inte-
resowal i to na nia spadly nie- mal wszystkie obowiazki – opo- wiadala
tesciowa Damiana C.

Jak sie potem okaze to wla- snie sprawy finansowe byly glownym zrodlem
niesnasek wsrod malzonkow. On – straz- nik wiezienny stawiajacy pierw- sze
kroki w tym zawodzie, nie przynosil do domu zbyt wielu pieniedzy. Jego
zona, pracow- nica sklepu meblowego, mogla liczyc na duzo wieksze zarobki.
W nerwach czesto wypominala mu chudy portfel, on sie wtedy denerwowal i
znowu dochodzi- lo do awantury.

Kilkanascie dni przed trage- dia, po kolejnej domowej awan- turze, w
trakcie ktorej zona musiala odpierac ataki agre- sywnego malzonka,
powiedzia- la w koncu: dosc, tak dalej byc nie moze… i zdecydowala sie na
zlozenie pozwu rozwodowego. Wczesniej zlozyla doniesienie na policje w
sprawie psychicz- nego i fizycznego znecania sie nad rodzina. Dla Damiana
C. wszystko to bylo olbrzymim zaskoczeniem, podobnie jak ostra prosba
tesciow, u ktorych mieszkal, by poszukal sobie nowego mieszkania. Swiat
walil mu sie na glowe, na dodatek bylo w tym bardzo duzo jego winy. Nie
moglo to jednak usprawiedliwiac smierci trojki niewinnych policjantow.
Nigdy wczesniej sie z nimi nie spotkal. Dlaczego mimo to strzelal?

Moze tragedia w Siera- dzu miala jakies drugie dno?! Stosunkowo szybko
pojawi- la sie hipoteza o tym, jakoby Damian C. pelnil nie tylko role
straznika. Moze byl zwiazany z przestepczym podziemiem i dzialal na
zlecenie ktoregos z gangow? Prowadzacy sledz- two nie wykluczali, ze
wiezien- ny straznik dostal zlecenie na “odstrzelenie” policjantow, bo np.
za bardzo interesowali sie ktoryms z przestepcow. A moze jego celem mial
byc areszto- wany mezczyzna, podejrzany o kradzieze samochodowe.
Zastrzeleni w Sieradzu poli- cjanci od kilku miesiecy roz- pracowywali gang
zlodziei, ktorzy kradli i legalizowali do powtornej odsprzedazy nacze- py
do samochodow ciezaro- wych. Wedle zgromadzonej przez sledczych wiedzy, to
byla doskonale zorganizowana grupa kilkunastu mezczyzn, ktorzy dzialali od
1999 do 2006 roku glownie na terenie woje- wodztwa lodzkiego. Jej czlon-
kowie mieli na koncie m.in. kradzieze naczep z ladunkiem, porwanie dla
okupu, paserstwo i wyludzanie odszkodowan komunikacyjnych. Laczna war- tosc
skradzionego mienia sza- cowano na blisko 3 mln zl!

Jak sie potem okazalo w sledztwie, przestepcy mieli rowniez na sumieniu
upro- wadzenie biznesmena w celu wymuszenia okupu za ocale- nie mu zycia
(zmusili bliskich uprowadzonego do wyplacenia pol miliona zlotych okupu za
jego uwolnienie) oraz napad na magazyny bylego Panstwowego Gospodarstwa
Rolnego, gdzie inna grupa przestepcza prze- chowywala nielegalny spirytus.

Nie wiadomo jak szyb- ko policja rozszyfrowalaby te grupe przestepcza,
gdyby w ramach dzialan operacyjnych nie trafiono na trop 31-letniego
mieszkanca powiatu belcha- towskiego, ktory byl czlonkiem tego gangu.
Mezczyzna zde- cydowal sie na zlozenie szcze- rych i wyczerpujacych zeznan,

liczac w zamian na lagodniej- szy wyrok. Tamtego tragicznego poranka to
wlasnie po niego przyjechalo trzech policjan- tow, bo chcieli zabrac go na
przesluchanie. To rowniez do niego strzelal Damian C. Przy- padek? A moze
to wlasnie na niego dostal zlecenie od pozo- stajacych na wolnosci gangste-
row. Moze obawiali sie, ze ich aresztowany kompan zacznie za duzo mowic
podczas prze- sluchania i zdecydowali sie go zlikwidowac. Moze to wla- snie
jego mial zabic wiezienny straznik w zamian za pieniadze od przestepcow, a
strzaly do policjantow oddal np. po to, by skierowac sledztwo na slepy tor?!

Teze te potwierdzal jeden z informatorow lokalnej gazety: – To byla
egzekucja. Nie pozwolcie zamydlic sobie oczu wersja o chorobie psychicznej
Damiana C. i opowiesciami o jego problemach rodzinnych, stresujacej pracy.
Glosy to on slyszal, ale w telefonie komor- kowym. Mam powazne podej-
rzenia, ze za pieniadze zobowia- zal sie zabic aresztowanego, by zamknac
usta wszystkim, ktorzy chcieliby pomoc rozpracowac mafie naczepowa.

Policjanci i prokuratu- ra dokladnie sprawdzali ten trop, jednak w zaden
sposob nie udalo sie go potwierdzic. Wszystko wskazywalo na to, ze powodem
strzalow odda- nych przez Damiana C. byly jego problemy zdrowotne. Po
badaniach psychiatrycznych okazalo sie, ze oskarzony jest wprawdzie osoba
psychicznie zdrowa, ale z zaburzeniami adaptacyjnymi, ktore ograni- czaja
przystosowywanie sie do stresujacych sytuacji zycio- wych. Nie radzil sobie
z emo- cjami, niska samoocena i agre- sja, takze w stosunku do siebie.
Zreszta – jak wykazala analiza jego dotychczasowego zycia – tego rodzaju
problemy dawaly o sobie znac juz w przeszlo- sci! 26 marca 2007 roku doszlo
do eksplozji narastajacego od dawna stresu. Mial problemy rodzinne, byl w
trakcie rozwo- du, zostal wyrzucony z domu przez tesciow. To musialo sie
zle skonczyc!

Sieradzka prokuratura oskarzyla Damiana C. o zaboj- stwo trzech policjantow
i usi- lowanie zabojstwa aresztanta. Prokuratura zarzucila mez- czyznie, ze
dzialal ze szczegol- nym okrucienstwem i w wyni- ku motywacji zaslugujacej
na szczegolne potepienie, bowiem strzelal do policjantow bez zadnego
racjonalnego powo- du. Powodem jego dzialania mialy byc problemy rodzinne,
a strzelajac probowal wylado- wac narastajacy stres. Wedlug oskarzyciela
oskarzony dosko- nale zdawal sobie sprawe, ze strzelal do policjantow i
zabi- jal ich metodycznie. Przez ponad godzine nie pozwalal, by rannym
udzielono pomo- cy medycznej. Zdaniem sled- czych, dzialal ze szczegolnym
okrucienstwem, bo majac 60 sztuk amunicji – jako strze-

lec wyborowy – wiedzial, jakie obrazenia i cierpienia one spowoduja. Proces
Daniela C. rozpoczal sie w najwiekszej z sal Sadu Okregowego w Sieradzu.
Oskar- zony mezczyzna zasiadl na lawie oskarzonych za kulo- odporna szyba.
Naprzeciwko niego, ubrane na czarno, usia- dly wdowy po zamordowanych
funkcjonariuszach policji, ktore w procesie wystepowaly jako oskarzyciele
posilkowi.

Przed rozprawa nerwowo nie wytrzymal czlonek rodzi- ny jednego z
zastrzelonych policjantow. Gdy oskarzonego wprowadzono na sale, zerwal sie
i zaczal krzyczec w jego kierunku:

– Jestes trup, gnojku, zabiles kogos, kogo najbardziej kocha- lem. Dopoki
bede zyl, boj sie mnie! – krzyczal.

Rozprawe prowadzil sedzia Lechoslaw Lugowski, jeden z najbardziej
doswiadczonych sedziow sieradzkiej Temi- dy. Zgromadzony w sledztwie
material dowodowy zostal zamkniety w dwudziestu sze- sciu tomach akt, w
sprawie przesluchano ponad dwustu swiadkow. Wydawalo sie, ze wydanie wyroku
w tej sprawie nie bedzie trudne, bo wina oskarzonego byla ewidentna.

Oskarzony czesciowo przy- znal sie do zarzucanych mu czynow:

– Przyznaje sie, ze strze- lalem, ale nie wiem, dlaczego. Otworzylem ogien
w samochod. Nie wiem, dlaczego otworzylem ogien, co sie ze mna stalo, jakas
moc do mnie przyszla – mowil potwierdzajac fakt oddania strzalow do trojki
policjantow i przewozonego przez nich aresztanta.

Nie przyznal sie do usilo- wania zabojstwa policyjnych antyterrorystow i
negocjato- row, gdyz nie pamieta tego, by do nich strzelal. Poza tym
odmowil skladania wyjasnien, dlatego sad odczytal czesc jego wyjasnien
zlozonych w trakcie sledztwa.

Zarowno prokuratura, jak i oskarzyciele posilkowi, wnio- skowali o skazanie
Damiana C. na kare dozywotniego pozba- wienia wolnosci z ogranicze- niem
mozliwosci warunkowego przedterminowego zwolnienia dopiero po 45 latach.

Obrona, biorac pod uwage opinie bieglych, ktorzy uznali, ze oskarzony w
chwili ostrze- liwania samochodu mial ogra- niczona poczytalnosc, wniosla o
nadzwyczajne zlagodzenie kary oraz uniewinnienie od zarzutu usilowania
zabojstwa policyjnych negocjatorow i antyterrorystow.

– Czyn mojego klienta jest straszny i niepodwazalny, a wina oczywista –
argumento-wal obronca. – Nie moge jednak zgodzic sie ze slowami proku-
ratora, ze Damian C. dzialal ze szczegolnym okrucienstwem. Prosze, by
Wysoki Sad pamie- tal o opinii bieglych, z ktorej jednoznacznie wynika, ze
tam- tego tragicznego dnia dzialal w warunkach ograniczonej poczytalnosci.
Oskarzony jest zabojca z przypadku. Nie pla- nowal tego, co zrobil…

Prokurator Krystyna Pato- ra podtrzymala zadanie kary dozywotniego
wiezienia z moz- liwoscia przedterminowego zwolnienia Damiana C. dopiero po
45 latach.

– Nie wiem co powiedziec – stwierdzil oskarzony w ostat- nim slowie. –
Jestem chory. Przykro mi, ze sie tak stalo. Nie przyznaje sie do
zarzucanych mi czynow, bo to wszystko to nie moja wina.

– O co pan prosi, o jaki wyrok? – sedzia zadal ostatnie pytanie w tej
sprawie

– Nie wiem – odparl Damian C.

Po ostatnim slowie oskar- zonego sedzia przewodnicza- cy zarzadzil
kilkunastominu-

towa przerwe. Kiedy zblizala sie chwila ogloszenia wyroku, wdowy po
policjantach wstaly z lawy sadowej, wziely sie za rece i czekaly na werdykt
sie- radzkiej Temidy.

***

W listopadzie 2008 roku Sad Okregowy w Sieradzu uznal Damiana C. za winnego
naj- ciezszych przestepstw – zabicia policjantow i usilowanie zaboj- stwa
aresztanta i skazal go na kare dozywotniego wiezienia. W czasie oglaszania
wyroku skazany nie przejawial zadnych emocji. Patrzyl w podloge tak jakby
bal sie spojrzec w oczy komukolwiek na sali. W uzasad- nieniu sad
podkreslil, ze spra- wa byla szczegolna, a sprawca oddal kilkadziesiat
strzalow w kierunku samochodu, w kto- rym byli policjanci i aresztant. Sad
przyjal, ze oskarzony dzia- lal z bezposrednim zamia- rem pozbawienia zycia
tylko tych osob, bo gdyby bylo ina- czej, wystrzelilby pozostale 30 naboi.
Sad uznal, ze strzelajac do policjantow i aresztanta dzialal z bezposrednim
zamia- rem zabojstwa. Podkreslil, ze chociaz dzialanie w warunkach
ograniczonej poczytalnosci jest okolicznoscia lagodzaca, to w tym przypadku
przy wymie- rzeniu kary wzieto pod uwage m.in. skutki zdarzenia i wzgle- dy
spoleczne.

Obronca w apelacji wno- sil o zmiane wyroku i przyje- cie, ze w przypadku
zabojstwa policjantow oskarzony dzia- lal “w zamiarze ewentualnym
pozbawienia zycia”, czyli nie chcial nikogo zabic, a “jedy- nie przewidywal
taka mozli- wosc i sie na to godzil”. Ponad- to zarzucil sadowi pierwszej
instancji nadmierna surowosc przy ferowaniu wyroku biorac pod uwage
ograniczenie poczy- talnosci jego klienta.

***

We wrzesniu 2009 roku Sad Apelacyjny w Lodzi uznal ape- lacje obroncy
Damiana C. za bezzasadna.

– Nie bylo powodow, aby kara za ten czyn byla kara inna niz kara
najsurowsza – podkre- slila sedzia.

Sad Apelacyjny uznal, ze oskarzony doskonale wiedzial, kto jest w
samochodzie i ze nie mieli oni zadnej szansy uciec, oraz ze strzelal z
bezposrednim zamiarem zabicia wszystkich.

– Oskarzony byl siedem metrow od ofiar, mial bron o ogromnej sile razenia i
ukon- czone szkolenie strzelcow wyborowych. Celowal w szyby i oddawal
pojedyncze strzaly. Czy takie zachowanie nie wska- zuje na bezposredni
zamiar zabojstwa? – pytala retorycznie sedzia-przewodniczaca.

Odnoszac sie do wymia- ru kary, orzekajacy w drugiej instancji sedziowie
podkreslili, ze sad pierwszej instancji mial obowiazek uwzglednic ograni-
czona poczytalnosc w kwalifi- kacji prawnej czynu, ale nie mial obowiazku
orzekania kary lagodniejszej. Sad Apela- cyjny podkreslil, ze oskarzony byl
i jest zdrowy psychicznie, mial ograniczona poczytal- nosc z powodu stresu
i sytu- acji rodzinnej, ale nie zrobil wczesniej niczego, by sobie pomoc.
Za okolicznosc obcia- zajaca uznal fakt, ze oskarzony przez pol godziny nie
zezwolil na udzielnie pomocy ranne- mu policjantowi. Nigdy tez nie wyrazil
zalu ani skruchy.

Obronca Damiana C. sko- rzystal z kolejnej szansy – kasa- cji do Sadu
Najwyzszego. Na nic to sie jednak zdalo. Tym samym wyrok dozywotniego
pozbawienia wolnosci stal sie prawomocny.

Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)

STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/

abujas12@gmail.com

http://

www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/

http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

Strona główna

http://MyShip.com

Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez

dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com

GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl

Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:

(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):

Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.

BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452

(format IBAN)

wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479

(format IBAN)

wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504

(format IBAN)

BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

numer KRS 0000124837:

“Wspomoz nas!”

teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty

Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl