Dzien dobry – tu Polska – 13.02.2022

DZIEN DOBRY – TU POLSKA
SPORTOWY WEEKEND
Rok XX nr 42 (6351) 13 luty 2022 r.
abujas12@gmail.com
http://www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

PEKIN 2022
Zabraklo tylko 4,1 punktu. Heros Kamil Stoch tuz za podium na duzej
skoczni w Pekinie
Kamil Stoch rozgryzl imponujaco duza skocznie w Pekinie i zajal na niej
czwarte miejsce w konkursie olimpijskim – kilka tygodni po zalamaniu
sportowym. Wygral Norweg Marius Lindvik.
Po brazowym medalu Dawida Kubackiego na skoczni normalnej nie sposob
bylo nie miec nadziei na medal przecietnego w tegorocznym Pucharze
Swiata Kamila Stocha. Przypadek Kubackiego, ktory w sezonie odpadal na
potege w pierwszych seriach, pokazywal, ze kazdy, kto ma odpowiednio
duzo talentu do tego sportu, moze na skoczniach w Pekinie wyczarowac
niespodzianke. Niezaleznie od tego, jak skakal tygodnie wczesniej.
Coz dopiero Stoch – talent najczystszej proby. Ktory zdobyl
indywidualnie trzy zlote medale olimpijskie i wygral trzy Turnieje
Czterech Skoczni, mimo ze nie mial nigdy poteznego odbicia i jeszcze na
rozbiegu osiagal mniejsze predkosci niz inni.
Na normalnej skoczni zajal szoste miejsce, duzej nie mogl rozgryzc,
opowiadal, jak meczyl sie na treningach bolesnie. Zajmowal w nich np.
17., 18. i 28. miejsca. Ale w kwalifikacjach byl osmy po bardzo ladnym
skoku.
I juz, dajac sie troche poniesc fantazji, mozna bylo sprawnie
argumentowac, ze bedzie walczyl o medal. Bo doswiadczenie, talent, ale
tez cos jeszcze, co Stocha zawsze wyroznialo.
Umiejetnosc oddawania najlepszych skokow wtedy, gdy swiatla swieca
najmocniej, czyli gdy ranga zawodow jest najwyzsza. Patrzac na ludzi
charakteryzujacych sie czyms takim w innych dziedzinach lub dyscyplinach
sportu, Ernest Hemingway skrecil fraze: “Grace under pressure”,
podziwiajac, z jakim wdziekiem [grace] radza sobie oni w
najtrudniejszych, najbardziej stresowych momentach, pod presja [pressure].
W pierwszej serii, rozegranej w niemal bezwietrznych warunkach, Stoch
rabnal 137,5 m i pobil rekord skoczni. Stracil go jednak kilka chwil
pozniej, bo Sloweniec Timi Zajc wyladowal metr dalej.
Na polmetku rywalizacji 34-letni Polak byl czwarty, do trzeciego Zajca
tracil tylko 0,4 pkt. Pierwsze miejsce zajmowal Japonczyk Ryoyu
Kobayashi (142 m!), drugie – Norweg Marius Lindvik (140,5). Roznice
punktowe w czolowce byly niewielkie – Stochowi do Lindvika brakowalo 4,5
pkt, ale tez osmy Markus Eisenbichler z Niemiec tracil do Polaka tylko
5,1 pkt (a na duzej skoczni za jeden metr dostaje sie 1,8 pkt).
Na skoczni normalnej polski mistrz byl trzeci po pierwszej serii, spadl
na miejsce szoste. Na trzecie z osmego wskoczyl Kubacki. Tym razem Stoch
nie bronil, lecz atakowal.
Tak czy owak, znow walczyl o medal. Mimo ze na poczatku roku byl
skoczkiem rozsypanym – wycofal sie z Turnieju Czterech Skoczni, gdy dwa
razy odpadl w pierwszej serii, a nastepnie – juz w kwalifikacjach. Kilka
dni pozniej skrecil jeszcze kostke. Pisalismy wtedy, ze kibicom Stocha
“pozostaje myslenie magiczne”, wyjasniajac: “Jesli przez skrecona kostke
nie bedzie mogl trenowac przez dwa tygodnie, to moze jego pamiec
miesniowa sie zresetuje i zle nawyki znikna, bo organizm o nich zapomni”.
Podczas treningow na duzej skoczni Stoch sprawial wrazenie kogos, do
kogo owe nawyki wrocily (chyba ze to tylko nowa skocznia sprawiala
problemy). Od teorii zwiazanej z magicznym mysleniem bardziej po
pierwszej serii konkursu sprawdzala sie ta o wielkiej mocy analitycznej
Stocha, ktory ultradrobiazgowo od lat rozklada swoje skoki na czynniki
pierwsze. I w pierwszej serii umiejetnie odgonil od siebie wszystkie
bledy. Nie skoczyl najdalej, ale nikt nie dostal wyzszych not.
Eisenbichler, ktory mial tak niewielka strate do Stocha, skoczyl w
drugiej serii 139,5 m. Sedziowie wkrotce potem obnizyli belke startowa.
Prawie 35-letni Stoch, jeden z najstarszych zawodnikow w stawce,
osiagnal 133,5 m i wyprzedzil Eisenbichlera, ale znalazl sie za jego
rodakiem Karlem Geigerem (138 m), szostym na polmetku. Zajc osiagnal
130,5 m i wypadl z walki o medal. Zostalo dwoch skoczkow, Stoch byl drugi.
23-letni Lindvik skoczyl 140 m i objal prowadzenie. 25-letni Kobayashi,
mistrz ze skoczni normalnej, osiagnal 138 m i zajal drugie miejsce.
Trzeci byl 29-letni Geiger, czwarty – Stoch. Polakowi zabraklo do medalu
4,1 pkt. – Drugi skok Kamila byl, niestety, spozniony na progu –
powiedzial w Eurosporcie trener Polakow Michal Dolezal.
Stoch plakal po konkursie. – Szkoda, ze skoki to dyscyplina, w ktorej sa
dwie serie. Widocznie nie zasluzylem na ten medal – mylil sie
dramatycznie przed kamerami Eurosportu. – To nie jest moj sezon, moj
czas. Wiem, ze wielu zawodnikow chcialoby byc na moim miejscu, ale ja
chcialem wiecej. Dziekuje za wsparcie i wiare we mnie takze wtedy, gdy
ja sam w siebie nie wierze – zakonczyl.
Piotr Zyla zajal 18. miejsce, Pawel Wasek – 21., a Dawid Kubacki – 26.

-Niedziela na zimowych igrzyskach olimpijskich w Pekinie z polskiej
perspektywy stala pod znakiem wystepu lyzwiarek szybkich – Andzeliki
Wojcik i Kai Ziomek. Jednak z duzej chmury spadl maly deszcz. Dobry
wystep w biathlonowym biegu poscigowym na 10 km zaliczyla za to Monika
Hojnisz-Starega, a swietny wynik uzyskala kobieca sztafeta w short-tracku.
Wojcik (zwlaszcza) i Ziomek, nalezaly w tym sezonie do szerokiej
czolowki na najszybszym lyzwiarskim dystansie 500 m. Ta pierwsza wygrala
nawet jeden z wyscigow Pucharu Swiata w Salt Lake City, dlatego byly
pewne nadzieje, ze takze w Pekinie wlaczy sie do walki o podium. Jednak
pojechala znacznie ponizej swoich mozliwosci, uzyskala czas slabszy do
rekordu zyciowego i ostatecznie wyladowala na dopiero 11. miejscu. Nieco
lepiej spisala sie Ziomek, ktora uplasowala sie dwie pozycje wyzej.
Najlepsza byla Amerykanka Erin Jackson, srebro dla Japonki Miho Takagi,
braz dla Rosjanki Andzeliny Golikowej.
Rowniez 9. miejsce zajela Monika Hojnisz-Starega w biathlonowym biegu
poscigowym na 10 km, ale tu okolicznosci byly zgola inne. Przede
wszystkim przed igrzyskami nikt za bardzo na nia nie liczyl, gdyz nasza
najlepsza zawodniczka slabo spisywala sie w zawodach Pucharu Swiata.
W poprzedzajacym bieg poscigowy sprincie miala 16. czas, zatem pozycja
wyjsciowa do ataku na pierwsza “10” byla obiecujaca. Jednak kiedy na
pierwszym strzelaniu Hojnisz-Starega zaliczyla dwa pudla i spadla na 26.
miejsce wydawalo sie, ze nadzieje na dobry wynik ulecialy. Jednak Polka
pokazala charakter, w trzech nastepnych wizytach na strzelnicy nie
pomylila sie ani razu, bardzo solidnie spisywal sie rowniez na trasie i
dobiegla do mety na wysokim 9. miejscu.
Wygrala najwieksza poki co gwiazda igrzysk Norwezka Marte
Olsbu-Roiseland, dla ktorej byl to juz trzeci zloty medal, a ponadto ma
jeszcze jeden brazowy. Druga byla Szwedka Elvira Oeberg, a trzecia
kolejna Norwezka Tiril Eckhoff.
Swojego herosa ma rowniez meski biathlon. To Francuz Quinten Fillon
Maillet, ktory w niedziele byl najlepszy w biegu poscigowym na 12,5 km i
rowniez zdobyl swoj czwarty medal. Tyle ze jakosciowo minimalnie
ustepuje Olsbu-Roiseland – ma dwa zlota i dwa srebra.
Fillon Maillet stoczyl zacieta walke ze swoim najwiekszym rywalem
Johannesem Boe. Jednak Norweg na trzecim strzelaniu zaliczyl az trzy
pudla i z wyraznego prowadzenia wypadl poza pierwsza trojke. Francuz
wykorzystal okazje i wywalczyl kolejne zloto. Honor rodziny Boe obronil
starszy brat Tarjei, ktory dobiegl do mety drugi, natomiast trzeci byl
Rosjanin Eduard Latypow.
Bez komentarza zostawiamy wystep Grzegorza Guzika, ktory mial siedem
pudel i zakonczyl rywalizacje na 54. miejscu.
Najwiecej radosci sprawila nam kobieca sztafeta w short-tracku (Natalia
Maliszewska, Patrycja Maliszewska, Nikola Mazur i Kamila Stormowska),
ktora w finale B przegrala tylko z Wloszkami i zajela ostatecznie 6.
miejsce. Wczesniej upadki zaliczyly zespoly USA oraz Rosji, natomiast
Polki jechaly bardzo uwaznie i wykorzystaly bledy rywalek.

“Zbojecka Rosja wciagnela swiatowy sport w pulapke bez wyjscia” – R.Stec
Jest najwiekszym trucicielem i sama cierpi na chorobe smiertelna, z
ktora walka wydaje sie beznadziejna.
Przypadek Kamily Walijewej, wirtuozki od piruetow i powietrznych
ewolucji na lyzwach przylapanej na wspomaganiu zakazana farmakologia,
poraza przede wszystkim dlatego, ze trimetazydyne wykryto w organizmie
15-letniej dziewczynki.
Ale sklania rowniez do refleksji ogolniejszej, dotyczacej calego
rosyjskiego sportu, na ktory spogladamy podejrzliwie, odkad przed
kilkoma laty dowiedzielismy sie, ze oddycha szpryca jak powietrzem, ze
podaje mu ja panstwo. Proceder mial skale przemyslowa, nadzorowaly go –
i kryly przed antydopingowymi sledczymi – sluzby specjalne. Wybuchla
afera bezprecedensowa, Rosja zostala zdemaskowana jako zorganizowana
supergrupa przestepcza, odpowiedzialna za systemowa sportowa zbrodnie.
I wlasnie teraz, gdy jej zawodnicy wciaz odbywaja kare (rywalizuja pod
flaga olimpijska, podczas medalowej dekoracji nie slysza hymnu), kolejna
granica zostala przekroczona. Zamiast zaraze leczyc i za wszelka cene
ratowac zrujnowana reputacje, Rosjanie pogwalcili reguly gry jeszcze
bardziej. Tak bardzo, ze nie wiadomo, jak reagowac. Czy nafaszerowane
dziecko wolno traktowac jak sprawce, czy jednak powinnismy widziec w nim
ofiare?
Relacjonujacy incydent na Wyborcza.pl Radoslaw Leniarski wzdychal, ze
Rosjanie inaczej nie umieja, sa od dopingu uzaleznieni, a we mnie jego
diagnoza, przesycona bezradnoscia, przywoluje skojarzenia z duszacym
stezeniem lapowkarstwa w polskiej pilce noznej, ktore najpierw w
krotochwilnej formie namalowal na ekranie rezyser Janusz Zaorski, a
potem w wersji brutalnie realistycznej wywlokla na swiatlo dzienne
prokuratura.
Gdy pracowalem nad ksiazka o toczacej nasze boiska korupcji i
odkrywalem, ze obejmuje ona kazdy poziom rozgrywkowy, nawet niskoligowy
i graniczacy z amatorstwem lub scisle amatorski, rowniez doszedlem do
wniosku, ze ludzie polskiego futbolu inaczej nie umieja. Oszukiwanie nie
bylo marginesem, lecz esencja rywalizacji, bylo podstawowa metoda
dzialania, tak oczywista, ze nie wywolywalo i nie moglo prowokowac
wyrzutow sumienia. Na tym po prostu polegala w Polsce zabawa w pilke
nozna, kazdy to wiedzial. Od zawsze – dolaczales do srodowiska, wiec
przyjmowales reguly gry. Byles bezwolnym trybikiem w maszynerii, nie ty
ja projektowales.
Wspomnienia tamtych czasow wlasnie ozyly za sprawa pasowanego na
selekcjonera reprezentacji kraju Czeslawa Michniewicza, znanego z
intensywnych kontaktow telefonicznych z naszym futbolowym demonem zla,
odsiadujacym wyrok “Fryzjerem”. Trener nie wstydzi sie zazylosci i
irytuja go stawiane mu przez opinie publiczna zarzuty, bo czuje sie
niewinny, a niewygodne pytania odbiera jako agresje. Identycznie
zachowuje sie potepiana za doping Rosja, jej dzialacze i czolowi
politycy zarowno po wybuchu afery z 2016 roku, jak i podczas trwajacego
postepowania w sprawie Walijewej pomstuja na spisek Zachodu, wszedzie
dostrzegaja wrogow, czasami groza pozwami za oszczerstwa. Ewidentnie nie
maja ze swoja patologia problemu, wyczynowy sport uwazaja za arene
bezwzglednej wojny dopuszczajacej wszystko, co przynosi efekt. W takiej
dorastali kulturze, obyczaju. Odruchy dziedziczyli z pokolenia na
pokolenie. W epoce spajajacego nasza czesc kontynentu socjalistycznego
sojuszu medale najskuteczniej kolekcjonowaly dwie krainy systemowego
dopingu – ale NRD zostalo wchloniete przez RFN, gdzie obowiazywaly inne
standardy. Metodom radzieckim bylo latwiej przetrwac. Nawyk to
przepotezny przeciwnik, pozbywaja sie go tylko wybitnie wytrwali i
zdeterminowani.
Nie dysponujemy dowodami, ze Rosjanie wciaz probuja oszukiwac masowo,
przy wykorzystaniu aparatu panstwowego czy “tylko” na nizszym poziomie
instytucjonalnym. Nie sposob nie posadzac ich jednak o najgorsze, gdy
obserwujemy ich specyficzne, unikalne reakcje na doping. Trudno sobie
wyobrazic, by sluzby prasowe Bialego Domu publicznie bronily
podejrzanych lub karanych za szpryce gwiazdorow amerykanskiego sportu,
solidarnosci z upadlymi idolami nie wyrazali tez rzadzacy w Hiszpanii
czy Wloszech – tymczasem w Moskwie to norma, kremlowski rzecznik Dmitrij
Pieskow zawsze aktywnie wstawia sie za rodakami, ktorych ponoc usiluje
skrzywdzic reszta swiata. I wstawia sie nie tylko on. Niebezpieczenstwo
grozi natomiast ludziom, ktorzy szwindel ujawnia – jak sygnalista
Grigorij Rodczenkow, ukrywajacy sie w USA, obawiajacy sie zemsty. Albo
jak biegaczka Julia Stepanowa wraz z mezem Witalijem, ktorzy uciekli z
kraju po wystepie przed kamera telewizji ARD. Bez ich swiadectw rosyjska
lekkoatletyka nie stanelaby przed szansa na oczyszczenie, lecz minister
sportu Witalij Mutko nie wyrazil publicznie wdziecznosci, a jego
pryncypal Putin nie poreczyl osobiscie za bezpieczenstwo obojga, nie
zaoferowal dozywotniej ochrony.
Nasi futbolowi kanciarze kiwali siebie nawzajem, wspolczulismy co
najwyzej pojedynczym uczciwym, ktorym zgotowano pieklo. Gardzaca
powszechnie szanowanymi wartosciami Rosja zagraza calemu globalnemu
sportowi, ktorego konstrukcja wspiera sie na minimalnym zaufaniu miedzy
panstwowymi uczestnikami rywalizacji. Istnieje niepisane zalozenie, ze
oszustwo jest zasadniczo inicjatywa prywatna, sciga sie je w kazdym
kraju. I ze zgadzamy sie co do etycznej oceny stosowania dopingu – jesli
polski sztangista zostaje przylapany, to nie broni go ani polski
celebryta, ani polityk.
Rosyjski pozostaje swojemu lojalny. Moze i kretacz, ale co z tego, skoro
to nasz kretacz? Amerykanska administracja stworzyla niegdys pojecie
panstwa “zbojeckiego” czy “bandyckiego”, ktorym mial byc, upraszczajac,
kazdy autorytaryzm niepodzielajacy uniwersalnych zasad, depczacy prawa
czlowieka lub wspierajacy terroryzm. Definicja idealnie przystajaca do
problemu, jaki swiat sportu ma z Rosja. To wlasnie panstwo zbojeckie,
wywolujace watpliwosc absolutnie fundamentalna: czy w ogole chce
zwalczac doping, ktory moze dac mu zloty medal. I czy np. poczuje
potrzebe ustalenia, kto aplikowal zdrowej dziewczynce lek nasercowy. Czy
zechce winnego ukarac, jesli uzna go za przydatnego, zasluzonego w
wytrenowywaniu mistrzow pracujacych na chwale narodu.
Im glosniej Rosjanie sie odzywaja, tym bardziej traca wiarygodnosc,
utwierdzajac nas w przeswiadczeniu, ze nie laczy ich z nami wspolnota
priorytetow. Nawet w trakcie odbywania kary, gdy powinni stapac
wyjatkowo ostroznie i jak nigdy dbac o wizerunek, odpowiadaja na zarzuty
z gniewem, kontratakuja w mediach, harmider pobrzmiewa czasem transmisja
na zywo z jazni Putina. Eksperci od psychicznych energii krazacych po
Kremlu twierdza przeciez, ze jego gospodarz ma obsesje na punkcie
rzekomej nienawisci do Rosji, ponoc za granica wszechobecnej.
Swiat sportu zostal wiec wciagniety w pulapke, obarczony
nierozwiazywalnym dylematem. Regularnie podtruwaja go incydenty z
udzialem zawodnikow reprezentujacych supermocarstwo, ktorego nikt nie
chcialby wykluczyc z rywalizacji totalnie – uczynilibysmy ja ubozsza, a
przede wszystkim nie akceptujemy odpowiedzialnosci zbiorowej. Stad wzial
sie pokraczny koncept z odebraniem Rosjanom panstwowych insygniow,
krytykowany za hipokryzje i uwlaczajaca idei sprawiedliwosci gre
pozorow. Sensownej alternatywy nikt jednak nie zaproponowal. Jak za
smiertelnie chore na doping uchodza pewne dyscypliny, np. podnoszenie
ciezarow, tak jestesmy skazani na nieuleczalny przypadek rosyjski. Trwa
hybrydowa wojna, czasami barbarzyncow nakryjemy, a czasami sie wywina.
Ostatecznych zwyciezcow, jak to w walce z dopingiem, nie ma i nie bedzie.

PILKA NOZNA
20 kolejka
Radomiak-Wisla Plock 1-1
21 kolejka
Cracovia-Lechia Gdansk 2-0
Lech Poznan-Nieciecza 5-0
Radomiak-Rakow Czestochowa 0-1
Wisla Krakow-Stal Mielec 0-1
Wisla Plock-Piast Gliwice 0-2
Pogon Szczecin-Zaglebie Lubin 2-1
Legia Warszawa-Warta Poznan 0-1
W poniedzialek Gornik Zabrze-Jagiellonia Bialystok
1.Lech 45pkt
2.Pogon 43pkt
3.Rakow 41pkt
4.Radomiak 36pkt
5.Lechia 36pkt
6.Gornik 31pkt
7.Stal Mielec 31pkt
8.Wisla Plock 30pkt
9.Cracovia 30pkt
10.Piast 26pkt
11.Slask 25pkt
12.Jagiellonia 24pkt
13.Wisla Krakow 21pkt
14.Warta 20pkt
15.Gornik Leczna 20pkt
16.Zaglebie Lubin 20pkt
17.Legia 18pkt
18.Nieciecza 15pkt

-Lechia Gdansk calkiem niezle weszla w mecz z Cracovia, ale z biegiem
czasu byla coraz bardziej bezradna wobec agresywnej i dynamicznej gry
rywala. Stad bezdyskusyjna porazka 0:2.
Lechia zaczela runde wiosenna od bardzo porzadnego meczu ze Slaskiem
Wroclaw (wygrana 2:0), wydawalo sie wiec, ze trener Tomasz Kaczmarek nie
bedzie mieszal w skladzie. Uznal jednak, ze potrzebuje troche wiecej
kreatywnosci w srodku pola i miejsce Jakuba Kaluzinskiego zajal Marco
Terrazzino. A to oznaczalo, ze trzeba bylo poszukac miejsca dla innego
mlodziezowca i wybor padl na Filipa Koperskiego. 17-latek, ktory bardzo
dobrze wygladal w okresie przygotowawczym, na prawej obronie zastapil
Davida Steca. I spisal sie naprawde przyzwoicie.
Trzeba przyznac, ze takie ustawienie sie sprawdzalo, chociaz na samym
poczatku mala palpitacje serca u kibicow Lechii wywolal Dusan Kuciak,
ktory wykopujac pilke z wlasnego pola karnego, zle w nia trafil i za
chwile sam przed niemal pusta bramka stanal Michal Rakoczy. Niemal
pusta, bo Slowaka asekurowal jeszcze Michal Nalepa i kapitalna parada
uratowal swoj zespol od straty gola.
Mala drzemke w pierwszych minutach zaliczyl takze wspomniany Koperski
(potem juz wiekszych bledow nie popelnil), jednak z biegiem czasu Lechia
zaczela opanowywac sytuacje. Nieuchwytny byl Ilkay Durmus (kilka razy
wrecz zabawil sie z obroncami rywala), dobrze rozdzielal pilki
Terrazzino, w pewnym momencie uaktywnil sie tez Joseph Ceesay. Byl
agresywny, wysoki pressing, duzo gry pilka na polowie Cracovii,
dynamiczne przejscie z obrony do ataku. To – podobnie jak w meczu ze
Slaskiem – skutkowalo duza liczba stalych fragmentow gry, jednak tym
razem brakowalo po nich konkretow.
Pod bramka Cracovii kilka razy sie zakotlowalo, ale najblizej gola po
pieknym, technicznym strzale z dystansu byl Durmus. Po jego uderzeniu
zza pola karnego (po przytomnym zgraniu Flavia Paixao) pilka trafila w
poprzeczke.
Kiedy wydawalo sie, ze przewaga Lechii lada moment przyniesie jej gola,
z boiska z powodu urazu musial zejsc Terrazzino i gra gdanskiego zespolu
zupelnie sie posypala. Niemca zastapil Lukasz Zwolinski, ktory jest
zawodnikiem o zupelnie innym profilu, a cofniety do linii pomocy Flavio
nagle zniknal z pola widzenia. Solidnie funkcjonujaca maszynka sie zaciela.
Cracovia z kazda minuta byla coraz grozniejsza. Najpierw po szybkich
kontrach po przechwytach w okolicach srodka pola – po jednej z akcji
kapitalna interwencja popisal sie wracajacy Jaroslaw Kubicki, w innej w
swietnej sytuacji znalazl sie Jugas, ale nie zdolal pokonac Kuciaka. Z
czasem przewaga gospodarzy rosla, grali oni bardzo agresywny, dynamiczny
futbol. Nieuchwytny byl Jakub Myszor, dobrze gral tez Rakoczy.
Cracovia dobrze zakonczyla pierwsza polowe i jeszcze lepiej weszla w
druga (na nia z powodu urazu zeber nie wyszedl Conrado). Lechisci
momentami bronili sie dosc rozpaczliwie, nie potrafili dluzej
przytrzymac pilki, nic nie dawal zespolowi Zwolinski, ktory dal
slabiutka zmiane.
Napor Cracovii trwal dobry kwadrans, blisko zdobycia gola byl Myszor.
Gospodarze narzucili naprawde mocne tempo i w koncu sila rzeczy lekko
sie zasapali. Trener Kaczmarek zrobil dwie kolejne zmiany (na boisko
wszedl m.in. debiutujacy w ekstraklasie Christian Clemens) i wydawalo
sie, ze Lechia powoli odzyskuje rownowage.
Jednak wtedy fatalny blad popelnil dobrze do tej pory grajacy Kubicki.
Na 40 metrze przed wlasna bramka wdal sie w niepotrzebny drybling,
stracil pilke, a Cracovia wyszla z przewaga czterech na dwoch. Mathias
Rasmussen zagral do Rakoczego, a ten niezwykle precyzyjnym strzalem nie
dal szans Kuciakowi. Zasluzony gol dla gospodarzy.
Po stracie bramki Lechia niby probowala cos zrobic, ale brakowalo
pomyslu. Poza jednym strzalem z dystansu nic do gry nie wniosl Clemens,
niewidoczny byl Maciej Gajos, zreszta strat w srodku pola bylo
zdecydowanie za duzo, gospodarze zdecydowanie dominowali w tym rejinie
boiska. Wlasciwie cala gra opierala sie na Durmusie, na tym czy Turek
zrobi cos z niczego. Raz pieknie zagral do Zwolinskiego, ale ten, bedac
sam przed Karolem Niemczyckim, za bardzo wyrzucil sie na bok i szansa
przepadla. I to wlasciwie wszystko jesli chodzi o zagrozenie krakowskiej
bramki.
W ostatniej minucie po rzucie roznym bezradnych gosci dobil Cornel Rapa.
Lechisci po dobrym poczatku roku dosc szybko zostali sprowadzeni na
ziemie, choc trzeba przyznac, ze z tak grajaca Cracovia problem bedzie
mial kazdy zespol ekstraklasy. O czym zreszta w poprzedniej kolejce
przekonal sie Lech Poznan.
Lechia: Kuciak – Koperski, Maloca, Nalepa Z, Conrado (46. Pietrzak) –
Kubicki (84. Sezonienko), Gajos – Ceesay (64. Clemens Z), Terrazzino
(23. Zwolinski), Durmus – Flavio Paixao (64. Bieganski).

-Ormianin dal Pogoni wygrana. Portowcy depcza Lechowi po pietach.
Pogon Szczecin wygrala z Zaglebiem Lubin 2:1 w starciu 21. kolejki PKO
Ekstraklasy. Portowcy schodzili na przerwe, prowadzac po trafieniu Luki
Zahovicia. Wyrownujaca bramke dla Miedziowych zdobyl Patryk Szysz.
Pilkarze Kosty Runjaicia dlugo czekali na kolejna bramke. Gola na wage
zwyciestwa strzelil Wahan Biczachczian. Dzieki wygranej Pogon utrzymala
dwupunktowa strate do Lecha Poznan.
Cel gospodarzy byl prosty – wygrac i utrzymac dwupunktowa strate do
prowadzacego Lecha Poznan. W poprzedniej kolejce pilkarze Kosty
Runjaicia pewnie wygrali w Gliwicach z Piastem (2:0) i wywarli presje na
Kolejorzu. Zespol Macieja Skorzy prowadzil z Cracovia juz 3:1, ale
ostatecznie dal sobie wbic dwa gole, przez co stracil dwa punkty.
Przewaga nad Pogonia stopniala zatem do dwoch punktow. W ten weekend to
Kolejorz pokazal swoja moc. W sobotni wieczor Lechici rozbili przy
Bulgarskiej Bruk-Bet Termalike az 5:0, dzieki czemu w niedzielne
popoludnie mogli ze spokojem patrzec na odpowiedz Pogoni.
Gracze Runjaicia zaczeli ze sporym animuszem, szybko spychajac lubinian
do glebokiej defensywy. Juz w 5. minucie przed szansa na zdobycie bramki
stanal Luka Zahovic. Pilke Slowencowi na piaty metr wylozyl Jean-Carlos,
wczesniej swietna akcja lewym skrzydlem popisal sie Kamil Grosicki,
ktory wymienil podanie z Sebastianem Kowalczykiem. Ostatecznie ze
strzalem Zahovicia poradzil sobie Dominik Hladun. Dwie minuty pozniej
26-latek byl jednak bezradny. Tym razem Sloweniec poslal pilke w dlugi
rog, wykorzystujac prostopadle podanie od Mariusza Malca. Stoper Pogoni
odebral pilke Karolowi Podlinskiemu i uruchomil Zahovicia, ktory zdobyl
swoja siodma bramke w sezonie.
Portowcy nie zwalniali tempa, wykorzystujac swoja sile na lewym
skrzydle. Jeszcze w poprzednim roku, gdy do Szczecina przyjechala Lechia
Gdansk, blyszczal Grosicki. Doswiadczony skrzydlowy mocno dal sie we
znaki mlodemu Mateuszowi Zukowskiemu. Teraz w podobnej roli znalazl sie
niespelna 20-letni Bartlomiej Kludka. On takze mial spore problemy z
powstrzymaniem “Grosika”. W 23. minucie w role dogrywajacego wcielil sie
Zahovic, ale uderzenie Macieja Zurawskiego odbil Hladun. Pare minut
pozniej Sloweniec byl bliski zdobycia drugiej bramki, ale pilka po jego
strzale glowa nieznacznie minela slupek Zaglebia. Oczywiscie w tej
sytuacji takze dosrodkowywal Grosicki. Kolejny gol dla szczecinian
wydawal sie byc jedynie kwestia czasu. Miedziowi byli pod ostrzalem i
nie bardzo wiedzieli, jak powstrzymac gospodarzy, nie mowiac juz o
wyprowadzeniu jakiejkolwiek akcji zaczepnej.
W poprzedniej kolejce zespol Piotra Stokowca przegral u siebie z Legia
(1:3). Byly trener Lechii mogl miec spore pretensje do gry defensywnej
swojej druzyny. Tak naprawde przy kazdym trafieniu dla Legii, obroncy
Zaglebia mocno pomogli rywalom. Nadzieje na wywiezienie ze Szczecina
korzystnego wyniku dal przed przerwa Jakub Zubrowski. 29-letni pomocnik
znalazl sie w polu karnym, zdolal oddac strzal glowa po dokladnym
dosrodkowaniu Lukasza Poreby, ale kapitalna interwencja popisal sie
Dante Stipica. Chorwacki bramkarz udowodnil, dlaczego w poprzednich
sezonach dorobil sie pseudonimu “osmiornica”. To byl jedyny celny strzal
lubinian w tej czesci gry.
Po przerwie obraz gry ulegl zmianie, Miedziowi postanowili zaatakowac
gospodarzy wysokim pressingiem. To przynioslo efekt, bo gra przeniosla
sie na polowe rywali. Szosta bramke w sezonie zdobyl Patryk Szysz.
Napastnik Zaglebia wykorzystal dogranie Erika Daniela i z bliska
umiescil pilke w siatce. Przed tygodniem 23-latek zdobyl bramke w
starciu z Legia.
Od tego momentu gracze Runjaicia ruszyli w poszukiwaniu drugiej bramki,
ale przez dlugi czas walili glowa w mur. Niewiele wskazywalo na to, ze
gospodarze siegna w tym spotkaniu po komplet punktow. Wszystko zmienilo
sie po wejsciu Wahana Biczachcziana. Ormianin trafil do Pogoni zima z
MSK Zilina za okolo 4 mln zlotych. 22-latek juz podczas sparingow dal
sie poznac z dobrej strony. O jego lewej nodze uslyszala juz cala
pilkarska Polska. Jego nazwisko kibice Portowcow poznali juz w
poprzedniej kolejce, gdy zdobyl druga bramke w starciu z Piastem. Tym
razem popisal sie kapitalnym uderzeniem zza pola karnego.
Pilka trafila w samo okienko, Hladun byl bez szans. Ormianin utonal w
objeciach kolegow, ktorzy nie dali sobie wydrzec zwyciestwa.

-Poznalismy plany Michniewicza. Szuka srodkowego obroncy
Czeslaw Michniewicz nadal podrozuje po Europie, spotykajac sie z
polskimi pilkarzami przed zblizajacym sie meczem barazowym z Rosja.
Poznalismy plany selekcjonera na najblizszy tydzien. Jak informuje
portal Meczyki.pl, szkoleniowiec spotka sie m.in. z Grzegorzem
Krychowiakiem i Maciejem Rybusem, a takze uda sie do Gelsenkirchen,
gdzie odwiedzi Marcina Kaminskiego, co jest pewnym zaskoczeniem.
Podczas konferencji prasowej, na ktorej Czeslaw Michniewicz zostal
ogloszony nowym selekcjonerem reprezentacji Polski, zapowiedzial, ze
ruszy w podroz po Europie, aby spotkac z polskimi pilkarzami. Po kilku
dniach spotkal sie w Monachium z Robertem Lewandowskim, z ktorym
wymienil sie spostrzezeniami dotyczacymi gry druzyny narodowej.
Nastepnie szkoleniowiec ruszyl do Wloch, gdzie odwiedzil m.in. Wojciecha
Szczesnego, Kamila Glika, czy tez Piotra Zielinskiego. Po podrozy po
Polwyspie Apeninskim przyszedl czas na Anglie. Tam spotkal sie m.in. z
Mateuszem Klichem, Jakubem Moderem oraz Janem Bednarkiem.
Selekcjoner nie zwalnia tempa. Obecnie przebywa w Turcji, gdzie
odwiedzil m.in. Sebastiana Szymanskiego, a takze Jacka Goralskiego. Obaj
sa na zgrupowaniu swoich zespolow, przygotowujac sie do kolejnych meczow
ligowych. Poznalismy rowniez plan Czeslawa Michniewicza na najblizszy
tydzien.
Jest on naprawde napiety, a najwieksza uwage przykuwa piatkowy przyjazd
do Gelsenkirchen. Jak poinformowal portal Meczyki.pl Czeslaw Michniewicz
chce spotkac sie z grajacym w Schalke 04 Marcinem Kaminskim. Srodkowy
obronca znalazl sie w kregu zainteresowan trenera polskiej reprezentacji
nie tylko na dobra postawe w ostatnich tygodniach, ale tez ze wzgledu na
uraz Pawla Dawidowicza, ktorego moglby on zastapic. “Kamyk” w klubie gra
w formacji na trzech stoperow, z czego odgrywa role pollewego obroncy,
co jest jego dodatkowym atutem.
W tym sezonie Marcin Kaminski rozegral lacznie 22 spotkania. Nie
wystapil jedynie w dwoch meczach Schalke 04. Strzelil dwa gole i
zanotowal jedna asyste. Jak dotychczas w narodowych barwach rozegral
siedem spotkan, po raz ostatni w reprezentacji wystapil w listopadzie
2018 r.
Ponadto w poniedzialek Czeslaw Michniewicz wroci do Wloch, a dokladniej
do La Spezii, gdzie obejrzy mecz z udzialem Arkadiusza Recy i Jakuba
Kiwiora. Dzien pozniej prosto z trybun bedzie przygladal sie grze
Brighton z Jakubem Moderem w skladzie. Mewy zmierza sie z Manchesterem
United. Nastepnie szkoleniowiec uda sie do Marbelli, gdzie spotka sie z
przebywajacymi na zgrupowaniu Grzegorzem Krychowiakiem oraz Maciejem
Rybusem. W czwartek zas obejrzy mecz Olympique Marsylia, ktorej
pilkarzem jest Arkadiusz Milik, a takze byc moze spotka sie z
Przemyslawem Frankowskim.

Na podstawie: Onet.pl, wyborcza.pl, interia.pl, gazeta.pl,
weszlo.com90minut.pl, pilkanozna.pl, przegladsportowy.pl,
polsatsport.pl, polityka.pl opracowal, Reksio.