Dzien dobry – tu Polska – 1.04.2023

DZIEN DOBRY – TU POLSKA

GAZETA MARYNARSKA

Imienia Kpt. Ryszarda Kucika

(Rok XXII nr 89) (6582)

1 kwietnia 2023

Pogoda

sobota, 1 kwietnia 3 st C

Deszcz ze sniegiem

Opady:60%

Wilgotnosc: 89%

Wiatr:29 km/h

Kursy walut

Euro 4.67

Dolar 4.29

Funt 5.31

Frank 4.69

Dzien dobry Czytelnicy 🙂

Myslalam nad jakims kawalem na Prima Aprilis, ale pogoda mnie wyprzedzila
tymi 3 stopniami 😉

Mam tez prosbe 🙂 Nasza kochana Monika od Detektywa wyslala nam kolejna
porcje wiedzy kryminalnej i chcialabym sie jakos odwdzieczyc, na przyklad
polubieniami strony Detektywa na Facebooku. Niektore firmy do tego stopnia
dbaja o lajki, ze kupuja je na Allegro, ale Detektyw jest prawdziwy, pisza
tam tylko o prawdziwych faktach, wiec i lajki wypadaloby zeby byly
prawdziwe 🙂 Tych Czytelnikow, ktorzy posiadaja FB prosze wiec o lapke w
gore i wklejam link: https://www.facebook.com/profile.php?id=100067138653048

Poniewaz nasza Gazetka nie moze zawierac linkow, to nie bedzie on “swiecil”
po otrzymaniu przez Panstwa, ale po skopiowaniu i wklejeniu w przegladarke
FB rozblysnie niczym Gwiazda Polarna 😉

Ania Iwaniuk

DOWCIP

Pracownik pisze podanie do szefa:

W zwiazku z jednoznacznymi informacjami zawartymi w moim aktualnym
horoskopie, upraszam o pisemne potwierdzenie zapowiedzianej tam podwyzki.

Znamy date otwarcia Morskiego Centrum Nauki

Do otwarcia Morskiego Centrum Nauki w Szczecinie pozostaly niecale dwa
miesiace. Poznalismy oficjalna date, kiedy drzwi nowego gmachu na Lasztowni
otworza sie dla gosci. Z kolei w najblizszym czasie bedzie miec miejsce
“Wielkie Testowanie” – to szansa dla przedszkolakow i uczniow szkol
podstawowych. Dyrektor Morskiego Centrum Nauki Witold Jablonski
poinformowal nas o konkretnym terminie otwarcia gmachu na Lasztowni. Jak
czytamy, “otwarcie MCN planowane jest na 27 maja”.

Obecnie nie sa jeszcze znane ceny biletow ani program wydarzen
towarzyszacych. “Nie chcemy, aby otwarcie bylo jednorazowym wydarzeniem z
przecieciem wstegi” – podkreslal na poczatku stycznia marszalek Olgierd
Geblewicz.

Jeszcze przed oficjalnym otwarciem w Morskim Centrum Nauki bedzie miec
miejsce “Wielkie Testowanie”. To okazja dla przedszkolakow i uczniow szkol
podstawowych na przetestowanie eksponatow, wsrod ktorych znajduja sie m.in.
kostium plywacki i helikopter do ratowania rozbitkow. Z trzeciego pietra
odwazni beda mogli wejsc na maszt, gdzie znajduja sie bocianie gniazdo i
luneta do obserwacji. Najbardziej ekstremalnym doswiadczeniem bedzie
przejscie przez reje.

Budowa Morskiego Centrum Nauki wedlug projektu Piotra Plaskowickiego
zakonczyla sie juz kilka miesiecy temu. Przypomnijmy, ze przestrzen gmachu
przypominajacego kadlub statku wypelnila ekspozycja stala, ktora w
inspirujacy sposob ma opowiadac m.in. o zegludze czy szkutnictwie. Na
odwiedzajacych czekac bedzie okolo 200 oryginalnych eksponatow, za ktorych
koncepcje odpowiada Piotr Kossobudzki.

Wraz z poczatkiem tego roku Morskie Centrum Nauki oficjalnie zaprezentowalo
takze mozliwosci planetarium, ktore znajduje sie w zelbetowej “lewitujacej
kuli”. Za wyposazenie odpowiedzialne jest konsorcjum warszawskiej spolki AB
Micro i francuskiej firmy RSA Cosmos. Zelbetowa kula MCN pomiesci 44
widzow, ktorzy beda mogli ogladac pokazy zwiazane nie tylko z astronomia.

Panika i strach w Miedzychodzie. Wyszedl z psychiatryka, zabil dwie osoby,
uciekl. “Bylo widac, ze jest chory”

W pieknie polozonym powiatowym Miedzychodzie nad Warta, wsrod jezior i
lasow, wydarzyla sie wielka tragedia. I zapanowal wielki strach. Policja od
srody szukala niedawnego pacjenta szpitala psychiatrycznego – 24-letniego
Marcina W. W czwartek wieczorem mezczyzna sam zglosil sie na policje.
Podejrzewa sie go o zabicie dwoch osob. Motywem wstrzasajacej zbrodni ma
byc zemsta. – Jego matka bala sie, czasami mowila, dlaczego wypuscili go na
przepustke z psychiatryka. Po nim bylo widac, ze jest chory – opowiada nam
znajoma rodziny. Sroda, chwila po godz. 16, Miedzychod – powiatowe miasto w
polnocno-zachodniej Wielkopolsce. Patryk, 22-letni grafik komputerowy,
wychodzi z pracy w drukarni. Wsiada w szara kie ceed, jedzie do mieszkania
w bloku w pobliskiej wiosce Muchocin. Za chwile padnie ofiara pierwszego
morderstwa.

– Patryk rok u nas przepracowal, wlasciwie niewiele o nim wiemy. Od siebie
nic nie mowil. Skryty, malomowny, uzdolniony plastycznie, cieszylam sie, ze
mam taka perelke. Niedawno skonczyl 22-lata. Dzisiaj rano mial byc
normalnie w pracy, nic nie wskazywalo na dramat. Wczoraj wyszedl, pojechal
do domu, a wkrotce dostalam telefon, ze naszego Patryka zamordowano. Z
kolezanka wsiadlam i pojechalam do tego Muchocina, jego cialo chyba jeszcze
bylo w mieszkaniu. Zginal jakies kilkadziesiat minut po wyjsciu z pracy –
opowiada przejeta pani Bozena, wlascicielka drukarni, szefowa Patryka. Nie
ukrywa, ze sie boi. Tym bardziej ze w miescie gruchnela wiesc, ze w nocy
bylo wlamanie do sklepu mysliwskiego i zapewne morderca Patryka ukradl
bron. Na wszelki wypadek w szkolach, w domach, w niektorych firmach drzwi
sa zamykane od wewnatrz. Po miescie i po okolicy jezdza policjanci w
nieoznakowanych radiowozach. W bloku w Muchocinie, w ktorym doszlo do
tragedii, wciaz czuc wczorajszy pozar. Patryk mieszkal na pierwszym
pietrze, na scianie w poblizu jego mieszkania wciaz sa slady krwi. Wedlug
ustalen policji zostal zamordowany, a potem sprawca wzniecil ogien i
odjechal autem ofiary. – Znalem go od takiego – sasiad Patryka schyla dlon
do ziemi. – Fajny, spokojny chlopak. Mieszkal tu z ojcem, ktory teraz jest
za granica, bo jezdzi na tirach. Siostry tu nie mieszkaja. O matce nie
wiem, gdzie jest. Wczoraj przed naszym blokiem widzielismy jakiegos
chlopaka ubranego na czarno, z kapturem na glowie, czyli zamaskowanego. To,
jak sie okazalo, byl ten poszukiwany. Jednak niczego nie slyszalem, choc z
Patrykiem mieszkalem przez sciane. Sasiadka z dolu slyszala przez sufit
jakis rumor. Potem pojawil sie dym na klatce, nie dalo sie wyjsc z
mieszkania. Przyjechala straz i wyszlo, co sie tak naprawde stalo.
Rozmawiamy na klatce schodowej w bloku, w ktorym doszlo do tragedii. Sciany
sa jeszcze okopcone, czarne. Widac slady krwi. Sasiad z gory przychodzi
zapalic znicz pod drzwiami mieszkania. On z mediami rozmawiac nie chce. Po
klatce kreci sie policjant z Poznania, wchodzi do mieszkania jednego z
sasiadow. Przed blokiem stoi nieoznakowany radiowoz. Gdy w srode w
Muchocinie odkryto pierwsza zbrodnie, sprawca byl juz w Miedzychodzie, w
ktorym na co dzien mieszkal. Pojechal na ulice 3 Maja, po schodach wszedl
na poddasze, w strone mieszkania zajmowanego przez 45-letnia pania Iwone.
Ja tez zabil.

– Chlopie kochany, my tu wszyscy tak przejeci. Ale niczego wczoraj nie
slyszalem, nie bede cyganil, bo spalem. O sasiadce Iwonce mowi same dobre
slowa, mieszkala nad nim. “Nie bylo lepszej dziewuchy”, jego psu przynosila
jedzenie ze stolowki, w ktorej pracowala. Siada na schodach. Zbrodnia jest
takze wstrzasniety kolejny sasiad pani Iwony, mieszkali drzwi w drzwi – te
od jego mieszkania sa pomazane krwia. Te od mieszkania zamordowanej Iwony –
zaklejone policyjna tasma. On takze niczego nie slyszal, niczego
konkretnego nie widzial. O dalszych wydarzeniach opowiada nam 17-letni
Marcel, uczen zawodowki i miejscowy strazak ochotnik. Mowi, ze w srode na
ulicach miasta zaroilo sie od policji, widzial poscig za sprawca. Bylo
jeszcze jasno, przed 19. – On uciekal szara kia, ktora ukradl zabitemu
Patrykowi. Uciekl autem na laki, porzucil samochod i gdzies przepadl. W
poszukiwaniach na pewno nie pomoglo to, ze w miescie, po zmroku, jest
ciemno. Latarnie sa wylaczone – opowiada Marcel.Motyw zbrodni. To mogla byc
zemsta za psychiatryk. Policja oglosila juz, ze sprawca obu morderstw jest
24-letni Marcin W., mieszkaniec Miedzychodu. Motyw? Mieszkancy kresla dwa
scenariusze.

Pierwszy, W. zabil z chorej milosci. Podobno byl zazdrosny o Patrycje.
Szukal jej w Muchocinie, nie znalazl, wiec zabil jej brata Patryka. Potem w
Miedzychodzie szukal jej dobrego kolegi – Mikolaja. Jego tez nie znalazl,
wiec zabil jego matke Iwone. Druga wersja, W. mscil sie na ludziach, ktorzy
mieliby w jego mniemaniu “zamknac go” w psychiatryku. Wczesniej mial sprawe
karna o nekanie, o stalking. Grupa mlodych osob skladala niekorzystne dla
niego zeznania. Sprawa trafila do prokuratury i sadu. Ostatecznie uznano,
ze W. jest chory psychicznie, sprawe umorzono, ale 24-latek trafil do
szpitala psychiatrycznego. Podobno w srode szukal jeszcze jednej mlodej
dziewczyny, ktorej tez mialby chciec zrobic krzywde. Poszukiwany mial
sprawe karna o nekanie konkretnych osob. W zwiazku ze stwierdzona
niepoczytalnoscia trafil do szpitala, z ktorego wyszedl w marcu 2022 r.
Wrocil do Miedzychodu, zamieszkal w domu rodzinnym – mowi Onetowi Andrzej
Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji. Po tragedii w Muchocinie i
Miedzychodzie wciaz ukrywal sie przed policja. Radiowozy staly takze przed
jego mieszkaniem w tzw. barakach, jak mieszkancy nazywaja te zabudowania
niedaleko komendy policji w Miedzychodzie.

– Zal mi jego matki, jego rodzenstwa. To moze nie jest jakas bogata
rodzina, ale sa spokojni, jego brat jest taki ulozony, siostry rowniez. On
jest tak inny od nich. Jego matka bala sie, czasami mowila, dlaczego
wypuscili go na przepustke z psychiatryka. Po nim bylo widac, ze jest chory
– opowiada znajoma tej rodziny. Policja szukala W. od srodowego popoludnia.
Nad miastem pojawil sie helikopter, na rzece plywali policjanci i strazacy.
W czwartek wieczorem policja przekazala informacje, ze mezczyzna sam
zglosil sie na komende.

– Dementuje informacje, jakoby poszukiwany w nocy wlamal sie do jakiegos
sklepu mysliwskiego. Nie mamy takiego zgloszenia- mowil Andrzej Borowiak,
rzecznik wielkopolskiej policji.

12-latek motorowerem wiozl matke do sklepu

Policjanci z drogowki zatrzymali do kontroli 12-latka. Chlopiec jechal
motorowerem wiozac matke do sklepu, oczywiscie nie majac do tego uprawnien.
Konsekwencje poniesie zarowno 35-latka za to, ze pozwolila kierowac synowi,
a informacja o nieletnim zostanie przekazana do sadu rodzinnego.

W srode, 29 marca, kilka minut przed godz. 10:00 policjanci z ketrzynskiej
drogowki w miejscowosci Lankiejmy zauwazyli kierujacego motorowerem, ktory
wyjechal z drogi powiatowej na droge wojewodzka. Kierujacy na widok
radiowozu najpierw zatrzymal jednoslad, z ktorego zsiadl pasazer, a
nastepie odjezdzajac zawrocil przecinajac podwojna linie ciagla. Policjanci
pojechali za motorowerem i zatrzymali go do kontroli drogowej. Jak sie
okazalo kierujacym byl” 12-latek, ktory na prosbe matki wiozl ja do sklepu.
Kobieta powiedziala policjantom, ze “nie potrafi jezdzic motorowerem i
poprosila syna by ja zawiozl do sklepu”.

Teraz 12-letni amator jednosladu tlumaczyc sie bedzie przed sadem dla
nieletnich. Konsekwencje poniesie rowniez 35-letnia matka, ktora
udostepnila synowi pojazd.

“Pamiatka” z wycieczki szkolnej warta 100 tysiecy zlotych. Nastolatkowie
odpowiedza za kradziez

Dwaj nastolatkowie z powiatu mieleckiego odpowiedza przed sadem po tym, jak
podczas szkolnej wycieczki mieli ukrasc drogocenna statuetke. Z jednego ze
stanowisk podczas Dni Druku 3D na terenie Targow Kielce w srode zniknela
figurka konia. W kieleckim osrodku wystawienniczym od wtorku trwaja targi
przemyslowe. W ramach tego wydarzenia zorganizowane sa Dni Druku 3D,
skierowane do przedstawicieli branzy skanowania 3D oraz szybkiego
prototypowania. Oprocz przedstawicieli biznesu w wydarzeniu uczestnicza
miedzy innymi uczniowie szkol technicznych. W srode na jednym ze stoisk
doszlo do kradziezy figurki konia, ktory byl czescia aluminiowej statuetki,
wykonanej przez jedna z firm, ktora bierze udzial w targach. Zglaszajacy
wartosc utraconego mienia wycenil na kwote okolo 100 tysiecy zlotych, gdyz,
jak sie okazalo, byla to jedyna taka statuetka w Polsce, a jej wykonanie
zajelo trzy miesiace – poinformowala w czwartek mlodszy aspirant Malgorzata
Perkowska-Kiepas, oficer prasowa kieleckiej policji. Funkcjonariusze
ustalili, ze kradziezy dokonali dwaj uczniowie powiatu mieleckiego w wieku
16 i 18 lat. Obaj przyjechali do Kielc, aby zwiedzic przemyslowa wystawe.
Tego samego dnia nastolatkowie zostali zatrzymani. W mieszkaniu starszego z
nich policjanci znalezli skradziona figurke, ktora wkrotce powroci do rak
wlasciciela – dodala funkcjonariuszka.

Zarowno 18-latek, jak i jego mlodszy kolega, odpowiedza za kradziez. W
przypadku 16-latka sprawa swoj final znajdzie w sadzie rodzinnym. Starszy z
nastolatkow z racji wieku odpowie przed sadem jak dorosly. Za kradziez moze
mu grozic kara do pieciu lat pozbawienia wolnosci.

W USA rozmawiali o pierwszej elektrowni jadrowej w Polsce

Kierunki i zasady wspolpracy – to glowny temat rozmow, jakie odbyly sie w
Waszyngtonie pomiedzy spolka Polskie Elektrownie Jadrowe oraz firmami
Westinghouse Electric Company i Bechtel Corporation. W zwiazku z projektem
budowy polskiej elektrowni jadrowej trwaja zaawansowane prace
przygotowawcze.

W trakcie rozmow omowiono dlugoterminowa wizje wspolpracy, wzajemne
oczekiwania i podzial odpowiedzialnosci w projekcie oraz model jego
realizacji, ktory zapewni jego najbardziej efektywne wykonanie. – Budowa
pierwszej w Polsce elektrowni jadrowej to projekt inwestycyjny spolki
Polskie Elektrownie Jadrowe, dla ktorego trwaja juz bardzo zaawansowane
prace przygotowawcze. Za nami wazne spotkania z partnerami amerykanskimi,
ktore przyblizaja nas do kolejnego etapu, jakim jest rozpoczecie fazy
projektowania elektrowni. Mam nadzieje, ze nasze dobre rozmowy z
Westinghouse i Bechtel przeloza sie na przyspieszenie prac nad
porozumieniem o modelu wspolpracy przy realizacji projektu miedzy Polskimi
Elektrowniami Jadrowymi a strona amerykanska – mowi Lukasz Mlynarkiewicz,
p. o. Prezesa Zarzadu Polskich Elektrowni Jadrowych.

W najblizszym czasie planowane jest podpisanie Memorandum of Understanding
pomiedzy PEJ, Westinghouse i Bechtel, ktore pozwoli na sformalizowanie
wybranego modelu wspolpracy w formie konsorcjum. Taki model wspolpracy, od
poczatku preferowany przez Polskie Elektrownie Jadrowe, znajdzie swoje
zastosowanie juz na etapie najblizszej umowy, planowanej jeszcze w tym
roku, tj. kontraktu na uslugi inzynieryjne, obejmujacego pierwszy etap prac
nad szczegolowym projektem technicznym elektrowni na Pomorzu. Westinghouse
docenia zaawansowany poziom wspolpracy z PEJ oraz Bechtel przy tym
kluczowym i waznym projekcie, ktory zapewni Polsce bezemisyjna energie
elektryczna i bezpieczenstwo energetyczne. Nasz projekt systematycznie
postepuje i z niecierpliwoscia czekamy razem z naszymi partnerami na
dostarczenie Polsce najbardziej zaawansowanej i sprawdzonej technologii –
mowi David Durham, Prezes Energy Systems w Westinghouse Electric Company.

Kontrakt ten bedzie pierwsza komercyjna umowa, w ktorej bezposrednio
zaangazowana zostanie amerykanska firma Bechtel, od 2017 roku wraz z
Westinghouse realizujaca budowe dwoch blokow elektrowni Vogtle w stanie
Georgia. Spotkania byly kontynuacja zawartej w lutym br. przez PEJ i
Westinghouse umowy na prace przedprojektowe elektrowni na Pomorzu oraz
rozmow prowadzonych na poziomie rzadow Polski i USA.

SPORT

Gigantyczne klopoty FIFA. Pilnie szukaja nowego gospodarza mundialu

20 maja maja rozpoczac sie mistrzostwa swiata FIFA do lat 20. Problem w
tym, ze na niecale dwa miesiace nie znamy ich gospodarza. Po tym jak FIFA
odebrala prawo organizacji turnieju Indonezji, rozpoczely sie blyskawiczne
poszukiwania. Juz naplynely trzy kandydatury. Mistrzostwa swiata do lat 20
maja zostac rozegrane od 20 maja do 11 czerwca 2023 r. Wszystko powinno byc
zatem niemal dopiete na ostatni guzik, a tymczasem FIFA ma ogromny problem.
W srode odebrala prawo organizacji imprezy Indonezji. Federacja posunela
sie do tak drastycznych krokow nie bez powodu. Gubernator indonezyjskiej
wyspy Bali Wayan Koster nie zgodzil sie bowiem na wpuszczenie
przedstawicieli Izraela. 31 marca na Bali miala odbyc sie ceremonia
losowania grup. Jednym z uczestnikow tegorocznych mistrzostw bedzie Izrael.
Przylot jego delegacji nie spodobal sie mieszkancom kraju, wiec wyszli na
ulice, aby zaprotestowac. Nalezy wspomniec, ze Indonezja (najwiekszy
muzulmanski kraj swiata) nie utrzymuje stosunkow dyplomatycznych z
Izraelem. – W obecnej sytuacji FIFA zdecydowala o odebraniu Indonezji prawa
do organizacji pilkarskich mistrzostw swiata do lat 20. Nowy gospodarz
turnieju zostanie ogloszony najszybciej, jak to mozliwe. Termin turnieju
nie ulegnie zmianie – obwiescila krotko po tym FIFA. Jako pierwsza chec
przejecia mistrzostw zadeklarowala Argentyna. – Wszyscy znamy argentynska
pilke nozna i z pewnoscia moze ona goscic zawody na tym poziomie –
powiedzial prezes FIFA Gianni Infantino na konferencji prasowej w
Paragwaju, gdzie w piatek wezmie udzial w kongresie poludniowoamerykanskiej
federacji CONMEBOL. – Sa inne kraje, ktore rowniez oglosily
zainteresowanie, ale jako kandydatura, z gwarancjami rzadu i innymi
szczegolami, Argentyna jest pierwsza. Decyzje podejmujemy w ciagu dwoch lub
trzech dni – dodal, cytowany przez ESPN. Wsrod pozostalych zainteresowanych
zdaniem dziennika “AS” sa takze Peru i Katar. Za druga
poludniowoamerykanska kandydatura przemawia fakt, iz w listopadzie Peru
bedzie organizowalo mistrzostwa swiata do lat 17 i juz posiada odpowiednia
infrastrukture. Takowa moze poszczycic sie takze Katar, tyle ze na jego
niekorzysc dzialaja wysokie temperatury w maju i w czerwcu. Dla wszystkich
trzech kandydatow otrzymanie prawa organizacji oznaczac bedzie takze
potencjalny udzial ich reprezentacji w turnieju. Zadna z nich nie przeszla
bowiem eliminacji. Poprzednia edycja mistrzostw swiata do lat 20 odbyla
sie w 2019 r. w Polsce. Wowczas zwyciezyla reprezentacja Ukrainy, ktora w
finale pokonala Koree Poludniowa. Indonezja teoretycznie powinna
zorganizowac turniej rok wczesniej, ale zostal on przelozony ze wzgledu na
pandemie koronawirusa.

To juz koniec polskiej potegi? Nadchodzi rozbiorka mistrzow Polski.
Niepokojace doniesienia mediow

Wegierski Pick Szeged wykorzysta problemy finansowe Industrii Kielce, by
wydatnie wzmocnic sklad. Poza trenerem Talantem Dujszebajewem i jego synami
(Danielem i Alexem) do klubu dolaczy trzech Francuzow: Nicolas Tournat,
Dylan Nahi i Benoit Kounkoud – informuje Eurosport. Wiele tez wskazuje na
to, ze kariere na Wegrzech bedzie kontynuowal Andreas Wolff. Industria
Kielce zmaga sie z problemami finansowymi od listopada 2022 roku, gdy
browar Van Pur, wlasciciel marki Lomza rozwiazal umowe z klubem. Przez to
mistrzowie Polski stracili az 10 mln zlotych, co stanowilo 40 proc. ich
budzetu. Tylko ekspresowe podpisanie umowy z poteznym sponsorem mogloby
uratowac Industrie od rozbiorki, ktora jest nieunikniona. Juz odszedl Nedim
Remili, ktory dolaczyl do wegierskiego Telekomu Veszprem. A to byc moze
dopiero poczatek. Rozbiorka Industrii Kielce. Pick Szeged sprowadzi trenera
Dujszebajewa i pieciu zawodnikow kielczan. Pierwsze komunikaty jeszcze w
tym tygodniu

Wegierski oddzial Eurosportu informuje, ze Pick Szeged ma wykorzystac
sytuacje finansowa Industrii Kielce, by wydatnie wzmocnic zespol w koncowej
czesci sezonu. Elementem rozbiorki bedzie tez odejscie trenera Talanta
Dujszebajewa, ktory ma zastapic Juana Carlosa Pastora, odchodzacego z
wegierskiego klubu po dekadzie. Informacje o odejsciu Dujszebajewa
pojawialy sie juz w styczniu tego roku. Nowy szkoleniowiec mialby zostac
przedstawiony jeszcze w tym tygodniu (prawdopodobnie w piatek), tak jak
szesciu nowych zawodnikow.

Eurosport pisze w artykule, ze do Picku Szeged wraz z trenerem Talantem
Dujszebajewem przejda jego synowie (Daniel i Alex), a takze trzech
Francuzow: Nicolas Tournat (kolowy), Dylan Nahi i Benoit Kounkoud
(skrzydlowi). Cala szostka ma podpisac trzyletnie kontrakty, wazne do lata
2026 roku. Niewykluczone, ze kariere na Wegrzech bedzie kontynuowac tez
Andreas Wolff. Niemiecki bramkarz mialby dolaczyc do Telekomu Veszprem,
gdzie zastapilby Vladimira Cupare, odchodzacego do Dinama Bukareszt.

Kuriozalne sceny w Planicy. Jest ostateczna decyzja i nowy program

Od samego rana bylo jasne, ze wiatr moze bardzo namieszac jesli chodzi o
piatkowe skoki na obiekcie mamucim w Planicy. Juz na kilkanascie minut
przed rozpoczeciem serii probnej zapadla decyzja, ze nie dojdzie ona do
skutku.

Organizatorzy postanowili zrobic jednak wszystko, aby rozegrane zostaly
chocby jednoseryjne zawody lotow. Z tego wzgledu kilka razy przekladali
start zmagan. Poczatkowo rywalizacja miala wystartowac o 15:00, ale kilka
razy odsuwana ja co pol godziny – az do 17:00.

O 16:30 warunki ulegly poprawie, dlatego na rozbiegu pojawilo sie kilku
przedskoczkow. FIS poinformowal z kolei, ze punktualnie o 17:00 wystartuja
jednoseryjne zawody. Nic z tego. Wiatr znow przybral na sile i po kilku
minutach zdecydowano, ze w piatek skokow nie bedzie.

Szybko zapadla tez decyzja o tym, aby nie rezygnowac z trzech konkursow,
jakie zaplanowano na finalowy weekend Pucharu Swiata 2022/23. Tyle tylko,
ze dwa z nich odbeda sie w sobote – najpierw indywidualny (8:45, jedna
seria) a pozniej druzynowy (10:15).

Nowy program PS w Planicy na sobote:

8:45 – Konkurs indywidualny (jedna seria)

10:15 – Konkurs druzynowy

Sensacja w Miami. Co oznacza dla Igi Swiatek?

W ubieglym roku Iga Swiatek zachwycala podczas wiosennych turniejow w USA.
Wygrala zarowno turniej w Indian Wells, jak i w Miami, osiagajac tzw.
Sunshine Double. Jest jedna z czterech tenisistek, ktore byla w stanie tego
dokonac.

W tym roku jednak liderka rankingu WTA zamiast walczyc z przeciwniczkami,
zmaga sie z kontuzja. Przez nia wycofala sie z turnieju w Miami. To
oczywiscie bedzie mialo swoje odbicie w rankingu. Nasza zawodniczka straci
w nim tysiac punktow.

Oczywiscie, bez wzgledu wystep w Miami drugiej Aryny Sabalenki, Polka
utrzymalaby pozycje liderki. Jednak jej przewaga moglaby sie znaczaco
zmniejszyc. W przypadku triumfu Bialorusinki w calym turnieju wynosilaby
zaledwie niewiele ponad 1200 punktow. Wydawalo sie, ze Sabalenka ma otwarta
droge do sukcesu. Ale nie wykorzystala swojej okazji. Duzo nizej notowana
Rumunka Sorana Cirstea sprawila sensacje w cwiercfinale i wygrala 6:4, 6:4.

Tym samym Bialorusinka zdobedzie tylko 215 punktow do rankingu, a nie 1000,
ktore moglaby wywalczyc za wygrana. Iga Swiatek po tym weekendzie bedzie
miala 2030 “oczek” zaliczki nad wyzej wspomniana zawodniczka. Do Sabalenki
moze zblizyc sie za to Jessica Pegula, ktora w przypadku triumfu w Miami
bedzie tracila do niej “zaledwie” 700 pkt.

DETEKTYW

Co, jeszcze spicie?

Bartlomiej MOSTEK

Sprawa zabojstwa rodziny N. jest ze wszech miar nietypowa. Po pierwsze – to
jedna z najstraszniejszych zbrodni w historii powojennej Polski. Po drugie,
mimo ze tak jest, przez lata pisano na ten temat zaskakujaco niewiele.
Zupelnie jakby nikomu nie zalezalo na jej wyjasnieniu. Jeden z moich
kolegow dziennikarzy, po swoim reportazu, zostal na przyklad przez bliskich
ofiar oskarzony o wzbudzanie traumy po latach. Kolejna ciekawost- ka jest
fakt, ze do zbrodni doszlo w malej miejscowo- sci, gdzie zabudowa jest
zwarta, wszyscy sie znaja i panuje duza kontrola spolecz- na. Swiadkowie
widzieli obcych, ktorzy feralnego wieczora poja- wili sie w okolicy. Mimo
to sprawcy tej masakry pozostaja nieznani.

Przeniesmy sie w cza- sie do polowy lat 90. ubieglego wieku. Byl to

w Polsce okres przestepczosci nieporownywalnej z dzisiejsza. W tamtym
czasie o napadach rabunkowych pisano w prasie w rubrykach, w jakich dzisiaj
mozemy przeczytac o kra- dziezach rowerow. W 1995 roku policja zatrzymala
“gang karatekow”, ktory napadal na domy na Mazowszu. W tym samym czasie, w
podwarszaw- skim Chotomowie, Elzbieta B. zastrzelila zlodzieja transforma-
tora; byla bowiem przekonana, ze jest to wstep do napadu na jej dom.
Przestepczosc krymi- nalna byla powszechna. Ludzie, ktorzy posiadali jakis
majatek starali sie miec w domu bron palna.

26 stycznia 1996 roku, o godzinie 7 rano, Grzegorz W. przyjechal do pracy w
gospo- darstwie sadowniczym w pod- nasielskiej Siennicy. Byl to okres
duzych mrozow; za dnia termometry wskazywaly minus 13 stopni Celsjusza.
Grzegorz W. przywiozl zukiem troje pra- cownikow. Czwarty czekal juz na
podworku. Wszyscy roze- szli sie do swych obowiazkow. Po jakims czasie W.,
pelniacy w gospodarstwie funkcje swego rodzaju brygadzisty, poszedl do domu
wlascicieli gospodarstwa – malzonkow Kingi i Janusza N.

– Kilkakrotnie pukalem, ale nikt sie nie odzywal – zeznal w sledztwie. –
Otworzylem drzwi, nie byly zamkniete na

klucz. I zwracalem sie nawet do domownikow z zawolaniem: “Co, jeszcze
spicie?”.

Grzegorz W. wszedl do domu drzwiami od podworka, tak jak zwyczajowo w tym
budynku przebiegala komunikacja. Jak wynika z postanowienia o umo- rzeniu
sledztwa: “W przedpo- koju w odleglosci 1 – 1,5 m od drzwi wejsciowych zastal
leza- ce na wznak zwloki Janusza N. Zwloki te byly nakryte czesciowo
chodnikiem. Poczatkowo uznal, ze prawdopodobnie doszlo do zatrucia gazem.
Ale po odkryciu dywaniku stwierdzil, iz na twa- rzy Janusza N. jest krew”.

Jest to bardzo wazna infor- macja. Zasloniecie twarzy ofia- ry czesto
swiadczy o zwiazku emocjonalnym sprawca – ofia- ra (sprawca nie chce
patrzec w oczy ofiary).

sledztwie przyjeto, ze Janusz N. otwo- rzyl drzwi zabojcom

i zostal zastrzelony w tym samym momencie. Jesli jednak spojrzec na szkic z
ogledzin, to mezczyzna lezy nie za pierwszymi drzwiami domu, ale za
drugimi. Z drugiej strony, na zewnatrz domu, znaleziono luske pistoletowa.
Co wydaje sie wazne, wokol zwlok gospodarza lezaly rozrzucone dokumenty.

W kolejnym pokoju Grze- gorz W. znalazl zwloki pani domu – Kingi N. Kobieta
lezala na brzuchu w poblizu ciala meza. Jak pozniej ustalili biegli zostala
postrzelona kilkukrotnie. Jedna z kul uszkodzila zeby i podsta- we jezyka
kobiety powodujac paskudna rane, uniemozliwiaja- ca mowienie, ale nie
smiertelna. Ostatni strzal oddano w tyl jej glowy – tak jak podczas katyn-
skiej egzekucji. Co ciekawe: kurt- ka Kingi N. zostala z kobiety zdje- ta i
juz ze sladami krwi na kolnie- rzu polozona pod telewizorem.

W pokoju stolowym uklad sladow bezsprzecznie wskazywal, ze w momen- cie
napadu domownicy jedli kolacje. Malzonkowie nie mieli na nogach butow, na
stole sta- la miska z salatka. Rozrzucone talerze wskazuja, ze w pokoju
doszlo do bitwy. Sledczy zalo- zyli, ze Kinga N., widzac smierc swego meza,
zaczela rzucac w sprawcow talerzami i kubka- mi. Zapewne tak bylo, choc –
co ciekawe – luski lezaly w glebi pokoju, zupelnie jakby sprawca jadl
kolacje z ofiarami lub cho- ciaz pod jakims pozorem wszedl do domu zanim
zaczal zabijac.

W gabinecie, kolejnym pomieszczeniu, znajdowaly sie zwloki 15-letniego syna
pan- stwa N. – Marcelego. Sprawcy najpierw wyrzucili z regalu stos ksiazek,
potem na tych ksiaz- kach ulozyli chlopca, zakleili mu rece tasma
samoprzylepna, a na koniec zastrzelili go, tak jak mat- ke, strzalem w
czesc skroniowa glowy. Zwloki Marcelego lezaly tak, ze utrudnialy otwarcie
drzwi pokoju i wyjscie z niego. Nalezy wiec przyjac, ze zabojcy zamkneli
sie z chlopcem w pomieszczeniu i znecali sie nad nim. Na stole w gabinecie
stala butelka konia- ku, zas na biurku lezala paczka papierosow – byc moze
uzywane przez sprawcow.

W tym wlasnie pokoju znaj- dowal sie ukryty w scianie sejf. Pierwsze jego
drzwi zamykane na klucz, sprawcy otworzyli. Drugich, chronionych przez piec
pokretel szyfrowych, nie sforsowali. Zapewne spraw- cy probowali zmusic
chlopca do ujawnienia kodu. Nie wie- dzieli, ze zadne z dzieci nie ma
takiej wiedzy. Sejf otwar- to dopiero podczas ogledzin. Znaleziono w nim 12
zlotych monet dolarowych.

– Obok zwlok Marcelego zabezpieczono zaciety pistolet gazowy. Nie bylo
luski, wiec nie wystrzelil ani razu – wspominal wiele lat temu w rozmowie
ze mna Jerzy, policjant z grupy pro- wadzacej sledztwo. – Natomiast w
szafie na gorze byla otwarta kasetka po pistolecie.

W toku sledztwa zalozono, ze Marceli w momencie ata- ku na jego rodzicow,
zabral z kasetki pistolet gazowy i zbiegl na dol. Chlopiec z osmej kla- sy
szkoly podstawowej stanal oko w oko z bezwzglednymi bandytami i nie stracil
zimnej krwi. Niestety pistolet zacial sie podczas proby oddania strzalu.
Sprawcy schwytali wiec Marcysia i unieruchomili duza iloscia tasmy
samoprzylepnej.

Najsmutniejszy los spotkal przebywajaca w domu 23-letnia Magdalene –
najstarsza corke Kingi i Janusza N. Dziewczyna prawdopodobnie byla na pie-
trze. Jak zapisano w postano- wieniu o umorzeniu sledztwa: “Prawdopodobnie
w tym czasie przygotowywala sie do egzami- now; swiadcza o tym podreczni-
ki i pomoce naukowe rozlozone na kanapie naroznikowej. Gdy uslyszala
strzaly badz odglosy szamotaniny, wybiegla do przed- pokoju na parterze. Po
zoriento- waniu sie w sytuacji probowa- la uciec poprzez niezamkniete i
okratowane drzwi balkonowe. Za powyzsza okolicznoscia prze- mawia
usytuowanie sladu po pocisku w tym pokoju. Poniewaz kilka dni wczesniej
wyrzucajac choinke zamknieto te drzwi, ucieczka Magdy nie udala sie”.

Sledczy z “Archiwum X”, badajacy obecnie sprawe zaboj- stwa rodziny N.,
uwazaja, ze przebieg zdarzen byl inny. Niezaprzeczalne jest jednak to, ze
Magdalena zostala zamor- dowana w sposob najbardziej brutalny. I co wazne,
o ile pozo- stali czlonkowie rodziny zostali znalezieni w pozach wskazuja-
cych, ze morderca nie chcial by na niego patrzyli (dywan na twarzy Janusza
N., strzal w tyl glowy jego malzonki i syna), o tyle Magdalena zostala
zabita strzalem miedzy oczy i pozosta- wiona pobita i naga na dywa- nie.
Morderca najwiecej gniewu skierowal w strone tej bardzo atrakcyjnej
23-latki. Czy znal ja wczesniej? Czy byl odrzu- conym adoratorem? Byc moze
kiedys poznamy odpowiedz na te pytania.

– Tam gdzie lezala Magda na biurku znajdowal sie jej indeks

z SGH – wspominal w rozmowie ze mna Jerzy. – Byla na III roku. Ogladalem go
podczas ogledzin. Sporo piatek w nim bylo. Troja to rzadko. Dobra studentka.

Swiadkowie maja glos

– Kiedy mnie zawiadomio- no, bylem jeszcze w Plonsku – wspominal w rozmowie
ze mna inspektor Wojciech Wolkowicz, w 1996 roku zastepca komen- danta
nasielskiej policji, a pry- watnie przyjaciel Janusza N. – Kiedy
przyjechalem, nie chcia- lem wchodzic do srodka. Nie chcialem na to
patrzec. Policjant powinien byc bezstronny, ale w tej sytuacji trudno mi
bylo zachowac obiektywizm, bo ja znajomych traktuje jak rodzine.

Ogledziny miejsca zbrodni trwaly od godziny 10, 26 stycz- nia, do godziny 3
nad ranem kolejnego dnia. Potem sledczy wracali do domu w Siennicy jeszcze
kilka razy, zabezpie- czajac kolejne slady. Do wyja- snienia sprawy
powolano pie- cioosobowa grupe operacyjna w Komendzie Wojewodzkiej Policji
w Ciechanowie. Sprawie nadanokryptonim”Hurtownik”.

Sledczy odnalez-

li swiadkow, ktorzy prawdopodobnie

widzieli sprawcow

tej makabrycz-

nej zbrodni. Oto

co zeznal jeden

z nich: “W dniu

25 stycznia, bylo

to w czwartek,

wracalem oko-

lo godziny 18.50

z pracy do domu

sam. Bedac juz

kolo domu, zauwa-

zylem w odleglosci

okolo 50 metrow, ze

z naprzeciwka ida mez- czyzni, bylo ich pieciu lub szesciu, roznego
wzrostu. (…) Gdyby ci mezczyzni byli miejscowi, na pewno bym ich poznal.
(…) Gdy wsze- dlem do domu, zaraz za mna weszla sasiadka (…) i powie-
dziala, ze w kierunku miasta

Nasielsk lub stacji PKP szlo dro- ga od strony Mogowa pieciu lub szesciu
mezczyzn, ktorych nie znala. (…) Powiedziala, ze prze- straszyla sie ich”.

Inny swiadek tak opisal tajemnicza grupe mezczyzn: “Wszyscy nosili na
glowach wel- niane czapki, a na sobie krotkie czarne kurtki. Jeden z tych
mez- czyzn mial brode. (…) Szli szyb- kim krokiem, miedzy soba cos
rozmawiali lecz nie slyszalem slow, bo rozmawiali szeptem”.

W moich rozmowach z mieszkancami Nasielska dwu- krotnie uslyszalem
informacje o mezczyznach, ktorzy mie- li pojawic sie w Nasielsku 25
stycznia 1996 roku. Jedna osoba mowila, ze takie osoby, ubrane na czarno,
mialy przyjechac do miasta autobusem i w sklepie w rynku pily oranzade.
Kolejna o tym, ze takie osoby widzia- no wieczorem na stacji kole- jowej.
Wydaje sie malo praw- dopodobne, by ktos przyjechal dokonac zabojstwa
autobusem, zas odjechal pociagiem, jednak z drugiej strony nie ma ani jed-
nego zeznania o obcym samo- chodzie (wszystkie takie infor- macje zostaly w
toku sledztwa zweryfikowane). Jednoczesnie jest wrecz nieprawdopodob- ne,
by przypadkowo w okoli- cy miejsca zabojstwa, w jego trakcie, urzadzila
sobie spacer przypadkowa grupa mlodych mezczyzn, ktorych nie widzial nikt
ani wczesniej, ani potem.

I w koncu informacja ta pokazuje, ze nikt nie prowadzil obserwacji domu
ofiar w dniach poprzedzajacych zbrodnie. Swiadkowie nikogo nie widzieli.
Sprawcy przyszli jak po swoje. Konkretnego dnia, o konkretnej godzinie
zaatakowali w spo- sob zaplanowany. Informacje potrzebne do przygotowania
ataku musieli wiec posiadac od kogos z bliskiego otoczenia ofiar.

– Oni byli z naprawde bliskie- go kregu. Z najblizszego. Zawsze sie balem,
ze sie okaze, ze to kto- rys z najblizszych pracownikow. – powiedzial w
rozmowie ze mna przyjaciel malzonkow N.

Bardzo wazne informa- cje do sledztwa wnioslo przesluchanie chlopa-

ka Magdaleny – Piotra oraz jego brata Marcina. Chlopak byl umowiony ze
swoja sym- patia na randke. Po powrocie z Warszawy zadzwonil do niej okolo
godziny 17.

– Rozmawialem z nia krot- ko – zeznawal. – Magda mowila mi, ze caly dzien
spala i ze musi sie jeszcze pouczyc poniewaz w poniedzialek ma egzamin.

Para umowila sie na godzine 20. O wskazanej porze Marcin zawiozl Piotra do
Siennicy. Wjechali przez brame na podwor- ko. Piotr podszedl do frontowych
drzwi domu, zas jego brat zawro- cil, wysiadl z samochodu i zaczal skrobac
szybe.

Piotr kilkukrotnie dzwonil do drzwi frontowych, nikt mu nie otworzyl.
Naciskal rowniez

na klamke, jednak drzwi byly zamkniete na zamek. W kilku pokojach domu
swiecilo sie swiatlo.

– Pomyslalem, ze rodzina N. gdzies wyjechala. Zdarzalo sie, ze kiedy
wieczorem wyjezdzali i nikt nie zostawal w domu to zostawiali zaswiecone
swiatlo w jednym pomieszczeniu, naj- czesciej w korytarzu na parterze.
Nigdy nie zostawiali wlaczonego swiatla w kilku pomieszczeniach, jak to
mialo miejsce tego wieczo- ru – zeznawal.

Piotr wrocil do domu, zas Marcin pojechal do znajomych. Nastepnie Piotr
kilka razy dzwo- nil do domu rodziny N.

– Normalnie bylo tak, ze po pieciu sygnalach wlaczala sie automatyczna
sekretarka, a tym razem sekretarka sie ani razu nie wlaczyla. Zaniepokoilem
sie tym. Kiedy przed godzina 22 przyje- chal brat, wzialem samochod
isampojechalemdoN. – zezna- wal w sledztwie.

Sytuacja sie powtorzyla. W domu bylo cicho, w oknach swiecily sie te same
swiatla. Od drzwi wejsciowych w strone bra- my bylo widac na sniegu slady
meskich butow. Piotr pojechal samochodem w kilka miejsc,

w ktorych spodziewal sie zastac samochod rodziny N. – citroena. Nie znalazl
go nigdzie i okolo godziny 22.45 wrocil do domu.

Przez lata uwazalem, ze jest to najwieksza tajemnica tej zbrod- ni, o
ktorej dotychczas nikt nie powiedzial glosno. Otoz w swych zeznaniach
bracia sa zgodni – na podworku w Siennicy nie bylo zadnego samochodu (Kinga
N. jezdzila toyota camry, Janusz N. citroenem) Piotr szukal citroena
jezdzac po Nasielsku. Rano zas na podworku samochod stal, jak gdyby nigdy
nic z kluczykami w stacyjce. Wydawalo mi sie, ze jest tylko jedno logiczne
wyja- snienie tej sytuacji. Pomiedzy godzina 19.30 a 6.30 rano samo- chodu
Janusza N. uzywali jego zabojcy. Potwierdzaja to niejako slowa Grzegorza W.
– pracow- nika gospodarstwa – zlozone w sledztwie: “Janusz N. w samo-
chodzie zostawil kluczyki, kiedy nigdytegonierobil”.

W wielu napadach na domy jednorodzinne w latach 90. sprawcy odjezdzali
samocho- dem ofiar. Wywozili nim lupy. Ale nigdy nie slyszalem, by potem
odprowadzili go pod dom. Tajemnica tego, gdzie w nocy byl citroen Janusza
N. wydawala sie byc kluczem do rozwiazania tej sprawy.

Wyjasnienie okazalo sie o wiele prostsze i bardziej proza- iczne.
Policjanci z radomskiego “Archiwum X” takze badali ten watek:

– Okazalo sie, ze samochod stalwgarazu,zasprowadzacy ogledziny sledczy z
Ciechanowa wypchneli go rano na podworko. – wyjasnili mi. Sledczy z grupy
operacyj- nej “Hurtownik” bardzo dokladniezbadaliostatnie

dni zycia rodziny N., jak row- niez ich plany na dni nastepne. Wiemy gdzie
w ostatnim okresie zycia przebywal Janusz N., kiedy do domu przyjechala
Magdalena (a zrobila to dosc niespodzie- wanie), wiemy, ze gdyby rodzi- na
nie zostala zabita, Janusz N. wyjechalby 26 stycznia w intere- sach, Kinga
i Marceli pojecha- liby do rodziny do Stargardu, zas Magdalena zostalaby
sama w domu na weekend.

Wiemy rowniez, ze feralnego wieczora Magdalena powinna byc w Warszawie,
Janusz N. rzadko wracal z pracy przed godzina 23, zas Kinga i Marceli o
19.15 mieli sie stawic u dentysty w Nasielsku. Teoretycznie dom powinien
stac pusty, albo miala byc w nim sama Magda. Do godziny 16 w gospo-
darstwie przebywal wspolnik Janusza N., Jacek M.

– On mogl zginac razem z nimi – mowi o niezyjacym juz Jacku M. jego krewna
– bo tego wieczoru pani Kinia mowi- la, by zostal na kolacje, ale on
powiedzial, ze nie moze bo byl umowiony z zona.

Dzieki pracy sledczych wie- my takze, ze o godzinie 19.01 z Kinga N.
rozmawial przez tele- fon kontrahent w sprawie zaku- pu jablek. Z rozmowy
zrozumial, ze jej maz jest na podworku i nie moze podejsc do telefo- nu.
Jesli to wszystko zestawimy z dostrzezonymi przez swiad- kow szescioma
mezczyznami,

jest jasne, ze sprawcow widzia- no jeszcze przed napadem. Szli oni od domu
rodziny N., a wiec z jakiegos powodu nie zaatako- wali o godzinie 18.50.
Wrocili jednak kilka – kilkanascie minut potem.

Nalezy rowniez przyjac, zegdyogodzinie19.55Piotr i Marcin przyjechali na
podwor- ko, w domu nadal przebywali sprawcy. Co ciekawe i citroen Janusza
N. i toyota Kingi N. byly schowane w garazu, choc mal- zonkowie parkowali
tam samo- chody dopiero gdy nie planowali juz nigdzie danego dnia jechac.
Kobieta zas, mimo ze miala na godzine19.15jechaczsynem do dentysty, zostala
znalezio- na w ubraniu roboczym. A jak zeznal pracownik Grzegorz W.:

“Wiem jak byla ubrana w chwili smierci Kinga N. Bylo to tzw. ubranie
robocze, w ktore przebierala sie bedac na terenie gospodarstwa. Wyjezdzajac
np. do Nasielska czy gdziekolwiek poza Siennice zmieniala ciuchy, a moglo
sie to zdarzyc kilku- krotnie w ciagu dnia. Za kazdym jednak razem
przebierala sie”.

Rodzi sie wiec pytanie, czy malzonkowie zmienili swe plany poniewaz czekali
na kogos, kto mial ich dosc niespodziewanie odwiedzic? Pierwszym przelomem
w sledztwie bylo usta- lenie, ze tasma samo-

przylepna, ktora skrepowano 15-letniego Marcelego, zostala w grudniu 1995
roku skra- dziona wraz z komputerami z hurtowni w Poznaniu. To upewnilo
sledczych, ze moty- wem zbrodni w Siennicy byl rabunek (wczesniej rozwazano
takze watek rozliczen finanso- wych oraz konfliktow rodzin- nych i
osobistych).

Warto w tym miejscu zatrzy- mac sie na chwile i przeanalizo- wac sytuacje
majatkowa rodzi- ny N. Byli to ludzie niewat- pliwie majetni. Posiadali duze

gospodarstwo, sady, hurtownie, masarnie, rozliczne samocho- dy. Janusz N.
prowadzil intere- sy zarowno w Polsce, jak row- niez w krajach bylej
Wspolnoty Niepodleglych Panstw. Ich dzieci chodzily do prywatnego liceum i
od lat mieszkaly w wynajetych mieszkaniach w Warszawie. Jako ze ja rowniez
pochodze z Nasielska, wiem, ze N. byli uwa- zani za jednych z najbogatszych
ludzi w okolicy.

Druga corka panstwa N., ktora ocalala z pogromu, opisa- la w sledztwie te
sytuacje nieco inaczej:

“Wczesniej, tez przed Bozym Narodzeniem, kiedy bylam w domu, moja mama byla
tro- che przygnebiona i w rozmowie ze mna powiedziala, ze maja z ojcem
klopoty finansowe, ze maja zaciagniety duzy kredyt w banku i mama obawia
sie, ze nie bedzie pieniedzy na utrzy- manie rodziny i biezace sprawy
zwiazane z firma. (…) Kiedy bylam w domu ostatni raz, mama juz sie nie
martwila. Powiedziala, ze jakos na wszystko starcza. Ja nie znalam
dokladnie spraw ojca, nie znala ich nawet moja mama”.

Rowniez Jerzy, policjant zna- jacy kulisy sledztwa, wspominal w rozmowie ze
mna:

– Z zewnatrz to wygladalo dobrze, dom duzy, ale papiery ogladalem, to
wszystko na kredy- tach. Zbieral pan kiedys kartofle? No to oni mieli takie
rece jak po zbieraniu kartofli.

Sprawcy, planujac napad, nie mieli wiedzy o faktycznej, trud- nej sytuacji
finansowej rodziny. Nie mieli tez wiedzy o schow- kach. Nie znalezli
skrytki z bizu- teria ani obrazu znanego mala- rza. Wyglada na to, ze
skradli gotowke, ktora malzonkowie zwyczajowo nosili przy sobie. Cena za
zycie czterech osob byla dramatycznie niska (mal- zonkowie mieli przy sobie
okolo 24 mln starych zlotych, czyli 2,4 tys. zl, w sejfie za pierwszymi
drzwiami znajdowala sie jakas ilosc gotowki; wedle zeznan braci Piotra i
Marcina sprawcy skradli tez radio samochodowe). Bardzo ciekawie w tym kon-
tekscie brzmia wspomnienia Dagmary, przyjaciolki 23-letniej Magdy N.

– Slyszalam o tym od Magdy, jest na to nawet jeszcze inny swiadek, a
mianowicie moja owczesna wspollokatorka i przy- jaciolka – Monika. Nie znam
szczegolow, ale Magda bala sie o ojca, od ktorego wymuszano haracz za
posiadane sklepy mie- sne. W tym tez czasie zmienila sie sytuacja
materialna Magdy. (…) W centrum jej zaintereso- wan byly studia i
egzaminy oraz niepokoj o ojca, o ktorym mowi- la, ze byl szantazowany.

Drugim przelomem bylo ustalenie, ze 18 stycz- nia 1996 roku,

tydzien przed zbrodnia w Siennicy, z tego samego egzempla- rza broni palnej
(byl to przerobiony

na amunicje ostra

Walther) dokonano zabojstwa wlascicielki kantoru wymiany walut w Warszawie.

Malzenstwo B. od 5 lat pro- wadzilo kantor naprzeciwko owczesnego kina
Moskwa. Co ciekawe Andrzej B. nie pocho- dzil ze srodowiska cinkciarzy,
czyli handlarzy waluta rodem z PRL-u. Byl z wyksztalce- nia inzynierem, zas
jego zona Hanna – lekarzem. Gdy kilka- nascie lat temu rozmawialem z
sasiadami Andrzeja B., dowie- dzialem sie, ze czesc z nich nie wiedziala
jaki zawod wykonuje.

– B. zawsze chodzil z duza torba na ramieniu i ja mysla- lam, ze on jest
reporterem. – stwierdzila sasiadka z klatki schodowej.

Co ciekawe w latach 1995- 1996 doszlo do dwoch, bardzo podobnych napadow na
Andrzeja B. Po raz pierwszy mialo to miej- sce 31 maja 1995 roku pod

SKprreawnaianKiezwHyajansonwioernua

blokiem, w ktorym mieszkal. Sierzant Jan Lasiak, ktory jako pierwszy
pojawil sie na miejscu przestepstwa, zapisal: (mez- czyzna) “oswiadczyl
nam, ze zostal napadniety przez trzech mezczyzn przed blokiem 72A. W wyniku
napadu zostal pobi- ty, doznajac urazow glowy, twa- rzy brzucha, prawej
nogi i reki. W wyniku napadu skradziono mu walute polska i obca a takze
zlom w zlocie o lacznej wartosci okolo 200 mln zl”.

Rano, okolo godziny 8.50, Andrzej B. wyszedl na spacer z psem. W narozniku
bloku zobaczyl bialy furgon. Obok pojazdu stala drabina. W kabi- nie
pojazdu siedzialo dwoch mezczyzn. Trzeci osobnik stal przy bocznych,
odsuwanych drzwiach kabiny ladunkowej i wyjmowal ze srodka puszke z farba
emulsyjna. Wszyscy trzej mieli na sobie granatowe kombinezony.

– Nastepnie wszedlem do klatki schodowej budyn- ku, w ktorym mieszkam.
Poczekalem na zone Hanne B., ktora zeszla z mieszkania po psa i
jednoczesnie mi przyniosla tor- be fotograficzna koloru szarego firmy
Cullman z zawartoscia gotowki i waluty zagranicznej, a takze kosmetyczki z
zawar- toscia zlota. Nastepnie wysze- dlem z klatki, majac dodatkowo przy
sobie neseser szarosrebrny z szyfrem i skierowalem sie ta sama droga, co
podczas spaceru z psem w kierunku parkingu do mojego samochodu. Dochodzac
do konca mojego bloku ponow- nie zauwazylem stojacy w tym samym miejscu, co
wczesniej samochod marki Volkswagen bus koloru bialego. W momen- cie gdy
zobaczylem samochod, stwierdzilem, ze zostal on uruchomiony. Jak poprzednio
chcialem wyminac ten pojazd z lewej strony, to jest od strony pasazera. W
odleglosci okolo 1 metra od wspomnianego samo- chodu zostalem zaatakowany
przez osobnika siedzacego na siedzeniu pasazera” – zeznal poszkodowany.

Mezczyzna powalil Andrzeja B. na ziemie, bil i kopal. Spryskal go tez gazem
obezwladnia- jacym. Asekurowal go dru- gi bandyta, ktory mierzyl do ofiary
z pistoletu z tlumikiem. Kierowca zas wyrwal wlascicie- lowi kantoru
neseser. Chwile potem mezczyzni wsiedli do furgonu i odjechali.

Trzy miesiace pozniej sledz- two w sprawie napadu zostalo umorzone. Andrzej
B., w pro- tescie napisal list do prokura- tury, w ktorym wskazal miedzy
innymi: “Sprawcy napadu to bezwzgledni, grozni bandyci. W ich rekach
znajduje sie bron palna, ktorej w kazdej chwili moga uzyc rowniez przeciwko
mnie, tym bardziej, ze podjalem ponownie dzialalnosc gospodar- cza. Pragne
zaznaczyc, ze napad byl przeprowadzony z pelnym rozeznaniem mojego harmo-
nogramu co swiadczy, ze bylem sledzony”.

Po liscie prokuratura podjela sledztwo na nowo i umorzyla je ponownie
jeszcze tego samego dnia. Trzy i pol miesiaca poz- niej, dokladnie w tym
samym miejscu, nieustaleni do dzisiaj sprawcy ponownie napadli na Andrzeja
B. i jego zone wraca- jacych z kantoru. Pani Hanna zginela na miejscu, jej
maz zostal ciezko ranny. Napad opi- sal w ten sposob:

“18 stycznia 1996 roku zostalismy napadnieci w tym samym miejscu, wracajac
z kantoru okolo godziny 18.30. Zona szla za mna i to ona zgi- nela
pierwsza. Ja uslyszalem tak jakby trzask lamanego patyka. Do mnie oddano
czte- ry strzaly. Dwoch sprawcow morderstwa zony obszukiwalo ja potem, gdy
lezala na ziemi, mnie nie. Nastepnie przyjechala karetka pogotowia i
stwierdzi- la zgon zony. A mnie odwie- ziono do szpitala. To tyle. (…) W
styczniu o godzinie 18.30 jest ciemno. Na odcinku miedzy wiezowcem a
blokiem, w kto- rym mieszkam nie ma latarni. Panowie, ktorzy obszukiwali
moja lezaca zone, byli w pozycji

kucnej badz kleczacej i od miej- sca, w ktorym ja padlem po ostatnim
strzale w odleglosci 10 m. Natomiast mezczyzna, ktory strzelal wydaje mi
sie, ze oddawal strzal z pozycji nachy- lonej. Nie jestem w stanie w 100
proc. powiedziec, a po ciemku widzialem same sylwetki”. Sprawcy, ktorzy
napadli malzonkow nie zadali od nich oddania pieniedzy, nie probo- wali ich
sterroryzowac; jeden z nich strzelal z zamiarem zabicia, a pozostali
przeszu- kiwali ofiary. Czy byli to ci sami sprawcy, ktorzy doklad- nie
tydzien pozniej uderzyli w Siennicy? Jerzy, ktory byl w skladzie grupy
operacyjnej “Hurtownik” uwaza, ze tak:

– Bandyci podbiegli do nich pod blokiem i zaczeli bez slowa strzelac. Jeden
zlapal za torbe, patrzy – ziemniaki, wiec rzucil ja i uciekli. Czwarty na
nich cze- kal w samochodzie. Oni wsiedli i odjechali. Jakby wtedy wpadly
pieniadze, to za tydzien nie bylo by napadu, albo bylby za jakis czas, albo
nie doszlo by do niego wcale.

Natomiast Jacek i Piotr, kto- rzy prowadzili sprawe napadu na malzenstwo B.
wskazuja:

– Ta wersja sama sie nasu- wala, ale byly watpliwosci. Mogla to byc ta sama
grupa lub tylko jeden jej czlonek. Pistolet mogl przejsc przez magazyn
broni i trafic w inne rece. Na 99 proc. te sprawy sie lacza, ale zawsze
pozo-

staje jeden procent watpliwosci.

Zapytasz czytelniku, czemu wspomnialem o pierwszym napadzie

na malzenstwo B. z maja 1995 roku. Otoz stoleczni policjan- ci laczyli go z
tym ze stycznia 1996 roku i podejrzewali, ze dokonala ich ta sama grupa
przestepcza. A wiec rowniez ta sama, ktora napadla na rodzine N. w Siennicy.

– Miejsce napadu na B. mie- dzy blokami bylo wybrane bar- dzo dobrze:
sprawcy mieli bar- dzo dobra obserwacje i latwosc dojscia do ofiar –
otwarty z wielu stron teren, jednoczesnie ogro- dzony od ulicy blokami –
mogli podejsc do ofiar bardzo blisko, bez wzbudzania podejrzen, mogli
bardzo latwo uciec – bliskosc par- kingu i samochodu z czekajacym w
gotowosci kierowca – wskazy wal w rozmowie ze mna Piotr, ktory prowadzil to
sledztwo.

Ijeslipojdziemytymtropem, musimy wiedziec, ze sprawcy pierwszego napadu na
Andrzeja B. zostali schwytani i staneli przed sadem. Byli to czlonkowie
osla- wionego gangu “Rympalka”, kto- ry dokonal w tym czasie wielu glosnych
napadow z bronia w reku (szczytem dzialalnosci grupy byl tak zwany “napad
stulecia” przy ulicy Zamiany na warszawskim Ursynowie).

Swiadek koronny Remigi- usz P. “Remek” tak zeznawal w prokuraturze:

– Wiedzialem wczesniej, ze jest planowany napad na wlasciciela kantoru przy
ul. Pulawskiej, niedaleko kina Moskwa. O tym napadzie dowie- dzialem sie z
rozmow Jacka S. i Norberta P., a takze rozmow Jacka S. z Krzysztofem B.
(…) W tych rozmowach mowili oni, ze napadu dokonaja przebrani za malarzy.
Wiedzieli, ze wlasciciel kantoru ma w zwyczaju przed wyjsciem z pieniedzmi
do pracy wyprowadzac psa i sprawdzac czy w poblizu nie ma podejrza- nych
osob. Robili wczesniej juz podejscie do niego, gdy wyszedl z psem, i wtedy
pomysleli, ze facet ich wyczul i uciekli. Jacek S. powiedzial mi, ze sposob
napadu opracowal B. Wiem, ze samo- chod, ktorego uzyli do napadu kupili od
“Fotografa”. Byl to bialy volkswagen transporter 2,4 Diesel. (…)
Rzeczywiscie bylo tak, ze wlasciciel kanto- ru wyszedl z psem. Wtedy oni
zaczeli niby sie rozladowywac, a gdy obserwowany przez nich mezczyzna
oddawal zonie psa i bral od niej pieniadze przed pojsciem do pracy oni go
napa- dli i okradli. Samochod, bialego volkswagena, gdzies porzucili.

Andrzej B. zeznawal w pro- cesie gangu “Rympalka”, jednak nie rozpoznal
sprawcow. To spra- wilo, ze zostali oni uniewinnieni od zarzutu napadu na
niego. Czy jednak mozemy miec 100 proc. pewnosci, ze za wszystkimi opi-
sywanymi w niniejszym artykule napadami rabunkowymi nie stoja czlonkowie
gangu “Rympalka”? Inny swiadek koronny, Jaroslaw S. “Masa”, po wielokroc
zezna- wal, ze gang ten dokonywal zabojstw, min. mial stac za egze- kucja
Wojciecha K. “Kielbasy” w Pruszkowie w roku 1996.

To byla wlasnie koordynacja sledz- twa w tej sprawie ze sledztwem w sprawie
napadu na malzon- kow B. w Warszawie. Nie pola- czenie, ale koordynacja. W
tam- tych czasach byly to oddzielne wojewodztwa, oddzielne pro- kuratury.
Policjanci z KWP w Ciechanowie i Komendy Stolecznej Policji spotykali sie i
prowadzili wspolne dziala- nia. W ten sposob trafili mie- dzy innymi na
informacje, ze Magdalena N. przyjaznila sie z kolezanka z liceum, do kto-
rej to kolezanki przychodzili na imprezy Piotr F. “Tato”, oraz Marek M.
“Mysza” – czlonkowie grupy Zoliborskiej. Piotr Mudyn i Marzena Matuszak w
ksiazce “Ostatni” tak opisuja “Mysze”:

“Marek byl ogromnym nieobliczalnym, trenujacym boks psychopata. Zdolnym do
wszystkiego zabojca”.

Piotr F. “Tato”, poza dluga kartoteka przestepstw typowo kryminalnych, w
latach 90. odsie- dzial 2 lata za udzial w zbioro- wym gwalcie na bylej
dziewczy- nie innego zoliborskiego gangste- ra – Artura H. “Czachy”.

Smaczku calej sprawie doda- je fakt, ze Marek M. zostal zastrzelony przez
Tomasza S. “Komandosa” w marcu 1996 roku, a wiec bardzo krotko po
zabojstwie rodziny N. kolo Nasielska. Jeszcze raz oddaj- my glos Arturowi
Mudynowi i ksiazce “Ostatni”.

“Policja przesluchuje wszyst- kich. Braciom Mudyniom chca wmowic wyrzniecie
calej rodzi- ny w podwarszawskiej willi, ale niby mimochodem wypytuja o
Marka. Teraz sie bardziej nimi interesuja, zatrzymuja za
byleco.UlicaSzekspiratojuz spalony adres, funkcjonariusze pojawiaja sie
srednio dwa razy w tygodniu i zatrzymuja kogo popadnie, ot tak – dla wyja-
snien. To staje sie upierdliwe, bo nie po to sie zyje, by ciagle siedziec w
areszcie i wymyslac pokretne historyjki dla psiarni”.

Chcialbym w tym miejscu podkreslic, ze nie bylo tak, ze Magdalena N.
utrzymywala rela- cje towarzyskie z przestepcami z Grupy Zoliborskiej. To
jej kole- zanki, ktore znaly Magde, bywa- ly u niej w domu w Siennicy,
znaly jej sytuacje majatkowa, utrzymywaly te znajomosci. “Mysza” i “Tato”
zapewne znali z widzenia Magdalene, jednak nie mozna tu mowic o bezpo-
sredniej relacji.

Czlonkowie Grupy Zolibor- skiej faktycznie zostali rozlicze- ni ze sprawy
zabojstw Hanny B. oraz rodziny N., jednak nie zna- leziono dowodow na ich
udzial w tym zdarzeniu. Wiekszosc z nich juz nie zyje, wiec pewnych watkow
nie uda sie juz poglebic. Kolejnym ciekawym eta- pem sledztwa, zakra-
wajacym na przelom,

byl moment, gdy 21 lipca 1997 roku w centrum Poznania doszlo do zabojstwa
Andrieja Issajewa “Malowanego” i Roberta Stachowiaka. Otoz jeden z zatrzy-
manych w tej sprawie zolnierzy Mariana Klepackiego “Klepaka” mial
zaproponowac sledczym, ze w zamian za zlagodzenie kary opowie o
okolicznosciach zaboj- stwa pod Nasielskiem. Niestety po likwidacji
swiadkow incogni- to, sledztwo poznanskie upadlo i niedoszly swiadek
wyszedl na wolnosc (do tej sprawy wroce na lamach “Detektywa”).

Gdy czytalem akta w spra- wie zabojstwa “Malowanego” natrafilem na list
napisany do prokuratury przez Andrzeja J., pseudonim “Ligi”, w ktorym mez-
czyzna skarzyl sie, ze jest otyly i nie moze przebywac w areszcie sledczym.
Niejako przy okazji napisal, ze “zeznaje przeciwko mnie i mnie wrabia
Franciszek Robert W. Ja wiem, ze tamten strzelil w Legionowie dziecku w
plecy i ze pracuje w (tu nazwa konkretnej firmy) i udaje uposle- dzonego, a
nocami w kominiar- ce napada na staruszkow”. Udalo mi sie zweryfikowac, ze
w oko- licy Warszawy nie bylo wiecej przypadkow “strzelania dziecku w
plecy”, niz zbrodnia w Siennicy. Andrzej J. “Ligi” jest od lat poszu-
kiwany listem gonczym, nieste- ty stoleczni policjanci, ktorych o niego
pytalem, ostrzegali bym nie robil sobie nadziei, ze mez- czyzna zlozy
jeszcze kiedys jakies zeznania. Przyznawali, ze szukaja raczej grobu
“Ligiego”. Jak widac sprawa zabojstwa rodziny N. jest wielowatkowa i
trudna. Przez lata pojawialo

sie wiele wersji sledczych. W roku 2005 bardzo intensywnie pra- cowal nad
ta sprawa Zarzad Centralnego Biura Sledczego w Katowicach. Wydawalo sie, ze
przelom jest blisko.

Gdy kilka lat temu w ciecha- nowskiejprokuraturzezbieralem informacje do
zupelnie innego artykulu, ucialem sobie krotka rozmoweosprawiezabojstwa w
Siennicy. Tamtejsi prokura- torzy i pracownicy nadal zyja ta sprawa.
Wspominaja m.in. swiadka, ktory nienaturalnie sie pocil podczas
przesluchan. Wtedy uslyszalem takie zdanie

– Nad tym sledztwem pracu- ja nadal policjanci z Archiwum X z Radomia. Oni
nie spia, nie jedza, oni zyja ta sprawa.

Choc wiekszosc watkow, ktore opisalem prowadzi do podwarszawskich grup
prze- stepczych, wydaje sie, ze jest to slepy tor. Gdyby sprawcami byli
“wolominscy”,czy”zoliborscy” ktos by przez lata o tym opowie- dzial. Ktos
chwalilby sie kolegom w celi. Sledczy z Archiwum X maja podobne
przemyslenia:

– Rozmawialem ze swiadka- mi koronnymi. Wszyscy mowili mi, ze broni nie
uzywalo sie dwa razy. Nawet, gdy ktos uzyl broni w klubie, czy dyskotece,
natych- miast szla ona do utylizacji – tlumaczy jeden z nich.

Moze to wskazywac, ze zabojcy rodziny N. pochodza spoza swiata
przestepczego.

Niniejszy artykul to ledwie fragment historii zabojstwa rodziny N. Jest
jeszcze wie- le nieujawnionych informacji, wiele niewyjasnionych watkow.
Nawet ja, majac szczatkowa wiedze o zawartosci akt sprawy, widze, ze
zeznania niektorych swiadkow sa co najmniej dziw- ne i budza wiele
watpliwosci. Jeden z nich z kazdym kolejnym zeznaniem pamietal (lub konfa-
bulowal) coraz wiecej szczego- low. Az dziw, ze sledczy w 1996 roku nie
zbadali dokladniej jego alibi na wieczor zabojstwa.

Wiele osob chcialoby, aby o sprawie zbrodni w Siennicy nie pisano. By to
sledztwo

poszlo w zapomnienie. Tak jednak nie bedzie. To jedna z najokrutniejszych
zbrodni w historii Polski. Swoja droga, jesli sprawcow bylo kilku (plus
osoby, ktore “wystawily” napad), to nadal jest czas by zawalczyc
otakzwanaszescdziesiatke(art. 60 KK – nadzwyczajne zlago- dzenie kary),
zamiast czekac, azpolicjaogodzinie6.00rano zacznie wywazac drzwi…

– Ta sprawa lezy mi na ser- cu, poniewaz Janusz N. byl moim dobrym kolega.
Polowalismy razem w jednym kole lowieckim. – mowil w rozmowie ze mna
inspektor Wojciech Wolkowicz.

Jeden z policjantow bada- jacych zabojstwo Hanny B. powiedzial:

– Do tej pory tkwi we mnie sprawa N. Nawet bedac po latach naczelnikiem
wydzialu chcialem podjac ja do prowadzenia ale okazalo sie, ze to nie jest
nasza wlasciwoscterytorialna.

– Gdyby dzis ktos mi zapro- ponowal bym dalej prowadzil to sledztwo, bym
pracowal po 16 godzin dziennie, dolozylbym pieniedzy z wlasnej pensji i
uzy- czyl prywatnego samochodu byle tylko zblizyc sie do sprawcow –
powiedzial wiele lat temu w roz- mowie ze mna Jerzy, policjant z komendy w
Ciechanowie.

imieniu Redakcji “Detektywa” i jed- nostki Archiwum X Mazowieckiej Komendy
Woje- wodzkiej Policji zwracam sie z prosba do Was Czytelnicy, abyscie
wszelkie informacje dotyczace zabojstwa rodziny N. przekazywali na adres
krymi- nalny.kwp@ra.policja.gov.pl lub telefonicznie na numer 47 701 24 44.
Policjanci z Archiwum X gwarantuja pelna anonimowosc i dyskrecje. Kazdy z
pozoru drobny szczegol moze byc tym, ktory zdecyduje o przelomie w
sledztwie.

Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)

STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/

abujas12@gmail.com

http://

www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/

http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

Strona główna

http://MyShip.com

Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez

dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com

GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl

Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:

(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):

Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.

BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452

(format IBAN)

wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479

(format IBAN)

wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504

(format IBAN)

BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

numer KRS 0000124837:

“Wspomoz nas!”

teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty

Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl,

Obywatele News, Szczecin Moje Miasto