Dzien dobry – tu Polska – 9.10.2023

DZIEN DOBRY – TU POLSKA

GAZETA MARYNARSKA

Imienia Kpt. Ryszarda Kucika

(Rok XXII nr 274) (67159)

9 pazdziernika 2023r.

Dzien dobry Czytelnicy 🙂

Dzis jak zwykle Kapitan Reksio, a ja zycze milego poniedzialku 🙂

Ania Iwaniuk

DZIEN DOBRY – TU POLSKA

SPORTOWY WEEKEND

8 pazdziernika 2023r.

abujas12@gmail.com

http://www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/

http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

SIATKOWKA

Polscy siatkarze na igrzyskach w Paryzu! Awans jest juz pewny!

To juz pewne! Polscy siatkarze wywalczyli awans na igrzyska olimpijskie

w Paryzu. Udzial w przyszlorocznych zmaganiach zapewnili sobie dzieki

sobotniemu zwyciestwu nad Holandia 3:1 (21:25, 25:17, 25:22, 29:27)

podczas turnieju kwalifikacyjnego w chinskim Xi’an. Wywalczenie

upragnionego biletu do Paryza to ostatni cel, jaki do zrealizowania

mieli Bialo-Czerwoni w trwajacym sezoie. Tym samym w przyszlorocznych

igrzyskach zobaczymy dwie polskie kadry – siatkarzy i siatkarek, ktore

awans wywalczyly dwa tygodnie temu w Lodzi.

Trwa najlepszy sezon polskiej kadry od lat, a teraz polscy siatkarze

zrealizowali ostatni cel na ten rok. W kwalifikacjach w chinskim Xi’an

reprezentacja Polski zapewnila sobie olimpijski awans jeszcze przed

ostatnia kolejka spotkan, dzieki pokonaniu Holendrow 3:1. Bialo-Czerwoni

zdawali sobie sprawe, ze z druzyna trenera Roberto Piazzy czeka ich

trudna przeprawa.

– Nie chcemy przedluzac oczekiwania na awans czy sprawic, ze ewentualne

potkniecie spowoduje nerwowosc przed spotkaniem z Chinami. Nadal to my

bylibysmy zdecydowanym faworytem, ale po co dostarczac sobie

niepotrzebnych emocji. Zdajemy sobie sprawe, ze Holendrzy, choc juz

praktycznie pozbawili sie szans na awans do igrzysk z turnieju w Xi’an,

to wciaz pokonanie nas przyniosloby im spory zastrzyk punktow do

rankingu FIVB. Wazne, by pokazac od samego poczatku, ze nie damy im

szans – mowil przed sobotnim spotkaniem rozgrywajacy reprezentacji

Polski Marcin Janusz.

Nie pomylil sie, bo choc Holendrzy zagrali bez swojego ofensywnego

lidera, to sprawili klopoty Polakom juz w pierwszej odslonie. Po stronie

Pomaranczowych zabraklo bowiem atakujacego Nimira Abdel-Aziza, ktory ze

wzgledu na klopoty z kolanem nie byl zdolny do gry. Polacy w pierwszej

partii niezle radzili sobie po swoim przyjeciu, ale juz w kontrach

zdecydowanie brakowalo im skutecznosci. Co ciekawe, trener Nikola Grbic

dokonal kilku zmian w skladzie w porownaniu do piatkowego meczu z

Argentyna. Duet przyjmujacych razem z Wilfredo Leonem stworzyl bowiem

Bartosz Bednorz, a nie Aleksander Sliwka. Zas na pozycji libero Pawla

Zatorskiego zastapil Jakub Popiwczak.

Od samego poczatku widac bylo, ze Polakom zalezy na odrzuceniu rywali od

siatki, a Leon sprawial rywalom sporo problemow swoim serwisem. W

pierwszej partii przy prowadzeniu rywali 14:12 polski przyjmujacy mial

juz na koncie dwa asy serwisowe. Holendrzy wykorzystali jednak przewage,

a gdy nasz zespol przestal popelniac bledy, wygral druga odslone i

doprowadzil do wyrownania stanu spotkania.

Wynik trzeciego seta rozstrzygnal sie w samej koncowce, w duzej mierze

dzieki trafionym zmianom, poczynionym przez trenera Grbicia. Gdy na

zagrywce pojawil sie Kamil Semeniuk, przy jego serwisie Bialo-Czerwoni

odskoczyli rywalom na dwa oczka po punktowym bloku Karola Klosa, ktory

takze wszedl z kwadratu dla rezerwowych (18:16). Bohaterem koncowki seta

byl Wilfredo Leon, bo punktowal nie tylko atakiem, ale tez blokiem.

Polacy objeli prowadzenie 2:1 po trzecim secie, ale Holendrzy nie

zamierzali sie poddawac. Choc na kwalifikacje olimpijska z turnieju w

Xi’an stracili szanse jeszcze przed sobotnim meczem, to wiedzieli, ze

pokonanie liderow rankingu FIVB, da im potezny zastrzyk punktowy w

swiatowym zestawieniu. A to wlasnie ranking pozostaje furtka do

wywalczenia biletu dla Paryza dla druzyn, ktore nie zdolaja zrobic tego

teraz. Dlatego czwarta partia byla zacieta walka z jednej strony o

doprowadzenie do tie-breaka, a z drugiej – o jego unikniecie przez ekipe

Grbicia.

Doszlo jednak do walki na przewagi po autowym serwisie Semeniuka, a

Polacy w zagrywce w koncowce ryzykowali az za bardzo. Ostatecznie

Bialo-Czerwoni zdolali obronic az trzy pilki setowe dla rywali, dzieki

atakom Leona, bo to do niego trafiala wiekszosc pilek w tych waznych

momentach. Polscy siatkarze wywalczyli jednak awans przy serwisach

Jakuba Kochanowskiego. Najpierw dzieki blokowi Karola Klosa, a pozniej

po bledzie Holendrow wygrali czwartego seta 29:27 i caly mecz 3:1.

Spelnia sie takze scenariusz, na ktory czekalismy od igrzysk w Pekinie.

To wlasnie w 2008 r. po raz ostatni obydwie polskie reprezentacje –

zenska i meska walczyly w olimpijskich zmaganiach. Teraz historia sie

powtarza i po siatkarkach Stefano Lavariniego, ktore dwa tygodnie temu w

Lodzi zapewnily sobie udzial w igrzyskach w Paryzu, dolaczaja do nich

takze siatkarze Grbicia.

Polska – Holandia 3:1
(21:25,
25:17, 25:22, 29:27)

-“Alez rekord polskich siatkarzy! I awans na igrzyska w Paryzu”-

Rafal Stec

Druzyna trenera Nikoli Grbicia zamknela sezon perfekcyjny – po zdobyciu

zlota Ligi Narodow i zlota mistrzostw Europy wygrala kwalifikacje

olimpijskie

To tez sukces bezcenny, na miare malego medalu. Gdyby Polakom sie nie

powiodlo, wciaz zachowaliby szanse na lot do Paryza – dzieki znakomitej

pozycji w globalnym rankingu, aktualnie mu przewodza – ale wtedy

musieliby powaznie potraktowac przyszloroczna edycje Ligi Narodow, by

gromadzic kolejne punkty.

Udalo sie, wiec Grbic dostanie przed igrzyskami pelna swobode. Zawodnicy

wyczerpani sezonem klubowym beda mogli dluzej odpoczac, a serbski trener

bedzie mogl do woli eksperymentowac, testowac, podporzadkowac wszystko

ostatecznemu celowi.

Turniej eliminacyjny w chinskim Xi’an premiowal lidera i wicelidera –

Polacy zagwarantowali sobie awans po sobotnim pokonaniu Holandii 3:1, a

w niedziele zakonczyli rywalizacje wydartym resztkami sil 3:2 z Chinami.

I odetchneli z ulga, bo impreza wienczaca sezon byla poniekad

najbardziej intensywna, zmuszajaca do rozegrania siedmiu spotkan w

dziewiec dni.

Dlatego droga do celu nie byla latwa, momentami – i w zaskakujacych

miejscach – wygladala wrecz na mordege. Do pieciu setow i nerwowych

koncowek przeciagaly sie nawet mecze z Belgia i Kanada, czyli

przeciwnikami teoretycznie znacznie slabszymi. Bylo ciezko zarowno z

tego powodu, ze nasi siatkarze musza odczuwac znuzenie sezonem –

zlozonym z 40 gier, wymagajacym podrozowania miedzy kontynentami – jak i

strategii Nikoli Grbicia, ktory znow zonglowal skladem. Prawie caly

turniej w strefie dla rezerwowych przestal wielki bohater zlotych

mistrzostw kontynentu Wilfredo Leon, wreszcie sporo czasu spedzil na

boisku Bartosz Bednorz (chyba piaty w hierarchii przyjmujacych), a kiedy

reprezentacja wpadala w tarapaty, to trener nie reagowal, raczej nie

dokonywal zmian. Jakby chcial, zeby porzadek robili ci, ktorzy wczesniej

narozrabiali.

A trzeba pamietac, ze wczesniej kontuzje wykluczyly z gry duet postaci

kluczowych – kapitana i glownego atakujacego Bartosza Kurka oraz

czolowego srodkowego Mateusza Bienka. Rywale znow zatem przekonali sie,

ze Polacy dysponuja zbyt rozleglymi zasobami ludzkimi, by obawiac sie

jakiejkolwiek serii urazow. I sa przy tym skrajnie nieprzewidywalni,

nigdy nie wiadomo, kogo rzuci do gry na skrzydlach Grbic.

Przy okazja reprezentacja srubuje wyjatkowy rekord. Niedzielna wygrana z

Chinami byla 24. zwyciestwem z rzedu w oficjalnych rozgrywkach – pod

egida swiatowej federacji FIVB lub europejskiego CEV. Zniewalajacy

bilans, niespotykany w innych naszych sportach druzynowych i prowokujacy

refleksje, ze nie warto besztac ich za ewidentne okresy slabosci w

Xi’ao. Sensowniej doceniac, ze kondycyjnie wytrzymuja ten maraton.

I to w jakim stylu wytrzymuja! Nabrali stoickiej pewnosci siebie, nie

deprymuje ich nawet kilkupunktowa strata na zaawansowanym etapie seta,

dominuja w koncowkach. Odkad naszych siatkarzy przejal Nikola Grbic,

wygrali 47 z 53 meczow (dane obejmuja tylko spotkania o stawke, bez

towarzyskich), czyli 88,7 proc. To zdecydowanie znakomitsze statystyki

niz dotychczasowych trenerskich liderow pod tym wzgledem – Vitala

Heynena (75,5 proc.), Huberta Wagnera (73,2 proc.) i Raúla Lozano (70,8

proc.) – choc podczas imprezy w Chinach bez ustanku slyszymy od Polakow,

ze nie sa w najwyzszej formie, z trudem wynajduja w sobie resztki

energetycznych rezerw. Meska siatkowka w Polsce to zjawisko, przeciez

sezon reprezentacyjny poprzedzil final Ligi Mistrzow, w ktorym ZAKSA

Kedzierzyn-Kozle mierzyla sie z Jastrzebskim Weglem.

Konkurencja nie moze nawet pomarzyc o bilansach i mozliwosciach, z

jakich korzysta Grbic. Kazdemu potentatowi przytrafiaja sie przykre

wpadki, w srode sensacyjna porazke w walce o igrzyska poniesli nawet

Wlosi, pokonani przez Polske w niedawnym finale mistrzostw Europy – i

trener Ferdinando De Giorgi tlumaczy swoich ludzi wlasnie wycienczeniem

fizycznym oraz mentalnym, zreszta wspolbrzmi ze wszystkimi, ktorzy

uczestnicza w tym wielomiesiecznym kieracie.

Dla polskiego kibica niepowodzenie o Italii bylo o tyle przyjemne, ze

wygrali z nia Niemcy, czyli druzyna kierowana przez Michala

Winiarskiego. Jego sylwetka przypomina, ze choc od schylku XX wieku

wychowujemy tlumy wybitnych siatkarzy w kazdym pokoleniu, to seniorska

kadre od 2005 roku oddajemy wylacznie w rece trenerow zagranicznych.

Zdumiewajacy paradoks – kraj bedacy bodaj najbardziej wydajna fabryka

talentow nie moze doczekac sie godnego zaufania kandydata na

selekcjonera doroslej reprezentacji.

Moze wiec przywodca zdolny do wypelnienia luki dojrzewa za zachodnia

granica? Podczas kwalifikacji olimpijskich w Rio De Janeiro trener

Winiarski natchnal niemieckich siatkarzy do sprawienia jeszcze jednej

olbrzymiej niespodzianki – rozprawili sie w jej wlasnej hali z Brazylia.

W najsilniej obsadzonym turnieju eliminacyjnym pokonali tez Iran, Kube,

Czechy oraz Katarem i awans na kolejke przed wienczacym rywalizacje

meczem z Ukraina. Podczas igrzysk w Paryzu pokibicujemy wiec potrojnie –

polskiej reprezentacji meskiej, polskiej reprezentacji kobiecej,

polskiemu trenerowi kierujacemu Niemcami. Imperium.

TENIS

Iga Swiatek pokonala w finale turnieju WTA 1000 w Pekinie Rosjanke

Ludmile Samsonowa 6:2, 6:2. Byl to pokaz sily i niezachwianej pewnosci

siebie. Przewaga Aryny Sabalenki w rankingu WTA topnieje

Po porazkach w finalach turniejow WTA 1000 w Dubaju i Madrycie Swiatek

wreszcie odniosla zwyciestwo – pierwsze w tym sezonie – w turnieju tej

kategorii. Zwyciestwo pewne, imponujace. Pokonala Ludmile Samsonowa (WTA

22) 6:2, 6:2.

Gdyby to byl boks, komentator powiedzialby, ze w Pekinie Swiatek byla

mistrzynia bezdyskusyjna. Odniosla szesnaste zwyciestwo finalowe w

turnieju WTA w ostatnich dwoch sezonach! Od czasow Sereny Williams nikt

czegos takiego nie dokonal w kobiecym tenisie.

Poczatek finalu byl jednak nielatwy. Mimo wszelkich zachwytow

komentatorow nad polepszeniem serwisu Polki, w pierwszym gemie Samsonowa

pokazala, ze Swiatek bedzie musiala mocno sie napracowac, aby go

utrzymac. Poteznie bijaca, silna i wysoka Rosjanka przy swoim serwisie

wydawala sie sila nie do powstrzymania, nawet jesli swoj pierwszy serwis

obronila, grajac z rywalka na przewagi. Byl to jednak dopiero poczatek.

24-letnia Samsonowa, mimo wieloletniego pobytu i trenowania we Wloszech,

wciaz ma problemy z uzyskaniem wloskiego obywatelstwa i gra jako

Rosjanka (czy tez jako zawodniczka neutralna). Jest nierowna tenisistka,

przy czym potrafi to dotyczyc nie tyle jednego turnieju, co jednego

meczu. Swiatek o tym doskonale wiedziala. W tym roku rozbila ja w Dubaju

6:1, 6:0, ale rok wczesniej w polfinale w Stuttgarcie mecz trwal dlugo,

byl szalenie zaciety. W Pekinie Samsonowa byla w formie, o czym mowilo

jej polfinalowe zwyciestwo nad Jelena Rybakina (bilans meczow 4:0 dla

Samsonowej!).

W pekinskim finale Swiatek gema na 2:1 wygrala do zera, ale w nastepnym

swoim serwisie musiala sie znow napracowac. Hustawka trwala, obie

serwowaly poteznie, z predkoscia ponad 180 km/h. Samsonowej zdarzyl sie

nawet tak szybki drugi serwis.

Trudnosc dla Polki polegala na tym, ze Samsonowa uderza mocno, po mesku,

plasko, szybko i bez rotacji. Tylko ze tempo tenisowej edukacji Swiatek

jest imponujace. Nauczyla sie, jak pokonywac takie zawodniczki, gdy

tylko przegrala z plasko uderzajaca Jelena Ostapienko w cwiercfinale US

Open. No, ale Samsonowa lubi tez zagrac skrot, lubi zaryzykowac, wiec

jest pod tym wzgledem trudna rywalka: “big hitter”, ktora zagrywa czasem

delikatne podciecie.

Tymczasem wlasnie takie – nieudane, ryzykowne – zagranie spowodowalo

ciag zdarzen, zakonczony pierwszym przelamaniem serwisu w tym meczu i

wzieciem pierwszego seta przez Polke. Zrobilo sie bowiem 4:2 dla Polki,

a zaraz potem 5:2 po jej wlasnym serwisie i wreszcie 6:2.

Patrzac na nia w meczu z Samsonowa, az trudno uwierzyc, ze Swiatek ma

dopiero 22 lata, gdy w tym turnieju z niezachwiana pewnoscia – mimo

trudnych chwil – na przyklad w cwiercfinale z fantastycznie usposobiona

Carolina Garcia – przebijala sie do finalu w Pekinie. Przeciez zaledwie

trzy lata temu – niemal co do dnia – wygrala swoj pierwszy tytul

wielkoszlemowy. Nawet gdy Samsonowa uderzala nie do obrony, mowa ciala

Polka wskazywala, ze ma wydarzenia pod kontrola. Skupiona. Precyzyjna.

Niezachwiana. I faktycznie, w pierwszym secie jej pewnosc gry byla taka,

ze nie popelnila ani jednego niewymuszonego bledu, zreszta podobnie jak

i w drugim!

Kobiety grajace w Pekinie sa juz z pewnoscia strasznie wymeczone

sezonem, ale po pierwsze: przyjechaly najlepsze – 1,32 mln dol. dla

zwyciezczyni to byl rzeczywiscie mocny argument – i po drugie: graly

czasem na szalenie wysokim poziomie, jak Garcia. Ale Swiatek osiagnela

forme arcywysoka. Bo po prostu ja odnalazla. Tak, jakby zrzucenie przez

nia ciezaru 75 tygodni na pierwszym miejscu na swiecie pozwolilo jej na

zlapanie poteznego oddechu i ruszenie do walki ze zwiekszona energia. –

To po prostu wszystko jest teraz prostsze. Nie mam zbednych mysli w

glowie – mowila po meczu z Coco Gouff (WTA 3), Amerykanka, ktora –

wydawaloby sie – znalazla wreszcie sposob na Polke, kiedy po serii

siedmiu porazek z rzedu pokonala Swiatek w Cinncinati. Ale w Pekinie

Polka wygrala z Gouff po raz osmy, serwujac do tego tak mocno i pewnie,

ze Amerykanka nie powachala nawet przelamania. Polka wygrala 32 z 40

swoich punktow serwisowych. Zawsze byla skuteczna serwisowo, ale teraz

jej serwis jest jej kluczowa bronia.

W drugim secie pekinskiego finalu Samsonowa zaczela sie naprawde gubic.

Polka przelamala jej serwis w czwartym secie do zera, potem swoj

obronila, objela prowadzenie 4:1, grajac po prostu solidnie, pewnie, jak

po kilkunastu pierwszych minutach pierwszego seta. Przewage utrzymala do

konca meczu.

Swiatek odzyskala forme pozno, to fakt. Ale kto wie, czy nie jest to

idealny moment, aby znow nie zalozyc na siebie brzemienia numeru 1 na

swiecie. Do rozegrania pozostaly finaly WTA w Cancun. I uwaga: w tym

roku beda mialy dla Swiatek wielka stawke – mianowicie powrot na pozycje

liderki rankingu. W najnowszym zestawieniu aktualna liderka Aryna

Sabalenka bedzie miala 8425 punktow, zas Swiatek 7795. Roznica miedzy

najlepszymi na swiecie tenisistkami wyniesie zaledwie 630 pkt., a do

zdobycia w Cancun jest nawet 1500 pkt (w przypadku wygrania wszystkich

meczow, w tym grupowych).

W tej sytuacji nic dziwnego, ze Swiatek nie wystapi wraz z polska

druzyna w finale pucharu Billie Jean King w Sewilli – mialaby zbyt malo

czasu na przerzucenie siebie i swojej formy na druga strone oceanu, z

Meksyku do Hiszpanii. Konflikt z terminami ma miejsce dlatego, ze puchar

BJK organizuje ITF, a nie WTA, dla ktorego final w Cancun to perla

rozgrywek. Zagraja tam Aryna Sabalenka (Bialorus), Iga Swiatek (Polska),

Coco Gauff (USA), Jessica Pegula (USA), Jelena Rybakina (Kazachstan),

Marketa Vondrousova (Czechy), Ons Jabeur (Tunezja) i Karolina Muchova

(Czechy). Impreza odbedzie sie od 29 pazdziernika do 5 listopada.

PILKA NOZNA

Probierz odstawia Bednarka. Sa powolania na mecze z Wyspami Owczymi i

Moldawia

Nie zagra kontuzjowany Robert Lewandowski, ale nie zagra tez w pelni

zdrowy Jan Bednarek, grajacy regularnie 27-letni obronca Southampton

(drugi szczebel rozgrywek w Anglii), w ostatnich latach podstawowy

stoper reprezentacji Polski.

W pieciozespolowej grupie eliminacyjnej do Euro 2024 Polska zajmuje

przedostatnie miejsce, wyprzedza tylko Wyspy Owcze. Mecz naszej

reprezentacji z ta druzyna – na jej terenie – odbedzie sie w przyszly

czwartek, Michal Probierz zadebiutuje tego dnia w roli selekcjonera.

Trzy dni pozniej Polska zagra z Moldawia na Stadionie Narodowym w

Warszawie. Pozniej pozostanie juz tylko listopadowy mecz z Czechami u

siebie.

Dwie najlepsze druzyny uzyskuja awans. Polacy moga jeszcze po cichu

liczyc na zajecie drugiego miejsca, choc bardziej realny wydaje sie ten

scenariusz, w ktorym o udzial w mistrzostwach bija sie w barazach.

O tym, ze na liscie powolanych zawodnikow nie bedzie Roberta

Lewandowskiego, wiadomo bylo od czwartkowego popoludnia. Wtedy FC

Barcelona i PZPN poinformowaly, ze uraz stawu skokowego napastnika nie

jest blahy i Lewandowski w najblizszych meczach klubu oraz reprezentacji

nie bedzie gral. Kontuzji doznal w srode w meczu Ligi Mistrzow. Jeszcze

nie wiadomo, kto wobec tego bedzie kapitanem druzyny Probierza w

najblizszych spotkaniach.

Oto lista pilkarzy powolanych na mecze z Wyspami Owczymi i Moldawia:

Bramkarze: Bartlomiej Dragowski (Spezia), Lukasz Skorupski (Bologna),

Wojciech Szczesny (Juventus).

Obroncy: Bartosz Bereszynski (Empoli), Matty Cash (Aston Villa), Tomasz

Kedziora (PAOK Saloniki), Jakub Kiwior (Arsenal), Patryk Peda (SPAL),

Tymoteusz Puchacz (Kaiserslautern), Sebastian Walukiewicz (Empoli),

Mateusz Wieteska (Cagliari).

Pomocnicy: Patryk Dziczek (Piast Gliwice), Przemyslaw Frankowski (Lens),

Kamil Grosicki (Pogon Szczecin), Jakub Kaminski (Wolfsburg), Filip

Marchwinski (Lech Poznan), Jakub Piotrowski (Ludogorec Razgrad), Bartosz

Slisz (Legia Warszawa), Damian Szymanski (AEK Ateny), Sebastian

Szymanski (Fenerbahce), Pawel Wszolek (Legia Warszawa), Piotr Zielinski

(Napoli).

Napastnicy: Adam Buksa (Antalyaspor), Arkadiusz Milik (Juventus), Karol

Swiderski (Charlotte FC).

EKSTRAKLASA

11 kolejka

Korona Kielce-Warta Poznan 1-1

Lech Poznan-Puszcza Niepolomice 4-1

Radomiak-LKS Lodz 3-0

Widzew Lodz-Stal Mielec 1-0

Z.Lubin-Piast Gliwice 1-1

Ruch Chorzow-Pogon Szczecin 0-3

Slask Wroclaw-G.Zabrze 1-1

Cracovia-Jagiellonia Bialystok 2-4

Legia Warszawa-Rakow Czestochowa 1-2

1.Slask 23pkt

2.Rakow 22pkt

3.Jagiellonia 22pkt

4.Legia 20pkt

5.Lech 20pkt

6.Z.Lubin 20pkt

7.Pogon 18pkt

8.Radomiak 14pkt

9.Widzew 14pkt

10.Piast 13pkt

11.Cracovia 13pkt

12.Stal 12pkt

13.Warta 10pkt

14.Korona 10pkt

15.G.Zabrze 10pkt

16.Puszcza 9pkt

17.Ruch 7pkt

18.LKS 7pkt

-Pogon Szczecin poszla za ciosem. Beniaminek z Chorzowa byl bezradny,

gdy przyspieszal Grosicki

Pogon Szczecin bez problemu ograla na wyjezdzie Ruch Chorzow.

Szczecinianie dali tym samym sygnal, ze kryzys formy jest juz za nimi, a

w tym sezonie znowu chca walczyc o wysokie lokaty w ekstraklasie.

– Chce udowodnic, ze nasz wystep w meczu z Lechem nie byl jednorazowym

popisem, dlatego nawet remis z w starciu z Ruchem Chorzow uznam za

rozczarowanie – deklarowal przed niedzielnym spotkaniem rozegranym na

stadionie w Gliwicach trener Jens Gustafsson.

Jego zespol w poprzedniej kolejce w koncertowym stylu rozbil u siebie

Lecha Poznan az 5:0, ale ten triumf – mimo spektakularnego stylu –

przyjeto w Szczecinie z delikatnym dystansem. Nie bylo bowiem pewne, czy

portowcy beda w stanie utrzymac wysoka forme takze w kolejnych meczach,

poniewaz w tym sezonie swietne spotkanie przeplataja z bolesnymi

wpadkami. Na przestrzeni zaledwie kilku dni potrafia pokazac na boisku

dwie zupelnie rozne twarze.

Bedacy w dole ligowej tabeli Ruch wydawal sie idealnym rywalem do

kontynuowania dobrej passy.

Od pierwszych minut meczu bylo widac, ze Pogon to zespol o zdecydowanie

wyzszej jakosci pilkarskiej od chorzowskiego beniaminka, ktory w tym

sezonie bedzie toczyc ciezki boj o pozostanie w ekstraklasie. Portowcy

od poczatku przejeli inicjatywe, a trener Gustafsson z wyjatkowym

spokojem obserwowal wydarzenia na boisku. Tak, jakby byl przekonany, ze

pierwszy gol dla jego druzyny to tylko kwestia czasu.

Nie pomylil sie, choc goscie – zanim otworzyli wynik meczu – zmarnowali

kilka dogodnych okazji do zdobycia bramki. Najpierw kilka zlych decyzji

w polu karnym Ruchu podjal skuteczny w ostatnich spotkaniach Eftimis

Kuluris. Pozniej mocne, firmowe uderzenie Wahana Biczachczjana lewa noga

odbilo sie od slupka.

Dopiero po polgodzinie gry sposob na pokonanie Jakuba Bieleckiego

znalazl Fredrik Ulvestad. Rewelacyjnie dysponowany w ostatnim czasie

Norweg dostal pilke tuz przed linia pola karnego od Kamila Grosickiego

(skrzydlowy swietnie wykorzystal nieporozumienie w zespole Ruchu) i

precyzyjnym, plaskim strzalem przy lewym slupku wyprowadzil szczecinian

na prowadzenie. Kapitan portowcow byl w niedziele swietnie dysponowany,

raz po raz urywajac sie rywalom na lewym skrzydle. Obroncy ruchu

ewidentnie z nim sobie nie radzili.

Wydawalo sie, ze wszystko idzie zgodnie z planem, ale przed przerwa

portowcy dali sie wciagnac podraznionym rywalom w niepotrzebna wymiane

ciosow, ktora omal nie zakonczyla sie strata bramki. W 33. minucie

glowkujacy w polu karnym Pogoni Tomasz Swedrowski (po dobrym

dosrodkowaniu Macieja Sadloka) trafil w slupek, a pozniej jeszcze kilka

razy zagotowalo sie pod bramka Valentina Cojocaru.

Pogoni z pomoca przyszli” kibice Ruchu, ktorzy na pozegnanie ze

stadionem w Gliwicach (teraz przenosza sie na Stadion Slaski w

Chorzowie) odpalili pirotechnike i na tyle zadymili boisko, ze sedzia,

tuz przed koncem pierwszej polowy, na kilka minut przerwal spotkanie.

Chorzowianie wybili sie z uderzenia (choc Cojocaru musial zatrzymac

jeszcze wychodzacego sam na sam Maciej Firleja) i na przerwe podopieczni

Gustafssona schodzili z minimalnym prowadzeniem.

– Musimy troche przyspieszyc i w drugiej polowie powinny pojawic sie

kolejne sytuacje – przewidywal w przerwie pomocnik Rafal Kurzawa.

Na poczatku drugiej polowy przyspieszyli jednak gospodarze, ktorzy na

kilka minut zepchneli portowcow do defensywy. Ruch probowal wysokim

pressingiem szybko odbierac pilke Pogoni, ale gral chaotycznie,

momentami wrecz nieporadnie. Bylo widac, ze chorzowianom – choc nie

mozna im odmowic checi – po prostu brakuje jakosci.

A do Pogoni usmiechnelo sie szczescie, bo w 57. minucie jeden z rywali

niefortunnie zagral reka w polu karnym i sedzia bez wahania podyktowal

jedenastke dla podopiecznych Gustafssona. Z zimna krwia, podcinajac

pilke w stylu Panenki, wykorzystal ja Grosicki i mecz byl w zasadzie

rozstrzygniety.

Szesc minut pozniej padl kolejny, trzeci gol dla Pogoni. Znowu w roli

glownej wystapil Grosicki, ktory plasko dosrodkowal z lewej strony.

Pilke niechybnie do pustej bramki skierowalby Kuluris, ale wyreczyl go

stojacy przed nim stoper Ruchu Maciej Sadlok, ktory znalazl sie w

sytuacji bez wyjscia i zapisal na swoje konto trafienie samobojcze.

W koncowce Ruch szukal gola honorowego, ale miedzy slupkami znakomicie

dysponowany byl Cojocaru.

W ostatnich pieciu ligowych meczach Pogon strzelila az 19 bramek (w

szesciu pierwszych – zaledwie trzy). Szczecinianie maja obecnie

najskuteczniejsza formacje ofensywna w ekstraklasie. Cieszy takze, ze

dwa ostatnie mecze zagrali na “zero z tylu”.

Portowcy po dwutygodniowej przerwie reprezentacyjnej znowu wroca do

Gliwic – tym razem, zeby zagrac z Piastem. Do tego meczu beda

przygotowywac sie w dobrych humorach i na miejscu w gornej polowie

tabeli ekstraklasy. Z druzyna nie bedzie trenowal Kamil Grosicki

powolany do kadry na mecze z Wyspami Owczymi i Moldawia.

Pogon: Cojocaru – Wahlqvist (87. Stolarski), Zech, Malec, Koutris –

Kurzawa ZK (71. Gamboa), Ulvestad – Biczachczjan (71. Przyborek), Gorgon

ZK, Grosicki (71. Fornalczyk ZK) – Kuluris (76. Zahovic).

1 LIGA

10 kolejka

Leczna-Z.Sosnowiec 1-1

11 kolejka

Lechia Gdansk-G.Leczna 1-1

Chrobry Glogow-Odra Opole 0-0

Podbeskidzie-Stal Rzeszow 0-1

Wisla Krakow-Znicz Pruszkow 6-2

Wisla Plock-Arka Gdynia 0-3

Motor Lublin-Miedz Legnica 1-3

Resovia Rzeszow-Tychy 2-0

Katowice-Nieciecza 0-0

Z.Sosnowiec-Polonia Warszawa 0-2

1.Odra 24pkt

2.Leczna 21pkt

3.Miedz 19pkt

4.Tychy 19pkt

5.W.Krakow 17pkt

6.Arka 17pkt

7.Nieciecza 16pkt

8.Lechia 16pkt

9.W.Plock 16pkt

10.Motor 16pkt

11.Katowice 15pkt

12.Polonia Warszawa 13pkt

13.Stal Rzeszow 13pkt

14.Resovia 11pkt

15.Znicz 10pkt

16.Z.Sosnowiec 9pkt

17.Podbeskidzie 9pkt

18.Chrobry 9pkt

-Nieporadna Lechia Gdansk cudem remisuje z Gornikiem Leczna. Piekny gol

na oslode meczarni

Lechia Gdansk niemal przez caly mecz z Gornikiem Leczna walila glowa w

mur i byla o krok od porazki. W ostatniej akcji meczu przepieknym

strzalem z dystansu remis uratowal rezerwowy Tomasz Neugebauer.

Chociaz to dopiero 11. kolejka rozgrywek, dla Lechii byl to niezwykle

wazny mecz. Ewentualna porazka z Gornikiem spowodowalaby powazne

komplikacje w tabeli, strata do strefy bezposredniego awansu uroslaby

bowiem juz do osmiu punktow (a do lidera nawet dziewieciu). Trener

Szymon Grabowski mogl ostatecznie skorzystac z Eliasa Olssona oraz

Tomasa Bobceka, ktorzy w tygodniu narzekali na zatrucie pokarmowe. Z

podstawowych zawodnikow zabraklo wiec tylko Conrado, ktory wedlug

pierwszych ostroznych prognoz ma pauzowac okolo miesiaca, ale

niewykluczone, ze przerwa bedzie dluzsza.

Przed meczem z Gornikiem wiadomo bylo, ze to jeden z najlepiej

zorganizowanych i zdyscyplinowanych zespolow I ligi. Trener Ireneusz

Mamrot wzorowo poukladal swoja druzyne, szczegolnie widac to bylo w

fazie defensywnej, kiedy dwie linie – jedna piecioosobowa, druga

czteroosobowa – przesuwaly sie niczym polaczone niewidzialna lina. Zeby

zlamac taki mur obronny trzeba byc niezwykle cierpliwym, a przy tym grac

szybko i dodac choc ociupinke kreacji. Tymczasem w pierwszej polowie u

lechistow brakowalo kazdego z tych elementow. No chyba, ze nieustanna

wymiane podan miedzy obroncami i defensywnymi pomocnikami podciagniemy

pod kategorie “cierpliwosc”.

Prosty, zeby nie powiedziec prostacki schemat rozgrywania akcji, zlamac

probowal Rifet Kapic. Kilka jego podan nioslo zalazek zagrozenia, jednak

w decydujacych momentach pilka zawsze grzezla w nogach obroncow Gornika.

Najlepsza sytuacje po swietnym prostopadlym podaniu Andreia Chindrisa

mial Camilo Mena, jednak przegral on pojedynek sam na sam z Maciejem

Gostomskim. To bylo jedno z wielu nieudanych zagran Kolumbijczyka, ktory

przez wiekszosc meczu byl kompletnie bezproduktywny. Zreszta podobnie

jak drugi skrzydlowy Maksym Chlan. A jeszcze gorzej wygladal Luis

Fernandez, ktory kompletnie zagubil sie w akcji i w pewnym momencie

zupelnie zniknal z pola widzenia.

W tej sytuacji goscie bez wiekszych problemow rozbijali nieporadne ataki

rywala, a swoich szans szukali glownie po stalych fragmentach gry. I po

jednym z rzutow roznych dostali prezent. Wreczyl go Bohdan Sarnawski,

ktory po dosrodkowaniu zaliczyl kolejnego w tym sezonie “babola” – tym

razem byl to klasyczny pusty przelot. W powstalym z tego powodu

zamieszaniu najsprytniejszy okazal sie Karol Podlinski i strzalem z

bliskiej odleglosci dal prowadzenie gosciom.

Prowadzenie jak najbardziej zasluzone, gdyz to goscie – choc praktycznie

nie mieli pilki przy nodze – rozgrywali ten mecz na swoich warunkach. A

gre Lechii podsumowac mozna jednym slowem – szamotanina.

Po przerwie zmienilo sie niewiele. Lechia atakowala, ale wciaz w jej

natarciach brakowalo pomyslu. Gospodarze nieustannie forsowali gre

srodkiem, co bylo taktyka stracencza. A kiedy juz rozciagali gre na

skrzydla, dosrodkowania byly koszmarnie niedokladne. Od czasu do czasu

byly tez proby strzalow z dystansu, glownie w wykonaniu Iwana Zelizki,

jednak Gostomski wylapywal je bez wiekszych problemow. Goscie

konsekwentnie realizowali swoj plan, choc praktycznie nie wysciubili

nosa ze swojej polowy i w pewnym momencie zaczeli sie bronic zbyt gleboko.

Trener Grabowski widzac nieporadnosc swoich liderow w jednym momencie

odeslal do boksu Fernandeza, Mene i Bobceka. Zmiany nie daly jednak

kompletnie nic, lechisci z uporem godnym lepszej sprawy coraz mocniej

walili glowa w mur. Przez cala druga polowe nie potrafili sobie stworzyc

chocby jednej sytuacji do zdobycia bramki. Nic, zero, nothing, null.

I wlasnie te cztery slowa starczylby za podsumowanie postawy Lechii w

tym spotkaniu, gdyby nie sytuacja z ostatnich sekund spotkania. Do

bezpanskiej pilki dopadl przed polem karnym wprowadzony na boisko kilka

minut wczesniej Tomasz Neugebauer i kapitalnym uderzeniem w gorny rog

pokonal Gostomskiego. Bylo to zagranie zupelnie niepasujace do postawy

zespolu w calym meczu, ale w pewnym sensie stanowilo nagrode za starania

lechistow. Dlugo bardzo nieudolne, ale w efekcie dajace jeden punkt.

Jednak deficytow w grze wciaz jest multum.

Lechia: Sarnawski – Bugaj Z, Chindris. Olsson, Kalahur – Zelizko, Kapic

(84. Neugebauer) – Mena (70. Sypek), Fernandez (70. D’Arrigo), Chlan –

Bobcek (70. Zjawinski)

-Wieczor pieknych goli Arki Gdynia. Wysokie wyjazdowe zwyciestwo z Wisla

Plock

Pilkarze Arki Gdynia w pierwszej polowie podpuscili Wisle Plock, a w

drugiej po prostu znokautowali rywala. Zdobyli trzy piekne gole, a

trafienie Janusza Gola moze pretendowac do miana bramki sezonu.

Ten mecz mial ogromne znaczenie dla ukladu gornej czesci tabeli i to od

poczatku bylo widac w poczynaniach obu zespolow. Graly one niezwykle

ostroznie, zeby nie powiedziec bojazliwie. W sumie udalo im sie

wyprodukowac jeden celny strzal, autorstwa pomocnika Arki Sebastiana

Milewskiego. Raczej niegrozny, podobnie jak niegrozne byly ospale

natarcia czy to Wisly, czy Arki.

Powiedziec, ze pierwsza polowa sie odbyla, byloby wrecz

nadinterpretacja, gdyz na boisku nie dzialo sie po prostu nic. Bez

najmniejszych watpliwosci zapis pierwszych 45 minut nalezaloby wciagnac

na liste lekarstw na bezsennosc. Kto wytrzymal ten przenudny pilkarski

seans bez zmruzenia oka, ten zuch!

Nie wiemy, co dzialo sie w przerwie w szatni Arki, ale w drugiej polowie

widzielismy zupelnie inny zespol. Zaczelo sie od malego trzesienia

ziemi, a potem napiecie tylko roslo. W 48. min oswobadzajacy wykop

obroncy Arki Martina Dobrotki trafil pod nogi Kacpra Skory. Imponujacy w

tym sezonie forma skrzydlowy Arki wlaczyl tryb “Alberto Tomba”,

bezceremonialnie wkrecil w ziemie Jakuba Szymanskiego, po czym swietnie

uderzyl zza linii pola karnego. Bramkarz Wisly Bartlomiej Gradecki nawet

nie drgnal, a Skora mogl w gescie radosci pobiec w kierunku solidnie w

tym spotkaniu wypelnionego sektora dla kibicow gosci, ktorzy meczow

wyjazdowych dla odmiany nie bojkotuja.

Kilka minut pozniej w polu karnym Wisly ewidentnie faulowany byl

Milewski, ale sedzia Tomasz Musial, choc stal blisko, przewinienia sie

nie dopatrzyl. Czujny byl za to VAR i po blyskawicznej analizie arbiter

spotkania wskazal na 11. metr. Do pilki podszedl Michal Marcjanik i…

uderzyl fatalnie. Lekko, po ziemi, Gradecki nie mial problemu ze

skuteczna interwencja.

Teoretycznie to mogl byc punkt zwrotny spotkania, ale Wisla byla tego

wieczora zbyt slabo dysponowana, zeby w jakikolwiek sposob zagrozic

rywalom. Za to gdynianie swoje zwyciestwo przypieczetowali w iscie

spektakularny sposob. W 77. min fenomenalna bramke zdobyl Janusz Gol.

Przy tym trafieniu kuriozalna asyste zaliczyl Marcjanik, ktory chcial

odbic pilke glowa do przodu, wyszlo odwrotnie, ale za to idealnie dla

kolegi z zespolu. Ten oddal kapitalny strzal z woleja i z miejsca

zapisal sie na liste najpiekniejszych trafien sezonu.

Arka nie zwalniala tempa i niedlugo pozniej wyprowadzila zabojcza

kontre, ktora po swietnym podaniu Michala Boreckiego pewnym strzalem

wykonczyl Olaf Kobacki. To byla absolutna dominacja Arki, ktora odniosla

zasluzone zwyciestwo. Dzieki temu mocno dzwignela sie w gore tabeli,

awansujac z 11. na 5. miejsce. I po raz drugi w sezonie wyprzedzila w

tabeli Lechie Gdansk – o jeden punkt i jedna pozycje.

Po przerwie na mecze narodowych reprezentacji gdynianie wroca do

rywalizacji 23 pazdziernika, kiedy na wlasnym stadionie zmierza sie ze

Zniczem Pruszkow (godz. 18).

Arka: Lenarcik – Stolc, Marcjanik, Dobrotka, Gojny – Gol, Milewski (85.

Bednarski) – Skora (75. Lipkowski), Adamczyk (81. Borecki), Kobacki (85.

Szymanski) – Czubak

Na podstawie: Onet.p, wyborcza.pl, interia.pl, gazeta.pl, 90minut.pl,

pilkanozna.pl, przegladsportowy.pl, polsatsport.pl opracowal Reksio.

SPORTOWY WEEKEND

8 pazdziernika 2023r.

abujas12@gmail.com

http://www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/

http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

SIATKOWKA

Polscy siatkarze na igrzyskach w Paryzu! Awans jest juz pewny!

To juz pewne! Polscy siatkarze wywalczyli awans na igrzyska olimpijskie

w Paryzu. Udzial w przyszlorocznych zmaganiach zapewnili sobie dzieki

sobotniemu zwyciestwu nad Holandia 3:1 (21:25, 25:17, 25:22, 29:27)

podczas turnieju kwalifikacyjnego w chinskim Xi’an. Wywalczenie

upragnionego biletu do Paryza to ostatni cel, jaki do zrealizowania

mieli Bialo-Czerwoni w trwajacym sezoie. Tym samym w przyszlorocznych

igrzyskach zobaczymy dwie polskie kadry – siatkarzy i siatkarek, ktore

awans wywalczyly dwa tygodnie temu w Lodzi.

Trwa najlepszy sezon polskiej kadry od lat, a teraz polscy siatkarze

zrealizowali ostatni cel na ten rok. W kwalifikacjach w chinskim Xi’an

reprezentacja Polski zapewnila sobie olimpijski awans jeszcze przed

ostatnia kolejka spotkan, dzieki pokonaniu Holendrow 3:1. Bialo-Czerwoni

zdawali sobie sprawe, ze z druzyna trenera Roberto Piazzy czeka ich

trudna przeprawa.

– Nie chcemy przedluzac oczekiwania na awans czy sprawic, ze ewentualne

potkniecie spowoduje nerwowosc przed spotkaniem z Chinami. Nadal to my

bylibysmy zdecydowanym faworytem, ale po co dostarczac sobie

niepotrzebnych emocji. Zdajemy sobie sprawe, ze Holendrzy, choc juz

praktycznie pozbawili sie szans na awans do igrzysk z turnieju w Xi’an,

to wciaz pokonanie nas przyniosloby im spory zastrzyk punktow do

rankingu FIVB. Wazne, by pokazac od samego poczatku, ze nie damy im

szans – mowil przed sobotnim spotkaniem rozgrywajacy reprezentacji

Polski Marcin Janusz.

Nie pomylil sie, bo choc Holendrzy zagrali bez swojego ofensywnego

lidera, to sprawili klopoty Polakom juz w pierwszej odslonie. Po stronie

Pomaranczowych zabraklo bowiem atakujacego Nimira Abdel-Aziza, ktory ze

wzgledu na klopoty z kolanem nie byl zdolny do gry. Polacy w pierwszej

partii niezle radzili sobie po swoim przyjeciu, ale juz w kontrach

zdecydowanie brakowalo im skutecznosci. Co ciekawe, trener Nikola Grbic

dokonal kilku zmian w skladzie w porownaniu do piatkowego meczu z

Argentyna. Duet przyjmujacych razem z Wilfredo Leonem stworzyl bowiem

Bartosz Bednorz, a nie Aleksander Sliwka. Zas na pozycji libero Pawla

Zatorskiego zastapil Jakub Popiwczak.

Od samego poczatku widac bylo, ze Polakom zalezy na odrzuceniu rywali od

siatki, a Leon sprawial rywalom sporo problemow swoim serwisem. W

pierwszej partii przy prowadzeniu rywali 14:12 polski przyjmujacy mial

juz na koncie dwa asy serwisowe. Holendrzy wykorzystali jednak przewage,

a gdy nasz zespol przestal popelniac bledy, wygral druga odslone i

doprowadzil do wyrownania stanu spotkania.

Wynik trzeciego seta rozstrzygnal sie w samej koncowce, w duzej mierze

dzieki trafionym zmianom, poczynionym przez trenera Grbicia. Gdy na

zagrywce pojawil sie Kamil Semeniuk, przy jego serwisie Bialo-Czerwoni

odskoczyli rywalom na dwa oczka po punktowym bloku Karola Klosa, ktory

takze wszedl z kwadratu dla rezerwowych (18:16). Bohaterem koncowki seta

byl Wilfredo Leon, bo punktowal nie tylko atakiem, ale tez blokiem.

Polacy objeli prowadzenie 2:1 po trzecim secie, ale Holendrzy nie

zamierzali sie poddawac. Choc na kwalifikacje olimpijska z turnieju w

Xi’an stracili szanse jeszcze przed sobotnim meczem, to wiedzieli, ze

pokonanie liderow rankingu FIVB, da im potezny zastrzyk punktowy w

swiatowym zestawieniu. A to wlasnie ranking pozostaje furtka do

wywalczenia biletu dla Paryza dla druzyn, ktore nie zdolaja zrobic tego

teraz. Dlatego czwarta partia byla zacieta walka z jednej strony o

doprowadzenie do tie-breaka, a z drugiej – o jego unikniecie przez ekipe

Grbicia.

Doszlo jednak do walki na przewagi po autowym serwisie Semeniuka, a

Polacy w zagrywce w koncowce ryzykowali az za bardzo. Ostatecznie

Bialo-Czerwoni zdolali obronic az trzy pilki setowe dla rywali, dzieki

atakom Leona, bo to do niego trafiala wiekszosc pilek w tych waznych

momentach. Polscy siatkarze wywalczyli jednak awans przy serwisach

Jakuba Kochanowskiego. Najpierw dzieki blokowi Karola Klosa, a pozniej

po bledzie Holendrow wygrali czwartego seta 29:27 i caly mecz 3:1.

Spelnia sie takze scenariusz, na ktory czekalismy od igrzysk w Pekinie.

To wlasnie w 2008 r. po raz ostatni obydwie polskie reprezentacje –

zenska i meska walczyly w olimpijskich zmaganiach. Teraz historia sie

powtarza i po siatkarkach Stefano Lavariniego, ktore dwa tygodnie temu w

Lodzi zapewnily sobie udzial w igrzyskach w Paryzu, dolaczaja do nich

takze siatkarze Grbicia.

Polska – Holandia 3:1
(21:25,
25:17, 25:22, 29:27)

-“Alez rekord polskich siatkarzy! I awans na igrzyska w Paryzu”-

Rafal Stec

Druzyna trenera Nikoli Grbicia zamknela sezon perfekcyjny – po zdobyciu

zlota Ligi Narodow i zlota mistrzostw Europy wygrala kwalifikacje

olimpijskie

To tez sukces bezcenny, na miare malego medalu. Gdyby Polakom sie nie

powiodlo, wciaz zachowaliby szanse na lot do Paryza – dzieki znakomitej

pozycji w globalnym rankingu, aktualnie mu przewodza – ale wtedy

musieliby powaznie potraktowac przyszloroczna edycje Ligi Narodow, by

gromadzic kolejne punkty.

Udalo sie, wiec Grbic dostanie przed igrzyskami pelna swobode. Zawodnicy

wyczerpani sezonem klubowym beda mogli dluzej odpoczac, a serbski trener

bedzie mogl do woli eksperymentowac, testowac, podporzadkowac wszystko

ostatecznemu celowi.

Turniej eliminacyjny w chinskim Xi’an premiowal lidera i wicelidera –

Polacy zagwarantowali sobie awans po sobotnim pokonaniu Holandii 3:1, a

w niedziele zakonczyli rywalizacje wydartym resztkami sil 3:2 z Chinami.

I odetchneli z ulga, bo impreza wienczaca sezon byla poniekad

najbardziej intensywna, zmuszajaca do rozegrania siedmiu spotkan w

dziewiec dni.

Dlatego droga do celu nie byla latwa, momentami – i w zaskakujacych

miejscach – wygladala wrecz na mordege. Do pieciu setow i nerwowych

koncowek przeciagaly sie nawet mecze z Belgia i Kanada, czyli

przeciwnikami teoretycznie znacznie slabszymi. Bylo ciezko zarowno z

tego powodu, ze nasi siatkarze musza odczuwac znuzenie sezonem –

zlozonym z 40 gier, wymagajacym podrozowania miedzy kontynentami – jak i

strategii Nikoli Grbicia, ktory znow zonglowal skladem. Prawie caly

turniej w strefie dla rezerwowych przestal wielki bohater zlotych

mistrzostw kontynentu Wilfredo Leon, wreszcie sporo czasu spedzil na

boisku Bartosz Bednorz (chyba piaty w hierarchii przyjmujacych), a kiedy

reprezentacja wpadala w tarapaty, to trener nie reagowal, raczej nie

dokonywal zmian. Jakby chcial, zeby porzadek robili ci, ktorzy wczesniej

narozrabiali.

A trzeba pamietac, ze wczesniej kontuzje wykluczyly z gry duet postaci

kluczowych – kapitana i glownego atakujacego Bartosza Kurka oraz

czolowego srodkowego Mateusza Bienka. Rywale znow zatem przekonali sie,

ze Polacy dysponuja zbyt rozleglymi zasobami ludzkimi, by obawiac sie

jakiejkolwiek serii urazow. I sa przy tym skrajnie nieprzewidywalni,

nigdy nie wiadomo, kogo rzuci do gry na skrzydlach Grbic.

Przy okazja reprezentacja srubuje wyjatkowy rekord. Niedzielna wygrana z

Chinami byla 24. zwyciestwem z rzedu w oficjalnych rozgrywkach – pod

egida swiatowej federacji FIVB lub europejskiego CEV. Zniewalajacy

bilans, niespotykany w innych naszych sportach druzynowych i prowokujacy

refleksje, ze nie warto besztac ich za ewidentne okresy slabosci w

Xi’ao. Sensowniej doceniac, ze kondycyjnie wytrzymuja ten maraton.

I to w jakim stylu wytrzymuja! Nabrali stoickiej pewnosci siebie, nie

deprymuje ich nawet kilkupunktowa strata na zaawansowanym etapie seta,

dominuja w koncowkach. Odkad naszych siatkarzy przejal Nikola Grbic,

wygrali 47 z 53 meczow (dane obejmuja tylko spotkania o stawke, bez

towarzyskich), czyli 88,7 proc. To zdecydowanie znakomitsze statystyki

niz dotychczasowych trenerskich liderow pod tym wzgledem – Vitala

Heynena (75,5 proc.), Huberta Wagnera (73,2 proc.) i Raúla Lozano (70,8

proc.) – choc podczas imprezy w Chinach bez ustanku slyszymy od Polakow,

ze nie sa w najwyzszej formie, z trudem wynajduja w sobie resztki

energetycznych rezerw. Meska siatkowka w Polsce to zjawisko, przeciez

sezon reprezentacyjny poprzedzil final Ligi Mistrzow, w ktorym ZAKSA

Kedzierzyn-Kozle mierzyla sie z Jastrzebskim Weglem.

Konkurencja nie moze nawet pomarzyc o bilansach i mozliwosciach, z

jakich korzysta Grbic. Kazdemu potentatowi przytrafiaja sie przykre

wpadki, w srode sensacyjna porazke w walce o igrzyska poniesli nawet

Wlosi, pokonani przez Polske w niedawnym finale mistrzostw Europy – i

trener Ferdinando De Giorgi tlumaczy swoich ludzi wlasnie wycienczeniem

fizycznym oraz mentalnym, zreszta wspolbrzmi ze wszystkimi, ktorzy

uczestnicza w tym wielomiesiecznym kieracie.

Dla polskiego kibica niepowodzenie o Italii bylo o tyle przyjemne, ze

wygrali z nia Niemcy, czyli druzyna kierowana przez Michala

Winiarskiego. Jego sylwetka przypomina, ze choc od schylku XX wieku

wychowujemy tlumy wybitnych siatkarzy w kazdym pokoleniu, to seniorska

kadre od 2005 roku oddajemy wylacznie w rece trenerow zagranicznych.

Zdumiewajacy paradoks – kraj bedacy bodaj najbardziej wydajna fabryka

talentow nie moze doczekac sie godnego zaufania kandydata na

selekcjonera doroslej reprezentacji.

Moze wiec przywodca zdolny do wypelnienia luki dojrzewa za zachodnia

granica? Podczas kwalifikacji olimpijskich w Rio De Janeiro trener

Winiarski natchnal niemieckich siatkarzy do sprawienia jeszcze jednej

olbrzymiej niespodzianki – rozprawili sie w jej wlasnej hali z Brazylia.

W najsilniej obsadzonym turnieju eliminacyjnym pokonali tez Iran, Kube,

Czechy oraz Katarem i awans na kolejke przed wienczacym rywalizacje

meczem z Ukraina. Podczas igrzysk w Paryzu pokibicujemy wiec potrojnie –

polskiej reprezentacji meskiej, polskiej reprezentacji kobiecej,

polskiemu trenerowi kierujacemu Niemcami. Imperium.

TENIS

Iga Swiatek pokonala w finale turnieju WTA 1000 w Pekinie Rosjanke

Ludmile Samsonowa 6:2, 6:2. Byl to pokaz sily i niezachwianej pewnosci

siebie. Przewaga Aryny Sabalenki w rankingu WTA topnieje

Po porazkach w finalach turniejow WTA 1000 w Dubaju i Madrycie Swiatek

wreszcie odniosla zwyciestwo – pierwsze w tym sezonie – w turnieju tej

kategorii. Zwyciestwo pewne, imponujace. Pokonala Ludmile Samsonowa (WTA

22) 6:2, 6:2.

Gdyby to byl boks, komentator powiedzialby, ze w Pekinie Swiatek byla

mistrzynia bezdyskusyjna. Odniosla szesnaste zwyciestwo finalowe w

turnieju WTA w ostatnich dwoch sezonach! Od czasow Sereny Williams nikt

czegos takiego nie dokonal w kobiecym tenisie.

Poczatek finalu byl jednak nielatwy. Mimo wszelkich zachwytow

komentatorow nad polepszeniem serwisu Polki, w pierwszym gemie Samsonowa

pokazala, ze Swiatek bedzie musiala mocno sie napracowac, aby go

utrzymac. Poteznie bijaca, silna i wysoka Rosjanka przy swoim serwisie

wydawala sie sila nie do powstrzymania, nawet jesli swoj pierwszy serwis

obronila, grajac z rywalka na przewagi. Byl to jednak dopiero poczatek.

24-letnia Samsonowa, mimo wieloletniego pobytu i trenowania we Wloszech,

wciaz ma problemy z uzyskaniem wloskiego obywatelstwa i gra jako

Rosjanka (czy tez jako zawodniczka neutralna). Jest nierowna tenisistka,

przy czym potrafi to dotyczyc nie tyle jednego turnieju, co jednego

meczu. Swiatek o tym doskonale wiedziala. W tym roku rozbila ja w Dubaju

6:1, 6:0, ale rok wczesniej w polfinale w Stuttgarcie mecz trwal dlugo,

byl szalenie zaciety. W Pekinie Samsonowa byla w formie, o czym mowilo

jej polfinalowe zwyciestwo nad Jelena Rybakina (bilans meczow 4:0 dla

Samsonowej!).

W pekinskim finale Swiatek gema na 2:1 wygrala do zera, ale w nastepnym

swoim serwisie musiala sie znow napracowac. Hustawka trwala, obie

serwowaly poteznie, z predkoscia ponad 180 km/h. Samsonowej zdarzyl sie

nawet tak szybki drugi serwis.

Trudnosc dla Polki polegala na tym, ze Samsonowa uderza mocno, po mesku,

plasko, szybko i bez rotacji. Tylko ze tempo tenisowej edukacji Swiatek

jest imponujace. Nauczyla sie, jak pokonywac takie zawodniczki, gdy

tylko przegrala z plasko uderzajaca Jelena Ostapienko w cwiercfinale US

Open. No, ale Samsonowa lubi tez zagrac skrot, lubi zaryzykowac, wiec

jest pod tym wzgledem trudna rywalka: “big hitter”, ktora zagrywa czasem

delikatne podciecie.

Tymczasem wlasnie takie – nieudane, ryzykowne – zagranie spowodowalo

ciag zdarzen, zakonczony pierwszym przelamaniem serwisu w tym meczu i

wzieciem pierwszego seta przez Polke. Zrobilo sie bowiem 4:2 dla Polki,

a zaraz potem 5:2 po jej wlasnym serwisie i wreszcie 6:2.

Patrzac na nia w meczu z Samsonowa, az trudno uwierzyc, ze Swiatek ma

dopiero 22 lata, gdy w tym turnieju z niezachwiana pewnoscia – mimo

trudnych chwil – na przyklad w cwiercfinale z fantastycznie usposobiona

Carolina Garcia – przebijala sie do finalu w Pekinie. Przeciez zaledwie

trzy lata temu – niemal co do dnia – wygrala swoj pierwszy tytul

wielkoszlemowy. Nawet gdy Samsonowa uderzala nie do obrony, mowa ciala

Polka wskazywala, ze ma wydarzenia pod kontrola. Skupiona. Precyzyjna.

Niezachwiana. I faktycznie, w pierwszym secie jej pewnosc gry byla taka,

ze nie popelnila ani jednego niewymuszonego bledu, zreszta podobnie jak

i w drugim!

Kobiety grajace w Pekinie sa juz z pewnoscia strasznie wymeczone

sezonem, ale po pierwsze: przyjechaly najlepsze – 1,32 mln dol. dla

zwyciezczyni to byl rzeczywiscie mocny argument – i po drugie: graly

czasem na szalenie wysokim poziomie, jak Garcia. Ale Swiatek osiagnela

forme arcywysoka. Bo po prostu ja odnalazla. Tak, jakby zrzucenie przez

nia ciezaru 75 tygodni na pierwszym miejscu na swiecie pozwolilo jej na

zlapanie poteznego oddechu i ruszenie do walki ze zwiekszona energia. –

To po prostu wszystko jest teraz prostsze. Nie mam zbednych mysli w

glowie – mowila po meczu z Coco Gouff (WTA 3), Amerykanka, ktora –

wydawaloby sie – znalazla wreszcie sposob na Polke, kiedy po serii

siedmiu porazek z rzedu pokonala Swiatek w Cinncinati. Ale w Pekinie

Polka wygrala z Gouff po raz osmy, serwujac do tego tak mocno i pewnie,

ze Amerykanka nie powachala nawet przelamania. Polka wygrala 32 z 40

swoich punktow serwisowych. Zawsze byla skuteczna serwisowo, ale teraz

jej serwis jest jej kluczowa bronia.

W drugim secie pekinskiego finalu Samsonowa zaczela sie naprawde gubic.

Polka przelamala jej serwis w czwartym secie do zera, potem swoj

obronila, objela prowadzenie 4:1, grajac po prostu solidnie, pewnie, jak

po kilkunastu pierwszych minutach pierwszego seta. Przewage utrzymala do

konca meczu.

Swiatek odzyskala forme pozno, to fakt. Ale kto wie, czy nie jest to

idealny moment, aby znow nie zalozyc na siebie brzemienia numeru 1 na

swiecie. Do rozegrania pozostaly finaly WTA w Cancun. I uwaga: w tym

roku beda mialy dla Swiatek wielka stawke – mianowicie powrot na pozycje

liderki rankingu. W najnowszym zestawieniu aktualna liderka Aryna

Sabalenka bedzie miala 8425 punktow, zas Swiatek 7795. Roznica miedzy

najlepszymi na swiecie tenisistkami wyniesie zaledwie 630 pkt., a do

zdobycia w Cancun jest nawet 1500 pkt (w przypadku wygrania wszystkich

meczow, w tym grupowych).

W tej sytuacji nic dziwnego, ze Swiatek nie wystapi wraz z polska

druzyna w finale pucharu Billie Jean King w Sewilli – mialaby zbyt malo

czasu na przerzucenie siebie i swojej formy na druga strone oceanu, z

Meksyku do Hiszpanii. Konflikt z terminami ma miejsce dlatego, ze puchar

BJK organizuje ITF, a nie WTA, dla ktorego final w Cancun to perla

rozgrywek. Zagraja tam Aryna Sabalenka (Bialorus), Iga Swiatek (Polska),

Coco Gauff (USA), Jessica Pegula (USA), Jelena Rybakina (Kazachstan),

Marketa Vondrousova (Czechy), Ons Jabeur (Tunezja) i Karolina Muchova

(Czechy). Impreza odbedzie sie od 29 pazdziernika do 5 listopada.

PILKA NOZNA

Probierz odstawia Bednarka. Sa powolania na mecze z Wyspami Owczymi i

Moldawia

Nie zagra kontuzjowany Robert Lewandowski, ale nie zagra tez w pelni

zdrowy Jan Bednarek, grajacy regularnie 27-letni obronca Southampton

(drugi szczebel rozgrywek w Anglii), w ostatnich latach podstawowy

stoper reprezentacji Polski.

W pieciozespolowej grupie eliminacyjnej do Euro 2024 Polska zajmuje

przedostatnie miejsce, wyprzedza tylko Wyspy Owcze. Mecz naszej

reprezentacji z ta druzyna – na jej terenie – odbedzie sie w przyszly

czwartek, Michal Probierz zadebiutuje tego dnia w roli selekcjonera.

Trzy dni pozniej Polska zagra z Moldawia na Stadionie Narodowym w

Warszawie. Pozniej pozostanie juz tylko listopadowy mecz z Czechami u

siebie.

Dwie najlepsze druzyny uzyskuja awans. Polacy moga jeszcze po cichu

liczyc na zajecie drugiego miejsca, choc bardziej realny wydaje sie ten

scenariusz, w ktorym o udzial w mistrzostwach bija sie w barazach.

O tym, ze na liscie powolanych zawodnikow nie bedzie Roberta

Lewandowskiego, wiadomo bylo od czwartkowego popoludnia. Wtedy FC

Barcelona i PZPN poinformowaly, ze uraz stawu skokowego napastnika nie

jest blahy i Lewandowski w najblizszych meczach klubu oraz reprezentacji

nie bedzie gral. Kontuzji doznal w srode w meczu Ligi Mistrzow. Jeszcze

nie wiadomo, kto wobec tego bedzie kapitanem druzyny Probierza w

najblizszych spotkaniach.

Oto lista pilkarzy powolanych na mecze z Wyspami Owczymi i Moldawia:

Bramkarze: Bartlomiej Dragowski (Spezia), Lukasz Skorupski (Bologna),

Wojciech Szczesny (Juventus).

Obroncy: Bartosz Bereszynski (Empoli), Matty Cash (Aston Villa), Tomasz

Kedziora (PAOK Saloniki), Jakub Kiwior (Arsenal), Patryk Peda (SPAL),

Tymoteusz Puchacz (Kaiserslautern), Sebastian Walukiewicz (Empoli),

Mateusz Wieteska (Cagliari).

Pomocnicy: Patryk Dziczek (Piast Gliwice), Przemyslaw Frankowski (Lens),

Kamil Grosicki (Pogon Szczecin), Jakub Kaminski (Wolfsburg), Filip

Marchwinski (Lech Poznan), Jakub Piotrowski (Ludogorec Razgrad), Bartosz

Slisz (Legia Warszawa), Damian Szymanski (AEK Ateny), Sebastian

Szymanski (Fenerbahce), Pawel Wszolek (Legia Warszawa), Piotr Zielinski

(Napoli).

Napastnicy: Adam Buksa (Antalyaspor), Arkadiusz Milik (Juventus), Karol

Swiderski (Charlotte FC).

EKSTRAKLASA

11 kolejka

Korona Kielce-Warta Poznan 1-1

Lech Poznan-Puszcza Niepolomice 4-1

Radomiak-LKS Lodz 3-0

Widzew Lodz-Stal Mielec 1-0

Z.Lubin-Piast Gliwice 1-1

Ruch Chorzow-Pogon Szczecin 0-3

Slask Wroclaw-G.Zabrze 1-1

Cracovia-Jagiellonia Bialystok 2-4

Legia Warszawa-Rakow Czestochowa 1-2

1.Slask 23pkt

2.Rakow 22pkt

3.Jagiellonia 22pkt

4.Legia 20pkt

5.Lech 20pkt

6.Z.Lubin 20pkt

7.Pogon 18pkt

8.Radomiak 14pkt

9.Widzew 14pkt

10.Piast 13pkt

11.Cracovia 13pkt

12.Stal 12pkt

13.Warta 10pkt

14.Korona 10pkt

15.G.Zabrze 10pkt

16.Puszcza 9pkt

17.Ruch 7pkt

18.LKS 7pkt

-Pogon Szczecin poszla za ciosem. Beniaminek z Chorzowa byl bezradny,

gdy przyspieszal Grosicki

Pogon Szczecin bez problemu ograla na wyjezdzie Ruch Chorzow.

Szczecinianie dali tym samym sygnal, ze kryzys formy jest juz za nimi, a

w tym sezonie znowu chca walczyc o wysokie lokaty w ekstraklasie.

– Chce udowodnic, ze nasz wystep w meczu z Lechem nie byl jednorazowym

popisem, dlatego nawet remis z w starciu z Ruchem Chorzow uznam za

rozczarowanie – deklarowal przed niedzielnym spotkaniem rozegranym na

stadionie w Gliwicach trener Jens Gustafsson.

Jego zespol w poprzedniej kolejce w koncertowym stylu rozbil u siebie

Lecha Poznan az 5:0, ale ten triumf – mimo spektakularnego stylu –

przyjeto w Szczecinie z delikatnym dystansem. Nie bylo bowiem pewne, czy

portowcy beda w stanie utrzymac wysoka forme takze w kolejnych meczach,

poniewaz w tym sezonie swietne spotkanie przeplataja z bolesnymi

wpadkami. Na przestrzeni zaledwie kilku dni potrafia pokazac na boisku

dwie zupelnie rozne twarze.

Bedacy w dole ligowej tabeli Ruch wydawal sie idealnym rywalem do

kontynuowania dobrej passy.

Od pierwszych minut meczu bylo widac, ze Pogon to zespol o zdecydowanie

wyzszej jakosci pilkarskiej od chorzowskiego beniaminka, ktory w tym

sezonie bedzie toczyc ciezki boj o pozostanie w ekstraklasie. Portowcy

od poczatku przejeli inicjatywe, a trener Gustafsson z wyjatkowym

spokojem obserwowal wydarzenia na boisku. Tak, jakby byl przekonany, ze

pierwszy gol dla jego druzyny to tylko kwestia czasu.

Nie pomylil sie, choc goscie – zanim otworzyli wynik meczu – zmarnowali

kilka dogodnych okazji do zdobycia bramki. Najpierw kilka zlych decyzji

w polu karnym Ruchu podjal skuteczny w ostatnich spotkaniach Eftimis

Kuluris. Pozniej mocne, firmowe uderzenie Wahana Biczachczjana lewa noga

odbilo sie od slupka.

Dopiero po polgodzinie gry sposob na pokonanie Jakuba Bieleckiego

znalazl Fredrik Ulvestad. Rewelacyjnie dysponowany w ostatnim czasie

Norweg dostal pilke tuz przed linia pola karnego od Kamila Grosickiego

(skrzydlowy swietnie wykorzystal nieporozumienie w zespole Ruchu) i

precyzyjnym, plaskim strzalem przy lewym slupku wyprowadzil szczecinian

na prowadzenie. Kapitan portowcow byl w niedziele swietnie dysponowany,

raz po raz urywajac sie rywalom na lewym skrzydle. Obroncy ruchu

ewidentnie z nim sobie nie radzili.

Wydawalo sie, ze wszystko idzie zgodnie z planem, ale przed przerwa

portowcy dali sie wciagnac podraznionym rywalom w niepotrzebna wymiane

ciosow, ktora omal nie zakonczyla sie strata bramki. W 33. minucie

glowkujacy w polu karnym Pogoni Tomasz Swedrowski (po dobrym

dosrodkowaniu Macieja Sadloka) trafil w slupek, a pozniej jeszcze kilka

razy zagotowalo sie pod bramka Valentina Cojocaru.

Pogoni z pomoca przyszli” kibice Ruchu, ktorzy na pozegnanie ze

stadionem w Gliwicach (teraz przenosza sie na Stadion Slaski w

Chorzowie) odpalili pirotechnike i na tyle zadymili boisko, ze sedzia,

tuz przed koncem pierwszej polowy, na kilka minut przerwal spotkanie.

Chorzowianie wybili sie z uderzenia (choc Cojocaru musial zatrzymac

jeszcze wychodzacego sam na sam Maciej Firleja) i na przerwe podopieczni

Gustafssona schodzili z minimalnym prowadzeniem.

– Musimy troche przyspieszyc i w drugiej polowie powinny pojawic sie

kolejne sytuacje – przewidywal w przerwie pomocnik Rafal Kurzawa.

Na poczatku drugiej polowy przyspieszyli jednak gospodarze, ktorzy na

kilka minut zepchneli portowcow do defensywy. Ruch probowal wysokim

pressingiem szybko odbierac pilke Pogoni, ale gral chaotycznie,

momentami wrecz nieporadnie. Bylo widac, ze chorzowianom – choc nie

mozna im odmowic checi – po prostu brakuje jakosci.

A do Pogoni usmiechnelo sie szczescie, bo w 57. minucie jeden z rywali

niefortunnie zagral reka w polu karnym i sedzia bez wahania podyktowal

jedenastke dla podopiecznych Gustafssona. Z zimna krwia, podcinajac

pilke w stylu Panenki, wykorzystal ja Grosicki i mecz byl w zasadzie

rozstrzygniety.

Szesc minut pozniej padl kolejny, trzeci gol dla Pogoni. Znowu w roli

glownej wystapil Grosicki, ktory plasko dosrodkowal z lewej strony.

Pilke niechybnie do pustej bramki skierowalby Kuluris, ale wyreczyl go

stojacy przed nim stoper Ruchu Maciej Sadlok, ktory znalazl sie w

sytuacji bez wyjscia i zapisal na swoje konto trafienie samobojcze.

W koncowce Ruch szukal gola honorowego, ale miedzy slupkami znakomicie

dysponowany byl Cojocaru.

W ostatnich pieciu ligowych meczach Pogon strzelila az 19 bramek (w

szesciu pierwszych – zaledwie trzy). Szczecinianie maja obecnie

najskuteczniejsza formacje ofensywna w ekstraklasie. Cieszy takze, ze

dwa ostatnie mecze zagrali na “zero z tylu”.

Portowcy po dwutygodniowej przerwie reprezentacyjnej znowu wroca do

Gliwic – tym razem, zeby zagrac z Piastem. Do tego meczu beda

przygotowywac sie w dobrych humorach i na miejscu w gornej polowie

tabeli ekstraklasy. Z druzyna nie bedzie trenowal Kamil Grosicki

powolany do kadry na mecze z Wyspami Owczymi i Moldawia.

Pogon: Cojocaru – Wahlqvist (87. Stolarski), Zech, Malec, Koutris –

Kurzawa ZK (71. Gamboa), Ulvestad – Biczachczjan (71. Przyborek), Gorgon

ZK, Grosicki (71. Fornalczyk ZK) – Kuluris (76. Zahovic).

1 LIGA

10 kolejka

Leczna-Z.Sosnowiec 1-1

11 kolejka

Lechia Gdansk-G.Leczna 1-1

Chrobry Glogow-Odra Opole 0-0

Podbeskidzie-Stal Rzeszow 0-1

Wisla Krakow-Znicz Pruszkow 6-2

Wisla Plock-Arka Gdynia 0-3

Motor Lublin-Miedz Legnica 1-3

Resovia Rzeszow-Tychy 2-0

Katowice-Nieciecza 0-0

Z.Sosnowiec-Polonia Warszawa 0-2

1.Odra 24pkt

2.Leczna 21pkt

3.Miedz 19pkt

4.Tychy 19pkt

5.W.Krakow 17pkt

6.Arka 17pkt

7.Nieciecza 16pkt

8.Lechia 16pkt

9.W.Plock 16pkt

10.Motor 16pkt

11.Katowice 15pkt

12.Polonia Warszawa 13pkt

13.Stal Rzeszow 13pkt

14.Resovia 11pkt

15.Znicz 10pkt

16.Z.Sosnowiec 9pkt

17.Podbeskidzie 9pkt

18.Chrobry 9pkt

-Nieporadna Lechia Gdansk cudem remisuje z Gornikiem Leczna. Piekny gol

na oslode meczarni

Lechia Gdansk niemal przez caly mecz z Gornikiem Leczna walila glowa w

mur i byla o krok od porazki. W ostatniej akcji meczu przepieknym

strzalem z dystansu remis uratowal rezerwowy Tomasz Neugebauer.

Chociaz to dopiero 11. kolejka rozgrywek, dla Lechii byl to niezwykle

wazny mecz. Ewentualna porazka z Gornikiem spowodowalaby powazne

komplikacje w tabeli, strata do strefy bezposredniego awansu uroslaby

bowiem juz do osmiu punktow (a do lidera nawet dziewieciu). Trener

Szymon Grabowski mogl ostatecznie skorzystac z Eliasa Olssona oraz

Tomasa Bobceka, ktorzy w tygodniu narzekali na zatrucie pokarmowe. Z

podstawowych zawodnikow zabraklo wiec tylko Conrado, ktory wedlug

pierwszych ostroznych prognoz ma pauzowac okolo miesiaca, ale

niewykluczone, ze przerwa bedzie dluzsza.

Przed meczem z Gornikiem wiadomo bylo, ze to jeden z najlepiej

zorganizowanych i zdyscyplinowanych zespolow I ligi. Trener Ireneusz

Mamrot wzorowo poukladal swoja druzyne, szczegolnie widac to bylo w

fazie defensywnej, kiedy dwie linie – jedna piecioosobowa, druga

czteroosobowa – przesuwaly sie niczym polaczone niewidzialna lina. Zeby

zlamac taki mur obronny trzeba byc niezwykle cierpliwym, a przy tym grac

szybko i dodac choc ociupinke kreacji. Tymczasem w pierwszej polowie u

lechistow brakowalo kazdego z tych elementow. No chyba, ze nieustanna

wymiane podan miedzy obroncami i defensywnymi pomocnikami podciagniemy

pod kategorie “cierpliwosc”.

Prosty, zeby nie powiedziec prostacki schemat rozgrywania akcji, zlamac

probowal Rifet Kapic. Kilka jego podan nioslo zalazek zagrozenia, jednak

w decydujacych momentach pilka zawsze grzezla w nogach obroncow Gornika.

Najlepsza sytuacje po swietnym prostopadlym podaniu Andreia Chindrisa

mial Camilo Mena, jednak przegral on pojedynek sam na sam z Maciejem

Gostomskim. To bylo jedno z wielu nieudanych zagran Kolumbijczyka, ktory

przez wiekszosc meczu byl kompletnie bezproduktywny. Zreszta podobnie

jak drugi skrzydlowy Maksym Chlan. A jeszcze gorzej wygladal Luis

Fernandez, ktory kompletnie zagubil sie w akcji i w pewnym momencie

zupelnie zniknal z pola widzenia.

W tej sytuacji goscie bez wiekszych problemow rozbijali nieporadne ataki

rywala, a swoich szans szukali glownie po stalych fragmentach gry. I po

jednym z rzutow roznych dostali prezent. Wreczyl go Bohdan Sarnawski,

ktory po dosrodkowaniu zaliczyl kolejnego w tym sezonie “babola” – tym

razem byl to klasyczny pusty przelot. W powstalym z tego powodu

zamieszaniu najsprytniejszy okazal sie Karol Podlinski i strzalem z

bliskiej odleglosci dal prowadzenie gosciom.

Prowadzenie jak najbardziej zasluzone, gdyz to goscie – choc praktycznie

nie mieli pilki przy nodze – rozgrywali ten mecz na swoich warunkach. A

gre Lechii podsumowac mozna jednym slowem – szamotanina.

Po przerwie zmienilo sie niewiele. Lechia atakowala, ale wciaz w jej

natarciach brakowalo pomyslu. Gospodarze nieustannie forsowali gre

srodkiem, co bylo taktyka stracencza. A kiedy juz rozciagali gre na

skrzydla, dosrodkowania byly koszmarnie niedokladne. Od czasu do czasu

byly tez proby strzalow z dystansu, glownie w wykonaniu Iwana Zelizki,

jednak Gostomski wylapywal je bez wiekszych problemow. Goscie

konsekwentnie realizowali swoj plan, choc praktycznie nie wysciubili

nosa ze swojej polowy i w pewnym momencie zaczeli sie bronic zbyt gleboko.

Trener Grabowski widzac nieporadnosc swoich liderow w jednym momencie

odeslal do boksu Fernandeza, Mene i Bobceka. Zmiany nie daly jednak

kompletnie nic, lechisci z uporem godnym lepszej sprawy coraz mocniej

walili glowa w mur. Przez cala druga polowe nie potrafili sobie stworzyc

chocby jednej sytuacji do zdobycia bramki. Nic, zero, nothing, null.

I wlasnie te cztery slowa starczylby za podsumowanie postawy Lechii w

tym spotkaniu, gdyby nie sytuacja z ostatnich sekund spotkania. Do

bezpanskiej pilki dopadl przed polem karnym wprowadzony na boisko kilka

minut wczesniej Tomasz Neugebauer i kapitalnym uderzeniem w gorny rog

pokonal Gostomskiego. Bylo to zagranie zupelnie niepasujace do postawy

zespolu w calym meczu, ale w pewnym sensie stanowilo nagrode za starania

lechistow. Dlugo bardzo nieudolne, ale w efekcie dajace jeden punkt.

Jednak deficytow w grze wciaz jest multum.

Lechia: Sarnawski – Bugaj Z, Chindris. Olsson, Kalahur – Zelizko, Kapic

(84. Neugebauer) – Mena (70. Sypek), Fernandez (70. D’Arrigo), Chlan –

Bobcek (70. Zjawinski)

-Wieczor pieknych goli Arki Gdynia. Wysokie wyjazdowe zwyciestwo z Wisla

Plock

Pilkarze Arki Gdynia w pierwszej polowie podpuscili Wisle Plock, a w

drugiej po prostu znokautowali rywala. Zdobyli trzy piekne gole, a

trafienie Janusza Gola moze pretendowac do miana bramki sezonu.

Ten mecz mial ogromne znaczenie dla ukladu gornej czesci tabeli i to od

poczatku bylo widac w poczynaniach obu zespolow. Graly one niezwykle

ostroznie, zeby nie powiedziec bojazliwie. W sumie udalo im sie

wyprodukowac jeden celny strzal, autorstwa pomocnika Arki Sebastiana

Milewskiego. Raczej niegrozny, podobnie jak niegrozne byly ospale

natarcia czy to Wisly, czy Arki.

Powiedziec, ze pierwsza polowa sie odbyla, byloby wrecz

nadinterpretacja, gdyz na boisku nie dzialo sie po prostu nic. Bez

najmniejszych watpliwosci zapis pierwszych 45 minut nalezaloby wciagnac

na liste lekarstw na bezsennosc. Kto wytrzymal ten przenudny pilkarski

seans bez zmruzenia oka, ten zuch!

Nie wiemy, co dzialo sie w przerwie w szatni Arki, ale w drugiej polowie

widzielismy zupelnie inny zespol. Zaczelo sie od malego trzesienia

ziemi, a potem napiecie tylko roslo. W 48. min oswobadzajacy wykop

obroncy Arki Martina Dobrotki trafil pod nogi Kacpra Skory. Imponujacy w

tym sezonie forma skrzydlowy Arki wlaczyl tryb “Alberto Tomba”,

bezceremonialnie wkrecil w ziemie Jakuba Szymanskiego, po czym swietnie

uderzyl zza linii pola karnego. Bramkarz Wisly Bartlomiej Gradecki nawet

nie drgnal, a Skora mogl w gescie radosci pobiec w kierunku solidnie w

tym spotkaniu wypelnionego sektora dla kibicow gosci, ktorzy meczow

wyjazdowych dla odmiany nie bojkotuja.

Kilka minut pozniej w polu karnym Wisly ewidentnie faulowany byl

Milewski, ale sedzia Tomasz Musial, choc stal blisko, przewinienia sie

nie dopatrzyl. Czujny byl za to VAR i po blyskawicznej analizie arbiter

spotkania wskazal na 11. metr. Do pilki podszedl Michal Marcjanik i…

uderzyl fatalnie. Lekko, po ziemi, Gradecki nie mial problemu ze

skuteczna interwencja.

Teoretycznie to mogl byc punkt zwrotny spotkania, ale Wisla byla tego

wieczora zbyt slabo dysponowana, zeby w jakikolwiek sposob zagrozic

rywalom. Za to gdynianie swoje zwyciestwo przypieczetowali w iscie

spektakularny sposob. W 77. min fenomenalna bramke zdobyl Janusz Gol.

Przy tym trafieniu kuriozalna asyste zaliczyl Marcjanik, ktory chcial

odbic pilke glowa do przodu, wyszlo odwrotnie, ale za to idealnie dla

kolegi z zespolu. Ten oddal kapitalny strzal z woleja i z miejsca

zapisal sie na liste najpiekniejszych trafien sezonu.

Arka nie zwalniala tempa i niedlugo pozniej wyprowadzila zabojcza

kontre, ktora po swietnym podaniu Michala Boreckiego pewnym strzalem

wykonczyl Olaf Kobacki. To byla absolutna dominacja Arki, ktora odniosla

zasluzone zwyciestwo. Dzieki temu mocno dzwignela sie w gore tabeli,

awansujac z 11. na 5. miejsce. I po raz drugi w sezonie wyprzedzila w

tabeli Lechie Gdansk – o jeden punkt i jedna pozycje.

Po przerwie na mecze narodowych reprezentacji gdynianie wroca do

rywalizacji 23 pazdziernika, kiedy na wlasnym stadionie zmierza sie ze

Zniczem Pruszkow (godz. 18).

Arka: Lenarcik – Stolc, Marcjanik, Dobrotka, Gojny – Gol, Milewski (85.

Bednarski) – Skora (75. Lipkowski), Adamczyk (81. Borecki), Kobacki (85.

Szymanski) – Czubak

Na podstawie: Onet.p, wyborcza.pl, interia.pl, gazeta.pl, 90minut.pl,

pilkanozna.pl, przegladsportowy.pl, polsatsport.pl opracowal Reksio.

Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)

STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/

abujas12@gmail.com

http://

www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/

http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

Strona główna

http://MyShip.com

Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez

dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com

GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl

Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:

(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):

Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.

BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452

(format IBAN)

wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479

(format IBAN)

wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504

(format IBAN)

BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

numer KRS 0000124837:

“Wspomoz nas!”

teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty

Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl,

Obywatele News, Szczecin Moje Miasto