Dzien dobry – tu Polska – 9.10.2022

DZIEN DOBRY – TU POLSKA
SPORTOWY WEEKEND
Rok XX nr 271 (6530) 9 pazdziernika 2022r.
abujas12@gmail.com
http://www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

SIATKOWKA
“Polskie siatkarki zagraja w cwiercfinale mistrzostw swiata! Czekalismy
na to 60 lat” – Agnieszka Nowak
Reprezentacja Polski na zakonczenie rywalizacji w drugiej fazie
mistrzostw swiata pokonala Niemki 3:2 (26:24, 20:25, 25:18, 26:28,
15:10) i przypieczetowala swoj awans do cwiercfinalu. Tym samym
Bialo-Czerwone po raz pierwszy od 1962 roku znalazly sie w najlepszej
osemce mundialu.
Starcie Polek z Niemkami zakonczylo zmagania siatkarek w grupie F. To
wlasnie wynik tego spotkania mial zadecydowac o tym, ktory zespol
ostatecznie zagra w cwiercfinale mistrzostw swiata. Wszystko znajdowalo
sie w rekach Polek, ktore ostatecznie pokonaly niemiecka druzyne po
tie-breaku i awansowaly do fazy pucharowej z czwartego miejsca.
Zwyciestwo z Niemkami – obojetnie w jakim stosunku setow – dawalo
Bialo-Czerwonym awans bez wzgledu na wyniki meczow rywalek. W grze wciaz
byla bowiem reprezentacja Dominikany, ktora musiala pokonac Kanade, by
zachowac jakiekolwiek szanse na cwiercfinal. Tak sie jednak nie stalo,
dzieki czemu Bialo-Czerwone byly pewne awansu jeszcze przed zakonczeniem
starcia z niemiecka druzyna.
W tegorocznym mundialu ponizej oczekiwan spisywala sie Turcja, ktora w
ostatnim meczu drugiej rundy przegrala z Serbkami (0:3). Taki wynik
otwieral Bialo-Czerwonym kolejne drzwi. Polki, zwyciezajac z zespolem
prowadzonym przez Vitala Heynena za trzy punkty, mogly zakonczyc
rywalizacje w grupie F na trzecim miejscu. Dzieki temu gospodynie
turnieju w cwiercfinale ponownie zmierzylyby sie z ekipa Stanow
Zjednoczonych, ktora juz raz sensacyjnie pokonaly bez straty seta.
Czwarta lokata oznaczala natomiast ponowne starcie z niepokonanymi
dotychczas Serbkami.
Niemki z rywalizacji o cwiercfinal odpadly duzo wczesniej, a przed
meczem z Polkami zamykaly stawke grupy F. Rywalki graly wiec bez zbednej
presji i mogly sobie pozwolic. Zespol zza naszej zachodniej granicy z
pewnoscia chcial jednak godnie pozegnac sie z turniejem i na zakonczenie
pokonac Polki. Choc kadra Niemiec zostala w tym roku nieco odmlodzona, w
kilku spotkaniach pokazala spory potencjal. Co wiecej, na lawce
trenerskiej niemieckiej druzyny zasiada obecnie Vital Heynen, ktory wraz
polskimi siatkarzami wywalczyl mistrzostwo swiata w 2018 roku. Zespoly
prowadzone przez tego ekspresyjnego trenera nieraz pokazywaly juz, ze
bez wzgledu na wage spotkania walcza do konca. Belgijski szkoleniowiec
nie zapomnial jednak o swojej przygodzie z polska kadra, a wyrazem tego
bylo odspiewanie “Mazurka Dabrowskiego” wraz ze zgromadzonymi w lodzkiej
Atlas Arenie bialo-czerwonymi kibicami.
Niemki od poczatku spotkania szukaly najslabszego punktu w linii
przyjecia gospodyn, ale polskie siatkarki w defensywie spisywaly sie
znacznie lepiej niz w starciu z Kanada. Co wiecej, to Polki jako
pierwsze ruszyly przyjecie rywalek. Niemki zaskoczyla Zuzanna Gorecka,
ktorej dwie zagrywki zahaczyly o tasme i zmylily przeciwniczki. W
szczescie Polek nie mogl uwierzyc nawet Vital Heynen, ktory zaniemowil
po poczatkowych klotniach z arbiter spotkania. Bialo-Czerwone stopniowo
powiekszaly prowadzenie dzieki skutecznym kontratakom (15:11). Wciaz do
poprawy byla jednak gra blokiem gospodyn, ktore nie potrafily przeczytac
zamiarow niemieckiej rozgrywajacej. Element, ktory mial byc najwiekszym
atutem Polek, tym razem pomagal Niemkom, ktore bazowy na systemie
blok-obrona. Skuteczne wybloki oraz seria wykorzystanych kontr pozwolila
rywalkom odrobic straty. Podopieczne Vitala Heynena podbijaly ataki
Polek jak natchnione, ale same takze mialy problemy ze skonczeniem
pierwszej akcji. Ostatecznie o zwyciestwie w pierwszym secie
zadecydowala gra na przewagi, w ktorej wiecej zimnej krwi zachowaly
Polki (26:24).
Po powrocie na boisko gra Bialo-Czerwonych wciaz falowala. Po kilku
skutecznych atakach Magdaleny Stysiak polska kadre znow dopadla niemoc w
ataku. Niemki nie zamierzaly sie poddawac, a przegrana w poprzedniej
partii ani troche ich nie zdeprymowala. Podopieczne trenera Lavariniego
oddaly inicjatywe rywalkom, a same popelnialy proste bledy. W efekcie to
Niemki kontrolowaly przebieg wydarzen na boisku i stopniowo zwiekszaly
prowadzenie. W polowie drugiego seta pomyslnie dla polskich siatkarek
zakonczyl sie mecz Dominikanek, ktore po emocjonujacym spotkaniu
przegraly z Kanadyjkami 2:3. Tym samym Bialo-Czerwone – choc jeszcze
wtedy nie byly tego swiadome – oficjalnie awansowaly do cwiercfinalu
mistrzostw swiata. Zwyciestwo z Niemkami nadal bylo jednak kluczowe, aby
uniknac spotkania z najtrudniejszymi rywalkami. Nierowna gra gospodyn
turnieju oddalala je jednak od triumfu. Druzyna trenera Heynena
udowodnila jednak, jak ambitna jest druzyna, i wygrala 25:20.
Elementem, ktorego najbardziej brakowalo w grze polskiego zespolu, byl
blok, z ktorego sforsowaniem przez dlugi czas nie mialy problemu Niemki.
W trzecim secie na boisku pojawila sie Klaudia Alagierska-Szczepaniak,
ktora dodala druzynie jakosci pod siatka. Byl to zdecydowanie punkt
zwrotny w tym meczu. Polki zaczely grac agresywnie i ryzykowac w polu
serwisowym, a takze poprawily skutecznosc w ataku. Trzeci set nalezal
takze do Olivii Rozanski, ktora wziela ciezar gry w ofensywie na swoje
barki. Rozpedzone Polki do konca nie stracily juz koncentracji i wygraly
25:18.
Od trzeciego miejsca w tabeli Polki dzielil juz tylko jeden set. Niemki
nie zamierzaly im jednak niczego ulatwiac i walczyly o kazda pilke, by
doprowadzic do tie-breaka. Bialo-Czerwone ponownie mialy problemy z
przyjeciem i odrzucone od siatki nie potrafily skonczyc pierwszej akcji.
Zdobycie punktow dodatkowo utrudnial szczelny blok Niemek. W decydujacej
fazie seta swietna zmiane dala Katarzyna Wenerska, ktorej zamiarow
przyjezdne nie potrafily przeczytac. Polki ruszyly w pogon i odrobily
straty po serii kontratakow Rozanski. Rywalizacja w koncowce byla
niezwykle zacieta, ale to Niemki przechylily szale na swoja korzysc i
pozbawily polska druzyne lepszego rozstawienia.
Polki czekal drugi z rzedu tie-break. Wygrywajac mecz w pieciu setach,
Bialo-Czerwone mogly przypieczetowac swoj awans do najlepszej osemki
turnieju. I tak tez zrobily. Na boisko powrocily jak nowo narodzone i od
poczatku do konca dyktowaly tempo gry. Niestety, nie mialo to jednak
znaczenia w koncowym rozrachunku. Ostatecznie reprezentacja Polski
awansowala do fazy pucharowej mundialu z czwartego miejsca w grupie, co
oznacza ponowne spotkanie Bialo-Czerwonych z obronczyniami tytulu. Mecz
cwiercfinalowy Polska – Serbia odbedzie sie we wtorek (11.10) w Arenie
Gliwice.
Polska – Niemcy 3:2
Sety: 26:24, 20:25, 25:18, 26:28, 15:10

-“Polska siatkowka to nie tylko mezczyzni. Kobiety upomnialy sie o
swoje”-Radoslaw Nawrot
W chwili, gdy polskie siatkarki po raz pierwszy od 60 lat (sic!)
awansowaly do cwiercfinalu mistrzostw swiata, warto przypomniec, ze to
od nich sie zaczely sukcesy polskiej siatkowki w tym stuleciu. Skazywane
na pewna porazke, pewnie jeszcze pograzona w tradycyjnych konfliktach,
dokonaly czegos naprawde duzego.
To nie jest zloto siatkarzy, to nie jest ich srebro, ale w wypadku
siatkarek sukces nalezy rozpatrywac proporcjonalnie. Dla tego kobiecego
zespolu cwiercfinal jest zalozeniem bazy na K-2 do ataku szczytowego. W
swiecie damskiej siatkowki rozklad sil jest zupelnie inny niz w meskiej,
a Polki przy tym glownym stole nie siedzialy od dawna.
Nawet wspaniala druzyna Andrzeja Niemczyka nie blysnela na mistrzostwach
swiata – nie miala okazji, trener Niemczyk zrezygnowal tuz przed
mundialem 2006. Tam, w Japonii w latach 2006 i 2010 Polska zbierala
lekcje, niekiedy bardzo surowe. Pamietamy chociazby druga faze grupowa
przed 16 laty – jakze rozni sie ona od obecnej!
Polskie siatkarki od lat upominaja sie o swoja pozycje, zawsze w cieniu
siatkowki meskiej. W cieniu, chociaz to od nich to siatkarskie stulecie
w wykonaniu Polski sie zaczelo. To one siegnely po zloto Mistrzostw
Europy w 2003 i 2005 roku, przypominajac ze Polska moze wygrywac nie
tylko w siatkowce, ale w ogole w grach zespolowych.
Na poczatku XXI wieku naprawde nie bylo to takie oczywiste.
Dzisiaj siatkarki pchaja sie do stolu z fruktami, przy ktorym od lat
siedza siatkarze. Upominaja sie o uwage, gratulacje,. Podobna moc,
zainteresowanie, takze pieniadze. Przypominaja, ze sa i ze na poteznych
meskich “gwozdziach” w parkiet polska siatkowka sie nie konczy.
Od 60 lat polskie siatkarki nigdy nie zalozyly bazy tak wysoko.
Zaatakuja szczyt, ktory dotad podziwialy z nizin. One naprawde teraz sa
proporcjonalnie tak duze, jak siatkarze.

TENIS
“Wspanialy final Igi Swiatek w Ostrawie. Bedziemy to dlugo pamietac!” –
Pawel Czado
To byl mecz godny wielkiego finalu. Iga Swiatek i Barbara Krejcikova
stworzyly wspaniale widowisko. Zdumiewali tez na trybunach polscy kibice
– w rozny sposob. Ostatecznie po ponad trzech godzinach walki zwyciezyla
Czeszka. Po takim meczu trudno bedzie zasnac…
Ten mecz bedziemy dlugo pamietac. Bylo wszystko: emocje, zwroty akcji,
wspaniale zagrania!
Final turnieju w Ostrawie wzbudzil wielkie zainteresowanie. Korki przed
hala, tlumy na trybunach! Zlozylo sie swietnie: Iga Swiatek zmierzyla
sie z reprezentantka gospodarzy Barbora Krejcikowa (23. w rankingu WTA).
Swiatek i Krejcikova zagraly ze soba raz trzeci. Optymizm byl, bo oba
poprzednie mecze, w 2021 roku w Miami i w Rzymie, wygrala Polka.
Zadanie bylo jednak trudne: Polka jest zakatarzona, a Krejcikowa
odpoczywala troche dluzej, bo swoj polfinal wygrala wczesniej. Obie
tenisistki zostaly powitane owacyjnie. Mecz rozpoczela serwisem Iga
Swiatek i po pieknej wymianie poslala w koncu taka pilke, ze Krejcikowa
nie dobiegla. Niezwykle bylo, ze owacja nastepowala po kazdej pilce: raz
cieszyli sie czescy, raz polscy kibice. Polscy kibice wytrzymali z
bardziej intensywnym okazywaniem milosci do drugiego gema. “Iga, kochamy
cie” – wykrzyczal nagle z trybun jakis rozanielony mezczyzna. Byl
moment, ze krzyczeli do siebie – z usmiechem – kibice obu druzyn.
Obie tenisistki prezentowaly wyrafinowane, trudne technicznie zagrania,
znajacy sie na tenisie fani az cmokali. To nie mogl byc i nie byl mecz
do jednej bramki. Czeszka to triumfatorka French Open 2021. Z powodu
problemow ze zdrowiem w pierwszej polowie roku oraz slabszej formy po
powrocie jest dopiero 23. na swiecie, ale w ostatnim czasie prezentuje
sie duzo lepiej. Ma obecnie serie zwyciestw na koncie: w zeszlym
tygodniu triumfowala przeciez w Tallinie.
Pilka za pilke, obie pewne siebie, obie znajace silne strony
przeciwniczki. Mecz co chwile wywolywal burze braw. Drugiego gema w
swietnym stylu wygrala Krejcikowa. Trzeci obfitowal w swietne zagrania.
Czeszka mial przewage i zepsula dosc latwa pilke. Az tupnela ze zlosci w
kort! Gem trwal dlugo, ostatecznie Czeszka po serwie Swiatek uderzyla w
aut.
Od tego momentu Swiatek weszla na wyzsze obroty, niektore wymiany, gdy
pilka przelatywala tuz nad siatka z ogromna sila, byly zachwycajace.
Polka wygrala trzy kolejne gemy! Obu zalezalo na kazdej pilce – Swiatek
zloscila sie kiedy nie wyszedl jej skrot, zaraz potem Krejcikowa wygrala
drugiego gema.
Miedzy kolejnymi pilkami kibice przekrzykiwali sie, wazne bylo kto ma
ostatnie slowo. “Bara!”, “Iga”, “Bara”, “Iga”, a na koncu pani sedzia:
“cisza, prosze!”. W miedzyczasie tenisistki wprawialy trybuny w szal
kolejnymi, w efektowny sposob wygranymi pilkami.
Wydawalo sie, ze Iga ma pierwszy set w kieszeni, tymczasem Krejcikowa
ambitnie i w dobrym stylu doprowadzila ze stanu 5-1 do stanu 5-5!
Ostatnia pilke dziewiatego gema Polka sprawdzala przez challenge, byl
jednak bez watpienia aut.
Pierwszy set bardzo sie przedluzyl z powodu jedenastego gema. Raz jedna
miala przewage, raz druga – ostatecznie najwazniejsza jego pilke wygrala
Swiatek. Ostatni gem pierwszego seta byl dramatyczny. W pewnym momencie
Krejcikova miala juz serwowac, ale Polka nagle wyraznie krzyknela
“wait!”. Okazalo sie, ze za plecami Krejcikowej siedzi kibic, ktory robi
zdjecie z wlaczonym fleszem. “Wylacz tego flesza!” – ryknal
zniecierpliwiony fan z przeciwleglej trybuny. Facet zreflektowal sie
i… wylaczyl. “Thank you” – powiedziala uprzejmie sedzia. Polka
uspokoila sie, opanowala nerwy i po chwili decydujacego o zwyciestwie w
pierwszym secie gema – wygrala.
Drugi set zaczal sie jednak dla Swiatek zle. Krejcikowa od razu
przelamala jej podanie. Wygrala tez drugiego gema. Polka zaczela gonic:
1-2. Kilka razy przegonila rywalke precyzyjnie bitymi pilkami w sam rog
kortu. Czeszka potrafila sie jednak odgryzc. Efekt? 1-3, 2-3, 2-4, 3-4.
Piekna byla ostatnia pilka w siodmym gemie: Krejcikova zastosowala
piekny skrot, ale Polka zdolala dobiec i zagrac tak, ze rywalka mogla
pilke tylko bezradnie odprowadzic wzrokiem.
Po tej pilce entuzjazm wzbudzil kibic, ktory nagle pojawil sie na
trybunach. Przebrany za Batmana trzymal w rekach tekture z napisem: Iga:
call me, if you need me!”. Swiatek zaraz doprowadzila do remisu 4-4.
Hala szalala!
Polka tez: zdominowala rywalke, w wyjatkowo waznym momencie: asem
zakonczyla gema wychodzac na prowadzenie 5-4! “Graj Iga, bo PKS mi
ucieknie” – ryknal kolejny fan. Jednych to bawilo, innych – wrecz
przeciwnie.
Czeszka byla niewzruszona: podczas gdy trybuny byly w ogniu, ona, jakby
bez emocji, doprowadzila do stanu 5-5. Swiatek tez grala swietnie, wiele
pilek odbijala w przysiadzie, a i byly tak trudne od odbioru jakby stala
na nogach.
O losach drugiego seta zdecydowal tie-break. Lepiej zaczela go Czeszka,
ktora wygrala pierwsze cztery pilki. Skonczyl sie 7-4 dla Czeszki, ktory
wyrownala stan meczu.
Rozstrzygnal trzeci set. Iga Swiatek zmienila przed nim czapeczke, choc
przeciez podkreslala, ze nie jest przesadna. Pierwsze pilki pierwszego
gema wykorzystala Krejcikova. Zwycieskiego gema zakonczyla asem. Gra bez
przerwy zacieta, bez przerwy swietne wymiany: 1-1, 1-2, 2-2, 2-3, 3-3,
3-4. Znakomity tenis!
Czeska publicznosc byla coraz bardziej aktywna. W przerwach miedzy
pilkami glosno dopingowala Krejcikova. Polska publicznosc nie chciala
byc gorsza. Hala drzala w posadach. Czeszka przelamala podanie Swiatek w
bardzo waznym momencie, do tego wygrala tego gema do zera: 3-5. Po
fenomenalnych emocjach i dramatycznej koncowce na przewagi zdobyla
decydujacy punkt. Swiatek obronila piec pilek meczowych, szostej nie
dala rady. Czeszka zakonczyla asem..
Mecz trwal 3 godziny i 15 minut.
Final gry pojedynczej WTA Ostrawa 2022:
Iga Swiatek (Polska) – Barbora Krejcikowa (Czechy) 7:5, 6:7(4), 3:6

“Jestem czy nie jestem?” Jednak jest. Max Verstappen mistrzem swiata
Formuly 1 w arcydziwnych okolicznosciach”- Radoslaw Leniarski
Nieudana obrona Charlesa Leclerca na ostatnich kilkuset metrach Grand
Prix Japonii dala Holendrowi drugi tytul z rzedu, choc do konca sezonu
sa jeszcze cztery wyscigi
Verstappen – zdobywca pole position – prowadzil od wyjscia z pierwszego
zakretu do mety dramatycznego, deszczowego wyscigu. Kierowcy
wystartowali mimo deszczu, ale po dwoch pokrazeniach zjechali do boksow,
bo lalo jak z cebra i nie panowali nad maszynami. Wystartowali ponownie
po dwugodzinnym oczekiwaniu, konczyli, gdy zaczelo zmierzchac, mimo
skrocenia dystansu o niemal polowe. Pedzac 250-270 km na godzine, nie
widzieli toru, zwlaszcza na poczatku Grand Prix.
Na ostatnich kilometrach za Holendrem toczyla sie walka o drugie
miejsce. Kolega Verstappena z zespolu Red Bull Sergio Perez dogonil
wicelidera wyscigu i sezonu Charlesa Leclerca (Ferrari) i mocno go
zaatakowal. Na ostatnim okrazeniu, na 16. zakrecie toru, czyli na
ostatniej zawilej sekcji przed prosta do mety, Leclerc popelnil blad.
Scial zakret, a potem, broniac sie, zepchnal Pereza i zdolal dojechac
jako drugi.
I wtedy doszlo do niezwyklej sytuacji. W czasie goracych wywiadow, gdy
kierowcy juz wyszli z bolidow, prowadzacy rozmowy byly kierowca Johnny
Herbert otrzymal informacje, ze za ten blad Monakijczyk zostal ukarany 5
sekundami i ze konsekwencja tego bylo nie tylko drugie miejsce Pereza,
ale i to, ze Leclerc stracil nawet teoretyczne szanse na tytul. W ten
sposob mistrzem zostal Verstappen.
To niesamowite, bo ani kierowcy i zespoly, ani komentatorzy do samego
konca wyscigu nie zdawali sobie sprawy, ze stawka ostatnich kilometrow
GP Japonii jest tytul dla Holendra.
Skad to zamieszanie? Z powodu deszczu Grand Prix zostalo przerwane, a
nastepnie wznowione, i w sumie przejechano zaledwie 28 okrazen, czyli
nieco wiecej niz 50 procent planowanego wyscigu. W takich przypadkach
kierowcom przyznaje sie polowe zwyklych punktow. Czyli Verstappen nie
zdobylby wystarczajacej przewagi punktowej nad Leclercem. Ale sedziowie
zastosowali inny przepis, mowiacy co innego w przypadku wznowionego
wyscigu i zakonczonego w ponad 50 procentach. Kierowcy otrzymali pelne
punkty. – Jestem czy nie jestem [mistrzem]?. Bo slysze rozne rzeczy –
pytal zdezorientowany Verstappen, idac na ceremonie zwyciezcow po 12
zwyciestwie w 18 wyscigach, szostym w ostatnich siedmiu GP.
Potem usiadl w fotelu dla mistrza swiata. A nastepnie Jenson Button –
byly kierowca, zwyciezca sezonu 2009 – rozmawial z nim jako mistrzem
swiata. Widac jednak bylo, ze ta informacja nie dotarla w pelni do
Holendra, nie byl pewny jej ostatecznosci.
Nic dziwnego. W zeszlym roku Verstappen zdobyl tytul w ostatnim wyscigu
GP Abu Zabi, do ktorego przestepowal z identyczna liczba punktow co
Lewis Hamilton (Mercedes). W jednym z najbardziej elektryzujacych
zakonczen w historii F1, po restarcie na ostatnim okrazeniu wyprzedzil
Hamiltona, mimo szalenczych protestow ekipy Brytyjczyka. Wydarzenia
spowodowaly rewolucje w grupie sedziow, odwolanie glownego dyrektora.
Paradoksalnie wlasnie o tytul z 2021 r. Verstappen moze sie niepokoic –
trwa postepowanie wyjasniajace, czy jego zespol nie przekroczyl limitu
budzetu 145 mln dol., na jaki zgodzily sie wszystkie zespoly.
Spodziewana kara za tak powazne wykroczenie jest pozbawienie mistrzostwa.

PILKA NOZNA
“Pomyslne losowanie dla Polski. Pilkarze poznali rywali w eliminacjach
Euro 2024”-
Rafal Stec
Z Czechami, Albania, Wyspami Owczymi i Moldawia powalczy reprezentacja
Polski o awans do nastepnych mistrzostw kontynentu.
Odkad UEFA rozszerzyla sklad turnieju do 24 uczestnikow, losowanie grup
kwalifikacyjnych budzi co najwyzej letnie emocje. Dla potentatow staly
sie one formalnoscia, dla reprezentacji na poziomie polskiej wyzwaniem
nieprzesadnie wymagajacym – na mistrzostwa kontynentu bezposrednio
awansuja liderzy i wiceliderzy tabel, a o trzy ostatnie zaproszenia
mozna porywalizowac w barazach. Trzeba by szokujacej zapasci naszego
futbolu, zeby nie wykonac zadania.
Juz podzial na koszyki sugerowal zreszta, ze Polacy naleza do szerokiego
grona faworytow. Niedawno utrzymali sie w najwyzszej dywizji Ligi
Narodow (liczy 12 zespolow) i we frankfurckim zostali rozstawieni. Ba,
wbrew intuicji przecietnego kibica UEFA umiescila ich w hierarchii nad
Francja, czyli aktualnego mistrza swiata, oraz Anglia, czyli aktualnego
wicemistrza kontynentu.
I ceremonia we Frankfurcie nie przydzielila naszym pilkarzom zadnego
rywala, ktory poruszalby wyobraznie. Nikt z wylosowanych nie awansowal
na zblizajacy sie mundial, a w przeszlosci wystapili na nim Czesi –
poprzednio w 2006 roku. Hitow nie bedzie, awans wyglada na cel
stanowiacy minimum przyzwoitosci, choc rywale tez sa prawdopodobnie
wniebowzieci, ze z pierwszego koszyka wyciagneli Polakow. I wreszcie –
Czeslaw Michniewicz znow dopolerowal opinie trenera, ktoremu przez cala
kariere sprzyja szczescie.
Oczywiscie nie znamy jeszcze odpowiedzi na pytanie, czy utrzyma posade.
Eliminacje wystartuja wiosna i potrwaja rok, rozrzucony po 10 miastach
turniej finalowy Niemcy zorganizuja miedzy 14 czerwca a 14 lipca 2024
roku. Ale to odlegla przyszlosc, niemal inna epoka pilkarska – nie
wiadomo, kto bedzie prowadzil wowczas reprezentacje Polski. PZPN
wymienia selekcjonerow coraz czesciej, a w tym stuleciu zawsze czyni to
po mundialu.
Co oznacza, ze zbliza sie moment krytyczny. Najblizsze mistrzostwa
swiata rozpoczna sie w Katarze za szesc tygodni, nasi pilkarze zagraja w
grupie z Meksykiem, Arabia Saudyjska i Argentyna.
Eliminacje Euro 2024. Grupa A: Hiszpania, Szkocja, Norwegia, Gruzja,
Cypr. Grupa B: Holandia, Francja, Irlandia, Grecja, Gibraltar. Grupa C:
Wlochy, Anglia, Ukraina, Macedonia Polnocna, Malta. Grupa D: Chorwacja,
Walia, Armenia, Turcja, Lotwa. Grupa E: Polska, Czechy, Albania, Wyspy
Owcze, Moldawia. Grupa F: Belgia, Austria, Szwecja, Azerbejdzan,
Estonia. Grupa G: Wegry, Serbia, Czarnogora, Bulgaria, Litwa. Grupa H:
Dania, Finlandia, Slowenia, Kazachstan, Irlandia Polnocna, San Marino.
Grupa I: Szwajcaria, Izrael, Rumunia, Kosowo, Bialorus, Andora. Grupa J:
Portugalia, Bosnia, Islandia, Luksemburg, Slowacja, Liechtenstein.
EKSTRAKLASA 12 KOLEJKA
Stal Mielec-Pogon Szczecin 4-2
Jagiellonia Bialystok-Wisla Plock 1-1
Slask Wroclaw-Gornik Zabrze 4-1
Legia Warszawa-Warta Poznan 1-0
Cracovia-Lechia Gdansk 0-1
Zaglebie Lubin-Korona Kielce 1-1
Lech Poznan-Radomiak 1-0
W poniedzialek Rakow Czestochowa-Miedz Legnica, Piast Gliwice-Widzew Lodz.
1.Legia 24pkt
2.Rakow 23pkt
3.Wisla Plock 21pkt
4.Pogon 21pkt
5.Stal 19pkt
6.Lech 18pkt
7.Jagiellonia 17pkt
8.Cracovia 17pkt
9.Widzew 17pkt
10.Zaglebie Lubin 17pkt
11.Slask 16pkt
12.Warta 14pkt
13.Radomiak 14pkt
14.Gornik 13pkt
15.Korona 12pkt
16.Piast 11pkt
17.Lechia 8pkt
18.Miedz 5pkt
Mnostwo strzalow, wielkie emocje, zwroty akcji. W piatkowy wieczor
pilkarze Stali Mielec i Pogoni Szczecin stworzyli ciekawe widowisko.
Zawodnicy z Podkarpacia wysoko zawiesili portowcom poprzeczke do
pokonania w tym meczu.
Niestety, portowcy nie sprostali postawionemu przed nimi zadaniu, jakim
bylo wyjazdowe zwyciestwo. Szczegolnie w drugiej polowie zaprezentowali
sie slabo i juz po tygodniu roztrwonili pozytywna energie zwiazana z
otwarciem nowego stadionu w Szczecinie, zwyciestwem nad Lechia Gdansk i
awansem na pozycje lidera ekstraklasy.
Juz w 2. minucie Sebastian Kowalczyk (w tym tygodniu przedluzyl
kontrakt z Pogonia do 2025 r.) zagral w pole karne do Kamila
Grosickiego, ktory mocno uderzyl w samo okienko mieleckiej bramki.
Bartosz Mrozek z trudem odbil pilke na rzut rozny, po ktorym goscie
rowniez byli bardzo blisko otwarcia wyniku. Glowkujacy Kostas
Triantafyllopoulos nieznacznie chybil.
Pogon dopiela swego w juz 6. minucie. Kontre prawa strona wyprowadzil
nieprawdopodobnie szybki Pontus Almqvist, ktory z latwoscia zostawial
kolejnych rywali w tyle. Szwed w odpowiednim momencie wystawil tylko
pilke Kamilowi Grosickiemu, ktory precyzyjnym strzalem wyprowadzil gosci
na prowadzenie. To byla akcja bardzo podobna do tej, ktora obaj
zawodnicy przeprowadzili tydzien temu w spotkaniu z Lechia (wtedy tez
pilka znalazla sie w siatce).
Stal miala pretensje do zawodnikow Gustafssona, ze ci ruszyli z
kontratakiem, choc na boisku (pod druga bramka) z bolu zwijal sie
Krystian Getinger.
– Ale ja nie czulem, zebym go uderzyl – tlumaczyl sie w przerwie
pomocnik Pogoni Rafal Kurzawa, ktory walczyl o pilke z Getingerem.
Najwyrazniej ten brak gestu fair play ze strony Pogoni wyjatkowo
podraznil gospodarzy, ktorzy niespodziewanie od razu rzucili sie do
odrabiania strat. I juz w 10. minucie odpowiedzieli golem wyrownujacym.
Po dosrodkowaniu z rzutu roznego pilka spadla pod nogi Fabiana
Hiszpanskiego, ktory latwo ogral Kowalczyka i technicznie uderzyl z 16
metrow praktycznie w samo okienko bramki Dantego Stipicy. Chorwat nie
mial w tym przypadku absolutnie nic do powiedzenia.
Szybkie wyrownanie Stali mocno ostudzilo ofensywne zapedy gosci, ktorzy
najwidoczniej poczuli wiekszy respekt do zawodnikow z Mielca. Pogon
potrzebowala troche czasu, zeby wrocic do swojego stylu gry i zaczela
grozniej atakowac dopiero po 30. minucie meczu. Grozne, plaskie
uderzenie z linii pola karnego oddal Leo Borges, sporo problemow
Mrozkowi sprawil rowniez Almqvist, ktory strzelal z ostrego kata.
Na finiszu pierwszej polowy Pogon wygladala juz znacznie lepiej i
wydawalo sie, ze odzyskuje pelna kontrole nad meczem.
Ale do szatni z prowadzeniem schodzili gospodarze, ktorzy trafili do
siatki w ostatniej akcji pierwszej czesci spotkania. Z rzutu wolnego w
pole karne dosrodkowal Maciej Domanski, a pilka po glowce Saida
Hamulicia odbila sie jeszcze od Borgesa, co nie pozwolilo Stipicy na
skuteczna interwencje.
Stal oba gole w pierwszej polowie meczu zdobyla po dobrze wykonanych
stalych fragmentach gry.
– Tak, wiedzielismy, ze to ich mocna strona, a i tak musimy gonic wynik
– przyznal w przerwie rozczarowany Kurzawa.
Druga polowa zaczela sie od minimalnie niecelnej glowki Almqvista i
wszystko wskazywalo na to, ze Pogon znowu ruszy do zdecydowanych atakow.
W kolejnych minutach przebieg meczu okazal sie jednak zupelnie
zaskakujacy. To Stal rozkrecila sie w ofensywie i totalnie zdominowala
zdezorientowanych pilkarzy Gustafssona.
Gospodarze doslownie zaczeli bombardowac bramke Stipicy, chcac jak
najszybciej rozstrzygnac losy meczu i sprawic duza niespodzianke.
Portowcy zupelnie nie wiedzieli, co dzieje sie na boisku, i tylko
obserwowali, jak Stal wyprowadza kolejne akcje. Az dziw, ze mielczanie
podwyzszyli prowadzenie dopiero w 68. minucie. Hamulic ruszyl z pilka
jeszcze na wlasnej polowie, przebiegl pol boiska, tuz przed polem karnym
ogral Benedikta Zecha i precyzyjnym strzalem pokonal Stipice.
Pogon byla juz na deskach, ale na kilkanascie minut wrocila do gry.
Pomocnik Stali Arkadiusz Kasperkiewicz po brutalnym faulu na Borgesie
opuscil boisko z czerwona kartka. Szczecinianie od razu zdobyli gola
kontaktowego (po strzale rezerwowego Wahana Biczachczjana) i wydawalo
sie, ze podopieczni Gustafssona staneli przed szansa na wywalczenie
przynajmniej punktu. Przez moment Pogon zepchnela Stal do rozpaczliwej
obrony.
Swietnie dysponowani mielczanie nie poddali sie jednak i w 88. minucie
ostatecznie przypieczetowala zwyciestwo. Rezerwowy Fryderyk Gerbowski
skopiowal akcje Hamulicia i tez wyprowadzil solowy kontratak jeszcze z
wlasnej polowy. Potem minal Zecha i rowniez uderzyl nie do obrony.
Pogon – po niezlym poczatku – zagrala fatalne 45 minut w drugiej polowie
i doznala niespodziewanej i bardzo dotkliwej porazki Druzyna z ligowej
czolowki dala sobie strzelic cztery gole zawodnikom ligowego sredniaka
(pod wzgledem sportowym) i najbiedniejszego klubu w ekstraklasie (budzet
Pogoni to 87,9 mln zl, budzet Stali – kilkanascie). Z taka defensywa
trudno bedzie przyciagnac na trybuny w Szczecinie ponad 20 tys. widzow.
Po tej kolejce portowcy moga spasc z ligowego podium.
Po meczu w Mielcu czeka ich daleka droga do domu, a cel, jakim jest
odegranie czolowej roli w lidze znacznie sie oddalil.
Pogon: Stipica – Bartkowski (73. Malec), Triantafyllopoulos (73.
Kucharczyk), Zech ZK, Borges – Kurzawa (73. Biczachczjan), Dabrowski,
Legowski (73. Drygas), Kowalczyk (62. Zahovic), Grosicki – Almqvist.

-Ponad dwa miesiace i osiem meczow czekali na zwyciestwo w ekstraklasie
pilkarze Lechii Gdansk. W dramatycznych okolicznosciach pokonali na
wyjezdzie Cracovie 1:0 i opuscili ostatnie miejsce w tabeli. Zwycieska
bramke zdobyl Flavio Paixao.
Pilkarze Lechii podobnie jak w pierwszym meczu pod wodza Marcina
Kaczmarka w Szczecinie, od poczatku skupili sie przede wszystkich na
bardzo uwaznej defensywie. Malo bylo skokow pressingowych, goscie raczej
przyjmowali rywala na wlasnej polowie. Z rozbijaniem atakow Cracovii
radzili sobie dosc solidnie, a Dusan Kuciak nie mial zbyt wiele pracy.
Glownie dlatego, ze gospodarze mieli bardzo rozregulowane celowniki. W
niezlych sytuacjach w bramke nie potrafili trafic m.in. Michal Rakoczy i
Jakub Myszor, a kiedy na poczatku spotkania ten drugi przymierzyl
precyzyjnie, to Kuciaka wyreczyl interweniujacy na linii bramkowej Abu
Hanna.
Slowacki bramkarz Lechii przed przerwa tak naprawde wykazac musial sie
tylko raz kiedy po dalekim podaniu z glebi pola obroncom urwal sie
Benjamin Källman, ale napastnik reprezentacji Finlandii uderzajac z
ostrego kata nie zdolal pokonac Kuciaka.
Jesli chodzi o aktywa ofensywne Lechii, w pierwszej polowie byly one nad
wyraz skromne. Naprawde dobra akcje udalo sie zawiazac tylko raz. Flavio
Paixao urochomil na lewej stronie Ilkaya Durmusa, ktory urwal sie
rywalowi i zagral bardzo dokladne podanie zwrotne do Portugalczyka. Ten
uderzal z najblizszej odleglosci, ale swietna interwencja popisal sie
bramkarz Cracovii Karol Niemczycki.
Wiecej z przodu niz do przerwy lechisci zrobili w ciagu raptem
pierwszych pieciu minut drugiej polowy. Znow dwie dogodne okazje mial
Flavio. Najpierw po kapitalnym dosrodkowaniu Macieja Gajosa, kiedy
Portugalczyk po raz kolejny przegral pojedynek z Niemczyckim uderzajac z
odleglosci kilku metrow. Chwile pozniej strzelal co prawda zza pola
karnego, ale mial za to bardzo duzo czasu zeby przymierzyc precyzyjnie.
Pomylil sie o kilkadziesiat centymetrow. Groznie z dystansu uderzal tez
Jaroslaw Kubicki i znow czujny byl Niemczycki. Pierwsze fragmenty po
przerwie byly w wykonaniu gdanskiego zespolu naprawde obiecujace, ale
zabraklo skutecznosci niezawodnego zazwyczaj Flavio.
Lechia byla duzo aktywniejsza w ofensywie, ale swoje szanse mieli tez
gospodarze. Po strzale Floriana Loshaja swietnie interweniowal Kuciak,
po rajdzie przez pol boiska niewiele pomylil sie Mathias Hebo Rasmussen.
Po dynamicznym poczatku drugiej polowy z obu stron, w dalszej fazie mecz
znacznie zwolnil. Gra zrobila sie szarpana, oba zespoly jakby zaczynaly
godzic sie z wynikiem bezbramkowym.
Inne zdanie mial w tym temacie Conrado, ktory pojawil sie na boisku na
kwadrans przed koncem. Brazylijczyk wniosl sporo ozywienia na lewym
skrzydle, odwaznie ruszyl kilka razy na przeboj. Wreszcie po jednej z
akcji zostal tracony w polu karnym przez Jakuba Jugasa i runal na
murawe. Sedzia Damian Sylwestrzak poczatkowo puscil gre, ale po
podpowiedzi z wozu VAR (w tej roli Pawel Raczkowski), podbiegl do
monitora i dlugo analizowal sytuacje. Faul byl miekki, ale jednak
spowodowal upadek Conrado, zatem ostatecznie arbiter zdecydowal sie
wskazac na 11. metr.
Do pilki podszedl Flavio i tym razem juz sie nie pomylil. Portugalczyk
strzelil pewnie w srodek bramki i zdobyl tym samym swojego 106. gola w
ekstraklasie. Ale przede wszystkim dal wielka nadzieje na pierwsze
zwyciestwo zespolu od 31 lipca.
Do konca, razem z czasem doliczonym, pozostalo jeszcze ok. 10 minut gry
i dzialy sie w tym czasie rzeczy dramatyczne. Najpierw Rafal Pietrzak w
swoim polu karnym zdecydowanie zaatakowal Patryka Makucha, jednak mimo
zywiolowych protestow pilkarzy Cracovii, sedzia Sylwestrzak tym razem
nie podyktowal “jedenastki”. Za chwile kapitalna szanse na wyrownanie
mial Matej Rodin, ale fenomenalnie zachowal sie Kuciak, ktory ta jedna
interwencja odkupil chyba swoje wszystkie winy z tego sezonu. W
ostatnich sekundach Slowak swietnie interweniowal jeszcze po kolejnym
strzale Rodina – tym razem glowa – i za chwile utonal w ramionach
kolegow z zespolu.
Zarowno pilkarzom, jak i trenerowi Kaczmarkowi po tym spotkaniu spadl z
serca wielki glaz. Tego zwyciestwa potrzebowali niczym tlenu i nie
chodzi tylko o to, ze dzieki niemu po dlugim czasie wreszcie opuscili
ostatnie miejsce w tabeli. Duzo wazniejszy jest aspekt psychologiczny.
Ten zespol znow uwierzyl w to, ze potrafi wygrywac. W Krakowie przyszlo
to w trudzie i znoju, ale w obecnej sytuacji inaczej po prostu byc nie
moglo.
Lechia: Kuciak – Castegren, Nalepa, Abu Hanna, Pietrzak – de Kamps Z
(46. Kaluzinski), Kubicki Z – Clemens (90.+2. Koperski), Gajos Z (86.
Tobers Z), Durmus (75. Conrado) – Flavio Paixao.
I LIGA POLSKA 13 kolejka
Sandecja Nowy Sacz-Chojniczanka 2-1
Wisla Krakow-LKS Lodz 2-2
Katowice-Chrobry Glogow 1-0
Podbeskidzie-Gornik Leczna 1-0
Resovia Rzeszow-Ruch Chorzow 1-1
Arka Gdynia-Stal Rzeszow 2-2
Tychy-Skra Czestochowa 5-0
Odra Opole-Puszcza Niepolomice 2-3
W poniedzialek Zaglebie Sosnowiec-Nieciecza
1.Ruch 26pkt
2.Puszcza 26pkt
3.Katowice 22pkt
4.LKS Lodz 22pkt
5.Arka 21pkt
6.Podbeskidzie 20pkt
7.Tychy 18pkt
8.Stal Rzeszow 18pkt
9.Nieciecza 18pkt
10.Wisla Krakow 18pkt
11.Chrobry 18pkt
12.Zaglebie Sosnowiec 16pkt
13.Chojniczanka 14pkt
14.Skra 14pkt
15.Resovia 12pkt
16.Leczna 11pkt
17.Odra Opole 11pkt
18.Sandecja 9pkt
W kolejnym meczu I ligi pilkarze Arki Gdynia nie potrafili przelamac
swojej niemocy z ostatnich tygodni i tylko zremisowali na wlasnym
stadionie ze Stala Rzeszow 2:2. Malym pocieszeniem jest dla nich fakt,
ze kibice ogladali kapitalne widowisko.
Pilkarze Arki w poprzedniej kolejce po fatalnej grze przegrali na
wyjezdzie z Puszcza Niepolomice 0:2, a trener Ryszard Tarasiewicz
obrazowo wyjasnil nawet, ze “dzokera w postaci slabiutkiego meczu juz
wykorzystalismy”. Dodajac do tego, ze w poprzednim spotkaniu na wlasnym
stadionie gdynski zespol w niesamowitych okolicznosciach przegral z
Chrobrym Glogow, bylo za co sie rehabilitowac.
Rzeczywiscie arkowcy rozpoczeli spotkanie ze Stala z mocnym
postanowieniem poprawy i natychmiast ruszyli do szturmu na bramke
rywala. Juz w 1. minucie sytuacji sam na sam nie wykorzystal Karol
Czubak, a za moment po podaniu Kacpra Skory, uderzajac z najblizszej
odleglosci, tylko w slupek trafil Omran Haydary.
Bardzo wysoko ustawiona obrona gosci wrecz zapraszala do zagrywania
zagran prostopadlych na wolne pole i pilkarze Arki skwapliwie z tego
korzystali. Celowal w tym Haydary, ktory raz po raz zagrywal otwierajace
pilki do swoich kolegow. Po jednym z jego podan w idealnej sytuacji
znalazl sie Czubak, minal bramkarza Stali Przemyslawa Pekse, ktory
ratowal sie faulem w polu karnym. Ewidentna “jedenastka”, ktora na gola
zamienil Hubert Adamczyk.
Odpowiedz gosci byla szybka, choc mocno szczesliwa. We wlasnym polu
karnym nierozwaznie pilke reka zagral Marcel Ziemann, ktory po dlugiej
przerwie wrocil do podstawowego skladu (na lewej obronie zastapil
Przemyslawa Stolca). Sedzia Bartosz Frankowski nie zauwazyl
przewinienia, ale zostal wezwany przez VAR i po analizie musial wskazac
na 11. metr. Rzut karny pewnie wykorzystal Piotr Glowacki.
Mecz od poczatku toczyl sie w niesamowicie szybkim tempie, akcje
blyskawicznie przenosily sie z jednego pola karnego pod drugie, a
bramkarze mieli pelne rece roboty. To byl kawal naprawde swietnego
widowiska, w ktorym oba zespoly nastawione byly glownie na atak.
Po kolejnym cudownym zagraniu Haydary’ego, w idealnej sytuacji znalazl
sie Skora, ale jego strzal obronil Peksa. Za chwile po rzucie roznym
zupelnie nieobstawiony Janusz Gol precyzyjnie przymierzyl glowa i zdobyl
bramke na 2:1.
Arka wciaz atakowala z rozmachem, latwo przedostawala sie pod bramke
Stali, ale przy wychodzeniu do prostopadlych pilek jej zawodnicy byli
malo uwazni. Dlatego anulowane zostaly dwie bramki Czubaka, ktoremu w
calym spotkaniu szczescie wyjatkowo nie sprzyjalo.
Zamiast trzeciego gola dla Arki, pod koniec pierwszej polowy nastapilo
wyrownanie. Kapitalnym strzalem z polwoleja popisal sie Bartlomiej
Poczobut. Pocisk poslany z kilkunastu metrow wyladowal w samym okienku
bramki Kacpra Krzepisza.
Po przerwie spotkanie wciaz bylo niezwykle ciekawe. Najpierw po trzecia
bramke ruszyli goscie i kto wie, czy nie nalezal im sie rzut karny, po
kolejnej nieprzemyslanej interwencji Ziemanna. Tym razem obroncy Arki
sie upieklo. Za chwile blisko szczescia byl znany glownie z wystepow w
Wisle Krakow i Pogoni Szczecin juz 34-letni Patryk Malecki. Po jego
uderzeniu pilka o centymetry minela slupek.
Jednak to Arka miala zdecydowanie wiecej okazji, zeby przechylic szale
na swoja strone. Na calej szerokosci boiska wrecz szalal Haydary, ktory
co chwila gubil obroncow, jednak jemu i jego kolegom dramatycznie
brakowalo skutecznosci. Zwlaszcza Czubakowi, ktory mial co najmniej
cztery dogodne sytuacje, ale za kazdym razem brakowalo mu precyzji.
Dobre okazje mieli tez Adamczyk, Christian Aleman, sam Haydary, jednak
Peksa bronil dobrze i szczesliwie.
W sumie oba zespoly oddaly az 37 strzalow (14 celnych) i remis
ostatecznie uznac mozna za wynik sprawiedliwy.Chociaz wiekszy niedosyt
beda po nim mieli z pewnoscia arkowcy. W trzech ostatnich meczach
zdobyli oni tylko punkt i spadli w tabeli na 5. miejsce. Do liderujacego
Ruchu Chorzow traca piec punktow, do drugiej Puszczy Niepolomice dwa,
ale ten zespol jeszcze w niedziele zmierzy sie na wyjezdzie z Odra Opole
———————————————–
Na podstawie: Onet.pl, wyborcza.pl, interia.pl, gazeta.pl, weszlo.com,
90minut.pl, pilkanozna.pl, przegladsportowy.pl, polsatsport.pl
opracowal Reksio.