Dzien dobry – tu Polska – 9.03.2024

DZIEN DOBRY – TU POLSKA

GAZETA MARYNARSKA

Imienia Kpt. Ryszarda Kucika

(Rok XXIV nr 67) (67308)

9 marca 2024r.

Pogoda

sobota, 9 marca 9 st C

Przewaga chmur

Opady:0%

Wilgotnosc:74%

Wiatr:26 km/h

Dzien dobry Czytelnicy 🙂

Pieknej soboty zycze 🙂

Ania Iwaniuk

Kursy walut za jednego dolara (USD) zaplacimy 3,9478 zl. Cena jednego
funta szterlinga (GBP) to 5,0262 zl, a franka szwajcarskiego (CHF) 4,4766
zl. Z kolei euro (EUR) mozemy zakupic za 4,3027 zl.

Dowcip

Zona wrocila z zakupami do domu. Zastala meza w lozku z… sasiadem.

Zdumiona, po chwili martwego milczenia, wymamrotala do slubnego:

– Mowiac, zebys oddal sasiadowi “ten maly, smieszny sprzet” mialam na mysli
sekator…

Tajemnica MH370. 10 lat temu malezyjski boeing zniknal z radarow Od rowno
dekady sledczy cywilni i wojskowi z kilku krajow, eksperci, dziennikarze,
zawodowi poszukiwacze i amatorzy probuja rozwiklac najwieksza zagadke w
historii lotnictwa. Co stalo sie z Boeingiem 777 do Pekinu z 239 osobami na
pokladzie, z ktorym kontakt urwal sie niedlugo po starcie 8 marca 2014
roku? Mimo uplywu 10 lat pozostaja jedynie hipotezy. Byla dokladnie polnoc
z 7 na 8 marca, kiedy na poklad stojacego na plycie lotniska w Kuala Lumpur
(Malezja) Boeinga 777-200ER linii Malaysia Airlines – lot MH370 – zaczeli
wchodzic pierwsi pasazerowie. Lacznie miejsca zajmuje 239 osob z 15 roznych
krajow, w tym 227 pasazerow. 27 minut pozniej maszyna dostaje zezwolenie na
kolowanie, a po kolejnych 13 minutach wieza kontroli lotow zezwala na
start. To, co dzieje sie pozniej, w szczegolach opisuja przez kolejne lata
media. Rowno 42 minuty po polnocy (w Polsce byl 7 marca, godz. 17.40 –
red.) lot 370 do Pekinu startuje z pasa 32R. Po 19 minutach kapitan Zaharie
Ahmad Shah informuje, ze osiagnal poziom lotu 350, czyli wysokosc
przelotowa okolo 11 tys. metrow. Jak pisze CNN o 1:19 samolot opuszcza
malezyjska przestrzen powietrzna i wkracza w przestrzen powietrzna
Wietnamu. Wtedy wypowiadane sa ostatnie zarejestrowane slowa z kokpitu: “W
porzadku, dobranoc”. Wypowiada je najprawdopodobniej drugi pilot, Fariq
Abdul Hamid. Dwie minuty pozniej przestaje nadawac transponder samolotu –
urzadzenie automatycznie przesylajace na ziemie informacje pozwalajace na
zidentyfikowanie maszyny, a takze o jej wysokosci, predkosci i kursie.
Miedzy godz. 1:21 i 1:28 boeing zmienia kurs, a o godz. 1:30 MH370 znika z
cywilnych radarow – maszyna jest wowczas nad Zatoka Tajlandzka, miedzy
Malezja a Wietnamem. Kolejny kontakt radarowy nastepuje o 2:15. Radar
wojskowy namierza samolot nad wysepka Perak w Ciesninie Malakka – setki mil
od wlasciwego kursu. Jak twierdza linie Malaysia Airlines, o 2:40 dostaja
informacje, ze lotu MH370 nie ma na radarze. Pozniejsze wydarzenia sa od
dekady jedna z najwiekszych, o ile nie najwieksza tajemnica w historii
lotnictwa. Dlaczego samolot zmienil kurs, co stalo sie z maszyna? Po latach
niezwykle kosztownego sledztwa pytania nadal pozostaja otwarte, a wladze
informuja, ze chca wznowic poszukiwania.

Poszukiwania zaginionego samolotu Malaysian Airlines

Jak przypomina “The New York Times” poczatkowo poszukiwania prowadzono
glownie z powietrza – wykonano 334 loty, obejmujac ogromny obszar 4,4 mln
kilometrow kwadratowych. Potem doszly do tego poszukiwania podwodne,
prowadzone przez ekipy z Australii, Malezji i Chin, skad pochodzilo
najwiecej pasazerow. Przeszukano niemal 120 tys. kilometrow kwadratowych
dna oceanicznego (to wiecej niz powierzchnia Bulgarii – red.). Zakonczono
je dopiero w 2017 roku, choc tez nie do konca, bo pod presja rodzin
dzialania nadal prowadzil rzad Malezji. O ile nie udalo sie znalezc samego
samolotu, na wybrzezu kontynentalnej Afryki, a takze Madagaskaru,
Mauritiusa, wysp Réunion czy Rodrigues, znajdowano szczatki, ktore – jak
sie uwaza – maja pochodzic z zaginionej maszyny. Lacznie jest ich okolo 20.
Najwiekszy, wyrzucony na brzeg francuskiej wyspy Réunion, jest duzy
fragment skrzydla Boeinga 777, pochodzacy prawdopodobnie z MH370. Jak pisze
“The New York Times” w 2016 roku wladze australijskie potwierdzily, ze inny
fragment skrzydla, wyrzucony na brzeg w Tanzanii, pochodzi z zaginionej
maszyny – a mozna to stwierdzic dzieki numerom identyfikacyjnym. Teorii na
temat tego, co stalo sie z zaginiona maszyna jest wiele. Czesc z nich
badano w trakcie sledztwa – jak brak paliwa, awaryjne ladowanie na morzu,
utrata kontroli nad maszyna, czy porwanie. W obszernym raporcie
opublikowanym po czterech latach poszukiwan tez nie ma jasnej odpowiedzi,
co moglo wydarzyc sie na pokladzie.

Cytowany przez “Thr New York Times” Kok Soo Chon, szef zespolu ds. badania
zdarzen lotniczych, powiedzial ze dostepne dowody – jak reczne zejscie
samolotu z kursu i wylaczenie transpondera – “nieodparcie wskazuja” na
“bezprawna ingerencje”, co moze sugerowac, ze samolot zostal porwany. W
raporcie opisano tez wszystkie osoby na pokladzie, w tym pilotow. Zbadano
ich sytuacje finansowa, stan zdrowia, a nawet ton glosu mezczyzn w
komunikatach radiowych, czy chod, gdy tego dnia szli do pracy. Nie wykryto
zadnych nieprawidlowosci – konkluduje “The New York Times”. W styczniu 2015
roku Malezja oficjalnie zakwalifikowala zaginiecie Boeinga 777 jako
“wypadek”, co otworzylo droge do wyplat odszkodowan rodzinom ofiar.

Znikniecie MH 370. Bedzie nowe sledztwo?

Po 10 latach od zaginiecia Malezja jest sklonna wznowic dochodzenie w
sprawie znikniecia samolotu MH370 Malaysia Airlines. Mowil o tym w ostatni
poniedzialek premier Anwar Ibrahim. – Przyjelismy stanowisko, ze jesli
istnieja przekonujace dowody na to, ze sprawe nalezy ponownie otworzyc, z
pewnoscia chetnie ja ponownie otworzymy – powiedzial na konferencji
prasowej w Melbourne podczas szczytu Australii i grupy krajow Azji
Poludniowo-Wschodniej ASEAN. – Cokolwiek trzeba zrobic, zrobimy – cytuje
jego slowa Reuters.

Ekipa TVN24 nie zostala wpuszczona na konferencje Adama Glapinskiego Ekipa
TVN24 nie zostala wpuszczona na czwartkowa konferencje prasowa prezesa NBP
Adama Glapinskiego, mimo ze kilka dni wczesniej nasza redakcja wystapila o
akredytacje. Na krotko przed konferencja otrzymalismy wiadomosc, ze nie
uzyskalismy akredytacji, jednak nie podano powodu tej decyzji. Konferencja
prezesa NBP rozpoczela sie w czwartek o godzinie 15. Redakcja TVN24 juz w
poniedzialek zwrocila sie do tej instytucji z prosba o akredytacje. W
wiadomosci napisalismy, ze ekipa stacji potwierdza zamiar obecnosci na
konferencji i poinformowalismy o liczbie osob, ktore beda reprezentowaly
nasza redakcje.

W czwartek krotko po godzinie 13, a wiec na niecale dwie godziny przed
planowanym startem konferencji, otrzymalismy wiadomosc, ze nie uzyskalismy
akredytacji na to wydarzenie, a transmisja z niego bedzie dostepna online.

“Utrudnianie pracy dziennikarza”

Nasi przedstawiciele pojawili sie jednak w siedzibie NBP i chcieli na
miejscu wyjasnic sytuacje. Poczatkowo probowalismy interweniowac u
straznika, ktory nie chcial nas wpuscic. Tlumaczyl, ze nie ma nas na
liscie. Sugerowal, zeby skontaktowac sie z biurem przepustek oraz z biurem
prasowym.

Przedstawiciele naszej stacji argumentowali, ze zgodnie z Prawem prasowym
maja prawo wejsc na konferencje. – Niewpuszczenie nas jest utrudnianiem
pracy dziennikarza. Dziennikarz ma prawo do uzyskania informacji o
dzialalnosci organow wladzy publicznej – mowili w siedzibie NBP
przedstawiciele naszej stacji.

Potem, krotko po godzinie 15, oddzwoniono do nas z biura przepustek i
przekazano, ze w biurze prasowym nikt nie odbierze od nas telefonu,
poniewaz przedstawiciele biura sa na konferencji. Zwrocilismy sie do NBP z
pytaniem, dlaczego nie otrzymalismy akredytacji i dlaczego nasza ekipa nie
zostala wpuszczona na miejsce. Do czasu publikacji tekstu nie otrzymalismy
odpowiedzi.

W Sejmie o zmianie definicji gwaltu. “To jest sprawa nas wszystkich” To
projekt, ktory nadaje nam wszystkim, obywatelkom i obywatelom, autonomie
seksualna – mowila w czwartek w Sejmie Anita Kucharska-Dziedzic (Lewica),
przedstawiajac projekt nowelizacji zmieniajacy definicje gwaltu. Monika
Rosa (KO) stwierdzila, ze “kwestia gwaltu to nie jest tylko kwestia sprawy
kobiet”. Marcin Warchol (KP PiS) ocenil, ze w przypadku projektu “rodza sie
pytania o zgodnosc z konstytucja”. Wszystkie kluby opowiedzialy sie za
dalszymi pracami nad tymi zmianami. W czwartek w Sejmie odbylo sie pierwsze
czytanie poselskiego projektu nowelizacji Kodeksu karnego, ktory zaklada
m.in. zmiane definicji zgwalcenia, podniesienie kar za jego popelnienie i
zmiane kategorii prawnej tego czynu z wystepku na zbrodnie. W sejmowej
debacie wszystkie kluby opowiedzialy sie za dalszymi pracami nad projektem.

Kucharska-Dziedzic: to projekt, ktory nadaje nam wszystkim autonomie
seksualna

Przedstawicielka wnioskodawcow Anita Kucharska-Dziedzic (Lewica)
przypomniala, ze wedlug projektu za zgwalcenie uznawane bedzie
doprowadzenie do obcowania plciowego bez wczesniejszego wyrazenia swiadomej
i dobrowolnej zgody.

Wedlug obowiazujacych przepisow za zgwalcenie uznaje sie doprowadzenie do
obcowania plciowego przemoca, grozba bezprawna lub podstepem, co – jak
zaznaczono w uzasadnieniu do projektu – wskazuje na koniecznosc wyrazenia
sprzeciwu wobec niechcianych zachowan seksualnych. Mam nadzieje, ze Polska
stanie sie szesnastym europejskim krajem, ktory wprowadzi te zmiane do
Kodeksu karnego – powiedziala poslanka. Zaznaczyla, ze projekt czyni
zgwalcenie zbrodnia, a nie tylko wystepkiem, jak jest obecnie. – To projekt
znoszacy domniemanie zgody ofiary na stosunek z kazdym i wszedzie, znosi
koniecznosc udowadniania przez osoby pokrzywdzone, ze nie ponosza
odpowiedzialnosci za krzywde, ktora je dotknela – podkreslila
Kucharska-Dziedzic.

Dodala, ze zamiast relatywizowac przemoc seksualna i szukac usprawiedliwien
w niepoczytalnosci sprawcy, “trzeba nazywac rzeczy po imieniu”. – To
projekt, ktory nadaje nam wszystkim, obywatelkom i obywatelom, autonomie
seksualna. Wyrazana przez nas zgoda lub jej brak to przejaw wolnej woli, a
nie tylko dobrych obyczajow – przekonywala poslanka Lewicy.

Przedstawicielka wnioskodawcow zwracala uwage na niskie kary za zgwalcenie.
W projekcie zaproponowano podniesienie do trzech lat dolnego wymiaru kary.
Obecnie grozi za to kara od 2 do 12 lat wiezienia. Mezczyzni w Polsce nie
boja sie kary, bo kary sa nadzwyczaj lagodne i rzadkie, ale mezczyzni nie
boja sie tez kobiet. (…) Kazda kobieta w Polsce, idac w nocy samotnie
ulica, boi sie mezczyzny, ktory idzie za nia, ale zaden mezczyzna idacy
samotnie ciemna ulica nie boi sie kobiety – powiedziala Kucharska-Dziedzic.
Poslanka trzymala transparent z napisem: “Mezczyzni nie boja sie kobiet,
musza bac sie kary”. Wyrazila nadzieje, ze zmiany w prawie zostana przyjete
ponad podzialami. Przedstawicielka KO Monika Rosa zwrocila uwage, ze
“kwestia gwaltu to nie jest tylko kwestia sprawy kobiet”. Zaznaczyla, ze
“to jest sprawa nas wszystkich, choc oczywiscie przemoc seksualna glownie
dotyka kobiet, ale gwalt zdarza sie takze mezczyznom, a przemoc seksualna i
zgoda na nia dotyka cale spoleczenstwo”.

Dodala, ze “wedlug szacunkow w Polsce jedynie co piaty gwalt jest
zglaszany, a tylko jedno na cztery postepowania konczy sie potwierdzeniem
przestepstwa”. Podkreslila, ze “to sie musi zmienic, by zgwalcenie stalo
sie zbrodnia, bo obecnie jest tylko wystepkiem (…) A gwalt jest zbrodnia
na naszym ciele, naszej wolnosci, na naszej psychice”. Dodala, ze to
“historyczny moment”, a ustawa “moze zmienic los setek i tysiecy kobiet”.
Rosa podkreslila, ze “o cierpieniu kobiet nie mozemy mowic wylacznie w
obliczu drastycznych gwaltow, ktore sie czasem zdarzaja”, poniewaz dochodzi
do nich “codziennie w domach”, a sprawcami sa osoby znajome, najblizsze. –
Projekt, o ktorym mowimy, to jest dobre prawo i nadzieja dla tych osob,
ktore przetrwaly. I to jest nadzieja na zmiane, bo tylko “tak” oznacza
zgode – powiedziala poslanka.

Warchol: rodza sie pytania o zgodnosc z konstytucja

Podczas wystapien klubow i kol w imieniu PiS glos zabral Marcin Warchol,
ktory podkreslil, ze “wszelkiego rodzaju rozwiazania, majace na celu
poprawe sytuacji ofiar przestepstw seksualnych, zasluguja na uwzglednienie”.

Zwrocil uwage, ze z tego powodu rzad Zjednoczonej Prawicy wprowadzil do
Kodeksu karnego zmiany obowiazujace od 1 pazdziernika ubieglego roku. –
Przede wszystkim to zaostrzenie odpowiedzialnosci karnej za zgwalcenie,
ktorego skutkiem jest smierc ofiary. W tej chwili jest to od lat osmiu do
dozywotniego pozbawienia kary – powiedzial Warchol. Wymieniajac kolejne
wprowadzone wowczas zmiany, powiedzial, ze obecnie obowiazuje “zdecydowanie
surowsze karanie”. Odnoszac sie do projektu, powiedzial, ze zaklada on
“zmiane z obecnej sytuacji “sprzeciwu” na “brak zgody”, przerzucajac tym
samym ciezar dowodu na oskarzonego (…). W tym wypadku rodza sie pytania o
zgodnosc z konstytucja”, ktora wskazuje, ze “to panstwo musi udowodnic wine
oskarzonemu, a nie oskarzony udowadniac swoja niewinnosc”. – Jako klub nie
jestesmy przeciwko temu projektowi, jestesmy za dalszymi pracami nad nim.
Prosimy o skierowanie projektu do prac w komisji celem zasiegniecia opinii
o zgodnosc z konstytucja, o rowniez kwestie dowodowe – dodal.

Cwalina-Sliwowska: brak oporu nie oznacza zgody

Zaneta Cwalina-Sliwowska (Polska 2050-Trzecia Droga) podkreslila, ze od
dawna istnieje koniecznosc dokonania redefinicji przestepstwa zgwalcenia i
zaostrzenia kar.

– Dotychczasowa definicja gwaltu skupia sie na poszukiwaniu u ofiar gwaltu
widocznych i weryfikowalnych znamion oporu. Tymczasem brak oporu nie
oznacza zgody, brak krzyku nie oznacza zgody, milczenie nie oznacza zgody,
upojenie alkoholowe nie oznacza zgody – mowila. Zdaniem Cwaliny-Sliwowskiej
obowiazujaca definicja skutkuje wtorna wiktymizacja. Poslanka
poinformowala, ze klub parlamentarny Polska 2050-Trzecia Droga rekomenduje
skierowanie projektu do prac w komisji.

Klopotek: obecna definicja gwaltu zostala wprowadzona w 1932 roku

Poslanka Agnieszka Maria Klopotek (PSL-Trzecia Droga) ocenila, ze obecna
definicja gwaltu zostala wprowadzona do Kodeksu karnego w 1932 r. i jest
przestarzala. – Naszym zadaniem jest uchwalenie ustawy opierajacej
definicje gwaltu na braku zgody, a nie, jak obecnie, na domniemaniu zgody –
stwierdzila.

Zdaniem Klopotek obecne przepisy sprawiaja, ze jesli ofiara nie bedzie
przekonujaca w stawianiu oporu, sprawca moze uniknac odpowiedzialnosci za
przestepstwo. – Poblazliwosc wymiaru sprawiedliwosci i naduzywanie wyrokow
wydawanych z warunkowym zawieszeniem kary zniecheca pokrzywdzone do
zglaszania przestepstwa i podejmowania krokow prawnych – ocenila. Poslanka
zapowiedziala, ze klub PSL-Trzecia Droga zaglosuje za przekazaniem projektu
ustawy do dalszych prac.

Nowicka: postepowanie musi byc skoncentrowane na zachowaniu sprawcy

Poslanka Wanda Nowicka (Lewica) podkreslila, ze projekt ma na celu
wprowadzenie skuteczniejszej ochrony autonomii seksualnej jednostki dzieki
zaostrzeniu kar dla sprawcow przestepstw seksualnych. – Ofiary cierpia po
wielokroc – raz jako ofiary przemocy i gwaltu, a potem ponownie, podczas
procesu sadowego, kiedy fakt zgwalcenia czesto jest kwestionowany, a
gwalciciel nierzadko uniewinniony – mowila.

Zdaniem Nowickiej postepowanie musi byc skoncentrowane na zachowaniu
sprawcy, a nie ofiary. Zaznaczyla, ze Lewica poprze projekt ustawy. –
Cieszymy sie, ze ma on poparcie wiekszosci klubow i liczymy na to, ze
projekt wreszcie zostanie przyjety – mowila. Grzegorz Placzek
(Konfederacja) podkreslil, ze “gwalt jest czyms obrzydliwym”, a statystyki
dotyczace tego przestepstwa sa niedoszacowane.

Jednak – zdaniem posla – projekt Lewicy budzi watpliwosci. Placzek
przytoczyl jeden z artykulow projektu, ze za zgwalcenie uznawane bedzie
doprowadzenie do obcowania plciowego bez wczesniejszego wyrazenia swiadomej
i dobrowolnej zgody. Wskazal, ze powstaje pytanie, czy swiadoma zgoda jest
np. stosunek seksualny po alkoholu.

– Czy naprawde chcemy, aby kazda osoba mogla stac sie potencjalnym
gwalcicielem tylko dlatego, ze wczesniej nie zarejestruje i nie
zarchiwizuje swiadomej zgody na obcowanie plciowe? Nie wylewajmy dziecka z
kapiela – powiedzial posel, zaznaczajac, ze “sroga penalizacja zgwalcenia
jest konieczna”.

Szwecja oficjalnie w NATO Dokumenty dotyczace wstapienia Szwecji do NATO
zostaly przekazane USA. Terytorium Szwecji zostalo objete gwarancja
artykulu 5. traktatu waszyngtonskiego, mowiacego o solidarnej obronie
sojusznikow. Dokumenty akcesyjne przekazali USA w czwartek premier Szwecji
Ulf Kristersson oraz szef dyplomacji Tobias Billstroem. – Warto bylo czekac
– powiedzial amerykanski sekretarz stanu Antony Blinken. – Byla to naprawde
dluga droga, ale mysle, ze wiedzielismy od pierwszego dnia, ze dzis tutaj
bedziemy. I jestesmy. To chwila historyczna dla Szwecji, historyczna dla
Sojuszu, historyczna dla stosunkow transatlantyckich – dodal.

– Nasz Sojusz, NATO, sojusz obronny, teraz jest silniejszy i wiekszy niz
kiedykolwiek wczesniej. Mysle, ze jesli zrobic krok wstecz, pomyslec o tym,
gdzie bylismy te trzy lata temu, zadna z tych rzeczy nie byla do
przewidzenia. A wrecz byla niemozliwa – stwierdzil.

– Dziekuje bardzo. Jestesmy bardzo wdzieczni za wsparcie Stanow
Zjednoczonych dla szwedzkiej akcesji – powiedzial Kristersson podczas
ceremonii. – Witajcie – odparl Blinken. – Dzis mamy naprawde historyczny
dzien – dodal szwedzki premier. – Zrealizujemy najwyzsze oczekiwania
wszystkich czlonkow NATO. Jednosc i solidarnosc beda nas prowadzic –
powiedzial. Wieczorem premier Kristersson ma wystapic z oredziem do narodu.

Rzad Szwecji podjal wczesniej w czwartek po poludniu oficjalna decyzje o
wstapieniu kraju do NATO. To ostatnia czynnosc, jaka musiala zostac
dokonana ze szwedzkiej strony, aby kraj stal sie 32. czlonkiem Sojuszu
Polnocnoatlantyckiego. Decyzje o wejsciu do NATO zapadla na specjalnym
posiedzeniu rzadu w Sztokholmie pod przewodnictwem wicepremier i minister
energii Ebby Busch.

– Otrzymalismy oficjalne zaproszenie od sekretarza generalnego NATO Jensa
Stoltenberga – mowila wczesniej Busch na specjalnie zwolanej konferencji. –
Teraz rozpoczyna sie nowy rozdzial w historii Krolestwa Szwecji – dodala,
odnoszac sie do ponad 200-letniej tradycji neutralnosci panstwa
szwedzkiego. Szwecja zlozyla wniosek o wejscie do NATO w maju 2022 roku po
historycznej zmianie postawy rzadzacej wowczas krajem socjaldemokracji.
Przyczyna byla rosyjska agresja na Ukraine. Podobna decyzje podjela takze
Finlandia. Minister obrony Szwecji Pal Jonson przypomnial, ze bez
szwedzkiej akcesji czlonkostwo Finlandii w NATO nie bylo do konca pelne,
jesli chodzi o mozliwosci obronne.

“Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg wlasnie poinformowal mnie, ze
wszystkie panstwa czlonkowskie NATO zaakceptowaly nasz protokol akcesyjny i
zaprosil Szwecje do przystapienia do Traktatu Polnocnoatlantyckiego.
Szwecja wkrotce bedzie 32. czlonkiem NATO” – brzmi komunikat w mediach
spolecznosciowych kancelarii szwedzkiego premiera. To juz oficjalne –
Szwecja jest 32. czlonkiem NATO i zajmuje nalezne jej miejsce przy naszym
stole. Przystapienie Szwecji czyni NATO silniejszym, Szwecje
bezpieczniejsza, a caly Sojusz bardziej chronionym. Nie moge sie doczekac
podniesienia ich flagi w siedzibie NATO w poniedzialek” – napisal sekretarz
generalny NATO Jens Stoltenberg na platformie X.

Poslanka PiS: Niemcy dostaly z Unii “98 razy tyle, co Polska”. Nieprawda
Poslanka Prawa i Sprawiedliwosci Maria Koc przekonuje, powolujac sie na
media, ze Niemcy “otrzymaly ponad polowe pieniedzy” z wszystkich srodkow
Unii Europejskiej przeznaczonych na pomoc publiczna w zwiazku z wojna w
Ukrainie i ze bylo to 98 razy wiecej niz Polska. Poslanka nie ma racji i
manipuluje. To nowa odslona falszywego przekazu PiS z 2022 roku o
“miliardach dla Niemiec i ochlapach dla Polski”. Maria Koc napisala 3 marca
w poscie na platformie X: “Nic nowego. Media donosza, ze Niemcy otrzymaly
ponad polowe pieniedzy z gigantycznych srodkow, jakie Unia Europejska
przeznaczyla na pomoc publiczna w zwiazku z wojna w Ukrainie. Otrzymaly 98
razy tyle, co Polska. Taka to wlasnie unijna solidarnosc.” Jej wpis
wyswietlono 47,5 tys. razy, zebral 2 tys. polubien. Do wpisu poslanka
dolaczyla link do artykulu opublikowanego 2 marca w serwisie salon24.pl,
ktorego tytul brzmial: “Tak UE rozdziela pieniadze na pomoc w zwiazku z
wojna w Ukrainie. Polska moze pomarzyc”. Ten artykul byl omowiony rowniez
na stronie internetowej “Tygodnika Solidarnosc” i promowany w jego mediach
spolecznosciowych (20,2 tys. odtworzen, 950 polubien).

Narracja o “ochlapach”

Slowa poslanki Koc mozna uznac za kolejna wersje antyniemieckiej narracji
PiS z jesieni 2022 roku, kiedy to politycy tej partii wykorzystywali jako
argument na dominacje Niemiec w Unii Europejskiej takze kwestie pomocy
publicznej dla czlonkow UE. Prezes PiS Jaroslaw Kaczynski na spotkaniu z
wyborcami w Myszkowie 15 pazdziernika 2022 roku mowil, ze “rownosc w Unii
jest bezczelnie lamana”. “W tej chwili w Unii jest 435 miliardow
zatwierdzonej pomocy publicznej. To nie znaczy, ze juz zrealizowanej, ale
juz dopuszczalnej. Otoz wiecie Panstwo, jaki jest podzial? 220 czy nawet
225 miliardow Niemcy, 160 – Francja, a ochlapy dla reszty” – przekonywal.
Przekaz podchwycili wtedy inni politycy PiS oraz Solidarnej Polski (obecnie
Suwerenna Polska). O ile prezes Kaczynski mowil o “zatwierdzonej” pomocy
publicznej, to teraz poslanka Koc pisze o tym, ze Niemcy “otrzymaly” polowe
srodkow, jakie Unia Europejska “przeznaczyla” na pomoc publiczna. Takie
same slowa padaja w tytule, leadzie i srodtytulach tekstu na salon24.pl:
“Tak UE rozdziela pieniadze na pomoc w zwiazku z wojna w Ukrainie. Polska
moze pomarzyc”; “Jeden kraj zgarnal ponad polowe pieniedzy z gigantycznych
srodkow, jakie Unia Europejska przeznaczyla na pomoc publiczna w zwiazku z
wojna w Ukrainie. Otrzymal 98 razy tyle, co Polska. Ktore to panstwo?”;
“Polska dostala niecaly 1 procent unijnej pomocy”. W omowieniu tekstu na
internetowej stronie “Tygodnika Solidarnosc” w tytule napisano: “Niemcy
mialy dostac od UE za pomoc Ukrainie 98 razy tyle co Polska”, a w tekscie
m.in. pada pytanie “Ile otrzymala Polska?”.

Czytelnicy nieznajacy realiow funkcjonowania Unii Europejskiej moga wiec z
tak napisanych tekstow wyciagnac wniosek, ze Niemcy dostaja duzo
dodatkowych pieniedzy z UE, podczas gdy Polska tyle co nic. Tymczasem wcale
nie chodzi o srodki unijne. Dlatego czesc z komentujacych uznala wpis
poslanki Koc za manipulacje. “Kolejna kastratka intelektualna. Pomoc
publiczna to srodki wlasne krajow, a nie srodki przeznaczone przez UE” –
napisala jedna z uzytkowniczek platformy X. Inny skomentowal tekst, na
ktory powolala sie poslanka PiS: “Ten artykul to jedna wielka manipulacja.
Te liczby odnosza sie do kwot pomocy publicznej, jakie poszczegolne panstwa
wydaly z wlasnych budzetow. Czyli niemiecki rzad tyle wydal na pomoc
niemieckim firmom, a pisoski tyle polskim firmom. Unia nie dawala na to
zadnej kasy!” (pisownia postow oryginalna). Pomoc publiczna to “zasoby
panstwowe”. Czyli tyle Niemcy przeznacza dla niemieckich firm

Gdy w pazdzierniku 2022 roku weryfikowalismy stwierdzenia Jaroslawa
Kaczynskiego o pomocy publicznej, dr hab. Renata Mienkowska-Norkiene z
Katedry Polityk Unii Europejskiej na Wydziale Nauk Politycznych i Studiow
Miedzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego tak tlumaczyla w opinii dla
Konkret24: “Pomoc publiczna to nie sa jakies dodatkowe srodki rozdzielane
przez UE z jakichs dodatkowych funduszy, a jedynie zgoda na przeznaczenie
srodkow, jakimi dysponuja panstwa czlonkowskie na wsparcie konkretnych
przedsiebiorstw w konkretnych sektorach”.

Termin rozprawy: grudzien 2027. Sady sa przeciazone, znamy powod Grudzien
2027. Taki termin pierwszej rozprawy – o ile strony nie zawra ugody –
wyznaczyl Sad Okregowy w Gdansku. To efekt tego, ze sedziowie maja nawet po
700-800 spraw. Choc tak odlegle terminy to wyjatek, wydzialy cywilne w
sadach sa przeciazone. Przede wszystkim sprawami frankowiczow. W zeszlym
tygodniu pisalismy o sprawie zwiazanej z mobbingiem w szkole w Stezycy
(woj. pomorskie). Byly trener, ktory informowal o nieprawidlowosciach w
placowce, zostal pozwany przez gmine za to, ze jego wypowiedzi zaszkodzily
szkole i mogly wystraszyc sponsorow. Sad Okregowy w Gdansku poinformowal,
ze jesli strony nie zawra ugody, proces bedzie dlugotrwaly.

Przekazal, ze termin rozprawy zostanie wyznaczony na… grudzien 2027 roku.
Dlaczego? Jak tlumaczyl sedzia – w zwiazku z duzym obciazeniem wydzialu
sadu. – Sedziowie maja po 700, 800 spraw w I Wydziale Cywilnym Sadu
Okregowego w Gdansku – podkreslal. Ostatecznie w tej sprawie doszlo do
ugody. Lukasz Ziola, rzecznik Sadu Okregowego w Gdansku do spraw pionu
cywilnego, powiedzial przed kamera TVN24, ze rozpatrywanie spraw w
pierwszej instancji trwa od dwoch do trzech lat. Natomiast terminy
pierwszych rozpraw planowane sa na druga polowe 2024 roku, ale sa tez na
2025 czy 2026 rok, a w pojedynczych sprawach wlasnie na rok 2027.
Potwierdzil tez, ze w wydziale cywilnym gdanskiego sadu sedziowie maja
obecnie po 600-800 spraw, a – dla porownania – w 2017 roku mieli po okolo
100-150.

Chodzi o sprawy frankowiczow

Wzrost obciazenia tlumaczyl zwiekszeniem sie liczby spraw zwiazanych z
udzielaniem kredytow we frankach. Szczegolnie teraz, gdy orzecznictwo
zaczyna sie klarowac i jest ono coraz bardziej korzystne dla frankowiczow.

– Staramy sie rozwiazac te sytuacje. Niestety, sytuacja kadrowa sadu jest
na tyle ciezka, ze nie mozemy w ramach wlasnych zasobow wzmocnic wydzialow
pierwszoinstancyjnych. Pewnym rozwiazaniem jest delegacja sedziow z sadow
rejonowych. Niestety, mozemy liczyc tylko na pojedyncze delegacje, ktore sa
kropla w morzu potrzeb – stwierdzil rzecznik. Marian Zawala, rzecznik do
spraw cywilnych Sadu Okregowego w Katowicach, mowi w rozmowie z tvn24.pl,
ze nie slyszal o tak odleglym terminie jak grudzien 2027, ale sytuacja w
jego sadzie rowniez nie jest latwa.

– U nas obowiazuje taka zasada, ze terminy rozpisywane sa na rok do przodu.
Kolejka jest jednak dluzsza. W wydzialach cywilnych sedziowie maja srednio
po 300-400 spraw, a niektorzy ponad 400 – zaznacza.

We Wroclawiu i w Lodzi sytuacja tez nie jest latwa

Zwieksza sie liczba spraw, ktore oczekuja na rozpoczecie rowniez w Sadzie
Okregowym we Wroclawiu. Swiadcza o tym statystyki, ktore dostalismy z biura
rzecznika tego sadu. Przykladowo w 2023 roku na pierwsza rozprawe trzeba
bylo czekac do jednego miesiaca w 367 sprawach, od trzech do czterech
miesiecy – w 136, a ponad rok – w 1615 sprawach. W 2022 roku te liczby
przedstawialy sie nastepujaco: 255, 129 i 1223. Jak natomiast wynika z
danych wyslanych nam przez rzecznika Sadu Okregowego w Lodzi, na 6 850
spraw, jakie wplynely w 2023 roku do wydzialow cywilnych, w 1411 sprawach
okres oczekiwania wynosi ponad rok. Natomiast, przykladowo, od czterech do
szesciu miesiecy trzeba bylo czekac na pierwsza rozprawe w 2 087 sprawach.

Duze obciazenie rowniez w Warszawie i Olsztynie

Jeszcze wieksze oblozenie zanotowano w zeszlym roku w Sadzie Okregowym w
Warszawie, gdzie ponad rok trzeba czekac na pierwsza rozprawe w 14 933
sprawach. Natomiast odpowiednio od szesciu miesiecy do roku – w 5 290
sprawach, a od czterech do szesciu miesiecy – w 2 199 sprawach.

Duze obciazenie jest rowniez w Sadzie Okregowym w Olsztynie, gdzie – jak
podaje sedzia Adam Barczak – szacunkowy czas oczekiwania na pierwszy termin
rozprawy w sprawach, ktore wplywaja do wydzialu cywilnego, wynosi od trzech
do 18 miesiecy. W Krakowie wzrost liczby spraw o 200 procent w stosunku do
2019 roku

Natomiast w Sadzie Okregowym w Krakowie – jak informuje rzecznik Beata
Gorszczyk – dokladnie 42,64 procent takich spraw rozpatrywanych jest w
terminie przekraczajacym 12 miesiecy.

Dodaje – tak jak zreszta slyszymy we wszystkich sadach – ze przyczyna
wydluzonego czasu wyznaczenia pierwszego terminu rozprawy czy posiedzenia
jest zwiekszajacy sie wplyw “spraw frankowych”.

Zaznacza, ze w porownaniu z okresem sprzed 2020 roku liczba spraw cywilnych
ulegla zwiekszeniu o 4000 rocznie. Wplyw tych spraw najpierw przez dwa lata
zwiekszyl sie z 2000 do 4000, a w 2023 roku ulegl powiekszeniu o kolejne 2
000, do ponad 6500 spraw” – podaje Gorszczyk.

Zauwaza, ze jest to zwiekszenie liczby spraw o 200 procent w porownaniu do
stanu sprzed 2019 roku. Widoczne zwiekszenie wplywu przedmiotowych spraw
nastapilo po wejsciu w zycie nowelizacji Kodeksu postepowania cywilnego,
tj. od 15 kwietnia 2023 roku, od kiedy to kredytobiorcy moga domagac sie
uniewaznienia kredytu frankowego wylacznie przed sadem wlasciwym dla ich
miejsca zamieszkania” – podkresla rzeczniczka.

Rzecznik “Iustitii”: nikt nie uchwalil ustawy

Pod koniec zeszlego roku zapadly tez korzystne dla frankowiczow orzeczenia
Trybunalu Sprawiedliwosci Unii Europejskiej mowiace chociazby o skutkach
niewaznosci umowy kredytu z powodu zamieszczenia w niej nieuczciwych
postanowien. W efekcie coraz wiecej klientow pozywa swoje banki, co oznacza
jeszcze wieksza liczbe pozwow.

– Wiele sadow, w szczegolnosci okregowych, ma w pierwszej instancji tego
typu problemy. Naplyw spraw zwiazanych z kredytami we frankach faktycznie
blokuje rozpoznawanie innych spraw – mowi sedzia Bartlomiej Przymusinski,
rzecznik Stowarzyszenia Sedziow Polskich “Iustitia”. Dodaje, ze przez cale
lata slyszelismy, ze problem frankowiczow zostanie rozwiazany przez
uchwalenie odpowiedniej ustawy, a nikt tego nie zrobil.

– Stad tez sady, chcac nie chcac, wziely to na siebie. Gdy przyjrzymy sie
wokandom, okaze sie, ze na 10 spraw, tych “frankowych” jest osiem –
zaznacza. Wedlug niego pokazuje to, jak bardzo polskie sadownictwo wymaga
reformy.

– Wlasnie tym powinna przez osiem ostatnich lat zajmowac sie poprzednia
wladza, a nie jakas polityczna nawalanka – uwaza.

Zaznacza, ze “Iustitia” opracowala pakiet projektow ustaw, ktore maja
usprawnic dzialania sadow. Istotne kompetencje z zakresu zarzadzania
przeszlyby na nowa Krajowa Rade Sadownictwa, przy ktorej powstalby instytut
informatyzacji. Tak zwane e-nakazy zaplaty moglyby byc generowane przez
system informatyczny, zastepujac w tej czynnosci referendarzy sadowych,
ktorzy mogliby w tym czasie wspierac poszczegolnych sedziow. Na przyklad
poprzez zajmowanie sie takimi sprawa jak zwalnianie stron z kosztow
rozprawy czy tez przyznawanie wynagrodzen bieglym – twierdzi.

“Liczba spraw przekracza ludzka wydolnosc”

Podkresla, ze 800 czy nawet 400 spraw, ktorymi zajmuje sie pojedynczy
sedzia, przekracza ludzka wydolnosc.

– Jezeli ma sie do nich rzetelnie przygotowac i wyznaczyc “rozsadne”
terminy, sedzia w pierwszej instancji powinien miec kilkadziesiat spraw, a
nie az tyle. Kazda sprawa to czesto ludzka tragedia, majatek zycia i chcemy
dac obywatelom najlepszych i przygotowanych do sprawy sedziow. Projekty
ustaw “Iustitii” do takiej sytuacji prowadza – mowi Przymusinski.

SPORT

Nitras stawia sprawe jasno. Nie bedzie ani igrzysk, ani nowych stadionow w
ekstraklasie Ze wszystkimi wspolpracuje, z nikim sie nie zaprzyjazniam. Nie
bede chodzil ani na kolacje, ani na wodke – deklaruje Slawomir Nitras. Nowy
minister sportu i turystyki na spotkaniu z mediami staral sie opowiedziec o
swoich planach, ale na razie konkretow brak. Szef resortu stanowczo obalil
za to nierealne plany swojego poprzednika ze Zjednoczonej Prawicy – nie
bedzie ani igrzysk, ani nowych stadionow w ekstraklasie. Przynajmniej za
pieniadze ze Skarbu Panstwa. Ministerstwo sportu zorganizowalo sniadanie
prasowe, ktore mialo byc “okazja do poznania planow i priorytetow oraz
rozmowy o sprawach waznych dla sportu i turystyki”. Nowy szef resortu
Slawomir Nitras unikal konkretow, mowil okraglymi zdaniami, ale kilka
deklaracji zlozyl. Najwazniejsza? Odnosnie relacji z Cezarym Kulesza.
Nitras stwierdzil, ze nie zamierza blatowac sie z dzialaczami. Chce, by
laczyla ich wylacznie dobra relacja na poziomie zawodowym. Jego wypowiedz
mozna traktowac jako aluzje do slynnej wypowiedzi Kuleszy o “siedzeniu tak
bez niczego”.

– Mam dwie zasady, ktore dotycza relacji z wszystkimi prezesami i
zwiazkami. Po pierwsze, co bardzo wyraznie chce podkreslic, zwiazki sa dla
mnie najwazniejszym partnerem. Gdyby dzisiaj wyparowaly, tak naprawde
struktura polskiego sportu nie istnieje – zaczal. Po drugie: przyjmuje
zalozenie, ze ze wszystkimi wspolpracuje, ale z nikim sie nie
zaprzyjazniam. Nie bede chodzil ani na kolacje, ani na wodke z nikim, ani
nie bede z nikim ogladac meczow prywatnie, ale tez nie bede nikogo w zaden
sposob dyskredytowal. Ze wszystkimi chcialbym miec relacje zawodowa – mowil.

Mimo wszystko Nitras liczy na poprawe stosunkow z PZPN. – Na pewno nie
dopuszcze do tego, co bylo, a tutaj zwiazek jest dobrym przykladem
klinicznym. Mysle, ze byli tacy moi poprzednicy, ktorzy mieli bardzo
bliskie prywatne relacje z panem Kulesza i to wplywalo na decyzje
ministerstwa – powiedzial, wbijajac szpilke Kamilowi Bortniczukowi,
reprezentantowi poprzedniej wladzy. Mysle, ze pan prezes Kulesza powinien
zrobic uczciwy rachunek sumienia w kwestiach relacji z ministerstwem
sportu. Uwazam, ze jest mozliwosc pewnego restartu w relacjach z Polskim
Zwiazkiem Pilki Noznej. Wspolpraca pomiedzy ministerstwem a PZPN to sa
grube miliony. Kazdego roku przekazujemy do 100 mln zl. Gdybym zabral te
pieniadze, to PZPN nie moglby realizowac praktycznie zadnego zadania –
postraszyl minister. Nitras wspomnial jeszcze o glosnych w ostatnich
miesiacach deklaracjach poprzedniej wladzy. Oboz PiS obiecal w kampanii
wyborczej gigantyczne dotacje na obiekty dla Ruchu Chorzow i Rakowa
Czestochowa. Chodzilo o 140 mln zl na modernizacje stadionu mistrzow Polski
i nowy obiekt dla beniaminka ekstraklasy. Oba kluby wiedza juz, ze byla to
wydmuszka i nie zobacza ani pieniedzy, ani obiektow. Zdaniem Nitrasa
dofinansowanie powinno byc przede wszystkim dla szkolek i akademii
pilkarskich. Przy okazji minister sportu obwinil PZPN, ze “nie zbudowal
instrumentu, co do dzialania klubowych akademii”.

Nitras chce odmienic sport dzieci

Od poczatku kadencji Nitras powtarza, jak wazne sa dla niego sport
amatorski i dzieci. Jednym z jego priorytetow jest udostepnienie obiektow
szkolnych poza godzinami otwarcia placowek. Chce wpisania tego do ustawy
Prawo oswiatowe. Poza tym minister chcialby uatrakcyjnic program wychowania
fizycznego. Poziom aktywnosci fizycznej u dzieci jest dramatycznie niski.
30 proc. uczniow szkol srednich nie cwiczy, w szkole podstawowej prawie 90
proc. ma problem z poprawnym wykonaniem podstawowych cwiczen.

– My rozmawiamy [z ministerka Barbara Nowacka] o tym co drugi dzien. Nie
mam gotowej recepty. To jest powazna sprawa. Jesli sa tacy, ktorzy maja
gotowe pomysly, trzeba ich wszystkich zebrac, zbudowac fale krytyczna,
poszukac rozwiazania i dopiero potem prezentowac. Tu nie chodzi o to, zebym
ja blysnal jako minister po dwoch miesiacach – skomentowal na spotkaniu.
Minister sportu odniosl sie tez do programu budowy hal “Olimpia”, wokol
ktorego narosly kontrowersje i watpliwosci. Program “tysiaca hal”
proponowal jeszcze rzad PiS, ale finalnie maja byc one zbyt kosztowne w
utrzymaniu. Nitras chce, zeby ten program byl elastyczny, tzn. jego
uczestnicy mogli wniesc o poprawki co do projektu budowy tak, by byl
odpowiednio dopasowany do otoczenia i faktycznych potrzeb.

– Postanowilem nie dotykac tego projektu, niech on idzie swoja droga. Tego
typu inwestycje zawsze wiaza sie z problemami. Ten program zaklada jeden
rodzaj hal, czesto niezgodny z planem zagospodarowania i bardzo
nieefektywny energetycznie. Postanowilismy uelastycznic ten program –
skomentowal. Widac, ze nowy minister dopiero rozpoznaje sytuacje w
resorcie. Ale juz kielkuje u niego chec zbudowania wizji sportu na wiele
lat, przynajmniej do 2036 r. – zwiekszenia aktywnosci fizycznej w
spoleczenstwie, np. poprzez rozbudowe sieci Orlikow.

Co wazne: Nitras wykluczyl mozliwosc organizacji igrzysk za 12 lat, o czym
snula plany poprzednia wladza. Nowy minister popiera idee polskich igrzysk,
ale nie zamierza budowac zamkow na lodzie. Minister sportu chcialby
zbudowac wizje na najblizsze kilkanascie lat. W przeciwienstwie do jego
poprzednikow ze Zjednoczonej Prawicy, ktorzy funkcjonowali bardziej na
biezaco, bez wiekszej strategii. W tym celu ma zorganizowac jesienia
specjalny kongres, by omowic wizje i plany.

– Chcialbym we wrzesniu-pazdzierniku zrobic duzy kongres sportu. Ale nie
chcialbym, zeby to byla pokazowka, blichtr polityczny. Chcialbym, zeby
srodowisko sportowe usiadlo, by powaznie porozmawialo i zastanowilo sie nad
zalozeniami strategii do roku 2036 z celem, ze chcemy miec igrzyska. Szanse
na igrzyska w 2036 r. oceniam na bardzo male. Moim zdaniem tam [w MKOl –
red.] jest wszystko porozdawane. Natomiast kolejne igrzyska moga byc. Jak
bedziemy mieli strategie, bedziemy ja realizowali, bedziemy do tego
przygotowani, to na pewno ta szansa sie przyblizy – wyznal.

Wielki powrot bylej nr 1 rankingu WTA. Media przekazaly sensacyjna
wiadomosc Szokujace doniesienia z Rumunii. “Simona Halep otrzymala dzika
karte do turnieju WTA 1000 w Miami” – informuja tamtejsze media. To reakcja
na decyzje o skroceniu czteroletniej dyskwalifikacji bylej liderki rankingu
kobiet do zaledwie dziewieciu miesiecy, przez co moze natychmiast wrocic do
gry. Pomimo zniechecajacych oskarzen i ogromnego sprzeciwu, opieralam sie
na niezachwianej wierze, ze jestem czystym sportowcem. Ta proba byla
swiadectwem odpornosci, a triumf prawdy jest slodko-gorzkim potwierdzeniem,
ktore – choc opoznione – jest niezwykle satysfakcjonujace”. Taki komunikat
oglosila we wtorek Simona Halep, po tym jak Sportowy Sad Arbitrazowy (CAS)
zadecydowal o skroceniu czteroletniej kary dyskwalifikacji do zaledwie
dziewieciu miesiecy, po pozytywnym tescie antydopingowym. Decyzja CAS
sprawia, ze dwukrotna mistrzyni wielkoszlemowa natychmiast moze wrocic do
gry, choc z uwagi na swoja poltoraroczna przerwe nie jest nawet
klasyfikowana w rankingu WTA. Z Rumunii dochodza jednak sensacyjne
informacje, ze Simona Halep otrzymala dzika karte na turniej rangi WTA 1000
w Miami, ktory rozpocznie sie juz 19 marca – zaraz po aktualnie trwajacej
imprezie w Indian Wells. Takie doniesienia przekazal tamtejszy oddzial
telewizji Antena 3 CNN, ktory powoluje sie na list z zaproszeniem podpisany
przez Jamesa Blake’a, dyrektora turnieju. Nie wiadomo jednak czy Simona
Halep takie zaproszenie przyjmie. Watpliwosci wyrazaja rowniez rumunskie
media. Byc moze byla liderka swiatowego rankingu bedzie potrzebowala wiecej
czasu, aby przygotowac sie fizycznie i mentalnie do ponownej rywalizacji,
choc od czasu do czasu w mediach spolecznosciowych zamieszczala materialy z
treningu. Ostatni mecz 32-latka rozegrala w sierpniu 2022 roku podczas US
Open. Przegrala wowczas 2, 6:0, 4:6 z Ukrainka Daria Snigur. Dwa tygodnie
wczesniej Halep triumfowala w turnieju rangi WTA 1000 w Toronto. To jej
ostatni tytul.

DETEKTYW

Wszystkie tajemnice Piotra Hyszko

Marcin GRZYBCZAK

Mieszkaniec Krakowa, Piotr Hyszko, mial na koncie wyrok za dwa zabojstwa,
ale juz za trzecia z kolei zbrodnie nie zdazyl odpowiedziec przed sadem, bo
zmarl. Do dzis pozostala zagadka smierci dwoch dziewczyn, jego znajomych.
Czy to on je zamordowal? Odpowiedz na to pytanie mezczyzna zabral ze soba
do grobu. Zyciorys Hyszki to goto- wy scenariusz na serial kryminalny,
ktory byl- by przy okazji pano- rama systemu peni- tencjarnego w Polsce, a
glowny bohater naszej opowiesci na wlasnej skorze dobrze go poznal. Dosc
powiedziec, ze w wiezie- niach siedzial od lat 50. do 90. XX wieku. W sumie
za kratka- mi jako skazany lub tymczaso- wo aresztowany spedzil okolo 35
lat ze swojego zycia. W jego historii jest jednak wiele luk, bo stare akta
ulegly zniszczeniu, inne sa rozproszone po kraju, czesc znajduje sie w
archiwach Instytutu Pamieci Narodowej. Dlatego poskladac dzieje zycia
Hyszki jest dzis trudno.

Urodzil sie w maju 1934 roku w Krakowie. Jego rodzi- na pochodzila z
przedmiesc na poludniu stolicy Malopolski, byla niezbyt zamozna, by nie
powiedziec biedna. Piotr mial kilkoro rodzenstwa i przed woj- na nie bylo
im lekko. Matka zajmowala sie wychowaniem dzieci i razem z mezem trud- nila
sie drobnym handlem na placu targowym. Ojca roz- strzelano w czasie wojny,
gdy przebywal w obozie w krakow- skim Plaszowie, zatrzymany za ukrywanie
Zydow. Hyszko opisywal w jednym ze swoich zyciorysow, ze jako kilkuletni
chlopak byl swiadkiem smierci ojca. Akurat przyszedl z matka pod obozowe
ogrodzenie, by rodzicowi podac cos do jedze- nia. Niespodziewanie niemiec-
cy zolnierze otworzyli ogien do wiezniow i Stanislaw Hyszko padl martwy. Te
wojenne obrazy na dlugo zapisaly sie w pamieci malego wtedy Piotra.

Zabojstwo Ireny WHyszko i podejrzenia

ychowywany bez twardej reki ojca poszedl wlasna dro-

ga i wybral zycie poza margi- nesem prawa. Gdy mial 17 lat, ktos zgwalcil i
zamordowal w rodzinnych Wroblowicach

jego kilkunastoletnia bratanice, Irene. Piotr byl w kregu podej- rzanych,
ale niczego mu nie udowodniono. Wedlug niepo- twierdzonych przekazow alibi
dala mu druga siostra.

– Pamietam te Irene, byla taka filigranowa. Ja z nia razem do klasy
chodzilem. Przychodzil do Ireny taki Tadek C. Mnie prze- sluchiwano w
sprawie jej smier- ci, ale nie znaleziono tego, ktory ja zabil i zostawil w
krzakach. Nie wiem, moze ona podkochi- wala sie we mnie? Wszystkie sie
podkochiwaly – wspominal Hyszko po latach przesluchiwa- ny w sprawie innej
zbrodni.

Poltora roku pozniej, czyli w 1953 roku, przylapano go na kradziezy partii
filcu sasiadowi i za to uslyszal rok wiezienia. Wyroku nie odbyl w calosci,
bo wyslano go do pracy w kopalni w Brzeszczach, kolo Oswiecimia. Wlasciwie
to zamieniono mu odsiadke na katorznicza robo- te pod ziemia, gdzie
fedrowal wegiel. Nie byl do konca grzecz- ny i musial narozrabiac po pracy,
o czym swiadczyl drugi w zyciu wyrok za kradziez. Tym razem to sad w
Chrzanowie ska- zal go na 9 miesiecy wiezienia. Warunkowo zostal zwolniony
do domu w pazdzierniku 1954 roku, rownoczesnie z zakoncze- niem pracy w
kopalni. Po odsiadce Hyszko wro- cil w rodzinne stro- ny, do Wroblowic pod

Krakowem. Niecaly rok pozniej cos go podkusilo i skradl kury sasiadom,
starszemu panstwu Ch. Trzy miesiace pozniej trafil przed oblicze Temidy.
Sprawa kradziezy drobiu byla prosta, a wyrok jaki uslyszal – surowy, bo 18
miesiecy odsiadki. Musial to przezywac, bo po odbyciu kary, pod oslona nocy
z 19 na 20 czerwca 1958 roku, Hyszko pojawil sie u malzenstwa Ch. i z
zemsty zamordowal ich uzy- wajac brzytwy. Koronnym dowo- dem winy byl jego
wlos odkryty na odnalezionym przez mili- cje zakrwawionym narzedziu
zbrodni. Przy okazji dokonal rabunku i zabral ofiarom krowe. Po latach
przyznawal, ze sasiad Ch. nie chcial placic za prace i to dlatego ukradl mu
kury, a potem krowe. Pamietal, ze zwloki mez- czyzny odkryto w stajni i
byly przykryte gnojem, a jego zona lezala martwa w oborze. O tym, ze to on
byl sprawca zabojstwa wspominal niechetnie.

Krakowski sad nie patycz- kowal sie z niepoprawnym recydywista i wymierzyl
mu, za podwojna zbrodnie, kare dozywocia. Gdy Hyszko byl na obserwacji
psychiatrycznej w szpitalu w Kobierzynie, usi- lowal dopuscic sie kolejnego
przestepstwa, czyli zorganizo- wania ucieczki z innymi bada- nymi z
zamknietego oddzialu sadowego. Te probe w ostatniej chwili udaremniono.

Za Hyszka na dlugie lata zamknely sie wiezienne bra- my, a szczescie
usmiechnelo sie do niego dopiero w 1969 roku, gdy znowelizowano kodeks kar-
ny. W nowym dokumencie nie bylo kary dozywotniego pozba- wienia wolnosci.
Zamieniono mu wyrok na 25 lat odsiadki. Smak wolnosci poczul w lipcu 1979
roku, wyszedl wtedy zza krat po spedzeniu ponad 20 lat w roznych zakladach
karnych. Ostatnie na jego drodze bylo wiezienie we Wronkach.

W rodzinnych stronach pojawil sie, ale na krotko. Byly tego dwa powody.
Pierwszy: ludzie pamietali o jego zbrodni. Ciagnela sie za nim zla slawa
podwojnego zabojcy, niepo- prawnego recydywisty, ktory cia- gle czul sie
pokrzywdzony wyro- kiem za usmiercenie panstwa Ch. Powtarzal przy kazdej
oka- zji, ze zostal nieslusznie skazany. Drugi powod rzadkich pobytow we
Wroblowicach? Dostal przy- dzial kwaterunkowy, by zamiesz- kac w kamienicy
przy Krasickie- go 24 w Krakowie. Juz od 1980 roku pomieszkiwal tam pod
numerem 3, a pod nr 1 na par- terze, w mieszkaniu naprzeciwko bezdzietna, o
18 lat starsza wspolwlascicielka kamienicy. Stala sie wazna postacia w
zyciu Hyszki, bo zostali para na kolej- nych 15 lat. Brat Heleny W. –
Henryk S. – szczycil sie tym, ze jego rodzina to rodowici kra-

kowianie z dzielnicy Ludwinow. Ich ojciec przed wojna prowadzil sklep
budowlany w Krakowie, a Henryk, po wojnie, bardzo krotko kontynuowal ten
biz- nes. Przestal, bo pod koniec 1945 roku zostal

aresztowany za dzialal- nosc w Armii Krajowej. Osadzono

go na 2,5 roku w wiezieniu w Rawiczu. Niedlugo potem zmarli jego rodzice.
Osierocone rodzenstwo od tej pory trzy- malo sie razem. Bylo ich czwo- ro:
Helena, Hermina, Henryk i Edward. Ten ostatni zmarl pierwszy, Hermina
wyladowa- la w szpitalu psychiatrycznym w Kobierzynie, a na koniec tra-
fila do domu starcow prowadzo- nego przez braci zakonnych, tam tez dokonala
zywota.

Henryk, gdy sie otrzasnal z wieziennych przezyc, wzial slub z kobieta,
ktora niedlugo potem zostala sedzina w kra- kowskim sadzie. Nie mieli
dzieci, ale wzieli na wychowa nie chlopca i dziew- czynke. Idealy prawa
byly bliskie malzonkom i tak pokierowali zyciem przygarnietych dzieci, ze
chlopak zostal potem proku- ratorem, a dziewczynka radca prawnym. Relacje
Henryka z siostra Helena byly trudne. Gdy zyli ich rodzice, ojciec holubil
mala Helenke, bo przypominala mu przed- wczesnie zmarla inna corke. Henryk
byl z kolei oczkiem w glowie matki. Helena nie byla specjalnie zdolna i nie
chciala sie uczyc. Skonczyla ledwie 7 klas szkoly podstawo- wej i
rozpoczela prace w fabryce guzikow. Ladna, wysoka, wesola ale miala trudny
charakter i byla uparta. Podobala sie chlopa- kom, jednak przebierala w
nich i nosila wysoko glowe. Uwazala, ze przyszly maz musi byc kims, a nie
czlowiekiem z tzw. “nizin spolecznych”. Dlatego rodzina przezyla szok, gdy
okazalo sie, ze zakochala sie w o 30 lat star- szym robotniku Stanislawie
W., mezczyznie bez wyksztalcenia, pochodzacym z nieduzej miej- scowosci
kolo Rzeszowa. Poznali sie podczas jednej z pielgrzymek do Czestochowy.
Mimo prote- stow bliskich Helena oznajmila, jak to ona, tonem nie znoszacym
sprzeciwu, ze bierze z nim slub.

Henryk S. mial informacje, ze jego przyszly szwagier zna- lazl sie w
Krakowie z polecenia jakiegos dzialacza partyjnego i mieszkal przy ul.
Zamojskiego. Takie powiazania z owczesna

wladza byly niemile widzia- ne przez Henryka S. i jego

rodzine.

– Juz w dniu slubu z Helena, niby zar- tem, jej maz chcial zapisania mu
czesci kamienicy przy ul. Krasickiego – wspo- minal po latach

Henryk S. Uroczystosc

weselna niezbyt sie udala, bo jak to potem okreslal mezczyzna, “zjawilo sie
cham- stwo z Rzeszowa”. W konser- watywnej, mieszczanskiej, krakowskiej
rodzinie Heleny, goscie przybyli ze strony pana mlodego wydawali sie
przyby- szami z innej planety. Henryk S. nie zaakceptowal wyboru sio- stry
i na kilka lat, po jednej z awantur zerwal z nia kontakt. Helena
zamieszkala z mezem, Stanislawem W. tam, gdzie on byl zameldowany, czyli na
ul. Zamojskiego. Z czasem w mieszkaniu zrobila sie pijacka i karciana
melina. Stanislaw W. mial zmuszac Helene do seksu z kolegami, ona zalila
sie bra- ciom, ze chodzi glodna, wiec po dniowce w fabryce guzi- kow zywila
sie u ciotki i matki w kamienicy przy Krasickiego. W koncu wrocila pod ten
adres, a zona Henryka, czyli pani sedzina, pomogla jej przeprowa- dzic
rozwod ze Stanislawem W. Niedlugo potem maz zmarl.

WHelena i Hyszko

swojej kamieni- cy Helena, juz bez zyciowego partnera,

nie zrezygnowala z rozrywko- wego stylu zycia. Byly imprezy, alkohol i
zabawa na calego, jakby chciala nadrobic stracony czas w malzenstwie. Na
tych liba- cjach pojawial sie m.in. miejsco- wy dzielnicowy i jeden z
dziala- czy Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej (ORMO). Helena
urabiala ich, by przez swoje znajomosci zalatwili, by jako
wspolwlascicielka kamienicy, nie dostawala kar finansowych w kolegium do
spraw wykro- czen za brud i brak porzadku na terenie swojej nieruchomosci.
W ten nieformalny sposob stara- la sie zadbac o wlasne interesy. Piotr
Hyszko, gdy dostal przy- dzial pod tym adresem, zawro- cil Helenie w
glowie. Jej brat Henryk poczatkowo byl dobrego zdania o nowym lokatorze.

– Uczynny, spokojny, nie pil – tym mnie zwiodl – opowiadal. Pozniej
dowiedzial sie, ze Hyszko byl karany za podwojne zabojstwo, ale mimo to
korzystal z jego uslug i najmowal do drob- nych prac w kamienicy i rodzin-
nej posiadlosci kolo Bochni. Relacje z Hyszka sie pogorszyly, gdy Henryk S.
dowiedzial sie, ze recydywista pojawil sie z Helena w domu starcow, w
ktorym byla siostra Hermina i oboje podste- pem usilowali naklonic ja do
zrzeczenia sie praw do kamie- nicy i do spadku po zmarlych rodzicach. Byli
razem ze znajo- mym, ktory z kolei podawal sie za adwokata, ale wszystkich
nie- proszonych gosci w pore przego-

nila jedna z pielegniarek. Hyszko zorientowal sie z cza- sem, ze Helena
trzyma w roz- nych miejscach spadek po rodzi- cach. Dolary, srebrne monety
i kosztownosci. Zauwazyl, ze

w pralce cho-

wala dolary sta-

rej emisji. Wyjal je,

rozkleil i suszyl gdzie popadlo. W domu bylo,

jak to obrazowo opisal, tyle srebrnych monet, ze mozna nimi bylo wypelnic
niejedno wiadro. Byl tez towar po zli- kwidowanym sklepie rodzicow.
Materialy ze sklepu Hyszko po cichu sprzedawal, a gotowka dzielil sie z
Helena. Wzial sie tez za handel zlotem i zostal cink- ciarzem. Helena i jej
brat toczy- li spor o spadek po rodzicach. Henryk S. czesc rodowych skar-
bow trzymal u siebie, ale gdzie Helena pochowala swoja czesc spadku nie
wiedzial. Pewnego dnia wyjechal z zona na jakis czas do sanatorium, a gdy
wrocil zorientowal sie, ze z jego miesz- kania przy ul. Potebni zniknely
cenne rzeczy wchodzace w sklad spadku, ktore ukryl w wersalce.

Podejrzewal, ze okradl go Hyszko i mial zamiar wszyst- ko odzyskac. Wybral
sie na ul. Krasickiego i spotkal po drodze Mariana Banasia – znajome- go
prawnika, dobrego zawod- nika karate, wtedy inspektora Najwyzszej Izby
Kontroli, ktory w wolnej Polsce zostal potem szefem NIK-u. Dla bezpieczen-
stwa razem udali sie do kamieni- cy przy Krasickiego, by sie rozmo- wic z
Hyszka. Byl w towarzystwie

Heleny. Doszlo do klotni i gdy Henryk S. zamach- nal sie na Hyszke, ten ze
strachu sie schowal za gospodynie, ktora stane- la w jego obronie. Henryk
S. wykrzyczal wtedy do Heleny, ze juz nie jest jego siostra. Ona w
odpowiedzi rzucila krotko: “Wynos sie!”. I rodzenstwo znow na lata zerwalo
kontakt. Potem Helena, mozna przypuszczac, ze za namowa Hyszki, zglosila
milicji, ze brat Henryk S. ja okradl z majatku. Sprawe umorzono 3 lata
pozniej, bo zarzuty sie nie potwierdzily. Hyszko rozgrywal ten konflikt
rodzenstwa po swojemu. Za dola- ry Helena kupila mu uzywanego mercedesa.
Zyl niczym krol na

koszt bogatej partnerki.

Hyszko rozkochal w sobie Helene W. i to na tyle skutecznie, ze podob-

no dala mu alibi, gdy we Wroblowicach – w listopadzie 1981 roku – doszlo do
okrut- nego zabojstwa dziewczynki i rozkawalkowania jej zwlok. 11-letnia
Urszula S. byla widzia- na w towarzystwie Hyszki, ale sledczy nie
zdecydowali sie na zatrzymanie recydywisty. Dochodzenie umorzono, spraw- cy
nigdy nie zlapano. Tadeusz Z., dzielnicowy Milicji Obywatelskiej, ktory
pelnil te funkcje w latach 1973- 86 we Wroblowicach wspomi- nal, ze
interesowal sie Hyszka po jego wyjsciu z wiezienia za podwojne zabojstwo,
bo taki mial obowiazek sluzbowy. Hyszko mowil mu, ze po tylu latach
odsiadki nie moze sie dostosowac do ludzi. Wiezienie bylo jego prawdziwym
domem i spedzil tam wiecej czasu niz na wolnosci. Tam zdobyl zawod
elektryka i technika mechani- ka, mial znajomych i przyjaciol. Czul sie
wazny, bo osadzonych z wyrokiem dozywocia trakto- wano z szacunkiem.

Dzielnicowy Tadeusz Z. zapamietal, ze Hyszko byl zamkniety w sobie, unikal
ludzi, a w lokalnym barze pil alkohol w samotnosci. Troche popra- cowal w
miejscowej piekarni i niedlugo mieszkal u siostry. Gdy dostal przydzial w
kamie- nicy przy ul. Krasickiego w Krakowie, okazjonalnie przebywal we
Wroblowicach. Na dobre zniknal z rodzinnych stron po zabojstwie Urszuli S.

– Wszyscy byli przekonani, ze ja zabil, ale MO nie udalo sie

tego udowodnic. Ja bralem udzial w czynnosciach wykrywczych i ustalilem, ze
w dniu zabojstwa byl widziany z Urszula w sklepie na petli tramwajowej kolo
Borku Faleckiego. Ona stala w kolejce po zakupy, Hyszko podszedl i dal jej
pieniadze na kawe – opisy- wal. – Ustalono jeszcze, ze jechal razem z
11-latka autobusem do Swoszowic kolo Wroblowic, potem trop sie urywal W

NSZZ “Solidarnosc”. Hyszko zapisal sie do nowej struktury. Pracowal w
firmie Hydropol. Do zaangazowania sie w polityke namowili go szefowie.
Mowili, ze gdy “Solidarnosc” obali komu- nizm, Hyszko zostanie kierow-
nikiem na dziale spawalni. Dal sie skusic, ale wladze 13 grud- nia 1981
roku wprowadzily stan wojenny. O zabojstwie 11-letniej Urszuli nikt juz nie
myslal, bo dzialy sie wazniejsze rzeczy w polityce. Hyszko jako dzia- lacz
“Solidarnosci” nie ukrywal

sie, ale umial znikac, gdy do kamienicy przyjezdzali funkcjo- nariusze
Sluzby Bezpieczenstwa i o niego pytali.

Zostal zatrzymany w styczniu 1982 roku i internowany. Trafil do wiezienia w
Rzeszowie Zalezu. Jeden z internowanych, Cezary K., po latach, w mediach
opisywal swoja znajomosc z Hyszka.

– Nikt z nas politycznych, nie podejrzewal nawet, ze to morderca i bandyta.
Dla nas on byl cinkciarzem. Mily, grzecz- ny, sympatyczny, pedzil bimber w
wiezieniu, co w naturalny spo- sob zjednywalo mu sympatie.

W sierpniu 1982 roku inter- nowani zaczeli demolowac wie- zienie w Zalezu i
rozbijac scia- ny. Grupa cinkciarzy i m.in. Hyszko blagali “politycznych”,
by nie wybijac do nich sciany “bo ich tu zabija”. Za te demolke wywieziono
niektorych interno- wanych do wiezien w Kielcach i Nowym Lupkowie kolo
Sanoka. Cinkciarze i Hyszko pojechali z “politycznymi” do tego ostatniego
obozu polozo- nego w Bieszczadach.l Tu recydywista poznal internowanego w
Nowym Lupkowie Antoniego

Macierewicza, ktory postanowil walczyc z represyjnym syste- mem po swojemu.
I z innym osadzonym skonstruowal mala rakiete. Z doczepiona flaga
“Solidarnosci” miala poleciec nad droge, ktora powinna prze- chodzic
pielgrzymka. Jak opisu- je internowany Cezary K. plan sie nie udal, bo
rakieta zamiast nad droge poleciala w halde ziemi obok wiezy straznika i to
zdarzenie zostalo zakwalifiko- wane, jako proba ataku rakie- towego. W
ramach represji spa- cerniak podzielono siatka, do wydzielonej czesci
wpuszczono dwa wilczury, odcinajac inter- nowanym wieksza czesc terenu. W
sprawie siatki ograniczajacej spacerniak inicjatywe przejal Hyszko. Zdobyl
amerykanska golonke w puszkach i karmil nia grozne psy. Po okolo tygodniu
dal znac, ze psy sa juz oswojone, siatkeograniczajacaspacerniak zwinieto, a
psy ukryto w celach. Hyszko zostal bohaterem obozu.

Niespodziewanie pojawili sie milicjanci, ktorzy zdobyli nowe dowody w
sprawie zabojstwa 11-letniej Urszuli S. i przy- jechali po Hyszke na
przesluchanie. Wtedy pozostali internowani

staneli za nim murem,

nie pozwolili go zabrac. Bylo oczywiste, wspominal Cezary K., ze nastepnego
dnia wezma Hyszke sila, ale on w nocy uciekl. Wedlug relacji Hyszki to
Macierewicz namowil go do ucieczki z obozu internowania.

– Powiedzial mi, ze wywo- za ludzi z Nowego Lupkowa do lasu i
rozstrzeliwuja. Wszystko pod pretekstem przenoszenia nas w inne miejsce
izolacji – wspominal.

Zbieg dostal sie do Krakowa i tam przypadkowo wpadl. W grudniu 1982 roku za
uciecz- ke dostal wyrok pol roku wie- zienia. Znalazl sie w Strzelcach
Opolskich, a w lipcu 1983 roku zwolniono go na mocy amnestii.

Na wolnosci snul powazne plany zwiazane z Helena. Mamil ja obietnicami
malzenstwa, a ona nie kryla, ze jest gotowa przekazac mu kamienice na
wlasnosc. To byla realna obiet- nica. Jej najstarszy brat Edward juz zmarl,
podobnie jak sio- stra Hermina, a brat Henryk S.

kryMinalny krakow

przed laty wyprowadzil sie z ul. Krasickiego i nie zalezalo mu na budynku.
Hyszko powoli stawal sie dla Heleny osoba nie do zastapienia. Uchodzil za
tzw. zlota raczke, znal sie na elektry- ce, sprawach budowlanych i slu-
sarskich. Zajmowal sie sprawami zycia codziennego Heleny. Robil jej zakupy,
przygotowywal posil- ki, wykonywal drobne naprawy sprzetu i byl pomocny w
spra- wach urzedowych.

Helena coraz bardziej choro- wala. Miala nadcisnienie, cier- piala na
niewydolnosc krazenia, co powodowalo obrzek konczyn. Otylosc uniemozliwiala
jej poru- szanie sie na dluzsze dystan- se, z czasem przestala wstawac z
lozka. Juz nie byla ta zwawa i urodziwa kobieta co kilka lat wczesniej.
Hyszko nauczyl sie wykorzystywac jej przywiaza- nieemocjonalnedosiebieizly
stan zdrowia. Zyskal dzieki temu swobodny dostep do jej mieszka- nia. Dala
mu klucze, a obrotny lokator dysponowal jej mieniem jak swoim. Co wiecej –
dostal notarialne pelnomocnictwo do reprezentowania jej w urzedach. Na
prosbe Hyszki pani notariusz zjawila sie w kamienicy w 1994 roku i Helena
podpisala wyma- gane dokumenty. Hyszko zyskal pelnie wladzy w nieruchomosci
i w stosunku do innych lokatorow zaczal sie zachowywac, jakby byl jej
wlascicielem. Z czasem zaczal izolo- wac Helene od rodziny i sasiadow pod
pozorem

wypelniania jej woli. Wsciekla sie na Hyszke, gdy zorientowala sie, ze
przygarnal i zameldowal w swoim mieszkaniu mlodsza o 20 lat od niej
Miroslawe C. i z nia uklada sobie zycie.

Hyszko gral na dwa fronty. Zyl z Mirka, ale zajmowal sie Helena, ktora
calkowicie odse- parowal od swiata. Pilnowal, by nikt jej nie odwiedzal,
sam zanosil posilki przygotowywa- ne przez Mirke, odbieral poczte, wynosil
wiadro z fekaliami, bo toaleta byla na korytarzu. Tylko on otwieral i
zamykal drzwi jej mieszkania. Gdy mial taki kaprys, nie zgadzal sie na
wizyte ksiedza, listonosza, pracowni- kow opieki spolecznej, admini-
stracji czy na kontrole instalacji przez elektryka. Nie mogli wejsc do
Heleny i koniec. W jej miesz- kaniu wylaczono prad z powodu braku oplat, a
licznik zlikwido- wano. Od lutego 1995 roku ZUS przestal dostarczac
emeryture Helenie, bo jej nie odbierala. Hyszko natomiast dalej rozkra- dal
jej dobra. Potem w komisach i okolicznych lombardach zna- leziono 32 umowy
oddania jej rzeczy do sprzedazy. Na drukach widnialo nazwisko Mirosla- wy
C., bo to ona w imieniu Hyszki pozbywala sie cennych rzeczy z kamienicy.
Hyszko wzy- wal do Heleny karetke pogoto- wia, bo liczyl, ze partnerka
trafi do szpitala, ale kobieta konse- kwentnie odmawiala pozosta- nia w
hospitalizacji. Ostatni raz lekarz byl u niej 20 marca 1995 roku. Zauwazyl,
ze pacjentka ma podbite oczy. Odmawiala bada- nia, a na pytania wzruszala
tylko

ramionami. Po tej dacie nikt juz nie widzial Heleny W. zywej.

W kamienicy mieszkalo 6 osob doroslych i czworo dzie- ci. Pozostali
lokatorzy bali sie Hyszki, bo wiedzieli o jego kry- minalnej przeszlosci.
Potrafil tez niektorych postraszyc siekiera. Chocby malzenstwu Elzbiecie i
Jerzemu H. grozil ucieciem glowy i wysadzeniem kamieni- cy tylko dlatego,
ze interesowali sie losem Heleny. Wlasnie przy uzyciu siekiery rozbil drzwi
sasiada Krzysztofa K., ktory zajmowal lokal mieszkalny nr 2, pomiedzy nim,
a Helena.

Calymi godzinami przesia- dywal w piwnicy i kotlowni, gdzie mial piec do
wytopu stali. Ciekawskim mowil, ze wyrabia tam metalowe zawiasy do szaf.
Wylysial, zaczal nosic peruke, przez co miejscowe zuliki zacze- ly mowic do
niego “Peruka”.

Na poczatku czerwca 1997 roku znikniecie Heleny zauwa- zyla Miroslawa C.,
ktora mimo zakazu Hyszki weszla przez uchylone okno do mieszkania sasiadki.
Wpuscil ja tam Adam F., kolega jej konkubenta, ktore- mu Hyszko w tajemnicy
przed

wszystkimi udostepnial lokal Heleny. Wiedzial, ze kolega jest poszukiwany
listem gon- czym za nieplacenie alimentow. Pozwalal mu w nocy wejsc do
srodka, zamykal drzwi na klucz i wypuszczal rano. Po wejsciu do srodka
Miroslawa C. zobaczy- la, ze Heleny nie ma, a przeciez codziennie
przygotowywala jej posilki, ktore osobiscie zano- sil Hyszko.
Niespodziewanie mezczyzna wszedl za nia przez okno uderzyl w twarz i powie-
dzial, ze “idzie po siekiere i zabi- je”. Konkubina zdolala wtedy uciec z
Adamem F. przez okno. Nastepnego dnia zawiadomi- la policje o zniknieciu
Heleny i grozbach pod swoim adresem.

Poczatkowo krakowska pro- kuratura wszczela dochodzenie w sprawie grozb i
odmowila prowadzenia sprawy za zaboj- stwo. Do akcji wkroczyla jednak
Prokuratura Generalna i naka- zala prowadzenie postepowania pod katem
zabojstwa Heleny W.

Sledczy, gdy pojawili sie w kamienicy w lokalu nr 1, zauwazyli, ze zniknely
z niego meble, zerwano tynk ze scian i drewniana podloge. Byla tyl- ko
podsypka ziemna, na ktorej nie bylo sladow przekopania. Uzyty przez policje
georadar nie wykazal obecnosci ciala. Takze policyjny pies do wykrywania
ludzkich zwlok nie podjal tropu w kamienicy. Po lokatorce nie bylo sladu.

W pokoju, gdzie zwykle byla Helena, zostala tylko szafa trzy- drzwiowa,
krzeslo przystosowa- ne do potrzeb fizjologicznych i wiadro z odchodami, a
w dru- gim pokoju tapczan i wiele sztuk poscieli. W piwnicy dokonano
ogledzin pieca do wytopu stali, w palenisku byly resztki kosci. Potem
okazalo sie, ze zwierze- cych. Pojawily sie informacje, ze Hyszko wyniosl
wersalke Heleny w krzaki kolo walu wislanego. Na miejscu odkryto kilka
porzuco- nych wersalek, na jedna wskaza- la Miroslawa C., ale nie odkryto
na tym meblu zadnych sladow krwi. W trakcie przeszukania u Hyszki
znaleziono trzy peruki ra zatytulowal “Za piekielna bra- ma”. Mowila o
przezyciach dzieci w obozie zaglady. Odkryto takze jego nowele “Milioner z
przypad- ku” i skoroszyt z wierszami, nie- ktore byly o milosci.

Hyszko twierdzil, ze Helena wyjechala do rodziny zmarle- go meza pod
Rzeszow, ale to sie nie potwierdzilo. Policjanci, by to sprawdzic, udali
sie do Zyznowa. Miejscowy proboszcz zapewnil, ze kobiety tu nie bylo i na
pewno nie pochowano jej na tamtejszym cmentarzu.

Policja zdjela odciski palcow z dowodu osobistego Heleny i porownywala je
ze zwlokami odkrytymi na terenie kraju, m.in. kobiet z Warszawy, Gnaszyna i
Gruszowa. To nie przynioslo spodziewanych rezultatow.

Hyszko zostal zatrzyma- ny 13 pazdziernika 1997 roku i trafil do aresztu.
Miroslawa C.,

z ktora byl 13 lat, bala sie part- nera, ale skladala obciazajace go
zeznania. Powiedziala, ze Hyszko mowil, ze nigdy nie powie jej prawdy o
losie Heleny i rzucil wtedy: “Bo ty jestes kapusiem”. Opisala, jak zamy-
kal sie w piwnicy od wewnatrz, wpuszczal ja z posilkami i nie wychodzil do
polnocy. W maju 1997 roku, czyli miesiac przed odkryciem znikniecia Heleny,
widziala dym z pieca pracuja- cego w piwnicy, bo wydobywal sie az na
podworko.

– Krzyczalam, by przestal, bo cuchnie guma i leci ludziom do okien, to sie
powstrzymal – zeznala.

Prokuratura na podsta- wie poszlak uznala, ze mozna oskarzyc Hyszke o
zabojstwo, mimo ze nie znaleziono ciala Heleny W. Przyjeto, ze zbrod- ni
dokonal miedzy marcem 1995 roku, a czerwcem 1997

kryMinalny krakow

roku nieustalonym narzedziem i w nieustalony sposob, a nastep- nie usunal
jej zwloki. Mial tez dodatkowe zarzuty wypowiada- nia grozb pod adresem
sasiadow Jerzego i Elzbiety H. oraz kon- kubiny Miroslawy C.

– Ona mnie pomawia, bo pro- ponowala mi slub, ale odmowi- lem, choc
jestesmy razem od 13 lat razem – wyjasnial.

Jerzy i Elzbieta H. miesz- kali na pietrze kamienicy. Gdy sasiadka z za
sciany zaproszy- la ogien i zmarla od poparzen, malzonkowie H. liczyli, ze
swo- je mieszkanie powieksza o lokal odremontowany po pozarze. Dlatego
chcieli sie w tej spra- wie porozumiec z Helena, ale Hyszko ich do niej nie
dopusz- czal. W koncu zaczal im grozic ucieciem glowy lub wysadze- niem w
powietrze. Byl agresyw- ny, wiec go unikali.

Gdy Hyszko trafil do aresztu, kryminalni zaczeli wracac do sta-

rych spraw, w ktorych pojawia- lo sie jego nazwisko. Pytali tez o jego
upodobania seksualne, bo byly doniesienia, ze mogl molestowac dzieci. Jego
brata- nica zaprzeczyla, by dotykal ja w miejsca intymne. Szwagierka z
Wroblowic zeznala, ze byl jeden incydent z jej corka, ktora wzywala pomocy,
gdy Hyszko ja zamknal w szopie.

– Krzywdy jej nie zrobil, ale wyrzucilam go z domu za to zachowanie.
Pamietala, ze po wyjsciu z wiezienia Hyszko mowil, ze “czuje sie mlodo i
jest pieknym mezczyzna”.

Pytany o sprawy seksu wspo- mnial, ze w szkole podstawowej, gdy przez
pewien czas mieszkal na plebanii, widzial seks proboszcza z zakonnica. To
go zszokowalo. Pozniej, jak twierdzil, mial dwu- krotnie urazy czlonka, bo
ugryzl go tam pies. Z tego powodu odczuwal bol podczas stosunkow
seksualnych. Ukladalo mu sie w lozku dopiero z Miroslawa C., ktora “zycie
mu z tego powodu

wrocila”. Potrafil tez twierdzic, ze niektore kobiety go gwalcily, a
12-14-letnie dzieci kusily do seksu, on sie im jednak opieral. Znalazla sie
jednak mieszkanka sasiedniej ulicy, ktora zeznala, ze w 1996 roku Hyszko ja
zaatako- wal w nocy, gdy wracala z pracy. Szarpal za spodnice, rzucil wul-
garnie: “zaraz bedziesz dup…na” i ciagnal w krzaki. Troche stracil zapal,
gdy napadnieta powie- dziala, ze go poznaje. Uciekla do meza, na miejscu
pojawil sie patrol policji, ale sprawcy napa- du na goraco nie ujeto.
Kobieta rozpoznala go kilka dni pozniej po glosie, mial tez jej skradzione
rzeczy. Formalnie proby gwaltu nie zglosila.

Inna mieszkanka sasiedniej ulicy, od corki w wieku 9-lat dowiedziala sie,
ze Hyszko ja zawolal, gdy bawila sie na podworku i w mieszkaniu sila
usilowal wlac jej do ust jakis plyn, ale wszystko wyplula. Dotykal tez
dziewczynke po piersiach. Kobieta zrobila Hyszce awanture, by wiecej nie
zapraszal jej corki na zaden poczestunek.

– Odparl, ze dzieci same do niego przychodza, a cor- ka sie pojawila, bo
chciala sie napic kompotu – zeznala matka dziewczynki.

Takze sasiadka z kamienicy Hyszki, Elzbieta H., zauwazyla, ze interesuje
sie on czworka jej dzieci, zaczela ich wowczas bar- dziej pilnowac

Biegly seksuolog nie stwier- dzil u Hyszki dewiacji, ale zauwazyl, ze to
egocentryk, ktory niepowodzenia w zyciu rzutuje na otoczenie lub je
wypiera. Ma tez przedmiotowy, manipulacyj- ny stosunek do innych ludzi.

Hyszce doszedl w koncu zarzut dokonania kilkunastu wlaman do altanek i
domkow letniskowych. Razem ze znajo- mym zlodziejem, Marianem M., kradli co
popadlo: elektrona- rzedzia, meble, zastawe stolo- wa parasol ogrodowy,
lichtarze posrebrzane zraszacz do trawy, a nawet przewod elektryczny.

Hyszko podawal co chwile rozne wersje ostatnich dni zycia Heleny. Chocby
taka, ze zabra- la ja siwa pani w wisniowym polonezie. Potem ta siwa kobie-
ta chciala wejsc do mieszkania Heleny i zabrac czerwone fotele schowane w
garazu. Podobno

w tych fotelach byly ukryte dolary. Pozniej Hyszko lanso- wal wersje, ze
Helena sie ukry- wa, “pozorujac wlasna smierc”. Ma nowe nazwisko i
dokumenty i zyje na wlasny rachunek.

Na jego niekorzysc przema- wial fakt znalezienia przy nim dowodu osobistego
Heleny W. oraz opinia bieglych medykow, ktorzy stwierdzili, ze przewlekle
chora, otyla i majaca duze klopoty z chodzeniem kobieta nie bylaby w stanie
nigdzie sama wyjechac.

Hyszko wyroku nie docze- kal, zmarl przed rozpoczeciem procesu w styczniu
1999 roku. Okazalo sie, ze cierpi na stward- nienie zanikowe boczne,
nieule- czalna chorobe neurologiczna, ktora szybko postepuje. Mial ubytki
miesni, klopoty z oddy- chaniem i z powodu tych dole- gliwosci zwolniono go
z aresztu w sierpniu 1998 roku. Wolnoscia cieszyl sie tylko przez pol roku.

Nie zdradzil nikomu, co sie sta- lo z Helena. Wyrok za wlamania uslyszal
tylko wspolnik Marian M. Pytano go czy nie wie czegos na temat zaginiecia
Heleny. Zeznal, ze Hyszko pokazywal mu krakowskie Skalki Twardowskiego,
gdzie jest najglebiej, wrzucal tam kamienie i sugerowal, ze to tam
przywiozl Helene i wrzucil ja na glebine. Tego nie udalo sie potwierdzic,
choc wezwano pletwonurkow, by przeczesali dno zbiornika. Ciala nie znalezli.

Co sie stalo z Helena W.? Te tajemnice Piotr Hyszko zabral do grobu.

Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)

STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/

abujas12@gmail.com

http://

www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/

http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

Strona główna

http://MyShip.com

Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez

dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com

GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl

Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:

(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):

Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.

BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452

(format IBAN)

wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479

(format IBAN)

wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504

(format IBAN)

BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

numer KRS 0000124837:

“Wspomoz nas!”

teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty

Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl