Dzien dobry – tu Polska – 8.04.2023

DZIEN DOBRY – TU POLSKA

GAZETA MARYNARSKA

Imienia Kpt. Ryszarda Kucika

(Rok XXII nr 96) (6589)

8 kwietnia 2023

Pogoda

sobota, 8 kwietnia 11 st C

Przelotne opady

Opady:60%

Wilgotnosc: 88%

Wiatr:10 km/h

Kursy walut

Euro 4.68

Dolar 4.29

Funt 5.34

Frank 4.75

Dzien dobry Czytelnicy 🙂

Akcja porzadki zakonczona” przemeblowaniem 🙂 Byl plan umycia podlogi pod
kanapa, kanapa zostala odsunieta, ale juz na swoje miejsce nie wrocila. W
zwiazku ze zmiana miejsca kanapy musialo zmienic jeszcze kilka mebli, a po
tych zmianach na placu boju, czyli srodku salonu zostalo duzo elementow
niczym czesci po legendarnym skreceniu rozkreconego mechanizmu zegarka 😉
Na szczescie w ciagu niecalej godziny wszystko znalazlo nowe, lepsze
miejsce, minusow tego przedsiewziecia nie widac a plusow jest wiele. Tak
wiec praktyczny kurs aranzacji wnetrz zostal zaliczony, porzadki zrobione i
teraz juz tylko pozostaje swietowac. I nie balaganic 😉

Ania Iwaniuk

DOWCIP

Na lekcji religii ksiadz wychwala dobroc Boska.

– Jesli np. ktorys ze zmyslow czlowieka szwankuje, to dobry Bog dba o to,
zeby inne zmysly byly bardziej udoskonalone. Np: slepiec ma bardziej
wyczulony dotyk i sluch. Moze ktores z was, drogie dzieci, poda mi inny
przyklad? Zglasza sie Jas i mowi:

– Moj wujek ma krotsza prawa noge, ale za to jego lewa noga jest dluzsza.

Komisja podala przyczyny wypadku jachtu Delphia 24, w ktorym zginelo trzech
zeglarzy

Panstwowa Komisja Badania Wypadkow Morskich (PKBWM) opublikowala raport na
temat wypadku jachtu Delphia 24, do ktorego doszlo w ubieglym roku
nieopodal gdynskiego basenu zeglarskiego. W wyniku wywrocenia sie jachtu
zginelo trzech zeglarzy.

Do smiertelnego wypadku doszlo 8 kwietnia ub.r. Jak wynika z raportu –
przygotowanego przez PKBWM – grupa czterech zeglarzy na jachcie Delphia 24
wyplynela z Mariny w Basenie Jachtowym, aby po przerwie zimowej
przeprowadzic wiosenny trening przed sezonem zeglarskim. – W czasie jednego
z pokonywanych odcinkow prostego zeglowania z wiatrem na zrefowanym grocie,
a takze postawionym genakerze nastapilo wywrocenie sie jachtu i zaloga
znalazla sie w wodzie – wskazano w raporcie. Podkreslono rowniez, ze
prowadzone przez zaloge proby obrocenia jachtu, tak aby kontynuowac
zegluge, byly bezskuteczne.

NISKA TEMPERATURA WODY, SZTORMOWY WIATR

W raporcie stwierdzono, ze niska temperatura wody ok. 5-6 st. Celsjusza,
silny sztormowy wiatr, wysilek w czasie prob podniesienia jachtu i
utrzymania sie przy zanurzajacym sie coraz glebiej kadlubie, a takze brak
cieplej odziezy oraz pianek opozniajacych utrate temperatury ciala,
spowodowal kolejno utrate przytomnosci na skutek procesu hipotermii u
trzech czlonkow zalogi, ktorych ciala zabrala fala i wiatr.

– Ostatni czlonek zalogi podjal probe samodzielnego doplyniecia do brzegu.
Dzieki prowadzonej akcji ratowniczej udalo sie odnalezc zeglarza, bedacego
juz w drugim stadium hipotermii – podano.

Wskazano, ze dalsza, intensywna akcja ratownicza, w ktorej udzial bralo
wiele jednostek, doprowadzila do odnalezienia zwlok dwoch czlonkow zalogi
jachtu oraz zatopionego kadluba jednostki. Zwloki ostatniego czlonka zalogi
odnaleziono dopiero w czerwcu ub.r. na Zatoce Gdanskiej w okolicach Stegny.

JACHT BYL W ZLYM STANIE TECHNICZNYM

Przedstawiciele Komisji w raporcie szczegolowo opisali przebieg zdarzenia.
Wskazali rowniez na przyczyny tragicznego wypadku. Zdaniem Komisji “jacht
nie powinien byc dopuszczony do eksploatacji w zwiazku z brakami
technicznymi i wykonanymi naprawami, ktore byly niezgodne z wymaganiami
klasy”.

W raporcie podkreslono, ze brak wlasciwej obslugi technicznej oraz
wielokrotne dopuszczanie do eksploatacji jachtu w warunkach, ktore
stanowily nadmierne obciazenia dla konstrukcji jachtu powodowalo
uszkodzenia i degradacje konstrukcji w czasie eksploatacji.

W czasie ogledzin stwierdzono m.in.: brak sworznia jarzma steru w dolnym
jego okuciu na pawezy; calkowite pekniecie, rozklejenie polaczenia
poklad-burta (lewa burta) od rufy na dlugosci ok. 2,2 m i liczne
uszkodzenia, widoczne kilkukrotne naprawy roznymi sposobami.

Ponadto eksperci wykryli pekniete plastikowe zakretki lukow kontrolnych w
pawezy i kokpicie, brak miecza szybrowego oraz brak przetyczki
zabezpieczajacej przed wypadnieciem. W trakcie ogledzin stwierdzono rowniez
calkowite zalanie komory wypornosciowej dziobowej do wysokosci niewybranej
wody z jachtu. – Swiadczylo to o nieszczelnosci komory. Prawdopodobnie
zdelaminowany zostal przepust wody zezowej przez komore – stwierdzono w
raporcie.

NIEWIELKIE SZANSE NA PRZEZYCIE

Poza czynnikami mechanicznymi, czlonkowie Komisji ocenili warunki pogodowe
oraz ubior zeglarzy. Wskazano, ze meteorolodzy IMGW prognozowali wiatr o
sile od 5 do 7 skali Beauforta, w porywach 8 do 9, na polnocy porywy do 10
skali Beauforta. Zdaniem Komisji “mozna przyjac, ze maksymalny czas
przetrwania w wodzie ograniczony byl do 30 minut” – oceniono.

Jacht wywrocil sie o godz. 11:21. Sternika jachtu w wodzie, w stanie
glebokiej hipotermii, odnaleziono po ok. 5,5 godziny, kolejnego czlonka
zalogi po kolejnych 20 minutach.

Zdaniem Komisji sztormowe warunki pogodowe byly znane zarowno wlascicielowi
jachtow Delphia 24, ktory oferowal jachty do treningu, jak i samym
zeglarzom planujacym trening.

– Pomimo ograniczen kategorii projektowej dla jachtow Delphia 24, z ktorych
wynikalo, ze jednostka powinna byc traktowana jako zaprojektowana do
eksploatacji przy typowym stalym wietrze o sile do 6 skali Beauforta,
wlasciciel jachtow Delphia 24 udostepnil je do treningu, informujac
jedynie, ze nalezy prowadzic zegluge na foku i zrefowanym grocie –
podkreslono w raporcie.

Czlonkowie Komisji wskazali, ze z duzym prawdopodobienstwem jacht ulegl
tzw. “wywozce” przy szybkosci 13,1 wezlow.

Wskazano rowniez, ze firma prowadzaca wynajem jachtu nie miala informacji o
osobach bedacych w zalodze, ktore wynajely jacht, co – zdaniem Komisji –
bylo “dodatkowym czynnikiem opozniajacym probe uzyskania kontaktu z zaloga”.

JACHT TEJ KLASY NIE POWINIEN WYPLYWAC BEZ NADZORU

W raporcie zaznaczono, ze jachty regatowe – a takim jest jacht Delphia 24 –
sa przeznaczone wylacznie do regat oraz zawodow sportowych i nie posiadaja
wyposazenia ratowniczego wymaganego dla jednostek morskich. W zwiazku z tym
zdarzaja sie wywrotki i inne zdarzenia wymagajace niekiedy pomocy z
jednostek asekurujacych. Dlatego w trakcie treningow albo regat jednostki
powinny byc pod stala obserwacja i oslona ratownicza. – Tego w dniu
prowadzonego treningu dla dwoch jachtow Delphia 24 nie zorganizowano –
zaznaczono w raporcie.

W zwiazku z tym – jak podkreslono – akcja ratunkowa prowadzona przez sluzby
ratownicze SAR, zostala zapoczatkowana dzieki inicjatywie wlasciciela
jachtow regatowych RS 21, ktory dowiedzial sie o zaistnialej sytuacji i
ktory skontaktowal sie telefonicznie z wlascicielem jachtow Delphia 24,
informujac go o wypadku. Zdaniem Komisji akcja ratunkowa “byla opozniona o
ponad 5 godzin, co mialo bezposredni wplyw na wynik akcji ratowniczej”.

PODSUMOWANIE RAPORTU I WNIOSKI

W raporcie czlonkowie Komisji przygotowali rekomendacje dla srodowiska
zeglarskiego. Wskazali m.in. ze nalezy respektowac ograniczenia wynikajace
z kategorii projektowych w stosunku do wystepujacych warunkow pogodowych.
Ponadto, zalogi jachtow powinny byc wyposazone w srodki lacznosci. A
odpowiedzialnosc za stan techniczny wynajmowanego sprzetu ciazy wylacznie
na jego wlascicielu.

Zaraz po wypadku Prokuratura Rejonowa w Gdyni wszczela sledztwo w sprawie
nieumyslnego naruszenia zasad na polskich wodach terytorialnych, zasad
bezpieczenstwa w ruchu wodnym i nieumyslnego spowodowania wypadku, w wyniku
ktorego smierc poniosly trzy osoby.

Rzecznik prokuratury Okregowej w Gdansku prok. Grazyna Wawryniuk mowila
wowczas, ze postepowanie prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko.

W srode prok. Mariusz Duszynski podal PAP, ze postepowanie nie zostalo
zakonczone. – W marcu uzyskano opinie przygotowana przez bieglego z zakresu
badania i rekonstrukcji wypadkow morskich – mowil. Zaznaczyl, ze opinia
jest analizowana przez prokurature, ktora podejmie decyzje, co do dalszego
toku postepowania.

Palikot i Wojewodzki z zarzutami. Jan Spiewak: to ja zlozylem zawiadomienie

Janusza Palikot i Kuba Wojewodzki oraz ich wspolnik maja powazne problemy.
Prokuratura postawila im zarzuty nielegalnej promocji alkoholu w mediach
spolecznosciowych. Moga za to slono zaplacic. Jan Spiewak, z ktorego
zawiadomienia sledczy zajeli sie sprawa, uwaza, ze te “pieszczoszki
salonu”, powinny zniknac z zycia publicznego. Kuba Wojewodzki i Janusz
Palikot z mojego zawiadomienia stana przed sadem. Dostali zarzuty za
nielegalna reklame wodki – poinformowal w czwartek dzialacz spoleczny Jan
Spiewak. Dodal, ze ma nadzieje, ze jest to poczatek fali, ktora doprowadzi
do tego, ze nielegalne reklamy alkoholi, ktore rozprzestrzenily, sie
praktycznie znikna. W czwartek Jan Spiewak poinformowal w mediach
spolecznosciowych, ze prezenter i byly posel z jego zawiadomienia stana
przed sadem. “Dostali zarzuty prokuratorskie za nielegalna reklame wodki” –
przekazal Jan Spiewak. Wreszcie elity, “pieszczoszki salonu”, beda musieli
odpowiedziec za swoje obrzydliwe czyny. Wedlug oceny prokuratury i mojej
popelniali z pelna odpowiedzialnoscia przestepstwo w celu sprzedazy
trucizny, kierujac tez swoje reklamy do bardzo mlodych ludzi. Sa ludzmi,
ktorzy powinni zniknac z przestrzeni publicznej – powiedzial w rozmowie z
PAP Jan Spiewak. Podkreslil, ze ma nadzieje, ze jest to poczatek fali,
ktora doprowadzi do tego, ze nielegalne reklamy alkoholi, ktore sie
rozprzestrzenily, praktycznie znikna. Wojewodzkiemu i Palikotowi grozi
nawet po 500 tys. zl grzywny. Prokurator Marek Skrzetuski z Prokuratury
Okregowej w Warszawie poinformowal, ze postepowanie z zawiadomienia Jana
Spiewaka prowadzi Prokuratura Rejonowa Warszawa-Srodmiescie. – W sprawie
tej prokurator trzem osobom przedstawil zarzuty. Sa to osoby, ktore
prowadza w mediach spolecznosciowych profile publiczne o znacznym zasiegu,
obserwowane przez wielu uzytkownikow. Zarzuty te dotycza reklamowania za
posrednictwem tych profili w mediach spolecznosciowych napojow alkoholowych
w sposob sprzeczny z przepisami ustawy o wychowaniu w trzezwosci i
przeciwdzialaniu alkoholizmowi – powiedzial prokurator Marek Skrzetuski.
Skrzetuski zaznaczyl, ze podejrzani zostali przesluchani oraz, ze za
zarzucany im czyn grozi kara grzywny w kwocie nawet 500 tys. zl. Do
informacji o zarzutach odniosl sie byly posel Janusz Palikot, ktory
opublikowal na Twitterze oswiadczenie. Podkreslil w nim, ze “dzieki temu
uzyskal mozliwosc przedstawienia swojego punktu widzenia”.

Zaznaczyl tez, ze nigdy nie namawial, ani nie bedzie namawiac do picia
alkoholu, ale “nie widzi nic zdroznego w tym, by dzielic sie swoja wiedza o
alkoholach, inspirowac do ich nieoczywistych zastosowan w kuchni, czy
pokazywac miejsca i historie zwiazane z alkoholem”.

“Problemem nie jest alkohol sam w sobie – ten towarzyszy ludziom od zarania
dziejow. Problemem sa osoby, ktore nie radza sobie i uciekaja w alkohol lub
zastepuja nim wszystko inne w zyciu” – napisal w oswiadczeniu. Janusz
Palikot pozwal Jana Spiewaka. Domaga sie 100 tys. zl na rzecz organizacji
pozytku publicznego za znieslawienie.

Rzad Morawieckiego puchnie w oczach. Tylu ministrow jeszcze nie bylo

Po nominacji Roberta Telusa na ministra rolnictwa i Janusza Cieszynskiego
na ministra cyfryzacji, gabinet Mateusza Morawieckiego bedzie
najliczniejszym w najnowszej historii Polski. Mimo ze PiS w 2020 roku
obiecywalo odchudzenie administracji. Z obietnic odchudzenia rzadu,
skladanych ponad dwa lata temu, nic nie zostalo. Ogloszona w srode dymisja
ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka nie oznacza, ze ministrow bedzie
mniej. Rzad Mateusza Morawieckiego od czwartku bedzie sie skladal z 27
czlonkow, co oznacza historyczny rekord III RP. Przez wiele lat ten rekord
nalezal on do rzadu Hanny Suchockiej. Powolana 11.07.1992 r. Rada Ministrow
skladala sie z 25 osob – wyliczal portal konkret24 w opracowaniu
liczebnosci Rad Ministrow w latach 1989-2022. Gabinet Morawieckiego byl
rownie liczny od listopada 2022 roku, kiedy szefem KPRM zostal Marek
Kuchcinski. Jego poprzednik Michal Dworczyk pozostal w rzadzie ministrem
bez teki. W czwartek rzecznik rzadu Piotr M�zller w radiu Plus oficjalnie
potwierdzil, ze Kowalczyk, choc odchodzi z resortu rolnictwa, pozostanie w
rzadzie wicepremierem i bedzie kierowal Komitetem Ekonomicznym. Z kolei
prezydent Andrzej Duda w radiowej Trojce oglosil, ze zapowiedziane na
czwartek zmiany w rzadzie nie ogranicza sie jedynie do powolania Roberta
Telusa na nowego ministra rolnictwa. Przy okazji dotychczasowy pelnomocnik
rzadu ds. cyberbezpieczenstwa Janusz Cieszynski, zostanie powolany na
ministra cyfryzacji. Po zmianach rekordowo duza Rada Ministrow bedzie
skladala sie z: premiera Mateusza Morawieckiego, czterech wicepremierow:
Mariusza Blaszczaka, ministra obrony narodowej, Piotra Glinskiego, ministra
kultury i dziedzictwa narodowego, przewodniczacego Komitetu do spraw
pozytku publicznego, Jacka Sasina, ministra aktywow panstwowych oraz
Henryka Kowalczyka – czlonka Rady Ministrow, przewodniczacego Komitetu
Ekonomicznego.

W rzadzie pozostaja minister infrastruktury Andrzej Adamczyk, minister
sportu i turystyki Kamil Bortniczuk, minister rozwoju i technologii
Waldemar Buda, minister edukacji i nauki Przemyslaw Czarnek, minister spraw
wewnetrznych i administracji, koordynator ds. sluzb specjalnych Mariusz
Kaminski, minister rodziny i polityki spolecznej Marlena Malag.

Caly czas w rzadzie pracuja: minister klimatu i srodowiska Anna Moskwa,
minister zdrowia Adam Niedzielski, minister funduszy i polityki regionalnej
Grzegorz Puda, minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau, minister finansow
Magdalena Rzeczkowska, minister sprawiedliwosci Zbigniew Ziobro. Do tego
dochodza minister rolnictwa Robert Telus oraz minister cyfryzacji Janusz
Cieszynski.

Pozostali czlonkowie rzadu – obok Henryka Kowalczyka – to ministrowie bez
teki: Michal Dworczyk, sekretarz Komitetu Rady Ministrow do spraw
Bezpieczenstwa Narodowego i spraw Obronnych. Zbigniew Hoffmann, wykonujacy
zadania szefa KPRM Marek Kuchcinski, ministrowie-czlonkowie Rady Ministrow
Lukasz Schreiber, Agnieszka Scigaj, Wlodzimierz Tomaszewski i Michal
Wojcik, oraz minister ds. Unii Europejskiej Szymon Szynkowski vel Sek.

Nietypowy gest Andrzeja Dudy. Olena Zelenska nie kryla zaklopotania

Ukrainska para prezydencka odwiedzila Polske. Z tej okazji odbylo sie wiele
oficjalnych spotkan i uroczystosci. Na jednym z nich Andrzej Duda pozwolil
sobie na niecodzienny gest w strone Oleny Zelenskiej. Pierwsza dama nie
kryla zaskoczenia.Andrzej Duda zaskoczyl Olene Zelenska Na te wizyte
czekano od dawna. Wolodymyr Zelenski wspolnie z malzonka odwiedzili Polske.
Tego dnia wzieli udzial w wielu oficjalnych wydarzeniach. Na jednym z nich
Andrzej Duda zdobyl sie na odbiegajacy od normy gest w strone Oleny
Zelenskiej.

Pod koniec ceremonii prezentacji Orderu Orla Bialego, czyli najwyzszego
odznaczenia panstwowego, polski prezydent gratulowal wyroznienia
Wolodymyrowi Zelenskiemu. Andrzej Duda nie zapomnial takze o towarzyszacej
mu malzonce. Kiedy podszedl do niej, zrezygnowal z kurtuazyjnego uscisku
dloni. Maz Agaty Dudy postanowil pocalowac ja w reke, czym ewidentnie
wprowadzil ukrainska pierwsza dame w zaklopotanie. Na nagraniu, ktore
pojawilo sie na oficjalnym profilu na Twitterze Andrzeja Dudy, mozna
dostrzec zdziwienie Oleny Zelenskiej. Kobieta jednak podeszla do sprawy z
usmiechem. Warto dodac, ze tego typu zachowanie popularne jest przede
wszystkim w naszym kraju. Wlasnie dlatego zona Wolodymyra Zelenskiego mogla
nie byc przygotowana na tego typu gesty ze strony polskiego prezydenta.

Pasazerka chciala jechac do banku. Taksowkarz szybko zrozumial, co sie
dzieje

87-latka z powiatu pruszkowskiego (woj. mazowieckie) wezwala taksowke, bo
potrzebowala pilnie dojechac do oddzialu swojego banku. Po tym, jak
opowiedziala swoja historie taksowkarzowi, ten postanowil zawiezc ja prosto
na komende policji. Kobieta otrzymala w poniedzialek niecodzienny telefon.
Osoba, ktora do niej dzwonila, przedstawila sie jako funkcjonariusz
policji. W trakcie rozmowy uslyszala, ze pieniadze zgromadzone na jej
koncie bankowym moga byc zagrozone. Otrzymala propozycje pomocy w
zabezpieczeniu oszczednosci. Zdenerwowana seniorka postanowila
blyskawicznie zareagowac. Natychmiast zamowila taksowke, ktora chciala
dojechac do banku. Tam zamierzala wyplacic cala gotowke, by nastepnie
przekazac ja swojemu rozmowcy. W drodze do banku opowiedziala, co ja
spotkalo taksowkarzowi. Ten od razu zorientowal sie, ze pasazerka mogla
pasc ofiara oszustwa. Postanowil nie odwozic ja pod wskazany adres. Zamiast
tego zawiozl ja na Komende Powiatowa Policji w Pruszkowie. Tam kobieta
jeszcze raz opowiedziala swoja historie, tym razem policjantom. Dzieki
trzezwemu mysleniu taksowkarza oszustowi nie udalo sie zrealizowac swojego
planu, a 87-latka uniknela utraty 40 tys. zl. Teraz sprawa zajmuje sie
policja.

Jaroslaw Kaczynski “bardzo sie wkurzyl” na panstwowy bank. PiS rozwaza
“opcje zero”

Dariusz Szwed obejmie stanowisko prezesa w banku PKO BP – ustalila
Gazeta.pl. Szwed zastapi Pawla Gruze, ktory zrezygnowal z kierowania
pracami zarzadu. Zadecydowac o tym mial Jaroslaw Kaczynski, ktory “bardzo
sie wkurzyl na to, ze zarzad PKO BP nie realizowal polecen z rzadu”. “Pawel
Gruza z dniem 12 kwietnia zrezygnowal z kierowania pracami zarzadu PKO BP
oraz ubiegania sie o pelnienie funkcji prezesa zarzadu” – poinformowal bank
w komunikacie.

Wedlug zrodel portalu w obozie wladzy zlosc prezesa PiS miala spowodowac
polityka panstwowego banku wbrew rzadowi. Zarzad PKO BP mial “ociagac sie i
proponowac zbyt niskie oprocentowania dla depozytow” – czytamy. To wlasnie
brak “ofensywnej polityki sciagania pieniedzy z rynku” ma przyczyniac sie
do wzrostu inflacji, co wywolalo zlosc u Jaroslawa Kaczynskiego.

Jak informuje portal, w siedzibie partii PiS rozwazana jest nawet “opcja
zero” w PKO BP, co ma doprowadzic do dymisji wiekszosci zarzadu, jednak –
jak zaznacza – ten pomysl nie zostal jeszcze wypracowany. Nowi czlonkowie
zarzadu banku maja trzymac sie polityki rzadu i – wedlug zrodel portalu –
“posprzatac balagan” w PKO BP. Dariusz Szwed jest osoba zwiazana ze
srodowiskiem Mateusza Morawieckiego, znalazl sie m.in. na liscie ludzi
premiera w panstwowych firmach, ktora publikowalismy w Onecie. Z kolei
Pawel Gruza jest kojarzony z obozem Jacka Sasina, a sam bank byl
przedmiotem rozgrywki politycznej pomiedzy obiema stronami. W piatek, 24
marca, z funkcji szefa rady nadzorczej PKO BP zrezygnowal Maciej Lopinski –
informowala “Polityka”. Wedlug ustalen tygodnika w najwiekszym banku w
Polsce trwa walka o wplywy i stanowiska, a miejsce Lopinskiego ma zajac
Robert Pietryszyn, przyjaciel Adama Hofmana.

Hiszpania. Dorosle rodzenstwo cale zycie zylo w lesie uwiezione. 24-latka w
koncu uciekla

W prowincji Girona w Katalonii dorosle rodzenstwo przez cale swoje zycie
bylo wiezione w malym domu w lesie – podaja hiszpanskie media. Dziennik “El
Punt Avui” oraz telewizja SIC wskazuja, ze wobec rodzicow prowadzone jest
dochodzenie. 24-letnia kobieta oraz jej 18-letni brat spedzili cale swoje
zycie izolowani od spoleczenstwa w lesie w Katalonii na polnocnym wschodzie
Hiszpanii. Opisujac w czwartek dramat corki i syna 58-letniego Holendra,
media wskazuja, ze rezydujacy w Hiszpanii obcokrajowiec wiezil swoje dzieci
w domu znajdujacym sie w lesie w prowincji Girona.

“Przez cale swoje zycie rodzenstwo mialo kontakt jedynie ze swoimi
rodzicami” – poinformowaly w czwartek hiszpanski dziennik “El Punt Avui”
oraz telewizja SIC, podajac, ze od marca wobec rodzicow rodzenstwa
prowadzone jest dochodzenie. Sa oni oskarzeni o naduzycia, przemoc domowa i
porzucenie swoich dzieci.

Wedlug hiszpanskiego wymiaru sprawiedliwosci, izolowane od spoleczenstwa
rodzenstwo jest nieprzystosowane do samodzielnego zycia. Nie mialo ono
kontaktu nie tylko ze swiatem zewnetrznym, ale rowniez z telewizja oraz
internetem. Rezydujacy w Katalonii Holender zeznal, ze zdecydowal sie
umiescic swoje dzieci w lesie z powodu rzekomych problemow zdrowotnych
zony. Stwierdzil, ze izolacja byla konieczna, gdyz malzonka “byla uczulona
na dzialanie fal radiowych i nie mogla zyc w ich poblizu”. Stad tez dzieci,
jak stwierdzil, musialy mieszkac w srodku lasu.

Sprawa wyszla na jaw w lutym po ucieczce 24-latki, ktora poinformowala
jednego z mieszkancow regionu, ze “po raz pierwszy w zyciu rozmawia z osoba
spoza swojej rodziny” – a to z powodu wiezienia jej w domu przez ojca.
Mieszkaniec prowincji Girona powiadomil o nietypowym spotkaniu z mloda
kobieta policje.

W trakcie dotychczasowych zeznan Holender tlumaczyl, ze nigdy nie
wykorzystywal swojej corki, a napastowanie, o ktorym tez od tego czasu
opowiedziala, to wytwor jej wyobrazni i choroby psychicznej.

Mial zadzgac obcego mezczyzne przez zlosliwy zart. Prokuratura wyslala akt
oskarzenia

Prokuratura zakonczyla postepowanie w sprawie zabojstwa, do ktorego doszlo
podczas imprezy w Kolobrzegu. Oskarzonym jest Cezary K., ktory wedlug
sledczych po tym, jak inny uczestnik spotkania zlosliwie z niego
zazartowal, zabil go nozem znalezionym w kuchni. Grozi mu dozywocie.
Kolobrzeska prokuratura skierowala do Sadu Okregowego w Koszalinie akt
oskarzenia przeciwko Cezaremu K., ktory w grudniu 2021 roku w Kolobrzegu
dopuscil sie zabojstwa. Jest to oskarzenie o czyn z artykulu 148 paragraf 1
Kodeksu karnego.

Doszlo do zatargu, wiec siegnal po noz

O zakonczeniu sledztwa poinformowal nas prokurator Ryszard Gasiorowski,
rzecznik prasowy Prokuratury Okregowej w Koszalinie. – Jak ustalil
prokurator sprawca nozem o dlugosci ostrza 12 centymetrow dzgnal w przednia
powierzchnie klatki piersiowej oraz szyje pokrzywdzonego, zadajac przy tym
rany klute i cieto-klute, co spowodowalo duzy krwotok, w wyniku ktorego
pokrzywdzony zmarl – relacjonuje Gasiorowski. Cezary K. w toku sledztwa
przyznal sie do popelnionego czynu i zlozyl wyjasnienia. – Twierdzil, ze
doszlo do jakiegos zatargu, klotni miedzy nim a pokrzywdzonym. W dniu
zdarzenia pil alkohol i zazywal amfetamine, a nastepnie doznal impulsu,
przez ktory poszedl do kuchni, wzial noz i ugodzil pokrzywdzonego. Nie
utrzymal nerwow na wodzy – opowiada prokurator. Gasiorowski podkresla, ze
opinia psychiatryczna o Cezarym K. nie potwierdzila, by byl chory
psychicznie. Biegli stwierdzili takze, ze w momencie zdarzenia byl
poczytalny. Stwierdzono natomiast, ze byl uzalezniony od alkoholu i srodkow
psychoaktywnych. Cezary K. wczesniej byl karany, ale za przestepstwa
przeciwko mieniu, wiec stad nie jest traktowany jako recydywista. Jak
wyjasnia prokurator, w sierpniu 2021 roku zakonczyl odbywanie kary
wiezienia, opuscil zaklad karny, pojechal do Niemiec, a w grudniu –
niedlugo przed zabojstwem – wrocil do Kolobrzegu.

Feralnego dnia zostal zaproszony do znajomych na “domowke”. Tam poznal
mezczyzne, ktory w trakcie imprezy mial zlosliwie z niego zazartowac.

Silvio Berlusconi ma bialaczke. Lekarze potwierdzaja

Byly premier Wloch Silvio Berlusconi cierpi od pewnego czasu na bialaczke –
potwierdzili w czwartek lekarze ze szpitala San Raffaele w Mediolanie, w
ktorym przebywa polityk. Berlusconi trafil w srode na oddzial intensywnej
terapii z powodu infekcji pluc. Lider koalicyjnego ugrupowania Forza Italia
i byly premier Wloch wrocil w srode do mediolanskiego szpitala San Raffaele
kilka dni po poprzedniej hospitalizacji, gdy przechodzil badania. W
przeszlosci 86-letni Silvio Berlusconi mial powazna operacje serca.

Lekarze: u Berlusconiego zdiagnozowano bialaczke

W czwartek lekarze Alberto Zangrillo i Fabio Ciceri przekazali w
oswiadczeniu, ze u Berlusconiego jakis czas temu zdiagnozowano bialaczke.
Nie sprecyzowano, kiedy choroba zostala wykryta. Lekarze przekazali jednak,
ze nie byla to ostra bialaczka.

“Silvio Berlusconi jest obecnie na oddziale intensywnej terapii w celu
leczenia infekcji pluc” – przekazali. Dodali, ze zakazenie jest zwiazane z
nowotworem. Troje z pieciorga dzieci Berlusconiego – corka Marina i synowie
Luigi i Pier – przybylo do szpitala w czwartek. Odwiedzil go takze jego
bliski przyjaciel i partner biznesowy Fedele Confalonieri. – Jestesmy
bardziej optymistyczni, dzisiaj (wyglada – red.) znacznie lepiej niz
wczoraj – powiedzial dziennikarzom Confalonieri.

Tuz po wyplynieciu wycieczkowca wypadla z balkonu i uderzyla w innego
pasazera. Nie przezyla upadku

Nie zyje pasazerka wycieczkowca, ktora krotko po wyplynieciu z portu
wypadla z balkonu i uderzyla w innego pasazera. Mimo natychmiastowego
udzielenia pomocy medycznej, jej zycia nie udalo sie uratowac –
poinformowaly linie Virgin Voyages. Do zdarzenia doszlo 2 kwietnia kolo
godziny 21:35, krotko po tym jak nalezacy do Virgin Voyages wycieczkowiec
Valiant Lady ruszyl w rejs z Miami na Florydzie do Roatan w Hondurasie –
poinformowal dwa dni pozniej “Independent”. Po tragedii na pokladzie statek
wrocil do portu, pozniej wznowil rejs, nieco zmieniajac plan podrozy: ma
zacumowac przy nalezacej do Meksyku wyspie Cozumel, a nastepnie poplynac na
wyspe Bimini na Bahamach.

Virgin Voyages w cytowanym przez media oswiadczeniu poinformowaly, ze
“pasazerka wypadla ze swojego balkonu na nizszy poklad i mimo
natychmiastowej pomocy medycznej, zmarla”, dolaczajac kondolencje dla
bliskich zmarlej. Spadajac, kobieta miala uderzyc innego pasazera, ktory
“nie odniosl powaznych obrazen” – poinformowalo CBS News, powolujac sie na
rzecznika armatora. Jak odnotowal popularny portal podrozniczy The Points
Guy, do podobnych incydentow na statkach dochodzi rzadko: ich ofiara padaja
srednio 1-2 osoby miesiecznie na 2,5 miliona podrozujacych statkami w tym
samym czasie. Balkony i otwarte poklady na wycieczkowcach maja barierki,
“zwykle na wysokosci klatki piersiowej przecietnej osoby”. “Umieszcza sie
je celowo, aby zapewnic bezpieczenstwo pasazerom” – odnotowal portal,
wskazujac na opracowany przez Cruise Lines International Association (CLIA)
raport na temat wypadkow. Wynika z niego, ze w latach 2009-2019 na statkach
wycieczkowych doszlo do 212 zdarzen, w wyniku ktorych pasazerowie
wyladowali za burta.

Robert Kennedy Jr. wystartuje w wyborach na prezydenta USA

Robert F. Kennedy Jr. jest synem zamordowanego w 1968 roku senatora Roberta
F. Kennedy’ego i bratankiem 35. prezydenta Stanow Zjednoczonych Johna F.
Kennedy’ego. Zlozenie przez niego wniosku, pozwalajacego na ubieganie sie o
urzad prezydenta USA, potwierdzil w srode John E. Sullivan odpowiedzialny
za kwestie finansowania kampanii 69-latka.

Jak podkresla “Wall Street Journal”, choc Robert Kennedy Jr. zapowiedzial
swoj start z ramienia Partii Demokratycznej, nie spodziewa sie, by byl
groznym rywalem dla obecnego prezydenta USA Joe Bidena, ktory juz
nieoficjalnie zapowiadal, ze bedzie w 2024 roku ubiegal sie o reelekcje.
Robert Kennedy Jr. na prezydenta. Robert F. Kennedy Jr. jest prawnikiem
specjalizujacym sie w kwestiach ochrony srodowiska. Wspolpracowal z grupa
prowadzaca akcje oczyszczania rzeki Hudson, a takze pracowal dla
miedzynarodowej grupy non-profit – Rady Obrony Zasobow Naturalnych. Robert
Kennedy Jr. po raz pierwszy informowal o zamiarach ubiegania sie o fotel
prezydenta 10 marca. Jak napisal na Twitterze, “jesli bede w stanie zebrac
pieniadze i zmobilizowac wystarczajaco duzo ludzi, by wygrac, wezme udzial
w wyscigu”.

“Jesli bede kandydowal, moim glownym priorytetem bedzie zakonczenie
skorumpowanego polaczenia wladzy panstwowej i korporacyjnej, ktore
zrujnowalo nasza gospodarke, rozbilo klase srednia, zanieczyscilo nasz
krajobrazy i wody, zatrulo nasze dzieci i pozbawilo nas naszych wartosci i
wolnosci” – stwierdzil wowczas w swoim wpisie. W ostatnich latach Robert
Kennedy Jr. znany byl przede wszystkim ze wzgledu na wyglaszane przez
siebie antyszczepionkowe poglady. Jako zalozyciel organizacji non-profit
Children’s Health Defense, ktorej celem jest “zakonczenie epidemii chorob
wsrod dzieci”, wielokrotnie wypowiadal sie na temat rzekomego zwiazku
miedzy powszechnym stosowaniem szczepionek a zwiekszonym ryzykiem
wystapienia autyzmu. Nieprawdziwosc twierdzenia o zwiazku szczepien z
autyzmem zostala dowiedziona przez szereg niezaleznych badan. Robert
Kennedy Jr. porownywal takze prowadzona przez USA polityke szczepionkowa do
dzialan panstw totalitarnych, dodajac, ze w jego ocenie “Anna Frank byla w
lepszej sytuacji, gdy ukrywala sie przed nazistami” niz obywatele Stanow w
2022 roku. W 2019 roku na temat jego pogladow wypowiedzieli sie czlonkowie
rodziny Kennedych. W otwartym liscie do Politico jego siostra Kathleen
Kennedy Townsend, brat Joseph P. Kennedy II oraz siostrzenica Maeve Kennedy
McKean zaznaczyli, ze nie podzielaja podobnego swiatopogladu, a wyglaszane
przez 69-latka tezy okreslili mianem “tragicznie blednych” i majacych
“smiertelne konsekwencje”.

Dwa lata pozniej serwis spolecznosciowy Instagram usunal prowadzone tam
przez Roberta F. Kennedy’ego Jr. konta ze wzgledu na “wielokrotne
udostepnianie obalonych twierdzen”. W 2022 roku z platform Mety zniknely
takze wszystkie konta Children’s Health Defense, co uzasadniano naruszaniem
obowiazujacych tam zasad dotyczacych dezinformacji medycznej.

SPORT

Polska chce przejac final Ligi Mistrzow. Ale nie tylko. Wlosi prosili
Swiderskiego

To juz pewne – Zaksa Kedzierzyn-Kozle i Jastrzebski Wegiel zmierza sie w
finale Ligi Mistrzow. Do pierwszego polskiego pojedynku o klubowy Puchar
Europy ma dojsc 20 maja w Turynie. Ale jak mowil w rozmowie ze Sport.pl
Sebastian Swiderski, lokalizacja moze sie zmienic. Teraz prezes polskiej
siatkowki podal nowe szczegoly. W czwartek w Perugii Zaksa Kedzierzyn-Kozle
podkreslila swoja dominacje w Lidze Mistrzow w ostatnich latach. Tydzien
temu jej zwyciezca z 2021 i 2022 roku wygral z Perugia u siebie 3:1, a
teraz pokonal ja takim samym wynikiem na jej terenie. Zaksa awansowala do
finalu Ligi Mistrzow dzien po Jastrzebskim Weglu, ktory okazal sie lepszy
od Halkbanku Ankara. W finalowym meczu polskie kluby zmierza sie 20 maja.
Wedlug planu do finalu Ligi Mistrzow i Ligi Mistrzow ma wtedy dojsc w
Turynie. Ale 15-tysieczna hala Pala Alpitour raczej sie nie wypelni, jesli
nie zagra w niej zadna wloska druzyna. Juz wiadomo, ze w meskim finale
zobaczymy dwa kluby z Polski. Natomiast w Lidze Mistrzyn czekamy na
rewanzowe spotkania polfinalowe. W pierwszych meczach turecki VakifBank
przegral 0:3 z tureckim Fenerbahce, a wloska Novara wygrala 3:2 z tureckim
Eczacibasi. Klub prowadzony przez trenera reprezentacji Polski Stefano
Lavariniego swoj rewanz z Eczaczibasi rozegra 12 kwietnia. “Prosze
pamietac, ze final jest laczony, organizator bierze dwa mecze – final Ligi
Mistrzow i final Ligi Mistrzyn. W polfinalach Ligi Mistrzyn obok trzech
klubow z Turcji jest wloska Novara z trenerem naszej reprezentacji Stefano
Lavarinim. Poczekajmy, dajmy tym dziewczynom powalczyc o wielki final, bo
jak awansuja, to raczej Wlosi nie beda nam chcieli oddac wydarzenia” –
mowil Sebastian Swiderski w rozmowie ze Sport.pl kilka dni temu. Teraz
prezes Polskiego Zwiazku Pilki Siatkowej mniej wiecej to samo powiedzial w
rozmowie z reporterem Polsatu Sport Marcinem Lepa. Panowie rozmawiali w
Perugii, tuz po zwycieskim meczu Zaksy. Na pytanie, czy polski final moze
odbyc sie w Polsce Swiderski odpowiedzial: “Oj, pytali mnie nawet tutaj
kibice w Perugii. Prosili, zeby zostal w Turynie. Natomiast jaka bedzie
prawda, trudno powiedziec. To wszystko jest uzaleznione przede wszystkim od
federacji wloskiej, po drugie od federacji europejskiej. Czasu jest troche,
ale wydaje mi sie, ze trzeba jeszcze poczekac ten tydzien, zeby pierwsze
rozmowy sie rozpoczely. Pewnie byloby wielkie swieto siatkowki w Polsce.
Ale mysle, ze rowniez byloby swieto w Turcji, gdyby w finale Ligi Mistrzyn
znalazly sie dwa tureckie zespoly. Natomiast nie ma co teraz dywagowac.
Cieszmy sie z tego, co sie stalo i poczekajmy”. Na dzis pewne jest jedno:
organizatorzy z Turynu poniesli juz pewne koszty. I to niemale. Z pewnoscia
zaplacili zaliczki za miejsca hotelowe dla czterech druzyn, za ich
transport do hali, rowniez za wynajecie tej hali. Polacy lub Turcy, chcac
przejac final, musieliby oddac im wydane pieniadze. Mozliwe, ze jesli
Novara nie awansuje do finalu Ligi Mistrzyn, Polska sprobuje przejac
wydarzenie i ze wtedy znajdzie sie u nas duzy sponsor, ktory wylozy srodki
na rekompensate dla Wlochow. Wtedy mozliwe bedzie przeniesienie wydarzenia
z Turynu do Katowic, Gliwic lub Krakowa, bo teraz slyszymy, ze Spodek nie
jest nasza jedyna opcja. Ale ciekawe co sie stanie, jesli do gry zechca sie
wlaczyc rowniez Turcy.

Hurkacz wygral seta po thrillerze. A potem dramat. Katastrofa w ostatnim
secie

Zwyciestwem nizej rozstawionego Hiszpana 6:7 (7:9) 6:4 6:2 zakonczyl sie
mecz Huberta Hurkacza (12. ATP) z Bernaba Zapata Mirallesem (43. ATP) w 1/8
finalu turnieju ATP 250 w portugalskim Estoril. Po nieco ponad tygodniowej
przerwie, Hubert Hurkacz wrocil na miedzynarodowe korty. Tym razem Polak
rozpoczal rywalizacje w turnieju ATP 250 w portugalskim Estoril, ktory jest
jego pierwszym startem na maczce w sezonie 2023. Pierwszym rywalem Polaka
byl Bernaba Zapata Miralles, ktory mial juz za soba jedno spotkanie w
Portugalii przeciwko Henrique Rochy (596. ATP). Pierwszy set czwartkowego
spotkania ukladal sie dokladnie tak, jak wszyscy mogli sie tego spodziewac.
Choc Zapata Miralles staral sie wykorzystywac dluzsze wymiany, Polak staral
sie go szybko przywracac do pionu, wykorzystujac swoj bardzo dobry serwis.

Wydawalo sie, ze kluczowym gemem moze byc ten nr siedem. Wowczas Hiszpan
przezywal krotki kryzys, ktorego omal nie wykorzystal wyzej notowany
tenisista. Hurkacz prowadzil juz 0:40, lecz wowczas Zapata Miralles wszedl
na swoj najwyzszy poziom, pewnie wygrywajac kolejne piec punktow i broniac
podania. Finalnie o wyniku pierwszego seta zadecydowal tie-break. W nim nie
brakowalo emocji. Kiedy wydawalo sie, ze Polak spokojnie wygra, prowadzac
juz 4:0, Hiszpan zdolal wykrzesac z siebie dodatkowe sily, ktore pozwolily
mu nawet siegnac po pilke setowa przy stanie 7:6. Mimo to lepszy okazal sie
jednak Hurkacz, ktory wygral decydujacego gema 9:7. Seria bledow i
przelaman. Drugi set spotkania rozpoczal sie dokladnie tak, jak wszyscy
sobie tego zyczyli. Najpierw Hubert Hurkacz zdolal pewnie utrzymac podanie,
by kilka chwil pozniej miec dwie pilki na przelamanie przy serwisie
Hiszpana. Niestety ten zdolal sie obronic w gemie z kilkoma rownowagami,
wybijajac Polaka z rytmu. Dwunasty zawodnik rankingu ATP zaplacil za to
kilka minut pozniej. Popelniajac bardzo proste bledy, Polak mial problemy
przy wlasnym podaniu, co atakujacy Zapata Miralles skrzetnie wykorzystal.
Gem wpadl na jego konto, a Hurkacz musial odrabiac straty.

Nie trwalo to jednak dlugo. Juz w kolejnym gemie wyzej notowany z
tenisistow wzial sie do wzmozonej pracy. Wroclawianin przy serwisie rywala
zagral zdecydowanie agresywniej, co serwujacemu sprawilo ogromne problemy.
Dzieki temu Polak zdolal odrobic strate przelamania, kilka chwil pozniej
ponownie wychodzac na prowadzenie. Kolejnymi kluczowymi gemami byly te nr 6
i 7. Najpierw, korzystajac z bledow rywala i kolejnych przeblyskow dobrej
gry, szanse na przelamanie rywala mial Hurkacz, co moglo go zdecydowanie
przyblizyc do zwyciestwa w calym meczu. Niestety Hiszpan zdolal sie
obronic, by kilka minut pozniej wyjsc na prowadzenie dzieki przegranemu
podaniu Polaka, ktory gema zakonczyl podwojnym bledem serwisowym. Niestety
w drugiej partii nic sie juz nie zmienilo. Lepszy okazal sie Zapata
Miralles, ktory wygral 6:4 i doprowadzil do trzeciego seta, ktorego
ponownie zaczynal Polak. Niestety juz na samym poczatku trzeciej partii na
prowadzenie wyszedl Zapata Miralles. Hiszpan doskonale wykorzystal bledy
popelniane przez Huberta Hurkacza, przelamujac go w pierwszym gemie
finalowego seta i dajac sobie ogromna przewage psychologiczna. Niesamowicie
ciekawa rywalizacje obu tenisistow ogladalismy w czwartym gemie trzeciego
seta, w ktorym proste bledy przeplatane byly kapitalnymi wymianami. Od
stanu rownowagi az dziewieciokrotnie ktorys z zawodnikow zdobywal przewage.
Cztery razy byl to Polak, lecz nie udalo mu sie wykorzystac zadnego z break
pointow. Ostatecznie lepszy okazal sie Hiszpan, ktory kilka minut pozniej,
takze dzieki dwom bledom serwisowym Hurkacza, wyszedl na prowadzenie 4:1 z
dwoma przelamaniami. Do konca spotkania nie wydarzylo sie juz nic
specjalnego. Zapata Miralles pewnie wykorzystal dwa gemy serwisowe i wygral
trzecia partie 6:2, zapewniajac sobie awans do cwiercfinalu. W nim 43. w
rankingu ATP zawodnik spotka sie z Serbem Miomirem Kecmanoviciem (40. ATP).
Glownym faworytem do zwyciestwa w turnieju pozostaje rozstawiony z numerem
pierwszym Casper Ruud.

Ile?! Monstrualna oferta dla Mourinho prosto z Arabii Saudyjskiej

Futbol w Arabii Saudyjskiej nabiera na znaczeniu. W zimowym okienku
transferowym glosno zrobilo sie o klubie Al-Nassr, ktory sciagnal Cristiano
Ronaldo. Portugalczykowi zaproponowano astronomiczne pieniadze, by byl
wizytowka krajowego futbolu. Arabowie maja szukac ambasadorow swojej
kandydatury jako organizatora mistrzostw swiata w 2030 r. Kolejne gwiazdy
otrzymuja “propozycje, nie do odrzucenia”. Fabrizio Romano poinformowal, ze
wplynela juz oficjalna oferta za Lionela Messiego. Najnowsze informacje
dotyczace oferty od Al-Hilal zawieraja astronomiczne kwoty. Ma opiewac
ponad 400 mln euro dla mistrza swiata z zeszlego roku. Teraz pojawila sie
informacja o kolejnym kuszonym nazwisku, z pierwszych okladek gazet. Tym
razem chodzi jednak o trenera. Wedlug wloskiego portalu Corriere dello
Sport Jose Mourinho mial otrzymac oferte w wysokosci 120 mln euro, by objac
zespol w Arabii Saudyjskiej. Portugalczyk mial miec swobode wyboru miedzy
reprezentacja narodowa a dwoma ligowymi potegami – Al-Halil lub Al-Nassr.
Jego kontrakt z AS Roma obowiazuje do 30 czerwca 2024 r.

DETEKTYW

Do pewnego czerwcowego popoludnia w 2002 roku wszyscy mysleli,

ze Kamil P. jest zwyczajnym czlowiekiem, studentem Politechniki gdanskiej.
Jednak czyn, ktorego doko- nal owego dnia, wstrzasnal swiatem akademickim
nie tylko na Wybrzezu, ale

i w calej Polsce.

Egzamin w morzu krwi.

Studia na Wydziale Elektroniki, Infor- matyki i Telek- omunikacji Politech-
niki Gdanskiej nie nalezaly do najlatwiejszych. Zreszta wiele kierunkow
“tech- nicznych” ma taka opinie. Pochodzacy z Pultuska, na Mazowszu, Kamil
P. tym bar- dziej cieszyl sie, ze znalazl sie w gronie studentow informa-
tyki tej gdanskiej uczelni. Od dawna planowal te studia. Aby zrealizowac
swoje marzenie, poszedl do technikum. Wybral klase o profilu “systemy kom-
puterowe”. Jak wspominaja jego wychowawczyni oraz dyrektor szkoly, chlopak
nalezal do bar- dzo dobrych uczniow. Rubryki przy jego nazwisku nauczyciele
wypelniali z reguly piatkami i szostkami, rzadko zdarzaly sie czworki.
Ocene za zachowanie mial wzorowa.

Po przeprowadzce do Gdanska, Kamil zamieszkal w akademiku przy ul.
Traugutta. Budynek prawie w calosci zajmuja studenci Wydzialu Elektroniki.
Swiezo upieczo- ny zak dzielil pokoj z dwoma chlopakami.

Studia nie byly lekkie, ale udawalo mu sie pokonywac kolejne etapy az do
momen- tu, gdy w planie zajec pojawil sie przedmiot siejacy postrach wsrod
studenckiej braci. Malo komu udawalo sie go zaliczyc w pierwszym podejsciu.
Mlodzi adepci informatyki potrzebowa- li z reguly wielu nieprzespanych nocy
i kilku podejsc, by zali- czyc. Egzamin z teorii obwodow i ukladow
powodowal rozpacz wsrod wielu, ale chcac kontynu- owac akademicka kariere
musie- li go zdac.

Wsrod nieszczesnikow maja- cych problemy z zaliczeniem go znajdowal sie tez
Kamil P. W czerwcu 2002 roku byl na drugim roku studiow infor- matycznych,
ale nadal ciagne- la sie za nim teoria obwodow. Na jego szczescie
wykladowca, ktory prowadzil ten przedmiot, byl dosc wyrozumialy. Mial

swiadomosc, ze material jest trudny i pozwalal studentom na poprawki. Kamil
przed soba mial kolejne podejscie do teo- rii obwodow. Egzamin

w formie pisemnej mial zdawac razem z ponad setka innych studentow, glownie
pierwsze- go roku. Zjawil sie na uczelni w wyznaczonym terminie. Chcial
miec juz z glowy ten przedmiot i zywil nadzieje, podobnie jak jego koledzy,
ze w koncu uda mu sie zdac. Wyniki mialy byc wywieszone po kilku dniach na
tablicy informacyjnej. Gdy w wyznaczonym terminie przy- szedl sprawdzic
liste, ponownie zobaczyl swoje nazwisko pod kreska. Nie bylo go wsrod 84
szczesliwcow, ktorym udalo sie zaliczyc. Zamiast tego znalazl sie w grupie
ponad 20 osob, ktora ponownie musiala udowadniac, ze ich poziom wiedzy o
obwo- dach jest wystarczajacy.

Od wykladowcy dowiedzial sie, ze ma zjawic sie w srode 19 czerwca 2002
roku, w poko- ju pracownikow naukowych nr 646, znajdujacym sie na 6.
pietrze budynku Politechniki Gdanskiej przy ul. Siedleckiej. Tym razem
Kamil P. mial zda- wac egzamin ustnie. Zanim jednak prowadzacy przedmiot
Czeslaw S. przystapil do rzeczy, chlopak chcial wiedziec, dlacze- go znowu
go oblal.

– Panie profesorze… dlaczego znowu nie zdalem? – zapytal.

Odpowiedz wykladowcy nie- co go zaskoczyla.

– Nie zdal pan, bo mam podejrzenie, ze nie napisal pan tego egzaminu
samodzielnie. Uwazam, ze podlozyl pan tzw. gotowca.

– Czy moge zobaczyc swoja prace?

– Nie podpisal sie pan tez na liscie obecnosci. Musze zglosic te sprawe do
dziekana – zbyl pyta- nie Kamila profesor.

Zagadnienia na egzaminie z teorii obwodow czesto sie powtarzaja, dlatego po
uczelni krazyla plotka, ze studenci moga zawczasu przygotowac sobie
odpowiedzi na poszczegolne pytania. W rozmowie z “Gazeta Wyborcza”
przyznala to nawet dr Ewa Hermanowicz, szefo- wa Katedry Teorii Obwodow i
Ukladow:

– Ja rowniez egzaminuje studentow z tego przedmiotu. Kazdy egzaminator sam
uklada pytania, wiec wlasciwie trudno dociec, jaka droga mialyby tra- fic
do studenta “gotowce”. Ale trafiaja.

Kamil byl zdziwiony takim zarzutem, ale zamiast zare- agowac na to
zaprzeczeniem i zaczac tlumaczyc, ze to nie- prawda lub chociaz puscic to
mimo uszu i poprosic o kolejna szanse, zrobil cos nieoczekiwa- nego.
Siegnal po stojacy obok niego plecak i wyciagnal z niego siekiere… W
pokoju 646, oprocz Kamila P. i Czeslawa S., prze- bywal takze asystent tego
dru- giego, Krzysztof K. Mezczyzni z przerazeniem patrzyli na studenta.

– Co pan robi, panie Kamilu… – zdazyl powiedziec profesor zanim chlopak
ruszyl w jego strone z narzedziem.

Przerazony wykladowca chwycil krzeslo i zaslonil sie nim. Na niewiele sie
to zdalo. Po chwili na jego glowe spadl pierw- szy cios. Mezczyzna zachwial
sie i przewrocil na podloge. Kolejne uderzenia trafily go w szyje i ramie.
Wtedy do akcji wkroczyl asystent Czeslawa S. – 53-letni Krzysztof K. Zaczal
szarpac sie z napastnikiem, ale mlody chlopak okazal sie nie do pokonania.
53-latek otrzymal cios w glowe, skutkujacy powaz- na rana i utrata
przytomnosci.

Halasy i wolania o pomoc dobiegajace z pokoju numer 646 zaniepokoily
znajduja- cych sie w poblizu studentow i wykladowcow. Czesc z nich biegiem
ruszyla do sali. Widok, ktory tam zastali byl przeraza- jacy. Porabane
biurko, dwoch mezczyzn lezacych na podlodze i stojacy nad nimi z zakrwawio-
na siekiera w dloni Kamil P. Do napastnika podbiegl od tylu Jerzy K. Zlapal
go za szy- je, a w miedzyczasie innemu z przybylych na miejsce udalo sie
wyrwac P. siekiere. Chlopak zostal powalony na ziemie i aby, nie uciekl,
zwiazano go kabla- mi od komputerow. Jak sie poz- niej okazalo az tak
daleko ida- ce srodki ostroznosci nie byly juz potrzebne. Kiedy emocje
opadly, Kamil wpadl w letarg, zachowywal sie biernie, przestal sie odzywac
i nie odpowiadal na zadne pytania przybylej wkrotce na miejsce zbrodni
policji.

W slad za policja, w budyn- ku uczelni pojawili sie row- niez ratownicy
medyczni. Obaj pokrzywdzeni zostali przetrans- portowani do szpitali –
Czeslaw S. do szpitala wojewodzkiego, Krzysztof K. do gdanskiej Akademii
Medycznej. Czeslaw S. byl swiadomy, gdy trafil do pla- cowki, towarzyszyla
mu zona. Obrazenia, ktorych doznal nie zagrazaly jego zyciu, stracil tyl-
ko palec. Duzo gorzej siekiera oberwal Krzysztof K. 53-latek byl w stanie
krytycznym. Uderzenie w glowe sprawilo, ze doszlo do tzw. wymozdzenia.
Natychmiast trafil na sale ope- racyjna, gdzie lekarze robili, co mogli, by
uratowac mu zycie. Niestety, naukowiec zmarl.

Uczestnicy Wdramatu

e wspomnieniu przy- gotowanym przez dr Ewe Hermanowicz,

kierownik Katedry Teorii i Obwodow czytamy, ze Krzysz- tof K. byl
absolwentem Politechniki Gdanskiej. W latach 70. ubieglego wieku byl
zatrudniony w Instytucie Telekomunikacji tej uczelni. Pracowal tam przez
kilka lat, ale na poczatku kolejnej dekady postanowil wyjechac za grani-
ce. Najpierw trafil do Chicago, gdzie pracowal przy produkcji
transformatorow mocy. Rok pozniej wyjechal do Australii. Przebywal tam
kilka lat, w cza- sie ktorych zatrudnial sie w fir- mach z branzy
komputerowej, lotniczej, telekomunikacyj- nej oraz medycznej, a takze na
uniwersytecie w Sydney. Zajmowal sie tam m.in. diagno- styka i serwisem
aparatury do badan naukowych w systemach laserowych i ultradzwiekowych
skanerow medycznych, instala- cja i utrzymaniem komputerow, urzadzen
peryferyjnych i mode- mow, konstrukcja interfejsow.

Do Polski wrocil w 1997 roku ze wzgledu na ciezka chorobe ojca i dzieki
bieglej znajomosci

jezyka angielskiego zajal sie tlu- maczeniem tekstow technicz- nych. Z
czasem zaczal sie jednak rozgladac za stalym zatrudnie- niem i tym
sposobem, w lutym 2002 roku, trafil ponownie na Politechnike Gdanska.
Oprocz pelnienia funkcji asystenta Czeslawa S., Krzysztof K. zajmo- wal sie
utrzymaniem laborato- rium komputerowego. Stworzyl tez nowe cwiczenie
laboratoryj- ne, cieszace sie duzym zainte- resowaniem wsrod studentow.
Planowal napisanie doktoratu. Doktor Hermanowicz wspo- mina, ze w okresie
ostatniego zatrudnienia na politechnice K. “wyroznil sie pelnym zaan-
gazowaniem w pracy zawodo- wej. Dal sie poznac jako bar- dzo doswiadczony,
pracowity, sumienny i staranny pracownik”.

Z kolei Czeslaw S. byl wieloletnim pracownikiem Politechniki Gdanskiej.
Studenci mowili o nim, ze to jeden z naj- spokojniejszych wykladowcow tej
katedry. Byl jednak zapalczy- wym wrogiem sciagania i bardzo pilnowal
studentow, by w trak- cie egzaminow nie wspomagali sie niedozwolonymi
materiala- mi. Kazdy mial swiadomosc, ze egzamin z teorii obwodow jest
bardzo ciezki, ale z tylu glow studentow byla tez informa- cja, ze Czeslaw
S. robi napraw- de wiele, by pomoc im zdac. Regulamin uczelni dopuszczal
jedynie dwie poprawki, ale pro- fesor nie bardzo zwracal na to uwage i
czesto egzaminowal az do skutku. Zapraszal na zalicze- nia podczas wakacji,
potem we wrzesniu, a zdarzalo sie nawet, ze i w pazdzierniku. Wszystko po
to, by dac studentom jak naj- wiecej szans.

– To ciezki przedmiot – tlu- maczyl student I roku. – Ale dr S. pomagal
nam. Jak ktos nie zali- czyl teraz, to mogl we wrzesniu. Ja zdalem. Jestem
w szoku, bo wielu nie zalicza, ale zeby w ten sposob odreagowywac?

Do tragicznego, srodowego popoludnia ciezko cokolwiek zlego mozna bylo
powiedziec o sprawcy dramatu, Kamilu P. Jest wysokim, szczuplym blon-
dynem. W momencie zdarzenia mial 23 lata. Pochodzi z nor- malnej rodziny,
ma brata bliz- niaka, ktory zostal na studiach w rodzinnym miescie,
Pultusku. Zapytana o niego byla wycho- wawczyni powiedziala, ze Kamil byl
spokojny, ale wydawal sie nie pasowac do swoich rowie- snikow. Udzielal sie
przez jakis czas w samorzadzie, prowadzil szkolna kronike, jednak nie
zjawial sie na imprezach orga- nizowanych przez szkole. Nie przyszedl nawet
na swoja stud- niowke. Byc moze przez to, ze opiekowal sie chora matka.

Po maturze i otrzyma- niu pozytywnej odpowiedzi z Politechniki Gdanskiej,
Kamil przeniosl sie do Trojmiasta. Zamieszkal w akademiku, z dwoma innymi
studentami. Jego koledzy opowiadaja, ze chlopak byl spokojnym lokato- rem,
nie byl typem imprezowi- cza i nie wygladal tez na takiego, ktory potrafi
uzyc siekiery.

– Cale dnie spedzal przy kom- puterze, ale nie gral w “strzelan- ki”,
programowal. Bo to lubil naj- bardziej – powiedzial “Glosowi
Szczecinskiemu” jeden z jego wspollokatorow.

Podkreslil tez, ze Kamil nie mial problemow z alkoholem czy narkotykami.
Rzadko kiedy ktos go odwiedzal, nie mial tez dziewczyny. Byl cichy, bardzo
inteligentny i dobry w progra- mowaniu. Jego umiejetnosci byly na tyle
duze, ze czesto pomagal innym studentom. Wedlug wspollokatora martwil sie
jednak egzaminem z teorii obwodow:

– Powtarzal, ze jesli go nie zda to przeniesie sie na Uniwersytet Gdanski,
gdzie rowniez mogl stu- diowac informatyke.

Chlopak zauwaza tez pew- na niekonsekwencje w zacho- waniu Kamila. Po
egzaminie poprawkowym spakowal tro- che swoich rzeczy, w tym kom- puter, i
odeslal je do domu rodzinnego w Pulawach. Nie wiadomo dlaczego to zrobil,
ale nie wygladalo na to, ze ma

nadzieje na kontynuacje nauki w Gdansku. Jego zdaniem Kamil siekiere nabyl
w polo- zonym nieopodal akademika sklepie harcerskim. Zdarzenia z
czerwcowego popoludnia 2002 roku wstrzasnely calym swiatem akademickim, tym
bardziej, ze na nastepny dzien po trage- dii zaplanowane byly obchody
50-lecia Wydzialu Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki Politechniki
Gdanskiej. Wladze wydzialu wiedzialy jednak, ze w takich okolicznosciach o
hucznym swietowaniu nie moze byc mowy.

“W zwiazku z tragiczna smiercia mgr Krzysztofa K. rezy- gnujemy z udzialu w
uroczysto- sciach towarzyszacych obcho- dom jubileuszu. Pozostaniemy przy
czesci oficjalnej” – glosila informacja na kartce wywie- szonej na drzwiach
wejscio- wych do budynku wydzialu. Podpisali ja wszyscy pracowni- cy.
Uroczystosci ograniczyly sie do organizacji bankietu, ktory odbyl sie w
piwnicach Domu

Artusa. Potem wykladowcy oraz zaproszeni goscie uczestniczyli we mszy za
zmarlych pracow- nikow wydzialu.

Co w tym czasie dzialo sie ze sprawca tragedii? Gdy obez- wladniono go tuz
po zabojstwie i potem do momentu przyjaz- du policji, mlody mezczyzna
zachowywal sie spokojnie. Funkcjonariusze zabrali go do komisariatu w
gdanskiej dziel- nicy Wrzeszcz. Tam na miejscu nie byl juz taki ulegly.

– Kiedy trafil na komisariat, awanturowal sie – mowil nadko- misarz
Waldemar Sopek, owcze- sny szef tamtejszego komisaria- tupolicji.

Potem Kamil P. uspokoil sie, ale mundurowym ciezko bylo nawiazac z nim
kontakt. Przez kilkanascie godzin zadal tylko jedno pytanie: “Co sie stalo
wczoraj?”. Policjanci probowali go przesluchac, poznac moty- wy jego
zachowania, ale nieste- ty zatrzymany nie chcial z nimi wspolpracowac. W
zwiazku ze zdarzeniami w pokoju 646 Katedry Teorii obwodow chlo- pak
uslyszal dwa zarzuty – usi- lowania zabojstwa Czeslawa S. oraz zabojstwa
Krzysztofa K. Grozila mu bardzo dotkliwa kara dozywotniego pozbawienia
wolnosci.

Przez kilka kolejnych miesie- cy P. przebywal na obserwacji
sadowo-psychiatrycznej. Sad zlecil sprawdzenie, czy oskar- zony moze
odpowiadac za swoje czyny. Poczatek procesu wyznaczono na kwiecien 2003
roku, ale wtedy pojawila sie inna przeszkoda – u oskarzonego zdiagnozowano
guza mozgu. W zwiazku z tym pierwsza roz- prawa zostala przelozona, gdyz
konieczna byla operacja ratujaca zycie Kamila P.

W miedzyczasie lokalne media przepytaly pokrzywdzo- nego Czeslawa S.
Wykladowca pokusil sie o wyrazenie zalu nad losem osoby, ktora chciala ode-
brac mu zycie:

– Wspolczuje mu, bo zmarno- wal swoje zycie. Nie palam checia zemsty. Mam
nadzieje jednak, ze wyrok bedzie sprawiedliwy.

pazdziernika 2003 roku proces w koncu sie rozpoczal. Kamil P.

wkroczyl na sale sadowa ubra- ny w elegancki garnitur. W dlo- niach trzymal
teczki z aktami oraz kodeks karny. Z jego twarzy ciezko bylo cokolwiek
wyczytac, a juz na pewno nie bylo po nim widac skruchy. Gdy sedzia zapy-
tal sie go czy przyznaje sie do zranienia Czeslawa S. i zamor- dowania
Krzysztofa K., odmowil odpowiedzi.

Na pierwszej rozprawie przed Sadem Okregowym w Gdansku nie doszlo do
zadnego przelo- mu. Mezczyzna nie opowiedzial o motywach, ktore nim
kierowaly. Prokuratura oznajmila natomiast, ze oskarzony mogl miec ograni-
czona poczytalnosc w momencie ataku. Sedzia wyznaczyl termin kolejnego
posiedzenia na 29 pazdziernika. Poinformowal, ze wystapia wtedy biegli,
ktorzy wypowiedza sie na temat stanu zdrowia psychicznego oskarzo- nego,
jednak nawet jego obronca nie wierzyl, ze Kamilowi P. uda sie uniknac
odpowiedzialno-sci. Dlatego nie byl zaskoczony, gdy pod koniec miesiaca
bie- gli psychiatrzy stwierdzili, ze w momencie popelniania zaboj- stwa
Kamil mial ograniczona poczytalnosc, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by
zostal osadzo- ny. Wedlug nich zabil swiadomie i z premedytacja:

– Dowodem premedytacji bylo przyniesienie na egzamin siekiery – powiedzial
neuro- chirurg z Akademii Medycznej w Warszawie.

Na kolejnej rozprawie Kamil P. nie zjawil sie juz ubrany w gar- nitur. Tym
razem mial na sobie czerwony uniform, oznacza- jacy szczegolnie
niebezpiecz- nego wieznia, a rece skuto mu kajdankami. Prokurator domagala
sie dla oskarzonego kary 25 lat pozbawienia wolno- sci. Wystepowaly jednak
roz- bieznosci na tym tle, bowiem pelnomocnicy Czeslawa S. oraz rodziny
zamordowanego Krzysztofa K. domagali sie dla Kamila P. wyroku dozywotniego
pozbawienia wolnosci. To wtedy pojawily sie nieoficjalne infor- macje, ze
oskarzony mial grozic Czeslawowi S., ze zemsci sie na nim od razu po
wyjsciu z wie- zienia. Z tego zapewne powo- du wykladowca byl sklonny
zgodzic sie z pelnomocnikiem rodziny Krzysztofa K.:

– Mozna zrozumiec ludzi, ktorzy odbieraja zycie i potem odczuwaja skruche –
stwierdzil. – Tutaj nie widze zadnej skruchy.

Na niekorzysc oskarzonego zeznawali jego koledzy ze stu- diow, ktorzy
potwierdzili, ze Kamil P. mial zle zamiary wobec Czeslawa S.:

– Kamil zapowiadal, ze zap… profesora, jesli po raz trzeci nie zda
egzaminu – powiedzial przed sadem jeden z nich.

Innego zdania byl obronca oskarzonego, ktory twierdzil, ze o dozywociu nie
moze byc mowy, a wyrok powinien byc nawet lagodniejszy niz zadania
prokuratury. Gdy sad zezwolil Kamilowi P. na wypowiedz, ten zrezygnowal z
dlugiej przemo- wy w protescie przeciwko, jego zdaniem, zlemu traktowaniu.
Zabral jednak glos i stwierdzil, ze to, co sie dzieje w sadzie to ewenement
na skale europejska.

– W zadnym cywilizowa- nym kraju nie wprowadza sie do sali rozpraw
oskarzonego w czerwonym uniformie i kaj- dankach. Natomiast jesli chodzi o
zeznania swiadkow i wszystkie inne wypowiedzi, to dawno nie slyszalem
takiego steku bzdur – stwierdzil butnie.

Zdecydowal sie jednak na krotkie przeprosiny, ktore ze wzgledu na uzyty
przez niego ton i jego postawe, nie zabrzmia- ly zbyt szczerze:

– Przepraszam wszystkich poszkodowanych, bezposrednio i posrednio,
zaistniala sytuacja. Wutrzymany

yrok w sprawie zostal ogloszony 19 maja 2004 roku. Sedzia

postanowil przychylic sie do wniosku prokuratury i skazal Kamila P. na 25
lat pozbawie- nia wolnosci.

– Wyrok jest surowy, ale zbrodnia, ktorej dopuscil sie oskarzony, jest
bardzo ciezka – uzasadnial i wytlumaczyl, ze nie zdecydowal sie na zasadze-
nie najciezszej kary, poniewaz wzial pod uwage okolicznosci lagodzace –
mlody wiek oskar- zonego oraz jego zaburzenia osobowosci.

Wyraznie zawiedziony roz- strzygnieciem byl Czeslaw S.,

rowniez obecny na sali podczas oglaszania decyzji przez sad.

– Domagalem sie dozywocia w obawie o zycie swoje i rodziny. Nie wiem, jak
zachowa sie P. po wyjsciu z wiezienia. Nie wiem, czy nie bedzie chcial
dokonczyc “dziela”. Nie podjalem jesz- cze decyzji, czy zloze apelacje –
powiedzial dziennikarzowi serwisu trojmiasto.pl
.

Co zrozumiale, podczas ogla- szania wyroku obecny byl takze ojciec
oskarzonego. Mezczyzna wygladal na zalamanego, dys- kretnie ocieral lzy
chusteczka. Nie bardzo chcial rozmawiac z media- mi, ale w koncu zdobyl sie
na slowo komentarza dla lokalnego portalu trojmiasto.pl
:

– On jest chory. Zanim wydano wyrok, powinno sie go leczyc – powiedzial
Pawel P. – Jakim byl czlowiekiem, zanim

Bez SKruCHy

zamordowal? Normalnym, tak samo jak jego brat blizniak i starsza siostra.
Ale teraz widze, ze choroba postepuje, bo zamyka sie w sobie coraz bardziej.

Wkrotce okazalo sie, ze to jeszcze nie koniec tej histo- rii i Kamila P.
czekaja kolejne rozprawy. Zarowno oskarzyciele posilkowi, jak i obronca
studen- ta postanowili wniesc apelacje. Jak sie mozna domyslic, kazda ze
stron miala inne wnioski. Obronca domagal sie uchylenia wyroku lub jego
zlagodzenia. Z kolei oskarzyciele posilko- wi mieli nadzieje na skiero-
wanie przez Sad Apelacyjny w Gdansku sprawy do ponow- nego rozpatrzenia.
Tym razem rowniez chcieli uzyskac kare dozywotniego pozbawienia wol- nosci.
Jesli to nie byloby moz- liwe, domagali sie utrzymania pierwszego wyroku z
zaznacze- niem, ze Kamil P. bedzie mogl ubiegac sie o przedterminowe
zwolnienie z wiezienia po odby- ciu 24 lat kary.

W grudniu 2005 roku sad jednak uznal, ze nie ma takiej potrzeby i utrzymal
w mocy wyrok orzeczony w pierwszej instancji.

– Kara 25 lat pozbawienia wolnosci jest kara wspolmier- na do stopnia
zagrozenia, winy i stopnia szkodliwosci spolecz- nej czynow, ktorych
oskarzony sie dopuscil. Ta kara jest kara ze wszech miar sprawiedliwa
rowniez w odczuciu spolecz- nym – podsumowal sedzia.

Podczas ogloszenia tej decyzji na sali nie bylo ani oskarzonego, ani jego
obroncy.

Rozczarowana takim obro- tem spraw byla matka zamor- dowanego Krzysztofa
K., Jadwiga:

– Taki jest wyrok sadu i z nim sie musze pogodzic. Przykro mi i ciezko mi z
tym zyc, ale musze. Moze w sercu mu wybaczylam, bo nie jestem msciwa, ale
kare musi odsiedziec.

Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)

STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/

abujas12@gmail.com

http://

www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/

http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

Strona główna

http://MyShip.com

Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez

dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com

GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl

Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:

(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):

Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.

BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452

(format IBAN)

wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479

(format IBAN)

wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504

(format IBAN)

BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

numer KRS 0000124837:

“Wspomoz nas!”

teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty

Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl,

Obywatele News, Szczecin Moje Miasto