Dzien dobry – tu Polska – 7.08.2022

DZIEN DOBRY – TU POLSKA
SPORTOWY WEEKEND
Rok XX nr 213 (6483) 7 sierpnia 2022r.
abujas12@gmail.com
http://www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci
LEEKOATLETYKA
Diamentowa Liga na Stadionie Slaskim. Swietne wystepy Fajdka,
Duplantisa, Kaczmarek i Fraser-Pryce
Jestem naprawde szczesliwy. To, co dzis zrobili zawodnicy, bylo
niesamowite. Ostatnie tygodnie nie poszly na marne. Sportowcy i kibice
staneli na wysokosci zadania. Mam nadzieje, ze Diamentowa Liga wroci na
Stadion Slaski – podsumowal Piotr Malachowski, dyrektor sportowy turnieju.
Tuz po ceremonii otwarcia rozpoczela sie rywalizacja w dwoch
konkurencjach niezaliczonych do cyklu Diamentowej Ligi, ktorych nie
moglo jednak zabraknac na Stadionie Slaskim: skoku o tyczce i rzucie
mlotem. Wsrod mlociarzy kibice mogli ogladac pieciokrotnego mistrza
swiata Pawla Fajdka, ktory rywalizowal ze srebrnym medalista z Eugene
Wojciechem Nowickim, brazowym – Norwegiem Eivindem Henriksenem oraz
czwartym zawodnikiem tegorocznych mistrzostw – Francuzem Quentinem
Bigotem. Fajdek rozpoczal rywalizacje znakomicie i szybko zapewnil sobie
zwyciestwo rzutem na odleglosc 81,27 m. Jednoczesnie ustanowil nowy
rekord Diamentowej Ligi.
– Po mistrzostwach swiata na treningu nie przekroczylem 80 m, wiec
jestem zadowolony. Zastalo jeszcze troche czasu do mistrzostw Europy,
mam nadzieje, ze moja forma bedzie tam jeszcze lepsza. Kamila zawsze
pomaga i tym razem pomogla mi ustanowic rekord Diamentowej Ligi –
przyznal Pawel Fajdek.
Jedna z gwiazd imprezy byl tyczkarz Armand Duplantis, ktory podczas
mistrzostw swiata w Eugene skoczyl 6,21 m i ustanowil tym samym nowy
rekord globu. Podczas zawodow w Oregonie Duplantis byl poza zasiegiem
konkurencji – pozostali tyczkarze nie pokonali wysokosci 5,94 m.
Dominacja Szweda byla wiec az nazbyt wyrazna. Po przyjezdzie do Polski
Duplantis zapowiadal, ze podczas mityngu Diamentowej Ligi na Stadionie
Slaskim wszystko jest mozliwe.
Szwed bez problemu poradzil sobie ze skokiem na 6 m. Mial jednak
problemy z rozbiegiem i nie osiagnal maksymalnego pulapu na tyczce,
przez co dwukrotnie stracil poprzeczke ustawiona na wysokosci 6,10 m.
Ostatecznie mistrz swiata z Eugene zdolal sie maksymalnie skoncentrowac
i pokonal te wysokosc w trzeciej probie. Szwed postanowil zakonczyc
konkurs chwile pozniej i nie podjal kolejnych prob.
– Zrobilem dzis tyle, ile moglem. Jestem zadowolony ze skokow, bo
warunki byly trudne. Zabraklo odpowiedniej predkosci na rozbiegu, ale
tez mialem zbyt miekkie tyczki, zeby atakowac rekord swiata. Jestem
jednak zadowolony ze skokow – podsumowal Armand Duplantis.
W rywalizacji na 100 m przez plotki ogladalismy mistrzynie olimpijska z
Tokio Jasmine Camacho-Quinn. Portorykanka juz w biegu eliminacyjnym
pokonala dystans w czasie 12,51 s i ustanowila nowy rekord mityngu. W
drugim biegu wystartowala reprezentantka Polski Pia Skrzyszowska, ktora
pobiegla w czasie 12,58 s. Obie zawodniczki zmierzyly sie ze soba w
finale. Polka ostatecznie uplasowala sie na czwartym miejscu, po raz
kolejny bijac swoj najlepszy rezultat (12,51 s). Zgodnie z oczekiwaniem
to Camacho-Quinn wygrala bieg i ponownie poprawila rekord mityngu.
– Mialam bardzo intensywny tydzien, wiec nie spodziewalam sie az takiego
rezultatu. Ostatecznie pobilam swoj rekord zyciowy, wiec naprawde jestem
zadowolona. Na mistrzostwach Europy tez bedzie szybko – stwierdzila Pia
Skrzyszowska.
Kolejny rekord mityngu ustanowil Alison dos Santos. Brazylijczyk nie
mial sobie rownych w biegu na 400 m przez plotki (47,80 s).
“Aniolki Matusinskiego” w Oregonie nie blysnely. Anna Kielbasinska
odmowila startu w biegu eliminacyjnym sztafet mieszanych, co wywolalo
chaos w polskiej reprezentacji. Ostatecznie to wlasnie ona jako jedyna
awansowala do finalowego biegu indywidualnego na 400 m. Zlota sztafeta
mieszana z Tokio nie stanela na podium, a sztafeta 4 × 400 m kobiet nie
awansowala do decydujacego biegu. Reprezentantki Polski mialy wiec
szanse zrehabilitowac sie przed wlasna publicznoscia.
Bieg prowadzila rewelacyjna w tym sezonie Holenderka Femke Bol. Nie
ustepowala jej jednak Natalia Kaczmarek, ktora zanotowala swietny
finisz. Ostatecznie obie zawodniczki zeszly ponizej 50 s. Reprezentantka
Polski ukonczyla zawody na drugim miejscu. Rywalizacje wygrala Femke
Bol, ktora wynikiem 49,75 s ustanowila rekord Holandii i poprawila swoja
“zyciowke”. Najlepszy rezultat w karierze osiagnela takze Natalia
Kaczmarek (49,86 s), ktora jako druga Polka w historii po Irenie
Szewinskiej zlamala bariere 50 s .
– Nie wiem, co mam powiedziec” Jeszcze to do mnie nie dociera. To byl
bardzo szybki bieg, a ja, kiedy zobaczylam rezultat Femke Bol, tylko
czekalam, az zobacze swoj wynik. Wiedzialam, ze bedzie dobrze, ale nie
spodziewalam sie, ze az tak – cieszyla sie po biegu Natalia Kaczmarek.
Wisienka na torcie byl konczacy wydarzenie bieg na 100 m kobiet, w
ktorym wystapila multimedalistka olimpijska Shelly-Ann Fraser-Pryce. I
to wlasnie bedaca w znakomitej formie reprezentantka Jamajki skradla
show. 35-latka wygrala rywalizacje z wynikiem 10,66 s, tym samym
osiagnela najlepszy wynik w tym roku.
– Nadal jestem naprawde pelna pasji i wciaz sie napedzam. Przez dlugi
czas wierzylam, ze jestem w stanie pobiec w czasie 10,6 s, i to mnie
motywowalo. W koncu sie udalo, co pokazuje, ze warto wierzyc i walczyc o
spelnienie swoich celow. Bieganie wciaz mnie cieszy, bo gdyby tak nie
bylo, na pewno bym juz tego nie robila. Caly czas jestem skupiona i
wyznaczam sobie cele, ktore chce osiagnac. Oczywiscie takze wciaz sie
stresuje. Jesli zalezy ci na tym, co robisz, to czujesz przynajmniej
taki motywujacy rodzaj stresu, ktory zagrzewa cie do walki.
Najwazniejsze jest wiec skupiac sie na biegu – przyznala Jamajka.

PILKA NOZNA
EKSTRAKLASA
4 kolejka
Jagiellonia Bialystok-Radomiak 1-2
Lechia Gdansk-Korona Kielce 0-1
Legia Warszawa-Piast Gliwice 2-0
Stal Mielec-Cracovia 2-0
Slask Wroclaw-Widzew Lodz 0-0
Warta Poznan-Pogon Szczecin 1-2
Zaglebie Lubin-Lech Poznan 1-1
Gornik Zabrze-Rakow Czestochowa, mecz zakonczyl sie po zamknieciu gazetki
W poniedzialek Wisla Plock-Miedz Legnica
1.Wisla Plock 9pkt
2.Cracovia 9pkt
3.Pogon 9pkt
4.Stal Mielec 7pkt
5.Korona 7pkt
6.Legia 7pkt
7.Rakow 6pkt
8.Slask 5pkt
9.Zaglebie Lubin 5pkt
10.Radomiak 5pkt
11.Widzew 4pkt
12.Gornik 3pkt
13.Jagiellonia 3pkt
14.Lechia 3pkt
15.Warta 3pkt
16.Miedz 1pkt
17.Lech 1pkt
18.Piast 0pkt
-Rzadko ogladanego gniota zafundowali swoim kibicom pilkarze Lechii w
meczu z Korona Kielce. Katastrofalnie wygladajacy i kompletnie bezradny
w ofensywie gdanski zespol przegral 0:1 po samobojczym golu Michala Nalepy.
Trener Tomasz Kaczmarek w porownaniu z poprzednim meczem z Widzewem Lodz
(wygranym 3:2) nie zrobil zadnej zmiany w skladzie i jak sie okazalo,
byl to duzy blad. Jego zespol w pierwszym w tym sezonie meczu przed
wlasna publicznoscia przed przerwa prezentowal sie bowiem… i tu trudno
znalezc nawet odpowiednie slowo. Koszmarnie – byloby zbyt delikatnie.
Obrzydliwie – moze nie do konca pasuje do widowiska sportowego.
Beznadziejnie – jeszcze ciut za lekko. Skandalicznie – tak! To jest
odpowiednio slowo dla opisania tego jak prezentowala sie Lechia w
pierwszych 45 minutach. Skandalicznie!
W jej grze nie zgadzalo sie nic. Bramkarz i obroncy – elektryczni.
Srodek pola kompletnie niewidoczny i z zatrzesieniem strat nie tylko
nieprzytomnego Kristersa Tobersa, ale rowniez Macieja Gajosa. Do tego
dynamiczny niczym woz z weglem (albo ekogroszkiem) Christian Clemens i
chaotyczny Conrado. Nad tym calym rozgardiaszem staral sie zapanowac
Flavio Paixao, ale przy tak dysponowanych kolegach wskorac mogl niewiele.
Nie wymienilismy jeszcze Lukasza Zwolinskiego, ale z powyzszego opisu
latwo sie domyslic, ze napastnik Lechii wlasciwie nie dotykal pilki. No
bo niby w jaki sposob mialby sie przy niej znalezc, skoro akcje Lechii
zazwyczaj grzezly 30-40 m przed bramka Korony. Poza kilkoma
dosrodkowaniami w polu karnym gosci nie dzialo sie nic, co pokazywal tez
dosc przerazajacy bilans strzalow – cale dwa, w tym zadnego celnego.
Dramat…
Na takim tle Korona po prostu musiala wygladac lepiej, goscie, choc
brzmi to niewiarygodnie, prezentowali wyzsza kulture gry. Oczywiscie nie
byly to Himalaje futbolu, nawet nie Tatry, jednak solidna, rzetelna i
agresywna gra charakterystyczna dla zespolow Leszka Ojrzynskiego. Do
tego dobra organizacja w grze defensywnej i to tyle. A moze az tyle.
Goscie atakowali rzadko, ale dosc konkretnie. Niezle sytuacje mieli
Jakub Lukowski i Dalibor Takac, groznie robilo sie takze po stalych
fragmentach. Po jednym z nich padl gol dla Korony, chociaz byl w tym
znaczacy element slapstickowej komedii. Lukowski zle kopnal z rzutu
wolnego, ale jeden z zawodnikow Lechii odbil pilke tak koslawo, ze
poleciala ona w pole karne. Dopadl do niej Adam Fraczczak, jego strzal
odbil co prawda Michal Buchalik, ale pilka wpadla wprost w nogi
nadbiegajacego Michala Nalepy, ktory wpakowal ja do wlasnej bramki. To
bylo najlepsze podsumowanie wyczynow Lechii w pierwszej polowie.
Trener Kaczmarek w przerwie musial zareagowac na to co zobaczyl. Choc i
tak przesadnie nie zaszarzowal, gdyz dokonal tylko trzech zmian (piec
takze spokojnie by sie bronilo). Weszli zawodnicy, ktorzy przynajmniej
teoretycznie mieli wniesc do gry jakis element finezji i
nieprzewidywalnosci – Marco Terrazzino, Jakub Kaluzinski i Kacper
Sezonienko.
I co? I guzik! W grze Lechii nie zmienilo sie prawie nic. Jej ataki
wciaz byly wolne, przewidywalne, niezborne. Gospodarze atakowali bez
przekonania, jakby byli czyms zblokowani. Brak pomyslu na akcje
ofensywne byl wrecz porazajacy. A kiedy juz udawalo sie przedostac w
okolice pola karnego brakowalo podstawowych elementow – dobrego
przyjecia, dokladnego zagrania na kilka metrow, lepszej decyzji. Ot,
takie futbolowe abecadlo, ktore tego dnia bylo dla lechistow nieosiagalne.
Z kazda minuta rosla frustracja na trybunach, a pilkarze Lechii
wygladali na coraz bardziej bezradnych. Pilkarze z Kielc z dziecinna
latwoscia rozbijali kolejne “ataki” rywala, a przy swoich natarciach
bardzo swobodnie zdobywali przestrzen. Pod gdanska bramka brakowalo im
konkretow i decyzyjnosci, jednak wciaz wygladali na tle lechistow jak
zespol z innej, wyzszej polki.
Ostatnia deska ratunku bylo dla szkoleniowca Lechii wprowadzenie
Bassekou Diabate. Swoim lekko nieokrzesanym stylem gry mial on
wprowadzic na boisko element chaosu, bo juz tylko to moglo uratowac
gospodarzy. No i rzeczywiscie Senegalczyk troche poszarpal. Po ladnej
indywidualnej akcji jego strzal zablokowal jeden z obroncow Korony,
potem byl blisko wywalczenia rzutu karnego, ale jak pokazaly powtorki
Konrad Forenc czysto wygarnal mu pilke spod nog. Jednak poza szarzami
Diabate w ofensywie Lechii nie dzialo sie nic. Jakims cudem udalo sie
tylko oddac jedyny celny strzal (Nalepa glowa po dosrodkowaniu z rzutu
wolnego), ale dzialo sie to dopiero w doliczonym czasie gry.
Ostatecznie wynik juz do konca nie ulegl zmianie, a spotkanie z Korona
przez aklamacje uznac nalezy za jedno z najgorszych rozegranych przez
Lechie na stadionie w Letnicy. Tuz obok innego “popisu” z tym samym
rywalem – pamietnym 0:5 z jesieni 2017 roku.
Lechia: Buchalik – Stec (64. Koperski), Nalepa Z, Maloca Z, Pietrzak
(46. Terrazzino) – Tobers (46. Kaluzinski), Gajos – Clemens (46.
Sezonienko), Flavio Paixao (69. Diabate), Conrado – Zwolinski.

-Pilkarze Pogoni Szczecin w wyjazdowym meczu z Warta Poznan oddali
zaledwie jeden celny strzal na bramke przeciwnika, a w drugiej polowie
znowu zaprezentowali sie slabo. Mimo to wracaja do Szczecina z kompletem
punktow.
Spotkanie w Grodzisku Wielkopolskim (tam z koniecznosci gra Warta) bylo
pierwszym ligowym meczem w tym sezonie, do ktorego portowcy mogli
przygotowac sie w normalnym cyklu treningowym. W lipcu szczecinianie
rozegrali az siedem pojedynkow (trzy w lidze, cztery w europejskich
pucharach) i wiecej czasu spedzali w podrozy niz na boiskach treningowych.
– Na pewno bedziemy bardziej wypoczeci niz ostatnio. Poza tym mielismy
znacznie wiecej czasu na przygotowania – mowil przed pierwszym gwizdkiem
trener Jens Gustafsson. – Lipiec byl dla nas ciezki nie tylko ze wzgledu
na intensywnosc. Wiem, ze w glowie zawodnikow nadal siedzi spotkanie z
Broendby [porazka 0:4 w Kopenhadze – red.], sa sfrustrowani. W trzech z
czterech polow tego dwumeczu bylismy lepsi, a i tak odpadlismy.
Widzialem, ze ogladali mecz Broendby z FC Basel w kolejnej rundzie
eliminacji LKE z przekonaniem, ze to my powinnismy byc na miejscu Dunczykow.
Po bolesnej porazce w Kopenhadze przyszlo ligowe starcie z Jagiellonia
Bialystok na wlasnym stadionie. Wygrane 1:0, ale w marnym stylu. Dlatego
humory kibicow poprawily sie tylko nieznacznie.
W niedziele Pogon Jensa Gustafssona miala natomiast pokazac nowa twarz.
Portowcy mieli czas na odpoczynek, spokojne treningi i pogodzenie sie
zakonczeniem europejskiej przygody. Skazana na walke o utrzymanie sie w
ekstraklasie Warta wydawala sie dobrym rywalem do odniesienia pierwszego
wyjazdowego zwyciestwa w tym sezonie. Nie wymeczonego, ale
przekonujacego i wywalczonego w dobrym stylu.
Gustafsson dokonal czterech zmian w skladzie w porownaniu do meczu z
Jagiellonia (na lawce usiadl m. in. strzelec jedynej bramki Pontus
Almqvist), natomiast szkoleniowiec gospodarzy Dawid Szulczyk poslal do
boju dokladnie tych samych zawodnikow, ktorzy przed tygodniem zapewnili
Warcie pierwsza wygrana w tym sezonie (2:1 z Miedzia w Legnicy). Na
czele z Maciejem Zurawskim, ktory niedawno odszedl z Pogoni wlasnie do
klubu z Poznania.
Pierwszy kwadrans szczecinianie przespali i gospodarze juz w 4. minucie
mogli wyjsc na prowadzenie. Jan Grzesik wykorzystal gapiostwo Luisa
Maty, przejal dluga pilke zagrana z rzutu wolnego wykonywanego na
wlasnej polowy, wpadl w pole karne i oddal grozny strzal w boczna
siatke. Gdyby lepiej przyjal futbolowke, sytuacja bylaby jeszcze
bardziej niebezpieczna.
Wydawalo sie, ze poznaniacy podyktuja Pogoni trudne warunki, ale
portowcy dosc szybko i niespodziewanie ustawili sobie niedzielne
spotkanie. W 22. minucie bramkarz Warty Adrian Lis niepotrzebnie i
niefortunnie wypiastkowal pilke wprost pod nogi Sebastiana Kowalczyka.
Pomocnik Pogoni dosrodkowal z linii pola karnego wprost do
niepilnowanego Kamila Grosickiego, ktory uderzeniem z pierwszej pilki
wprost sprzed bramki otworzyl wynik meczu.
Trzy minuty pozniej dokladnie z tego samego miejsca w pole karne
dosrodkowal Jakub Bartkowski, a Robert Ivanov interweniowal na tyle
niefortunnie, ze skierowal pilke do wlasnej siatki. Pogon
nadspodziewanie latwo prowadzila w Grodzisku juz 2:0 po zaledwie 25
minutach meczu. Szczecinianie do konca pierwszej polowy juz nie
zaatakowali Warty i skupili sie na kontrolowaniu przebiegu spotkania w
srodkowej strefie boiska.
Gospodarze szatnie opuscili dopiero kilkadziesiat sekund przed
rozpoczeciem drugiej polowy, najwyrazniej skrupulatnie obmyslajac plan
na odrobienie dwubramkowej straty. Zaczeli go wdrazac w zycie juz w 47.
minucie. Po dosrodkowaniu z prawej strony Zurawski przepchnal w polu
karnym Kostasa Triantafyllopoulosa, a pilka spadla wprost pod nogi Adama
Zrelaka, ktory mocnym uderzeniem pod poprzeczke zdobyl bramke kontaktowa.
Warta poczula, ze przynajmniej remis jest w jej zasiegu i juz do
ostatniego gwizdka dyktowala warunki na boisku. Miala zbyt malo
argumentow w ofensywie, zeby powazniej zagrozic bramce Dantego Stipicy,
ale gospodarze czuli sie na murawie na tyle pewnie, ze bramkarz Adrian
Lis wbiegal w pole karne przy rzutach roznych juz w 87. minucie.
Pogon – podobnie jak przed tygodniem – w drugiej polowie zaprezentowala
sie bardzo zle. Nie liczac uderzenia Grosickiego w slupek po kontrataku
(pilkarz byl na pozycji spalonej) w ogole nie zagrozila bramce Warty i
skupila sie tylko na tym, zeby dowiezc jednobramkowe prowadzenie do
koncowego gwizdka.
Pogon: Stipica – Bartkowski, Triantafyllopoulos ZK, Zech, Mata – Carlos,
Dabrowski, Kowalczyk (53. Biczachczjan ZK), Legowski ZK (53. Drygas),
Grosicki (82. Fornalczyk) – Zahovic (66. Almqvist)

I Liga
4 kolejka
Gornik Leczna-Resovia Rzeszow 1-1
Arka Gdynia-Sandecja Nowy Sacz 1-1
Odra Opole-Wisla Krakow 0-1
Katowice-Zaglebie Sosnowiec 3-1
Chrobry Glogow-LKS Lodz 2-3
Tychy-Podbeskidzie 1-4
Skra Czestochowa-Nieciecza 0-2
Puszcza Niepolomice-Chojniczanka 3-2
W poniedzialek Stal Rzeszow-Ruch Chorzow
1.Wisla Krakow 10pkt
2.Podbeskidzie 9pkt
3.LKS Lodz 9pkt
4.Puszcza 9pkt
5.Ruch 7pkt
6.Katowice 7pkt
7.Zaglebie Sosnowiec 7pkt
8.Nieciecza 7pkt
9.Arka 5pkt
10.Chrobry 4pkt
11.Stal Rzeszow 4pkt
12.Sandecja 4pkt
13.Skra 4pkt
14.Tychy 4pkt
15.Resovia 2pkt
16.Gornik Leczna 2pkt
17.Chojniczanka 1pkt
18.Odra Opole 0pkt

-“A jesli, odpukac, Lech awansuje, a Rakow odpadnie?”-Wojciech Kuczok
Lech – toporny i bezwstydnie gnusny. Rakow – ambitny, zwawy,
blyskotliwy. Ale problem w tym, ze regulamin glupi, a traf nieszczesny.
Jako piecdziesieciolatek byc moze trace na swiezosci, ale za to zaczynam
zyskiwac pewne przywileje – chyba wolno mi juz uzywac zwrotu “za moich
czasow”.
Owoz za moich czasow polskie kluby w Europie ogladalo sie jesienia, od
wielkiego dzwonu takze wiosna, a letniej kanikule byl przypisany tak
zwany Puchar Intertoto, traktowany z przymruzeniem oka, dopoki Ruch
Chorzow nie dotarl w nim do finalu. Od lat nasze druzyny zalatwiaja
sprawy pucharowe chylkiem i jesienia zwykle prozno sie za nimi rozgladac
poza ekstraklasa.
Wiedziony instynktem i parafrazujac wieszczke, spiesze sie kochac nasze
kluby, tak szybko odpadaja. W tym pospiechu dotarlem nawet do Gdanska na
– uparcie twierdze – najpiekniejszy stadion Europy, by swiadkowac temu,
jak gospodarzom nie pomagaja sciany, a tym bardziej sedzia. Lechia
zostala okradziona z awansu przez szwajcarskiego balwana i to juz jest
prawdziwa klatwa: latami czekamy, zeby jakas nasza ekipa byla co
najmniej rownorzednym rywalem europejskiego sredniaka, a kiedy tak sie
dzieje, arbiter pajacuje i chamsko przepycha dalej przeciwnikow.
Tymczasem ostaly sie nam dwie ekipy, dzieki ktorym moglismy w czwartkowy
wieczor ujrzec dwa oblicza polskiej pilki klubowej: bezwstydnie gnusnego
i topornego Lecha oraz ambitny, zwawy, blyskotliwy Rakow.
Ekipa czestochowian w kolejnym z rzedu sezonie demonstruje sile
stabilnosci w dlugofalowym projekcie. Nie wiem, kiedy ostatnio udalo sie
ktoremus z naszych klubow zatrzymac po sezonie gwiazde ligi, ktora miala
intratne zagraniczne oferty. Rakow nie tylko nie stracil Ivana Lopeza
(smiem zaryzykowac twierdzenie, ze Ivi przerosl juz wszystkich
obcokrajowcow, ktorzy dotad grali w naszej lidze, z Odjidja – Ofoe i
Ljuboja na czele), ale sie wzmocnil, a nawet nadal zyskuje na
potencjale, bo dopiero co zabral jednego z najlepszych ligowych
pomocnikow (Bartosz Nowak) Gornikowi Zabrze.
A jak to robia w Poznaniu? Najlepszego Polaka w skladzie (Jakub
Kaminski) sprzedano juz zima, byle dogral sezon do maja. Najlepszy
strzelec i kapitan (Mikael Ishak) oglada sobie teraz “Onych” Sorrentino
i zastanawia sie, czy Silvio Berlusconiemu mozna odmowic. Rewelacyjny
wiosna Joao Amaral wciaz nie moze sie pozbierac z tesknoty za trenerem
Skorza, nowy bramkarz Rudko dal taka plame w Baku, ze musi splynac wiele
wod Warta, nim kibice o niej zapomna.
Kto raz spojrzal w oczy coachowi Rakowa, wie, ze Marek Papszun potrafi
zabic oczami, nierzadko wiec korzysta jako szkoleniowiec z tego
“mobbingu” wzrokowego, widac, ze zaden pilkarz mu nie podpadnie – ze
strachu przed bezsennoscia. John Van den Brom z Lecha wyglada na
sympatycznego wujaszka w gosciach , ktory cokolwiek skonfundowany
rodzinna awantura gospodarzy przy kolacji najchetniej schowalby sie pod
stolem. W kodzie mimicznym i gestycznym Holendra nie sposob nie wyczytac
bezradnosci. Na konferencjach prasowych wciaz probuje przekonywac, ze
druzyna w koncu odpali, ale budzi zaufanie niewyplacalnego dluznika,
ktory prosi mafiosow o kilka dni zwloki.
Glupi regulamin i nieszczesny traf sprawiaja, ze beznadziejny Lech ma
wieksze szanse na awans do grupy niz rewelacyjny Rakow. Wystarczy wziac
rewanz u siebie na polamatorach z Islandii (w razie porazki holenderski
trener poleci, a kibole wezma pilkarzy na rozmowe motywacyjna, ktora do
reszty zdoluje ekipe mistrzow Polski u progu sezonu), a potem ograc
druzyne luksemburska. Rakow trafia na bardzo silna, podobnie stabilna,
madrze zarzadzana, zadna sukcesow i bogatsza Slavie Praga. Dla
czestochowian grupa Ligi Konferencji jest celem, dla Slavii to plan
minimum, przystawka, gra wstepna przed wiosenna faza pucharow. Jesli
sytuacja sie nie zmieni i mistrzowie Polski – bedacy aktualnie mistrzami
pazdzierza – doczolgaja sie do Ligi Konferencji, a Rakow po pieknym boju
ostatecznie odpadnie z prazanami, apeluje do szefostwa Lecha, by
honorowo ustapilo miejsca w pucharach druzynie Papszuna. Czas
pilkarskiej zenady konczy sie latem, nie psujcie nam czwartkowych
wieczorow jesienia.

“Jak sie “odbudowuja” polskie druzyny”-Dariusz Dziekanowski
Dziwnie ukladaja sie losy druzyn, ktore siegaja po tytul mistrza Polski.
Szefowie Lecha Poznan, po katastrofalnym sezonie 2020/21, doszli do
wniosku, ze trzeba zrobic wszystko, by wrocic na tron. Nastapila wiec
mobilizacja sil i srodkow i w maju tego roku Kolejorz swietowal triumf w
Ekstraklasie. Legia, ktora w 2021 roku zostala mistrzem, w sezonie
nastepnym zaliczyla totalny zjazd. Z ciekawoscia przygladam sie co sie
stanie z tymi dwoma druzynami w tym roku. Niestety w obu przypadkach
mamy do czynienia z symptomami kryzysu.
Przyjrzyjmy sie dzis nieco blizej ekipie z Warszawy. Na podstawie
dotychczasowych dokonanych transferow powiedzialbym, ze celem wladz
klubu jest przede wszystkim uratowanie klubowego budzetu, a nie
zbudowanie druzyny, ktora widowiskowo zechce odzyskac tytul. Pierwszej
mecze tego sezonu wskazuja na to, ze na razie Legia moze miec podobne
problemy, do tych z sezonu ubieglego, czyli drzec o utrzymanie.
Zrozumialbym szukanie oszczednosci, gdybysmy mogli powiedziec o jakims
sensownym planie oszczednosciowym. Na przyklad – przez nastepny sezon
czy dwa odmladzamy sklad i promujemy wlasnych zawodnikow, najlepiej
wychowankow akademii. Ale niestety – Legia sprzedaje Mateusza Wieteske
pierwszej lepszej druzynie, ktora wyrazila nim zainteresowanie. Ponadto,
cena nieco ponad milion euro za zawodnika, ktory ociera sie o
reprezentacje Polski nie rzuca na kolana. Co dziwne, transakcja
finalizowana byla w momencie, kiedy juz bylo wiadomo, ze na jakis czas
wypadl inny kluczowy pilkarz defensywy, Maik Nawrocki.
Przez Lazienkowska przetacza sie grupa testowanych srodkowych obroncow,
ale ostatecznie do Warszawy przenosi sie defensywny pomocnik Rafal
Augustyniak, lat 28. Trudno powiedziec, zeby byl to hit transferowy, ze
Legia za dwa lata bedzie mogla go sprzedac za niezle pieniadze.
Wczesniej zakontraktowano tez ekstraklasowego weterana, 33-letniego
Roberta Picha. Slowak zapewne w Warszawie zakonczy kariere. Legie
opuscil tymczasem 19-letni Szymon Wlodarczyk, ktory w trzeciej ligowej
kolejce strzelil dwa gole dla swojej nowej druzyny, czyli Gornika Zabrze.
Nie wiem jak potocza sie losy jednego i drugiego, ale jest dla mnie
niezrozumiale, ze klub szczycacy sie nowoczesna akademia wykonuje takie
ruchy. Legia nie chce znalezc pieniedzy na kontrakt dla 19-latka,
wlasnego wychowanka, ale stac ja na 33-letniego Picha, ktory szczyt
kariery ma raczej dawno za soba. Czyzby az tak wysoko cenil sie Wlodarczyk?
Spojrzmy tez na ostatnie doniesienia transferowe klubu z Lazienkowskiej.
Jak informuje portal legia.net do Warszawy przeniosa sie
najprawdopodobniej Igor Korczakowski (24 lata) i Julien Tadrowski (29
lat). Pewnie te nazwiska sa anonimowe dla wiekszosci fanow w Polsce.
Chodzi bowiem o transfery do druzyny rezerw Legii! Dlaczego o tym
wspominam? Bo nie rozumiem jaki sens ma sprowadzanie do tegoz zespolu
pilkarza, ktory dobiegaja trzydziestki, a i nawet 24-letni Korczakowski
nie jest zadna inwestycja, bo trudno spodziewac sie, ze z rezerw trafi
kiedys do pierwszej druzyny.
Czy naprawde w legijnej akademii nie ma mlodszych zawodnikow
prezentujacych podobny poziom? Gdzie jesli nie w drugiej druzynie maja
ogrywac sie perspektywiczni mlodziezowcy, ktorzy musza przeskoczyc z
pilki juniorskiej, do doroslej. Owszem, naturalna rzecza sa wypozyczenia
do klubow grajacych na wyzszym niz czwarty poziom rozgrywkowy, ale czy
do rezerw niezbedne sa takie transfery. A nie sa to jedyni gracze,
ktorych tego lata sciagnieto do “dwojki”, bo wczesniej doszli tez
obronca Michal Gladysz (22 lata) oraz bramkarz Pawel Szajewski (20 lat).
W przypadku tych dwoch ostatnich przynajmniej wlasciwa jest metryka….
ZUZEL
Ekstraliga
14 runda
5 sierpnia 2022 (piatek)
Leszno – Czestochowa 40:50
Grudziadz – Ostrow 47:43
7 sierpnia 2022 (niedziela)
Torun – Wroclaw 45:45
Lublin – Gorzow, mecz zakonczyl sie po zamknieciu gazetki
I Liga Runda finalowa:
15 runda
6 sierpnia 2022 (sobota)
Lodz – Zielona Gora 50:40
7 sierpnia 2022 (niedziela)
Gdansk – Bydgoszcz 46:43
Landshut – Krosno 40:50
Na podstawie: Onet.pl, wyborcza.pl, interia.pl, gazeta.pl, weszlo.com,
90minut.pl, pilkanozna.pl, przegladsportowy.pl, polsatsport.pl
opracowal Reksio.