Dzien dobry – tu Polska – 7.02.2023

DZIEN DOBRY – TU POLSKA

GAZETA MARYNARSKA

Imienia Kpt. Ryszarda Kucika

Rok XXII nr 36 (6559)

7 lutego 2023

Dzien dobry Czytelnicy 🙂

Dzis slowo wstepu nalezy do Pana Gargamela:

BAROMETR MARYNARSKIEJ SZCZODROSCI

Witam!

Saldo na koncie Marynarskiego Pogotowia Gargamela wynosi 1221,70 zl (tysiac
dwiescie dwadziescia jeden zl siedemdziesiat gr.) Wplaty w ostatnim
tygodniu to 670 zl. Wydatkow nie mielismy.

Pozdrawiam:

Slawek Janus

Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom

Liver

KRAKOW

————–

Zeby w maju wyslac mala Lilianke na bardzo jej potrzebny turnus
rehabilitacyjny musimy zgromadzic 8 tysiecy zlotych. Rodzicom udalo sie
zaoszczedzic juz 3- tysiace -5 tysiecy pozostalo do zbiorki. A tu inflacja,
rosnaca drozyzna, wojna w Ukrainie i inne kosztowne nieszczescia.

Juz od ponad 20 lat przyzwyczailem sie do mysli, ze w momentach trudnych,
niemal

beznadziejnych, gdy trzeba pomoc choremu dziecku, jedyna skuteczna sila sa
Wujkowie Marynarze-Czytelnicy gazetki imienia Najofiarnejszego i Nigdy nie
zawodzacego kpt Ryszarda Kucika,Takze i teraz jestesmy na dobrej drodze.
Zebralismy dla Lilianki juz 1.229 zl- trzeba 3.779 pln. Do tej pory takie
zbiorki zabieraly nam troche czasu, ale zawsze dobrze sie konczyly. teraz
tez tak bedzie. Damy rade!

Wasz GARGAMEL

(Jeszcze Zywy)

Pogoda

wtorek, 7 lutego 1 stopnien C.

Przewaznie slonecznie

Opady:10%

Wilgotnosc:74%

Wiatr:2 km/h

Kursy walut:

Euro 4.75

Dolar 4.42

Funt 5.31

Frank 4.77

Dzisiejsze wiadomosci

Prasowka tygodniowka, czyli przeglad wydarzen Tamary Olszewskiej (30
stycznia – 5 lutego 2023)

Duda komentuje dotacje od ministra Czarnka * Fala odejsc z wojska * PE
zamierza procedowac o uchylenie immunitetu europoslom PiS * YouTube
zablokowala Media Narodowe * Kaczynski

laureatem Klimatycznej Bzdury Roku * W Sejmie tanio jedza – Tamara
Olszewska podsumowuje wydarzenia ubieglego tygodnia

1. Ruszyla obrona Czarnka, ktory zadzialal zgodnie z zasada, ze dotacje z
MEN tylko dla swoich, a lewacy, organizacje LGBT i te wszystkie, ktore nie
mieszcza sie w pisowskiej polskosci, niech sie wala. Dla Andrzeja Dudy to
zadna afera, bo kase “raz otrzymuja takie organizacje, a raz otrzymuja inne
organizacje”, Morawiecki dziekuje mu za wlasciwe podejscie do sprawy, a
kolesie partyjni sa z niego dumni.

2. Blaszczak dwoi sie i troi, by przekonac narod, ze z wojskiem jest
wszystko cacy, ale fakty temu zaprzeczaja. Z armii odchodzi kilkanascie
tysiecy zolnierzy. To glownie specjalisci z ogromnym doswiadczeniem, ktorzy
przesluzyli od 15 do 20 lat. Maja dosc, bo nie szanuje sie ich sluzby,
przerzuca z jednostki do jednostki, a system dowodzenia lezy.

3. PE zamierza procedowac o uchylenie immunitetu Beacie Kempie, Patrykowi
Jakiemu, Beacie Mazurek i Tomaszowi Porebie. Zostali oni oskarzeni przez
Osrodek Monitorowania Zachowan Rasistowskich i Ksenofobicznych o
“popelnienie przestepstw rasistowskich na terenie Polski”. Chodzi o
rozpowszechnianie spotu Prawa i Sprawiedliwosci w trakcie kampanii
wyborczej przed wyborami samorzadowymi w 2018 roku, w ktorym ugrupowanie
krytykowalo polityke migracyjna PO. Sad Rejonowy dla Warszawy Mokotowa
uznal, ze akt oskarzenia ma podstawy prawne i mozna ruszyc z procesem, jak
tylko wielka czworka przestanie sie chowac za immunitetem. Dla “prawakow”
to oczywiscie ustawka, przejaw nienawisci do Bogu ducha winnych europoslow,
bezczelnosc, lewacka propaganda!

4. Bakiewicz przezywa trudne chwile. Platforma YouTube zablokowala jego
Media Narodowe. I gdzie on teraz bedzie publikowal swoje teksty o
wstretnych Zydach, straszyl uchodzcami z Ukrainy, sial nienawisc? Nadzieja
w Ziobrze, ktory zareagowal blyskawicznie. “YouTube z zatkana tuba wolnego
slowa. Medialny gigant wytrwale blokuje profile, ktore nie podobaja sie
fanatykom lewackiej poprawnosci. Potrzebna pilnie ustawa o wolnosci slowa w
Internecie!”. Ziobro i wolnosc slowa? Kon by sie usmial.

5. Prezes zostal wlasnie laureatem Klimatycznej Bzdury Roku, antynagrody
przyznawanej za “najbardziej absurdalna wypowiedz na temat klimatu”.W
Bielsku-Bialej chcial blysnac i rzekl, “Czy racje maja ci, co mowia, ze to
czlowiek zmienia klimat, czy racje ma ten 93-letni noblista, ktory
powiedzial, ze “nic mi juz nie moga zrobic ” i mowie wam jasno, ze
wszystkie samochody swiata maja mniejszy wplyw na klimat niz zapalenie
jednej zapalki”. Ja nie wiem, czy on ma racje, nie jestem specjalista w tej
dziedzinie. Jesli chodzi o powaznych uczonych, to sa bardzo podzielone
zdania”.

6. Jeszcze nie splynela nam kasa z KPO, jeszcze pod wielkim znakiem
zapytania stoi, czy w ogole ja dostaniemy, a juz rzad powolal Komitet
Monitorujacy “do spraw planu rozwojowego”, ktory ma czuwac nad skuteczna
realizacja KPO. Wszystko fajnie, poza jednym. Komitet ma sie zbierac raz do
roku, a glos decydujacy bedzie nalezal do przewodniczacego, z nadania PiS,
oczywiscie!

7. Ja rozumiem, ze parlamentarzysci maja prawo do wiekszej kasy i licznych
przywilejow. W koncu pracuja na to, by nam zylo sie lepiej, dostatniej i
bezpieczniej. Ale jednak jakos mi dziwnie, gdy dowiaduje sie, ze w czasie,
gdy inflacja dobrala nam sie ostro do portfeli, przedstawiciele narodu sa
objeci specjalna tarcza “obiadowa” i dzieki temu jedzonko w sejmowej
stolowce pozostalo na poziomie cen z maja 2022. Za pozywna zupe poslowie
zaplaca 5 zl, zestaw obiadowy z watrobka (zupa, drugie danie i kompot) to
18 zl, a flaczkami 20 zl, garmazerka od 5 do 12 zl, slodkosci od 3,50 do
9,50 zl. Czy faktycznie poslowie zarabiajacy miesiecznie 12,8 tys. zl
brutto plus 4 tys. zl diety potrzebuja takiego wsparcia?

8. Jak brak wiedzy i umiejetnosci, to pozostaje tylko oddac sie Bogu i
wierzyc, ze on wszystko zalatwi. Tak tez uczynil Morawiecki, ktory wraz z
Witek i kolegami z parlamentu, pielgrzymowal na Jasna Gore. Tam tez Witek
przyznala, ze “Kiedy bylismy tu w ubieglym roku, bylismy przed rozpoczeciem
wojny na Ukrainie. Jestem przekonana, ze ta pielgrzymka ubiegloroczna dala
nam tyle sily, tyle laski, ze zadziwilismy jako narod caly swiat”. No,
racja, gdyby nie boskie wstawiennictwo, to bylby kanal!

“GW” o “SOR plus”: Pieniadze na ratownictwo trafia do miast, gdzie PiS ma
najwieksze poparcie

Resort zdrowia chce wydac 750 milionow zlotych na szpitalne oddzialy
ratunkowe. Kryteria ich dofinansowania zostaly jednak stworzone tak, aby
wykluczyc SOR-y w duzych miastach. Pieniadze maja trafic tam, gdzie PiS ma
najwiecej poparcia – pisze “Gazeta Wyborcza”. – Ten konkurs to atak PiS na
miasta, kolejny zreszta. Wyklucza prawie trzy czwarte SOR-ow, i to tych
najwiekszych z najwieksza liczba pacjentow – komentuje Marek Wojcik ze
Zwiazku Miast Polskich.

Pieniadze na inwestycje w SOR-ach maja pochodzic z Funduszu Medycznego,
ktory powstal w 2020 r. Fundusz ma dostawac z budzetu 4 mld zl rocznie.

Jak pisze “GW” kryteria, wedlug ktorych maja byc oceniane projekty
zglaszane przez szpitale, “wprawiaja w oslupienie ekspertow”. “Przede
wszystkim dlatego, ze obowiazuje w nich zasada >>wszystko albo nic<<. Czyli
albo dostaje sie maksymalna liczbe punktow za spelnienie danego kryterium,
albo zero. Zdumienie budzi takze rozpietosc miedzy liczba punktow za
spelnienie kryteriow" – czytamy w artykule.

Kontrowersyjne kryteria

I tak na przyklad za to, ze szpital nie ma tomografu albo ma stary aparat
(7-9 lat) i robi na nim malo badan, jest 36 pkt. Za to, ze szpital ma
nowszy tomograf i robi duzo badan, nie ma ani jednego punktu. Za to, ze w
SOR-ze po inwestycji poprawi sie bezpieczenstwo chorych i sprawniej bedzie
przebiegac triaz, jest tylko 10 pkt. Ale za to, ze liczba wizyt pacjentow
na danym oddziale w przeliczeniu na 100 tys. mieszkancow wojewodztwa jest
rowna badz wieksza od sredniej wojewodzkiej, sa az 233 pkt. Za to, ze
szpital ma takze centrum urazowe, czyli moze diagnozowac i operowac
pacjentow z najciezszymi wielonarzadowymi urazami, jest tylko 15 pkt. Ale
za to, ze 62 proc. pacjentow danego SOR-u jest spoza powiatu, w ktorym jest
oddzial, sa az 62 pkt. "GW" zwraca szczegolna uwage na kryterium dotyczace
gestosci zaludnienia. Wszystko dlatego, ze SOR moze otrzymac az 430
punktow, gdy miesci sie w powiecie, w ktorym gestosc zaludnienia jest
mniejsza niz 805 mieszkancow na kilometr kwadratowy. Spelnienie tylko tego
warunku wystarczy, aby oferta szpitala byla rozwazana w konkursie, bowiem
minimum wynosi 350 punktow.

"SOR-ow jest w kraju 243. Przy takich kryteriach odpadaja praktycznie
wszystkie oddzialy ratunkowe w duzych miastach. W aglomeracji gornoslaskiej
do konkursu nie lapie sie zaden, bo mieszka w niej za duzo ludzi i nikt nie
jezdzi na SOR do sasiedniego powiatu. Co innego np. Podkarpacie. Z 14
oddzialow ratunkowych kryterium gestosci zaludnienia w powiecie spelnia az
11, m.in. w Debicy, Lezajsku, Lucku, Lesku i Stalowej Woli. Na Podlasiu
kryterium gestosci zaludnienia nie spelniaja tylko SOR-y w Bialymstoku.
Kluczowe 430 pkt dostana te w Augustowie, Bielsku Podlaskim, Hajnowce,
Lapach, Sokolce, Grajewie, Wysokiem Mazowieckie, Zambrowie i Suwalkach" –
pisze "GW".

Jak podkresla dziennik, dyrektorzy szpitali "nie maja zludzen". – Najpierw
bylo ustalanie, komu chca dac te pieniadze, a potem dopasowano kryteria –
mowi jeden z rozmowcow dziennika. Marek Wojcik ze Zwiazku Miast Polskich
tlumaczy, ze sposrod 66 miast na prawach powiatu 430 punktow za niska
gestosc zaludnienia moze dostac tylko Jelenia Gora, bo ma duzy obszar
niezurbanizowany, Dabrowa Gornicza, bo ma rozlegla Hute Katowice, Jaworzno,
bo ma elektrownie, i Zielona Gora, bo polaczyla sie ze wsia. Szkoda gadac.
– Ten konkurs to atak PiS na miasta, kolejny zreszta. Wyklucza prawie trzy
czwarte SOR-ow, i to tych najwiekszych z najwieksza liczba pacjentow –
dodaje.

Ministerstwo Zdrowia nie odpowiedzialo na pytania "GW" o to, kto
przygotowywal kryteria oraz dlaczego przyjeto zasade "wszystko albo nic".

Ratownik TOPR zginal podczas akcji. Jego corka po latach pisze do turystow

Po raz pierwszy w historii Tatrzanski Park Narodowy zamknal dla turystow
caly obszar Tatr ze wzgledu na panujace tam skrajnie trudne warunki i
zagrozenie lawinowe. Do osob, ktore ignoruja zakaz i ostrzezenia, z
osobistym apelem zwrocila sie w mediach spolecznosciowych Anna Wesolowska,
corka ratownika TOPR, ktory 22 lata temu stracil zycie, ratujac turystow,
ktorych zasypala lawina. W Tatrach obowiazuje czwarty stopien zagrozenia
lawinowego. W zwiazku z ekstremalnie trudnymi warunkami wladze
Tatrzanskiego Parku Narodowego, na wniosek Tatrzanskiego Ochotniczego
Pogotowia Ratunkowego, zamknely dla turystow caly obszar polskich Tatr.

Nie wszyscy jednak stosuja sie do ograniczen i ostrzezen. Na przyklad w
sobote ratownicy TOPR sprowadzali ze stoku wyczerpanego narciarza, ktory
nie byl w stanie ani zjechac, ani isc pod gore. Byl wyziebiony, trafil do
szpitala.

Corka zmarlego ratownika TOPR zwrocila sie do nieodpowiedzialnych turystow

W niedziele glos na temat nierozwaznych zachowan turystow zabrala Anna
Wesolowska, corka tragicznie zmarlego ratownika TOPR. Marek Labunowicz,
przez przyjaciol nazywany Maja, oraz Bartek Olszanski zgineli w 2001 roku
podczas akcji ratunkowej. Niesli pomoc turystom, ktorzy – mimo lawinowej
"trojki" – poszli w gory i zostali przysypani przez lawine. Marek, ojciec
trzyletniej wowczas Anny, mial 29 lat. Bartek – 24 lata. Anna Wesolowska
zaznacza, ze wahala sie, czy publikowac swoje przemyslenia. Zdecydowala sie
na to, by przestrzec osoby, ktore moglyby wyjsc na szlak pomimo ostrzezen i
zakazu. "Lawinowa 4. Koniec skali lawinowej w Tatrach (5 u nas nie
wystepuje). Zamkniete szlaki. Chcesz ryzykowac? Prosze bardzo – idz. Ale
nie wzywaj pomocy! Jesli idziesz to na wlasna odpowiedzialnosc. Ponies
konsekwencje decyzji" – pisze Wesolowska. "Ratownicy tez maja rodziny, i
wiesz co? Przez takich … (tu wstaw sobie sam odpowiednie slowo) ratownicy
ryzykuja zyciem. Mozesz zniszczyc zycie im i ich rodzinom – sobie jak
chcesz – to prosze. Ale innym nie masz prawa!" – dodaje. "Czy moge cie
oceniac? Pewnie nie, ale twoje zachowanie jak najbardziej – przez takich
jak ty, zginal moj tata – Marek Labunowicz Maja. Poszedl innym ratowac
zycie i juz nie wrocil. Taki jak ty zniszczyl moje dziecinstwo, zrobil rany
na cale zycie.

Jestes samobojca? Smialo – idz. Ale nie powinienes liczyc, ze ktos po
Ciebie przyjdzie…" – napisala na Facebooku Wesolowska.

Corka ratownika proponuje, by osoby, ktore poszly w gory mimo zakazow byly
surowo karane. Za interwencje ratownikow gorskich placi sie na przyklad na
Slowacji, gdzie z pomoca turystom ruszaja ratownicy Horskiej Zachrannej
Sluzby. Naczelnik polskiego TOPR Jan Krzysztof opowiadal sie w mediach
przeciwko takiemu rozwiazaniu. Jego poglad podziela takze corka Marka
Labunowicza.

– Mogloby to doprowadzic do jeszcze wiekszych tragedii. Ludzie uciekajac od
odpowiedzialnosci finansowej moga znalezc sie w jeszcze gorszej sytuacji,
tak jak to bywalo w Alpach, gdy mezczyzna uciekal przed ratownikami, zeby
nie placic za akcje ratunkowa – przypomniala Wesolowska w rozmowie z
tvn24.pl.

Corka zmarlego ratownika TOPR ocenila, ze wezwac pomoc do naglego wypadku,
ktory moze zdarzyc sie kazdemu, jest czyms zupelnie innym niz "wejsc na
zamkniety szlak, igrac ze smiercia i oczekiwac pomocy". – Przy takim
lamaniu zakazow powinny byc surowe kary finansowe, poniesienie
odpowiedzialnosci za narazenie zycia i zdrowia ratownikow, a w przypadku,
kiedy dojdzie do tragedii, placenie odszkodowania rodzinom ratownikow –
powiedziala nam Wesolowska.

Dodala, ze decyzja o zamknieciu Tatr z powodu panujacych warunkow jest
sluszna "i powinna zostac uszanowana przez wszystkich, bez wyjatku".
Czwarty stopien zagrozenia lawinowego oznacza, ze w Tatrach mozna
spodziewac sie "lawin samoistnych". Na przyklad w rejonie popularnego wsrod
turystow Morskiego Oka zeszla w niedziele lawina "gigantycznych rozmiarow"
– Las w tym rejonie wlasciwie przestal istniec. Drzewostan jest wylamany po
Rybi Potok. Czolo lawiny ma wysokosc okolo 8 do 10 metrow, a jej szerokosc
to okolo 100 do 150 metrow – powiedzial Grzegorz Bryniarski, lesniczy z
rejonu ochronnego Morskie Oko. "Pokrywa sniezna na wiekszosci stromych
stokow jest slabo zwiazana. Wyzwolenie lawiny jest prawdopodobne nawet przy
malym obciazeniu dodatkowym na wielu stromych stokach" – czytamy na stronie
TOPR.

Pozar w tureckim porcie Iskenderun. W powietrze uniosly sie kleby czarnego
dymu

W porcie w miejscowosci Iskenderun w poludniowej Turcji wybuchl w
poniedzialek duzy pozar – podala agencja Reuters, powolujac sie na
swiadkow. Twierdzili oni, ze wysoko w powietrze unosila sie chmura czarnego
dymu. Ciemny dym widac takze na nagraniach z portu. Nie wiadomo, czy pozar
w srodziemnomorskim porcie ma zwiazek z duzym trzesieniem ziemi, ktore
nawiedzilo w poniedzialek Turcje. Turecki wiceprezydent poinformowal, ze
liczba ofiar smiertelnych trzesienia wzrosla w kraju do 1541. Rannych jest
ponad 8,5 tys. osob. Setki ofiar smiertelnych i ranni sa takze w Syrii.

Kierownictwo PiS o przygotowaniach do roku wyborczego. Terlecki: mamy juz
prezesa calkiem na chodzie

Kierownictwo Prawa i Sprawiedliwosci zebralo sie w poniedzialek w siedzibie
partii, by omowic "wszystkie najwazniejsze tematy biezace" – przekazal
Ryszard Terlecki, szef klubu PiS. Mowil tez o stanie zdrowia prezesa
Jaroslawa Kaczynskiego. Zapewnil rowniez, ze Kaczynski zna sprawe willi
plus. Zapewnil, ze partia rzadzaca "spokojnie podchodzi" do zapowiedzi
opozycji, ktora chce wotum nieufnosci wobec ministra Czarnka. – Oczywiscie
obronimy naszego ministra, jesli by do tego doszlo – zapewnil. W siedzibie
PiS przy ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie odbywa sie w poniedzialek pierwsze
w tym roku posiedzenie prezydium partii. Przed wejsciem z dziennikarzami
rozmawial szef klubu PiS i wicemarszalek Sejmu Ryszard Terlecki. Przekazal,
ze na spotkaniu maja sie pojawic "wszystkie najwazniejsze sprawy biezace".
– Ale tez rozmowa o zaczynajacym sie roku wyborczym. Trzeba podjac rozmaite
decyzje i przygotowania – mowil.

Dopytywany, czy wsrod tematow biezacych pojawi sie sprawa willi plus,
odparl: – Mysle, ze tak. Dodal, ze prezes Kaczynski "oczywiscie" zna te
sprawe. Byl pytany o zapowiadany przez opozycje wniosek o wotum nieufnosci
wobec ministra Czarnka. – Opozycja od tego jest, zeby zapowiadac wotum
nieufnosci. To jest niepowazne, jak zwykle. Spokojnie do tego podchodzimy i
oczywiscie obronimy naszego ministra, jesli by do tego doszlo – zapewnil.
Terlecki mowil tez o przygotowaniach do kampanii wyborczej. – Ja jezdze
prawie co weekend po Malopolsce, w lodzkim, na Podkarpaciu – wyliczal w
rozmowie Terlecki. – Teraz zaczna jezdzic wszyscy poslowie, bo zadanie,
ktore stawiamy przed partia, to jest zeby objechac wszystkie gminy –
zapowiedzial.

Pytany o stan zdrowia prezesa Kaczynskiego przyznal, ze "rekonwalescencja
chwile trwala", ale przypomnial, ze Kaczynski "byl juz w Sejmie dwa razy".
– Dzisiaj mamy juz prezesa calkiem na chodzie, w pracy – dodal szef klubu
PiS. Terlecki mowil tez o nadchodzacym posiedzeniu Sejmu, na ktore trafi
ustawa o zmianach w sadownictwie z poprawkami Senatu. – Bedziemy je
wspolnie odrzucac. Pewnie tez wiatraki trafia do Sejmu, bedzie burzliwe
posiedzenie – stwierdzil.

Ogloszenie 12-latki hitem internetu. Telefony sie urywaja

Ogloszenie 12-letniej dziewczynki znowu obieglo internet. W 2022 roku
nastoletnia Sara chcac zarobic troche pieniedzy, postanowila zaoferowac
sasiadom, ze zajmie sie wyprowadzaniem psow. Zdjecie ogloszenia wywolalo
duze zainteresowanie, a chetnych nie brakuje. W mediach spolecznosciowych
pojawilo sie zdjecie ogloszenia, w ktorym dziewczynka deklaruje, ze
wyprowadza psy.

"Mam 12 lat, uwielbiam psy i chcialabym pojechac na kolonie w wakacje,
dlatego pomysl wyprowadzania psow (tylko nieagresywnych) uwazam za dobry
pomysl, aby troche zarobic" – napisala na kartce.

Sara dodala, ze "pracuje codziennie w godzinach popoludniowych". Oraz
podala dokladny cennik: 4 zl/15 min, 7 zl/30 min, 10 zl/45 min, 12 zl/60
min.

– Czesc zarobionych pieniazkow przekaze do schroniska – dodala nastolatka.
Post w 2023 roku udostepnil na Facebooku i Twitterze nawet Marcin Miksza,
ps. Borys, byly funkcjonariusz Centralnego Biura Sledczego Policji. –
Zadzwonilem pod wskazany numer. Odebrala mama. Zweryfikowane pozytywnie.
Dziewczynka jest z okolic Bialegostoku i marzy o kolonii w gorach. Nigdy
tam nie byla. Propozycja skierowana jest do osob z Bialegostoku. Kolezanki,
koledzy, znajomi i przyjaciele z tamtych terenow bardzo prosze o pomoc! Nic
tak nie cieszy jak radosc dziecka – zaapelowal. Szum w mediach
spolecznosciowych sprawil, ze wiele osob nadal probuje kontaktowac sie z
dziewczynka w sprawie spacerow z czworonogami. – Zainteresowanie wzroslo od
dwoch dni. Dzis odebralam ze sto telefonow – przekazala mama dziewczynki
"Super Expressowi". Staramy sie uczyc nasza corke, ze na pieniadze trzeba
zapracowac. Staramy sie jej pokazac, ze pieniadze nie rosna na drzewach.
Wazne, aby dzieci mialy szacunek do pieniedzy. Moi rodzice tez mnie tak
wychowywali – podsumowala mama Sary.

Roztrzesiona turystka szla po torach. "Nie chce juz byc z nim w Zakopanem"

Policjanci z Zakopanego zatrzymali w poniedzialek nad ranem pijana i
roztrzesiona kobiete, ktora szla w kierunku Krakowa… po torach
kolejowych. Jak sie okazalo, zdecydowala sie na ten krok po klotni z mezem.
To musiala byc powazna awantura, poniewaz turystka stwierdzila, ze ma juz
dosc wspolnego urlopu w gorach i wraca do domu. Para pod Tatry przyjechala
koleja, wiec kobieta uznala, ze po torach najlatwiej bedzie tez wrocic.
Nasza interwencja prawdopodobnie uratowala zdrowie, a nawet zycie
42-letniej turystce – mowi Roman Wieczorek, rzecznik prasowy zakopianskiej
policji.

Okolo godz. 5 nad ranem policje o pomoc poprosili kolejarze. Zauwazyli, ze
po torach prowadzacych z Zakopanego w strone Krakowa idzie kobieta.
Funkcjonariusze natychmiast ruszyli na miejsce. Po chwili zauwazyli kobiete
idaca torowiskiem w strone Poronina. Kiedy policjanci podeszli do kobiety,
okazalo sie, ze nic jej nie jest. Z rozbrajajaca szczeroscia odpowiedziala,
ze wraca do domu. Tlumaczyla, ze poklocila sie z mezem i nie zamierza
dluzej zostac w Zakopanem – mowi rzecznik policji.

Od razu dalo sie zauwazyc, ze kobieta jest pod wplywem alkoholu. Jak dodaje
asp. szt. Wieczorek, policjanci zabrali kobiete z torowiska, a nastepnie
ustalili, w ktorym hotelu ona mieszka i w nim oddali ja pod opieke trzezwej
osoby.

– Tym razem pomoc przyszla na czas, kobiecie grozilo niebezpieczenstwo
potracenia przez nadjezdzajacy pociag lub powazne wychlodzenie organizmu –
mowi policjant.

SPORT

Dramat bylego pilkarza Chelsea. Utknal pod gruzami. Jego trener blaga o
pomoc

Smutne informacje docieraja z Turcji. Trwa akcja poszukiwawcza Christiana
Atsu, ktory zaginal podczas trzesienia ziemi. W niedziele pilkarz
Hataysporu zdobyl gola na wage triumfu, a kilka godzin pozniej znalazl sie
pod gruzami. O pomoc w poszukiwaniach poprosil rowniez Volkan Demirel,
trener tureckiej druzyny. W niedziele 5 lutego Hatayspor zmierzyl sie z
Kasimpasa w ramach 23. kolejki Super Lig. Mecz zakonczyl sie zwyciestwem
1:0 pierwszej z druzyn, a gola na wage triumfu dopiero w 97. minucie
spotkania zdobyl Christian Atsu. Ghanski pilkarz znakomicie przymierzyl z
rzutu wolnego, z latwoscia minal mur rywali i trafil do siatki. Po meczu
doszlo do katastrofy. W nocy z niedzieli na poniedzialek nastapilo
trzesienie ziemi w Turcji, w wyniku ktorego zaginal Atsu. Kataklizm
nawiedzil kraj o godz. 4:17 czasu lokalnego, czyli 2:17 w Polsce.
Trzesienie ziemi trwalo ponad minute, a epicentrum znajdowalo sie okolo 30
km od dwumilionowego miasta Gaziantep. Sile wstrzasow oszacowano na 7,8
stopni w skali Richtera. Runelo kilkadziesiat budynkow, a wiele osob
znajduje sie pod gruzami. Jedna z nich jest Christian Atsu. Jak informuja
tureckie media, trwa akcja poszukiwawczo-ratownicza, ktorej celem jest
odnalezienie pilkarza. Jak na razie nie udalo sie nawiazac kontaktu z
31-latkiem i nie wiadomo, w jakim jest stanie. Atsu nie jest jedyna osoba z
klubu, ktorej poszukuja ratownicy. Pod gruzami znajduje sie rowniez Taner
Savut, dyrektor sportowy Hataysporu. Wczesniej z ruin wyciagnieto Buraka
Oksuza, Bertuga Yildirima i Kerima Aliciego. Na szczescie nie odniesli
powaznych ran. Trzesienie ziemi mocno uderzylo w Kahramanmaras, gdzie
znajduje sie wlasnie siedziba Hataysporu.

Byla rzecznik Lewandowskiego ujawnia. "Gdyby kapitan wybieral selekcjonera,
kilku nie piastowaloby swoich funkcji"

– Selekcjonera wybiera prezes PZPN, a nie kapitan reprezentacji. Gdyby
wybieral ich kapitan, to mysle, ze kilku selekcjonerow nie piastowaloby
swoich funkcji – mowi w rozmowie ze Sport.pl Monika Bondarowicz, byla
rzeczniczka i dyrektorka komunikacji Roberta Lewandowskiego. Od sierpnia
2018 do marca 2022 Monika Bondarowicz pracowala jako rzeczniczka i
dyrektorka komunikacji Roberta Lewandowskiego. Dbala m.in. przygotowanie
strategii komunikacji i wizerunku kapitana reprezentacji Polski oraz o
kontakt z mediami. W rozmowie ze Sport.pl opowiada o kulisach wspolpracy z
najlepszym dzis polskim pilkarzem i kulisach funkcjonowania reprezentacji
Polski. Dominik Senkowski: Od kiedy zna pani Roberta Lewandowskiego?

Monika Bondarowicz: Roberta poznalam w lipcu 2018 roku. Byl to dla niego
dosyc ciezki czas, zaraz po mundialu w Rosji, gdy na cala reprezentacje
wylala sie ogromna fala krytyki. Robert pierwszy raz doswiadczyl kryzysu
wizerunkowego na tak duza skale.

Potrzebne byly dzialania, ktore pozwola wrocic najpierw do poziomu zero,
czyli neutralnego, a nastepnie od nowa budowac wizerunek Roberta. Nasza
wspolpraca rozpoczela sie od wywiadu z waznym przeslaniem: "Nie jestem
maszyna", ktory wbil sie w swiadomosc opinii publicznej. Nastepnie
stworzylam strategie wizerunkowa i komunikacyjna na kolejne cztery lata.
Natomiast jesli mnie pan zapyta, czy bylam zestresowana przed pierwszym
spotkaniem i rozmowa kwalifikacyjna z Robertem Lewandowskim, to ta
odpowiedz brzmi: "O Boze! I to jak bardzo!". Ale po pieciu minutach w sali
z Robertem caly stres minal. Okazalo sie, ze jest normalnym facetem, z
poczuciem humoru i dystansem.

Bylo jednak jedno "ale" – prawie nic nie wiedzialam o pilce noznej, nawet
za nia nie przepadalam i powiedzialam o tym wprost. Robert powiedzial, ze
to w sumie dobrze sie sklada, bo dla moich poprzednikow to pilka byla
wazniejsza od komunikacji. Po czterech latach ogladania meczow na zywo i w
telewizji po dwa lub trzy razy w tygodniu pilka nozna stala sie moja pasja
i brakowalo mi jej w okresie wakacyjnym. Jakie to bylo uczucie pracowac dla
jednego z najlepszych pilkarzy swiata?

– Z jednej strony ogromna duma i wyroznienie, bo nas kobiet nie ma za wiele
w meskim swiecie pilki noznej, a z drugiej olbrzymia odpowiedzialnosc. Jej
swiadomosc towarzyszyla mi kazdego dnia, poniewaz na Roberta zwrocone byly
– i nadal sa – oczy calego swiata, nie tylko Polski. A dodatkowo pilka
nozna to najpopularniejsza dyscyplina sportowa z czterema miliardami fanow.
Pracy bylo bardzo duzo, trzeba bylo rowniez uwazac na wiele rzeczy.
Budowanie i dbanie o wizerunek to nie tylko organizowanie i zapewnianie
medialnej obecnosci w Polsce i na swiecie – to rowniez zapobieganie
kryzysom, ktore moga przyjsc z kazdej strony.

No wlasnie, kryzysy. Bylo ich kilka, a najwiekszy dotyczyl afery z bylym
menedzerem Cezarym Kucharskim i podejrzen o unikanie placenia podatkow
przez Roberta i Anne Lewandowskich.

– Nie zgodze sie z tym z dwoch powodow. Patrzac chronologicznie, to przed
sprawa z panem Kucharskim byl wspomniany 2018 rok i sytuacja, o ktorej
mowilam. Na tamten moment byl to najwiekszy sportowy kryzys. A po drugie
przy sprawie z panem Kucharskim o kryzysie wizerunkowym moglibysmy mowic
wtedy, gdyby sad uznalby na wstepie racje pana Kucharskiego chocby w
najmniejszym stopniu. A, jak sam pan mowi, temat dotyczy podejrzen. Bez
zakonczenia sprawy przez odpowiedni organ nie mozna rozpatrywac tego
przypadku w ten sposob i wydawac wlasnych wyrokow. To, ze media lubily o
tym pisac, jest oczywiste. Wydawac wyrokow nie mozna, ale jednak kibice
wydaja oceny na podstawie zaslyszanych zdan i haslo "Lewandowski nie placil
podatkow" przebilo sie do ich swiadomosci. Same podejrzenia doprowadzily do
kryzysu wizerunkowego pilkarza. Jaka strategie komunikacyjna wtedy
podjeliscie?

– Ta sprawa od poczatku jest prowadzona przez prawnikow.

A dzial komunikacji Bayernu sie w te sprawe angazowal?

– Klub nigdy nie angazuje sie w tematy pozasportowe i prywatne swoich
zawodnikow. Dlaczego nie wspolpracuje pani juz z Robertem Lewandowskim?

– Zakonczenie wspolpracy bylo naturalnym efektem roznych wizji strategii
komunikacji: mojej vs. otoczenia Roberta, ktorych niestety nie dalo sie
pogodzic. Nie wyobrazalam sobie nie wzmacniac nazwiska Lewandowski na calym
swiecie oraz zupelnie inaczej poprowadzilabym komunikacje transferu z
Bayernu Monachium do FC Barcelony. Przez ostatnie cztery lata wykonalam
swoje zadanie, a wizerunek Roberta byl okreslany mianem "role model", wiec
odchodzac czulam, ze te cztery lata byly jednymi z lepiej wykorzystanych
medialnie w karierze Roberta.

Przejdzmy do reprezentacji, ktorej Robert Lewandowski jest kapitanem od
osmiu lat. Nie brakuje glosow, ze stracil z pilkarzy najwiecej na aferze
premiowej po ostatnim mundialu. Jak w takiej sytuacji moze poprawic swoj
wizerunek?

– Mysle, ze Robert przede wszystkim powinien sluchac siebie, bo sam ma
dobre wyczucie. A czy mial to wyczucie takze po meczu Wlochy – Polska za
kadencji Jerzego Brzeczka, gdy milczal przez pamietne osiem sekund po
pytaniu reportera? To bylo zaplanowane czy improwizowane?

– To z cala pewnoscia byla naturalna reakcja i mysle, ze czasem lepiej jest
nie powiedziec nic.

Lewandowski nie musi mowic wiele. Wystarcza jego dwa zdania, ktore maja
wplyw na to, co dzieje sie z kadra, selekcjonerem.

– Nie ma co ukrywac, ze Robert przeszedl w swojej karierze przez rece
najlepszych szkoleniowcow: Pepa Guardiole, Jurgena Kloppa, Carlo
Ancelottiego, Juppa Heynckesa czy Hansiego Flicka. Jako kapitan ma
naturalne prawo wyrazac swoja opinie. Poziom gry i prowadzenia kadry zawsze
mial dla niego ogromne znaczenie, a ze bywal rozczarowany, to to
komunikowal. Gdyby tego nie robil, z pewnoscia byloby to mu zarzucane.
Inaczej uwaza byly selekcjoner Jerzy Brzeczek. Ostatnio w wywiadzie dla
portalu Meczyki.pl mowil: "Robert jest wielkim napastnikiem, ale po
meczach, kiedy wynik jest negatywny, wszyscy czekaja na to, co powie
kapitan. I to czesto decyduje o tym, jaka jest narracja w mediach. Robert
jest takim zawodnikiem, ktory w takich momentach nie zawsze jest wywazony.
I bedac kapitanem nie do konca w odpowiedni sposob wszystko przekazuje".
Mieliscie jakas ogolna taktyke w stosunku do wypowiedzi pomeczowych?

– To ja odwroce pytanie. Prosze odsluchac pytania zadawane po meczach –
mysle, ze wtedy latwiej bedzie samemu znalezc odpowiedz na to pytanie.
Doskonale wiemy, ze mozna tak postawic pytanie, aby uzyskac w emocjach
drugiej strony "sensacyjna" odpowiedz. Robert jest profesjonalista – to on
jest na boisku i widzi, co sie dzieje. Nikt nie powinien od niego
oczekiwac, ze bedzie dyplomata. W grze chodzi o fair play i wygrana, i o
tym rozmawiamy. Jak on popelnia bledy, to z pokora tego slucha, ale inni
tez popelniaja bledy, a konstruktywna krytyka sluzy rozwojowi.

Od lat nie brakuje tez komentarzy, ze to Robert Lewandowski wybiera albo
powinien wybierac selekcjonera. Jak do tego podchodziliscie?

– Selekcjonera wybiera prezes PZPN, a nie kapitan reprezentacji. Gdyby
wybieral ich kapitan, to mysle, ze kilku selekcjonerow nie piastowaloby
swoich funkcji. A czy gdyby to kapitan wybieral selekcjonera, to czy w
ogole ktorykolwiek z selekcjonerow pracujacych z nasza reprezentacja
piastowalby swoja funkcje? Czy tez moze dla Roberta Lewandowskiego wszyscy
zatrudnieni selekcjonerzy nie byli dosc odpowiedni?

– Robert bardzo cenil sobie prace z Adamem Nawalka. Wszyscy liczylismy na
to, ze to on zajmie ponownie miejsce selekcjonera przed mundialem – tak sie
jednak nie stalo. Mysle tez, ze aktualny wybor jest bardzo dobrym i juz
niedlugo my kibice bedziemy mogli z utesknieniem, ale i duma swietowac
zwyciestwa Bialo- Czerwonych.

Bardzo wiele bylo kontrowersji wokol nieobecnosci Roberta Lewandowskiego w
meczu Polska – Wegry w ostatnim meczu eliminacji do mistrzostw swiata za
kadencji Paulo Sousy. W jaki sposob na to reagowaliscie?

– Niestety, nie bylo mi dane zareagowac na te sytuacje. Nie uczestniczylam
ani w procesie powstania, ani akceptacji oswiadczenia, ktore pojawilo sie
na stronie PZPN. Dlaczego pani nie uczestniczyla?

– Sama chcialabym znac odpowiedz na to pytanie, poniewaz nigdy jej nie
otrzymalam. Nigdy wczesniej tez zadne oswiadczenie Roberta nie bylo
krytykowane, a to otworzylo wrecz puszke Pandory.

Jak brzmialoby oswiadczenie, gdyby pani je wspoltworzyla?

– Mysle, ze nie ma teraz co gdybac, bo wszyscy wiemy, jak to sie skonczylo.
Oswiadczenia z pewnoscia nie powinny dolewac oliwy do ognia. W mediach
pojawily sie wtedy spekulacje o tym, ze Lewandowski nie wiedzial, ze ten
mecz ma duza wage – czy to prawda?

– Mysle, ze doszlo do duzego nieporozumienia. Robert juz duzo wczesniej
mial otrzymac informacje od selekcjonera, ze ten mecz bedzie mogl
obserwowac z trybun.

W srodowisku pilkarskim czesto pojawia sie pytanie, jakie znaczenie na
gruncie marketingowym, wizerunkowym, ma fakt, ze Lewandowski pochodzi z
Polski.

– To pytanie nie dotyczy Roberta, ktory jest zawodnikiem swiatowego
formatu. Juz to kiedys mowilam w jednym z wywiadow, ze nigdy nie spotkalam
sie z odmowa od najwiekszych swiatowych mediow, aby zrobic material o
Robercie. Co oznacza, ze wizerunek RL9 byl dobrze odbierany, a pochodzenie
nie mialo najmniejszego znaczenia. Oczywiscie, pewne publikacje nie
pojawialy sie na pstrykniecie palcow, musialam przygotowac odpowiednia
argumentacje, opisac historie, poszukac punktow styku. A gdy negocjowalam
umowe z Amazon Prime na globalny film dokumentalny o RL9, to nigdy nie bylo
mowy o ograniczeniu do konkretnych rynkow, bo od poczatku rozmawialismy
wylacznie o globalnym zasiegu. To byla jedyna umowa, ktora negocjowalam, bo
od kontraktow w zespole Roberta byla inna osoba i tak jest nadal.

Robert ma potencjal na europejskie i globalne kontrakty i jestem o tym
przekonana, tylko czasu na nie jest coraz mniej. Nie jestem osoba, ktora
wchodzac posrod wrony, kracze jak one, dlatego zawsze patrzylam inaczej na
kariere Roberta i wiem, ze mogl i moze wiecej. Jakim szefem jest Robert
Lewandowski?

– Konkretnym, ale pytajacym o zdanie w kwestiach, ktore moga rodzic
watpliwosci. Dopytujacym, jesli cos jest niejasne, otwartym na sugestie i
pomysly. Bezposrednia praca miedzy nami zawsze byla bardzo dobra.

Poza tym zawsze wiedzialam, co mam robic i po prostu wykonywalam swoje
obowiazki. Mysle, ze Robert nie wie o 50 proc. rzeczy, ktore zalatwialam.
Podzial byl prosty – Robert skupial sie na pilce, ja na komunikacji,
mediach, wizerunku i Bayernie. Robert byl tez bardzo opiekunczym szefem.
Gdy moja corka zlamala reke i musiala miec operacje, razem z Ania nagrali
dla niej filmik, zeby byla dzielna. To bylo bardzo mile. Raz tez byl
pierwsza osoba, od ktorej z samego rana dostalam zyczenia urodzinowe. To sa
niby drobiazgi, ale pokazujace, jak fajna jest osoba. Trudno bylo go
przekonac do danej decyzji w zakresie komunikacji?

– Nie przypominam sobie sytuacji, w ktorej byloby mi ciezko przekonac do
czegos Roberta. Mysle, ze mi ufal i wiedzial, ze to, co mu proponuje,
przemyslalam wiele razy.

Jakie najwazniejsze wspomnienia zabrala pani z waszej wspolpracy?

– Najbardziej radosny i glosny moment mial miejsce w trakcie komunii mojej
corki. Siedzielismy wszyscy przy stole w restauracji i ogladalismy mecz
Bayernu z Augsburgiem. Z zewnatrz dla innych gosci musialo to wygladac co
najmniej dziwnie. Komunia – wazne rodzinne wydarzenie, a my wszyscy w
komorkach. Jednak najwieksze poruszenie w restauracji wywolal krzyk radosci
calej mojej rodziny, gdy jak w filmie, Robert strzelil gola w 90. minucie i
tym samym pobil rekord Gerda Mullera. To byly niesamowite emocje. Nigdy nie
zapomne tez walki o Zlota Pilke w 2021 roku. Wygladalo to prawie jak
kampania przed wyborami prezydenckimi, z okreslonymi celami i planami.
Mialam 10 miesiecy na przypomnienie sukcesow Roberta na calym swiecie.
Chcialam przyblizyc sylwetke RL9 fanom pilki noznej w najdalszych zakatkach
swiata poprzez wywiady, rozmowy z dziennikarzami i wiele innych
zaplanowanych aktywnosci.

Bardzo wspomagal mnie w tych dzialaniach Bayern Monachium. Zawsze moglam na
nich liczyc, wspolnie przygotowywalismy zestawienia i statystyki. To byla
fantastyczna, partnerska wspolpraca. Gdy zrealizowalam wywiady w
najwiekszych tytulach, w jakich nigdy zaden polski sportowiec nie mial
okazji sie wypowiadac, okazalo sie, ze Robert przegral niewielka iloscia
punktow z Leo Messim. Wyszlam ze spotkania i sie poplakalam, bo bylam
przekonana, ze w 2021 roku nie bylo nikogo silniejszego niz Robert. Wygral
wszystko, co bylo do wygrania, poza Zlota Pilka. To jest chyba moje
najsmutniejsze wspomnienie, odbieralam to tez jako swoja porazke. Ale w
plebiscytach rzadza czesto inne prawa. To byla przykra lekcja, albowiem
mozesz zrobic wszystko, ale jak brakuje jednego elementu, to nawet stanie
na rzesach nie pomoze.

Ale szukam pozytywow – "kampania plebiscytowa" zaowocowala wyjatkowymi i
trwalymi znajomosciami z redaktorami naczelnymi zagranicznych tytulow
sportowych. Bardzo mile jest to, ze choc nie pracuje juz z Robertem, Bayern
zaprasza mnie na mecze, a dziennikarze z roznych panstw wysylaja zyczenia,
czy nawet zdjecia z mundialu. Milo byc nadal w pilkarskiej rodzinie. Robert
Lewandowski uklada sobie dzis kariere w Hiszpanii, ale co moze byc dalej?
USA, Bliski Wschod, powrot do Polski? Ostatnie lata kariery to szansa na
pieniadze, ale tez na zdobywanie nowych rynkow.

– Ufam, ze Robert wybierze USA. dlatego tez tak mocno i usilnie
organizowalam i realizowalam mu wywiady w "The New York Times", "The
Washington Post", amerykanskiej wersji "The Athletic", "Sports
Illustrated", "The Players Tribune", CBS czy innych amerykanskich mediach.
Sile nazwiska buduje sie zawczasu, przed przyjazdem do danego kraju, a nie
kiedy juz sie tam jest.

A czy po zakonczeniu kariery Robert wroci do Polski? Rozmawialiscie kiedys
o tym, czy bedzie chcial wykorzystac swoja marke do rozwoju polskiego
futbolu juz na pilkarskiej emeryturze?

– Oczywiscie. Marzeniem Roberta byla zawsze szkolka pilkarska z prawdziwego
zdarzenia. Wszystko mialoby byc na najwyzszym poziomie od kadry
szkoleniowej przez sprzet treningowy na boiskach konczywszy. Jednak na
realizacje tego przedsiewziecia potrzeba bardzo duzo czasu, ktorego na tym
etapie kariery Robert zwyczajnie nie ma. Bardzo mocno mu kibicuje, aby to
marzenie udalo mu sie zrealizowac, wielu chlopcom otworzyloby to prawdziwe
drzwi do zawodowej kariery pilkarskiej.

DETEKTYW

Ostatni, ktory zginal 11 wrzesnia

Marta JURKIEWICZ-RAK

Ten wrzesniowy dzien w 2001 roku wstrza- snal nie tylko Stanami
Zjednoczonymi, Nowym Jorkiem, ale i pewna zamieszkala w Krakowie polska
rodzina. To wtedy zona stracila meza, a dzieci ojca. Slawomir H. nie byl
jednak jedna z tysiecy ofiar

zKoncowka lat 90. XX wieku i poczatek nowego stulecia byly trudnym czasem
dla rodziny H. To wtedy Slawomir stracil prace inspektora w PKP i szukal
nowego pomyslu na zycie. Wraz z zona Agata mieli dwojke dzieci –
nastoletnia cor- ke Elwire i o kilka lat mlodszego syna Kajetana. Agata
pracowa- la wczesniej na Uniwersytecie Jagiellonskim, na wydziale bio-
logii. Po urodzeniu mlodsze- go dziecka i trzyletnim urlopie wychowawczym
postanowila, ze nie wroci na uczelnie. Znalazla prace w gimnazjum, jako
nauczy- cielka biologii. Gdy jej maz stra- cil zatrudnienie, to na kobiete
spadl ciezar utrzymania domu. Slawomir mial swiadomosc, ze tak dluzej byc
nie moze, zwlasz- cza, ze ich corka byla bliska ukon- czenia szkoly
sredniej i wybierala sie na studia. To zawsze kosz- towna sprawa, a
tymczasem on ciagle nie mogl znalezc zajecia. Nie dziwne, bo w 2000 roku
sto- pa bezrobocia w Polsce wynosila 15 proc. i wiele rodzin zmagalo sie z
tym samym problemem, co H. Jednak w przeciwienstwie do innych, Slawomir
mial w zana- drzu pewne rozwiazanie. Juz od jakiegos czasu jego mieszkajaca
w Stanach Zjednoczonych sio- stra namawiala go na przyjazd do Nowego Jorku.
Slawek zawsze odmawial Lucji, ale w sytuacji, w ktorej znalazla sie
rodzina, coraz czesciej myslal o emigra- cji. Po wielu rozmowach z zona, w
koncu sie na to zdecydowal.

– Jade do Lucji. Sprobuje zarobic troche pieniedzy. Bedzie na studia Elwiry
i moze na budo- we domu – powiedzial Agacie.

Maz za wielka woda – to nie bylo idealne rozwiazanie, ale w tamtym momencie
jawi- lo sie, jako rozsadne. Agata wiedziala, ze oprocz zarobku, Slawek
chce tez sprobowac cze- gos nowego. Zawsze byl niespo- kojnym duchem,
czesto zmie- nial prace. Wyjazd do Nowego Jorku pasowal zatem do jego
charakteru. Pocieszajaca mysla byla ta, ze nie bedzie tam sam. Jechal do
siostry, ktora miesz- kala w USA od 6 lat i calkiem niezle radzila sobie w
tamtejszej rzeczywistosci.

Slawomir H. wyruszyl do Stanow w pazdzierniku 2000 roku. Nie zamierzal

osiedlac sie tam na stale. Plan byl taki, aby dorobic i wro- cic do Polski.
Lucja mieszkala w Far Rockway w nowojorskiej dzielnicy Queens i tam poczat-
kowo osiedlil sie Slawek. Nie mowil zbyt dobrze po angielsku. Wczesniej
uczyl sie tego jezyka jedynie z telewizji. Juz w USA zapisal sie na kurs,
ale nigdy nie znalazl czasu, by w nim uczest- niczyc. Jego siostra Lucja
wspo- mina, ze wielokrotnie tlumaczy- la bratu, ze Nowy Jork wcale nie jest
takim przyjaznym miejscem i musi na siebie uwazac.

– Mowilam mu, ze w mie- scie moze byc niebezpiecznie, ale nigdy mi nie
wierzyl. Byc moze dlatego, ze tak bardzo lubil tu mieszkac.

Aby zarobic na utrzymanie, Slawek imal sie roznych prac, glownie
budowlanych. Zarabial okolo 1 tys. dolarow miesiecz- nie, z czego sobie
zostawial jedynie polowe. Reszte wysylal do rodziny w Polsce. Z cza- sem
wyprowadzil sie od siostry i wynajal pokoj u innej Polki, ktora przyjechala
do Stanow z Krakowa. Jego nowe lokum znajdowalo sie jedynie kilka ulic
dalej od domu siostry.

Do momentu tragicznego dnia 11 wrzesnia 2001 roku radzil sobie calkiem
niezle. Od dluzszego czasu praco- wal na budowie na Dolnym Manhattanie.
Rano, jak zwy- kle, wyszykowal sie do wyjscia z domu. Podobnie, jak inni
mieszkancy Nowego Jorku, nie spodziewal sie, ze nie bedzie to normalny
dzien. Przed godzi- na 9 rano w pierwszy budynek World Trade Center uderzyl
samolot kierowany przez zama- chowcow i zycie mieszkancow miasta wywrocilo
sie do gory nogami. Budowe, na ktorej pra- cowal Slawek zamknieto, czesc
miasta ewakuowano.

Polak mial swiadomosc, ze nie wroci do pracy zbyt szyb- ko, ale nie mogl
sobie pozwo- lic na urlop. Chcial zarabiac. Wraz z innymi mieszkan- cami
miasta, uciekajacymi z Dolnego Manhattanu, skie- rowal sie na Most
Brooklinski. Po jego przekroczeniu wsiadl w metro i pojechal do domu
siostry. Jego mysli stale krazyly wokol koniecznosci poszukania nowego
zatrudnienia. Chwycil wiec egzemplarz polskiej gaze- ty wydawanej w Nowym
Jorku i zaczal przeszukiwac oglosze- nia o prace. W koncu uznal, ze znalazl
to, czego szukal – super- market Pathmark poszukiwal osob do nocnego
sprzatania. Zgloszenia chetnych przyjmo- wala agencja pracy w Bay Ridge na
Brooklynie, ktora obslugiwa- la Polakow. Praca rowniez byla w tej
dzielnicy, w Farragut, co stanowilo pewna niedogodnosc, bo nie byla to zbyt
bezpiecz- na okolica. Dla Slawomira niemialo to jednak zadnego zna- czenia.
Udal sie do agencji, by wypelnic papiery. Dowiedzial sie, ze moze zaczac
jeszcze tego samego wieczoru. Potem wrocil do domu i zadzwonil do zony, by
ja poinformowac, ze nic mu nie jest i dopiero od niej dowie- dzial sie, do
czego konkretnie doszlo w Nowym Jorku.

– W miescie jest potezny cha- os. Nic mi sie nie stalo, zyje, ale nie do
konca wiem, co sie stalo. Widzialem, jak w wieze WTC uderza samolot –
powiedzial Agacie.

– Jak to nie wiesz, co sie stalo? Nie wlaczyles telewizora?

– Probowalem, ale nie dziala. Zadna ze stacji nie nadaje.

– W Nowym Jorku byl zamach. Obie wieze WTC runely – uswiadomila go zona.

Potem Slawek opowiedzial Agacie, ze znalazl nowe zatrud- nienie i zaczyna
wieczorem. Kobieta miala zle przeczucia. Uwazala, ze ze wzgledu na to, co
sie stalo w Nowym Jorku powinien tamtego dnia zostac w domu.

– Slawek, daj spokoj. Nie wychodz. Dzis moze byc niebez- piecznie – prosila
go.

Mezczyzna jednak nie posluchal.

ieczorem 11 wrze- snia, Slawomir H. szykowal sie do wyjscia. Zalozyl swoj
ulubiony stroj – kurtke i spodnie moro, kupio- ne w sklepie Armii
Zbawienia, oraz czarne buty. Mial ze soba plecak, do ktorego wlozyl spodnie
i buty na zmiane do pracy. W agencji dowiedzial sie, ze na 1520 Albany
Avenue w Brooklynie, w bialym samo- chodzie z logo Pathmark bedzie czekal
na niego mezczyzna imieniem Adam, ktory zabierze go ze soba w miejsce
docelowe i wprowadzi w obowiazki.

Slawomir slabo orientowal sie w topografii Nowego Jorku i nie wiedzial,
gdzie znajduje sie wyznaczony adres. Zasiegnal wiec jezyka od kobiety, kto-
ra wynajmowala mu pokoj. Trzymajac w dloni mape, zapy- tal o wskazowki:

– Czy moglabys mi pokazac, jak mam dojsc do 1520 Albany Avenue?

– Moim zdaniem nie powi- nienes tam isc. To bardzo nie- bezpieczna okolica,
opanowana przez dilerow narkotykowych. A dzis moze tam byc szczegol- nie
niebezpiecznie. Mieszkancy sa zszokowani i wsciekli na to, co sie stalo.
Nie idz tam.

– Nie moge sobie pozwolic na bezczynnosc, musze zarabiac. Prosze, po prostu
pokaz mi droge.

Kobieta w koncu spelnila jego prosbe, jednak nieswiado- mie popelnila blad
i wskazala mu punkt na mapie znajdujacy sie w przeciwnym kierunku, do
adresu, pod ktorym mial spotkac sie z pracownikiem Pathmore. Nieswiadomy
tego Slawek, oko- lo godziny 23 wyszedl z domu i ruszyl w droge.

Polak wsiadl do metra i prawdopodobnie opuscil pociag na jednej z czterech
sta- cji: Utica, Ralph, Kingston lub Throop St., czyli niemal 7 km od
miejsca, w ktorym rzeczywiscie powinien sie znajdowac, aby spotkac sie z
Adamem. Policja ustalila pozniej, ze mezczyzna czekal na Polaka przed
sklepem Pathmore przez okolo godzine. Potem wszedl do srodka i zaczal swoja
zmiane.

W tym czasie Slawek bla- kal sie po okolicy Bedford- Stuyvestant, a
konkretnie szedl wzdluz Decatur Street, w zupel- nie odwrotnym kierunku do
zakladanego. Przy skrzyzowa- niu z Albany powinien skrecic w lewo, a
skrecil w prawo i to go zgubilo. Zapewne chcialby poprosic kogos o pomoc,
ale ciezko mu bylo to zrobic ze wzgledu na slaba znajomosc jezyka
angielskiego.

Okolica skrzyzowania ulic Albany i Decatur nie byla zbyt przyjazna.
Krolowaly tam bra- zowe budynki z przydomowy- mi, ogrodzonymi ogrodkami.

W poblizu znajdowal sie wznie- siony z kamienia kosciol i dom pogrzebowy.
Okolica miala zla renome. Na jej terenie dzialal- nosc prowadzilo wiele
gangow, ktore trudnily sie handlem nar- kotykami. Jeden z policjantow
zajmujacych sie sprawa zaboj- stwa Polaka powiedzial pozniej, ze mezczyzna
nie mogl gorzej trafic.

– Niestety dla niego, w tam- tym czasie okolica byla bardzo niebezpieczna.
Moim zdaniem nawet zamachy terrorystyczne nie wplynely jakkolwiek nega-
tywnie na narkotykowy biznes na Albany Avenue – mowil Mike Prate, detektyw
z nowojorskiej policji.

wrzesnia okolica byla podobna do wielu innych w Stanach

Zjednoczonych. O panujacej wtedy atmosferze mowi Sharoni Perry, ktora
pelnila w owym czasie role dyrektora biura kongresmena Eda Townsa. Do pozna
w nocy ludzie gromadzili sie na ulicy.

– Okolo polnocy na ulicy sta- la grupa 25, moze 30 osob, ktora omawiala
zdarzenia minionego dnia – mowi Perry. W takich okolicznosciach pojawil sie
tam ubrany w stroj moro Slawomir H. Szedl na wschod i w koncu odnalazl
Albany Avenue. Po numera- cji na budynkach, wskazujacej 6 i 8, wiedzial
jednak, ze nie znajduje sie nawet w poblizu sklepu Pathmore. Perry wspo-
mina, ze widziala wtedy mez- czyzne, ktory sprawial wrazenie zagubionego.

– Widzialam mezczyzne kie- rujacego sie w strone Atlantic. Mial ze soba
plecak, a w dloni jakas kartke. Wygladal, jakby szukal adresu. Inni ludzie
na uli- cy przygladali mu sie. Bialy mez- czyzna spacerujacy po Bedford-
Stuyvesant, ubrany w mundur wojskowy, trzymajacy w rece jakas torbe, 14
godzin po najgor- szym zamachu terrorystycznym w historii Stanow
Zjednoczonych, musial wzbudzac zainteresowa- nie, a moze i niepokoj
lokalnych mieszkancow.

Slawek bezradnie krazyl po ulicy, a w koncu zaczela za nim podazac
kilkuosobowa grupa. Zdaniem Perry szlo za nim trzech ludzi. Kobieta
podkresla, ze nie widziala strzelaniny, ale ja slyszala. Gdy wyjrzala przez
okno, na 119 Decatur Street zobaczyla uciekajacych ludzi, a po blizszym
przyjrzeniu sie, czlowieka lezacego na chodniku. W rece nadal trzymal
kartke.

Strzaly slyszal rowniez mieszkajacy po drugiej stronie ulicy mezczyzna.
Wedlug niego bylo ich okolo osmiu.

– Szesc, siedem, moze osiem. Wydaje mi sie, ze nie byla to bron maszynowa,
raczej zwykly pisto- let – powiedzial potem policji.

Sasiad wstal z lozka i natych- miast zadzwonil na policje. Potem wyjrzal
przez okno. On rowniez zobaczyl lezacego na chodniku czlowieka ubranego w
mundur wojskowy. Jego ple- cak znajdowal sie na najnizszym stopniu
pobliskich schodow.

Wygladalo to tak, jakby mezczyzna probowal wejsc po schodach. Moze szukal
ratunku – precyzowal swiadek.

Policja zjawila sie bardzo szybko. Jednak ze wzgledu na okolicznosci, nie
mogla skiero- wac do tego zdarzenia pelnych sil. Pozostali funkcjonariusze
pracowali przy ruinach World Trade Center.

W normalnym czasie, gdy w Nowym Jorku dochodzi do zaboj-

stwa, policja wysyla na miej- sce zdarzenia nawet dziewieciu detektywow.
Funkcjonariusze natychmiast zajmuja sie praca operacyjna, zabezpieczaja
miej- sce zdarzenia, szukaja sladow, przesluchuja potencjalnych swiadkow.
Noca z 11 na 12 wrzesnia 2001 roku z oczywi- stych wzgledow nie bylo takiej
mozliwosci. Na Decatur Street zjawilo sie trzech detektywow, a do zbierania
sladow oddele- gowano czlonkow jednostki, ktorzy normalnie zajmuja sie
mniej powaznymi przestep- stwami, typu wlamania. Mike Prate, ktory pracowal
potem przy tej sprawie, nigdy nie mial pewnosci, ze rzeczywiscie zebrano
wszystkie potrzebne dowody.

Tym niemniej ustalono, ze do zdarzenia doszlo o godzinie 23:42, a strzalow
bylo siedem, bo tyle znaleziono lusek. Sekcja zwlok wykazala, ze tylko
jedna kula dosiegnela Slawomira H. i trafila go w pluca. To wystar- czylo,
by pozbawic Polaka zycia. Mezczyzna probowal uzyskac pomoc od ktoregos z
miesz- kancow ulicy. Pukal do drzwi domow, ale nikt mu nie otwo- rzyl.
Prawdopodobnie dlatego znaleziono go przy schodkach prowadzacych do jednego
z mieszkan, probowal sie na nie wspiac i poprosic o wezwanie pogotowia.

W trakcie dochodzenia poli- cja bezskutecznie probowala odnalezc swiadkow
zdarzenia, ktorzy widzieli napastnika lub chociaz mogli naprowadzic
sledczych na jego trop. Na uli- cach nie bylo tylu kamer, ile jest teraz, a
telefony komorkowe z mozliwoscia nagrywania fil- mow nie byly tak
powszechne, jak obecnie.

W 2001 roku nie bylo smart- fonow, urzadzen monitoringu, ktore pozwolilyby
na nagrywanie zdarzen na taka skale, jak to sie dzieje obecnie – mowi
pracuja- cy przy tym sledztwie detektyw George Harvey. – Wtedy mogli- smy
polegac tylko na tym, co opo- wiedzieli nam swiadkowie.

Problem w tym, ze ci nie widzieli zbyt wiele, a jesli nawet widzieli, to z
jakiegos powodu boja sie mowic. Sledczy roz- mawiali m.in. z kobieta, ktora
tamtej nocy przyszla odwie- dzic chora matke mieszkajaca przy Decatur
Street. Przyznala, ze slyszala klotnie odbywajaca sie na ulicy, ale byla za
bardzo przerazona, aby wyjrzec przez okno. Funkcjonariusze uslyszeli wiele
podobnych odpowiedzi. Ostatecznie uznali, ze napastnik chcial obrabowac
Polaka, ale cos poszlo nie tak. Byc moze dlatego, ze Slawomir H. nie
rozumial, co sprawca do niego mowi. W koncu ten wystrze- lil i zostawil
ofiare na pewna smierc.

Inaczej uwaza siostra Slawka, Lucja. Kobieta jest zdania, ze zabojca mogl
wziac jej bra- ta za terroryste. Mezczyzna byl ubrany w stroj moro, mial
ciemne wlosy i mowil lamana angielszczyzna.

– Ten ktos mogl pomyslec, ze Slawek jest Arabem. W mie- scie bylo wtedy
wielu wscieklych ludzi – powiedziala kobieta.

Podobnego zdania jest detek- tyw Mike Prate, jednak policja oficjalnie
nigdy nie zakwali- fikowala tego zabojstwa, jako zbrodni popelnionej z
niena- wisci. Nie bylo na to zadnych dowodow. Prate pracowal nad ta sprawa
az do 2011 roku, gdy przeszedl na emeryture. Robil wiele, by doprowadzic
docho- dzenie do szczesliwego finalu. Rozpytywal nawet innych prze- stepcow
aresztowanych tamtej nocy w okolicy Decatur Street, ale zaden z nich nic
nie wiedzial o zabojstwie Polaka.

Ani Lucja, ani Agata nie wierza juz, ze zagadka smier- ci Slawomira H.
kiedykolwiek zostanie rozwiazana. Natomiast nowojorska policja wyznaczy- la
nagrode 12 tys. dolarow dla osoby, ktora rzuci nowe swiatlo na sprawe. Do
tej pory nikt sie nie zglosil.

STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/

abujas12@gmail.com

http://www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/

http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

Strona główna

http://MyShip.com

Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez

dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com

GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl

Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:

(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):

Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.

BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436

Konieczny dopisek "MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA"

wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452

(format IBAN)

wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479

(format IBAN)

wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504

(format IBAN)

BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX

Konieczny dopisek "MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA"

Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

numer KRS 0000124837:

"Wspomoz nas!"

teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty

Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl,

Obywatele News, Szczecin Moje Miasto