Dzien dobry – tu Polska – 7.02.2022

DZIEN DOBRY – TU POLSKA
SPORTOWY WEEKEND
Rok XX nr 36 (6345) 6 luty 2022 r.
abujas12@gmail.com
http://www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci
PEKIN 2022
Ultrasensacyjny braz Dawida Kubackiego! Zloto dla Ryoyu Kobayashiego
Dawid Kubacki pierwszy “indywidualny” medal olimpijski zdobyl w
najbardziej traumatycznym sezonie w karierze. Na oryginalnej skoczni w
Pekinie przegral tylko z Ryoyu Kobayashim i Manuelem Fettnerem.
Gdy wracajacy do skokow po zalamaniu sportowym oraz kontuzji Kamil Stoch
dostal w pierwszej serii od sedziow prawie maksymalne noty i na polmetku
rywalizacji zajmowal trzecie miejsce, nieodgadnionosc i
nieprzewidywalnosc tej dyscypliny uderzala wyjatkowo mocno.
Nie tylko z uwagi na Stocha, ktory walczyl o medal, mimo ze jeszcze na
poczatku roku odpadl w kwalifikacjach na Turnieju Czterech Skoczni, a
pozniej jeszcze skrecil kostke. I nie tylko dlatego, ze zupelnie
rozsypany w tym sezonie Dawid Kubacki tracil po pierwszej serii do
podium tylko 3,2 pkt.
Nieprzewidywalnosc skokow znakomicie mozna bylo dostrzec po rozeznaniu
sie w tym, co przygotowali na olimpiade Chinczycy. I jak tym samym
zburzyli wyrozumowane prognozy kibicow oraz ekspertow.
Wybudowali skocznie nie tylko prawie tak efektowne jak Sanktuarium w
Licheniu, ale postawili je w takim miejscu, w ktore wieja wszystkie
wiatry swiata, czasami jednoczesnie. Takie przynajmniej wrazenie mozna
bylo odniesc po treningach i kwalifikacjach. Niewiele brakowalo
specjalistom do konstatacji, iz wygrac w Pekinie moze kazdy.
“Niezly kosmos” – napisal Piotr Zyla, ujrzawszy skocznie normalna oraz
duza, przy innej okazji dodajac: “Troche to musialo kosztowac, maja
rozmach…”. Zapowiadala sie w Chinach – a przynajmniej takie byly
polskie marzenia – rywalizacja jakby w troche innej dyscyplinie. To, czy
ktos odpadal w grudniu i styczniu w pierwszej serii, mialo juz jeszcze
mniejsze znaczenie niz zazwyczaj na igrzyskach.
Dlatego przed konkursem jeszcze smielej mozna bylo marzyc o medalach
Stocha i Zyly. Zwlaszcza ze ten pierwszy blysnal na treningach, a drugi
zajal trzecie miejsce w kwalifikacjach. Starzy wyjadacze zasugerowali,
ze potrzebuja “tylko” szczescia w wietrznej loterii i wybuchna
cwaniackim smiechem jeszcze w locie.
Ich doswiadczenie i sukcesy dawaly wariacka nadzieje, ze nikt nie ma
wiekszych szans na to, by wykorzystac perwersyjnosc wylaniania mistrzow
olimpijskich w skokach – dwie serie decyduja o tym, kto zdobedzie szczyt
szczytow.
O Kubackim nikt powaznie nie myslal w kontekscie medalu. Bo w tym
sezonie bywal kolejno: 13., 35., 33., 44., 32., 48., 42., 28., 39., 21.,
27., 27., 27., 14.
Wiare w niezwyklosc olimpijskiego konkursu wzmogl skok Stefana Huli,
ktory sezon rozpoczal od czterech porazek w kwalifikacjach, a po 43.
miejscu w Wisle na poczatku grudnia wylecial z pierwszego skladu
reprezentacji. Weteran, ktory niespodziewanie wywalczyl sobie udzial w
IO, wyladowal na 103. metrze, ledwie trzech zabraklo mu, by doleciec do
rozmiaru skoczni! Fakt, ze z nieracjonalnie wysoko ustawionej belki
startowej, ktora zaraz obnizono.
Obnizono, ale Dawid Kubacki i tak skoczyl 104 m i objal prowadzenie. Tuz
po nim 18-letni Rosjanin Danil Sadriejew osiagnal 107,5 m i belke znow
obnizono.
Zyla i Stoch skakali zaraz po sobie, pierwszy dostal wiatr w plecy i
wypadl z walki o medale, drugi wykorzystal niezbyt mocny podmuch pod
narty – osiagnal z nizszej belki 101,5 m i objal prowadzenie. Przed
druga seria wyprzedzali go tylko Japonczyk Ryoyu Kobayashi (o 9,1 pkt) i
Sloweniec Peter Prevc (o 2,9 pkt). Niewchodzacy regularnie w pierwszej
polowie sezonu do drugich serii Kubacki zajmowal osme miejsce, do Stocha
brakowalo mu tylko 3,2 pkt. Hula byl 23., Zyla – 27.
Do finalu nie wszedl szosty w klasyfikacji generalnej Pucharu Swiata
Niemiec Markus Eisenbichler, jego rodak i lider PS Karl Geiger byl 21.,
tuz za nim znajdowal sie trzeci w PS Norweg Halvor Egner Granerud
(pozniej zdyskwalifikowano go za nieregulaminowy kombinezon). Obaj
nieznacznie wyprzedzali Hule. Najlepszy w kwalifikacjach Norweg Marius
Lindvik (czwarty w PS) byl 17.
Zyla i Hula skakali na poczatku drugiej serii, ale zostali na dole
skoczni, by czekac na Stocha lub Kubackiego i wziac ich na ramiona.
Kubacki drugi w drugim skoku uzyskal 103 m i objal prowadzenie. I juz
wiedzial, ze po raz pierwszy w sezonie znajdzie sie w czolowej
dziesiatce. Stoch w trudnych warunkach skoczyl 97,5 m i wypadl z walki o
medal. Walczyl o to wciaz Kubacki, ktory po skoku swojego kolegi wciaz
byl drugi. Po skoku Prevca – takze!
Przegral tylko z Kobayashim (wystarczylo mu 99,5 w drugiej serii) i
piatym na polmetku Austriakiem Manuelem Fettnerem (104 m w drugiej
serii). Prevca wyprzedzil o 0,4 pkt. Stoch zakonczyl konkurs na szostym
miejscu. Zyla byl 21., Hula – 26.
Kubacki w 2019 r. zostal mistrzem swiata, bedac po pierwszej serii na
miejscu 27. W niedziele w Pekinie moze nie przebil tamtego wyczynu, a
moze – biorac pod uwage wyniki w obecnym sezonie – odpalil jeszcze
lepsze fajerwerki.
– To byly dwa moje najlepsze skoki w tym sezonie – powiedzial w
Eurosporcie brazowy medalista olimpijski. – To jeden z moich
najwiekszych sukcesow w zyciu – dodal zwyciezca Turnieju Czterech
Skoczni z 2020 r. Korespondenci Eurosportu wlozyli mu na uszy sluchawki,
w ktorych uslyszal zone Marte. Emocje puscily, zaczal plakac. I
powiedzial w koncu: – Musimy konczyc, bo zdaje sie, ze nas tu
podsluchuja. Kocham Cie.
Lzy ledwo hamowal trener Polakow Michal Dolezal. Wydusil: – Wszyscy
wiedza, ze Dawida stac na wielkie wyniki. Liczyliscie przed konkursem na
Kamila i Piotrka, ale pamietajcie: na Dawida zawsze musicie liczyc.
W poniedzialek odbedzie sie konkurs druzyn mieszanych (12.45). Zawody
indywidualne mezczyzn na skoczni duzej rozegrane zostana w sobote o 12.
Konkurs druzynowy mezczyzn – dwa dni pozniej, 14 lutego, takze o 12
czasu polskiego.

-Natalia Maliszewska: “Moj mozg i moje serce wiecej juz nie zniosa”
Dramatyczna wypowiedz Natalii Maliszewskiej po zakazie startu na 500 m w
short tracku z powodu pozytywnych wynikow testow na koronawirusa. “Juz w
nic nie wierze. Cos wczoraj umarlo. Od ponad tygodnia zyje w
strachu…”. Wyjasniamy okolicznosci niedopuszczenia jej do startu.
Natalia Maliszewska po serii negatywnych, pozytywnych i slabo
pozytywnych wynikow testow na COVID-19, po niemal szesciu dobach w
izolacji w specjalnie wydzielonym hotelu, w sobote nie zostala
dopuszczona do olimpijskiego startu na 500 m. W nocy z piatku na sobote
o 3 rano wrocila z izolacji do wioski i liczyla na start, ale kolejny
poranny test znow byl pozytywny i Polka – faworytka do medalu,
wicemistrzyni swiata mistrzyni Europy i triumfatorka przedolimpijskiej
proby – nie zostala dopuszczona do startu.
Maliszewskiej jednak nie odeslano na kwarantanne, wiec jej status jest
juz inny niz zwyklego zakazonego. Malo tego w niedziele byla juz na
lodowisku i trenowala. Przed nia dwa indywidualne starty – na 1000 i
1500 m – oraz sztafeta. Eliminacje na 1000 m zaplanowano na srode (tego
samego dnia polfinal sztafety kobiecej), a 1500 m – gdzie szanse na
sukces ma znikome – w nastepna srode, 16 lutego.
Wyglada jednak na to, ze przezycia ostatniego tygodnia zlamaly
zawodniczke, ktora liczyla w Pekinie na medal przede wszystkim w swojej
najlepszej konkurencji – wyscigu na 500 m.
“W nic juz nie wierze. W zadne testy. W zadne igrzyska. Jest to dla mnie
jeden wielki ZART. Mam nadzieje, ze ten, kto tym steruje, niezle sie
przy tym bawi… Moj mozg i moje serce wiecej juz nie zniosa – napisala
Maliszewska na Twitterze.
– Jest mi tak cholernie ciezko odezwac sie i cokolwiek powiedziec…
Daje znac, ze zyje, choc uwazam, ze cos we mnie wczoraj umarlo. Od ponad
tygodnia zyje w strachu… a te wahania nastrojow, placz, ktory pozbawia
mnie tchu, sprawiaja, ze nie tylko ludzie wokol mnie sie o mnie martwia.
Ale ja sama. Wiem, ze duzo osob nie rozumie tej sytuacji. Testy
pozytywne, negatywne, testy bliskie wyjscia z izolacji, nagle testy
pozytywne z wynikami, ktore kwalifikuja mnie do lezenia w szpitalu pod
respiratorem. Pozniej znowu dobre wyniki i szansa na warunkowe
zwolnienie. Pozniej totalna klapa. Brak mozliwosci… nadzieja umarla.
Ostatecznie w dzien startu o 3 w nocy ludzie wyciagaja mnie z
izolatki… Ta noc to byl horror. Spalam w ubraniu, bo balam sie, ze
ktos za chwile zabierze mnie znowu do izolatki. Przez zaslony wygladalam
tylko troche. Jednym okiem, bo balam sie, ze mnie ktos zobaczy.
Pozniej wielka nadzieja. Pakuje sie na lodowisko, startuje! Rozpakowuje
ubrania, rozwieszam stroj… i nagle wiadomosc, ze oni sie jednak
pomylili! Ze jednak nie powinni wypuszczac mnie z izolatki! Ze jednak
jestem zagrozeniem! Ze nie moge wystartowac. Musze wracac jak
najszybciej do wioski”.
Pod jej emocjonalna wypowiedzia wpisalo sie wiele osob wspolczujacych
jej i dodajacej otuchy przed kolejnymi startami, ale jednak wiekszosc
stanowili przeciwnicy obostrzen oraz antyszczepionkowcy, ktorzy z duza
doza schadenfreude, a nawet z nienawiscia, wypominali Maliszewskiej
wypowiedzi na temat tego, czy zasady walki z epidemia w Pekinie nie sa
przesada i nie obroca sie przeciw zawodnikom. Polka mowila, ze zostaly
one wprowadzone przez gospodarzy igrzysk, by olimpijczycy byli bezpieczni.
Nie ma zadnych watpliwosci co negatywnych, pozytywnych i
slabopozytywnych wynikow testow Polki, chinskie sluzby sanitarne zgodnie
z nimi izolowaly Maliszewska, stanowiaca wedlug ich standardow
zagrozenie epidemiczne mimo bezobjawowego zakazenia.
Wedlug nieoficjalnych informacji, za niedopuszczeniem Polki do startu –
w dramatycznych okolicznosciach – stalo przedwczesne wypuszczenie
Maliszewskiej z izolacji przez Chinczykow, mimo nie spelnienia przez nia
medycznych kryteriow, ktore ustanowil MKOl w swoim skomplikowanym
przewodniku. Przy czym warto zaznaczyc, ze gdyby lyzwiarka pozostala w
izolacji do soboty, rowniez nie moglaby wystartowac.
Nie wiadomo, dlaczego chinskie sluzby sanitarne wypuscily Polke, ale
decyzja przeszla co najmniej dwa poziomy – medycznego zarzadcy hotelu
dla przebywajacych w izolacji, oraz w wiosce olimpijskiej. Polska ekipa,
ktora nie ma kontaktu z chinska sluzba sanitarna, domaga sie pisemnych
wyjasnien od MKOl, ale na razie otrzymala ustnie stanowisko.

PILKA NOZNA
20 kolejka
Nieciecza-Jagiellonia Bialystok 2-1
Lechia Gdansk-Slask Wroclaw 2-0
Piast Gliwice-Pogon Szczecin 0-2
Stal Mielec-Gornik Zabrze 1-2
Zaglebie Lubin-Legia Warszawa 1-3
Rakow Czestochowa-Wisla Krakow 2-0
Warta Poznan-Gornik Leczna 1-1
Cracovia-Lech Poznan 3-3
W poniedzialek Radomiak-Wisla Plock
1.Lech 42pkt
2.Pogon 40pkt
3.Rakow 38pkt
4.Lechia 36pkt
5.Radomiak 35pkt
6.Gornik 31pkt
7.Wisla Plock 29pkt
8.Stal Mielec 28pkt
9.Cracovia 27pkt
10.Slask 24pkt
11.Jagiellonia 24pkt
12.Piast 23pkt
13.Wisla Krakow 21pkt
14.Zaglebie Lubin 20pkt
15.Gornik Leczna 19pkt
16.Legia 18pkt
17.Warta 17pkt
18.Nieciecza 15pkt

-Lechia Gdansk byla w meczu ze Slaskiem Wroclaw zdecydowanie lepszym
zespolem, ale do zwyciestwa potrzebowala dwoch perfekcyjnie wykonanych
stalych fragmentow gry. Po jednym z nich swoja debiutancka bramke w
Ekstraklasie zdobyl Jakub Kaluzinski.
Lechia po niemrawym poczatku szybko zdominowala rywala w srodku pola,
atakowala dosc dynamicznie i ze sporym rozmachem, czesto podchodzila
wysokim pressingiem. Aktywni byli skrzydlowi, chociaz Joseph Ceesay znow
zaslugiwal na przydomek “niedorobka”. Nawet jesli cos wyszlo mu w
poczatkowej fazie akcji, za chwile wybieral najgorsze rozwiazanie. Z
kolei po drugiej stronie w swoim stylu kilometry nabijal Conrado, ktory
wlasciwie sie nie zatrzymywal. Byl nawet blisko strzelenia gola, ale
jego mocny strzal polecial tuz nad poprzeczka. Chwile wczesniej z
przewrotki probowal Ilkay Durmus, a glowa Nalepa. Ogolnie pod bramka
Slaska troche sie dzialo.
No i wreszcie zadzialo sie konkretnie. Po rzucie roznym Durmusa pilke
przedluzyl Mario Maloca, a idealnie ustawiony Kaluzinski glowa
przytomnie skierowal ja do bramki. To debiutancki gol 19-letniego
wychowanka Lechii w jego 22. meczu w Ekstraklasie.
Gdanski zespol po zdobyciu gola troche uspokoil gre, bardzo slabo
grajacy Slask nawet stworzyl polsytuacje, kiedy uderzenie Fabiana
Piaseckiego odbil Dusan Kuciak, a dobitka Roberta Picha minela slupek.
Jednak do przerwy prowadzenie gospodarzy bylo jak najbardziej zasluzone.
Na druga polowe lechisci wyszli ewidentnie nastawieni na szybkie
zdobycie drugiego gola. Znow z dystansu przymierzyl Conrado, tym razem
celnie, ale Michal Szromnik popisal sie dobra interwencja. W poprzeczke
z najblizszej odleglosci trafil Ceesay, chociaz wczesniej Flavio
podpychal jednego z obroncow. Z rzutu wolnego z bardzo ostrego kata
sprytnie uderzyl z kolei Durmus, jednak bramkarz Slaska znow byl czujny.
Turek nie mial szczescia w strzalach, zaliczyl za to ladna asyste po
kolejnym stalym fragmnecie (gospodarze przez caly mecz mieli ich bez
liku). Tym razem z rzutu wolnego dosrodkowal tak precyzyjnie, ze
nabiegajacy Nalepa tylko dopelnil formalnosci. Co ciekawe, ostatniego
gola w lidze srodkowy obronca Lechii zdobyl dokladnie rok wczesniej – w
meczu z Warta Poznan takze w Gdansku.
Supremacja gospodarzy wlasciwie w zadnym momencie meczu nie podlegala
dyskusji, chociaz gdyby Caye Quintana tuz po wejsciu na boisku uderzyl z
najblizszej odleglosci troche precyzyjniej (trafil w slupek), zrobiloby
sie goraco. Lechia mogla zdobyc kolejne gole, blisko szczescia byli
Flavio Paixao i Marco Terrazzino (po wreszcie precyzyjnych dogranaich
Ceesaya). Z drugiej strony po bardzo nieodpowiedzialnym zagraniu
wloskiego Niemca przez pol boiska na spotkanie z Kuciakiem gnal Dennis
Jastrzembski, jednak bramkarz Lechii obronil jego strzal (rowniez
dlatego, ze zawodnika Slaska po ambitnej pogoni mocno naciskal Maloca).
W samej koncowce dwie idealne sytuacje mial jeszcze rezerwowy w tym
meczu Lukasz Zwolinski, jednak ostatecznie Lechia wygrala 2:0 i udanie
zaczela runde wiosenna.
Lechia: Kuciak – Stec, Nalepa, Maloca, Conrado – Kubicki, Gajos (76.
Terrazzino Z) – Ceesay (81. Koperski), Kaluzinski (76. Bieganski),
Durmus (87. Pietrzak) – Flavio Paixao (87. Zwolinski).

-Pilkarze Pogoni Szczecin postawili pierwszy w tym roku krok w strone
zdobycia mistrzostwa Polski i wygrali na wyjezdzie z Piastem Gliwice 2:0.
Wyjsciowa jedenastka Pogoni byla latwa do przewidzenia. Sklad portowcow
– w stosunku do sparingu z Hansa Rostock, ktory byl proba generalna
przed inauguracja ekstraklasy – roznil sie tylko jednym nazwiskiem. W
srodku pola Rafala Kurzawe zastapil “zolnierz Runjaicia” – Sebastian
Kowalczyk, ktory w ostatnim czasie dochodzil do siebie po urazie barku.
Grajacy bez wiekszej presji Piast – zgodnie z przewidywaniami – od razu
rzucil sie do ataku i juz w ciagu pierwszych pieciu minut kilka razy
zagoscil w polu karnym Pogoni. Bardzo aktywny na lewym skrzydle byl
Damian Kadzior, a Tom Hateley sprawdzil refleks Dantego Stipicy
technicznym uderzeniem z dystansu.
Gospodarze dosc szybko stracili jednak ofensywny animusz i zaczeli
stopniowo oddawac inicjatywe Pogoni. Portowcy momentami mieli nawet
prawie 70 proc. posiadania pilki, ale w ataku pozycyjnym nie byli w
stanie zbyt wiele zrobic. Gliwiczanie madrze ustawili sie w obronie i
praktycznie w ogole nie pozwolili pilkarzom Runjaicia na rozwiniecie
skrzydel.
W zasadzie tylko raz spod opieki rywali urwal sie Maciej Zurawski, ktory
dynamicznie wpadl w pole karne, ale uderzyl bardzo niecelnie. Piast – co
jakis czas – odgryzal sie natomiast niebezpiecznymi kontratakami. Przez
cala pierwsza polowe na lewej stronie szarpal Kadzior, ktory poslal
kilka bardzo groznych dosrodkowan w pole karne.
W 18. minucie zagrana przez niego pilka znalazla sie pod nogami
Kristhopera Vidy, ktory zmarnowal najlepsza okazje do wyjscia na
prowadzenie przez gospodarzy. Wegier mial sporo czasu, zeby przyjac
pilke i precyzyjnie przymierzyc na bramke Stipicy, ale nierowna murawa
sprawila, ze uderzenie okazalo sie bardzo niecelne.
Pogon bardzo slaba w swoim wykonaniu pierwsza polowe zakonczyla z
zaledwie jednym celnym strzalem w statystykach. Plaskie uderzenie
Sebastiana Kowalczyka w 45. minucie nie mialo jednak prawa zaskoczyc
bramkarza Piasta Frantiska Placha. W internecie mozna bylo przeczytac
zlosliwe komentarze, ze najciekawsza akcje w pierwszej czesci
przeprowadzil Runjaic, ktory poczestowal nagrywajacego go na murawie
operatora kamery guma do zucia.
Druga polowa zaczela sie od dwoch celnych strzalow gospodarzy, ktore
sprawily sporo problemow odbijajacemu pilke przed siebie Stipicy.
Wydawalo sie, ze gliwiczanie wrzucili wyzszy bieg i Pogon znajduje sie w
coraz wiekszych opalach.
Ale w 60. minucie bezbarwna do tej pory druzyna ze Szczecina nareszcie
przyspieszyla. Kowalczyk plasko dosrodkowal w pole karne, a Kamil
Grosicki precyzyjnie uderzyl po ziemi z pierwszej pilki i wyprowadzil
gosci na upragnione – choc chyba nie do konca zasluzone – prowadzenie.
Stracony gol podcial skrzydla Piastowi, co Pogon na siedem minut przed
koncem skrzetnie wykorzystala. Znakomita dyspozycje ze sparingow
potwierdzil Wahan Biczahczjan, ktory zdobyl gola takze w swoim
oficjalnym debiucie na boiskach ekstraklasy. Ormianin z zimna krwia
wykorzystal podanie rezerwowego Michala Kucharczyka z pola karnego.
Pogon zagrala bardzo przecietne spotkanie, ale nie przeszkodzilo jej to
w odniesieniu przekonujacego i cennego zwyciestwa w Gliwicach. Portowcy
maja punkt straty do liderujacego Lecha, ktory w niedziele zagra z
Cracovia. Szczecinianie za tydzien podejma na swoim stadionie Zaglebie
Lubin.
Pogon: Stipica – Bartkowski, Zech, Malec, Mata – Carlos (66.
Kucharczyk), Zurawski (66. Legowski), Dabrowski ZK, Kowalczyk (76.
Biczachczjan), Grosicki (76. Kurzawa) – Zahovic (84. Parzyszek).

Przemoc, korupcja, nienawisc. Upiory polskiego futbolu wrocily – R.Stec
Polska pilka nozna juz to przezywala. Wielu kulturalnych ludzi brzydzilo
sie jej dotknac, odczuwalo etyczny i estetyczny opor. Czy raczej – wstret.
Wydawalo sie, ze podle czasy minely. Patologie z tej obszernej dziedziny
zycia spolecznego – najpopularniejszej dyscypliny sportu, powszechnie
ogladanej i uprawianej – nie zniknely, ale zapomnielismy juz o czarnej
dekadzie lat 90., beznadziejnej sportowo, oraz o poczatkach XXI wieku,
ktore naznaczyl wybuch afery lapowkarskiej o zasiegu nieznanym w calej
Europie.
Az nastal schylek 2021 roku. Szambo znow wybilo, a gdy juz wybilo, to na
calego, kazdego zwiazanego z futbolem blizej lub dalej obryzguje od
miesiecy, po dzis dzien. Nawet tych, ktorzy spogladaja tylko na szczyty
– zajmuje ich reprezentacja Polski, najsilniejszy klub (broniaca tytulu
mistrzostwa kraju Legia), najwazniejsza instytucja (PZPN).
Rozejrzyjmy sie jeszcze raz.
Autokar z pilkarzami Legii atakuja bandyci, ktorzy sami siebie definiuja
jako kibicow, a agresje uzasadniaja walka o dobro klubu. Kapitan i
symbol druzyny, niezwykle szanowany na trybunach Artur Boruc, milczy.
Ba, przez portale spolecznosciowe przewala sie mnostwo opinii, ze
bramkarz napasc przynajmniej aprobuje – byc moze nieuprawnionych, ale to
symptomatyczne, ze w ogole sie pojawiaja. Wiele mowia o realiach,
ligowym klimacie.
Bici sa tez pilkarze Slaska Wroclaw i Wisly Krakow. Powod za kazdym
razem identyczny: osiagaja niesatysfakcjonujace wyniki, trzeba ich
zmotywowac do lepszej gry.
Przemoc spada na sedziow. Na masowa skale, ktora odkryl i ujawnil
jesienia byly arbiter Rafal Rostkowski, gdy poprosil o zglaszanie mu
incydentow. Czasami biegajaca z gwizdkiem pani wysluchuje od
wrzeszczacego trenera, ze jest “szmata” i “kur*a je**na”, czasami sedzia
dostanie w brzuch albo pilkarz go opluje. PZPN zaraze bagatelizuje, w
skrajnych przypadkach czlonkowie komisji dyscyplinarnych staja na
uszach, by winnych nie ukarac.
Zwolennicy Legii wszczynaja burdy w Leicester, podpalaja wlasny stadion.
W reprezentacji Polski – lub nad nia – nie ma nikogo, kto przed
nadzwyczaj istotnym meczem w eliminacjach mundialu podpowie trenerowi,
ze trwaja chwile rozstrzygajace. I gre z Wegrami lekcewazymy, popelniamy
sportowe samobojstwo.
Odpowiedzialny za ow wybryk Paulo Sousa ucieka do ligi brazylijskiej.
Przed najwazniejszymi meczami, do ostatniej chwili klamie, ze z nikim
nie pertraktuje.
Na jego nastepce, czyli na najbardziej prestizowe stanowisko w naszym
futbolu, zostaje wyniesiony Czeslaw Michniewicz, trener znany z
zazylosci ze sportowym zbrodniarzem, przywodca falszujacej rozgrywki
mafii – jej dorobek obejmuje setki ustawionych meczow, nieznana liczbe
ludzkich tragedii. A jednak selekcjoner nie widzi problemu i znajduje
tlum sprzymierzencow, w kolko powtarzajacych, ze “nie zostal skazany”.
Z zadnymi dylematami nie zmaga sie tez nowy prezes PZPN, ktory
Michniewicza zatrudnia, a podczas jego prezentacji probuje zdusic
niewygodne pytania. Nie rozumie, ze reporterzy wyrazaja etyczny niepokoj
wielu kibicow – zachowuje sie, jakby reprezentacja byla jego wlasnoscia.
Jak Jagiellonia Bialystok, do ktorej jako prezes sciagal pilkarzy
oskarzanych o korupcje i przez inne kluby usuwanych.
Slowem, ozywa lapowkarska afera, ktora dzieki swojej porazajacej skali,
obejmujacej niemal kazde boisko, nie miala konkurencji w Europie.
Regularnie zapoznajemy sie wreszcie z tworczoscia doradcy Dariusza
Mioduskiego i pelnomocnika zarzadu Legii Warszawa, ktory w
korespondencji znanej jako “maile Dworczyka” przedstawia sie jako
entuzjastyczny organizator nagonek na rozne grupy spoleczne. Mariusz
Chlopik zamawia “ladny atak” na sedziow – tym razem nie pilkarskich,
lecz sprzeciwiajacych sie niszczeniu wymiaru sprawiedliwosci – w
telewizji publicznej, a takze werbuje celebrytow, ktorzy pomogliby mu w
szczuciu osob LGBT. Ale Legia “nie bedzie tej sprawy komentowac”.
“Tej sprawy”, czyli – wysylabizujmy – rozpylania homofobii przez jednego
z pracownikow.
To okruchy zebrane w ostatnich miesiacach, okresie ciut dluzszym niz
kwartal. Kazdy z osobna “tylko” wywoluje niesmak i zniecheca. Dopiero
kiedy wszystko usypie sie na jedna kupe, jej rozmiar przytlacza i
zabiera bardziej doswiadczonych kibicow w niechciana, posepna podroz do
przeszlosci. Ku takiemu stezeniu niekompetencji, pogardy dla
jakichkolwiek zasad i wynaturzen, jakie mialy juz nie wrocic.
Nasza pilka nozna wciaz trwoni niewyobrazalne pieniadze, wykorzystujac
hojnosc dysponentow publicznych srodkow – wszelkich, reprezentujacych i
wladze centralna, i samorzady. Biorac pod uwage naklady, efekty osiagamy
skandalicznie mizerne, tabele miedzynarodowych rozgrywek moglyby sluzyc
za ekspertyze podpierajaca akt oskarzenia o horrendalna niegospodarnosc.
A teraz jeszcze nastapil etyczny regres, powrot do epoki, w ktorej
rodzime pilkarstwo kojarzylo sie z przemoca, szwindlem, podszyta
chciwoscia akceptacja dla kazdej patologii. Nigdy nie uslyszelismy, dla
jakich kompetencji Mioduski przygarnal siejacego nienawisc Chlopika, ale
wiemy, ze Ministerstwo Sportu obiecalo setki milionow dla klubow,
zwlaszcza czolowych – znalazlo je ponoc w departamencie turystyki, nasze
przegrywajace w europejskich pucharach druzyny maja promowac kraj.
Ewidentnie rzadowi nie wystarcza, ze rozglos Polsce przynosza
utozsamiajace sie z Legia chuliganskie hordy nacierajace na stewardow w
Leicester.
Zblatowanie z wladza sie oplaca, konsekwentnie przymila sie do niej tez
PZPN, ktory rowniez skrecil w posepne wczoraj i przedwczoraj.
Discopolowy potentat Cezary Kulesza wywoluje coraz wiecej skojarzen z
prezesami Grzegorzem Lato czy Marianem Dziurowiczem, a jego wybraniec
Czeslaw Michniewicz sklania do wspominania Janusza Wojcika – nawet jesli
obecny selekcjoner bezdyskusyjnie przewyzsza poprzednika merytorycznie,
w naszych warunkach slusznie uchodzi za trenera klasowego. Ligowcy nie
kopia juz w obskurnych ruderach, panstwo ufundowalo im lsniace
stadionowe cacka. Ale pilka znow jest brudna. Nie cuchnie miejscowo, na
pojedynczych latach, lecz totalnie, nawet tam, gdzie powinna byc
najczystsza, a fetor czuja nawet ludzie rzadko spogladajacy na boisko –
bo reprezentacja obchodzi wszystkich lub prawie wszystkich. Az dziwne,
ze sponsorzy wciaz nie uciekaja.
Mozna wzruszyc ramionami: zycie publiczne generalnie sie nam
zdegenerowalo, nie istnieja minimalne kwalifikacje moralne uprawniajace
do pelnienia zaszczytnych funkcji, ewentualnych krytykow zarznie sie
tepa propaganda. Wszystko racja, ale to dla nas, milosnikow futbolu,
marne pocieszenie. Przypomnijmy, nie odmalowuje tutaj pejzazu niszowego,
rezerwatu dla grupki gapiacych sie na ganianie za pilka oszolomow, lecz
srodowisko liczace setki tysiecy osob. A z kibicami – wielokrotnie
wiecej. I wszyscy oni niemal dzien w dzien odbieraja dewastujaca lekcje:
nie ma zadnych zasad, jest tylko rachunek zyskow i strat.

Na podstawie: Onet.pl, wyborcza.pl, interia.pl, gazeta.pl,
weszlo.com90minut.pl, pilkanozna.pl, przegladsportowy.pl,
polsatsport.pl, polityka.pl opracowal, Reksio.