Dzien dobry – tu Polska – 6.01.2024

DZIEN DOBRY – TU POLSKA

GAZETA MARYNARSKA

Imienia Kpt. Ryszarda Kucika

(Rok XXIV nr 360) (67246)

6 stycznia 2024r.

Pogoda

sobota, 6 stycznia -1 st C

Zachmurzenie

Opady:5%

Wilgotnosc:84%

Wiatr:16 km/h

Kursy walut

Euro 4.35

Dolar 3.98

Funt 5.00

Frank 4.69

Dzien dobry Czytelnicy 🙂

Jutro czeka mnie podroz pociagiem, po ponad miesiacu. Moja ostatnia podroz,
o ktorej zapomnialam wspomniec chyba, byla kolejowym cudem. Wyjezdzajac z
Gdyni wiedzialam ze przy braku opoznien bede na miejscu o 14.43 a bylam o
13.30, poniewaz po drodze trafil sie mowiac w skrocie opozniony pociag z
Gorzowa jadacy krotsza trasa, a poniewaz sie z kierownictwem pociagu
polubilismy po drodze, to mnie o tym poinformowano 🙂

Obecnie, w kontekscie ostatnich akcji pt oblodzona trakcja (opoznienia po
kilkaset minut) licze na to ze pociag przyjedzie na czas. Tu tez mini cud,
bo po zmianie rozkladu wyjazd 20 minut pozniej i przyjazd 20 minut
szybciej. Oby tak dalej 😉

Ania Iwaniuk

Dowcip

– Czy oskarzony przyznaje sie do winy? – pyta sedzia.

– Nie, wysoki sadzie.

– Czy byl pan kiedys karany? – Nie, to byla moja pierwsza

kradziez

Witold Koss stanie na czele Lasow Panstwowych. “Nowy dyrektor wchodzi do
stajni Augiasza” Lasy Panstwowe maja nowego szefa. To Witold Koss. Premier
poswiecil mu ostatnio sporo czasu na swojej konferencji prasowej. Polacy
moga go jednak znac z widzenia, bo przed wyborami nie bal sie glosno mowic
o patologiach, ktore sam widzial na co dzien. Nazwisko szerzej nieznane,
ale twarz moze byc znajoma. Witold Koss trzy miesiace temu zaryzykowal
kariere i przyjechal z kolegami lesnikami na wiec wyborczy owczesnej
opozycji opowiedziec, jak im sie pracuje w lasach. Teraz to on zostanie
nowym dyrektorem Lasow Panstwowych. – To dobry wybor. Musimy naprawde
wyciagnac z lasow polityke i potrzebowalismy dyrektora, ktory bedzie to
rozumial – zaznacza Paulina Hennig-Kloska, ministra klimatu i srodowiska z
Trzeciej Drogi. Latwo mu nie bedzie. – Nowy dyrektor wchodzi do stajni
Augiasza. Niestety, Lasy Panstwowe sa w ogromnym kryzysie – podkresla Marek
Jozefiak z Greenpeace Polska. Za kryzys w ostatnich latach odpowiedzialny
byl Jozef Kubica – partyjny agitator na czele instytucji, ktora ma
miliardowe zyski i jedna piata powierzchni kraju w zarzadzaniu. – Mysle, ze
damy rade, ze polska prawica pokaze teraz rzeczywiscie wielka, wielka swoja
moc – mowil w marcu 2023 roku. Dotychczasowy dyrektor Lasow Panstwowych to
slaski radny PiS i dzialacz Suwerennej Polski. Partia Zbigniewa Ziobry lasy
zamienila w partyjna skarbonke, z ktorej oplacano partyjne wydarzenia,
przychylne media i koscielne organizacje. – Zenujacy przyklad tego, czym
sie staly Lasy Panstwowe – uwaza Adam Wajrak, przyrodnik i dziennikarz
“Gazety Wyborczej”. Byly dyrektor na wspolprace z obroncami wycinanych
lasow zapatrywal sie tak. – Pokazujemy, co robimy. Rozni tam eko-idioci czy
pseudo-ekolodzy nie wytraca nas z tego – mowil we wrzesniu 2023 roku Jozef
Kubica. Jak na ten temat patrzy przyszly dyrektor? – Jestesmy gotowi do
osiagniecia porozumienia z przyrodniczymi organizacjami pozarzadowymi, bo
wiecej nas laczy, niz dzieli – zaznaczyl 7 pazdziernika 2023 roku Witold
Koss. Oczekiwania wobec nowego szefostwa Lasow Panstwowych sa oczywiste i
zwiazane sa przede wszystkim z wielka potrzeba autentycznej, spolecznej
kontroli, spolecznego nadzoru nad tym, co dzieje sie z naszymi lasami –
ocenil Donald Tusk. To juz zaczyna sie dziac. Kierownictwo resortu
srodowiska pojechalo do Bialowiezy. – Lasy Panstwowe moga faktycznie zaczac
sie inaczej komunikowac, traktowac podmiotowo lokalne spolecznosci,
organizacje pozarzadowe i dawac te perspektywe, ze faktycznie chca chronic
polska przyrode – podkresla Mikolaj Dorozala, wiceminister klimatu i
srodowiska z Polski 2050. W przygotowaniu jest dokument o wstrzymaniu
wycinki w najcenniejszych polskich lasach. – By faktycznie zaczac wdrazac
to, o czym tyle mowimy, czyli nowa polityke lesna – wyjasnia Paulina
Hennig-Kloska.

Wezwala pogotowie, bo nie mogla sciagnac pierscionka. Dostala 500 zlotych
mandatu Osiemnastolatka z Rudy Slaskiej zadzwonila na 999 i poinformowala,
ze przedawkowala narkotyki i puchnie jej reka, a wczesniej miala problemy z
sercem. Wedlug policji, zmyslila zgloszenie, dodajac mu dramatyzmu, “aby
szybko przyjechala karetka do jej opuchnietego palca”. Zostala ukarana
mandatem w wysokosci 500 zlotych. We wtorek okolo godziny 23.40
osiemnastolatka z Rudy Slaskiej zadzwonila na numer alarmowy pogotowia
ratunkowego 999.

– W pierwszych slowach powiedziala, ze przedawkowala narkotyki i puchnie
jej reka, bo nie umie sciagnac pierscionka – opisuje Arkadiusz Ciozak,
rzecznik rudzkiej policji. – Operator pogotowia skupil sie na narkotykach,
zaczal dopytywac mloda kobiete, co zazywala. Powiedziala, ze mefedron i
dopalacze. I dodala, ze miala wczesniej problemy z sercem. Z tych powodow
wyslano do niej karetke.

Potwierdzili jedynie spuchniety palec i wystawili mandat

W zwiazku z podejrzeniem zazycia zakazanych substancji na miejsce, procz
pogotowia, wyslano patrol policji. Kobieta czekala przed blokiem.
Osiemnastolatka byla pod lekkim wplywem alkoholu. Badanie nie ujawnilo, by
zazyla narkotyki – mowi Ciozak.

Jak dodaje, z tresci zgloszenia potwierdzilo sie jedynie, ze kobieta miala
spuchniety palec. “Bezmyslne zachowanie 18-letniej mieszkanki Rudy Slaskiej
wywolalo niepotrzebne czynnosci ratownikow medycznych i policjantow” –
czytamy w policyjnym komunikacie. Wedlug policji, kobieta celowo dodala
zgloszeniu dramatyzmu. “Cale zgloszenie wymyslila, gdyz chciala, aby szybko
przyjechala karetka do jej opuchnietego palca”.

Osiemnastolatka zostala ukarana mandatem w wysokosci 500 zlotych za – jak
czytamy w komunikacie – “wywolanie niepotrzebnej czynnosci sluzb, falszywa
informacja i wprowadzenie w blad operatora numeru alarmowego”.

Decyzja w sprawie Wasika. Profesor Wrobel: rozstrzygniecie nie ma znaczenia
dla obowiazku wykonania kary Rozstrzygniecie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i
Spraw Publicznych w sprawie Macieja Wasika, jednego z bylych poslow
skazanych na kare pozbawienia wolnosci, potwierdza tylko status tej Izby
jako sadu specjalnego stworzonego przez politykow dla ochrony ich wlasnych
interesow – ocenil w mediach spolecznosciowych profesor Wlodzimierz Wrobel,
sedzia Sadu Najwyzszego. Jak dodal, “rozstrzygniecie to nie ma jednak
znaczenia dla obowiazku wykonania prawomocnie orzeczonej kary”. Sedzia
Romuald Dalewski z Izby Pracy i Ubezpieczen Spolecznych Sadu Najwyzszego,
ktory mial rozpatrywac wraz z dwoma innymi sedziami odwolanie Macieja
Wasika od decyzji marszalka Sejmu o wygasnieciu mandatu posla, w czwartek
jednoosobowo podjal decyzje o przekazaniu akt sprawy do Izby Kontroli
Nadzwyczajnej Sadu Najwyzszego.

Izba, w ktorej zasiadaja neosedziowie wybrani przez powolana pod rzadami
PiS neo-KRS, jeszcze tego samego dnia w trzyosobowym skladzie uchylila
postanowienie marszalka Sejmu Szymona Holowni w sprawie stwierdzenia
wygasniecia mandatu posla Macieja Wasika (PiS). Trybunal Sprawiedliwosci
Unii Europejskiej stwierdzil wczesniej, ze Izba Kontroli Nadzwyczajnej Sadu
Najwyzszego “nie jest niezawislym i bezstronnym sadem”. Do sprawy odniosl
sie w mediach spolecznosciowych profesor Wlodzimierz Wrobel, sedzia Sadu
Najwyzszego. “Jak wynika z informacji prasowych, Izba Kontroli
Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych (w skladzie: Maria Szczepaniec,
Aleksander Stepkowski, Marek Dobrowolski) ‘uchylila’ postanowienie
marszalka Sejmu o wygasnieciu mandatu poselskiego jednego ze skazanych
bylych poslow. Zrobila to kilka godzin po tym, jak zazalenie owego
skazanego wraz z aktami sprawy zostalo przekazane do owej Izby przez
jednego z sedziow wadliwie powolanych do Izby Pracy i Ubezpieczen
Spolecznych Sadu Najwyzszego” – napisal.

“Tymczasem Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, utworzona przy
Sadzie Najwyzszym, ma status takiego samego, politycznego sadu specjalnego
jak nieslawna Izba Dyscyplinarna. Spelnia wszystkie cechy takiego sadu:
stworzona zostala przez politykow, jako super organ (‘nad-sad’), ktory ma
orzekac w sprawach dla politykow istotnych (wybory, wygasniecie mandatow,
mozliwosc uchylenia kazdego wyroku Sadu Najwyzszego, decydowanie o statusie
sedziow SN). Zostala wyodrebniona organizacyjne, ma wlasnego prezesa, a
wszystkie osoby, ktore sie w niej znalazly, zostaly powolane w tej samej
upolitycznionej wadliwej procedurze” – przekazal sedzia. “Orzecznictwo nie
tylko Sadu Najwyzszego, ale takze trybunalow miedzynarodowych potwierdzilo,
ze w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych nie mozna utworzyc
sadu odpowiadajacego traktatowym i konstytucyjnym standardom niezawislosci
i bezstronnosci. Wszystkie te cechy sprawiaja, ze Izba Kontroli
Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych jest klasycznym sadem specjalnym,
zakazanym przez Konstytucje RP. W zwiazku z tym, orzeczenia tej Izby –
podobnie jak orzeczenia Izby Dyscyplinarnej – nie moga rodzic skutkow
prawnych, nie sa bowiem orzeczeniami sadow przewidzianych w Konstytucji.
Nie sa tez orzeczeniami Sadu Najwyzszego” – wyjasnial sedzia Wrobel.

“To jest powod, dla ktorego orzeczenia tej Izby nie powinny byc
uwzgledniane przez inne sady i organy panstwa zas sprawy, ktore w
regulacjach prawnych przekazano do rozpoznawania w tej Izbie, powinny
zostac przejete przez poszczegolne Izby Sadu Najwyzszego, wedlug ich
kompetencji ogolnej” – podkreslil. Jak kontynuowal, “niestety politycy,
odpowiedzialni za niekonstytucyjne dzialania w polskim wymiarze
sprawiedliwosci, zagwarantowali takze, by kontrole nad przekazywaniem spraw
do utworzonych przy Sadzie Najwyzszym sadow specjalnych (b. Izba
Dyscyplinarna, a obecnie Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych
oraz Izba Odpowiedzialnosci Zawodowej), sprawowala osoba, ktora rowniez
zostala wadliwie powolana w upolitycznionych procedurach na stanowisko
sedziego SN, a nastepnie – z naruszeniem Konstytucji RP i ustawy – na
funkcje Pierwszego Prezesa SN”. “Stworzono w ten sposob polityczny obieg
zamkniety, co jeszcze bardziej podkresla specjalny status owych Izb” –
zaznaczyl. “Dzisiejsze rozstrzygniecie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw
Publicznych w sprawie jednego z bylych poslow, skazanych na kare
pozbawienia wolnosci, potwierdza tylko status tej Izby jako sadu
specjalnego stworzonego przez politykow dla ochrony ich wlasnych interesow.
Rozstrzygniecie to nie ma jednak znaczenia dla obowiazku wykonania
prawomocnie orzeczonej kary” – podkreslil.

“W przypadku prawomocnego skazania za przestepstwo umyslne na kare
pozbawienia wolnosci wygasa mandat poselski z mocy prawa. Nie potrzeba juz
do tego zadnego innego orzeczenia sadu czy postanowienia marszalka Sejmu.
Marszalek Sejmu ma jedynie stwierdzic ten fakt, publikujac stosowne
postanowienie w Monitorze Polskim. Na postanowienie marszalka Sejmu mozna
zlozyc zazalenie do Sadu Najwyzszego. Chodzi o to, zeby sad zbadal, czy na
pewno marszalek stwierdzil wygaszenie mandatu dlatego, ze zapadlo
prawomocne orzeczenie sadu skazujace dana osobe za przestepstwo. Sa takze
inne sytuacje, w ktorych powody wygasniecia mandatu sa mniej oczywiste, i
dlatego konieczna jest w tym zakresie kontrola sadu” – zwracal uwage
Wrobel. “W ramach tej sadowej kontroli Sad Najwyzszy nie moze badac, czy
prawomocne skazanie bylo prawidlowe, albo czy w ogole wolno bylo wydac
wyrok skazujacy (bo na przyklad prezydent, ktory zastosowal wczesniej akt
laski, uwaza, ze takiego wyroku nie wolno bylo wydac). Wszystkie te
okolicznosci moga byc przez Sad Najwyzszy zbadane, ale w innym trybie:
skazany musi zlozyc na prawomocny wyrok skazujacy skarge, okreslona jako
‘kasacja'”. – podkreslil. Profesor Wrobel napisal, ze “cale to postepowanie
zwiazane ze stwierdzeniem wygasniecia mandatu posla nie ma wiec zadnego
znaczenia dla wykonania prawomocnie orzeczonej kary pozbawienia wolnosci”.
“Sad Rejonowy, ktory jest za to wykonanie odpowiedzialny, dziala na
podstawie wyroku skazujacego otrzymanego z Sadu Okregowego i nie musi
czekac na zaden inny dokument, w szczegolnosci na postanowienie marszalka
Sejmu o wygasnieciu mandatu posla, bo majac prawomocny wyrok wie, ze
skazani nie sa juz poslami” – stwierdzil.

“PS. Nalezy pamietac, ze postanowienie prezydenta o ulaskawieniu bylych
poslow dotyczylo innego wyroku – wydanego przez Sad Rejonowy i skazujacego
na inna kare. Zmienione przepisy procedury karnej przewiduja, ze Sad
odwolawczy (sad II instancji) moze teraz sam orzec kare. I tak sie stalo w
przypadku bylych poslow. Sad Okregowy zmienil wyrok sadu I instancji i sam
orzekl nowa kare i srodek karny. Obecnie ten wyrok podlega wykonaniu, a nie
wyrok Sadu Rejonowego, ktory wskazano w postanowieniu Prezydenta o
ulaskawieniu” – przekazal.

“Nie da sie natomiast ulaskawic od kary, ktorej jeszcze nie orzeczono, ani
tez jej darowac. Twierdzenie, ze postanowienie Prezydenta RP sprzed kilku
lat ulaskawia od kary, ktora orzeczono w innym wyroku kilka lat pozniej, ma
charakter prawniczej science fiction. To juz nie tylko jest przypisywanie
prezydentowi cech krolewskich, ale takze magicznych” – dodal.

Odwolanie Kaminskiego ma rozpatrzec nieuznawana Izba Kontroli
Nadzwyczajnej. Decyzja Sadu Najwyzszego Prezes Izby Karnej Sadu Najwyzszego
Zbigniew Kapinski, zastepujacy I prezes SN, podjal decyzje, ze Izba
Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych jest wlasciwa do rozpatrzenia
odwolania Mariusza Kaminskiego od wygaszenia mu mandatu – przekazal w
czwartek zespol prasowy SN. Wczesniej tego dnia nieuznawana Izba Kontroli
Nadzwyczajnej uchylila postanowienie dotyczace wygasniecia mandatu Macieja
Wasika. Dr hab. Piotr Prusinowski, prezes Sadu Najwyzszego kierujacy Izba
Pracy i Ubezpieczen Spolecznych SN bedzie w czwartek gosciem programu “Tak
jest” o godzinie 18 w TVN24.

Wczesniej w czwartek wniosek o to, aby rozstrzygnac spor miedzy izbami tego
sadu co do rozpatrzenia odwolania od wygaszenia mandatu Mariusza
Kaminskiego zlozyl jego obronca mecenas Michal Zuchmantowicz.

– Wniosek zostal rozstrzygniety w taki sposob, ze wlasciwa jest Izba
Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Decyzja zostala podjeta przez
prezesa Izby Karnej sedziego Zbigniewa Kapinskiego, ktory teraz pelni
obowiazki I prezesa ze wzgledu na nieobecnosc I prezes SN Malgorzaty
Manowskiej. Decyzja ta oznacza, ze sprawa ta bedzie nadal procedowana w
Izbie Kontroli Nadzwyczajnej – powiedzial PAP Maciej Brzozka z zespolu
prasowego SN. Odwolania Wasika i Kaminskiego trafily do Izby Pracy i
Ubezpieczen Spolecznych

W srode do Izby Pracy i Ubezpieczen Spolecznych SN wplynely przekazane
przez marszalka Sejmu Szymona Holownie odwolania Macieja Wasika i Mariusza
Kaminskiego od decyzji marszalka o wygaszeniu im mandatow. “Dokumenty w
oryginalach, czyli odwolania i zalaczniki do tych odwolan wraz z pismem
przewodnim marszalka Sejmu wplynely i sprawy zostaly zarejestrowane w Izbie
Pracy i Ubezpieczen Spolecznych” – informowal PAP prezes tej Izby SN sedzia
Piotr Prusinowski.

W srode do obu spraw wyznaczono sklady sedziowskie i terminy posiedzen
niejawnych na 10 stycznia. W sprawie Wasika sklad sedziowski Izby Pracy
zlozony jest z neosedziow, orzekajacych w SN po 2018 roku. W sprawie
Kaminskiego sklad sedziowski w Izbie Pracy zlozony jest z sedziow
orzekajacych w tym sadzie jeszcze przed 2018 roku.

Izba Kontroli Nadzwyczajnej zajela sie wnioskiem Wasika, pismo Kaminskiego
zostalo w Izbie Pracy

Jak poinformowal zas Brzozka, w czwartek przed poludniem w sprawie
odwolania Wasika w Izbie Pracy SN podjete zostalo przez wyznaczonego do tej
sprawy neosedziego Romualda Dalewskiego postanowienie o przekazaniu tej
sprawy do Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN, co do ktorej Trybunal
Sprawiedliwosci Unii Europejskiej stwierdzil wczesniej, ze “nie jest
niezawislym i bezstronnym sadem”. Nastepnie – w czwartek wczesnym
popoludniem – poinformowano zas, ze Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN uchylila
postanowienie marszalka Sejmu o wygaszeniu mandatu posla Macieja Wasika.

Tymczasem przekazane przez marszalka Sejmu odwolanie Mariusza Kaminskiego
pozostawala w Izbie Pracy SN. Jego obronca mecenas Michal Zuchmantowicz
poinformowal PAP, ze w czwartek zlozyl do Sadu Najwyzszego wniosek o to,
aby rozstrzygnac spor miedzy izbami tego sadu co do rozpatrzenia odwolania
od wygaszenia mandatu posla Kaminskiego.

Jak dodal, jego zdaniem zgodnie z przepisami w tej sprawie decyzje powinna
podjac I prezes SN Malgorzata Manowska. Adwokat przywolal m.in. przepis
regulaminu Sadu Najwyzszego mowiacy, ze I prezes SN “rozstrzyga spory co do
wlasciwosci izb w zakresie rozpoznania danej sprawy”. Postanowienia o
stwierdzeniu wygaszenia mandatow Kaminskiego i Wasika

Postanowienia w sprawie stwierdzenia wygasniecia mandatow poselskich poslow
Mariusza Kaminskiego i Macieja Wasika z uplywem 20 grudnia 2023 roku
marszalek Sejmu wydal w czwartek, 21 grudnia. Od tych postanowien marszalka
Sejmu przysluguje odwolanie do SN.

Jak wowczas informowalo Centrum Informacyjne Sejmu, w uzasadnieniu obu
dokumentow marszalek Holownia wskazal, ze konstytucja przewiduje, iz
wybrana do Sejmu lub do Senatu nie moze byc osoba skazana prawomocnym
wyrokiem na kare pozbawienia wolnosci za przestepstwo umyslne scigane z
oskarzenia publicznego, zas zgodnie z Kodeksem wyborczym prawa
wybieralnosci w wyborach do Sejmu nie ma osoba skazana prawomocnym wyrokiem
na kare pozbawienia wolnosci za przestepstwo umyslne scigane z oskarzenia
publicznego lub umyslne przestepstwo skarbowe. “Skutkiem utraty prawa
wybieralnosci jest (…) wygasniecie mandatu posla” – podawalo CIS.

Byly szef CBA i byly minister spraw wewnetrznych Mariusz Kaminski oraz jego
byly zastepca Maciej Wasik zostali skazani 20 grudnia prawomocnym wyrokiem
na dwa lata pozbawienia wolnosci w zwiazku z tzw. afera gruntowa.

Tomasz Komenda przesiedzial w wiezieniu 18 lat. Nieslusznie, ale nikt za to
nie odpowie Tomasz Komenda zostal skazany za zabojstwo na 25 lat wiezienia.
Wyszedl na wolnosc po 18 latach, gdy sad uznal, ze mezczyzna nie mial nic
wspolnego z ta zbrodnia. Prokuratura wlasnie uznala, ze sledczy i sedziowie
nie zawinili, bo oparli sie na falszywych opiniach bieglych, ktorzy
wczesniej takze zostali zwolnieni z odpowiedzialnosci. 15-letnia Malgosia z
Miloszyc zostala brutalnie zgwalcona w sylwestrowa noc 1996 roku.
Pozostawiona przed dyskoteka, zmarla z wykrwawienia i wyziebienia. Trzy
lata pozniej o zbrodnie oskarzono 23-letniego Tomasza Komende. Mezczyzna w
2003 roku zostal skazany prawomocnie na 25 lat wiezienia. Wyszedl na
wolnosc dopiero po 18 latach odsiadki, gdy za sprawa funkcjonariusza
Centralnego Biura Sledczego Policji Sad Najwyzszy jeszcze raz przyjrzal sie
sprawie i uznal, ze Komenda jest niewinny. Byl marzec 2018 roku. Odtad
Prokuratura Okregowa w Lodzi probowala ustalic, kto popelnil blad.
Nastepnie umarzala kolejne watki sledztwa. Jak przekazal nam w czwartek
prokurator Tomasz Szczepanek, 28 grudnia 2023 roku prokuratura wydala
postanowienie o umorzeniu pozostalych watkow. O sprawie pierwszy
poinformowal Onet.pl. – Umorzony zostal watek w zakresie niedopelnienia
obowiazkow sluzbowych przez prokuratorow Prokuratury Okregowej we Wroclawiu
poprzez zatajanie dowodow niewinnosci Tomasza Komendy, skierowanie
postepowania przeciwko niemu, pozbawienie go wolnosci, a nastepnie falszywe
oskarzenie i doprowadzenie do jego prawomocnego skazania – powiedzial
Onetowi Tomasz Szczepanek.

– Postepowanie umorzono takze w zakresie niedopelnienia obowiazkow
sluzbowych przez sedziow i lawnikow Sadu Okregowego we Wroclawiu poprzez
niedokonanie prawidlowej i wnikliwej oceny materialu dowodowego, a w
szczegolnosci opinii bieglych i w konsekwencji dokonanie blednych ustalen
faktycznych co do rzekomego dopuszczenia sie przestepstwa zarzucanego
Tomaszowi Komendzie – podkreslil Szczepanek.

Umorzony zostal tez watek dotyczacy niedopelnienia obowiazkow sluzbowych
przez sedziow Sadu Apelacyjnego we Wroclawiu. Jak przekazal Szczepanek,
chodzi o zaniechanie prawidlowej kontroli instancyjnej i uznanie za sluszne
ustalen faktycznych, dokonanych przez sad pierwszej instancji. Wszystkie te
watki zostaly umorzone z uwagi na “brak znamion czynu zabronionego”. –
Przyczyna umorzenia postepowania w zakresie tych czynow, ktore mialyby byc
popelnione przez prokuratorow, byl fakt, ze podejmujac kolejne decyzje
procesowe, w tym o przedstawieniu zarzutow i skierowaniu aktu oskarzenia,
nie mieli oni swiadomosci nieprawidlowosci, ktorych dopuszczono sie przy
wydawaniu opinii przez bieglych. Dotyczyly one sladow uzebienia i sladow
zapachowych. Nalezy wiec uznac, ze dokonana przez prokuratorow ocena
materialu dowodowego – podobnie jak pozniej przez poszczegolne sklady
orzekajace w sadach – zostala przeprowadzona w sposob prawidlowy i wlasciwy
– wyjasnil Szczepanek.

– Dowody te stanowily podstawe nie tylko do oskarzenia Tomasza Komendy, ale
rowniez jego skazania, a bledny sposob ich uzyskania w zaden sposob nie byl
znany zadnemu z prokuratorow, sedziow ani lawnikow – dodal prokurator.

Znecali sie nad skazanym, ale nie wiadomo kto

Prokuratura umorzyla tez watek dotyczacy znecania sie nad Tomaszem Komenda
przez wspolosadzonych podczas odbywania przez niego kary. Przyczyna
umorzenia w tym zakresie bylo albo niewykrycie sprawcow, albo brak dowodow
dostatecznie uzasadniajacych podejrzenie popelnienia niektorych czynow, lub
tez smierc jednej z osob podejrzanych – wyjasnil prok. Szczepanek.

Dodal, ze postepowanie zostalo tez umorzone w zakresie przekroczenia
uprawnien przez funkcjonariuszy Sluzby Wieziennej poprzez fizyczne i
psychiczne znecanie sie nad Tomaszem Komenda. W tym przypadku przyczyna
umorzenia bylo niewykrycie sprawcow.

Prokurator Szczepanek: – Powodem umorzenia watkow w tym zakresie byly
zwlaszcza trudnosci dowodowe wynikajace m.in. z uplywu lat i zacierania sie
sladow pamieciowych, ale przede wszystkim z braku zgromadzenia takiego
materialu dowodowego, ktory potwierdzilby przebieg zdarzen opisany przez
Tomasza Komende. Swiadkowie nie potwierdzali tych wydarzen, a pokrzywdzony
nie rozpoznawal wytypowanych osob pomimo przeprowadzenia szeregu okazan.
Ponadto dokonywano ustalen, ze wskazywane przez niego osoby, nie przebywaly
z nim w tej samej celi. Oczywiscie nie oznacza to, ze do danych zdarzen na
pewno nie dochodzilo, natomiast wszelkie niedajace sie usunac watpliwosci,
nalezy tlumaczyc na korzysc osob podejrzanych, co w konsekwencji
doprowadzilo do umorzenia postepowania. Falszywe dowody

Tomasz Komenda w trakcie trwania procesu nigdy nie przyznal sie do winy.
Raz, podczas przesluchania na policji, przyznal, ze w dniu zbrodni byl tam,
gdzie zamordowano Malgosie i odbyl stosunek z nieznajoma dziewczyna. Potem
powiedzial, ze te slowa zostaly wymuszone przez policjantow, ktorzy go
pobili.

Glownymi obciazajacymi go dowodami byly kod DNA z wlosa i slad zapachowy,
znalezione na czapce, ktora sprawca pozostawil na miejscu zbrodni, zeby
odcisniete na ciele ofiary oraz zeznania sasiadki Komendy, ktora zmarla w
2018 roku. Kwestia zwiazana z zeznaniami skladanymi w 2000 roku w
sledztwie, ktore zostalo zakonczone obwinieniem Tomasza Komendy, zostala
umorzona z powodu przedawnienia. Ta sama kobieta na krotko przed smiercia
po raz kolejny zlozyla falszywe zeznania obciazajace Komende. Tym razem
przed prokuratura wroclawska. Sledztwo w tym zakresie zostalo umorzone z
powodu jej smierci – mowil nam w kwietniu 2023 roku Krzysztof Kopania,
rzecznik Prokuratury Okregowej w Lodzi.

W tym samym czasie sledczy zakonczyli prace w sprawie dwoch policjantow
(Zbigniewa P. i Janusza S.), ktorzy przed laty badali sprawe smierci
15-letniej Malgosi. Nie znaleziono dowodow na to, ze zatajali dowody
niewinnosci Tomasza Komendy.

– Z powodu przedawnienia musielismy umorzyc tez sledztwo w sprawie
niedopelnienia obowiazkow przez funkcjonariuszy. To samo dotyczy sledztwa
zwiazanego z przekroczeniem uprawnien przez Zbigniewa P. i drugiego,
nieustalonego policjanta, ktorzy znecajac sie fizycznie i psychicznie nad
Tomaszem Komenda, chcieli przymusic go do przyznania sie do winy – mowil
Kopania. Nierzetelne opinie bieglych

W kwietniu prokuratura informowala takze, ze w stan oskarzenia nie zostana
postawieni biegli, ktorzy przed laty opiniowali w sprawie Komendy.
Prokuratorzy analizowali kwestie wydania przez nich nierzetelnych opinii i
zatajenia dowodow niewinnosci mezczyzny.

– Patrzac na sprawe, musielismy uwzgledniac owczesny stan prawny. Mimo
drobiazgowej pracy nie udalo nam sie ustalic, ze celowo wydali falszywa
opinie, a to bylo w tamtym czasie konieczne, zeby przestawic zarzut
popelnienia przestepstwa – mowil Krzysztof Kopania.

Przedawnione zostaly tez watki zwiazane z falszywymi zeznaniami osadzonych
mezczyzn, ktorzy twierdzili, ze Tomasz Komenda byl feralnej nocy w
Miloszycach. Ostatecznie sledczy nie dopatrzyli sie tu znamion
przestepstwa. Mezczyzni, jak sie okazalo w czasie sledztwa, chcieli pomoc
Tomaszowi Komendzie, wskazujac, ze to nie on odpowiada za przestepstwo.
Wersja ta miala uzasadniac, skad w Miloszycach wziely sie przedmioty, ktore
mialy rzekomo uzasadniac jego obecnosc podczas sylwestrowej nocy –
zaznaczal Kopania.

Ustalili, z czyjej winy doszlo do nieslusznego skazania, ale…

Krzysztof Kopania: – Doszlo do nalozenia sie na siebie kilku czynnikow:
skladane byly falszywe zeznania. Funkcjonariusze policji nie dopelniali
obowiazkow i przekraczali uprawnienia. Z kolei biegli nie dzialali
rzetelnie badz stosowali niewlasciwe metody. To jednak niestety nie
oznacza, ze mozemy przedstawic im zarzuty.

Zbrodnia w Wigilie. Bili piesciami w twarz, butelka w glowe. Sylwia nie
przezyla 45-letni Bogdan K. i 41-letni Lukasz K. sa podejrzani o zabojstwo
swojej znajomej 43-letniej Sylwii K. Mieli ja pobic w czasie libacji
alkoholowej w Wigilie w pustostanie przy ul. Golebiej w Rzeszowie (woj.
podkarpackie). Obaj trafili do aresztow. Grozi im nawet dozywotnie
wiezienie.

Sledztwo w tej sprawie wszczela Prokuratura Rejonowa dla miasta Rzeszow.
Jak poinformowal w srode prokurator Krzysztof Ciechanowski, rzecznik
Prokuratury Okregowej w Rzeszowie, ktorej podlega prokuratura rejonowa,
podejrzani to 45-letni Bogdan K., bez stalego miejsca zameldowania, i
41-letni Lukasz K., czasowo zameldowany w Rzeszowie. Natomiast 43-letnia
Sylwia K. to mieszkanka gminy Niebylec.

Z ustalen prokuratury wynika, ze wszyscy troje uczestniczyli w Wigilie w
libacji alkoholowej.

Bili piesciami w twarz, butelka w glowe

“Jak to czesto w takich sytuacjach bywa, w pewnym momencie doszlo miedzy
nimi do klotni. Wtedy podejrzani zaczeli uderzac kobiete z duza sila
otwarta dlonia, piesciami w twarz, glowe. I co najmniej raz uderzyli ja
butelka w glowe. W wyniku tych ciosow Sylwia K. doznala obrazen, ktore w
konsekwencji doprowadzily do jej zgonu” – poinformowal prokurator
Ciechanowski. Sledztwo w tej sprawie wszczeto 27 grudnia. Tego samego dnia
obaj mezczyzni zostali zatrzymani i postawiono im zarzuty zabojstwa z art.
148 Kodeksu karnego, par. 1, ktory mowi: “Kto zabija czlowieka, podlega
karze pozbawienia wolnosci na czas nie krotszy od lat 10 albo karze
dozywotniego pozbawienia wolnosci”.

Rowniez tego samego dnia (27 grudnia) sad przychylil sie do wniosku
prokuratury i aresztowal obu podejrzanych na trzy miesiace. Przesluchaja
swiadkow, powolaja bieglych

W trakcie przesluchania do zarzucanego czynu przyznal sie tylko Bogdan K.,
ale obaj podejrzani zlozyli wyjasnienia.

Sekcja zwlok Sylwii K. wykazala, ze obrazenia, jakich doznala, mogly
powstac w wyniku uderzenia narzedziem ostrokrewedzistym, zas zasinienia na
jej ciele – w wyniku uderzen z duza sila rekoma: otwarta i zacisnieta
dlonia.

Prokurator dodal, ze z udzialem podejrzanych na miejscu zabojstwa zostal
przeprowadzony eksperyment procesowy, ktory pozwolil na odtworzenie
zdarzenia.

“Przed nami jeszcze bardzo duzo czynnosci procesowych, w tym m.in.
przesluchania swiadkow, bedziemy zasiegac opinii bieglych z zakresu
daktyloskopii, badan biologicznych, medycyny sadowej, toksykologii,
psychiatrii. Sledztwo jest w poczatkowej fazie” – zaznaczyl prokurator.

30-latek rzucil sie na sedzie tuz przed odczytaniem wyroku. Sedzia z Las
Vegas zostala zaatakowana podczas rozprawy przez sadzonego mezczyzne.
30-latek nagle rzucil sie na kobiete tuz przed tym, jak mial zostac wydany
na niego wyrok. Chwile wczesniej prosil o zlagodzony wymiar kary za
popelnione przestepstwo. Nagranie pokazujace moment zdarzenia zostalo
udostepnione przez sad. Do zdarzenia doszlo w srode rano podczas rozprawy w
sadzie okregowym hrabstwa Clark w Las Vegas. 30-letni Deobry Redden sadzony
byl za pobicie skutkujace znacznym uszkodzeniem ciala. Mezczyzna wczesniej
przyznal sie do winy. 62-letnia sedzia Mary Kay Holthus miala wlasnie wydac
na niego wyrok, kiedy mezczyzna nagle rzucil sie na nia i zaczal bic. Atak
na sedzie w czasie rozprawy

Na udostepnionym nagraniu z sali sadowej widac, ze tuz przed atakiem sedzia
zwrocila sie do oskarzonego z pytaniem, czy przed wydaniem wyroku chcialby
cos jeszcze powiedziec. Ten spokojnym tonem odpowiedzial, ze uwaza, ze nie
powinien isc ponownie do wiezienia, i poprosil o zlagodzenie kary. Przez
chwile Redden rozmawia z sedzia, ktora wymienia dokonane przez niego w
przeszlosci przestepstwa. Mezczyzna tlumaczyl, ze wynikaly one z jego
choroby psychicznej oraz ze zdal juz sobie sprawe ze swoich problemow,
dostal prace, wraca na wlasciwe tory i juz przestepstw nie popelnia. Wtedy
sedzia jasno zasugerowala, ze ponownie umiesci mezczyzne za kratkami. –
Doceniam to, ale mysle, ze nadszedl czas, ze powinien sprobowac czegos
innego. Po prostu nie moge z ta (kryminalna – red.) przeszloscia –
powiedziala, zwracajac sie prawdopodobnie do adwokata 30-latka, ktory
wczesniej prosil o zastosowanie wyroku w zawieszeniu.

Po chwili Redden wpadl w furie, zaczal przeklinac i rzucil sie na sedzie,
przeskakujac przez biurko i powalajac ja na ziemie. Natychmiast zareagowal
na to siedzacy obok pracownik sadu, ochrona oraz inne osoby bedace w
poblizu, probujac odciagnac napastnika, rowniez go bijac. Dopiero po chwili
udalo sie zapanowac nad sytuacja i odprowadzic mezczyzne. Wyraznie
zdezorientowana Holthus wstala niedlugo pozniej z pomoca pozostalych
pracownikow sadu. Rzeczniczka sadu przekazala w oswiadczeniu, ze w wyniku
ataku sedzia doznala obrazen i trafila pod obserwacje lekarzy. Ranny zostal
tez jeden z pracownikow sadu, w wyniku czego trafil do szpitala.
“Pochwalamy heroiczne czyny personelu, organow scigania i wszystkich
pozostalych osob, ktore obezwladnily oskarzonego (…). Przygladamy sie
wszystkim naszym protokolom (bezpieczenstwa – red.) i zrobimy wszystko, by
chronic sadownictwo, spoleczenstwo i naszych pracownikow” – podkreslono.

Policja z Las Vegas poinformowala, ze napastnik trafil do aresztu. Z
dokumentow sadowych wynika, ze w przeszlosci byl juz w wiezieniu – w 2015
roku zostal skazany na 19 miesiecy pozbawienia wolnosci za probe kradziezy,
a w 2021 roku odsiadywal kare za przemoc domowa.

Wlamal sie do pokoju matki i ukradl alkohol z czasow PRL. “Za wszelka cene
chcial sprobowac 30-letniej wodki” 38-letni mieszkaniec Sompolna (woj.
wielkopolskie) wlamal sie do pokoju swojej matki i ukradl z niego trzy
butelki wodki z czasow PRL oraz kluczyki do jej samochodu. Mezczyzna
uslyszal juz zarzut kradziezy z wlamaniem. Grozi mu do 10 lat wiezienia.
Koninska policja poinformowala, ze 38-latek dokonal kradziezy z pokoju
swoje matki w okresie miedzy swietami. “Za wszelka cene chcial sprobowac
30-letniej wodki pochodzacej z czasow PRL. Problem w tym, ze alkohol
znajdowal sie za zamknietymi drzwiami, do ktorych klucz miala tylko jego
matka” – czytamy w policyjnym komunikacie.

Wystawil drzwi z zawiasow

Pod nieobecnosc kobiety 38-latek srubokretem podwazyl drzwi i wystawil je z
zawiasow. “Mezczyzna dokonal kradziezy trzech butelek alkoholu. Poza nimi
zabral z pokoju kluczyki od samochodu – to na wszelki wypadek, gdyby
zabraklo wysokoprocentowych trunkow i trzeba byloby pojechac po nie do
sklepu” – tak tlumaczyl sie policjantom. Przed powrotem matki zlodziej
odlozyl kluczyki do samochodu na miejsce, z ktorego je zabral, a drzwi do
pokoju ponownie osadzil na zawiasach. “W pomieszczeniu brakowalo tylko
trzech pollitrowych butelek z alkoholem. Tyle wystarczylo, by 38-latek mogl
uslyszec prokuratorski zarzut dokonania kradziezy z wlamaniem” –
podkreslili policjanci.

Mezczyznie grozi teraz do 10 lat wiezienia.

SPORT

Lewandowski podjal decyzje. Wszystko jest juz jasne. Ujawnili wybor Polaka
Juz w sobote 6 stycznia odbedzie sie coroczna Gala Mistrzow Sportu, podczas
ktorej poznamy laureatow 89. edycji plebiscytu “Przegladu Sportowego” na
najlepszego sportowca 2023 roku. Jedna z glownych faworytek do zdobycia
trofeum jest Iga Swiatek, ktora zakonczyla sezon na szczycie rankingu WTA.
Kapitan naszej kadry Robert Lewandowski zostal zapytany o jego kandydatow
do zwyciestwa i blyskawicznie podal czolowa “trojke”. Obronczynia tytulu z
ubieglego roku jest wlasnie Swiatek, ktora wyprzedzila wowczas Bartosza
Zmarzlika oraz Roberta Lewandowskiego. Trudno sobie jednak wyobrazic, aby
kapitan reprezentacji Polski w pilce noznej ponownie znalazl sie na podium
plebiscytu. Pawel Fajdek uwaza nawet, ze nie powinien on znalezc sie w
gronie nominowanych. – Naprawde nie rozumiem, co on robi na liscie. (…)
Zenujace, serio! – powiedzial w rozmowie z Lukaszem Jachimiakiem ze
Sport.pl. Robert Lewandowski wskazal faworytow do wygrania plebiscytu na
“Sportowca Roku”

Poza Lewandowskim wsrod nominowanych sa m.in. Iga Swiatek, Hubert Hurkacz
(oboje tenis), Dawid Kubacki, Piotr Zyla (skoki narciarskie) czy
lekkoatleci Ewa Swoboda, Wojciech Nowicki oraz Natalia Kaczmarek. Jednym z
faworytow do zwyciestwa jest rowniez triumfator plebiscytu z 2019 roku
zuzlowiec Bartosz Zmarzlik.

“Przeglad Sportowy” postanowil zapytac napastnika FC Barcelony o jego
kandydatow do wygrania tego trofeum. Biorac pod uwage jego typy, to widac,
ze bacznie sledzi on poczynania polskich sportowcow, ktorzy osiagaja
sukcesy na arenie miedzynarodowej. Na pierwszym miejscu umiescil liderke
rankingu WTA Ige Swiatek, na drugim wlasnie Zmarzlika, natomiast na trzecim
mistrza Europy oraz zwyciezce Ligi Narodow z reprezentacja Polski w
siatkowce Aleksandra Sliwke. Kandydaci do zwyciestwa w plebiscycie
“Sportowca Roku” wg Roberta Lewandowskiego:

• 1. Iga Swiatek

• 2. Bartosz Zmarzlik

• 3. Aleksander Sliwka

Nieco inna trojke wybrala za to Swiatek, poniewaz wedlug niej na najwieksze
wyroznienie zasluguje Sliwka. Druga lokate powinna zajac za to srebrna
medalistka igrzysk europejskich oraz MS w Budapeszcie w biegu na 400 metrow
Natalia Kaczmarek, a trzecia Robert Lewandowski. 89. edycja plebiscytu
“Przegladu Sportowego” na najlepszego sportowca 2023 roku odbedzie sie w
sobote 6 stycznia podczas Gali Mistrzow Sportu. Jesli wszystko pojdzie
zgodnie z planem, to triumfatora poznamy ok. godziny 23:00.

Pelna lista nominowanych:

• 1. Michal Bryl, Bartosz Losiak (siatkowka plazowa);

• 2. Krzysztof Chmielewski (plywanie);

• 3. Krystian Dziubinski (hokej na lodzie);

• 4. Hubert Hurkacz (tenis);

• 5. Natalia Kaczmarek (lekkoatletyka);

• 6. Martyna Klatt i Helena Wisniewska (kajakarstwo);

• 7. Renata Knapik-Miazga, Martyna Swatowska-Wenglarczyk, Magdalena
Pawlowska i Ewa Trzebinska (szermierka);

• 8. Dawid Kubacki (skoki narciarskie);

• 9. Oskar Kwiatkowski (snowboard);

• 10. Robert Lewandowski (pilka nozna);

• 11. Magda Linette (tenis);

• 12. Adrian Meronk (golf);

• 13. Wojciech Nowicki (lekkoatletyka);

• 14. Mateusz Ponitka (koszykowka);

• 15. Magdalena Stysiak (siatkowka);

• 16. Ewa Swoboda (lekkoatletyka);

• 17. Aleksander Sliwka (siatkowka);

• 18. Iga Swiatek (tenis);

• 19. Bartosz Zmarzlik (zuzel);

• 20. Piotr Zyla (skoki narciarskie).

DETEKTYW

Slad palca wskazal morderce

Jerzy KIRZYnSKI

Nie pamietal co robil tego dnia, zapewnil, ze postara sie uzupelnic swoja
wypo- wiedz. Po poludniu opowiedzial o spotkaniu z nieznajoma:

– Chwycilem ja od tylu, za szyje lub za twarz, i przewrocilem na bok. Moim
zamia- rem bylo odbycie stosunku, Sciagnalem jej spodnie i but. Odlozylem
go na bok. Z lewej strony byla cala gola. Nie ruszala sie. Sierzant
Kazimierz L. z komisariatu w Kras- nymstawie nie spo- dziewal sie, ze taka
sprawa zakonczy sie jego wtorkowa sluzba. O godzi- nie 22.55, 2 grudnia
1975 roku, zglosila sie 23-letnia Grazyna W. informujac o napadzie, nieda-
leko jej miejsca zamieszkania:

– Ktoszamnabiegl,chcialam sie obejrzec lecz nie zdazylam. Chwycil mnie jedna
reka i zaslo- nil oczy, druga przewrocil na ziemie. Zacisnal mi nos i usta,
nie moglam nabrac powietrza. Dusilam sie. Coraz mocniej naci- skal na moja
szyje. Drapalam go po twarzy, obcasem uderzalam po nogach. Mialam jednak
coraz mniej sil. Gdy po raz drugi odzy- skalam przytomnosc, czulam bol,
zimno, strach. Nie mialam na sobie butow, rajstop i majtek. Nie dalam rady
sie podniesc. Uslyszalam kobiece, znajome glosy. Jakims cudem krzyknelam:
“Ciociu, ratuj!”. Siostra, ktora pierwsza podbiegla do mnie, chciala mi
pomoc wstac, ale nie dala rady. Zaraz nadeszla nasza ciocia. Bosa
zaprowadzily mnie do domu. Mama zadzwonila pod 997.

W tym samym czasie st. kpr. Jan D. zapisywal zaznania jej mlodszej siostry.

– Idac o godzinie 19.30 do cioci po mleko, poczulam czyjas reke na
ramieniu. Odwrocilam sie i poznalam, sasiada, meza mojej kuzynki.

– Ales sie wystraszyla

– zagadnal.

– Bardzo, serce mam na ramieniu – wybakalam.

– Dlaczego tak nisko? – dziw- nie zapytal. – Nie wiedzialam co powiedziec.

On poszedl prosto, ja skreci- lam w prawo.

Cioci opowiedzialam o spo- tkaniu z Kowalczykiem, oba- wialam sie go,
postanowila mnie odprowadzic. W pew- nym momencie nasza rozmowe na drodze
przerwalo wolanie: “Ciociu”, byl to glos damski, pla- czacy. Siostra lezala
na wznak, poza rowem, na polu.

– Zgwalcil mnie – plakala.

Domyslilam sie, ze to Kowalczyk napadl na nia.

Jeszcze tego samego dnia Jerzego Kowalczyka poddano ogledzinom. Przed
przybyciem lekarza oswiadczyl, ze o godzi- nie 20-20.30 golil sie i w
trakcie tej czynnosci nie doznal zadnych obrazen twarzy. Natomiast lekarz
na jego twarzy ujawnil: trzy zadrapania naskorka dlugosci 3,2 i 1,5 cm na
policzku lewym. W okolicy kata zuchwy po stronie lewej zadrapanie linijne
dl. 1 cm, na brodzie po stronie lewej, poni- zej kata ust zadrapanie o
ksztalcie odwroconej litery “L”, dl. 0,5 cm. “Sa to obrazenia swieze,
powstale na skutek zadrapania” – napisal w swojej opinii. Na spodniach
dostrzegl rozlegle swieze zabru- dzenia ziemia, podobnie na orta- lionowym
skafandrze.

W srode, 3 grudnia, pod- prokurator z Prokuratury Rejonowej w Krasnymstawie
postanowil wszczac sledztwo w sprawie dokonanego gwaltu oraz przedstawic
zarzuty 21-let- niemu Jerzemu Kowalczykowi.

– Tak, przyznaje sie do doko- nania zarzucanego mi czynu, ale prosze o
zwolnienie mnie dzisiaj ze skladania wyjasnien. Gotowy bede rano, po
godzinie 8 – powiedzial.

Nastepnego dnia potwierdzil swoje przyznanie sie i zlozyl obszerne
wyjasnienia. Na koncu powiedzial:

– Przez pola ucieklem do domu, a ona tam zostala. Kiedy namydlilem twarz i
golilem sie, weszli milicjanci i zabrali mnie ze soba. To byl pierwszy i
jedyny raz kiedy dopuscilem sie gwaltu.

W Jolusia

srode, 19 lutego 1975 roku, o godzinie 19.15 do komendy

w Krasnymstawie zglosili sie Helena i Marian M. i zawiado- mili, ze ich
corka, uczennica siodmej klasy szkoly podsta- wowej, nie powrocila do domu.

– Oboje plakali, matka przez caly czas powtarzala, ze jej

kryminaLny PrL

ukochana Jolusia, nie zyje, bo zostala zamordowana – zapa- mietal dyzurny
Jan M. – Wraz z prokuratorem B. probowalismy uspokoic zatroskanych
rodzicow. Wezwalem patrol z terenu mia- sta, radiowoz ruchu drogowego oraz
operacyjny z komendy woje- wodzkiej i wyslalem je na teren Zawieprza. Jedni
milicjanci mieli sprawdzictrase,ktoraporuszala sie dziewczynka, inni
rozpytywac przechodniow, rodzine.

Dziadek jej stwierdzil:

– Wnuczka kazdego dnia wstepowala do nas na obiad, a nastepnie szla do
swego domu. Dzisiaj tez byla, okolo godziny 13. Wyszla przed 14, mowila, ze
ma duzo nauki.

Pierwszy zwloki dziewczynki przysypane igliwiem, 200 m od lesnej sciezki,
ktora codziennie chodzila i wracala ze szkoly, zauwazyl jej ojciec. Po
chwili dobiegl do niego kapral Tadeusz T. O godzinie 20.40, z najbliz-
szego telefonu powiadomiono o tym komende i przelozonych z wojewodzkiej.

Na szyi dziewczynki widnia- la petla z podwojnym wezlem zrobionym z
granatowego paska od kurtki, ktora miala na sobie.

“Denatka ulozona jest na plecach, z jej lewej dolnej kon- czyny zdjete sa
czesci garderoby i znajduja sie na prawej. Lewa noga, udo oraz brzuch sa
obna- zone – zapisal oficer dokonujacy ogledzin miejsca zdarzenia.

Kilka metrow dalej lezal but “kozak”, teczka z ksiazka- mi, czapka oraz
szalik. Technik kryminalistyki, w swojej pra- cowni, uzywajac lampy punk-
towej na tornistrze szkolnym oraz lewym bucie wykonanym ze skaju gladkiego
nie ujawnil sladow linii papilarnych, dopie- ro po wielu probach na kawalku
skaju wypozyczonym od szew- ca, sposrod wielu stosowanych srodkow pylacych
wybral ten, ktory w zadowalajacy sposob przylegal do podloza. Wtedy tez
odkryl na przyszwie od stro- ny gornej oraz tylnej powyzej obcasa od strony
wewnetrznej i zewnetrznej napietka szesc

sladow nadajacych sie do badan porownawczych. Sfotografowal je, a fotogramy
nakleil na tablice pogladowa.

Smierc, okreslil biegly, nasta- pila na skutek uduszenia gwal- townego
przez zadzierzgniecie.

Jeszcze tego samego dnia prokurator powiatowy Jan B. wszczal sledztwo w
sprawie zabojstwa Jolanty M. Matka przypomniala sobie, ze w lecie
nieznajomy mezczyzna, w wie- ku okolo 40 lat, na widok Joli wyszedl w lesie
zza krzakow i zaproponowal, zeby z nim poszla to jej cos pokaze. Innym
razem mezczyzna w ortalio- nowym plaszczu usilowal ja pocalowac. Uderzyla
go siatka ze sledziami w twarz i uciekla.

Stanislawa K., kolezanka Joli, powiadomila prowadzacych postepowanie, ze
kiedy przeby- waly na boisku szkolnym pod- szedl do nich mlody mezczyzna i
powiedzial, ze chce poznac jakas panienke. Dodal, ze nad rzeka Wieprz
zgwalcil dziew- czyne z liceum.

– Widywalam go jeszcze na placu szkoly, zawsze byl porozpi- nany. Nikomu o
tym nie mowi- lam, bo sie wstydzilam.

Zainteresowano sie Maria- nem C., karanym za gwalt na 6 lat wiezienia. Po
sprawdzeniu go

okazalo sie, ze w tym czasie prze- bywal za granica.

Kasia z szostej klasy opowie- dziala o spotkaniu z mezczyzna okolo
30-letnim, w skafandrze i zielonym kapeluszu na glowie:

– Zapytal mnie i kolezanke czy chcemy zobaczyc jego jajka, to da nam 50 zl
na cukierki. Kazal nam isc za nim w ciemna ulice. Ucieklysmy od niego.

Jej kolezanka dodala:

– Na ulicy Rejowieckiej chlo- pak zaczepia dziewczynki, lapie za rece, chce
je calowac. Ja tez sie go boje. On sie nazywa Krzysiek, chodzi do osmej
klasy. Nosi kurt- ke w krate i brazowa czapke z daszkiem.

Mieli tez zeznania Andrzeja R., ktory z odleglosci 38 m widzial tego
chlopaka, 19 lutego, okolo godziny 14 na tej sciezce.

Operacyjni bez trudu odszu- kali wspomnianego Krzyska, pierwszy raz
przesluchano go 20 lutego 1975 roku.

– Po lekcjach, w domu przed godzina 14, zjadlem obiad i na polecenie ojca
pojechalem rowe- rem do sklepu przy ul. Lwowskiej po gontale i nakretki do
wenty- li – nie bylo w nim sprzedaw- cy. Pojechalem do drugiego, na
Rejowiecka, sklep byl zamkniety. Wracajac do domu, spostrzeglem na chodniku
ladna dziewczynke.

Podobala mi sie jej figura, a szczegolnie jej nogi. Przez ramie miala
przewieszona nie- bieska torbe. Postanowilem sie z nia poznac. Z chodnika
zeszla w lewo, na sciezke prowadzaca przez las. Przyspieszylem, rower
odprowadzilem w bok tak by nie byl widoczny ze sciezki, dogo- nilem idaca i
powiedzialem jej, ze ma ladne oczy. Uslyszalem, ze nie jestem w jej typie.
Szla dalej, potknela sie o lezacy patyk i przewrocila. Pomoglem jej wstac.
Podziekowala mi i ruszy- la przed siebie. Dobieglem do niej, chwycilem za
reke, chcia- lem ja pocalowac. Wyrywala sie, przewrocilismy sie obo- je.
Odpychala mnie od siebie. Poczalem z niej sciagac spodnie, but, rajstopy i
majtki w jasnym kolorze.

Zsunalem swoje spodnie gdyz chcialem wlozyc swojego ptasz- ka miedzy jej
nogi. Poczatkowo mialem trudnosci, ale sie udalo. Nadmieniam, ze ja
wczesniej zad- nej dziewczynce tego nie robilem, widzialem jak to robili
dorosli nad Wieprzem. Trzymalem ja prawa reka za szyje dlatego, ze krzy-
czala, ratunku. Wstalem i ucie- klem w kierunku roweru. Ona tez wstala, co
robila dalej juz nie widzialem. Na drugi dzien, w szkolnej szatni, chlopcy
mowi- li, ze jakas dziewczynka nie zyje. Pomyslalem, ze moze to chodzi o
te, z ktora mialem stycznosc poprzedniego dnia w lesie Borek.

Do protokolu dolaczyl wla- snorecznie wykonany rysunek miejsca, w ktorym
pozostawil nieznajoma dziewczynke, a sam uciekl. Z opinii szkolnej Krzyska:
“Uczen bardzo slaby. Powtarzal klasy pierwsza

i czwarta. Ostatnio wagaruje, stal sie nerwowy, wybuchowy. Nie ma bliskiego
kolegi ani kole- zanki. Skarzy sie, ze uczniowie smieja sie z niego, ze
jest glupi. Pluja na niego”.

21 lutego 1975 roku przed- stawiono mu zarzuty, ze 19 lutego 1975 roku w
lesie Borek k/Krasnegostawu, dzialajac ze szczegolnym okrucienstwem,
poprzez bicie i duszenie zmusil nieletnia Jolante M. do odbycia z nim
stosunku plciowego oraz dokonal zabojstwa Jolanty M. w ten sposob, ze
uciskajac jej szyje rekami oraz bijac ja dopro- wadzil do jej zgonu.

Krzysztof nie przyznal sie do uduszenia dziewczynki, jedynie do zgwalcenia
jej i uciskania glowy:

– Potwierdzam w calosci, co mowilem wczoraj z wlasnej woli, nikt mnie do
skladania wyjasnien nie zmuszal. Dobrowolnie zgo- dzilem sie na nagrywanie
moich wypowiedzi na magnetofon. Nie zdejmowalem paska opasujacego jej
ubranie, nie zakladalem paska na jej szyje. Zdjalem jedynie buta z nogi i
spodnie, rajstopy ze skar- peta i majtki. Ucieklem, bo mi sie wstyd bylo,
co z ta dziewczyn- ka zrobilem. Zaluje tego. Moge podac na swiadka Bogdana
K., ze bylem u niego tego dnia o godzi- nie 16 po lyzke do montowania kol i
po gwozdzie.

17-letni Krzysztof S. nie wro- cil do domu. Trafil do aresz- tu. Prokurator
swoja decyzje o areszcie tymczasowym uza- sadnil w nastepujacy sposob:

– Wyzej wymienione zarzu- ty zostaly uprawdopodobnio- ne wyjasnieniami
podejrzane- go, rozpoznaniem oraz innymi dowodami. Ponadto zachodzila
obawa, ze bedzie sie ukrywal.

Przeprowadzono ekspe- ryment sledczy co do czasu potrzebnego na przejecha-
nie rowerem trasy od miejsca zamieszkania podejrzanego do miejsca
znalezienia zwlok oraz ustalenia czasu przejscia odcin- ka drogi od szkoly
do miejsca zamieszkania Krzysztofa S.

W areszcie powiedzial:

– Od Bogdana K. z lyz- ka wrocilem przed godzina 17. Przypomnialem wtedy
sobie, ze powinienem oddac mu ksiaz- ke “Zostane mechanikiem”. Wlozylem
kurtke, czapke i jeszcze raz do niego pojechalem. W domu bylem dwadziescia
po siedemnastej

i juz do miasta nie wychodzilem. Pomagalem tatusiowi zdejmowac klatki na
nutrie, ogladalem tele- wizje, uczylem sie. Nie wiem co to znaczy stosunek
seksualny, nigdy nie mialem takiego zdarzenia, zeby zlaczyc sie z
dziewczyna narza- dami plciowymi. Zaczepialem je, chcac zawrzec znajomosc,
lapalem za szyje, ale sie wyrywaly i ucieka- ly. Niekiedy udawalo sie
pocalowac je w reke czy w policzek. Nigdy ich nie rozbieralem i nie
przewraca- lem. Chcialem sie tylko z nimi zapoznac, od kilku dostalem reka
w twarz. W lesie Borek dziewczat nie zaczepialem, jedynie w mie- scie, na
ulicy. Wyjasnienia moje dotyczace zgwalcenia i pozosta- wienia w pozycji
lezacej niezna- nej mi dziewczynki sa klamliwe. Ja w tym miejscu nie bylem.
Wszystko mowilem z pamie- ci, myslalem, ze zaraz pojde do domu.
Wyjasnienia, ze miala ona kozaczki z suwakiem, rajstopy, a na nich skarpety
wziely sie stad, ze moja siostra tak sie ubiera. Ona ma tez taka czapke. Ta
cala opo- wiesc nie wiem skad sie brala, mowilem tak sobie, z glowy.

Wobec tego, ze prokuratura, jak i milicja nie dysponowaly zadnymi dowodami,
28 maja 1975 roku, uchylono wobec Krzysztofa S. srodek zapobie-
gawczy,atymsamymchlopak odzyskal wolnosc.

Prokuratura nie dawala jed- nak za wygrana.

Zastanawiajacejestuzasad- nienie o zawieszeniu sledztwa: “W poczatkowej
fazie sledztwa zebrane zostaly dowody z tresci,

z ktorych wynikalo, ze zbrod- ni tej dopuscil sie Krzysztof S., co
uzasadnialo przesluchanie go w charakterze podejrzanego i zastosowanie
tymczasowego aresztowania. Z przeprowadzonych ba- dan daktyloskopijnych
dostarczonych odciskow

linii papilarnych palcow i dloni pobranych od zwlok Jolanty M., w celu
ewentualnej eliminacji sladow pozostawionych przez wymieniona, oraz osoby
podej- rzanej na nazwisko Krzysztof S., ekspert z laboratorium KWMO w
Lublinie zlozyl 22 lutego 1975 roku sprawozdanie: “Slady linii papilarnych
utrwalone szescio- ma fotogramami przy uzyciu powiekszajacych przyrzadow
optycznych porownano z odci- skami palcow i dloni wymie- nionych osob.
Badania iden- tyfikacyjne wykazaly, ze slady dowodowe ukladem, ksztaltem,
wielkoscia oraz rozmieszcze- niem cech roznia sie od odci- skow palcow i
dloni Jolanty M. i Krzysztofa S. i nie zostaly przez te osoby pozostawione”.

31 grudnia 1975 roku w spra- wie Krzysztofa S. “podejrzanego
oczynzart.148par.1kk(zaboj- stwo Jolanty M. 19 lutego 1975 roku)
postanowila zasiegnac opinii Zakladu Kryminalistyki KGMOwWarszawiewcelu:1.
przeprowadzenia prawidlowych badan daktyloskopijnych sladow linii
papilarnych pozostawionych na bucie – kozaczku, ofiary; 2. wydania opinii
czy slady linii papilarnych zabezpieczonych na bucie Jolanty M.
pozostawione zostaly przez Krzysztofa S.

Wniosek uzasadniono w po- kretny sposob: “Jak wynika z biezacych ustalen
sledztwa, aktualnie zachodzi potrzeba ponowienia ekspertyz daktylo-
skopijnych; zarowno w stosun- ku do materialu dowodowego, jak rowniez do
Krzysztofa S., ktory w ostatnim czasie opuscil Krasnystaw i jego miejsce
poby- tu nie jest znane. Okolicznosc ta stanowi istotna przeszkode w
prowadzeniu sledztwa, co uzasadnia jego zawieszenie”. 13 lutego 1976 roku
nade- szlo oczekiwane sprawozdanie z Warszawy. Badania wykaza- ly, ze slad
ujawniony na bucie ofiary rozni sie pod wzgledem budowy i rozmieszczenia
cech charakterystycznych od odbi- tek linii papilarnych palcow na karcie
daktyloskopijnej wypel- nionej na nazwisko Krzysztof S.

14 lutego prokuratura postano- wila umorzyc czesciowo sledztwo przeciwko
Krzysztofowi S. wobec niepopelnienia przez podejrzane- go zarzucanych mu
czynow.

Nie doszlo do kompromitacji organow scigania i wymiaru spra- wiedliwosci
takiej, jak w sprawie Tomasza Komendy, skazanego za zabojstwo, ktorego nie
popelnil.

WJerzy Kowalczyk

rocmy do spraw- cy gwaltu, Jerzego Kowalczyka, ktory 3 grudnia 1975 roku,
zarzadze- niem prokuratora, osadzony zostal na 30 dni w areszcie KM MO w
Lublinie. 5 grudnia 1975 roku, przesluchiwany w charak- terze podejrzanego,
zagadniety czy zna las Borek odpowiedzial:

– Las ten znam z lat szkol- nych, poniewaz chodzilismy tam z wycieczkami ze
szkoly, nieraz chodzilismy sie bawic na pia- skownicy przy lesie, a w
poblizu znajduja sie torfowiska gdzie chodzilem na ryby.

Po zawarciu zwiazku mal- zenskiego i podczas kawalerki nigdy juz tam nie
chodzilem. Bylem jedynie raz w fermen- towni tytoniu, ktora tam sie miesci,
aby przyjac sie do pracy. Bylo to w sierpniu 1975 roku. Przyjechalem i
odjechalem auto- busem podmiejskim. Do pracy nie zostalem przyjety z braku
miejsc.

Natomiast na ostatnie pyta- nie: czy wie co tam sie wydarzy- lo oznajmil:

– O zabojstwie Jolanty M. dowiedzialem sie w kilka dni po przestepstwie,
lecz kto tego doko- nal, tego nie wiem. Od kogo sie dowiedzialem, nie
pamietam zreszta wszyscy o tym mowili. Ja osobiscie nie znalem ani rodzi-
cow, ani nikogo z tej rodziny. “Wyjasnilem zgodnie z praw- da i po
osobistym odczytaniu podpisuje”.

W ostatnia niedziele starego roku napisal list do zony, ktore- go fragment
zainteresowal pro- wadzacych sledztwo:

“Kochanie nie wierz w to co ludzie mowia, ja nie pamietam, gdzie wtedy
bylem i co robilem, ja niestety naprawde nie pamie- tam, zreszta Ty sama
wiesz naj- lepiej jak to jest z moja pamie- cia i tylko Ty mozesz mi pomoc
w wybrnieciu z tej sytuacji. Licze tylko na twoja pomoc”.

W piatek, 13 lutego 1976 roku plutonowy Wladyslaw K. z KWMO w Chelmie o
godzi- nie11,wobecnoscimilicyjnych specow od przesluchan najgroz- niejszych
przestepcow, kapita- na Boguslawa Z. i porucznika Zbigniewa S. z KGMO,
wyciagnal

z szuflady formularz Protokolu Przesluchania Podejrzanego i dlugopis i
zapytal mezczyzne siedzacego po drugiej stronie biurka o samopoczucie.

– Jestem zdrowy, czuje sie dobrze i moge skladac wyja- snienia. Aktualnie
jestem podej- rzany o zgwalcenie Grazyny W. Chociaz formalnie do dzisiaj
nie przedstawiono mi zarzutu o inne czyny, to sam, z wlasnej woli, chce
zlozyc wyjasnienia odnosnie zdarzenia, ktore jak sie pozniej okazalo bylo
zabojstwem dziewczynki…

Przesluchujacy nawet na sekunde nie oderwal wzroku od kartki, na ktorej
notowal slowa Jerzego Kowalczyka. Oficerowie z Warszawy wciaz patrzyli
przed siebie. To, co uslyszeli nie zro- bilo na nich, wydawalo sie, naj-
mniejszego wrazenia. Siedzacy na taborecie, w bialej koszuli i czarnych
spodniach mezczy- zna mowil dalej:

– Fakt ten mial miejsce w lutym 1975 roku, daty doklad- nej nie pamietam,
ale wiem, ze wowczas mialem zwolnienie lekarskie. Na wstepie chcialbym aby
to, ze ja sam o tym mowie uznano za okolicznosc lago- dzaca. Ponadto,
zaznaczam, ze rzeczywiscie ja tej dziewczynki nie zamierzalem pozbawic
zycia i tak naprawde to nawet nie bar- dzo jestem w stanie wyjasnic, dla-
czego do tego doszlo. Trudno mi dzisiaj dokladnie opisac przebieg
zdarzenia, dlatego podam tylko niektore z okolicznosci, jakie sobie
przypomnialem odnosnie zajscia w lesie Borek, w wyniku ktorego nieznana mi
do czasu tego zajscia, jak i pozniej, dziew- czynka poniosla smierc.

Nie pamietal, co robil tego dnia, zapewnil, ze postara sie uzupelnic swoja
wypowiedz. Po poludniu opowiedzial o spotka- niu z nieznajoma:

– Chwycilem ja od tylu, za szyje lub za twarz i przewrocilem na bok. Moim
zamiarem bylo odbycie stosunku, Sciagnalem jej spodnie i but. Odlozylem go
na bok. Z lewej strony cala byla gola. Nie ruszala sie. Pozapinalem sie
ucieklem z tego miejsca. W mie- scie moglem wstapic do restaura- cji. Na
drugi dzien dowiedzialem sie, ze dziewczyna z lasu zostala zamordowana. Nie
uzywalem zad- nego narzedzia, aby ja pobic, po prostu nieswiadomie ja
udusilem. Nie wiem, dlaczego tak sie stalo.

W sobote, tuz przed godzina 14 w roli przesluchujacego

wystapil kapitan Boguslaw Z., protokolowaniem zajal sie jego mlodszy kolega
z wojewodz- kiej. Przedstawiciel “glownej” poinformowal, ze przeslu- chanie
bedzie nagrywane na tasmie magnetofonowej na co Kowalczyk wyrazil zgode.

– W ten sposob bede mogl swoimi slowami wyjasnic to wszystko, co sie
zdarzylo 19 lutego w lesie Borek. Zdaje sobie sprawe z faktu, ze tasma, na
ktorej nagrano moje dobrowolne przyznanie sie do pozbawienia zycia Jolanty
M. stanowi zalacz- nik do tego protokolu. Wszystko, co mialem do
wyjasnienia powie- dzialem do mikrofonu i zostalo to w calosci
zarejestrowane – mowil Kowalczyk. O godzinie 15 na dole karty napisal:
“Protokol odczytalem i stwierdzam, ze zostal zapisa- ny zgodnie z moimi
wyjasnie- niami. Za moja zgoda nagrano mnie na magnetofonie”. (Podpis
nieczytelny.)

– 19 lutego poszedlem do restauracji Powszechna, dostalem wodke i cos na
zab, jakas zimna zakaske. Siedzialem przy stoliku znajdujacym sie w rogu
drugiej sali. Po chwili dosiadl sie do mnie nieznajomy koles i zamowil
butelke wodki i dwa gorace dania z kuchni. Ja zamowilem druga polowke.
Wywnioskowalem, ze gosciu lubi zabawic sie, bo mial czerwony nos. Nazywal
sie Kazik albo Robert, nie pamietam. Pracowal na Slasku, w kopalni, na
wysokim stanowisku. Pilismy jeszcze piwo.

Po roku podsumowano zebrane o Kowalczyku infor- macje: Przed ukonczeniem 18
lat, za liczne kradzieze i wla- mania, przez Sad dla Nieletnich w Chelmie
umieszczony zostal w Zakladzie Poprawczym w Dominowie. Po wyjsciu na
wolnosc zglosil sie do pie- cioletniej sluzby w 6. szkol- nym pulku
samochodowym w Ostrodzie. Nie wytrzymal, po 2 latach zdezerterowal, za co
skazano go na 2 lata aresztu wojskowego. Amnestia urato- wala go od
odsiadki. Pracowal jako kierowca. Mial sklonno- sci do naduzywania
alkoholu. W pracy karany dyscyplinarnie za opieszale wykonywanie pole- cen
przelozonych.

17 lutego 1976 roku wice- prokurator Prokuratury Woje- wodzkiej w Chelmie,
po zapo- znaniu sie z materialem dowodo- wym zebranym w sprawie zaboj- stwa
Jolanty M., oraz w sledztwie o zgwalcenie Grazyny W. posta- nowil polaczyc
oba sledztwa.

– Tak, przyznaje sie. Potwier- dzam skladane wczesniej wyjasnie- nia z
wlasnej woli, po przemysle- niu, chcac w ten sposob zrzucic obciazenie,
ktore do tej pory mnie niepokoilo.

3 marca 1976 roku, za zgoda podejrzanego, podczas ekspery- mentu
procesowego, odtworzo- no przebieg zabojstwa.

Kowalczyk doprowadzil uczestnikow eksperymentu do miejsca, w ktorym
faktycznie znaleziono zwloki dziewczynki. Zgodnie z opisem podejrzane- go
na ziemi ulozono manekin. Prowadzacy czynnosci poprosil sprawce o
zademonstrowanie sposobu zaatakowania ofiary, sposobu rozbierania, momentu
zalozenia paska. Ten zdecydowa- nie odmowil:

– Nie, tego nie zrobie. Opowiem, co sie wtedy wydarzylo. Zobaczylem ja z
daleka. Skrylem sie za drzewem i kiedy mijala mnie, wyskoczylem i
schwytalem za szyje i usta. Upadla. Pochylilem sie nad nia, zdjalem jej but
z lewej nogi, nastepnie spodnie, rajstopy. Poruszyla sie, znowu ja
przydusi- lem, by byla spokojna, zalozylem na jej szyje pasek i zawiazalem
go na kokardke. Po wszystkim oddalilem sie w glab lasu, w stro- ne miasta.

O godzinie 13.15 ekspery- ment, ktory zarejestrowano na tasmie filmowej,
magnetofono- wej, blonie fotograficznej, szki- cu i protokole zakonczono.

Jerzy Kowalczyk, wsia- dajac do samochodu powie- dzial do konwojujacych go
mundurowych:

– Na skraju lasu dostrzeglem swoja zone i siostre wysiadajace z autobusu.
Zdenerwowalem sie i widzac je nie moglem demonstro- wac na manekinie tego,
co sie stalo. 30 kwietnia do sadu wplynal akt oskarzenia al akt oskarzenia,
w ktorym oprocz zabojstwa Jolanty M., gwaltu na Grazynie W. zarzu- cono mu
krotkotrwaly zabor dwoch samochodow syrena oraz nysy, a takze kradziez, w
miej- scu pracy rozrusznika, pompy benzynowej, gasnicy itp.

We wtorek, 1 czerwca, w Dniu Dziecka, rozpoczal sie proces 22-letniego
Jerzego Kowalczyka, zabojcy uczennicy klasy siodmej – Jolanty M.

– 19 lutego 1975 roku nie przebywalem w Krasnymstawie, nie pamietam, gdzie
bylem i co robilem. W sledztwie przyzna- lem sie do zabojstwa, ale sam nie
wiem dlaczego. Nie potwierdzam tych wyjasnien. O szczegolach zdarzenia
dowiedzialem sie stad, ze ludzie wszyscy o tym mowili. Przyznalem sie, aby
skorzystac z nadzwyczajnego zlagodzenia kary. Gdy jechalem z Krasnegostawu
do Lublina, z szosy porucznik K. wskazal miejsce, w ktorym to moglo byc.
Widzialem je z odleglosci 4 km. Okazanej mi dokumentacji nie rozpoznaje,
nie widzialem denat- ki w lesie i nie wiem, jak byla ubrana. Nie znalem
jej. W lesie Borek nie bylem od 6 czy 7 lat. W zakresie zgwalcenia i
kradzie- zy trzech samochodow i narzedzi podtrzymuje swoje wyjasnienia
zlozone w sledztwie. Odmawiam dalszych wyjasnien – zakonczyl swoje
wystapienie.

9 lipca, po pieciu rozprawach ogloszono wyrok. Sad uznal oskarzonego winnym
dokona- nia zarzucanych mu czynow i skazal na kare smierci.

Sad Najwyzszy 24 czerw- ca 1977 roku zmienil wyrok i zasadzil 25 lat
pozbawienia wolnosci.

Jerzy Kowalczyk w Zakladzie Karnym Warszawa-Mokotow rozpoczal odbywanie
kary, kto- rej koniec przypadal na 25 lute- go 2003 roku.

Sad Wojewodzki w Przemyslu po rozpoznaniu wniosku skaza- nego, uznajac
pozytywna opi- nie z zakladu karnego (brak kar dyscyplinarnych), utrzymywa-
nie systematycznego kontaktu z rodzina, postanowil warun- kowo
przedterminowo zwolnic Jerzego Kowalczyka. 29 kwiet- nia 1998 roku opuscil
on ZK w Medyce.

Rzecznik Praw Obywatelskich w Sejmie, Warszawa:

“Zwracam sie z uprzejma prosba o przyznanie mi odszko- dowania za utrate
zdrowia i krzywde moralna. W Areszcie Sledczym w Lublinie przeby- walem 3
miesiace i 1 tygodnie w zwiazku z morderstwem Jolanty M. To nie ja ja
zabilem”. Krzysztof S. Krasnystaw 1987 roku.

Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)

STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/

abujas12@gmail.com

http://

www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/

http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

Strona główna

http://MyShip.com

Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez

dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com

GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl

Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:

(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):

Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.

BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452

(format IBAN)

wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479

(format IBAN)

wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504

(format IBAN)

BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

numer KRS 0000124837:

“Wspomoz nas!”

teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty

Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl