Dzien dobry – tu Polska – 5.11.2024

DZIEN DOBRY – TU POLSKA GAZETA MARYNARSKA Imienia Kpt. Ryszarda Kucika (Rok
XXIV nr 306) (67546) 5 listopada 2024r.

Pogoda

wtorek, 5 listopada 11 st C

Czesciowe zachmurzenie

Opady:10%

Wilgotnosc:85%

Wiatr:13 km/godz.

Kursy walut – za jednego dolara (USD) zaplacimy 3,99 zl. Cena jednego
funta szterlinga (GBP) to 5,19 zl, a franka szwajcarskiego (CHF) 4,61 zl. Z
kolei euro (EUR) mozemy zakupic za 4,35 zl.

Dzien dobry Czytelnicy 🙂

Milego dnia i milego czytania 🙂

Ania Iwaniuk

Dowcip

– Ozenilem sie z bardzo religijna kobieta, bez przerwy wspomina o Nowym
Testamencie.

Ziobro nie stawil sie przed komisja. Jest wniosek o doprowadzenie. Zbigniew
Ziobro nie stawil sie przed sejmowa komisja sledcza do spraw inwigilacji
systemem Pegasus. To czwarty raz, kiedy komisja probowala przesluchac
bylego ministra sprawiedliwosci. Komisja przeglosowala trzy wnioski: do
sadu o nalozenie kary za niestawiennictwo oraz zatrzymanie i doprowadzenie
Ziobre przed komisje, a takze do prokuratora generalnego o wszczecie
procedury uchylenia immunitetu Ziobrze.

Byly minister i prokurator generalny mial zostac przesluchany w
poniedzialek 4 listopada o godzinie 10 w zwiazku z zakupem i inwigilacja
systemem Pegasus w Polsce. Nie stawil sie i nie usprawiedliwil swojej
nieobecnosci.

– W tej chwili jako komisja powinnismy wystapic z wnioskiem o jego ukaranie
za niestawiennictwo i nalozenie kary porzadkowej do Sadu Okregowego w
Warszawie, ale rownoczesnie jako komisja powinnismy zlozyc wniosek o
zatrzymanie i doprowadzenie Zbigniew Ziobre przed komisje, rownoczesnie
wystepujac do prokuratora generalnego o to, aby rozpoczal procedure, w
wyniku ktorej Sejm wyrazi zgode na sciagniecie immunitetu panu Zbigniewowi
Ziobrze – powiedziala przewodniczaca komisji Magdalena Sroka (PSL-TD).

Po dyskusji komisja przeglosowala te trzy wnioski. Wszyscy sa wobec prawa
rowni. I Zbigniew Ziobro musi rowniez liczyc sie z konsekwencjami swoich
czynow – podsumowala Sroka, zamykajac posiedzenie.

Trela: Ziobro moze sobie straszyc. My sie nie boimy

Wiceszef komisji do spraw Pegasusa Marcin Bosacki (KO) na pozniejszej
konferencji prasowej powiedzial, ze “Ziobro mataczy i raz powoluje sie na
stan swojego zdrowia (…), a kiedy indziej pan Ziobro powoluje sie na tak
zwany wyrok Trybunalu Konstytucyjnego”.

– W imieniu czlonkow komisji chce powiedziec, ze nie ma wyroku Trybunalu
Konstytucyjnego – oswiadczyl. Dodal, ze “on nigdy nie zostal opublikowany w
zwiazku z czym z cala pewnoscia nie obowiazuje on ani komisji, ani Sejmu”.
Wiceszef komisji Tomasz Trela, odnoszac sie do wpisu Ziobry, w ktorym
napisal w poniedzialek, ze “poslowie podszywajacy sie pod nieistniejaca
komisje poniosa za to odpowiedzialnosc karna”, odpowiedzial, ze “Ziobro
naprawde moze sobie straszyc”. – My sie absolutnie nie boimy – dodal.

– Pan Ziobro oczywiscie zyje w tej iluzji osmiu lat rzadow Prawa i
Sprawiedliwosci. Co powiedzial, tak bylo, co powiedzial, tak jego podlegli
prokuratorzy, czy jego podlegli urzednicy zrobili. Natomiast te czasy sie
skonczyly. Dzisiaj jest prawdziwe prawo i prawdziwa sprawiedliwosc. I pan
Ziobro ma obowiazek zeznawac przed komisja sledcza – mowil.

Trela zapytany w porannej rozmowie z Polskim Radiem 24, czy Zbigniew Ziobro
przyslal zwolnienie lekarskie, usprawiedliwiajace jego mozliwa nieobecnosc
na poniedzialkowym posiedzeniu komisji, odpowiedzial, ze “na wczoraj
(niedziela – red.) zadnego takiego dokumentu nie bylo”. Ziobro nie stawial
sie na wczesniejszych posiedzeniach komisji. Dwukrotnie usprawiedliwil
swoja nieobecnosc zaswiadczeniem od lekarza. Kiedy nie usprawiedliwil
trzeciej nieobecnosci, skutkiem bylo zlozenie wniosku o kare grzywny do
Sadu Okregowego w Warszawie.

Zbigniew Ziobro usprawiedliwial swoja niezdolnosc do udzialu w
przesluchaniach choroba nowotworowa. Opinie na temat jego zdrowia wydal
biegly lekarz, ktory stwierdzil brak przeszkod w przesluchaniu bylego
ministra sprawiedliwosci. – Zbigniew Ziobro nie ma zadnych podstaw do tego,
zeby negowac te opinie bieglego, ktora w tej chwili mamy – podkreslila
przewodniczaca komisji Magdalena Sroka. – Jezeli okolicznosci zdrowia
Ziobry zmienily sie od czasu, kiedy zostala wydana opinia, to rowniez sa na
to przepisy – dodala Sroka. Podkreslila, ze “jako byly minister
sprawiedliwosci powinien doskonale zdawac sobie sprawe, ze w takiej
sytuacji ma obowiazek przeslac stosowne zaswiadczenia lekarskie”.

Komisja sledcza do spraw Pegasusa bada legalnosc oprogramowania. Ma
sprawdzic prawidlowosc i celowosc czynnosci, ktore byly podejmowane za
pomoca systemu m.in. przez rzad, sluzby specjalne i policje do listopada
2023 roku. Ponadto komisja ma zbadac, kto byl odpowiedzialny za zakup tego
i podobnych narzedzi. “Niby komisja”

W czwartek, 31 pazdziernika Zbigniew Ziobro opublikowal wezwanie do
przesluchania na komisji. “Ta kartka bylaby nawet zabawna, a jej autorzy
niezlymi dowcipnisiami, gdyby nie to, ze zgodnie z wyrokiem Trybunalu
Konstytucyjnego poslowie tej ‘niby komisji’ popelnili wlasnie przestepstwo
m.in. z art. 231 Kodeksu karnego” – napisal.

“10 wrzesnia TK stwierdzil, ze zakres dzialania sejmowej komisji sledczej
ds. Pegasusa jest niezgodny z Konstytucja i usunal ja z porzadku prawnego.
Poslowie podszywajacy sie pod nieistniejaca komisje poniosa za to
odpowiedzialnosc karna – to kwestia czasu. Wysle kazdemu z nich kopie
wyroku TK, zeby potem nie mogli bronic sie przed sadem, ze nie wiedzieli” –
dodal. Komisja do spraw badania legalnosci oprogramowania przesluchala juz
miedzy innymi prezesa PiS Jaroslawa Kaczynskiego, bylego wicepremiera
Ministerstwa Sprawiedliwosci i polityka Suwerennej Polski Michala Wosia,
czy bylego dyrektora Departamentu Spraw Rodzinnych i Nieletnich Mikolaja
Pawlaka.

Blaszczak chce dymisji Tuska w razie wygranej Trumpa. “Skandal” Mariusz
Blaszczak, szef klubu PiS, stwierdzil, ze w przypadku wygranej Donalda
Trumpa w wyborach prezydenckich w USA premier Donald Tusk powinien podac
sie do dymisji. Wypowiedz jest szeroko komentowana w mediach
spolecznosciowych. Wicemarszalkini Sejmu Monika Wielichowska ocenila, ze
“te slowa pachna zdrada”. Szef klubu KO Zbigniew Konwinski ocenil, ze
Blaszczak “ociera sie nie tylko o smiesznosc, ale i o sluzbe na rzecz
przywodcy innego kraju”.

Do wyborczego wtorku w Stanach Zjednoczonych zostaly jeszcze dwa dni.

Szef klubu PiS Mariusz Blaszczakpowiedzial w niedziele wieczorem w Polsat
News, ze “w polskim interesie jest to, aby relacje ze Stanami Zjednoczonymi
byly jak najscislejsze i jak najblizsze”. – Niepokoi mnie to, ze obecna
wladza – Donald Tusk i jego ekipa – postawili na Kamale Harris, a wiec po
wygranej Donalda Trumpa Donald Tusk powinien podac sie do dymisji – ocenil
Blaszczak.

– Jesli wygra Trump, to obecne wladze polskie znajda sie w bardzo zlym
polozeniu, bo oni konfliktuja Polske ze Stanami Zjednoczonymi i przeszlym,
a takze byc moze przyszlym prezydentem Trumpem, z ktorym bardzo dobrze
wspolpracowal rzad PiS – stwierdzil. Blaszczak ocenil, ze wygrana Trumpa w
amerykanskich wyborach prezydenckich “jest w polskim interesie, ze wzgledu
na to, ze mamy bardzo dobre doswiadczenia z prezydentem Trumpem, kiedy byl
prezydentem USA”.

– Jesli wygralby Donald Trump, to sadze, ze natychmiast powinien sie
zmienic rzad w Warszawie, bo Niemcy nie sa w stanie nas wspierac, jesli
chodzi o obronnosc, a Stany Zjednoczone – tak – dodal Blaszczak. Jak
stwierdzil, “tylko wspolpracujac ze Stanami Zjednoczonymi mozemy budowac
realna polska polityke obronna”. Slowa Blaszczaka komentuja w mediach
spolecznosciowych inni politycy.

Odniosl sie do nich miedzy innymi szef MSWiA Tomasz Siemoniak. “Mariusz
Blaszczak uwaza, ze to nie polscy wyborcy beda decydowac, kto sprawuje
wladze w Polsce tylko wynik wyborow w USA. Mentalnosc prosto z PRL” –
napisal polityk.

Glos zabral tez szef klubu Koalicji Obywatelskiej Zbigniew Konwinski.
“Mariusz Blaszczak postulujacy dymisje polskiego premiera w zwiazku z
ewentualna wygrana Trumpa, ociera sie nie tylko o smiesznosc, ale i o
sluzbe na rzecz przywodcy innego kraju” – stwierdzil. “Te slowa pachna
zdrada… Blaszczak chce zmiany rzadu Rzeczpospolitej po wyborach w innym
kraju. Skandal!” – dodala wicemarszalkini Sejmu Monika Wielichowska, takze
z KO.

“Polski kebab” robi furore w Indiach. “Ulubione danie Mieszka I” Dorota
Maslowska podczas podrozy po Indiach dokonala nietypowego odkrycia. Jak sie
okazuje, wielkim przysmakiem wsrod lokalnych mieszkancow jest… polski
kebab. Dorota Maslowska podzielila sie nietypowym odkryciem. Pisarka
podrozuje po Indiach w towarzystwie Marka Bienczyka. Idac jedna z ulic,
autorka “Wojny polsko-ruskiej” wypatrzyla szyld z napisem “Polski Kebab”.
Turysci postanowili wejsc do lokalu i sprawdzic, co znajduje sie w srodku.

Polski kebab hitem w Indiach. Maslowska dokonala nietypowego odkrycia

W relacji zamieszczonej w mediach spolecznosciowych Dorota
Maslowskarelacjonowala, ze w karcie mozna znalezc tak “tradycyjne potrawy
kuchni polskiej” jak “kebab na grubym” czy “kebab na dania”. Pisarka
postanowila porozmawiac z wlascicielem punktu gastronomicznego, skad wzial
sie jego pomysl na biznes.

“Przemily wlasciciel Abin mowi, ze byl w Polsce, polski kebab bardzo mu
smakowal i postanowil przeniesc go do Indii. Miejscowym podobno bardzo
smakuje” – opisywala. “Jesli to jest sen, to jest tak intensywny,
ze zrobilam w nim zdjecie” – dodala Dorota Maslowska. Pod postem pisarki
zamieszczonym w mediach spolecznosciowych pojawilo sie mnostwo komentarzy.
“Dekada wstawania z kolan nie poszla na marne”; “Ulubione danie Mieszka I”;
“Polski kebab w Indiach – ziemia jednak jest okragla”; “Troche jak uslyszec
»Bania u Cygana« na imprezie w Chinach” – zartowali internauci.

Polski Kebab ma w Indiach dwa punkty w stanie Kerala. W logo restauracji
znajdziemy mezczyzne, ktory z wygladu przypomina starego gorala. Jeden
ze wspolwlascicieli lokalu – Zainuul Abideel – prowadzi w mediach
spolecznosciowych profile, na ktorych zacheca do sprobowania dan takich jak
“polski rollo” czy wspomniany wyzej “kebab na grubym”. W nagraniach
zamieszczanych w sieci przekonuje, ze “polski kebab jest duzo lepszy,
poniewaz jest zdrowszy i ma znacznie mniej kalorii oraz tluszczu niz inne
tego typu dania”.

16-latek postrzelony przez policjantow. Ruszyl na nich z siekiera.
Agresywny 16-latek, ktory ruszyl na policjantow z siekiera, zostal przez
nich postrzelony. Wczesniej nastolatek podpalil samochod i zdemolowal
mieszkanie oraz podworko.

Policjanci z Bartoszyc zostali wezwani w nocy na interwencje do wsi w
gminie Bisztynek. Kobieta proszaca o pomoc alarmowala, ze przebywajacy u
niej na posesji 16-latek podpalil jej samochod.

– Gdy policjanci przyjechali na miejsce, strazacy juz auto ugasili.
Podworko i mieszkanie, w ktorym przebywal chlopak, byly zdemolowane –
przekazala sierz. Marta Kabelis, rzeczniczka Komendanta Powiatowego Policji
w Bartoszycach.

Nastolatek mial uderzyc sasiada w plecy obuchem siekiery i grozic, ze
“pozabija wszystkich”. Z powodu agresywnej postawy chlopaka policjanci
postanowili go odszukac. Zauwazyli chlopaka idacego droga, mial ze soba
siekiere. Zatrzymali auto w pewnej odleglosci od niego, po czym wyszli do
agresora, apelujac o odrzucenie siekiery. Ten nie reagowal. Nie zatrzymywal
sie i krzyczal, ze ich zabije. Nie powstrzymal go gaz pieprzowy. Nie
zrobila na nim wrazenia informacja o koniecznosci uzycia broni palnej
przekazala sierz. Kabelis.

Policjanci oddali szesc strzalow ostrzegawczych w powietrze. “Strzaly
ostrzegawcze nie tylko go nie powstrzymaly. W pewnym momencie nastolatek
uniosl siekiere nad glowe i zaczal biec w kierunku policjantow, krzyczac,
ze ich zabije. Policjanci znalezli sie w okolicznosciach bezposrednio
zagrazajacych ich zdrowiu, a na nawet zyciu. Nastolatek swoim zachowaniem
zmusil funkcjonariuszy do podjecia trudnej decyzji o oddaniu strzalu w jego
kierunku. Zostal trafiony w noge” – dodala sierzant.

Chlopak trafil do szpitala

Podkreslila przy tym, ze funkcjonariusze natychmiast udzielili chlopakowi
pomocy przedmedycznej, wsparli ich w tym takze strazacy. Rzecznik strazakow
Grzegorz Rozanski podal, ze w czasie przekazywania nastolatka zespolowi z
karetki byl on przytomny, wydolny krazeniowo i oddechowo. Ratownikom
medycznym w drodze do szpitala towarzyszyl patrol policji.

– Najpierw chlopak trafil do szpitala w Bartoszycach, nastepnie zostal
przewieziony do szpitala dzieciecego w Olsztynie – wyjasnila. sierz.
Kabelis.

Dodala, ze od nastolatka czuc bylo alkohol. W szpitalu agresorowi pobrano
krew do badan zarowno na zawartosc alkoholu, jak i narkotykow. Przebywa w
oddziale ortopedyczno-urazowym naszego szpitala, wlasnie trwa jego operacja
zwiazana ze zdarzeniem, do ktorego doszlo w nocy – poinformowala Agnieszka
Deoniziak ze Specjalistycznego Szpitala Dzieciecego w Olsztynie, dodajac
przy tym, ze ogolny stan zdrowia pacjenta jest dobry.

Poniewaz nastolatek jest mieszkancem gminy Biskupiec, o sprawie czynnej
napasci na policjantow, ich zniewazenia i zmuszania ich do zaprzestania
prawnych czynnosci sluzbowych zostal juz poinformowany tamtejszy sad
rodzinny

“Mordercy”. W strone krola i premiera polecialo bloto. Krol Hiszpanii Filip
VI i premier Pedro Sanchez odwiedzili w niedziele zniszczona przez powodz
miejscowosc Paiporta, polozona w prowincji Walencja. Ich obecnosc wywolala
gwaltowna reakcje mieszkancow, ktorzy zaczeli rzucac w nich blotem. W
niedziele krol Filip VI wraz z malzonka Letycja skladali wizyte na terenach
doswiadczonych przez powodz. Towarzyszyl im premier Pedro Sanchez i szef
regionalnych wladz Carlos Mazon. Ich obecnosc wywolala gwaltowna reakcje
mieszkancow miejscowosci Paiporta, a w kierunku pary monarszej i politykow
polecialy bloto i oskarzenia. “Wynocha!”, “Mordercy!” – krzyczeli
rozgniewani mieszkancy. W lokalnych spolecznosciach gniew narastal od kilku
dni, najpierw wobec braku odpowiednich ostrzezen przed gwaltownymi burzami
i powodziami, a potem z powodu niewystarczajacej pomocy ze strony wladz.
Podczas gdy Sanchez szybko opuscil miejsce zgromadzenia, para krolewska i
Mazon probowali rozmawiac z poszkodowanymi – donosza media. Wedlug
najnowszych danych rzadowych bilans ofiar smiertelnych gwaltownych powodzi,
ktore przetoczyly sie w ostatnich dniach przez wschod i poludnie kraju, to
214 osob, glownie w prowincji Walencja. Trzy ofiary odnotowano w regionie
Kastylia-La Mancha, a jedna w Andaluzji na poludniu Hiszpanii. Choc w
ostatnim czasie liczba ofiar przestala gwaltownie rosnac, to wciaz
pozostaja miejsca, takie jak parkingi podziemne, garaze i piwnice, w
ktorych moga znajdowac sie ciala – poinformowal na portalu X minister
transportu Oscar Puente. Wladze informuja o stopniowym przywracaniu dostaw
energii elektrycznej oraz otwieraniu drog i polaczen kolejowych. Sluzby
ratunkowe, wojsko i tysiace wolontariuszy uczestnicza w sprzataniu miejsc,
przez ktore przetoczyla sie woda i bloto. Panstwowa agencja
meteorologiczna (AEMET) oglosila w niedziele czerwony alarm pogodowy w
prowincji Almeria w Andaluzji w poludniowo-wschodniej Hiszpanii oraz
pomaranczowe i zolte alarmy dla terenow wzdluz wschodniego wybrzeza kraju.
“Niebezpieczenstwo jest ekstremalne! Nie podrozuj, chyba ze jest to
absolutnie konieczne!” – ostrzega agencja. Gwaltowne burze, powodzie i
podtopienia to skutek zjawiska atmosferycznego, okreslanego w Hiszpanii
jako DANA (depresion aislada en niveles altos). Powstaje ono, gdy zimne
powietrze natyka sie nad Morzem Srodziemnym na cieple i wilgotne, prowadzac
do ekstremalnych zjawisk pogodowych, takich jak burze, tornada i powodzie.
Eksperci uwazaja, ze jest to wynik zachodzacych zmian klimatycznych na
swiecie, a takze niewlasciwego zagospodarowania terenu w Walencji, w tym
wznoszenia budynkow na obszarach zalewowych. Hiszpanskie wybrzeze jest
szczegolnie narazone na tego typu zjawiska.

Zostal wpisany do Ksiegi rekordow Guinnessa, “byl naszym najukochanszym
kumplem” Najwiekszy krokodyl na swiecie zyjacy w niewoli zmarl w sobote w
australijskim zoo. Wedlug wyliczen opiekunow mial co najmniej 110 lat. Stan
jego zdrowia pogorszyl sie w polowie pazdziernika. Gad nazywal sie Cassius,
mial prawie 5,5 metra dlugosci i wazyl niemal tone. Ten ogromny krokodyl
rozancowy mieszkal w azylu Marineland Melanesia Crocodile Habitat na wyspie
nieopodal wybrzezy stanu Queensland w Australii, odkad zostal zlapany na
polnocy kraju w latach 80. W 2011 roku zostal doceniony przez Ksiege
rekordow Guinessa i uznany za najwiekszego krokodyla zyjacego w niewoli.

“Byl szanowanym czlonkiem rodziny”

Jego opiekunowie pozegnali go w poscie w mediach spolecznosciowych, gdzie
napisali, ze “byl naszym najukochanszym kumplem” i “szanowanym czlonkiem
rodziny”. Tworca azylu George Craig kupil zwierze w 1987 roku – przekazal
australijski nadawca ABC. Pracownicy osrodka zaznaczyli, ze Cassius
odczuwal silna wiez ze swoim wlascicielem, poniewaz miesiac po
przeprowadzce Craiga na staly lad, do miejscowosci Cairns, leciwy juz
krokodyl zmarl. Stan jego zdrowia pogorszyl sie 15 pazdziernika.
Przyjaciele dzielili zycie przez 37 lat.

Gdy zyl na wolnosci, Cassius byl znany z lapania i zjadania bydla oraz
niszczenia napedow okolicznych lodzi.

Ostrze od temperowki, igly i gwozdzie w slodyczach na Halloween. “To jest
absolutne zlo” Naszpikowane ostrymi przedmiotami slodycze trafily w rece
dzieci w kilku miejscach w Polsce w wieczor halloweenowy. Sprawe naglosnili
zaniepokojeni rodzice i juz zajmuje sie nia policja. Na szczescie zadne z
dzieci nie zostalo poszkodowane, co nie oznacza, ze sprawcom nie grozi
odpowiedzialnosc. Corka pani Mireli z Godziszewa (woj. pomorskie) otworzyla
cukierka z galaretka, ktorego dostala poprzedniego dnia, kiedy z innymi
dziecmi chodzila po sasiednich domach w ramach Halloween. – W cukierku byla
ostrzalka od temperowki. Bylismy z mezem przerazeni, nasze dzieci wiecej
nie beda sie tak bawic – mowi kobieta. Miejscowi zastanawiaja sie, kto z
sasiadow chcial zrobic krzywde dzieciom. Burmistrz pobliskiego miasteczka
oferuje nagrode w wysokosci 10 tysiecy zlotych za pomoc w ujeciu sprawcy.

Z calej Polski docieraja do nas sygnaly, ze dzieci w cukierkach otrzymanych
w ramach Halloween znajduja niebezpieczne przedmioty – miedzy innymi igly i
gwozdzie. Kilka zgloszen jest z miejscowosci Godziszewo. – Jestesmy w
szoku. Nie dosc, ze ktos chcial zepsuc dzieciom zabawe, to jeszcze mogl
doprowadzic do tragedii. To jest po prostu wstrzasajace. Nie pomyslelismy,
ze komus moze przyjsc cos tak okropnego do glowy – mowi Mirela Wilczewska.
Matka dziewczynki, ktora w cukierku z galaretka znalazla ostrze do
temperowki.

– To sie w glowie nie miesci. Dzieciaki caly dzien sie przygotowywaly,
robily stroje. Nawet zastanowilo mnie to, ze w Halloween bawilo sie wiecej
osob, niz zwykle. Nasze dzieci przyniosly wiecej cukierkow, niz zwykle –
dodaje jej maz, Artur.

To on przeslal zdjecie z ostrzem do soltyski. Dzieciaki wiecej nie pojda,
bo strach – przyznaje Artur Wilczewski. Rodzina Wilczewskich przejrzala
wszystkie cukierki, ktore przyniosly jej dzieci i zostawili tylko te twarde
– w ktorych niczego nie mozna bylo ukryc.

– Jestesmy zszokowani, bo za tym stoi ktos od nas. Dzieci chodzily po
okolicznych domach. Nie wiem, co by sie stalo, jakby mieszkancy sie
dowiedzieli, czyja to sprawka – mowi Edwarda Rekowska, soltyska. Po
otrzymaniu informacji od Wilczewskich, napisala w mediach spolecznosciowych
do rodzicow, zeby gruntownie przejrzeli zebrane slodycze przez ich dzieci.

– Mozna tylko zastanawiac sie, co by bylo, gdyby jakies male dziecko wzielo
tego cukierka. A malych dzieci u nas w Halloween bawi sie bardzo duzo,
niektore maja po piec lat – dodaje.

Jej zdaniem, za chowaniem niebezpiecznych przedmiotow w cukierkach moze
stac ktos, kto chce fanatycznie walczyc ze zwyczajem obchodzenia Halloween
w Polsce. Jest taki trend w mediach spolecznosciowych. Sa filmy, na ktorych
pokazywane sa instrukcje, jak schowac cos niebezpiecznego w cukierku tak,
zeby nie mozna bylo tego stwierdzic na pierwszy rzut oka – dodaje.
Tegoroczny incydent uswiadomil rodzicom, jak ryzykowne jest obchodzenie
Halloween. – Do tych cukierkow mozna wlozyc cos ostrego, albo wstrzyknac
trucizne czy narkotyki. Tam moze byc wszystko. Przerazajace, ze wokol nas
sa ludzie, ktorzy wpadaja na takie pomysly – zaznaczyla.

“To jest zlo w najczystszej postaci”

Jacek Pauli, burmistrz okolicznego miasteczka Skarszewy przekazuje, ze
policja szuka sprawcow. – Ktos mogl doprowadzic do bardzo powaznych obrazen
u niewinnych dzieci, mogl nawet spowodowac ich smierc. To jest zlo w
najczystszej postaci – podkreslil. Zeby zmotywowac innych do pomocy w
namierzeniu osob odpowiedzialnych obiecal 10 tys. nagrody za przekazanie
informacji, ktore okaza sie przydatne policji.

Siemoniak o “rajdzie” Macierewicza: dosc tych szalenstw “Wszyscy sa rowni
wobec prawa. Nawet Macierewicz” – napisal na portalu X Tomasz Siemoniak,
szef MSWiA. W ten sposob skomentowal “rajd” bylego ministra po Warszawie,
ktory po doniesieniach dziennikarzy bada stoleczna policja. Macierewicz
mial zlamac szereg przepisow drogowych, moze stracic prawo jazdy. W sobote
rano do sprawy na portalu X odniosl sie Tomasz Siemoniak, szef MSWiA.

“Policja podjela czynnosci w sprawie tego “rajdu”, bo wszyscy sa rowni
wobec prawa. Nawet Macierewicz, o czym zacznie sie w koncu przekonywac. To
osobnik nie tylko grozny dla bezpieczenstwa narodowego, ale i jak wskazuja
media dla bezpieczenstwa ludzi na drodze. Dosc tych szalenstw!” –
skomentowal sprawe. “Niebezpieczna jazda” bylego ministra w centrum
Warszawy

Funkcjonariusze komendy stolecznej “wszczeli czynnosci wyjasniajace w
sprawie o wykroczenie” bylego ministra – przekazala w piatek wieczorem
policja, dodajac, ze informacje o “niebezpiecznej jezdzie” polityka w
centrum Warszawy pojawily sie w mediach. “W przestrzeni medialnej pojawily
sie informacje dotyczace szeregu wykroczen popelnionych przez jednego z
bylych ministrow. Do niebezpiecznej jazdy mialo dojsc wczoraj rano w
centrum Warszawy. W zwiazku z powyzszym funkcjonariusze z Wydzialu Ruchu
Drogowego Komendy Stolecznej Policji wszczeli juz czynnosci wyjasniajace w
sprawie o wykroczenie” – poinformowala w piatek wieczorem stoleczna
policja. Policja nie przekazala, o jakiego polityka chodzi.

W czwartek rano dziennikarze “Faktu” udokumentowali i opisali jazde
Antoniego Macierewicza. Ocenili, ze “powinna sie zakonczyc utrata prawa
jazdy”. Dziennikarze jechali za nim tego poranka spod siedziby Radia Wnet
na Starym Miescie. Jak napisali – pierwszy z przepisow ruchu drogowego
polityk mial zlamac juz “podczas opuszczania miejsca postojowego”. Samochod
byl w ruchu, a on “przy uchu trzymal telefon”. Za taka rozmowe w trakcie
jazdy grozi 500 zl mandatu i 12 punktow karnych – czytamy.

Pozniej Macierewicz – co “Fakt” pokazal na zdjeciu – wyprzedzal inny
samochod na przejsciu dla pieszych (1500 zl mandatu i 15 punktow karnych).
Na koniec zas – nieco pozniej – mial przeciac podwojna ciagla linie i
wjechac na buspas za co moglby wedlug dziennika dostac 200 zl mandatu i 5
punktow karnych.

Prawo jazdy policja moze odbierac po przekroczeniu 24 punktow karnych, a
Macierewicz uzbieral ich wedlug ustalen “Faktu” nawet 32.

DETEKTYW

KROLOWA zbrodni

Helena KOWALIK

Morderstwo zostalo odkryte kilka godzin pozniej, dzieki przypadkowemu
swiadkowi,

ktory odpoczywal w pobliskich ogrodkach dzialkowych. Zawiadomil policje i na

drodze do zakopanego dolu z cialami ofiar ulozyl strzalke z patykow.
Pietnastego wrze-

w a r s z a w s k i e g o

Sadu Okregowego

chwial sie na wie-

trze duzy transparent: “Polska

stala sie krajem mordu i bez-

prawia, zadamy kary smierci

dla zbrodniarzy”. Obok staly,

zrobione ze styropianu, jakby

tablice nagrobne dwoch ofi ar:

31-letniego Pawla S. i 25-let-

niego Piotra A., dilerow PTC

Era GSM. Tlustym drukiem

bilo w oczy nazwisko glownej

oskarzonej Malgorzaty Rozu-

meckiej. Tak rozpoczal sie pro-

ces studentki pedagogiki spe-

cjalnej, zakonczony skazaniem

jej na dozywocie. Sad zgodzil

sie na ujawnienie jej wizerunku

oraz danych osobowych.

STRZALKA Z PATYKOW

Miala 21 lat, gdy w lutym 1997

roku podjela prace w PTC Era

GSM, w fi rmie handlujacej

telefonami cyfrowymi. Zawar-

la tam kilka znajomosci, m.in.

z Piotrem A. Pod koniec maja

postanowila to wykorzystac,

aby zdobyc wieksza sume pie-

niedzy. Sklada mu propozycje:

Dyskusyjny Klub Filmowy, kto-

remu patronuje mieszkajacy

w Komorowie aktor, chce kupic

dla swych czlonkow 32 tele-

fony komorkowe. Urzadzenie

mozna wziac z magazynu Ery

i sprzedac je z duzym przebi-

ciem. (W 1997 roku posiada-

nie w Polsce telefonu komor-

kowego jest jeszcze luksusem.)

Piotr A. wciaga do interesu

kolege z pracy, Pawla S. Z cen-

nym towarem jada do Komoro-

wa – po drodze, na skraju lasu,

maja zabrac kolezanke z pracy

– Malgorzate Rozumecka. Nie

wiedza, ze czeka juz na nich

wykopany dol. Straca zycie

od dwoch celnych strzalow.

Morderstwo zostalo odkry-

te kilka godzin pozniej, dzieki

WYDANIE SPECJALNE nr 3/2024

przypadkowemu swiadkowi,

ktory odpoczywal w pobli-

skich ogrodkach dzialkowych.

Zawiadomil policje i na drodze

do zakopanego dolu z cialami

ofi ar ulozyl strzalke z patykow.

Rozumecka nie przyzna-

la sie do zabojstwa. Pobiez-

nie przeprowadzony wywiad

srodowiskowy nie wskazywal,

ze 21-latka moglaby miec na

sumieniu dwa morderstwa.

Wychowala sie w rodzinie

uczciwie zarabiajacej na zycie.

Ojciec byl kierowca, matka

prowadzila sklep. Dziewczyna

miala mlodszego o 5 lat brata –

Pawla, bardzo jej poslusznego.

Jednakze funkcjonariusze

zbierajacy informacje o podej-

rzanej odnotowali, ze szukala

znajomosci ze swiatem prusz-

kowskiej mafi i. Glownie, dla-

tego, aby prowokowac skan-

daliczne sytuacje, w ktorych

chciala byc na pierwszym pla-

nie. Slynny swiadek koronny

“Masa” tak sie wyrazil o Malgo-

rzacie: “Byla dziwna, kochala

swiat gangsterow. Krecila sie

kolo nas. Kiedys chciala mi

dac kilkanascie tysiecy zlotych

za zabicie jakiegos czlowieka,

ktory rzekomo czyhal na jej

glowe. Splunalem i odszedlem”.

Nie wiadomo, czy rzeczywi-

scie tak bylo. “Masa” nie jest

wiarygodny. Ale jest faktem, ze

gdy Rozumecka miala niespelna

19 lat, oskarzyla o probe gwaltu

jednego z szefow miejscowego

gangu. W komisariacie policji

zeznala, ze zaproszona przez

gangstera wsiadla z kolezan-

ka do jego samochodu i tylko

cudem udalo jej sie wyrwac

z rak nachalnego kierowcy.

40-letni mafi oso trafi l do aresz-

tu, a nastolatka przez miesiac

paradowala po miescie z obsta-

wa policyjna. Kiedy doszlo do

procesu, odwolala oskarzenie.

Podczas sledztwa w sprawie

zabojstwa dilerow Malgorzata

Rozumecka zostala poddana

obserwacji psychiatrycznej. Jej

MALGORZATA ROZUMECKA

sprawnosc intelektualna zosta-

la oceniona przez bieglych jako

ponadprzecietna (116 IQ). Jed-

nak osobowosc okreslili, jako

psychopatyczna. Dziewczy-

na nie potrafi la dostosowac

sie do norm spolecznych, nie

znala rozterek moralnych. Jako

osoba dominujaca, o duzym

poziomie samoakceptacji, nie-

wrazliwa na krytyke spolecz-

na, nie nawiazywala z otocze-

niem glebszych wiezi uczu-

ciowych – ludzi traktowala

instrumentalnie.

W powzietych decyzjach

przejawiala duza determinacje.

Podczas, rutynowej w poste-

powaniu przygotowawczym,

obserwacji psychiatrycznej

w szpitalu w Tworkach, usilo-

wala stamtad uciec. Jej ojciec,

skontaktowal sie z mieszkan-

cem Ozarowa, ktory podrabial

paszporty. Gdy dokumenty

byly gotowe i bilet na samolot

do Meksyku wykupiony, Rozu-

mecka wczesnie rano wyszla

ze strzezonego oddzialu przez

drzwi ewakuacyjne. Za szpi-

talnym ogrodzeniem czekali

na nia w samochodzie ojciec

z dziadkiem. Zostala zlapana,

gdy przechodzila przez dziure

w parkanie”

ODWOLUJE

Sprawozdawcy sadowi okrzyk-

neli ja krolowa zbrodni. Chyba

jej to wtedy pochlebialo, bo

konwojowana na rozprawy

wchodzila majestatycznie,

wachlujac sie aktem oskarze-

nia. Od pierwszej rozprawy

twierdzila:

– Ja na pewno nikogo nie

zabilam. Chcielismy tylko prze-

walic Piotra A. (“Przewalic”

znaczy w zlodziejskim zargonie

obrabowac – przyp. red.)

Jako zabojce wskazala nie-

spelna 17-letniego wowczas

Krystiana M.:

– Uslyszalam dwa strzaly,

a potem jeszcze jeden, gdy pod-bieglam, Piotrek i Pawel lezeli

twarza do ziemi. Krystian mial

w reku bron.

Posadzony od poczatku

nie przyznawal sie do zbrod-

ni. Malgorzate poznal 1,5 mie-

siaca przed wydarzeniem pod

Komorowem. Wlasnie rzucil

szkole, calymi dniami wale-

sal sie po miescie i z nudow

czasem wpadal do kolezanki

na “trawke”. Kiedy na osiedlu

roznioslo sie o aresztowaniu

Rozumeckiej, uciekl z domu.

Ze strachu, ze po niego tez

przyjda, przez 4 miesiace sie

ukrywal. Wytropiony, z uwagi

na mlodociany wiek, zamiast

do aresztu trafi l na prawie rok

do schroniska dla nieletnich.

(“Bardzo butny wychowa-

nek”, napisano mu w opinii na

odchodnym.)

Krystiana M. obciazaly

zeznania swiadkow incognito.

Od jednego z nich mial pozy-

czyc lopate do wykopania

dolu. Drugi swiadek, nazwany

numerem 5 – widzial i rozpo-

znal Krystiana jako uczestnika

egzekucji.

W polowie 1999 roku, tuz

przed zakonczeniem procesu,

Malgorzata Rozumecka nie-

oczekiwanie zlozyla sensacyj-

ne oswiadczenie: Krystiana M.

w ogole nie bylo w lesie pod

Komorowem.

– A kto byl zamiast niego?

– zapytala sedzia Anna

Pakulska-Jablonska.

– Nie bede odpowiadala na

to pytanie. Dilerow zabito na

zlecenie, strzelal ktos trzeci

zlecenie, strzelal ktos trzeci –

zlecenie, strzelal ktos trzeci –

padla odpowiedz.

Kolejny oskarzony – Mar-

cin T., w chwili zamordowania

dilerow Ery, mial 20 lat. Pod-

czas procesu byl tak rozdygo-

tany, ze nie mogl wykrztusic

jednego zdania. Z ulga przyjal

decyzje sedzi, ze kiedy bedzie

czytala na glos jego zeznania

ze sledztwa, on potwierdzi,

albo zaprzeczy. Marcin T. po

kazdym fragmencie protoko-

lu kiwal potakujaco glowa.

W pewnej jednak chwili (bylo

to juz po konfrontacji z podej-

rzanymi Adamem B. i Kry-

stianem M.) – zdecydowanie

zaprzeczyl temu, co mowil

w sledztwie. Przed sadem

twierdzil, ze “ten drugi nie bral

w calej sprawie udzialu”, a to,

co on powiedzial na poczat-

ku sledztwa, wymusila na nim

policja.

– Zmienilem zeznania

– Zmienilem zeznania –

– Zmienilem zeznania –

wyznal – bo mialem wyrzuty

sumienia.

To wywolalo poruszenie

na sali sadowej, bo oskarzenie

opieralo sie glownie na jego

wyjasnieniach. Zdenerwowa-

ny prokurator nazwal Mar-

cina T. “czlowiekiem slabym,

ulegajacym wplywom”. Dodal,

ze gdyby oskarzony wytrwal

przy pierwszej wersji swych

wyjasnien, moglby liczyc na

nadzwyczajne zlagodzenie

kary.

APEL DO SUMIENIA

Na sali sadowej upadaly kolej-

ne wersje sledczych. Oskar-

zeni pomawiali sie nawza-

jem, przedstawiali falszywe

alibi, zmieniali zeznania badz

korzystali z prawa do odmo-

wy ich skladania. Nie udalo

sie ustalic, czy z premedyta-

cja zamierzali zabic swe ofi ary.

Moze chcieli je tylko postra-

szyc wykopanym dolem? Moze

na skutek klotni na polanie,

ktora ponoc widzial jeden ze

swiadkow incognito przeby-

wajacy w ogrodkach dzialko-

wych doszlo do popelnienia

czynu, ktorego nie planowali?

Jeden z adwokatow suge-

rowal, ze prawdopodobnie

mial to byc rabunek. Ale przy

zmarlym pozostawiono kilka-

set zlotych w portfelu i drogi

zegarek, wartosci jednej piatej

tego, co zarobili, sprzedajac

zrabowane komorki. Mozliwe,

ze sprawcy wpadli w panike.

Nie udalo sie wyjasnic, kto

mial bron i w jakich okoliczno-

sciach oddano strzaly. Z eks-

pertyzy bieglych wiadomo, ze

nie padly z bliskiej odleglosci,

bo na cialach zabitych nie zna-

leziono sladu prochu. Luska,

ktora zazwyczaj wylatuje na

odleglosc 1,2 m, lezala 150 m

od dolu, do ktorego wrzucono

ofi ary. Skad sie tam wziela? Po

sladach krwi na trawie wiado-

mo bylo, gdzie znajdowaly sie

ofi ary w ostatniej sekundzie

zycia. Czy tak daleko lezaca

luska w ogole miala cos wspol-

nego ze strzalem do dilerow?

Obroncy mieli powazne

zastrzezenia do prowadzonego

sledztwa. Na miejscu zbrodni

znaleziono niedopalki papie-

rosow, ale nie badano ich DNA.

Malgorzata Rozumecka zosta-

la zatrzymana po kilku godzi-

nach od przestepstwa i choc

jak sie mowi w policyjnym

slangu, przez 16 godzin kru-

szala, nie posluzono sie w tym

czasie nawet najprostszym

sprawdzianem stosowanym

w kryminalistyce (dlon wlozo-

na do parafi ny), w celu uzyska-

nia odpowiedzi, czy podejrza-

na miala w reku bron. Nieletni

Pawel Rozumecki byl dwukrot-

nie przesluchiwany bez rodzi-

cow i psychologa. Marcin T.

zeznal, ze policja dyktowala

mu, co ma mowic do proto-

kolu. Aby na 17-letnim Kry-

stianie M. wymoc przyznanie

sie do morderstwa, policjanci

wrzucili go do dolu, gdzie leza-

ly zwloki. Byl bity i ponizany.

Rzekomo zabezpieczono slady

zapachowe, jednakze te bada-

nia to falszywy trop. Znalazl sie

tam zapach Krystiana M., kto-

rego, co zostalo udowodnio-

ne, nie byl wsrod sprawcow.

Ktos w ten sloik wlozyl jego

zapach. Kto? W aktach nie ma

odpowiedzi.

3 lata pozniej (proces wro-

cil z sadu apelacyjnego do

okregowego), oskarzona Rozu-mecka nie chciala odniesc

sie do swoich wczesniejszych

zeznan, w nowej odslonie

przedstawiala sie jako osoba

ulegla, wykonujaca polecenia

innych. Kilka razy powtorzyla:

– Winien jest ten, kto strze-

la, ja nie czuje sie winna

zabojstwa.

W pewnej chwili krzyknela

gniewnie:

– Niczego nie potwierdzam,

niczemu nie zaprzeczam, nie

zamierzam brac udzialu w tym

procesie. Nawet nie mam ocho-

ty tego sluchac

ty tego sluchac – i zrobila w tyl

ty tego sluchac – i zrobila w tyl

zwrot, w kierunku drzwi.

Antyterrorysci zagrodzili jej

droge. Zamieszanie wykorzy-

stal adwokat Krystiana M.:

– Apeluje do pani sumienia

– krzyknal. – Jaka jest prawda?!

– Nie mozna apelowac

do mojego sumienia, bo ktos

stwierdzil, ze go nie mam

– odparowala. – odparowala. –

15 LAT ZA KRATAMI ALBO

UNIEWINNIENIE

Prokurator w mowie koncowej

scharakteryzowal oskarzona

jako “wladcza, egocentryczna,

nieliczaca sie z innymi, prede-

stynowana do przewodzenia

przestepczej grupie”. 6 sierp-

nia 1999 roku sedzia oglosila

wyrok dozywocia dla jedynej

wsrod oskarzonych kobiety.

Stojaca jak posag Malgorzata

Rozumecka w zarzuconej na

ramiona koronkowej czarnej

chuscie, nawet nie drgnela.

Plakal jej ojciec.

Z ustnego uzasadnienia

wyroku wynikalo, ze sad nie

ustalil przebiegu ostatnich

chwil zycia ofi ar ani tego, ktory

ze sprawcow oddal smiertelne

strzaly. Ale nie bylo watpliwosci,

ze Malgorzata Rozumecka prze-

wodzila zbrodniczej grupie. To

ona zaplanowala wywiezienie

ofi ar do lasu, ona podejmowa-

la decyzje i aktywnie uczestni-

czyla w przestepstwie. Pozosta-

li oskarzeni byli jej calkowicie

podporzadkowani. Wyrazona

przez Rozumecka w ostatnim

slowie skrucha miala jedynie

werbalny charakter.

Sad Apelacyjny utrzymal

w mocy wyrok. Sad Najwyzszy

oddalil kasacje. Kary wiezienia

dla pozostalych oskarzonych

zmniejszaly sie w miare skla-

danych apelacji. Krystian M.

napierw zostal skazany na

15 lat wiezienia. Sad Apela-

cyjny w Warszawie zdecydo-

wal o zwroceniu sprawy do

I instancji. Wtedy w kluczo-

wej kwestii sladow zapacho-

wych oskarzonego odkrytych

w samochodzie ofi ar star-

li sie wybitni biegli: Gwidon

Sutowski, ekspert policyjny,

autor ekspertyzy “na psi nos”,

i profesor kryminologii Tade-

usz Tomaszewski, dziekan

Wydzialu Prawa UW. Profesor

zdecydowanie podwazyl opi-

nie Sutowskiego. W drugim

procesie sad uniewinnil Kry-

stiana M. Marcin T. otrzymal

wyrok – 12 lat odosobnienia.

Adam B. – moca wyroku Sadu

Apelacyjnego – 5 lat.

Przez caly proces Malgo-

rzaty Rozumeckiej prokurator

twierdzil, ze na lawie oskar-

zonych brakuje jeszcze jedne-

go sprawcy – jej brata Pawla.

16-letni chlopak 3 tygodnie po ujawnieniu zbrodni zostal

o swicie zatrzymany. Na pocza-

tek dostal w twarz, potem wsa-

dzono go na kilka godzin do

metalowej szafy; sledczy cze-

kali, az “zmieknie”. Nazajutrz

wypuszczono go bez postawie-

nia zarzutu.

9 pazdziernika 1997 roku

Pawel Rozumecki legalnie

wylecial z matka do Meksy-

ku. Razem z nia przedostal

sie przez zielona granice do

USA i osiadl w Nowym Jorku.

Kobieta postanowila zarobic

w Ameryce na adwokatow dla

corki. Rozumecki nie ukrywal

sie. Wielokrotnie dzwonil do

najblizszej rodziny w Pruszko-

wie. Malgorzata, gdy zostala

zatrzymana podczas nieudanej

ucieczki z Tworek, miala przy

sobie amerykanski adres matki

i brata.

Listy goncze rozeslano za

nim znacznie pozniej, gdy

jeden z oskarzonych, Mar-

cin T., powiedzial, w sledztwie,

ze “chyba strzelal Pawel”. Rozu-

mecki twierdzil ze nic o listach

gonczych nie wiedzial. Praco-

wal legalnie jako hydraulik,

udzielal sie w parafi alnym sro-

dowisku miejscowej Polonii.

Tak mijaly mu lata. W 2006 roku

poszedl do ambasady polskiej

po wize na wjazd do Polski,

gdyz w Bialymstoku mieszkala

narzeczona, matka ich malego

synka. Dowiedzial sie wowczas,

ze jest poszukiwany. I czeka go

deportacja.

Proces Pawla Rozumeckie-

go zaczal sie w 2007 roku, 10 lat

po tragicznych wydarzeniach

w podwarszawskim Komoro-

wie. Jego siostra pojawila sie

na rozprawie jako swiadek.

Tym razem nie ulatwiala foto-

reporterom zadania. Pochyla-

la glowe tak, ze fala gestych,

ciemnych wlosow zaslaniala

prawie cala jej twarz.

– Moj brat

– Moj brat – powiedziala,

– Moj brat – powiedziala,

nie patrzac na Pawla – nie jest

winien tamtej smierci. Do dzis

nie wiadomo, kto strzelal, ja

tego nie wyjawie.

Prokurator naciskal:

– Czy pani brat byl na miej-

scu, gdy padly strzaly? Kto tam

byl?

– Trzy osoby. Dwie wymie-

nie: ja i Marcin T. Osoba, ktora

strzelala, miala na twarzy

kominiarke, wiec nie ma mozli-

wosci, aby zostala rozpoznana.

Kiedy wyprowadzali ja

z sali, jej oczy zatrzymaly sie

na kredowobialej twarzy brata.

On tez utkwil w niej nierucho-

me spojrzenie. Nie widzial jej

kilkanascie lat. Ale po chwi-

li zrobil taki ruch ramionami,

jakby ciazyla mu marynarka.

Nerwowo tarl czolo reka.

Roznie komentowano na

korytarzu sadowym to zezna-

nie. Przewazal poglad, ze sio-

stra postanowila oslonic brata.

Adwokat Jacek Brydak, obron-

ca Pawla Rozumeckiego, uwa-

zal jednak, ze tylko zaszkodzila

oskarzonemu. Uchylajac sie od

odpowiedzi, kto zabil, wma-

wiajac sadowi, ze na miejscu

zbrodni byl tajemniczy ktos

trzeci, dala do zrozumienia, ze

nie moze jej przejsc przez gar-

dlo imie brata, ale wlasciwie

o niego chodzi.

– Pomowila go

– Pomowila go – uwazal

– Pomowila go – uwazal

mecenas Brydak.

Trudno odmowic racji

wytrawnemu adwokatowi. Na

sali sadowej odnosilo sie wra-

zenie, ze Rozumecka, skazana

na niebyt, po 10 latach wiezie-

nia chciala jeszcze raz wystapic

w roli rozdajacej karty. A przy

okazji pociagnela za soba

brata”

– Mozliwe, ze tak powiedzia-

lem, ale dzis nie wiem dlaczego.

Niegdys skazani (poza

Rozumecka wszyscy juz wyszli

na wolnosc), a dzis wystepu-

jacy w roli swiadkow, odnosili

sie do pytan na sali sadowej

z wyrazna niechecia. Calym

swym zachowaniem zdawali

sie mowic:

– Dosyc sie nacierpialem, nie

bede sadowi pomagal w roz-

strzygnieciu watpliwosci, to juz

nie moja sprawa.

Wersja Rozumeckiego

w wyjasnieniach zlozonych na

rozprawie wygladala nastepu-

jaco: Marcin T. przyszedl rano

do Malgorzaty, zamkneli sie

w pokoju. Gdzies telefonowali.

Potem odezwal sie domofon,

oboje wyszli przed blok. Pawel

Rozumecki widzial przez okno,

ze siostra z Marcinem wsia-

daja do bialego samochodu

z emblematem Ery.

– Wczesniej Malgorzata

KTO STRZELAL?

W 2007 roku, na procesie Pawla

Rozumeckiego, swiadkowie

niewiele pamietali z trage-

dii pod lasem komorowskim.

Kiedy sedzia odczytywala ich

zeznania w sledztwie, zazwy-

czaj mowili:

pytala mnie

pytala mnie – wyjasnil oskar-

pytala mnie – wyjasnil oskar-

zony – czy bym jej nie pomogl

w sprzedaniu wiekszej par-

tii telefonow komorkowych.

Powiedziala, ze gdy zakonczy

jakies transakcje, pojedziemy do

Warszawy, aby opylic ten towar

pod Palacem Kultury i Nauki.

Miala umowionych odbiorcow.

Godzine po jej wyjsciu mialem

wziac taksowke i przyjechac

w okolice dzialek pracowni-

czych w Komorowie, tam gdzie

zwykle urzadza sie grilla.

Zrobil tak. Na miejscu

zobaczyl znajomego Adama B.

w jego taxi. Czekal na Mal-

gorzate, byli umowieni. Tak-

sowkarz zaprosil go do srod-

ka. Rozumecki widzial siostre,

jak jechala samochodem Ery.

Wysiadl z wozu, bo Adam B.

zapalil papierosa, a on nie

znosi dymu. Przespacerowal

sie w strone lasu, po czym

wrocil do wozu. Po chwili tak-

sowkarz dostal telefon od Mal-

gorzty, aby brat na nia pocze-

kal. Siedzieli wiec w samocho-dzie i tam uslyszeli dwa strza-

ly, a nastepnie jeszcze jeden

z kierunku, w ktorym jechala

Rozumecka. Pobiegli w tamta

strone. Zobaczyli, ze dziew-

czyna w pospiechu wsiada do

samochodu Ery, ale nie moze

uruchomic silnika. Zza kepy

trawy widac bylo Marcina T.

Pawel Rozumecki podszedl do

siostry.

– Stalo sie nieszczescie

– Stalo sie nieszczescie –

– Stalo sie nieszczescie –

powiedziala. – Pomoz Mar-

cinowi.

– Nie zrozumialem, w czym

mam pomoc – wyjasnial przed mam pomoc – wyjasnial przed mam pomoc

sadem oskarzony. – Ale kiedy

wyszedlem na polane, zobaczy-

lem lezacych na trawie dwoch

niezywych mezczyzn. Pojalem,

ze Marcin T. i ja mamy ich

zakopac. Podbieglem do sio-

stry z placzem, ze nie chce, nie

moglbym dotknac zmarlego.

Wtedy oni oboje zabrali sie za

zakopywanie cial. Ja roztrzesio-

ny przenioslem paczki z telefo-

nami komorkowymi do taksow-

ki Adama B. Potem dosiadla

sie do nas Malgorzata – kazala

wziac kurs na Palac Kultury

w Warszawie. Komorki kupili

umowieni handlarze z bazaru.

– To, co teraz mowi moja

siostra na temat jakiegos tajem-

niczego zabojcy, to bzdury –

powiedzial na rozprawie oskar-

zony Pawel Rozumecki.

Jego obronca mecenas Jacek

Brydak wielokrotnie kwestio-

nowal wiarygodnosc swiadkow

incognito. Jeden z nich twier-

dzil, ze obserwowal zabojstwo

z odleglosci 500 m i dostrzegl

tam Rozumeckiego oraz” Kry-

stiana M. (ktorego, jak stwier-

dzil sad w czasie procesu Rozu-

meckiej, nie bylo na miejscu

zdarzenia).

– Czy to sa dowody –

– Czy to sa dowody – pytal

– Czy to sa dowody – pytal

adwokat – na ktorych mozna

opierac wyrok?

Dowodzil, ze prokuratura

oparla sie na pomowieniach

brata przez skazana siostre

i Marcina T. A sad wszelkie

watpliwosci rozstrzygal na nie-

korzysc oskarzonego. Mecenas

domagal sie uniewinnienia

Pawla Rozumeckiego. Kiedy

sedzia Krystyna Polak odczy-

tywala wyrok: 25 lat wiezie-

nia, z oskarzonym dzialo sie

cos dziwnego. Gwaltownym

ruchem zdjal marynarke, roz-

pial kolnierzyk od koszuli,

jakby brakowalo mu powietrza.

Bardzo zbladl. Sedzia oglosila,

ze wbrew ocenie procesu przez

obrone, sad poradzil sobie

z ustaleniem stanu faktyczne-

go. Zeznania swiadkow inco-

gnito sa wiarygodne, choc trze-

ba bylo potraktowac je wybior-

czo. Chwile potem Rozumecki

zerwal sie ze swego miejsca

z okrzykiem do sedzi:

– “Powiedz, k”, kto strzelal?

Kto?”

Natychmiast zostal wypro-

wadzony w kajdankach. Za

niewlasciwe zachowanie otrzy-

mal dodatkowa kare: 7 dni kar-

ceru. Mecenas Jacek Brydak

zapowiedzial apelacje. W ape-

lacji – jest rok 2009 – wyrok

zostal zmniejszony do 15 lat za

kratami.

BRAT I SIOSTRA

Nie grypsowal, nie mial kon-

fl iktow z wiezniami. Mogl pra-

cowac w fi rmie budowlanej.

WYDANIE SPECJALNE nr 3/2024

Z tego powodu zostal przenie-

siony do zakladu karnego o zla-

godzonym rygorze – wychodzil

na przepustki. W marcu 2013

roku nie wrocil do celi, uciekl

do Stanow. Byl poszukiwany,

bezskutecznie. Piec lat pozniej

jego nielegalny pobyt w Ame-

ryce ujawnil w polskim kon-

sulacie wlasciciel warsztatu,

u ktorego Rozumecki pracowal.

Deportacja zbiega do Polski

zakonczyla sie podwyzszeniem

wyroku do odsiedzenia.

Nim do tego doszlo, w wie-

zieniu dla kobiet, w ktorym

zamknieto Malgorzate Rozu-

mecka, zjawila sie dziennikar-

ka Monika Slawecka. Z mysla

o napisaniu ksiazki na temat

dozywocia, przeprowadzi-

la z osadzona wywiad. Dziw-

na to byla rozmowa. Autorka

pozwolila skazanej wystawic

sobie pomnik. I jeszcze pod-

kreslila, ze “bezgranicznie wie-

rzy w prawdomownosc Goski”.

Przy takim stosunku do inter-

lokutorki trudno uwierzyc

w wiarygodnosc informacji.

Ale publikacja M. Slaweckiej

“Dozywocie. Zbrodnia i kara

Malgorzaty Rozumeckiej”

ma inny walor: pokazuje, co

mysli skazana o zbrodni po

20 latach odosobnienia. Osa-

dzona chwali sie, jak sprytnie

wszystko zaplanowala. Kiedy, 18 czerwca 1997 roku, wraz

z Marcinem T. i dwojka deale-

row, jechali rzekomo do domu

Lindy w Komorowie, oszuka-

la mezczyzn udajac bezradna

na lesnych duktach. Coz bylo

robic, skoro zapomniala adre-

su klienta! Wysiedli z samocho-

du, aby sie rozejrzec w terenie.

W przeprowadzonej po latach

rozmowie Rozumecka twier-

dzi, ze dol byl wykopany po to,

aby przechowac w nim zabra-

ne dilerom telefony komorko-

we. W sledztwie podala inne

wyjasnienie – dol byl natural-

ny, typowa lesna rozpadlina,

nawet nie wymagala poglebie-

nia. Nie miala zamiaru nikogo

pozbawiac zycia, ale niestety,

na polanie doszlo do klotni.

I padly strzaly. Kto zabil? Tego

nie moze powiedziec. Nie

widziala zabojstwa na wla-

sne oczy. Nie jest prawda, jak

uznal sad, ze byla mozgiem

operacyjnym wydarzenia. Na

skutek niefortunnego zbiegu

okolicznosci zostala uwiklana

w sytuacje powstala poza jej

wiedza i zgoda. Jednak, kiedy

juz sie stalo, przeciagnela

z Marcinem T. ciala do dolu.

Telefony i karty SIM przepa-

kowali do taksowki, aby sprze-

dac je w Warszawie. Chciala

w ten sposob odzyskac choc

czesc pieniedzy. Piotr A. byl jej

dluzny 200 tys. zl, na owczesne

pieniadze 2 mln zl. Zamowie-

nie tych komorek bylo pretek-

stem do odzyskania naleznych

jej pieniedzy. Nie mogla o tym

powiedziec podczas procesu,

gdyz na sali sadowej szybko

wyciszono temat. Nie miala

problemu z tym, ze oszukiwa-

la wielka korporacje. Klienci

Ery byli wobec tej bezdusz-

nej machiny bezbronni. Ona

przyjela postawe Robin Hooda

– zabierala bogatym, dawala

biednym. A dlaczego nie prze-

prosila rodzin ofi ar obecnych

na rozprawach? Bo uznala, ze

“to nic nie da, czasu sie nie

cofnie”. Zreszta nie bylo ku

temu odpowiedniej atmosfery.

Proces toczyl sie jak spektakl

w teatrze. Do aresztu wraca-

la po omacku, oslepiona od

blyskow fl eszy. “Czulam sie jak

malpa w cyrku; cala powaga

sytuacji, dramat rodzin ofi ar,

wszystko, prysnelo na skutek

medialnej wrzawy. Nikt nie

mial dla mnie litosci. Z dnia na

dzien musialam wziac na sie-

bie wine za to, co sie wydarzy-

lo, choc nikogo nie zabilam”.

Kiedy ogloszono wyrok

chciala krzyczec, ale bala sie,

ze tknieta paralizem zasty-

gnie z otwartymi ustami. Poz-

niej doszla zlosc: jak to jest

mozliwe, zeby osoba, ktora

nie pociagnela za spust, miala

reszte swojego dopiero roz-

poczynajacego sie doroslego

zycia spedzic w zamknieciu?.

Ostatecznie: “Przyjelam wyrok

na klate. Czulam, ze moj wyrok

wpisal sie w pewnego rodza-

ju trend; w latach 90. skazy-

wano kobiety na wyroki dozy-

wocia w bardzo szybkim tem-

pie. Zamknelam sie w sobie,

postanowilam wszystko znosic

w milczeniu. Na twarzy mialam

wypisany stoicki spokoj, pod-

czas gdy w srodku wszystko sie

gotowalo, burzylo”. W tym obu-

rzeniu wpadla w druga skraj-

nosc. Uwaza, ze kazda osoba,

ktora zlamala prawo powin-

na zyc w przeswiadczeniu, ze

nawet za niewielkie przewinie-

nie bedzie odsiadywala wyrok

dozywocia. Wtedy pogodzi sie

ze swoja krzywda.

Takie mysli przychodza jej

do glowy, gdy robi przerwe

w czytaniu. Preferuje fanta-

styke. Ma tez zgode na posia-

danie konsoli PlayStation. Ta

gra to juz nalog, utozsamia sie

z jedna bohaterek. Nie wycho-

dzi na spacery, dlatego mocno

przytyla. Wazy jakies 120 kg.

Nie pracuje, bo nie pozwalaja

wladze wiezienne. Od 12 lat

przychodzi do niej misjonarz

z Angoli – czytaja Pismo Swiete.

Z mama, ktora nadal jest w Sta-

nach, rozmawia przez kamere

internetowa.

– Nie mam zludzen

– Nie mam zludzen – mowi

– Nie mam zludzen – mowi

na koniec rozmowy z zaprzy-

jazniona dziennikarka – ze

wyniosa mnie stad w worze.

Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)

STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/

abujas12@gmail.com

http://

www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/

http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

Strona główna

http://MyShip.com

Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez

dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com

GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl

Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:

(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):

Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.

BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452

(format IBAN)

wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479

(format IBAN)

wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504

(format IBAN)

BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

numer KRS 0000124837:

“Wspomoz nas!”

teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty

Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl