Dzien dobry – tu Polska – 5.09.2024

DZIEN DOBRY – TU POLSKA GAZETA MARYNARSKA Imienia Kpt. Ryszarda Kucika (Rok
XXIV nr 247) (67486) 5 wrzesnia 2024r.

Pogoda

czwartek, 5 wrzesnia 30 st C

Slonecznie

Opady:0%

Wilgotnosc:44%

Wiatr:19 km/godz.

Dzien dobry Czytelnicy 🙂

W PL tak cieplo, ze w niektorych szkolach lekcje skracaja, ja nie narzekam,
uczniowie tym bardziej 😉 Ja narzekam tylko jak mi na wlosy pada (no na
reszte tez niekoniecznie lubie), co do pozostalej pogody wystarczy sie
stosownie ubrac lub tez rozebrac. Tak wiec oby bylo ladnie jak najdluzej a
padalo w nocy 😉

Ania Iwaniuk

Dowcip

Telegram z Kalifornii:

– Tesciowa nie zyje. Skremowac czy pogrzebac zwloki?

Odpowiedz z Londynu:

– Jedno i drugie, lepiej nie ryzykowac.

Mentzen ruszyl z kampania,”lamiac prawo”? Oto “szara strefa polskiej
polityki”

Slawomir Mentzen zaczal juz swoja kampanie jako kandydat na prezydenta w
wyborach w 2025 roku. Prowadzac taka autopromocje czy prekampanie, polityk
Konfederacji wykorzystuje – zdaniem ekspertow – “szara strefe polskiej
polityki”. A raczej polskiego prawa, bo zadne przepisy tego nie zakazuja i
zadne nie przewiduja kar.

Jeden z liderow Konfederacji Slawomir Mentzen na konwencji zorganizowanej
31 sierpnia 2024 roku oficjalnie oglosil swoj start w przyszlorocznych
wyborach prezydenckich. Zrobil to, mimo ze same wybory nie zostaly jeszcze
nawet zarzadzone przez marszalka Sejmu, a tym samym nie rozpoczela sie
kampania wyborcza, ktora zgodnie z prawem rusza z dniem ogloszenia
postanowienia o zarzadzeniu wyborow.

“Slawomir Mentzen wystartowal ze swoja kampania wyborcza lamiac prawo.
Dlaczego Premier @donaldtusk pozwala na pogwalcenie prawa i naduzycie
wladzy przez polityka?!”; “Kampania oficjalnie sie nie zaczela, a Mentzen
juz ja rozpoczal, jednoczesnie lamiac prawo” – to niektore komentarze
internautow w serwisie X. Ale byly rowniez takie: “Oficjalna kampania sie
nie rozpoczela, nie ma komitetu wyborczego a to jego finanse podlegac beda
rozliczeniu”; “Nie ma komitetu, nie ma nic. Tylko Mentzen za wlasne srodki.
Moze nazwac to prekampania” (pisownia postow oryginalna).

Glos w dyskusji zabrala tez w serwisie X poslanka Lewicy Anna-Maria
Zukowska. W odpowiedzi na post Mentzena, ktory 31 sierpnia napisal, ze
“zaprasza na transmisje ze startu swojej kampanii prezydenckiej
#Mentzen2025”, Zukowska stwierdzila: “Nastepni w kolejce prosza sie o
ukaranie za naruszenie przepisow kodeksu wyborczego. Potem beda plakac cos
o Bialorusi”. Zalaczyla zrzut ekranu z komunikatu Panstwowej Komisji
Wyborczej o tym, ze “przedwczesne rozpoczecie kampanii wyborczej moze
zostac uznane za naruszenie zasad finansowania kampanii, a w konsekwencji
doprowadzic do odrzucenia sprawozdania finansowego komitetu wyborczego oraz
odpowiedzialnosci karnej”. Nastepnego dnia Slawomir Mentzen zamiescil w
mediach spolecznosciowych zdjecie billboardu zawieszonego na jednym z
blokow w Warszawie ze swoim wizerunkiem na tle bialo-czerwonej flagi i
napisem: “Mentzen 2025”. “Z pozdrowieniami dla Anny Marii Zukowskiej 🙂
#Mentzen 2025” – skomentowal. “Pan sie jeszcze chwali naruszaniem
przepisow?” – ripostowala poslanka Lewicy. Jednak juz 2 wrzesnia polityk
Konfederacji lagodzil swoje oswiadczenia o starcie kampanii. W radiu RMF FM
najpierw mowil:

W tym momencie jako jedyny prowadze kampanie wyborcza. Jestem jedynym
zgloszonym kandydatem, w zwiazku z czym… nawet nie wyborcza,
przedwyborcza.

– Slawomir Mentzen

RMF FM, 2 wrzesnia 2024

Lecz gdy prowadzacy rozmowe Robert Mazurek zauwazyl: “Jak pan powie teraz
serio (…), ze pan prowadzi kampanie wyborcza, to jest pytanie na
przyklad, kto zaplaci za te kilkanascie spotkan, ktore pan juz zaplanowal
we wrzesniu” – Mentzen odpowiedzial: “Ja sie przejezyczylem. Ja nie moge
nawet prowadzic kampanii wyborczej, to z mocy prawa, bo ta jeszcze sie nie
zaczela. W zwiazku z czym nie da sie jej prowadzic”. Lecz chwile pozniej
znowu stwierdzil: “Jestem jedyny i moge jako jedyny prowadzic jakakolwiek
kampanie”. W dalszej czesci rozmowy wyjasnil, ze obecne dzialania finansuje
z wlasnych srodkow i zapewnial, ze “mojej kampanii takiej ogolnej,
niewyborczej, to ja nie musze z nikim rozliczac”. Dopytany o ewentualne
pozniejsze sprawozdanie finansowe skladane do Panstwowej Komisji Wyborczej,
odparl:

Sprawozdanie sklada komitet wyborczy, ktorego nie ma, no bo jeszcze nie ma
kampanii wyborczej. W tym momencie trwa moja kampania niewyborcza.

– Slawomir Mentzen

RMF FM, 2 wrzesnia 2024

Czy polityk Konfederacji mogl oglosic start swojej kampanii wyborczej? A
kampanii “niewyborczej”? Czy PKW moze go za to ukarac? Jak sie okazuje,
prawo niby jest jasne, lecz jego naginanie trudno egzekwowac.

Przed zarzadzeniem wyborow nie mozna robic kampanii wyborczej. Ale promowac
sie mozna

Jak piszemy wyzej, Kodeks wyborczy w art. 104 okresla, ze kampania wyborcza
“rozpoczyna sie z dniem ogloszenia aktu wlasciwego organu o zarzadzeniu
wyborow (w wyborach prezydenckich to marszalek Sejmu – red.) i ulega
zakonczeniu na 24 godziny przed dniem glosowania”. Juz w nastepnym artykule
kodeks definiuje natomiast agitacje wyborcza. Jest to “publiczne
naklanianie lub zachecanie do glosowania w okreslony sposob, w tym w
szczegolnosci do glosowania na kandydata okreslonego komitetu wyborczego”.
Zgodnie z Kodeksem wyborczym agitacje mozna prowadzic “od dnia przyjecia
przez wlasciwy organ zawiadomienia o utworzeniu komitetu wyborczego na
zasadach, w formach i w miejscach, okreslonych przepisami kodeksu”.

Z tym ze cos takiego jak prekampania – czyli promowanie kandydatow jeszcze
przed zarzadzeniem wyborow i oficjalnym startem kampanii – nie jest niczym
nowym. To zjawisko pojawia sie praktycznie przed kazdymi wyborami – czy to
na szczeblu krajowym, czy samorzadowym. Czy wiec mimo ze w prawie jasno
okreslono termin rozpoczecia kampanii wyborczej, kandydaci moga zaczac sie
promowac wczesniej?

Zapytany o obecne dzialania Slawomira Mentzena Wojciech Hermelinski, byly
prezes PKW, odpowiedzial w rozmowie z Polska Agencja Prasowa: “Jezeli
Mentzen chcialby juz prowadzic kampanie prezydencka, to nie moze jej
jeszcze prowadzic. Musi poczekac na ogloszenie marszalka”. Jego zdaniem w
tym wypadku nalezy raczej mowic o prekampanii, ktora “politycy nagminnie
rozpoczynaja jeszcze przed wyznaczeniem daty wyborow, jednak nie spotykaja
ich z tego tytulu zadne konsekwencje, poniewaz brak przepisow, ktore by
tego wprost zabranialy”.

Rowniez dr Mateusz Radajewski, prawnik z Uniwersytetu SWPS, w odpowiedzi na
pytania Konkret24 tlumaczy, ze rozpoczynanie oficjalnej kampanii wyborczej
przed zarzadzeniem wyborow “stanowi obejscie przepisow Kodeksu wyborczego”.
Ale dodaje: “Nalezy jednak pamietac, ze z agitacja w scislym sensie mamy do
czynienia jedynie, gdy dochodzi do naklaniania lub zachecania do glosowania
na okreslonego kandydata w danych wyborach. Samo podejmowanie dzialan
majacych na celu np. zwiekszenie rozpoznawalnosci danej osoby nie bedzie
wiec jeszcze agitacja”.

Czyli jesli Slawomir Mentzen nie zacheca do glosowania, a jedynie promuje
siebie na konwencji, plakatach badz hasztagiem #Mentzen2025, moze bronic
sie przed ewentualnymi zarzutami, twierdzac, ze jedynie zwieksza swoja
rozpoznawalnosc. A to m.in. zdaniem dr. Mateusza Radajewskiego nie jest
agitacja wyborcza, ktora w Kodeksie wyborczym jasno laczy sie z
prowadzeniem kampanii wyborczej.

Sam kandydat Konfederacji jest tego swiadomy, bo w RMF FM mowil: “Jezeli
wieszam taki wielki baner na cala sciane wiezowca w Warszawie, gdzie jest
napisane ‘Mentzen 2025’, to nie wiadomo, co to jest. To moze byc reklama
mojej twarzy, moze byc reklama mojej spolki, jakiegos mojego nowego
produktu albo mojego nowego pomyslu, ktorego jeszcze nie oglosilem”.

Wrocmy jednak do stwierdzenia, ktorego uzyl sam Mentzen w serwisie X: o
“starcie kampanii prezydenckiej”. Krzysztof Izdebski, prawnik z Fundacji
Batorego, odpowiada – podobnie jak dwaj wyzej cytowani eksperci – ze
Slawomir Mentzen “teoretycznie nie moze” rozpoczac takiej kampanii juz
teraz. Po czym dodaje: – Teoretycznie. Bo nic za to mu nie grozi.

Zakaz jest, mozliwosci egzekwowania nie ma

I tu pojawia sie problem dziurawego prawa. Bo skoro nie mozna zaczynac
kampanii przed zarzadzeniem wyborow, to czy za takie czyny jak wystapienie
Mentzena na konwencji Konfederacji grozi jakas kara?

Wojciech Hermelinski w rozmowie z PAP przyznal, ze to “obejscie prawa” i ze
nie ma przepisow, ktore zakazywalyby prekampanii oraz przewidywalyby za to
jakiekolwiek sankcje. Byly szef PKW podsumowal: “Nawet jesli lider
Konfederacji mowi o kampanii prezydenckiej, to ja nie dopatruje sie
przepisow karnych, czy tez jakichkolwiek innych przepisow, ktore moglyby go
za to ukarac”. Krzysztof Izdebski uwaza, ze takie dzialania jak obecne
Slawomira Mentzena (czyli przed oficjalnym startem kampanii) moga byc brane
pod uwage przez PKW przy analizie sprawozdania finansowego, ale
sprawozdania skladaja przeciez komitety, zas tych jeszcze nie ma. –
Dlatego, jesli chodzi o sankcjonowanie, PKW nie za bardzo moze to zrobic.
Widzielismy to zreszta na przykladzie epopei ze sprawozdaniem finansowym
PiS-u, gdy PKW brala pod uwage wylacznie wydatki poczynione w czasie
trwania kampanii wyborczej – mowi ekspert. – Mamy rzeczywiscie z tym
problem, wiec nie jest dla mnie oczywiste, jak potraktuje to PKW. Tym
bardziej ze sytuacja jest juz dynamiczna przy tych przepisach, ktore teraz
sa – podsumowuje.

Kradzionym pojazdem budowlanym szarzowal po chodniku. Swiadek: wyjechal
z budowy wraz z ogrodzeniem. W nocy z soboty na niedziele straznicy miejscy
patrolujacy Wole zauwazyli mezczyzne, ktory na chodniku szarzuje maszyna
budowlana. “Ukradl maszyne z budowy. Przejechal nia przez ogrodzenie, a
potem kosil slupki na ulicy” – opisuje zdarzenie stoleczna straz miejska.
Funkcjonariusze wyciagneli pijanego 43-latka zza kierownicy.

W sobote kilka minut przed polnoca straznicy miejscy, przejezdzajacy
Mlynarska, zauwazyli przed skrzyzowaniem z Wolska maszyne budowlana, ktora
sunela” po chodniku.

“Na oczach funkcjonariuszy pojazd staranowal slupek drogowy i jechal dalej.
Straznicy ruszyli w poscig i ujeli kierowce kilkadziesiat metrow dalej, gdy
o maly wlos nie wjechal w pamiatkowy kamien. Kierujacy wozidlem 43-letni
mieszkaniec wyjasnil, ze do kradziezy maszyny namowil go kolega, ktoremu
kierownik budowy mial zalegac z wyplata. Straznicy zalozyli ujetemu na rece
kajdanki i oczekiwali na przyjazd policji” – relacjonuje w komunikacie
stoleczna straz miejska.

Funkcjonariusze ustalili, ze kradziez pojazdu widzial ochroniarz jednego z
sasiednich budynkow. Zeznal, ze pojazd “wyjechal z budowy wraz z
ogrodzeniem”. Policjanci przetestowali 43-latka pod katem trzezwosci. Jak
podala straz miejska, mial we krwi 2,5 promila alkoholu.

Mezczyzna postrzelil z wiatrowki przypadkowa osobe w twarz

W szczecineckim parku doszlo do przypadkowego postrzelenia mezczyzny w
twarz z wiatrowki. Policja otrzymala zgloszenie w tej sprawie 31 sierpnia.
Funkcjonariusze przypuszczaja, ze 26-latek celowal do innej osoby, ktora
zwrocila mu uwage. W sprawie prowadzone sa czynnosci wyjasniajace.

Kuriozalne pomylki kierowcow na Podhalu. Nawigacja nie pokazuje im nowej
zakopianki Kierowcy podrozujacy nowym fragmentem zakopianki mierza sie z
mylaca nawigacja. Aplikacja Mapy Google nie pokazuje otwartego kilka dni
temu odcinka miedzy Rdzawka i Nowym Targiem, kierujac uzytkownikow na
okoliczne wioski. Biuro prasowe technologicznego giganta informuje, ze
pracuje nad rozwiazaniem problemu.

W piatek 30 sierpnia Generalna Dyrekcja Drog Krajowych i Autostrad
otworzyla nowy 16-kilometrowy odcinek drogi krajowej nr 47, czyli
popularnej zakopianki. Kierowcy na nowa trase moga wjechac na dwoch wezlach
– Nowy Targ Zachod (skrzyzowanie z ul. Ludzmierska, DW957) i Nowy Targ
Poludnie (skrzyzowanie z ul. Krakowska). Funkcjonuje takze wezel Obidowa, a
w budowie wciaz pozostaje wezel Klikuszowa, ktory polaczy obie zakopianki –
stara i nowa.

Trasa w nowym sladzie pozwala na ominiecie dwoch miejscowosci – Klikuszowej
i Nowego Targu – gdzie czesto w sezonie turystycznym tworza sie korki. Nie
wszyscy jednak wiedza, ze nowa trasa mozna juz przejechac.
Najpopularniejsza aplikacja z nawigacja samochodowa, Google Maps, jak dotad
“nie widzi” niedawno otwartego odcinka i kaze kierowcom jechac do
Zakopanego okrezna droga, przez Rabe Wyzna, Czarny Dunajec, Chocholow i
Koscielisko. W aplikacjach innych firm problem nie wystepuje.

Jednoczesnie fragment “starej” zakopianki jest juz dla kierowcow
nieprzejezdny (w dwoch miejscach: w okolicy budowanego wezla Klikuszowa i w
Rdzawce), co powoduje jeszcze wiekszy chaos.

– Kilka dni przed otwarciem trasy wyslalismy informacje w tej sprawie do
firmy Google. Nie mamy wplywu na to, kiedy aplikacja zostanie
zaktualizowana – przyznal w rozmowie z tvn24.pl rzecznik krakowskiego
oddzialu GDDKiA Kacper Michna. Co na to firma? Katarzyna Aszkielowicz z
biura prasowego Google w przeslanym nam oswiadczeniu poinformowala, ze
zespol Map Google pracuje nad rozwiazaniem problemu. Dodala, ze zwykle
aktualizacja zmian na drogach zajmuje okolo 48 godzin.

“Mapy Google powstaja na podstawie wielu roznych zrodel danych, w tym map
zewnetrznych dostawcow, zdjec satelitarnych oraz informacji dostarczanych
przez uzytkownikow. Kazdy uzytkownik sam moze zglosic sugestie zmian na
Mapach Google zarowno w aplikacji mobilnej, jak i na komputerze. Dodatkowo
Mapy Google zapewniaja samorzadom mozliwosc przeslania swoich danych za
pomoca naszego narzedzia Geo Data Upload.” – napisala Aszkielowicz.
Tymczasem na nowej zakopiance dochodzi juz do pierwszych niebezpiecznych
incydentow, znanych chocby z tunelu pod Lubieniem Malym.

– Wiemy na razie o jednej niebezpiecznej sytuacji. Pewien kierowca zawrocil
na nowym fragmencie zakopianki i przez okolo 30 metrow jechal pod prad. Nie
wiem, czy takich sytuacji bylo wiecej. Zdarzalo sie jednak na innych
drogach, ze kierowcy zawracali i jechali pod prad, bo tak pokazywala
nawigacja – mowi Kacper Michna. Doklada sie do tego rowniez roztargnienie
kierowcow, spowodowane niezaktualizowana nawigacja Map Google. –
Zdezorientowanie zawsze wplywa na bezpieczenstwo. Po otwarciach nowych tras
widzimy niepokojace zachowania kierowcow, ktorzy na przyklad zmieniaja
gwaltownie pas, ktorym jada. Czasem dzieje sie tak dlatego, ze nawigacja
nakazuje im jazde w inna strone niz pokazuja znaki – przyznaje rzecznik
krakowskiego oddzialu GDDKiA. Po otwarciu nowego 16-kilomterowego odcinka,
zakopianka miedzy Krakowem a Nowym Targiem jest dwujezdniowa i dwupasmowa.
Na razie na nowym fragmencie trasy obowiazuje ograniczenie do 70 km/h,
docelowo bedzie to 100 km/h.

Nowa droga miedzy Rdzawka a Nowym Targiem nie jest droga ekspresowa klasy
S, a droga klasy GP, czyli glowna ruchu przyspieszonego. Przez trudny,
gorski teren sa tu ostrzejsze niz na drogach ekspresowych zakrety i
bardziej strome zjazdy i podjazdy. Na odcinku sa takze zlokalizowane
przystanki autobusowe.

Miedzy Rdzawka a Nowym Targiem powstalo 27 mostow, wiaduktow i estakad, z
ktorych 12 ma dlugosc ponad 100 m. Najdluzsza estakada, ktora ma 687 m
dlugosci, powstala nad miejscowoscia Lasek – w najwyzszym miejscu jezdnia
biegnie na wysokosci 24 m nad ziemia. Kolejna estakada ma 527 m i przebiega
nad rzeka Czarny Dunajec i ul. Ludzmierska w Nowym Targu. Inwestycje
realizuje od czerwca 2020 roku firma Intercor kosztem prawie 995 mln zl.

Tusk: To decyzja bezprawna. Zamach Bedzie skierowanie zawiadomienia o
podejrzeniu popelnienia przestepstwa w odniesieniu do pierwszej prezes Sadu
Najwyzszego Malgorzaty Manowskiej – zapowiedzial premier Donald Tusk. –
Nikt przyzwoity i powazny, wlacznie z sedziami, nie bedzie respektowal jej
absolutnie bezprawnej decyzji o przejeciu kontroli nad Izba Pracy – dodal.
Manowska oglosila we wtorek, ze przejmuje wladze nad Izba Pracy po tym, jak
zakonczyla sie kadencja jej dotychczasowego prezesa. “Starzy” sedziowie
Izby protestuja i podkreslaja, ze wedlug przepisow obowiazki prezesa Izby
powinien objac najstarszy stazem sedzia wsrod przewodniczacych wydzialow.

Prezes Rady Ministrow wystapil we wtorek na konferencji po posiedzeniu
rzadu. Donald Tusk nawiazal do sytuacji w Sadzie Najwyzszym i – jak mowil –
wtorkowym “kolejnym takim zamachu pani (pierwszej prezes SN Malgorzaty)
Manowskiej”.

– Jestem po konsultacjach z ministrem sprawiedliwosci. Sprawa jest jasna.
Bedzie skierowanie (zawiadomienia – red.) o podejrzeniu popelnienia
przestepstwa, nie pierwsze w odniesieniu do pani Manowskiej – przekazal.
Jak mowil premier, “dzisiaj przejela kontrole nad Izba Pracy w Sadzie
Najwyzszym”.

– Nie wiem dlaczego. Zapytajcie o to. Prezydent (Andrzej) Duda nie
skorzystal ze swojego uprawnienia (…), aby wyslac do mnie propozycje
nowego szefa Izby Pracy. Cos bardzo dziwnego i zlego sie stalo –
komentowal. Wedlug niego “oczywiscie nie mozna uznac tego zamachu pani
Manowskiej”. – I nikt przyzwoity i powazny, wlacznie z sedziami, ktorzy
zasiadaja w tej Izbie, nie bedzie respektowal jej absolutnie bezprawnej
decyzji o przejeciu kontroli nad ta Izba – dodal. Tusk byl tez pytany, czy
jesli prezydent przedstawi propozycje sedziego, do powolania go na
przewodniczacego zgromadzenia sedziow Izby Pracy, dokonujacego wyboru
kandydatow na stanowisko prezesa tej Izby, to premier kontrasygnuje taki
dokument – bez wzgledu, czy bedzie to neosedzia, czy nie.

Szef rzadu odparl, ze “kontrasygnata to jest podpis premiera pod decyzja,
jaka podejmuje prezydent”. – I premier musi uznac, czy ta propozycja, ta
decyzja prezydenta moze dostac zatwierdzenie premiera, czy jest zgodna z
prawem, czy nie lamie jakichs zasad – podkreslal. Jak mowil, “na to byl
czas, pan prezydent nie skorzystal ze swojego uprawnienia i w jakims sensie
zrobil pole dla pani Manowskiej i dla jej bezprawnych dzialan”.

– Ale to dosc teoretyczne pytanie ma tylko jedna odpowiedz: Jesli moja
ocena bedzie (taka), ze kandydatura prezydenta z powodow prawnych,
politycznych nie spelnia wymogow, jakie sa niezbedne, zeby ocenic, ze to
jest wlasciwy kandydat, to oczywiscie takiej kontrasygnaty nie bedzie –
oswiadczyl. Premier dodal, ze szczegoly wniosku zostana przedstawione
najpozniej w piatek.

Podkreslil, ze “to nie bedzie pierwszy wniosek, jesli chodzi o pania
Manowska”.

– Jest to cos, swoja droga, koszmarnego, ze mamy kogos na czele tego
pseudo-Sadu Najwyzszego – pseudo z winy PiS-u i miedzy innymi takich osob,
jak pani Manowska – wobec ktorego istnieje uzasadnione przekonanie, na
przyklad ministra sprawiedliwosci, ze popelnia przestepstwa – dodal.
Manowska przejmuje wladze w Izbie Pracy, sedziowie protestuja

Malgorzata Manowska, pierwsza prezes Sadu Najwyzszego, oglosila we wtorek,
ze przejela kierownictwo nad Izba Pracy i Ubezpieczen Spolecznych po
zakonczeniu kadencji dotychczasowego prezesa Izby sedziego Piotra
Prusinowskiego.

Jak jednak twierdza “starzy” sedziowie SN, zgodnie z ustawa o SN w sytuacji
wakatu na stanowisku prezesa stery w danej izbie powinien objac nie
pierwszy prezes, ale przewodniczacy wydzialu izby, ktory ma najdluzszy staz
sedziowski.

– Pelniacym obowiazki prezesa Izby Pracy i Ubezpieczen Spolecznych jest
sedzia Dawid Miasik – powiedzial we wtorek PAP dotychczasowy prezes tej
Izby Piotr Prusinowski. Jak dodal, tymczasowe kierowanie Izba przez
sedziego Miasika wynika z ogolnych przepisow i stosowanych odpowiednio
regulacji Prawa o ustroju sadow powszechnych. Zaznaczyl, ze taka
interpretacja prawa nigdy nie budzila watpliwosci, takze juz w okresie
sprawowania funkcji pierwszej prezes SN przez Malgorzate Manowska.

Sedzia Prusinowski ocenil, ze caly spor i – w jego ocenie – rozszerzajaca
interpretacja przepisow prawa zastosowana w tej sytuacji przez pierwsza
prezes SN moze spowodowac “chaos w kierowaniu Izba Pracy”.

Bowiem zgodnie z przepisami, wprowadzonymi do ustawy o SN w czasach rzadow
PiS, jesli kandydaci na prezesa Izby nie zostali wybrani zgodnie z
zasadami, prezydent niezwlocznie powierza wykonywanie obowiazkow prezesa
tej Izby wskazanemu przez siebie sedziemu SN, ktory w terminie tygodnia ma
zwolac zgromadzenie sedziow tej Izby. By faktycznie taki sedzia mogl
wykonywac obowiazki, na postanowieniu prezydenta konieczna jest
kontrasygnata premiera. Jesli tak sie nie stanie, obowiazki prezesa Izby
przejmuje najstarszy stazem sedzia wsrod przewodniczacych wydzialow Izby.

Czy PiS powinien stracic subwencje? Wiekszosc Polakow jednomyslna Ponad
polowa respondentow zgadza sie z decyzja PKW o odrzuceniu sprawozdania
finansowego PiS za wybory parlamentarne, wynika z najnowszego sondazu IBRIS
dla “Rzeczpospolitej”. Wsrod zwolennikow tej decyzji sa glownie sympatycy
koalicji rzadzacej, ale wspiera go takze czesc wyborcow PiS oraz
Konfederacji. Panstwowa Komisja Wyborcza odrzucila w czwartek sprawozdanie
z kampanii wyborczej komitetu Prawa i Sprawiedliwosci. Szef PKW sedzia
Sylwester Marciniak poinformowal wowczas, ze dotacja dla komitetu PiS
zostanie pomniejszona o 10 milionow zlotych. Partii Jaroslawa
Kaczynskiegogrozi tez utrata subwencji na trzy lata wskutek mozliwego
odrzucenia jej rocznego sprawozdania finansowego. Decyzja w tej sprawie ma
zapasc za kilka tygodni. O to, czy “PKW slusznie odrzucila sprawozdanie
finansowe PiS i partia ta powinna stracic dotacje i subwencje na trzy lata”
zapytani zostali uczestnicy najnowszego sondazu IBRiS dla
“Rzeczpospolitej”. Twierdzaco odpowiedzialo 56 procent respondentow, przy
czym odpowiedzi “zdecydowanie tak” udzielilo 39,1 ankietowanych, a “raczej
tak” kolejne 16,9 procent.

Przeciwko decyzji PKW opowiedzialo sie 36,7 badanych. 19,9 procent
respondentow wskazalo na odpowiedz “zdecydowanie nie”, zas 16,8 procent na
“raczej nie”.

Odpowiedz “nie wiem/trudno powiedziec” wybralo 7,3 procent uczestnikow
sondazu. Odrzucenie sprawozdania finansowego PiS najsilniej popierane jest
przez wyborcow koalicji rzadzacej. Sposrod nich odpowiedzi “zdecydowanie” i
“raczej za” wybralo blisko 96 procent badanych.

Wsrod nieglosujacych i niezdecydowanych poparcie dla odrzucenia
sprawozdania PiS wyrazilo niecale 44 procent. Przeciwko bylo w tej grupie
nieco ponad 39 procent ankietowanych.

Najbardziej negatywnie dzialania PKW ocenili zwolennicy PiS i Konfederacji.
Odpowiedzi “zdecydowanie” i “raczej nie” udzielilo tu ponad 80 procent
respondentow. W grupie tej nie brakowalo jednak i zwolennikow decyzji PKW.
Ich odsetek wyniosl 16,5 procent. W zwiazku z ostatnimi wydarzeniami prezes
PiS Jaroslaw Kaczynski zaapelowal do zwolennikow tej partii o wplaty.
Wiceprezes ugrupowania Mariusz Blaszczakzapowiedzial, ze “parlamentarzysci
Prawa i Sprawiedliwosci juz od wrzesnia beda wspierac partie finansowo
poprzez darowizny”. Poslowie i senatorowie maja miesiecznie wplacac 1000
zlotych, a europarlamentarzysci – 5000 zlotych.

To moze byc historyczna decyzja. Motoryzacyjny lider rozwaza zamkniecie
fabryk w ojczyznie Volkswagen po raz pierwszy rozwaza zamkniecie fabryk w
Niemczech. Jak podaje Reuters, pokazuje to rosnaca presje cenowa, z ktora
mierzy sie czolowy europejski producent aut, ze strony swoich azjatyckich
rywali.

W poniedzialek odbylo sie spotkanie pomiedzy zarzadem Volkswagena a
przedstawicielami zwiazkow zawodowych, ktore – jak zauwaza Reuters –
odgrywaja znaczaca role w firmie. Wedlug relacji doszlo do pierwszego
“duzego starcia” nowego dyrektora generalnego Olivera Blume’a, ktorego
analitycy opisywali jako “budowniczego porozumien”, z przedstawicielami
pracownikow. Jak przekazali zwiazkowcy po spotkaniu, Volkswagen rozwaza
zamkniecie jednej duzej fabryki aut i jednego zakladu produkujacego czesci,
dlatego ze uznano je za przestarzale.

W srode rano dyrektor finansowy Arno Antlitz i szef marki Volkswagen Thomas
Schaefer beda rozmawiac z pracownikami.

Zwiazkowcy beda sie bronic

Przewodniczaca rady zakladowej Volkswagena, Daniela Cavallo, czlonkini
poteznego zwiazku zawodowego IG Metall, powiedziala, ze spodziewa sie, iz
w negocjacje wlaczy sie takze dyrektor generalny Blume, dodajac, ze srodowe
spotkanie byloby “bardzo niewygodne” dla kierownictwa grupy.

Reuters podaje, ze wczesniejsze proby wprowadzenia tak powaznych zmian w
Niemczech, ostatnio w 2022 r., kiedy ze stanowiska dyrektora generalnego
odszedl Herbert Diess, zostaly udaremnione przez IG Metall.

W przeszlosci analitycy wskazywali zaklady Volkswagena w Osnabrueck w
Dolnej Saksonii i Dreznie w Saksonii jako potencjalne cele do zamkniecia.
Kraj zwiazkowy Dolna Saksonia jest drugim co do wielkosci akcjonariuszem
Volkswagena i w poniedzialek poparl jego rewizje. Volkswagen, ktory
zatrudnia okolo 680 tysiecy pracownikow, podal, ze jest zmuszony zakonczyc
swoj program bezpieczenstwa zatrudnienia, ktory obowiazuje od 1994 r. i
zapobiega zwolnieniom do 2029 r., dodajac, ze wszystkie kroki zostana
omowione z rada zakladowa.

IG Metall twierdzi, ze bezpieczenstwo zatrudnienia obejmuje zaklady
Volkswagena w Wolfsburgu, Hanowerze, Brunszwiku, Salzgitter, Kassel i Emden.

“Sytuacja jest niezwykle napieta i nie da sie jej przezwyciezyc za pomoca
zwyczajowego ciecia kosztow” – stwierdzil Schaefer w oswiadczeniu.
Volkswagen, ktory odpowiada za wiekszosc sprzedazy samochodow calej Grupy
Volkswagen (m.in. Audi, Seat, Skoda, Bentley, a takze Porsche czy
Lamborghini), jest pierwsza marka, ktora do 2026 r. zdecydowala sie na
redukcje kosztow, ktorej celem jest osiagniecie 10 miliardow euro w ramach
optymalizacji wydatkow, aby przetrwac transformacje rynku.

– Trudne otoczenie gospodarcze, nowi rywale w Europie i spadajaca
konkurencyjnosc niemieckiej gospodarki oznaczaja, ze Volkswagen musi zrobic
wiecej – powiedzial Blume swojemu kierownictwu.

Akcje Volkswagena podrozaly o 1,2 proc. po wydaniu komunikatu. Jak zauwaza
Reuters, w ciagu ostatnich pieciu lat firma stracila prawie jedna trzecia
swojej wyceny. Spolka stoi przed licznymi wyzwaniami w Europie, Stanach
Zjednoczonych, a zwlaszcza w Chinach. Tam krajowi producenci pojazdow
elektrycznych, pod przewodnictwem BYD, przejmuja udzialy w rynku.

Byly rzecznik MSZ Lukasz Jasina oskarza bylego szefa. Mowi
o “nieokielznanych wybuchach” Zbigniewa Raua Zbigniew Rau to czlowiek o
gigantycznych skokach nastrojow, polaczonych z nieokielznanymi wybuchami
psychicznej agresji. Czuje sie ofiara jego dzialan – powiedzial w wywiadzie
dla Wirtualnej Polski byly rzecznik MSZ Lukasz Jasina. Ocenil, ze
zachowanie jego bylego szefa “ocieralo sie co najmniej o mobbing”.

Jasina w wywiadzie dla Wirtualnej Polski opowiedzial o swojej pracy jako
rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych w czasach kierownictwa Zbigniewa
Raua.

– Moje relacje z ministrem Rauem bywaly trudne od pierwszego dnia pracy.
Parafrazujac slynna wypowiedz Lecha Walesy, na poczatku plusy przeslanialy
minusy, gdyz bylo ich znacznie wiecej. Rowniez ze strony pana ministra.
Zycie to jednak ewolucja. Ostatecznie czuje sie ofiara dzialan Zbigniewa
Raua, ktore moim zdaniem ocieraja sie co najmniej o mobbing. Moja opinia na
ten temat znajduje sie zreszta w aktach medycznych MSZ. Tam zglosilem
sprawe – poinformowal. Zdradzil, ze trafil do szpitala “w zwiazku z
przemeczeniem w pracy i zalamaniem nerwowym”. – Kiedy wyszedlem, minister
podczas spotkania przywolal Wielka Pardubicka, czyli tradycyjny wyscig koni
w Czechach. Zapytal mnie, czy wiem, co tam sie robi z tymi, ktore zlamia
sobie noge i staja sie bezuzyteczne. Odpowiedzialem, ze strzela sie do
nich, zabija. Minister odpowiedzial, ze on mi tego nie zrobi – powiedzial
Jasina. Ocenil, ze Rau “byl czlowiekiem o gigantycznych skokach nastrojow,
ktory potrafil w ciagu jednego dnia przejsc od okazywania gigantycznego
zaufania, pelnego doceniania pracy, powierzania mi bardzo odpowiedzialnych
zadan, az do calkowitego podwazania moich kompetencji”. – Bylo to polaczone
z nieokielznanymi wybuchami psychicznej agresji – dodal.

Zostal wyrzucony z MSZ, walczy o przywrocenie

Portal poinformowal, ze Jasina walczy przed sadem o przywrocenie do pracy w
MSZ. Zostal z niej wyrzucony przez Raua, bo tuz przed cisza wyborcza,
poprzedzajaca wybory parlamentarne z 15 pazdziernika 2023 roku, powiedzial,
ze za granica beda komisje, ktore nie zlicza glosow na czas. Wypowiedz nie
spodobala sie owczesnemu szefowi MSZ i innym politykom PiS.

Portal zaznaczyl, ze Rau w rozmowie telefonicznej z dziennikarzem WP
odmowil komentowania slow Jasiny. “Dodal, ze z tego, co wie, Lukasz Jasina
napisal ksiazke o latach w MSZ i wywiad – wedlug niego – to forma promocji
ksiazki” – napisala WP.

Jest list gonczy za Pawlem Szopa Wystawiono list gonczy za Pawlem Szopa,
tworca marki Red is Bad, ktoremu prokuratura zarzuca miedzy innymi udzial w
zorganizowanej grupie przestepczej. Chodzi o nieprawidlowosci w Rzadowej
Agencji Rezerw Strategicznych.W poniedzialek na stronie Komendy Stolecznej
Policji opublikowano listo gonczy za Pawlem Szopa, ktory wydal Slaski
Wydzial Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestepczosci Zorganizowanej i
Korupcji Prokuratury Krajowej z siedziba w Katowicach. Dzisiaj prokurator
wszczal poszukiwania podejrzanego listem gonczym. To konsekwencja
wczorajszej decyzji sadu o zastosowaniu wobec tego podejrzanego
tymczasowego aresztowania – mowil wczesniej rzecznik Prokuratury Krajowej
Przemyslaw Nowak w rozmowie z TVN24. Ustalenia pozwolily prokuratorowi na
sformulowanie zarzutow juz kilka tygodni temu. Sa to powazne zarzuty
dotyczace miedzy innymi brania udzialu w zorganizowanej grupie
przestepczej. Dotyczy to oczywiscie wspolpracy z Rzadowa Agencja Rezerw
Strategicznych – poinformowal. Zaznaczyl, ze “te zarzuty nie zostaly
jeszcze ogloszone podejrzanemu, z racji tego, ze jego miejsce pobytu bylo
nieznane, nie udalo sie go zatrzymac mimo prob”.

– Mamy podejrzenie ukrywania sie przez tego podejrzanego. Mamy oczywiscie
pewna wiedze o jego miejscu pobytu. Natomiast podobnie jak w przypadku
Michala K., my sie ta wiedza na biezaco dzielic nie bedziemy, poniewaz to w
sposob oczywisty mogloby utrudnic to poszukiwanie – dodal. W poniedzialek
Sad Okregowy w Katowicach zastosowal wobec Pawla Szopy srodek zapobiegawczy
w postaci tymczasowego aresztowania na okres 90 dni. Jest to podstawa do
poszukiwania go listem gonczym.

Szopa jest tworca marki Red is Bad. Formulowane wobec niego zarzuty dotycza
brania udzialu w zorganizowanej grupie przestepczej oraz przekroczenia
uprawnien i niedopelnienia obowiazkow w celu osiagniecia korzysci
majatkowej. W tym samym sledztwie zarzuty postawiono Michalowi K., bylemu
szefowi Rzadowej Agencji Rezerw Strategicznych. Sledztwo w sprawie
nieprawidlowosci w RARS wszczeto w grudniu 2023 roku w Prokuraturze
Regionalnej w Warszawie, a w kwietniu 2024 roku sprawa zostala przejeta
przez Slaski Wydzial Zamiejscowy Departamentu do spraw Przestepczosci
Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Katowicach. Sledztwo
dotyczy miedzy innymi dopuszczenia sie w okresie od lutego 2021 roku do
listopada 2023 roku przekroczenia uprawnien i niedopelnienia obowiazkow
przez pracownikow RARS w celu osiagniecia korzysci majatkowej. Mowa jest tu
o “organizowaniu i procedowaniu zakupu towarow dla ww. Agencji, a tym samym
dzialania na szkode interesu publicznego”.

SPORT

Rzecznik reprezentacji Polski chcial przerwac konferencje po trzech
pytaniach

Do nietypowej sytuacji doszlo w trakcie wtorkowej konferencji prasowej
pilkarskiej reprezentacji Polski z udzialem Jakuba Modera i Krzysztofa
Piatka. Biernosc dziennikarzy sprawila, ze rzecznik kadry Emil Kopanski byl
o krok od zakonczenia konferencji po… trzech pytaniach! Jakub Moder i
Krzysztof Piatek zrobili wielkie oczy, gdy po trzech pytaniach rzecznik
kadry Emil Kopanski zakonczyl wtorkowa konferencje prasowa. – Sa jeszcze
pytania? No to trzeba wyrazniej artykulowac swoje checi – zasmial sie
Kopanski. Piatek i Moder zdazyli juz nawet podniesc sie ze swoich miejsc,
ale znowu na nich usiedli, bo po niezrecznej ciszy pojawily sie kolejne
pytania. Po tym jak w poniedzialek cierpliwie na pytania dziennikarzy
odpowiadali selekcjoner Michal Probierz oraz kapitan reprezentacji Robert
Lewandowski, we wtorek zainteresowanie bylo juz znacznie mniejsze. Niewiele
zabraklo, aby byla to jedna z najkrotszych konferencji w historii
reprezentacji Polski. Po trzech pytaniach na sali zapanowala konsternacja,
ale szybko znalezli sie kolejni chetni, by porozmawiac z dwoma kadrowiczami.

We wtorek Moder i Piatek troche opowiadali o Szkocji, czyli o najblizszym
rywalu w Lidze Narodow, ale tez znowu – podobnie jak dzien wczesniej – na
konferencji pojawil sie watek odejscia z kadry Wojciecha Szczesnego, ktory
zakonczyl pilkarska kariere. – Wojtek byl wybitnym bramkarzem, jednym z
najlepszych w historii reprezentacji. Jest legenda tego zespolu, znakomitym
czlowiekiem i bardzo dobrym kolega. Takich ludzi potrzeba w szatni, wiec
jest nam przykro z powodu jego odejscia, ale oby dobrze mu sie zylo na
emeryturze – mowil Moder. W podobnym tonie wypowiedzial sie Piatek. –
“Modziu” chyba wszystko powiedzial – przyznal z usmiechem. – Na pewno
Wojtek byl bardzo wazna postacia w szatni. Niesamowity pilkarz, przyszlo mi
grac przeciwko niemu w Serie A i nawet strzelilem mu bramke – wspominal
Piatek. – Szkoda, ze go z nami nie ma, bo na pewno by pomogl.

W srode reprezentacja Polski bedzie trenowac w Legia Training Center o
godzinie 11:15. O 15:30 z kolei czeka ja juz lot do Glasgow, gdzie
Bialo-Czerwoni zrezygnowali z tradycyjnego treningu na arenie czwartkowego
meczu, jaka jest stadion Hampden Park. Nie zabraknie za to klasycznej,
przedmeczowej konferencji prasowej z udzialem selekcjonera Michala
Probierza i jednego z zawodnikow, ktora zaplanowano na godzine 18:45 czasu
lokalnego (19:45 czasu polskiego). Mecz Szkocja – Polska odbedzie sie w
czwartek o godzinie 20:45 czasu polskiego. Trzy dni pozniej, Polacy zmierza
sie w Osijeku z Chorwacja. Druzyna Michala Probierza nie bedzie w
miedzyczasie wracac do Polski, tylko w sobote poleci z Glasgow prosto do
Chorwacji.

Kompromitacja w US Open. Czegos takiego nigdy nie bylo. Amatorka

Czesc meczow US Open konczylo sie ostatnio w srodku nocy, co wywoluje spore
emocje w srodowisku tenisowym. Terminarz turnieju krytykuja tenisisci,
eksperci i komentatorzy. “To totalna amatorka” – grzmi byly lider rankingu
Andy Murray. Mecz trzeciej rundy US Open miedzy Aryna Sabalenka a
Jekaterina Aleksandrowa odbywal sie w nadzwyczajnych okolicznosciach. Panie
zaczely grac osiem minut po polnocy lokalnego czasu. Skonczyly tuz przed
druga w nocy. Byl to najpozniej rozpoczety pojedynek w historii US Open.
Dzien pozniej sytuacja sie powtorzyla. Tym razem Qinwen Zheng i Donna Vekic
graly do 2:15 czasu nowojorskiego. To najpozniej zakonczony pojedynek w
historii kobiecej drabinki singlowej w Nowym Jorku. Obie tenisistki nie
byly zadowolone z faktu, ze musialy grac w takich warunkach. Nie tylko one.
Irytacji nie kryja inne zawodniczki i zawodnicy, eksperci i dziennikarze.

Andy Murray komentuje, w Eurosporcie komentuja

Byly lider rankingu ATP Andy Murray napisal na Twitterze: “Ukladanie
terminarza to totalny balagan i amatorka. Zawodnicy nie powinny grac do 2-4
w nocy. Rozwiazcie to”. Swoj wpis skierowal do wladz imprez
wielkoszlemowych, dzialaczy ATP, WTA oraz ITF. Na komentarz zareagowal
brytyjski dziennikarz tenisowy Simon Cambers. “To prawda, ale nie mam
wrazenia, by wladze tenisa chcialy to naprawic” – wskazal. Do zamieszania
odniesli sie takze komentatorzy Eurosportu Karol Stopa oraz Lech Sidor. W
trakcie spotkania Karoliny Muchowej z Jasmine Paolini cytowali wypowiedz
Murraya. – Trudno sie z nia nie zgodzic – powiedzial Sidor. – To absurdalna
sytuacja. Granie w tenisa grubo po polnocy to niezbyt normalna sprawa –
dodal Stopa.

Tenisisci wystepujacy w Nowym Jorku tez maja dosc. Sabalenka w swoim stylu
smiala sie na Twitterze: “Pojsc spac o trzeciej w nocy, wstac w poludnie.
Nie tak zle”. Mozna oczywiscie z tej sytuacji zartowac, ale to smiech przez
lzy. Rozgrywanie spotkan noca jest klopotliwe dla wszystkich, a zwlaszcza
dla tenisistek i tenisistow. I to w trakcie turnieju wielkoszlemowego, gdy
w grze sa najwyzsze nagrody pieniezne, punkty i prestiz. Dodatkowo w takich
okolicznosciach tenisisci sa narazeni na gigantyczne zmeczenie i kontuzje.
Ale na poznych porach cierpia tez fani. Mecze rozgrywane sa w ciagu
tygodnia, gdy nowojorczycy co rano wstaja do pracy. Nie kazdy moze sobie
pozwolic na spedzenie czasu na korcie do poznej nocy. W efekcie na
trybunach mozna zaobserwowac pustki, nieprzystajace do spotkan o tak duza
wage. Podobne warunki nie przyciagaja takze widzow przed telewizory czy
laptopy, nie buduja powagi dyscypliny. Dlaczego spotkania w Nowym Jorku
koncza sie tak pozno? Sesja wieczorna rozpoczyna sie od godz. 19.
Przewiduje dwa mecze (po jednym drabinki kobiecej i meskiej). To inne
rozwiazanie niz na Roland Garros, gdzie w sesji wieczornej rozpoczynajacej
sie pozniej (20.30) organizatorzy planuja zwykle jeden mecz (od dwoch lat
wylacznie meskiej drabinki). Byc moze lepszym rozwiazaniem w takiej
sytuacji byloby przesuniecie pory rozpoczecia sesji nocnej w Nowym Jorku na
godz. 18? Tym bardziej ze miedzy jednym meczem tej sesji a drugim zwykle
trwa przerwa dla kibicow, aby zdazyli zjesc czy sie napic. Przerwa w
ostatni piatek miedzy pojedynkiem Alexeia Popyrina z Novakiem Djokoviciem a
starciem Sabalenki z Aleksandrowa trwala az godzine. Wczesniej ponad cztery
godziny rywalizowali na korcie glownym Ben Shelton i Frances Tiafoe. To z
tych powodow tenisistki wyszly do gry juz po polnocy.

Czesc ekspertow i kibicow wraca z postulatem, by skrocic mecze meskiej
drabinki w Wielkim Szlemie, wprowadzajac zasade do dwoch wygranych setow –
taka, ktora obowiazuje u pan. Panowie tez graja w tej formule, ale jedynie
w turniejach rangi ATP i Pucharu Davisa. Dystans trzy-cztero-pieciosetowy
to jednak element tradycji wielkoszlemowej, z ktorej wielu nie chce
rezygnowac. Byc moze wystarczyloby wiec, by organizatorzy US Open
wprowadzili mniejsze zmiany w zakresie por rozpoczynania spotkan. Podobny
problem moze wystapic takze np. w czwartek. Od godziny 19 zaplanowano tego
dnia pojedynki polfinalowe kobiecego singla. Jesli beda to dwa spotkania
trzysetowe, to niewykluczone, ze rywalizacja na korcie znow przedluzy sie
do polnocy.

Wladze nowojorskiego turnieju probuja pogodzic interesy wlasne, zawodnikow,
sponsorow oraz nadawcow telewizyjnych. To zrozumiale, ale problem pojawia
sie wtedy, gdy dobro sportowcow – teoretycznie najwazniejszych w tym
ukladzie – stawiane jest na ostatnim miejscu.

DETEKTYW

Trzy zamachy

na “Ksiecia”

Maciej CZERNIAK

Zyciorys tego bydgoskiego przestepcy to niemal sztanda- rowy przyklad
historii wzrostu i upadku gangsterskiego bossa lat 90. XX wieku. Byl
bezwzgledny, konsekwentny i charyzmatyczny. Waldemar W., ktory u szczytu
swoich przy- wodczych sil i wplywow na sprawy miasta, znany byl jako
“Ksiaze”, we wczesnej mlodosci wcale nie sprawial wrazenia, ze moze stac
sie numerem jeden na liscie najniebezpieczniejszych ludzi na Kujawach i
Pomorzu. A osiagniecia w tym wzgledzie mial niemale, by wspomniec chocby,
ze swego czasu trafil na liste tygodnika “Wprost”, jako jeden ze 100
najniebezpieczniej- szych przestepcow w Polsce. Owszem, byl krnabrnym
dzieckiem, sprawial klopoty wychowawcze,

ale nic nie zapowiadalo, ze moze z niego wyrosnac naprawde bez- wzgledny
typ. Po raz pierwszy w powazniejszy konflikt z pra- wem popadl, kiedy
skonczyl 16 lat. W zwiazku z pobiciem zostal umieszczony w poprawczaku w
miejscowosci Trzemeszno w Wielkopolsce. Wysilki wycho- wawcow, by okielznac
jego tem- perament, spelzly na niczym. Zaznaczano, ze nie byl typem
prowodyra, nie wykazywal nawet zapedow, by pretendo- wac do miana lidera w
swojej grupie rowiesniczej. Mial za to zdolnosc do popadania w coraz
wieksze klopoty.

Od czasu pobytu w popraw- czaku bylo z Waldemarem W. tylko gorzej. Kiedy
wyszedl z zakladu, chcac nie chcac, praco- wal na swoja pierwsza odsiadke.
I doczekal sie. Na poczatku lat 80. XX wieku dopuscil sie wla- mania. Celem
byl pawilon han- dlowy “Jacek” przy ulicy Gajowej na bydgoskich
Bartodziejach. Miescil sie tam jeden z najcze- sciej odwiedzanych przez
byd- goszczan sklepow meblowych. W poblizu znajdowal sie rowniez pietrowy
pasaz handlowy, jakich wiele powstawalo w calym kraju w latach 70. Na
parterze byly skle- py i lokale uslugowe, na pietrze istnial klub
dancingowy, dekade

pozniej powstala tam znana w miescie restauracja Royal.

Ten skok mogl Waldemar W., ktorego wtedy z powodu ciemniejszej karnacji i
kru- czoczarnych wlosow nazy- wano “Hiszpanem”, zaliczyc jako nauczke na
przyszlosc. Sprawcow, w tym jego, ujeto dosc szybko. Trafil przed byd-
goski sad, ktory skazal go az na 2,5 roku wiezienia za czyn kry- minalny.
Dalsze losy “Hiszpana” pokazuja, ze zamiast wyciagnac wnioski ze swojego
postepo- wania, uznal tylko, ze byly to pierwsze koty za ploty.

olejny wyrok dostal w 1989 roku. Tym razem byly to juz 4 lata odsiad-

ki za powazniejsze przestepstwa, w tym brutalny napad i poslugi- wanie sie
podrobionymi doku- mentami. Na wolnosc wyszedl juz w 1992 roku. Nie
zamierzal jednak zejsc z przestepczej sciezki. W jego przypadku idea
resocjali- zacji kompletnie sie nie sprawdza- la. Opuscil zaklad karny
bogatszy o doswiadczenia, owiany aura brutalnego i bezwzglednego kry-
minalisty. Nawiazal tez kluczowe kontakty z innymi przestepcami. Znajomosci
spod celi zaowocowa- ly tym, ze juz kilka miesiecy po opuszczeniu murow
bydgoskiego zakladu karnego w Fordonie, byl otoczony grupa przybocznych
zolnierzy. I mial ambitne plany.

Nauczyl sie, ze strachem i sila moze podporzadkowac sobie ludzi. W miescie
rozeszla sie fama juz nie o “Hiszpanie”, ale o “Ksieciu” i pod takim pseu-
donimem mial byc znany az do konca swojej przestepczej karie- ry. W
Bydgoszczy, jak w wielu miastach w calej Polsce, zaczely wzrastac w sile
gangi i inne grupy przestepcze. Policja i prokuratu- ra nie radzily sobie
jeszcze z ich zwalczaniem. Organy scigania nie nadazaly za zmieniajaca sie
rzeczywistoscia, a nowe warun- ki gospodarcze stwarzaly duze pole dla
nowych mechanizmow kryminalnych.

Wiele rodzacych sie wow- czas interesow rozwijali ludzie, ktorzy wczesniej,
jeszcze za cza- sow PRL-u, probowali swoich sil w szarej strefie. To
dotyczylo choc- by braci Janusza i Miroslawa S., ktorzy jeszcze w czasie
minio- nej wladzy, za czasow reform gospodarczych ministra Wilczka,
zaczynali od importowania alko- holi i jako jedni z pierwszych uzyskali
licencje na ich sprzedaz detaliczna w kraju. Mowiono, ze bylo to mozliwe
dzieki wydatnej pomocy ludzi zwiazanych z daw- na bezpieka. W kolejnych
latach to wlasnie oni mieli pociagac za najwazniejsze sznurki w miescie.
Nie byli jedyni, choc jako jedni z niewielu dzialali pod pozorem legalnie
prowadzonych interesow.

Bydgoszczy rosl w sile rowniez Henryk M., zwany “Lewatywa”.

Krazyly legendy na temat tego, skad wzial sie jego przydomek. Jedna z nich,
pewnie ukuta przez zlosliwcow i konkuren- tow w przestepczym swiatku,
mowila, ze podobno podczas jednej z pierwszych gangster- skich akcji doszlo
u niego do reakcji… fizjologicznej. Inna, ze tak reagowali na samo
brzmie- nie jego nazwiska ci, ktorzy mu podpadli. Tak, czy inaczej,
“Lewatywa”, ktory byl nieco starszy od “Ksiecia”, juz w latach 80. trudnil
sie – korzystajac z parasola ochronnego sluz- by bezpieczenstwa – cinkciar-
stwem. W wolnej Polsce jednak porzucil te pozory prowadzenia biznesow i
zajal sie “na serio” wyludzaniem haraczy od restau- ratorow i wlascicieli
sklepow na Starym Miescie. W drugiej polowie lat 90. zajal sie przez pewien
czas skupywaniem akcji NFI od klientow banku, rowno- czesnie budujac swoja
pozycje czolowego gangstera w miescie.

Drogi “Lewatywy” i “Ksiecia” mialy sie jeszcze wielokrotnie przecinac. To
jednak wlasnie o Waldku zaczelo byc szczegolnie glosno. To on mial grac
pierwsze skrzypce w bydgoskim swiatku. I to wlasnie jego fama, jako bez-
wzglednego i krwawego gan- gstera, zaczela krazyc po kraju. Paral sie
wyludzaniem haraczy za rzekoma ochrone, ale tez na przyklad wyludzeniem
towarow zamawianych u rozmaitych firm. Wiesc o jego dzialalnosci dotar- la
do grupy z Pruszkowa, ktora zaczela – jak to wtedy mowio- no – “klasc lape”
na szemranych interesach w innych miastach w Polsce.

Zanim jednak doszlo do kon- frontacji ze stoleczna mafia – ktora, jak sie
pozniej okaze, byla nieunikniona – doszlo do zda- rzenia, jakie na dlugie
lata mialo zapisac sie na kartach gangster- skich wyczynow. W 1996 roku
“Ksiaze” byl juz znana postacia nie tylko w Bydgoszczy; natural- na koleja
rzeczy probowal wiec poszerzac swoje wplywy poza miasto. Mial kontakty i
chetnie je wykorzystywal. Po latach nie wiadomo dokladnie, jakie inte- resy
laczyly go z wloclawskim gangsterem (w tamtym czasie ow za wszelka cene
zabiegal, by tak go nie nazywano), Janem C. “Czyzykiem”. Grunt, ze obaj
uknuli wreszcie plan przeciw wlascicielowi hotelu Ciniewski we Wloclawku.
Dzialal tam klub nocny Jaskinia

Lwa, a “Czyzyk”

prowadzil w tym miescie kon- kurencyjny wzgledem niego Klub Biznesmena, w
rzeczywi- stosci byla to regularna agen- cja towarzyska. “Czyzyk” wie-
lokrotnie usilowal wczesniej budowac koalicje bandytow do prob wyludzania
haraczu od wlasciciela Jaskini… Miarka sie przebrala i – mowiono nie-
oficjalnie – wlasnie z udzialem ludzi “Ksiecia” doszlo do slawet- nego
najazdu na hotel.Slowo “najazd” jest tu jak najbardziej na miejscu, bo na
posesje wloclawskiego

biznesmena zjechalo podobno az okolo 150 uzbrojonych bandy- tow. Intruzi
mieli ostrzelac fasade hotelu z kalasznikowa, a wcze- sniej jeszcze wrzucic
granat do jednego z hotelowych pomiesz- czen. Wywiazala sie ostra walka
piechoty najezdzcow z broniaca sie w srodku zaloga hotelarza. Krwawe
zmagania trwaly ponoc ponad godzine, a ludzie wewnatrz dawali mocny odpor.
Wsrod nich

bylo kilku oplaconych najem- nikow pochodzacych z terenu bylego Zwiazku
Radzieckiego. “Czyzyk” sciagnal ich, bo udalo mu sie kupic informacje o
pla- nowanej akcji od jednego z ludzi “Ksiecia”. Na miejscu pojawila sie w
koncu policja, aresztowa- no kilkadziesiat osob, ale pro- ces, ktory
pozniej toczyl sie we wloclawskim sadzie okregowym, zakonczyl sie nic nie
znaczacymi symbolicznymi wyrokami.

Kary za udzial, czy wrecz wspolorganizacje najazdu na hotel “Ksiaze”
uniknal. Odsiedzial wprawdzie w areszcie kilka mie- siecy w czasie
prowadzonego opornie przez prokurature poste- powania przygotowawczego, ale
potem wyszedl na wolnosc. Pieniedzy z wymarzonych gigan- tycznych haraczy,
jakie mialy zasilac jego grupe, nie bylo zad- nych. Wzmocnila sie za to
czarna slawa “Ksiecia” Bydgoszczy.

Jarek spi z rybami, Waldek dba o renome

esienia tego samego roku wedkarz lowiacy na Zalewie Koronowskim, sztucznym

zbiorniku wodnym utworzonym na Brdzie, 25 kilometrow od Bydgoszczy,
zawiadomil miej- scowa policje, kiedy przypad- kowo dokonal makabrycznego
znaleziska. Z wody wyciagnieto zwloki mezczyzny. Mial przy- troczone do nog
ciezary uzy-

wane na silowni, a w klatce piersiowej trzy rany postrza- lowe.
Zamordowanym byl Jaroslaw L., dyrektor agencji ochro- niarskiej “Help”. O
firmie niewiele wczesniej zacze- lo byc glosno, bo zaistniala swiadczac
uslugi miedzy inny- mi na Pikniku Country. Potem posypaly sie zlecenia z
przetar- gow na obsluge ochroniarska duzych imprez w Bydgoszczy. Tajemnica
poliszynela bylo, ze Jaroslaw L., dzieki szerokim zna- jomosciom,
wypozyczal do tych celow bron zalegajaca w policyj- nych magazynach. Na
miescie zaczeto rowniez mowic o tym, ze oto rosnie cicha kon- kurencja w
swiatku wobec “Lewatywy” i “Ksiecia”. Sam mial ambicje zostac lokalnym
bossem. I pierw- sze podejrzenia w sprawie zlecenia egzekucji mlode- go
wilka padly rowniez na Waldemara W., choc nigdy nie mial w tym sledztwie
postawionych zarzutow. Poszla plotka, ze Jaroslaw L. Mial romans z zona
“Ksiecia”. Waldemar W. zaprzeczal, mial nawet powiedziec sledczym, ze skoro
sam nie dochowu- je wiernosci, to nie moze oczekiwac tego samego od swojej
kobiety. Rzecz jasna, nikt nie wierzyl w ten argument, bylo oczywiste, ze
zemsta za taki afront musiala byc sroga. Byla to jednak tylko poszlaka,
twardych dowo- dow brakowalo.

Te wskazywaly za to, ze kile- ramimielibycbandycioksyw- kach “Rzymianin” i
“Pyciu”. Sprawa tego zabojstwa zreszta do dzisiaj nie zostala wyja- sniona.
Dwoch oskarzonych bandytow, ktorzy w latach 90. byli w miescie znani i
ktorych udalo sie prokuraturze powiazac z zamordowaniem L., uniewin- niono
w 2015 roku. Sad uznal ich alibi.

“Ksiaze” w 1996 roku, kiedy znaleziono martwego Jaroslawa L., z luboscia
rozpowszechnial w srodowisku legende, jakoby sam mial stac za tym
zabojstwem. To przydawalo mu sznytu mafio- zy i budowalo respekt w miescie.
Sam mial juz wkrotce pasc ofiara swej czarnej slawy. Zwrocil sie do niego
“Lewatywa”, z ktorym do tej pory dzielili interesy w miescie niemal po
polowie. Henryk M. (po latach zmienil nazwisko na L.)

mial przedstawic Waldkowi propozycje wspolpracy. M., ktory od pewnego czasu
pla- nowal wspolne przedsiewzie- cia pod auspicjami wyslan- nikow grupy
pruszkowskiej (glosno bylo o przyjeciu, jakie zorganizowal stolecznym w
jednym z bydgoskich hote- li, kiedy dogadywano zasady przyszlej
wspolpracy), probo- wal wciagnac do wspolnych dealow “Ksiecia”. Ten jednak
nie zamierzal podporzadko- wywac sie przybyszom, chcial zachowac wolnosc,
nie wie- rzac w gwarancje autonomii, a przede wszystkim nie zamie- rzal
dzielic sie z “warszawka” zyskami ze swoich przedsie- wziec. “Lewatywa”
podobno odczul to bardzo osobiscie, wrecz jako zniewage.W lutym 1999 roku
“Ksiaze” wsiadal do swojego mercedesa

zaparkowanego przed klubem Hysteria przy ulicy Dworcowej w bydgoskim
Srodmiesciu. Po przejechaniu kilkunastu metrow nastapila potezna eksplozja.
Waldemar W. zdolal jeszcze otwo- rzyc drzwi i probowal wyczolgac sie z
auta. Ladunek, ktory eks- plodowal pod maska samochodu, oderwal mu obie
stopy. W. mial pozniej tlumaczyc, ze wybuch nastapil w chwili, kiedy on sam
schylil sie, sie- gajac po cos ze schowka. Byl przekonany, ze gdyby nie to,
stracilby zycie. Trafil do szpi- tala uniwersyteckiego im. dra Jurasza w
Bydgoszczy, gdzie zajeli sie nim fachowcy. Po operacji, podczas ktorej chi-
rurdzy usuneli mu resztki tka- nek, bedacych pozostaloscia- mi po stopach,
dochodzil do siebie w pokoju “vipowskim”. Mial opieke na najwyzszym
poziomie, a bezpieczenstwa strzegli jego zolnierze, ktorzy pelnili
systematyczne warty pod pokojem szpitalnym. Policyjni biegli pirotechnicy
stwierdzili, ze ladunek wybuchowy zostal wspawany w element podwozia
samochodu; byl nie do znalezie- nia. Jak zamachowcy tego doko- nali?
Podobno w szeregach gru- py “Ksiecia” znalazl sie zdrajca, ktory umozliwil
podstawienie auta szefa specjalistom wyna- jetym przez “Lewatywe”. Tego
humor nie opuszczal. Do szpi- tala dotarla specjalna przesylka: karton z
nowymi,

drogimi butami.

Prezent dla

Waldemara W.

Potem rozpowiadano, ze to juz nie “Ksiaze”, tylko “Maly Ksiaze”. Fama
glosila jednak, ze byl to tylko czarny humor, a sam Heniek mial potem
przyslac W. nowoczesny wozek inwalidzki.

Formalnie w toku sledztwa dotyczacego okoliczno- sci zamachu nikogo nie

postawiono w stan oskarzenia. Rok 1999 zaczal sie “bom- bowo”, ale na
kolejne “fajer- werki” w Bydgoszczy nie dane bylo czekac az do sylwestra.
We wrzesniu ostrzelano winde w wiezowcu przy ulicy Bartosza Glowackiego na
Bartodziejach. Byla to kolejna odslona polo- wania na “Ksiecia”. On sam
wyszedl tym razem z zamachu bez szwanku, ale zginal jeden z jego
ochroniarzy. W spra- wie tej strzelaniny zatrzymano pochodzacego spod
Warszawy Krzysztofa W. Byl wynajety przez ludzi “Pruszkowa”. Za ten

i inne gangsterskie dokonania zamachowiec zostal potem ska- zany na
dozywocie.

Kolejna proba zamachu na “Ksiecia” miala miejsce w listopadzie tego samego
roku. Okazala sie kompletna porazka. Zamachowiec, niedoswiadczo- ny
zoltodziob, sam uciekl, nie zdolawszy nawet siegnac po bron. “Ksiaze”
jednak zaczal sie powaznie obawiac o swoje zycie. Jego aresztowanie, ktore
mialo miejsce niedlugo pozniej, uzna- no za przemyslany manewr. Czy
faktycznie chcial sie schronic w wiezieniu, uprzedzajac kolej- ne proby
zamachow?

Takie wrazenie sprawial dzi- waczny czyn, ktorego dopuscil sie Waldemar W.
i jeden z jego przybocznych. W malej miejsco- wosci pod Bydgoszcza mezczyz-
ni strzelali do pewnej kobiety. Nic jej sie nie stalo, ale po tym, jak
zlozono zawiadomienie w sprawie na policji, mundu- rowi zatrzymali W. i
jego czlo- wieka w mieszkaniu “Ksiecia”. Skonczylo sie na areszcie i krot-
kim wyroku. Sledczy prokuratu- ry wkrotce na powaznie posta- nowili
rozliczyc dobiegajacego czterdziestki gangstera z jego starych grzechow.
Zdolano mu udowodnic dokonanie kilku pospolitych przestepstw krymi-
nalnych, ale i gwalt, ktory mial miejsce jeszcze w polowie lat 90. “Ksiaze”
wyszedl z wiezienia dopiero w 2007 roku.

Jego glowny wrog w miescie, “Lewatywa”, nie zaznal jed- nak spokoju.
Jeszcze w roku 2000 to wlasnie Henka M. probowano zlikwidowac. Gangster
zaczal pretendowac do glownego bossa w miescie, bywal na imprezach z
bizneso- wa smietanka, brylowal w lozy VIP podczas zawodow zuzlo- wych na
stadionie bydgoskiej Polonii. Do wspomnianego zamachu doszlo w dzien jego
slubu, przed domem gangstera, przy ulicy Traugutta na osie- dlu Szwederowo.
“Lewatywa” zamach przezyl, ale zostal ran- ny w bark. Do konca zycia nie
odzyskal pelni formy fizycznej. Oczywistym motywem byla zemsta ze strony
“Ksiecia”. W

latach dwutysiecz- nych zarowno gan- gsterska gwiazda

Waldemara W., jak i Henryka L. zaczely przygasac. Pierwszy spedzil lata za
kratami i choc nie marnowal ich, probujac budowac dalej swoja pozy- cje w
swiatku, to jednak zza murow wiezienia trudniej bylo mu przypilnowac spraw
w mie- scie. Byl inteligentny, na swoj sposob ambitny, choc wytyka- no mu
tez dziwactwa. Podczas odsiadki zdecydowal sie przejsc na judaizm, zaczal
rysowac. Jeden z bieglych w swiatku artystycznym i dziennikarskim
fotoreporter mial nawet plan, by zorganizowac mu oficjalna wystawe i
pokazac jego dziela szerszej publicznosci.

Waldemar W. w pierwszej polowie lat dwutysiecznych wychodzil z wiezienia w
obsta- wie policjantow wydzialu kon- wojowego i byl doprowadza- ny do sadu,
gdzie zeznawal w sprawach innych przestep- cow w charakterze swiadka.
Zaskoczyl publicznosc i dzien- nikarzy piszacych relacje z tych procesow,
kiedy wchodzil po schodach o wlasnych silach. Poruszal sie bez pomocy kul
ortopedycznych, na specjalnych, sprowadzonych z Izraela prote- zach stop.

Niespelna dekade wczesniej

odpowiedzial jednej z dzienni- karek na pytanie, czy nie zaluje tego, ze
wszedl na przestepcza droge. Zachnal sie i wyjasnil, ze niczego nie zaluje,
ze on po pro- stu lubi “bron, adrenaline, szyb- kosc”, a do pracy co dzien
nie moglby chodzic, bo to “strasz- nie nudne”.

Swoje problemy mial “Lewatywa”. W 2003 roku zostal aresztowany do spra- wy
brutalnego zabojstwa dyrektora pionu oceny ryzyka w PZU w Bydgoszczy,
Piotra Karpowicza. Zamachu dokonano na poczatku 1999 roku, zabojca podbiegl
do ubezpieczyciela na parkingu przed firma i strzelil mu dwa razy w glowe,
prawie z przylozenia. Prokurator z ape- lacji w Lublinie zajal sie spra-
wa, kiedy bydgoscy sledczy nie zdolali nikogo postawic w stan oskarzenia.
Procesy w sprawie tego zabojstwa trwaja do dzisiaj. “Lewatywa” zdazyl od
tamtego czasu odsiedziec cale lata, bo ostatecznie udowodniono mu, ze
dowodzil grupa przestepcza.

Pod nieobecnosc Z “Kadafiego”

kolei po wyjsciu z wie- zienia w 2007 roku na przejecie interesow po

Henku ostrzyl sobie zeby wla- snie “Ksiaze”. Probowal na nowo poukladac
przestepcze sprawy w miescie, jednak nie bylo to juz takie proste. Usilowal
skom- pletowac nowa grupe, zrekru- towac mlodych i energicznych, w koncu
ciagnela sie za nim gan- gsterska legenda. Czasy sie jed- nak zmienily, a
przez lata, ktore spedzil w zakladzie, w miescie do glosu zaczeli dochodzic
inni ambitni pretendenci do obje- cia schedy po starej przestep- czej
gwardii. Nikt juz nie robil napadow na tiry, spektakular- nych wlamow,
odchodzono od brutalnych rozbojow, porwan. Wieksze pieniadze byly wowczas w
handlu narkotykami, w czym zaczeli brylowac w Bydgoszczy ludzie Tomasza B.
“Kadafiego”. Okazja dla “Ksiecia” nadarzyla

sie w roku 2011, kiedy to jednym uderzeniem policyjni antyter- rorysci i
CBS zatrzymali zarzad gangu B. Za kraty poszli, oprocz szefa, najwazniejsi
jego ludzie, w tym “Pluto”, “Maciula”, i mie- dzy innymi “Jurgen”.

Powrot “Ksiecia” nie byl jednak tak spektakularny, jak przewidywano.
Pierwszy, powazny blad w gangsterskim “rzemiosle” Waldemar W. popelnil w
2012 roku, kiedy wraz ze swoimi przyboczny- mi sterroryzowal pracownika
banku w Nakle nad Notecia. Mezczyzna, ktorego zaczepio- no na ulicy, zostal
wywieziony do lasu; grozono mu smiercia, probujac wymusic zalatwienie duzej
pozyczki. Pracownik ban- ku mial tez w ramach zaliczki przekazac porywaczom
kilka tysiecy zlotych. Zostal uwolnio- ny, a pierwsza rzecza, jaka zro-
bil, bylo zawiadomienie policji o calym zdarzeniu.

Pewnego komizmu calej sytuacji przydal fakt, ze w momencie porwania jeden z
przestepcow mial wmawiac uprowadzonemu, iz ten ma do czynienia z bandytami
“z wyz- szej polki”. To byl poczatek konca “Ksiecia” w Bydgoszczy. Obecnie
przebywa na wolno- sci, ale jest tylko cieniem daw- nego siebie. Mieszka
dalej na Bartodziejach. Jeszcze kilka lat temu chodzily sluchy, ze wyla-
dowal na garnuszku swojej… matki.

– Oni wszyscy tak koncza. Takie zycie. W mlodosci czuja sie silni,
niepokonani, prawie niezniszczalni – mowi jeden z bydgoskich prokuratorow,
ktory pracowal przy sledztwach czolowych bossow z lat 90. – To jest zycie
chwila. Wszystko, co maja, jest lewe, kradzione, kupowane za gotowke, na
ktora nie maja pokrycia. Wystarczy jedno potkniecie, starzy kumple “posypia
sie” na policji, pojda na tzw. “szescdziesiatke” i cala ta gangsterska
potega sie konczy. Takie zycie wybieraja.

Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)

STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/

abujas12@gmail.com

http://

www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/

http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

Strona główna

http://MyShip.com

Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez

dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com

GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl

Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:

(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):

Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.

BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452

(format IBAN)

wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479

(format IBAN)

wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504

(format IBAN)

BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

numer KRS 0000124837:

“Wspomoz nas!”

teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty

Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl