Dzien dobry – tu Polska – 4.02.2023

DZIEN DOBRY – TU POLSKA

GAZETA MARYNARSKA

Imienia Kpt. Ryszarda Kucika

Rok XXII nr 33 (6556)

4 lutego 2023

Pogoda

sobota, 4 lutego1 St. C

Przewaga chmur

Opady:10%

Wilgotnosc:73%

Wiatr:16 km/h

Kursy walut

Euro 4.70

Dolar 4.33

Funt 5.26

Frank 4.70

Dzien dobry Czytelnicy 🙂

Dzis na poczatek artykul o Detektywie 🙂

I goraca prosba od mojej przyjaciolki Dagmary z miejscowosci Szprotawa w
wojewodztwie lubuskim (a noz widelec ktos kojarzy 😉 ) Dzien mialam wczoraj
dosc pokrecony (nie bede sie wdawac w szczegoly bo by megabajtow zabraklo)
i jak poznym wieczorem uslyszalam dzwiek messengera, szlam do telefonu ze
slowami “Ciekawe kto i czego chce?” Zwykle to ja lubie jak ktos cos chce bo
nudy nie ma przynajmniej, ale podkreslam, ze dzien byl specyficzny.
Otwieram, patrze ze Dadzia, wiec mysle: nic wielkiego na szczescie nikt nie
chce, czytam: STATEK, czyli wieksze od slonia 😉 Tak wiec jakby ktorys z
milych Panow chcial sie poddac adopcji wraz ze statkiem bedziemy wdzieczne
🙂

Ania Iwaniuk i Dagmara Bronk (podpisalam sie za nas obie ja, ale zadne RODO
na tym nie cierpi, my razem studiowalysmy, i nie takie akcje odchodzily 😉 )

Pionier polskiego true crime’u. “Detektyw” ma 35 lat, a ludzie wciaz go
kochaja. Za co?

Krwawe historie, czerwone obrazki i to, ze dziadek sobie kupowal, a wnukom
zabranial czytac: tak niejeden powazny, dorosly czlowiek wspomina dzis
magazyn “Detektyw”. Ale miesiecznik, ktory wyprzedzil wszystkie podcasty
true crime, to nie zadna efemeryda z lat 90. Po trzydziestu pieciu latach
na rynku wciaz ukazuje sie w stutysiecznych nakladach. A ja przeczytalam
dwa numery i chyba wpadlam na trop sukcesu “Detektywa”. Hasla magazynu
“Detektyw” z okladki: “Najwiekszy magazyn kryminalny w Polsce”, “Jestesmy z
wami od 1987 roku!”. Haslo ze strony detektywonline.pl: “Crime story to
nasza pasja”. Wydawca: spolka Moniki Fraczak i Krzysztofa Kilijanka
(redaktor naczelny i szefowa wydan specjalnych przejeli licencje magazynu
po tym, jak z wydawania zrezygnowal PAP). Naklad najnowszego numeru: 106
155 egzemplarzy. Cena: 6 zlotych 79 groszy. Liczba stron: 64. Liczba
reklam: sladowa. W styczniowym wydaniu magazynu jest baner jednego podcastu
kryminalnego, w lutowym dodatkowo strona z reklama ksiazki. Do tego
informacje o magazynie “Detektyw Wydanie Specjalne” i Detektywie online.
Wiecej jakkolwiek marketingowych tresci nie ma, a stale rubryki – “Rozrywka
z Temida”, krzyzowka i zagadka na ostatniej stronie – nie zajmuja duzo
miejsca. Czytelniczce zostaje wiec w rekach ponad 50 stron lektury, co
przeklada sie na 8-10 ilustrowanych kryminalnych opowiesci. Biorac pod
uwage cene magazynu, brzmi to jak przyzwoity interes. Zwlaszcza ze mowimy o
historiach krwawych, mrocznych i – jak zapewniaja wydawcy – prawdziwych.

Jesli zmieniamy jakies szczegoly, to imie, nazwisko, topografie. Natomiast
samo przestepstwo, dochodzenie do przestepstwa, postepowanie sprawcow, jest
zawsze na 100 proc. prawdziwe

– mowil w 2020 r. redaktor naczelny Krzysztof Kilijanek w podcascie
“Zawodowcy”. Jak dodal, w razie watpliwosci upewnia sie, na terenie ktorej
komendy mialo miejsce przestepstwo. Czasem wrecz prosi zglaszajacego temat
autora o sygnature akt sprawy. Milosc w kolorze krwi

Ale tym, co wydaje sie czynic “Detektywa” tak atrakcyjnym, nie sa suche
fakty, tylko styl narracji. Tlo spoleczne przestepstwa, relacje
miedzyludzkie, psychologia uczestnikow zdarzenia, ich charakter, rozterki,
pragnienia – wszystko to jest opisane tylez dokladnie co sugestywnie.
Wiemy, ze rabus Zygmunt B. “byl wygadany, cwany, wszedzie bylo go pelno”.
Ze kochanka Adama H., buddysty-lekarza dusz, “oczyma wyobrazni widziala
siebie jako partnerke terapeuty. Adam okazal sie jednak zwyklym
golodupcem”. Ze Daniel, ktory zwiazal sie z duzo starsza od siebie Beata,
“zapewnial, ze ja kocha, i to wlasnie z nia chce dzielic swoje zycie.
Klamal”. Wspaniale tajemnicze sa tez tytuly materialow (“Dol wykopali
wczesniej…”, “Milosc w kolorze krwi”, “Ostatni grill bylego starosty”). A
kiedy w tekstach pojawiaja sie wypowiedzi bohaterow, trudno uniknac
wrazenia, ze czyta sie po prostu fabularny kryminal. Oto probki:

Wyobraz sobie, dobre trzysta tysiecy, jak nie lepiej. Starczy na nas
trzech. Tak to zalatwimy, ze nikt nawet sie nie zorientuje – szeptal
hersztowi bandy.

A tyle mi obiecywales: ze bedziemy miec dom, kupimy fajne meble, dobry
samochod, i co? Ale bylam glupia, ze wyszlam za takiego nieudacznika
zyciowego – wzdychala.

Co ty wyprawiasz! Cpasz? Zwariowales? Jestes mezem i ojcem! – krzyczala na
niego zona. Jednoczesnie w “Detektywie” widac przejawy wzruszajacej
odpowiedzialnosci spolecznej. W najnowszym wstepniaku Monika Fraczak
przestrzega czytelnikow przed oszustami, ktorzy probuja wyludzic kody Blik.
Bartlomiej Mostek, autor materialu o nierozwiazanej zbrodni sprzed niemal
30 lat, pod koniec tekstu podaje, z jaka jednostka policji moze sie
skontaktowac czytelnik, jezeli zna tozsamosc zabojcy. A przy tekscie o
samobojstwie rozszerzonym znajdziemy ramke z numerami telefonow dla osob
potrzebujacych wsparcia – Niebieska Linia, Osrodek Interwencji Kryzysowej,
KPH, Lambda. I to jest kontrast, ktory rozczula: kiedy powiesciowo
opowiadanym historiom w niezmiennej od lat oprawie graficznej towarzyszy
numer wsparcia psychologicznego dla osob LGBT.

A kto czyta “Detektywa”? Na pewno wiezniowie. Jak mowia wydawcy w cytowanym
juz podcascie “Zawodowcy”, wsrod nich zdarzaja sie nawet bohaterowie
zdarzen opisywanych w miesieczniku. Listownie proponuja, ze moga “wyjasnic,
jak bylo naprawde”. Ale tez inni osadzeni potrafia pisac do “Detektywa”,
oferujac, ze opowiedza swoja – a czasem cudza – historie.

Sa otwarci na wspolprace. Stawki nie padaja. Ale na pewno nie chca tego
robic hobbystycznie, nazywaja rzecz po imieniu: za pieniadze

Sa dwie grupy: jedni uwazaja, ze sa w stanie sami pociagnac pisarstwo, a
inni chcieliby miec ghostwritera

– opowiadaja Monika Fraczak i Krzysztof Kilijanek. “Detektyw” jest
oczywiscie popularny nie tylko w zakladach karnych. Najblizej wiedzy o tym,
kto kupuje magazyn, redakcja znalazla sie, kiedy do numeru dolaczono
ankiete dla czytelnikow. Wsrod osob, ktore ja odeslaly, przewazaly kobiety,
mieszkanki miast, ze srednim i wyzszym wyksztalceniem. Wyglada na to, ze
historie o “Pajaku” czekajacym na ofiare jak najbardziej pasuja paniom do
porannej kawy. I dobrze, gdy (historie, nie panie) sa jak najbardziej
pokrecone i krwawe. Nie chodzi o niewinne zagadki jak z Agathy Christie.
Chodzi o psyche mordercy.

Co sie okazuje: bestie to jest cos, co nasi czytelnicy uwielbiaja. Bestie,
zwyrodnialcy i kobiety – im gorsza, tym lepiej, taki diabel w spodnicy. To
jest to, o czym chca czytac czytelnicy Detektywa

– zdradza Monika Fraczak, byc moze dotykajac tym samym jakiejs mrocznej
prawdy o ludzkiej naturze. A na pewno pokazujac, ze wydawcy “Detektywa”
przez 35 lat zgromadzili na jej temat niezly know-how.

Po tekscie Onetu rusza postepowanie w sprawie Pabisia. “Naruszenie
zbiorowych praw pacjenta

Rzecznik Praw Pacjenta wszczyna postepowanie dotyczace naruszenia
zbiorowych praw pacjenta przez spolke Kinetic, ktorej prezesem jest Adam
Pabis – ustalilismy. Sprawe fikcyjnego lekarza i medialnego eksperta,
czestego bywalca “Pytania na sniadanie”, opisalismy dzis rano w Onecie.
Dzis w Onecie opublikowalismy reportaz pt. “Doktor, szaman, celebryta. Jak
uwierzylismy w bajke o niezwyklym lekarzu”. Opisalismy w nim historie Adama
Pabisia, ktory od lat bryluje w mediach, jako audiolog, neurobiolog,
wybitny naukowiec i specjalista od szumow usznych. Z naszego
dziennikarskiego sledztwa wynika jednak, ze Pabis nie jest z tym, za kogo
sie podaje, a wiekszosc informacji ze swojego zyciorysu po prostu zmyslil.

“Doktor Adam Pabis przyjmuje pacjentow, regularnie wystepuje w mediach i
zdobywa uznanie na calym swiecie. Tylko jeden nagrany przez niego filmik
obejrzalo na Youtubie blisko 200 tys. osob. Czemu wiec, gdy wpisujemy jego
nazwisko w wyszukiwarce Centralnego Rejestru Lekarzy, okazuje sie, ze
doktor Adam Pabis nie istnieje?” – pytamy w reportazu, sprawdzajac punkt po
punkcie fikcyjnego elementy jego zyciorysu. Sa juz pierwsze reakcje po
ukazaniu sie naszego artykulu. – Rzecznik Praw Pacjenta, po wstepnej
weryfikacji informacji opublikowanych przez Onet.pl, a dotyczacych
dzialalnosci Adama Pabisia, zdecydowal o wszczeciu postepowania,
dotyczacego naruszenia zbiorowych praw pacjenta wobec podmiotu leczniczego
prowadzonego przez spolke Kinetic, ktorej prezesem jest Adam Pabis –
poinformowal nas Jakub Golab, rzecznik prasowy Biura Rzecznika Praw
Pacjenta. Niezaleznie zdecydowalismy sie zlozyc zawiadomienie o mozliwosci
popelnienia przestepstwa do wlasciwej prokuratury. W szczegolnosci nalezy w
tym zakresie wskazac na dzialalnosc publiczna pana Pabisia, ktory moze
wprowadzac w blad pacjentow, w zakresie swoich kwalifikacji i wykonywania
zawodu lekarza, ktorym w rzeczywistosci nie jest, co penalizuje art. 58
ust. 2 ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty – dodal Jakub Golab.
“Oszust” to najdelikatniejsze slowo, jakie uslyszelismy na temat Adama
Pabisia od jego bylych pacjentow. Czesciej padaja takie okreslenia jak:
“hiena”, “szarlatan”, “czlowiek bez serca”. Nie wiem, czy panowie zdaja
sobie sprawe z tego, czym sa szumy uszne, bo dopoki moja mama nie
zachorowala, to ja nie miala o tym pojecia. My, jak cos halasuje, mozemy
zamknac okno, uciec gdzies, schowac sie i nie slyszmy dzwiekow, ktore nam
doskwieraja. A ci ludzie sa skazani na to caly czas. To jest udreka, wiec
jak ktos oferuje zloty srodek, to ludzie sie na to lapia. Moim zdaniem tym
panem powinna sie zajac prokuratura – mowi bez ogrodek pani Malgorzata.
Pabis sprzedal jej mamie wadliwe aparaty. Przez kilka miesiecy starala sie
wyegzekwowac ich naprawe. W koncu dala sobie spokoj.

– Ta choroba, ktora miedzy innymi mnie dotknela, doprowadza czesto ludzi do
samobojstwa. Ciezko to wytlumaczyc komus, kto nigdy przez to nie
przechodzil, ale prosze mi uwierzyc, ze w takiej sytuacji zrobilby pan
wszystko, zeby sie wyleczyc. Pabis wielokrotnie uwiarygadnial sie w
mediach, radiu, telewizji, wiec myslalem, ze to jest ten czlowiek, ktorego
szukam. Niestety, okazal sie hiena, ktora zeruje na ludzkiej nadziei –
opowiada pan Wojciech, ktory od trzech lat walczy w sadzie o zwrot
pieniedzy. Obiecal sobie, ze nie odpusci Pabisiowi.

– To jest naprawde ciezka przypadlosc. Ludzie sa w desperacji. Kazdy, z kim
rozmawialem, a kto doswiadczyl szumow usznych, mowi, ze w pierwszym
miesiacu czlowiek nie jest w stanie tego zniesc. Nie wyobraza sobie zycia w
takim stanie. Wtedy czlowiek zaczyna szukac: terapii, lekarstw, pomocy.
Spedzilem dziesiatki godzin na edukowaniu sie w tej dziedzinie i tak
trafilem na pana Pabisia. Po wszystkich perypetiach z nim pozostala mi
jedna refleksja: to jest czlowiek, ktory ma diabla w sobie – mowi pan
Mariusz. Pogodzil sie z tym, ze zostal oszukany, choc przyznaje, ze nie
bylo to dla niego latwe.

Na lekcji wybuchl plecak ucznia

Do nietypowej interwencji doszlo w srode, 1 lutego, w jednej ze szkol
podstawowych w Rybniku. Podczas zajec lekcyjnych eksplodowal plecak.
Dyrekcja szkoly zarzadzila ewakuacje uczniow oraz personelu. Na miejsce
skierowano straz pozarna oraz policjantow z rybnickiej komendy, ktorzy
zajeli sie wyjasnieniem okolicznosci zdarzenia.

Okolo 11.00, dyzurny komendy policji w Rybniku otrzymal zgloszenie, ze w
szkole podstawowej przy ulicy Cmentarnej wybuchl plecak ucznia. Do
zdarzenia doszlo podczas lekcji, a huk przypominal wystrzal petardy. Na
miejsce interwencji przyjechali strazacy oraz policjanci. Ze szkoly
ewakuowano 225 dzieci oraz 31 osob personelu. Ustalono, ze w plecaku
jednego z uczniow wybuchl powerbank, ktory byl prawdopodobnie podlaczony do
telefonu. Na szczescie nikomu nic sie nie stalo. Sledczy wyjasniaja
dokladne okolicznosci tej sprawy.

Wybuchl plecak ucznia

Powerbank, to urzadzenie, ktore znajduje sie prawie w kazdym domu. Okazuje
sie, ze powerbank moze okazac sie czasem niebezpieczny. Korzystajmy wiec z
elektroniki z pewna doza ostroznosci i unikajmy sytuacji, w ktorych mogloby
dojsc do jej przegrzania. Pozostawianie powerbanku podlaczonego dluzej, niz
to konieczne, moze wywolac powazna awarie. Przekroczenie dopuszczalnego
czasu ladowania, wiazace sie ze znacznym nagrzaniem powerbanku, jest
szczegolnie niebezpieczne w sytuacji, gdy ladowanie odbywa sie na
latwopalnych podlozach, np. na lozku.

Policja: upilowal rurke, bo mu przeszkadzala. W bloku zaczal ulatniac sie
gaz

Policjanci otrzymali zgloszenie o ulatniajacym sie gazie w
dziesieciopietrowym bloku na warszawskiej Pradze Poludnie. – Okazalo sie,
ze mezczyzna remontujacy jedno z mieszkan upilowal rurke, bo przeszkadzala
mu w prowadzeniu prac. Zatrzymany 49-latek uslyszal zarzuty sprowadzenia
bezposredniego zagrozenia dla wielu osob i mienia znacznych rozmiarow –
przekazala rzeczniczka poludniowopraskiej policji podinspektor Joanna
Wegrzyniak. Policjantka wskazala, ze do zgloszenia o ulatniajacym sie gazie
pojechaly straz pozarna i pogotowie gazowe. – Opanowaly sytuacje i nikomu
nic sie nie stalo, a wszelkie zagrozenia zostaly szybko zazegnane –
zapewnila.

Nie pasowala do aranzacji pomieszczenia

Dodala, ze dzielnicowi blyskawiczne zorientowali sie w sytuacji i
zatrzymali 49-letniego mezczyzne. Jak sie okazalo, to jego
nieodpowiedzialne zachowanie spowodowalo, ze zaczal ulatniac sie gaz. –
Mezczyzna prowadzil remont w mieszkaniu. Jedna z rurek, ktora przebiegala
wzdluz sciany, przeszkadzala mu w pracach i nie pasowala do zaplanowanej
aranzacji pomieszczenia. Dlatego tez 49-latek ja upilowal. Jak twierdzi, na
poczatku nic sie nie ulatnialo, uznal nawet, ze nie ma tam gazu. Kiedy
jednak go poczul, sam postanowil sytuacje rozwiazac, najpierw nagwintowal
rurke , a potem ja zakorkowal. I zupelnie nie widzial w tym niczego zlego.
Mezczyzna trafil do policyjnej celi – opisala Wegrzyniak. Policjanci
zgromadzili dowody i przedstawili zatrzymanemu zarzut sprowadzenia
niebezpieczenstwa dla zycia lub zdrowia wielu osob albo dla mienia w
wielkich rozmiarach. – Przestepstwo to zagrozone jest kara pozbawienia
wolnosci do lat osmiu – podkreslila policjantka. Postepowanie w tej sprawie
nadzoruje Prokuratura Rejonowa Warszawa Praga-Poludnie.

Pozar na najwiekszym wycieczkowcu swiata. Ewakuowano 2 tys. osob

W czwartek rano na najwiekszym na swiecie wycieczkowcu Icon of the Seas
wybuchl pozar – ewakuowano 2 tys. osob. Szef sluzb ratowniczych Juha Virta
przekazal, ze sytuacja zostala opanowana i nikt nie zostal ranny. Wedlug
doniesien “Turun Sanomat” w czwartek rano na najwiekszym na swiecie
wycieczkowcu Icon of the Seas wybuchl pozar. Statek jest obecnie w trakcie
budowy – znajduje sie w finskiej stoczni Meyer Turku. Sluzby otrzymaly
zgloszenie w tej sprawie okolo godziny 10:00 (czasu lokalnego – przyp.
red.) – na miejsce zadysponowano 20 jednostek ratowniczych. Koordynujacy
akcja Juha Virta poinformowal kilkadziesiat minut pozniej, ze pozar zostal
ugaszony i wskazal, ze wedlug szacunkow z Icon of the Seas ewakuowano ok.
2000 osob. – Nikt nie zostal ranny – podkreslil Virta cytowany w “Turun
Sanomat”. Informacje o zdarzeniu potwierdzila tez przedstawicielka stoczni
Meyer Turku Anna Hakala. – Mielismy na tym statku alarm przeciwpozarowy i
ze wzgledow bezpieczenstwa ewakuowano pracownikow – mowi Hakala. Przyczyny
wybuchu pozaru nie zostaly jeszcze ustalone – wiadomo, ze wystapil w gornej
czesci pokladu wycieczkowca. Prace na innych czesciach Icon of the Seas
zostaly wznowione. Icon of the Seas to gigantyczny wycieczkowiec budowany
dla Royal Caribbean International – jego dlugosc to 365 metrow, pomiesci
7,6 tys. gosci w 2805 kajutach. Statek znajduje sie obecnie w finskiej
stoczni Meyer Turku, gdzie trwaja prace nad jego wykonczeniem. Zgodnie z
planem wycieczkowiec zostanie oddany do uzytku w 2024 roku.

Zrewitalizuja zabytkowy hangar dla hydroplanow. Tuz przy nadmorskiej plazy
powstanie wyjatkowy hotel

Przestronna hala hangaru dawnej bazy lotnictwa morskiego stanie sie centrum
kulturalno-rozrywkowym, a wokol niej powstana apartamenty hotelowe.
Wszystko w urokliwym otoczeniu Morza Baltyckiego i jeziora Jamno. Fabryka
Samolotow w Mielnie to najnowsza inwestycja Grupy Arche. Juz teraz mozna
zostac wlascicielem apartamentu hotelowego i czerpac ponadprzecietne zyski.

Grupa Arche funkcjonuje na rynku nieruchomosci od ponad 30 lat. Jej
prezesem jest Wladyslaw Grochowski. Wielokrotnie nagradzany nie tylko za
dzialalnosc biznesowa (m.in. Przedsiebiorca Roku Money.pl), ale tez
spoleczna (np. Order Odrodzenia Polski czy Filantrop Roku Polskiego Radia
2022).

Ratuja zaniedbane zabytki

Jego firma jest wlascicielem 17 hoteli w calej Polsce. Wyspecjalizowala sie
w rewitalizacji zaniedbanych zabytkow. Dzieki inwestycjom Grupy Arche
odnowiono juz m.in. Cukrownie Znin, Dwor Uphagena w Gdansku, Zamek w
Janowie Podlaskim oraz Palac i Folwark Lochow. Niedawno warszawski
deweloper zwrocil uwage rowniez na waski pas ziemi pomiedzy Morzem
Baltyckim a jeziorem Jamno.

– Historia dawnej bazy lotnictwa morskiego w Mielnie jest bardzo ciekawa.
Odnowimy zabytkowy hangar, choc oczywiscie nie wroca juz tam hydroplany.
Teraz zagosci tam kultura i sztuka. To wszystko wpisuje sie w nasza idee
ratowania dziedzictwa, by tam, gdzie kiedys tetnilo zycie, powstalo nowe
miejsce dla mieszkancow i przyjezdnych, nawiazujace do dawnych czasow –
mowi Magdalena Sidorowicz, Dyrektor sprzedazy nieruchomosci Arche.

Baza lotnictwa morskiego Luftwaffe powstala w Mielnie w latach 1936-39.
Skladala sie wowczas z ok. 30 budynkow i dwoch betonowych pochylni,
sluzacych do wodowania hydroplanow na jeziorze Jamno. Po wojnie baze na
krotko zajela Armia Czerwona, a pozniej przekazala ja Wojsku Polskiemu.
Mundurowi wykorzystywali ja do konca lat 90. XX wieku. Wielki hangar z
czerwonej cegly jest najbardziej efektowna pamiatka dawnych czasow.

“Chcemy, aby byl to obiekt tetniacy zyciem nie tylko w sezonie wakacyjnym,
ale przez caly rok”

Grupa Arche jeszcze czeka na pozwolenie na prace remontowe hangaru.
Zaplanowano w nim ok. 70 pokoi hotelowych i wspomniane centrum
kulturalno-rozrywkowe. Obok ruszyla juz natomiast budowa nowego obiektu –
to pierwszy etap zabudowy hotelowej. W powstajacym budynku bedzie 120
apartamentow (od 35 do 100 m2), glownie przeznaczonych do inwestycyjnego
zakupu.

– Mamy juz duze doswiadczenie przy tworzeniu hoteli. Chcemy, aby byl to
obiekt tetniacy zyciem nie tylko w sezonie wakacyjnym, ale przez caly rok.
Miejsce roznorodnych wydarzen przeznaczonych dla kazdej grupy wiekowej.
Bardzo nam zalezy, zeby zaprosic do wspolpracy lokalnych artystow i
spolecznikow, chetnie udostepnimy im przestrzen. Byli juz zreszta obecni
podczas wrzesniowych dni otwartych Fabryki Samolotow w Mielnie. To wazne,
aby lokalna spolecznosc miala poczucie, ze rowniez czerpie korzysci z
dzialalnosci hotelu – podkresla Magdalena Sidorowicz.

To sposob na zainwestowanie oszczednosci. Kupujac jeden pokoj, czerpie sie
zyski z dzialalnosci calego hotelu

Wymierne korzysci beda mieli rowniez wszyscy inwestorzy, ktorzy kupia w
nowym hotelu pokoje (40 proc. pierwszego etapu jest juz sprzedane). Dzieki
temu beda czerpac zysk z calej dzialalnosci komercyjnej hotelu (nawet do 12
proc.).

System Arche® to autorki mechanizm biznesowy, ktory jest zupelnie nowa
koncepcja funkcjonowania i inwestowania w apartamenty i pokoje hotelowe.
Nabywca pokoju hotelowego pobiera zysk z jego wynajmu oraz calej
powierzchni pracujacej w hotelu, nie martwiac sie o jego oblozenie. Ta
bezobslugowa inwestycja jest mozliwa dzieki zarzadzaniu prowadzonemu przez
Arche SA. Kazdy lokal posiada ksiege wieczysta, a inwestor otrzymuje
specjalne przywileje. Dzieki Systemowi Arche® hotele uzyskuja
ponadprzecietne wyniki.

W komisariacie zapytal o kare za kradziez. Potem w sklepie wypil wino, za
ktore nie zaplacil. O jednym nie wiedzial

Nawet osiem lat wiezienia grozi 33-latkowi z Sosnowca (woj. slaskie), ktory
w osiedlowym sklepie zjadl batonika i wypil wino, za ktore nie zaplacil.
Mezczyzna wczesniej odwiedzil komisariat i wypytywal, jaka jest kara za
drobna kradziez. Potem udal sie do sklepu, gdzie po wypiciu wina i
zjedzeniu batonika spokojnie poczekal na policjantow. O nietypowym
incydencie poinformowala w piatek (3 lutego) podkomisarz Sonia Kepper,
oficer prasowa Komendy Miejskiej Policji w Sosnowcu. – W czwartek 33-latek
odwiedzil jeden z komisariatow w tym miescie, pytajac o zasady
odpowiedzialnosci karnej za kradzieze. Interesowala go kwestia, od jakiej
wartosci rzeczy kradziez przestaje byc wykroczeniem, a staje sie
przestepstwem. Pozniej zaczal pytac o wysokosc mandatow przewidzianych za
drobne kradzieze. Bogatszy o zdobyte informacje, podziekowal i opuscil
komisariat – relacjonuje policjantka.

Jak sie okazalo, mezczyzna prosto z komisariatu poszedl do osiedlowego
sklepu spozywczego w sosnowieckiej dzielnicy Juliusz, gdzie poprosil
ekspedientke o dwa wina i batonika, ktore – jak relacjonuje sosnowiecka
policja – demonstracyjnie zjadl i wypil, nie placac. – Obsludze sklepu
oznajmil, ze moze spokojnie poczekac na policje, bo kradziez towaru o
wartosci mniejszej niz 500 zlotych to tylko wykroczenie, za ktore mozna co
najwyzej dostac mandat – relacjonuje podkomisarz Sonia Kepper. Jak podaje
policja, wobec funkcjonariuszy mezczyzna byl arogancki i pewny siebie. Mial
tez oswiadczyc, ze kradziezy dokonal z nudow, a poza tym byl ciekawy
reakcji policjantow. – Bardzo sie zdenerwowal, gdy ci poinformowali go, ze
w Kodeksie karnym jest takze pojecie kradziezy zuchwalej – przestepstwa, za
ktora grozi od pol roku do nawet osmiu lat wiezienia – relacjonuje oficer
prasowa policji w Sosnowcu. Jak podaje policjantka, 33-latek stal sie wtedy
agresywny. Policjanci wyprowadzili go ze sklepu w kajdankach. Trafil do
policyjnego aresztu. Uslyszal juz prokuratorskie zarzuty dotyczace
dokonania zuchwalej kradziez. Jest pod dozorem policji.

Willa plus. Czarnek o srodkach dla fundacji z negatywna ocena ekspertow:
decyzje podejmuje minister i ja podjal

Na zakup samochodu dla fundacji, ktora wspomaga zespol szkol specjalnych,
tez byla negatywna opinia. To znaczy co, mialem nie kupic samochodu? –
pytal minister edukacji i nauki Przemyslaw Czarnek. Odniosl sie do
przekazywania ministerialnych srodkow organizacjom, ktore otrzymaly
negatywna ocene komisji eksperckiej. – Decyzje podejmuje minister i ja
podjal – dodal szef resortu. Dziennikarze tvn24.pl opisali, jak pieniadze z
funduszu ministra edukacji Przemyslawa Czarnka trafialy do organizacji
zblizonych do PiS. Wielomilionowe dotacje przeznaczane byly na zakup nowych
siedzib. Domy na warszawskim Zoliborzu, Mokotowie i Ursynowie, lokal w
zabytkowej kamienicy oraz dzialka z dwoma stawami, wlasnym lasem i “domkiem
pszczelarza” – to tylko niektore z 12 nieruchomosci, ktorych zakup z
publicznych pieniedzy sfinansowal Czarnek. Jak ustalili dziennikarze
tvn24.pl, 21 organizacji, ktore za pieniadze z resortu edukacji kupia,
wyremontuja lub wyposaza swoje nieruchomosci, nie zachwycilo
ministerialnych ekspertow. Szereg wnioskow na pierwszym etapie otrzymalo
ocene negatywna. Co wiecej, wygraly z takimi, ktore od poczatku nie budzily
watpliwosci. Byla ich ponad setka. Minister edukacji pytany byl w piatek o
te sprawe w Polskim Radiu 24. – Na 42 wnioski, ktore uzyskaly nasza
akceptacje – decyzje podejmuje minister – rzeczywiscie pracy bylo wykonane
mnostwo, bo tych wnioskow bylo wielokrotnie wiecej. Bedziemy zreszta
kontynuowac ten program i mysle, ze fundacje i stowarzyszenia, ktore nie
uzyskaly naszego finansowania, uzyskaja teraz, w marcu czy kwietniu – mowil
Czarnek. – Do tego jest potrzebna cala rzesza ekspertow, tylko ekspertow
niezaleznych – dodal. – W przeciwienstwie do naszych przeciwnikow
politycznych, ja powolalem ekspertow niezaleznych po to, zeby wskazali mi
rowniez wady w ewentualnych wnioskach, zebym mogl zapytac tego czy innego
beneficjenta o to, czemu sluzy program i dlaczego ekspert tak ocenil.
Ekspert daje opinie, nie wydaje decyzji. Ekspert nie jest ustawiony,
dlatego mogl rowniez wydac opinii negatywna – powiedzial minister. Czarnek
w rozmowie z Polskim Radiem 24 przyznal, ze “na zakup samochodu dla
fundacji, ktora wspomaga zespol szkol specjalnych, tez byla negatywna
opinia”. – To znaczy co, mialem nie kupic samochodu? – pytal.

Czarnek: decyzje podejmuje minister i ja podjal

– Po to sa eksperci niezalezni, zeby wskazac rowniez wady ewentualne
ministrowi, zeby minister mogl zapytac beneficjenta, czy to rzeczywiscie
jest potrzebne. Raz jeszcze pytam panstwa: czy mialem nie kupic samochodu
dla zespolu szkol specjalnych, bo ekspert wykazal, ze sa jakies braki we
wniosku? Nie, zapytalem fundacje, dlaczego ekspert tak a nie inaczej
twierdzi. Fundacja uzupelnila wniosek albo odniosla sie do tego, a decyzje
podejmuje minister i ja podjal – powiedzial.

W przypadku negatywnych rekomendacji wydanych 3 listopada 2022 roku na
weryfikacje i ewentualne uzupelnienie brakow we wnioskach, na ktore
zwracali eksperci, pozostawalaby jedynie doba. Minister Czarnek w tych
przypadkach wydawal decyzje o przyznaniu srodkow kolejnego dnia, 4
listopada.

Najstarszy pies na swiecie ma 30 lat. Jaki jest sekret jego dlugowiecznosci?

Czworonog o imieniu Bobi jest najstarszym obecnie zyjacym psem na swiecie –
podal w czwartek lizbonski dziennik “Correio da Manha”, w oparciu o Ksiege
Rekordow Guinnessa. Zwierze ma 30 lat i mieszka na wsi Conqueiros w
srodkowej Portugalii. Bobi urodzil sie 11 maja 1992 roku. Jest psem rasy
portugalski pies strozujacy. Mieszka w miejscowosci Conqueiros w poblizu
miasta Leiria w srodkowej Portugalii wraz ze swoim wlascicielem Leonelem
Costa. “To najstarszy w ogole zyjacy pies na swiecie. Ma 30 lat i 266 dni”
– napisala lizbonska gazeta “Correio da Manha” wskazujac, ze zazwyczaj psy
tej rasy nie zyja dluzej niz 14 lat.

Bobi posiada wystawiony w maju 1992 roku przez lokalnego weterynarza
dokument, sporzadzony krotko po narodzinach, ktory potwierdza jego wiek.
Opiekunowie Bobiego twierdza, ze sekretem dlugowiecznosci ich pupila moze
byc “bezstresowe zycie na wsi”. Bobi nigdy nie byl przywiazywany do
lancucha. Sedziwy pies, jak wskazuja, nie byl tez zywiony karma, ale jadl
posilki podobne do potraw spozywanych przez swoich panow. Wlasciciele
Bobiego wskazuja, ze wplyw na dlugowiecznosc ich psa moze miec tez
harmonijne zycie czworonoga z innymi zwierzetami z gospodarstwa, w
szczegolnosci z kotami, z ktorymi sedziwy pupil lubi sie bawic. Poprzedni
rekord nalezal do Blueya, owczarka australijskiego, ktory dozyl 29 lat i
pieciu miesiecy. Natomiast tytul najstarszej suki na swiecie dzierzyla
Pebbles, ktora zmarla w pazdzierniku 2022 roku w wieku 22 lat.

SPORT

Real ma plan po odejsciu Benzemy. Wcale nie Haaland

Transfer Erlinga Haaland moze okazac sie zbyt kosztowny, wiec Real Madryt,
korzystajac wciaz z bardzo dobrej formy Karima Benzemy, woli poczekac na
przyjscie Endricka – donosi “Marca”. Francuz, mimo iz w tym roku skonczy 36
lat, wciaz jest jednym z najlepszych napastnikow na swiecie, a niedawno
odebral Zlota Pilke. Karim Benzema, mimo ze ma za soba swietny rok, ktory
zwienczyl zdobyciem Zlotej Pilki, jest juz zawodnikiem zaawansowanym
wiekowo. W tym roku skonczy 36 lat, wiec Real Madryt, chcac nie chcac, musi
rozgladac sie za jego nastepca. A moze juz go znalazl? Swego czasu “AS”
pisal, ze “Krolewscy” zamierzaja poczekac az w 2024 roku uaktywni sie
klauzula odstepnego Erlinga Haalanda. Wowczas hiszpanski dziennik pisal, ze
na taki transfer trzeba bedzie przeznaczyc minimum 150 milionow euro. To
sporo zwazywszy na to, ze Florentino Perez bardzo chetnie widzialby w
swojej druzynie Jude Bellinghama z Borussii Dortmund. Sciagniecie Anglika
rowniez wiaze sie ze sporym wydatkiem. W swoim piatkowym wydaniu “Marca”
donosi, ze Real Madryt wciaz wierzy w optymalna forme Karima Benzemy w
nastepnym sezonie i jest gotow poczekac az na Santiago Bernabeu trafi
Endrick. Klub ze stolicy Hiszpanii oficjalnie potwierdzil pozyskanie
16-letniego Brazylijczyka, ale do druzyny dolaczy dopiero w 2024 roku po
uzyskaniu pelnoletnosci. Napastnik bedzie kosztowal 35 milionow euro.
Wladze Realu wierza, ze rozwinie sie on w podobny sposob co Vinicius, ktory
jest obecnie jednym z najlepszych skrzydlowych na swiecie, czy Rodrygo,
ktory rowniez poczynil spore postepy w ostatnim czasie. Natomiast
Francuzowi konczy sie z koncem sezonu kontrakt z “Krolewskimi”, ale jego
potwierdzenie pozostania dluzej na Santiago Bernabeu pozostaje kwestia
czasu. 35-latek w Madrycie gra od 2009 roku. W barwach “Los Blancos” zagral
juz ponad 600 spotkan, a po odejsciu Sergio Ramosa jest kapitanem zespolu.
W tym sezonie w 21 meczach we wszystkich rozgrywkach zdobyl 13 bramek.

Alarm we Wloszech. Bereszynski nie dostal kasy. “Bardzo wysokie ryzyko
bankructwa”

Bartosz Bereszynski nie jest juz pilkarzem Sampdorii, ale ta zalega mu z
wynagrodzeniem za ostatnie kilka miesiecy. Wloskie media donosza, ze ekipa
z Genui ma powazne klopoty finansowe. Istnieje ryzyko bankructwa.

Bartosz Bereszynski trafil do Sampdorii Genua w 2017 r. z Legii Warszawa.
Od stycznia tego roku jest na wypozyczeniu do konca sezonu w Napoli, ktore
pewnie idzie po pierwsze od 33 lat mistrzostwo Wloch. Byly klub
reprezentanta Polski ma jednak spore problemy. Sampdoria nie zaplacila
Bereszynskiemu za ostatnie trzy miesiace minionego roku. W klubowej kasie
faktycznie brakuje pieniedzy i na ratowanie zespolu potrzeba nawet
kilkudziesieciu milionow euro. W przeciwnym razie Sampdoria
zbankrutuje.Sampdoria zalega Bereszynskiemu z wyplata, ma problemy

Polski obronca nie zobaczyl pensji za ostatni kwartal 2022 r. “La Gazzetta
dello Sport” informuje, ze powinny one trafic na konto w przeciagu
najblizszych dwoch tygodni.

“Wynagrodzenia musza byc wyplacone do 16 lutego. Banki pomagaja, ale ryzyko
bankructwa pozostaje bardzo wysokie” – czytamy. Bereszynski nie jest jednym
pilkarzem, ktoremu klub zalega z wyplata. Liczac wszystkie zaleglosci z
pensjami, Sampdoria ma do wyplacenia az 11 mln euro. Jesli pilkarze nie
zobacza zaleglych wynagrodzen do polowy lutego, druzyna z Genui moze zostac
ukarana przez lige i zwiazek.

Sytuacja klubu do konca sezonu takze nie jest pewna. Na zabezpieczenie
Sampdorii potrzeba kwoty od 35 do 50 mln euro. Tutaj pokladane sa nadzieje
przede wszystkim w rodzinie Ferrero, ktora jest glownym akcjonariuszem i na
ten moment tylko ona jest w stanie dokapitalizowac klub taka kwota. Jesli
bedzie pewne, ze tego nie zrobi, trzeba bedzie szukac szybko inwestora. W
przeciwnym razie Sampdoria moze byc zmuszona oglosic sie bankrutem.

Oficjalnie: Robert Kubica juz wybral. Wiadomo, gdzie bedzie sie scigal

Choc Robert Kubica na dobre pozegnal sie z Formula 1, to nie zakonczyl
jeszcze kariery kierowcy wyscigowego. W tym roku zobaczymy go w serii WEC.
Bedzie jezdzil w ekipie WRT, z ktora juz wspolpracowal. Robert Kubica
odszedl z zespolu Alfy Romeo po trzech latach wspolpracy. Byl tam kierowca
rezerwowym. W 2021 r. pojechal w dwoch wyscigach, zastepujac w Grand Prix
Holandii i Grand Prix Wloch zakazonego koronawirusem Kimiego Raikkonena.
Pewne jest, ze nie wroci juz do Formuly 1. Opuscil Alfe Romeo razem z
Orlenem, ale koncern zostal sponsorem AlphaTauri i nie zapewnil mu miejsca
w teamie w jakiejkolwiek roli. Kilka dni po ogloszeniu przez Orlen nowej
wspolpracy Kubica przedstawil swoje plany na 2023 r. Sa konkretne i zgodne
z zapowiedziami krazacymi w mediach. Polski kierowca wejdzie razem z
Orlenem do Teamu WRT. Koncern bedzie sponsorem tytularnym ekipy. Kubica i
WRT wspolpracowali ze soba juz wczesniej, w 2021 r. Wowczas Polak zostal
mistrzem European Le Mans Series, razem z kolegami z zespolu – Szwajcarem
Louisem Deletrazem i Chinczykiem Yifeiem Ye.

W tym sezonie Kubica takze bedzie jezdzil z Deletrazem, a trzecim kierowca
zostanie 23-letni Portugalczyk Rui Andrade.

“Robert Kubica wraca do ekipy WRT. W sezonie 2023 powalczy w
Dlugodystansowych Mistrzostwach Swiata, a zaloge ORLEN Team WRT w cyklu WEC
wraz z nim tworzyc beda Louis Delétraz i Rui Andrade. Mocny sklad, bedzie
ostra walka w LMP2!” – napisal na Twitterze Mikolaj Sokol. Kubica bedzie
kierowca WRT przynajmniej przez rok. Nie mozna wykluczyc dalszej
wspolpracy, a WRT ma ambitne plany wejscia do Hypercarow, czyli do
najwyzszej klasy prototypow. Niedawno osiagnelo porozumienie z marka BMW,
ktora zastapila Audi, ktore wycofalo sie z serii wyscigow
dlugodystansowych, stawiajac na Formule 1.

“Pytali sie: Kto to jest?”. Polak wystrzelil i otarl sie o medal.
Najwieksza sensacja

Jan Habdas, zdobywajac brazowy medal, zostal najwiekszym polskim bohaterem
konkursu na mistrzostwach swiata juniorow w Whistler. Ich najwieksza
sensacja jest jednak bez watpienia Kacper Tomasiak. 16-latek skonczyl bez
medalu, ale tuz za podium, choc dla niego sukcesem mial byc juz wyjazd do
Kanady. – Inni trenerzy pytali sie po pierwszych skokach tutaj: Kto to jest
Tomasiak? – mowi Sport.pl prowadzacy polska kadre juniorow Daniel
Kwiatkowski. Zaczelo sie od swietnych skokow na treningach. Tomasiak juz
wtedy nie odstawal od czolowki rywalizacji zawodnikow, ktorzy przyjechali
walczyc o medale na mistrzostwach swiata juniorow i byl wrecz najlepszym z
Polakow. Wydawalo sie, ze jesli niczego nie zepsuje, to moze sie zakrecic
blisko podium. “Trenerzy pytali sie po pierwszych skokach: Kto to jest
Tomasiak?”

W pierwszej serii zawodow Tomasiaka czekal wazny test cierpliwosci. Mial
wielkiego pecha do warunkow, bo te tuz przed jego proba zmienily sie:
zaczelo mocniej wiac z tylu skoczni i Polak dlugo czekal na belce na
zielone swiatlo. Po 45 sekundach sie jednak pojawilo, a 16-latek ruszyl.
92,5 metra w trudnych warunkach dalo mu trzecie miejsce przed finalowa
runda i szanse na walke o podium.

Ostatecznie Tomasiak zajal czwarte miejsce, a do medalu zabraklo mu 2,8
punktu. To jednak znakomity wynik. – Skoki Kacpra tutaj i to, na jakich
miejscach sie plasowal, to zaskoczenie chyba dla kazdego. Z drugiej strony,
patrzac na treningi i to jak tam skakal, widac bylo, ze lapie forme i moze
wejsc na wysoki poziom – mowi Sport.pl Daniel Kwiatkowski, trener polskiej
kadry juniorow. Od dluzszego czasu skacze naprawde dobrze. Juz na zawodach
FIS Cup w Notodden szlo mu swietnie i tam miejsce na poziomie czolowej
szostki zawodow zabral mu tylko upadek. Dlatego dla nas to moze nie taka
duza niespodzianka, aczkolwiek na tej skoczni umie pokazywac swoje atuty.
Nikt z innych ekip nie spodziewal sie, ze to akurat on bedzie tak wysoko.
Trenerzy pytali sie po pierwszych skokach: Kto to jest Tomasiak? – smieje
sie Kwiatkowski. Podpowiadamy mu, ze teraz powinien miec juz gotowa
odpowiedz: czwartym juniorem swiata.

W kraju dominowal juz od miesiecy. “Wykazywal superdynamike”

Tomasiak to jedno z najwiekszych odkryc wsrod mlodziezy w polskich skokach
w ostatnich latach. Jak przytoczyl na Twitterze Pawel Borkowski, to on
zdominowal rywalizacje w swoim roczniku (2007) i wielokrotne zwyciestwa w
Lotos Cup pokazywaly, ze jesli jego kariera zostanie odpowiednio
poprowadzona, to powinien sie swietnie rozwijac.

DETEKTYW

Zatopiona milosc

Jerzy KIRZYnSKI

Z relacji meza wynikalo, ze Wala przypadkowo spotkala na ulicy swego
dobrego znajomego z lat szkolnych, “Lonke”.

– Byl w mundurze, powiedzial, ze jest porucznikiem. Podalismy mu adres,
przyrzekl, ze nas odwiedzi. Przyszedl w niedziele, zaproponowal Wali wyjazd
do Legnicy po zloto i koce z wielbladziej welny. Umowili sie, ze wyjada w
piatek, 20 wrzesnia. Znudzone fale muskaly betonowa sciane kana- lu.
Promienie slonca niesmialo przebijaly sie przez wrzesniowe chmury, by choc
przez chwile mienic sie blaskiem w szarej, zimnej Odrze. Stanislaw W., tak
jak inni niedzielni wedkarze, kamiennymi schodkami zszedl na nadbrzeze. Po
chwili zarzu- cil wedke, a po kilku minutach haczyk z kielbiem wyladowal w
innym miejscu. Tutaj splawik tez ani drgnal. Trzeciego razu nie bylo. Ledwo
sciagal zylke, najwyrazniej musial o cos zacze- pic. Wytrzeszczyl oczy,
papieros sam wypadl mu z ust. Wyciagnal jakis pakunek, przewiazany dru-
tem, na ktory natrafila kotwicz- ka jego wedki. Ostroznie otwie- ral
paczke, dojrzal w niej glowe kobiety.

Po jego telefonie do dyzur- nego miasta zaroilo sie od mun- durowych,
sledczych, techni- kow kryminalistyki. Przyjechal komendant miejski i
dyzurny prokurator. Padaly pierwsze polecenia, decyzje, dyspozycje.

Stanislaw W., przez dobrych pare chwil znajdowal sie w cen- trum
zainteresowania. Wiedzial, ze tego poranka dlugo nie zapo- mni, bo jak tu
zapomniec, kiedy o pakunku, ktory zlapal na haczyk, przerazajaca wiadomosc
popedzila galopem w miasto. O Niebuszewie znowu bylo glosno.

Ofiare Izaatakowano od tylu

tylko o tym rozmawia- no, bo i o czym innym tu rozprawiac? O tym,

ze balon “Syrena” w czasie pokazow zerwal sie z uwiezi, a rolnicy z Izdebna
pocieli go na potrzebne im w obejsciu kawalki? Czy o tym, ze z lowisk Morza
Polnocnego dostarczo- no 33 tysiace beczek sledzi? Ile osob interesuje to,
ze studen- tom Wyzszej Szkoly Rolniczej w Szczecinie na czas nie wypla-
cono stypendium i nie maja za co kupic obiadow? To, ze zmarla mieszkanka
Mediolanu zapisala

swoj majatek wart 10 mln lirow bezdomnym kotom tylko irytu- je, a nie
zacheca do pogadania czy tez to, ze niedaleko Delhi wraz z deszczem na
ziemie spa- dla lawica ryb lub, ze w domu narzeczonej w Szczecinie-Dabiu
Stanislaw K. bawil sie petarda do czasu az wybuchla i rozszar- pala mu
prawa reke.

Funkcjonariusze Komisariatu Portowego, przeczesujac dno kanalu strazackimi
bosaka- mi, natrafili na druga walizke, w ktorej znajdowaly sie nogi oraz
naga dolna czesc tulowia. Wnetrznosci nie odnaleziono. Na lewej rece
denatki widnial wyrazny slad po pasku i zegar- ku, a na serdecznym palcu
pra- wej reki slad po obraczce. Lekarz okreslil wiek ofiary na 38-40 lat,
sekcja wykazala zlamanie kosci sklepienia i podstawy czaszki.

Biegly przyjal, ze ofiare zaatakowano od tylu. Siniaki na lewym ramieniu
mogly swiad- czyc, ze morderca uchwycil ja za lewe przedramie, a prawa
zada- wal ciosy. Wiele ciosow mlot- kiem lub lomem, kiedy kobieta jeszcze
zyla. Ostatnie uderzenie bylo smiertelne. Pozniej spraw- ca zabral sie za
cwiartowanie zwlok, pierwsze ciecia ostrym nozem byly nieporadne. Przy
odcinaniu drugiej konczyny radzil sobie lepiej. Do przeci- nania kosci
uzywal prawdopo- dobnie tasaka lub siekierki.

Zdaniem bieglego sado- wego pocwiartowanie zwlok mialo ulatwic pozbycie sie
cia- la zamordowanej. Znaleziony w pakunkach “Glos Szczecinski” z 21-22
wrzesnia ulatwil ustale- nie dnia zabojstwa.

To sa bezpodstawne J plotki

edna z pierwszych czyn- nosci kryminalistycznych bylo pobranie odbitek linii

papilarnych palcow rak denatki. Bardzo szybko poznano tozsa- mosc
zamordowanej kobiety. Jak sie okazalo przed kilku laty, byla
daktyloskopowana za usilowa- nie przemytu. Poinformowala

krYminalnY Prl

o tym ekspertyza, ktora 26 wrzesnia nadeszla z Centralnej Registratury
Daktyloskopijnej w Warszawie.

W srodowym wydaniu “Glosu Szczecinskiego” z 2 paz- dziernika 1957 roku
ukazal sie komunikat Prokuratury Miasta Szczecina: “W zwiazku z mor-
derstwem Walentyny Mazur, zamieszkalej w Szczecinie przy ul. Rewolucji
Pazdziernikowej 22, ktorej zwloki sprawca pocwiartowal i w celu ukrycia
sladow zatopil w kanale Odry przy ul. Vasco da Gama – kra- za w naszym
miescie najbardziej fantastyczne plotki, nieznajdu- jace uzasadnienia w
dotychczas uzyskanych materialach sledz- twa, prowadzonego wspolnie przez
Komende Miejska MO i Prokurature Miasta Szczecina. W powyzszej sprawie
sledz- two prowadzone jest wyjat- kowo szybko i w najblizszych dniach
podamy obszerniejszy komunikat”.

Trwalo ustalanie swiadkow, znajomych pani Walentyny. Zainteresowano sie jej
mezem, kierownikiem stoiska z obu- wiem w domu towarowym.

1941 roku wyje- chal na roboty do Niemiec i tam poznal Wale. Walentyna
urodzila sie w Wilnie, byla ladna, zaradna i bogata kobieta z pierscionkami
i zlotem. W kasetce znajdowa- lo sie 11 zlotych obraczek slub- nych, cztery
zlote sygnety, zlota “Pobieda” i “Jasil”.

Zadna sie do niej nie umywa- la, w mlodych latach mezczyzni snili o niej w
swoich wyobraze- niach. Po wojnie Mazur pojechal po nia do Odessy i we
dwoje przyjechali do Polski. Przywiezli ze soba meble, maszyne do szy- cia,
radio i rower. Podczas ocze- kiwania na pociag w Terespolu, pobiegl na
poczte, skad nadal telegram do swojej przyjaciolki Haliny G., ze czuje sie
dobrze i nie przestaje o niej myslec. – Jest moja pierwsza i jedy- na
miloscia – mawial glosno. – Kochalem ja, z milosci pomo-
glemjejwyrobicpolskipaszport.

Po cichu postepowal tak, by na siebie nie zwracac uwagi, mial bowiem swoje
tajemnice, o kto- rych wiedzieli tylko nieliczni. Donosy, ktore wysylal na
nia do rosyjskiego konsulatu, pisane reka bliskiej znajomej spowodowaly, ze
Walentyna zmuszona byla opu- scic na pewien czas Polske. P do Legnicy

o smierci zony kierownik z PDT bardzo szybko zna- lazl pocieszenie w ramio-

gore. Usiadl na wskazanym krze- sle. Patrzyl przed siebie, czekal.
Dochodzeniowcy mysleli, ze pod naporemkrzyzowychpytanstra- ci rezon,
wystraszy sie i zacznie mowic o okolicznosciach zaboj- stwa. Nic z tych
rzeczy, nadal byl pewny siebie. Ich pierwsza taktyka okazala sie
nieskuteczna.

Postawa, wyraz twarzy, ton glosu i to, co powiedzial, spo- wodowalo wielkie
zaskoczenie przesluchujacych, ba, wprowa- dzilo ich w zdumienie.

– Zona wyjechala do Legnicy i dzisiaj ma wrocic – spokojnie oswiadczyl. –
Umowilismy sie, ze wyjde po nia na dworzec.

Funkcjonariusze spojrzeli na siebie, wzruszyli ramiona- mi. Wiedzieli juz,
ze pierwsze starcie przegrali. Umozliwili Mazurowi skorzystanie z lazien-
ki, krotka przerwe wykorzysta- li na opracowanie nastepnego kroku. Na
biurku, przy ktorym ponownie usiadl wezwany, leza- ly fotografie
rozkawalkowanych zwlok znalezionych w kanale Odry oraz zdjecie sygnalitycz-
ne praktycznie niezmienionej twarzy denatki.

skrzynie, na wersalce siedzial “Lonka”, a obok niego jego kolega. Wybierali
sie na handel, nie chcialem, azeby zona z nimi jechala. Doszlo do
niewielkiej awantury, Wala postawila na swoim i okolo godziny 22 wyszli z
domu. Przez okno widzialem, ze wsiedli do samochodu “Pobiedy”. Ubrana byla
w zielone palto,

zabrala ze soba torebke.

Wrzesniowy zmierzch zapada wczesnie, godzina 20 jest juz poz- na noca.
Pustoszeja ulice, lokale, w mieszkaniach kwitnie rodzin- ne zycie.
Funkcjonariusze, ktorzy odwiedzili wszystkich sasiadow malzenstwa Mazurow,
zapisywa- li w notatnikach sluzbowych, ze czwartkowy wieczor roznil sie od
innych. Ludzie choc czytali ksiaz- ki, rozmawiali, sluchali radia, to
zapamietali przejmujacy krzyk kobiety, stuki, lomotanie.

Mazur przekonywal, ze u nie- go bylo cicho, przypomnial sobie o drobnej
naprawie w lazience, ale to nie moglo zaklocac ciszy. Przyznal, ze tego
dnia klocil sie z zona, ale i tak pojechala.

Wyjasnienia, ktore skladal tak w sledztwie, jak i na sali sadowej wzajemnie
sie wykluczaly, powo- lywal sie na nieistniejace osoby, swiadkom zadawal
pytania odle- gle od sedna sprawy. Zaslanial sie niepamiecia, co mialo
najpraw- dopodobniej przyczyne w sil- nych bolach glowy, od kiedy byl
chlopcem.

Teraz zeznaja Kswiadkowie

uzynka Mazura przed sadem zeznala, ze 23 wrzesnia byla w mieszka-

niu i widziala w lazience scierke do podlogi ze sladami swiezej krwi.
Nastepnego dnia juz jej nie bylo.

W czasie przeszukania miesz- kania z udzialem dwoch sasia- dow, nie
znaleziono jakiejkolwiek zmiany w lazience, nie bylo nowej polki ani deski
na podlodze.

W regale znaleziono obracz- ke (ujawniono na niej substan- cje podobna do
mydla) i zegarek (rozerwany pasek od niego lezal nach Haliny G., jednak
nadal czul sie osamotniony i nieszczesliwy,

wiec ukojenia szukal tez w sypial-

ni Marty M. z sasiedniego bloku.

Widocznie przyjeli wlasciwa stra-

tegie komunikacji i kontaktow,

a terapia byla skuteczna jedno –

i dwustronnie, skoro na rozpra-

wie sadowej Marta M. starala sie

oslaniac niedawnego kochanka.

W efekcie prokurator wniosl

o wszczecie przeciwko niej poste-

powania za falszywe zeznania. – Poznaje, to moja

Swiadek Roman T. stwierdzil, ze Mazur zamierzal otworzyc kawiarnie, czemu
sprzeciwiala sie jego zona z racji tego, ze za mocno ciagnie go do damskie-
go towarzystwa. Wtajemniczeni wiedzieli, ze pieniadze na rozkre- cenie
interesu mialy pochodzic ze sprzedazy bizuterii Walentyny. Chcial postawic
na swoim, w zwiazku z tym planowal wniesc pozew o rozwod, a powodem miala
byc nieplodnosc zony.

W tej czesci sledztwa skupiono sie przede wszystkim na Jozefie Mazurze,
mezu Walentyny. Wiadomo bylo, ze w najblizszym czasie musi dojsc do
spotkania sledczych z wdowcem.

Zastanawiajace bylo to, ze do tej pory nie zglosil zaginiecia zony.
Przemyslano kazdy ruch, kazde pytanie, ktore nalezy mu zadac.

Wezwany mezczyzna zglo- sil sie do komendy kilka minut przed czasem,
poproszono go na

Walentyna…

Kierownik sekcji nie wytrzy- mal, podszedl do siedzacego i zakomunikowal:
“Jest pan zatrzymany pod zarzutem zabojstwa Walentyny Mazur, co w znacznym
stopniu zmienilo opracowana metode przeslucha- nia na czwartkowe spotkanie,
26 wrzesnia”.

Mazur mowil, mowil, mowil…

– Wala przypadkowo spotkala na ulicy swego dobrego znajo- mego z lat
szkolnych, “Lonke”. Byl w mundurze, powiedzial, ze jest porucznikiem.
Podalismy mu adres, przyrzekl, ze nas odwiedzi. Przyszedl w niedziele,
zapropono- wal Wali wyjazd do Legnicy po zloto i koce z wielbladziej welny.
Umowili sie, ze wyjada w piatek, 20 wrzesnia.

Wrocilem z pracy okolo godzi- ny 20, w przedpokoju staly dwie na podlodze),
ktore Mazurowa nosila na co dzien. Odnaleziono ponadto wszystkie jej
dokumenty, cala garderobe.

Na toaletce stal puder, szmin- ka i perfumy, w lazience jej szczo- teczka
do zebow. Na korytarzu, w podpiwniczeniu lezaly kostki brukowe,
odpowiadajace wielko- scia i ksztaltem tym, ktore obcia- zaly pakunki
wrzucone do kanalu Odry.

Przeprowadzone przez eks- perta Zakladu Medycyny Sadowej Akademii Medycznej
w Szczecinie badania chemiczne substan- cji z obraczki nadeslanej przez
Komende Miejska dowiodly, ze jest to mydlo. Na podstawie pomiarow obraczki
i serdecznego palca prawej dloni zamordowanej, przyjeto mozliwosc noszenia
jej przez pania Wale. Podobnie rzecz sie miala z zegarkiem, porwanym
paskiem oraz pozostawionym sla- dzie na lewej rece denatki.

Ustalono swiadkow, ktorzy widzieli Mazura w jasnym plasz- czu, ladujacego
do bagaznika tak- sowki dwie walizki. Potwierdzil ten fakt taksowkarz,
ktory zglosil sie na apel prokuratury. Powiedzial, ze pasazer wysiadl na
ulicy Vasco da Gama. Wsrod okazanych mu zdjec wielu mez- czyzn wybral to na
ktorym byl Mazur. Dodal, ze gosc ten zatrzy- mal go na placu Krasinskich i
poprosil o podwiezienie na ul. Rewolucji Pazdziernikowej 22, po chwili
wyszedl on z dwoma wali- zami i zamowil kurs w poblize dworca PKP.

W czasie wizji lokalnej tak- sowkarz wskazal dom, z ktorego wyszedl jego
pasazer oraz miejsce, w ktorym wysiadl z samochodu, oddalone o okolo 100 m
od sta- nowiska wedkarza, Stanislawa W.

Spoconego mezczyzne, w pro- chowcu, taszczacego walizy w sobote, 21
wrzesnia, zapamie- tala Jadwiga B. Zapamietala, bo tego dnia zaciagnela od
znajome- go pozyczke i ten fakt zapisala. Na prosbe sadu kalendarz
przyniosla na nastepna rozprawe i okazala jako dowod w sprawie.

Henryk G. zeznal, ze bedac u wspolnego znajomego dowie- dzial sie, ze Mazur
przychodzil do niego po drut, z ktorego mial zrobic radiowa antene.
Miedziany drut w nylonowej oslonie, jak pamietamy, znaleziono przy
pakunkach wyciagnietych z kana- lu. Odciety kawalek lezal w przed- pokoju
mieszkania Mazura. Na zakonczenie rozprawy glos zabrali biegli lekarze
psychiatrzy, ktorzy skladajac szczegolowe sprawozdanie z przeprowadzo- nych
obserwacji i badan okreslili stan oskarzonego: typ silny, nie-
zrownowazony, duza zdolnosc adaptacyjna. W chwili dokonywa- nia
przestepstwa zachowal pelna swiadomosc umyslu.

CTeraz czas na wyrok

alkowity spokoj oskarzo- ny zachowywal podczas procesu, spontanicznie

zareagowal na wystapienie pro- kuratora, ktory w swojej dlugiej mowie
oskarzycielskiej stwier- dzil: “Jedynym czlowiekiem, ktory mogl i mial
powody zamor- dowac Mazurowa – to oskarzony Jozef Mazur, jej maz”.

Oskarzyciel publiczny zazadal dla Mazura kary smierci, obroncy wnosili o
uniewinnienie.

Wyrok zapadl 15 wrzesnia 1958 roku o godzinie 19. Sad Wojewodzki w
Szczecinie uznal Jozefa Mazura za winnego zaboj- stwa zony i skazal na kare
smierci.

Sad w uzasadnieniu wyroku zaznaczyl, ze “choc proces byl poszlakowy, to
sprawce zbrodni ustalono na podstawie dowo- dow rzeczowych, zeznan swiad-
kow i wykretnych wyjasnien oskarzonego”.

Ustalono, ze skazany spo- wodowal smierc swojej zony uderzajac ja
kilkakrotnie tepym narzedziem w glowe, nastepnie cialo jej pocwiartowal i
wyniosl z mieszkania w celu ukrycia. Jednym znajomym powiedzial, ze Wala
wyjechala za granice kupic mu “Moskwicza”, innym, ze do Legnicy.

Sad Najwyzszy zmienil orze- czona kare, skazujac zonobojce na kare
dozywotniego wiezienia.

W 1964 roku, po 6 latach odsiadki, Jozef Mazur przypo- mnial sobie nie tyle
o zonie, co o jej pierscionkach i postanowil o nie zawalczyc. Wpadl na
pomysl wniesienia powodztwa cywilnego o spadek po Walentynie Mazur.

STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/

abujas12@gmail.com

http://www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/

http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

Strona główna

http://MyShip.com

Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez

dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com

GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl

Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:

(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):

Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.

BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452

(format IBAN)

wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479

(format IBAN)

wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504

(format IBAN)

BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

numer KRS 0000124837:

“Wspomoz nas!”

teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty

Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl,

Obywatele News, Szczecin Moje Miasto