Dzien dobry – tu Polska – 30.07.2024

DZIEN DOBRY – TU POLSKA GAZETA MARYNARSKA Imienia Kpt. Ryszarda Kucika (Rok
XXIV nr 212) (67450) 30 lipca 2024r.

Pogoda

wtorek, 30 lipca 23 st C

Czesciowe zachmurzenie

Opady:10%

Wilgotnosc:66%

Wiatr:23 km/godz.

Dowcip

Zona wchodzi na wage i wola z radoscia:

– Kochanie, spojrz! Ubylo mi z 2 kilo!

– To dlatego, ze dzisiaj nie robilas jeszcze makijazu.

Dzien dobry Czytelnicy 🙂

Ponizsza historie wzielam za zart, ale okazala sie faktem, tyle, ze z
przeszlosci 😉 milego dnia i milego czytania.

Ania Iwaniuk

Co za historia! Motorniczy z konduktorka zostawili tramwaj na torach i”
poszli na wesele. Co za historia! Motorniczy z konduktorka zostawili
tramwaj na torach i” poszli na wesele W te historie az trudno dzis
uwierzyc, a zdarzyla sie naprawde. Zostala opisana w ksiazce “Komunikacja
miejska w Gorzowie Wielkopolskim”, ktora Remigiusz Grochowiak i Pawel
Kamyszek napisali na tegoroczny jubileusz 125-lecia tramwajow w miescie. Ta
niecodzienna historia wydarzyla sie w jedna z czerwcowych nocy 1954, czyli
siedemdziesiat lat temu.

“Wracajacy z ostatniego kursu tramwaj linii 5 zatrzymal sie przy domu, w
ktorym odbywalo sie wesele, a motorniczy z konduktorka udali sie zlozyc
zyczenia mlodej parze. Nowozency okazali sie goscinni, co sprawilo, ze
obsluga tramwaju pozostala tam do rana. Przed switem tramwaj ruszyl
ponownie w miasto, rozwozac do domow gosci weselnych, po czym okolo 3.20
wrocil na zajezdnie, niemal w momencie, kiedy chciano wysylac za nim ekipe
poszukiwawcza. Organizatorzy tej nietypowej eskapady zostali ukarani przed
dyrekcje przedsiebiorstwa (dzisiejszego MZK – dop. red.) utrata premii” –
czytamy w ksiazce “Komunikacja miejska w Gorzowie Wielkopolskim”.

Rosna ceny wody w kranie. “Nam tez nie jest milo, ze te podwyzki maja taki
skokowy charakter” Drozeje woda. Argument jest taki, ze jej ceny ostatnio
sztucznie zanizano, a przeciez byla wysoka inflacja. Wode trzeba
oszczedzac, bo skokowy wzrost cen moze zabolec.

Tanio juz bylo. W Bialymstoku to wrecz zimny prysznic. – Kazda podwyzka sie
odbija na funkcjonowaniu rodzin, na poziomie zycia. Czlowiek po prostu
zaczyna oszczedzac – mowi jeden z mieszkancow Bialegostoku. – Bede musiala
placic za wode, oszczedzac na czym innym – komentuje mieszkanka
Bialegostoku.

Jedne z najnizszych stawek za wode i scieki w kraju zrujnowaly kondycje
zakladu miejskich wodociagow w Bialymstoku. Roczne straty to osiem milionow
zlotych. Na podwyzki cen nie zgadzaly sie Wody Polskie. Regulowaly i
zatwierdzaly ceny w oderwaniu od realiow.

– Nam tez nie jest milo, ze te podwyzki maja taki skokowy charakter, ale
ponad trzy lata byl wstrzymywany nasz wniosek taryfowy przez centralnego
regulatora – zwraca uwage Krzysztof Kita z Wodociagow Bialostockich.
Zmienil sie rzad, a wraz z nim optyka. – Te podwyzki byly czesto blokowane
ze wzgledow niejasnych. Wyglada na to, ze byly jakims obiektem gry
politycznej – komentuje Martyna Bancerek z Miejskiego Przedsiebiorstwa
Wodociagow i Kanalizacji we Wroclawiu.

– Nie bylo to w zwiazku z tym dla nas wielkim zaskoczeniem. Zaskoczeniem
jest to, ze jest to jednorazowo i tak duzo – mowi Marek Dera ze Spoldzielni
Mieszkaniowej Wroclaw-Poludnie. Skala robi wrazenie – w wielu miastach nowe
stawki jeszcze nie wyplynely. W niektorych podwyzki wynosza kilka procent,
w innych kilkadziesiat. Najbardziej ceny wzrosly w Bialymstoku, w Lodzi i w
Opolu. Ma to zrekompensowac wodociagom suche lata. Szalala inflacja.
Zsumowana na przestrzeni tych czterech lat wyniosla 37 procent. Do tego
wzrosly ceny pradu, wzrosly ceny gazu. To sa kwoty rzedu 283 procent, jesli
chodzi o gaz, 63 procent, jesli chodzi o prad. Nas rowniez te podwyzki
dotycza – wskazuje Martyna Bancerek.

Ostatecznie koszty poniosa miliony, jak pani Urszula z Wroclawia. – To
czlowieka szlag trafia. Oszczednosc wody, to jak jade do dzieci, bo mam w
Wielkopolsce. To mnie nie ma w domu, to wtedy zaoszczedze, a tak musi sie
czlowiek umyc, musze te kawe czy herbate wypic – mowi Urszula Szulc,
emerytka z Wroclawia. Zdaniem ekonomistow przez lata sztucznie mrozono
ceny, a teraz bedzie bolalo. Nowe stawki ustala sie na trzy lata.

– Najwiekszy problem bedzie dla osob, ktore malo zarabiaja, poniewaz nawet
jezeli zuzywaja tej wody troche mniej niz osoby bogate, to jednak
procentowo odczuja to o wiele silniej – komentuje dr hab. Piotr Krajewski,
ekonomista z Uniwersytetu Lodzkiego.

– .Bylismy do tej podwyzki zmuszeni poprzez rzeczywistosc, poprzez
dynamicznie rosnace koszty, koszty spolki – mowi Adam Pustelnik,
wiceprezydent Lodzi. Wody Polskie maja teraz rade, jak oszczedzac. –
Czlowiek, ktory wymyslil prysznic, to nie po to, zeby pol godziny zuzywac
te 40-50 litrow wody, a tak sie dzieje. Nawet w tej chwili, lejac wode,
spuszczajac w kranie, pomyslmy, ze ona moze kosztowac cztery razy drozej –
radzi Wojciech Kozak, dyrektor Regionalnego Zarzadu Gospodarki Wodnej w
Krakowie.

Polska w ogonie Europy. Teraz bedziemy musieli sie tlumaczyc Komisja
Europejska wezwala w czwartek wszystkie kraje czlonkowskie do osiagniecia
celow w zakresie zbierania i recyklingu odpadow. Polska jest jednym z
panstw, ktorym nie udalo sie osiagnac 50 procent celu na 2020 roku w
zakresie przygotowania do ponownego uzycia i recyklingu odpadow
komunalnych. Komisja Europejska podjela w czwartek decyzje o wszczeciu
postepowania w sprawie uchybienia zobowiazaniom panstwa czlonkowskiego
wobec wszystkich krajow Unii Europejskiej w zwiazku z nieosiagnieciem przez
nie celow w zakresie zbierania i recyklingu odpadow. KE skierowala do calej
“27” wezwanie do usuniecia uchybien.

Polska wsrod panstw, ktore nie osiagnely celu

Polska, obok m.in. Danii, Hiszpanii, Francji i Czech, znalazla sie w grupie
18 panstw, ktore nie osiagnely 50 proc. celu na 2020 r. w zakresie
przygotowania do ponownego uzycia i recyklingu odpadow komunalnych, takich
jak papier, metal, tworzywa sztuczne i szklo, ustalonego na 2020 r.

Dyrektywa UE w sprawie opakowan i odpadow opakowaniowych zawiera
szczegolowe wymogi i cele w zakresie recyklingu odpadow i roznych
materialow – zgodnie z nia do konca 2025 r. co najmniej 65 proc. wszystkich
odpadow opakowaniowych powinno zostac poddane recyklingowi; do konca 2030
r. – 70 proc. Ustalone cele w zakresie recyklingu dla roznych materialow
obejmuja najpozniej do konca 2030 r.: 75 proc. dla szkla, 85 proc. dla
papieru i tektury, 80 proc. dla zelaza, 60 proc. dla aluminium, 55 proc.
dla tworzyw sztucznych i 30 proc. dla drewna. Wciaz wiele z tych celow nie
zostalo jednak osiagnietych.Wymogi dotyczace sprzetu elektycznego Takze w
dyrektywie w sprawie zuzytego sprzetu elektrycznego i elektronicznego
przewidziano wymog selektywnej zbiorki i wlasciwego przetwarzania tego typu
odpadow oraz okreslono cele w zakresie ich zbierania, odzysku i recyklingu.
Minimalny poziom zbierania, ktory ma byc osiagany corocznie przez panstwa
czlonkowskie, wynosi 65 proc. sredniej masy sprzetu elektrycznego i
elektronicznego pochodzacego z importu i wprowadzonego na rynek danego
kraju w ciagu ostatnich trzech lat lub, alternatywnie, 85 proc. sprzetu
wyprodukowanego w danym panstwie czlonkowskim. Takze w tym wypadku
wiekszosc panstw Unii nie zdolala zebrac wystarczajacej ilosci e-odpadow
oddzielnie, w zwiazku z czym nie osiagnela unijnego celu w zakresie zbiorki.

Panstwa czlonkowskie maja teraz dwa miesiace na udzielenie odpowiedzi i
usuniecie niedociagniec stwierdzonych przez Komisje.

Polscy nurkowie z Gdyni odkryli w Baltyku wrak wypelniony butelkami
szampana i wody mineralnej O zlokalizowaniu wraku zaglowca wypelnionego
butelkami szampana, wina i wody mineralnej poinformowal PAP polski nurek
Tomasz Stachura, ktory prowadzil zakonczone sukcesem poszukiwania wraz z
grupa nurkowa z Trojmiasta “Baltictech” zajmujaca sie badaniem baltyckich
wrakow. Nurkowie z Trojmiasta (Baltictech, Gdynia, ul. Smidowicza 69)
odkryli na dnie Baltyku wrak XIX-wiecznego zaglowca wypelniony ok.setka
butelek szampana i wody mineralnej. Szef ekspedycji szacuje, ze jednostka
mogla zatonac w okolicy Szwecji miedzy 1850 a 1876 rokiem.

W mediach spolecznosciowych Stachura napisal: “No to chyba mamy skarb”. “W
zeszlym tygodniu w drodze z Leby do szwedzkiej wyspy Olandia sprawdzalismy
wszystkie pozycje na naszej liscie, ktore otrzymalismy od zaprzyjaznionych
hydrografow i rybakow” – tlumaczyl nurek.

Dodal, ze wrak, do ktorego zeszli nurkowie, na poczatku wydawal sie “jednym
z najmniej ciekawych”, ktore mieli sprawdzic. “Podejrzewalismy, ze bedzie
to kuter rybacki, ale zeszlismy dla swietego spokoju” – stwierdzil.

Pod wode, na glebokosc ok. 58 metrow zeszlo najpierw dwoch nurkow Marek
Cacaj i Pawel Truszynski. “Nie bylo ich prawie 2 godziny, wiec juz
wiedzielismy, ze to cos bardzo ciekawego” – powiedzial Stachura.

Dodal, ze na dnie Baltyku nurkowie odnalezli XIX-wieczny zaglowiec
wyladowany butelkami szampana, wina, wody mineralnej i porcelany.
“Widzielismy ponad 100 butelek szampana oraz kosze z woda mineralna w
glinianych butelkach. I wlasnie ta woda okazala sie najciekawsza i
naprowadzila nas na dalsze tropy” – tlumaczyl.

Wyjasnil, ze pod woda wykonali zdjecia butelek wody. Jak sie pozniej
okazala byla to niemiecka woda Selters. Podkreslil, ze jest to jedna z
najstarszych wod wydobywanych w Europie i przez wieki trafiala na
najznakomitsze stoly swiata. Byla bardzo popularna w XX wieku.

“Dzieki ksztaltowi stempla i pomocy historykow wiemy, ze woda byla
butelkowana w latach 1850-76, to moze wskazywac na prawdopodobny okres
zatoniecie jednostki” – dodal Stachura.

Jego zdaniem jedna z przyczyn zatoniecia zaglowca, ktorego wrak znajduje
sie ok. 20 mil morskich na poludnie od szwedzkiej wyspy, mogl byc zbyt duzy
ciezar przewozonego towaru i sztorm na morzu. “Jest to maly, 16-metrowy
zaglowiec. W oczy rzuca sie to, ze jest on biedny w stosunku do ladunku,
jaki posiada” – powiedzial.

Nurkowie zakladaja, ze wlasciciel statku postawil wszystko na jedna karte.
“Moze sie zapozyczyl, kupil ladunek w Kopenhadze i ruszyl na polnoc w
strone Sztokholmu liczac na interes zycia?” – zastanawial sie szef
ekspedycji.

Podkreslil, ze druga hipoteza zatoniecia statku, ktora nurkowie biora pod
uwage, jest zderzenie statku z innym. Moze wskazywac na to uszkodzenie
dziobu wraku. “Jesliby tak sie stalo, to by pomoglo nam w identyfikacji
jednostki, bo z reguly takie wypadki sa zapisywane” – stwierdzil.

Stachura zapewnil, ze o wraku poinformowal Uniwersytet S�sdert�srn oraz
profesora Johana R�snnby, ktory w Szwecji odpowiada za badania podwodne.
Zamierza tez poinformowac o znalezisku szwedzkie hrabstwo Kalmar. “Liczymy
na to, ze moze uda nam sie uzyskac sponsora i bedziemy organizatorem
badania wraku pod patronatem archeologow szwedzkich” – powiedzial nurek.

Ekipa nurkow z Trojmiasta “Baltictech” ma na swoim koncie m.in.
odnalezienie na dnie Baltyku wrak zatopionego w kwietniu 1945 r. parowca
“Karlsruhe”. Statek zatonal przewozac ewakuowanych z Prus Wschodnich
Niemcow oraz ladunek. Nurkowie od lat prowadza ekspedycje pod nazwa “Santi
Odnalezc Orla”, ktorej celem jest odnalezienie wraku ORP Orzel, ktory z
niewyjasnionych przyczyn, zaginal wraz z cala zaloga podczas patrolu na
Morzu Polnocnym na przelomie maja i czerwca 1940 roku. (PAP)

Pijany wjechal w kandelabr, auto dachowalo. To policjant Jak relacjonowala
w rozmowie z Kontaktem 24 czytelniczka, do zdarzenia doszlo w niedziele
wczesnym rankiem.

– Zgloszenie wplynelo okolo godziny 6 rano. Na miejsce zadysponowano dwa
zastepy strazakow – przekazal oficer dyzurny Komendy Miejskiej Panstwowej
Strazy Pozarnej w Warszawie. – Kierowca samochodu osobowego stracil
panowanie nad autem, na skutek czego auto dachowalo i uderzylo w jedna ze
starych, zabytkowych latarni na placu Konstytucji. Mezczyzna zostal
zatrzymany przez policje – dodal.

Kierowca byl pijany, zaczal uciekac

O dachowanie zapytalismy policje. – Nikt nie ucierpial. Jednak kierujacy
byl w stanie nietrzezwosci, mial 0,87 miligrama na litr alkoholu w
organizmie (okolo 1,8 promila – red.). Strazacy postawili samochod na kola
– przekazal nam Jacek Wisniewski z zespolu prasowego Komendy Stolecznej
Policji. – To 23-letni policjant garnizonu stolecznego – poinformowal kilka
godzin pozniej Wisniewski.

Bartlomiej Slak z TVN24 dowiedzial sie, ze pijany kierowca jest
funkcjonariuszem drogowki. Mezczyzna trafil do izby zatrzyman, ma uslyszec
zarzuty za kierowanie w stanie nietrzezwosci, czeka go tez postepowanie
dyscyplinarne.

Reporter ustalil tez, ze kierowca poruszal sie od strony ronda Dmowskiego,
jechalo z nim jeszcze dwoch pasazerow. Na placu Konstytucji stracil
panowanie nad samochodem, wypadl z drogi i skonczyl na zabytkowej latarni.
– Najpierw przyjechali ratownicy medyczni, wtedy ten mezczyzna zaczal
uciekac przez parking – ustalil Slak. Nastepnie ratownicy go dogonili,
zatrzymali i czekali na przyjazd policjantow.

Kandelabr w wyniku zderzenia zostal uszkodzony. Jego ukruszone fragmenty
wciaz widac na miejscu zdarzenia. 23-latek odpowie teraz za jazde w stanie
nietrzezwosci. Grozi mu takze wydalenie ze sluzby. Wedlug reportera,
stoleczni policjanci nie kryja oburzenia sytuacja. Funkcjonariusz drogowki,
ktory ma przeciwdzialac takim sytuacjom, sam zorganizowal sobie nad ranem
rajd po centrum stolicy. Na otrzymanym nagraniu widac elementy z rozbitego
samochodu, ktore rozsypaly sie na placu i strazakow probujacych postawic
samochod na kola przy pomocy liny. Nie bylo wiekszych utrudnien. O tej
porze ruch samochodowy w stolicy jest niewielki.

Kandelabry na placu Konstytucji maja 70 lat

“Kandelabr, to duzy, stojacy, kilkuramienny, wykonywany glownie z metalu,
swiecznik, a takze ozdobna, kilkuramienna latarnia. Swieczniki, zwane
kandelabrami, znano juz w starozytnosci. Pod koniec XVII wieku, modne byly
kandelabry dwuramienne, w XVIII trzyramienne, a potem wieloramienne (…).
Kandelabry przy placu Konstytucji sa osmioramienne i od prawie
siedemdziesieciu lat, ciesza po zmroku oczy mieszkancow i gosci stolicy” –
mozemy przeczytac w mediach spolecznosciowych profilu PoWarszawsku
poswieconemu Warszawie.

“Chalupa” Ursuli von der Leyen? Nie, choc pewien zwiazek istnieje “Stac
ja”, “bogaci beda zyli po staremu” – komentuja internauci rozpowszechniana
w sieci informacje, jakoby Ursula von der Leyen byla wlascicielka zamku w
Niemczech. Budowla rzeczywiscie ma w nazwie “von der Leyen”, lecz nie
nalezy do szefowej Komisji Europejskiej. Wedlug autorow popularnych postow
na platformie X przewodniczaca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen
jest wlascicielka pochodzacego z XII wieku zamku w zachodnich Niemczech.
“Chalupa pani von der Leyen. Ciekawe kiedy wchodzi ekipa do docieplen i jak
beda mocowac styropian na klei czy na kolki?” – ironizowal internauta w
poscie z 21 lipca (pisownia postow oryginalna). Do komentarza zalaczyl
zdjecie, na ktorym widac fragment zamku i wiezy z bialej cegly. Ten wpis
wygenerowal ponad 162 tys. wyswietlen, tysiac razy podano go dalej. Dzien
wczesniej te sama fotografie, w nieco szerszym kadrze, opublikowal inny
uzytkownik X, komentujac: “To podobno dom pani von der Leyen. Jak ona to
ogrzeje?”. Jego post ma niemal 90 tys. wyswietlen. Poniewaz Ursula von der
Leyen ma wielu przeciwnikow – m.in. z racji forsowania Zielonego Ladu w UE
– informacje o rzekomym zamku, ktory posiada, i kosztach zwiazanych z jego
utrzymaniem byly szeroko komentowane. “Nie zdziwilbym sie gdyby grzala
pradem. Stac ja. Zielony Lad to nie mechanizm wprowadzajacy wspolnote w
ubostwie, tylko nowy feudalizm. Bogaci beda zyli po staremu”; “Jak zawsze.
Za pana podatki”; “Ruskim gazem. Juz Niemcy o to zadbaja” – odpowiadali
zlosliwie internauci na pytanie z drugiego wyzej cytowanego posta.

Nie wszyscy jednak uwierzyli w prawdziwosc informacji. “To zamek
arystokratycznej rodziny von der Leyen z ktorej pochodzi pani komisarz. Nie
jest jego wlascicielka. Obecnie to muzeum wina i archiwum”- napisal jeden z
komentujacych.

Bo tak wlasnie jest, a informacja z cytowanych tu postow jest fake newsem.

Co to za budynek

Zamek widoczny na zdjeciach udostepnianych w ostatnich dniach w polskich
mediach spolecznosciowych to Zamek von der Leyen, zwany tez zamkiem
Gondorf. Znajduje sie w miasteczku Kobern-Gondorf w landzie
Nadrenia-Palatynat. Informacje o tej budowli mozna znalezc na stronie
internetowej gminy. Zabytek lezacy nad rzeka Mozela otoczony jest fosa.
Kompleks sklada sie z trzykondygnacyjnego budynku, przedzamcza, bramy i
okraglej wiezy, ktora obecnie pelni funkcje dzwonnicy katolickiego kosciola
parafialnego pod wezwaniem sw. Jana Ewangelisty. To, co zaskakuje wielu
przybyszy, to droga krajowa 416 i tory kolejowe, ktore przechodza” przez
srodek zamku. Tory powstaly w XIX, a droga w XX wieku. W opisie na blogu
podrozniczym Women of Poland czytamy: “Podczas rozbudowy linii kolejowej w
1876 r. rozcieto na dwie czesci zespol palacowy. Na koszt dewelopera,
Pruskiej Kolei Panstwowej, wybudowano w innym miejscu budynek zastepczy.
Prawie 100 lat pozniej, w 1971 roku, miedzy linia kolejowa a Mozela
polozono autostrade federalna 416. W tym celu parterowe czesci zamku
musialy zostac otwarte lub przebudowane. Glowna droga biegnie teraz przez
zamek nad dawnym dziedzincem zamkowym”. Pierwsza wzmianka o nim pochodzi z
1272 roku, zbudowany zostal jednak najprawdopodobniej w XII wieku. Od 1560
roku mieszkal w nim rod von der Leyen. Ta niemiecka arystokratyczna rodzina
dorobila sie fortuny na produkcji i handlu jedwabiem, posiadala tez
winnice. Hrabia Philipp von der Leyen odrestaurowal w XIX wieku czesc zamku
swoich przodkow, lecz po jego smierci syn Erwein I sprzedal kompleks,
ziemie i winiarnie, ktora znajdowala sie na terenie zamku gminie Gondorf.
Turysci moga tam zwiedzac wystawe Archiwum Panstwowego i Muzeum Wina.
Oferta muzeum zawiera wycieczki z przewodnikiem i degustacje winnych
wyrobow.

Tak wiec fake news, jakoby przewodniczaca KE mialaby byc wlascicielka
zamku, powstal z powiazania jej nazwiska z nazwa budowli. Maz czlonkini
Parlamentu Europejskiego – Heiko von der Leyen – jest lekarzem i
przedsiebiorca. Slub wzieli w 1986 roku. Rod, z ktorego on sie wywodzi, to
ten sam, ktory od XVI wieku mieszkal w zamku Gondorf. Panienskie nazwisko
Ursuli von der Leyen to Albrecht. Przewodniczaca KE jest corka niemieckiego
polityka Ernsta Albrechta. Nie ma zadnego zwiazku z zamkiem w
Kobern-Gondorf, ktory jest obecnie chronionym zabytkiem kultury wpisanym na
liste zabytkow kraju zwiazkowego Nadrenia-Palatynat. Zapytalismy Biuro
Turystyki i Kultury Kobern-Gondorf, czy w ostatnim czasie zmienila sie w
jakis sposob wlasnosc tej budowli, lecz do publikacji tekstu nie
otrzymalismy odpowiedzi.

“To byly dopalacze wyborcze z publicznych pieniedzy” Jak PKW wezmie
wszystkie materialy z resortow, wszystkie materialy z prokuratury, bedzie
miala czarno na bialym, ze to byly dopalacze wyborcze z publicznych
pieniedzy – mowil w TVN24 Tomasz Trela (Lewica), komentujac sprawe
subwencji wyborczej dla PiS. – Mamy podejrzenia, ze w tym zakresie PKW moze
dzialac politycznie – stwierdzil Krzysztof Szczucki (PiS). O sprawie
dyskutowali goscie “Kawy na lawe”. PKW – po “ozywionej, merytorycznej i
trwajacej kilka godzin dyskusji” dotyczacej sprawozdan finansowych
komitetow wyborczych z wyborow parlamentarnych 15 pazdziernika zeszlego
roku – podjela decyzje o odroczeniu posiedzenia do 31 lipca. Komisja
wskazala w komunikacie, ze powodem jest koniecznosc uzupelnienia
zgromadzonych materialow “w celu dokonania poglebionej calosciowej analizy”.

PKW bada m.in. sprawozdanie finansowe komitetu wyborczego PiS w kontekscie
nieprawidlowosci dotyczacych wydatkowania pieniedzy z Funduszu
Sprawiedliwosci. Jak z kolei ustalil tvn24.pl, szef jednej z publicznych
spolek planowal kampanie Kamila Bortniczuka, a z czesci zarezerwowanych dla
owczesnego ministra sportu billboardow skorzystali inni kandydaci PiS, choc
w sprawozdaniu finansowym tej partii nie ma po tym sladu. Wedlug bylego
szefa Panstwowej Komisji Wyborczej Wojciecha Hermelinskiego oznacza to
finansowanie kampanii poza komitetem wyborczym. Do sprawy odniesli sie
goscie “Kawy na lawe” na antenie TVN24.

Szczucki: PKW moze dzialac politycznie

Glos zabral Krzysztof Szczucki (PiS). – To, o czym zdecyduje Panstwowa
Komisja Wyborcza, to zobaczymy. Mamy przekonanie, ze w tym zakresie moze
dzialac – nie tyle przekonanie, co podejrzenia – ze moze dzialac
politycznie. Nie wykluczamy oczywiscie takiego scenariusza – mowil.

Zapytany zostal o dalszy scenariusz, jesli PKW podejmie decyzje o odebraniu
PiS subwencji. – Jezeli taka bedzie, to bedziemy formulowali na pewno
odwolanie do Sadu Najwyzszego, bo to on rozpatruje odwolania od Panstwowej
Komisji Wyborczej – dodal. Szczucki stwierdzil, ze jezeli PKW “zdecyduje
sie najwiekszej partii opozycyjnej odebrac subwencje, to trzeba sie z tym
liczyc, ze w kolejnych kadencjach, niewazne kto bedzie sprawowal wiekszosc,
jezeli to bedzie inna opcja niz ta, ktora rzadzi teraz, to takie decyzje
takze beda podejmowane”. Wiceministra rodziny, pracy i polityki spolecznej
Aleksandra Gajewska (KO) mowila z kolei o kwestii organizacji piknikow 800
plus podczas ostatnich wyborow parlamentarnych. Szefowa resortu Agnieszka
Dziemianowicz-Bak (Lewica) przekazala ze ministerstwo skierowalo do
prokuratora generalnego oraz Panstwowej Komisji Wyborczej zawiadomienie o
mozliwosci popelnienia przestepstwa. Dotyczy ono m.in. bylej szefowej tego
ministerstwa Marleny Malag.

– Przeprowadzilismy szereg kontroli, gdzie pokazalismy opinii publicznej,
ze z rezerwy ogolnej wydano dziesiec milionow zlotych na to, by promowac
zmiany w systemie, ktore nie wymagaja zadnej czynnosci od beneficjentow,
ktorzy otrzymuja te swiadczenia. 500 zlotych wzrastalo do kwoty 800 zlotych
i nie trzeba bylo w tym celu wykonac zadnej czynnosci, by to swiadczenie
pobrac, zeby zachecic ludzi do brania tych pieniedzy – mowila polityczka
KO. – Osiem i pol miliona zlotych wykorzystano w okregach wyborczych
poszczegolnych politykow do prowadzenia dzialan, mowmy sobie wprost,
kampanijnych politykow Zjednoczonej Prawicy. Byli czynnymi politykami
kandydujacymi. Mamy trzy wydarzenia w okregu pani ministry Malag, w tym
jedno najdrozsze za 159 tysiecy zlotych. Mamy 15 publikacji w tygodnikach,
gdzie 11 z nich to jest okreg wyborczy pani ministry Malag. Zwiekszono
kilkakrotnie budzet na dzialania promocyjne – dodala. Gajewska o piknikach
800 plusTVN24

Trela: dopalacze wyborcze z publicznych pieniedzy

– Ustawa o finansowaniu partii politycznych mowi bardzo wyraznie: subwencja
krajowa, skladki czlonkowskie, darowizny od okreslonych osob, nie podmiotow
gospodarczych. I tylko to moze byc uzywane do finansowania partii
politycznych. Wy w roku wyborczym robiliscie, oprocz tych trzech elementow,
element czwarty, z pieniedzy publicznych robiliscie sobie promocje –
komentowal Tomasz Trela z Lewicy.

– Dla mnie sytuacja jest bezsporna. Jak PKW wezmie wszystkie materialy z
resortow, wszystkie materialy z prokuratury, bedzie miala czarno na bialym,
ze to byly dopalacze wyborcze z publicznych pieniedzy – ocenil. Nawiazujac
do piknikow majacych promowac program 800 plus, stwierdzil ze “jezeli mamy
promowac, to ja nie mam nic przeciwko temu, ale na tych piknikach nie moze
byc parlamentarzystow, ministrow, wiceministrow”. Paslawska: mam nadzieje,
ze przepisy beda odpowiadaly na te wyzwania

Urszula Paslawska z PSL stwierdzila, ze w tej kwestii “najwiekszym
wyzwaniem w zbadaniu przez prokurature i przez PKW beda niekoniecznie
pikniki, bo rzeczywiscie to moze byc trudna sprawa do wlasciwej oceny, ale
kwestie promocji Funduszu Sprawiedliwosci, Funduszu Lesnego czy innych
programow i ekwiwalenty w gazetach, na portalach”.

– Polskie Stronnictwo Ludowe w 2001 roku przez blad
ksiegowo-administracyjny – nie na te konto zostaly zaksiegowane pieniadze,
nie bylo tam kwestii, ze zostaly niewlasciwie wydane czy przeznaczone
niewlasciwie – stracil cala subwencje. To samo dotyczylo partii Nowoczesna.
W zwiazku z tym te przepisy, mam nadzieje, ze skoro tak bardzo radykalne w
drobnych sprawach, beda rowniez odpowiadaly na takie wyzwania czy na takie
sprawy, jak wykorzystanie srodkow publicznych do prowadzenia kampanii
wyborczej – powiedziala polityczka ludowcow.

Do sprawy odniosl sie Przemyslaw Wipler (Konfederacja). – Panstwowa Komisja
Wyborcza jest organem politycznym w tym sensie, ze wiekszosc jej skladu
stanowia tacy bezpartyjni fachowcy, jak Ryszard Kalisz. Czyli ludzie o
jasnych pogladach, o jasnej historii politycznej i wybrani przez parlament,
a jest to skutek zmian, ktore przeprowadzili politycy Prawa i
Sprawiedliwosci. Oni doprowadzili do tego, ze wiekszosc skladu Panstwowej
Komisji Wyborczej stanowia politycy – powiedzial.

– Na szczescie sa w Polsce sady, jest Sad Najwyzszy, do ktorego sie mozna
odwolac, wiec niezaleznie od tego, czy taka decyzja zapadnie, a moze ona
zapasc – jakbym byl politykiem Prawa i Sprawiedliwosci, obawialbym sie, ze
to moze byc decyzja, ktora bedzie chciala pozbawic Prawo i Sprawiedliwosc
subwencji – ale sama decyzja PKW nie oznacza, ze tej subwencji nie ma.
Ostatecznie, czy jej nie ma, zdecyduje tak czy tak Sad Najwyzszy – dodal.

Andrzej Zybertowicz z Kancelarii Prezydenta odniosl sie do kwestii laczenia
obowiazkow ministra i innych funkcji publicznych z rola kandydata w
wyborach. – Premier nie moze wziac urlopu, a tez musi prowadzic swoja
kampanie wyborcza. Prezydent tez nie bierze urlopu i nie wyobrazam sobie,
zeby na przyklad koordynator sluzb, jesli jest poslem, w wielu krajach
takie osoby bywaja parlamentarzystami, bral urlop – powiedzial.

– Problem jest i trzeba byloby znalezc jakies jego rozwiazanie i ono moze
byc znalezione tylko konsensualnie, tylko poprzez wypracowanie ustawy,
ktora rzadzaca koalicja i spora czesc opozycji by zaakceptowala, bo inne
rozwiazanie bedzie po prostu gra polityczna – dodal.

SPORT

Klaudia Zwolinska wywalczyla srebrny medal na igrzyskach olimpijskich!
Pierwszy polski krazek w Paryzu Tak, tak, tak! Wielki sukces polskiej
kajakarki – Klaudii Zwolinskiej. 25-latka wywalczyla srebrny medal w
kategorii K1 w kajakarstwie slalomowym. To pierwszy krazek dla Polski
podczas igrzysk olimpijskich w Paryzu. Klaudia Zwolinska w ostatnim czasie
regularnie potwierdza, ze jest jedna z czolowych zawodniczek w swojej
kategorii na swiecie. Polka jest brazowa medalistka mistrzostw swiata w K1,
a w tym roku do dorobku dolozyla jeszcze tytul mistrzyni Europy. Nic zatem
dziwnego, ze na igrzyskach olimpijskich takze uznawalo sie ja za jedna z
faworytek do medalu.

Potwierdzenie wysokiej formy nadeszlo szybko. W niedzielnych eliminacjach
Zwolinska miala drugi wynik. Wyzej sklasyfikowana byla jedynie Australijka
Jessica Fox. Polfinal mial byc dla polskiej kajakarki ostatnim przystankiem
przed walka o medale. I 25-latka bardzo pewnie zrobila swoje. Doplynela na
mete z czasem 99.84 s, spokojnie pokonujac ostatnie metry. W polfinale
lepszy czas miala tylko Niemka Ricarda Funk (99.31 s).

A w wielkim finale Polka jeszcze poprawila swoj wynik na mecie. Czas 97.53
s dal jej srebrny medal! To dla Polski pierwszy krazek na igrzyskach
olimpijskich w Paryzu. Zloto wywalczyla Australijka Jessica Fox (96.08 s),
a braz Kimberly Woods (98.94 s).

To dla Zwolinskiej nie koniec zmagan w stolicy Francji. 25-latka bedzie
rywalizowac takze w C1 oraz w crossie.

Final K1 kobiet w kajakarstwie slalomowym:

1. Jessica Fox (Australia) – 96.08 s

2. Klaudia Zwolinska – 97.53 s

3. Kimblerly Woods (Wielka Brytania) – 98.94 s

4. Ana Satila (Brazylia) – 100.69 s

5. Stefanie Horn (Wlochy) – 101.43 s

6. Camille Prigent (Francja) – 101.67 s

7. Eva Tercelj (Slowenia) – 101.73 s

8. Luuka Jones (Nowa Zelandia) – 102.33 s

9. Eliska Mintalova (Slowacja) – 102.98 s

10. Corinna Kuhnle (Austria) – 103.09 s

11. Ricarda Funk (Niemcy) – 149.08 s

12. Maialen Chourraut (Hiszpania) – 157.67 s

“Ostatnia wieczerza” na otwarcie igrzysk. Organizatorzy przepraszaja
chrzescijan Organizatorzy igrzysk olimpijskich w Paryzu wystosowali w
niedziele przeprosiny wobec katolikow oraz przedstawicieli innych wyznan
chrzescijanskich, ktorzy poczuli sie oburzeni fragmentem ceremonii otwarcia
przypominajacym obraz “Ostatnia wieczerza” przedstawiajacy ostatni posilek
Chrystusa.

W piatek podczas uroczystej ceremonii otwarto igrzyska olimpijskie w
Paryzu. Podczas kilkugodzinnego wydarzenia kontrowersje wzbudzila czesc z
udzialem drag queens, transseksualnej modelki i prawie Organizatorzy
igrzysk olimpijskich w Paryzu wystosowali w niedziele przeprosiny wobec
katolikow oraz przedstawicieli innych wyznan chrzescijanskich, ktorzy
poczuli sie oburzeni fragmentem ceremonii otwarcia przypominajacym obraz
“Ostatnia wieczerza” przedstawiajacy ostatni posilek Chrystusa. W piatek
podczas uroczystej ceremonii otwarto igrzyska olimpijskie w Paryzu. Podczas
kilkugodzinnego wydarzenia kontrowersje wzbudzila czesc z udzialem drag
queens, transseksualnej modelki i prawie nagiej piosenkarki przebranej za
greckiego boga wina Dionizosa, ktora przypominala obraz “Ostatnia
wieczerza” autorstwa Leonarda Da Vinci, przedstawiajacy ostatni posilek
Jezusa Chrystusa wraz z apostolami.

Konferencja Episkopatu Francjiskrytykowala w sobote ceremonie stwierdzajac,
ze “osmiesza chrzescijanstwo”. Przewodniczacy Papieskiej Akademii Zycia
arcybiskup Vincenzo Paglia, komentujac niektore sceny z piatkowej
inauguracji, oswiadczyl, ze ideal braterstwa zostal “obrzucony blotem przez
bluzniercze wysmiewanie jednego z najswietszych momentow chrzescijanstwa”.
Organizatorzy wystosowali w niedziele przeprosiny wobec katolikow i
przedstawicieli innych wyznan chrzescijanskich, ktorych oburzyla ta scena.
– Jest oczywiste, ze nigdy nie bylo nasza intencja okazanie braku szacunku
wobec jakiejkolwiek grupy religijnej. (Ceremonia otwarcia – red.) miala
celebrowac spoleczna tolerancje – powiedziala rzeczniczka organizatorow
igrzysk w Paryzu Anne Descamps podczas konferencji prasowej.

– Uwazamy, ze ta ambicja zostala osiagnieta. Jesli ktos poczul sie urazony,
jest nam bardzo przykro – dodala.

Thomas Jolly, dyrektor artystyczny i pomyslodawca ceremonii tez podkreslil,
ze jego intencja nigdy nie byla krytyka religii. – Chcielismy porozmawiac o
roznorodnosci. Roznorodnosc oznacza bycie razem. Chcielismy wlaczyc
wszystkich, tak po prostu – powiedzial dziennikarzom.

DETEKTYW

MOCNYMarcin GRZYBCZAK prawy sierpowy

W przeddzien wyprowadzki, 22 sierpnia, doszlo do kolejnej awantury. Robert,
jak to wczesniej bywalo, posadzil Monike P. o zdrade, kopnal ja w brzuch,
zaczal wyzywac i bic. Swiadkiem zdarzenia byla Katarzyna K., ktora wyszla
ze swojego pokoju, gdy uslyszala krzyki i wycie katowanej kolezanki.
Probowala uspokoic agresora, ale jej starania nie przynosily rezultatu.
Bita zdolala poprosic znajoma o powiadomienie policji o zdarzeniu. I to w
wieziennym slangu:

– Blagam cie, dzwon na psiarnie. Ratuj mnie, bo Robert mnie zabije. 2024

W1997 roku 20-letni wtedy Robert G., ps. Majcher i jego 26-letni kom- pan –
Franci- szek W. od dziecinstwa trzyma- li sie razem. Gdy dorosli, zwy- kle
w ciagu dnia, przesiadywali w nieduzym barze Aldik w kra- kowskiej
dzielnicy Podgorze. Mieli juz za soba kryminalna przeszlosc i kary w
zawieszeniu za pobicia i wlamania. Wyro- sly z nich takie dwa “drobne”
rzezimieszki.

W barze zwykle leniwie saczyli piwo, na mocniejsze trunki nie bylo ich
stac. Chyba, ze znalazl sie sponsor, ktory spelnial ich zachcianki w tym
zakresie. Takim dobrodziejem bywal dla nich Antoni P., ps. Cappuccino,
39-latek z Meci- ny kolo Limanowej. Swoj pseu- donim zawdzieczal faktowi,
ze namietnie oddawal sie piciu tego rodzaju kawy. Kawaler, bez dzieci, od
kilku lat pracow- nik kolei, bardzo towarzyski. Zwykle mial przy sobie
sporo gotowki. Alkoholu nie lubil pic sam, wiec raz i drugi posta- wil
wodke Robertowi G. i jego kompanowi. Te popijawy kon- czyly sie zgodnym
rozejsciem sie milosnikow alkoholu. Nie bylo wyzwisk, agresji, kasli- wych
uwag. Pili wodke, mozna by rzec, z godnoscia.

FATALNE W SKUTKACH ZAPROSZENIE

Antoni P., z racji zawodowej profesji, zajmowal z dwoma kolegami pokoj nr
329 w hote- lu dla pracownikow PKP przy ulicy Dworcowej 12 w Krako- wie. Do
baru Aldik byly stam- tad dwa kroki. Wakacyjna pora, 6 lipca 1997 roku,
wypatrzyl tam wsrod gosci znanego mu “Majchra” z jego nieodlacz- nym
kompanem Francisz- kiem W. Kolejarz byl tego dnia

w dobrym humorze, bo obu znajomkow zaprosil do siebie. Wczesniej nie byl
taki otwar- ty na poglebienie tej meskiej relacji.

– Chodzmy do mojego hotelu. Tutaj dzisiaj jest taki halas, ze nie da sie
wytrzymac – zaproponowal.

Goscie nie protestowali, bo to oznaczalo, ze gospo- darz sponsoruje im
mocniej- sze trunki. Usiedli przy stole i zaraz pojawila sie pierwsza
flaszka z procentami i drobne zakaski. Podczas wizyty goscie zauwazyli, ze
kolejarz jest majetny. Wpadly im w oczy, jak na owe czasy, dosc cenne
rzeczy, ktore posiadal: wieza stereo, magnetowid i cztery butelki
spirytusu. Robert G. szybko przekalkulowal, ze przedmioty moglyby stano-
wic wartosciowy lup, tym bar- dziej, ze tydzien pozniej mial obchodzic 21.
urodziny. Wcze- sniej dorabial jako sprzedawca w sklepie na Rynku Podgor-
skim i jako ogrodnik pod Kra- kowem, ale w ostatnim czasie nie mial roboty
i gotowki.

W pewnej chwili, podczas pijackiej biesiady, Franci- szek W. szepnal do
ucha kolegi: “Bierzemy to wideo i zwiewa- my!”. W taki sposob dyskretnie
zachecal Roberta G. do prze- stepstwa, ale on jeszcze dbal o pozory. Nie
zamierzal krasc tak otwarcie. Tym bardziej, ze na rece patrzyli im ciagle
obec- ni tam dwaj wspollokatorzy kolejarza. Alkoholu z nimi nie pili, ale
przysluchiwali sie dys- kusji. Po pewnym czasie “Maj- cher” z kolega wyszli
i zacze- kali az Antoni P. zostanie sam. Jego wspollokatorzy w koncu
oddalili sie do pracy na nocna zmiane. Grubo przed polnoca Robert G. z
kolega wrocili do hotelu i zapukali do “Cappuc- cino”. Gdy dluzsza chwile
nie otwieral, bez oporow weszli do srodka, drzwi nie byly zamknie-

ZBRODNICZY KRAKOW

te. Nieco zmorzony alkoholem Antoni P. w pewnej chwili sie przebudzil.
Uslyszal dziwny halas i od razu oprzytomnial. Zwlaszcza, gdy zobaczyl, ze
Robert G. w towarzystwie kole- gi, bez pytania o pozwolenie, zaczal odpinac
kable od jego cennej wiezy stereo.

ZGUBNE W SKUTKACH ROZPOZNANIE

– Robert, co ty robisz, przeciez ja cie znam! – wyrwalo mu sie przypadkowo.

To bylo jak wyrok smierci, bo sprawcy zdali sobie sprawe, ze zostali
rozpoznani. Dlate- go zdecydowali sie, ze zabija gospodarza. Spojrzeli na
siebie i porozumieli sie bez slow. Na glowe kolejarza spadl grad cio- sow.
Bili go i kopali, potem uci- skali mu kolanami klatke pier- siowa, skakali
po szyi, w koncu udusili wyrwanym z gniazdka kablem elektrycznym od czaj-
nika. Denata ulozyli na lozku, nogi przykryli mu koldra. Jakby zakladali,
ze bedzie mu zimno w stopy. Wyszli do pobliskie- go baru Aldik, by pic
spirytus skradziony zabitemu. Tryskali humorem, a przeciez chwile wczesniej
zabili niewinnego czlowieka.

Robert G. dal barmanowi reklamowke do przechowania. W srodku byla jego
zakrwawio- na koszula. Jeszcze w pokoju hotelowym przebral sie w czy- sty
podkoszulek, ktory z szafki ukradl jednemu ze wspolloka- torow zabitego.

W czasie tej alkoholowej biesiady w Aldiku Robert G. postanowil wrocic po
resz- te rzeczy, ktore przygotowal do wyniesienia. Wszedl do hotelowego
pokoju i po ciem- ku pakowal je do torby. Byl przy tym nieporadny i robil
duzo halasu. Dziwne odglo- sy zza sciany zaniepokoily mieszkancow
sasiednich pokoi. Dwaj z nich, konduk- tor i maszynista, zajrzeli, by
sprawdzic co sie dzieje u “Cap- puccino”. Weszli i zauwazyli denata na
lozku. Petla z kabla na jego szyi wskazywala, ze nie zmarl w sposob
natural- ny. Widok martwego koleja- rza zrobil na nich wrazenie, ale nie
stracili calkiem zimnej krwi i obezwladnili obecne- go tam nieznanego im
mez- czyzne. Gdy ujeli “Majchera”, wezwali policje. Jego kompan Franciszek
W. wpadl nastep- nego dnia po krotkim posci- gu. Obaj nie przyznawali sie
do winy, zaprzeczali zarzuto- wi dokonania zabojstwa na tle rabunkowym,
wzajemnie obarczali sie odpowiedzialno- scia i wskazywali, ze “dusil ten
drugi”. Kierowali sie checia zysku, ale skradli przeciez nie- wiele:
korektor wiezy Diora, magnetowid Funai, kurtke skorzana, 4 butelki
spirytusu i podkoszulek.

PERYPETIE Z GLOWNYM DOWODEM WINY

Proces w sprawie zabojstwa byl jednym z wielu jakie toczyly sie przed
krakowskim sadem, ale uwage mediow i prawnikow przykul dlatego, ze
przedziwne rzeczy podzialy sie z glownym dowodem rzeczowym w spra- wie:
petla, ktorej sprawcy uzyli, by usmiercic ofiare.

Sekcja zwlok Antoniego P. wykazala, ze to uduszenie bylo przyczyna smierci
kolejarza. Podczas ogledzin jego poko-ju zauwazono zwoj kabli, ale go wtedy
nie zabezpieczono. Tak sie stalo dopiero tydzien pozniej, juz po wynikach
sek- cji. Z kolei na kablu do czajni- ka odkryto wlos zabitego oraz
zauwazono slady krwi. Dwaj biegli dostali do badan ten glowny dowod
rzeczowy. Na procesie oskarzonych wyszlo na jaw, ze kabel zostal przez
bieglych pociety, a 30 cm jego zakrwawiony fragment zwy- czajnie zaginal.

Obroncy oskarzonych prze- jawiali nadzwyczajna aktyw- nosc, by wyjasnic
sprawe waznego dowodu rzeczowego jakim byla petla, ktora udu-szono ofiare.
Wnioskowali, by przesluchac bieglych na temat metodyki ich pracy z dowoda-
mi rzeczowymi, ale sad sie na to nie zgodzil. Obroncy pod- wazali tez
ustalenia dotycza- ce czasu zgonu “Cappuccino”. Biegly stwierdzil, ze mogla
to byc godzina 21, a potem, ze jednak 23. Pojawily sie infor- macje, ze
tamtego dnia miesz- kancy hotelu odbierali wyplaty i moze ktos inny dokonal
zaboj- stwa w poszukiwaniu gotowki. Te wersje ostatecznie odrzu- cono. Sad
wytknal sledczym, ze w tej sprawie byly powazne wady w postepowaniu z dowo-
dami rzeczowymi.

– Nierzadkie sa w prakty- ce sadowej przypadki obrony przed oskarzeniem
poprzez zadanie ponownego zbadania dowodu rzeczowego, wykona- nie
eksperymentu procesowego czy ekspertyzy – zauwazyl sad. W tej konkretnej
sytuacji wskazal, ze biegli niefrasobli- wie postapili z kablem uzy- tym do
uduszenia ofiary. Tym bardziej, ze jego fragment wycieto do badan i
zgubiono, a przebiegu badan nie wyka- zano w czesci sprawozdawczej opinii.
Ostatecznie uznano, ze sprawa petli nie ma decydu- jacego znaczenia dla
uznania oskarzonych za osoby winne i wymierzono im po 15 lat wie- zienia.
Kto konkretnie udusil, nie dalo sie wskazac, ale przy- jeto, ze zrobil to
jeden z oskar- zonych, a drugi sie na to godzil. W koncu obaj nie
zaprzeczali, ze uzyto kabla od czajnika, by “uciszyc” kolejarza.

Franciszek W. odbywal kare do 2012 roku, Robert G. siedzial z przerwami do
2008 roku. Wyszedl wtedy warun- kowo po odbyciu 11 lat wie- zienia (4 lata
mu darowano). Podczas odsiadki ciagle zasy- pywal sady wnioskami o ula-
skawienie i twierdzil, ze jest niewinny. Blagal, ze musi sie opiekowac
schorowana matka i dorastajacym synem. Pisem- ne prosby pozostawaly bez
echa. Doprowadzil jedynie do tego, ze sprawa przeszla przez Sad Najwyzszy,
ale on nie zna- lazl podstaw, by uwzglednic kasacje oskarzonego.

NOWE ZYCIE PO ODSIADCE

Juz po wyjsciu na wolnosc, “Majcher” nie wrocil do zony, ale zwiazal sie z
inna kobieta, doczekal sie dziecka, jednak do stalej pracy sie nie palil.
Powoli staczal sie na dno. Bez umiaru pil alkohol i zazywal narkotyki,
jakby chcial nadrobic stracony za kratkami czas.

Co typowe dla wielu skaza- nych, zarzucal nowej kobiecie zdrade, tropil jej
domniema- nych kochankow i znecal sie nad nia fizycznie, gdy mial na to
ochote. Po 2 latach Joan-na K. zerwala te znajomosc, gdy pobita trafila do
osrodka ofiar przemocy.

Robert G. poszedl wtedy swoja droga, przytrafily sie mu kolejne wyroki, w
tym skaza- nie na 1,5 roku za oszustwo i 3,5 roku za rozboj. Wowczas na
wolnosci poznal Monike P. Kobieta takze miala przeszlosc kryminalna,
wlasnie warunko- wo opuscila zaklad karny. Lubi- la wypic, cpala, nie dbala
o sie- bie, mimo powaznej choroby. Para wynajmowala w Krakowie mieszkanie
przy ulicy Mysle- nickiej. Sasiedzi zza sciany mieli ich dosc, bo
klopotliwi loka- torzy ciagle wszczynali burdy i zaklocali cisze nocna.
Monika sprowadzala tam dilerow, kto- rzy w jej obecnosci zalatwiali swoje
interesy. Robert G. i jego partnerka w pewnym momen- cie dostali pisemne
ostrzeze- nie, ze jesli nie zmienia swo- jego zachowania beda zmu- szeni do
opuszczenia lokalu mieszkalnego. W takiej sytuacji przestali regulowac
platnosci za czynsz. W konsekwencji wla- scicielka mieszkania wypowie-
dziala im umowe najmu. Mieli sie wyniesc miesiac pozniej, do 23 sierpnia
2014 roku. Szuka- li w trybie awaryjnym innego lokalu, takze za Krakowem,
ale bez sukcesu.

Pomoc i mieszkanie u zna- jomych w podkrakowskim Zabierzowie zaoferowala
Kata- rzyna K., z ktora razem cpali i ktora na ulicy Myslenickiej zajmowala
pokoj obok nich. To ona byla potem glownym swiadkiem tego, w jaki sposob
Robert na co dzien traktowal Monike. Takze tamtego, tra- gicznego dnia.

W przeddzien wyprowadz- ki, 22 sierpnia, doszlo do kolej- nej awantury.
Robert, jak to wczesniej bywalo, posadzil Monike P. o zdrade, kopnal ja w
brzuch, zaczal wyzywac i bic. Swiadkiem zdarzenia byla

Katarzyna K., ktora wyszla ze swojego pokoju, gdy uslyszala krzyki i wycie
katowanej kole- zanki. Probowala uspokoic agresora, ale jej starania nie
przynosily rezultatu. Bita zdo- lala poprosic znajoma o powia- domienie
policji o zdarzeniu. I to w wieziennym slangu:

– Blagam cie, dzwon na psiarnie. Ratuj mnie, bo Robert mnie zabije – tak
pro- sila kolezanke o wezwanie mundurowych.

NAOCZNY SWIADEK TRAGEDII

Katarzyna K. widziala krew na nosie, ustach i skroni bitej. Skulona Monika
P. lapala ja za nogi, blagala, by nie wracala do swojego pokoju i nie
zostawiala jej samej z Robertem G.

– Ja nic do ciebie nie mam – oprawca odezwal sie wowczas do Katarzyny K. i
kontynuowal przy niej katowanie partnerki.

Monika chciala wydostac sie z mieszkania na klatke scho- dowa, jednak
Robert G. zlapal

ja za ubranie, potem jeszcze za wlosy, zaciagnal z powro- tem do pokoju.
Katarzyna K. wykonala telefon, ale jedynie do administratora budynku –
Marcina B., by to on zareago- wal i zawiadomil odpowiednie sluzby, bo
“Robert bije Moni- ke”. Wyszla do sklepu i wyslala tez SMS-a do Roberta:
“Po tym co zobaczylam, przykro mi, ale sprawa najmu mieszkania w
Zabierzowie jest nieaktual- na. Dzisiejsza sytuacja nie jest wyjatkiem, ja
na takie akcje sobie nie pozwole”.

Na miejsce zdarzenia przy- byl w koncu patrol funkcjona- riuszy. Jednak
pomimo wielo- krotnego pukania i dzwonienia do drzwi, nikt nie otworzyl.

Gdy Robert G. bil Monike, halas byl tak glosny, ze sasie- dzi pietro nizej
mysleli, ze w mieszkaniu nad nimi odby- wa sie jakis remont. Po kwa-
dransie wszystko ucichlo, wiec oni nie wzywali sluzb. Dwa dni pozniej pod
tym adresem pojawili sie wlasciciele miesz-kania. Postanowili egzekwo- wac
swoje prawo do lokalu i pozbyc sie niewyplacalnych lokatorow, z ktorymi
rozwiazali umowe najmu z miesiecznym terminem wypowiedzenia. Gdy zapukali
do drzwi, otworzyla im Monika P. Zauwazyli, ze ma tak opuchnieta twarz, ze
pra- wie nie bylo widac jej oczu. Nie udalo sie jej ukryc, ze ma na rekach
siniaki, ktore zacze- ly przybierac fioletowy kolor. Lokatorka nie mogla
utrzymac rownowagi, belkotala, wiec wlasciciele uzgodnili z nia, ze
przyjada nastepnego dnia. Byli zgodnie z umowa po 24 godzi- nach, weszli do
srodka z wyna-jetymi ochroniarzami. Otworzyl im Robert G. Pro-

sil, by wlasciciele dali jeszcze jeden dzien na wyprowadz- ke, a on wtedy,
jak to okre- slil, “doprowadzi Monike P. do stanu uzywalnosci”. Poki co,
jego partnerka nie moze podejsc, bo spi. Ochroniarze osuneli na bok
lokatora i mimo jego protestow, zblizyli sie do lozka, na ktorym Monika P.
lezala w bieliznie. Byla bez kontaktu, cala sina, opuch- nieta, wiec
wezwano pogoto- wie. O dziwo Robert pomogl ja zniesc do karetki, spakowal
osobiste rzeczy, wyrazal troske o stan jej zdrowia.

Wezwane pogotowie zabra- lo kobiete do szpitala. Miala zlamany nos, powazne
obra- zenia glowy i stluczony mozg. Byla trzezwa, nie wykryto tez obecnosci
narkotykow w jej krwi. Zmarla miesiac pozniej. Policja zatrzymala Roberta
G., ktory byl w tamtym czasie poszukiwany do odbycia jed- nego z wyrokow.

Oskarzono go o zaboj- stwo kwalifikowane i dziala- nie w recydywie. Grozilo
mu co najmniej 12 lat wiezienia. Takie zagrozenie kara wyni- kalo z faktu,
ze byl wczesniej prawomocnie skazany za inne zabojstwo. Nie przyznawal sie
do winy, ale potwierdzal, ze faktycznie pobil partnerke. Jak wyjasnial, nie
mial zamiaru jej zabic. Zaatakowal, bo byl wzbu- rzony podejrzeniami, ze
kobie- ta go zdradza. W sensie praw- nym, dowodzil, ze to, czego dokonal
nie bylo zabojstwem, ale spowodowaniem ciezkiego uszczerbku na zdrowiu
Moni- ki P. A za taki czyn grozi maksy- malnie do 12 lat odsiadki. Praw-
nicze niuanse byly mu znane, bo za kratkami doksztalcal sie sam ze
znajomosci przepisow prawa karnego. Na procesie dobrowolnie zaproponowal
dla siebie kare 6 lat pozbawie- nia wolnosci, ale to nie zyskalo aprobaty
prokuratora i sadu.

KOBIETY POGRAZAJA DAMSKIEGO BOKSERA

Robert G. ciagle powtarzal, ze w stosunku do kobiet zawsze zachowywal sie
eleganc- ko i gdyby Monika P. go nie sprowokowala, to i jej by nie uderzyl.
Sledczy postanowili zweryfikowac jego slowa. Prze- sluchano wiec jako
swiadka Joanne K., jego byla partnerke. Byl z nia zwiazany, gdy wyszedl na
wolnosc, po odbyciu kary za zabojstwo “Cappuccino”. Kobieta nie kryla, ze
Robert G. z trudem kontrolowal negatyw- ne emocje. Gdy mu sie cos nie
spodobalo, bywal agresywny. Alkohol wyzwalal w nim cale zlo. Wtedy sie nie
hamowal z uzyciem sily.

– Stosowanie przemocy wobec mnie i innych kobiet, w jego przypadku bylo
norma – zeznala Joanna K.

Obrazowo okreslila Rober- ta G. jako “mezczyzne z moc- nym prawym
sierpowym”. Znaleziono tez swiadkow, kto- rzy potwierdzili, ze Robert G.
zdominowal Monike P., bala sie go, potrafil ja uderzyc pie- scia w twarz
przy innych oso- bach podczas spotkania towa- rzyskiego. Nie przeszkadza-
lo mu to, ze incydent moglo obserwowac szersze grono ich znajomych.

Robert G. w pewnym momencie zaczal przekony- wac, ze tamtego tragicznego
dnia wrocil do domu i znalazl juz nacpana Monike z obraze- niami ciala.

– Kto ja tak zalatwil, nie mam pojecia – podtrzymywal. – Moze jakis diler,
ktoremu byla winna pieniadze – sugerowal.

Pytal partnerke, czy wezwac pomoc, ale odmawiala. Pro- bowal tez obciazyc
odpowie- dzialnoscia Katarzyne K. Opo- wiadal, ze Monika zdazyla mu
powiedziec, ze obie panie sie poklocily i poszarpaly, bo gdzies zaginela
torebeczka z porcja amfetaminy. To dopro- wadzilo do spiecia kolezanek.

BIL, ALE NIE CHCIAL ZABIC

Przed krakowskim sadem Robert G. przyznal sie jedynie do pobicia Moniki P.
i opowia- dal, ze zrobil to z zazdrosci, nie chcial jej zabic, jest mu
przykro z tego powodu. – Bilem ja moze z 5 minut piesciami, ona sie
przewra- cala, bo byla nacpana. Kop- nalem ze dwa razy w okolice nog, nie
grozilem smiercia, nie uderzalem jej glowa o sciane – relacjonowal.

Przekonywal, ze tamte- go dnia mial swiadomosc, ze jest poszukiwany do
odbycia kary wiezienia i dlatego zwle- kal z wezwaniem ratunku. Sad uznal,
ze w tej sprawie Katarzy- na K. jest wiarygodnym swiad- kiem. Zwlaszcza, ze
bez cienia watpliwosci wskazala osobe, ktora spowodowala wszyst- kie
obrazenia ciala u Moni- ki P. Uzaleznienie swiadka od narkotykow nie mialo,
w tym przypadku, wplywu na jej zeznania. Nie potwierdzily sie jedynie slowa
Katarzyny K., by Robert G. uderzal glowa part- nerki o framuge drzwi. Choc
znaleziono tam jej krew.

– Bicie po glowie i kopanie po ciele to jeszcze nie zamiar zabojstwa –
uznal krakowski sad.

Dlatego wymierzyl mez- czyznie 10 lat wiezienia, ale za spowodowanie
ciezkiego uszczerbku na zdrowiu skut- kujacego smiercia Moniki P.

Obciazajaca w jego przypad- ku byla chec dania kobiecie nauczki i uprzednia
karalnosc za zabojstwo. Lagodzace cze- sciowe przyznanie sie do winy i
wyrazony zal z powodu tra- gedii. 47-letni Robert G. swoj

prawomocny wyrok ma odsia- dywac do sierpnia 2024 roku.

Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)

STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/

abujas12@gmail.com

http://

www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/

http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

Strona główna

http://MyShip.com

Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez

dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com

GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl

Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:

(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):

Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.

BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452

(format IBAN)

wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479

(format IBAN)

wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504

(format IBAN)

BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

numer KRS 0000124837:

“Wspomoz nas!”

teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty

Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl