DZIEN DOBRY – TU POLSKA
GAZETA MARYNARSKA
Imienia Kpt. Ryszarda Kucika
(Rok XXIV nr 117) (67359)
30 kwietnia 2024r.
Pogoda
wtorek, 30 kwietnia 23 st C
Czesciowe zachmurzenie
Opady:10%
Wilgotnosc:65%
Wiatr:18 km/h
Dzien dobry Czytelnicy 🙂
Milego i slonecznego dnia Wam zycze.
Ania Iwaniuk
Dowcip
Zona wrocila do domu z kliniki chirurgi plastycznej.
– Jak ci sie podobam?
Maz przyglada sie jej uwaznie i mowi:
– Zrobili co mogli.
World Central Kitchen wraca do Strefy Gazy. Uhonoruje wolontariusza Damiana
Sobola Organizacja humanitarna World Central Kitchen oglosila, ze od
poniedzialku wznawia dzialalnosc w Strefie Gazy. Powstaje tam juz jej nowy
punkt zywienia, ktory bedzie nazywac sie “Kuchnia Damiana” – od imienia
Polaka Damiana Sobola, jednego z siedmiorga wolontariuszy WCK zabitych w
izraelskim nalocie. World Central Kitchen zawiesila dzialania w Strefie
Gazy po ataku powietrznym z 1 kwietnia dokonanym przez armie Izraela, w
ktorym zginelo siedmioro wolontariuszy
.
Organizacja podala, ze zostali oni zaatakowani podczas dostarczania pomocy
zywnosciowej. Wsrod ofiar smiertelnych, oprocz Damian Sobola, byli tez
obywatele Australii i Wielkiej Brytanii oraz jedna osoba z obywatelstwem
amerykanskim i kanadyjskim. Zginal rowniez palestynski kierowca.
“Wznawiamy nasza dzialalnosc z ta sama energia, godnoscia i skupieniem na
nakarmieniu jak najwiekszej liczby osob” – przekazala szefowa WCK Erin Gore
w oswiadczeniu opublikowanym w niedziele na stronie internetowej
organizacji. “Do tej pory rozdalismy ponad 43 miliony posilkow i chetnie
dostarczymy kolejne miliony. Jedzenie jest uniwersalnym prawem” –
podkreslila, dodajac, ze praca w Strefie Gazy byla pod wzgledem ratowania
zycia najwazniejsza misja WCK w 14-letniej historii tej organizacji.
“Bedziemy w dalszym ciagu dostarczac jak najwiecej zywnosci do Strefy Gazy,
w tym do jej polnocnej czesci, droga ladowa, powietrzna lub morska” –
zapowiedziala.
Jak podala, WCK ma 276 ciezarowek gotowych do wjazdu do Strefy przez
przejscie graniczne w Rafah, zamierza wyslac ciezarowki z pomoca takze od
strony Jordanii oraz analizuje mozliwosc korzystania z humanitarnego
korytarza morskiego z Cypru oraz portu w Aszdod.
Powstanie “Kuchnia Damiana”
Organizacja oglosila tez, ze otworzy swoja trzecia kuchnie w Strefie Gazy,
w przybrzeznym miescie Al-Mawasi. Bedzie ona nosic nazwe “Kuchni Damiana” –
na czesc Damiana Sobola, ktory zginal 1 kwietnia w izraelskim nalocie. WCK
ma w Gazie dwie inne kuchnie, jedna w Rafah, a druga w Dajr al-Balah. “Jest
budowana zgodnie z jego ulubionym powiedzeniem: ‘Zadnych problemow, tylko
rozwiazania'” – przekazano. WCK ponowila apel o bezstronne miedzynarodowe
sledztwo w sprawie ataku z 1 kwietnia. Gore podkreslila, ze tamten nalot
postawil organizacje przed dylematem.
“Zostalismy zmuszeni do podjecia decyzji: calkowicie zaprzestac dokarmiania
(potrzebujacych) podczas jednego z najgorszych kryzysow glodu w historii i
skonczyc nasza dzialalnosc, na ktora przypadalo 62 proc. calej pomocy od
miedzynarodowych organizacji pozarzadowych, albo kontynuowac dokarmianie,
wiedzac, ze pracownicy organizacji humanitarnych i ludnosc cywilna sa
zastraszani i zabijani” – napisala. “Ostatecznie zdecydowalismy, ze musimy
nadal karmic, kontynuujac nasza misje polegajaca na dostarczaniu zywnosci
ludziom w najtrudniejszych czasach” – podkreslila Gore.
Zniewazyl policjantow i uszkodzil radiowoz
Policjanci z Dabrowy Gorniczej zatrzymali mezczyzne, ktory ich zniewazyl i
zniszczyl radiowoz. Okazalo sie, ze 26-latek byl pod wplywem narkotykow.
Dyzurny Komendy Miejskiej Policji w Dabrowie Gorniczej odebral zgloszenie,
ze w samochodzie siedzi nietrzezwy mezczyzna, ktory moze probowac odjechac.
Na miejscu patrol policji stwierdzil, ze kierowca jest trzezwy, ale pomiar
testerem na narkotyki wykazal ich obecnosc. Podczas przeszukania auta
okazalo sie, ze mieszkaniec Dabrowy posiadal przedmiot przypominajacy bron
palna. “26-latek podczas interwencji zniewazyl mundurowych, naruszyl
nietykalnosc cielesna oraz probowal zmusic ich do odstapienia od czynnosci
sluzbowych. A ponadto uszkodzil wnetrze radiowozu” – informuje w
komunikacie slaska policja.
Mezczyzna zostal obezwladniony i zatrzymany, noc spedzil w areszcie.
Uslyszal juz zarzuty naruszenia nietykalnosci, zniewazenia policjantow,
uszkodzenia mienia oraz zmuszania do odstapienia od czynnosci sluzbowej.
O dalszym losie mezczyzny zadecyduje sad. Grozi mu piec lat wiezienia.
Wchodzil przez uchylone okno. Zniknelo 151 tysiecy rekawiczek Policjanci z
Pabianic zatrzymali 34-latka, ktory ukradl z magazynu placowki medycznej
151 tysiecy par nitrylowych rekawiczek. Straty wyceniono na ponad 27
tysiecy zlotych. W sprawie zatrzymany zostal tez 35-latek, ktory sprzedawal
rekawiczki w internecie. Obu grozi do pieciu lat wiezienia. 17 kwietnia
policjanci z Pabianic zostali poinformowani, ze w ciagu kilku miesiecy z
magazynu jednej z placowek medycznych skradziono ponad trzy tysiace
kartonow. W pudlach znajdowalo sie 151 tysiecy nitrylowych rekawiczek.
Wlasciciel oszacowal straty na ponad 27 tysiecy zlotych. Jak informuje
rzeczniczka KPP w Pabianicach, okazalo sie, ze czesc skradzionych
przedmiotow zostala wystawiona na sprzedaz na jednym z popularnych
portali. – Policjanci na terenie Lodzi zatrzymali 35-latka. Mezczyzna
uslyszal zarzut paserstwa. Za to przestepstwo grozi mu do pieciu lat
pozbawienia wolnosci. Funkcjonariusze dotarli rowniez do sprawcy kradziezy,
ktorym okazal sie byc 34-letni mieszkaniec Lasku. Podejrzany przyznal, ze
do budynku placowki medycznej wchodzil przez uchylone okno. Za kazdym razem
wynosil z niego kartony z rekawiczkami, ktore nastepnie sprzedawal w
internecie – opisuje sierz. szt. Agnieszka Jachimek. Policjanci przeszukali
mieszkanie 34-latka, w ktorym znalezli i zabezpieczyli czesc skradzionej
odziezy ochronnej. Mezczyzna zostal zatrzymany i uslyszal zarzut kradziezy.
Odpowie rowniez za posiadanie srodkow zabronionych. Grozi mu kara do pieciu
lat pozbawienia wolnosci.
Zainwestowal w “azjatycki sklep”, stracil ponad 300 tysiecy zlotych Poznal
w sieci kobiete, ktora zaproponowala mu zalozenie sklepu internetowego na
azjatyckiej platformie sprzedazowej. Oferta byla kuszaca, skonczylo sie na
stracie setek tysiecy zlotych. Do Komendy Miejskiej Policji w Ostrolece
zglosil sie mieszkaniec powiatu ostroleckiego, ktory poinformowal, ze
zostal oszukany w sieci.
“Na poczatku stycznia tego roku napisala do niego kobieta, z ktora
korespondowal przez dwa tygodnie. Na tyle wzbudzila zaufanie 26-latka, ze
naklonila go na zalozenie sklepu internetowego na azjatyckiej platformie
sprzedazowej. Aby uwiarygodnic swoja tozsamosc i dobre intencje przeslala
nawet mieszkancowi naszego powiatu skan jej rzekomego dowodu osobistego” –
opisuje w komunikacie kom. Tomasz Zeranski z policji w Ostrolece. 26-latek
mial byc posrednikiem pomiedzy klientem indywidualnym a hurtowniami. Zeby
zrobic zakupy musial zasilac swoj wirtualny portfel kryptowalutami, ktore
kupowal na legalnych gieldach i przelewal na portfel sklepu.
Lacznie przelal ponad 361 tysiecy zlotych w roznych walutach. O tym,
ze zostal oszukany, przekonal sie, kiedy chcial zamknac sklep i odzyskac
wplacone pieniadze. Wtedy okazalo sie, ze ich nie ma.
“Niech ta sytuacja bedzie przestroga dla innych osob, ktorzy chca
inwestowac w internecie. Pamietajmy, aby w stosunku do obcych zarowno w
swiecie realnym, jak i wirtualnym stosowac zasade ograniczonego zaufania” –
dodaje kom. Tomasz Zeranski.
Zegarek pasazera Titanica sprzedany za zawrotna kwote Zloty kieszonkowy
zegarek, ktory mial przy sobie w chwili katastrofy najbogatszy pasazer na
pokladzie Titanica, zostal w sobote sprzedany na aukcji w Wielkiej Brytanii
za 900 tysiecy funtow. W przeliczeniu to 4,5 miliona zlotych. Kwota jest
kilkukrotnie wieksza niz szacowal dom aukcyjny Henry Aldridge & Son.
Wlascicielem zegarka byl 47-letni amerykanski biznesman John Jacob Astor,
czlonek bogatej rodziny Astorow, ktory gdy Titanic zaczal tonac po
zderzeniu z gora lodowa, pomogl swojej zonie wsiasc do szalupy ratunkowej,
ale sam utonal. Po raz ostatni byl widziany, gdy stal, nienagannie ubrany,
palac papierosa i rozmawiajac z jednym ze wspolpasazerow.
Jego cialo zostalo wylowione z Oceanu Atlantyckiego 22 kwietnia 1912 roku,
siedem dni po zatonieciu Titanica. Wsrod przedmiotow, ktore przy nim
znaleziono, byl wlasnie zloty zegarek kieszonkowy firmy Waltham z
wygrawerowanymi inicjalami JJA. Majatek Astora wynosil 87 mln dolarow, co
stanowi ekwiwalent 2,75 mld dolarow wedlug ich obecnej wartosci. Czynilo go
to nie tylko najbogatszym pasazerem Titanica, ale tez jednym z
najbogatszych ludzi na swiecie w tym czasie. Zegarek nosil pozniej jego
starszy syn, William Vincent Astor, ktory nastepnie przekazal go synowi
sekretarza jego ojca, Williama Dobbyna. Dom aukcyjny Henry Aldridge & Son
podawal przed sobotnia licytacja, ze spodziewa sie, iz osiagnie on cene
100-150 tys. funtow.
Turysta z Polski ukarany grzywna za zblizenie sie do morsa Polski turysta,
odwiedzajacy norweski archipelag arktyczny Svalbard, zostal ukarany grzywna
w wysokosci ponad 1100 dolarow amerykanskich (blisko 4,5 tysiaca zlotych)
za zblizenie sie do morsa. Zachowanie zaklocajace spokoj dzikich zwierzat
jest w tym miejscu niezgodne z prawem. Czlonkowie lokalnej spolecznosci na
Svalbardzie zaalarmowali sluzby, gdy zobaczyli mezczyzne wchodzacego na kre
lodowa, by zblizyc sie do morsa.
Incydent mial miejsce w poblizu Longyearbyen – wysunietej najbardziej na
polnoc osady na swiecie.
Ustawa o ochronie srodowiska Svalbardu stanowi, ze caly ruch na archipelagu
musi odbywac sie w sposob, ktory nie prowadzi do niepotrzebnego
niepokojenia lokalnej fauny – w tym niedzwiedzi polarnych, fok, wielorybow,
reniferow i lisow polarnych. Prokurator Magnus Rindal Frederiksen
oswiadczyl, ze turysta, ktory jest obywatelem Polski, przybyl w te okolice
tego samego dnia, zostal doprowadzony do biura gubernatora i zaplacil
grzywne w wysokosci 1100 dolarow amerykanskich (blisko 4,5 tysiaca
zlotych). Dlaczego zdecydowal sie zblizyc do morsa? Zdaniem prokuratora,
chodzilo mu o dobre zdjecie.
Gubernator Svalbardu zachecil wszystkich do zachowania odpowiedniej
odleglosci od morsow, aby im nie przeszkadzac i uniknac zagrozenia dla
ludzi.
Morsy na Svalbardzie zostaly objete ochrona w 1952 roku.
Joe Biden na kolacji z dziennikarzami. Zartowal z Donalda Trumpa i z samego
siebie Jestem doroslym mezczyzna, rywalizujacym z szesciolatkiem. I czuje
sie wspaniale – powiedzial Joe Biden w sobote na corocznej kolacji z
korespondentami Bialego Domu, zarzucajac niedojrzalosc swojemu politycznemu
rywalowi Donaldowi Trumpowi. Mowil takze o znaczeniu wolnych mediow.
Jestescie wazniejsi niz kiedykolwiek wczesniej – oswiadczyl, zwracajac sie
do dziennikarzy. W Waszyngtonie odbyla sie w sobote doroczna uroczysta
kolacja Stowarzyszenia Korespondentow Bialego Domu. Wzial w niej udzial
prezydent Joe Biden. Kolacja ma juz ponad stuletnia tradycje.
Bidenowi dopisywal humor, ktory wykorzystal miedzy innymi, by wytknac
niedojrzalosc swojemu rywalowi w wyborach prezydenckich Donaldowi Trumpowi.
– Jestem doroslym mezczyzna, rywalizujacym z szesciolatkiem. I czuje sie
wspaniale – powiedzial, a sala odpowiedziala smiechem.
Podkreslil, ze minal rok od ostatniego przemowienia na kolacji z
korespondentami. – Moja zona Jill martwila sie, jak mi pojdzie.
Powiedzialem: “Nie martw sie. To jak jazda na rowerze”. A ona na to:
“Wlasnie dlatego sie martwie” – zazartowal prezydent, nawiazujac do
wydarzenia sprzed blisko dwoch lat, gdyspadl z roweru na oczach mieszkancow
Rehoboth Beach w stanie Delaware
.
Biden mowil takze o znaczeniu wolnych mediow w demokratycznym kraju. –
Wazna kwestia naszych czasow jest to, czy demokracja nadal istnieje i czy
jest dla nas swietoscia. Na to pytanie narod amerykanski musi sobie
odpowiedziec w tym roku. A wy – wolne media – odgrywacie kluczowa role w
zapewnieniu spoleczenstwu amerykanskiemu informacji potrzebnych do podjecia
swiadomej decyzji – mowil prezydent.
Podkreslil, ze “w erze dezinformacji te wiarygodne informacje sa wazniejsze
niz kiedykolwiek”. – Wy – i mowie to z glebi serca – jestescie wazniejsi
niz kiedykolwiek wczesniej – przekonywal. Biden wzniosl nastepnie toast za
“wolna prase, swiadomych obywateli, za kraj wolny i demokratyczny”.
– Niech Bog blogoslawi Ameryke – powiedzial Biden, unoszac kieliszek z
szampanem.
“Do kiedy tak bedzie?”. Miller o recepcie dla rzadu Tuska i “glupiej i
zenujacej” reakcji Dudy Proces rozliczenia i zmiany kadrowej idzie
stanowczo zbyt wolno – stwierdzil Leszek Miller. Byly premier, gosc “Faktow
po Faktach”, taka “generalna uwage” skierowal do gabinetu Donalda Tuska.
Wedlug Millera, rzad musi sie “nauczyc rzadzic bez prezydenta i omijac
prezydenta, nawet balansujac na granicy prawa”. Ocenil takze, ze reakcje
prezydenta Andrzeja Dudy podczas wystapienia ministra Radoslawa Sikorskiego
w Sejmie byly “glupie i zenujace”. Gosciem “Faktow po Faktach” byl byly
premier Leszek Miller. Powiedzial, ze ma “jedna generalna uwage do rzadu
Tuska”. – Proces rozliczenia i zmiany kadrowej idzie stanowczo zbyt wolno.
Ja, latajac do Brukseli, przybywajac na lotniskach, czy nawet tu na ulicy,
bardzo czesto spotykam sie z ludzmi, ktorzy mnie zaczepiaja i mowia: “panie
Leszku, codziennie mamy informacje o aferach, slyszymy w mediach kolejne
waly na miliardy zlotych”. No i co? Kto zostal zatrzymany? Kto zostal
aresztowany? Dokad tak bedzie? – mowil Leszek Miller.
Dodal, ze “to jest o tyle powazne, ze to mowia ludzie, ktorzy glosowali 16
pazdziernika (15 pazdziernika – red.) na te koalicje”. – A jak oni sie
rozczaruja, to bedzie niedobrze – stwierdzi byly premier. Byly premier
pytany o to, czy wierzy we wspolprace rzadu z prezydentem powiedzial, ze
nie. Wedlug niego rzad powinien “ignorowac prezydenta”. – Da sie tak
rzadzic. Trzeba sie nauczyc rzadzic bez prezydenta i omijac prezydenta,
nawet balansujac na granicy prawa. Ale nie ma innego wyjscia, dlatego ze
pan Duda sie nie zmieni. Bedzie sabotowal rzad. To jest sabotazysta, ktory
ma na celu doprowadzenie do kompromitacji rzadu i ulatwienia PiS-owi
wygranej w nastepnych wyborach parlamentarnych – mowil Miller. Skomentowal
takze reakcje prezydenta Dudy, ktory wysluchiwal informacji ministra spraw
zagranicznych Radoslawa Sikorskiego o celach polskiej dyplomacji w 2024
roku. – To bylo glupie i zenujace – ocenil gosc “Faktow po Faktach”. – To
jest o tyle zenujace, ze tam na balkonie niedaleko pana prezydenta
siedzieli dyplomaci, ambasadorowie. Siedzieli ludzie, ktorzy ksztaltuja
opinie publiczna w swoich rzadach. Oni to widzieli. Wyobrazam sobie, co w
tym momencie mysleli i jakie depesze napisali do swoich krajow – mowil.
Gosc “Faktow po Faktach” zostal tez poproszony o komentarz do wynikow
Lewicy w wyborach samorzadowych. – To jest najgorszy wynik w wyborach
samorzadowych. To jest osiem mandatow na 16 wojewodztw, czyli wychodzi pol
mandatu na wojewodztwo, wiec o czym tu mowic? – powiedzial Miller.
Stwierdzil, ze “zawsze glowna odpowiedzialnosc spoczywa na szefie
ugrupowania”. – Jak ja ponioslem porazke, to po prostu podalem sie do
dymisji i uwazam, ze to jest honorowe wyjscie z sytuacji, ale w tym
przypadku to jest oczywiscie niemozliwe – dodal. Miller, obecny europosel,
ktory zapowiedzial jednak, ze nie bedzie w tej kadencji startowal w
wyborach, powiedzial takze, jak moga byc przyjeci w Parlamencie Europejskim
Mariusz Kaminski, Maciej Wasik, Jacek Kurski. Wedlug nieoficjalnych
informacji to oni moga byc kandydatami na listach PiS. Wiadomosci sie
rozchodza bardzo szybko i nowy sklad Parlamentu Europejskiego bardzo szybko
sie dowie, z kim ma do czynienia. Beda otoczeni swego rodzaju izolacja czy
taka chlodna rezerwa, mowiac delikatnie – ocenil.
– Jezeli im sie wydaje, ze moga sie schronic w Parlamencie Europejskim za
immunitetem, to zdjecie immunitetu w europarlamencie jest latwiejsze niz w
Sejmie – dodal.
DETEKTYW
Zostawcie mnie w wiezieniu do smierci
Pawel PIZUNSKI
W 1993 roku emerytowanemu pracow- nikowi austriackiej poczty, Aloisowi
Pichlerowi zmarla zona. Dzielnie zniosl pogrzeb i czas zaloby, pozniej
jednak cia- zyc mu zaczela samotnosc. Pomyslal, ze nadszedl czas poszukac
sobie jakiejs brat- niej duszy na czas jesieni zycia. Poniewaz nie znal
nikogo takiego w swym najbliz- szym otoczeniu, przegladac zaczal oglosze-
nia towarzyskie w prasie. W pazdzierniku jego uwage przykul anons
zamieszczony w “Kronen Zeitung”. Jakas “gospodarna” i “swiatowa” wdowa
szukala starszego, samotnego mezczyzny. Pomyslal, ze moze to byc jego
przeznaczenie. Odpisal. List Aloisa Pichlera, nie byl jedynym, kto- ry
“swiatowa wdo- wa” znalazla w swej skrzynce pocztowej.
Najejogloszenieodpowiedzia- lo przeszlo kilkadziesiat samot- nych mezczyzn.
Po drobiazgo- wej selekcji wybrala list Aloisa Pichlera. Jakie walory
emeryto- wanego pracownika austriackiej poczty o tym zadecydowaly? Co
sprawilo, ze juz w przedbiegach skasowal pozostalych amantow?
Pierwszym jego atutem byl wiek. Mezczyzna liczyl juz sobie 75 lat. Drugim
atutem byla samotnosc – nie mial zadnych krewnych, a wiec tez i ewentu-
alnych pretendentow do spad- ku. I wreszcie trzeci atut – ten
najwazniejszy, majatek. Okazala posiadlosc, kilka parceli w oko- licach
Wiednia oraz duze oszczednosci na kontach ban- kowych. To zrobilo wrazenie.
Spotkali sie juz po tygodniu. Usmiechnieta, dziarska, utlenio- na na blond
kobieta w wielkich okularach na nosie od razu zrobila wrazenie na
podstarza- lym, ale za to wciaz zywotnym Aloisie Pichlerze. Zaczal slac do
niej listy milosne. Gdy w jed- nym z nich napisal: “Kocham zloto, kocham
srebro, ale Ciebie kocham najbardziej”, ona na nastepne spotkanie przyszla
z prawnikiem. 40-letni Harald A. Schmidt byl bardzo obrot- nym i sprawnym
adwokatem. W przeciagu zaledwie kilku minut sporzadzil akt darowizny, na
mocy ktorego pan Pichler posiadlosc ziemska przekazywal przyjaciolce i
zarazem przyszlej zonie Elfriede Blauensteiner. Alois Pichler byl w wieku
zaawansowanym, ale wciaz zachowal trzez- wosc umyslu. Wzbranial sie przed
podpisaniem dokumentu i wdowa to rozumiala. Pospiech byl zbyteczny. Poki co
wprowa- dzila sie wiec tylko do posiadlo- sci przyszlego malzonka. Snuli
tam plany wspolnego zycia,
pewnego jednak dnia pan Pichler nagle zaniemogl. Musial poddac sie kuracji
w jednym z wieden- skich szpitali, zas piecze nad swa posiadloscia
powierzyl kobiecie, ktorazgodzilasienimopieko- wac – Elfriedzie
Blauensteiner. Wszystkie potrzebne dokumen- ty teraz juz podpisal. Byl
pocza- tek listopada 1995 roku.
Po kilku dniach stan zdrowia Aloisa Pichlera ulegl poprawie. Mezczyzna mogl
wrocic do domu, gdzie juz czekala jego nowa opiekunka. W razie kom-
plikacji zdrowotnych kobieta miala skontaktowac sie z leka- rzem, ale
sytuacji takich bylo niewiele. Lekarz wzywany byl sporadycznie, nic wiec
dziw- nego, ze wielu ludzi zaskoczyla wiadomosc o smierci emeryta, pod
koniec listopada 1995 roku. Elfrieda Blauensteiner wezwa- la lekarza, a ten
stwierdzic mogl juz tylko zgon staruszka. Powodem byla niewydolnosc ukladu
krazenia.
Alois Pichler spoczal na cmentarzu w Rossatzbach, obok swojej pierwszej
zony, Marii. Do grobu odprowadzalo go grono przyjaciol, i oczywiscie
troskliwa opiekunka, Elfriede Blauensteiner. Na plycie nagrob- nej
emerytowanego pracownika poczty austriackiej kazala wyryc motto: “Kiedy
opuszczaja cie sily, pozostaje laska zbawienia”. Nie zauwazyla, ze jacys
mez- czyzni sledza ja z uwaga.
Zaraz po pogrzebie Aloisa Pichlera otwarto jego testament. Zmarly wylacznym
spadkobier- ca uczynil kobiete, ktora opieko- wala sie nim pod koniec
zycia, Elfriede Blauensteiner. Pojawil sie jednak jakis jego daleki krewny,
ktory zaczal podwazac legalnosc testamentu. Byl to przybrany siostrzeniec
emery- ta. Nieutulona w zalu opiekun- ke wprawialo to raz w irytacje, innym
zas razem w szczera zlosc. W kazdym z tych przy- padkow dzwonila do
adwokata Schmidta, ten jednak ja uspoka- jal. – Nie ma powodow do nie-
pokoju – mowil. Wszystko jest w porzadku – zapewnial. Mylil sie. I to
bardzo. Zapomnial, ze jezeli korzysta sie z telefonu, to trzeba miec sie na
bacznosci.
Rozmowy Elfriede Blauen- steiner rejestrowala policja. Podejrzenia budzily
juz nie tylko postanowienia testamentu Aloisa Pichlera, lecz rowniez
okoliczno- sci jego smierci. Jak to sie stalo, ze zywotny staruszek w
przecia- gu zaledwie miesiaca spedzone- go z pania Blauensteiner tak sie
rozchorowal, ze nie bylo dla niego ratunku? Wesola wdowke podda- no
obserwacji, zaczeto kontrolo- wac jej rozmowy telefoniczne, dyskretnie
przesluchiwano tez swiadkow.
Pani Mottl, najblizsza sasiad- ka inkryminowanej, wypowia- dala sie na jej
temat w samych superlatywach.
– Pani Blauensteiner? – dzi- wily ja pytania policjantow. – To
najcudowniejszy czlowiek, jakie- go znam – oswiadczyla.
Troche inne byly spostrze- zenia ludzi, ktorzy okazjonalnie zagladali do
posiadlosci Aloisa Pichlera w czasie, kiedy byl on pod opieka swej
przyjaciolki. Jeden z dostawcow zauwazyl na przy- klad, ze kiedy w
listopadzie przy- jechal ktoregos dnia po poludniu, zastal Pichlera w
kiepskim stanie. Lezal w swym pokoju ze sladami krwi na ustach. Jeczal
tylko i nic nie mowil. Dostawce uderzylo, ze ogrzewanie w jego pokoju bylo
zakrecone, a okno otwarte. Gdy przyszedl innym razem, polna- gi Pichler
czolgal sie po pokoju, a Elfriede Blauensteiner nawet sie nie ruszyla.
Podobne spostrzezenia miala kobieta, ktora kiedys pracowala u Pichlerow.
Widziala emeryta, jak umazany krwia i stolcem lezal na marmurowych plytach
podlogi w lazience. Gdy zwrocila na to uwage pani Blauensteiner, ta ja
zbyla:
– Lekarz zaraz tu bedzie.
– odpowiedziala spokojnie. – Burli (tak zwykla nazywac eme- ryta) wypadl z
lozka.
Pewne podejrzenia budzi- la tez podawana przez leka- rzy przyczyna zgonu.
Jesli Alois Pichler zmarl wskutek niewydolnosci ukladu kraze- nia, to nie
bylo wykluczonym, ze wywolano je na przemian zimnymi i cieplymi prysznica-
mi. W styczniu 1996 r. policja uznala, ze ma dosc dowodow, by pania
Blauensteiner aresztowac.
ENiechec do mezczyzn
lfriede Blauensteiner przyznala sie do zaboj- stwa juz podczas sledztwa
wstepnego, a pozniej wyjawila sprawy, ktore nie tylko sled- czych wprawily
w oslupienie. Zdebiala cala Austria.
Elfriede Zelinka urodzila sie w styczniu 1931 roku, w biednej,
wielodzietnej rodzinie. Ojciec zmarl wczesnie i matka sama musiala sobie
radzic. Na szcze- scie ponownie wyszla za maz. Wybranek byl mlodym lekko-
duchem i bardzo szybko opuscil rodzine. Ponoc to, miedzy inny- mi, dzieki
niemu Elfriede naba- wila sie niecheci do mezczyzn.
Gdy w 1945 roku konczyla sie wojna, wydawalo sie, ze trafila na swoje
powolanie. Pomagala przy odgruzowywaniu miasta, opiekowala sie rannymi i
chory- mi. Robila to z takim przejeciem i zaangazowaniem, ze wszyscy
mowili, iz powinna studiowac medycyne. Jej losy potoczyly sie jednak
inaczej. Bieda, a pewno tez i brak zamilowania do nauki sprawil, ze ze
studiow medycz- nych nic nie wyszlo.
Po zakonczeniu wojny zacze- la pracowac jako sprzedawczy- ni w sklepie, a
pozniej wyszla za maz. Jej wybrankiem zostal Alfred Franze, grafik, malarz,
a do tego ponoc tez kobie- ciarz, damski bokser i milosnik “erotycznych
eksperymentow”. Jeszcze przed slubem okazalo sie, ze mial dziecko z jedna z
siostr Elfriede, a kiedy pewnego razu zaproponowal mlodej zonie sto- sunek
analny, ta doznala szo- ku, ktory z czasem zamienil sie ponoc we wstret do
stosunkow plciowych. Mimo to w 1954 roku Elfriede urodzila corke, a kilka
lat pozniej ponownie zaszla w ciaze.
Niestety, dziecka nie donosila. Poronila w siodmym miesiacu. Krotko po tym
zdarzeniu Alfred Franze wniosl o rozwod i wypro- wadzil sie z domu. Elfride
zostala sama z corka, dokuczajaca bieda i rosnaca nienawiscia do mez-
czyzn. Jak mowila, z nedzy zacze- la chodzic do kasyna i ponoc sprzyjalo
jej szczescie.
Pewnego razu wygrala spora sume pieniedzy, ktore pozwo- lily jej zalozyc
wlasny interes. Otworzyla sklep spozywczy, kto- ry zapewnil jej jako taka
samo- dzielnosc finansowa. Mimo to grala nadal. Wizyty w kasynie staly sie
nawet jej namietno- scia. Czasami chodzila tam nawet dwa razy w tygodniu.
Gdy siadala przy karcianym sto- le lub do ruletki czula sie wolna i
szczesliwa. Jej pierwsza ofiara byl prawdopodobnie chory na cukrzyce Otto
Reinl. Elfriede poznala go wiosna 1982 roku. Otto byl wtedy jeszcze zona-
ty, ale zona, Wiktoria, wkrotce zmarla. W 1984 roku Elfriede sama
zaoferowala swa pomoc i tak zapoznala sie z dzialaniem Eugluconu i
Anafranilu. Reinl zmuszony byl zazywac oba te specyfiki.
Euglucon jest lekiem o sil- nym dzialaniu. Stosuje sie go w leczeniu
cukrzycy, bowiem obniza poziom cukru we krwi. Z kolei Anafranil stosowany
jest w leczeniu depresji i roz- nych stanow lekowych. Jesli oba te
medykamenty stosuje sie w odpowiednich proporcjach i niewielkich dawkach,
wiek- szych szkod nie powoduja. Kiedy jednak stosuje sie je w duzych
dawkach i wbrew przeznaczeniu, efekt moze byc katastrofalny.
Otto Reinl zmarl we wrze- sniu 1986 roku, w wieku 78 lat. Jako przyczyne
smierci podano zaawansowana cukrzyce, nikt wiec zadnych podejrzen nie
zywil. Elfriede Blauensteiner wyrzutow sumienia tez nie miala.
– On zabrudzil mi mieszkanie
– wyznala w sledztwie, a pozniej dodala jeszcze. – Uwolnilam go od jego
cierpien.
Nastepna ofiara Elfriede byl jej poslubiony w 1983 roku drugi maz, Rudolf
Blauensteiner. Nie byl on okazem zdrowia. Skarzyl sie na dusznosci, miewal
napa- dy kaszlu, cierpial na epilepsje. Do tego wszystkiego byl tez
niepoprawnym pracocholikiem. Jako dyzurny ruchu na kolei mogl przejsc w
stan spoczynku z renta 14000 szylingow (row- nowartosc ok. 2000 owczesnych
marek niemieckich), ale jak mogl bronil sie przed tym. Na rente odszedl
dopiero po dlu- gich namowach w 1986 roku, bo stan jego zdrowia pogarszal
sie. Wymagal opieki, ale zona tylko na poczatku mu ja okazywala. Pozniej
bylo jej tego za duzo i znalazla sobie forme ucieczki.
– Robilam sie na bostwo i jechalam do kasyna. Tam zno- wu bylam wolna –
zeznala pod- czas sledztwa.
Pewnego dnia “Rudi” Blauensteiner zapadl nagle w spiaczke, a tydzien
pozniej zmarl w wieku zaledwie 52 lat. Zawsze chorowal na pluca, ale
umieral z ostrym niedoborem cukru we krwi. Elfriede odzie- dziczyla caly
majatek, lacznie z comiesieczna renta 14000 szylingow. Czy miala wyrzuty
sumienia? Bynajmniej.
– Rudi zasluzyl na smierc – przyznala podczas przesluchania. W 1987 roku,
jeszcze za zycia swego drugiego meza, Elfriede zajela sie opieka swojej
ponoc zaniedbanej sasiadki, Franziski K�sberl. Byla to leciwa, schoro- wana
i do tego bogata kobieta. Elfriede znajdowala sie wte- dy w szponach
nieokielznanej
namietnosci do gry.
Franziska K�sberl znala
ponoc problemy swojej “sani- tariuszki” i ponoc “podarowala” jej ktoregos
dnia swa ksiazecz- ke oszczednosciowa. Pieniadze te szybko sie jednak
skonczyly i wtedy nagle pani K�sberl trafila do szpitala. Zmarla krotko po
tym, jak z niego wrocila, a jako przyczyne zgonu lekarze uzna- li
apopleksje. Ostatnie chwile zycia spedzila w mieszkaniu swej
“sanitariuszki”, ale przed smiercia zdazyla podpisac testa- ment. Na jego
podstawie caly jej majatek przeszedl na wlasnosc Elfriede Blauensteiner.
Czy opiekunka miala jakies wyrzu- ty sumienia? Zadnych. – Pani K�sberl byla
chora i miala strasz- ne bole – powiedziala.
Wedlug psychologow Elfriede Blauensteiner miala wielka potrzebe swiadczenia
pomocy. Moze i takie pragnie- nie odczula, kiedy poznala Erwina
Niedermayera. Podczas jakiejs awantury zlamal on swo- jej zonie kosci
czaszki i ta nie- bawem zmarla. Elfriede twier- dzila, ze Erwin mial
straszne wyrzuty sumienia i chcial popelnic samobojstwo. Pomogla mu.
Poczestowala go swa mik- stura i ten rzeczywiscie zmarl. Skrucha?
Bynajmniej.
– On przeciez byl zbrodnia- rzem – powiedziala.
Ponoc wszelkie prawne kwestie dotyczace testamentu niezyjaca pani K�sberl
konsul- towala ze swym prawnikiem. Byl nim oczywiscie Harald A. Schmidt.
Przypuszczalnie to po
smierci starszej pani zaczal dzialac wspol- nie i w porozumieniu ten duet,
ktory wedlug psychologow dobrze sie
uzupelnial. Blauensteiner byla starsza kobieta o silnej potrze- bie
posiadania wladzy, Schmidt zas, osierocony wczesnie przez matke, mezczyzna
w srednim wieku.
Byc moze nastepna ofiare wybrali wspolnie. Friedrich D�scker byl slabowitym,
ale dosc zamoznym mezczyzna w 65 roku zycia. Jako jeden ze 128 mezczyzn
odpowiedzial na ogloszenie zamieszczone przez Blauensteiner w ktorejs z
gazet. Poznali sie na wiosne 1994 roku i juz w maju “Fritzi” (tak Elfriede
go nazywala) spi- sal swoj testament. Wart 3,2 mln szylingow dom zapisal
swej “oddanej towarzyszce” Blauensteiner, a swoje zwloki Instytutowi
Anatomicznemu w Wiedniu. Pozniej przeniosl sie do mieszkania swej wesolej
wdowki. Z wiadomym skut- kiem. Zmarl w czerwcu 1995 roku, po niespelna roku
“spo- kojnej jesieni zycia”, ktora ofero- wala mu “oddana towarzyszka i
opiekunka”.
Cztery miesiace pozniej Alois Pichler przeczytal oglo- szenie w gazecie:
Szukam
Kryminalna austria
samotnego mezczyzny, ktory teskni za gospodarna wdowa.
uglucon to lek zwodniczy. Nie ma zapachu i smaku, nie powoduje tez zmiany
wlasciwosci wiekszosci plynow, do ktorych mozna go dodac. Podawany w
niewielkiej dawce obniza poziom cukru we krwi, jesli jednak zazyje go
zdrowy czlowiek w zwiekszonej dawce, najpierw zaczyna go bolec glowa,
pozniej jezyk mu sie placze, w koncu dostaje drga- wek i po pewnym czasie
traci przytomnosc.
Pomimo podeszlego wieku Alois Pichler byl zdrowym czlo- wiekiem, kiedy
jednak nie chcial podpisac podsuwanej mu przez Haralda A. Schmidta umowy
darowizny, Blauensteiner dosy- pala mu wieczorem Eugluconu do cieplego
mleka. Efekt byl zgodny z przewidywania- mi. Pichler nie tylko podpisal
dokument, lecz oddal rowniez ksiazeczke oszczednosciowa. Pozniej zostal
odwieziony do szpitala, bo stracil przytomnosc.
Podczas jego nieobecnosci Elfriede miala dostatecznie duzo czasu, by
przeszukac posiadlosc emeryta. Gdy znalazla testament Pichlera i
dowiedziala sie, ze emeryt ma spadkobierce – przy- branego siostrzenca i ze
to jemu zapisal caly majatek, natychmiast powiadomila o tym Schmidta. Za
jego rada testament spalila, on zas przygotowal falsyfikat i postaral sie,
by zostal potwier- dzony notarialnie. Poza testa- mentem Blauensteiner
znalazla kilka rzeczy, ktore ja zaintere- sowaly. Nie wiadomo dokladnie ile
z nich sobie przywlaszczyla. Wiadomo tylko o dwoch ksia- zeczkach
oszczednosciowych z wkladem 1,2 mln. szylingow. Blauensteiner wybrala
wszystko, co bylo do wybrania, ale pienia- dze szybko sie rozeszly.
Splacila zaciagniety kredyt, kupila pier- scionek z brylantem wysadza- ny
opalami i wkrotce znowu potrzebowala gotowki. Emeryt musial szybko umrzec.
Sprawe zalatwic mialo cieple mleko z domieszka Eugluconu i Anafranilu. Ten
trujacy kokta- il Pichler polknal 20 listopada 1995 roku, ale zgon szybko
nie nastapil. Przez prawie dwa dni staruszek walczyl ze smiercia, doznajac
potwornych cierpien. Sasiedzi slyszeli jego jeki, ale nikt nie zareagowal.
W koncu skonal. Wedlug lekarzy zgon nastapil wskutek niewydolno- sci ukladu
krazenia, jednak policja z miejsca zaczela cos podejrzewac. Morderczyni
naj- prawdopodobniej zaserwowala mu na przemian cieply i zimny prysznic.
Nie jest wykluczone, ze bardzo byl wtedy pomocny adwokat H.A. Schmidt.
Rozne okreslenia probo- wali nadac dziennikarze Elfriede Blauensteiner.
Byla wiec dla nich “Diablica z Krems”, “Trujaca wdowa”, “Potworem w
spodnicy”, ale zadne z nich nie wyrazalo isto- ty sprawy trafniej, jak
nadany jej przez jedna z popularnych wiedenskich gazet przydomek “Czarna
Wdowa z Wiednia”.
Czarna Wdowa, (Latrodectus mactans) to niewielki pajak spo- tykany w
Ameryce Polnocnej i Srodkowej oraz w Europie, nad Morzem Srodziemnym.
Samica tego pajeczaka jest cala czarna i tylko na brzuchu ma czerwona
plamke, ktora kojarzyc sie moze z klepsydra. Skojarzenie jak najbardziej
trafne, bowiem jad czarnej wdowy jest 15-krotnie grozniejszy od jadu
grzechotni- ka. Wstrzykiwany jest co praw- da w niewielkiej ilosci, ale i
tak ukaszenie moze spowodowac smierc doroslego czlowieka. Samica grozna
jest rowniez dla duzo od niej mniejszego samca. Jesli po odbyciu aktu
plciowego osobnik w pore sie nie odda- li, grozi mu smierc. Znudzona nim
partnerka wstrzyknac mu moze swoj jad, a pozniej
wysysac z niego wszystko, co jadalne. Elfriede Blauensteiner byla mniej
wiecej taka sama. Trula, by zabrac swym ofia- rom wszystko, co cenne, lacz-
nie z zyciem. Motywy? Hazard, chec dominacji, a nade wszyst- ko nienawisc
do mezczyzn.
Przed sadem przysieglych w Krems stanela w lutym 1997 roku. Juz w
pierwszych dniach procesu stanela przed sedzia z pewna siebie mina, po czym
wyjela zloty krucyfiks i pokazu- jac go wszystkim oswiadczyla, ze nikogo
nie zabila.
– Jestem niewinna! – powie- dziala. – Nikogo nie zabilam!
Sad nie dal wiary jej zapew- nieniu. Wprawdzie po przeana- lizowaniu
zebranych dowodow i wysluchaniu zeznan swiad- kow, poki co uwolniono ja od
zarzutu zamordowania Rudolfa Blauensteinera, Ottona Reinla, Franziski
K�sberl i Friedricha D�sckera, ale uznano ja winna smierci Aloisa Pichlera.
Sekcja jego zwlok wykazala bardzo duze stezenie Eugluconu.
Wyrok zapadl w marcu 1997 roku: Elfriede Blauensteiner uznano winna
morderstwa i skazano ja na dozywocie.
– Zrobcie mi porzadne zdjecia – powiedziala do czekajacych na nia
fotoreporterow. – Teraz jestem wazna osoba. Na wydanym w 1997 roku wyroku
bynajmniej nie zakonczyla sie sprawa
Elfriede Blauensteiner. W 2001 roku “Czarna Wdowa” ponownie stanela przed
sadem. Proces mial znaczenie formalne i moralne. Tym razem zarzuty oparte
byly na dowodach posrednich i doty- czyly smierci Ottona Reinla, Franziski
K�sberl i Friedricha D�sckera. Sedzia zaraz na poczat- ku zapytal Elfriede
Blauensteiner, czy przyznaje sie do winy.
– Ja? Winna? – wydela wargi. – Nigdy!
Nowy proces rozpoczal sie przedstawieniem dowodow, ktore w poprzedniej
rozprawie nie zosta- ly wykorzystane. Chodzilo glownie o ekspertyzy
bieglych sadowych i wyniki sekcji zwlok. Na przy- sieglych najwieksze
wrazenie zro- bilo zeznanie jednego z bieglych. Wynikalo z niego, ze w
przeciagu zaledwie trzech lat, wdowa zuzyla okolo 1100 tabletek Eugluconu!
Starczyloby to na usmiercenie nie tylko trzech wymienionych w akcie
oskarzenia osob.
Narada sedziow byla bardzo krotka, jak na proces o najwyzszy wymiar kary.
Po ledwo poltora- godzinnych obradach sedziowie ponownie orzekli wyrok
skazu- jacy, Wdowa przyjela to chlodno.
– Mozecie spokojnie mnie zamknac! Zostawcie mnie w wie- zieniu do smierci –
powiedziala bez emocji i byly to jej ostatnie wypowiedziane publicznie
slowa.
Zmarla dwa lata poz- niej, w listopadzie 2003 roku w nastepstwie guza
mozgu, w Schwarzau, w jedynym prze- znaczonym dla kobiet austriac- kim
zakladzie karnym.
Co sie tyczy dr Haralda A. Schmidta, to on tez poszedl siedziec. Wprawdzie
sad nie byl w stanie udowodnic mu wspol- udzialu w morderstwie, ale
oszustwo i uszkodzenie ciala jak najbardziej. W efekcie w 1997 roku adwokat
skazany zostal na 7 lat wiezienia.
Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)
STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/
abujas12@gmail.com
http://
www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci
http://MyShip.com
Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez
dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com
GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl
Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:
(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):
Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,
Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.
BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436
Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”
wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452
(format IBAN)
wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479
(format IBAN)
wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504
(format IBAN)
BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX
Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”
Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,
numer KRS 0000124837:
“Wspomoz nas!”
teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty
Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl