Dzien dobry – tu Polska – 3.04.2022

DZIEN DOBRY – TU POLSKA
SPORTOWY WEEKEND
Rok XX nr 92 (6401) 3 kwietnia 2022 r.
abujas12@gmail.com
http://www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

TENIS
Iga Swiatek pokonala Naomi Osake 6:4, 6:0 i wygrala trzeci z rzedu
turniej WTA 1000 oraz 17. z kolei spotkanie. A przed nia mecze na
kortach ziemnych, jej ulubionych.
Pierwszy gem byl wybuchowy – siedem razy rownowaga, 11 minut, cztery asy
Osaki i dwa obronione przez nia break-pointy – ale zwiastowal wielkie
emocje tylko na pierwszy rzut oka.
Wnikliwsze spojrzenie kazalo konstatowac, ze Japonka z trudem utrzymala
serwis, a pierwsze akcje pokazaly, ze nawet wypoczeta jest znacznie
mniej zwrotna niz 20-letnia Polka. Nowa liderka rankingu, ktora grala
tez o to, by zostac czwarta tenisistka w historii w klubie Sunshine
Double, czyli w elitarnej grupie tych, ktorzy w jednym sezonie wygrali
turnieje w Indian Wells i Miami (sa w kalendarzu obok siebie). Wczesniej
zrobily to Steffi Graf, Kim Clijsters i Victoria Azarenka. Grala tez o
17. zwyciestwo z rzedu.
Niedawno, choc mnostwo turniejow temu, Naomi Osaka miala jeszcze dluzsza
serie wygranych. Pod koniec 2020 i na poczatku 2021 r. dobila do 23.
Triumfowala w US Open i pozniej w Australian Open. Miala 23 lata, a
najlepiej zarabiajaca sportsmenka byla juz rok wczesniej – zarobila na
korcie i – przede wszystkim – poprzez kontrakty reklamowe w 2019 r.
prawie 40 mln dol. Podczas US Open wychodzila na kort w maskach z
nazwiskami czarnoskorych ofiar policji w Stanach Zjednoczonych, jej
pozycja w swiecie sportu potezniala.
Tymczasem kilkanascie miesiecy pozniej jej awans do finalu turnieju w
Miami nalezalo uznac za nieledwie sensacyjny, bo tez ogromne byly
problemy emocjonalne czarnoskorej Japonki w ostatnich kilku miesiacach,
depresja atakowala ja od kilku lat. Na mecz z Iga Swiatek wyszla jako
77. tenisistka rankingu.
Juz na samym poczatku meczu Osaka zobaczyla, ze do wygrywania gemow moze
trzeba bedzie co chwile serwowac po cztery asy. A kazdy slabszy serwis
spotka sie z mocna odpowiedzia rywalki, ktora w ostatnich tygodniach
returnuje wrecz diabelsko.
Japonka stracila podanie juz w piatym gemie, w siodmym znowu musiala
obronic break-pointa (zrobila to). I znow na pierwszy rzut oka miala
marne widoki na reszte meczu. Ale ona doskonale pamietala, jak
wyczerpany jest organizm tenisistki po niezwykle dlugiej serii
wygranych. I jak trudno wejsc do grupy Sunshine Double. Przed finalem
byla pod wrazeniem dyspozycji sportowej Swiatek, ale powiedziala tez cos
interesujacego w kontekscie finalu. – Pamietam, jak wygralam w Indian
Wells [w 2018 r.] i bylam niemal martwa ze zmeczenia po tym –
wspominala. – I nagle widze wtedy, ze w Miami w pierwszej rundzie gram z
Serena Williams. Pomyslalam: No pieknie… [wtedy mogla sie obawiac, ze
Williams nawet tuz po porodzie bedzie niezwykle mocna; nie byla, Osaka
wygrala, odpadla w II rundzie].
A Swiatek po polfinalowym zwyciestwie w Miami z trudem odpowiadala na
pytania. Osaka w polfinale zaserwowala natomiast 18 asow (rekord tego
sezonu w kobiecym tenisie). A co rownie wazne, Japonka w Miami mieszkala
przez wiele lat, tu nauczyla sie powaznego tenisa, jest przyzwyczajona
do upalow, wiatru i wilgotnosci na Florydzie. W sobote bylo prawie 30
stopni, policzki Swiatek bardzo szybko sie “zapalily”.
W pierwszym secie nasza reprezentantka nie dala sie dogonic, wygrala
6:4. Gdy w drugiej partii wyszla na prowadzenie 3:0, w Osake nie wierzyl
juz chyba zaden jej kibic.
Swiatek wygrala 6:4, 6:0. W Miami nie przegrala ani jednego seta. W
pieciu poprzednich finalach, w ktorych grala – rowniez. W tym roku
wygrala juz turnieje w Miami, Indian Wells i Dausze.

PILKA NOZNA
EKSTRAKLASA
27 kolejka
Stal Mielec-Cracovia 1-2
Slask Wroclaw-Lech Poznan 0-1
Warta Poznan-Rakow Czestochowa 0-2
Gornik Leczna-Pogon Szczecin 0-4
Legia Warszawa-Lechia Gdansk 2-1
Nieciecza-Radomiak 1-1
Jagiellonia Bialystok-Zaglebie Lubin 2-1
Wisla Krakow-Piast Gliwice 2-2
W poniedzialek Wisla Plock-Gornik Zabrze
1.Pogon 56pkt
2.Rakow 55pkt
3.Lech 55pkt
4.Lechia 43pkt
5.Radomiak 42pkt
6.Piast 31pkt
7.Gornik 37pkt
8.Wisla Plock 36pkt
9.Cracovia 35pkt
10.Legia 35pkt
11.Stal Mielec 33pkt
12.Jagiellonia 33pkt
13.Warta 30pkt
14.Slask 30pkt
15.Zaglebie Lubin 28pkt
16.Wisla Krakow 25pkt
17.Nieciecza 24pkt
18.Gornik Leczna 24pkt
– Pilkarze Pogoni Szczecin wygrali na wyjezdzie z Gornikiem Leczna az
4:0 i siedem kolejek przed koncem rozgrywek utrzymali fotel lidera
ekstraklasy. Znakomity mecz rozegral Kamil Grosicki, ktorzy strzelil
gola i zaliczyl dwie asysty.
Runjaic w Lecznej musial dostosowac sklad do trudnych warunkow
atmosferycznych oraz grzaskiego boiska. Dlatego posadzil na lawce
filigranowych, technicznych pilkarzy takich jak np. Wahan Biczachczjan,
a do boju poslal silnych, wysokich zawodnikow: Kamila Drygasa i Piotra
Parzyszka. Gotowych do twardej walki w powietrzu i szukania okazji do
zdobycia gola po stalych fragmentach gry.
– Na klimat nie mamy wplywu. Najwazniejsze, zeby goraco bylo na boisku –
mowil przed meczem trener portowcow.
Od pierwszej minuty w Lecznej znowu padal snieg i wydawalo sie, ze
pogoda bedzie sprzyjac walczacym o utrzymanie sie w ekstraklasie
gospodarzom. Gornik liczyl, ze nierowna murawa uniemozliwi Pogoni
szybkie rozgrywanie akcji, a boiskowy chaos pozwoli przeprowadzic kilka
groznych kontratakow.
Ale okazalo sie, ze portowcy poradzili sobie w trudnych warunkach i w
zasadzie rozstrzygneli losy spotkania w zaledwie 20 minut. W roli
glownej wystapil wyraznie podbudowany powolaniem do reprezentacji Polski
Kamil Grosicki, ktory najpierw zanotowal asyste przy golu Mariusza
Fornalczyka (bramkarz Gornika Maciej Gostomski odbil dosrodkowanie
Grosickiego wprost pod nogi mlodego skrzydlowego), a potem zdobyl jedna
z najpiekniejszych bramek w swojej karierze. Oddal techniczne,
podkrecone uderzenie z naroznika pola karnego, ktore zupelnie zaskoczylo
bramkarza rywali. Pilka wpadla mu “za kolnierz”. Pierwotnie wydawalo
sie, ze Grosicki probowal dosrodkowac, ale powtorki nie pozostawily
watpliwosci, ze 33-latek po prostu dostrzegl zle ustawienie Gostomskiego
i postanowil go przelobowac.
Dorobek Grosickiego w pierwszej polowie powinien byc jeszcze bardziej
okazaly, ale reprezentant Polski w 30. minucie zmarnowal sytuacje sam na
sam.
Gornik nieco przebudzil sie w koncowce pierwszej czesci spotkania
(gospodarze oddali nawet dwa celne strzaly na bramke Stipicy), ale
trudno napisac, ze kibice Pogoni musieli drzec o wynik. Roznica klas
pomiedzy obiema druzynami byla widoczna golym okiem.
Gospodarze w przerwie dokonali az trzech zmian i druga polowe zaczeli z
animuszem oraz swiadomoscia, ze nie maja juz czego bronic. Gornik
odwaznie zaatakowal i Jason Lokilo bardzo szybko mogl zdobyc bramke
kontaktowa, ale w dogodnej sytuacji trafil tylko w poprzeczke.
Runjaic powaznie potraktowal ten sygnal ostrzegawczy. Takze dokonal
trzech zmian w skladzie, ktore mialy ostudzic ofensywne zapedy Gornika i
definitywnie rozstrzygnac losy meczu. Zmiennicy ze swojej roli wywiazali
sie fantastycznie, bo w ciagu czterech minut zdobyli dwa gole i
przypieczetowali efektowne zwyciestwo Pogoni.
Najpierw w 65. minucie formalnosci dopelnil Luka Zahovic, ktory z bliska
wpakowal pilke do siatki (to byla juz druga dobitka kasliwego uderzenia
Jeana Carlosa), a chwile pozniej Maciej Zurawski z zimna krwia
sfinalizowal plaskie dosrodkowanie w pole karne swietnie dysponowanego
Grosickiego.
W tym momencie Gornik byl na deskach i widac bylo, ze zawodnicy z
Lecznej chca juz jak najszybciej zakonczyc to spotkanie i zejsc z
boiska. A rozpedzona Pogon wcale nie zamierzala spuszczac z tonu i
zaczela wrecz bombardowac bramke zrezygnowanego przeciwnika (19 strzalow
w calym meczu). Najblizej szczescia byl Zahovic, ktory trafil w slupek,
ale swoje szanse mieli takze m.in. Carlos, Biczachczjan czy Kucharczyk.
Pogon odniosla najbardziej przekonujace zwyciestwo z trzech zespolow
pretendujacych do mistrzowskiego tytulu. To sygnal dla kibicow i rywali,
ze decyzja Runjaicia o odejsciu nie bedzie miala negatywnego wplywu na
zespol. Portowcy nadal sa w bardzo wysokiej formie oraz pozostaja na
fotelu lidera z punktem przewagi nad Lechem i Rakowem. Szczecinianie w
nastepnej kolejce (w najblizszy piatek) zagraja u siebie z Wisla Plock.
Beda zdecydowanym faworytem.
Pogon: Stipica – Bartkowski ZK, Triantafyllopoulos, Malec, Mata –
Fornalczyk (59. Carlos), Drygas (59. Zurawski), Dabrowski, Kowalczyk
(73. Biczachczjan), Grosicki (73. Kucharczyk) – Parzyszek (59. Zahovic).

-Lechia Gdansk w pierwszej polowie zostala zdominowana przez Legie
Warszawa, a w drugiej przegrywala juz dwoma bramkami. Po spoznionym
zrywie w koncowce mogla uratowac punkt, jednak ostatecznie przegrala 1:2.
Pierwsza polowa to absolutna dominacja gospodarzy, ktorzy od poczatku
wsiedli na rywala i nie dawali mu chwili oddechu. Lechisci kompletnie
nie potrafili sobie poradzic z bardzo wysokim, agresywnym pressingiem
mistrzow Polski. Atakowani juz pod swoim polem karnym, nie mieli zadnego
pomyslu na wydostanie sie z nieustannie zastawianych pulapek i wlasciwie
tylko wykopywali pilke byle dalej od wlasnej bramki.
A Legia co chwila sunela z kolejnymi atakami. Bardzo aktywni byli
skrzydlowi – Pawel Wszolek i Maciej Rosolek, w swoim stylu czarowal
Josue, grozny byl w polu karnym Tomas Pekhart. I nawet grajacy na lewej
obronie Artur Jedrzejczyk wyprobowal uwijajacego sie niczym w ukropie
Kuciaka. Bramkarz Lechii robil, co mogl, popisal sie kilkoma swietnymi
interwencjami, fenomenalna byla zwlaszcza ta po uderzeniu z woleja
Pekharta.
Jednak w tym momencie bylo juz 1:0 dla Legii. Paradoksalnie gol nie padl
po jednej z wielu pomyslowych i dynamicznych akcji rozgrywanych po
ziemi, ale po zagraniu najprostszym z mozliwych. Mateusz Wieteska rzucil
daleka pilke w kierunku Wszolka, ktory w dziecinny sposob ogral
nieporadnie interweniujacego Mario Maloce i w sytuacji sam na sam
wreszcie znalazl sposob na Kuciaka. Warto dodac, ze chorwacki stoper
Lechii popelnil w tej sytuacji dwa bledy, gdyz przy podaniu Wieteski byl
bardzo zle ustawiony. Jakby tego bylo malo, chwile po stracie bramki
idealnie wylozyl pilke… Josue, ktory kropnal z pola karnego wprost w
slupek bramki gdanszczan. To byl prawdziwy kociol, z ktorego lechisci
nie potrafili sie wydostac niemal przez cala pierwsza polowe.
Sensowna akcje udalo sie przeprowadzic tylko raz. Christian Clemens
popisal sie kapitalnym prostopadlym podaniem do Lukasza Zwolinskiego,
ktory strzalem w krotki rog sprawdzil debiutujacego w ekstraklasie
Austriaka Richarda Strebingera. I to by bylo na tyle.
W ofensywie Lechii zawodzili wlasciwie wszyscy, ale najbardziej irytowal
Marco Terrazzino. Niemiec zaliczal strate za strata i to bez wzgledu na
to, czy probowal rozwiazania niekonwencjonalnego czy zgola banalnego.
Niewidoczni byli rowniez skrzydlowi i wspomniani boczni obroncy, nie
istnial srodek pola. Goscie nie mieli zatem z przodu zadnych argumentow,
w swoim polu karnym bronili sie momentami rozpaczliwie, dlatego to, co
dzialo sie w pierwszych 45 minutach, najlepiej oddaje slowo miazga.
Po przerwie lechisci wygladali niby troche lepiej, jednak bardziej
wynikalo to z faktu, ze po tak intensywnej pierwszej polowie gospodarze
wyraznie zdjeli noge z gazu. Tym bardziej ze w srode czeka ich polfinal
Pucharu Polski z Rakowem Czestochowa. Goscie dluzej utrzymywali sie przy
pilce, od czasu do czasu przedostawali sie nawet w pole karne rywala,
ale realnego zagrozenia stworzyc nie potrafili.
Wielkiej poprawy widac nie bylo, w tej sytuacji dziwic mogl brak reakcji
trenera Kaczmarka, ktory bardzo dlugo czekal ze zmianami. Jednak zanim
sie na nie zdecydowal, Legia prowadzila juz 2:0. Skupieni na defensywie
gospodarze od czasu do czasu wychodzili z groznymi kontrami. Po jednej z
nich w pole karne wbiegl Wszolek i swietnie dosrodkowal na glowe
Pekharta, ktory z najblizszej odleglosci – oczywiscie glowa – pokonal
Kuciaka. W tej sytuacji krycie Czecha zgubil drugi ze stoperow Michal
Nalepa.
Lechia dopiero w tym momencie zaczela stwarzac realne zagrozenie pod
bramka rywala. Po rzucie roznym blisko szczescia byl Nalepa (swietna
interwencja Strebingera), zza pola karnego groznie uderzal Ilkay Durmus,
po ladnym zagraniu Jaroslawa Kubickiego sytuacji sam na sam nie
wykorzystal Maciej Gajos, ktory dal jednak naprawde dobra zmiane.
To wlasnie on zainicjowal akcje, po ktorej Lechia odzyskala nadzieje na
remis. Po jego dokladnym przerzucie do Durmusa ten ostro dosrodkowal w
pole karne. W wielkim zamieszaniu powalczyl Kacper Sezonienko, pilka
przypadkowo odbila sie od twarzy Gajosa i spadla pod nogi idealnie
ustawionego Zwolinskiego. Napastnik Lechii z najblizszej odleglosci
musial trafic do siatki i tym samym przerwal wyjazdowy post bramkowy
swojego zespolu, ktory trwal dokladnie 506 minut. Poprzedniego gola
zdobyl rowniez Zwolinski – w przegranym 1:5 meczu z Pogonia Szczecin
(listopad ubieglego roku!).
Po tym golu lechisci ruszyli do prawdziwego szturmu (dlaczego tak
pozno?), tym razem to Legia bronila sie desperacko. Najblizej szczescia
byl Gajos, po jego uderzeniu z rzutu wolnego z ostrego kata pilka
trafila w poprzeczke. Pod bramka Legii zakotlowalo sie jeszcze kilka
razy, jednak wyrownac juz sie nie udalo.
Ostatecznie gdanski zespol poniosl zasluzona porazke, gdyz grac zaczal
tak naprawde dopiero w ostatnich 20 minutach. To juz szosta z rzedu
przegrana na wyjezdzie, tak zlej serii nie bylo od szesciu lat.
Lechia: Kuciak Z – Ceesay, Nalepa, Maloca (86. Diabate), Conrado (79.
Pietrzak) – Kubicki, Kaluzinski (70. Sezonienko) (70. Gajos) – Clemens,
Terrazzino Z (70. Flavio Paixao), Durmus – Zwolinski.

I LIGA
25 kolejka
LKS Lodz-Miedz Legnica 0-1
26 kolejka
Sandecja Nowy Sacz-Jastrzebie 2-2
Podbeskidzie-LKS Lodz 1-1
Miedz Legnica-Resovia Rzeszow 2-1
Stomil Olsztyn-Odra Opole 1-2
Katowice-Gornik Polkowice 1-2
Zaglebie Sosnowiec-Jastrzebie 2-1
Chrobry Glogow-Puszcza Niepolomice 2-2
Widzew Lodz-Tychy 2-1
Arka Gdynia-Skra Czestochowa 3-2
1.Miedz 60pkt
2.Widzew 46pkt
3.Arka 42pkt
4.Korona 42pkt
5.Chrobry 40pkt
6.LKS Lodz 38pkt
7.Tychy 37pkt
8.Sandecja 37pkt
9.Odra Opole 36pkt
10.Podbeskidzie 36pkt
11.Resovia 30pkt
12.Katowwice 29pkt
13.Skra 29pkt
14.Zaglebie Sosnowiec 28pkt
15.Puszcza 26pkt
16.Polkowice 20pkt
17.Stomil Olsztyn 20pkt
18.Jastrzebie 18pkt

-“Trzeba wygrac “grupe smierci”. Trener? Wole skutecznego niz
kulturalnego” – W.Kuczok
Jestem zachwycony tym, jak wzroslo morale futbolowe nad Wisla po
wyeliminowaniu Szwedow. Wystarczylo pol dobrze zagranego meczu, zebysmy
nie zauwazyli, ze w mundialowym losowaniu trafila nam sie grupa smierci.
Nikt rak nie zalamuje, Boniek pisze “easy” zamiast “keep calm”,
wiekszosc uwaza, ze moglo byc gorzej. Otoz nie moglo: tylko my
trafilismy na dwie ekipy z pierwszej dziesiatki aktualnego rankingu
FIFA, a na dobitke dostajemy Arabow, ktorzy zagraja praktycznie u
siebie. W dodatku wedle wszelkiego prawdopodobienstwa trzeba te grupe
wygrac, zeby w kolejnej rundzie nie wpasc na mistrzow swiata.
W ciagu czterdziestu pieciu minut polski kibic wpadl z przygnebienia w
faze euforyczna – zamiast jeczec, ze mamy przegwizdane, mowi z niejaka
nadzieja, ze bedzie ciekawie. Ja tam nie mam nic przeciw dwubiegunowce –
zawsze to lepiej, niz miec permanentna depresje.
Czeslaw Michniewicz to guslarz, raczej jasno- niz czarnoksieznik: co
sobie wymarzy, to dostaje. Awans to byl cel, trenerowi z opinia
wybitnego zadaniowca nie wypadalo marzyc o czyms, na co mial wplyw, ale
Argentyne przyciagnal do nas juz w sposob nadprzyrodzony. Sprawia
wrazenie faceta, ktory wie, czego chce, wiec o plan na wymarzonego
przeciwnika powinnismy byc spokojni. Albicelestes chcieli z nami zagrac
towarzysko, teoretycznie moze im sie to przytrafic, jesli przed ostatnia
seria beda juz mieli awans w kieszeni. Lepiej nie wystawiac Messiego
przeciw Goralskiemu bez najwyzszej koniecznosci.
Przypadek Jacka Goralskiego to skadinad najlepszy dowod na to, ze mamy
selekcjonera wybitnie fartownego. Faul na Szwedzie byl tylez bandycki,
co instynktowny, to bylo widac po zachowaniu naszego reprezentanta,
drzemie w nim bestia silniejsza niz rozum – minelo 38 minut jego gry w
kadrze, odkad dostal ostatnia czerwona kartke i po prostu nie mogl sie
oprzec. Za to zagranie wiekszosc sedziow dalaby czerwien, dziewieciu na
dziesieciu by poszlo osobiscie sprawdzic zapis VAR. Moglismy, a nawet
powinnismy cala druga polowe grac w oslabieniu.
Tymczasem za krewkiego pomocnika wchodzi Krychowiak, na dzien dobry
zalatwia nam karnego, a potem Danielson i Zielinski robia rekonstrukcje
historyczna akcji sprzed polwiecza, kiedy Lubanski dobil Anglikow po
bledzie Bobby’ego Moore’a. Czeslaw Michniewicz po siedemset
jedenastokroc zasluzyl na amnestie, choc nie amnezje – w ekstraklasie
swego czasu dewiza Janusza Wojcika “tu nie ma co trenowac, tu trzeba
dzwonic” byla gwarantem sukcesu, w kadrze narodowej to nie zadziala.
Ale dzialaja inne metody, ze szczegolowa analiza banku informacji na
czele, ktore przez lata selekcjoner udoskonalil, jako jedyny sposrod
polskich trenerow regularnie pokonujac wyzej notowanych rywali zarowno
na poziomie kadry mlodziezowej, jak i z Legia w pucharach. Zima w
felietonie “Dawac Czeslawa!” pisalem, ze trzeba nam teraz kogos, kto
zrozumie, ze skoro jestesmy za slabi, zeby przejsc baraze, musimy sie
przez nie przeczolgac. O dziwo przeszlismy z podniesiona glowa, za to
Czeslaw postanowil przeczolgac kilku dziennikarzy. Mnie to nie oburza,
wole miec trenera skutecznego niz kulturalnego. Paulo Sousa nieustannie
prezentowal dobre maniery, dopoki calkiem mu ich nie zabraklo i sie na
nas wypial.
Michniewicz moze byc dla mnie pierwszym grzesznikiem Rzeczypospolitej,
dopoki wygrywa z lepszymi. Nie demonizowalbym jego arogancji; po awansie
ubylo stresu i przybylo babelkow, wszyscysmy widzieli, jak jeszcze na
murawie Kamil Grosicki polyka Mumma jak z fontanny, szampanskie nastroje
musialy sie udzielic takze coachowi. A potem wziety na spytki przez
bezpardonowa z zalozenia ekipe Kanalu Sportowego dal sie podpuscic i
dostosowal do konwencji. Ochlonie, to nabierze oglady, tymczasem nie
kazmy mu przepraszac nazajutrz po tym, jak dal nam mundial!
Losowanie na papierze fatalne, wcale takim w rzeczywistosci byc nie
musi. Niby Meksyk zawsze wychodzi z grupy, a my nigdy z niej nie
wychodzimy – ale to sie zanadto dobrze rymuje, porzucmy fatalizm,
jesienia nadarzy sie idealna okazja, by obie serie przerwac. Najwieksza
gwiazda druzyny meksykanskiej jest Hirving Lozano, rezerwowy w Napoli,
gdzie nasz Piotr Zielinski cieszy sie cokolwiek powazniejsza renoma. A z
Saudami mamy obowiazek wygrac chocby i w Mekce.

Radoslaw Leniarski – “Czesiu”, nie obrzydz nam tej druzyny”
Sadzilem, ze krancowe emocje z glowy trenera Czeslawa Michniewicza nie
zdazyly jeszcze wyparowac, dlatego wyglasza obrazliwe tyrady i spycha
pilkarzy na dalszy plan. Mylilem sie.
Selekcjoner zmierza zwawym krokiem w kierunku wyznaczonym przez tytul
niniejszego tekstu, jego slowa nie pozostawiaja zludzen, ze dla niego
najwazniejszy jest nie sukces druzyny, ktora w niezwyklych
okolicznosciach awansowala na mistrzostwa swiata. Sukces, owszem, jest
wazny dla trenera, ale wyglada na to, ze wazniejsza jest doskonala
sposobnosc do wendety na tych, ktorzy narazili sie wczesniej, zadajac
pytania. Podczas gdy trenerzy, nawet najlepsi, usuwaja sie w cien, kiedy
ich pilkarze odnosza sukces, Michniewicz wciska sie ze swoimi
niewczesnymi zalami na pierwszy plan, przed Lewandowskiego, Krychowiaka,
Zielinskiego i Glika pekajacych z uzasadnionej dumy i paradujacych po
stadionie w koszulkach z napisem: “Kierunek Katar”.
Jeszcze we wtorek wieczorem, kiedy selekcjoner na goraco po meczu
wyglosil belkotliwa tyrade do dziennikarza TVP Sport Jacka Kurowskiego,
sadzilem, ze krancowe emocje z glowy trenera nie zdazyly wyparowac. Bo i
nie mialy prawa, bylo kilka minut po zwyciestwie w decydujacym meczu ze
Szwecja, w – jak to okreslil Kamil Glik – meczu dekady.
Gdy zatem tuz po meczu Kurowski z TVP spytal o taktyczna “zaslone dymna”
zastosowana przez Michniewicza przed meczem ze Szwecja, w odpowiedzi
uslyszelismy, jak niesprawiedliwie traktowany byl selekcjoner przez
czesc mediow, a personalnie przez Kurowskiego.
Dziennikarz nie zapytal na wizji o kontakty Michniewicza z “Fryzjerem”,
krolem korupcji w najwiekszej aferze europejskiego futbolu, nie zapytal
o te nieszczesne 711 polaczen telefonicznych z nim (bo to nie czas i
miejsce), ale o ustawienie druzyny. Wtedy jeszcze nie wysnulem wniosku,
ze ego trenera moze byc wieksze niz stadion chorzowski, skoro tuz po
zwyciestwie skupia sie na swojej wyimaginowanej niedoli. A powinienem.
Ba, powinienem uznac, ze jego ego zawsze musialo byc ogromne,
przerosniete. Blad, nie uznalem.
Ale nastepnego dnia rano bylo jeszcze gorzej, gdy odsluchalem nagrania
rozmowy z Michniewiczem na kanale youtubowym nalezacym do
zaprzyjaznionego z trenerem internetowego showmana. Wsrod rechotu i
zenujacej aprobaty gosci (po kazdym slowie selekcjonera typu “pierdoli”)
Michniewicz wypowiadal sie w sposob nie tylko nie licujacy z jego rola
czlowieka reprezentujacego druzyne narodowa, ale po prostu chamski.Jeden
z dziennikarzy, ktorych obrazil trener, pisal o pilce (i gral w nia),
kiedy “Czesia” nie bylo na swiecie, inny jest najblyskotliwszym
dziennikarzem, jakiego znam, a zarazem rozsadnym i wywazonym w ocenach.
O Jacku Kurowskim juz napisalem.Pewnie czesc czytelnikow obruszy sie z
powodu uzycia poufalego “Czesia”, ale sam trener i – tu uzylbym jeszcze
wczoraj slowa “zaprzyjaznieni”, ale teraz uzyje slowa “zblatowani” –
dziennikarze tak sie do niego zwracaja. On poufala forme przyjmuje i
odwzajemnia. Czesiu, Krzysiu, Rysiu, Zdzisiu, Mati, Wojtunio – zostawcie
sobie to, internetowy celebryto i trenerze, na imieniny.W zwiazku z tym
wszystkim, panie trenerze, mam goracy apel do pana, a moze tez do PZPN.
Niech pan nie obrzydzi nam tej druzyny swoja postawa, bo ona na to nie
zasluzyla. Zasluzyla za to na pelnie uwagi kazdego kibica. Niech pan nie
zmniejszy radosci z awansu do mundialu z powodu wyimaginowanej niedoli,
jaka pana spotkala, rzekomej krzywdy, jakiej pan doznal. To nie ten
czas. Niech sobie to pan zostawi na autobiografie pod tytulem “Kierunek
Czesiu”.

SKOKI NARCIARSKIE
Thomas Thurnbichler nowym trenerem polskich skoczkow. Choc zwiazek mowi
co innego
Thomas Thurnbichler i jego dwaj austriaccy asystenci poprowadza kadre A
polskich skoczkow narciarskich. – Konczymy negocjacje – mowi prezes
Polskiego Zwiazku Narciarskiego Apoloniusz Tajner.
Prezes Tajner nazwisko nowego szkoleniowca i wiele szczegolow zwiazanych
z jego kontraktem zdradzil w czwartek w Warszawie podczas uroczystosci w
Polskim Komitecie Olimpijskim. Dawid Kubacki odslonil tam pamiatkowa
makiete medalu i razem z dotychczasowym trenerem kadry Michalem
Dolezalem odebral nagrody za brazowy medal na igrzyskach w Pekinie.
Byl tam tez prezes Tajner. I choc dopytywany o losy kadry na poczatku
kluczyl, w koncu potwierdzil, ze nowym trenerem skoczkow bedzie 32-letni
Austriak Thomas Thurnbichler. Co prawda zastrzegl, ze negocjacje jeszcze
sie tocza, ale tak naprawde na umowie brakuje tylko podpisow. Tym
zabawniej wyglada popoludniowy komunikat PZN. “Polski Zwiazek Narciarski
informuje, ze Thomas Thurnbichler nie jest trenerem Kadry Narodowej A
Mezczyzn w skokach narciarskich. PZN potwierdza, ze aktualnie sa
prowadzone rozmowy z austriackim szkoleniowcem” – napisal zwiazek.
Wczesniej Tajner opowiedzial, jak bedzie wygladala organizacja druzyny
narodowej. Przywrocony zostanie podzial na kadre A i B, w tej pierwszej
ma sie znalezc najwyzej osmiu zawodnikow – choc raczej bedzie to
mniejsza grupa. Trener Thurnbichler bedzie mial pelna swobode w doborze
wspolpracownikow, co oznacza, ze raczej ze szkoleniem polskich skoczkow
pozegna sie Grzegorz Sobczyk, dotychczasowy bardzo wplywowy asystent
Dolezala. Drugi dotychczasowy asystent, skonfliktowany z Sobczykiem
Maciej Maciusiak, obejmie kadre B.
Tak konczy sie zniesmaczajaca kibicow awantura wokol kadry polskich
skoczkow. W Planicy podczas ostatniego weekendu Pucharu Swiata
najbardziej doswiadczona czesc kadry – Kamil Stoch, Piotr Zyla i Dawid
Kubacki – podniosla jawny bunt przeciw decyzji zwiazku o nieprzedluzaniu
kontraktu z trenerem Dolezalem. Skoczkowie mieli zal, ze wladze zwiazku
ich nie wysluchaly, a nieobecnosc zakazonego koronawirusem Tajnera w
Planicy oraz wyjazd stamtad rzadzacego polskimi skokami Adama Malysza
tylko podgrzewaly atmosfere. – Szkoda slow na to, co zwiazek odp… eee,
robi. Koncowka sezonu byla fajna. Idzie to w dobra strone. No to trzeba
to rozdupcyc – szydzil Zyla. – Dlugo tego nie przeboleje [zakonczenia
wspolpracy z Dolezalem]. Boje sie takiej sytuacji, ze jak do maja nikogo
nie znajdziemy, to wezmiemy byle kogo, w cudzyslowie oczywiscie –
dodawal Kubacki.
Medalista z Pekinu w czwartek wylewnie dziekowal Dolezalowi, o
przyszlosci mowil niewiele. – Nie mam zadnych oficjalnych informacji,
nieoficjalnych zreszta tez nie. A ze wczesniej nikt z nami nie
rozmawial, to w Planicy powiedzielismy to, co powiedzielismy – dodal.
Prezes Tajner tlumaczyl powody rozstania z czeskim trenerem. –
Widzielismy przeciez, ze ten sezon nie wygladal w wiekszosci tak, jak
powinien. Doszlismy tez do wniosku, ze cala grupa wymaga zmiany modelu
pracy, ze na powrot trzeba podzielic kadre na A i B – opowiadal. Dodal,
ze rozwazano zgloszona przez skoczkow propozycje, by Dolezal pozostal
szkoleniowcem tylko Stocha, Zyly i Kubackiego. – Po dyskusji
odrzucilismy ten pomysl – powiedzial Tajner.
32-letni, czyli mlodszy od Stocha i Zyly, Thomas Thurnbichler poprowadzi
wiec kadre A. Zamieszka w Krakowie, dobierze sobie wspolpracownikow i
nie bedzie wsrod nich Haralda Pernitscha, odpowiedzialnego przez
ostatnie lata za przygotowanie motoryczne polskich skoczkow i najlepiej
oplacanego w calym sztabie szkoleniowym. – Formula wspolpracy z nim sie
wyczerpala – oswiadczyl prezes Tajner
——————
Na podstawie: Onet.pl, wyborcza.pl, interia.pl, gazeta.pl, weszlo.com,
90minut.pl, pilkanozna.pl, przegladsportowy.pl, polsatsport.pl
opracowal Reksio.