DZIEN DOBRY – TU POLSKA GAZETA MARYNARSKA Imienia Kpt. Ryszarda Kucika (Rok
XXIV nr 240) (67479) 29 sierpnia 2024r.
Pogoda
czwartek, 29 sierpnia 32 st C
Przewaznie slonecznie
Opady:10%
Wilgotnosc:54%
Wiatr:8 km/godz.
Dzien dobry Czytelnicy 🙂
Niechwalone PKP stanelo na wysokosci zadania, to teraz moge pochwalic, w
pewnym momencie bylo opoznione 5 minut a potem 2 i przy kazdej stacji
przepraszali jakby to bylo conajmniej 2 godziny i mowili jak strasznie im z
tego tytulu przykro 😉
Ania Iwaniuk
Dowcip
Po calonocnej libacji budzi sie rosyjski general, otwiera oczy i widzi jak
adiutant czysci jego mundur z wymiocin. Zeby sie jakos wytlumaczyc general
tako rzecze do niego:
– Bo mlodziez dzisiejsza w ogole nie umie pic. Wczoraj jakis porucznik
calego mnie zarzygal!
Na to adiutant:
– Rzeczywiscie panie generale! Calkiem go popierdolilo! Nawet w spodnie
panu nasral!
Spor o Sad Najwyzszy i krytyka Tuska. “Premier sie zgodzil, umozliwiajac
niekonstytucyjne dzialania prezydenta” “Prezydent wyznaczyl na komisarza do
przeprowadzenia wyboru Prezesa Izby Cywilnej Sadu Najwyzszego nielegalnie
powolanego do tego Sadu neosedziego. Bez zgody premiera i jego podpisu,
takie wyznaczenie byloby niewazne (…). Ale premier sie zgodzil” – czytamy
we wpisie, ktory zamiescil w mediach spolecznosciowych sedzia Izby Karnej
SN Wlodzimierz Wrobel. Odniosl sie do opublikowanego we wtorek
postanowienia prezydenta, ktore nosi kontrasygnate premiera. Wedlug Wrobla
Donald Tusk, podpisujac dokument, umozliwil “niekonstytucyjne dzialania
Prezydenta”. W sprawie postanowienia wyslalismy pytania do Centrum
Informacyjnego Rzadu.
We wtorek w Monitorze Polskim opublikowano postanowienie prezydenta
Andrzeja Dudy z dnia 17 sierpnia 2024 roku w sprawie wyznaczenia
przewodniczacego zgromadzenia sedziow Izby Cywilnej Sadu Najwyzszego.
“Na podstawie art. 15 § 3 w zwiazku z art. 13 § 3 ustawy z dnia 8 grudnia
2017 r. o Sadzie Najwyzszym (Dz. U. z 2024 r. poz. 622) wyznaczam sedziego
Sadu Najwyzszego Pana Krzysztofa Andrzeja Wesolowskiego na przewodniczacego
zgromadzenia sedziow Izby Cywilnej Sadu Najwyzszego dokonujacego wyboru
kandydatow na stanowisko Prezesa Sadu Najwyzszego kierujacego praca Izby
Cywilnej Sadu Najwyzszego” – czytamy.
Pod dokumentem znalazl sie podpis prezydenta, ale takze premiera Donalda
Tuska. Skomentowal to na Facebooku sedzia Wlodzimierz Wrobel, sedzia Sadu
Najwyzszego orzekajacy w Izbie Karnej Sadu Najwyzszego. “Na poczatku bylem
przekonany, ze to zbyt nieprawdopodobne, by bylo mozliwe. A jednak” –
napisal karnista.
Wyjasnial: “Kiedy politycy zawlaszczali Sad Najwyzszy, Prezydent wskazal
komisarza sposrod neosedziow do przeprowadzenia glosowania na prof. M.
Manowska, ktora upatrzyl sobie na stanowisko Pierwszego Prezesa SN. Dla
waznosci decyzji Prezydenta Dudy potrzebna byla zgoda premiera, ktorym byl
M. Morawiecki. Oczywiscie nie bylo z ta zgoda zadnego problemu”. “Ale zeby
dzisiaj ten sam manewr firmowal swoim podpisem premier obecnego rzadu,
umozliwiajac politycznym nominatom poprzedniej wladzy zachowanie kontroli
nad jedna z najwazniejszych czesci Sadu Najwyzszego?” – zapytal.
Jak czytamy w internetowym komentarzu sedziego do postanowienia, “prezydent
wyznaczyl na komisarza do przeprowadzenia wyboru Prezesa Izby Cywilnej Sadu
Najwyzszego nielegalnie powolanego do tego Sadu neosedziego”. Wrobel
napisal, ze “bez zgody premiera i jego podpisu, takie wyznaczenie byloby
niewazne i Prezydent Duda nie moglby powolac kolejnego politycznego
nominata na stanowisko Prezesa tej Izby na kolejne trzy lata”.
“Ale premier sie zgodzil, umozliwiajac niekonstytucyjne dzialania
Prezydenta. Przywracanie praworzadnosci” – spuentowal. Te sytuacje i
decyzje premiera co do kontrasygnaty postanowienia komentowali w rozmowie z
OKO.press inni sedziowie.
“Sytuacja jest calkowitym zaskoczeniem. Skrajnie negatywnym zaskoczeniem.
Po pierwsze, premier Koalicji 15 pazdziernika powoluje wspolnie z
prezydentem neosedziego na jakakolwiek funkcje. Po drugie, ta decyzja
toruje ponowny wybor neo-sedziego na prezesa Izby Cywilnej SN. Zamiast
dzialac na rzecz rozwiazania ogromnego problemu z SN, Donald Tusk ta
kontrasygnata czasowo betonuje PiS-owska patologie w SN” – mowil prezes
Stowarzyszenia Sedziow Polskich “Iustitia” sedzia Krystian Markiewicz.
Powiedzial, ze “sedziowie Izby Cywilnej w ostatnich miesiacach skutecznie
blokowali wybor prezesa”. “Traktowali jako pewnik, jako oczywistosc, ze
premier rzadu, ktory mowi o przywracaniu praworzadnosci, nie zgodzi sie na
taka wspolna inicjatywe z prezydentem Duda. Nikt ich nawet nie uprzedzil,
nikt z nimi niczego nie skonsultowal. Sedziowie SN sa zdruzgotani,
oszolomieni. Czuja sie zdradzeni. Mam nadzieje, ze to tylko i az blad, a
nie celowa polityka. Mam nadzieje, ze szybko dojdzie do rozmow miedzy
rzadem i sedziami” – dodal. Portal OKO.press wyjasnia, ze “jesli premier
nie dalby kontrasygnaty, to prezydent nie moglby wyznaczyc przewodniczacego
zgromadzenia”. “W takim wypadku we wrzesniu skonczylaby sie kadencja Joanny
Misztal-Koneckiej, a obowiazki prezesa przejalby najstarszy stazem sedzia
przewodniczacy jednego (z – red.) wydzialow Izby Cywilnej. Taka osoba
bylaby jednak tylko p.o. prezesa az do czasu zwolania zgromadzenia i wyboru
przez nie trojki kandydatow. Taki scenariusz zakladal, ze mogloby sie to
wydarzyc po (ewentualnej – red.) zmianie na stanowisku prezydenta w 2025
roku. Tymczasem kontrasygnata premiera otwiera droge do tego, zeby juz
teraz doszlo do wyboru neosedziego na prezesa Izby na kolejne trzy lata” –
czytamy na portalu.
Zmiany w Izbie Cywilnej
A dlaczego konieczna jest zmiana w fotelu prezesa Izby Cywilnej? Jak
przypomina OKO.press, “z koncem wrzesnia 2024 roku konczy sie trzyletnia
kadencja obecnej prezeski Izby Cywilnej Sadu Najwyzszego, neosedzi Joanny
Misztal-Koneckiej”. “Przepisy wprowadzone przez rzad PiS skonstruowane sa
tak, by wsrod trzech kandydatow, jakich zgromadzenie sedziow izby ma
przedstawic prezydentowi, zawsze znalazl sie co najmniej jeden neosedzia” –
dodano.
Portal wspomina, ze “od jakiegos czasu podejmowane byly proby wyboru
kandydatow na nowego prezesa Izby, ale wszystkie posiedzenia Zgromadzenia
zakonczyly sie fiaskiem. Legalni sedziowie bojkotuja wybory. Nie chca
glosowac razem z neosedziami. Tym bardziej ze wiadomo, ze prezydent i tak
wybierze neosedziego”. “Na gieldzie nazwisk kandydatow na nowego prezesa
pojawiaja sie sami neosedziowie – Marcin Lochowski, Marcin Krajewski i
Joanna Misztal-Konecka. W zwiazku z tym, ze Misztal-Konecka ubiega sie o
druga kadencje, to jako obecna prezeska Izby nie moze poprowadzic
Zgromadzenia wyborczego, bo sama jest kandydatka. W takiej sytuacji
przewodniczacego Zgromadzenia wyborczego ma wyznaczyc prezydent, co wynika
z ustawy o SN. Do postanowienia o wyznaczeniu przewodniczacego prezydent
potrzebowal jednak kontrasygnaty premiera” – czytamy.
W sprawie postanowienia wyslalismy pytania do Centrum Informacyjnego Rzadu.
Poprosilismy o komentarz do zaistnialej sytuacji i zapytalismy miedzy
innymi, dlaczego premier zdecydowal sie zlozyc kontrasygnate, skoro z
przepisow wynika, ze mial rowniez mozliwosc jej odmowic.
Zapytalismy rowniez CIR, jak odniesie sie do krytycznej opinii sedziego
Wrobla i innych przedstawicieli srodowiska sedziowskiego. Do momentu
publikacji tekstu nie otrzymalismy odpowiedzi.
Przyjechali bentleyem na slub, limuzyna stanela w ogniu. Na terenie
Sanktuarium Matki Bozej Pani Myslenickiej w Malopolsce doszlo do pozaru
bentleya. Limuzyna do swiatyni przyjechala para, ktora tego dnia brala
slub. Pozar ugasili strazacy.
Do zdarzenia doszlo w sobote (24 sierpnia) okolo godziny 15.40. Na terenie
Sanktuarium Matki Bozej Pani Myslenickiej w samym centrum Myslenic pozar
objal bentleya, ktorym – jak dowiedzial sie portal tvn24.pl – para
przyjechala na swoj slub. Jak powiedzial tvn24.pl aspirant Bartlomiej
Bednarz, oficer prasowy myslenickiej strazy pozarnej, dzialania strazakow
trwaly 40 minut. – Nasze dzialania polegaly na ugaszeniu pozaru komory
silnika – poinformowal.
Czarna trumna podrzucona pod drzwi. Policja wszczela sledztwo w sprawie
“proby zastraszenia” Przed domem antymafijnej dzialaczki Tiziany Ronzio
znaleziono w niedziele czarna trumne. Juz wczesniej pod jej adresem
kierowano grozby i zostawiano pod drzwiami fekalia. Jak informuje policja w
Rzymie, to rodzina Casamonica, zorganizowana grupa przestepcza o
charakterze mafijnym, jest podejrzewana o podrzucenie trumny pod dom
dzialaczki. W sprawie wszczeto sledztwo. Do niepokojacego odkrycia majacego
znamiona aktu zastraszenia doszlo w niedziele rano okolo godziny 8.00 w
dzielnicy Tor Bella Monaca w Rzymie. Mieszkancy zglosili obecnosc czarnej
trumny przed domem antymafijnej dzialaczki Tiziany Ronzio. Pod tym samym
adresem ma swoja siedzibe takze jej stowarzyszenie o nazwie
Torpi�abella, zalozone w 2015 r. i kierowane przez sama Ronzio, ktora od
lat walczy przeciwko przestepczym klanom z sasiedztwa, a za swoje
zaangazowanie zostala odznaczona przez prezydenta Wloch Sergia Mattarelle.
Policja podejrzewa rodzine Casamonica
Jak informuje policja w Rzymie, to rodzina
Casamonica, zorganizowana grupa przestepcza o charakterze mafijnym
dzialajaca w stolicy Wloch i jej okolicach, jest podejrzewana o podrzucenie
czarnej trumny pod dom dzialaczki. Ronzio powiedziala w niedzielne
popoludnie lokalnym mediom, ze widziala trumne i ze otrzymala od ludzi
wiadomosci w tej sprawie, ale dopoki nie dostala potwierdzenia od ochrony,
nie zdawala sobie sprawy, ze to grozba skierowana pod jej adresem.
Choc nazwala te grozbe “glupia” i stwierdzila, ze jej nie powstrzyma
przed dalszymi dzialaniami, dodala rowniez, ze “zdestabilizowala” grupe jej
wspolpracownikow, ktorzy regularnie zglaszaja przestepstwa przeciwko
lokalnym mieszkancom i czesto zeznaja w sadzie. Policja w Rzymie
poinformowala CNN w poniedzialek, ze trumna jest badana pod katem odciskow
palcow. Z kolei przedstawiciele grupy Toripiubella, ktorej przewodniczy
Ronzia, poinformowali, ze sledztwo jest w toku. Ronzio w przeszlosci
zeznawala przeciwko kilku czlonkom klanu Casamonica. W rozmowie z wloskim
serwisem informacyjnym Sky24 zauwazyla, ze wczesniej doswiadczyla aktow
zastraszania, w tym grozb pisemnych. Znajdowala tez przed swoim domem
fekalia. – Staram sie zachowywac wobec tego dystans, ale to nie jest latwe.
Podchodze do tych spraw tak, jakby mnie nie dotyczyly, zeby moc isc naprzod
– powiedziala, dodajac: – Trudno jest zyc w tym samym miejscu, co ludzie,
na ktorych skladasz zawiadomienie policji.
Choc do domu i biura Ronzio wlamywano sie juz wiele razy, powiedziala
gazecie “La Repubblica”, ze “nie co dzien znajduje sie trumne przed
domem”.
W poscie opublikowanym w niedziele na portalu X burmistrz Rzymu Roberto
Gualtieri wyrazil “solidarnosc i bliskosc z Tiziana Ronzio w zwiazku z
okropna grozba, jaka otrzymala”. Jak dodal, “wartosciowa praca, ktora
wykonuje od lat wspolnie z wieloma innymi uczciwymi obywatelami w Tor Bella
Monaca, z pewnoscia nie zatrzyma sie z powodu zastraszania. Miasto i jego
administracja beda nadal stac u boku Tiziany, wspierajac jej codzienne
zaangazowanie na tym terenie”. Tobia Zevi, rzymski radny ds. dziedzictwa
kulturowego i polityki mieszkaniowej, rowniez wyrazil swoje poparcie dla
Ronzio, mowiac, ze “potepienie zorganizowanej przestepczosci (oraz) odwaga
i wytrwalosc, ktore wyroznialy jej prace w trudnych latach, nie zostana
nadszarpniete przez strach przed kolejnym haniebnym gestem przeciwko niej”.
Sceny jak z “Ojca Chrzestnego”
Klan Casamonica zostal po raz pierwszy zidentyfikowany jako grupa w stylu
mafijnym przez wloska Dyrekcje Sledcza ds. Zwalczania Mafii, czyli DIA, w
latach 70. Glowne rodziny do niego nalezace przybyly do stolicy z
wiejskich prowincji Wloch po zakonczeniu II wojny swiatowej. Wedlug DIA
szacuje sie, ze ich majatek jest wart okolo 90 milionow euro (101 milionow
dolarow). Najczesciej czlonkowie klanu Casamonica sa kojarzeni z
wymuszeniami i lichwa, ale byli rowniez zaangazowani w grozby, takie jak ta
wobec Ronzio, oraz w sprawy morderstw. Uwaza sie, ze klan liczy okolo
tysiaca czlonkow. Wobec kilkunastu osob powiazanych z grupa toczy sie
obecnie przed sadem proces za kradziez pradu z osiedla mieszkaniowego w
Rzymie.
Grupa trafila na pierwsze strony gazet w 2015 r., gdy wladze Rzymu
pozwolily na zorganizowanie wystawnego pogrzebu patriarchy rodziny,
Vittoria Casamonica, w trakcie ktorego trumne zlozono w konnym powozie, a
nad dzielnica Tor Bella Monaca, gdzie mieszkal, zrzucono z helikoptera
platki roz. Jak zauwaza CNN, biorac pod uwage fakt, ze wloskie wladze
uznaly klan Casamonica za organizacje przestepcza, nietypowe jest, ze
wydano zgode na zorganizowanie publicznego pogrzebu, poniewaz innym grupom
mafijnym zakazano publicznych pogrzebow swoich bossow. W tym przypadku
procesja miala nawet zapewniona ochrone policyjna, a przed kosciolem
orkiestra deta grala muzyke z filmu “Ojciec Chrzestny”.
W 2019 r. 40 czlonkow rodziny Casamonica stanelo przed sadem. Zostali
oskarzeni o przynaleznosc do mafii, handel narkotykami, wymuszenia, lichwe
i nielegalne posiadanie broni. Informator Massimiliano Fazzari mowil
podczas procesu o kwasie, ktory wedlug niego przechowywano w zbiorniku w
piwnicy jednej z rzymskich willi nalezacych do rodziny. – Grozila, ze
rozpusci mnie w kwasie – powiedzial Fazzari o Lilianie Casamonica, glowie
jednej z rodzin.
W glownych willach rodziny Casamonica, ktore zostaly rozebrane zgodnie z
decyzja wladz Rzymu w 2018 i 2019 roku, policja odkryla naturalnej
wielkosci porcelanowe tygrysy uzywane do ukrywania gotowki i wysadzane
diamentami baseny dekorowane zlotymi konmi. Znaleziono rowniez kilka ton
narkotykow, w tym heroine i kokaine. W 2022 r. dwoch czlonkow rodziny
zostalo skazanych za probe przemytu siedmiu ton kokainy z Kolumbii.
Przez blad linia sprzedawala duzo taniej bilety na lot w pierwszej klasie.
“Zbyt korzystne, by moglo byc prawdziwe” Australijskie linie lotnicze
Qantas w wyniku bledu przez osiem godzin sprzedawaly pasazerom bilety na
lot w pierwszej klasie w bardzo zanizonej cenie. Srednio byla ona o 85
proc. nizsza niz zwykla cena za takie polaczenie. Jak opisuje BBC, w zeszly
czwartek na stronie internetowej Qantas pojawily sie loty z Australii do
Stanow Zjednoczonych w pierwszej klasie w duzo nizszych cenach, z ktorych
mozna bylo skorzystac przez okolo osmiu godzin. W efekcie okolo trzystu
osob zakupilo bilety, placac za nie o 85 proc. mniej niz zazwyczaj u tego
przewoznika. BBC wyjasnia, ze standardowa cena za lot w pierwszej klasie
wynosi 20 tys. dolarow australijskich (ok. 52 tys. zl), a bilet uprawnia
m.in. do korzystania z drogich alkoholi, wykwintnych posilkow i wygodnych
miejsc do odpoczynku na pokladzie samolotu. “Niestety w tym przypadku
taryfa byla zbyt korzystna, by mogla byc prawdziwa” – stwierdzil rzecznik
Qantas, cytowany przez BBC. Czesci pasazerow udalo sie nabyc takie bilety
za kilka tysiecy dolarow australijskich. Regulamin linii lotniczej Qantas
stanowi, ze jesli dojdzie do oczywistego bledu w cenie biletu, przewoznik
ma prawo anulowac taka rezerwacje i zaoferowac pelny zwrot pieniedzy –
wskazuje BBC. Qantas przekazal, ze zdecydowano “w gescie dobrej woli”, by
pasazerowie, ktorzy zakupili bilety na pierwsza klase w niskiej cenie,
mogli zostac przeniesieni o jeden stopien nizej, do klasy biznes, “bez
dodatkowych kosztow”. Wyjasniono, ze i tak zakupione przez nich bilety byly
o 65 proc. tansze niz standardowe bilety w klasie biznes, ktore srednio
kosztuja ok. 11 tys. dolarow australijskich. Klienci beda mogli tez wybrac
pelen zwrot kosztow za zakupiony bilet.
“Niemcy pisza nam podreczniki historii”? O co chodzi z ta ksiazka “Niecaly
rok po wygranej w wyborach Tuska Niemcy pisza nam podreczniki historii?”,
“rzad Tuska dal zielone swiatlo dla niemieckiej polityki historycznej” –
taki przekaz rozpowszechniaja politycy PiS i Konfederacji. Powodem jest
czwarta czesc podrecznika do historii dla szkol podstawowych. Co stoi za ta
manipulacja politykow? Historia – nomen omen – powstawania tej serii
podrecznikow wiele wyjasnia. 22 sierpnia w mediach spolecznosciowych
zaczely sie mnozyc posty ze zdjeciem przedtytulowej strony podrecznika
“Europa. Nasza historia” przeznaczonego dla klasy 8 szkoly podstawowej. W
jednym z takich wpisow w serwisie X – wyswietlono go ponad 145 tysiecy razy
– autor napisal: “Historia! Klasa 8! Polska! Podrecznik do historii, pod
redakcja, uwaga, Niemcow! Tak to teraz bedzie wygladac! Niemiecki pan kaze,
napisze, a ryzy sluga razem z banda, poslusznie wdroza! Kuzwa mac!”
(pisownia wszystkich postow oryginalna). Autor tego posta powolal sie na
inny wpis, ktory brzmial: “Zakupilem papier toaletowy ‘Europa Nasza
historia’ Pierwsza strona ‘autorzy i autorki’ na 10 nazwisk !Szesc
niemieckich! Czytajac nizej znajdziemy patronat instytucji w Berlinie i
Brunszwiku! Z pewnoscia na koniec roku uczniowie beda musieli zdac egzamin
w niemieckim dialekcie!”.
Internauci oburzeni wskazuja na niemieckie nazwiska wsrod autorow
Wpisy tego typu z komentarzami w podobnym tonie krazyly w serwisie X takze
w kolejnych dniach. “”Polski” podrecznik do historii. Na 10 autorow 6
Niemcow. Oni troche dodadza, my troche odejmiemy, zeby wszyscy byli
zadowoleni i usmiechnieci, gdy sie okaze, ze to byly jednak polskie obozy
smierci i to my rozpoczelismy 2WS. A prawda i tak nie ma znaczenia dla
oglupialej mlodziezy”; “Autorzy podrecznika do historii dla polskich dzieci
Nazwiska przypadkowe :))))))” – pisali oburzeni internauci. Jeden z nich
stwierdzil: “Niekoniecznie bym chcial zeby moje dziecko uczylo sie historii
z podrecznika napisanego przez Niemcow” – po czym zapytal Donalda Tuska,
“czy jest powazny”. Ten post wygenerowal ponad 130 tysiecy wyswietlen.
Niektorzy z internautow – komentujac sprawe podrecznika – zwracali uwage na
niemieckie nazwiska wsrod autorow. Jako autorki i autorzy sa bowiem
wymienieni: Asmut Br�zckman, Krzysztof Gutowski, Friedrich Huneke,
Aleksandra Kmak-Pamirska, Herbert Kohl, Jelko Peters, Birgit Scholz, Helge
Schr�sder, Grazyna Szelagowska i Piotr Szlanta. Narracje o “podreczniku
historii dla polskich dzieci pisanym przez Niemcow” szybko podchwycili
politycy opozycji. Jeden z liderow Konfederacji – Slawomir Mentzen –
zapytal w poscie 24 sierpnia: “Czyli niecaly rok po wygranej w wyborach
Tuska, Niemcy pisza nam podreczniki historii? I to o II wojnie swiatowej?”.
Rafal Mekler, inny polityk Konfederacji, dzielil sie przemysleniami:
“Czytam o tym podreczniku i natychmiast wracaja do mnie slowa Grzegorza
Brauna wypowiedziane na konwencji Konfederacji wlasnie w tej materii””
(Braun na konwencji swojej partii 24 czerwca 2023 roku mowil miedzy innymi:
“Nie beda uczyc nas historii Niemcy ani Zydzi” – red.).
Tego samego dnia o podreczniku donosili w serwisie X takze politycy Prawa i
Sprawiedliwosci. Michal Dworczyk pytal: “Czy naprawde doszlo juz do tego,
ze historie II Wojny Swiatowej dla naszych dzieci musza pisac Niemcy?”.
Pawel Jablonski, udostepniajac wpis Dworczyka, dodal: “‘PiS tylko szczuje
na Niemcy’ – a przeciez ci Niemcy tacy dla nas dobrzy, nawet chca nasze
dzieci historii uczyc…”. Radoslaw Fogiel – odpowiadajac na uwage
internauty, ze przeciez polsko-niemieckie podreczniki dopuszczono za rzadow
Zjednoczonej Prawicy – napisal: “Pierwsze trzy tomy (…) zostaly wpisane
przez MEN na liste podrecznikow (…). Problemy pojawily sie dopiero przy
ostatniej czesci obejmujacej okres od 1939 r. do poczatkow XXI wieku” i
stwierdzil: “rzad Tuska dal zielone swiatlo dla niemieckiej polityki
historycznej”.
Na ten temat wypowiedzieli sie tez publicysci zwiazani z prawica.
Wlasciciel portalu Salon24 Slawomir Jastrzebowski stwierdzil miedzy innymi,
ze “Niemcy napisali naszym dzieciom podrecznik do historii II wojny
swiatowej”; Dorota Kania napisala: “Podrecznik nie zostal dopuszczony przez
‘zasciankowy’ PiS. Zrobili to ‘postepowcy’ politycy z Koalicji 13 Grudnia”.
Jej zdaniem mamy do czynienia z “programem wynarodowienia”. Sprawdzilismy,
o ktorym podreczniku mowa, kto i w jaki sposob go tworzyl.
Wspolny polsko-niemiecki podrecznik
Ostatnia czesc podrecznika “Europa. Nasza historia” (to jego strona jest
pokazywana teraz w sieci) przeznaczona jest dla uczniow szkol podstawowych.
W latach 2016-2020 Ministerstwo Edukacji Narodowej (od 2021 roku do konca
2023 roku pod nazwa Ministerstwo Edukacji i Nauki) dopuscilo do uzytku
pierwsze trzy czesci podrecznika: dla klas piatej, szostej i siodmej.
Ostatnia czesc zostala opracowana w 2020 roku.
Zwrocmy uwage, ze to okres rzadow Zjednoczonej Prawicy. Zgodnie z par. 5
ust. 1 rozporzadzenia Ministra Edukacji Narodowej z 3 pazdziernika 2019
roku w sprawie dopuszczania do uzytku szkolnego podrecznikow warunkiem
takiego dopuszczenia jest uzyskanie przez dany podrecznik do ksztalcenia
ogolnego trzech pozytywnych opinii rzeczoznawcow, w tym: – dwoch opinii
merytoryczno-dydaktycznych zawierajacych szczegolowa ocene poprawnosci
ksiazki pod wzgledem merytorycznym i szczegolowa ocene przydatnosci
dydaktycznej, w tym ocene materialu ilustracyjnego; – jednej opinii
jezykowej zawierajacej szczegolowa ocene poprawnosci ksiazki pod wzgledem
jezykowym, w tym ocene tekstow zamieszczonych w materiale ilustracyjnym
oraz ocene komunikatywnosci tekstu.
O ile trzy pierwsze czesci podrecznika “Europa. Nasza historia” zostaly
dopuszczone do uzytku, to czwartej negatywna opinie wystawil jeden z trzech
recenzentow. A to oznaczalo, ze nie mozna bylo dopuscic tej pozycji do
uzytku szkolnego. Interpelacje w tej sprawie – do ministra edukacji i nauki
– skierowal 16 marca 2022 roku posel PSL Pawel Zalewski. Napisal w niej:
“Wspolna Polsko-Niemiecka Komisja Podrecznikowa jest najstarsza czynna
forma wspolpracy dwustronnej. Istnieje od ponad 50 lat, a jej powstanie
bylo efektem uzgodnien zawartych przez wladze PRL i Republiki Federalnej
Niemiec po dokonaniu normalizacji stosunkow miedzy PRL a RFN na skutek
podpisania ukladu granicznego w 1970 r. Rozpoczete w 2008 roku prace nad
stworzeniem wspolnego podrecznika do historii trwaly kilkanascie lat i
zakonczyly sie w 2020 roku wydaniem ostatniego – 4. tomu. Tom ten
obejmujacy swoim zakresem czasy najnowsze (XX wiek) zostal wprowadzony do
uzytku w Niemczech w 2020 r. Natomiast w naszym kraju nie zostal
wprowadzony, poniewaz – jak informowal prof. R. Traba: [grudzien 2020, dla
dw.de] ‘W Polsce obowiazuja inne przepisy. Kazdy tom w miare ukazywania sie
byl oddzielnie zatwierdzany i dopuszczony do uzytku, ale nie jako
podrecznik, lecz jako material pomocniczy (edukacyjny). Po opublikowaniu
czwartego tomu calosc zostala ponownie oddana do recenzji, aby uzyskac
status podrecznika. Czekamy na recenzje czwartego tomu. Wedlug mnie powinna
to byc formalnosc, bo podrecznik spelnia wszystkie wymogi’. Procedura
zatwierdzenia podrecznika nie okazala sie jednak formalnoscia Z informacji
uzyskanej podczas debaty organizowanej przez Instytut Zachodni w Poznaniu
pt. “Miedzy przyjaznia a frustracja. Polska i Niemcy wczoraj i dzis” w dniu
18.01.2022 r. wynika, iz polskie Ministerstwo Edukacji i Nauki nie zamierza
dopuscic podrecznika do uzytku, poniewaz uzyskal on dwie negatywne
recenzje” – a na koniec Zalewski zapytal: z jakich powodow polsko-niemiecki
podrecznik nie zostal dopuszczony do uzytku; kto jest autorem recenzji;
jaka jest tresc recenzji oraz czy Ministerstwo Edukacji i Nauki planuje
podjac dzialania, by ostatni tom podrecznika zostal dopuszczony do uzytku.
Owczesny wiceminister edukacji Dariusz Piontkowski odpowiedzial na
interpelacje 11 kwietnia 2022 roku. Wskazal, ze 27 lipca 2020 roku
Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne SA (WSiP) zlozyly wnioski o dopuszczenie
do uzytku szkolnego poszczegolnych czesci podrecznika do historii
zatytulowanych “Europa. Nasza historia” i “Europa. Nasza historia. Historia
w zrodlach, obrazach i odwolaniach do wspolczesnosci” przeznaczonych dla
klas 5, 6, 7 i 8 szkoly podstawowej. Piontkowski przekazal, ze podreczniki
dla klas 5, 6 i 7 uzyskaly pozytywne opinie rzeczoznawcow i na tej
podstawie zostaly dopuszczone do uzytku szkolnego w marcu i w kwietniu 2021
roku.
Wiceminister poinformowal, ze do sporzadzenia opinii podrecznika dla klasy
8 wyznaczeni dostali: prof. dr hab. Malgorzata Dajnowicz (opinia
merytoryczno-dydaktyczna), mgr Zbigniew Zuchowski (opinia
merytoryczno-dydaktyczna) oraz prof. dr hab. Marek Ruszkowski (opinia
jezykowa). Piontkowski przekazal, ze Dajnowicz sporzadzila opinie
merytoryczno-dydaktyczna warunkowa, czyli zawierajaca wskazane do
wprowadzenia w podreczniku poprawki, a nastepnie negatywna opinie koncowa;
Zuchowski sporzadzil opinie merytoryczno-dydaktyczna warunkowa, a nastepnie
pozytywna opinie koncowa; Ruszkowski wydal opinie jezykowa warunkowa, a
nastepnie pozytywna koncowa.
“W zwiazku z rozbieznymi opiniami merytoryczno-dydaktycznymi sporzadzonymi
o podreczniku, Minister Edukacji i Nauki (..) zwrocil sie do rzeczoznawcy
prof. dr. hab. Grzegorza Kucharczyka (ktory w maju 2022 roku zostal
wyznaczony przez owczesnego ministra Przemyslawa Czarnka na szefa nowej
Rady Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki na lata 2022-2025 – red.) o
sporzadzenie dodatkowej opinii merytoryczno-dydaktycznej. Dodatkowa opinia
merytoryczno-dydaktyczna sporzadzona przez prof. dr. hab. Grzegorza
Kucharczyka jest opinia negatywna” – podal Piontkowski. WSiP zlozyl wniosek
o umorzenie postepowania w sprawie dopuszczenia przedmiotowego podrecznika
do uzytku szkolnego. Decyzje o umorzeniu wydano 23 listopada 2021 roku.
Sprawa wrocila w tym roku – gdy podrecznik byl ponownie recenzowany (po
zlozonym 6 lutego wniosku). Tym razem wystawiono dwie opinie warunkowe,
ktore koncowo byly pozytywne oraz od razu jedna pozytywna. Rzeczoznawcami
byly: dr hab. prof. UP Agnieszka Chlosta-Sikorska, dr Malgorzata Szymczak
oraz dr Marzena Kryszczuk. Decyzja z 5 lipca 2024 roku ostatnia czesc
podrecznika zostala wpisana do wykazow dopuszczonych do uzytku szkolnego
podrecznikow (numer ewidencyjny w wykazie – 1120/8,9/2024). Wrocmy do
pierwszych czesci podrecznika i poczatku jego historii. Podrecznik “Europa.
Nasza historia” jest polsko-niemieckim projektem zainicjowanym w 2008 roku
przez owczesnego szefa niemieckiej dyplomacji Franka-Waltera Steinmeiera
(obecnie prezydent Niemiec). Propozycje poparl w Polsce minister spraw
zagranicznych Radoslaw Sikorski. Byla to w tamtym czasie druga taka
inicjatywa w Europie (pierwszy wspolny podrecznik historii dla uczniow klas
maturalnych w jezyku francuskim i w jezyku niemieckim ukazal sie w 2006
roku we Francji i w Niemczech).
Rzady obu panstw, a takze 16 krajow zwiazkowych Niemiec, upowaznily do
realizacji projektu wspolprzewodniczacych Polsko-Niemieckiej Komisji
Podrecznikowej. Zdecydowano, by – zgodnie z zalozeniami – polskie i
niemieckie wydania podrecznika roznily sie jedynie wersja jezykowa,
natomiast tresc, struktura i szata graficzna byly identyczne. Uzupelnieniem
kazdej wersji jezykowej powinien byc dodatkowy material dydaktyczny w
postaci zagadnien narodowych, odrebnych dla kazdej ze stron. Pierwsze
efekty mozna bylo zobaczyc 23 czerwca 2016 roku, gdy owczesni ministrowie
spraw zagranicznych Niemiec i Polski – Frank-Walter Steinmeier i Witold
Waszczykowski – zaprezentowali w berlinskim Liceum im. Roberta Jungka
(szkole o profilu polsko-niemieckim) pierwsza czesc polsko-niemieckiego
podrecznika; obejmowal okres od starozytnosci do sredniowiecza. “Podrecznik
ma charakter praktyczny, poniewaz od tej pory polscy i niemieccy uczniowie
beda mogli poznawac wspolna historie Europy widziana z tej samej
perspektywy. Pozwoli to mlodym ludziom lepiej zrozumiec wrazliwosc
historyczna sasiadow, ulatwi dialog, pozwoli uwolnic sie od stereotypow i
nauczy wiekszej tolerancji” – mowil Waszczykowski.
Prezentacja odbyla sie kilka miesiecy po tym, gdy w styczniu 2016 roku
ministrowie spotkali sie w Warszawie, a Waszczykowski wyrazal nadzieje, ze
w 2016 roku dojdzie jeszcze do wielu spotkan przedstawicieli wladz Polski i
Niemiec, poniewaz w tamtym czasie mijalo 25 lat od podpisania miedzy
krajami “Traktatu o dobrym sasiedztwie i przyjaznej wspolpracy”. Rok
pozniej, 20 listopada 2017 roku, owczesna minister edukacji narodowej Anna
Zalewska, ambasador Niemiec w Polsce Rolf Nikel oraz minister edukacji,
mlodziezy i sportu Kraju Zwiazkowego Brandenburgia Britta Ernst
zaprezentowali w Krzyzowej na Dolnym Slasku drugi tom podrecznika “Europa.
Nasza historia” – obejmuje czasy nowozytne do 1815 roku. Jak podawala
Polska Agencja Prasowa, Zalewska podkreslila, ze polsko-niemiecki
podrecznik do historii to wyzwanie, ale rowniez doskonale doswiadczenie.
“Drugi tom konczy sie na 1815 r.; ten podrecznik wypelnia trescia wszystkie
projekty zwiazane z polsko-niemiecka wymiana mlodziezy, a jednoczesnie
zbliza nas do wypelniania polsko-niemieckiego traktatu, ktory m.in.
zobowiazywal oba kraje do dbania o swoja tozsamosc” – cytowala PAP minister
Zalewska. Mowila ona wtedy, ze ma nadzieje, iz w 2020 roku, kiedy zostanie
zakonczona praca nad podrecznikiem, beda wspolnie podejmowane decyzje co do
jego przyszlosci. “W tej chwili te dwa tomy polsko-niemieckiego podrecznika
maja funkcje materialu edukacyjnego, aby miec formule podrecznika, musi byc
calosc” – powiedziala Zalewska. 18 listopada 2019 roku w gimnazjum im.
Karla Liebknechta we Frankfurcie nad Odra zaprezentowano trzecia czesc
podrecznika, ktora obejmuje okres od kongresu wiedenskiego do pierwszej
wojny swiatowej. We Frankfurcie obecna byla wtedy owczesna wiceministra
edukacji narodowej Iwona Michalek. “Potrzebujemy dobrego podrecznika, a w
tym przypadku widac, ze jest do dobry podrecznik, dlatego po ukazaniu sie
czwartego tomu bedziemy robic wszystko, aby zostal uznany. Taki podrecznik
to korzysc dla obu narodow” – ocenila Michalek w rozmowie z Deutsche Welle.
Jak piszemy wyzej, ostatnia czesc podrecznika opracowano w 2020 roku. Gdy
uzyskala jedna negatywna recenzje i dwie pozytywne, minister nauki poprosil
o dodatkowa opinie merytoryczno-dydaktyczna prof. dr. hab. Grzegorza
Kucharczyka i byla ona negatywna. Podrecznik nie zostal dopuszczony do
uzytku.
Konkret24 zapytal o czwarta czesc serii “Europa. Nasza historia” prof. dr
hab. Grazyne Szelagowska i prof. dr hab. Piotra Szlante z Wydzialu Historii
Uniwersytetu Warszawskiego. Z odpowiedzi obu ekspertow wynika, ze przy
wszystkich tomach serii pracowalo wielu fachowcow, ekspertow z uznanych
instytucji, ze weryfikowano wszystko po stronie polskiej i niemieckiej, ze
nie bylo mozliwosci, by jedna strona dominowala nad druga badz narzucala
jej swoja wizje. Profesor Szlanta podkresla, ze “na kazdym etapie
podrecznik byl wspoltworzony przez autorow obu stron”. “Lacznie pracowalo
przy nim okolo 30 osob (autorzy, redaktorzy, recenzenci, eksperci).
Powstawal on okolo dziesieciu lat” – opisuje w odpowiedzi dla nas. Dodaje,
ze spotkania autorow i ekspertow byly zawsze tlumaczone symultanicznie, a
obie wersje jezykowe sa tozsame.
Profesor Szelagowska, ktora jednak nie brala udzialu w pracach jako autorka
ostatniej czesci, odniosla sie do prac nad tomami od klasy piatej do
siodmej. “Wersje niemiecka i polska absolutnie w niczym sie nie roznia.
Niczym. Sa identyczne. Tak w tresci, jak i obudowie dydaktycznej (w tym
wszelka grafika i ilustracje). Dodatkowo dla polskich uczniow
przygotowalismy polskie aneksy rozszerzajace tresci. Tak, wszystko bylo
wzajemnie tlumaczone, zapisywane i nagrywane. Takze nasze spotkania byly
tlumaczone symultanicznie. Polska wersja byla redagowana przez polskich
redaktorow, niemiecka – przez niemieckich. I weryfikowane wzajemnie” –
wyjasnia.
Profesor tak opisuje swoje autorskie doswiadczenia z pracy nad ta seria:
“Autorzy wlaczali sie po przygotowaniu przez redaktorow (z polskiej strony
WSiP, ktory wygral konkurs) konspektu kazdego tomu. Oczywiscie, konspekty
byly dla obu wersji jezykowych identyczne i przechodzily najrozmaitsze
wzajemne weryfikacje. Wzajemnie tlumaczone, oczywiscie. W tym momencie
odbywalo sie kilkudniowe spotkanie polskich i niemieckich autorow i
redaktorow, tlumaczone symultanicznie (i nagrywane). Dokonywalismy podzialu
tresci, po rowno. Kazdy autor dostawal do przygotowania kilka rozdzialow.
Czyli tresc i obudowe dydaktyczna. Potem dokonywalismy wymiany: ja
otrzymywalam rozdzialy napisane przez autorow niemieckich (tlumaczone) i je
weryfikowalam, poprawialam, a czesto pisalam na nowo cale fragmenty, albo
wrecz caly rozdzial, jesli go ocenilam negatywnie. Z kolei moje rozdzialy
byly tlumaczone na jezyk niemiecki i weryfikowane przez autorow
niemieckich. Potem calosc byla ‘sklejana’ z cala obudowa dydaktyczna i
wzajemnie redagowana, sprawdzana itd. Czyli polska wersja przez POLSKICH
redaktorow. Rezultat musial byc i BYL identyczny dla obu wersji”. Profesor
Szelagowska przypomina, ze caly “projekt przygotowala polsko-niemiecka rada
naukowa, w ktorej ze strony polskiej znalezli sie tacy wybitni historycy,
jak zmarly niedawno prof. Wlodzimierz Borodziej i aktualny dyrektor Muzeum
II wojny swiatowej – prof. Rafal Wnuk” oraz ze seria otrzymala dwie
nagrody: niemieckiego instytutu naukowego ds. podrecznikow (Instytutu
Georga Eckerta) i Polskiej Akademii Umiejetnosci w Krakowie.
WSiP wyjasnia, jak procedowano prace nad podrecznikami
Z kolei Andrzej Dusiewicz z WSiP, kierownik Polsko-Niemieckiego Projektu
Podrecznika “Europa. Nasza historia”, opowiada nam, ze historia
polsko-niemieckiego projektu podrecznika rozpoczela sie w marcu 2012 roku i
trwala do roku 2024. “Projekt po stronie polskiej realizowaly Wydawnictwa
Szkolne i Pedagogiczne SA, a po stronie niemieckiej wydawnictwo Eduversum w
Wiesbaden. Przez caly czas trwania projektu wydawcy wspolpracowali z
licznymi instytucjami (takze ministerstwami), przedstawiajac co roku postep
prac” – wyjasnia. Wsrod instytucji, ktorych przedstawiciele nalezeli do
Rady Zarzadzajacej projektu, byly: Ministerstwo Edukacji Narodowej
RP; Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP; Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa
Narodowego RP; Narodowy Instytut Muzealnictwa i Ochrony Zbiorow; Fundacja
Wspolpracy Polsko-Niemieckiej; Wspolna Polsko-Niemiecka Komisja
Podrecznikowa Historykow i Geografow; Centrum Badan Historycznych Polskiej
Akademii Nauk w Berlinie; Ministerstwo Spraw Zagranicznych RFN; Konferencja
Ministrow Edukacji, Nauki i Kultury Krajow Zwiazkowych RFN oraz Instytut
Miedzynarodowych Badan nad Podrecznikami Szkolnymi im. Georga Eckerta w
Brunszwiku.
Praca nad kazdym tomem podrecznika trwala minimum dwa-trzy lata i
przebiegala wieloetapowo. W uproszczeniu proces ten przedstawionym nam
przez Andrzeja Dusiewicza przebiegal nastepujaco:
1) Przed rozpoczeciem prac nad danym tomem odbywalo sie spotkanie zespolu
autorskiego, redaktorow merytorycznych, koordynatorow naukowych i ekspertow
Polsko-Niemieckiej Komisji Podrecznikowej przypisanych do tego tomu.
Omawiano wstepny spis tresci i przydzial stron, najwazniejsze zagadnienia,
wstepna liste map i ilustracji do wykonania. Ustalano, ktory z autorow
pisze dana lekcje. Polowe mieli pisac Polacy, polowe Niemcy. Obie strony
dobieraly autorow wedlug wzorow sprawdzonych z wlasnej praktyki wydawniczej
– strona polska wybierala osoby ze srodowisk akademickich, strona niemiecka
wolala oprzec sie przede wszystkim na praktykujacych nauczycielach. 2) Po
okolo szesciu miesiacach pierwsza wersja tekstow splywala do redakcji i
trafiala do tlumaczenia. Potem redakcje i koordynatorzy wstepnie
opracowywali material i przekazywali do oceny ekspertom. Zbierano wszystkie
uwagi i material wracal do poprawek do autorow – przy czym material, ktory
pisal autor niemiecki, trafial do autora polskiego, a tekst autora
polskiego do autora niemieckiego. 3) Gdy druga wersja splynela do
redakcji, calosc byla ponownie tlumaczona na oba jezyki – i rozpoczynaly
sie wspolne prace redakcyjne (redaktorzy merytoryczni, koordynatorzy
naukowi, tlumacze). Konczyly sie utworzeniem jednolitej wersji trzeciej.
4) Trzecia wersja trafiala do recenzji ekspertow Polsko-Niemieckiej Komisji
Podrecznikowej. Oceniona wersja wracala do obu redakcji, ktore, po
naniesieniu uwag, kierowaly maszynopisy do skladu. Prace nad skladem
zajmowaly minimum pol roku, przy czym w tym okresie obie redakcje pracowaly
tez wspolnie, wykorzystujac pomoc tlumaczy. Po zakonczeniu skladu powstala
czwarta wersja podrecznika. 5) Ta czwarta wersja trafiala do opracowania
jezykowego, ktore – bez naruszania tresci i ukladu – mialo wyeliminowac
wszelkie usterki jezykowe wynikajace z wielokrotnych tlumaczen. 6) Po
skladzie tej wersji podrecznik trafial do recenzji ministerialnych. Po
stronie niemieckiej musial zostac zaakceptowany przez ekspertow w 16
landach (bylo zatem 16 kompletow recenzji), po stronie polskiej odpowiadalo
za to Ministerstwo Edukacji Narodowej. To resort wyznaczal dwoch
ministerialnych ekspertow merytorycznych i jednego jezykowego. Po okolo
trzech miesiacach, gdy obie strony mialy juz komplet recenzji, redakcje
wspolnie nanosily wskazane przez recenzentow poprawki – i odsylaly
ostateczna wersje do ponownej oceny.
Tak procedowano wszystkie tomy serii.
Jak tlumaczy Dusiewicz, po stronie niemieckiej ocena rzeczoznawcow
landowych byla jednak ostatnim etapem pracy – po czym tom dopuszczano do
uzytku szkolnego (odpowiednio w 2016, 2017, 2019 i 2020 roku). Natomiast po
stronie polskiej proces jeszcze trwal. “Na mocy decyzji MEN, po zakonczeniu
prac nad wszystkimi tomami, komplet podrecznikow zostal poddany ponownej
ocenie w 2020 r. przez kolejnych rzeczoznawcow ministerialnych.
Dopuszczenie Ministerstwa Edukacji i Nauki otrzymaly wowczas trzy czesci
podrecznika, a procedura dotyczaca klasy 8 zostala na wniosek WSiP
anulowana” – wyjasnia Dusiewicz. Wydawnictwo po tym, jak nie odwolalo sie
od pierwszej decyzji, zlozylo ponowny wniosek do ponownej akceptacji – w
lutym 2024 roku. Powodem byl fakt, ze w Niemczech ten podrecznik juz jest w
uzytku od kilku lat, zas polska wersja – ktora przeszla cala procedure
opisana wyzej – czekala. Nowych recenzentow podrecznika (dr hab. prof. UP
Agnieszke Chloste-Sikorska, dr Malgorzate Szymczak oraz dr Marzene
Kryszczuk) wskazalo Ministerstwo Edukacji i Nauki.
Andrzej Dusiewicz z WSiP pytany, czy merytorycznie zmieniano ten tom wobec
wersji z 2020 roku, odpowiada: “Od 2020 r. do 2024 r. wprowadzilismy do
podrecznika jedynie drobne poprawki jezykowe, ktorych nie udalo sie
wychwycic przed terminem oddania do recenzji w 2020 r. (np. literowki).
Ponadto na dwoch-trzech stronach uscislilismy zapisy w miejscach, w ktorych
nowa propozycja tlumaczenia byla jeszcze blizsza duchowi tekstu. Nie bylo
zadnym zmian poprawiajacych narracje lub wplywajacych na uklad podrecznika.
Bez zgody koordynatorow naukowych nie moglismy tego zrobic, bowiem
odeszlibysmy od zasady identycznosci obu wersji”.
Wyjasnia ponadto, ze tom 1 w Niemczech (klasa 5 w Polsce), tom 2 w
Niemczech (klasa 6 w Polsce) oraz tom 3 w Niemczech (oznaczony jako 7,1 w
Polsce) sa w pelni zgodne w obu wersjach jezykowych. “Tom 4 w Niemczech w
Polsce jest rozbity na dwie czesci. Lata dwudziestolecia miedzywojennego
znajduja sie w tomie 7.2, bowiem polska podstawa programowa przypisywala je
obligatoryjnie do klasy 7. Pozostala czesc – od wybuchu II wojny swiatowej
do wspolczesnosci – realizowana jest w tomie do klasy 8” – uscisla. “Po
stronie polskiej kazdemu podrecznikowi towarzyszy dodatek, w ktorym
znalazly sie tresci z polskiej podstawy programowej pominiete w podreczniku
wspolnym (np. okres rozbicia dzielnicowego w kl. 5, powstawanie
nowoczesnych partii politycznych na ziemiach polskich w kl. 7 czy kultura
PRL w klasie 8)” – dodaje.
Wobec takiego procedowania kazdego etapu prac nad kazda czescia serii
“Europa. Nasza historia” nie mozna sie zgodzic ze stwierdzeniami (m.in.
politykow opozycji), ze “Niemcy pisza nam podreczniki historii” albo ze to
podrecznik “pod redakcja Niemcow”. To jest manipulacja opinia publiczna,
poniewaz kazdy tom byl wspoltworzony przez autorow (wielu, fachowych) z obu
stron tego projektu – zaakceptowanego i promowanego przez ministrow rzadu
Zjednoczonej Prawicy. Teraz nazwiska autorow niemieckich, ktore wystepowaly
tez przy poprzednich czesciach serii, sa przez PiS czy Konfederacje
wykorzystywane do narracji “Niemcy pisza nam podreczniki” oraz ze stalo sie
to po pol roku rzadu Donalda Tuska.
Ostatnia, czwarta czesc, uzyskala w kolejnej weryfikacji trzy pozytywne
recenzje rzeczoznawcow – wiec dopuszczenie podrecznika do uzytku nie jest
arbitralna decyzja obecnego ministra edukacji. Nie wiemy, czego dotyczyly
“negatywne opinie koncowe” wydane w 2020 roku, lecz trudno nam podwazac
merytorycznosc i zasady rownosci pracy specjalistow polskich i niemieckich
opracowujacych cala serie “Europa. Nasza historia” przez lata.
Na pewno jednak to nie politycy powinni oceniac prace ekspertow.
Nietoperze opanowaly blok mieszkalny
Kilkaset karlikow malutkich – przedstawicieli najmniejszego gatunku
nietoperzy w Europie – zadomowilo sie w jednym z blokow mieszkalnych w
Dubnicy nad V�Ahom na Slowacji. Choc zwierzeta nie stanowia zagrozenia dla
ludzi, mieszkancy zwrocili sie do sluzb o usuniecie nieproszonych gosci.
Wedlug informacji przekazanych przez mieszkancow kamienicy, nietoperze
zamieszkaly na piatym pietrze budynku. Ich kolonia jest bardzo liczna i
obejmuje kilkaset osobnikow.
– Zyjemy tu od 36 lat i nigdy nie spotkalismy sie z taka sytuacja – mowil
jeden z mieszkancow bloku w slowackim miescie Dubnica nad V�Ahom.
Lokatorzy spekuluja, ze nietoperze najprawdopodobniej wlecialy do bloku w
nocy przez otwarte okna.
Nie stanowia zagrozenia dla ludzi
Karliki to najmniejszy gatunek nietoperzy w Europie, osiagajacy dlugosc
szesciu centymetrow. Zamieszkuja najczesciej szczeliny, a ich kolonie licza
od 50 do 500 osobnikow. Zasadniczo nie sa niebezpieczne. Oczywiscie nie sa
zainteresowane w zaden sposob bezposrednim atakowaniem tych ludzi – mowi
Ivana Labudíkov�A, przedstawicielka Obszaru Chronionego Krajobrazu Gory
Strazowskie.
Labudíkov�A jest jedna z osob odpowiedzialnych za usuniecie nieproszonych
gosci.
– Probujemy wylapac te kolonie i przeniesc ja, aby w zaden sposob nie
przeszkadzala mieszkancom – podkreslila. Na Slowacji znajduje sie
najwieksze zimowisko karlika malutkiego w Europie Srodkowej.
W jaskini Erňa w Krasie Slowacko-Wegierskim, niedaleko wsi Z�Adiel,
corocznie zimuje okolo 35 – 40 tysiecy osobnikow tego gatunku.
“Gdzie aborcja?!” na powitanie Kosiniaka-Kamysza We wtorek po poludniu
Wladyslaw Kosiniak-Kamysz spotkal sie z uczestnikami trwajacego w Olsztynie
Campusu Polska Przyszlosci. Kiedy wchodzil na scene, z publicznosci slychac
bylo buczenie, a takze wykrzykiwane wielokrotnie pytanie: “Gdzie
aborcja?!”. Mowiac o zmianach w prawie dotyczacym przerywania ciazy,
wicepremier i szef MON wskazywal, ze jego ugrupowanie postuluje tu dwa
kroki: najpierw przyjecie ustawy przywracajacej stan prawny sprzed 2020
roku, a nastepnie rozpisanie referendum. Wicepremier i szef MON Wladyslaw
Kosiniak-Kamysz spotkal sie z uczestnikami trwajacego w Olsztynie Campusu
Polska Przyszlosci. Kiedy wchodzil na scene, z publicznosci bylo slychac
buczenie, a takze wykrzykiwane wielokrotnie pytanie: “Gdzie aborcja?!”.
Towarzyszacy mu na poczatku Rafal Trzaskowski zaapelowal do zgromadzonych o
szacunek dla goscia Campusu i podkreslil, ze kazdy ma prawo do
prezentowania swoich pogladow.
Kosiniak-Kamysz o “dwoch krokach”
Temat aborcji pojawil sie takze w kilku pytaniach, ktore padly z sali. – Po
pierwsze w mojej formacji (…), jest wolnosc wyboru w sprawach
swiatopogladowych. Jesli chodzi o sprawy zasad przerywania ciazy, to jest
prawo, ktore jest ustanawiane i jest to stricte okreslone. Sa rozne
propozycje zmiany tego prawa. My w wyborach w 2023 roku jako cala Trzecia
Droga powiedzielismy, (ze sa – red.) dwa aspekty. Po pierwsze – powrot do
zasad sprzed wyroku Trybunalu Konstytucyjnego, ktory odebral bezpieczenstwo
kobietom i dlatego byly masowe protesty – mowil. Dodal, ze nie zgadza sie z
tym wyrokiem.
– Drugim krokiem w tym dzialaniu jest rozpisanie referendum. Po to, zeby
nie wiekszosc mezczyzn z 460 poslow w parlamencie mogla sie wypowiedziec,
tylko zeby mogly zaglosowac miliony kobiet – podkreslil. Dodal, ze
zaakceptuje wynik referendum bez wzgledu na jego rezultat.
Zdaniem Kosiniaka-Kamysza w tej kadencji Sejmu mozliwe jest przeglosowanie
ustawy, ktora przywracalaby stan prawny sprzed wyroku Trybunalu
Konstytucyjnego z 2020 roku. Wedlug niego taka ustawe bylby tez sklonny
podpisac prezydent Andrzej Duda. – I to jest wiecej bezpieczenstwa (dla
kobiet – red.), a nie mniej – powiedzial. Prezes PSL zostal zapytany, jak
jako lekarz moze popierac rozwiazanie postulowane przez swoich partnerow w
ramach Trzeciej Drogi z Polski 2050 dotyczace obnizenia skladki zdrowotnej
dla przedsiebiorcow. Kosiniak-Kamysz odparl, ze w skladce zdrowotnej nie
chodzi “tylko i wylacznie o zdrowie, ale o czlowieka, ktory musi te skladke
zdrowotna zaplacic”. – O pania Zosie, ktora prowadzi warzywniak,
jednoosobowa dzialalnosc gospodarcza. (…) A przez rzad PiS tak zostala
podniesiona skladka zdrowotna – nie dla wielkich biznesmenow, tylko dla
pani Zosi, ktora prowadzi warzywniak pod blokiem – ze ona sie nie utrzyma,
jak ta skladka zdrowotna bedzie zabijac jej dzialalnosc gospodarcza – mowil
prezes PSL.
Polityk odniosl sie tez do kwestii zarobkow lekarzy. Jak stwierdzil, on
jako wicepremier i szef MON zarabia “bardzo przyzwoicie”, ale “wszyscy jego
koledzy lekarze zarabiaja wiecej”. – To tez trzeba wziac pod uwage –
oswiadczyl. Zadeklarowal, ze bedzie bronil malych przedsiebiorcow i
zabiegal o ich interesy w rzadzie. Wedlug niego, to wlasnie mali
przedsiebiorcy sa “czesto najciezej upokarzani, nie maja urlopow, nie maja
weekendow, nie maja wolnego, bo nikt im tego nie zaplaci”.
– Czy trzeba podnosic wydatki na ochrone zdrowia? Tak, trzeba podnosic
wydatki na ochrone zdrowia. To jest dla mnie priorytet, (…). To jest nie
tylko moje osobiste polityczne zdanie, ale takze moja przysiega
Hipokratesa. Czy trzeba zreformowac system ochrony zdrowia, zeby byl
bardziej wydolny? Tak – oswiadczyl wicepremier. Wskazal m.in. na potrzebe
odbudowy przemyslu farmaceutycznego. Tu nie chodzi o to, zeby zmniejszac
wydatki na ochrone zdrowia. Tylko ze jak zniszczymy ten maly biznes, to tej
skladki zdrowotnej nikt nie zaplaci. Idziemy w tym samym kierunku – wiecej
pieniedzy na zdrowie, ale nie kosztem tych najbardziej upokarzanych i
najciezej pracujacych prowadzacych mala dzialalnosc gospodarcza – dodal
Kosiniak-Kamysz.
Kosiniak-Kamysz o sytuacji na granicy
Wicepremier byl tez pytany o sytuacje na granicy polsko-bialoruskiej.
– Po drugiej stronie granicy przychodza terrorysci, ktorzy chca napasc na
nasz dom. Po drugiej stronie przychodza ludzie, ktorzy zabili sierzanta
Mateusza Sitka – bohatera Rzeczpospolitej, zolnierza Wojska Polskiego.
Jesli po drugiej stronie stoja ludzie, ktorzy potrzebuja pomocy, to
straznicy graniczni udzielaja tej pomocy – mowil.
– Nie spoczniemy, poki nie zlapiemy – i obiecuje to – wszystkim rodzinom
zolnierzy Wojska Polskiego, Strazy Granicznej – nie spoczniemy, poki
mordercow polskiego zolnierza nie zlapiemy i nie ukarzemy. To jest moja
odpowiedzialnosc – podkreslal szef MON.
– Konstytucja zobowiazuje nas do ochrony granic. Musimy dbac o nasz dom.
Nie pozwolimy na zniszczenie naszego domu przez rezimy, ktore zycza nam jak
najgorzej, ktore chca zniszczyc nasza cywilizacje, demokracje i wolnosc. Na
to nie pozwolimy i bedziemy (temu) radykalnie przeciwdzialac – zapowiedzial
i wskazal, ze inne kraje, na przyklad Finlandia, wprowadzaja podobne do
Polski zasady obrony wlasnych granic.
Kosiniak-Kamysz przyznal tez, ze w ostatnim czasie w Europie obserwowana
jest “nieprawdopodobna fala sabotazu, dywersji i atakow na roznego rodzaju
obiekty”. Wskazal, ze do takich zdarzen dochodzi m.in. w Niemczech,
Czechach, na Litwie, we Francji. – Jezeli chcemy, zeby kolejne pokolenia
mialy mozliwosc wdrazania swoich pomyslow, nasza wizje swiata musimy
ochronic – podkreslil. Minister nawiazal do piatkowego spotkania
uczestnikow Campusu z premierem Tuskiem, ktory takze byl pytany o sytuacje
na granicy z Bialorusia. Zapewnil, ze wspolnie z Tuskiem mowia jednym
glosem i beda sie w tej kwestii wspierac.
Kosinak-Kamysz o dzialaniu wojska w sprawie obiektu powietrznego
Pozniej Kosiniak-Kamysz wystapil na krotkim briefingu, gdzie byl pytany
miedzy innymi o incydent z poniedzialkowego poranka, kiedy nad terytorium
Polski wlecial obiekt powietrzny.
– Po pierwsze, wszystkie procedury zostaly zachowane. Wszystko zostalo
przeprowadzone zgodnie z obowiazujacym prawem i byla gotowosc do
zestrzelenia, tak mi zameldowal pan general Klisz, Dowodca Operacyjny
Rodzajow Sil Zbrojnych. Warunki, ktore musza byc spelnione w czasie pokoju,
sa inne niz w czasie wojny – mowil. Polska nie jest w stanie wojny, nie ma
takiego stanu ogloszonego, wiec zachowanie jest zgodne z prawem w stanie
pokoju. tutaj musi byc pelna weryfikacja, nie tylko zobrazowanie, bo
dzisiaj trzeba wykluczyc lub potwierdzic, czy byl obiekt (w polskiej
przestrzeni – red.) i jakiego rodzaju to obiekt byl, wiec musi to odbywac
sie zgodnie z prawem i procedurami – dodal.
Kosiniak-Kamysz powiedzial, ze “ostatecznych wnioskow” w tej sprawie
jeszcze nie ma, bo trwaja poszukiwania. Zaznaczyl, ze beda one wtedy, kiedy
zostanie sporzadzony w tej sprawie calosciowy raport. Wicepremier
przekazal, ze strona polska jest tez w stalym kontakcie z sojusznikami w
NATO. Minister obrony narodowej byl tez pytany o szczegoly jego wizyty w
Waszyngtonie, ktora rozpoczyna sie w srode. Mowil, ze jest ona “bardzo
wazna”. – Spotkam sie z sekretarzem obrony USA Lloydem Austinemw
Pentagonie. To spotkanie bedzie dotyczylo gwarancji bezpieczenstwa,
wspolpracy, zakupow jakie planujemy, szybkosci transferu technologii do
Polski, koordynacji dzialan. To jest duza sprawa, ze w tak krotkim czasie
po szczycie NATO, dostaje zaproszenie od sekretarza obrony Stanow
Zjednoczonych – powiedzial szef MON. Poinformowal, ze do Waszyngtonu juz
pojechali wiceministrowie obrony Pawel Bejda i Cezary Tomczyk, ktorzy wezma
udzial w przekazaniu pierwszych samolotow F-35 dla Polski. On sam – jak
wskazal – pojedzie do USA po posiedzeniu Rady Ministrow, ktora bedzie
dotyczyla przyszlorocznego budzetu. – Zadbalismy o to, by budzet na armie
byl ogromny, najwiekszy w historii. Teraz (czas na) dopiecie ostatnich
szczegolow w relacjach polsko-amerykanskich – powiedzial Kosiniak-Kamysz.
Dodal, ze konkretna kwota przeznaczona w budzecie na MON zostanie podana do
publicznej wiadomosci w srode.
SPORT
IGA SWIATEK I SAMOKRYTYKA PO ZWYCIESTWIE Z KAMILLA RACHIMOWA W 1. RUNDZIE
Dyspozycja Igi Swiatek we wtorek falowala. – Nie czulam sie swobodnie na
tyle, zeby wszystko wygladalo plynnie – przyznala w rozmowie z reporterem
Eurosportu Pawlem Kuwikiem po zwyciestwie w 1. rundzie US Open z Kamilla
Rachimowa 6:4, 7:6 (8-6). Swiatek, liderka rankingu, mistrzyni sprzed dwoch
lat, byla murowana faworytka meczu ze 104. na swiecie Rosjanka. Poczatek
pojedynku to potwierdzal. Po kilkunastu minutach bylo 4:0, pierwszego seta
Swiatek wygrala 6:4. W drugim dlugo tez wszystko zmierzalo w dobrym
kierunku. Przy 5:4 Polka serwowala na awans do 2. rundy i stanela.
Ostatecznie, nim zamknela mecz w dwoch setach, obronila trzy setbole z
rzedu. Ale to nie byl jej dzien, z czego doskonale zdawala sobie sprawe. Na
pewno w drugim secie mnie mocno “spielo”, wiec postaram sie nad tym
popracowac i skoncentrowac bardziej na tenisie niz na tym, co sie dzieje
tutaj dookola. Faktycznie moj poziom drastycznie sie zmienil i tak nie
powinno byc. Nastepnym razem postaram sie byc bardziej stabilna –
zapowiedziala w pomeczowej rozmowie z Pawlem Kuwikiem z Eurosportu.
FLASHBACKI Z CINCINNATI
– W drugim secie do 5:4 z jednym moim przelamaniem wlasciwie gralysmy na
rowni. Mialam wrazenie, ze mam wszystko pod kontrola. A pozniej mialam
takie flashbacki z tego meczu z Cincinnati z Warwara Graczowa – opowiadala,
wspominajac niedawne spotkanie w 1. rundzie turnieju w stanie Ohio. Wtedy
tez Swiatek miala wszystko pod kontrola, az stracila panowanie nad
wydarzeniami w drugim secie. Z Graczowa przed dwoma tygodniami wygrala 6:0,
6:7 (8-10), 6:2. We wtorek seta nie stracila. Faktycznie nie zagralam na
tyle dobrze jak w pierwszej czesci meczu, a mysle, ze moglam domknac to
spotkanie spokojnie. Pojawily sie jednak takie serie bledow, na przyklad
czterech z rzedu. Nie czulam sie swobodnie na tyle, zeby wszystko wygladalo
plynnie – przyznala.
NOWOJORSKA LISTA PRZEBOJOW
Do dalszej czesci rywalizacji w US Open Swiatek podchodzi z dystansem. – Te
turnieje nigdy nie byly dla mnie latwe. Wlasciwie ten wynik w 2022 roku to
tez byl po niezlych przebojach. Mimo ze sa oczekiwania i ze “powinnam” moze
to, moze tamto, to po prostu musze skoncentrowac sie na ciezkiej pracy i
czasami wyszarpac te mecze – podkreslila Swiatek, ktora w 2. rundzie spotka
sie w czwartek z Japonka Ena Shibahara.
“Kompromitacja, zenada, beznadzieja”. W glowie sie nie miesci, co pisza o
Polaku Konrad Bukowiecki zajal 28. miejsce na igrzyskach olimpijskich w
Paryzu w pchnieciu kula z wynikiem 18,83 m. Na polskiego kulomiota spadla
calkiem spora krytyka, do ktorej odnosil sie juz w mediach
spolecznosciowych. Teraz opowiada o tym w jednym z najnowszych wywiadow. –
Wychodzi na to, ze kazdy, kto nie wraca do kraju z medalem, jest do
niczego. Sam bylem w szoku, ze uroslo to do takiej skali – powiedzial.
Konrad Bukowiecki po raz trzeci w karierze wystapil na igrzyskach
olimpijskich w rzucie kula. W 2016 r. w Rio de Janeiro dotarl do finalu z
wynikiem 20,71 m, ale w finale spalil wszystkie trzy proby i nie byl
sklasyfikowany. W 2021 r. w Tokio zajal 23. miejsce po tym, jak rzucil kula
na odleglosc 20,01 m w eliminacjach. W tym roku w Paryzu Bukowiecki
zakonczyl rywalizacje na 28. pozycji z rzutem na odleglosc 18,83 m.
Wczesniej kulomiot dlugo walczyl z urazami, zeby w ogole sie zakwalifikowac
na paryskie igrzyska. 8 sierpnia br. Bukowiecki opublikowal wpis na
Facebooku, w ktorym odnosil sie do krytyki, ktora na niego spadla.
“Wycieczkowicz, kompromitacja, zenada, beznadzieja… To tylko niektore z
okreslen, ktore przez ostatnie dni dane jest mi czytac w komentarzach i
wiadomosciach. Nie zawsze sie wygrywa, kazdy sportowiec ma swoje problemy,
jednym idzie lepiej, innym gorzej, ale ludzie” TO SA IGRZYSKA
OLIMPIJSKIE! Jak nie zdobywasz medalu jestes smieciem, taka jest niestety
narracja niedzielnych kibicow” – pisal Bukowiecki. Bukowiecki udzielil
wywiadu TVP Sport po zakonczeniu igrzysk. Kulomiot odniosl sie do
wspomnianego wpisu, ktory umiescil po zawodach. – Sam bylem w szoku, ze
uroslo to do takiej skali. Nie spodziewalem sie, ze az tyle osob bedzie sie
mna interesowac. To kwestia tego, ze ludzie ogladajacy na co dzien pilke
nozna przywykli do krytykowania pilkarzy. Gdy lecialy igrzyska w telewizji,
przerzucili sie na lekkoatletow, zapasnikow. Niestety, nie do konca maja
pojecie o tych sportach. Zasiegi poszly w miliony. Nie wiem, czy byc z tego
dumnym, czy nie. Poruszylem tam temat hejtu na sportowcow. Wychodzi na to,
ze kazdy, kto nie wraca do kraju z medalem, jest do niczego – powiedzial.
To boli, to przykre. Ludziom wydaje sie, ze zeby pojechac na igrzyska,
wystarczy wyslac podanie do PKOl i tyle. Zupelnie tak nie jest. Jako mlody
chlopak uwazalem, ze ktos, kto jedzie na najwazniejsza impreze czterolecia,
ma dozywotni szacunek i chwale. Teraz jest inaczej. Wyjazd na igrzyska
sprawia, ze jestem paradoksalnie gorszy od tych, ktorzy tam nie jada.
Ludzie komentuja, ze nie bylo sie na podium. Doszlismy do absurdu. Gdybym
nie polecial, krytykowaliby mnie, ze sie nie dostalem. Przez to, co
przeszedlem w ostatnich latach, moim glownym celem bylo w ogole pojechanie
do Paryza – dodal Bukowiecki.
Bukowiecki uwaza, ze nie da sie walczyc z hejtem. – Ludzie mowia, mowili i
mowic beda. Negatywne komentarze przeniosly sie chwilowo na dyscypliny
olimpijskie. Nie da sie z tym walczyc. Internet jest na tyle szeroki, ze
mozna z pietnastu kont pisac, co sie chce. Nie bylo tak, ze nie moglem spac
przez komentarze. Generalnie mam to gdzies. Staram sie tym nie przejmowac.
Ostatni hejt urosl jednak do takiej wielkosci, ze nie dalo sie o nim nie
myslec, nie czytac komentarzy. Jest mi przykro. Uwazam, ze nie zasluzylem
na takie traktowanie – podsumowal kulomiot.
Debiutant bohaterem Barcelony! Trzy bramki. Sedzia “zabral” gola
Lewandowskiemu W 71. minucie meczu w Madrycie Robert Lewandowski trafil po
raz czwarty w tym sezonie La Liga, ale jego gol zostal po interwencji VAR
zostal anulowany. Jego FC Barcelona, choc do przerwy przegrywala, pokonala
jednak na wyjezdzie Rayo Vallecano 2:1. Bohaterem Barcy, ktora w lidze na
Estadio de Vallecas wygrala po raz pierwszy od 2018 roku, byl debiutujacy w
niej Dani Olmo. We wtorkowy wieczor FC Barcelona poszukiwala trzeciego
zwyciestwa w trzecim meczu nowego sezonu La Liga. PilkarzeHansiego Flicka
zdolali w pierwszych kolejkach pokonac na wyjezdzie Valencie 2:1 oraz u
siebie Athletic Bilbao takze 2:1, a az trzy gole w tych spotkaniach
strzelil Robert Lewandowski. Teraz Barca grala na Estadio de Vallecas z
Rayo Vallecano, gdzie po raz ostatni triumfowala w lidze jeszcze w 2018
roku. Pierwszy taki mecz od 2018 roku! Sedzia zabral Lewandowskiemu gola,
ale Barcelona i tak wygrala
I nie trzeba bylo dlugo czekac na potwierdzenie, ze wyjazd na Vallecas jest
dla Barcelony przyjemny mniej wiecej tak, jak coroczna wizyta u
dentysty. Pierwszy sygnal ostrzegawczy gospodarze dali juz w 7. minucie,
gdy po dobrze rozegranym rzucie roznym celny strzal oddal Alvaro Garcia,
ale Marc-Andre Ter Stegen nie dal sie zaskoczyc.
Dwie minuty pozniej bylo juz jednak 1:0 dla Rayo. Na prawym skrzydle Jorge
de Frutos uciekl defensywie Barcy, po czym wylozyl pilke przed bramke
Unaiowi Lopezowi, a ten strzalem w krotki rog pokonal Ter Stegena, ktory w
tej sytuacji zdecydowanie mogl zachowac sie lepiej. Barcelona pierwsze
zagrozenie stworzyla w 19. minucie, ale bylo to zagrozenie niewielkie, bo
po stalym fragmencie Inigo Martinez uderzyl prosto w rece Daniego
Cardenasa. Bramkarz Rayo w pierwszej polowie musial jeszcze obronic
uderzenie zza pola karnego Lamine’a Yamala, ale w obu przypadkach po prostu
nie mogl sie pomylic.
Na niewiele wiecej stac bylo w tej pierwszej polowie druzyne Hansiego
Flicka, a Rayo jeszcze przed przerwa probowalo podwyzszyc wynik, jednak
strzal z kilkunastu metrow Pachy Espino spokojnie wylapal Ter Stegen. Do
przerwy gospodarze prowadzili z Barcelona 1:0. Druga polowa zaczela sie od
debiutu Daniego Olmo, ktory wraz z pierwszym gwizdkiem Cesara Soto Grado
zmienil Ferrana Torresa. Byly pilkarz RB Lipsk od razu byl bardzo aktywny i
juz w swojej pierwszej akcji byl przewracany w polu karnym przez Floriana
Lejeune’a, ale arbiter nie wskazal na wapno. Po chwili zablokowane zostaly
strzaly Raphinhi oraz Julesa Kounde, az wreszcie w 50. minucie po akcji
Gerarda Martina i bardzo silnej wrzutce Raphinhi przed bramka gospodarzy w
pilke nie trafil Robert Lewandowski, marnujac swietna szanse na wyrownanie.
Barcelona atakowala dalej. W kontrze druzyny Hansiego Flicka obok bramki
uderzyl Lewandowski. Po kilku minutach poprzeczke znakomitym strzalem z
dystansu obil Olmo. W 60. minucie juz nic nie uratowalo gospodarzy, gdy po
akcji dwojkowej z Raphinha bardzo precyzyjnie z kilkunastu metrow uderzyl
Pedri, doprowadzajac do remisu.
Katalonczycy nie zatrzymywali sie. W 71. minucie po raz kolejny w tym
sezonie wpisal sie na liste strzelcow Robert Lewandowski. Polak w drugie
tempo dobil obroniony strzal Lamine’a Yamala. Lewandowski cieszyl sie
jednak z gola tylko przez mniej wiecej dwie minuty, bo sedzia Soto Grado
tym razem podbiegl do monitora i okazalo sie, ze na poczatku akcji Jules
Kounde nadepnal na palce Pepa Chavarrii i gol zostal anulowany. Tyle ze
zespol Hansiego Flicka w drugiej czesci spotkania mial ogromna przewage
fizyczna nad rywalem i w koncu dopial swego. W 83. minucie Lamine Yamal
wycofal pilke spod linii koncowej do Daniego Olmo, a ten uczcil swoj
znakomity debiut pieknym technicznym strzalem z kilkunastu metrow, ktory
dal Barcelonie gola na 2:1.
W koncowce sedzia Cesar Soto Grado oszczedzil pomocnika Rayo Pathe Cissa po
jego brutalnym wejsciu w nogi Pedriego. Pedri jednak zszedl z boiska, a juz
w doliczonym czasie gry to samo spotkalo Marca Bernala, ktory
prawdopodobnie doznal urazu kolana. Barca musiala konczyc mecz w “10” i w
ostatnich minutach pod jej bramka zrobilo sie goraco, a swietnej sytuacji
nie wykorzystal Randy Nteka, ktory nie trafil w pilke kilka metrow przed
bramka Barcelony. FC Barcelona pokonala na wyjezdzie Rayo Vallecano 2:1,
odnoszac pierwsze zwyciestwo na Las Vallecas w lidze od 2018 roku.
Bohaterem meczu z pewnoscia byl debiutujacy Dani Olmo. Juz w sobote druzyne
Hansiego Flicka, ktory po trzech kolejkach ma komplet punktow, czeka
rywalizacja u siebie z Realem Valladolid (godz. 17:00).
DETEKTYW
Winny
pieniadze, winny morderstwa
Anna RYCHLEWICZ
Byl motyw i brak dowodow. Byl czlowiek, ktory prze- padl jak kamien w wode.
gdyby ta jednak nie wyparowala, ciala
by nigdy nie oddala. Bilans nieszczesc dyk- towanych silami nie- czystymi
wzroslby wowczas o jeden. folwark Ostrowek powstal jako przy- siolek dobr
Moskwina, miejscowosci naleza- cej do gminy Top- czewo. Polozony okolo 50
km na poludniowy zachod od Bialegostoku. Na poczatku lat 20. XX wieku znany
byl jako maja- tek, nad ktorym ciazy klatwa, a jego mieszkancow przesladuje
prawdziwe fatum. Na pierwszej linii frontu byli jego wlasciciele,
naturalnie. O tym przekonala sie Maria Leonia Iniarska – jedna z ostatnich
wlascicielek majatku Ostrowek.Maria mieszkala wraz z mezem oraz trze- ma
synami. Gdy
meska czesc rodziny stracila zycie w niewyjasnionych oko- licznosciach,
kobieta tragiczne wydarzenia zrzucila na karb tajemniczej klatwy. Po pocho-
waniu meza oraz synow podjela decyzje o pozbyciu sie przekle- tego
folwarku. Chciala uwolnic sie od zlych duchow, osiedlic w bardziej
przyjaznych warun- kach i zamieszkac w Warszawie. Realizacja planow okazala
sie jednak znacznie trudniejsza niz przypuszczala. Zla reputacja fol- warku
i przeswiadczenie o kra- zacej nad nim klatwie, skutecznie zniechecalo
potencjalnych kup- cow. Im wiecej zainteresowanych krazylo wokol majatku,
tym glo- sniej powtarzane byly legendy o przekletym miejscu. Nic wiec
dziwnego, ze z czasem Iniarska stracila nadzieje na powo- dzenie
transakcji. W koncu, w 1925 roku do Marii Iniarskiej zglosil sie 50-letni
Kazimierz Krasowski wraz ze swoim nasto- letnim synem, Stanislawem.
Mezczyzna byl zdecydowany na zakup posiadlosci i zdawal sie nie przejmowac
krazacymi plotkami. Do Iniarskiej w koncu usmiechnelo sie szczescie.
19 maja 1925 roku, po krot- kich negocjacjach, strony mia- ly dobic targu.
Krasowski mial
wejsc w posiadanie folwarku za kwote 19 tys. zl.
– Droga Pani, 4 tys. zl dzis skladam na pani rece, pozostala kwote przekaze
w dwoch ratach – zapewnial Krasowski.
– Niech Panu bedzie. Zalezy mi na szybkiej transakcji. Reszte naleznosci
prosze prze- kazac memu wierzycielowi – Stanislawowi Krasowskiemu, ktorego
pretensje sa zabezpieczo- ne hipoteka majatku – odrzekla bez namyslu
Iniarska.
Gdy nadszedl czas uregulo- wania rat, pojawily sie pierwsze problemy.
Krasowski wniosko- wal o splate czesci naleznosci w wekslach, a czesci w
listach zastawnych. W zwiazku ze skom- plikowanym procesem uregu- lowania
zobowiazan, Stanislaw Krasowski wyznaczyl na swego pelnomocnika Hipolita
Prage, ktory od tej pory mial kontak- towac sie z Krasowskim. Strony
ustalily wowczas konkretne ter- miny splaty rat – pierwsza z nich przyszly
wlasciciel folwarku mial wplacic 1 lipca 1925 roku, natomiast termin
drugiej z nich wyznaczono na 1 stycznia 1926 roku. To wlasnie wtedy, wedlug
wstepnego planu, Krasowski mial zostal pelnoprawnym wla- scicielem
folwarku. Wydaje sie jednak, ze klatwa nad majat- kiem ciazyla nadal,
poniewaz mezczyzna, nie wywiazujac sie z umowy, przesuwal daty splaty
naleznosci. W dniu, w ktorym folwark mial przejsc na rece Krasowskiego,
okazalo sie, ze na zabezpieczenie hipoteczne nie wplacono ani grosza.
Wowczas wierzyciel Iniarskiej wystapil do sadu z powodztwem cywilnym, ktore
mialo rozwiazac problem z niewyplacalnym kupcem.
WSwiatelko w tunelu
izja stawienia sie przed obliczem Temidy okazala sie jednak dla
Krasowskiego wystarczajacym motorem do dzialania. 18 maja 1926 roku
mezczyzna zjawil sie w Warszawie, gdzie przebywala wowczas Maria Iniarska.
Do reki wreczyl jej 3,5 tys. zl w gotowce, natomiast pozostala kwote prze-
kazal w listach zastawnych. Kilka dni pozniej Maria skontaktowala sie ze
swoim wierzycielem, kto- remu przekazala pozostawione przez przyszlego
wlasciciela fol- warku, papiery. Wtedy okazalo sie, ze listy zastawne
wystawione przez Krasowskiego przedsta- wiaja duzo nizsza wartosc, niz sam
deklarowal. Proces sprze- dazy folwarku po raz kolejny stanal pod znakiem
zapytania. Maria, nie czekajac jednak na zadne wyjasnienia, postanowila
osobiscie udac sie do Ostrowka, by zazadac splaty naleznosci za posiadlosc
w gotowce. Co cie- kawe, Krasowski bez zbednych negocjacji zadeklarowal
wow- czas zorganizowanie brakujacej sumy pieniedzy i uregulowanie
zobowiazania. 18 czerwca 1926 roku strony mialy dobic osta- tecznie targu.
Moglo sie wiec wydawac, ze konflikt miedzy Maria Iniarska, a Kazimierzem
Krasowskim zostal rozwiazany. Pozorna ugoda okazala sie jed- nak poczatkiem
prawdziwych problemow.
W momencie gdy wszyscy zaangazowani w proces sprze- dazy folwarku zyli
przeswiad- czeniem o ugodzie stron i byli pewni, ze transakcja dobie- gla
konca, a sprawa sprzedazy folwarku zostala ostatecznie przypieczetowana, do
Hipolita Pragi zaczely splywac tajemni- cze depesze nadawane rzekomo przez
Marie Iniarska. W nich miala ona zawiadamiac, ze nowy wlasciciel folwarku
uregulowal juz cala naleznosc, w zwiazku z czym prosi ona o skreslenie
danej kwoty z tytulu z zabez- pieczenia hipotecznego.
19 czerwca 1926 roku Maria Iniarska miala nadac depesze do Pragi: “Oddac
Krasowskiemu moj majatek. Dziekuje. Iniarska”. Tego samego dnia wieczorem,
Hipolit Praga otrzymal kolejna depesze. Tym razem o rzeko- mej sprzedazy
krowy: “Krowe sprzedalam Krasowskiemu. Nie wolno zadac odpowiedzialnosci.
Iniarska”. Juz wkrotce okazalo sie jed- nak, ze Maria Iniarska zadnej
depeszy nie nadala, a Krasowski mial wejsc bezprawnie w posia- danie
folwarku. W zwiazku z zaistnialymi wydarzeniami, 2 lipca 1926 roku,
Iniarska zlozy- la zawiadomienie w prokuratu- rze o podejrzeniu popelnienia
przestepstwa przez Kazimierza Krasowskiego. Oskarzyla go o sfalszowanie
listu w sprawie wplacenia gotowki i skreslenia sumy hipotecznej oraz
sfalszo- wanie jej podpisu.12lipca 1926 roku kobieta po raz kolej- ny udala
sie na tere- ny posiadlosci w Ostrowku, by ostatecznie pozamykac wszyst-
kie nierozwiazane dotychczas sprawy i zabrac reszte swojego dorobku. Miala
zostac tam na 2 tygodnie. Z uwagi na dosc nieprzyjazne relacje z nieuczci-
wym nabywca folwarku, Maria postanowila zatrzymac sie wow- czas u
znajomego, Mieczyslawa Topczewskiego, zamieszkalego we wsi Moskwin,
polozonej nieopodal Ostrowka. Dni mijaly szybko, a po zala-
twieniu wszystkich spraw zwia- zanych ze sprzedaza posiadlosci, kobieta
miala na stale wrocic do Warszawy. Ze wzgledu na brak bezposredniego
polaczenia kolejowego, musiala zorgani- zowac sobie transport do Lap
oddalonych od Moskwin o 20 km. Wowczas swoja pomoc w transporcie zaoferowal
jej – o dziwo – Kazimierz Krasowski. Mozna bylo wiec przypuszczac, ze
wszelkie niesnaski miedzy dotychczasowa wlascicielka fol- warku a jego
nowym nabywca, zostaly zazegnane.
Kazimierz Krasowski pole- cil swojemu 14-letniemu syno- wi, aby ten
zaprzagl konie do bryczki i odwiozl pania Iniarska do Lap. Kilka godzin
pozniej kobieta ruszyla wraz z mlo- dym Krasowskim w droge. Do Warszawy
jednak nigdy nie dotarla. 17 lipca 1926 roku o zagi- nieciu kobiety zostala
powia- domiona policja. Po wstep- nym rozeznaniu, wszelkie sla- dy
prowadzily sledczych do Ostrowka i pobliskich Moskwin. W koncu to mlody
Krasowski widzial Iniarska po raz ostat- ni, a konflikt kobiety z jego
ojcem dodatkowo podgrzewal domysly. Mieszkancy obu wsi zostali przepytani
na okolicz- nosc tajemniczego zaginiecia 60-latki.
– Przyjechala, by dokonczyc wszystkie sprawy zwiazane ze sprzedaza majatku.
Z nowym wlascicielem nie bylo jej po dro- dze, wiec wolala zamieszkac u
mnie. Zdziwilem sie, gdy 17 lipca oznajmila mi, ze na dwo- rzec kolejowy do
Lap wiezie ja mlody Krasowski. Wydalo mi sie to podejrzane, ale ona
wiedzia- la, co robi – zeznal Mieczyslaw Topczewski.
Wersja ta zostala row- niez potwierdzona zarowno przez mlodego, jak i
starego Krasowskiego. Z opowiesci syna wynikalo jednak, ze do Lap row- niez
nie dotarli…
– Jechalismy i w polowie drogi kon sie poddal. Odmowil poslu- szenstwa.
Pani Iniarska obawia- la sie, ze nie zdazy na pociag do Warszawy. Mowilem,
zeby zaczekala, ze piechota przeciez nie pojdzie. W koncu nadjechal jakis
powoz, a ona zdecydowala sie do nich dosiasc. Nie wiem, kim byli. Nie
znalem tych ludzi. To nie nasi – wyjasnial syn Krasowskiego.
Choc pojawienie sie nie- znanych chlopow w okolicy moglo rzucic nowe
swiatlo na sprawe, w dalszym ciagu jednak zainteresowanie sled- czych
skupialo sie na rodzinie Krasowskich. Atmosfera wokol nich zaczela
gestniec. Z uwa- gi na zlozone wczesniej prze- ciwko staremu Krasowskiemu
zawiadomienie o popelnieniu przestepstwa, sfalszowaniu podpisow Iniarskiej
i bezpraw- ne przywlaszczenie posiadlo- sci, to wlasnie on zostal wziety na
celownik sluzb. Mezczyzna mial oczywisty motyw – gdy- by kobieta dowiodla w
sadzie jego winy, moglaby dopro- wadzic tym do jego upadku. Zlikwidowanie
niebezpieczne- go przeciwnika bylo wiec mu na reke. Ostatecznie jednak nie
znaleziono zadnych obciazaja- cych ich dowodow.
MJak kamien w wode
ijaly kolejne miesiace, a po Marii Iniarskiej nie bylo zadnego
sladu. W zwiazku z zaginieciem kobiety, nie doszlo do rozprawy sadowej z
powodztwa cywilne- go, a oczyszczony ze wszystkich zarzutow Krasowski mogl
wziac gleboki oddech i cieszyc sie przywlaszczonym majatkiem. Spokojna
egzystencje zaburzy- ly jednak odkrycia w pobliskiej Wolce Pietkowskiej, do
ktorych doszlo niespelna 2 lata pozniej.
2 wrzesnia 1928 roku gajo- wy Gaciuk z Wolki Pietkowskiej robil obchod
swojego terenu. Po chwili w oddali spostrzegl lisa, za ktorym rzucil sie w
poscig. Po kilkudziesieciu metrach dotarl do nory w przydroznym rowie,
ktory jeszcze do niedaw- na wypelniony byl woda. W lisiej jamie, zamiast na
lisa natknal sie na… ludzki szkielet. Mezczyzna natychmiast przekazal
informa- cje o znalezisku do odpowiednich sluzb. Niedlugo potem na miej-
scu zjawili sie policjanci, ktorzy przystapili do ogledzin. Choc na
pierwszy rzut oka trudno bylo ocenic plec ofiary, w poblizu szkieletu
zabezpieczono damska odziez. Ubrania byly nadszarp- niete zebem czasu i
zniszczone woda, jednak w poblizu rozrzu- conych kosci znaleziono rowniez
kilka przedmiotow osobistych. Szkielet niezwlocznie przewie- ziono do
zakladu medycyny sadowej, ktory miala potwierdzic plec oraz pomoc
sprecyzowac przyczyne smierci. Badania jed- noznacznie wykazaly, ze
szczatki naleza do starszej kobiety, a do smierci doszlo w wyniku silnego
uderzenia w glowe.
Sledczy niemal od razu polaczyli sprawe znalezie- nia szczatkow z
tajemniczym zaginieciem Iniarskiej, sprzed 2 lat. Dodatkowa przeslanka
potwierdzajaca teorie sled- czych byla trasa, ktora bryczka Krasowskiego
musiala pokonac jadac z Ostrowka do Lap. Jednym z przystankow na drodze
byla bowiem Wolka Pietkowska. Po czasie okazalo sie rowniez, ze przedmioty
znalezione w lisiej norze nalezaly wlasnie do Marii Iniarskiej. Na tym
etapie poli- cja wiedziala juz, ze doszlo do morderstwa. Nadal pozostawaly
jednak pytania: kto sie go dopu- scil? Kto przyczynil sie do smier- ci
60-latki? Czy zbrodnia zostala szczegolowo zaplanowana przez starego
Krasowskiego, ktory do morderczego planu wlaczyl swo- jego syna? Czy mlody
w ogole bral w tym wszystkim udzial? Czy do mordu przyczynili sie nieznani
chlopi, ktorych po dro- dze miala spotkac Maria? Po raz kolejny zdecydo-
wano sie przesluchac Kazimierza Krasowskiego
oraz jego syna Stanislawa. Mezczyzni byli jednak wier- ni swoim pierwotnym
zezna- niom. Obaj wciaz utrzymywali, ze drogi mlodego Krasowskiego i
Iniarskiej rozeszly sie w polo- wie dystansu z Ostrowka do Lap. Ich teze
szybko jednak obalono. Majac na uwadze, ze Iniarska wsiadla do powozu
jadacego w kierunku Lap, ten powinien kierowac sie na polnoc kraju,
tymczasem cialo kobiety zna- leziono na poludnie od miej- sca, w ktorym
mial zostawic ja Krasowski. Gdyby rzeczywi- scie powoz z Iniarska zawrocil
w kierunku Ostrowka, na trasie dogonilbyzkoleipodazajacego piechota
14-latka. Ten jednak powozu zadnego nie widzial.
Prawdomownosc rodziny Krasowskich zostala podana w watpliwosc. Ich motyw do
pozbycia sie niewygodnej wla- scicielki folwarku przybieral wiec na sile.
Obaj mezczyzni jed- nak szli w zaparte. Ostatecznie, ze wzgledu na braki
postepow w sledztwie, policjanci podjeli jednak decyzje o aresztowaniu
Kazimierza Krasowskiego i jego 16-letniego wowczas syna.
2 listopada 1929 roku na lawie oskarzonych zasiedli Kazimierz Krasowski i
jego syn Stanislaw. Obaj zostali oskarze- ni o zamordowanie wlascicielki
folwarku. Sprawe rozpatrywal Sad Okregowy w Bialymstoku. Udowodnienie winy
podejrza- nym nie bylo latwe. W sprawie powolano az 55 swiadkow oraz dwoch
bieglych. Choc miedzy- wojenne gazety nie relacjonowa- ly przebiegu
procesu, a zeznania swiadkow zostaly utajnione, to wiadomo, ze mimo braku
twar- dych dowodow swiadczacych o winie oskarzonych, podczas procesu,
pojawilo sie wiele oko- licznosci przemawiajacych na ich niekorzysc. Byc
moze wsrod licznej grupy swiadkow znalazl sie ktos, kto rzucil nowe swiatlo
na sprawe.
Narada sadu nie trwala dlugo. Juz po godzinie sedzia Moszynski oglosil
wyrok:
– Moca prawa, Kazimierza Krasowskiego i jego syna Stanislawa Krasowskiego,
sad uznaje za winnych popelnienia zbrodni. W opinii sadu, oskarzeni
brutalnie mordujac Marie Leonie Iniarska kierowali sie checia zysku.
Kazimierza Krasowskiego skazuje na 15 lat bezwzglednego pozbawienia
wolnosci, natomiast maloletniego Stanislawa – na 6 lat pozbawienia wolnosci.
Wyrok wywolal na sali niemala konsternacje. W slo- wa przewodniczacego
skladu sedziowskiego nie mogli uwie- rzyc tez sami skazani. Ci nie poddali
sie jednak do ostat- niej chwili, skladajac apelacje. Sprawa zostala
skierowana wiec do ponownego rozpatrze- nia. Podczas rozprawy toczacej sie
przed warszawskim sadem apelacyjnym, nie dopatrzono sie jednak zadnych
przeslanek mogacych podwazyc wyrok sadu pierwszej instancji. Ten zostal
wiec podtrzymany w mocy. Sad Najwyzszy rowniez odrzucil wniosek kasacyjny.
Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)
STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/
abujas12@gmail.com
http://
www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci
http://MyShip.com
Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez
dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com
GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl
Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:
(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):
Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,
Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.
BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436
Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”
wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452
(format IBAN)
wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479
(format IBAN)
wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504
(format IBAN)
BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX
Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”
Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,
numer KRS 0000124837:
“Wspomoz nas!”
teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty
Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl