Dzien dobry – tu Polska – 28.11.2024

DZIEN DOBRY – TU POLSKA GAZETA MARYNARSKA Imienia Kpt. Ryszarda Kucika (Rok
XXIV nr 328) (67568) 28 listopada 2024r.

Pogoda

czwartek, 28 listopada 6 st C

Przelotne opady

Opady:60%

Wilgotnosc:94%

Wiatr:23 km/godz.

Dzien dobry Czytelnicy 🙂

Milego czwartku

Ania Iwaniuk

Dowcip

U prawnika:

– Jaka oplate musze wniesc

zeby otrzymac od pana fachowa

porade?

– 1000 zlotych za trzy

zagadnienia.

– Hmm, to troszeczke drogo,

nie uwaza pan?

– No moze troszeczke. A jakie

jest panskie trzecie pytanie?

Wyplata zasilkow dla powodzian. Rzad wprowadza system zaliczkowy. Minister
Kierwinski informuje o wprowadzenie systemu zaliczkowego dla powodzian. –
Zaliczkowy to znaczy, ze kazdy, kto zlozy wniosek, w ciagu 3 dni otrzyma 50
tysiecy zaliczki – powiedzial pelnomocnik rzadu do spraw odbudowy po
powodzi. We wtorek podpisano rowniez umowe na dofinansowanie odbudowy
kolektora laczacego Glucholazy z Nysa. Inwestycja w kwocie 6,2 mln zl
bedzie finansowana z funduszu przeciwpowodziowego. We wtorek, 26 listopada,
w trakcie konferencji w Glucholazach Marcin Kierwinski – pelnomocnik rzadu
do spraw odbudowy po powodzi – zapowiedzial wprowadzenie systemu
zaliczkowego.

– Chcielibysmy, aby te zasilki trafialy do osob poszkodowanych szybciej,
lepiej i tak, zeby ci ludzie mogli z tych pieniedzy jak najszybciej
skorzystac. Wlasnie dlatego wpisalismy do ustawy powodziowej na moj wniosek
i ministra Siemoniaka pierwszy raz w historii system zaliczkowy. Zaliczkowy
to znaczy – kazdy, kto zlozy wniosek, w ciagu 3 dni otrzyma 50 tysiecy
zaliczki. Rozmawialem z panem burmistrzem i juz dzisiaj 500 takich wnioskow
trafi do wojewody, a wojewoda przeleje na to pieniadze i pewnie w ciagu
dwoch dni te pieniadze trafia do poszkodowanych – poinformowal Marcin
Kierwinski.

W poniedzialek kancelaria prezydenta poinformowala o podpisaniu nowelizacji
ustawy o szczegolnych rozwiazaniach zwiazanych z usuwaniem skutkow powodzi.
Zmiany zawarte w niej zawarte maja m.in. umozliwic wszystkim wskazanym w
rozporzadzeniu o stanie kleski zywiolowej poszkodowanym gminom i powiatom
skorzystanie z dofinansowania do 100 proc. kosztow zadan wlasnych. Do tej
pory samorzady musialy zapewnic 20-procentowy wklad wlasny.

To druga nowelizacja ustawy powodziowej. Rzad w pracach nad projektem
przypominal, ze na jej ksztalt wplynely doswiadczenia samorzadow,
ministerstw i pelnomocnika rzadu do spraw usuwania skutkow powodzi Marcina
Kierwinskiego.

Odbudowa kolektora, ktory laczy Glucholazy z Nysa.

Minister wraz z burmistrzem Glucholaz i wojewoda opolskim podpisal umowe na
dofinansowanie odbudowy kolektora, ktory laczy Glucholazy z Nysa. Kolektor
bedzie finansowany ze srodkow rzadowych z funduszu przeciwpowodziowego. To
jest kwota prawie 6,2 miliona zlotych, ktora ma usprawnic te sytuacje
wodno-kanalizacyjna pomiedzy Glucholazami a Nysa. Prace w tym zakresie pan
burmistrz rozpoczal juz we wrzesniu tego roku. Dzis natomiast dostaje
niezbedne zasilanie finansowe tak, aby te prace mozna bylo zakonczyc –
powiedzial.

Pelnomocnik rzadu do spraw odbudowy po powodzi zapowiedzial, ze w ciagu
kilku godzin podpisana zostanie promesa na wykonanie rury do ujecia wody
pitnej w Glucholazach, a nastepnie promesa na 24 miliony zlotych, na
zbiornik wody pitnej, ktory zostal uszkodzony podczas powodzi.

Burzliwy start procesu w sprawie zabojstwa 20-latki. Interweniowala
policja. Cialo 20-letniej Justyny B. zostalo znalezione w listopadzie 2023
roku w jednym z krakowskich mieszkan. Teraz rozpoczal sie proces w sprawie
zabojstwa kobiety. Przed rozprawa na sadowym korytarzu doszlo do spotkania
rodzin zmarlej i oskarzonego. Musiala interweniowac policja.

Proces rozpoczal sie we wtorek przed krakowskim sadem okregowym. Na lawie
oskarzonych zasiadl Jakub K., partner zamordowanej Justyny B.

Akt oskarzenia odczytal przed sadem prok. Adrian Sommer. Prokuratura
rejonowa zarzucila Jakubowi K., ze udusil Justyne B. 22-latek zostal
doprowadzony na rozprawe z aresztu sledczego.

Interwencja policji sadowej

Sad postanowil, ze proces bedzie sie toczyl z wylaczeniem jawnosci ze
wzgledu na m.in. prywatne i intymne okolicznosci zdarzenia. O taki jej
przebieg wnioskowal obronca mec. Jerzy Zaleski, wskazujac na interes
prywatny oskarzonego, a takze mozliwosc wywolania “zaklocenia spokoju
publicznego”. W ten sposob adwokat nawiazal do zdarzen, ktore poprzedzily
rozpoczecie procesu. Na korytarzu przed sala rozpraw spotkaly sie rodziny
zmarlej i oskarzonego. Matka dziewczyny przyszla ze zdjeciem 20-latki i
zwracajac sie do zebranych, wspominala ostatnie rozmowy z corka, ktore
poprzedzily tragedie. Kobieta przypomniala, ze traktowala oskarzonego
22-latka “jak syna” i podkreslila, ze nie moze pogodzic sie ze smiercia
dziecka. Oskarzonego nazwala “bandyta”.

O spokoj przed sala najpierw prosila sedzia, nastepnie interweniowala
policja sadowa, ktora wyprowadzila zgromadzonych.

Zwloki mlodej kobiety zostaly znaleziono 18 listopada ub.r. w jednym z
mieszkan przy ul. Bytomskiej w Krakowie. 20-latka zostala uduszona. Po
czterech dniach zarzut zabojstwa uslyszal Jakub K., ktory mial byc
partnerem zamordowanej. W prokuraturze mezczyzna nie przyznal sie do
zarzucanego mu czynu i zlozyl obszerne wyjasnienia.

Rosyjski dezerter i tajemnice bazy nuklearnej. W dniu inwazji na Ukraine
“bylismy gotowi” BBC publikuje rozmowe z rosyjskim dezerterem, bylym
oficerem sluzacym w tajnym rosyjskim osrodku broni jadrowej. Jak mowi, w
lutym 2022 r., w dniu pelnoskalowej inwazji Rosji na Ukraine, baza zostala
postawiona w stan pelnej gotowosci bojowej. Swoja rozmowe z rosyjskim
dezerterem brytyjska stacja przeprowadzila poza Rosja. Przedstawia go jako
Antona, jednak zastrzega, ze dla jego bezpieczenstwa imie zostalo
zmienione. Nie pokazuje tez jego twarzy. Byly oficer mial okazac
dziennikarzom dokumenty potwierdzajace gdzie sluzyl i jaki mial stopien
wojskowy. Jak pisze publiczny nadawca, choc nie jest w stanie zweryfikowac
wszystkich opisanych przez Antona zdarzen, pokrywaja sie one z
oswiadczeniami strony rosyjskiej z tamtego czasu. 24 lutego 2022 roku nad
ranem rosyjska armia zaatakowala Ukraine. W dniu rozpoczecia pelnoskalowej
inwazji baza broni jadrowej, w ktorej sluzyl Anton, zostala postawiona w
stan pelnej gotowosci bojowej. – Wczesniej mielismy tylko cwiczenia, ale w
dniu rozpoczecia wojny bron byla w pelni na swoim miejscu – mowi byly
oficer dziennikarzom BBC. – Bylismy gotowi uzyc sil na morzu i w powietrzu,
a w teorii przeprowadzic atak nuklearny – mowi. Jak twierdzi byly oficer, w
bazie obowiazywal stan gotowosci bojowej, a jego oddzial zostal w niej
zamkniety. – Wszystko, co mielismy, to tylko rosyjska telewizja panstwowa,
(..) tak naprawde nie wiedzialem, co to wszystko znaczy. Automatycznie
wykonywalem swoje obowiazki – mowi BBC. – Nie walczylismy na wojnie, po
prostu pilnowalismy broni jadrowej.

Mezczyzna opowiedzial rowniez o szczegolach samej sluzby w bazie. Nie ma
tam poborowych, moga w niej sluzyc jedynie wyselekcjonowani zolnierze
zawodowi, a zycie w bazie jest pod scisla kontrola. Jego zadaniem bylo np.
pilnowanie, by zolnierze nie wnosili do bazy zadnych telefonow. – Stale
przeprowadzane sa tam kontrole i testy na wykrywaczu klamstw. Placa jest
znacznie wyzsza, a zolnierze nie sa wysylani na wojne. Sa tam, aby odeprzec
lub przeprowadzic atak nuklearny – mowi w BBC.

Zmiany w doktrynie nuklearnej Rosji

Tydzien temu Wladimir Putin podpisal dekret, rozszerzajacy liste “zagrozen
militarnych” mogacych stanowic podstawe do uzycia broni nuklearnej.
Wczesniej taka podstawa bylo jedynie zagrozenie samego istnienia panstwa.
Teraz Rosja “postrzega bron nuklearna jako srodek odstraszania”, ktory moze
byc zastosowany w “skrajnych i wymuszonych” przypadkach. W zaktualizowanej
doktrynie, ktora okresla zagrozenia mogace sklonic rosyjskie wladze do
rozwazenia ataku nuklearnego, wskazano, ze za spelniajacy te kryteria moze
byc uznany atak przy uzyciu konwencjonalnych rakiet lub dronow. Decyzja o
zmianie oficjalnej doktryny nuklearnej Rosji zapadla niedlugo po informacji
w sprawie mozliwosci uzycia dostarczanej Ukrainie amerykanskiej broni
dalekiego zasiegu do uderzen w glab Rosji.

Jak pisze BBC Rosja ma okolo 4380 glowic nuklearnych, 1700 z nich jest
rozmieszczonych lub gotowych do uzycia. W ubieglym tygodniu na Dniepr spadl
Oriesznik – nowy hipersoniczny pocisk balistyczny, zdolny do przenoszenia
glowic nuklearnych.

KO przed PiS, Konfederacja na podium. Najnowszy sondaz partyjny. Koalicja
Obywatelska moze liczyc na poparcie 35 procent badanych, a Prawo i
Sprawiedliwosc – 32 procent. Konfederacja, ktora uplasowala sie na trzecim
miejscu, uzyskala 13 procent glosow – wynika z sondazu pracowni Opinia24
dla “Faktow” TVN i TVN24.

W najnowszym sondazu pracowni Opinia24 dla “Faktow” TVN i TVN24 respondenci
zostali zapytani, na jaka partie zaglosowaliby w wyborach parlamentarnych,
gdyby odbyly sie w najblizszych dniach.

Prowadzi Koalicja Obywatelska z wynikiem 35 procent glosow. To 1,7 punktu
procentowego wiecej w porownaniu z poprzednim sondazem pracowni
Opinia24przeprowadzonym w polowie pazdziernika. Tuz za KO uplasowalo sie
Prawo i Sprawiedliwosc, na ktore zaglosowaloby 32 procent badanych (spadek
o 0,4 punktu procentowego). Na trzecim miejscu w sondazu znalazla sie
Konfederacja z poparciem 13 procent(wzrost o 0,8 punktu procentowego)

Na Lewice zaglosowaloby 7 procentrespondentow (spadek o 1,8 punktu
procentowego). Takie samo poparcie uzyskala Trzecia Droga (spadek o 0,9
punktu procentowego). 2 procent badanych wskazalo, ze zaglosowaloby na inna
partie, a 4 procent wybralo odpowiedz “nie wiem/trudno powiedziec” albo
odmowilo odpowiedzi. Sondaz przeprowadzono telefonicznie 24 listopada na
probie tysiaca osob.

Do trzech razy sztuka. Prezydent zapomnial, jak nazywa sie kandydat PiS-u.
Prezydent Andrzej Duda, ktory przebywa w Armenii, byl pytany przez
dziennikarzy, jak ocenia kandydatow na prezydenta, wylonionych do tej pory.
– Bardzo sie ciesze, ze proces formowania sie tej grupy kandydatow na urzad
prezydenta jest w toku – mowil Andrzej Duda. Wspomnial o Rafale
Trzaskowskim, potrzebowal jednak podpowiedzi z nazwiskiem kandydata Prawa i
Sprawiedliwosci. W Erywaniu odbylo sie we wtorek spotkanie prezydenta
Andrzeja Dudy z prezydentem Armenii Wahagnem Chaczaturianem. Po spotkaniu
prezydenci wystapili na wspolnej konferencji prasowej.

Andrzej Duda byl pytany przez dziennikarzy o kandydatow na prezydenta w
zblizajacych sie wyborach.

– Bardzo sie ciesze, ze proces formowania sie tej grupy kandydatow na urzad
prezydenta jest w toku i ze on biegnie, zanim oficjalnie rozpoczela sie
cala procedura zwiazana ze zblizajacymi sie wyborami prezydenckimi, ktora
pan marszalek Holownia zapowiedzial wstepnie na styczen – mowil prezydent.
Dodal, ze znamy juz nazwiska “najwazniejszych kandydatow”. – Koalicja
Obywatelska przedstawila swojego kandydata, pana Rafala Trzaskowskiego.
Prawo i Sprawiedliwosc wspiera kandydata obywatelskiego… pana… pana…
pana doktora Karola Nawrockiego – powiedzial prezydent po krotkiej pauzie,
korzystajac z podpowiedzi kogos z boku.

Prezydent wymienil tez Slawomira Mentzena z Konfederacji i Szymona Holownie
z Polski 2050, ktorzy tez zadeklarowali swoj udzial w wyscigu prezydenckim.

Pozniej odniosl sie do kandydatury Karola Nawrockiego. – Z cala pewnoscia
to bardzo ciekawy kandydat. Moge powiedziec – jezeli chodzi o podejscie do
spraw naszych, kwestii historycznych, kwestii panstwowych – bliski mojemu
sercu. Moge tak smialo powiedziec osobiscie od siebie. Ciesze sie, ze ten
kandydat zostal przedstawiony. Ciesze sie, ze Prawo i Sprawiedliwosc
przedstawilo go jako swojego kandydata, jako kandydata, ktoremu udziela
poparcia, bo mamy w ten sposob jasnosc w wyborze, jacy sa kandydaci
najwazniejszych ugrupowan – powiedzial Duda. Dodal, ze ma nadzieje, ze
“Polacy beda mogli spokojnie zapoznac sie z programami, ktore kandydaci
przedstawia”. O zawahanie prezydenta byl pytany w Sochaczewie Karol
Nawrocki. – Z panem prezydentem Andrzejem Duda uczestniczylem w wielu
wydarzeniach. To byly udane spotkania, niedawno w Stanach Zjednoczonych w
Doylestown. Nie widzialem tego momentu zawahania pana prezydenta –
powiedzial Nawrocki.

– Mysle, ze kwestia rozpoznawalnosci bedzie zmieniac sie kazdego dnia. Nie
chodzi o to, aby byc szczegolnie rozpoznawalnym na tym etapie, ale by byc
rozpoznanym jako osoba, ktora jest gotowa reprezentowac obywateli
Rzeczpospolitej Polskiej i jako osoba, ktora wklada energie, usmiech i
probe zakonczenia wojny polsko-polskiej – mowil kandydat PiS na prezydenta.
Wolalbym, zeby ci, co mnie znaja, mieli swiadomosc, ze bede im dobrze
sluzyl w przyszlych miesiacach i w przyszlych latach – dodal.

Spotkanie z prezydentem Armenii

W czasie konferencji prasowej Andrzej Duda podziekowal Wahagnowi
Chaczaturianowi za zaproszenie. – Ciesze sie z tej wizyty, dlatego ze w
niedlugim czasie Polska obejmie przewodnictwo w Radzie UE i kwestia
zblizania do europejskiej wspolnoty Armenii jako wielkiego narodu o
wielotysiacletniej historii panstwa europejskiego ma ogromne znaczenie –
ocenil.

Podczas briefingu prasowego przekazal, ze rozmowy z armenskim przywodca
dotyczyly zaciesniania wiezi gospodarczych. Jednoczesnie prezydent Duda
zapewnil, ze chce, by wspolpraca obu krajow rozszerzala sie na inne
kierunki. – Mowilismy o rozwoju wspolpracy w zakresie nowych technologii, w
zakresie ochrony klimatu, zielonej energii – powiedzial. Duda i
Chaczaturian rozmawiali tez o niestabilnej sytuacji politycznej Armenii i
Azerbejdzanu. – Gdybysmy byli potrzebni we wsparciu stabilizacji sytuacji,
to jestesmy gotowi – zadeklarowal.

Duda we wtorek odwiedzi gielde w Erywaniu, ktorej udzialowcem jest polska
Gielda Papierow Wartosciowych. Ma rowniez spotkac sie z premierem Armenii
Nikolem Paszynianem oraz przewodniczacym Zgromadzenia Narodowego
(parlamentu) Alenem Simonianem.

Polski plan budzetowy pod lupa. Jest stanowisko Brukseli. Komisja
Europejska pozytywnie ocenila plan dotyczacy polskiego budzetu – wynika z
komunikatu KE. Przedstawione w nim rozwiazania zakladaja wyjscie z
procedury nadmiernego deficytu w ciagu czterech lat. Bruksela
zarekomendowala krajom czlonkowskim przyjecie polskiego planu. KE
pozytywnie zaopiniowala sredniookresowy plan budzetowo-strukturalny m.in.
dla Polski.

“Komisja zakonczyla ocene 21 z 22 przedlozonych planow. Stwierdzila, ze 20
z nich spelnia wymogi nowych ram” – napisala KE.

“Okreslila takze wiarygodna sciezke fiskalna, ktora pozwoli zapewnic trwala
tendencje spadkowa, jesli chodzi o poziom zadluzenia poszczegolnych panstw
czlonkowskich badz utrzymanie dlugu na ostroznym poziomie. Dotyczy to
nastepujacych panstw: Chorwacji, Cypru, Czech, Danii, Estonii, Finlandii,
Francji, Grecji, Hiszpanii, Irlandii, Luksemburga, Lotwy, Malty, Polski,
Portugalii, Rumunii, Slowacji, Slowenii, Szwecji i Wloch” – dodano w
komunikacie KE. “Stawiamy na wzrost gospodarczy napedzany inwestycjami”

Minister finansow Andrzej Domanski poinformowal na portalu X, ze KE wziela
pod uwage w swojej decyzji wzrost inwestycji w rozbudowe polskich zdolnosci
obronnych.

“Mamy pozytywna ocene Komisji Europejskiej dla naszego sredniookresowego
planu budzetowo-strukturalnego! Komisja wziela pod uwage wzrost inwestycji
w rozbudowe naszych zdolnosci obronnych. Stawiamy na wzrost gospodarczy
napedzany inwestycjami” – czytamy we wpisie ministra. Zaledwie dwa kraje
zlozyly swoje plany w terminie, ktory minal 20 wrzesnia. Polska zlozyla
dokument w pazdzierniku, a kilka panstw dostalo od KE zgode na zlozenie ich
jeszcze pozniej (w tym objete razem z Polska procedura nadmiernego deficytu
Belgia i Rumunia).

W tzw. sredniookresowych planach unijne kraje przedstawiaja cele fiskalne,
priorytetowe reformy i inwestycje. Panstwa objete procedura nadmiernego
deficytu, w tym Polska, pokazuja dodatkowo, w jaki sposob zamierzaja
zrownowazyc budzet. Moga to robic w horyzoncie cztero- lub siedmioletnim.
W polskim planie zapisano, ze celem jest sprowadzenie dlugu do poziomu
ponizej 60 proc. PKB, ograniczenie deficytu sektora finansow publicznych do
poziomu ponizej 3 proc. PKB i w rezultacie wyjscie z procedury nadmiernego
deficytu w ciagu czterech lat.

Rewolucja w grudniowym handlu. Zielone swiatlo od komisji. Wigilia ma byc
wolna od pracy, ale dopiero w 2025 roku – tak wynika z poprawek
zaakceptowanych we wtorek podczas wspolnego posiedzenia komisji gospodarki
i rozwoju oraz polityki spolecznej i rodziny. Wiekszosc poslow opowiedziala
sie tez za dodaniem trzeciej niedzieli handlowej w grudniu. Za projektem
nowelizacji ustawy o dniach wolnych od pracy glosowalo 33 poslow, nikt nie
byl przeciw, wstrzymalo sie 23.

Na wolna Wigilie trzeba bedzie poczekac

Wczesniej komisje wprowadzily do projektu poprawki zgloszone przez Koalicje
Obywatelska. Komisje poparly m.in. zmiane, by nowe rozwiazania weszly w
zycie od lutego 2025 r.

Komisje opowiedzialy sie rowniez za wprowadzeniem do projektu poprawki KO,
by trzy niedziele przed Wigilia byly handlowe. Wedlug obecnych przepisow
handlowe sa dwie niedziele w ostatnim miesiacu roku (w 2024 roku to 15 i 22
grudnia). Po przeglosowaniu tej poprawki Urszula Rusecka (PiS)
zapowiedziala, ze w takiej sytuacji poslowie PiS nie popra projektu ustawy.

Wiekszosci glosow komisji nie uzyskala za to poprawka zgloszona przez posla
Polski 2050 Ryszarda Petru, by kazda pierwsza niedziela miesiaca byla
handlowa. Posel zapowiedzial, ze poprawka zostanie zgloszona jako wniosek
mniejszosci. Drugie czytanie projektu w Sejmie zaplanowano na srode.

Ozywiona dyskusja

Rozpatrywaniu projektu ustawy towarzyszyla ozywiona dyskusja. Dorota Olko
(Lewica) podkreslila, ze Polacy ciezko pracuja, dlatego wolna Wigilia
powinna byc wprowadzona. Przekonywala, ze ludzie i tak zrobia zakupy przed
swietami, a poprawka KO nie odpowie na postulaty przedsiebiorcow. Klaudia
Jachira (KO) ocenila, ze projekt jest przygotowany z “pobudek czysto
populistycznych”, a jego wnioskodawcy stawiaja przedsiebiorcow “pod
sciana”. – Teraz probujemy na to zareagowac i wprowadzamy cos, co jest
jakims sposobem kompromisu i od razu slyszymy negatywna opinie. Nie na to
sie umawialismy, Koalicjo 15 pazdziernika – powiedziala poslanka KO,
odnoszac sie do poprawki w sprawie dodatkowej handlowej niedzieli w grudniu.

Pawel Jablonski z PiS mowil, ze “ludzie maja takie same mniej wiecej
potrzeby”. – Nie bedzie tak, ze nagle ludzie beda mniej jesc albo mniej
przyozdabiac swoje domy, beda mniej wydawac na prezenty. Swieta bedziemy
spedzac w podobny sposob, ale lepiej – bedzie jeden dodatkowy dzien –
wskazal Jablonski.

Strona pracownikow podkreslila, ze w tej dyskusji trzeba wziac pod uwage
glosy osob, ktore 24 grudnia “beda siedziec na kasach i w magazynach”.
Jakub Niewiadomski z Ogolnopolskiego Pracowniczego Zwiazku Zawodowego
“Konfederacja Pracy” zwrocil sie do posla Polski 2050 Ryszarda Petru. –
Jesli wycofa pan swoj upor, to w imieniu mojego zwiazku zawodowego
deklaruje, ze 23 grudnia dostarczymy panu pod drzwi swiateczne zakupy –
powiedzial. Z kolei przedstawiciele przedsiebiorcow opowiedzieli sie za
status quo – brakiem dodatkowych niedziel handlowych w grudniu i za
pozostawieniem przepisow o Wigilii w obecnie obowiazujacym ksztalcie.

Ile bedzie to kosztowac?

Ministra rodziny Agnieszka Dziemianowicz-Bak na posiedzeniu komisji
wskazala, ze resort przygotowal wyliczenia kosztow na podstawie wolnego
dnia w Swieto Trzech Kroli. Wedlug danych MRPiPS koszt ten wynosi od 0,3
mld do 1 mld zl.

Szefowa MRPiPS zaznaczyla jednoczesnie, ze Wigilia to nie jest zwykly dzien
pracy, wiec oszacowanie skutkow ekonomicznych tego rozwiazania jest trudne.
W projekcie Lewicy zaproponowano ustanowienie 24 grudnia dniem wolnym dla
wszystkich pracownikow, w tym pracownikow placowek handlowych, dla ktorych
obecnie – zgodnie z ustawa o ograniczeniu handlu w niedziele i swieta –
Wigilia jest dniem roboczym do godziny 14.

Rafal Trzaskowski “usunal Aleje Lecha Kaczynskiego”? Przypominamy dlaczego.
Politycy PiS zestawiaja nagranie burzenia pomnikow radzieckich przez Karola
Nawrockiego z “usuwaniem alei Lecha Kaczynskiego” przez Rafala
Trzaskowskiego. Internauci pisza o manipulacji, a my przypominamy, dlaczego
zmiana nazw warszawskich ulic nie byla decyzja prezydenta stolicy. Dzien po
nominacji Karola Nawrockiego na kandydata Prawa i Sprawiedliwosci w
wyborach prezydenckich – 25 listopada 2024 roku – politycy tej partii oraz
anonimowi uzytkownicy mediow spolecznosciowych publikowali nagranie majace
porownywac dzialania Nawrockiego do dzialan kandydata Koalicji
Obywatelskiej – Rafala Trzaskowskiego. Na filmiku widzimy przewracany
pomnik radziecki i podpis: “Dzialalnosc Karola Nawrockiego jako szefa IPN
(Instytutu Pamieci Narodowej – red.)”, a pod nim demontaz tablicy z nazwa
ulicy Lecha Kaczynskiego i podpis: “Dzialalnosc Rafala Trzaskowskiego jako
prezydenta Warszawy”.

Nagranie w serwisie X opublikowal m.in. posel PiS Dariusz Matecki, piszac:
“Czym sie roznia? Nawrocki w calym kraju demontuje pozostalosci poddanstwa
wobec sowieckiej Rosji. Trzaskowski w Warszawie usunal Aleje L.
Kaczynskiego i zastapil ja Aleja Armii Ludowej, zbrodniczej organizacji,
ktora wprowadzala po wojnie stalinizm”. Filmik pojawil sie takze m.in. na
koncie posla PiS Marcina Romanowskiego, wedlug ktorego to “ogromna przepasc
w dzialalnosci miedzy Nawrockim a Trzaskowskim”. Zamieszczano je takze na
roznych anonimowych kontach, na ktorych pisano, ze “to w zasadzie
podsumowuje roznice miedzy kandydatami”. Jeden z wpisow z taka trescia w
serwisie X wyswietlono ponad 150 tysiecy razy. Wiekszosc komentujacych
chwalila takie zestawienie i wyrazala poparcie dla Karola Nawrockiego. “Ten
wpis powinien byc codziennie przypominany do samych wyborow”; “Bardzo
trafne podsumowanie. Nic dodac nic ujac”; “Moj kandydat obalal pomniki
komunistycznych zbrodniarzy, twoj kandydat walczyl z tabliczka z napisem
‘ul Lecha Kaczynskiego'” – pisali internauci (pisownia oryginalna).
Znalezli sie jednak tacy, ktorzy uwazali takie porownanie za manipulacje,
odnoszac sie do “usuwania alei Lecha Kaczynskiego” przez Rafala
Trzaskowskiego. “Slaba manipulacja, potraficie lepiej”; “Przypomnij, jaka
byla historia dekomunizacji nazw ulic w Warszawie”; “Trzaskowski nie
decyduje o nazwach ulic w Warszawie tylko Rada Warszawy” – komentowali.

Nawiazujac do tych komentarzy, przypominamy wiec pelna historie zmiany
nazwy warszawskiej arterii z “aleja Armii Ludowej” na “ulica Lecha
Kaczynskiego” i powrot do pierwotnej nazwy oraz tlumaczymy, kto i dlaczego
podejmowal wiazace decyzje w tej sprawie.

Wojewoda zmienia nazwe, radni skarza

Aby zrozumiec historie zmiany nazwy alei Armii Ludowej – ulicy w
warszawskim Srodmiesciu – trzeba cofnac sie do 2016 roku. W kwietniu
tamtego roku Sejm niemal jednoglosnie przyjal ustawe o zakazie propagowania
komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektow i
urzadzen uzytecznosci publicznej, czyli tzw. ustawe dekomunizacyjna.
Nalozyla ona na samorzady m.in. obowiazek zmiany nazw ulic, ktore
upamietnialy lub propagowaly komunizm. Zmian nalezalo dokonac do poczatku
wrzesnia 2017 roku. Jako ze do tego terminu Rada Warszawy – odpowiedzialna
za nazewnictwo ulic w stolicy – nie wprowadzila zadnych korekt, tematem
zajal sie owczesny wojewoda mazowiecki Zdzislaw Sipiera z Prawa i
Sprawiedliwosci. W listopadzie 2017 roku wydal on 47 zarzadzen zastepczych,
w ktorych zmienil nazwy tylu wlasnie ulic w Warszawie. Wsrod nich byla
aleja Armii Ludowej, ktora decyzja wojewody miala stac sie ulica Lecha
Kaczynskiego.

Na konferencji prasowej, na ktorej wojewoda oglaszal swoja decyzje,
towarzyszyl mu owczesny prezes Instytutu Pamieci Narodowej Jaroslaw Szarek,
poprzednik Karola Nawrockiego na tym stanowisku. IPN odgrywal wazna role w
procesie dekomunizacji ulic, poniewaz m.in. na jego opiniach wojewoda
opieral swoje zarzadzenia. W tym dotyczacym ulicy Lecha Kaczynskiego
eksperci IPN stwierdzili, ze nazwa alei Armii Ludowej wypelnia kryteria
ustawy dekomunizacyjnej, poniewaz Armia Ludowa “do konca pozostala formacja
realizujaca priorytety sowieckiej racji stanu i narzedziem polityki Stalina
wobec Polski”.

Decyzja wojewody nie spodobala sie jednak Radzie Warszawy, w ktorej
wiekszosc mieli wtedy radni Koalicji Obywatelskiej. Miesiac po wydaniu
zarzadzen – 20 grudnia 2017 roku – radni zaskarzyli wiec wszystkie 47 z
nich do Wojewodzkiego Sadu Administracyjnego w Warszawie. Na sesji rady, na
ktorej przeglosowano decyzje o skargach, owczesny przewodniczacy klubu PO
Jaroslaw Szostakowski wyjasnial, ze w poszczegolnych decyzjach wojewody
znajduja sie bledy legislacyjne, a sam Sipiera “nie wykonal pracy
rzetelnie, ale bylo to tylko zamowienie polityczne”. Warszawski sad
administracyjny zaczal rozpatrywac skargi, ale jednoczesnie nie wstrzymal
wykonania zaskarzonych zarzadzen. Dlatego w marcu 2018 roku przy dawnej
alei Armii Ludowej zawisly nowe tablice z nowa nazwa – “ulica Lecha
Kaczynskiego”. Dwa miesiace po zmianie tablic – w maju 2018 roku – WSA w
Warszawie wydal wyrok w sprawie dekomunizacji. Odnosnie ulicy Lecha
Kaczynskiego orzekl, ze wojewoda Zdzislaw Sipiera wydal swoje zarzadzenia z
istotnym naruszeniem prawa, poniewaz “nie wykazal, dlaczego dotychczasowe
nazwy (…) propaguja ustroj komunistyczny”. Sedzia wyjasnil, ze
“wyjasnienia wojewody sa bardzo lakoniczne, zas opinia wydana przez
Instytut Pamieci Narodowej nie wiaze wojewody”. Przypomnial, ze ustawa o
IPN zobowiazuje instytut do szczegolnej starannosci w badaniu wiedzy
historycznej, ktorej w tej sprawie zabraklo.

Wojewoda Zdzislaw Sipiera zlozyl skarge kasacyjna od tego wyroku do
Naczelnego Sadu Administracyjnego. Ten jednak w swoim orzeczeniu z grudnia
2018 roku podtrzymal wyrok WSA, a tym samym stal sie on prawomocny.
Sedziowie NSA rowniez stwierdzili, ze pismo IPN nie wystarczylo do zmiany
nazw ulic. “Sporzadzenie opinii IPN bylo w tej sprawie niewlasciwe i w
duzym stopniu przyczynilo sie do tego, ze zarzadzenia wojewody zostaly
trafnie uznane przez sad pierwszej instancji za wadliwe” – mowil w
uzasadnieniu sedzia. Rada Warszawy i prezydent Rafal Trzaskowski
zareagowali bardzo szybko. NSA wydal wyrok 7 grudnia 2018 roku, a juz piec
dni pozniej warszawscy radni przyjeli uchwale w sprawie sieci publicznych
szkol podstawowych, do ktorej dolaczono tzw. autopoprawke prezydenta Rafala
Trzaskowskiego. Zawierala ona propozycje zmian nazw 52 ulic, w tym ulicy
Lecha Kaczynskiego na aleje Armii Ludowej (Rada Warszawy niejako przy
okazji zmienila nazwy pieciu innych ulic – red.). Szef klubu radnych KO
Jaroslaw Szostakowski tlumaczyl wtedy, ze taki ruch “jest podyktowany
zeszlotygodniowymi wyrokami Naczelnego Sadu Administracyjnego”.

Taka interpretacje potwierdzal w grudniu 2018 roku w rozmowie z Konkret24
Patryk Wachowiec, analityk prawny z Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Tlumaczyl, ze “Rada Warszawy, podobnie jak kazdy inny organ samorzadu czy
wladzy centralnej, nie mogl nie zastosowac sie do wyroku Naczelnego Sadu
Administracyjnego, gdyz jest on prawomocny”. Prawnik dodal, ze wyrok NSA
uchylil zarzadzenie wojewody, wiec nawet bez uchwaly ulice wrocilyby do
poprzednich nazw. – Nie jest wymagane podjecie zadnych innych srodkow
prawnych przez organ samorzadu terytorialnego – wyjasnil wtedy Wachowiec.
Zmiana nazwy “ulica Lecha Kaczynskiego” na “aleja Armii Ludowej” nie byla
wiec samodzielna decyzja Rafala Trzaskowskiego. Rada Warszawy – a za sprawa
poprawki takze prezydent stolicy – stosowali sie do prawomocnego wyroku
sadu w tej sprawie. Dwa miesiace po tym ruchu radnych – w lutym 2019 roku –
rozpoczeto kolejna wymiane tablic i przywrocenie nazwy alei Armii Ludowej,
ktora ulica nosi do dzisiaj. Na tym jednak nie zakonczyla sie dyskusja o
upamietnieniu Lecha Kaczynskiego, prezydenta Warszawy w latach 2002-2005,
poprzez nadanie jednej ze stolecznych ulic jego imienia. Prezydent Rafal
Trzaskowski od tamtego czasu kilkukrotnie deklarowal, ze jest zwolennikiem
tego kroku, ale nie jest w stanie przekonac do tego pomyslu Rady Warszawy.
Jego zdaniem imie bylego prezydenta powinna otrzymac jedna z ulic w poblizu
Muzeum Powstania Warszawskiego (a wiec nie aleja Armii Ludowej, bo Muzeum
jest w innej dzielnicy), do ktorego budowy mocno przyczynil sie wlasnie
Lech Kaczynski. W sierpniu 2020 roku Trzaskowski zapowiedzial, ze postara
sie przekonac wiekszosc stolecznych radnych o koniecznosci powstania ulicy
Lecha Kaczynskiego, a nastepnie zlozy radzie wniosek w tej sprawie. Juz w
grudniu 2020 roku informowal jednak, ze mimo rozmow nie ma zgody radnych KO
na taka zmiane. Miesiac pozniej te informacje potwierdzil przewodniczacy
klubu radnych KO Jaroslaw Szostakowski, ktory zaapelowal do prezydenta
stolicy, “o to, zeby dopoki w Polsce rzadzi Prawo i Sprawiedliwosc, nie
wystepowal z takim wnioskiem”.

Juz po przegranych przez PiS wyborach parlamentarnych, w lutym 2024 roku
Rafala Trzaskowskiego ponownie zapytano o inicjatywe w sprawie zmiany nazwy
ulicy. Prezydent powtorzyl, ze “nazwy ulic to jest kompetencja Rady
Warszawy” i przypomnial, ze “radni w tej kadencji mieli inne zdanie niz
ja”. – Jak bedzie w kolejnej kadencji, tego nie wiem. Ja zdania nie
zmienilem – zadeklarowal. Kadencja nowej Rady Warszawy i kolejna kadencja
prezydenta stolicy rozpoczela sie 7 maja 2024 roku.

SPORT

IGI SWIATEK TRZECI KOLEJNY SEZON Z NAJWIEKSZA LICZBA WYGRANYCH TURNIEJOW.
POLKA DOLACZYLA DO TENISOWYCH LEGEND. 64 zwycieskie mecze, piec tytulow, w
tym jeden wielkoszlemowy – tak w skrocie wygladal rok 2024 w wykonaniu Igi
Swiatek. Trzeci kolejny sezon Polka byla bezkonkurencyjna pod wzgledem
liczby wygranych turniejow. W erze Open tylko tenisowe legendy moga
pochwalic sie taka seria. Swiatek pierwszy sukces w 2024 roku odniosla w
lutym, gdy po raz trzeci z rzedu zwyciezyla w Dausze. W marcu wygrala
zmagania w Indian Wells, a pozniej nastapila seria zwyciestw na kortach
ziemnych. W jej trakcie triumfowala w imprezach w Madrycie, Rzymie i
wielkoszlemowym French Open w Paryzu. Kolejne miesiace nie byly juz tak
udane, ale i tak zadna tenisistka nie zanotowala wiecej turniejowych
triumfow. Podobnie bylo w sezonie 2023, kiedy Swiatek wygrala szesc imprez,
i w 2022 (az osiem triumfow Polki).

SWIATEK JAK NAVRATILOVA I GRAF

W erze Open, liczonej w tenisie od roku 1968, takim osiagnieciem –
trzyletnia i dluzsza seria – moga pochwalic sie jeszcze tylko cztery
tenisistki. Wszystkie sa legendami dyscypliny: Chris Evert (1974-1977),
Martina Navratilova (1978-1986), Steffi Graf (1987-1990) i Serena Williams
(2012-2015). Swiatek, ktora pod koniec pazdziernika stracila prowadzenie w
rankingu WTA na rzecz Aryny Sabalenki, lacznie w 2024 roku wystapila w 17
zawodach. Rozegrala 73 spotkania, z ktorych 64 wygrala, co daje ponad
87-procentowa skutecznosc.

SEZON 2024 IGI SWIATEK W LICZBACH:

0 – przegranych finalow

1 – wygrany turniej wielkoszlemowy

5 – tytulow

9 – przegranych meczow

11 – wygranych meczow z tenisistkami z Top 10

14 – setow wygranych 6:0

17 – zawodow, w ktorych wziela udzial

47 – pokonanych tenisistek

49 – tenisistek, z ktorymi grala

64 – wygrane mecze

73 – mecze lacznie

8 285 – punktow WTA zdobytych w sezonie

8 550 693 – dolarow z tytulu oficjalnych premii WTA w sezonie

Polka zrezygnowala z medalu igrzysk. Mowi nam: “Nie wypadalo” To przykre.
Przed igrzyskami bylam juz m.in. medalistka mistrzostw swiata, mialam
realne szanse na medal olimpijski. Pytam wiec: gdzie wtedy wszyscy byli? –
mowi Sport.pl Klaudia Zwolinska. Teraz dobijaja sie do niej sponsorzy,
przed srebrem w Paryzu ona odbijala sie od zamknietych drzwi. Popelnila
blad przy aukcji, na ktora oddala upragniony krazek. A po trudnym momencie,
bez ktorego by tego medalu nie bylo, dochodzila do siebie przez rok. Gdy
poprzednio Polacy staneli na olimpijskim podium w kajakarstwie gorskim,
Klaudia Zwolinska miala poltora roku. Minionego lata to
ona zapoczatkowala zdobywanie medali przez Bialo-Czerwonych podczas igrzysk
w Paryzu i przypomniala rodakom o tym widowiskowym, ale niszowym sporcie.
Teraz chce go dalej popularyzowac na roznych spotkaniach, ale zabierac moze
na nie tylko kajak, bo srebrnego krazka wywalczonego w konkurencji K-1 juz
nie ma. Przekazala go na aukcje charytatywna, a celem byla pomoc osobom
zmagajacym sie z mukowiscydoza, na ktora w Polsce choruje ok. 2400 osob. Z
powodu tej ciezkiej choroby o podlozu genetycznym starsza siostre stracil
jej narzeczony Grzegorz Hedwig (rowniez kajakarz gorski), jego mlodsza
siostra tez choruje. Przebojowa 25-latka nie tylko chce zwiekszyc
swiadomosc spoleczna na tematmukowiscydozy, ale tez sprawic, by wiecej
dzieci uprawialo sport. A w tym drugim przypadku – jej zdaniem – glownym
problemem wcale nie jest konkurencja w postaci telefonow, telewizorow i
komputerow. Agnieszka Niedzialek: 101 000 zlotych za oddanie symbolu
zyciowego sukcesu to satysfakcjonujaca suma?

Klaudia Zwolinska: Udalo sie uzbierac nawet wiecej – pewna grupa lekarzy
dolozyla jeszcze fajna kwote. Jestem bardzo szczesliwa, bo nie chodzilo mi
o zebranie konkretnej sumy, tylko przede wszystkim o naglosnienie problemu
osob chorych na mukowiscydoze. Jedyne, z czego jestem nie do konca
zadowolona, to to, jak zorganizowalam te aukcje. Bledem bylo
nieprzeprowadzenie jej od razu po powrocie z igrzysk. W ostatnim tygodniu
licytacji przez poludnie kraju przetoczyla sie najwieksza fala powodziowa.
Nie wypadalo wtedy robic akcji promujacych aukcje, bo ludzie tracili
dobytki. Duzo roznych rzeczy sie tu poskladalo, mielismy tez problemy
systemowe. Na przyszlosc, jakbym sprzedawala kolejny medal, to juz bede
wiedziala, jak sie za to lepiej zabrac. Ale to tylko takie przemyslenia.
Ogolem jestem dumna, ze udalo sie to zorganizowac.

Trudno bylo sie rozstac z najcenniejszym medalem w karierze?

– Nie. Kupila go pani Monika Koral, bardzo mila kobieta. Spedzilysmy razem
chyba trzy godziny, pogadalysmy. Jedynie moment, gdy na koniec musialam
zostawic medal, byl troche smutny. Ale to uczucie szybko minelo. Pani
Monika jest z Nowego Sacza, wiec mozna zartobliwie powiedziec, ze mam
blisko i moge wpasc kiedys w odwiedziny [Zwolinska pochodzi z tego miasta –
red.].

Nie bylo przez te ostatnie miesiace chwili, by chciala pani wziac ten
krazek do reki lub chocby spojrzec na niego?

– Nie. To bardziej ludzie pytali, czy moglabym go im pokazac. Moglam wtedy
tylko bezradnie rozlozyc rece.

Jak zmienilo sie pani zycie po wicemistrzostwie olimpijskim?

– Mam troszeczke wiecej obowiazkow, jestem bardziej niewyspana i zmeczona
oraz nie do konca dobrze sie odzywiam. Ale oczywiscie ogolem jest duzo
wiecej plusow niz minusow.

Po powrocie z Paryza opowiadala pani w Kanale Sportowym o wczesniejszych
latach frustrujacego chodzenia na spotkania z potencjalnymi sponsorami.
Koniec z tym proszeniem sie?

– Wiadomo, teraz jest mi latwiej. Te rozmowy wygladaja inaczej.

Na tyle inaczej, ze to przedstawiciele drugiej strony sie do pani dobijaja?

– Tak. Zwlaszcza tuz po igrzyskach pojawilo sie bardzo duzo propozycji, w
ktorych moglam przebierac i przepuscic je przez takie sito. Wiem, ze to nie
bedzie trwalo wiecznie i ze dotychczas o naszej dyscyplinie bylo glosno
tylko podczas igrzysk. Ale sytuacja sie zmienila i mam nadzieje, ze teraz
bedzie o niej glosno przez cale najblizsze czterolecie. Jestesmy wiarygodni
medialnie. Nie ukrywam jednak, ze to przykre. Przed igrzyskami bylam juz
przeciez m.in. medalistka mistrzostw swiata, mialam realne szanse na medal
olimpijski. Pytam wiec: gdzie wtedy wszyscy byli?

Przekonanie, ze poolimpijskie piec minut kajakarstwa, ktore jest w Polsce
niszowym sportem, potrwa az do 2028 roku, to chyba bardzo optymistyczny
wariant.

– Zrobie wszystko, zeby trwalo. Nie tylko dla mnie, ale i dla calego
kajakarstwa.

Jak wygladalo selekcjonowanie ofert od potencjalnych sponsorow, o ktorym
pani wspominala?

– Mysle o sobie jako o sportowcu, ktory przygotowuje sie do igrzysk w Los
Angeles i biore pod uwage caly ten czteroletni okres. Nie chce sobie
zamykac zadnych drog, a bardziej je otwierac. Szukam fajnych wspolprac,
ktore moga po prostu wspierac sport. Bym swoim wizerunkiem mogla promowac
pewne bliskie mi wartosci. Takie bylo kryterium tego przesiewania.

Sponsorzy, nagrody za medal olimpijski i stypendia – jest pani spokojna o
przyszlosc pod wzgledem finansowym?

– Tak. Od razu zaznacze – wywodze sie ze sportu, w ktorym pieniadze nigdy
nie byly motywacja. Ale tak, na najblizsze cztery lata jak najbardziej
czuje sie spokojna. Potem – nie wiem. Wiadomo, jak wyglada teraz swiat. Ale
tez nie potrzebuje do zycia nie wiadomo jakiej sumy. Nie mam na razie
dzieci, odpowiedzialnosci za kogos. I powtorze – pieniadze nigdy nie byly
moja motywacja.

Czy srebra w Paryzu nie byloby bez gorzkich lez po piatym miejscu w Tokio?

– Na pewno. To bardzo fajne pytanie, bo uwazam, ze to byl kluczowy moment w
mojej karierze. Bardzo bolesny. Slyszalam, jak niektorzy sportowcy mowili o
podnoszeniu sie po porazce w igrzyskach. Niektorym to zajelo wiecej czasu,
innym mniej. Ja po Tokio podnosilam sie rok. Ale to byl wlasnie kluczowy
moment.

Opowiadala pani juz, ze po tamtym starcie zaczela wspolprace z psychologiem.

– Tak. W Tokio tez pracowalam z psychologiem, tyle ze z innym. Przed
igrzyskami malo korzystalam z takiej opcji i to byl blad.

To konieczny element, jesli chce sie liczyc w walce o medale olimpijskie?

– Tak, zdecydowanie. Tu nawet nie chodzi o sama prace z psychologiem, ale
po prostu o prace nad sfera mentalna.

Czy cos teraz, w tych realiach “po medalu olimpijskim”, pania zaskoczylo
badz przytloczylo?

– Az tak to nie. Ale zainteresowanie mna rzeczywiscie zrobilo sie duze.
Zapewne zwiazane jest to tez z tym, ze byl to pierwszy medal dla Polski.
Ale nie okreslilabym tego jako cos trudnego. Wiedzialam, ze mam szanse, ze
to taka furtka, by zrobic cos fajnego. Dlatego mam zaplanowane teraz 20 czy
30 wizyt w placowkach, gdzie bede chodzila z kajakiem i pokazywala go
dzieciom. Duze sie dzieje, ale to takie pozytywne.

Docieraja do pani glosy, ze w Polsce zrobil sie boom na kajakarstwo
gorskie? Rodzice zapisuja dzieci na zajecia w klubach?

– Tak, ale uwazam, ze glownym problemem – nie tylko kajakarstwa, ale calego
polskiego sportu – nie jest brak chetnych dzieci. Nie chce, zeby to zle
zabrzmialo, ale potrzebujemy wiecej dobrych szkoleniowcow. Mysle, ze nawet
gdybym przed zdobyciem tego medalu w Paryzu poszla do szkoly podstawowej i
pokazala kajak, to bym przyprowadzila kilkudziesiecioosobowa grupe dzieci
na trening. Tylko potrzebna jest odpowiednia osoba, ktora sie nimi potem
zajmie. To musi byc ktos z charyzma, wiedza, kto poprowadzi i wychowa tych
nastepcow. Z tym jest najwiekszy problem. Te dzieci sa. Nie rozumiem, jak
ktos mowi, ze brakuje dzieci i mlodziezy do uprawiania sportu. To jest
glupota. Dzieci sa jak gabka – blyskawicznie chlona wszystko, co sie im
przekazuje. Dlatego fajnie by bylo stworzyc warunki dla trenerow, by sie
rozwijali i wychowywali nowych sportowcow.

Od kilku lat dominuje raczej teza, ze najwiekszym problemem jest oderwanie
dzieci od telefonow, telewizorow i komputerow.

– Nie zgadzam sie z tym. Uwazam, ze dzieci, ktore maja pasje, a ktorym
dorosli czy wychowawcy poswiecaja czas, nie trzeba od tego odrywac. One
same lgna do sportu.

Mierzenie w medal we wszystkich trzech konkurencjach w Los Angeles to
szalenstwo, ambicja czy realny plan?

– Moje najwieksze rywalki sa bardzo mocne w trzech konkurencjach, wiec jest
to realne. W Paryzu mialam realne szanse tez na braz w kanadyjce. Bylam
przygotowana, ale w ogole tego nie pokazalam – posypalam sie po srebrze w
kajaku. Za bardzo emocjonalnie do tego podeszlam, ucieszylam sie i cale to
napiecie sportowe, taka gotowosc zeszly. Ciezko mi bylo to odzyskac. Ale to
juz za mna. Teraz juz wiem, jak sobie z tym radzic.

DETEKTYW

Ostatni lot

Anna JAGODZInSKA

Ze statystyk jednoznacznie wynika, ze samolot jest najbezpieczniejszym srod-

kiem transportu. Zdecydowanie “latwiej” jest zginac w wypadku samochodowym,

czy jadac rowerem. Najtragiczniejszym pod wzgledem liczby ofiar byl wypadek

27 marca 1977 roku na hiszpanskiej Teneryfie. Zginely wowczas 583 osoby.
Jako

ze przed Panstwem lezy listopadowe wydanie “Detektywa” przypominamy trzy

katastrofy lotnicze, ktore wydarzy sie w Polsce, wlasnie w listopadzie

2 listopada 1988

– Bialobrzegi

29 osob 2 listopada 1988

roku wsiadlo na poklad

samolotu Polskich Linii

Lotniczych LOT Antonow An-24

o znakach SP-LTD “Dunajec”.

Maszyna wystartowa-

la z lotniska Warszawa-

Okecie. Leciala na lotnisko

Rzeszow-Jasionka. Podczas

lotu doszlo do awarii obu

silnikow. Na polach miedzy

Rogoznem a Bialobrzegami

mialo miejsce ladowanie awa-

ryjne samolotu pasazerskiego.

Zginela 69-letnia mieszkanka

Rzeszowa. Reszta pasazerow po

ladowaniu ewakuowala sie. Kilkoro

zostalo powaznie rannych, pozo-

stali odniesli drobne obrazenia.

Chwile pozniej samolot doszczet-

nie splonal. Wypadek “Dunajca”

przyspieszyl podjecie decyzji PLL

LOT o wymianie wyeksploatowa-

nych juz samolotow

Antonow An-24.

Awaria silnikow

nastapila w wyni-

ku bledu pilota, ktory

nie wlaczyl instalacji

przeciwoblodzeniowej.

Jedna z ocalalych,

pani Joanna, zamie-

scila relacje z tego

wydarzenia na jednym z forow

internetowych: “Tak szybko spa-

dalismy w dol, ze trzymalam sie

obiema rekami fotela, bo unosi-

lo mnie mocno do gory. O czym

myslalam? Jestem za mloda, zeby

umrzec, i bedzie to dziwne, ale

mialam straszne pretensje do

Pana Boga. W samolocie nie bylo

paniki. ” Skakalismy jak pilka

pingpongowa. Mialam problem

z odpieciem pasa bezpieczen-

stwa, a gdy juz mi sie to udalo,

w samolocie bylo ciemno od

dymu. ” Brakowalo mi tlenu,

staralam sie nie oddychac i pew-

nie bylam w szoku, bylo ciem-

no, zauwazylam otwor (swiatlo) i palace sie skrzydlo samolotu. Ten

otwor uratowal mi zycie. Po wydo-

staniu sie i odbiegnieciu kleczalam

z zacisnietymi palcami w ziemi, nie

mogac zlapac tlenu, i przygladalam

sie wybuchom (byly dwa) samolo-

tu. Dopiero po 15 latach odwazy-

lam sie opowiedziec rodzinie to, co

teraz napisalam na forum. Po roku

wsiadlam do samolotu, strasznie to

przezylam i juz nigdy wiecej tego

nie zrobie”.

Wsrod pasazerow na pokla-

dzie samolotu znajdowal sie takze

dziennikarz Tomasz Beksinski (syn

malarza Zdzislawa Beksinskiego).

Scena z samolotu zostala utrwa-

lona rowniez w filmie “Ostatnia

rodzina” opowiadajacym o rodzi-

nie Beksinskich.

“Przez okienko z prawej stro-

ny zobaczylem plomienie. Jakas

kobieta siedzaca przede mna

blagala, by ktos jej odpial pas.

Zrobilem to. W tym czasie pozo-

stali pasazerowie starali sie wydo-

stac z samolotu. W samolocie

pojawil sie coraz gesciejszy dym

koloru czarnego. Uslyszalem wola-

nie o pomoc kobiety przytloczonej

wyrwanymi fotelami. Probowalem

ja wydostac i usunac te fotele. Bylo

to jednak niemozliwe, gdyz zakli-

nowaly sie tak, ze nie moglem ich

odsunac. Dym byl coraz gesciej-

szy, nie bylo czym oddychac. Nie

mogac jej pomoc, sam zaczalem

szukac wyjscia. Po stercie wyla-

manych foteli dobrnalem do

drzwi i wydostalem sie z samo-

lotu z prawej strony. Zobaczylem

gromadke pasazerow znajduja-

cych sie kilkadziesiat metrow od

samolotu. Pobieglem w ich kierun-

ku. Pytali mnie, czy ktos jeszcze

zostal. Odpowiedzialem im, ze

na pewno zostala jedna kobieta”

– relacjonowal pozniej Tomasz

w prokuraturze.

Po tym zdarzeniu dziennikarz

nigdy wiecej nie wsiadl na poklad

samolotu.

15 listopada 1951 roku

– Tuszyn

Tego poranka lodzkie

lotnisko Lublinek tone-

lo we mgle. Pasazerski

Li-2 (od nazwiska konstruktora

Listopadowe katastrofy

Borisa Lisunowa) o numerze

rejestracyjnym SP-LKA szyko-

wal sie do startu. Trasa Szczecin-

Krakow z miedzyladowaniem

w Poznaniu i Lodzi. Maszyna

pamietala jeszcze czasy wojny

(w 1945 roku armia radziec-

ka przekazala Polsce 10 takich

maszyn; wszystkie trafily do

LOT-u). Teraz miala leciec

do Krakowa, pojawil sie tylko

pewien problem: mechanicy

nie potrafili naprawic uszko-

dzonego silnika. 33-letni kapi-

tan Marian Buczkowski (ojciec

znanego aktora Zbigniewa

Buczkowskiego) podjal decyzje,

ze nie usiadzie za sterami. Jedna

z hipotez zaklada, ze po chwili do

pokoju pilotow wpadl wsciekly

oficer Urzedu Bezpieczenstwa.

Byl zdenerwowany, bo chodzilo

o to, aby szybko przewiezc do

Krakowa jednego z funkcjo-

nariuszy UB. Krzyczal, pytajac

dlaczego samolot nie wystartuje.

– Nie polece, bo mamy awarie

silnika. Nie bede ryzykowal zycia

pasazerow – mial odpowiedziec

mu spokojnie Marian Buczkowski.

Funkcjonariusz postanowil nie

dyskutowac dluzej z kapitanem,

wyciagnal pistolet, przytknal lufe

do glowy Buczkowskiego, odbez-

pieczyl i kazal wybierac: lot albo”

Kapitan usiadl za sterami,

ale nie ulecial daleko. Maszyna

spadla na ziemie we wsi Gorki

kolo Tuszyna. Po chwili nastapil

wybuch. Nie bylo najmniejszej

szansy na ratunek dla 16 osob

znajdujacych sie na pokladzie.

Godzine pozniej pojawiala sie

milicja i funkcjonariusze powia-

towego Urzedu Bezpieczenstwa.

Chwile porozgladali sie i kaza-

li strazakom pilnowac wraku.

Dopiero po dwoch dniach poja-

wily sie na miejscu osoby, ktore

ktora miala zbadac przyczyny

wypadku.

Wedlug oficjalnej propagan-

dy do katastrofy doszlo z powo-

du zlych warunkow atmosferycz-

nych oraz bledu pilota w wyborze

wysokosci. Tymczasem Marian

Buczkowski byl doswiadczo-

nym pilotem. Jeszcze przed woj-

na ukonczyl szkole w Deblinie.

Podczas obrony Warszawy w 1939

roku zostal zestrzelony. Cudem

uciekl z transportu do Katynia

i przedostal sie do Rumunii (ale

wrocil i walczyl w AK). Za wylata-

nie pol miliona kilometrow otrzy-

mal prestizowa odznake Ikara.

Zona kapitana zostala sama

z dwojka malych dzieci i trzecim

w drodze. Nietrudno domyslic sie,

jak bylo jej ciezko. Zdecydowala

sie nawet napisac do partii z pros-

ba o pomoc. Przyznano jej dwu-

pokojowe mieszkanie z lazienka

i kuchnia. Dobre i to, chociaz stra-

ty po mezu i samotnego zmaga-

nia sie z zyciem zadne luksusy nie

byly w stanie wynagrodzic.

Raportu specjalnej komi-

sji, o ktorej pisaly gazety, nie

udalo sie odnalezc. W magazy-

nach Archi­ wum Akt Nowych

w Warszawie zachowaly sie doku-

menty Ministerstwa Transportu,

ktoremu podlegala komisja bada-

jaca wypadki w tamtym czasie.

W teczce “Wypadki lotnicze 1950-

1957″ nie ma slowa o tej katastro-

fie. Dokumentow brakuje takze

w archiwum LOT-u.

27 listopada 2010 roku

w Tuszynie odslonieto obe-

lisk upamietniajacy katastrofe

z napisem: Pamieci kpt. Mariana

Buczkowskiego, 4 czlonkow zalo-

gi oraz 12 pasazerow samolotu

Polskich Linii Lotniczych LOT,

ktorzy zgineli w tym miejscu

w dniu 15 listopada 1951 roku.

dokladnie obejrzaly miejsce kata-

strofy i zrobily zdjecia. Nastepnie

teren zostal uprzatniety przez

15 listopada 1978 roku – okolice Zywca,

wojsko.

Wilczy Jar

Informacje o identycznej tresci

na temat katastrofy pojawily sie

tylko w lodzkich i krakowskich

dziennikach. Byly to zaledwie kil-

Wokolicach Oczkowa,

o swicie, dwa auto-

busy spadly z mostu

kuzdaniowe notki, umieszczone

w Wilczym Jarze do Jeziora

na trzeciej stronie. Informowano,

Zywieckiego. Autosany runely

ze powolano specjalna komisje,

z wysokosci 18 metrow. Bilans tej tragedii musial byc tragiczny

i byl”

W wypadku zycie stracilo 30

osob (27 gornikow, 2 ­ kierowcow

i wdowa po pracowniku kopal-

ni, ktory dwa tygodnie wczesniej

zmarl w wypadku drogowym –

23-letnia kobieta zostawila pod

opieka rocznego synka i jechala

do kopalni zalatwic for-

malnosci po smierci

meza). Trzy naj-

mlodsze ofiary mialy

po 18 lat, a najstarsza

48. Dziewieciu pasaze-

row udalo sie uratowac. Kim

byli pasazerowie PKS-ow, kto-

rzy po godzinie 4 rano zmierzali

do pracy? To gornicy jadacy do

kopalni KWK “Brzeszcze”, KWK

“Myslowice” oraz ledzinskiej

KWK “Ziemowit”.

Najpierw barierke przebil

pierwszy autobus i wpadl do

wody. Za nim jechal kolejny.

Kiedy kierowca tego drugiego

zorientowal sie, co sie stalo,

zatrzymal pojazd. Jedni ruszy-

li na pomoc, a inni zostali na

moscie, aby dac znac kolejnym

zblizajacym sie pojazdom, by

zdazyly wyhamowac. Niestety,

nie udalo sie to Boleslawowi

Zoniowi prowadzacemu kolej-

ny autobus. Autosan podzielil

los pierwszego pojazdu i wpadl

do jeziora.

Rozmiar tragedii byl wstrza-

sajacy. Zwloki, zanim je wydoby-

to na brzeg, plywaly w wodzie.

Kilka z nich trzeba bylo wycinac

z pogniecionej karoserii autobu-

sow. W akcji ratunkowej wyko-

rzystano takze amfibie, ktorej

operator wspominal, ze musial

byc niezwykle ­ ostrozny, ponie-

waz kazdy jego ruch mogl roz-

szarpac sruba napedowa ciala

znajdujace sie w wodzie.

Swiadkowie zdarzenia wspo-

minaja (fragmenty ksiazki Pawla

Zyzaka “Tajemnica Wilczego

Jaru”):

Jozef Bojes: “Narastajacy na

moscie skowyt dobywajacy sie

z ludzkich gardel. Silne uderze-

nie. Piskliwy dzwiek tarcia metalu

o metal. Gluchy odglos silnika i””.

Ryszard Bargiel ocknal sie na

dnie wawozu: “Gdy podnioslem

38

glowe, zobaczylem, ze jedzie

podobny autobus jak nasz”

w tym samym miejscu, tym

samym otworem w barierze

wpada do jeziora. Wpadal on

przodem, mial zapalone swiatla”.

Benedykt Szwed: “Dzwiek

silnika mieszal sie z krzykiem

ludzkim. Takim cichym jekiem.

Zdawalo sie, ze to ci ludzie

w srodku autobusu tak wyja.

Na moscie bylo wtedy ponad

sto osob i to oni tak naprawde

wydawali ten dzwiek” Zrobil

takie pol obrotu i spadl na

dach. Odbil sie – dzwignal sie

raz i zatonal. Uderzenie o wode

to byl taki wielki trzask. Po nim

zapanowala zupelna cisza, jakby

makiem zasial. Przez kilkadzie-

siat sekund nikt sie do nikogo

nie odzywal. Tylko pomruki””.

Wydobyte ciala przewiezio-

no do prosektorium, jednak

zabraklo tam miejsca. To nie byl

jedyny “problem” – okazalo sie,

ze przedsiebiorstwo komunalne

nie ma na stanie az 30 sztuk tru-

mien. Przerob zakladu wynosil

dwie sztuki dziennie” Trzeba

bylo je sciagac z innych miejsc.

Identyfikacja zwlok odbywala

sie w tartaku.

Sledztwo milicyjne i proku-

ratorskie bylo prowadzone tak,

aby za wszelka cene udowodnic,

ze przyczyna katastrofy byla

oblodzona jezdnia. Tej praw-

dziwej przyczyny, nie podano

do dzis… Owszem, warunki na

drodze nie nalezaly wowczas

do najlepszych (gololedz), ale

kierowcy radzili sobie w duzo

gorszych sytuacjach. Autosany,

ktore prowadzili byly sprawne

technicznie (potwierdzili to bie-

gli sadowi). Wine za katastrofe

zrzucano na obu kierowcow, kto-

rzy ponoc nie dostosowali pred-

kosci do warunkow panujacych

na drodze.

W oficjalnym komunika-

cie Polskiej Agencji Prasowej,

w oswiadczeniu, pod ktorym

podpisal sie prokurator proku-

ratury wojewodzkiej w Bielsku-

Bialej podano: “Przyczyna kata-

strof drogowych bylo niezacho-

wanie przez kierowcow predko-

sci bezpiecznej (ponizej 30 km/

godz.) w chwili zjazdu na most

i wlasciwej techniki jazdy “,

co mialo miejsce w szczegol-

nie niekorzystnych warunkach

atmosferycznych. W nocy tem-

peratura spadla do minus 6 st.

Celsjusza. Swiadkowie mowili, ze

na drogach w poblizu zbiornikow

wodnych tworzyly sie biale osady

zamarznietych kropel rosy”.

Natomiast w regionie krazyla

inna wersja o przyczynie wypad-

ku. Miala nia byc milicyjna

nyska, ktora w jednej wersji sta-

la w poprzek mostu i blokowala

przejazd, a w innej – reflektora-

mi oslepila kierowce autobusu.

Przy moscie, na ktorym

doszlo do tragedii, znajdu-

je sie tablica upamietniajaca

ofiary, m.in. jednego z kie-

rowcow, Jozefa Adamka – ojca

slynnego polskiego piesciarza.

Postawiono ja w 1990 roku.

Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)

STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/

abujas12@gmail.com

http://

www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/

http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

Strona główna

http://MyShip.com

Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez

dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com

GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl

Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:

(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):

Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.

BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452

(format IBAN)

wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479

(format IBAN)

wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504

(format IBAN)

BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

numer KRS 0000124837:

“Wspomoz nas!”

teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty

Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl