DZIEN DOBRY – TU POLSKA
GAZETA MARYNARSKA
Imienia Kpt. Ryszarda Kucika
(Rok XXII nr 233) (6698)
28 sierpnia 2023r.
Dzien dobry Czytelnicy 🙂
Witam w sportowy poniedzialek i zycze milego nowego tygodnia 🙂
Ania Iwaniuk
DZIEN DOBRY – TU POLSKA
SPORTOWY WEEKEND
27 sierpnia 2023r.
abujas12@gmail.com
http://www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci
SIATKOWKA
“Niemki ponownie na drodze Polek. Oby znow byla to droga do sukcesu”
[KOMENTARZ]-B.Plonka
W ubieglym roku zwyciestwo z Niemkami pozwolilo reprezentacji Polski
awansowac do cwiercfinalu mistrzostw swiata. Nieco ponad miesiac temu
triumf nad tymi rywalkami dal podopiecznym Stefano Lavariniego
przepustke do strefy medalowej Ligi Narodow. Teraz nasza reprezentacja
ponownie zmierzy sie z druzyna Vitala Heynena podczas EuroVolleyu.
Po czwartkowych meczach, ktore zakonczyly zmagania grupowe w
mistrzostwach Europy kobiet juz wiemy, ze w 1/8 finalu Polki zagraja z
Niemkami. To przeciwnik, ktory regularnie staje na drodze druzyny
prowadzonej przez Stefano Lavariniego. I chociaz zwyciestwa nad nim nie
przychodzily latwo, to bialo-czerwone moga pochwalic sie tym, ze
pokonaly Niemki w czterech spotkaniach z rzedu. Ostatnio mialo to
miejsce podczas turnieju finalowego Ligi Narodow, kiedy w cwiercfinale
Polki wygraly 3:1.
W pamieci kibicow zapewne pozostalo starcie obu reprezentacji sprzed
roku. Wowczas na mistrzostwach swiata rozgrywanych w Polsce, nasza
reprezentacja poradzila sobie triumfujac dopiero po tie-breaku. Niemki
nie mialy juz szans, aby wywalczyc przepustke z drugiej fazy grupowej do
cwiercfinalu, ale w tym spotkaniu poprzeczke zawiesily bardzo wysoko.
Zwyciestwo Polek oznaczalo awans do najlepszej osemki mistrzostw swiata,
a w koncowej klasyfikacji zajecie 7. miejsca, co bylo najlepszym
wynikiem od szescdziesieciu lat!
Jeszcze kilka tygodni temu wszyscy cieszylismy sie z brazowego medalu
zdobytego przez polskie siatkarki w Lidze Narodow. Byl to pierwszy
krazek kobiecej reprezentacji Polski od mistrzostw Europy w 2009 roku.
Drzwi do walki o podium otworzyly sie po cwiercfinalowym spotkaniu z
Niemkami (3:1). Tamto starcie rozpoczelo sie od wysokiego zwyciestwa
Polek w pierwszym secie 25:12. Przez moment moglo sie wydawac, ze czeka
nas latwe zadanie, ale potem rywalki doprowadzily do remisu, a w
kolejnych dwoch odslonach rowniez tanio nie sprzedaly skory.
Patrzac wylacznie na wyniki w grupie, mozna powiedziec, ze Niemki
zawiodly oczekiwania wlasnych kibicow. Spotkania pierwszej fazy turnieju
rozgrywaly przeciez w D�zsseldorfie, ale wygraly tylko dwa razy – z
Grecja (3:0) oraz Azerbejdzanem (3:1), czyli druzynami, ktore od
czwartku rozpoczely pakowanie walizek do domu. Lepsze od Niemek okazaly
sie Szwedki (3:1), Czeszki (3:2) oraz Turczynki (3:0), ale wobec porazki
tych drugich z Grecja, to gospodynie grupy C uplasowaly sie na trzeciej
lokacie.
Bardzo powazna strata dla Vitala Heynena i reprezentacji Niemiec jest
kontuzja Hanny Orthmann. Przyjmujaca nabawila sie urazu kolana podczas
pierwszego spotkania przeciwko Grecji. Dwa dni temu poinformowano, ze
kontuzja wykluczyla Orthmann nie tylko z mistrzostw Europy, ale rowniez
z sezonu klubowego, gdzie miala wystepowac dla wloskiej Novary. –
Wspolczujemy Hannie. Juz teraz wiemy, ze nie bedzie w stanie rozegrac
sezonu w klubie i musimy rozgladac sie za nowa siatkarka – przyznal
Enrico Marchioni, dyrektor sportowy Igor Gorgonzola Novara.
Drabinka mistrzostw Europy ulozyla sie w taki sposob, jak prognozowano
przed turniejem. W przypadku pokonania Niemek, reprezentacja Polski w
cwiercfinale zmierzy sie z Turcja lub Belgia. Niektorzy kibice wbiegaja
juz w przyszlosc wieszczac scenariusze konfrontacji z Turczynkami, ale
zeby do tego spotkania doszlo bialo-czerwone musza uporac sie z Niemkami.
Mimo klopotow, ktore towarzysza naszym rywalkom, nie nalezy spodziewac
sie latwego meczu. Historia ostatnich meczow z Niemkami pokazuje, ze
druzyna Vitala Heynena potrafi przeciwstawic sie Polkom nawet w
najtrudniejszych momentach. Jednak mamy nadzieje, ze podobnie, jak w
ostatnich latach, lepsze okaza sie nasze siatkarki, a zwyciestwo nad tym
rywalem ponownie uchyli drzwi do osiagniecia sukcesu.
-Wszystko jasne! Znamy sklad reprezentacji Polski na ME
Nikola Grbic oglosil czternastke siatkarzy, ktorzy zagraja na
mistrzostwach Europy. Turniej startuje 28 sierpnia i zostanie rozegrany
w czterech panstwach. Kibicow zaskoczyl jeden wybor serbskiego
szkoleniowca. Polska swoj pierwszy mecz zagra 31 sierpnia z Czechami.
Polska reprezentacja po nieudanym Memoriale Huberta Wagnera, na ktorym
przegrala z Wlochami i ze Slowenia gra w sobote swoj ostatni sparing
przed tegorocznymi mistrzostwami Europy. Serbski selekcjoner Nikola
Grbic mial duzo czasu i okazji do przyjrzenia sie z bliska swoim
podopiecznym. W sobotnie popoludnie ogloszono ostateczna czternastke,
ktora walke o medal mistrzostw Europy zacznie w czwartek.
Nikola Grbic zdecydowal sie na powolanie trzech srodkowych i az pieciu
przyjmujacych. Zdaniem kibicow polskiej kadry na swoja szanse nie
zasluzyl Kamil Semeniuk, ktory nie prezentowal w ostatnim czasie swojej
najlepszej dyspozycji.
– Czy to nie jest ryzykowanie zdrowiem srodkowych? Musial Semeniuk
jechac? – pyta jedna z kibicek pod wpisem oficjalnego profilu polskiej
reprezentacji na Twitterze.
Polska swoje zmagania podczas tegorocznych mistrzostw Europy zacznie od
meczu z Czechami 31 sierpnia o godz. 20:00. Polacy w swojej grupie
zagraja pozniej z Holandia, Macedonia Polnoca, Dania i Czarnogora.
Mistrzostwa Europy zostana rozegrane az w czterech panstwach: we
Wloszech, w Bulgarii, Macedonii Polnocnej i w Izraelu.
Czternastu siatkarzy powolanych na mistrzostwa Europy:
Rozgrywajacy: Grzegorz Lomacz, Marcin Janusz
Przyjmujacy: Bartosz Bednorz, Tomasz Fornal, Wilfredo Leon, Kamil
Semeniuk, Aleksander Sliwka
Srodkowi: Norbert Huber, Karol Klos, Jakub Kochanowski
Atakujacy: Lukasz Kaczmarek, Bartosz Kurek
Libero: Jakub Popiwczak, Pawel Zatorski
FORMULA 1
Max Verstappen znow to zrobil! Wiekopomny sukces Holendra
Max Verstappen wygral Grand Prix Holandii Formuly 1. Kierowca Red Bulla
okazal sie najlepszy w 11 z 13 wyscigow tego sezonu. Holender zajal
pierwsze miejsce po raz dziewiaty z rzedu. Wyrownal tym samym rekord
Sebastiana Vettela sprzed dekady.
Max Verstappen pewnie zmierza po trzeci tytul mistrza swiata z rzedu.
25-latek nie zszedl w tym sezonie ponizej drugiego miejsca. Choc to i
tak za malo powiedziane, skoro tylko dwa razy byl tuz za zwyciezca, a
pozostale wyscigi padly jego lupem. Nie inaczej bylo w niedziele na
torze w Zandvoort.
Zebrani licznie holenderscy kibice mieli okazje oklaskiwac trzecie z
rzedu zwyciestwo swojego ulubienca. Zanosilo sie na to juz po sobotnich
kwalifikacjach. W odroznieniu od dwoch ostatnich wyscigow, kierowca Red
Bulla wywalczyl pole position. Byl to dla niego 28. taki wyczyn w karierze.
Emocji jednak w niedziele nie zabraklo. Postarala sie o nie aura. Tuz
przed rozpoczeciem wyscigu nad torem spadl deszcz. W zwiazku z tym juz
na trzecim okrazeniu opony zdecydowali sie zmienic jadacy na dwoch
pierwszych miejscach Verstappen i Fernando Alonso. Po powrocie na tor
Holender przesuwal sie w gore stawki, a na jej czele znalazl sie w
trakcie 14. okrazenia.
Niebawem na torze znow powstal rozgardiasz, bo Logan Sargeant rozbil
bolid. Pojawil sie oczywiscie samochod bezpieczenstwa, a do normalnego
scigania kierowcy wrocili od 22. okrazenia. Czolowka od dluzszego czasu
pozostawala niezmienna: Verstappen, Sergio Perez i Alonso. Holender
tylko zwiekszal przewage nad kolega z teamu.
Gdy nie zanosilo sie, by cokolwiek w tym wyscigu mialo sie jeszcze
wydarzyc, na 64. okrazeniu z toru wypadl Guanyu Zhou. Zolta flage zaraz
zastapila czerwona – z powodu sciany deszczu wyscig zostal przerwany.
Rywalizacje wznowiono po ponad 40 minutach. Ostatnich piec okrazen
normalnego scigania nie zmienilo juz nic w kwestii zwyciezcy. Triumfowal
Verstappen, przed Alonso i Pierre’em Gaslym.
PILKA NOZNA
EKSTRAKLASA
5 kolejka
Legia Warszawa-Korona Kielce 1-0
Cracovia-Piast Gliwice 1-1
6 kolejka
Widzew Lodz-Slask Wroclaw 0-2
Stal Mielec-Radomiak 2-0
Warta Poznan-Cracovia 0-0
Puszcza Niepolomice-LKS Lodz 2-1
Piast Gliwice-Ruch Chorzow 0-0
Korona Kielce-Z.Lubin 2-0
Jagiellonia Bialystok-Gornik Zabrze 4-1
Lech Poznan-Rakow Czestochowa, odwolany na wniosek gosci;
Pogon Szczecin-Legia Warszawa, odwolany na wniosek gosci.
1.Jagiellonia 12pkt
2.Legia 10pkt
3.Z.Lubin 10pkt
4.Cracovia 9pkt
5.Radomiak 9pkt
6.Stal Mielec 8pkt
7.Rakow 7pkt
8.Slask 7pkt
9.Lech 7pkt
10.Piast 7pkt
11.Widzew 7pkt
12.Puszcza 7pkt
13.Warta 6pkt
14.Pogon 6pkt
15.LKS Lodz 6pkt
16.Ruch 5pkt
17.G.Zabrze 5pkt
18.Korona 4pkt
I Liga Pilkarska
5 kolejka
Znicz Pruszkow-Katowice 0-2
6 kolejka
Lechia Gdansk-Podbeskidzie 3-0
Katowice-Resovia Rzeszow 3-0
G.Leczna-Wisla Plock 1-0
Polonia Warszawa-Motor Lublin 0-1
Stal Rzeszow-Chrobry Glogow 2-1
Tychy-Miedz Legnica 0-0
Wisla Krakow-Arka Gdynia 5-1
Nieciecza-Znicz Pruszkow 1-0
W poniedzialek Odra Opole-Z.Sosnowiec
1.Miedz 14pkt
2.Katowice 13pkt
3.Motor 13pkt
4.Tychy 13pkt
5.Odra Opole 12pkt
6.G.Leczna 12pkt
7.Lechia 10pkt
8.Wisla Krakow 8pkt
9.Arka 8pkt
10.Nieciecza 7pkt
11.Znicz 7pkt
12.Resovia 7pkt
13.Polonia 6pkt
14.Wisla Plock 6pkt
15.Podbeskidzie 6pkt
16.Stal Rzeszow 6pkt
17.Z.Sosnowiec 1pkt
18.Chrobry 0pkt
-Lechia Gdansk w spotkaniu z Podbeskidziem Bielsko-Biala zdobyla trzy
bramki, a mogla strzelic drugie tyle. W grze ofensywnej wciaz jest duzo
do poprawy, jednak widac zalazki tego, czym moze byc zespol Szymona
Grabowskiego, kiedy – jak mowi sam trener – wszystkie puzzle beda
dopasowane.
To, ze Lechia ma wielki potencjal w ofensywie, jest – jak mawia klasyk –
oczywista oczywistoscia. Wlasciwie wszyscy zawodnicy grajacy “od pasa w
gore”, to przynajmniej na papierze absolutna czolowka I ligi. A przeciez
Lechia ma jeszcze prawdopodobnie najbardziej ekspansywne boki obrony.
Dawid Bugaj i Conrado to bardziej skrzydlowi niz defensorzy, nierzadko
sa oni w rysunku taktycznym wrecz najwyzej ustawionymi zawodnikami
gdanskiego zespolu, zwlaszcza w sytuacji, kiedy nominalna dziewiatka
jest Luis Fernandez, a tak bylo w spotkaniu z Podbeskidziem.
Hiszpan przed meczem zapewnial, ze lada moment zobaczymy jego najlepsza
wersje, ale jeszcze potrzebuje troche czasu, zeby mogl pokazac pelnie
swoich umiejetnosci.
– Jesli chodzi o mnie, to musze znalezc najlepsza dla siebie pozycje na
boisku, ale to wiaze sie tez z lepszym poznaniem kolegow z zespolu. To
wszystko musi troche potrwac – tlumaczyl Hiszpan.
W meczu z Podbeskidziem Fernandez byl wolnym elektronem. Owszem, od
czasu do czasu zmagal sie ze srodkowymi obroncami rywala, co nawet
zaowocowalo pierwszym golem dla Lechii, kiedy wygral przepychanke z
rywalem, na czym skorzystal Dominik Pila.
Hiszpan czesto pokazywal sie do rozegrania pilki, byl aktywny, szukal
gola, staral sie “wiazac” akcje Lechii. Tu wielka role odegrali rowniez
Iwan Zelizko oraz Rifet Kapic. Widac, ze ci zawodnicy maja duza swobode
w operowaniu pilka, bardzo lubia poszukac niekonwencjonalnych, a czasami
wrecz ryzykownych rozwiazan. Wprowadzaja w gre zespolu niezbedny
pierwiastek nieprzewidywalnosci, musza tylko uwazac, gdyz czasami
zaskakuja nie tylko rywali, ale rowniez kolegow z zespolu. To czasami
prowadzi do niebezpiecznych strat i groznych kontr. Jednak w meczu z
Podbeskidziem w ich grze plusow bylo zdecydowanie wiecej. Obaj byli
bardzo blisko zdobycia gola – Zelizko po ladnej indywidualnej akcji,
Kapic po pieknym strzale z pola karnego. Bosniak mogl takze zaliczyc
efektowna asyste – juz teraz mozna powiedziec, ze w swoim stylu. Po jego
kapitalnym prostopadlym podaniu w slupek trafil Fernandez.
Zatem biorac pod uwage caloksztalt, sa to z pewnoscia zawodnicy, ktorzy
na I-ligowych boiskach powinni blyszczec. A przeciez sa jeszcze Tomasz
Neugebauer, ktory ze wzgledu na stan podgoraczkowy w spotkaniu z
Podbeskidziem wlasciwie nie powinien zagrac w ogole (w koncowce
spotkania pojawil sie na boisku i byl nawet blisko zdobycia bramki) oraz
wciaz nie bedacy w pelni sil po urazie Milosz Szczepanski.
Wracajac do zdobywcy pierwszej bramki, wlasnie Pila czesto dublowal
pozycje srodkowego napastnika. Momentami robil to rowniez wspomniany
Kapic. Kiedy na boisku nie ma klasycznego srodkowego napastnika, wlasnie
ci zawodnicy maja za zadanie wchodzic w pole karne i szukac swojej
szansy na zdobycie bramki.
W tej chwili jedynym klasycznym srodkowym napastnikiem jest w Lechii
Lukasz Zjawinski. Na dzis nie wyglada on na zawodnika, ktory moglby
zapewnic zespolowi kilkanascie bramek w sezonie (skuteczny snajper
potrzebny na wczoraj!). Z drugiej strony moze on swietnie sprawdzac sie
w roli tzw. jokera. W meczu z Podbeskidziem wszedl na boisko w
doliczonym czasie gry, a mimo tego zdazyl wpisac sie na liste strzelcow,
po akcji trojki rezerwowych – asyste drugiego stopnia zaliczyl Kacper
Sezonienko, a bezposrednio do Zjawinskiego zagrywal Jakub Sypek, ktory w
drugim kolejnym meczu dal bardzo ciekawa zmiane.
Nie zapominamy oczywiscie o Camilo Menie, ktory dosc dlugo byl malo
widoczny, ale mial w tym spotkaniu kilka magicznych momentow – zwlaszcza
siatka zalozona w drugiej polowie Danielowi Mikolajewskiemu, jeszcze
dlugo snic sie bedzie po nocach obroncy Podbeskidzia. Jednak przede
wszystkim juz w trzecim spotkaniu zdobyl swoja premierowa bramke w
barwach Lechii, wiec ci wszyscy, ktorzy obawiali sie w wypadku
Kolumbijczyka powtorki z Bassekou Diabate, moga byc spokojni. Zreszta
tuz przed tym golem Mena rowniez puscil pilke miedzy nogami rywala, tym
razem byl to Mateusz Stryjewski. Nie da sie ukryc, ze skrzydlowy Lechii
troche rywali przecwiczyl.
Jeszcze a propos sympatycznego Malijczyka – ma on juz za soba dwa mecze
w norweskim II-ligowcu FK Jerv. Na pierwszego gola zdobytego w Europie
(w oficjalnym meczu) wciaz czeka…
Zatem ofensywa Lechii w kolejnych spotkaniach powinna sie rozkrecac,
chociaz trener Grabowski jak zwykle byl po spotkaniu bardzo stonowany i
analityczny. Sam najlepiej zdaje sobie sprawe, jak wiele rzeczy jest
jeszcze do poprawienia.
– Ten mecz pokazal, ile pracy mamy przed soba, to jest proces, ktory
powoli idzie do przodu. Na przedmeczowej konferencji nie chcialem tego
mowic, ale w dwoch ostatnich treningach wygladalo to wszystko
optymistycznie. Dzisiaj to byl dopiero zalazek tego, co mozemy pokazac w
grze ofensywnej, bo stac nas na jeszcze lepsza gre. Zwyciestwo
zwyciestwem, ale caly czas zachowujemy chlodna glowe – podkreslil
szkoleniowiec Lechii.
– Mysle, ze pierwsza polowa byla w naszym wykonaniu bardzo dobra.
Widoczna byla nasza praca w tygodniu, co mnie jako trenera bardzo
cieszy. Mielismy przewage w posiadaniu pilki i kreowaniu gry na polu
przeciwnika. Jeden moment byl trudniejszy po nieoczekiwanej przerwie
[kiedy kibice Lechii odpalili fajerwerki, co spowodowalo osmiominutowa
przerwe], ale udalo sie szybko wrocic do dobrej gry i zdobyc bramke. W
drugiej polowie rywal funkcjonowal inaczej, niz w pierwszej. Sprawil nam
problemy, zwlaszcza po zmianie ustawienia na pozycjach centralnych.
Jednak caly czas dobrze gralismy w defensywie i mielismy mecz pod
kontrola. Cieszy udana koncowka i dwie zdobyte w tym czasie bramki –
podsumowal trener Grabowski.
Najwazniejsze pytanie na teraz brzmi, kiedy Lechia bedzie w swoich
poczynaniach powtarzalna. Jej strata do scislej czolowki jest minimalna,
wiec plan minimum jest realizowany. Przed przerwa na mecze reprezentacji
gdanski zespol rozegra jeszcze jeden mecz – w Sosnowcu z Zaglebiem (3
wrzesnia, godz. 12.40).
-Pilkarze Arki Gdynia przegrali na wyjezdzie z Wisla Krakow az 1:5 i tak
naprawde byl to dla nich najnizszy wymiar kary. Zolto-niebiescy poza
krotkim fragmentem pierwszej polowy prezentowali sie wrecz koszmarnie.
Arka przystepowala do meczu w Krakowie po dwoch zwyciestwach z rzedu,
dlatego w gdynskiej ekipie panowal pozorny spokoj. Zupelnie inaczej bylo
w obozie rywali, gdyz Wisla to obok Bruk-Betu Termaliki Nieciecza
najwieksze rozczarowanie poczatku sezonu. Podopieczni Radoslawa
Sobolewskiego wygrali tylko jeden z pieciu meczow (zreszta niezwykle
szczesliwie – 3:2
z Polonia
Warszawa), a w ostatnich trzech spotkaniach
zdobyli raptem punkt. Nie moze wiec dziwic, ze stolek, na ktorym siedzi
trener Wisly, zrobil sie niezwykle goracy.
Mecz w Krakowie od poczatku byl bardzo dobrym widowiskiem, o co zadbali
glownie gospodarze. Rzucili sie oni na rywala z iscie hiszpanska
fantazja – w pierwszym skladzie znalazlo sie az siedmiu pilkarzy z tego
kraju (w sumie w calej kadrze jest ich 10). Gospodarze atakowali od
poczatku, ale paradoksalnie pierwszego gola zdobyli po kontrataku.
Pilkarze Arki podczas wykonywania rzutu roznego kompletnie zapomnieli o
asekuracji. Wystarczylo jedno dlugie podanie, zeby Goku znalazl sie w
sytuacji sam na sam z Martinem Chudym. Slowacki bramkarz Arki z
pierwszym uderzeniem sobie poradzil, ale przy dobitce Angela Rodady nie
mial juz nic do powiedzenia.
Po bramce dla Wisly nastapil dobry moment Arki, ktora szybko wyrownala.
Swietnym dosrodkowaniem popisal sie Przemyslaw Stolc, a precyzyjna
glowka do remisu doprowadzil Karol Czubak. Ten sam zawodnik niedlugo
pozniej mogl wyprowadzic swoj zespol na prowadzenie, jednak majac przed
soba tylko bramkarza Wisly, nie trafil w bramke.
A potem zaczal sie prawdziwy recital wspomnianego juz Goku. Hiszpanski
pomocnik byl po prostu wszedzie i w ciagu kilkunastu minut mogl przy
odrobinie szczescia zdobyc nawet cztery gole! Najpierw trafil w slupek,
potem po jego uderzeniu pilka minela Chudego, ale z linii bramkowej
wybil ja Michal Marcjanik. W kolejnych dwoch sytuacjach swietnie spisal
sie bramkarz Arki, szczegolnie jedna z jego interwencji byla najwyzszej
klasy.
Goku szalal, dwoil sie i troil w poszukiwaniu swojego gola, tymczasem
lekcje skutecznosci dal mu Rodado. Napastnik Wisly po podaniu Angela
Baeny sprytnie przepchnal Marcjanika, odwrocil sie w strone bramki i
ladnym strzalem umiescil pilke w gornym rogu. Zatem do przerwy Wisla
zasluzenie prowadzila, choc z jej punktu widzenia tylko 2:1.
Po przerwie obraz gry zmienil sie o tyle, ze przewaga Wisly byla jeszcze
wieksza. Arkowcy nie potrafili w zaden sposob przeciwstawic sie
dynamicznie grajacym gospodarzom. Dazyli oni do zdobycia kolejnych goli,
choc tak czystych sytuacji jak w pierwszej polowie nie mieli. W koncu
jednak dopieli swego, gdyz swoje poszukiwania gola wreszcie z
powodzeniem zakonczyl Goku. Zrobil to w najmniej spodziewanym momencie,
poslal bowiem pilke do bramki bezposrednio z rzutu roznego. Po jego
dosrodkowaniu futbolowka musnela jeszcze czupryne Czubaka, jednak to nie
zmienia faktu, ze duzo lepiej powinien zachowac sie w tej sytuacji Chudy.
Koncert Wisly trwal w najlepsze. Najpierw swojego trzeciego gola zdobyl
Rodado. Znaczaco pomogl mu w tym Oleksandr Azacki, ktory swoja
kuriozalna interwencja (a wlasciwie jej brakiem) jakby podsumowal caly
wystep Arki w Krakowie. Arka byla kompletnie bezradna i w doliczonym
czasie gry przyjela jeszcze bramke numer piec – zdobyl ja ladnym
strzalem z dystansu Dawid Olejarka.
Choc brzmi to absurdalnie, Arka powinna sie cieszyc z wyniku
osiagnietego w tym spotkaniu. Gdyby bowiem wislacy byli skuteczniejsi,
gdynianie mogliby poniesc rekordowa porazke. Co ciekawe, najwyzsza
przegrana w historii gdynskiego zespolu miala miejsce na tym samym
stadionie – w sezonie 1994/1995 Wisla pokonala zolto-niebieskich az 9:0.
Po tej porazce Arka spadla na dziewiate miejsce w tabeli. W nastepnym
meczu podopiecznych Wojciecha Lobodzinskiego, ktory mecz z Wisla ogladal
z trybun (to poklosie czerwonej kartki w meczu ze Stala Rzeszow), czeka
rownie trudne zadanie. Zmierza sie bowiem na wyjezdzie z rewelacyjna w
tym sezonie Odra Opole (2 wrzesnia, godz. 15).
“Legia Warszawa – mistrzyni zabojczej puenty”-Wojciech Kuczok
W Legii wszystko na przekor – z przodu liceum, z tylu muzeum, albo,
grzeczniej prawde powiedziawszy: bramki poezja, akcje epickie, w obronie
dramat. Owszem, to sie oglada, idzie szeptanka, ze Warszawa ma pilkarski
cyrk obwozny, wiec ludziska wypelniaja trybuny.
Osiem goli w Wiedniu, szesc na Jutlandii, nie ma nudow, tradycja
zobowiazuje – nie nalezy zapominac, ze to wlasnie legionisci wespol z
Borussia Dortmund ustalili rekord wszech czasow, jesli chodzi o liczbe
bramek w jednym meczu w Lidze Mistrzow (4:8 z listopada 2016).
W najnowszym, jak zwykle wysmienitym tomiku, Marcin Swietlicki
zatytulowal jeden z wierszy “Stubiegunowka” i to pasuje jak ulal do
wyczynow druzyny Kosty Runjaicia. Paradygmat hollywoodzki zaklada dwa
zwroty akcji w idealnym scenariuszu, pilkarze z Lazienkowskiej
postanowili spuscic dramaturgie ze smyczy – ilosc twistow na mecz
przyprawia kibicow o psychoze maniakalno-depresyjna. Czlowiek sie nie
zdazy naprzeklinac z powodu szkolnych bledow defensywy zakonczonych
utrata gola, a juz pada wyrownanie po akcji palce lizac. Na razie w
kazdym meczu zostala zachowana kolejnosc wydarzen niezbedna do happy
endow – obrona w pocie czola niweczy wszystko, co druzyna wypracuje z
przodu, na szczescie to napastnicy Legii wciaz maja ostatnie slowo.
Glupio byloby doprawdy, gdyby ta zabawa miala sie skonczyc w najblizszy
czwartek, czlowiek sie uzaleznia od futbolu przygodowego, potem trudno
mu nacieszyc oko meczami wygranymi taktyka i zelazna konsekwencja.
Boiskowe pohulanki Legii w Austrii i Danii daly wiecej emocji (choc na
pewno nie pilkarskiej jakosci) niz wszystkie mecze pozostalych
pucharowiczow razem wziete. Ja to kupuje, dopoki rzeczy przebiegaja
wedle okreslonej konwencji – nasi bohaterowie pokonuja rozliczne
przeciwnosci losu, ktore zreszta sami sobie zgotowali.
Dysproporcja miedzy formacjami jest w Legii wprost nieprzyzwoita, to
wyglada, jakby pojsc na raut w marynarce szytej na miare, ale zapomniec
gaci – taka dezynwoltura pozostaje bezkarna tylko z powodu zasadniczo
szczesliwych losowan na etapie pucharowych eliminacji. Skadinad zawsze
bedzie mi imponowala druzyna, ktora potrafi ratowac wynik w koncowce;
przez kilka dekad dopingowalismy rodzime ekipy “panowie, gramy do
konca!”, aby slyszec na konferencjach prasowych niesmiertelne
tlumaczenie “przegralismy, bo wczesnie stracony gol ustawil mecz”. W
czterech z pieciu dotychczasowych meczow legionisci zdobywali wazne lub
decydujace bramki w ostatnich minutach, zamiast taniej wymowki szukajac
okazji do zmiany wyniku – i ja to szanuje.
Przez lata to nasze zespoly klubowe i reprezentacyjne wyspecjalizowaly
sie w koszmarnych koncowkach – pomne pierwsza taka traume zaznana
osobiscie przed 35 laty na Stadionie Slaskim, kiedy w doliczonym czasie
gry Frank Mill odebral naszej kadrze awans na olimpiade w Seulu i
piecdziesiat tysiecy rozspiewanych gardel nagle ucichlo w sposob
ogluszajacy. Przez cale zycie czlowiek patrzyl na nasze druzyny i
trzymal kciuki, zeby “dowiozly” wynik, bo wiadomo, ze jesli cos zlego
moze sie wydarzyc na chwile przed ostatnim gwizdkiem, to wlasnie nam.
Tymczasem Legia tego lata stala sie mistrzynia zabojczej puenty, z
okrucienstwem pozwala kolejnym przeciwnikom witac sie z gaska, a potem
odbiera marzenia – Kazachowie, Austriacy i Dunczycy dawali sie
podpuscic, a potem padali zalamani na murawe, nie dowierzajac, ze
wypuscili z rak zwyciestwo. Wicemistrzowie Polski seryjnie mszcza sie za
wszystkie przegrane koncowki polskiego futbolu. Prosze o dokladke.
LEKKOATLETYKA
Polki byly piate w finale. To najlepsze miejsce w historii startow
polskiej sztafety 4×100 m w mistrzostwach swiata. Wygraly Amerykanki
przed Jamajkami i Brytyjkami.
Polki pobiegly w finale mistrzostw swiata po raz czwarty, ostatni raz az
13 lat temu w Osace. Dzis pobiegly w skladzie takim jak w polfinale: Pia
Skrzyszowska, Kryscina Cimanouska, Magdalena Stefanowicz, Ewa Swoboda. W
pierwszym biegu – w piatek – mialy powazne klopoty przy pierwszej
zmianie. Pia z Kryscina nigdy nie trenowaly tego elementu przed
mistrzostwami swiata. Zrobily to dwukrotnie na rozgrzewce na godzine
przed biegiem. I stad klopoty. Ale przecwiczyly to, biegnac i osiagajac
drugi czas w historii biegow polskiej druzyny 4×100 (42,65 s, tylko 0,03
s wolniej od rekordu Polski z zeszlorocznych mistrzostw Europy w
Monachium). A potem jeszcze trenujac przed finalem.
Pia jest plotkarka, choc biegajaca czasem plaskie 100 m. Dla niej
bieganie po luku jest nienaturalne, robi to wylacznie w sztafecie.
Kryscina jest specjalistka na 200 m, choc tez biegajaca najkrotszy
sprint. Magdalena pobila w tym sezonie zyciowke (11,24 s), a Ewa jest
szosta sprinterka mistrzostw swiata i przezywa najlepszy sezon w
karierze, z trzema biegami ponizej 11 s. Rzecz jasna wiele druzyn
przezywa klopoty ze skompletowaniem skladu – np. u Holenderek biegla
wieloboistka Nadine Visser i Lieke Klaver specjalizujaca sie w biegu na
200 m i czesciej biegajaca na 400 m (w tym w sztafetach 4×400 m) niz na
100 m.
Tym razem zmiany u Polek byly perfekcyjne. Inne druzyny mialy problemy.
Podczas drugiej zmiany przewrocily sie dwie sprinterki Wybrzeza Kosci
Sloniowej, czyli druzyny ze znacznie lepszym rekordem tego sezonu. Nie
przekazaly paleczki na ostatniej zmianie Holenderki, rowniez w biezacym
roku znacznie szybsze od Polek (blad u wieloboistki Visser). Polki
zrobily to bez zadnych problemow. Tym razem czas – 42,66 s – byl o 0,01
s gorszy od polfinalowego i o 0,04 s wolniejszy od rekordu Polski. –
Przestancie z tym pompowaniem balonika, przestancie z tym rekordem –
wykrzyknela dramatycznym glosem Swoboda, gdy dziennikarze przypomnieli o
tym. – Juz wczoraj napompowaliscie! Koniec!
No i oczywiscie miala racje. Ale racje tez maja ci, ktorzy uwazaja, ze
mimo tych 0,04 s od rekordu Polski sprinterki pobiegly fantastycznie, a
ta druzyna ma przed soba przyszlosc – z kierowniczka Swoboda.
Wyscig wygraly Amerykanki w czasie rekordu mistrzostw swiata (41,03 s)
przed Jamajka (41,21 s) i Wielka Brytania (41,97 s). Przed Polska byly
jeszcze Wloszki (42,49 s). Polki sa w scislej swiatowej czolowce sztafet
4×100 m.
Polskie biegaczki awansowaly tez do finalu sztafety 4×400 m (3,24.05) –
na czwartym miejscu przyprowadzila druzyne do mety Natalia Kaczmarek (po
biegu Alicji Wrony-Kutrzeby, Mariki Popowicz-Drapaly, Patrycji
Wyciszkiewicz-Zawadzkiej). Kaczmarek, wicemistrzyni swiata w biegu
indywidualnym, pobiegla jako czwarta, goniac mistrzynie swiata w biegu
na 400 m ppl Femke Bol. Miala kilka metrow straty, ale dogonila
Holenderke i walczyla o bezposredni awans, czyli trzecie miejsce. Bol
odparla jednak atak. W drugim polfinale wygraly Brytyjki przed
Amerykankami, obronczyniami tytulu i oczywistymi faworytkami do tytulu.
Jednak w przedostatniej zmianie Amerykanki mialy klopoty z przekazaniem
paleczki, przekroczyly strefe zmian i musialy czekac na werdykt sedziow.
Trwalo to zaledwie kilka minut – faworytki zostaly zdyskwalifikowane.
Szanse na dobry wynik – byc moze podium – rosly. Niesamowite bylo to, ze
sklad druzyny byl nie tyle eksperymentalny, ale z przymusu taki, a nie
inny: zawodniczki, ktore kojarzymy z kobiecej sztafety, tej
medalodajnej, olimpijskiej – Justyna Swiety-Ersetic, Iga Baumgart-Witan,
Anna Kielbasinska – sa kontuzjowane, a Malgorzata Holub-Kowalik dwa dni
przed startem druzyny w Budapeszcie urodzila coreczke.
Konkurs skoku o tyczce toczyl sie na niebotycznym poziomie. Az czterech
zawodnikow pokonalo 5,95 m, potem dwoch – 6,00. Filipinczyk Ernst Obiena
wyrownal tym samym rekord zyciowy. Jego proba na 6,05 m byla nieudana,
przeniosl dwie proby na 6,10, stracil. Byly to dzielne proby pobicia
Armanda Mondo Duplantisa, acz jalowe – Szwed skoczyl 6,00, 6,05, 6,10,
wszystkie za pierwszym razem. I wez z takim walcz! Trzecie miejsce
zajeli Australijczyk Kurtis Marshall i Amerykanin Christopher Nielsen. A
Duplantis zalozyl wysokosc 6,23 m. Jego trzy proby byly nieudane. Jedyne
nieudane w konkursie.
Lisek przezywal przez ostatnie lata kryzys. Jakie byly jego przyczyny,
nie chcial zdradzic. W tym sezonie – a zwlaszcza w ostatnim miesiacu –
wydawalo sie, ze sie odnalazl. W zawodach w Niemczech skoczyl 5,87 m. W
finale przeskoczyl 5,55 m, ale sedziowie ulozyli zdradliwie wysokosci,
bo poprzeczke nastepnie ustawili na 5,75 m, a wiec o 20 centymetrow
wyzej, i Lisek sie na niej zatrzymal. Przeszedl dopiero w trzeciej
probie. Ponownie stracil na 5,85 m. Postanowil odwaznie walczyc o medal,
a w kazdym razie o wysokie miejsce, i przelozyl swoje dwie pozostale
proby na 5,90 m. Hazardowe zagranie nie przynioslo korzysci. Obie proby
byly zdecydowanie nieudane. Lisek zajal ostatecznie dziewiate miejsce za
wysokosc 5,75. – Cos tu bylo malo Liska w Lisku – powiedzial tyczkarz. –
Musze sobie przypomniec, jak robilem szalone rzeczy. Moze powinienem
zmienic cos, moze zmienic otoczenie, jakis pomysl znalezc na to, zeby
znow byc Crazy Lisek, zeby miec wiecej zabawy ze skakania – powiedzial
zawodnik.
Na podstawie: Onet.p, wyborcza.pl, interia.pl, gazeta.pl, 90minut.pl,
pilkanozna.pl, przegladsportowy.pl, polsatsport.pl opracowal Reksio.
Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)
STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/
abujas12@gmail.com
http://
www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci
http://MyShip.com
Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez
dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com
GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl
Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:
(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):
Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,
Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.
BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436
Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”
wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452
(format IBAN)
wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479
(format IBAN)
wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504
(format IBAN)
BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX
Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”
Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,
numer KRS 0000124837:
“Wspomoz nas!”
teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty
Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl,
Obywatele News, Szczecin Moje Miasto