DZIEN DOBRY – TU POLSKA
GAZETA MARYNARSKA
Imienia Kpt. Ryszarda Kucika
(Rok XXII nr 174) (6667)
28 czerwca 2023r.
Pogoda
sroda, 28 czerwca 20 st C
Przewaga chmur
Opady:20%
Wilgotnosc:66%
Wiatr:19 km/h
Kursy walut
Euro 4.45
Dolar 4.07
Funt 5.18
Frank 4.55
Dzien dobry Czytelnicy 🙂
Moze marudze, ale czasu malo zostalo, wiec prosze i przypominam o wplatach
na turnus dla Mikolaja. A ja moge mowic o szczesciu w moze nie
nieszczesciu ale deszczu, bo zaczal padac 3 minuty przed moim dotarciem do
domu, ale 2 minuty pozniej lal juz jak z wiadra 😉 To bylo wczoraj, a dzis
wycieczka na Pomorze, limit awarii PKP mam nadzieje, ze wyczerpany 😉
Ania Iwaniuk
Dowcip
Rozmowa w wiezieniu:
– Za co siedzisz?
– Za nic.
– Jak to za nic?
– Bylem magazynierem duze-
go skladu. – I co?
– Przyjechali kontrolerzy i niczego nie znalezli.
Bielan o oskarzeniach Zalka. “Jest rozzalony tym, ze spolka jego
przyjaciela nie otrzymala dotacji”
Posel Jacek Zalek, ktory nadzorowal Narodowe Centrum Badan i Rozwoju, mowi
o zorganizowanej grupie przestepczej w Centrum i wskazuje szefa Partii
Republikanskiej Adama Bielana jako glownego rozgrywajacego. W poniedzialek
Bielan komentowal na te oskarzenia. – Jacek Zalek jest rozzalony tym, ze
spolka jego przyjaciela nie otrzymala dotacji – powiedzial europosel w
Radiu ZET. Bielan przekazal tez, ze republikanie delegowali kogos na
funkcje Zalka i “stad tez pewnie ten przyplyw emocji z jego strony”. Posel
Jacek Zalek, polityk Partii Republikanskiej, ktory nadzorowal Narodowe
Centrum Badan i Rozwoju jako wiceminister funduszy i polityki regionalnej,
przerwal milczenie i udzielil wywiadu dziennikarzom tvn24.pl. To pierwsza
taka rozmowa po wybuchu afery i dymisji Zalka. Posel oskarzyl Adama Bielana
– lidera Partii Republikanskiej i europosla – o uklad, ktory dzialal w
NCBiR przy jego przyzwoleniu. Porownal go do zorganizowanej grupy
przestepczej. Bielan odniosl sie w poniedzialek w Radiu ZET do tych
twierdzen. Jak ocenil, “Jacek Zalek jest rozzalony tym, ze spolka jego
przyjaciela nie otrzymala dotacji – to jest ta spolka, ktora stoi za
projektem Kabel – ale nie mogla takiej dotacji otrzymac, chocby ze wzgledu
na to, ze limit w tym programie ” ‘Szybka Sciezka’ wynosil 20 milionow
euro”. To jest mniej wiecej 90 milionow zlotych, a spolka jego przyjaciela
zlozyla wniosek na 123 miliony i ten wniosek powinien byl od poczatku byc
odrzucony – mowil szef Partii Republikanskiej. Wedlug niego “dyrektor
Narodowego Centrum Badan i Rozwoju nie mial innego wyjscia, niz ten wniosek
odrzucic”.
Bielan byl tez pytany, czy wytoczy Zalkowi proces, gdyz ten sugeruje – jak
mowil prowadzacy rozmowe – iz Bielan jest “przestepca”.
– Przede wszystkim proces zapowiedzial dyrektor Narodowego Centrum Badan i
Rozwoju, ktoremu Jacek Zalek stawia zarzuty. Moge powiedziec, ze moja
partia jednoglosnie delegowala na miejsce Jacka Zalka juz kogos innego i
stad tez pewnie ten przyplyw emocji z jego stron – odparl europosel.
Miliarderzy “gleboko rozczarowani” nowym zakazem dla superjachtow
W Neapolu wprowadzono zakaz cumowania jachtow dluzszych niz 75 metrow
dlugosci. Wedlug doniesien wloskiego dziennika “Corriere della Sera” nowe
regulacje dotknely miedzy innymi drugiego najbogatszego czlowieka swiata,
Bernarda Arnaulta. Jego jacht nie dostal bowiem pozwolenia na zatrzymanie
sie w porcie Mergellina, uchodzacym za najbardziej malowniczy w Neapolu.
Jak informuje “Guardian”, w porcie Mergellina wprowadzono w tym roku zakaz
cumowania “superjachtow” dluzszych niz 75 metrow. Przyczyna nowych
przepisow maja byc wzgledy bezpieczenstwa. Decyzja spotkala sie z
niezadowoleniem miliarderow, ktorych jachty nie beda sie juz mogly
zatrzymywac w tym uchodzacym za najbardziej malowniczy w Neapolu porcie –
podala gazeta. Jedna z osob dotknietych zakazem jest Bernard Arnault,
biznesmen, prezes koncernu LVMH i drugi najbogatszy czlowiek swiata. Wedlug
informacji wloskiej gazety “Corriere della Sera” w piatek jego luksusowa,
mierzaca 101 metrow dlugosci, szesciopokladowa Symfonia nie mogla zacumowac
w porcie, a zaloge poinformowano, ze przyczyna sa nowe wymogi co do
wielkosci lodzi. Po tym, jak jacht przez caly dzien pozostal zakotwiczony
na morzu, odplynal w kierunku innych portow – podala gazeta. Wedlug
doniesien medialnych zakaz byl zaskoczeniem dla Arnaulta, ktory wczesniej
wielokrotnie zatrzymywal w Mergellinie swoj jacht. Nie podano jednak, czy w
piatek znajdowal sie on na pokladzie. “Corriere della Sera” wskazala, ze w
podobnej sytuacji znalazl sie potentat medialny Barry Diller i jego Eos,
trzymasztowy szkuner, ktory rowniez musial poszukac innego miejsca na
pobyt.
Milionerzy “gleboko rozczarowani” nowymi przepisami
Gazeta podala, ze pracownicy portu otrzymuja listy od wlascicieli
luksusowych jachtow, w ktorych wyrazaja oni “glebokie rozczarowanie” nowymi
przepisami. W rozmowie z gazeta przyznaja, ze wprowadzony zakaz jest
“niezrozumialy”, bo “superjachty” mogly cumowac w porcie przez ostatnie 20
lat, a wlasciciele tych jachtow i ich goscie “wnosza troche blasku do
miasta, ktore czesto pojawia sie w mediach z negatywnych wzgledow”.
“Wstyd dla Neapolu”
Pracujacy w porcie Massimo Luise podkreslil, ze choc szanuje nowe
regulacje, to ich wplyw na gospodarke miasta jest znaczacy. – To wstyd dla
Neapolu, wspanialego miasta pelnego kultury i tradycji, ktore nie moze juz
powitac gosci tego kalibru, co Leonardo DiCaprio, Johnny Depp, Jeff Bezos
czy Jennifer Lopez, ktorzy przez lata tu przybywali – stwierdzil. Wedlug
niego straty beda siegac od 50 do 100 tys. euro dziennie w powiazanych
branzach, czyli dziesiatki milionow euro w sezonie. Podobnego zdania jest
Costanzo Jannotti Pecci, przewodniczacy miejskiego oddzialu zwiazku Unione
Industriali. – Zapanowalo przekonanie, ze superjachty nie moga przybywac do
Neapolu – wskazal. Wyrazil przy tym poglad, ze dzieki ludziom takim jak
wlasciciele jachtow slawa Neapolu rosnie.
Wegry blokuja kolejna transze unijnego wsparcia dla Ukrainy
Wegry ponownie nie poparly wyplaty panstwom czlonkowskim UE kolejnej
transzy z Europejskiego Instrumentu na Rzecz Pokoju w wysokosci okolo 500
mln euro. Wladze w Budapeszcie tlumacza, ze powodem ich decyzji jest
umieszczenie przez Ukraincow na czarnej liscie wegierskiego banku OTP.
Jestesmy gotowi zmienic zdanie, jesli Ukraincy skoncza z absurdalnym,
klamliwym stanowiskiem, zgodnie z ktorym OTP, najwiekszy wegierski bank,
znajduje sie na liscie miedzynarodowych sponsorow wojny – powiedzial w
poniedzialek minister spraw zagranicznych Wegier Peter Szijjarto cytowany
przez agencje Reutera.
Wegry juz w maju zablokowaly wyplate tej transzy panstwom czlonkowskim,
powolujac sie na ten sam problem. Europejski Instrument na Rzecz Pokoju
Utworzony w 2021 roku Europejski Instrument na Rzecz Pokoju jest
pozabudzetowym instrumentem majacym na celu zwiekszenie zdolnosci UE do
zapobiegania konfliktom, budowania pokoju i wzmacniania bezpieczenstwa
miedzynarodowego. Umozliwia m.in. finansowanie dzialan majacych na celu
wzmocnienie zdolnosci krajow spoza Unii oraz organizacji regionalnych i
miedzynarodowych w odniesieniu do spraw wojskowych i obronnych.
Na poczatku maja tego roku wegierski bank OTP zostal wpisany na liste
miedzynarodowych sponsorow wojny przez ukrainska Narodowa Agencje do Spraw
Zapobiegania Korupcji (NAZK). W ten sposob Ukraincy odpowiedzieli na
kontynuowanie dzialalnosci tego banku w Rosji.
“OTP jest jednym z 50 najwiekszych bankow w Rosji i nalezy do liderow rynku
w wielu obszarach. Obsluguje ponad 2,2 mln klientow i jest reprezentowany w
ponad 1850 miejscowosciach panstwa terrorystycznego, co podkresla jego
znaczenie dla rosyjskiej gospodarki, ktora zmaga sie z zachodnimi sankcjami
i probuje je obejsc” – podano w owczesnym komunikacie NAZK.
Pijany maszynista wiozl pasazerow. Dalsza podroz udaremnila podrozna
Pasazerka czekala na pociag na peronie w Gorzowie Wielkopolskim (woj.
lubuskie). Zaniepokoilo ja zachowanie maszynisty jednego ze skladow. O
sprawie powiadomila policje. Okazalo sie, ze mezczyzna byl pijany. Mial w
organizmie ponad 2,5 promila alkoholu. Do zdarzenia doszlo w niedziele 26
czerwca, po godzinie 19. O koniecznosci interwencji na gorzowskim dworcu
policjanci zostali poinformowani przez kobiete, ktora czekala na pociag.
Mialo zaniepokoic ja zachowanie jednego z maszynistow. Funkcjonariusze nie
precyzuja jednak, co dokladnie wzbudzilo czujnosc pasazerki.
– Do dyzurnego dotarla informacja o podejrzeniach co do stanu trzezwosci
maszynisty, ktory prowadzil pociag. Na miejscu zastano zglaszajaca oraz
funkcjonariuszy Strazy Ochrony Kolei. Byl takze 54-letni maszynista,
ktorego poddano badaniu na zawartosc alkoholu w organizmie – informuje w
komunikacie kom. Grzegorz Jaroszewicz, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej
Policji w Gorzowie Wielkopolskim.
Urzadzenie wskazalo, ze w organizmie mezczyzny bylo 2,5 promila alkoholu.
54-latek zostal zatrzymany, a pociag przekazano innemu maszyniscie.
Policja: zastrzelila kierowce Ubera, bo myslala, ze ja porwal
Phoebe Copas miala 16 czerwca smiertelnie postrzelic 52-letniego kierowce
Ubera Daniela Piedre Garcie, podczas przejazdu samochodem w El Paso w
Teksasie – przekazala miejscowa policja w oswiadczeniu cytowanym przez
portal CBS News. El Paso lezy nad rzeka Rio Grande, wyznaczajaca granice
miedzy Stanami Zjednoczonymi i Meksykiem. Pochodzaca ze stanu Kentucky
48-letnia Copas “w pewnym momencie jazdy pomyslala, ze jest wieziona do
Meksyku i zastrzelila Piedre” – wskazali sledczy w komunikacie, dodajac, ze
podczas dochodzenia nie potwierdzono, by kierowca porwal pasazerke lub
zjechal z zaplanowanej trasy. Jak ustalily wladze, podczas jazdy przez El
Paso Copas zauwazyla znaki drogowe z napisem “Juarez, Mexico” i uznala, ze
zostala porwana – wskazalo CBS News. Wowczas wyjela z torebki pistolet i
strzelila w glowe kierowcy. Pojazd uderzyl w barierki drogowe, po czym
zatrzymal sie przy trasie. Wedlug policji, zanim kobieta wezwala sluzby,
zrobila zdjecie rannego kierowcy i wyslala do swojego chlopaka, ktorego
planowala odwiedzic w El Paso. Mezczyzna trafil do szpitala. Kilka dni
pozniej lekarze przekazali rodzinie, ze nie ma szans na jego powrot do
zdrowia i zostal odlaczony od aparatury podtrzymujacej zycie. Copas
aresztowano i poczatkowo postawiono jej zarzuty napasci. Po smierci Piedry
Garcii policja poinformowala, ze zostaly one zmienione na zarzut zabojstwa.
48-latka przebywa obecnie w wiezieniu w El Paso.
Piorun uderzyl w zbiornik z ropa, rafineria zaplonela. Zginelo 37 osob
52 lata temu po uderzeniu pioruna w element zbiornika z ropa wybuchl pozar
w Rafinerii Nafty w Czechowicach-Dziedzicach (woj. slaskie). Zginelo w nim
37 osob, a 105 zostalo rannych. 26 czerwca 1971 r., okolo godziny 19.50,
nad Czechowicami-Dziedzicami przechodzila burza. Jeden z piorunow uderzyl w
tak zwany kominek oddechowy zbiornika ropy. Zbiorniki nie byly wowczas
wyposazone w “plywajace dachy”, ktore uniemozliwiaja gromadzenie sie
mieszaniny wybuchowej nad powierzchnia ropy. To dlatego uderzenie wywolalo
zaplon oparow zgromadzonych w zbiorniku, w ktorym znajdowalo sie okolo 10
tys. ton ropy. Huk eksplozji slychac bylo w odleglosci kilku kilometrow.
Wowczas nikomu nic sie nie stalo.
W ciagu kilku minut pozar objal caly zbiornik oraz rope rozlana na “tace”
przy nim. Na miejsce docieraly kolejne zastepy strazakow zawodowych i
ochotnikow, a takze milicjantow i zolnierzy. Rafineryjne instalacje
gasnicze byly niesprawne. Strazacy mogli korzystac jedynie z wlasnego
sprzetu. Z relacji uczestnikow akcji ratunkowej wynikalo, ze nie panowano
nie tylko nad ogniem, ale i nad zywiolowa akcja gaszenia.
Na strazakow spadlo okolo siedem tysiecy ton plonacej ropy
Podczas gaszenia zbiornika dostalo sie do niego kilkadziesiat tysiecy
litrow wody, ktora podgrzewala palaca sie na “tacy” rope. Po godzinie
pierwszej w nocy, 27 czerwca, woda osiagnela temperature wrzenia i zaczela
przedzierac sie ku gorze zbiornika podnoszac lzejsza rope naftowa. W
zbiorniku rozleglo sie potezne bulgotanie, a w chwile pozniej wystrzelil w
gore slup ognia. Na strazakow i stojace niedaleko od palacego sie zbiornika
samochody spadlo okolo siedmiu tysiecy ton plonacej ropy. Na miejscu
zginely 33 osoby. Cztery kolejne zmarly w szpitalach wskutek oparzen.
Obrazenia odnioslo 105 osob. Zniszczone zostaly 22 samochody pozarnicze. Po
wybuchu ogien rozprzestrzenil sie na wydzial destylacji acetonem, benzenem
i toluenem, front odbioru ropy i stojace tam cysterny oraz kolumny
destylacyjne. Zagrozil tez elektrocieplowni. Przez kilkadziesiat godzin
strazacy nie byli w stanie opanowac pozaru. Dopiero 29 czerwca po godzinie
15 przypuscili skuteczny atak. Po kolei dogaszano wydzialy rafinerii. Akcja
trwala jednak jeszcze trzy doby.
Wiele przyczyn pozaru
Pozar mial wiele przyczyn. Strazacy ocenili pozniej, ze najpowazniejsze z
nich to zbyt ciasne rozmieszczenie zbiornikow i ich przestarzala
konstrukcja, gdyz brakowalo “plywajacych dachow”, nieodpowiednia instalacja
odgromowa i niesprawna instalacja chlodzaca zbiorniki. Brak bylo
odpowiedniego sprzetu technicznego i srodkow gasniczych. Zle wybudowane
byly drogi pozarowe. Wylano na nie asfalt, ktory pod wplywem temperatury
zaczal plonac. Odbudowa zakladu trwala kilka miesiecy. Pozar przyczynil sie
do zwiekszenia bezpieczenstwa w rafinerii. Nowe zbiorniki wybudowano w
innej czesci zakladu, w bezpiecznej odleglosci od osiedli mieszkaniowych.
Wyposazone zostaly w nowoczesna instalacja odgromowa, gasnicza oraz
“plywajace dachy”, dzieki ktorym niemozliwe jest gromadzenie sie
latwopalnych par nad powierzchnia ropy. To byl trzeci pozar tego roku
Tragiczny pozar byl trzecim, jaki wydarzyl sie w 1971 r. w czechowickiej
rafinerii. Wczesniej zapalila sie wieza destylacyjna. Pozniej pozar strawil
kilkadziesiat cystern pod nalewakiem. Oba ugasila zakladowa straz pozarna.
Czechowicka rafineria nalezala, obok rafinerii w Jedliczach, do
najstarszych w kraju. Ich budowe amerykanski koncern Sokony Vacuum Oil
Incorporation New York rozpoczal w 1903 r. Od wielu lat nie prowadzi sie tu
juz rafinacji ropy.
Ptasi wirus zabija koty. Glowny Inspektorat Weterynarii przedstawil wyniki
badan
Tajemnicza choroba atakuje koty w roznych miejscach Polski. Jak
poinformowal Glowny Inspektorat Weterynarii, przebadano 11 probek pobranych
od zwierzat. Dziewiec z nich dalo wynik dodatni w kierunku ptasiej grypy
H5N1. “Dodatnie probki pochodza z Poznania, Trojmiasta oraz Lublina” –
wskazal GIW. Na razie naukowcom nie udalo sie ustalic zrodla zakazen.
Specjalisci zalecaja, aby wlasciciele kotow domowych zachowali wszelkie
srodki ostroznosci i nie wypuszczali ich na zewnatrz. Radza tez, aby nie
dopuszczac ich do kontaktu z dzikimi ptakami, dokladnie odkazac rece i buty
po wejsciu do domu oraz karmic zwierzeta pozywieniem pochodzacym wylacznie
ze znanych zrodel. Na poczatku zeszlego tygodnia w calej Polsce zaczelo
mowic sie o tajemniczej chorobie, ktora zabija koty. Informacja na ten
temat rozeszla sie dzieki udostepnianiu ostrzezen w mediach
spolecznosciowych przez weterynarzy, pracownikow schronisk i fundacji, a
takze hodowcow i prywatnych wlascicieli zwierzat. Na Facebooku powstala
nawet specjalna grupa dochodzeniowa, ktora w poniedzialek po poludniu
zrzeszala 4,3 tys. osob.
W piatek Glowny Lekarz Weterynarii poinformowal, ze przyczyna zachorowan
jest wirus grypy. Na tamtym etapie badan nie potwierdzono jednak, ze za
smierc zwierzat odpowiada grypa ptasia. Fakt ten zostal potwierdzony w
poniedzialek.
“Dostepne sa wyniki kolejnych przebadanych probek pobranych od kotow z
Lublina oraz Poznania” – poinformowano w komunikacie. “Do 26 czerwca do
godziny 11 przebadano 11 probek w Panstwowym Instytucie Weterynaryjnym w
Pulawach, z czego dziewiec dalo wynik dodatni w kierunku grypy H5N1.
Dodatnie probki pochodza z Poznania, Trojmiasta oraz Lublina. Trwaja dalsze
szczegolowe badania materialu genetycznego wirusow” – informuje Glowny
Inspektorat Weterynarii.
Jak podkreslono w komunikacie GIW, wstepne badania wykluczaja pochodzenie
wirusa grypy, ktory powodowal w ostatnich tygodniach zachorowania u mew.
“Na chwile obecna nie udalo sie ustalic zrodla zakazen” – przekazano.
“Trwaja prace nad ustaleniem protokolu monitorowania choroby u kotow w celu
zbierania bardziej szczegolowych danych o jej przebiegu oraz wystepowaniu”
– napisano. Glowny Inspektorat Weterynarii zaleca, aby wlasciciele kotow
domowych zachowali wszelkie srodki ostroznosci i nie wypuszczali ich na
zewnatrz. Zalecaja rowniez, aby nie dopuszczac ich do kontaktu z dzikimi
ptakami, dokladnie odkazac rece i buty po wejsciu do domu oraz karmic
zwierzeta pozywieniem pochodzacym wylacznie ze znanych zrodel.
Suminska: wiemy zbyt malo, zeby stawiac diagnoze
Do sprawy na antenie TVN24 odniosla sie Dorota Suminska, publicystka i
lekarz weterynarii. Jak podkreslala, wirus ptasiej grypy jest obecny w
srodowisku od dawna. – Nie mamy pewnosci, ze przyczyna smierci tych
kilkudziesieciu kotow jest wirus. Wiemy, ze sposrod 11 probek, dziewiec
bylo dodatnich. Wiemy zbyt malo, zeby stawiac diagnoze, ze wirus ptasiej
grypy zabija koty – podkreslila. I dodala: – Nadzieje upatruje w tym, ze to
wirusy obecne w srodowisku, a wiec czesc kotow powinna je znac. Na pewno
bedzie wystepowala duza grupa kotow odpornych na te chorobe. Musimy
poczekac na dokladniejsze wyniki badan. Nie szalec, poczekac.
– Wstrzymalabym sie z ocenami, poczekalabym na dokladniejsze i bardziej
masowe badania genetyczne. Wtedy bedzie mozna postawic diagnoze, co
dokladnie jest przyczyna smierci kotow – wskazala Suminska. Zaapelowala tez
do lecznic o to, by – w przypadku pojawienia sie watpliwosci – wysylac
probki pobranego od kotow materialu do badan. – To na pewno pomoze w duzo
szybszej ocenie, co jest przyczyna tej choroby – podkreslila. I zaapelowala
do opiekunow, by nie wpadali w panike. – Zachowujmy standardy higieny –
powiedziala.
SPORT
HISTORYCZNY SUKCES POLSKIEGO JACHTU. WINDWHISPER WYGRAL KLASYFIKACJE VO65 W
THE OCEAN RACE
Polski jacht WindWhisper, prowadzony na ostatnim odcinku przez
Nowozelandczyka Daryla Wislanga, wygral z ogromna przewaga 3. etap
sprinterski z Hagi do Genui i klasyfikacje VO65 regat The Ocean Race. Jest
to pierwszy triumf jachtu pod polska bandera w slynnych zawodach. Rywale
polskiej jednostki mete osiagna najprawdopodobniej dopiero we wtorek. W
jednych z najslynniejszych na swiecie okoloziemskich regat The Ocean Race
jednostki rywalizowaly w dwoch klasach: IMOCA, ktorej uczestnicy brali
udzial w regatach okoloziemskich oraz VO65, scigajacej sie na trzech tzw.
etapach sprinterskich. WindWhisper bral udzial w tych drugich zmaganiach.
Linie mety ostatniego odcinka prowadzona przez Wislanga zaloga minela w
poniedzialek okolo 12:30. Kolejne zalogi spodziewane sa w Genui dopiero we
wtorek. W chwili, gdy WindWhisper mijal linie mety, zajmujacy drugie
miejsce jacht Viva Mexico mial do pokonania jeszcze ponad 130 nm (mil
morskich). Kolejne jednostki, miedzy ktorymi do konca bedzie trwala zacieta
rywalizacja, tracily o kilka mil wiecej. Pokonanie ostatniego etapu z Hagi
do Genui zajelo polskiemu jachtowi 10 dni, 23 godziny, 17 minut i 52
sekundy.
Rywalizacja trwala od 8 stycznia, gdy zalogi ruszyly z Alicante.ZACIETA
WALKA O ZWYCIESTWO W REGATACH WOKOLZIEMSKICH
Do wtorku bedzie tez trwala walka w klasie IMOCA, w ktorej jachty mialy do
pokonania ponad 30 tysiecy mil morskich. Na prowadzeniu na 7. etapie jest
aktualnie jacht Holcim – PRB, ktory w Genui jest spodziewany we wtorek
okolo godziny 11. Niespelna 8 nm za nim plynie Biotherm, a trzeci obecnie
Team Malizia ma do prowadzacych niespelna 14 nm straty.
Arsenal kupuje, a Kiwior komentuje. Sprowadzono mu konkurenta. Polak
zareagowal
Niech w Arsenalu graja najlepsi pilkarze. Razem wygrywajmy mecze i
zdobywajmy trofea – powiedzial Jakub Kiwior w rozmowie z Meczyki.pl na
temat mozliwego transferu Jurriena Timbera do Arsenalu. Holender bedzie
konkurowal z Polakiem o miejsce w wyjsciowym skladzie. W styczniu Jakub
Kiwior przeniosl sie ze Spezii do Arsenalu. Poczatki w nowym klubie nie
byly dla niego latwe, ale z czasem zaczal radzic sobie coraz lepiej. Pod
koniec sezonu regularnie gral w pierwszym skladzie i zdobyl nawet
debiutancka bramke. “Pierwszy gol byl dla niego punktem kulminacyjnym” –
napisali dziennikarze FootballLondon.com po meczu z Wolverhampton. Lacznie
w barwach londynskiego zespolu zagral osiem razy. Arsenal sciaga kolejnego
obronce. Jest reakcja Kiwiora
Kiwior spisywal sie ostatnio bardzo dobrze i strzelil takze gola w meczu z
reprezentacja Niemiec. Mimo to Arsenal rozglada sie za kolejnym srodkowym
obronca. Zdaniem zagranicznych mediow klub jest blisko pozyskania Jurriena
Timbera z Ajaksu. Holender ma kosztowac az 60 milionow euro i zarabiac az
osiem milionow euro rocznie. Timber jest bardzo utalentowanym pilkarzem i w
zeszlym sezonie rozegral lacznie 47 meczow. W zwiazku z tym Kiwior bedzie
mial powazna konkurencje o gre w wyjsciowym skladzie. Mimo to Polak jest
zadowolony z tego transferu. Ciesze sie, ze bedzie wieksza rywalizacja.
Jeszcze nie bylo tak, zebym powiedzial: “Kto tu przychodzi?” Super, ze
Timber dolacza. Niech w Arsenalu graja najlepsi pilkarze. Razem wygrywajmy
mecze i zdobywajmy trofea – powiedzial w rozmowie z Meczyki.pl. Obronca
zaprzeczyl takze niedawnym plotkom laczacym go z Napoli. Nieudana koncowka
sezonu Arsenalu
Ostatnio mowi sie takze, ze do Arsenalu moze trafic Declan Rice. Glosno
jest rowniez o sciagnieciu Kaia Havertza. Klub z Londynu zamierza sie
bardzo wzmocnic, aby w przyszlym sezonie siegnac po mistrzostwo. W
minionych rozgrywkach byl bardzo blisko wygrania ligi, ale z powodu
nieudanej koncowki, zostal wyprzedzony ostatecznie przez Manchester City.
Trener polskiej rakiety numer 3 odwaznie. Wolalby rywalizowac ze Swiatek
niz z Rybakina
To jest jasne, ze apetyt rosnie w miare jedzenia – mowi Andrzej Kobierski,
trener Magdaleny Frech. Po dojsciu do cwiercfinalow w Nottingham i
Birmingham jego tenisistka awansowala na najwyzsze w karierze 68. miejsce w
rankingu WTA. Czy Frech moze byc rewelacja zaczynajacego sie za tydzien
Wimbledonu? Magdalena Frech to trzecia najlepsza tenisistka z Polski. W
rankingu WTA prowadzi Iga Swiatek, na 23. miejscu jest Magda Linette, a
Frech wlasnie awansowala na miejsce 68. Lodzianka urodzona w grudniu 1997
roku nigdy nie byla wyzej. Ale jej trener jest przekonany, ze to nie koniec
awansow. Rok temu Frech dotarla do trzeciej rundy Wimbledonu i to jest jej
najlepszy wynik w historii wystepow w turniejach wielkoszlemowych. Wyglada
na to, ze teraz jest gotowa na jeszcze lepszy rezultat. Lukasz Jachimiak:
Cwiercfinal w Nottingham, cwiercfinal w Birmingham i najwyzsze w karierze
68. miejsce w rankingu WTA – na tydzien przed Wimbledonem Magdalena Frech i
pan, jej trener, macie sie z czego cieszyc, ale pewnie tez macie spory
niedosyt, bo ewidentnie moglo byc jeszcze lepiej?
Andrzej Kobierski: Generalnie dwa cwiercfinaly z rzedu, w tym drugi w
turnieju, w ktorym Magda grala od eliminacji, to wynik dobry. Aczkolwiek
niedosyt oczywiscie zostaje. W cwiercfinale w Birmingham z Jelena Ostapenko
Magda prowadzila 6:4, 4:1 i 40:0 przy swoim serwisie, gdy nagle rywalka
chyba zamknela oczy i zaczela walic z calej sily, a przy tym trafiac
wszystko, jak leci. No i ten wynik uciekl. A w trzecim secie Magda juz
kompletnie nie miala paliwa. Tak naprawde juz przy wyniku 4:4 w drugim
secie to bylo widac. Bo to byl osmy mecz Magdy w ciagu 12 dni. I
praktycznie wszystkie te mecze to byly trzysetowki. A trawa wymaga ciaglego
grania na napieciu miesniowym, wiec Magda to wszystko musiala mocno czuc w
nogach. Doszly tez problemy z plecami. Szkoda tamtego meczu, oczywiscie.
Ale generalnie jestem bardzo zadowolony, bo Magda po prostu dobrze gra. Za
tydzien ruszy Wimbledon, w ktorym przed rokiem Magda dotarla do trzeciej
rundy. To jej najlepszy wynik ze wszystkich wielkoszlemowych startow. Teraz
pewnie do pobicia? Bo wyobrazam sobie, ze po fajnym graniu w turniejach
przygotowawczych macie wyostrzone apetyty.
– To jest jasne, ze apetyt rosnie w miare jedzenia! W ostatnim czasie widze
u Magdy zdecydowanie lepszy dobor uderzen, lepiej podejmowane decyzje.
Wiadomo, ze przy duzym zmeczeniu czasami sie tego nie robi w nalezyty
sposob, ale mysle, ze teraz przez tydzien Magda odzyska swiezosc i bardzo
bym chcial, zeby na Wimbledonie co najmniej powtorzyla wynik z zeszlego
roku, a najlepiej zeby sie pokusila o cos wiecej.
Czwarta runda to juz granie w drugim tygodniu. Fajnie byloby pierwszy raz
ogladac Magde w drugim tygodniu turnieju wielkoszlemowego, w top 16.
– Tak, to by bylo super. Odpuscilismy debla, zeby sie w pelni koncentrowac
na singlu, teraz zawodniczka ma wolne, regeneruje sie i mysle, ze od
czwartku, a moze juz od srody zaczniemy trenowac w Londynie. Ale najpierw
regeneracja, ktora na razie idzie bardzo powoli. Nie bedziemy na sile
przyspieszac. Czy Magda na trawie czuje sie szczegolnie dobrze, czy teraz
zlapala taka forme, ze na kazdej nawierzchni gralaby dobrze?
– Jedno i drugie. Generalnie na trawie latwiej jest zawodniczkom, ktore
potrafia zagrac slajsa, skrota, ktore sa lepiej technicznie przygotowane.
Magda zmienia rytm, prowadzi wlasnie taka gre, ktora na trawie sie
sprawdza. Ale ona tez z miesiaca na miesiac po prostu wyglada coraz lepiej.
Od marca widze postep i mysle, ze utrzymamy ten trend, dzieki czemu jeszcze
w tym roku sprobujemy zapukac do top 50 rankingu WTA.
Wlasnie mialem pytac o rankingowy, realny cel na najblizszy czas.
– Bardzo bym chcial tego top 50 jeszcze w trwajacym sezonie. A widzi pan w
swojej zawodniczce potencjal na top 20 czy nawet 10 w troche dalszej
przyszlosci? Frech to 25-latka, ktora zapewne jeszcze sie uczy, rozwija.
– Tak, na pewno. Natomiast z tym potencjalem to moim zdaniem w zawodowym
sporcie po prostu nie ma czegos takiego jak potencjal. Tu kazdy ma te same
szanse. Trzeba ciezko pracowac, trenowac i jak tylko jest okazja, to trzeba
z niej skorzystac. I juz. Naprawde nie uwazam, zeby jakis zawodnik mial
potencjal, a jakis nie mial. Mozna sie urodzic z tajmingiem lepszym czy
gorszym, z lepszymi lub gorszymi mozliwosciami szybkosciowymi, ale
mowienie, ze ktos ma potencjal a ktos nie ma jest mocno dziwne.
Ale mozna mowic o pewnych cechach fizycznych czy umiejetnosciach
mentalnych. A propos tych drugich – gdy w Nottingham byla szansa na
cwiercfinal Magdalena Frech – Magda Linette, to wy tego meczu chcieliscie
czy raczej czuliscie, ze to byloby trudne emocjonalnie?
– Uwazamy, ze po prostu z kazdym trzeba wyjsc i zagrac. Czyli na
Wimbledonie nie mielibyscie nic przeciwko jakiemus polskiemu meczowi z
waszym udzialem? Dla dziennikarzy i dla kibicow to zawsze fajna sprawa.
– Naprawde zagrac trzeba z kazdym, choc oczywiscie jest kilka takich
zawodniczek, ktorych wolalbym nie wylosowac.
Ktore to zawodniczki?
– Na pewno te, ktore bronia tytulow. Czyli nie chcialby pan meczu Magdy z
Jelena Rybakina.
– Tak, mysle o Rybakinie, mysle tez o Ostapenko. Niekoniecznie chcialbym
kolejnego meczu z nia, bo strasznie malo jest z nia grania w tenisa,
praktycznie nie ma zadnych wymian, a wszystko zalezy od tego czy rywalka
trafia, czy nie. Dobrze rozumiem, ze wolalby pan, zeby na Wimbledonie Magda
trafila na Ige Swiatek niz na Rybakine?
– Wiadomo, ze jesli chodzi o trawe, to Rybakina jest w tej chwili chyba
najgrozniejsza. Moze nawet byc poza zasiegiem innych tenisistek. Ale
absolutnie nie chcialbym deprecjonowac Igi. Moze w tym roku przygotuje sie
na trawe lepiej niz w ubieglym. Widzimy, ze tym razem gra przed Wimbledonem
jeden turniej, a wiec postanowila podejsc do sprawy z wiekszym
zaangazowaniem. A to jest tak dobra zawodniczka, ze moze wygrac z kazdym na
kazdej nawierzchni. I zycze jej, zeby zaszla jak najdalej. Mowil pan o
duzym zmeczeniu Magdy, a prosze zdradzic czy ona ze swojego grania na
trawie jest bardziej zadowolona i juz nie moze sie doczekac Wimbledonu, czy
jest na siebie zla, zwlaszcza o ten mecz z Ostapenko, choc i zaraz po nim w
podobnych okolicznosciach przegrala w kwalifikacjach w Eastbourne z
Martincova, prowadzac 5:3 w decydujacym secie?
– Wiadomo, ze to ja boli. Ale teraz sie po prostu resetuje. W niedziele
nawet nie miala ochoty spojrzec na rakiete i w strone kortow. Byla super
pogoda, 26 stopni, i mogla sobie wykorzystac dzien na plazowanie, na
kompletny chill out. Natomiast wiem, ze na Wimbledon ona bardzo czeka. To
jest najlepszy, najbardziej prestizowy turniej na swiecie. Tam kazdy chce
grac. Atmosfera jest tam nie do opisania, kazdy zawodnik marzy, zeby tam
grac, a tym bardziej wygrywac. Mysle, ze Magda bedzie gotowa.
DETEKTYW
Wszystko sobie wymyslilem
Katarzyna STRZELECKA
Dzwonek telefonu poderwal komisarza Marka J. znad dokumentow. – Panie
komisa- rzu, mamy tu wariata. Placze i mowi, ze zabil jakas Sylwie. Chce
rozmawiac z oficerem. Zejdzie pan? – dopytywal policjant ze stanowiska
dyzurnego komendy powiatowej poli- cji w Miechowie. Juz po chwili komisarz,
ze schodow, uwaznie obserwowal szczuplego mezczyzne, ktory stal obok
dyzurki i mocno gestykulujac, tlumaczyl cos funk- cjonariuszowi w mundurze.
– To ja zabilem Sylwie. Byla moja dziewczyna z podstawowki. Musze to komus
opowiedziec, bo tak dluzej nie dam rady – placzliwym tonem mowil 30-latek,
ktory ner- wowo przestepowal z nogi na noge.
Na twarzy mial kilkudniowy zarost, ubrany byl niechlujnie. W lewej rece
trzymal wypchana reklamowke. Prawa wymachiwal. Komisarz J. dostrzegl, ze
mezczy- zna trzymal w dloni ksiazeczke wojskowa i co rusz podtykal ja
policjantowi pod oczy.
– Dowod mi ukradli. Mam tylko to. Nazywam sie Lukasz A. Poszedlem za Sylwia
po wyjsciu z dyskoteki. Byla noc, ona szla sama. Buty jej klapaly. Tylko to
bylo slychac na ulicy. Dogonilem ja. Powiedzialem, zeby sie ze mna kochala.
Odmowila. Byla oburzona moja propozycja. Zdenerwowalem sie. Uderzylem ja,
zgwalcilem, a potem zabilem! – prawie krzyczal Lukasz A.
Komisarz Marek J., choc nie slyszal ostatnio o morderstwie dziewczyny
noszacej imie Sylwia, postanowil nie lekcewazyc spra- wy. W drodze do
pokoju prze- sluchan wydobyl od Lukasza A., ze do zabojstwa Sylwii doszlo
prawie rok temu w Ostrowcu Swietokrzyskim, zamordowana dziewczyna miala 21
lat. Wobec tego zanim przystapil do przeslu- chania, po cichu skontaktowal
sie z oficerem dyzurnym i poprosil, aby ten sprawdzil w komendzie w
Ostrowcu, czy rzeczywiscie takie zdarzenie mialo miejsce.
Potem rozpoczal drobiazgo- we przesluchanie. Juz na wstepie domyslil sie,
ze siedzacy na prze- ciwko niego mezczyzna z pewno- scia mial do czynienia
z policja. Bez pytania podawal swoje dane osobowe. Przyznal tez, ze byl
karany i siedzial w wiezieniu za gwalt oraz usilowanie gwaltu.
Wkrotce przeszedl do drama- tycznego wyznania:
– Rok temu, we wrzesniu, leczy- lem sie w szpitalu psychiatrycznym w
Morawicy. Mialem przepustki, to znaczy wychodzilem, kiedy chcialem. Na
poczatku wrzesnia 1999 roku wyszedlem na taka “lewizne” ze szpitala i
pojechalem do Ostrowca Swietokrzyskiego. Tam spotkalem kilku kumpli. A
wieczorem poszedlem sam do osiedlowej knajpy “Kolorowa” na dyskoteke.
Siedzialem przy barze, w drugiej sali zauwazylem przy stoliku znajoma
dziewczyne. Chodzila do tej samej podstawow- ki, co ja. Tanczylem z nia
kiedys na zabawie szkolnej. Podobala mi sie. W dyskotece byla z kolezanka.
Sylwia wygladala pieknie. Miala niebieska sukienke, taka zapinana z przodu
na guziki…
Sylwia Z. ubrala sie w nie- bieska sukienke zapinana na guziki. Kolor
podkreslal
opalenizne oraz rozpuszczone, jasne wlosy. Po chwili zadzwie- czal dzwonek
przy drzwiach wej- sciowych. Otworzyl ojciec Sylwii i przywital Ize,
przyjaciolke corki mieszkajaca kilka pieter wyzej.
Dziewczyny wybieraly sie do dyskoteki. Sylwia wsunela stopy w czarne klapki
i pozegnala sie z rodzicami.
– Coreczko, o ktorej wrocisz?
– dopytywal ojciec.
– Oj, tato. Przeciez wiesz, ze pozno w nocy. Ale nie martw sie o mnie.
Dyskoteki w “Kolorowej” sa spokojne. Nic mi sie nie stanie.
Bylo kilka minut po godzi- nie 18, mialy jeszcze troche czasu do
rozpoczecia imprezy. Postanowily, ze pojda najpierw na niewielki plac,
gdzie spotykali sie mlodzi ludzie z osiedla. Do “Kolorowej” dotarly o
godzinie 20. Bawily sie w gronie znajo- mych. Sylwia nie zauwazyla, ze
jakis mezczyzna siedzacy przy barze w drugiej sali uwaznie ja obserwuje.
Kolo godziny 2 w nocy chciala juz wracac
ze szczegolnym okrucienstwem
do domu. Razem z Iza wyszly z lokalu. Przed wejsciem do Izy podszedl
znajomy, z ktorym dawno sie nie widziala. Zaczeli rozmawiac.
– Zimno mi. Ide do domu – niecierpliwila sie Sylwia.
– Poczekaj chwile. Nie chodz sama – radzila przyjaciolka.
– Ide. Ty sobie porozmawiaj. Nic mi sie nie stanie. Spotkamy sie rano, tak
jak sie umowilysmy – zadecydowala Sylwia.
Iza patrzyla za odchodzaca kolezanka. Zauwazyla, ze w tym samym kierunku,
co ona, szedl jakis mezczyzna. Jednak dysko- teka dobiegala konca, wiele
osob krecilo sie przy wyjsciu i rozcho- dzilo do domow. Uspokojona tym
spostrzezeniem odwrocila wzrok od oddalajacej sie sylwet- ki kolezanki.
Rano budzik wyrwal Ize z gle- bokiego snu kilka minut przed godzina 9.
Wstala, bo umowila sie z Sylwia na zakupy. Zjechala winda trzy pietra w dol
do miesz- kania przyjaciolki. Cicho zapu- kala do drzwi ale nikt jej nie
otworzyl.
O godzinie 11 ponownie sta- nela przed drzwiami Sylwii. Tym razem otworzyl
jej Michal, brat przyjaciolki.
– Sylwia juz wstala? Bylam u was rano, ale nikt mi nie otwo- rzyl –
powiedziala wchodzac do mieszkania.
– Sylwii nie ma. Nie wrocila na noc do domu. Pewnie zostala u tego swojego
przystojniaczka – tlumaczyl siostre Michal.
– Bylysmy umowione! To do niej niepodobne – zaniepokoila sie Iza. Po chwili
jednak wszyst- ko sobie wytlumaczyla. – Pewnie zmienila zdanie i poszla na
noc do Zbyszka. Jak przyjdzie, to powiedz jej, ze bylam – rzucila wychodzac.
Sylwia nie wrocila jednak do domu nawet na obiad. Nie dala tez zadnego
sygnalu. Zaniepokojeni rodzice poprosili Ize o pomoc:
– Idzcie z Michalem do chlopa- ka Sylwii. Zobaczcie, co sie z nia dzieje.
Zbyszek byl zaskoczony. – Nie bylo jej tu w nocy. Nie widzialem sie z nia
wczoraj ani dzis. Nie wiem, gdzie moze byc – przyznal zdenerwowany
mezczyzna.
We trojke sprawdzili znajo- mych Sylwii. Nikt jednak nic o niej nie
wiedzial. U zadnego z nich nie spedzila nocy. Nie bylo jej tez w zadnym
szpitalu. Przerazeni rodzice postanowili zawiadomic policje o zaginieciu
corki.
W ciagu nastepnych kilku dni rodzina i znajomi poszuki- wali Sylwii w calym
Ostrowcu. Matka poprosila lokalna gazete, aby umiescila zdjecia dziew-
czyny i komunikat o zaginie- ciu. Rodzina blagala czytelni- kow o
jakiekolwiek informacje w sprawie zaginionej.
Dziesiec dni od zaginie- ciu Sylwii, mieszka- niec Ostrowca, Piotr S.,
wyszedl z psem na spacer. Nagle pies wyrwal sie wlascicielowi, przebiegl
przez dziure w ogro- dzeniu okalajacym kilka starych budynkow i pobiegl w
kierunku nieczynnego browaru. Piotr S. juz mial biec za nim, kiedy zauwazyl
za ogrodzeniem czar- ny, damski klapek. Kilka metrow dalej lezal drugi but.
“To pewnie buty tej dziewczyny, o ktorej pisa- li w gazecie. Co robic?” –
zasta- nawial sie zdenerwowany Piotr S. W koncu przypomnial sobie, ze
zaginiona dziewczyna byla kole- zanka Izy. Postanowil najpierw ja
zawiadomic o znalezieniu butow. Szybko przywolal psa i wrocil do domu.
Stamtad zadzwonil do Izy.
– Kolo starego browaru leza czarne klapki, chyba takie jak miala na sobie
ta twoja zaginio- na kolezanka. Nie ruszalem ich – powiadomil Ize i opisal,
gdzie dokladnie znajduja sie buty.
Dziewczyna blyskawicznie wybiegla kierujac sie do miesz- kania Sylwii.
Otworzyl jej Michal.
– Klapki Sylwii leza kolo stare- go browaru! – wyrzucila z siebie. Michal
ruszyl do opuszczonych
budynkow po browarze. Przy ogrodzeniu, w miejscu, ktore opi- sala mu Iza,
lezaly czarne klapki Sylwii.
– Ona musi gdzies tu byc. Boze spraw, aby zyla – szeptal do siebie.
Rozejrzal sie w po opuszczo- nym terenie, wzrok zatrzymal na zrujnowanym
budynku. “Musi byc tam, pomyslal i pobiegl w strone ruin”. W srodku spraw-
dzil wszystkie zakamarki, w kon- cu zszedl do piwnicy. Ogarnely go
ciemnosci. Przez kilka sekund probowal przyzwyczaic wzrok. Widzial jakies
zarysy kadzi, czy betonowej wanny, ale zorien- towal sie, ze bez latarki
sobie nie poradzi. Pobiegl po nia do domu i wrocil do ruin. Ponownie wszedl
do srodka. Od razu skie- rowal sie do piwnicy. Latarka oswietlal droge.
Rzeczywiscie, w opuszczonym pomieszczeniu stala betonowa wanna. Podszedl
blizej, oswietlil jej wnetrze.
Krzyk rozpaczy wydarl mu sie z gardla. Przez lzy patrzyl na zakrwawione,
dziewczece cialo spoczywajace w wannie. Bylo zmasakrowane. Nie do rozpozna-
nia. Goraczkowo szukal jakiegos znaku zaprzeczajacego, ze to jego siostra.
Latarka oswietlil jej dlon. Zauwazyl wytatuowany niewielki trojkat. Taki
tatuaz miala Sylwia.
Kilkanascie minut pozniej technicy kryminalistyki skrupu- latnie
zabezpieczali slady zbrod- ni. Na metalowych pretach ogro- dzenia odszukali
slady krwi. To w tym miejscu zabojca uderzal glowa dziewczyny o ogrodzenie.
Przesluchano mieszkancow oko- licznych domow. Jedna z kobiet zeznala, ze
feralnej nocy, okolo godziny 2, obudzil ja przerazliwy krzyk kobiety.
Podeszla nawet do okna, ale nic nie zauwazyla.
Znajomi Sylwii, z ktorymi byla w dyskotece, niewiele mogli pomoc
policjantom. Dziewczyna bawila sie tylko w grupie przyja- ciol. Nikogo
nowego nie poznala. Wprawdzie kilka osob potwier- dzilo, ze widzialo, jak
za Sylwia szedl jakis mezczyzna, ale zadna
nie potrafila go opisac.
Wyniki sekcji zwlok wstrza-
snely nawet zaprawionymi w boju policyjnymi specami od zabojstw. Dziewczyna
zostala skatowana. Miala zlamane kosci twarzy, czaszki, zuchwy, zebra.
Zostala zgwalcona, ale zabojca nie zosta- wil swoich sladow biologicznych.
Policjanci sprawdzili okolicz- nych przestepcow, ktorzy w prze- szlosci
byli karani za czyny na tle seksualnym. Wszyscy mieli alibi na ten dzien.
Sledztwo sta- nelo w martwym punkcie. Nie pomogl nawet telewizyjny pro-
gram “997”, w ktorym dzienni- karze przedstawili kulisy zbrodni i poprosili
ewentualnych swiad- kow o pomoc. W koncu proku- rator umorzyl sprawe
zabojstwa Sylwii Z. ze wzgledu na niewy- krycie sprawcy.
Ktoregos dnia do mieszka- nia rodzicow Sylwii zapu- kal nieznajomy mezczy-
zna. Przedstawil sie jako Lukasz A. Twierdzil, ze jest dawnym kolega Sylwii
z podstawowki.
– Kochalem Sylwie. O jej smierci dowiedzialem sie z tele- wizji, z programu
“997”. Chce pomoc w odnalezieniu jej zabojcy. Bylem na policji i
zaoferowalem swoja pomoc. Chcialbym poroz- mawiac z kolezanka Sylwii, ktora
byla z nia w dyskotece – tlumaczyl nieznajomy.
Matka Sylwii z niedowie- rzaniem sluchala jego slow. Nie widziala wczesniej
tego czlowieka. Corka tez nie opowiadala o zad- nym wielbicielu z
podstawowki. Juz miala zatrzasnac drzwi, kie- dy mezczyzna jeszcze raz
poprosil o adres kolezanki Sylwii.
– Niech pan jedzie na osme pie- tro. Tam pan ja znajdzie – rzucila i
zamknela drzwi, ale przez wizjer obserwowala nieznajomego. Widziala, jak
wsiadal do windy.
Tak sie zlozylo, ze winda jechaly dwie kolezanki do Izy. Dziewczyny
wysiadly na osmym pietrze i skierowaly sie do jej mieszkania. Lukasz A.
poszedl za nimi, tez chcial wejsc, dziewczyna nie wpuscila go jednak do
srodka.
– Czego pan chce? –
zapytala przez drzwi.
– Bylem znajomym Sylwii, chce pomoc w zna- lezieniu jej zabojcy. Czy mozemy
porozmawiac o tej ostatniej dyskotece?
Mloda kobieta, mimo ze byla z dwiema kole- zankami, nie odwazyla sie
wpuscic nieznajomego do mieszkania. Zgodzila sie porozmawiac z nim przed
blokiem. Na spo- tkanie poszla z kolezan- kami. Chciala wiedziec, skad znal
Sylwie.
– Bylem jej chlopa- kiem w podstawowce. Spotykalismy sie jakis czas.
Powiedz mi, z kim tanczyla tamtego wieczoru w dyskotece? Moze znajde tego
mezczyzne, ktory za nia poszedl – twierdzil Lukasz A.
– Pan klamie. Iza nigdy z panem nie chodzila. Mowilysmy sobie wszystko. Nic
wiecej nie powiem – zdenerwowana dziew- czyna pobiegla do bloku.
Lukasz A. juz sie wiecej nie pokazal u rodzicow Sylwii. Ci zas z kazdym
dniem tracili nadzie- je, ze zabojca ich corki zostanie ukarany… Komisarz
Marek J. z zain- teresowaniem przygla- dal sie Lukaszowi A.
Historia, ktora wlasnie opowia- dal mu ten roztrzesiony mezczy- zna, byla
szokujaca. Poczatkowo nie wierzyl w jego opowiesc, a zwlaszcza w dobrowolne
przy- znanie sie do zabojstwa, jed- nak przed chwila dostal komu- nikat od
kolegow z komendy w Ostrowcu Swietokrzyskim.
Tamtejsi policjanci potwierdzili, ze dziewczyna o imieniu Sylwia zostala
zamordowana prawie rok temu. A jej zabojcy nie udalo sie zatrzymac.
Wobec takich informacji poli- cjant wyciagal jak najwiecej szcze- golow o
zbrodni od Lukasza A. A ten, zachecony jego zaintereso- waniem, drobiazgowo
relacjono- wal przebieg tragedii.
– Bardzo sie zdenerwowalem, jak nie chciala sie ze mna kochac. Uderzylem
Sylwie dwa razy moc- no w twarz. Chwycilem ja za rozpuszczone wlosy.
Krzyczala: “Pomocy!”. Uderzylem ja ponownie. Dwa, moze trzy razy. Ciagnalem
ja za wlosy do waskiego przejscia w ogrodzeniu. Tam nikt nie chodzil.
Bronila sie, krzycza- la, ale bylem silniejszy. W koncu podstawilem jej
nogi. Upadla, a ja na nia. Zgwalcilem ja. Probowala uciekac, ale dogonilem
ja. Obok byl murek. Uderzylem jej glo- wa o ten murek, potem o jakies
ze szczegolnym okrucienstwem
metalowe prety. Bilem, ciagnalem za wlosy do opuszczonego budynku browaru.
Wrzucilem ja do betonowej wanny. Znowu zgwalcilem. Ona powie- dziala, ze
zawiadomi prokuratora. Chwycilem reka za szyje. Dusilem ja. Przestala sie
ruszac. Wstalem. Zapalilem zapalniczke. Oswietlilem wanne. Widzialem, ze
Sylwia byla sina na twarzy. Lezala skulona na lewym boku. Sukienke miala
podciagnieta do samej szyi. Wciagnalem spodnie i poszedlem na dworzec
kolejowy. Najblizszym pociagiem pojechalem do Kielc, a stamtad wrocilem do
szpitala w Morawicy – opowiadal Lukasz A. w czasie przeslucha- nia w
komendzie policji w Miechowie.
Nastepnego dnia Lukasz A. zostal prze- wieziony z Miechowa do Ostrowca
Swietokrzyskiego. Tamtejsi poli- cjanci dobrze go znali. Za tym 27-letnim
bezrobotnym slusa- rzem ciagnela sie zla slawa bru- talnego gwalciciela.
Jego sposob dzialania byl za kazdym razem podobny. Zaczepial na ulicy
samotna kobiete, proponowal jej odbycie stosunku, po czym – zdenerwowany
odmowa – bil swoja ofiare, a potem gwalcil. Po odnalezieniu zwlok Sylwii
poli- cjanci sprawdzali Lukasza A., ale wowczas okazalo sie, ze prze- bywa
na leczeniu uzaleznienia alkoholowego w szpitalu psychia- trycznym w
Morawicy. Jego alibi potwierdzili pracownicy szpita- la. Z dokumentacji
wynikalo, ze feralna noc spedzil w szpitalnym lozku. Po zakonczeniu
leczenia w listopadzie Lukasz A. trafil do Zakladu Karnego w Rzeszowie, aby
dokonczyc odbywanie wyroku za usilowanie gwaltu. Wiezienne mury opuscil w
polo- wie lipca nastepnego roku. Prawie rok po zabojstwie Sylwii Z.
ostrowieccy poli- cjanci z zadowoleniem
wyciagneli odlozone na polke akta tej bulwersujacej sprawy i przystapili do
przesluchania Lukasza A. Tym razem cieszyli sie, ze sprawa bedzie miala
szyb- ko final w sadzie. Pelen skruchy mezczyzna kolejny raz szczego- lowo
zrelacjonowal policjantom tragiczna noc, kiedy zabil Sylwie. Wyjasnil tez,
ze nie mial pro- blemu z opuszczeniem szpitala, poniewaz byl to jego trzeci
pobyt w tym osrodku. Wiedzial, jak wychodzic na nieformalne prze- pustki.
Twierdzil nawet, ze dostal zgode od ktorejs z pielegniarek.
Nastepnego dnia po przeslu- chaniu Lukasz A. uczestniczyl w wizji lokalnej.
Bez skrepowa- nia opisywal, jak zabijal Sylwie. Niepytany podawal
szczegoly. W pewnej chwili kazal policjantce, ktora wcielila sie w postac
Sylwii, rozpuscic spiete w kucyk wlosy.
– Sylwia miala rozpusz- czone wlosy. Takie do ramion. Ciagnalem ja za nie –
tlumaczyl podejrzany.
Pokazal tez miejsce, gdzie doszlo go jednego z gwaltow. Mimo uplywu czasu
policjanci znalezli w trawie guzik od nie- bieskiej sukienki Sylwii.
27 wrzesnia 2000 roku Lu- kasz A. poprosil o spotkanie z prokuratorem,
ktory prowadzil sledztwo.
– Nie zabilem Sylwii. Jestem niewinny. To mezczyzna o pseu- donimie
“Fantomas” ja zamor- dowal. Potem zaplacil mi, abym sie przyznal do tego
zabojstwa. Zadam adwokata – stwierdzil kategorycznie Lukasz A.
Prokurator nie dal sie zbyc tym nieoczekiwanym pojawie- niem sie w sprawie
tajemnicze- go “Fantomasa”. Tym bardziej, ze zaden ze wskazanych przez
Lukasza A. mezczyzn – domnie- manych “Fantomasow” – nie mial nic wspolnego
ze smiercia dziewczyny. Wkrotce prokurator
oskarzyl Lukasza A. o zabojstwo Sylwii Z. ze szczegolnym okru- cienstwem.
Biegli psychiatrzy orzekli, ze oskarzony byl poczy- talny. Sprawa trafila
do Sadu Okregowego w Kielcach.
W czasie pierwszej rozprawy Lukasz A. przedstawil kolejna wersje wydarzen:
– Przepraszam za swoje klam- stwa. Lubie pofantazjowac. Jestem niewinny.
Kiedy zginela Sylwia, bylem na leczeniu w szpitalu w Morawicy. Nie wiem,
dlaczego potem zglosilem sie na policje.
Bylem wowczas w depresji. Zle sie czulem, bralem leki psychotropo- we.
Chcialbym wyjsc na wolnosc, zalozyc rodzine i normalnie zyc –
nieoczekiwanie deklarowal oskarzony.
Chetnie tez wyjasnial, skad tak duzo wiedzial o zabojstwie mlodej
mieszkanki Ostrowca Swietokrzyskiego.
– Wiekszosc zobaczylem w programie telewizyjnym “997”. Reszte wymyslilem.
Nigdy nie bylem w tych ruinach. O smier- ci Sylwii dowiedzialem sie od
kolegi, kiedy bylem na przepu- stce w Ostrowcu. Mowil, ze ja znaleziono w
starym browarze. Potem pokazala to telewizja. Nie mialem problemu w czasie
wizji lokalnej, poniewaz wszystko bylo w tym programie – na przyklad, ze
cialo lezalo w jakiejs betonowej wannie, w co byla ubrana – spo- kojnie
wyjasnial Lukasz A.
Oskarzony przyznal, ze inte- resowal sie sprawa zabojstwa dziewczyny,
poniewaz znal Sylwie z widzenia ze szkoly podstawowej i mu sie podobala.
– Juz po zabojstwie posze- dlem do matki tej dziewczyny. Mowilem, ze pomoge
zlapac morderce. Nie wiem, dlaczego to zrobilem. Rozmawialem rowniez z
kolezanka Sylwii. Przysiegam, ze jestem niewinny – bil sie w piers Lukasz A.
Alibi Lukasza A. potwier- dzili pracownicy szpitala. Jak wynikalo ze
szpitalnej
dokumentacji, w dniu zabojstwa byl nawet badany przez lekarza. – On musial
byc w szpitalu,
bo inaczej byloby odnotowane, ze go nie ma. Mamy obowiazek powiadamiania
ordynatora o nie- obecnosci pacjenta – zarzekala sie jedna z pielegniarek.
Inne pracownice potwierdzily jej slowa.
– Jesli z dokumentacji wynika, ze badalam w tym dniu pacjen- ta, to go
badalam – twierdzila lekarka.
Odmienna wersje podawali pacjenci, ktorzy uwazali, ze ze szpitala mozna
wyjsc na niefor- malne przepustki i zaden z pra- cownikow tego nie
odnotowuje w dokumentacji.
– Lukasz wrocil kiedys z takiej lewej przepustki bardzo przygne- biony.
Plakal. Mowil, ze umarla jego dziewczyna – zeznal w sadzie jeden z
pacjentow. Nie potrafil jednak wskazac chocby przybli- zonej daty tego
zdarzenia.
W sadzie pojawili sie dwaj wiezniowie z Zakladu Karnego
w Rzeszowie, ktorzy siedzieli w jednej celi z Lukaszem A.
– Opowiadal o zabojstwie tej dziewczyny z Ostrowca. Z jego slow wynikalo,
ze to on ja zabil, na sto procent – twierdzil swiadek ubrany w wiezienne
drelichy.
Jego kompan zeznal, ze Lu- kasz A. czesto ogladal w wiezie- niu program
telewizyjny “997”. Poza tym uwielbial podszywac sie pod inne osoby.
– Klamal na kazdym kro- ku – ocenil Lukasza A. byly wspolwiezien.
Co ciekawe, jego ocene potwierdzil biegly psycholog, ktory okreslil Lukasza
A. jako patologicznego klamce.
– Opowiada nieprawdziwe historie o sobie, poniewaz za wszelka cene chce
zwrocic uwa- ge otoczenia. Mogl posunac sie w klamstwie i fantazjowaniu az
do samooskarzenia – uznal psycholog.
Lukasz A. wyslal do sadu szokujacy list, w ktorym pisal: “Prosze o
amputacje mojego pracia, to z winny swojego pope- du seksualnego dopuscilem
sie wczesniejszych gwaltow. Teraz chce zyc normalnie”. Biegli sek- suolodzy
nie mieli watpliwosci, ze Lukasz A. musi byc leczony ze swoich problemow
seksualnych, gdyz moze sie dopuscic kolejnych gwaltow, zwlaszcza po wypiciu
alkoholu.
W czerwcu 2002 roku pro- kurator zazadal dla Lukasza A. kary dozywotniego
wiezienia. Obronca wniosl o uniewinnienie.
– Jestem niewinny – zapew- nial oskarzony w swoim ostatnim slowie.
Kilka godzin pozniej Lu- kasz A. z radoscia wysluchal uniewinniajacego
wyroku.
– Nie mozna wykluczyc wer- sji samooskarzenia o czyn, kto- rego oskarzony
nie popelnil. Telewizyjny material zawieral wiele informacji, krecony byl w
autentycznych miejscach – uza- sadnial wyrok sedzia.
Sedzia podkreslil, ze w tej sprawie nie ma materialu
dowodowego, ktory wiazal- by osobe Lukasza A. z zaboj- stwem Sylwii. Zaden
ze swiad- kow nie widzial go w Ostrowcu. Pracownicy szpitala twierdza, ze
nie mogl wyjsc niezauwazony wieczorem i wrocic rano. Musial pokonac ponad
60 kilometrow ze szpitala do Ostrowca. Te watpli- wosci sad musial
rozstrzygnac na korzysc oskarzonego. Prokurator natychmiast zaskarzyl wyrok
do Sadu Apelacyjnego w Krakowie.
Krakowscy sedziowie uchy- lili wyrok i zwrocili sprawe do ponownego
rozpatrzenia w Kielcach. Wedlug nich sad pierwszej instancji niepotrzeb-
nie przyjal jako pewnik szpitalne alibi Lukasza A., ktory mial ubra- nie i
mogl byc na nieformalnej przepustce.
Poza tym oskarzony opisal w czasie wizji lokalnej pewne szczegoly, ktorych
nie pokazano w programie “997”, na przyklad: w programie nie widac uloze-
nia zwlok w betonowej wannie, a oskarzony dokladnie opisal jak lezala
Sylwia, lacznie z tym, ze miala sukienke podciagnie- ta az do szyi. W
programie nie stwierdzono, ze dziewczyna byla duszona – on o tym
opowiedzial. Poza tym w czasie krecenia mate- rialu telewizyjnego bylo
zimno i padal deszcz. Aktorka miala zalozone biale rajstopy, co dobrze bylo
widac na ekranie. Lukasz A. nigdy nie opowiadal o deszczu ani o rajstopach,
choc doklad- nie opisywal jak zrywal majtki z dziewczyny.
Akta sprawy zabojstwa Sylwii Z. ponownie wrocily do Kielc. Poczatkowo
proces nie mogl sie rozpoczac, poniewaz okazalo sie, ze zniknal oskarzony,
ktory kil- ka miesiecy wczesniej wyszedl na wolnosc. Poczatkowo mieszkal w
schronisku dla bezdomnych w Ostrowcu. Potem gdzies wyje- chal. Szybko
jednak odnalazl sie w jednym z aresztow na Slasku. Zostal zatrzymany w
zwiazku z podejrzeniami o kradziez.
W grudniu 2003 roku Lu- kasz A. ponownie stanal przed Sadem Okregowym w
Kielcach. Sprawial wrazenie pewnego siebie.
– Nie przyznaje sie. Nie zabi- lem tej dziewczyny. Bylem wow- czas w
szpitalu. Wszystko sobie wymyslilem. Nie wiem juz, co zapamietalem z
programu “997”, a co sobie wymyslilem – twierdzil oskarzony.
Jednak tym razem sad skru- pulatnie pytal o telewizyjny program.
– Czy aktorka w programie miala na sobie rajstopy? – dopy- tywala sedzia.
– Nie zwrocilem na to uwa- gi. Nie wiem. Moglem tez pewne informacje
czerpac z gazet, ktore opisywaly zabojstwo Sylwii – nagle przypomnial sobie
Lukasz A.
Za to matka zabitej dziewczy- ny dokladnie pamietala, ze cor- ka wyszla z
domu bez rajstop. Dodala tez, ze w owym czasie Sylwia miala wlosy do ramion
i nosila je rozpuszczone. Tak byla uczesana przed wyjsciem do dyskoteki.
Przy kolejnych pytaniach dotyczacych programu “997” Lukasz A. zdenerwowal
sie, w koncu krzyknal, ze ma wade wzroku.
– Ja nawet prokuratora dobrze nie widze. Nie nosze okularow, bo nie lubie –
wyznal w czasie rozprawy.
Wobec tego sad zalecil, aby Lukasza A. zbadal okulista. Lekarz stwierdzil,
ze oskarzo- ny zle widzi bez okularow. Jest krotkowidzem, ale nie uznaje
okularow.
– Jesli oglada telewizje z odle- glosci dwoch metrow, to na moni- torze o
sredniej wielkosci jest w stanie zobaczyc zarys postaci, ruch, kolor, ale
bez szczegolow i bez mozliwosci odczytania napi- sow. Im dalej siedzi od
odbiorni- ka, tym poteguje sie nieostrosc jego widzenia. W ciemnosci widzi
tylko zarys. Plomien zapalniczki
umozliwialby mu widzenie w pro- mieniu okolo 50 centymetrow – orzekl
okulista.
Lukasz A. zapieral sie, ze pro- gram “997” ogladal w wiezien- nej swietlicy
z bardzo bliskiej odleglosci.
Sad wezwal ponownie psy- chiatre i psychologa. Potwierdzili oni, ze Lukasz
A. ma nieprawi- dlowa i niedojrzala osobowosc, jest sklonny do przemocy i
agre- sji. Spece od ludzkich zachowan uznali, ze charakterystyczne jest
odwiedzanie rodzicow i kole- zanki Sylwii. Tak czesto zacho- wuja sie
sprawcy zabojstw na tle seksualnym. Odwiedzaja rodzi- ny i domy swoich
ofiar, ocenili lekarze.
Biegli wskazali tez na podob- ny sposob dzialania przy zaboj- stwie Sylwii
jak i przy czynach, za ktore Lukasz A. byl wczesniej skazany.
– Podbiegal do ofiary. Atakowal od tylu. Prosil o pocalunek albo proponowal
odbycie stosunku. Po odmowie denerwowal sie. Uderzal z calych sil w twarz,
ciagnal w ustronne miejsce, tam gwalcil. Wrogosc i agresja wobec kobiet
jest dla niego norma – przypo- minali biegli.
polowie maja 2005 roku prokurator ponownie zazadal dla
Lukasza A. kary dozywotniego wiezienia.
– Jestem niewinny! Wszystko wymyslilem! – oskarzony prawie krzyczal.
Ostatecznie sad uznal go za winnego i skazal na 25 lat wie- zienia. Od kary
dozywocia ura- towalo go poczatkowe przyznanie sie do winy.
– Dzialajac ze szczegolnym okrucienstwem, trzy razy zgwal- cil, a nastepnie
udusil Sylwie Z. – mowila w wyroku przewodni- czaca skladu sedziowskiego.
W uzasadnieniu sedzia wyka- zala, ze Lukasz A. nie mogl
znac szczegolow zabojstwa tyl- ko z telewizyjnego programu “997”. Gdyby
swoje obserwacje opieral tylko na tym programie, to dlaczego nie zauwazyl
bia- lych rajstop na nogach aktorki? Dlaczego nie mowil o deszczu, ktory
wyraznie widac i sluchac w programie?
– Aktorka w materiale tele- wizyjnym miala wlosy spiete w kucyk. W czasie
wizji lokalnej Lukasz A. kazal policjantce rozpu- scic wlosy i pokazal, jak
ciagnal za nie Sylwie. Tylko on wskazal miejsce, w ktorym doszlo do jed-
nego z gwaltow. Znaleziono tam guzik od sukienki dziewczyny. Opisal
ulozenie ciala w betonowej wannie w ruinach browaru. Tego nie mogl zobaczyc
w telewizji. Musial widziec zwloki – uzasad- niala wyrok sedzia.
Poza tym oskarzony opisal, ze w “Kolorowej” siedzial przy barze, stamtad
widzial druga sale i stolik, przy ktorym siedzia- la Sylwia ze znajomymi.
Podal, jak wygladali niektorzy z nich. W programie “997” nie poka- zano
wnetrza kawiarni. Nie opi- sywano przyjaciol dziewczyny. Takich detali,
ktorych oskarzo- ny nie mogl zobaczyc w telewizji, bylo wiecej. Lukasz A.
nie mogl ich rowniez znac z doniesien pra- sowych, poniewaz zadna z gazet o
tym nie pisala.
Jednak w tej sprawie sad dostrzegl okolicznosc lagodzaca. Lukasz A. sam
dostarczyl dowo- dow na siebie. Zaden trop do nie- go nie prowadzil.
Wprawdzie byl sprawdzany przez policjantow, ale okazalo sie, ze ma
szpitalne alibi.
Lukasz A. nie pogodzil sie z wyrokiem skazujacym. Jego adwokat zaskarzyl
orzeczenie. Tym razem Sad Apelacyjny w Krakowie utrzymal w mocy wyrok Sadu
Okregowego w Kielcach.
Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)
STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/
abujas12@gmail.com
http://
www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci
http://MyShip.com
Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez
dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com
GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl
Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:
(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):
Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,
Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.
BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436
Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”
wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452
(format IBAN)
wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479
(format IBAN)
wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504
(format IBAN)
BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX
Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”
Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,
numer KRS 0000124837:
“Wspomoz nas!”
teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty
Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl,
Obywatele News, Szczecin Moje Miasto