Dzien dobry – tu Polska – 27.08.2023

DZIEN DOBRY – TU POLSKA

GAZETA MARYNARSKA

Imienia Kpt. Ryszarda Kucika

(Rok XXII nr 232) (6697)

27 sierpnia 2023r.

Pogoda

niedziela, 27 sierpnia 21 st C

Przewaga chmur

Opady:20%

Wilgotnosc:74%

Wiatr:16 km/h

Kursy walut

Euro 4.47

Dolar 4.14

Funt 5.21

Frank 4.68

Dzien dobry Czytelnicy 🙂

Dzis otrzymalam maila od Pana Stanislawa, za ktory bardzo dziekuje i ktory
ponizej zamieszczam 🙂

Co do wzbudzania dyskusji, to ja na polityce srednio sie znam, by nie
powiedziec wcale, a to wlasnie te tematy byly jak pamietam komentowane i
wzbudzaly dyskusje, ale informacje zamieszczam i jesli Czytelnicy chcieliby
sie wypowiedziec a nawet podyskutowac, to serdecznie zapraszam 🙂 Publikuje
wszystko, bez cenzury 😉

Ania Iwaniuk

Dzien Dobry

Z gazetka Gargamela spotkalem sie wiele lat temu.Jako kapitan ktory mial
dostep do internetu rozprowadzalem ja wsrod nielicznych czlonkow
polskich zalog
na statkach obcych bander. Komentowalem opinie Marka i Kuby i zdarzylo sie
ze prosilem Gargamela aby nie drukowal mojego tekstu bo bylo za ostro.Tak
bylo podczas dyskusji na temat piractwa na Zatoce Gwinejskej kiedy tam
pracowalem a takze podczas Covidu kiedy ostro dyskutowalem z Kuba na temat
podmian zalog.Wymienialem sie opiniami z Kaptanem Kucikiem i pisalem
wspomnienia z mojego pobytu na Darze Pomorza.To dzieki Gargamelowi moglem
zaprotestowac na forum przeciwko zabojstwu dokonanego na Prezydencie
Adamowiczu i wsperac Jurka Owsiaka kiedy chcial odejsc.Codzienny wstepniak
oraz szacnek dla kumpli z komuny(Przymanowski) to byla odwaga .Jego
kompozycja Gazetki i przedruki mistrzow felietonu Passenta i jego
corki.Stomy czy Tyma a takze przeglad sportowy swiadczyly o kunszcie
dziennikarstwa.Nie mnie o tym sadzic ale byl geniuszem.Zaluje ze sie z nim
nie spotkalem chociaz bylem wstepnie umowiony.

Czesc Jego pamieci.

Kapitan Stanislaw Zych

Ps.Co do przyszlosci gazetki.Wiekszosc piszacych to emeryci.Jak pobudzic
mlodych ? Gazetka ma inny ksztalt niz poprzednio.Moze trzeba intrygowac,
wzbudzac dyskusje a nawet denerwowac.!!!!

Dowcip

Policjant zatrzymal mezczy- zne jadacego zbyt szybko i pyta: – Ma pan jakis
dowod na to, ze nie przekroczyl pan dozwolo-

nej predkosci?

– Tak, jechalem po tesciowa.

“Nieuprawnione nadawanie sygnalu” zatrzymania pociagow. Ponad 20 skladow
opoznionych

PKP Polskie Linie Kolejowe potwierdzily, ze w nocy z piatku na sobote w
wojewodztwie zachodniopomorskim odnotowano nieuprawnione nadawanie sygnalu
radio-stop, uruchamiajacego alarmowe zatrzymanie pociagow. Wystepowaly
opoznienia w kursowaniu pociagow. W sobote po godzinie trzeciej PKP Polskie
Linie Kolejowe opublikowaly komunikat, w ktorym opisano, ze w piatek o
godzinie 21.23 na odcinku Daleszewo-Szczecin Glowny oraz Choszczno-Szczecin
Glowny “doszlo do nadawania sygnalu radio-stop za pomoca radiotelefonu
przez nieznanego sprawce”. “Sygnal byl odbierany przez posterunki ruchu i
maszynistow pociagow znajdujacych sie we wskazanym obszarze” – dodano.

Zapewniono przy tym, ze podrozni byli bezpieczni, jednak do godziny 23.30
ponad 20 pociagow bylo opoznionych. Podano, ze “ze wzgledow
bezpieczenstwa”, do godziny 2 wstrzymano ruch towarowy. O incydencie
powiadomiono sluzby, w tym ABW, policje, Straz Ochrony Kolei oraz
przewoznikow. “Powolany zostal rowniez specjalny zespol skladajacy sie z
przedstawicieli zarzadcy infrastruktury i przewoznikow, ktory na biezaco
monitoruje sytuacje oraz czuwa nad bezpieczna i sprawna organizacja ruchu
pociagow” – zapewniono. Wysylany przez sprawcow sygnal radio-stop oznacza
niebezpieczenstwo na szlaku kolejowym i powoduje automatyczne hamowanie
skladu. Sygnal zostal opracowany w celu zapobiegania wypadkom kolejowym i
od wielu lat jest stosowany w calej Polsce. Tej nocy sygnalizowano takze,
ze kolejarze w wojewodztwie zachodniopomorskim – oprocz sygnalu radio-stop
– mieli uslyszec takze hymn Rosji. PKP PLK nie odniosly sie do tej
informacji.

Bazylika Mariacka walczy o glosy w europejskim konkursie. “Eurowizja w
swiecie konserwacji”

Bazylika Mariacka w Krakowie walczy o kolejne wyroznienie w ramach
Europejskiej Nagrody Dziedzictwa (Europa Nostra) za konserwacje oltarza
Wita Stwosza. Projekt zostal w czerwcu wybrany jako jeden z 30 najlepszych
w Europie, wciaz jednak moze otrzymac Grand Prix i Nagrode Publicznosci. W
ramach tej ostatniej trwa internetowe glosowanie, ktore zakonczy sie 28
sierpnia. Ksiadz infulat Dariusz Ras, proboszcz bazyliki, w rozmowie z
TVN24 podkresla, ze wyroznienie w konkursie Europa Nostra jest bardzo
prestizowe. – Pierwsze miejsce w Eurowizji byloby porownywalne – ocenia. Po
tym, jak w czerwcu konserwacja oltarza Wita Stwosza w bazylice Mariackiej w
Krakowie zostala wyrozniona Europejska Nagroda Dziedzictwa, swiatynia liczy
na kolejne wyroznienia. W ramach konkursu we wrzesniu przyznane zostana
nagrody Grand Prix oraz Nagroda Publicznosci. W tej drugiej kategorii na
kazdy z 30 projektow, ktore zostaly wylonione przez federacje Europa Nostra
i Komisje Europejska, mozna oddawac glosy w internetowym glosowaniu. Nie
chcielibysmy byc ostatni, dlatego prosimy o oddanie swojego glosu – apeluje
w rozmowie z TVN24 ksiadz infulat Dariusz Ras, proboszcz bazyliki.
Konserwacja oltarza Wita Stwosza to jedyny sposrod 30 zwycieskich projektow
tegorocznej edycji Europejskiej Nagrody Dziedzictwa, ktory pochodzi z
Polski. “Eurowizja w swiecie konserwacji”

Jak podkresla ksiadz Ras, organizatorzy nagrody z federacji Europa Nostra
uznali konserwacje oltarza Wita Stwosza, przeprowadzona w latach 2015-2021,
za “niezwykle istotna dla dziedzictwa kulturowego Europy i Swiata”. “Bedac
jednym z najwiekszych oltarzy gotyckich na swiecie, jest to osiagniecie o
imponujacej skali” – uzasadniali swoja decyzje jurorzy.

– Ta konserwacja ma nam wystarczyc na nastepne dziesieciolecia, a moze
nawet stulecia, wiec cieszymy sie z tego docenienia. Jest to jedna z
pierwszych w Polsce tego typu nagrod, Eurowizja w swiecie konserwacji.
Pierwsze miejsce w tym konkursie byloby porownywalne – ocenia duchowny. 30
laureatow Europejskiej Nagrody Dziedzictwa zostanie uhonorowanych w trakcie
ceremonii 28 wrzesnia w Wenecji podczas Europejskiego Szczytu Dziedzictwa
Kulturowego. Wtedy tez poznamy laureatow nagrody Grand Prix i Nagrody
Publicznosci. W plebiscycie na najlepsze projekty moze wziac udzial kazdy –
glosowanie online trwa do 28 sierpnia (poniedzialek). Aby oddac glos,
trzeba wybrac dokladnie trzy projekty. Wyroznienie wiaze sie z gratyfikacja
finansowa w wysokosci 10 tysiecy euro za Nagrode Publicznosci i tyle samo
za Grand Prix, ktorego zwyciezcow wylonia eksperci z federacji Europa
Nostra. Ks. Dariusz Ras zapowiada, ze jesli bazylika otrzyma pieniadze,
zostana one wydane na modernizacje oswietlenia.

Jak czytamy na stronie bazyliki, konserwacja oltarza Wita Stwosza byla
konieczna ze wzgledu na zgloszone w 2012 roku obawy co do stanu zachowania
zabytku. “Konserwacja przeprowadzona przez ekspertow z Akademii Sztuk
Pieknych w Krakowie objela pelne spektrum mozliwosci naukowych. Drewno
struktury oltarza zostalo skonsolidowane, wszelkie ubytki zostaly
uzupelnione (…). Usunieto pozniejsze przemalowania polichromii,
skorygowano uklad poszczegolnych elementow takich jak: anioly, gloria i
mikroarchitektura na korpusie oraz predelli. W rezultacie prac odslonieto
pierwotna, gotycka karnacje postaci i obramowan, co aktualnie przybliza
odbiorcow do oryginalnych zamyslow pracowni mistrza” – glosi komunikat na
stronie bazyliki.

Oprocz oltarza Wita Stwosza w ramach Europejskiej Nagrody Dziedzictwa
wyrozniono miedzy innymi zrekonstruowane Muzeum Architektury Drewnianej w
Wilnie (Litwa), odnowienie popadajacego w ruine mostu nad rzeka Deba w
Hiszpanii, a takze projekt ratowania ukrainskiego dziedzictwa w obliczu
rosyjskiej inwazji. Oltarz Wita Stwosza to jednak niejedyny element
zabytkowej swiatyni, ktory wymagal konserwacji. W lipcu z jednej z wiez
bazyliki sciagnieto wazaca 350 kilogramow korone krolewska, ktora trafila
nastepnie pod opieke specjalistow. Dzieki nowej, grubszej warstwie zlota
ozdoba ma byc bardziej odporna na niekorzystne dzialanie czynnikow
zewnetrznych. Jak poinformowal nas proboszcz parafii mariackiej,
konserwacja korony dobiega juz konca. – W tej chwili trwa przeglad iglicy.
Mam nadzieje, ze we wrzesniu, przed zmiana pogody, konserwatorzy beda
opuszczac iglice (…). Mysle, ze korona rozblysnie juz na poczatku
wrzesnia, a moze nawet, jesli beda dobre warunki pogodowe, w nastepnych
dniach zobaczymy prace przy jej montazu – powiedzial ksiadz infulat Dariusz
Ras. Duchowny zaznacza, ze konserwacja wyzszej z wiez bazyliki bedzie
kontynuowana w tym albo w nastepnym roku. Nastepnie specjalisci zajma sie
fasada drugiej wiezy. Przeglady i ewentualne naprawy najwyzszych czesci
swiatyni wykonywane sa co 25 lat.

Absurd drogowy. Na srodku budowanego ronda stoi slup elektryczny

Mieszkancy gdanskiej Oruni o budowe tego ronda zabiegali od lat. Gdy w
koncu sie pojawilo, okazalo sie, ze na jego na srodku stoi zalany asfaltem
slup elektryczny, ktory utrudnia samochodom swobodny przejazd. Sprawia
wrazenie, jak gdyby mial zostac tam na stale. Spolka zajmujaca sie
inwestycja i Energa Operator obiecuja jednak, ze po niemal dwoch miesiacach
od naglosnienia problemu, przeszkoda wreszcie zostanie usunieta.
“Uzgadniamy termin rozpoczecia prac” – zapewnia firma energetyczna. Budowa
ronda na gdanskiej Oruni u zbiegu ulic: Niepolomickiej, Starogardzkiej i
Czerskiej w Gdansku, to wazna inwestycja, o ktora mieszkancy i lokalni
politycy zabiegali od wielu lat. Inwestycja za ponad 11 mln zl miala bowiem
usprawnic ruch drogowy i rozladowac korki w godzinach szczytu, szczegolnie
ze w tej okolicy co rusz wyrastaja kolejne osiedla. Gdy w koncu doczekano
sie jej realizacji, okazalo sie, ze na srodku skrzyzowania stoi slup
energetyczny, ktory moze i nie uniemozliwia, ale z pewnoscia utrudnia
kierowcom swobodny przejazd. Sprawe te juz pod koniec czerwca naglosnil
gdanski radny PiS Przemyslaw Majewski.

– Dookola zostalo wyasfaltowane, jest polozone podloze, tymczasem slup
nadal stoi. Nie wiem, jak w Gdansku realizuje sie inwestycje tego typu, ale
chyba od troche dziwnej strony, skoro Dyrekcja Rozbudowy Miasta Gdanska w
pazdzierniku 2021 roku miala uzgodnienie z gestorem sieci [zarzadca slupa –
przyp. red.]. Jest to dla mnie dziwne, ze caly czas nie potrafiono sie
dogadac, aby ten slup zlikwidowac – przekazal, dodajac przy tym, ze cala
sytuacja przypomina mu absurdy rodem ze slynnych, PRL-owskich komedii
Stanislawa Barei. W odpowiedzi na zarzuty radnego, Dyrekcja Rozbudowy
Miasta Gdanska przekazala, ze stalo sie tak, bo w dokumentacji projektowej
opracowanej dla budowy ronda nie przewidziano slupa w tym miejscu.
Zapewnila jednak, ze nie pozostanie on w tym miejscu na stale.

– Po uzyskaniu decyzji ZRID [zezwolenie na realizacje inwestycji drogowej –
przyp. red.] wydanej przez wojewode pomorskiego, zezwalajacej na realizacje
zadania, wystapilismy do spolki Energa Operator o koncowe uzgodnienie.
Etapem tego uzgodnienia jest zatwierdzenie tabeli tytulow prawnych do
nieruchomosci. Spolka Energa Operator uznala, ze zapisy decyzji ZRID sa
niepelne, jednak uwagi te zostaly oddalone przez wojewode pomorskiego,
ktory podtrzymal swoje stanowisko i uznal, ze nie ma koniecznosci zmiany
zapisow decyzji. Na tej podstawie wystapilismy ponownie do spolki Energa
Operator o wydanie uzgodnienia. Prowadzimy rozmowy z przedstawicielami tej
spolki, by jak najszybciej otrzymac dokument niezbedny do usuniecia slupa –
na lamach serwisu Trojmiasto.pl, pod koniec czerwca mowila Aneta Niezgoda z
DRMG.

Do sprawy slupa, w swoich mediach spolecznosciowych odniosl sie rowniez
rzecznik prezydent Gdanska Daniel Stenzel. Rondo zostanie oddane kierowcom
najpewniej za cztery miesiace i oczywiscie tego slupa juz nie bedzie. Do
tego czasu roboty musza isc, niedlugo wykonawca bedzie przebudowywal siec
cieplownicza, zeby sie wyrobic do okresu grzewczego. Energa o slupie wie od
poltora roku. I nie ma naszej zgody na to, zeby wzorem wojewodzkiego
konserwatora, kolejna instytucja panstwowa paralizowala prace budowlane w
Gdansku, dlatego jedziemy z inwestycja dalej – napisal.

Wykonawca wybrany, uzgadniaja termin

Po blisko dwoch miesiacach od naglosnienia problemu, zarowno DRMG, jak i
Energa Operator, informuja, ze wykonawca prac jest wreszcie gotowy do
usuniecia slupa.

– Obecnie czekamy na sygnal od spolki Energa o mozliwosci wylaczenia sieci
i tym samym przystapienia do pracy. Jestesmy z Energa w stalym kontakcie,
otrzymalismy deklaracje, ze decyzje otrzymamy w najblizszych dniach.
Niezwlocznie po jej uzyskaniu wykonawca rozpocznie usuwanie, co potrwa
maksymalnie dwa dni. Slup nie kolidowal nigdy w ruchu drogowym, a obszar,
na ktorym stoi, jest terenem budowy, gdzie ze wzgledu na zapewnienie
dogodnego dojazdu dla okolicznych mieszkancow dopuszczono ruch
pojazdow – poinformowala
Ewa Parafjanowicz-Potuczko, kierownik Biura Komunikacji Spolecznej. Fakt
ten potwierdzil sam Energa Operator.

– W chwili obecnej mamy zawarta umowe na usuniecie wspomnianej kolizji.
Wybralismy juz wykonawce i uzgadniamy z nim termin rozpoczecia prac –
przekazal Pawel Janiak, gl. spec. ds. komunikacji z Biuro Komunikacji i
Promocji Energa Operator S.A.

Pijany kierowca wjechal na plac zabaw. Mercedes ugrzazl w piaskownicy

Prowadzony przez nietrzezwego 50-latka mercedes wjechal na plac zabaw w
Lutomiersku (woj. lodzkie). Na szczescie nie bylo tam dzieci. Jak podaje
policja, kierowca zachowywal sie agresywnie, byl wulgarny i naruszyl
nietykalnosc interweniujacych funkcjonariuszy. Informacje o zdarzeniu, do
ktorego doszlo w srode, przekazala rzeczniczka pabianickiej policji sierz.
sztab. Agnieszka Jachimek. Mezczyzna wjechal na plac zabaw, gdzie jego
mercedes ugrzazl w piaskownicy. Na miejsce pojechal patrol policji, jednak
kierowca odmawial podania funkcjnariuszom swoich danych.

– Czuc bylo od niego alkohol. Policjanci podjeli decyzje o zatrzymaniu
50-latka. Wowczas mieszkaniec Lutomierska stal sie agresywny i wulgarny.
Zniewazyl i naruszyl nietykalnosc cielesna funkcjonariuszy, podczas
zatrzymania stawial opor i wywieral wplyw na ich czynnosci sluzbowe, tak by
odstapili od ich wykonywania – relacjonowala policjantka. Jak wynikalo z
relacji swiadkow, kierujacy mercedesem stracil panowanie nad pojazdem i
wjechal na teren placu zabaw. Na szczescie nie bylo tam wtedy dzieci –
przekazala. – Mezczyzna mial ponad dwa promile alkoholu w organizmie.
Przyznal sie do zarzucanych mu czynow – poinformowala rzeczniczka.

Policjanci gonili uciekajacy samochod. Za kierownica siedzial 11-latek

Widzac samochod bez wlaczonych swiatel, chcieli zatrzymac go do kontroli –
kierujacy zaczal jednak uciekac. Policjanci z Podlasia przez kilka
kilometrow gonili daewoo, za kierownica ktorego siedzial – jak sie okazalo
– 11-latek. Po zatrzymaniu tlumaczyl, ze podczas przejazdzki rowerowej
zobaczyl pusty pojazd z kluczykami w srodku i postanowil sie nim
przejechac. Policjanci zauwazyli na drodze miedzy Bielskiem Podlaskim a
Dubiazynem (woj. podlaskie) osobowe daewoo bez wlaczonych swiatel. Gdy
przyjrzeli sie blizej, za kierownica dostrzegli mlodego kierujacego. Jego
mlody wiek zaniepokoil mundurowych. Funkcjonariusze wydali kierujacemu
polecenie do zatrzymania – ten jednak zignorowal ich. W pewnym momencie
samochod wjechal do miasta. Kierowca nadal nie reagowal na sygnaly do
zatrzymania sie i uciekal przed policjantami, a swoja jazda stwarzal
zagrozenie nie tylko innym kierowcom, ale rowniez pieszym. Po przejechaniu
okolo pieciu kilometrow samochod wjechal na pastwisko i tam sie zatrzymal –
relacjonuje oficer prasowa bielskiej policji, komisarz Agnieszka Dabrowska.
Po zatrzymaniu sie na pastwisku chlopak wybiegl z samochodu i zaczal
uciekac pieszo. Mundurowi byli jednak szybsi. Okazalo sie, ze uciekinier ma
zaledwie 11 lat. Mieszkaniec gminy Bielsk Podlaski w rozmowie z
policjantami powiedzial, ze byl na przejazdzce rowerowej i w lesie zobaczyl
samochod z kluczykami w srodku. Jego wlasciciel byl w tym czasie przy
pracach lesnych. Nastolatek nie wiedzial, do kogo nalezy pojazd. Jednak nie
przeszkadzalo mu to, aby zabrac auto i sie przejechac – mowi Dabrowska.
11-latek tlumaczyl policjantom, ze uciekal ze strachu przed konsekwencjami.
Na miejsce wezwano karetke, ktorej zaloga przebadala chlopca – nic mu sie
nie stalo. Nastolatek zostal nastepnie przekazany rodzinie. Jego sprawa
zajmie sie sad rodzinny.

Politycy Konfederacji i komentarze dotyczace psiego miesa. “Co jest
nastepne, jaki jest nastepny krok?”

Mieso to mieso – stwierdzila byla juz kandydatka Konfederacji do Sejmu,
ktorej nie podoba sie zakaz uboju psow i handlu psim miesem. Posel
Konfederacji dodal, ze to jest kwestia wolnosci, w ktora panstwo nie
powinno sie wtracac. Dzialacze Konfederacji, choc wielu z nich w polityce
jest od dawna, wciaz potrafia szokowac tak zachowaniem, jak i slowami.
Ostatnio do slow o zakazie uboju psow i handlu ich miesem odniosla sie
kandydatka Konfederacji do Sejmu, ktora zalowala, ze zakaz jest, bo – jak
to ujela – mieso to mieso. Natalia Jablonska zostala usunieta z listy
Konfederacji. Ja tez tak uwazam, ze nie ma. Nie jest przeciez pies w niczym
lepszy od krowy. To takie nasze przyzwyczajenie. Nie uwazam, ze panstwo
powinno reglamentowac nasze uczucia wobec zwierzat. Nie sadze, zeby byli
tez chetni – mowi Dobromir Sosnierz, posel Konfederacji. Chetnych na psie
mieso brak, za to zszokowanych ta wypowiedzia nie brakuje. Lewicowy posel
Andrzej Rozenek jest znanym milosnikiem zwierzat, ale nie tylko dlatego byl
zaskoczony i zazenowany. – Byc moze chodzi o takie kontrowersje, byc moze
chodzi o to, zeby wzbudzac jakies emocje, ale co jest nastepne, jaki jest
nastepny krok? Beda mowic o ludozerstwie? No po prostu gdzies jest granica
glupoty – twierdzi Andrzej Rozenek. Partia kontrowersji

Kontrowersje swietnie sie sprzedaja – nie tylko w mediach. Ostentacyjne
spanie Korwina-Mikkego w sali obrad Sejmu bez watpienia bylo kontrowersyjne
– tak jak pomysly gospodarcze i spoleczne Konfederacji. Podobnie jak
rozrzucanie przez Slawomira Mentzena pseudobanknotow w walce o wyborcow.
Czyms wiecej niz kontrowersja byla wczesniej tak zwana piatka Mentzena. –
Nie chcemy Zydow, homoseksualistow, aborcji, podatkow i Unii Europejskiej –
mowil Slawomir Mentzen. Teraz pojawila sie kwestia uboju psow na mieso –
przedstawiana jako walka o wolnosc. – My uwazamy, ze po prostu im mniej
urzednicy i politycy zagladaja nam na talerz, tym lepiej – wyjasnia Jacek
Wilk, polityk Konfederacji. Tym wszystkim, ktorzy na swoje domowe zwierzeta
patrza jak na potencjalne steki albo kotlety, z calego serca wspolczuje –
komentuje cala sytuacje Szymon Holownia z Polski 2050. Andrzej Halicki,
ktory jest nie tylko politykiem, ale tez hodowca psow, pyta politykow
Konfederacji, czy rzeczywiscie uwazaja, ze mieso to mieso i nie ma
znaczenia, co jedza. To, jaki jest nasz stosunek do zwierzat, pokazuje,
jakimi jestesmy ludzmi. – To jest nasza wielka rodzina powiekszona o braci
mniejszych – mowi doktor Tomasz Borkowski ze Zwiazku Kynologicznego w
Polsce. To nie sa ani przedmioty, ani chodzace kotlety. – Brakuje mi slow,
jak w ogole ktos moze cos takiego powiedziec, czuc i myslec – podkresla
Izabela Stepniowska, wlascicielka hodowli psow border collie.

Diler narkotykow trafiony lodowka przez policjanta. Nie zyje

Nowojorska prokuratura bada sprawe smierci handlarza narkotykow, ktory mial
uderzyc motocyklem w drzewo i samochod po tym, jak zostal trafiony lodowka
turystyczna przez scigajacego go policjanta. Jak informuje policja,
funkcjonariusz zostal zawieszony. Wedlug informacji uzyskanych przez
dziennik “New York Times”, policja w srode po poludniu przeprowadzala na
nowojorskim Bronksie operacje majaca na celu schwytanie handlarzy
narkotykow. Mezczyzna zidentyfikowany jako Eric Duprey sprzedal
nieumundurowanemu funkcjonariuszowi narkotyki, wowczas pozostali policjanci
wkroczyli, by zatrzymac dilera.

Kiedy Duprey rzucil sie do ucieczki swoim motocyklem, funkcjonariusz
chwycil ze stolu plastikowa lodowke turystyczna i rzucil w kierunku
motocyklisty. Duprey stracil kontrole nad jednosladem, po czym uderzyl w
drzewo i jeepa cherokee. Funkcjonariusze wezwali karetke. Ratownicy
medyczni na miejscu uznali Dupreya za zmarlego. Motocyklista nie zyje.
Policja komentuje sprawe

W czwartek nowojorska policja opublikowala na X (dawny Twitter) komunikat,
w ktorym poinformowala o zawieszeniu funkcjonariusza “w zwiazku z
smiertelnym wypadkiem”, w ktorym “bral udzial mezczyzna probujacy uciec
przed policja na motocyklu”. Ponadto policja przekazala, ze koroner ustali
przyczyne smierci mezczyzny, a Biuro Prokuratora Generalnego stanu Nowy
Jork prowadzi dochodzenie w sprawie. “Nowojorska policja doklada wszelkich
staran, aby w sprawie tego incydentu przeprowadzono pelne, dokladne i
przejrzyste dochodzenie w celu ustalenia faktow i podjecia odpowiednich
krokow” – podsumowano.

Niskie ceny skupu, a w sklepach bardzo drogo. Wiceminister rolnictwa:
faktycznie, jest ogromny problem z cenami konsumenckimi

Niespelniona obietnica ministra rolnictwa Roberta Telusa, kwestia
ukrainskiego zboza w Polsce oraz horrendalnie wysokie ceny konsumenckie
owocow miekkich to tematy, ktore byly poruszane w piatkowym wydaniu
“Kampanii #BezKitu”. Goscmi programu byli wiceminister rolnictwa Krzysztof
Cieciora i posel PSL Dariusz Klimczak oraz Wojciech Klicki z Fundacji
Panoptykon. Prawo i Sprawiedliwosc do tej pory nie ujawnilo listy firm,
ktore zarobily na ukrainskim zbozu, choc ich ujawnienie obiecywal minister
rolnictwa Robert Telus. Jest to temat rzeczywiscie bardzo kontrowersyjny –
przyznal w programie “Kampania #BezKitu” wiceminister rolnictwa Krzysztof
Cieciora. Polityk tlumaczyl, ze “listy, ktore moglibysmy opublikowac, nie
bylyby pelne”. Jak dodal, “osobna pule tych list ma KAS (Krajowa
Administracja Skarbowa – red.), ktora ze wzgledow ustawowych nie moze
udostepnic czesci tych danych”. – Jest w ustawie zapis dotyczacy kwestii
ochrony jawnosci podmiotow prowadzacych dzialalnosc gospodarcza. Gdybysmy
to zrobili, to tak naprawde moglibysmy pojsc do prokuratury i bysmy raczej
przegrali – powiedzial wiceszef resortu rolnictwa. Dopytywany, czy w
zwiazku z tym minister Telus nie znal przepisow, obiecujac, ze upubliczni
te dane, Cieciora odparl, ze “byc moze, jesli chodzi o te czesc listy
KAS-u, nie wiedzial, ze jest taka sytuacja”. – My prowadzimy jako
Ministerstwo Rolnictwa nadzor nad kilkoma sluzbami, ktore zajmowaly sie
kontrolowaniem zboza z Ukrainy, ktore do nas wjezdzalo. Z tych sluzb, te
listy posiadamy. Moge panstwa wszystkich zapewnic, ze tam nie ma zadnych
cioc ani wujkow – przekonywal Cieciora. Jak slysze tlumaczenia pana
Cieciory, to mi sie przypomina taki tekst: jak nie wiesz, co mowic, to mow
niewyraznie. I tak wlasnie pan Cieciora mowi – skomentowal to posel PSL
Dariusz Klimczak. – Prawda jest taka, ze zobaczyliscie te listy i okazalo
sie, ze sa na nich firmy zwiazane z PiS-em, dlatego nie chcecie ich
ujawnic. Badzmy szczerzy – stwierdzil polityk opozycji. Oprocz kwestii
zwiazanych ze zbozem w programie pojawil sie takze temat owocow. – Jak to
jest, ze w sklepach widzimy ogromne ceny na przyklad malin, borowek, a
rolnicy sami stwierdzaja, ze nie oplaca im sie hodowac tych owocow,
poniewaz ceny skupu tych owocow sa drastycznie male? – pytal wiceministra
rolnictwa Krzysztof Rynski z Mlodej Lewicy. Julia Pietruszka z Forum
Mlodych Ludowcow dodala, ze rolnik za kilogram malin dostanie w skupie
okolo 4 zl, podczas gdy w sklepie “przecietnie to wyjdzie okolo 40 zlotych
za kilogram”.

– Faktycznie jest ogromny problem z cenami konsumenckimi, jesli chodzi o te
produkty, natomiast naszym ogromnym wyzwaniem jest to, aby odbudowac w
Polsce przetworstwo, ktore tak naprawde narzuca pewne marze, jesli chodzi o
ocene koncowa – tlumaczyl Cieciora. – Niestety to przetworstwo zostalo
rozsprzedane w latach dziewiecdziesiatych – mowil wiceminister.
Przetworstwo nie ruszy, dopoki pieniedzy z KPO nie bedzie, bo tam sa
zapisane fundusze glownie na przetworstwo, a wy nie potraficie tych
pieniedzy pozyskac – kontrowal go posel PSL Dariusz Klimczak. Przypomnial,
ze w 2018 rok, a wiec za rzadow PiS-u, “najwiekszy producent soku i
koncentratu jablkowego zostal sprzedany Chinczykom”. – To wasz mityczny
Narodowy Holding Spozywczy mial tu kupowac – powiedzial gosc TVN24. –
Dzisiaj w Grojcu mowia, ze jedzie do Polski mrozona malina jesienna z
Ukrainy. Gotowy produkt, przetworzony, zamrozony, po 5 zlotych. Jak my mamy
z nimi konkurowac? – zastanawial sie polityk PSL.

SPORT

GRAD MEDALI POLSKICH KAJAKAREK NA MISTRZOSTWACH SWIATA. NAJPIERW ZLOTO,
POTEM SREBRO

Polskie kajakarki Martyna Klatt i Helena Wisniewska zostaly mistrzyniami
swiata w wyscigu na 200 m kajakowych dwojek. Na drugim miejscu finiszowaly
Niemki, a brazowy medal zdobyly Wegierki. Kilkadziesiat minut pozniej ze
srebrnego medalu cieszyla sie kobieca osada czworek, rywalizujacych na 500
m. To drugi medal polskiej reprezentacji wywalczony podczas rozgrywanych w
Duissburgu mistrzostw swiata. Wczesniej brazowy krazek wywalczyl
kanadyjkarz Oleksii Koliadych w jedynce na 200 m. Dla nich ten start byl
jednak przetarciem przed rywalizacja na 500 m, bo na tym dystansie walczyc
beda o udzial w przyszlorocznych igrzyskach. Rywalizacja dwojek na 500 m
zaplanowana jest na sobote i niedziele.DRUGI MEDAL W CIAGU GODZINY
Kilkadziesiat minut po sukcesie kajakowej dwojki srebrny medal wywalczyly
Polki startujace w rywalizacji czworek na 500 m. Startowaly w skladzie:
Karolina Naja, Anna Pulawska, Adrianna Kakol i Dominika Putto. Wygraly
Nowozelandki, na trzeciej pozycji finiszowaly Hiszpanki. Nie powiodlo sie
natomiast meskiej czworce (Jakub Stepun, Przemyslaw Korsak, Wiktor
Leszczynski, Slawomir Witczak) rywalizujacej na 500 m, ktora rzutem na
tasme awansowala do finalu. Ze wzgledu na obecnosc w czolowej dziewiatce
tylko jednej zalogi spoza Europy, Polacy musieli zajac siodme miejsce, by
uzyskac kwalifikacje. To okazalo sie jednak poza ich zasiegiem, bo
przyplyneli na ostatniej pozycji. W tej sytuacji kajakarzom pozostala walka
o kwalifikacje na dwojce na 500 m, w ktorej Stepun startuje z Korsakiem i
awansowali juz do polfinalu. Zlote medale w czworce zdobyli Niemcy.

W sobote rozegrane zostana kolejne finaly, mistrzostwa zakoncza sie w
niedziele tradycyjnie juz wyscigami na 5000 m.

KWALIFIKACJE US OPEN 2023. JASTREMSKA NIE PODALA REKI BOUCHARD

Kontrowersja w kwalifikacjach US Open. Ukrainka Dejana Jastremska nie
podala po meczu reki Kanadyjce Genie Bouchard. Miala swoje powody.
Ukrainskie tenisistki nie podaja rak Rosjankom od momentu rozpoczecia
wojny. Stalo sie to tak powszechne, ze nawet przed niektorymi spotkaniami
miedzy zawodniczkami z tych krajow organizatorzy wspominaja, ze nie bedzie
klasycznego pozegnania. Po starciu 2. rundy kwalifikacji US Open powod byl
jednak inny. Ukrainka Dajana Jastremska pokonala w trzech setach Eugenie
Bouchard i nawet nie zamierzala pozegnac sie z rywalka. – Poszla w kierunku
sedziego, kompletnie nie zwracajac uwagi na przeciwniczke – zauwazyl
komentujacy to spotkanie w Eurosporcie Extra Lech Sidor. Chodzilo o
sytuacje sprzed kilku miesiecy podczas turnieju w Madrycie. Wtedy
tenisistki spotkaly sie na korcie ziemnym, a w trzech setach zwyciezyla
Bouchard, ktora po spotkaniu oskarzyla rywalke o stosowanie dopingu. “Jest
cos w graniu z dopingowiczkami w Madrycie” – napisala na Tweeterze
Kanadyjka, nawiazujac do meczu sprzed szesciu lat, kiedy pokonala oskrazona
o branie zakazanego srodka Meldonium Marie Szarapowa.

W kontekscie Ukrainki chodzilo o pozytywny wynik w listopadzie 2020 roku. W
jej organizmie wykryto wtedy znajdujacy sie na liscie zabronionych
substancji mesterolon. Co ciekawe, najpierw Ukrainka zostala zawieszona na
pol roku, a potem oczyszczona z zarzutow. Udowodniono, ze sladowe ilosci
substancji dostaly sie do organizmu Jastremskiej podczas stosunku plciowego
z partnerem. Przeprosiny nic nie daly

Bouchard wiedziala, ze jej wpis byl bledem. Usunela go, a nastepnie
przeprosila za “niepotrzebny blad w ocenie”, dodajac, ze ‘nie chciala
nikomu zrobic krzywdy”. Jastremska jednak nie potrafila wyrzucic sytuacji z
pamieci.

Przed Ukrainka ostatnia runda kwalifikacji. W piatek zagra z Elena-Gabriela
Ruse. Jesli zwyciezy, zamelduje sie w imprezie glownej.

ZDECYDOWANY PROTEST HISZPANSKICH PILKAREK. NIE ZAGRAJA BEZ DYMISJI PREZESA

Wszystkie reprezentantki Hiszpanii, ktore wywalczyly tegoroczne mistrzostwo
swiata i kilkadziesiat innych pilkarek z tego kraju zdecydowanie domaga sie
odejscia prezesa Hiszpanskiej Federacji Pilkarskiej (RFEF) Luisa Rubialesa.
W piatek zawodniczki oficjalnie zapowiedzialy, ze nie zagraja w druzynie
narodowej, dopoki obecny szef zwiazku pozostanie na stanowisku. Skandal, do
ktorego doszlo podczas ceremonii medalowej na niedawno zakonczonych
mistrzostwach swiata kobiet, odbija sie coraz glosniejszym echem. Rubiales
pocalowal wowczas w usta jedna z hiszpanskich pilkarek, Jennifer Hermoso,
co spotkalo sie z ogromna krytyka.

Dzialacz utrzymuje, ze byl to tylko spontaniczny gest pod wplywem emocji,
ktory zostal odwzajemniony przez zawodniczke. Ona sama ma jednak inny
poglad na te sprawe i wspolnie z pozostalymi reprezentantkami podpisala w
piatek oswiadczenie, w ktorym pilkarki apeluja o usuniecie Rubialesa ze
stanowiska. Przypomnijmy, ze jeszcze w czwartek hiszpanskie media
przewidywaly, iz szef zwiazku sam poda sie do dymisji po fali krytyki, jaka
na niego spadla. Tak sie jednak nie stalo, a prezes federacji zapowiedzial
walke w sadzie, aby oczyscic swoje imie. Jasne stanowisko w tej kwestii
zajely juz tymczasem hiszpanskie pilkarki, ktore wydaly tego dnia specjalne
oswiadczenie za posrednictwem zwiazku zawodowego FutPro. W opublikowanym
komunikacie zapowiedzialy, ze nie beda rozgrywac meczow w kadrze narodowej
do czasu usuniecia kierownictwa federacji. “Po tym wszystkim, co wydarzylo
sie podczas ceremonii wreczania medali mistrzostw swiata kobiet, chcemy
oswiadczyc, ze wszystkie zawodniczki, ktore podpisza ten dokument, nie
przyjma powolan do kadry narodowej, jesli pozostanie obecne kierownictwo” –
napisano miedzy innymi. Oswiadczenie podpisala cala 23-osobowa druzyna,
ktora zdobyla zloto mistrzostw swiata oraz ponad 50 innych zawodniczek, ale
kolejne moga dolaczyc do tego grona.

Przypomnijmy, ze Hermoso po incydencie podczas ceremonii medalowej
zaprzeczyla, by pocalunek prezesa federacji sie jej podobal. – Ale co
mialam zrobic? – pytala.

Kilka dni pozniej wydala oswiadczenie za posrednictwem FutPro, w ktorym
stanowczo potepila “zachowanie, ktore prowadzi do pozbawienia kobiet
godnosci”, i wezwala RFEF do wyciagniecia odpowiednich konsekwencji.

DETEKTYW

Horror w spokojnej wsi

Tomasz PRZEMYSKI

Sprawcow podwojnej zbrodni w Jenkach nie udalo sie ustalic. Dokonane przed
ponad 30 laty analizy sladow krwi, znalezionych na ubraniu Moniki, nie
naprowadzily sledczych na zaden trop. Na butach dzieci znaleziono slady
linii papilarnych, wiec od czesci osob pobrano odciski palcow do badan
porownawczych. Jeden slad nie nalezal do zadnej z nich. 4 czerwca 1990 roku
sprawa zostala umorzona z powodu niewykrycia sprawcy przestepstwa. 10 tomow
akt powedrowalo do archiwum. Przelom nastapil 30 lat pozniej. Jenki to
niewielka wies na Podlasiu, 30 kilometrow od Bialegostoku, na obrze- zach
utworzonego w 1996 roku Narwianskiego Parku Narodowego. Sporo rodzin
wielopokoleniowych, ludzie doskonale sie znaja. Od kilku- set lat glownym
zrodlem zarob- kowania jest hodowla zwierzat w obejsciu i uprawa roli. Rytm
zycia wyznacza przyroda, zycie plynie wolno i spokojnie. Tak przynajmniej
bylo do 23 paz- dziernika 1989 roku.

Jesienny poniedzialek. To byl dzien jak kazdy inny. Ladna pogoda, swiecilo
slonce, dosc cieplo jak na te pore roku. 9-let- ni Janusz Faszczewski i o 2
lata starsza od niego siostra Monika, mieszkajacy z rodzicami i troj- giem
rodzenstwa, wrocili razem ze szkoly oddalonej o kilka kilo- metrow,
znajdujacej sie we wsi Lopianka. Dzieci zjadly obiad i wybraly sie na
pobliskie laki, nazywane przez potocznych “smugami”. Od tamtej pory wszelki
sluch po nich zaginal.

– Bylam pewna, ze bawia sie na lace, czesto tam same chodzi- ly –
opowiadala po latach mama Janusza i Moniki. – Dzien byl ladny. Wolalam
dzieci, a one nie wracaly. Wyslalam starszego syna, zeby ich poszukal. Bez
skutku.

Przez kilka pierwszych godzin rodzice z pomoca sasiadow sami szukali swoich
pociech. Mijaly godziny, a rodzenstwa nie bylo!

Rodzice wieczorem powia- domili milicje. Natychmiast przystapiono do
poszukiwan. Uczestniczylo w nich kilkaset osob. Wsrod nich bylo 140
milicjantow z Lomzy, Bialegostoku, Zambrowa i Wysokiego Mazowieckiego oraz
zolnierze z pobliskiej jednost- ki wojskowej. Akcje poszuki- wawcza
koordynowali: zastepca szefa Wojewodzkiego Urzedu Spraw Wewnetrznych w
Lomzy – pulkownik Edmund Jaszewski oraz szef RUSW w Wysokiem Mazowieckiem –
major Jan Bancerewicz.

“Dzieci musza sie znalezc” – zapewniali dziennikarzy obaj panowie, jednak
od poczatku podkreslali, ze sa to bardzo trud- ne dzialania. Choc zapadly
paz- dziernikowe ciemnosci, poszu- kiwania nie ustaly. Milicjanci,
zolnierze i miejscowa ludnosc, oswietlajac teren latarkami i swiatlami
ciagnikow, penetro- wali okoliczne lasy i chaszcze.

oszukiwaniom na pewno nie sprzyjalo uksztalto- wanie terenu. W odle-

glosci zaledwie 300 metrow od wsi, gdzie mieszkalo zaginione rodzenstwo, w
lesie znajduje sie tzw. zrodelko, wokol ktore- go tworzy sie bagno.
Miejscami bardzo zdradliwe, bo zarasta je trawa maskujac zdradziecki, pod-
mokly teren. Dwa kilometry dalej plynie Narew, otoczona w tym miejscu – jak
mowia miejscowi – plywajacymi bagnami. W takich miejscach na powierzchni
wody tworzy sie plywajaca warstwa roslinnosci. Niekiedy rosna tam drzewa.
Przy mocniejszych podmuchach wiatru powierzch- nia wody zaczyna falowac, a
wraz z nia pnie drzew. Dodatkowo, w poblizu Jeniek byl duzy kom- pleks
lesny, ale – jak zapewniali rodzice – jesli Monika i Janusz tam poszli, to
raczej nie powinni zabladzic, bowiem w przeszlosci nie raz chodzili juz tam
na grzyby i zawsze, bez zadnych sensacji, wracali do domu. Co sie z nimi
stalo tamtego poniedzialkowe- go popoludnia? Na to pytanie nikt nie
potrafil odpowiedziec. Calonocne poszukiwania nie przyniosly zadnego
efektu. Od wtorkowego poranka do akcji zmobilizowano kolejnych kilku-
dziesieciu milicjantow. Lacznie bylo to prawie 300 osob. Ludzie roznie
mysleli. Moze pojechali gdzies do kuzynow. Moze zasiedzieli sie u
znajomych, sklamali, ze rodzice o wszystkim wiedza i pozwolili im nie pojsc
nastepnego dnia do szkoly. Choc z drugiej strony nigdy takich rzeczy nie
robili! Byli bardzo posluszni, nie sprawiali zadnych problemow. Ani w
szkole, ani w domu. Zabladzic tez nie mogli, bo doskonale znali te tereny.

Jedna z sasiadek, bezposrednio w rozmowie z reporterem “Gazety
Wspolczesnej”, w pazdzierniku 1989 roku, opowiadala o rodzen- stwie:
“Monika, gdy byla mala, bardzo chorowala. Miala 2 lata, a jeszcze nie
chodzila. Dla rodzi- cow bylo to wielkim problemem. Matka wozila ja do
wielu lekarzy, byli nawet w Centrum Zdrowia Dziecka. Swego czasu miala rop-
ne zapalenie pluc – cztery razy jej rope sciagali. Potem doszla do zdrowia,
nie najgorzej sie uczyla. Znac w niej bylo energie do zycia. Wlosy krecone,
tlusta, lubila czasami cos komus spsocic, ale to przeciez dziecinny nawyk i
prawo. Januszek i Monika czesto przebywali w naszym domu. Co wieczor
przychodzili na telewi- zje, na “dobranocke”. Januszek byl bardzo grzecznym
chlopcem. Bardzo ruchliwym, uczynnym, jak go o cos poprosic, to “na jednej
nozce” biegal. Nie chcie- lismy wierzyc, ze doszlo do takiej tragedii”.
Tamtego poniedzialkowego popoludnia rodzice mysleli, ze dzieci sa wlasnie u
sasiadow. Starsza siostra Moniki i Januszka oczywiscie pobiegla sprawdzic,
czy ich tam nie ma. Rodzenstwa nie bylo. Wtedy zaczeto ich szukac. Monika i
Janusz byli bar- dzo grzeczni i poslusz- ni, niemal o wszystko pytali sie
rodzicow. Zabladzic w okolicznych lasach tez raczej nie mogli, bo przeciez
doskonale znali te tereny. Sami chodzili na grzyby, jagody do lasu, po
krowe na lake. Trzydziesci lat temu nastoletnie dzieci byly o wiele bar-
dziej samodzielne od dzisiejszych rowiesnikow, mimo ze nie mieli
internetu, smartfonow i mediow spolecznosciowych.

Co zatem moglo sie z nimi stac? Moze doszlo do nieszcze- sliwego wypadku?
Moze wpadli do pobliskiego bajorka. Ale oby- dwoje na raz? Dlaczego to
drugie nie wzywalo pomocy? Krzyku we wsi nikt nie slyszal, wiec te wer- sje
i miejscowi, a potem rowniez milicja, szybko wykluczyli. Moze zostaly
porwane? W 1989 roku taka hipoteza wydawala sie raczej niedorzeczna. Po co
ktos mialby uprowadzic dwojke dzieci pocho- dzacych z biednej i przecietnej
rodziny. Dla zemsty? Faszczewscy nie mieli wrogow, nigdy niko- mu zle nie
zyczyli. Porwanie dla okupu? Jesli tak… to kidnaperzy zle wybrali. W
samych Jenkach bylo wiele bogatszych rodzin. U Faszczewskich nigdy sie nie
przelewalo. Czasy

ciezkie, pensje nie-

wielkie, szost-

ka dzieci na

utrzymaniu.

Ludzie we wsi

opowiadali

o nich: rodzice dbaja o dzieci, lubia je, staraja sie wyzywic, od czasu do
czasu kupowali pocie- chom cukierki, by nie czuly sie gorsze od innych.

Sasiadka 1: – Ja jeszcze nieraz spie, a ona juz gotuje, zeby dzie- ciom
przed wyjsciem do szkoly dac jesc, bo na kanapki nie zawsze starcza dla
wszystkich. Nieraz przybraknie chleba i miesa. Jak nie miala co, kartofli
nagotowala im z mlekiem, ale dzieciak musial sie najesc. Te dzieci to
zawsze byly okazy zdrowia. Nigdy zasmarka- ne, zawsze rumiane. W mieszka-
niu ciasnota. Maja tylko jeden pokoj, osiem osob na niecalych dwudziestu
metrach. Dzieci musialy sie wyspac, umyc, lekcje odrobic. Jak nieraz tam
zaszlam, to jedno lekcje odrabialo na lozku, inne – przy stole, jeszcze
inne – skulone gdzies w kaciku. Ojciec – caly czas z nimi. Pomagal, jak

mogl.

Sasiad 2: – Nie mieli zad-

nych wrogow. Oni nigdy sie z nikim nie klocili. Biede cierpieli we wlasnym
gronie. Nawet jak mieli jednego cukierka, to sie

nim podzielili. Cala wies jest ta tragedia wstrzasnieta. Nikt im w niczym
nie pomagal. Swoimi palcami musieli na wszystko w zyciu zarobic. W okolicy
nigdy takiej tragedii nie bylo. Malo tego – nie slychac nawet o pobiciu
dzieci, co mowic o zabiciu.

Monika, przyjaciolka zza dro- gi: – Monika byla moja najlepsza kolezanka.
Razem sie bawilysmy kazdego dnia, zaraz po powrocie ze szkoly. Razem
chodzilysmy do sklepu po zakupy albo na pieczar- ki na lake. W lasku, gdzie
zginela, mialysmy wlasna skrytke i bardzo czesto tam sie wlasnie bawilysmy.
Bede ja bardzo mile wspominac. Tak mi jej zal… Maz sasiadki to nawet
widzial podejrzanych ludzi, jak szli przez wies. To byli jacys nieznajomi.
We wsi wszyscy wszystkich znaja, nawet z blizszej i dalszej rodziny. Ci na
pewno nie mieli we wsi nikogo znajomego. Szli droga w kierunku lasu – tam,
gdzie to sie stalo. Wtedy nikt jesz- cze na to nie zwracal uwagi, bo nie
myslal, ze to sie stanie.

Mlody mezczyzna: – Podczas poszukiwan ludzie mowili: pro- ponuje sie w
Polsce zniesc kare smierci. A prosze mi powiedziec, czym byloby usmiercenie
tego, co zamordowal te dzieci?! Niczym! To zadna kara dla takiego zbrod-
niarza! Takiego to tylko zlapac, w to samo miejsce polozyc, zie- mia
przysypac – niech cierpi. To dopiero bylaby sprawiedliwosc. Czy o mordercy
mozna w ogole mowic czlowiek?

W lasku, obok miejsca odna- lezienia zwlok, poplakujaca mloda kobieta,
trzymajac sie

za glowe, mowi: – To straszna tragedia. Zeby ktos mogl zrobic dzieciom taka
krzywde! No, za co? Przeciez to niewinne

istoty. Wszystkie powyz- sze cytaty

pochodza z reportazu opublikowanego na lamach na lamach “Gazety
Wspolczesnej”, w dwa dni po odnalezieniu zwlok Januszka i Moniki. W tekscie
zna- lazlo sie rowniez miejsce dla pul- kownika Edmunda Jaszewskiego.
Zastepca szefa WUSW w Lomzy powiedzial: “Podczas wieloletniej sluzby w
Milicji Obywatelskiej mialem wielokrotnie do czy- nienia z naprawde
okrutnymi zdarzeniami – morderstwami, zabojstwami na roznym tle. Ale tam,
gdzie dochodzi do zaboj- stwa dziecka – jest to szczegol- nie bulwersujace.
I dlatego tez uczynimy wszystko, zeby tajem- nice zaginiecia Januszka i
Moniki wyjasnic mozliwie najszybciej i najdokladniej”.

Szef RUSW w Wysokiem Mazowieckiem, mjr Jan Balcerowicz dodal: “Pracowalismy
prawie cala dobe, bez przerwy. Poszukiwania zostaly zakonczo- ne, ale
wyniki – z oczywistych powodow – nas nie zadawalaja. Wolelibysmy – i do
konca mieli- smy taka nadzieje, odnalezc dzie- ci zywe. Stalo sie jednak
inaczej. Prowadzimy wiele czynnosci operacyjnych i dochodzenio- wych.
Zwracamy sie z goracym apelem do mieszkancow woje- wodztw lomzynskiego i
bialo- stockiego, do wszystkich, ktorzy mogliby nam pomoc w ustaleniu
sprawcow tej zbrodni. Znaczenie moze miec kazda, z pozoru nie- istotna
informacja.

Po kilku reportazach w lokal- nej prasie dziennikarze odebra- li mnostwo
telefonow od czy- telnikow. Ludzie domagali sie

ujawnienia okolicznosci tej tra- gedii i szczegolow zwiazanych miedzy
innymi z okolicznoscia- mi i tlem zbrodni. Zaslaniajac sie dobrem sledztwa,
zarowno mili- cja jak i prokuratura, odmowily ujawnienia dodatkowych infor-
macji w tej sprawie. Wszyscy ciekawscy musieli sie zadowo- lic lakonicznym
komunikatem: “Kilkudziesieciu milicjantow prowadzi intensywne czynnosci
dochodzeniowo-sledcze, zmie- rzajace do ustalenia wszystkich okolicznosci
zbrodni i jej spraw- cow. Prosimy o nieprzeszkadza- nie nam w pracy, a o
pomoc”.

Przeciez nie zrobily Wnic zlego

1989 roku milicja i prokuratura nie ujawnialy zbyt wielu

szczegolow podwojnej zbrod- ni. Pewnie ze wzgledu na dra- styczne
okolicznosci zdarzenia. Zwloki rodzenstwa byly przysy- pane duza iloscia
igliwia, roslin i sciolki lesnej. Dziewczynka miala zacisnieta wokol szyi
petle ze sznurka. Byl mocno naprezo- ny, przywiazany drugim koncem do
drzewa. Rownie makabrycznej zbrodni dawno nie odnotowaly kroniki
kryminalne. Groze pote- gowal fakt, ze ofiara byla 11-let- nia dziewczynka
i jej mlodszy o 2 lata braciszek. Bogu ducha winne, niewinne dzieci, ktore
nikomu, w swoim krotkim zyciu, nie zrobily nic zlego!

Z ustalen sledczych wynikalo, ze Faszczewscy zostali uduszeni

sznurem, ktory prawdopodob- nie sluzyl Monice jako skakanka i ktory
dziewczynka zabrala ze soba wychodzac na lake. Przyjeto, ze atak na nia
mial tlo seksualne. Przywiazana do drzewa 11-latka byla bez bielizny. Miala
uszko- dzona blone dziewicza, jednak do gwaltu nie doszlo. Do tego na jej
rekach ujawniono slady, ktore swiadczyly, ze probowala sie bronic i zdjac
petle z szyi. Lekarze przypuszczali, ze spraw- ca kilka razy doprowadzal ja
do nieprzytomnosci, zanim ostatecz- nie udusil.

W przypadku Januszka smierc nastapila szybko. Najprawdopodobniej zostal
zamordowany tylko dlatego, ze byl swiadkiem zabojstwa siostry. Pewnie
widzial twarz mordercy, moze nawet go znal i dlatego musial zginac. Zostal
uduszony, w zaden sposob nie wykorzysta- no go seksualnie. Dwojka dzie- ci
zginela wkrotce po tym, gdy widziano je zywe po raz ostatni, czyli po
godzinie 14:30. To byla bardzo trudna i skomplikowana sprawa. Nie bylo
zadnych swiad-

kow, choc – jak zalozyli milicyj- ni dochodzeniowcy – sprawca przebywal na
miejscu zbrodni przynajmniej kilkanascie minut. Przesluchano
kilkudziesieciu mieszkancow Jeniek. Kilku miesz- kancow tragicznego,
poniedzial- kowego poranka widzialo mlode- go, okolo 25-letniego mezczyzne,
sredniej budowy ciala, wzrost ok. 170 centymetrow. Nikt go nie znal i
wczesniej tam nie widzial. Ale to bylo rano, okolo godziny 9. Kilka godzin
pozniej, w oko- licach lasku, gdzie znaleziono zamordowane rodzenstwo, ktos
widzial we wsi dwojke niezna- nych osob w wieku okolo 25-30 lat: mezczyzne
oraz kobiete. Osoby te mialy zachowywac sie podejrzanie. Oboje szli w
kierun- ku sasiedniej wsi, a wiec musieli mijac po drodze las, w ktorym
zamordowano dzieci. Mezczyzna przyciagal uwage nietypowym sposobem
chodzenia – byc moze byl chory lub nietrzezwy. Pomimo poszukiwan, zadnego z
nieznajomych nigdy nie odna- leziono. Czy mogli miec zwiazek z dokonana
zbrodnia? Nie bylo zadnego potwierdzenia tej tezy.

Owczesnych dochodzeniow- cow zaskoczyl jeden fakt. Do podwojnej zbrodni
wprawdzie doszlo okolo 800 metrow od zabudowan, ale przeciez dzieci na
pewno krzyczaly, na pewno probowaly sie bronic. Jak to sie stalo, ze nikt
nic nie slyszal? Przeciez przed godzina 15 (a wte- dy najprawdopodobniej
rozegral sie dramat) ludzie krzataja sie w obejsciach, chodza po ulicy. I
naprawde w tej ciszy nikogo nie zaniepokoily dzieciece wolania o pomoc?
Chyba ze… maluchy nie krzyczaly. Moze znaly opraw- ce? Moze nie
spodziewaly sie ata- ku? Moze wydarzenia rozegraly sie tak nagle, ze
sparalizowane strachem, nie byly w stanie nic

mowic, nie mowiac o wzywaniu pomocy. Gdyby jednak przyjac ten scenariusz,
zbrodniarza nale- zaloby szukac wsrod mieszkan- cow wsi Jenki. Kto mogl sie
dopu- scil makabrycznego podwojnego zabojstwa?

Na pewnym etapie sledztwa, na celowniku sledczych znalazl sie… ojciec
zamordowanych. Milicjanci doszli do wniosku, ze skoro to on znalazl
zwloki… mogl wiedziec, gdzie sie znajdo- waly. To bylo mocna poszlaka.
Wprawdzie szybko oczyszczono go z podejrzen, jednak mieszkan- cy wsi
patrzyli na niego troche dziwnym wzrokiem.

– Zaczal sie rodziny horror. Oskarzali, ze to tata zamordowal, potem
mowili, ze mama, potem dziadek. Nie dosc, ze stracilam rodzenstwo, to w
dodatku prze- chodzilismy przez takie rzeczy. Uznano, ze rodzice sa
morderca- mi, i my zyjemy z mordercami. Trwalo to dopoki sledztwo nie
zostalo umorzone – wspominala przed dwoma laty siostra zamor- dowanych
dzieci przed kamerami telewizji TVN.

prawcow podwojnej zbrodni w Jenkach nie udalo sie usta- lic. Dokonane przed
ponad

30 laty analizy sladow krwi, zna- lezionych na ubraniu Moniki, nie
naprowadzily sledczych na zaden trop. Na butach dzieci znaleziono slady
linii papilarnych, wiec od

czesci osob pobrano odciski pal- cow do badan porownawczych. 4 czerwca 1990
roku sprawa zostala umorzona z powodu niewykrycia sprawcy przestepstwa. 10
tomow akt powedrowalo do archiwum.

Zabojstwo Janusza i Moniki mialo byc tematem jednego z wydan Magazynu
Kryminalnego “997”. Niestety, tasma z nagra- niem rekonstrukcji zdarzen
splo- nela podczas katastrofy helikop- tera w Cisnej w 1991 roku, w cza-
sie realizacji kolejnego reportazu do programu. Z tego powodu tematu nigdy
nie podjeto w nie- zwykle popularnym programie telewizyjnym.

Iskierka nadziei na rozwikla- nie sprawy pojawila sie w 1992 roku. Do
podwojnej zbrodni przyznal sie przyznal sie 18-let- ni Roman C., zabojca
bliz- niat, Roksany i Sylwii z Gliwic. Pomimo pewnych zbieznosci pomiedzy
trescia zeznan zbrod- niarza a stanem faktycznym, wypowiedzi podejrzanego
nosi- ly wyrazne slady konfabulacji, do ktorych tendencja wynikala w jakims
stopniu z niedorozwo- ju umyslowego stopnia lekkiego podejrzanego. Do
niewyjasnionej zbrod- ni z 1989 roku powro- cili policjanci z
bialostockiego “Archiwum X”. Niespodziewanie, pod koniec pazdziernika 2018
roku, media obiegla informacja o przelomie w tej makabryczne sprawie. “29
lat po zabojstwie pojawily sie nowe okolicznosci, ktore pozwo- lily na
zatrzymanie jednej osoby” – poinformowala bialostocka prokuratura.
Jednoczesnie pod- kreslono, ze nikomu nie przed- stawiono zadnych zarzutow.
Na podstawie wielu badan i analiz (genetycznych, psychologicz- nych i
wariograficznych) sledczy doszli do wniosku, ze za podwoj- na zbrodnia moze
stac Mariusz A., kuzyn ofiar. Juz w 1989 roku mezczyzna znalazl sie na
celow- niku sledczych. Wprawdzie mial wtedy zaledwie 13 lat i na pierwszy
rzut oka wydawalo sie, ze nastolatek, a wlasciwie jesz- cze dziecko, nie
bylby w stanie popelnic podwojnego zabojstwa.

Kilka tygodni pozniej sledczy podali troche wiecej szczegolow. Okazalo sie,
ze domniemany sprawca – Mariusz A. – to sasiad zamordowanego rodzenstwa. To
wlasnie jego oraz jego ojca Maksymilana A. zatrzymano w 2018 roku (po
przesluchaniu zostali wypuszczeni). Ojciec i jego kilkunastoletni syn byli
w poblizu miejsca zbrodni, bo – jak zeznali w prokuraturze – wymieniali
kolo w przyczepie ciagnika.

– Przyjechala policja, wpa- dla do gospodarstwa. Mnie pod pache, do
samochodu, tak jak wyszedlem z obory brudny, buty brudne, bo po oborniku,
nie dali ich zdjac. Wyobraza pan to sobie? Przesluchanie wygladalo tak, ze
musze sie przyznac, bo bede zgno- jony w wiezieniu. A ja mowie “Za co?”,
dajcie mi dowody jakies. Nic nie maja, zadnego dowodu. Bylem badany
wykrywaczem klamstw. Pytano, czy zamordowalem te dziewczynke, a pozniej, o
tego chlopca Januszka. I bez zastrze- zen bylo – mowil krotko po tym w
rozmowie z reporterem telewi- zji “Polsat” Maksymilian A.

Dziennikarzom udalo sie porozmawiac takze z jego synem, ktory mial dokonac
podwojnego zabojstwa.

Reporter: – Zdaniem proku- ratury to pan zgwalcil i zabil te Monike…

Mariusz A.: – Ze dzieciak poszedl, tak? Zrobil. Glupoty… Musial juz dawno
jame ktos wykopac, zeby takie cos zrobic.

Reporter: – Dlatego jest tez taka wersja, ze moze pan ich zabil, a pana
ojciec pomogl panu ich ukryc.

Mariusz A.: – Glupota, no glu- pota ludzka.

Reporter: – Co oni maja na pana dokladnie? Jakie dowody?

Mariusz A.: – Nic nie wiem.

DNA przeciez pobierali, i nic nie wiem o co chodzi.

Z poczynionych w 1989 roku milicyjnych ustalen wynikalo, ze w chwili
zabojstwa obaj mez- czyzni znajdowali sie okolo 200 metrow od skraju lasu,
gdzie zostalo zaatakowane rodzenstwo Faszczewskich. Mieli wymieniac kolo w
przyczepie ciagnika. Maksymilian A. byl przeslu- chiwany na te okolicznosc,
ale zapewnial, ze nie widzial i nie slyszal nic niepokojacego. Co w tym
czasie robil jego 13-let- ni syn, sledczy nie dociekali. Przyjeli, ze byl
razem z ojcem i to bylo dla niego najlepszym alibi.

Trzydziesci lat pozniej o jego winie przekonany byl prokurator, ktory
stwierdzil przed kamera:

– Zostaly przeprowadzone eksperymenty procesowe, zostaly przeprowadzone
ogledziny, zostaly takze zasiegniete ekspertyzy psy- chologiczne, ktore
wskazaly jed- noznacznie, ze Mariusz A. jest sprawca tychze czynow. Sa to
nie tylko dowody poszlakowe, sa takze zeznania swiadka, o tych zezna- niach
nie moge sie wypowiadac

Sprawa zaczela byc bardzo

skomplikowana pod katem

prawnym. W pazdzierniku 2020 roku lomzynska proku- ratura okregowa wyslala
akta sprawy, zgodnie z wlasciwoscia terytorialna, do sadu rodzinne- go w
Wysokiem Mazowieckiem. Zgodnie z obowiazujacymi prze- pisami do
jakiejkolwiek odpowie- dzialnosci karnej mozna pocia- gnac czlowieka, ktory
w chwili popelnienia zarzucanego mu czynu mial co najmniej 15 lat.
Tymczasem Mariusz A., podej- rzewany o podwojne zabojstwo w Jenkach, mial
wtedy ich zaled- wie 13! Z tego powodu nie mozna mu bylo postawic zarzutu,
nie mial statusu oskarzonego i nie stosowano wobec niego zad- nych srodkow
zapobiegawczych. Wiele rzeczy, z punktu prawa, wydawalo sie trudne i skom-
plikowane. Akta sledztwa tra- fily do Wydzialu Karnego Sadu Okregowego w
Lomzy. Tu miala zapasc decyzja, co dalej.

Podstawowym problemem bylo ustalenie, wedle jakich przepisow powinien
odpowiadac

Mariusz A. Teoretycznie moglby odpowiadac przed sadem rodzin- nym.
Najwyzsza kara, jaka mogl- by uslyszec to zaklad poprawczy, potocznie
nazywany poprawcza- kiem. Z pewnoscia tam by jednak nie trafil, bo limit
wieku osob przyjmowanych do tego typu placowek wynosi 21 lat.

Ostatecznie, pod koniec kwiet- nia 2021 roku, lomzynski sad okregowy uznal,
ze postepowa- nie karne nie jest dopuszczalne – z powodu braku podstaw
prawnych do pociagniecia mezczyzny do odpowiedzialnosci. W Polsce nie karze
sie osoby doroslej za czyny, ktore popelnila bedac dzieckiem (ponizej 15.
roku zycia), nawet za tak powazne przestepstwa jak zabojstwo czlowieka.

– Zarowno przepisy Ustawy o postepowaniu w sprawach nielet- nich, jak i
Kodeksu karnego, mowia o tym, ze w pierwszej kolejnosci w stosunku do
sprawcy nieletnie-

go trzeba stosowac tego rodzaju srodki oddzialywania wycho- wawczego lub
srodek popraw- czy, ktore maja naprostowac nieuksztaltowany jeszcze swiat
wartosci, sposob postrzegania, psychike. To ma sens. Inaczej oceniamy zle
zachowania dzieci, osob niedojrzalych emocjonalnie, a inaczej nawet tego
samego rodzaju zachowania popel- niane przez ludzi, ktorzy sa juz
pelnoletni, ktorzy maja uksztaltowana psychike, ktorzy sa wstanie w pelni
ocenic spoleczne konsekwencje swojego zachowania – pod- kreslil w rozmowie
z repor- terem “Kuriera Porannego, Bartosz Wojda, bialostoc-

ki adwokat.

Czy Mariusz

A., w wieku 13 lat, zamordo- wal w 1989 roku

Monike i Janusza Faszczewskich. Na to pytanie najprawdopodob- niej nigdy
nie uzyskamy odpowiedzi. Sledczy nie

beda drazyc tej sprawy.

Z ustalen dziennikarza “Kuriera Porannego” wynika, ze A. wciaz mieszka w
Jenkach, gdzie prowadzi gospodar- stwo. Nigdy nie wszedl w kon- flikt z
prawem, mieszka razem z rodzicami, jest kawalerem, hoduje krowy. Mimo obaw,
nie spotkal sie z ostracyzmem ze strony sasiadow. W niewinnosc mezczyzny
wierzy tez oczywiscie jego najblizsza rodzina. Uwaza, ze sprawa miala sie
przedawnic, wiec policja i prokuratura “na sile szukaly winnego”.

– Minelo 29 lat i nikogo nie znalezli. A teraz, zanim sprawa sie przedawni,
chca kogos wsadzic za kraty. Juz byl taki przypadek, ze jak policja i
prokuratura sie przyczepi, to i 18 lat czlowiek siedzi niewinny – mowila
dzien- nikarzom zbulwersowana matka Mariusza A.

On sam rowniez nie przyzna- je sie do prokuratorskich usta- len.
Reprezentujacy Mariusza A. pelnomocnik stwierdzil, ze jego klient zamierza
zlozyc pozew o zadoscuczynienie od Skarbu Panstwa: “Jest zwiazany z pomo-
wieniem pana Mariusza A. o popelnienie zbrodni, uczy- nieniem z niego
mordercy. Pozwiemy Skarb Panstwa, bowiem prokuratorzy nie pono- sza
osobistej odpowiedzialnosci”. – Mielismy nadzieje, ze potwor, ktory zabil
nasze dzieci, poniesie surowa kare, tymczasem on jest wolny – powiedzieli w
polowie listopada 2020 roku, w rozmowie z dziennikarzem dziennika “Fakt”
rodzice zamordowanych dzieci. – Nie uslyszelismy od niego, czy jego
rodzicow nawet “przepraszam”. Szukali z nami dzieci, to taka pod- losc.
Tyle lat minelo, a my przed oczami mamy nasze aniolki i ich cierpienie –
podkreslili.

Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)

STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/

abujas12@gmail.com

http://

www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/

http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

Strona główna

http://MyShip.com

Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez

dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com

GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl

Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:

(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):

Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.

BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452

(format IBAN)

wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479

(format IBAN)

wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504

(format IBAN)

BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

numer KRS 0000124837:

“Wspomoz nas!”

teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty

Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl,

Obywatele News, Szczecin Moje Miasto