DZIEN DOBRY – TU POLSKA GAZETA MARYNARSKA Imienia Kpt. Ryszarda Kucika (Rok
XXIV nr 147) (67386)
27 maja 2024r.
SPORTOWY WEEKEND
26 maja 2024r.
abujas12@gmail.com
http://www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci
SIATKOWKA
Polacy poskromieni w Lidze Narodow, nie bedzie historycznego rekordu!
Na zakonczenie pierwszego turnieju Ligi Narodow w Antalyi Polacy
przegrali z reprezentacja Slowenii 0:3. Druzyna prowadzona przez trenera
Gheorghe Cretu mocno postawila sie mistrzom Europy i wytoczyla silne
dziala w walce o cenne punkty do rankingu FIVB, by pierwszy raz w
historii awansowac do igrzysk olimpijskich. A podopieczni Nikoli Grbicia
nie dogonili Brazylijczykow, ktorzy w pewnej niesamowitej statystyce
wciaz zajmuja wszystkie trzy miejsca na podiium.
Ostatni mecz, najtrudniejszy rywal i najslabszy wystep Polakow w
niektorych fragmentach – tak wygladalo niedzielne spotkanie ze Slowenia
na zakonczenie pierwszego turnieju Ligi Narodow. Bialo-Czerwoni ulegli
zawodnikom trenera Gheorghe Cretu 0:3, tym samym przerywajac serie 27
zwyciestw z rzedu. Po raz ostatni kadra Nikoli Grbicia przegrala do zera
w ubieglym roku, gdy takze w Lidze Narodow w Rotterdamie ulegla Amerykanom.
Od poczatku bylo wiadomo, ze reprezentacja Slowenii okaze sie
najtrudniejszym rywalem Polakow podczas turnieju w Antalyi. – Mecz z
nami to dla Slowenii najlepsza okazja na cenne punkty do rankingu FIVB i
musimy spodziewac sie mocnego naporu z ich strony. Wczesniej grali z
Holandia, ktora tez walczy o igrzyska i bronili pilek meczowych w
niezwykle wyczerpujacym meczu, wiec oni nigdy sie nie poddaja – mowil
przed spotkaniem trener Polakow Nikola Grbic. Rzecz jasna nie tylko
fakt, ze Slowency wciaz walcza o pierwszy w historii olimpijski awans,
do ktorego potrzebuja utrzymania wysokiej pozycji w swiatowym
zestawieniu, przemawial za tym, ze przed Bialo-Czerwonymi trudna przeprawa.
Slowency przylecieli do Antalyi w najmocniejszym skladzie, choc bez
utalentowanego przyjmujacego Roka Mozicia, ktory przeszedl zabieg na
staw skokowy i nie zagra w Lidze Narodow. Dodatkowo w tym zestawieniu
niedzielny rywal Polakow gra od dawna, a do skladu Bialo-Czerwonych
kolejni zawodnicy beda sukcesywnie dolaczac jeszcze w kolejnych turniejach.
Nie zmienia to faktu, ze ten mecz druzynie trenera Nikoli Grbicia nie
wyszedl. Selekcjoner postawil na najmocniejszy obecnie sklad, ale
pozniej rotowac musial wyjatkowo duzo. Slowency od poczatku wywarli
bardzo duza presje swoja zagrywka i choc ryzyko, jakie podejmowali w tym
elemencie, powodowalo tez duzo bledow po ich stronie (piec w pierwszym
secie), to jednak efekt w postaci rozbitej linii przyjecia po polskiej
stronie byl wazniejszy. Slowencom do osiagania kolejnych przewag
wystarczyla swietna gra skrzydlowych na czele z atakujacym Tonckiem
Sternem, ktory tylko po pierwszej partii mial ponad 70-procentowa
skutecznosc w ofensywie. Po polskiej stronie poczatkowo to Kamil
Semeniuk dostawal najwiecej pilek.
Trener Grbic dosc szybko reagowal na to, co dzieje sie na boisku. W
koncowce pierwszego seta wprowadzil podwojna zmiane z Marcinem Komenda i
Karolem Butrynem w miejsce Grzegorza Lomacza i Bartlomieja Boladzia,
ktory w dotychczasowych meczach nie zawodzil. Tymczasem Butryn, choc nie
zaliczy poprzednich wystepow do udanych, to juz po wejsciu na boisko w
drugim secie, otrzymywal do ataku kluczowe pilki i sie zrehabilitowal.
Slowency caly czas naciskali jednak zagrywka i bardzo dobrze bronili.
Bialo-Czerwoni nie wykorzystali za to przewagi 9:7 w trzeciej partii.
Polskiej druzynie nie pomogla nawet lepsza gra blokiem od rywali.
Wygrana z Polakami dala Slowencom az 15,79 pkt do rankingu FIVB. Tyle
samo oczek straca siatkarze Grbicia, choc to nie zagrozi ich pozycji
liderow swiatowego zestawienia.
W poniedzialek reprezentacja Polski wroci do kraju, a na kolejny turniej
uda sie do Japonii (4-9 czerwca). Wczesniej, bo juz w najblizsza srode,
kadra zagra towarzysko z Ukraina w Suwalkach. Wiele wskazuje na to, ze w
tym spotkaniu wystapi juz czternastka na azjatyckie zmagania, przed
ktorymi trener Grbic wprowadzi sporo zmian w skladzie.
Polska – Slowenia 0:3 (20:25, 21:25, 18:25)
TENIS
Wielkie meczarnie Huberta Hurkacza! Demolka w kluczowym momencie
To mial byc spacerek, Hubert Hurkacz mial szybko pokonac Shintaro
Mochizukiego (163. ATP). Tak jednak nie bylo, Polak co prawda zdolal
awansowac do drugiej rundy Roland Garros (4:6, 6:3, 3:6, 6:0, 6:3), lecz
dlugimi momentami pieciosetowego boju dostosowal sie poziomem do swojego
nizej notowanego rywala. Nie liczac czwartej partii, Japonczyk
skutecznie wykorzystywal slabosci polskiego tenisisty.
Nie od dzis wiadomo, ze korty ziemne nie naleza do ulubionych Huberta
Hurkacza, ktory znacznie lepiej spisuje sie na trawie. W tym sezonie na
maczce wypada jednak znacznie lepiej. Podczas ostatniej rywalizacji w
Rzymie Polak dotarl do cwiercfinalu.
Wydawalo sie, ze na start Rolanda Garrosa czeka go latwa przeprawa. Jego
rywalem w pierwszej rundzie byl bowiem kwalifikant Shintaro Mochizuki.
20-latek zajmuje dopiero 163. miejsce w rankingu ATP.
Na poczatku meczu wydawalo sie, ze wszystko idzie zgodnie z planem.
“Hubi” dosc pewnie wygral pierwszego gema, po czym przy pierwszej
mozliwej okazji przelamal swojego rywala.
Wkrotce jednak zaczal popelniac coraz wiecej bledow. Wydawal sie ospaly.
Mozna bylo odniesc wrazenie, ze nie co paralizuje go stres. Przy tym
oplacila sie odwazna gra Japonczyka, ktory wkrotce przelamal Polaka, a
nastepnie szybko doprowadzil do remisu.
Piatego gema “Hubi” wykonczyl asem, a w szostym mial okazje, by znow
przelamac rywala. Ten jednak zdolal wybronic break pointa.
Niewykorzystana okazja zemscila sie na Hurkaczu, ktory nastepnie
przegral swoj serwis. Wobec kolejnych bledow Polaka, ku zaskoczeniu
kibicow to rywal wygral 6:4.
Drugi set wygladal juz nieco lepiej w wykonaniu Polaka. Przez dlugi czas
obywalo sie bez wiekszych emocji. Obaj zawodnicy utrzymywali swoje
podania, zaden z nich nie zdolal postawic rywala pod sciana. Sytuacja
nieco zmienila sie w piatym gemie. Polak popelnial bledy, takze
serwisowe, co wykorzystal przeciwnik, doprowadzajac do break pointow.
Hurkacz zdolal sie jednak wybronic i wkrotce on sam przelamal
Mochizukima. W kolejnych dwoch niezwykle dlugich gemach obserwowalismy
wiele zwrotow akcji.
Nieudanych zagran nie ustrzegl sie takze Japonczyk, ktory zreszta przez
cale spotkania popelnial wiele bledow serwisowych. Ostatecznie to
Polakowi udalo doprowadzic do remisu w setach, wygrywajac 6:3.
Kiedy wydawalo sie, ze Hurkacz jest na fali wznoszacej, Japonczyk latwo
przelamal Polaka, ktory ponownie musial gonic. Polski tenisista nie
zdolala jednak odrobic straty, a Mochizuki imponowal skutecznoscia.
Reprezentant Japonii zasluzenie wygral trzecia partie 6:3.
Czwarty set rozpoczal sie podobnie jak trzeci, z taka roznica, ze to
Hurkacz szybko przelamal Mochizukiego. Polak szybko wyszedl na
prowadzenie 4:0, mial przewage dwoch przelaman i wydawalo sie, ze tylko
kataklizm sprawi, ze to spotkanie nie odbedzie sie na pelnym
pieciosetowym dystansie.
Mochizuki w czwartym secie chyba zaczal odczuwac trudy starcia z
Polakiem. Japonczyk sie gubil i popelnial proste bledy, ktorych na
wczesniejszym etapie meczu nie bylo widac. Hurkacz skrzetnie to
wykorzystal i zmiazdzyl swojego rywala 6:0. Set trwal zaledwie 17 minut.
Po chwili przerwy obaj tenisisci wrocili do gry i rozpoczeli bardzo
odpowiedzialnie. Hurkacz i Mochizuki skupili sie na wlasnym podaniu,
zeby juz na poczatku decydujacej partii nie byc na przegranej pozycji.
Kluczowy okazal sie szosty gem. Hurkacz swietnie zaczal returnowac, co
przy bledach Japonczyka, sprawilo, ze Polak przelamal swojego rywala.
Polski tenisista wygrywal 5:2, kiedy nad paryskimi kortami zaczelo
ulewnie padac. Spotkanie momentalnie przerwano.
Po kilkunastu minutach tenisisci wrocili na kort i dograli mecz. Hurkacz
nie stracil juz swojej przewagi i zwyciezyl w decydujacej partii,
wygrywajac pieciosetowy boj 4:6, 6:3, 3:6, 6:0, 6:3.
W drugiej rundzie Polak zmierzy sie z Brandonem Nakashima. Amerykanin
wygral ze swoim rodakiem Nicolasem Moreno De Alboranem 6:1, 6:7(6), 6:3,
6:2 .
PILKA NOZNA
EKSTRAKLASA
33 kolejka
Z.Lubin-LKS Lodz 2-1
34 kolejka
Jagiellonia Bialystok-Warta Poznan 3-0
Lech Poznan-Korona Kielce 1-2
Legia Warszawa-Z.Lubin 2-1
LKS Lodz-Stal Mielec 3-2
Pogon Szczecin-G.Zabrze 1-0
Puszcza Niepolomice-Piast Gliwice 1-0
Radomiak-Widzew Lodz 1-3
Rakow Czestochowa-Slask Wroclaw 1-2
Ruch Chorzow-Cracovia 2-0
1.Jagiellonia 63pkt
2.Slask 63pkt
3.Legia 59pkt
4.Pogon 55pkt
5.Lech 53pkt
6.G.Zabrze 53pkt
7.Rakow 52pkt
8.Z.Lubin 47pkt
9.Widzew 46pkt
10.Piast 43pkt
11.Stal Mielec 43pkt
12.Puszcza 40pkt
13.Cracovia 39pkt
14.Korona 38pkt
15.Radomiak 38pkt
16.Warta 37pkt
17.Ruch 32pkt
18.LKS 24pkt
-“Pogon Szczecin wygrala w meczu z Gornikiem Zabrze wszystko, co jeszcze
sie dalo. Mimo to sezon okazal sie porazka”-
Jerzy Polowniak
Pogon Szczecin na koniec sezonu pokonala na stadionie Krygiera Gornika
Zabrze 1:0. Portowcy mieli kilka okazji do zdobycia goli, wykorzystali
najmniej oczywista z nich.
Gola na wage trzech punktow zdobyl Marcel Wedrychowski. Zrobil to minute
po wejsciu na boisko, w dosc kuriozalny sposob.
o mogl byc mecz o podium. Stal sie spotkaniem o nic. Kolejnosc pomiedzy
miejscami 4-7 nie ma znaczenia dla prestizu. Ma jedynie wplyw na
wysokosc premii od spolki Ekstraklasa SA i o to walczyli pilkarze obu
druzyn. Zabrzan przez caly mecz wspierala gromkim dopingiem grupa
kibicow, ktora w calosci zapelnila sektor przeznaczony dla gosci.
Gospodarze w asyscie milczacego, chociaz wypelnionego do ostatniego
krzeselka stadionu, grali jedynie o to, by do konca nie popsuc swego
wizerunku. Milczace trybuny to kibicowska demonstracja po przegranym
sezonie Pogoni. Porazka w finale Pucharu Polski z przecietnym zespolem z
pierwszej ligi, do tego 11 przegranych meczow w ekstraklasie (w tym az
szesc na wlasnym boisku), ktore zniweczyly szanse na kolejny start w
europejskich pucharach. To wszystko dalo efekt, ze wynik ostatniego
meczu w Szczecinie, mimo ze z prestizowym rywalem, kibicowsko nie mial
zadnego znaczenia.
Mimo wygranej pilkarze Pogoni, ktorzy podeszli do sektora kibicowskiego,
zostali poproszeni o oddanie koszulek i wyjazd na wakacje. Z kolei fani
z Zabrza skandowali “Dzieki za sezon”.
Mecz przypominal troche spotkanie sparingowe. Obie druzyny zagraly
otwarty futbol, ale dlugo nie potrafily wykorzystac tworzonych sytuacji.
W Gorniku najwiecej energii w ofensywie przejawial Lawrence Ennali.
Wsrod gospodarzy aktywny byl Efthymis Koulouris. Grecki napastnik nawet
strzelil bramke w pierwszej polowie, ale nie zostala ona uznana. Analiza
VAR wykazala, ze gola strzelil po zagraniu reka.
W trakcie minionego tygodnia pojawily sie pogloski medialne, ze latem
szczecinski klub opusci m.in. Wahan Biczachczjan. Ormianin zagral od
pierwszej minuty, ale zaprezentowal sie – jak przez cala wiosne –
przecietnie. Mimo to, gdy w 64. min zmienial go Marcel Wedrychowski, byl
zegnany przez kibicow oklaskami. I oni, i Biczachczjan wiedzieli, ze to
jego ostatni wystep w druzynie ze Szczecina. Po sezonie ma zmienic klub,
a Pogon ma na tym zarobic.
22-letni Wedrychowski od razu napedzil swoj zespol w ofensywie. Na
efekty nie trzeba bylo dlugo czekac. Kamil Grosicki dogral pilke na pole
bramkowe z prawego skrzydla, a Wedrychowski na piatym metrze nieczysto
trafil ja noga, ale po odbiciu pilki od obroncy rywali zwienczyl akcje
uderzeniem glowa. Jak pokazaly analizy – Boris Sekulic wybil pilke,
ktora juz byla w bramce Gornika. To trzeci gol Wedrychowskiego w
ekstraklasie i trzeci, ktory dal trzy punkty zespolowi. Tym razem te
punkty sprawily, ze Pogon skonczyla rozgrywki na czwartym miejscu, bo
wszyscy konkurenci, ktorzy mogli wyprzedzic ja w koncowej tabeli ligi
(Lech, Rakow no i Gornik) przegrali swoje mecze. Pogon zakonczyla
rozgrywki ekstraklasy na takim samym miejscu jak przed rokiem. Jednak w
tym sezonie jest ono uznane za porazke.
Po meczu trenerzy powiedzieli:
Jens Gustafsson (Pogon): – Trudno mowic o tym meczu, bez wspomnienia o
atmosferze. Wygrana w takich okolicznosciach swiadczy o sile naszych
zawodnikow. Caly sezon bedziemy oceniali z perspektywy porazki w finale
Pucharu Polski. Potem mielismy trudne mecze z Rakowem i Stala Mielec.
Zdobylismy w nich jeden punkt. U siebie wygralismy dwa mecze. Mimo
trudnych momentow potrafimy grac i wygrywac w takich okolicznosciach.
Jan Urban (Gornik): – Zagraly dwa ranne zespoly. Pogon – wiadomo
dlaczego, Gornik – moglismy wszystko, a przyjechalismy grac tylko o
pozycje. Pogon byla o bramke lepsza, ale nie musialo sie tak skonczyc.
Mielismy szanse, ale brakowalo wykonczenia albo ostatniego podania. Byly
szanse na europejskie puchary. Niemniej musimy sie zadowolic tym, co jest.
-“Jagiellonia Bialystok mistrzem Polski, najszybszym w wyscigu zolwi”-
Marcin Wesolek
Jagiellonia siegnela po mistrzostwo po raz pierwszy w historii,
przygotowania do mistrzowskiej fety trwaly od tygodnia.
Przed ostatnia kolejka ekstraklasy Jagiellonia Bialystok i Slask Wroclaw
mialy po 60 pkt, ale liderem byla druzyna z Bialegostoku, dzieki
korzystnemu bilansowi bezposrednich meczow ze Slaskiem. Wiadomo bylo
zatem, ze jesli w sobote Jagiellonia wygra u siebie z Warta Poznan,
zostanie mistrzem kraju. Slask gral w Czestochowie z Rakowem, by liczyc
na tytul, musial liczyc na potkniecie Jagiellonii.
Mecz w Czestochowie zaczal sie z ponad polgodzinnym opoznieniem z powodu
ulewy. Tymczasem w Bialymstoku nikt nie czekal z fetowaniem pierwszego w
historii klubu mistrzostwa Polski: nie minal kwadrans meczu, a
gospodarze prowadzili 2:0, przed przerwa dorzucili trzeciego gola. Stalo
sie jasne, ze nic nie przeszkodzi w mistrzowskiej fecie, na ktora do
swojego miasta przyjechal prezes PZPN Cezary Kulesza.
Niewiele w tej historii sensu i logiki. Jagiellonia Bialystok i Slask
Wroclaw rowno rok temu toczyly dramatyczny boj o unikniecie spadku,
utrzymaly sie o wlos – Slask mial jeden punkt wiecej niz najlepszy ze
spadkowiczow, Jagiellonia cztery.
W obu klubach nie wydarzylo sie nic, co zapowiadaloby rychla odmiane
losu. Nie staly sie finansowymi potegami ligi, nie dokonaly przelomowych
transferow. Prowadzenie druzyn powierzono trenerom zatrudnionym chwile
wczesniej w celu uratowania klubu przed degradacja. Adrian Siemieniec w
Bialymstoku i Jacek Magiera we Wroclawiu druzyny objeli w kwietniu 2023
r., zrealizowali stawiany przed nimi cel i przygotowali druzyny do
nowego sezonu.
Gdy Slask i Jagiellonia byly w czolowce tabeli na poczatku rozgrywek,
mozna bylo przypuszczac, ze to efekt zaangazowania bogatszych rywali –
Rakowa Czestochowa, Legii Warszawa i Lecha Poznan – w gre w europejskich
pucharach. Ten argument mial zastosowanie jeszcze jesienia, gdy Rakow i
Legia graly w fazach grupowych Ligi Europy i Ligi Konferencji. Po 21.
kolejce rozgrywek w Europie nie grala juz zadna polska druzyna, a zatem
mozna bylo sie spodziewac, ze prowadzace z 41 pkt Jagiellonia i Slask
zostana dogonione przez ubiegloroczne potegi. Zwlaszcza ze ich straty
byly nieduze, do odrobienia w jednej kolejce.
Nic takiego sie nie stalo. Lech zima zwolnil trenera Johna van der
Broma, ale zamiast niego nie zatrudnil fachowca o podobnej klasie, lecz
– ku zdziwieniu kibicow – siegnal po pozbawionego sukcesow Mariusza
Rumaka. Legia postanowila zarobic: sprzedala Bartosza Slisza i Ernesta
Muciego, bez nich druzyna nie miala spokoju w srodku pola i animuszu w
ataku. Rakow popadl w marazm, wtopil sie w ligowa szarzyzne. Slowem –
potencjalna grupa poscigowa nie zrobila zbyt wiele, by siegnac po
mistrzostwo Polski. W Lechu, Legii i Rakowie liczono, ze w tym sezonie
tytul zdobedzie sie sam.
Tymczasem Slask i Jagiellonia zwietrzyly swoja szanse. Pilkarzy
napedzaly pelne (w Bialymstoku) lub wypelnione w przyzwoitym stopniu (we
Wroclawiu) trybuny, druzyny zyskaly pewnosc siebie, do niemal kazdego
meczu przystepujac w roli faworyta. To nie znaczy, ze wygrywaly mecz za
meczem, konkurencja byla jednak jeszcze slabsza.
Wystarczy spojrzec na ilosc zdobytych punktow w sezonie. Mistrzem Polski
zostala druzyna, ktora w 34 meczach zdobyla 63 pkt, co oznacza, ze w
jednym meczu wywalczyla srednio 1,85 pkt. Na tle lig europejskich to
tragiczna statystyka: biorac pod uwage 15 najlepszych lig kontynentu,
liderzy konczyli w nich rozgrywki ze srednia 2,25 pkt. Inna znaczaca
liczba: dwa lata temu 63 pkt nie wystarczylyby do zajecia miejsca na
podium ligi, rok temu taki dorobek dalby w niej trzecie miejsce.
Jagiellonia zagra w kwalifikacjach Ligi Mistrzow, niedawna reforma
europejskich rozgrywek sprawia, ze mozna niemal w ciemno zakladac, ze
jesienia bedzie grala w fazie grupowej jednego ze slabszych europejskich
pucharow: Lidze Europy lub Lidze Konferencji. Klub planuje transfery,
ale juz przygotowal kibicow przede wszystkim na odejscia. Prezes
Wojciech Pertkiewicz zapowiada sprzedanie dwoch pilkarzy, niemal na
pewno odejdzie przebojowy skrzydlowy Dominik Marczuk.
W ostatniej kolejce sezonu rozstrzygnela sie tez sprawa ostatniego
spadkowicza. Do LKS Lodz i Ruchu Chorzow dolaczyla Warta Poznan. Mogl ja
“uratowac” poznanski Lech, wystarczylo tylko, by co najmniej zremisowal
z Korona Kielce. Przegral jednak 1:2
, Korona
wyprzedzila o jeden punkt
Warte, ktora po czterech sezonach opuszcza ekstraklase.
I Liga
34 kolejka
Arka Gdynia-Katowice 0-1
Chrobry Glogow-Z.Sosnowiec 2-0
Tychy-G.Leczna 0-1
Miedz Legnica-Lechia Gdansk 4-1
Motor Lublin-Podbeskidzie 2-1
Odra Opole-Znicz Pruszkow 2-0
Stal Rzeszow-Polonia Warszawa 1-2
Wisla Krakow-Nieciecza 0-3
Wisla Plock-Resovia Rzeszow 1-2
1.Lechia 68pkt
2.Katowice 62pkt
3.Arka 62pkt
4.Motor 56pkt
5.G.Leczna 55pkt
6.Odra Opole 53pkt
7.W.Plock 51pkt
8.Miedz 51pkt
9.Tychy 51pkt
10.W.Krakow 50pkt
11.Stal Rzeszow 48pkt
12.Chrobry 42pkt
13.Znicz 42pkt
14.Nieciecza
41pkt
15.Polonia Warszawa 35pkt
16.Resovia 34pkt
17.Podbeskidzie 23pkt
18.Z.Sosnowiec 16pkt
Skandaliczna “rozmowa” Arce nie pomogla. Ciezki szok po blamazu w walce
o Ekstraklase
Szok w Gdyni! Arka wypuscila z rak bezposredni awans do Ekstraklasy,
ktory od kilku tygodni byl niemal pewny. Bezposredni mecz z GKS-em
Katowice zakonczony zwyciestwem gosci sprawil, ze nastroje na Pomorzu
zmienily sie diametralnie. Przed meczem na wlasne oczy widzielismy
ogromna mobilizacje i nadzieje, ktore stopniowo gasly. Nie da sie
zmierzyc, jak bardzo szum wokol zaskakujacego spotkania z kibicami mial
wplyw na postawe zespolu Wojciecha Lobodzinskiego, ale w Gdyni zaluja
tylko, ze nagranie dostalo sie do sieci. Do tego w Gdyni zmuszeni byli
do odwolania fety zgloszonej na nawet 15 tys. osob.
Sytuacja w klubach, ktore do ostatniej kolejce walczyly o awans w
bezposrednim starciu, odwrocila sie. Przez lata w Katowicach popularne
bylo haslo “Ekstraklasa albo smierc”. Teraz wieksza presja towarzyszyla
jednak rywalom.
Kibice Arki od tygodni przygotowywali sie do fetowania awansu. Ten byl
na wyciagniecie reki, ale wszystko skomplikowalo sie po wpadce z
Podbeskidziem (0:0) i po bolesnej porazce z Lechia Gdansk (1:2) w
derbach Trojmiasta. A to oznaczalo, ze do ostatniej kolejki gdynianie
nie mieli pewnosci, czy awansuja do elity.
Los chcial, ze w terminarzu ostatniej kolejki Fortuna 1 Ligi znalazl sie
mecz Arka – GKS Katowice, czyli bezposrednie starcie drugiej z trzecia
druzyna w tabeli. Podczas gdy pewna powrotu do Ekstraklasy Lechia grala
w Legnicy z Miedzia, u lokalnego rywala panowalo wyjatkowe napiecie i
atmosfera pilkarskiego swieta.
I nie sa to slowa rzucone na wiatr. Pod stadionem bylismy juz 2,5 godz.
przed meczem i juz wtedy po miescie oraz pod obiektem krecili sie fani w
barwach. Gotowosc do szlagieru na koniec sezonu byla wyjatkowo widoczna.
– Szkoda, ze zawalili mecz z Lechia, ale liczymy, ze dzis wygraja.
Wiecej jest we mnie nadziei, niz zlosci – mowil nam jeden z kibicow,
ktory z malym synkiem byl na stadionie na dlugo przed pierwszym gwizdkiem.
– Pilkarsko jestesmy przygotowani. Mamy dobrych zawodnikow. Jesli
uwierza w siebie, to wygramy – zapowiadal, a syn bezgranicznie wierzyl w
umiejetnosci Karola Czubaka, ktorego anonsowal jako bohatera kluczowego
meczu. W klubowej gablocie znajduje sie m.in. Puchar Polski zdobyty w
2017 r., ale tego wydarzenia moga nie pamietac zbyt dobrze najmlodsi
fani. Marzyli o tym, by ich druzyna regularnie grala z najlepszymi
ekipami w Polsce.
Przy innej trybunie panowaly podobne nastroje. – Caly czas jest
nadzieja. Badzmy dobrej mysli. Na pewno wygraja. Ostatnio pilkarze byli
pod duza presja, a wtedy wpadki sie zdarzaja. Za duzo bylo do wziecia.
Dzis juz dadza rade – dodawal Dawid, ktory na stadion wybral sie z
partnerka Gracjana i synkiem Maksymilianem.
– Grali naprawde ladnie, ale cos nie wychodzilo. Nie mamy pretensji do
pilkarzy. Wygladalo to niezle, tylko brakowalo goli. Rywale mieli troche
wiecej szczescia – przyznawal.
Absolutny hit Fortuna 1 Ligi poprzedzilo zdarzenie, o ktorym glosno
zrobilo sie w pilkarskim i kibicowskim srodowisku. Na treningu gracze
Arki wysluchali zaskakujacej przemowy. Wizyta kiboli na treningu zespolu
urosla do rangi… mema. Do smiechu nie bylo jednak pilkarzom, ktorzy
uslyszeli, ze w przypadku braku awansu zostana wyciagniete konsekwencje
wobec nich.
– Nie powinno dostac sie to do sieci. Nie do konca okej byly tez
wulgaryzmy. Takie spotkanie powinno sie odbyc, ale w nieco innej formie
– mowi nam grupka zagorzalych kibicow: Wieslaw, Krystian i Slawek.
Jeden z nich nie rozumie medialnego szumu wokol nagrania. – Nie wiem,
dlaczego robi sie z tego taka afera. Przeciez kazdy klub w Polsce sa
takie rozmowy. Gdzie tego nie ma? To jest tylko kwestia tego, ze film
dostal sie do sieci – podkresla.
– To, co krazy po sieci, jest wyrwane z kontekstu. Spotkanie trwalo
dluzej, a calosci nie widac – dodaje inny z fanow. Pod stadionem
widzimy, ze policja gotowa byla na rozne ewentualnosci i zdecydowala sie
przyprowadzic pod obiekt specjalny sprzet, w tym pojazd z armatka wodna.
Ten na szczescie nie musial byc uzywany.
Po chwili wracaja do rozmowy o wyniku i walce na boisku. – Nic nie
przeszkodzi w awansie. Nawet nie ma o czym dyskutowac. Dzis jest feta,
zapraszamy na skwerek, jest przemarsz, zamkniete ulice i otwarty autobus
– podkreslal kibic. Po koncowym gwizdku zaproszenie okazalo sie nieaktualne.
-Tak samo jak kilka lat temu – dopowiadal kolejny. W pewnym momencie
jeden z nich wyciaga identyfikator, na ktorym czytamy, ze jest
organizatorem zgloszonego do miasta zgromadzenia. Slyszymy, ze zostalo
zarejestrowane na 10-15 tys. osob, ale… nie doszlo do skutku ze
wzgledu na niekorzystny wynik.
Po nieudanych dla nich derbach Trojmiasta mowia o czynnikach, ktore ich
zawiodly. -Jest zlosc z dwoch przyczyn: pilkarze grali sobie w dziada,
na remis, a druga taka, ze rzut karny byl ewidentny – mowia bez cienia
watpliwosci, nie sluchajac czesci ekspertow, ktorzy nie obwinili Tomasza
Kwiatkowskiego.
“Jestesmy z wami, Areczko jestesmy z wami” – uslyszeli pilkarze na
starcie, po czym kibice do podobnej melodii zaintonowali nieco mniej
przyzwoita przyspiewke. Goscie z Katowic odpowiedzieli w podobnym stylu.
Temperatura nie malala az do konca spotkania.
Pilka znalazla sie w siatce gospodarzy przed uplywem kwadransa gry, ale
sedzia szybko zasygnalizowal, ze byl spalony. Gdynianie natychmiast
odpowiedzieli celnym strzalem po ziemi Karola Czubaka. W pierwszej
polowie Bartosz Frankowski przerwal na chwile rywalizacje ze wzgledu na
zadymienie obiektu spowodowane przez odpalona pirotechnike przez
fanatycznych kibicow Arki.
Jeszcze grozniej zrobilo sie, gdy Olaf Kobacki zszedl do srodka z lewego
skrzydla i trafil tylko w slupek. Kibice jekneli tylko z zawodu, a
sektor gosci odetchnal i kontynuowal spiewy. W kolejnych minutach byl
jeszcze glosniejszy po tym, jak GieKSa wyszla na prowadzenie po pieknym
trafieniu Adriana Blada.
W tamtym momencie marzenia o zorganizowanej i zaplanowanej precyzyjnie
fecie zaczynaja uciekac tysiacom kibicom z Gdyni. Idealnym zobrazowaniem
tego, jak pogubiona w koncowce sezonu jest sytuacja z boiska. W pewnym
momencie Sebastian Milewski wpadl na sedziego Bartosza Frankowskiego, w
wyniku czego przewrocil sie.
Przed meczem natykam sie na plakat informujacy o Mszy Swietej dla
Arkowcow. Wynik niedzielnego meczu o wszystko nie sprawil, ze 2 czerwca
odbedzie sie nabozenstwo dziekczynne.
Pozostajacy nieco w cieniu kibice gosci okazali sie tymi, ktorzy na
koniec rywalizacji mogli podniesc rece w gescie triumfu. Ich klub wraca
do Ekstraklasy po dlugich 19 latach przerwy. Piatym wygranym meczem z
rzedu i doskonala postawa wiosna w 1. lidze zasluzyli na miano klubu z
elity.
A kibicom gospodarzy trzeba oddac, ze z calych sil dopingowali swoj
zespol mimo niekorzystnego wyniku. Czar prysl jednak po koncowym
gwizdku. Sektory gospodarzy opustoszaly, a pilkarze szybko udali sie do
szatni. Feta trwala za to po stronie gosci z Katowic.
Tak wygladaja pary barazowe w Fortuna 1 Lidze:
• Arka Gdynia – Odra Opole (30 maja, 17.30)
• Motor Lublin – Gornik Leczna (30 maja, 20.30)
Przypomnijmy, ze wygrani meczow polfinalowych zmierza sie 2 czerwca o
godz. 18.00 w finale, ktorego zwyciezca awansuje do PKO BP Ekstraklasy.
Na podstawie: Onet.p, wyborcza.pl, interia.pl, gazeta.pl, 90minut.pl,
pilkanozna.pl, przegladsportowy.pl, polsatsport.pl opracowal Reksio.
Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)
STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/
abujas12@gmail.com
http://
www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci
http://MyShip.com
Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez
dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com
GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl
Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:
(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):
Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,
Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.
BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436
Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”
wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452
(format IBAN)
wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479
(format IBAN)
wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504
(format IBAN)
BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX
Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”
Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,
numer KRS 0000124837:
“Wspomoz nas!”
teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty
Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl