Dzien dobry – tu Polska – 25.10.2023

DZIEN DOBRY – TU POLSKA

GAZETA MARYNARSKA

Imienia Kpt. Ryszarda Kucika

(Rok XXII nr 290) (67175)

25 pazdziernika 2023r.

Pogoda

sroda, 25 pazdziernika12 st C Zachmurzenie

Opady:20%

Wilgotnosc:97%

Wiatr:8 km/h

Kursy walut

Euro 4.46

Dolar 4.21

Funt 5.13

Frank 4.71

Dzien dobry Czytelnicy 🙂

Zycze milego dnia i pozdrawiam jeszcze z Zielonej Gory 🙂

Ania Iwaniuk

Witam

Saldo na Marynarskim Pogotowiu Gargamela wynosi 1849,97 zl (tysiac osiemset
czterdziesci dziewiec zl i dziewiecdziesiat siedem gr). W ostatnim tygodniu
wplaty wyniosly 300 zl a wydatki dotyczyly zakupu aparatow sluchowych
Bohdana Denysiuka oraz oplacenia konsultacji lekarskich Mikolaja.

Chcialbym zaproponowac w ramach pomocy Pogotowia zakup lekow oraz srodkow
pomocniczych (chodzi o specjalne plastry na rany po operacji na brzuchu)
dla Bohdana Bucha, ktory jest po przeszczepie watroby, ukrainskiego
chlopca. Z powodu wojny leczenie musi odbywac sie w Polsce.

pozdrawiam

Slawek Janus

Dowcip

Kilka dni temu, na plazy, ktos machal w moja strone, ale nie wiedzialem,
czy to do mnie, czy do kogos za mna. Skonczylo sie na tym, ze stracilem
swoja prace jako ratownik.

Kolizja z udzialem polskiego statku na Morzu Polnocnym; drugi zatonal, sa
ofiary We wtorek, wczesnie rano 24 pazdziernika, doszlo do kolizji dwoch
statkow w Zatoce Niemieckiej. Zderzyly sie polski masowiec Polesie oraz
maly brytyjski statek wielozadaniowy Verity. Wszystko wskazuje na to, ze
mniejszy ze statkow uczestniczacych w kolizji zatonal. Kilka osob uznano za
zaginione.

Wczesnym rankiem we wtorek (okolo godziny 5:00) doszlo do kolizji statkow w
Zatoce Niemieckiej. W rejonie podejscia do Bremerhaven, Hamburga i Kanalu
Kilonskiego, okolo 12 mil morskich (22 kilometry) na poludniowy zachod od
wyspy Helgoland i 17 mil morskich (31 kilometrow) na polnocny wschod od
wyspy Langeoog zderzyly sie statki towarowe Polesie, nalezacy do Polskiej
Zeglugi Morskiej ze Szczecina i Verity brytyjskiego armatora Casper
Chartering Ltd, w zarzadzie technicznym Faversham Ships Ltd, rowniez z
Wielkiej Brytanii.

Dowodztwo Havariekommando (The Central Command for Maritime Emergencies –
centralne dowodztwo ds. morskich sytuacji awaryjnych), ktore przejelo
generalne dowodzenie nad operacja ratunkowa, zaklada ze Verity zatonal w
wyniku kolizji. Jedna osoba zostala uratowana z wody i otrzymala pomoc
medyczna. Kilka innych osob jest obecnie zaginionych. Trwaja poszukiwania
rozbitkow. W tym celu wysylane sa liczne statki. Statek zachowuje
plywalnosc, ale nie sprecyzowano czy nabiera wody i jest zagrozony. Na jego
pokladzie znajduja sie 22 osoby.

Polski statek natychmiast po zaistnieniu kolizji zawrocil i zaczal
poszukiwac ewentualnych rozbitkow w rejonie kolizji.

Poszukiwania sa obecnie prowadzone przez statki ratownicze Hermann Marwede
(stacja ratownicza Deutsche Bucht / Helgoland) i Bernhard Gruben (stacja
Hooksiel) Niemieckiej Morskiej Sluzby Poszukiwania i Ratownictwa (DGzRS),
holownik ratunkowy Nordic, pilotowke Wangerooge, lodz policji wodnej Sylt i
smiglowiec SAR typu Sea King niemieckiej marynarki wojennej.

Statek ratowniczy Hermann Marwede koordynuje obecnie poszukiwania na
miejscu. Do akcji na miejscu wypadku maja rowniez wejsc lub juz weszly:
statek ratowniczy Anneliese Kramer (DGzRS, stacja Cuxhaven), statek
badawczy Atair (Federalna Agencja Morska i Hydrograficzna), statek
wielozadaniowy Mellum (Administracja Drog Wodnych i Zeglugi) oraz lodz
policji wodnej W 3.

Ponadto dowodztwo zlecilo samolotowi z czujnikami DO228 przelot nad
obszarem morskim w celu pozyskania ewentualnych dalszych informacji. Statek
wycieczkowy Iona znajduje sie na obszarze morskim i wspiera poszukiwania.
Na pokladzie Iona dostepna jest rowniez opieka medyczna – na pokladzie sa
lekarze. Dodatkowy personel medyczny jest przewozony na miejsce wypadku
helikopterem.

W rejonie poszukiwan sila wiatru wynosi szesc stopni w skali Beauforta, a
fala osiaga wysokosc trzech metrow Verity (nr IMO 9229178; panstwo bandery
– Wyspa Man; rok budowy 2001; GT 2601; nosnosc 3360 t; dlugosc 91 m,
szerokosc 14 m) byl w chwili zaistnienia wypadku w drodze z Bremy do
Immingham w Wielkiej Brytanii. Masowiec Polesie (nr IMO 9488097; panstwo
bandery – Wyspy Bahama; rok budowy 2009; GT 24 055; nosnosc 38 069 t;
dlugosc: 190 m, szerokosc 29 m) plynal z Hamburga do La Coru�aa w Hiszpanii.

Na pokladzie statku Polesie znajduje sie 22-osobowa zaloga. Wszyscy sa
bezpieczni.

Przyczyny kolizji

Obecnie nie jest jasne, co bylo przyczyna zderzenia. Nie ma na ten temat
zadnych oficjalnych informacji czy wstepnych ocen.

Ma to jedynie charakter wstepnej, ogolnej i niedefinitywnej oceny, ale
mozna tu przypomniec, ze wedlug Miedzynarodowego Prawa Drogi Morskiej –
MPDM (Miedzynarodowych Przepisow o Zapobieganiu Zderzeniom na Morzu – MPZZM
/ ColReg – Collision Regulations) na morzu dziala podobna zasada jak znana
nam z ruchu drogowego – “prawa wolna”. W oparciu o nia mozna stwierdzic, ze
– nie biorac pod uwage zadnych innych ewentualnych, szczegolowych
okolicznosci, mniejszy statek (Verity) powinien byl przepuscic duzy
(Polesie), gdyz mial go po swojej prawej stronie. Trudniejsza moze byc
(dokonaja jej odpowiednie sluzby badajace wypadki morskie) ocena, ktory
statek przyczynil sie bardziej do zaistnienia wypadku, czyli w jakim
stopniu zachowal sie wlasciwie w systuacji kolizyjnej (czy reagowal
odpowiednio wczesnie i poprawnie). Ponownie zastrzegajac, ze jest to
zupelnie wstepna i niedefinitywna ocena (przy braku dostepu do wszystkich
mozliwych danych o przebiegu wypadku), mozna zaryzykowac stwiedzenie, ze
manewry statku mniejszego (ktory zatonal w wyniku kolizji) powinny byc
bardziej zdecydowane, a okazaly sie niedostateczne, czyli np. jezeli
intencja nawigatora tego statku bylo ustapienie drogi i przejscie za rufa
zblizajacego sie duzego statku (chodzi tylko o rozroznienie jednostek,
wielkosc statkow nie ma tu znaczenia dla prawa drogi), to wykonano
niedostateczny zwrot (zmieniono kurs o zbyt maly kat) w prawo.
Alternatywnym rozwiazaniem, ktore prawdopodobnie mogloby pozwolic
mniejszemu (nie majacemu pierszenstwa) statkowi uniknac kolizji byl ostry
zwrot w lewo, tak, by zmienic kurs nawet o wiecej 90 stopni.

Aktualizacja [14:15]

Okolo godzinu 12:30 niemieckie sluzby poinformowaly, ze podczas poszukiwan
rozbitkow z frachtowca Verity udalo sie uratowac dwie osoby. Kolejny
mezczyzna zostal odnaleziony martwy.

Jeden uratowany zostal przewieziony wczesniej do szpitala na ladzie, drugi
uratowany mezczyzna byl poczatkowo na pokladzie statku ratowniczego
Niemieckiego Stowarzyszenia Poszukiwania i Ratownictwa Morskiego Hermann
Marwede; pozniej zostal przetransportowany do szpitala.

Na pokladzie Varity znajdowalo sie lacznie siedem osob zalogi. Cztery z
nich sa uznawane nadal zaginione, poszukiwania zaginionych trwaja (wedlug
oficjalnego komunikatu z godz. 12:35).

W tym samym komunikacie potwierdzono rowniez, ze 22 osoby na pokladzie
statku Polesie nie odniosly obrazen.

Skad inad wiadomo, ze nie doszlo do rozszczelnien kadluba statku Polesie,
tak wiec do wnetrza jego kadluba nie wdziera sie woda i nie ma z niego
takze zadnych wyciekow olejowych, itp.

Przestrzen powietrzna nad miejscem wypadku zostala zamknieta w promieniu 10
mil morskich, aby zapobiec ewentualnemu utrudnianiu akcji poszukiwawczej.

Setki ludzi bez pradu z powodu kota. Policja pisze o “KOTostrofie” Kot,
ktory utknal na slupie elektrycznym w miasteczku Columbia w Pensylwanii, na
jakis czas pozbawil pradu okolo 200 okolicznych domow. Dostawy
elektrycznosci zostaly wstrzymane ze wzgledu na bezpieczenstwo zwierzecia.
O niecodziennym zdarzeniu w miejscowosci Columbia poinformowala miejscowa
policja. Historie sprzed dwoch tygodni opisaly poczatkowo lokalne media, a
przed kilkoma dniami najwieksze swiatowe dzienniki. Wedlug tych relacji kot
wspial sie na jeden ze slupow i utknal miedzy jego przewodami.
Zaniepokojeni widokiem zwierzecia mieszkancy wezwali na pomoc
funkcjonariuszy policji. Ci sciagneli z kolei na miejsce pracownikow
lokalnego dostawcy uslug energetycznych. W trosce o bezpieczenstwo
zwierzecia przedsiebiorstwo energetyczne zdecydowalo sie na wstrzymanie
dostaw pradu na czas akcji ratunkowej. Przez okolo 10 minut elektrycznosci
pozbawione bylo blisko 200 okolicznych domow. Przy pomocy specjalnego
wysiegnika, kota udalo sie bezpiecznie sprowadzic na ziemie – podaje portal
lokalnej stacji telewizyjnej ABC27. Dziekujemy wszystkim pracownikom
dostawcy pradu za pomoc w uniknieciu KOTostrofy” – napisali w mediach
spolecznosciowych po zakonczeniu akcji funkcjonariusze policji z Columbii.
Jak dodali w tresci krotkiego oswiadczenia, po sciagnieciu na ziemie kot
zostal przewieziony do miejskiego schroniska. Wlasciciel zwierzecia nie
zostal jeszcze zidentyfikowany. Tego samego dnia, w oddalonym o okolo 120
kilometrow miescie Allentown doszlo do podobnego incydentu z udzialem kota
– informuje portal Lehigh Valley News. Podobnie, jak w Columbii, zwierzak
wdrapal sie tam na slup energetyczny. Po okolo szesciu godzinach spedzonych
na wysokosci zostal sciagniety przez pracownikow dostawcy energii. Na czas
akcji ratunkowej w okolicy rowniez wylaczono prad. Kot wrocil juz do
wlasciciela, ktoremu uciekl rankiem 11 pazdziernika.

Kaminski kieruje zawiadomienie do prokuratury w sprawie slow Wojtunika.
Byly szef CBA: jestem odporny na pogrozki

Ani CBA, ani zadna inna podlegla msluzba nie inwigilowala opozycji –
przekonuje Mariusz Kaminski, minister spraw wewnetrznych i administracji.
Zapowiedzial, ze CBA zawiadomi prokurature w sprawie wypowiedzi Pawla
Wojtunika. Wojtunik na zapowiedz szefa MSWiA odpowiedzial. Szef CBA
pulkownik Andrzej Strozny wydal tymczasem po poludniu oswiadczenie. “Dosc
klamstw. Ani CBA, ani zadna inna podlegla mi sluzba nie inwigilowala
opozycji” – napisal minister w mediach spolecznosciowych.

Zapowiedzial, ze “w zwiazku z tymi insynuacjami CBA kieruje zawiadomienie
do prokuratury o popelnieniu przez P. Wojtunika przestepstwa z art. 212
KK”. Ten artykul Kodeksu karnego dotyczy znieslawienia. Wojtunik zareagowal
na wpis ministra. Przypomnial, ze Kaminski zostal skazany w I instancji
(nastepnie ulaskawiony przez prezydenta Andrzeja Dude – red.) i dodal, ze
jego zdaniem szef MSWiA “probuje go zastraszyc”. “Jestem odporny na
pogrozki” – zapewnil. Byly szef CBA zauwazyl, ze wpis ministra “nie daje
odpowiedzi na pytania nurtujace opinie publiczna, ktore nadal pozostaja bez
odpowiedzi…”Szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego pulkownik Andrzej
Strozny wydal w poniedzialek oswiadczenie. “Stanowczo dementuje klamstwa
szerzone przez Pawla Wojtunika o rzekomym poleceniu stosowania kontroli
operacyjnej wobec przedstawicieli opozycji. Informuje, ze w odniesieniu do
tych wypowiedzi skieruje do prokuratury zawiadomienie o mozliwosci
popelnienia przez Pawla Wojtunika przestepstwa, o ktorym mowa w art. 212 §
2 k.k., tj. przestepstwa znieslawienia za posrednictwem srodkow masowego
komunikowania” – poinformowal.

“Nieprawdziwe sa takze wszelkie twierdzenia dotyczace wewnetrznych dzialan
w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym, ktore mialyby byc ukierunkowane na
naruszanie przepisow prawa, w tym niszczenie dokumentacji sluzbowej” –
dodal. Przekazal, ze “publikowane w ostatnim czasie informacje, opinie,
badz komentarze godzace w dobre imie Centralnego Biura Antykorupcyjnego sa
przedmiotem analiz w kontekscie odpowiedzialnosci cywilnej badz karnej w
stosunku do autorow pomowien”.

Cztery pytania Wojtunika

Byly szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Pawel Wojtunik mowil w
sobotnim wydaniu “Faktow po Faktach” o stanie polskich sluzb specjalnych.
Skierowal wtedy publicznie, bardzo glosne w ostatnich dniach, cztery
pytania do Mariusza Kaminskiego.

– Czy prawda jest, ze podczas odprawy w Lucieniu (wies w woj. mazowieckim,
miesci sie tam osrodek CBA – red.), dwa dni przed wyborami, zapadly
decyzje, dyspozycje, wydano zalecenia, aby w kontekscie wyborow
parlamentarnych masowo stosowac kontrole operacyjna wobec przedstawicieli
ugrupowan opozycyjnych z polozeniem szczegolnego nacisku na jedno z
ugrupowan tworzacych koalicje przedwyborcza? – pytal byly szef CBA. Jak
dodal, ma na mysli Trzecia Droge. Pytanie drugie: czy koordynatorzy,
koordynator lub zastepca (sluzb specjalnych – red.) w takim spotkaniu, w
naradzie uczestniczyli? Czy te zalecenia plynely z gory, czy o takich
ewentualnych zaleceniach i pomyslach wiedzieli, akceptowali, czy sie
ewentualnie na nie godzili? – kontynuowal gosc TVN24. Wreszcie pytanie
trzecie: czy podobne zalecenia i pomysly masowego stosowania kontroli
operacyjnej, przypominam na zasadzie podsluchow pieciodniowych, w ramach
ktorych nie uzyskuje sie zgody sadu, a jedynie akceptacje ze strony
prokuratora generalnego, byly przekazywane i takie podsluchy byly
realizowane przez ABW, SKW, policje czy inne sluzby posiadajace uprawnienia
operacyjne? – podkreslal Wojtunik.

– I wreszcie pytanie ostatnie: czy informacje z tych kontroli operacyjnych,
jezeli prawda jest, ze zostaly zastosowane, byly przekazywane innym
politykom i byly wykorzystane w prowadzonych negocjacjach i dzialaniach
politycznych? – dodal gosc “Faktow po Faktach”.

Cialo kobiety w hotelu. Prokuratura ma wyniki sekcji zwlok. Sprawca wciaz
na wolnosci Prokuratura nie ma watpliwosci, ze do smierci kobiety, ktorej
cialo znaleziono kilka dni temu w warszawskim hotelu, przyczynily sie osoby
trzecie. Ale wynikow sekcji zwlok nie ujawnia. Na razie nikogo nie
zatrzymano. Sekcja zwlok odbyla sie. Stwierdzono udzial osob trzecich. Z
uwagi na dobro sledztwa podanie szczegolowych wynikow sekcji zwlok nie jest
na ten moment mozliwe. Trwaja czynnosci procesowe – podal w poniedzialek
rzecznik Prokuratury Okregowej w Warszawie prok. Szymon Banna. Dodal, ze
trwa ustalanie sprawcy badz sprawcow zdarzenia.

Maz zglosil zaginiecie

Zaginiecie mieszkajacej w Krakowie 26-letniej kobiety zglosil wczesniej jej
maz. Prowadzone byly poszukiwania trzeciego stopnia (dotyczace osoby,
ktorej zaginiecie nie jest zwiazane z bezposrednim oraz uzasadnionym
zagrozeniem dla jej zycia, zdrowia lub wolnosci).

Niestety final tych poszukiwan okazal sie tragiczny. W srode cialo mlodej
kobiety znalazla w hotelu przy ulicy Grzybowskiej na warszawskiej Woli
obsluga. Okazalo sie, ze to zaginiona 26-latka. Jak ustalilismy, cialo
lezalo w wannie.

“Bawilismy sie w ogrodzie, nagle spadla kolo nas rakieta”. Wojna oczami
dzieci ze Strefy Gazy Bawilismy sie w ogrodzie, kiedy nagle spadla kolo nas
rakieta – w rozmowie z CNN relacjonuje Mahmoud Al-Aloul, 9-latek ranny w
bombardowaniach Strefy Gazy. Korespondentka amerykanskiej stacji CNN
pokazala, jak wyglada obecnie zycie na tym palestynskim terytorium. Dotarla
do ofiar trwajacych bombardowan, w tym przebywajacych w szpitalach dzieci.
Reportaz korespondentki amerykanskiej stacji CNN Jomany Karadsheh
opublikowany zostal w sobote. Dziennikarka pokazala w nim jak wyglada zycie
w Strefie Gazy, odkad po terrorystycznym ataku Hamasu na Izrael zaostrzyl
sie konflikt izraelsko-palestynski. Do niedzieli, w ciagu niewiele ponad
dwoch tygodni, ostrzaly rakietowe i bombardowania doprowadzily do smierci
co najmniej 4600 mieszkancow Strefy Gazy, w tym 1900 dzieci – podaje CNN,
powolujac sie na dane ministerstwa zdrowia w Gazie.

Liczba rannych przekroczyla 14 tysiecy. – Wiekszosc z nich to dzieci i
kobiety – informuje Karadsheh, opierajac sie na informacjach przekazanych
jej przez lokalnych lekarzy. Reporterka CNN w Gazie dotarla do ofiar
bombardowan, wsrod nich wielu dzieci, przytaczajac ich historie.

– Bawilismy sie w ogrodzie, kiedy nagle spadla na nas rakieta – powiedzial
9-letni Mahmoud Al-Aloul, przebywajacy obecnie w jednym ze szpitali w
Gazie. Po tym, jak w wyniku eksplozji “zwalily sie na niego drzewa”,
nieprzytomnego przyniosl go tam wujek. Chlopiec odniosl obrazenia glowy
oraz nogi, pomocy lekarskiej potrzebowali rowniez jego bliscy – matka,
ojciec, brat oraz dziadek. W tym samym szpitalu przebywa rowniez bedaca w
podobnym wieku Malak. Dziewczynka trafila tam z obrazeniami bioder oraz
nog. Doznala ich w trakcie nalotu, w ktorym zginela jej matka oraz
rodzenstwo. – To dziecko chodzi do trzeciej klasy podstawowki. Czym ona
sobie zawinila? – pytala ciotka malej Palestynki. – Czy strzelala do
Izraelczykow? Nie, nie strzelala. Jestesmy pokojowymi ludzmi. Nie odpalamy
rakiet, nie strzelamy do ludzi – dodala kobieta. Dziennikarka dotarla takze
do 10-letniego Adula Rahmana. Chlopiec nie wie jeszcze, ze nalot, w wyniku
ktorego trafil do szpitala, odebral zycie jego matce, ojcu oraz trzem
siostrom – relacjonuje korespondentka CNN.

Przy szpitalnym lozku czuwa jego ciotka. – Adul budzi sie z placzem, wtedy
(lekarze – red.) podaja mu srodki przeciwbolowe – opisuje kobieta, dodajac,
ze “martwi sie” o to, jak dziecko zniesie informacje o smierci
najblizszych. – Jest najmlodszym z rodzenstwa. Byl bardzo mocno przywiazany
do swoich rodzicow – wyznaje. – Z ojcem grywal w pilke, chodzil za nim
wszedzie – kontynuuje. W atakach na Strefe Gazy mieszkancy traca nie tylko
zdrowie i zycie, ale tez dach nad glowa. Jedna z takich osob jest
dziewczynka Loujain Masabe, przebywajaca obecnie na terenie szpitala w
Gazie. Dziewczynka znalazla sie tam wraz z rodzina nie z powodu
odniesionych obrazen, ale w poszukiwaniu bezpieczenstwa. Jej miejsce
zamieszkania zostalo bowiem zrownane z ziemia.

– Zyjemy w wielkim strachu, panice i niepokoju. Gdy slysze odglosy nalotow,
nie wiem co robic. Przytulam sie wtedy do mamy – przyznaje dziewczynka w
materiale Karadsheh. – Ja tez zawsze przytulam sie wtedy do mamy – wtoruje
jej 7-letnia Julia Al-Bayyari, ktora rowniez szukajac schronienia
pomieszkuje obecnie na terenie szpitala. – Jest mi przykro, kiedy widze
rannych. Gdy dorosne, chce zostac lekarzem, by moc ich leczyc i im pomagac
– zapowiada mala Palestynka.

Oblawa na 44-latka, poszukiwania “w konkretnym miejscu”. Tymczasowy zakaz
wejscia do lasu Trwa oblawa na 44-letniego Grzegorza Borysa, podejrzanego
o zabojstwo swojego szescioletniego syna. Na razie przelomu nie ma. Policja
zaapelowala takze, by przez najblizsze godziny nie wchodzic do
Trojmiejskiego Parku Krajobrazowego miedzy Karwinami a Chwarznem. W akcji
jest ponad tysiac funkcjonariuszy i dwa smiglowce. Do akt sledztwa wlaczono
krotki list, ktory znaleziono na miejscu zbrodni. – Bedziemy poddawac go
badaniom grafologa, by ustalic, czy mogl go napisac mezczyzna poszukiwany
za zabojstwo – informuje prokuratura. Poniedzialek to kolejny dzien
poszukiwan Grzegorza Borysa, zolnierza podejrzanego o zabojstwo swojego
szescioletniego syna.

Oblawa trwa od piatku. Policja informacje o zabojstwie szesciolatka przy
ul. Gorniczej w Gdyni otrzymala w piatek okolo godz. 10. Po godz. 13.
Komenda Wojewodzka Policji w Gdansku opublikowala wizerunek oraz dane
poszukiwanego w tej sprawie ojca chlopca – 44-letniego Grzegorza Borysa. –
W poniedzialek o godzinie 9 ruszyly terenowe poszukiwania. Z uwagi na prace
funkcjonariuszy nie ujawniamy miejsca, gdzie sa one przeprowadzane. To
tereny lesne okalajace Trojmiasto – powiedziala w poniedzialek rano
rzeczniczka prasowa KWP w Gdansku komisarz Karina Kaminska.

Wyjasnila, ze w dyspozycji oficera prowadzacego akcje jest ponad tysiac
funkcjonariuszy – policjanci, strazacy, zolnierze, straznicy lesni i grupy
poszukiwawcze. W dzialania zaangazowane sa tez psy tropiace.

– Poszukiwania nie zostaly przerwane ani na minute – podkreslila. Jak
relacjonowal reporter TVN24 Adam Krajewski, policja informuje, ze ma kilka
sygnalow, ktore pozwalaja na prowadzenie oblawy “na taka skale i w tym
konkretnym miejscu”. Jak poinformowal reporter TVN24 Adam Krajewski,
aktualnie dzialania skupione sa na terenie Trojmiejskiego Parku
Krajobrazowego. Poszukiwania obejmuja coraz wiekszy obszar. Ale na tym
oblawa sie nie konczy – przeczesywane sa takze inne lasy na terenie Gdyni i
wokol Trojmiasta.

Po poludniu policja opublikowala apel do mieszkancow zwiazany z miejscem
poszukiwan.

Policja poprosila, by przez najblizsze godziny nie wchodzic do
Trojmiejskiego Parku Krajobrazowego miedzy Karwinami a Chwarznem. “Z uwagi
na prowadzone czynnosci poszukiwawcze w konkretnym miejscu apelujemy, by
przez najblizsze godziny nie wchodzic do Trojmiejskiego Parku
Krajobrazowego miedzy gdynskimi dzielnicami Karwiny i Chwarzno” –
przekazala PAP rzecznik prasowy KWP w Gdansku kom. Karina Kaminska. “W
zwiazku z tym, by nie zacierac sladow i nie przeszkadzac funkcjonariuszom w
akcji, kierujemy do Panstwa oficjalna prosbe, aby nie wchodzic do lasu na
tym odcinku” – czytamy we wpisie Pomorskiej Policji na portalu X.

Starl sie z kangurem, ktory probowal utopic jego psa Takie rzeczy dzieja
sie tylko w Australii. Pewien mezczyzna stanal do walki z kangurem, gdyz
ten schwytal jego psa. Na szczescie cala historia skonczyla sie dobrze dla
wszystkich stron konfliktu. Mick Moloney, jak co dzien, spacerowal ze
swoimi psami po miescie Mildura w stanie Wiktoria. W pewnym momencie
zorientowal sie, ze stracil z oczu Hatchiego – jednego ze swoich pupili.
Spojrzalem w strone rzeki i zobaczylem ogromnego kangura stojacego z lapami
w wodzie i wpatrujacego sie we mnie – opowiadal mezczyzna w lokalnych
mediach. Jak dodal, po chwili z zarosli wybiegl Hatchi i wskoczyl do wody
za kangurem. Zwierze zlapalo psa za glowe.

Mezczyzna dodal, ze kangur szybko unieruchomil jego pupila i probowal go
utopic. – Z pyska wyplywala mu woda, strasznie skomlal – mowil.

Wszystko nagrywal

Moloney sprobowal przestraszyc kangura, ale jego krzyki zdaly sie na nic.
Dlatego jedyna opcja wydalo sie po prostu wydarcie psa za pomoca sily.
Miesnie tego zwierzecia…. Pomyslalem, ze kangur wlasnie wyszedl z
wiezienia – opowiadal. Mezczyzna jest instruktorem sztuk walki, dlatego nie
obawial sie starcia z kangurem. Podszedl do niego i, nie przebierajac w
srodkach, zmusil do puszczenia psa. Jednoczesnie Moloney wszystko nagrywal
telefonem. Zwierze ustapilo, ale w odwecie uderzylo w urzadzenie.

Pies i jego wlasciciel – po tym jak wydobyl telefon z wody – szybko
opuscili miejsce starcia. Zdaniem Lisy Palmy z Wildlife Victoria, pies
prawdopodobnie dostrzegl kangura, a ten wszedl do rzeki, aby uciec.

– Normalna reakcja kangura, ktorego sciga domniemany drapieznik, jest
ucieczka ze strachu. Kangury to dzikie zwierzeta i beda postrzegac ludzi i
psy jako zagrozenie – opowiadala.

Dlatego podczas spacerow w terenach, na ktorych moga zyc kangury, zaleca
sie trzymanie zwierzat na smyczy. Ekspertka dodala takze, ze ludzie nie
powinni sami zblizac sie do kangurow, gdyz moze byc to niebezpieczne.
Moloney przekazal, ze mimo stresujacego spotkania, Hatchi czuje sie dobrze.
Mezczyzna nie zamierza zmieniac trasy swoich spacerow z psami. – Nie moge
nie chodzic ta droga, bo nie chce, zeby kangury pomyslaly, ze sie ich boimy
– smial sie.

Jak zauwazyl, bardzo kocha zwierzeta, dlatego nie chcial byc okrutny dla
kangura. Do przemocy uciekl sie tylko dlatego, ze kangur mogl powaznie
skrzywdzic jego psa.

– Nazwijmy wynik tej walki remisem – podsumowal historie.

“Byl przekaz do konkretnych politykow Trzeciej Drogi”. Kobosko zdradza, co
oferowal PiS Michal Kobosko, polityk Polski 2050, zdradzil, jak Prawo i
Sprawiedliwosc staralo sie przeciagac poslow Trzeciej Drogi na swoja
strone. – Slyszalem o konkretnych propozycjach, ze dostaniemy premiera,
kilka ministerstw, iles spolek Skarbu Panstwa, jezeli tylko przelkniemy
zabe i powiemy, ze dla dobra Polski pojdziemy z PiS-em – powiedzial.
Kobosko mowil tez o negocjacjach wsrod ugrupowan, ktore maja stworzyc nowy
rzad. Kobosko byl w poniedzialek gosciem porannej rozmowy w Radiu Zet.
Powiedzial, ze “PiS liczyl na to i roznymi kanalami skladal propozycje, by
probowac przekabacic” politykow innych ugrupowan.

– Slyszalem o konkretnych propozycjach, ze dostaniemy premiera, kilka
ministerstw, iles spolek Skarbu Panstwa, jezeli tylko przelkniemy zabe i
powiemy, ze dla dobra Polski pojdziemy z PiS-em – mowil Kobosko. – To byl
przekaz do konkretnych politykow Trzeciej Drogi. Takie propozycje padaly.
Tonacy brzytwy sie chwyta – dodal.

Kobosko: jutro wspolna deklaracja przed rozmowami z prezydentem

Polityk mowil tez o powyborczych ustaleniach koalicyjnych. Poinformowal, ze
“jutro bedzie wspolna deklaracja przed rozpoczeciem konsultacji” z
prezydentem. Jak dodal, przedstawiciele Trzeciej Drogi, Koalicji
Obywatelskiej i Lewicy u prezydenta “na pewno powiedza o gotowosci trzech
ugrupowan opozycji demokratycznej, by wspolnie pracowac nad umowa
koalicyjna i tworzeniem przyszlego rzadu, ktorego premierem w naturalny
sposob bedzie Donald Tusk”.

Kobosko: w tym tygodniu negocjacje o obsadzie najwazniejszych stanowisk

Dopytywany o ustalenia dotyczace podzialu stanowisk miedzy koalicjantow
odparl: – Jest oczywiste, ze jesli mamy ponosic wspolodpowiedzialnosc za
sprawy kraju, to wiaze sie ona takze z naszym usytuowaniem w koalicji
rzadowej, ktore bedzie odpowiadalo na decyzje wyborcow.

– To element negocjacji, ktore jeszcze nie weszly w faze finalowa. W tym
tygodniu sie odbeda. Beda dotyczyly najwazniejszych stanowisk w tym nowym
ukladzie koalicyjnym – zapowiedzial Kobosko. Dodal, ze jesli stanowisko
marszalka Sejmu przypadloby Trzeciej Drodze, jej kandydatem bylby Szymon
Holownia.

Niecodzienne zdarzenie na drodze, uderzyl w barierki i na nich “zaparkowal”
W nietypowy sposob zakonczyla sie podroz kierowcy hyundaia, ktory w Nowym
Saczu wypadl z drogi i zatrzymal sie na barierze energochlonnej. Na
nagraniach i zdjeciach opublikowanych w mediach spolecznosciowych widac,
jak dwa kola pojazdu znajduja sie w powietrzu, a podwozie opiera sie na
przeszkodzie. Na niecodzienny widok natkneli sie kierowcy przejezdzajacy w
niedziele okolo godziny 15.30 przez ulice Tarnowska w Nowym Saczu (woj.
malopolskie): na barierze energochlonnej utknal osobowy hyundai. Internauci
zachodza w glowe, jak to mozliwe, ze pojazd znalazl sie na przeszkodzie, z
dwoma kolami w powietrzu i podwoziem opartym na metalowej konstrukcji.
Cytuja slowa jednej z piosenek zespolu Akcent: “jak do tego doszlo? Nie
wiem”, a takze Krzysztofa Krawczyka: “skasowalem kilka bryk, nie zaluje
dzis”. “Classic Nowy Sacz. Parkuja gdzie popadnie” – zartuje jeden z
komentujacych pod nagraniem z miejsca zdarzenia opublikowanym na profilu
Sadeckie Drogi na Facebooku. Jak poinformowal nas dyzurny Komendy Miejskiej
Panstwowej Strazy Pozarnej w Nowym Saczu, samochodem podrozowaly dwie
osoby. W zdarzeniu nikt nie odniosl obrazen. Strazacy zabezpieczyli miejsce
zdarzenia – na czas dzialan zablokowany byl jeden pas ruchu. Z naszych
ustalen wynika, ze kierujacy samochodem nie dostosowal predkosci do
panujacych warunkow, na luku drogi stracil panowanie nad pojazdem, a
nastepnie uderzyl w bariere energochlonna, uszkadzajac ja. Zostal ukarany
mandatem – powiedziala nam komisarz Justyna Basiaga, oficer prasowa
sadeckiej policji.

SPORT

Nie popuszcza. Opozycja jednym glosem o polskim klubie. “Hajs od politykow”
Stane na glowie, zeby nie mieli – odpowiadal Wladyslaw Komarnicki na
pytanie, czy Motor Lublin “bedzie mial kase na kolejny sezon”. Nie od dzis
wiadomo, ze zuzlowy klub w duzej mierze jest finansowany przez spolki
Skarbu Panstwa. W rozmowie z Interia posel KO Arkadiusz Myrcha dodal, ze
taki uklad jest niedopuszczalny. – Na pewno obecna sytuacja jest chora –
tlumaczyl polityk.

W ciagu dwoch ostatnich lat Motor Lublin dwukrotnie siegal po zuzlowe
mistrzostwo Polski. W klubie z wojewodztwa lubelskiego jezdzi m.in. Bartosz
Zmarzlik, ktory jest wychowankiem Stali Gorzow Wielkopolski. Osiagniete
sukcesy Motor moze zawdzieczac m.in. ministrowi aktywow panstwowych Jackowi
Sasinowi. Polityk PiS-u z pieniedzy ze Spolek Skarbu Panstwa bardzo chetnie
finansowal ukochany klub, ktory kibice innych zespolow nazwali jego
“pupilkiem”. Po wyborach parlamentarnych “tluste lata” Motoru Lublin moga
sie zakonczyc, co zapowiadaja politycy Koalicji Obywatelskiej. Nie moze byc
tak, ze jeden klub z publicznych pieniedzy dostaje fortune, a inny
cukierki, bo tak sobie zdecydowal jakis minister. Mam nadzieje, ze nowa
wladza ukroci te procedery – mowil wspomniany Wladyslaw Komarnicki, czyli
byly prezes Stali Gorzow, wybrany na senatora. Te slowa spodobaly sie wielu
kibicom, ktorzy uwazaja, ze skoro spolki panstwowe dziela pieniadze
podatnikow, to powinny one zasilic konta wszystkich klubow, a nie tylko
tych wybranych. Podobne stanowisko w tej sprawie przedstawil posel KO
Arkadiusz Myrcha. 39- latek w wywiadzie dla Interii Sport stwierdzil, ze
obecny uklad finansowania klubow sportowych przez SSP jest niedopuszczalny.
– Na pewno obecna sytuacja jest chora, bo wiadomo, ze Sasin i pare innych
osob stalo sie panami i wladcami spolek skarbu panstwa. Takze w zwiazku z
tym nieproporcjonalnie doinwestowano miedzy innymi okreg lubelski. Przy
czym nie chodzi wylacznie o zuzel, bo o koszykowke tez. Zuzel przelal
jednak czare goryczy, a ta sytuacja z Motorem zepsula atmosfere na rynku –
powiedzial Myrcha. Nastepnie posel Koalicji odniosl sie do przykladu Motoru
Lublin. Myrcha stwierdzil, ze klub nieslusznie otrzymal krzywdzacy
przydomek “pupilka”, a finansowanie go z panstwowych pieniedzy szkodzi
calej lidze. – Nagle zostala im przypieta latka klubu, ktory wygrywa dzieki
kasie spolek Skarbu Panstwa. Krzywde zrobiono lidze, ale i tez samemu
Motorowi, bo jednak ciagnie sie za nimi opinia, ze wygrali lige za hajs od
politykow. Nie moze byc tak, ze jeden gosc decyduje o calej lidze, o
wynikach. – mowil Arkadiusz Myrcha. Jednoczesnie polityk KO nie zapowiada
calkowitego zerwania wspolpracy pomiedzy klubami a spolkami panstwa. Nowy
rzad bedzie chcial blizej przyjrzec sie podejrzanym umowom, ktore mogly
wplywac na niekorzysc spolek SP. – Nie wyobrazam sobie, ze teraz nagle
zrywamy wszystkie umowy ze spolkami Skarbu Panstwa, bo to zrobiloby
niepotrzebny zamet. Trzeba sie bedzie jedynie przyjrzec tym kontraktom, tym
troche podejrzanym, ktore wygladaja jakby byly zawierane z klucza
partyjnego. Trzeba je sprawdzic pod wieloma wzgledami, takze takim, czy nie
doszlo do popelnienia przestepstwa – stwierdzil. Mimo to nie wszyscy
politycy KO podzielaja poglady Arkadiusza Myrchy i Wladyslawa Komarnickiego
ws. finansowania klubow przez SSP. – Nic mi nie wiadomo, by mialo dojsc do
prob ograniczenia takiego wsparcia. To bylby absurd. Jesli jakas umowa jest
podpisana, to nalezy ja uszanowac – mowil kilka dni temu posel KO Robert
Dowhan w wywiadzie dla WP SportoweFakty.

Linette prowadzila juz 3:0. A potem katastrofa. Niestety Magda Linette
zaczyna turniej WTA Elite Trophy w chinskim Zhuhai od porazki. Polka
przegrala 2:6 w pierwszym secie, ale weszla znakomicie w druga partie.
Dobra gra Magdy trwala jednak tylko przez trzy gemy, a potem na korcie
blyszczala juz tylko jej przeciwniczka, Barbora Krejcikova. Po blisko
dwugodzinnym pojedynku Linette przegrywa 2:6, 4:6, wiec jej szanse na awans
do polfinalu znaczaco zmalaly. Ale nie jest juz zalezna tylko od siebie. We
wtorek 24 pazdziernika rozpoczal sie turniej WTA Elite Trophy w chinskim
Zhuhai, okreslany potocznie “turniejem pocieszenia”, ktory wrocil do
tenisowego kalendarza po trzyletniej przerwie. Wystepuje w nim dwanascie
zawodniczek, ktore nie wywalczyly miejsca w WTA Finals poprzez miejsce w
rankingu WTA Race. Ostatnia zwyciezczynia tego turnieju jest Aryna
Sabalenka (1. WTA), ktora okazala sie najlepsza w 2019 roku. Jedna z
tenisistek w tegorocznej edycji jest Magda Linette (23. WTA), ktora jako
ostatnia wywalczyla miejsce w drabince. Polka trafila do grupy A wraz z
Czeszka Barbora Krejcikova (10. WTA) i Rosjanka Daria Kasatkina (17. WTA).
Jej pierwsza rywalka byla Krejcikova, z ktora ma negatywny bilans
rozegranych spotkan (0-2). W 2017 roku Czeszka wygrala 4:6, 7:6, 6:4 w
eliminacjach w Toronto, a w 2022 roku pokonala 6:1, 6:3 Linette w drugiej
rundzie turnieju w Dosze.

Jednostronny pierwszy set. Nie pomagaly nawet podwojne bledy serwisowe
Krejcikovej

Mecz zaczal sie od uzyskania przewagi przelamania przez Czeszke przy
pierwszej probie w otwierajacym gemie. Panujace warunki atmosferyczne nie
pomagaly tenisistkom. Okolo 75 proc. wilgotnosci wplywalo m.in. na poziom
serwisu Krejcikovej. Linette mogla od razu odpowiedziec na strate
przelamania, natomiast nie wykorzystala dwoch break pointow. Rywalka za to
skonczyla gema po trzech probach jego domkniecia. Magda grala dosyc
nieczysto forhendem i popelniala sporo wymuszonych bledow. Krejcikova
wypracowala przewage podwojnego przelamania, ale meczyla sie niemilosiernie
w kazdym swoim gemie serwisowym, co odbijalo sie na podwojnych bledach.
Linette miala szesc break pointow w trakcie seta, ale nie wykorzystala
zadnego z nich i przegrala seta 2:6 w 45 minut.

Bylo dobrze, nawet znakomicie. Potem nieprawdopodobny zjazd

Poczatek drugiego seta uplywal pod znakiem wyciagania wnioskow przez
Linette. Polka wygrywala gemy serwisowe do zera i w koncu wykorzystala
szanse do przelamania. Po osmiu obronionych break pointach przez Krejcikova
Magda dopiela swego i uzyskala przewage owego przelamania. Korzystala tez
przy okazji z tego, ze przy dluzszych wymianach Czeszka popelniala dosyc
sporo bledow, uderzajac m.in. w siatke. Linette miala tez break pointa na
4:0, ale go nie wykorzystala. W piatym gemie Krejcikova miala trzy break
pointy i zdolala wykorzystac jeden z nich. Od tego momentu gra Polki
wyraznie sie posypala. Po jednej z akcji Linette byla zirytowana wywolaniem
autu przez sedziego liniowego i domagala sie powtorzenia punktu, pierwotnie
przyznanego Krejcikovej. Tak sie jednak nie stalo. Czeszka wygrala piec
gemow z rzedu i miala dwie pilki meczowe od stanu 5:3, 40:30. Finalnie
zadnego z nich nie wykorzystala, a Linette doprowadzila do dziesiatego
gema. Krejcikova zdolala jednak utrzymac w nim przewage przelamania i
wygrala seta 6:4. W drugim meczu grupy A Linette zagra z Kasatkina. To
spotkanie ma sie odbyc w srode 25 pazdziernika. Do polfinalow WTA Elite
Trophy awansuja tylko zwyciezczynie czterech grup. Aby szanse Linette na
awans sie zwiekszyly, Polka musi pokonac Kasatkine i jednoczesnie liczyc na
to, ze Rosjanka ogra Czeszke w dwoch setach. A potem zacznie sie liczenie
tzw. malych punktow.

Nareszcie. Thurnbichler znalazl nastepce Stocha na lata. “Gigantyczny
talent”

W letnich mistrzostwach Polski w skokach narciarskich nie bylo sensacji,
poniewaz wygral Dawid Kubacki, a podium uzupelnili Piotr Zyla i Kamil
Stoch. Ostatni z nich ma juz 36 lat i powoli zbliza sie do zakonczenia
kariery, ale polscy kibice moga byc spokojni. Przynajmniej tak twierdzi
trener kadry Thomas Thurnbichler, ktory po zawodach jest zachwycony jednym
z mlodych zawodnikow. – Nie ma drugiego takiego skoczka – stwierdzil
szkoleniowiec. Dawid Kubacki, Piotr Zyla i Kamil Stoch znow zgarneli medale
letnich mistrzostw Polski i pokazali, ze beda w formie na poczatek zimowych
zmagan. Cala trojka moze byc pewna miejsca w Pucharze Swiata, a reszta
zawodnikow walczy o miejsce w kadrze Thomasa Thurnbichlera. Jeden z mlodych
skoczkow zachwycil austriackiego szkoleniowca. Podczas zawodow w Szczyrku
poza najlepsza trojka polskich skokow swietnie spisal sie m.in. Maciej Kot,
ktory zajal czwarta lokate. To jednak nie doswiadczeni zawodnicy porwali
trenera polskiej kadry, a zrobil to znacznie mlodszy i perspektywiczny
Kacper Juroszek. 22-latek zajal siodma lokate, ale do podium stracil
zaledwie 3,6 punktu. Thurnbichler nie mogl przejsc obok tego obojetnie i
wskazal Juroszka jako nadzieje polskich skokow. Kacper potrafi skakac
ekstremalnie dobrze. To jest gigantyczny talent. Nie ma drugiego takiego
skoczka jak on pod wzgledem fizycznosci. Dysponuje niesamowita sila skoku.
To byly dla niego najlepsze zawody tego lata – przyznal trener
reprezentacji Polski, cytowany przez WP SportoweFakty.

Juroszek ma juz za soba wystepy w Pucharze Swiata, a w 2023 roku w Rasnovie
zdobyl nawet pierwsze punkty, zajmujac 14. miejsce. Tak dobre zawody jak
LMP moga dac mu zaufanie trenera i stale miejsce w elicie skoczkow. Jesli
Thurnbichler widzi w nim wielki talent, to polscy kibice moga byc spokojni
o przyszlosc po zakonczeniu kariery przez np. 36-letniego Kamila Stocha. Na
razie jednak 22-latek musi skupic sie na ciezkiej pracy. Trener kadry
przyznal, ze podczas wakacji zawodnik mial sporo klopotow. – Przez caly
okres przygotowan mial duze problemy z pozycja najazdowa, ale to udalo sie
opanowac. W Szczyrku wszystkie jego skoki byly stabilne, jesli chodzi o
pozycje, dzieki temu mogl wykorzystac sile swojego skoku – podsumowal
Thurnbichler.

DETEKTYW

Zbrodnia w niedzielne popoludnie

Karol REBS

Dla prokuratora wszystko bylo jasne. Uznal, ze przegoniony z przyjecia
Slawomir L. nie odszedl daleko. Zaczail sie gdzies w poblizu domu i gdy

po kilku godzinach zobaczyl przechodzaca tamtedy zone, przyskoczyl do niej
i poderznal jej nozem gardlo. Nastepnie pozbyl sie noza i dopiero wtedy
udal sie do wsi. Sledczy nie mial co prawda namacalnych dowodow na poparcie
tej tezy, nie udalo sie tez, jak na razie, odnalezc narzedzia zbrodni – byl
jednak przekonany, ze to kwestia kilku dni, a moze nawet godzin. Slawomir
L. od dziec- ka zdradzal poryw- czy charakter i brak opanowania. Juz w
zerowce byl agre- sywny wobec przedszkolanek, kolegow i wobec siebie. Gdy
nie udalo mu sie rowno pokoloro- wac rysunku, rzucil piornikiem w chlopca,
ktory jego zdaniem, smial sie z niego. Pania, ktora zwrocila mu uwage,
nawyzywal od szmat i dziwek, a nastepnie przyskoczyl do sciany i zaczal
uderzac w nia glowa. Z najwiek- szym trudem go uspokojono.

Niekontrolowane wybuchy zlosci zdarzaly sie Slawkowi rowniez w latach nauki
szkol- nej. Na zadanie rodzicow innych dzieci, kilkakrotnie przenoszo- no
go ze szkoly do szkoly. Ale wszedzie bylo to samo. Rodzice Slawka – oboje
wyksztalce- ni, dobrze sytuowani – baga- telizowali problem. Owszem,
przyznawali, ze chlopiec do aniolow sie nie zalicza, ale gdy pani pedagog
sugerowala wizyte u psychologa, za nic nie chcieli sie na to zgodzic.

– Dziecko nie moze teraz zareagowac spontanicznie, bo zaraz robi sie z
niego bandyte – odpowiadali z przekasem.

Nie zdawali sobie sprawy, ze taka postawa najbardziej krzyw- dza swojego
syna. Potem byly z nim same problemy. Alkohol, narkotyki, nieciekawe
towarzy- stwo, a takze kilkakrotne proby samobojcze. Tylko dzieki usto-
sunkowanym rodzicom udalo mu sie zdac mature. Ojciec, wazny kierownik w
duzej firmie budowlanej, zalatwil Slawkowi posade magazyniera. Niestety,
juz po miesiacu mu podzieko- wano. Kompletnie nie przykla- dal sie do
pracy, notorycznie sie spoznial, z magazynu ginal towar, a gdy zwracano
chlopa- kowi uwage, reagowal agresja i wyzwiskami. Czesto czuc bylo od
niego alkohol.

Historia powtorzyla sie w kolejnej, zalatwionej przez ojca pracy. I w
trzeciej, i w czwartej. A potem juz nikt nie chcial go zatrudnic. Jednakze
dopoki

rodzice zyli i dobrze sie mieli, Slawek nie wiedzial co to niedo- statek.
Stac go bylo na markowe ciuchy, wypasione komorki i na imprezy w modnych
klubach. Dosc wczesnie, bo w wieku 20 lat ozenil sie. Joanna byla od niego
o rok starsza. Poznali sie na kursie dla bezrobotnych. Zamieszkali w
obszernym mieszkaniu rodzicow Slawka. Wkrotce przyszla na swiat ich corka,
Dominika.

Rodzice swiezo upieczonego taty byli zachwyceni. Naiwnie wierzyli, ze syn,
zostawszy ojcem “takiej slicznej kruszyn- ki” ustatkuje sie i spowaznieje.
Dowodem tej wiary bylo wre- czenie Slawkowi kluczykow do auta, ktore mu
sprezentowali na te szczesliwa okolicznosc.

– Zebys mial czym szybko podskoczyc do sklepu po pieluchy dla malenkiej –
rzekl z usmie- chem pan L. Przez pierwsze lata pozy- cie mlodych malzon-
kow ukladalo sie nad

wyraz dobrze. Oboje troskliwie wychowywali corke. Slawkowi udalo sie nawet
cale 7 miesie- cy przepracowac w firmie han- dlowo-uslugowej – dopoki nie
zlikwidowano jej z powodu nierentownosci. Ale to prze- ciez zadne
zmartwienie. Wszak ojciec Slawka, teraz juz dyrektor, zarabial na tyle
duzo, by utrzy- mac rowniez rodzine jedynaka.

Klopoty zaczely sie, gdy pan L. powaznie zachorowal. Przez rok uparcie
zmagal sie z nowotworem, ale niestety, walke te przegral. Po smierci ojca
Slawomir L. nie potrafil odnalezc sie w roli jedynego mezczyzny w rodzinie.
Wciaz nie pracowal. Wprawdzie mat- ka otrzymywala co miesiac rente po
zmarlym mezu, ale w porow- naniu z dyrektorska pensja, byly to marne
grosze. W zaden spo- sob nie mogly pokryc wydatkow na utrzymanie czterech
osob.

Trudna sytuacja, w jakiej nieoczekiwanie sie znalezli, sprawila, ze Slawek
zalamal sie. Znowu dala znac o sobie jego slaba konstrukcja psychiczna.
Przez kilka lat, odkad zostal ojcem, udawalo mu sie skutecz- nie ograniczac
picie alkoholu. Od czasu do czasu pozwalal sobie tylko na piwo. Teraz jed-
nak znowu zaczal topic smutki w wodce. Pani L. przezyla meza o niespelna
cztery lata. Gdy zmarla, Slawka

z Joanna nie bylo stac na utrzymanie czteropokojowego mieszkania w nobliwej
dziel- nicy i musieli sie wyprowadzic. Poczatkowo na stancje. Ale komorne
za pokoj z kuchnia i lazienka, takze przekraczalo mozliwosci finansowe
mlode- go malzenstwa z dzieckiem. Po kilku miesiacach przeniesli sie do
rodzicow Joanny, kto- rzy prowadzili w S. niewielkie gospodarstwo rolne. I
wtedy zaczelo sie pieklo. Slawomir L. praktycznie nie trzezwial, co drugi
dzien sie awantu- rowal i zachowywal sie cza- sami jak czlowiek niespelna
rozumu. Kiedys, gdy siedzial z kolegami przy piwie, przy- szla do niego
zona, przypo- minajac, ze za godzine musza jechac z Dominika do lekarza.
Zareagowal biciem, wyzwiska- mi, mocno ciagnal kobiete za wlosy. Nie
wiadomo do czego by doszlo, gdyby koledzy nie zmusili Slawka do opamietania.

Innym razem Joanna wyszla z Dominika na spacer po wsi. Niezadowolony z jej
nieobecno- sci, udal sie na poszukiwania. Spotkal je w poblizu przydroz-
nej kapliczki. Na oczach 5-let- niej wowczas corki skopal zone; zbil szybe
w kapliczce i grozil, ze oszpeci odlamkami jej twarz.

Uroil sobie, ze zona go zdra- dza. Joanna, zeby poprawic ich sytuacje i
zarobic bodaj na ubranka dla corki, poszla do pracy. Udalo jej sie zaczepic
w miejscowym domu kultury. Slawek byl jednak przekonany, znalazla te prace
tylko po to, zeby miec pretekst do przypra- wiania mu rogow. Zapewnienia
Joanny, ze nigdy go nie zdra- dzila i nigdy nawet nie mysla- la o tym,
jeszcze bardziej go rozjuszaly.

– Nie klam dziwko, wiem, ze pieprzysz sie z kim popad- nie, bo taka masz
nature – war- czal. Czasami grozil jej smier- cia: – Kiedys cie zabije.
Potem mala, a na ostatek zrobie koniec z moim podlym zyciem! I wszy- scy
beda zadowoleni.

Rodzice Joanny nie chcieli wtracac sie w malzenskie pro- blemy corki. Nie
mogli jednak tolerowac zachowania ziecia. Nie raz i nie dwa widzieli since
na jej ciele. Zaczeli wiec nama- wiac ja, zeby zostawila Slawka. Nie bylo
wprawdzie dotad roz- wodow w ich rodzinie, mozli- we, ze czesc wsi zacznie
na nich krzywo patrzec, ale to przeciez i tak lepsze niz zycie z pijakiem i
furiatem.

– Przeciez on krzywdzi i cie- bie i Dominike! Myslalas o tym, jak ona znosi
te awantury? – argumentowala matka.

Joanna przyznawala im racje. Mowila, ze zastanawia sie nad wniesieniem
pozwu rozwodo- wego. Chce jednak dac Slawkowi jeszcze jedna szanse.

– Wiem, ze on wcale nie chce taki byc, ale nie potra- fi sobie poradzic sam
ze soba – odpowiadala.Po kilkudniowej pijaty- ce Slawomir L. dostal zapasci
i trafil do szpi- tala. Gdyby nie szybka pomoc medyczna roznie moglo by
byc. Oczywiscie lekarze domyslili sie, ze ten pacjent nie wylewa za
kolnierz i zalecali opamieta- nie sie.

– W przeciwnym razie dlu- go pan nie pozyje – nie owijali niczego w bawelne.

Byc moze otarcie sie o smierc sprawilo, ze Slawek podjal meska decyzje.
Koniec z chla- niem. Pora zadbac o rodzine,

poszukac pracy. Wytrwal w tym postanowieniu.

Wydawalo sie, ze szczescie wreszcie sie do nich usmiechne- lo. Slawek
zalatwil sobie prace na budowie w Belgii. Ciezka fizyczna robota, ale
zarobki wiecej niz przyzwoite. Nawet jego niezyjacy ojciec, nie mial takiej
pensji.

– Zaczniemy odkladac, kupi- my nowy samochod, a po kilku latach odlozymy na
budowe domu – snul marzenia.

No i wyjechal. Wszystko wskazywalo na to, ze na dobre wzial sie w garsc. W
koncu kaz- dy kiedys dorosleje. Regularnie pisywal i dzwonil do Joanny,
posylal jej pieniadze. Zarliwie zapewnial, ze bardzo za nia teskni.
Wieczorem czasami pla- cze, gdy o niej mysli.

– Musisz do mnie przyjechac – powiedzial jej w jednej z roz- mow
telefonicznych. – Nie moge bez ciebie wytrzymac. Wez urlop, albo rzuc w
diably te posade w domu kultury. W Belgii zaro- bisz wiecej.

– A co z Dominika? – spytala. – Jak to co? Ma dziadkow,

ktorzy ja kochaja. Wytrzyma bez ciebie miesiac lub dwa.

Ku zdziwieniu Joanny, jej rodzice tez nie oponowali. Niech jedzie, zarabia,
a oni dopilnuja by Dominiczce nie zabraklo pta- siego mleka. Z poczatku
bylo wspaniale. Wprawdzie Slawek przez piec dni w tygodniu pra-

cowal od switu do poznych godzin, ale wolne dni mieli dla siebie. Spedzali
je we dwoje, maz ani na chwile jej nie opuszczal. Joannie przypomnialy sie
czasy narzeczenstwa.

Slawek dotrzymal tez slowa w innej kwestii. Udalo mu sie zalatwic dla zony
prace w cha- rakterze gosposi u krewnych jednego z jego kolegow. Bylo to
starsze, mile malzenstwo. Bardzo przypadla im do gustu mloda Polka. Byla
solidna i uczciwa, a ponadto bez pro- blemu porozumiewala sie ze swoimi
pracodawcami po nie- miecku, ktory to jezyk jako tako opanowala jeszcze w
szkole.

Wkrotce przekonala sie, ze pojscie do pracy bylo bledem. Zauwazyla, ze
Slawek jest nie- zadowolony, gdy opowiada mu, co danego dnia robila lub o
czym rozmawiala z Marcusem i Claire. Pewnego razu wroci- la pozniej niz
zwykle, bo starsi panstwo zaprosili ja po pracy na kolacje do restauracji.
Slawek, od ktorego wionelo jak z gorzel- ni, przywital ja wyzwiskami.
Nazwal ja szmata i wymierzyl policzek. Chwile potem zmorzyl go sen.
Nazajutrz, gdy obudzil sie skacowany, Joanna oswiad- czyla, ze to koniec
ich zwiazku. Znajdzie sobie inne lokum, a on niech nawet nie probuje jej
szu- kac. A po powrocie do Polski, wnosi pozew o rozwod.

– To juz nieodwolalne! Dalam ci ostatnia szanse, ale ja zmar- nowales –
powiedziala mu na odchodnym.

Udalo jej sie znalezc przy- zwoita stancje nieopodal miesz- kania Marcusa i
Claire. Miala znacznie blizej do pracy. Kilka dni po odejsciu od Slawka,
spotkala swojego meza na uli- cy. Znowu byl pijany i zaczal jej grozic.
Oswiadczyla mu, ze jak sie nie odczepi, to nasle na niego policje.

Chyba to poskutkowalo i na jakis czas dal jej spokoj. Ale po kilku
miesiacach (Joanna poin- formowala rodzicow, ze ma dobra prace i przedluza
pobyt w Belgii) znowu zaczal sie jej naprzykrzac. Dzwonil do niej i wyzywal
od dziwek. Jednakze teraz jego podejrzenia o zdra- de nie byly tylko
urojeniami. Joanna zaczela sie spotykac z mlodym Belgiem. Thomas zajmowal
sie naprawami sprze- tu RTV, a oprocz tego mial maly sklep z elektronika.

Widac Slawek dowiedzial sie o jej romansie i probowal cos na tym ugrac. Nie
przestraszyla sie grozb.

– Juz ci powiedzialam, ze z nami koniec – oznajmila. – Spotkamy sie w
sadzie na roz- prawie rozwodowej. A jak nie zostawisz mnie w spokoju, to
ide na policje.

Slawomir L. rzeczywiscie trafil wkrotce za kraty. Jednakze nie na skutek
doniesienia zony. Po pijanemu wdal sie w bojke pod jakims barem i kilka
mie- siecy musial spedzic w areszcie. Joanna zamierzala sciagnac do Belgii
corke i zostac w tym kraju na dluzej, moze nawet na stale. Miala dobra
prace i mezczyzne, ktory byl zupelnie inny niz Slawek. Wczesniej jednak
musiala zala- twic w Polsce kilka spraw. Jedna z nich byl rozwod. Ale nie
tylko z tego powodu, przyjechala na poczatku maja do rodzinnego S. W tym
roku Dominika przy- stepowala do pierwszej komu- nii. Obiecala corce, ze
bedzie obecna na uroczystosci i slowa dotrzymala. Towarzyszyl jej Thomas,
ktorego przedstawila jako dobrego kolege. Oczywiscie rodzice wiedzieli o
jej zwiazku

z Belgiem, a teraz mieli oka- zje po raz pierwszy zobaczyc nowego wybranka
corki. Nie przypadl im za bardzo do gustu. Byl jakis milczkowaty, zamknie-
ty w sobie, malo sympatyczny. Ale moze taka jest natura tych Belgow. Co
ciekawe, Joasia takze sprawiala wrazenie dziwnie napietej, podminowanej.

Na dlugie dyskusje nie bylo czasu. Musieli sie zajac przy- gotowaniami do
uroczystosci komunijnej, ktora odbywala sie juz nastepnego dnia. Po mszy w
kosciele zaplanowali domowe przyjecie dla kilkunastu osob. Bylo juz po
komunii. Wrocili do domu i wraz z zaproszonymi goscmi

mieli zasiasc do obiadu, gdy doszlo do incydentu. Joanna wyszla po cos na
podworko i zobaczyla, ze przy furtce stoi Slawek. Nie miala pojecia, ze
wypuscili go z belgijskiego wiezienia.

– Czego chcesz? – spytala wrogo.

Mezczyzna naglym ruchem chwycil ja za ramie i pociagnal do siebie.
Belkotal, ze musza porozmawiac. Jak to tak? Przeciez nadal sa malzenstwem.

– Ale juz niedlugo! Puszczaj mnie! – krzyknela.

Dwoch kuzynow, ktorzy wyszli na papierosa, zauwazyli nieproszonego goscia.
Widzieli jak sie szarpal z Joanna. Zawolali ojca dziewczyny, po czym we
trzech podeszli do Slawka i kazali mu sie natych- miast wynosic. A wtedy w
jego rece pojawil sie noz. Zaczal nim wymachiwac, wykrzykujac, ze zaraz
wszystkich pozarzyna. Nie stanowil jednak duzego zagro- zenia, bo ledwie
trzymal sie na nogach. Przewrocil sie, gdy jeden z kuzynow go popchnal.

– A teraz spadaj! Nikt cie nie zapraszal – rzucil ojciec Joanny. Po chwili
ziec pozbieral sie i odszedl, mamroczac cos pod

nosem.

Okolo godziny 16 Joanna

pojechala z Dominika do kosciola po odbior pamiatkowe- go obrazka z
pierwszej komu- nii. Zawiozl je samochodem Thomas. Po powrocie Joanna nagle
gdzies zniknela. Nie bylo jej w mieszkaniu. Nikt nie wiedzial kiedy wyszla
i dokad mogla sie udac. Zaniepokojeni rodzice i goscie zaczeli jej szu- kac
na terenie calej posesji.

Znaleziono ja w zaroslach, tuz przy ogrodzeniu. Miala poderzniete gardlo i
nie dawa- la oznak zycia. Wezwano karet- ke pogotowia i policje. Lekarz
stwierdzil zgon Joanny L. na skutek przeciecia tetnicy szyjnej. Jeszcze
tego samego dnia policja zatrzymala pod zarzutem zaboj- stwa Slawomira L.
Mezczyzna spal na lawce na rynku w S. Nie znaleziono przy nim narzedzia
zbrodni. Podejrzany spedzil noc w policyjnej izbie zatrzyman, a nazajutrz
odpowiadal na pyta- nia prokuratora.

Utrzymywal, ze nie zabil zony. Owszem, zle ja traktowal, bo byl o nia
zazdrosny.

– Miala kochanka, a ja chcialem, zeby do mnie wro- cila. Bylbym w stanie
uderzyc Joanne, ale nigdy bym jej nie zabil – wyjasnial.

Dodal, ze zamierzal poroz- mawiac na ten temat z zona i dlatego przyszedl
do niej w dniu komunii corki. Ale zre- zygnowal, gdy ojciec Joanny i dwoch
jego kuzynow przego- nili go z posesji. Udal sie do wsi. Byl zdenerwowany,
wiec kupil w sklepie wodke, usiadl na lawce i po oproznieniu flaszki usnal.

Prokurator mu nie uwie- rzyl. Slawomira L. najbardziej obciazalo zachowanie
w trak- cie tej wizyty. Przyszedl nie- proszony, szarpal sie z Joanna,
wyciagnal noz, ktorym grozil zonie, tesciowi i dwom innym

mezczyznom. Dla prokurato- ra wszystko bylo jasne. Uznal, ze przegoniony z
przyjecia Slawomir L. nie odszedl dale- ko. Zaczail sie gdzies w poblizu
domu i gdy po kilku godzinach zobaczyl przechodzaca tamte- dy zone,
przyskoczyl do niej i poderznal jej nozem gardlo. Nastepnie pozbyl sie
narzedzia zbrodni i dopiero wtedy udal sie do wsi. Sledczy nie mial co
prawda namacalnych dowodow na poparcie tej tezy, nie udalo sie tez, jak na
razie, odnalezc narzedzia zbrodni – byl jednak przekonany, ze to kwestia
kilku dni, a moze nawet godzin. Niewiele brakowalo, zeby Slawomir L.
poszedl na dlugie lata do wiezie-

nia za zabojstwo, ktorego nie popelnil. W ustaleniu sprawcy pomogl… silny
wiatr wiejacy nazajutrz po tragedii.

Po poludniu do poko- ju pograzonych w rozpaczy rodzicow Joanny wszedl cicho
Thomas C. Powiedzial, ze bar- dzo mu przykro po tym, co sie stalo. Nie moze
jednak tu zostac. Musi pozostac w Polsce, bo prokurator tak przykazal, ale
przeniesie sie do hotelu.

– Ale dlaczego? – zaprote- stowala slabym glosem matka dziewczyny. Przeciez
miejsca jest dosc.

Cudzoziemiec podjal juz jed- nak decyzje.

– Kochalem Joanne. Szok i dla mnie. Ale ja obcy, nie rodzi- na, zostac tu
niedobrze dla was – tlumaczyl lamanym polskim, po czym uklonil sie i
poszedl do pokoju, zeby sie spakowac.

To byl dawny pokoj dzie- cinny ich corki. Po kilkuna- stu minutach wyszedl
przed dom, rozmawiajac z kims przez komorke. Chyba tlumaczyl cos swemu
rozmowcy albo sie z nim spieral, w kazdym razie dyskusja sie przeciagala.

Wychodzac z pokoju nie zamknal za soba drzwi. Widac i okno bylo tam
otwarte, bo gdy powial silny wiatr, wsku- tek przeciagu cos sie z losko-
tem przewrocilo. Matka Joanny poszla zobaczyc, co sie stalo. Okazalo sie,
ze z parapetu spadl i roztrzaskal sie wazon z kwiata- mi. Odbite od podlogi
odlamki szkla wpadly do otwartej tor- by podroznej Belga, ktora sta- la
przy oknie w kacie pokoju. Pochylila sie, by usunac z niej szklo i naraz
zamarla ze zgro- zy. Miedzy koszulami zobaczy- la owiniety w kawalek folii
noz, na ktorym widnialy slady krwi. W jednej chwili wszystko zrozu- miala:
to wcale nie Slawek zabil Joasie, a ten belgijski przybleda. To dlatego
chcial uciekac…

Za nic nie mozna pozwolic mu zwiac… Zdolala opanowac szok, po czym na
palcach wyszla z pokoju. Rzut oka na podworze: Thomas wciaz gadal przez
komor- ke, opierajac sie o maske samo- chodu. Skinela na meza i szeptem, w
paru slowach opowiedziala co znalazla w torbie Belga.

– Nie spuszczaj go z oka, a ja zaraz dzwonie na policje – powiedzial
mezczyzna.

T 

homas C. poczatkowo gwaltownie protestowal twierdzac, ze nie ma

pojecia, dlaczego zostal zatrzy- many. Kiedy zobaczyl prokura- tora, ktory
wczesniej go przeslu- chiwal i ktorego troche sie bal, wybuchnal placzem i
przyznal sie do zabojstwa Joanny L.

– Ona chciala mnie zniszczyc! – powtarzal, zalosnie szlochajac. Jakis czas
temu okazalo sie, ze zaszla z nim w ciaze. Zazadala pieniedzy. Duzych pie-
niedzy. Nie mial takiej sumy, ale to jej kompletnie nie obchodzi- lo.
Szantazowala go, ze jak nie zaplaci, to o wszystkim powie jego zonie. To
bylaby dla niego katastrofa. Wszystko, co osia- gnal, zawdzieczal zonie.
Jej bylo mieszkanie, ktore zajmowal i do niej nalezal sklep z elektronika.
Gdyby dowiedziala sie, ze ja zdradzil i bedzie mial dziecko z inna,
stracilby jedno i drugie. A takze co bogatszych klientow,

ktorym naprawial telewizory. Probowal wplynac na Joanne, proszac, by nie
spelniala swojej grozby. Obiecywal, ze zaplaci za jakis czas, gdy zgromadzi
potrzebna sume. Ona byla jed-

nak twarda jak glaz.

– Juz jednemu uwierzylam i zle na tym wyszlam. Kasa w ciagu tygodnia, albo
zonecz- ka dowie sie o twoich milosnych podbojach…

Uznal, ze jedynym wyjsciem z tarapatow, bedzie pozbycie sie pazernej Polki.
Sama namowi- la go, zeby przyjechal z nia do Polski, najprawdopodobniej
chciala go miec caly czas na oku. Musial cos wymyslic i naklamal Julii, ze
otrzymal duze zagra- niczne zlecenie. Nie mial zadne- go planu zabojstwa. W
pewnym sensie o wszystkim zdecydowal przypadek. Po obiedzie zawiozl Joanne
i jej corke do kosciola po odbior obrazka. Sam nie wchodzil do swiatyni.
Czekajac przy samochodzie, zobaczyl na pobliskiej lawce spiacego mez-
czyzne. Obok stala pusta butelka po wodce. Poznal go; przeciez to maz
Joanny, o ktorym naopo- wiadala mu tyle zlego. Thomas wiedzial tez, ze
Slawek rozma- wial niedawno z Joanna. Po pijanemu klocil sie z nia, wyma-
chiwal nozem. Idealnie pasowal, zeby go wrobic w zabojstwo.

Niedbalym krokiem pod- szedl do lawki i usiadl przy pijaku. Rozejrzal sie i
stwier- dzil, ze nikogo nie ma w pobli- zu. Szybko przeszukal kieszenie
Slawomira L. W jednej z nich znalazl noz.

Gdy wrocili do domu, szepnal Joannie, ze chce z nia porozmawiac.

– A masz cos dla mnie? –

zainteresowala sie. Usmiechnal sie i odpowie-

dzial, ze moze i ma. Wyszli na podworko, potem zaciagnal ja w zarosla. Bal
sie, ze Joanna zacznie cos podejrzewac i naro- bi krzyku, wiec sie
spieszyl. Bez slowa siegnal po noz i zadal jej pchniecie, a potem przecia-
gnal ostrze po szyi dziewczyny. Wiedzial, ze musi zabrac ze soba narzedzie
zbrodni. Gdyby je tu zostawil, znaleziono by na nim jego odciski palcow.

Goscie wciaz siedzieli przy suto zastawionym stole. Nikt nie zwrocil uwagi
jak wrocil do domu i wszedl do pokoju, ktory rodzice Joanny oddali im do
dyspozycji. Znalazl na stole celofan od kwia- tow, owinal nim noz i schowal
do torby podroznej. Kilka minut pozniej ktos znalazl zwloki. Po
przesluchaniu w prokuraturze, nie zamierzal wbrew nakazowi sledczych
zostawac w Polsce. Powiedzial rodzicom Joanny, ze przenosi sie do hotelu,
zeby nie wzbudzac ich podejrzen. W rze- czywistosci chcial jak najszybciej
wyjechac z Polski i dopiero po jej opuszczeniu, pozbyc sie noza. Prawie mu
sie udalo…

Sad uznal 36-letniego Thomasa C. winnym zabojstwa Joanny L. i skazal go na
15 lat wiezienia.

Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)

STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/

abujas12@gmail.com

http://

www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/

http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

Strona główna

http://MyShip.com

Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez

dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com

GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl

Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:

(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):

Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.

BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452

(format IBAN)

wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479

(format IBAN)

wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504

(format IBAN)

BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

numer KRS 0000124837:

“Wspomoz nas!”

teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty

Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl,