DZIEN DOBRY – TU POLSKA
GAZETA MARYNARSKA
Imienia Kpt. Ryszarda Kucika
(Rok XXII nr 171) (6664)
25 czerwca 2023r.
Pogoda
niedziela, 25 czerwca 25 st C
Czesciowe zachmurzenie
Opady:10%
Wilgotnosc:54%
Wiatr:5 km/h
Kursy walut
Euro 4.43
Dolar 4.07
Funt 5.17
Frank 4.54
Dzien dobry Czytelnicy 🙂
Zycze pieknej niedzieli i rownie slonecznej jak w naszym pieknym kraju 🙂
Ania Iwaniuk
Dowcip
W tramwaju starszy pan narzeka:
– Co za czasy, co za ludzie, co za maniery!
– Ale o co panu chodzi, przeciez pan siedzi?
– Ja – tak, ale moja zona caly czas stoi!
Tragiczny final podwodnej wyprawy. Ostra reakcja eksperta w sprawie
organizacji rejsu. – Eksperci mowili: “nie wchodzcie tam, to jest
niebezpieczne”. Ta lodz nie miala odpowiednich badan. Patrzac z zewnatrz,
mozna by sie zdziwic, kto o zdrowych zmyslach wsiada do czegos takiego i
schodzi tak gleboko – powiedzial w “Onet Rano.” dr Tomasz Rozek z kanalu
“Nauka. To lubie”. Skomentowal tym samym tragiczny final podwodnego rejsu
lodzi Titan.
Poszukiwania podwodnej lodzi Titan zostaly zakonczone. Wszystkie osoby
bedace na jej pokladzie zginely. Titan to mala komercyjna lodz podwodna
firmy OceanGate, ktora byla poszukiwana od niedzieli, kiedy to stracila
lacznosc 105 min po rozpoczeciu podrozy na dno Atlantyku, by eksplorowac
wrak Titanica.
– Nie mowimy o eksperymentalnej lodzi, ktora trzeba bylo w koncu
wyprobowac, wiec ludzie wsiedli do srodka. To nie byl pierwszy rejs, tylko
kolejny. W poprzednich dochodzilo do awarii, eksperci mowili: “nie
wchodzcie tam, to jest niebezpieczne”. Ta lodz nie miala odpowiednich
badan. Patrzac z zewnatrz, mozna by sie zdziwic, kto o zdrowych zmyslach
wsiada do czegos takiego i schodzi tak gleboko. Lodz zostala zrzucona do
wody w niedziele, kontakt z nia urwal sie po dwoch godzinach. To nie jest
sytuacja, w ktorej do samego dna bylo wszystko dobrze i nagle cos sie stalo
– skomentowal w “Onet Rano.” Tomasz Rozek. Czasami przygoda i przesuwanie
granic technologicznych to jest to samo. Ale moim zdaniem to nie ten
przypadek. Ten rejs nie mial niczego przesunac. Ten rejs mial zarobic dla
wlasciciela (firmy – red.) po 250 tys. dol. od osoby i tyle – dodal ekspert.
– Jest dla mnie jakims obrazem stanu naszego spoleczenstwa to, ze tak wiele
energii, czasu i tak ogromne kwoty pieniedzy byly poswiecone na to, zeby
ratowac te osoby w sytuacji, gdy u wybrzezy Grecji w podobnym czasie
kilkaset osob utopilo sie na lodzi z imigrantami, probujacymi sie dostac do
lepszego swiata. Ich nikt nie ratowal, o nich nikt nie mowi. To zestawienie
pokazuje mi, jak bardzo powinnismy zrewidowac nasze postepowanie i
zainteresowania. Swiat mowi o ewidentnej tragedii czterech osob, ale
zapomina, ze ludzie gina ze znacznie prostszych powodow, a mozna by ich
uratowac – kontynuowal Rozek.
Smierc Polki na greckiej wyspie. Nowe informacje
Grecka policja nie potwierdza doniesien medialnych, ze w toku sledztwa w
sprawie zamordowania 27-letniej Polki na Kos zatrzymano szesc osob – wynika
z informacji udzielonych PAP przez rzecznika policji.
Ze wzgledu na toczace sie sledztwo, ktore jest objete tajemnica, policja
nie podaje zadnych informacji w sprawie zamordowania Polki.
Policja zostala zapytana przez PAP miedzy innymi o liczbe zatrzymanych do
tej pory osob oraz o przeszlosc Salahuddina S., ktoremu postawiono w
czwartek zarzut morderstwa Polki. Policja nie mogla jednak potwierdzic
pojawiajacych sie w polskiej prasie informacji, ze do tej pory zatrzymala
szesciu podejrzanych. Nic o tym nie wiedza rowniez zwykle dobrze
poinformowane lokalne media.
W Grecji przebywaja rowniez prokuratorzy z Prokuratury Okregowej we
Wroclawiu. W czwartek po analizie dotychczas zebranego materialu dowodowego
zdecydowano o postawieniu 32-letniemu mezczyznie zarzutu morderstwa.
Anastazja zaginela w poniedzialek 12 czerwca na greckiej wyspie Kos, gdzie
pracowala w jednym z hoteli. W niedziele greckie media poinformowaly, ze
znaleziono cialo 27-letniej Polki. Zwloki zostaly znalezione okolo godz. 19
czasu lokalnego, okolo kilometra od domu 32-latka z Bangladeszu Salahuddina
S. i 500 metrow od miejsca, w ktorym w sobote znaleziono telefon komorkowy
Polki.
Przeprowadzona w poniedzialek poznym wieczorem na wyspie Rodos sekcja zwlok
Polki potwierdzila smierc przez uduszenie.
Zwolnienia w “Dzien dobry TVN”. Tak gwiazdy pozegnal ich redakcyjny kolega
“Dzien dobry TVN” pojawi sie jesienia w zupelnie nowej odslonie. Stacja TVN
poinformowala o zwolnieniu co najmniej pieciu prowadzacych sniadaniowke.
Wiadomosc byla zaskoczeniem nie tylko dla widzow, ale i redakcji programu.
Tak swoich kolegow i kolezanki pozegnal reporter “Dzien dobry TVN”, Piotr
Wojtasik. “Dzien dobry TVN” przechodzi gruntowane zmiany, o ktorych stacja
TVN poinformowala opinie publiczna w czwartkowy wieczor. Jesienia w
programie zabraknie co najmniej pieciu prowadzacych: Malgorzaty
Rozenek-Majdan, Malgorzaty Ohme, Anny Kalczynskiej, Agnieszki
Wozniak-Starak i Andrzeja Soltysika. Niepewne sa losy rowniez Filipa
Chajzera, ktory przebywa od jakiegos czasu na zwolnieniu lekarskim.
Wszystko wskazuje na to, ze w “Dzien dobry TVN” pozostana reporterzy Sandra
Hajduk, Mateusz Hladki i Piotr Wojtasik. Ten ostatni opublikowal na
Instagramie wpis, w ktorym pozegnal sie ze zwolnionymi kolezankami i
kolegami. Wiadomosc o zwolnieniach w “Dzien dobry TVN” zelektryzowala
opinie publiczna. W sprawie za posrednictwem Instagrama wypowiedzial sie
rowniez reporter programu, Piotr Wojtasik.
Chcialem tym postem serdecznie podziekowac moim kolezankom i kolegom z
“Dzien dobry TVN”. To bylo wielkie wyroznienie moc z wami pracowac. Wielka
przygoda, wspolna pasja i ogromna nauka dla mnie. Dziekuje
– czytamy. “Nowej parze prowadzacych skladam serdeczne gratulacje.
Agnieszce i Malgosi powodzenia przy nowych projektach” – dodal dziennikarz.
Piotr Wojtasik rozwial tez watpliwosci, ze i jego mialoby zabraknac w
“Dzien dobry TVN”. Repoter zaprosil widzow do weekendowego wydania
programy. Dodal rowniez:
To jest podziekowanie a nie pozegnanie. Zdjecie zwiazane z tematem. Mamy
lato. W koncu. Samego slonca dla wszystkich. “Dzien dobry TVN” – co dalej z
programem?
Przedstawiciele “Dzien dobry TVN” poinformowali w czwartkowy wieczor
rowniez o tym, co dalej z programem.
“Jesienia “Dzien Dobry TVN” czekaja zmiany, o ktorych bedziemy informowac
niebawem. Prowadzacy pojawia sie w nowych rolach i nastepujacym skladzie:
Dorota Wellman i Marcin Prokop, Paulina Krupinska-Karpiel i Damian
Michalowski, Ewa Drzyzga i Krzysztof Skorzynski” – czytamy. To oznacza, ze
w “Dzien dobry TVN” zostana dwie dotychczasowe pary. Nowa natomiast stworza
znani juz widzom sniadaniowki Ewa Drzyzga i Krzysztof Skorzynski, ktorzy
telewizyjne duety tworzyli dotad odpowiednio z Agnieszka Wozniak-Starak i
Malgorzata Rozenek-Majdan.
19-latek nie chcial plynac Titanem. Jego ciotka zdradza, dlaczego to zrobil
Suleman Dawood, najmlodszy uczestnik tragicznego rejsu Titana, byl
przerazony wizja podrozy w glab oceanu. Jak twierdzi jego ciotka, Azmeh
Dawood, wzial w niej udzial tylko ze wzgledu na swojego ojca, ktoremu
chcial sprawic przyjemnosc. Mieszkajaca w Amsterdamie Azmeh Dawood jest
starsza siostra biznesmena Shahzada Dawooda, ktory – wraz z 19-letnim synem
Sulemanem – byl jednym z pieciu pasazerow tragicznie zakonczonej wyprawy do
wraku Titanica na pokladzie lodzi podwodnej Titan. Teraz zdradzila w
wywiadzie, ze jej bratanek wcale nie chcial wziac udzialu w ekspedycji.
Mysle o 19-letnim Sulemanie, tam w srodku, prawdopodobnie walczacym o kazdy
oddech… To obezwladniajace uczucie – powiedziala Dawood w rozmowie z NBC
News.
Wedlug niej 19-letni Suleman byl przerazony wizja zejscia na glebokosc 4 km
pod poziomem morza. Mial zwierzyc sie z tego jednemu z czlonkow rodziny na
krotko przed rejsem. Jak twierdzi jego zdruzgotana ciotka, zdecydowal sie
na wejscie na poklad tylko po to, by zrobic Shahzadowi prezent na Dzien
Ojca. Kobieta wspominala tez, ze dzielila wraz z mlodszym bratem fascynacje
tematem Titanica. Wspolnie ogladali kolejne dokumenty i filmy o jego
budowie, dziewiczym rejsie i zatonieciu. Zainteresowanie Dawooda tym
tematem skonczylo sie tym, ze postanowil ruszyc na wyprawe na pokladzie
Titana. Ona sama nigdy nie chciala tak bardzo zblizyc sie do legendarnego
wraku. Kto zginal na pokladzie Titana? Titan, mala komercyjna lodz podwodna
firmy OceanGate, byla poszukiwana od niedzieli, kiedy stracila lacznosc 105
minut po rozpoczeciu 4-kilometrowej podrozy na dno Atlantyku. Jej zaloga
miala zwiedzic wrak Titanica. Koszt jednego miejsca na mieszczacym piec
osob Titanie wynosil 250 tys. dol. W czwartek 22 czerwca Amerykanska Straz
Przybrzezna poinformowala, ze ok. 500 metrow od wraku Titanica zdalnie
sterowany pojazd podwodny wypuszczony ze statku Horizon Arctic zlokalizowal
szczatki Titana. Lodz implodowala, a wszyscy na pokladzie zgineli w ulamku
sekundy.
Poza 19-letnim Sulemanem oraz jego ojcem na pokladzie Titana znajdowali sie
rowniez brytyjski miliarder i podroznik Hamish Harding, wspolzalozyciel
OceanGate Stockton Rush oraz francuski nurek Paul-Henry Nargeolet.
Wielkie kraty stanely przy polskich drogach. Tylko po co? To ewenement na
europejska skale. Trudno przeoczyc charakterystyczne bramownice rozstawione
nad kilkoma odcinkami drog ekspresowych w Polsce. Wbrew pozorom nie sluza
one dyscyplinowaniu kierowcow czy latwiejszej kontroli wysokosci pojazdow.
To konstrukcje unikalne na skale europejska. Bramownice przy drogach. Do
czego sluza?
Bramownice z gornymi elementami w ksztalcie litery “Y” to dosc unikalna
konstrukcja nie tylko w Polsce, ale takze w calej Europie (poczatkowo
stosowano je jedynie w Anglii i w Polsce). Wbrew pozorom nie sa to podstawy
do mocowania urzadzen systemu poboru oplat drogowych, kontroli predkosci
czy pomiaru wysokosci pojazdow. To przejscia dla zwierzat umiejscowione w
tych lokalizacjach, gdzie zwykle lataja nietoperze. Charakterystyczne
konstrukcje powstaly z mysla o nietoperzach, by chronic ich trasy przelotu
na zerowiska oraz podczas migracji z (lub do) siedlisk letnich (zwierzeta
migruja wiosna i jesienia). Wbrew pozorom nie sa to jednak tylko dosc
masywne stalowe przesla i laczniki, procz nich stosowane sa jeszcze siatki
ochronne o niewielkich oczkach. Dlugie siatki (nawet 100 m) rozpina sie na
podporach, by nietoperze nie wlatywaly pod konstrukcje. Znajduja one sie
takze na pylonach, by nietoperze podwyzszyly swoj lot nad ruchliwa trasa.
Nietoperze mozna spotkac nie tylko przy dosc niezwyklych konstrukcjach nad
drogami. GDDKiA przypomina, ze zwierzeta sa bardzo mobilne, gdyz
przemieszczaja sie na zerowiska oddalone nawet o kilkanascie kilometrow.
Zwykle najlatwiej spotkac je wzdluz scian lasow, alei drzew, ciekow
wodnych, linii telefonicznych oraz wysokiego napiecia.
Uwaga na inne bramki przy drogach szybkiego ruchu w Polsce
W drugim kwartale tego roku rozpoczely sie testy niektorych elementow
centralnego systemu Krajowego Systemu Zarzadzania Ruchem (KSZR). Dzieki
najnowoczesniejszym urzadzeniom KSZR bedzie uzyskiwal m.in. informacje o
predkosci, liczbie i rodzaju pojazdow jadacych dana droga, ale tez dane o
czasach przejazdu na poszczegolnych trasach, informacje o stanie
nawierzchni i zajetosci miejsc parkingowych. Krajowy System Zarzadzania
Ruchem Drogowym na sieci TEN-T – etap I (KSZRD) jest obecnie najwiekszym
projektem ITS (Inteligentne Systemy Transportowe) realizowanym w Europie.
Po jego wdrozeniu mozliwe bedzie dynamiczne zarzadzanie ruchem na drogach
krajowych, a takze poszerzenie zakresu informacji przekazywanych kierowcom.
Docelowo KSZRD pozwoli monitorowac w czasie rzeczywistym informacje o ruchu
i warunkach na wszystkich polskich autostradach oraz drogach ekspresowych,
a co za tym idzie takze dynamicznie i plynnie zarzadzac ruchem, np.
kierujac na objazdy lub informujac o utrudnieniach badz zdarzeniach
drogowych. Na obszarze Polski projekt KSZRD obejmie ok. 28 proc. dlugosci
sieci bazowej TEN-T, czyli ok. 1100 km drog. W 2021 r. zakonczyly sie juz
prace zwiazane z przygotowaniem dokumentacji systemu centralnego, ktory
bedzie odgrywal role “serca” KSZR, natomiast w 2022 r. oddano Krajowe
Centrum Zarzadzania Ruchem (KCZR) w Warszawie oraz Regionalne Centrum
Zarzadzania Ruchem (RCZR) we Wroclawiu. Obecnie prowadzone sa prace,
ktorych celem jest dostawa niezbednych rozwiazan teleinformatycznych oraz
ich zintegrowanie z urzadzeniami (modulami rozproszonymi) instalowanymi w
pasie drogowym. Te ostatnie posluza do zbierania informacji o natezeniu
ruchu, warunkach pogodowych, a w efekcie pozwola odpowiednio zarzadzac
ruchem.
Na podstawie uzyskanych danych mozliwe bedzie informowanie kierowcow o
utrudnieniach. W tym celu wykorzystane zostana tablice VMS oraz mobilne
znaki zmiennej tresci.
Parafianie naslali detektywa na proboszcza. Biskup podjal decyzje
Kuria tarnowska zakonczyla konflikt miedzy parafianami a proboszczem z
Zasowa kolo Debicy (woj. podkarpackie). Ksiadz narazil sie wiernym m.in.
zmiana ukladu mszy, zwolnieniem grabarza oraz podniesieniem cen na
cmentarzu. Wierni w odpowiedzi wynajeli detektywa. Konflikt miedzy wiernymi
a parafia rozgorzal jesienia 2022 r., gdy miejsce urzedujacego przez 31 lat
proboszcza ks. Krzysztofa Pietrasa zajal ks. Jozef Szczesniak (stary
proboszcz zostal w parafii jako emeryt-rezydent).
Nowy gospodarz zaczal wprowadzac swoje porzadki. Postanowil, ze nie bedzie
odprawiac popoludniowej mszy w podlegajacej parafii kaplicy w Dabiu, nie
chcial tez udzielac w niej slubow nowozencom, zmienil regulamin cmentarza
oraz wysokosc oplat, a takze zwolnil grabarza. Wprowadzone zmiany
zirytowaly czesc parafian na tyle, ze udali sie ze skarga do biskupa, ale
jego mediacje nie przyniosly oczekiwanego rezultatu. Parafianie chcieli
wywiezc proboszcza na taczce
Konflikt urosl na tyle, ze podczas wizyty biskupa, zwiazanej z
bierzmowaniem, parafianie zorganizowali protest. Jak pisze “Gazeta
Wyborcza”, w jego trakcie pojawila sie nawet taczka z napisem: “czekam na
pasazera”. Parafianie przekazali petycje, w ktorej prosili o odwolanie
proboszcza z Zasowa. Parafianie wynajeli detektywa
W efekcie biskup wydal dekret, w ktorym nakazal cofniecie czesci
wprowadzonych zmian. Jednak, jak ustalila “Gazeta Wyborcza”, ten nigdy nie
zostal zrealizowany. Czesc parafian poczula sie na tyle zdesperowana, ze
wynajela prywatnego detektywa, ktory mial ustalic, dokad co piatek i w
niedzielny wieczor wyjezdza proboszcz. Prywatni sledczy ustalili, ze kaplan
regularnie bywa w Krakowie. Po co? Nie wiadomo. Wydaje sie, ze konflikt
zakonczy ostatnia decyzja tarnowskiej kurii. Zgodnie z nia obaj proboszcze
– emerytowany i obecnie urzedujacy – do 1 lipca musza opuscic parafie, a na
ich miejsce przyjdzie ktos nowy.
Kamienie smazone na patelni kulinarnym hitem. Jak sie je przyrzadza
Na patelnie najpierw wlewasz olej, pozniej wrzucasz czosnek i papryczke
chili, a na koncu dodajesz kamienie i przyprawy. Oto przepis na suodiu,
czyli danie, ktore w Chinach znane jest od setek lat. Ostatnio jego
popularnosc odzyla za sprawa mediow spolecznosciowych.
“Najtwardsze danie swiata, doslownie” – tak nowy kulinarny trend z
chinskiej prowincji Hubei opisuje CNN. Smazone kamienie nie sa wynalazkiem
nowym, ale, jak wyjasnia portal, to w ubieglym tygodniu filmiki z ta
potrawa w roli glownej zaczely podbijac internet.
Choc kamienie trafiaja na talerz, nikt ich nie je. Jak wyjasnia CNN, slowo
“suodiu” przetlumaczyc mozna jako “wyssij i wypluj”. Wlasnie taka
instrukcje otrzymuja klienci zamawiajacy viralowe danie: po wyssaniu z
kamieni calego smaku, jakiego nabraly w trakcie smazenia, nalezy je wypluc.
– Czy po wszystkim mam je zwrocic? – pyta klient na jednym z opisywanych
przez CNN filmikow. – Wez je sobie do domu na pamiatke – odpowiada kucharz.
Kamienie widoczne na nagraniu – pochodzacym z Weibo, czyli chinskiego
odpowiednika Twittera – smazone sa z dodatkiem czosnku, chili oraz
rozmarynu. Serwuje sie je w pudelku wielkosci dloni. Jedna porcja kosztuje
16 juanow, czyli niecale 10 zlotych. Kucharz zaznacza na nagraniu, ze
kamienie sprzedaja sie w jego lokalu “rownie dobrze co alkohol”. W sieci
pojawiaja sie tez filmiki pokazujace zarty z wykorzystaniem tego dania –
zauwaza “Guardian”. Chinscy internauci nagrywaja znajomych, ktorzy
zabieraja sie za konsumpcje tego dania, nieswiadomi, jaki skladnik jest
jego podstawa. Kulminacyjny moment to ten, w ktorym wyczuwaja pod zebami
cos twardego. Lokalne media podkreslaja, ze suodiu jest potrawa znana
miejscowym od setek lat. Przepis na smazone kamienie przekazywany byl z ust
do ust kolejnym pokoleniom przede wszystkim przez zeglarzy. To wlasnie oni,
wedlug legend, mieli opracowac oryginalna recepture. Gdy plywali po rzece
Jangcy i nie mogli zlowic zadnych ryb, przyrzadzali sobie na brzegu potrawe
z otoczakow, czyli zalegajacych na dnie kamieni. Rzeczne pochodzenie mialo
gwarantowac im rybny posmak. “Guardian” dodaje, ze smazone kamienie sa
tradycyjnym daniem ludu Tujia, mniejszosci etnicznej wywodzacej sie z pasma
gorskiego Wuling, polozonego na granicy prowincji Hubei, Hunan i Kuejczou.
SPORT
Wlasciciel Cracovii powiedzial, co mysli o Wisle Krakow. Prosto z mostu
Z punktu widzenia sportowego i ekonomicznego Wisla Krakow nie jest nam do
niczego potrzebna. Lepiej, zeby byl jeden hipermarket niz dwa w niewielkiej
odleglosci od siebie – powiedzial wlasciciel Cracovii Janusz Filipiak,
opowiadajac o drugim sezonie z rzedu, jaki Wisla Krakow spedzi na zapleczu
Ekstraklasy. Mimo szczerych checi wlascicieli Wisla Krakow nie zdolala
awansowac do Ekstraklasy w sezonie 2022/2023. “Biala Gwiazda” w polfinale
barazy polegla na swoim stadionie 1:4 Puszczy Niepolomice, ktora pozniej,
pokonujac Bruk-Bet Termalice Nieciecza, zdolala siegnac gwiazd i znalezc
sie w gronie najlepszych klubow w naszym kraju. Filipiak wspolczuje
dzialaczom Wisly. “Wkladaja serce”
W rozmowie z “Przegladem Sportowym” Janusz Filipiak zostal zapytany o swoje
przemyslenia dotyczace Wisly Krakow. Jeden z najbogatszych wlascicieli
polskich klubow pilkarskich przyznal, ze po ludzku bylo mu szkoda dzialaczy
“Bialej Gwiazdy”, ktorzy wkladaja w rozwoj klubu duzo serca i pieniedzy, a
nie idzie to w parze z sukcesami sportowymi.
– Nie wiem, czy mi Pan uwierzy, ale jest mi serdecznie zal Wisly i mowie to
bez cienia ironii. Przychodzi na mecz barazowy 25 tysiecy ludzi i wszyscy
musza przelknac gorycz porazki. Tyle osob z Panem Jaroslawem Krolewskim na
czele wklada serce w rozwoj Wisly, a na koniec okazuje sie, ze kolejny
sezon trzeba spedzic w I lidze – powiedzial Filipiak w rozmowie z
“Przegladem Sportowym”. Biznes jest bezlitosny. Wisla nie jest potrzebna
Cracovii
Choc z ludzkiego punktu widzenia Januszowi Filipiakowi bylo szkoda wladz i
kibicow Wisly Krakow, patrzac na sprawe biznesowo, brak awansu lokalnego
rywala nie jest dla Cracovii niczym zlym. Sam wlasciciel “Pasow” przyznal,
ze mocna Wisla nie jest jego klubowi do niczego potrzebna, co z punktu
widzenia konkurencji na pilkarskim rynku jest naturalne.
– O ile przed chwila mowilem o zalu i wspolczuciu, o tyle brak Wisly w
Ekstraklasie nie jest dla mnie problemem. Gdyby w Krakowie funkcjonowal
jeden duzy klub i bylaby nim Cracovia, mielibysmy dwa razy wiecej kibicow i
dwa razy wieksze przychody. Z punktu widzenia ekonomicznego i sportowego
Wisla w Ekstraklasie nie jest nam do niczego potrzebna. Mowiac jezykiem
biznesu, jest to rywalizacja o klienta. Lepiej, zeby byl jeden hipermarket
niz dwa w niewielkiej odleglosci od siebie – dodal wlasciciel Cracovii.
Jesli chodzi o sama Cracovie, jej sytuacja w Ekstraklasie nie jest
najlatwiejsza. Choc utytulowany klub nie mial w sezonie 2022/2023 wiekszych
problemow z utrzymaniem, do walki o europejskie puchary zabraklo mu bardzo
duzo. Niewiele wskazuje na to, by za rok mialo sie to zmienic.
To koniec. Stuletni stadion w trakcie rozbiorki. Nowy za 60 mln zlotych to
bubel
Na Stadionie Miejskim w Zamosciu, na ktorym swoje mecze rozgrywa miejscowy
Hetman, wlasnie staje sie przeszloscia. Na miejscu rozpoczela sie rozbiorka
obiektu, w ktorego miejscu stanie praktycznie nowy, kosztujacy prawie 60
milionow zlotych. Duza czesc tej kwoty pokryje panstwo, ale nowy stadion
wzbudza wiele kontrowersji. Stadion Miejski w Zamosciu powstal w latach 30.
XX wieku i od tamtej pory przechodzil wiele przebudow i modernizacji.
Obiekt, na ktorym poza meczami pilkarskimi mozna rozgrywac takze zawody
lekkoatletyczne, w ostatnich latach niszczal. Stalo sie wiec jasne, ze
potrzebna jest gruntowna przebudowa, a wlasciwie postawienie stadionu od
nowa. 39 milionow zlotych na ten cel zostanie przeznaczonych z Polskiego
Ladu i ze srodkow Ministerstwa Sportu. Kontrowersji jednak nie brakuje.
Rozbiorka stadionu Hetmana Zamosc. Nowy jest potrzebny, ale wzbudza
kontrowersje
W Zamosciu wlasnie rozpoczela rozbiorka obiektu przy ulicy ul. Krolowej
Jadwigi. Nieopodal slawnego zamojskiego zoo powstanie calkiem nowy obiekt,
ktorego koszt przewidziano na 58 milionow zlotych. 32 miliony zlotych z
Polskiego Ladu, siedem z Ministerstwa Sportu, a reszte dolozy miasto, ktore
na ten cel sprzedalo obligacje warte 15 milionow zlotych. Obecny stadion
Hetmana niedlugo moglby nawet nie dostac licencji na rozgrywanie zawodow
sportowych, poniewaz stwarzal zagrozenie dla kibicow i potrzebowal remontu,
ktory rozpoczeto juz w czerwcu. Poza boiskiem pilkarskim obiekt nadal
bedzie mial wydzielona czesc lekkoatletyczna z bieznia. Prace potrwaja
okolo 1,5 roku. Zmiany powinny wiec cieszyc kibicow, ale tak sie nie
dzieje. W projekcie zapomniano o wielu waznych sprawach. W pierwszym etapie
inwestycja obejmuje pozostawienie krytej trybuny, ktora moze pomiescic 1700
osob. Prawdopodobnie zabraknie sektora dla kibicow gosci, trybuny
wschodniej, sztucznego oswietlenia i systemu podgrzewana murawy. To nie
podoba sie kibicom, ktorzy zastanawiaja sie nad uzytecznoscia nowego
obiektu i wydawaniem fortuny na stadion bez potrzebnych udogodnien. Warto
przypomniec, ze obecnie stadion moze pomiescic okolo siedmiu tysiecy osob,
a nowy bedzie mogl goscic o dwa tysiace osob mniej. Obecny Stadion Hetmana
Zamosc ma niemal sto lat i pamieta wystepy druzyny nawet na drugoligowych
boiskach. Mecze z Wisla Krakow, czy Legia Warszawa w Pucharze Polski i
wazne dla miasta wydarzenia, takie jak swietowanie 400-lecia nadania praw
miejskich. Wraz z rozbiorka stadionu zakonczy sie czesc pewnej historii.
Obecnie Hetman Zamosc zmaga sie z wieloma problemami. Jeszcze w sezonie
2019/2020 rozgrywal swoje mecze w III lidze, a miniony sezon zakonczyl na
drugim miejscu w lubelskiej klasie okregowej. Na dwa z rzedu spadki z ligi
zlozyly sie problemy finansowe oraz fatalne zarzadzanie klubem.
Kulesza przemowil po kompromitacji. Otwarcie powiedzial o karze dla pilkarzy
Prezes PZPN Cezary Kulesza skomentowal na chlodno wystep polskich pilkarz
we wtorkowym spotkaniu z Moldawia. – Nasza postawa dalismy gospodarzom tlen
i oni chetnie z tego skorzystali – powiedzial. Zdradzil tez, jakie nastroje
panowaly w szatni bezposrednio po zakonczeniu meczu. Reprezentacja Polski
prowadzila po pierwszej polowie wtorkowego meczu eliminacji do Euro 2024 z
Moldawia juz 2:0. Nic nie wskazywalo na to, ze rywale moga jeszcze sie
podniesc. Ale zrobili to. Zenujaca druga czesc gry w wykonaniu zawodnikow
Fernando Santosa pozwolila Moldawianom strzelic trzy gole i zwyciezyc. Po
powrocie do Polski selekcjoner zostal wezwany na dywanik do prezesa PZPN
Cezarego Kuleszy, jednak mimo krytyki pozostal na stanowisku. 61-latek
postanowil na chlodno odniesc sie do kleski w Kiszyniowie. Kulesza
przemowil po klesce w Moldawii. Nie ukarze pilkarzy. “Kibice szydza z nich”
Pomimo druzgocacej wpadki Cezary Kulesza przekazal portugalskiemu
trenerowi, ze moze liczyc na jego zaufanie. Zapytany o to, jaka atmosfera
panowala w szatni po zakonczeniu wtorkowego starcia, krotko odpowiedzial. –
Byla cisza jak w grobie. Nikt sie nie odzywal, wszyscy byli w szoku.
Zadnych rozmow, pilkarze milczeli – powiedzial w rozmowie z “Przegladem
Sportowym”.
Przekazal tez, czego jego zdaniem zabraklo w grze pilkarzy Fernando
Santosa. – Wydaje mi sie, ze po przerwie zabraklo mobilizacji. Gdyby kilku
zawodnikow ryknelo, ze nie mozna sie zatrzymac, ze trzeba strzelic
trzeciego i czwartego gola, a nie czekac na koniec meczu, to mielibysmy
teraz trzy punkty. Gdybysmy wyszli z takim nastawieniem, to Moldawia nie
bylaby w stanie wrocic do gry. Nasza postawa dalismy gospodarzom tlen i oni
chetnie z tego skorzystali – wyjasnil. Byly prezes Jagiellonii ujawnil, ze
po raz kolejny selekcjoner zaskoczyl go z wyborem pierwszej jedenastki. –
Generalnie nasz podstawowy sklad na ostatnie mecze stanowi dla mnie pewna
niespodzianke. Pojawiaja sie w nim pilkarze, ktorzy nie moga liczyc na
regularne wystepy w swoich klubach. Ale ja przeciez nie bede ustalac, kto
ma grac, od tego jest selekcjoner i to on ponosi odpowiedzialnosc za wyniki
– powiedzial. Na koniec odpowiedzial na pytanie o to, jaka kara czeka
poszczegolnych reprezentantow. Jego zdaniem dostali oni juz nauczke. – Nie
bede nikogo karcic indywidualnie w takiej sytuacji. Mysle, ze najwieksza
kara dla pilkarzy jest wstyd. Kibice drwia i szydza z nich – podsumowal.
Reprezentacja Polski powroci do rywalizacji za nieco ponad dwa miesiace,
kiedy 7 wrzesnia zmierzy sie z Wyspami Owczymi, a trzy dni pozniej zagra z
Albania. Do konca eliminacji pozostalo piec meczow.
DETEKTYW
zabila mi dziecko
Adam WERNER
Dorota zniknela na 20 minut w lazience. W tym czasie jej partner
przygotowywal mleko dla 2,5-letniej corki. Kiedy wyjrzal na korytarz,
zobaczyl Dorote z udami ubroczonymi krwia. – To tylko okres – powiedziala.
Kilka godzin pozniej, tego samego dnia, Lukasz ujrzal zwloki noworodka.
Wmiejscowosci K., niedaleko Wiecborka w kujawsko-po- morskim, 14 marca 2019
roku, krotko po godzinie 6 rano Lukasza B. obu- dzil placz 2,5-letniej
corki, Zosi. Mezczyzna podszedl do lozeczka dziecka i wzial dziewczynke na
rece. Poszedl z nia do swojej matki, Grazyny B., ktora spala w drugim
pokoju. Kiedy babcia zajmowa- la sie mala, Lukasz B. w kuchni przygotowywal
mleko dla dziecka. Katem oka zauwazyl, jak z lazienki wychodzi jego
partnerka.
– Zobaczylem Dorote blada i wyraznie przerazona. Miala uda zbroczone krwia,
slaniala sie na nogach. Byla brudna od jakiejs przezroczystej mazi – mowil
poz- niej mezczyzna. Twierdzi, ze kiedy zapytal partnerke, co sie stalo, ta
odpowiedziala mu, ze “po
prostu ma “silny okres”. Lukasz – jak wynika z jego relacji – nale- gal, by
pojechac do szpitala.
– Niepokoilem sie, pierwszy raz w zyciu widzialem cos takiego. To bylo jak
krwotok. Autentycznie przerazilem sie.
Miedzy para wywiazala sie ostra wymiana zdan, ale 30-letnia Dorota M.
uspokajala, ze “zaraz jej przejdzie” i, ze tylko musi “chwile odpoczac”.
Kobieta wro- cila do lazienki i zniknela tam na – jak podkreslal pozniej
Lukasz – jakies 20 minut. Slychac bylo, jak co jakis czas uruchamia splucz-
ke w sedesie i dlugo lejaca sie wode do wanny. Kiedy wrocila, w koncu
zgodzila sie pojechac do lekarza. Lukasz poszedl do przed- pokoju, by
zalozyc buty, w prze- locie zajrzal do duzego pokoju. Na podlodze przy
komodzie byla krwawa smuga. Okolo godziny 7.30 wsiedli do opla vectry nale-
zacego do Lukasza i pojechali do szpitala w pobliskim Wiecborku. Na
miejscu, przy okienku reje- stracji, nagle Dorota zmienila
zdanie i stwierdzila, ze jednak wcaleniepotrzebujepomocy.
– Po prostu sie odwrocila i poszla korytarzem przed siebie
– zeznawalpozniej32-letnimez- czyzna przesluchujacym go sled- czym. –
Widzialem, jak wyciaga telefon i do kogos dzwoni. Potem skrecila w boczne
przejscie miedzy blokami szpitala.
Lukasz B. relacjonowal, ze czekal jakies 10 minut tuz obok okienka
rejestracji na izbie przy- jec, az Dorota wroci, w koncu zniecierpliwil sie
i poszedl jej szukac. Twierdzil, ze zastal ja w korytarzu stojaca
nieruchomo z telefonem trzymanym w rece “opuszczonej wzdluz ciala”. Kobieta
miala wyjasnic, ze czuje sie juz lepiej i woli isc pozniej do “swojego
ginekologa”. Lukasz wiecej nie nalegal, choc – jak twierdzil – stan jego
partnerki nie dawal mu spokoju. Wsiedli do auta, by wrocic do domu. W
drodze powrotnej zatrzymali sie jeszcze przy sklepie z artykula- mi
budowlanymi. Lukasz wysiadl i poszedl po zakupy, Dorota zostala w aucie.
Juz po powrocie do domu poprosila go o kluczy- ki do samochodu. Wyjasnila,
ze chce jednak jechac do lekarza, do miejscowej przychodni. Lukasz wszedl
do domu. Z komody w duzym pokoju wyjal rzeczy dla corki, by ja
ubrac. Zauwazyl, ze podloga przy szafie byla juz czysta. Przekazal ubranko
swojej matce, by zajela sie mala. W tym samym czasie zadzwonil do niego
brat, Waldemar. Poprosil o pomoc w remoncie u siebie. Lukasz ponownie poje-
chal do sklepu – tym razem autem zmarlego niedawno ojca – i wro- cil do
domu. Umowil sie z bratem, ze wstapi do niego po poludniu. Lukasz zdazyl
wypic druga kawe, kiedy odebral SMS-a od Doroty. Napisala, ze byla u
lekarza i ze wykryto u niej guz na jajniku.
– Zadzwonilem do niej, ale nie odbierala – zeznawal mezczyzna.
– Potem sprobowalem jeszcze raz, rowniezbezskutku.Wsiadlemdo auta ojca i
pojechalem w pierwsze miejsce, ktore mi przyszlo na mysl,
domatkiDoroty.Mieszkawsasied- niej miejscowosci M. W drodze minelismy sie z
Dorota. Nie zatrzy- mala sie, bo nie bylo na to miejsca.
Lukasz twierdzi, ze w momen- cie, kiedy sie mijali na szosie, zdolal
zauwazyc, ze Dorota sie- dziala za kierownica zaplakana. Kilka minut
pozniej spotkal sie z tesciowa przed klatka schodowa popegeerowskiego
bloku, w kto- rym mieszkala. Opowiedzial jej o calej sytuacji – o tym, co
wyda- rzylo sie nad ranem, o wizycie w szpitalu, o dziwnym zachowa- niu jej
corki, wreszcie powiedzial o alarmujacej wiadomosci, ktora dostal od
Doroty. Tesciowa radzi- la, by dalej probowal skontakto- wac sie z
partnerka. Twierdzila, ze nie widziala sie tego dnia z corka. Owszem, byla
umowiona z nia na pozniej, bo Dorota miala zawiezc matke do fryzjera. Kiedy
Lukasz ponownie wybral numer do partnerki, ta w koncu odebra- la i
wyjasnila, ze zatrzymala sie w pobliskim lesie. Kilkanascie minut pozniej
Lukasz odnalazl kobiete. Twierdzil, ze siedziala w aucie i rozmawiala z
kims przez telefon. Wrocili do domu. Dorota poszla od razu do sypialni.
Lukasz dopiero pozniej, w cza- sie prokuratorskiego sledztwa, dowie sie, ze
tego dnia jego part- nerka wcale nie byla u lekarza. Jej rzekomy wyjazd do
przychod- ni okazal sie – tak przynajmniej wynika z ustalen sledczych –
czescia planu, ktory omowila ze swoja tesciowa przez telefon, kie- dy w
szpitalu odeszla korytarzem spod okienka rejestracji na izbie przyjec.
Kobiety uzgodnily, jak przekonywal prokurator w akcie oskarzenia
skierowanym pozniej do sadu, ze Dorota zamarkuje wizyte u ginekologa, by
sprawic wrazenie, ze “sprawa krwotoku zostala wyjasniona”. W istocie cho-
dzilo o ukrycie sladow zbrodni…
– Poszedlem zobaczyc, co jest z corka, Zosia – Lukasz relacjonowal to, co
sie wydarzylo po tym, gdy uslyszal od Doroty o niepokojacej diagnozie
lekar- skiej. – Pojechalem do tesciowej, bo Dorota miala ja zawiezc do
fryzjera. Bylo okolo godziny 11, wypilismy kawe i pojechalismy znow do
Wiecborka. Kiedy bylem na rynku w Wiecborku, zadzwo- nila do mnie mama.
Powiedziala, ze dziecko mi udusila. Pytalem, czy chodzi o Zosie,
powiedziala: “Nie, to drugie”. Rzucilem telefon na siedzenie w aucie.
Pojechalismy prosto do mojego domu.
Na miejscu byl juz Jakub, dru- gi z braci Lukasza. Mezczyzna przyjechal, by
pomoc rodzinie w remoncie zadaszenia. Kiedy na podworzu zaparkowalo auto, z
ktorego wysiedli Lukasz i matka Doroty, on siedzial na zewnatrz i – jak
twierdzi – pil kawe. Utrzymuje, ze nie mial pojecia, co dzialo sie w domu.
– Wyszedlem z samocho- du, pobieglem prosto do pokoju. Zobaczylem, ze
dziecko lezy przy komodzie owiniete przescieradlem – opowiadal Lukasz. –
Mama stala na korytarzu. Byla przestraszona. Podszedlem do dziecka i
zaczalem plakac. Wyszedlem na podworko, zaczalem plakac i krzyczec.
Lekarz sadowy stwierdzil zgon dziecka przez uduszenie, a doklad- niej
“zadzierzgniecie na szyi nowo- rodka” tkaniny. Na ciele malenstwa nie bylo
widac zadnych sladow mogacych swiadczyc o doznanych urazach poza czerwonawa
smuga slabo widoczna na szyi. O tym, ze musialo dojsc do uduszenia swiad-
czylo za to – co stwierdzono dopie- ro w czasie sekcji zwlok – miej- scowe
przekrwienie wewnetrznych tkanek miekkich.
U dziecka nie stwierdzono wystepowania wad wrodzonych, bylo w pelni zdrowe.
Do chwili smierci. Sprawa trafila do Sadu Okregowego w B. Trwa proces.
Dorota M. jest
oskarzona o dzieciobojstwo, za co grozi jej do 5 lat wiezienia. Pierwotnie
przypisywano jej popelnienie zbrodni zabojstwa z paragrafu 1 artykulu 148
kodek- su karnego, za co mogla jej grozic najsurowsza w polskim prawie
kara. W trakcie obserwacji psy- chiatrycznej i psychologicznej stwierdzono
u niej wystapienie szoku poporodowego. Stad final- nie przedstawiono jej
inny zarzut, w zwiazku z ktorym moze liczyc na lagodniejszy wymiar kary.
Z kolei matka Lukasza, Grazyna, moze spedzic za kra- tami nawet 25 lat.
Prokuratura oskarzyla ja o pomoc w zaboj- stwie noworodka. Sledczy zmie-
nili tym samym pierwotne zalo- zenie, ze kobieta miala dopusz- czac sie
“jedynie” podzegania do zabojstwa. W swietle zebranych dowodow to wlasnie
jej przypi- suje sie uduszenie dziecka.
Do porodu i pozbawienia zycia dziecka mialo dojsc nad ranem. Zarowno dla
prokuratora, jak i dla policjantow, ktorzy jako pierwsi wykonywali
czynnosci (m.in. roz- pytania) na miejscu zbrodni, fakt niewiedzy,
nieswiadomosci ojca dziecka wydawal sie niepojety. Z zadnego zeznania – jak
sie poz- niej okazalo – nie wynikalo jednak, by mial miec cokolwiek
wspolnego ze smiercia noworodka.
Obroncy na samym poczatku procesu wnioskowali, by wyla- czyc jawnosc
rozprawy z uwagi na intymne szczegoly oraz infor- macje wrazliwe, zawarte w
zezna- niach znajdujacych sie w aktach sprawy. Wskazywano ponadto na chec
ochrony dobr osobistych swiadkow i maloletniej Zuzanny. Sedzia oglosil
przerwe, by roz- patrzyc wniosek obrony. Kiedy wszyscy zainteresowani,
lacznie z dziennikarzami, wrocili na sale rozpraw, sedzia oswiadczyl, ze
nie uwzglednia zadania adwo- katow oskarzonych.
– Prawo do zachowania w tajemnicy danych wrazliwych, dotyczacych miedzy
innymi rela- cji miedzy oskarzonymi, malolet- nia oraz swiadkami jest
mozliwe do zagwarantowania poprzez ewentualne wylaczenie jawnosci na czas
skladania konkretnych zeznan – wyjasnial sad. – Nie ma powodow do
prowadzenia calego przewodu sadowego bez obecnosci publicznosci.
Zadna z kobiet nie przyznala sie do winy, w sadzie zrzucaly na sie- bie
nawzajem odpowiedzialnosc za smierc nowonarodzonego chlopca. Sedzia, ktory
przewodniczy skla- dowi orzekajacemu w tej sprawie, ma niezwykle trudny
orzech do zgryzienia. Musi wyjasnic nie tylko jak doszlo do pozbawienia
dziecka zycia. Ustalic trzeba przede wszyst- kim, jak to mozliwe, ze zaden
z bli- skich Doroty przez dlugi czas nie wiedzial, ze ona jest w ciazy. Tak
przynajmniej wynika z zeznan tych swiadkow, ktorzy juz zostali wezwani do
sadu.
– Czy wiedzial pan, ze Dorota M. spodziewa sie dziecka? – docie- kal sedzia
na sali rozpraw pytajac Lukasza.
Mezczyzna odparl, ze podej- rzewal to, ale pewnosci nie mial, bo Dorota
konsekwentnie zaprze- czala. Kolejne pytanie dotyczylo kwestii wspolzycia
seksualnego pary. Lukasz powiedzial, ze sto- sunki odbywali regularnie.
– Nie zauwazyl pan zmiany w ciele partnerki? – pytal sedzia. Odpowiedz,
ktora padla, wprawila w zdziwienie wiekszosc
osob obecnych na sali rozpraw.
– Wysoki sadzie, nie rozbie- ralismy sie do wspolzycia… Nie calkiem.
O ciazy – przynajmniej do pewnego jej etapu – miala nie wie- dziec rowniez
tesciowa Doroty. Z jej wyjasnien zlozonych w trak- cie sledztwa, a potem
odczyta- nych przez sedziego na sali roz- praw, wynikalo, ze miala znalezc
noworodka juz niezywego.
– Ona bardzo kocha Zosie, nie wiem dlaczego zabila to dziecko. Ja tego nie
zrobilam, przysiegam – zarzekala sie zaznaczajac, ze nie wie, dlaczego
synowa ja oskarza.
Grazyna B. twierdzila, ze “tamtego dnia” rano zauwazyla w duzym pokoju
slady na poscie- li i podlodze, szczegolnie przy komodzie. Drzwi szafy
mialy byc uchylone, tesciowa otworzyla je i zauwazyla brudne od krwi rze-
czy oraz przescieradlo znajdujace sie na jednej z polek. Wyjela rze- czy,
chcac je zaniesc do prania. Wtedy – jak twierdzila – doko- nala
makabrycznego odkrycia.
– Przescieradlo sie rozwinelo i zobaczylam brzuszek, a potem glowe dziecka.
Bylo sine i zimne. W szoku probowalam je jeszcze ratowac, choc juz nie zylo.
Kobieta zaznaczala wie- lokrotnie, ze nie miala nic wspolnego ze smiercia
dziec- ka. Inny obraz sytuacji wynika z wyjasnien Doroty, ktore sedzia
rowniez odczytal na sali rozpraw. Kobieta podobnie, jak jej tescio- wa, nie
chciala skladac wyja- snien. Zapewniala za to, ze nie wiedziala, iz jest w
ciazy.
– Nie czulam ruchow dziec- ka. Mialam nieregularne mie- siaczki – mowila.
Dodala krotko, ze nad ranem poczula silne skurcze, a kiedy rozpo- czal sie
porod, miala
jej pomagac tescio- wa. W wyjasnie- niach zlozonych przed prokurato- rem
znalazlo sie okreslenie, ze “dziecko wypa-
dlo w peche- rzu plodowym”. Z podlogi mia- la je podniesc Grazyna B.
– Mowila mi,
ze wszystkim sie zajmie. Zawinela
je w przescieradlo
i polozyla na polce w komodzie – wyjasnia- la Z. Kobieta zaznaczyla, ze nie
pamieta, co stalo sie z pepowi- na dziecka. Pod zarzutem “dzie-
ciobojstwa”, ktory postawiono kobiecie, kryje sie “nieudzielenie pomocy
noworodkowi”. W toku obserwacji psychiatrycznej i psy- chologicznej
stwierdzono u niej wystapienie szoku poporodowe- go. Kiedy sedzia czytal
wyjasnie- nia zlozone w czasie postepowa- nia przygotowawczego, kobieta
plakala.
Lukasz zeznawal, ze tamtego dnia (mowiac o nim uzyl okresle- nia
“koszmarny”), kiedy zobaczyl dziecko lezace na podlodze, zapytal kobiety,
czy urodzilo sie martwe.
– Moja matka powiedziala, ze nie zylo. Wzialem telefon od mojego brata
Jakuba i zadzwo- nilem na 112. Powiedzialem, ze partnerka urodzila dziecko
i udu- sila je. Wiedzialem, ze tak bylo, bo dziecko mialo na szyi
przesciera- dlo. Mama mi powiedziala, poz- niej – kiedy juz na miejsce
przyje- chala policja – ze ona probowala jeszcze je reanimowac.
Jakub, ktory byl w tym cza- sie na podworzu, pijac kawe i przygotowujac sie
do wejscia na dach, w sadzie zaznaczyl, ze brat (Lukasz, red.) wybiegl na
zewnatrz krzyczac: “Dziecko mi zabily!”.
– Nie moglem go uspokoic – mowil mezczyzna. – Rzucil sie na kolana i lkal
jak dzieciak. Bylem w szoku. Nie rozumialem, co sie wlasciwie dzieje. To
nie docieralo do mnie. Po jakims czasie Lukasz wzial ode mnie telefon. Nie
wiem, dlaczego nie zadzwonil ze swojego. Moze zostawil w samochodzie…
Zadzwonil pod 112 i powiedzial – to pamietam, to mi chyba juz na zawsze
utkwi w pamieci: “Dziecko mi zabila”.
Sedzia nie dopytywal, czy w tej konkretnej wypowiedzi mezczyzna uzyl liczby
poje-
dynczej, czy mnogiej. Swiadek bez zastanowienia stwierdzil, ze wyraznie
slyszal slowo “zabila”. Kolejne pytanie ze strony sadu dotyczylo tego, czy
szwagier wie- dzial, ze partnerka jego brata jest w ciazy. Mezczyzna
podkreslil, ze “niewidomy by sie domyslil”. On sam rowniez byl przekonany,
ze Dorota spodziewa sie dziecka, ale kiedy kilka tygodni wczesniej zapytal
ja o to wprost (mialo to miejsce w domu, gdzie miesz- kali mlodzi razem z
dzieckiem
i matka Lukasza), ta oburzyla sie. Miala wybiec z kuchni, w ktorej
rozmawiala ze szwagrem, do duzego pokoju. Tam oznajmila tesciowej: “Mamo,
oni wszy- scy mowia, ze jestem w ciazy”. Swiadek nie pamietal, jak zare-
agowala Grazyna B.
Jakub utrzymywal, ze nie byl to pierwszy raz, kiedy Dorota trzymala swoja
ciaze w tajem- nicy. Wedlug swiadka, podobnie bylo w przypadku starszej
cor- ki. Miala powiedziec bliskim, ze oczekuje dziecka dopiero, kiedy byla
juz w zaawansowanej ciazy.
– Ktory to mogl byc miesiac?
– pytal sedzia.
Swiadek nie potrafil odpowie-
dziec na to pytanie. Po zastano- wieniu przyznal, ze moglo to byc okolo
siodmego miesiaca ciazy.
Matka Doroty rowniez sta- wila sie w sadzie, ale skorzysta- la z prawa
odmowy skladania zeznan z uwagi na pokrewien- stwo z oskarzona.
Na trzeciej rozprawie, ktora odbyla sie w pazdzierniku 2020 roku, sad
sluchal zeznan innych swiadkow, wsrod nich byli dalsi znajomi Doroty. To
glownie pra- cownicy miejscowego marketu, w ktorym byla zatrudniona.
– Nie mialam blizszego kontak- tu z nia – mowila jedna z pracow- nic, ktora
– wedlug ustalen pro- kuratury – czesto miala wspolne z Dorota dyzury w
magazynie sklepowym. – Niewiele mowila o sobie, ale co do jej ciazy, to
byla to taka tajemnica, o ktorej wlasci- wie wszyscy wiedzieli.
– Nie dopytywala pani o jej stan? – dociekal sedzia.
Kobieta odparla, ze “ta dziew- czyna bardzo malo o sobie mowi- la”. Pewnego
razu po prostu nie przyszla do pracy i “wszyscy podejrzewali, ze chodzi o
jej ciaze”. Z kolei inna jej znajoma twierdzila, ze Dorota zwierzyla sie
raz ze swoich problemow.
– Wspomniala o jakiejs pozyczce. Podobno na 50 tys. zl. Nie wiem, czy
dostala ja w ban- ku. Szczerze mowiac, watpie w to, bo nie wydaje mi sie, by
miala taka zdolnosc kredytowa. No chyba, ze to byla umowa pod- pisana
wspolnie z jej chlopakiem, z Lukaszem. Ale Dorota mowila, ze ma jakies
problemy, ze nikt nie chce jej pomoc. Nie rozumialam tego, nie moglam sobie
wyobra- zic, jak to mozliwe. Przeciez mieszkala wspolnie ze swoim partnerem
i tesciowa. Bardzo blisko nich mieszkala z kolei jej matka. Myslalam sobie
w duchu, ze przesadza. Nie chcialam kon- tynuowac tego tematu, bo to nie
byla moja sprawa, a Dorota – choc powtarzam, ze jej blizej nie znalam –
sprawiala wraze- nie osoby cichej, ale tez nieco… nieporadnej. Ta sama
kobieta zeznala, ze na jej pytanie o ciaze, Dorota miala gwaltownie
zaprzeczyc.
– “Nie wierzysz?”, powiedzia- la. I uderzyla sie w brzuch piescia. To mial
byc dla mnie ostateczny dowod na to, ze nie spodziewa sie dziecka.
Przynajmniej chcia- la, bym to tak odebrala. Nie cia- gnelam tej rozmowy –
mowila swiadek.
W tej samej sprawie zeznawa- li rowniez ratownicy z zespolu pogotowia
ratunkowego, ktorzy zostali wezwani na miejsce. Jeden z ratownikow mial
trudnosci z przypomnieniem sobie, czego dotyczylo wezwanie do miejsco-
wosci M.
– W roku uczestnicze w kil- ku tysiacach akcji – wyliczal ratownik. – Teraz
sobie przy- pominam, ze bylismy wezwani chyba w zwiazku z porodem. Jechalem
tam nastawiajac sie na to, ze bedziemy wiezc pacjentke do szpitala. Nie
pamietam, czy mie- lismy informacje od dyspozytora, w jakim stanie byla
pacjentka… czy odeszly jej wody, czy skurcze porodowe dopiero sie zaczely
– mowil ratownik.
Z relacji mezczyzny wynika- lo, ze po dotarciu na miejsce, czlonkowie
zespolu pogotowia zauwazyli w najwiekszym poko- ju domu na kanapie lezacego
noworodka.
– Dziecko bylo sine, owiniete jakas tkanina, prawdopodobnie przescieradlem.
Nie zylo. Bylo czyste – odpowiedzial na kolejne pytanie sedziego. Tu warto
podkreslic, ze sledczy w toku prowadzo- nych czynnosci dochodze-
niowych ustalili, ze kiedy Lukasz wszedl do pokoju, zauwazyl dziec- ko
lezace na podlodze. Z relacji jego brata wynika, ze mezczyzna podniosl
martwego noworodka i polozyl go na kanapie.
– Odradzalem mu, mowilem, zeby go nie ruszal do przyjazdu policji. Nie
chcial mnie jednak sluchac.
Pytania sadu zmierzaly tez do tego, w jakim stanie w momen- cie przyjazdu
karetki byli rodzice noworodka. Z zeznan ratowni- kow medycznych wynikalo,
ze ojciec “wygladal na roztrzesione- go”, natomiast matka “sprawia- la
wrazenie nieobecnej”. Kiedy na miejsce przyjechala policja, Doroty nie bylo
juz w domu, zostala zabrana przez pogotowie do szpitala. Tam kobieta zosta-
la zbadana i podano jej srodek uspokajajacy.
Dzieciobojstwo to w swie- tle prawa pozbawienie zycia dziecka “w okresie
porodu pod wplywem jego przebiegu”. Polski kodeks karny przewiduje za taki
czyn kare pozbawienia wolnosci od 3 miesiecy do 5 lat. Taki czyn moze byc
przypisany wylacznie matce. Osoby postronne – jak w przypadku historii z K.
– ktore dopuszczaja sie zabojstwa nowo- rodka, moga zostac osadzeni z cala
surowoscia prawa.
Sprawa jest w toku.
Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)
STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/
abujas12@gmail.com
http://
www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci
http://MyShip.com
Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez
dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com
GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl
Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:
(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):
Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,
Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.
BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436
Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”
wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452
(format IBAN)
wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479
(format IBAN)
wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504
(format IBAN)
BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX
Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”
Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,
numer KRS 0000124837:
“Wspomoz nas!”
teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty
Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl,
Obywatele News, Szczecin Moje Miasto