DZIEN DOBRY – TU POLSKA
GAZETA MARYNARSKA
Imienia Kpt. Ryszarda Kucika
(Rok XXII nr 112) (6605)
24 kwietnia 2023
Pogoda
poniedzialek, 24 kwietnia 17 st C
Przelotne opady
Opady:80%
Wilgotnosc:77%
Wiatr:18 km/h
Kursy walut
Euro 4.66
Dolar 4.20
Funt 5.22
Frank 4.73
Dzien dobry Czytelnicy 🙂
Dzis jak co tydzien glos ma Kapitan Reksio, czyli wielka gratka dla fanow
sportu. Zycze udanego startu w nowy tydzien.
Ania Iwaniuk
DZIEN DOBRY – TU POLSKA
SPORTOWY WEEKEND
23 kwietnia 2023r.
abujas12@gmail.com
http://www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci
TENIS
Aryna Sabalenka jest w tym sezonie w zyciowej formie, Iga Swiatek w
Stuttgarcie wrocila na kort po miesiecznej przerwie. I wygrala 6:3, 6:4.
Niemka Anke Huber, wicemistrzyni Australian Open 1996, moze wbrew
przypuszczeniom polskich kibicow, nie widzi wielkiego podobienstwa
miedzy gra Igi Swiatek a gra idola Polki – Rafaela Nadala. Ale wedlug
Huber jedna cecha ich laczy – zdolnosc do maksymalnej koncentracji na
korcie i utrzymywania tego stanu przez caly mecz. Tenisisci mowia na to
“tunel”, tego samego slowa uzyla Anke Huber, dyrektorka turnieju w
Stuttgarcie. (Koncentracja Nadala ma objawy chorobliwe – nawet butelki z
woda Hiszpan musi miec ustawione na korcie rowno co do centymetra).
Aryna Sabalenka w pierwszym secie finalu w niemieckiej hali zdobywala
punkty efektowniej, notowala wiecej winnerow i jej zagrania konczace
byly bardziej spektakularne. Z forhendu i bekhendu bila mocno tuz obok
linii, wszystko okraszala jeszcze mocnymi, wladczymi okrzykami.
Swiatek zdobywala punkty mniej efektownie, ale byla w tunelu. Gdy w
trzecim gemie Bialorusinka zaatakowala i pilka zwolnila po zetknieciu z
tasma, Swiatek nie chciala jedynie dobiec i jakos odegrac, jakos trafic
w kort. Nie zaskoczyla jej zmiana tempa akcji, podbiegla do pilki i ze
spokojem odegrala precyzyjnie w sam naroznik kortu, nie do obrony. Moze
to jest tego rodzaju koncentracja, ze wszystko dzieje sie w zwolnionym
tempie.
Po szesciu gemach gry na bardzo wysokim poziomie byl remis, pozniej
przyspieszyla Swiatek. Grajac kapitalnie w obronie, wymusila niejako
bledy rywalki. Przelamala jako pierwsza, wygrala 6:3.
Mocno zbudowana Bialorusinka – 182 cm wzrostu, ok. 80 kg wagi –
przegrala tu final w dwoch ostatnich edycjach turnieju. W obydwu
przypadkach z liderka rankingu – raz z Ashleigh Barty, raz ze Swiatek.
Rywalki spogladaly na nia w ostatnich miesiacach bardzo krzywo w
tenisowej szatni, Aleksander Lukaszenka swoimi komentarzami pogarsza jej
wizerunek publiczny, a mimo to Aryna Sabalenka osiagnela zyciowa forme i
jej nie traci. Wygrala Australian Open 2023, byla w finale w Indian
Wells, w polfinale turnieju w Stuttgarcie odprawienie rywalki zajelo jej
tylko godzine. Wygrala 6:1, 6:2. – Bylam agresywna od pierwszej pilki w
meczu – powiedziala ukontentowana.
Kilka dni wczesniej w Stuttgarcie niespelna 25-letnia tenisistka
westchnela: “No nie pomaga mi”, gdy dziennikarze pytali o ostatni wystep
bialoruskiego dyktatora. Po porazce Sabalenki w cwiercfinale turnieju w
Miami pod koniec marca powiedzial on publicznie z wlasciwa sobie
dezynwoltura: “Szesc podwojnych bledow serwisowych, rzadko kiedy
trafiala pilka w kort. Musze z nia o tym pogadac”. Szesc “podwojnych” to
nieduzo, zwlaszcza w tym przypadku i w kontekscie dramatycznych
problemow Bialorusinki z serwisem na poczatku ubieglego sezonu. I nie o
sam komentarz do “podwojnych bledow” Sabalence zapewne chodzilo, gdy
mowila: “Nie pomaga”. Raczej o to, ze jej nazwisko w naglowkach tekstow
pokazywalo sie tuz obok Lukaszenki.
A Lukaszenka jest postrzegany jako wspolnik Wladimira Putina w napasci
na Ukraine. Sabalenka w marcu tego roku mowila o hejcie, z jakim
zetknela sie w tenisowej szatni po rozpoczeciu wojny przez Rosje.
Oceniala, ze trudno jej zrozumiec te niechec w stosunku do niej,
poniewaz ona zadnej wojny nie wywolywala i “gdyby tylko mogla ja
zakonczyc, to juz dawno by to zrobila”.
Rok temu w finale w Stuttgarcie Swiatek pokonala Bialorusinke 6:2, 6:2.
W pierwszej polowie poprzedniego sezonu Polka wygrywala z nia wyraznie,
ale sytuacja zaczela sie zmieniac. We wrzesniu w polfinale US Open
Sabalenka w decydujacym secie prowadzila 4:2. Przegrala, szybko zeszla
do szatni, a plakala jeszcze na konferencji prasowej, na ktora – do
specjalnej sali – przyszla w okularach przeciwslonecznych i w czapce z
daszkiem.
Gdy spotkaly sie dwa miesiace pozniej w polfinale turnieju WTA Finals,
okazalo sie, ze – wedlug oficjalnych statystyk – Sabalenka serwowala z
predkoscia o prawie 20 km/godz. wieksza niz w poprzednich rundach tych
rozgrywek. Pokonala Polke pierwszy raz w sezonie, od tamtej pory az do
finalu Porsche Tennis Grand Prix 2023 nie graly ze soba.
Na koniec poprzedniego sezonu Swiatek w rankingu WTA miala ponad 7000
punktow wiecej niz piata wowczas Sabalenka. Teraz Bialorusinka jest
druga, przed turniejem w Stuttgarcie tracila do Polki juz tylko nieco
ponad 2000 punktow.
Zachowanie Swiatek w Stuttgarcie swiadczylo o tym, iz zdaje sobie
sprawe, ze zarty sie skonczyly. Z turnieju w Miami Polka sie wycofala z
powodu urazu zeber, przed pierwszym meczem w Stuttgarcie miala
miesieczna przerwe. Do Stuttgartu przyleciala w ubiegla sobote, kilka
dni przed pierwszym meczem, a jeszcze ten pierwszy mecz przelozyla ze
srody na czwartek. By maksymalnie wgryzc sie w maczke w Porsche Arenie,
by odzyskac rytm.
W drugim secie Sabalenka nie utrzymala serwisu juz w pierwszym gemie,
21-letnia Polka wyszla na prowadzenie 2:0. Wygrywala nastepnie 3:1 i 4:2.
Nie dala sobie zabrac serwisu, zwyciestwa nie wypuscila. Wygrala 6:3,
6:4, mecz trwal godzine i 51 minut. Kolejny samochod trafia do garazu
Polki – bo taka jest glowna nagroda w turnieju, warte ok. 800 tys. zl
elektryczne porsche taycan turbo s sport turismo o mocy ok. 750 koni
mechanicznych. W zeszlym roku Swiatek dostala dwa samochody tej marki –
porsche taycan za zwyciestwo w finale (nieco slabsza wersje niz w tym
roku) oraz inny model za to, ze przystapila do turnieju (organizatorzy w
ten sposob nagrodzili cztery najwyzej rozstawione tenisistki).
PILKA NOZNA
Co za pogon Lecha Poznan! Kolejorz z podniesionym czolem zegna sie z
Liga Konferencji Europy
Lech Poznan w pewnym momencie prowadzil z Fiorentina 3:0 i czekala go
dogrywka w cwiercfinale Ligi Konferencji Europy. Jednak Wlosi strzelili
ostatecznie dwa gole i, pomimo wygranej Kolejorza 3:2, to oni zagraja w
polfinale.
Lech Poznan w tym sezonie europejskich pucharow zaliczyl wiele
wyjatkowych momentow dla polskiej pilki noznej. Na ich czele stoja na
pewno pierwszy od lat wygrany wiosenny dwumecz, awans do cwiercfinalu
europejskiego pucharu po ponad 30 latach przerwy i teraz tez mecz, ktory
20 kwietnia wydarzyl sie we Florencji. Bo moze nie dal on awansu, ale
raczej nikt nie spodziewal sie, ze Lech zagra tak dobrze w rewanzu z
Fiorentina.
Ta udana gra w Lidze Konferencji Europy bezposrednio przelozyla sie na
liczbe spotkan rozegranych przez Lecha w tym sezonie. Starcie we
Florencji bylo 20. meczem poznaniakow w europejskich pucharach i 50.
spotkaniem Kolejorza w sezonie 2022/2023. W polskich warunkach jest to
anomalia i liczba, ktora zdecydowanie przerasta przecietny terminarz
naszych klubow.
Ta duza liczba rozegranych spotkan miala rowniez wplyw na sklad Lecha
Poznan. O ile sprawdzily sie slowa Johna van den Broma o powrocie
Radoslawa Murawskiego oraz Filipa Dagerst�Ala, o tyle pojawienie sie w
skladzie Alana Czerwinskiego i Artura Sobiecha bylo duzym zaskoczeniem.
Wszystko przez to, ze Joel Pereira oraz przede wszystkim Mikael Ishak
nie byli gotowi na rozegranie pelnych 90 min.
Po domowej porazce 1:4 Kolejorz, zeby awansowac dalej w Lidze
Konferencji Europy, potrzebowal pilkarskiego cudu, a brak na boisku
najlepszego strzelca oraz najlepszych asystentow zespolu teoretycznie
zmniejszal jeszcze bardziej szanse poznaniakow. Jak sie okazalo,
rzeczywiscie bylo tak tylko teoretycznie, bo postawa Lecha od pierwszego
gwizdka byla milym zaskoczeniem.
Pilkarze Johna van den Broma od poczatku meczu na prawie stuletnim
Stadio Artemio Franchi grali bardzo odwaznie i tak jakby chcieli po
prostu pokazac, ze potrafia grac lepiej niz tydzien temu przy
Bulgarskiej. Dokladnie tak jak zapowiadal przed meczem holenderski trener.
Wysoki pressing i zaskoczenie Fiorentiny bardzo szybko przyniosly efekt
bramkowy. W pole karne dosrodkowal Michal Skoras, zle pilke wybil
obronca gospodarzy i ze spokojem do siatki trafil Afonso Sousa. A
przeciez Portugalczyk dopiero co strzelil dwa gole przy Lazienkowskiej z
Legia.
Po bramce Lech nadal probowal wykorzystac szok gospodarzy, niezla akcje
niecelnym strzalem zmarnowal Kristoffer Velde, ale ostatecznie z biegiem
minut coraz bardziej kontrole nad spotkaniem przejmowala Fiorentina.
Rownoczesnie gra byla czesto przerywana faulami, sedzia momentami
podejmowal dziwne decyzje – spotkanie robilo sie coraz bardziej nerwowe.
I tutaj trzeba przyznac, ze sedzia ze Slowenii pomogl Lechowi, bo
najpierw oszczedzil Czerwinskiego, nie dajac mu drugiej zoltej kartki, a
po kilku minutach nie podyktowal rzutu karnego po faulu Murawskiego na
Nicolasie Gonzalezie.
Fiorentina niby miala swoje okazje po strzalach Antonina Baraka, Rolanda
Mandragory czy Giacoma Bonaventury, ale ostatecznie Kolejorzowi udalo
sie do przerwy utrzymac prowadzenie. I wlasciwie, poza nieradzacym sobie
z Riccardem Sottilem Alanem Czerwinskim, Lech prezentowal sie o wiele
lepiej niz przez wiekszosc meczu przy Bulgarskiej. A i to jeszcze w
pierwszej polowie skorygowal trener van den Brom, wprowadzajac na boisko
Pereire.
W Poznaniu Fiorentina pelna kontrole nad meczem przejela po przerwie i
pewnie tego samego obawiali sie pilkarze Lecha Poznan we Wloszech.
Jednak, jak sie okazalo, zespol trenera Vincenza Italiano tego dnia
wygladal o wiele gorzej niz przy Bulgarskiej i od poczatku drugiej
polowy obraz spotkania wiele sie nie zmienil. Kolejorz madrze sie
bronil, a kiedy gospodarze w koncu stworzyli sobie sytuacje, to Filip
Bednarek szczesliwie wybronil strzal Luki Jovicia.
I wtedy zaczely sie prawdziwe emocje. Po pierwszych pietnastu minutach w
polu karnym Fiorentiny sfaulowany zostal Michal Skoras i dopiero po
wideoweryfikacji sedzia podyktowal rzut karny. Na boisku nie bylo
Ishaka, a wiec do pilki podszedl Kristoffer Velde i pewnym strzalem po
ziemi wyprowadzil lechitow na dwubramkowe prowadzenie.
Malo? Po chwili swoje okazje mieli Sousa i Murawski, ale w kolejnym
ataku swietnie w pole karne wbiegl Jesper Karlstr�sm i wbil pilke pod
bramke tak, ze do siatki wepchnal ja Artur Sobiech. Szalenstwo w
sektorze kibicow Lecha Poznan, bo w tym momencie ich ulubiency
prowadzili 3:0, co dawalo im dogrywke.
Wtedy Fiorentina naprawde ruszyla do ataku, a Lech bronil sie prawie
wszystkimi pilkarzami. Kilka minut to sie udawalo, ale w koncu Wlosi
strzelili gola w tym meczu. Po dosrodkowaniu z rzutu wolnego zbyt krotko
pilke wybil Radoslaw Murawski i swietnym strzalem z powietrza popisal
sie Riccardo Sottil.
John van den Brom zareagowal na to zmianami i w krotkim odstepie czasu
na boisko wprowadzil az czterech swiezych pilkarzy, w tym Ishaka i
Filipa Marchwinskiego. Trzeba przyznac, ze poznaniacy starali sie
jeszcze raz tego dnia zaskoczyc pilkarzy z Serie A, ale w kluczowych
momentach pod polem karnym brakowalo juz dokladnosci.
Na dodatek juz w doliczonym czasie gry Fiorentina przeprowadzila kolejna
akcje, ktora dala im gola. W polu karnym przytomnie zachowali sie Arthur
Cabral oraz Nicolas Gonzalez, a ostatecznie bramke zdobyl Gaetano
Castrovilli.
Lech Poznan nie stracil juz zwyciestwa i poza zakonczeniem pieknej
przygody w europejskich pucharach z podniesionym czolem dopisal bardzo
wazne punkty do wspolczynnika UEFA, dzieki czemu w kolejnym sezonie ma
jeszcze wieksze szanse na powtorzenie wyczynu z tego roku.
Dziekujemy za ten sezon pelen emocji, bo dla polskich kibicow nie jest
to codziennoscia.
AFC Fiorentina – Lech Poznan 2:3 (0:1)
Gole: Riccardo Sottil (78.), Gaetano Castrovilli (90.+2) – Afonso Sousa
(9.), Kristoffer Velde (65.-kar.), Artur Sobiech (69.)
Zolte kartki: Biraghi, Milenkovic, Terzic, Venuti – Sobiech, Czerwinski,
Kwekweskiri, Skoras
ACF Fiorentina: Pietro Terracciano – Lorenzo Venuti, Nikola Milenkovic
(46. Lucas Martinez Quarta), Igor, Cristiano Biraghi (54. Aleksa Terzic)
– Giacomo Bonaventura (71. Gaetano Castrovilli), Rolando Mandragora,
Antonin Barak – Nicolas Gonzalez, Luka Jovic (71. Arthur Cabral),
Riccardo Sottil (86. Cristian Kouame).
Lech Poznan: Filip Bednarek – Alan Czerwinski (31. Joel Pereira), Filip
Dagerst�Al, Antonio Milic, Pedro Rebocho – Michal Skoras, Jesper
Karlstr�sm, Radoslaw Murawski (82. Nika Kwekweskiri), Kristoffer Velde
(80. Adriel Ba Loua) – Afonso Sousa (80. Filip Marchwinski) – Artur
Sobiech (80. Mikael Ishak).
Sedzia: Rade Obrenovic (Slowenia).
“Historyczny koniec turystyki polskich klubow pilkarskich”-
Wojciech Kuczok
Nie mam wyjscia. Po tym, co zrobil Lech we Florencji, musze nieco
nieoczekiwanie poodszczekiwac.
Nie mam wyjscia. Po tym, co zrobil Lech we Florencji, musze nieco
nieoczekiwanie poodszczekiwac. Po poznanskiej klesce dalem upust
skrajnemu rozczarowaniu, teraz musze dac wyraz pozytywnemu zdumieniu. To
byla remontada w stylu nieznanym polskiej historii futbolowej, co prawda
bez happy endu, ale i bez precedensu. Kiedy w pierwszym meczu dostajesz
od faworyzowanego rywala bolesna lekcje futbolu, na rewanz jedziesz
pozwiedzac miasto, a na boisku liczysz na to, ze przeciwnik wyjdzie
zdemotywowany, w rezerwowym skladzie i da ci w pupe symbolicznego
klapsa. Wedle tej zasady dzialaly dotad wszystkie nasz kluby, odkad
siegam pamiecia. U siebie jeszcze biegali pilkarze, na rewanze po
kleskach jezdzili turysci.
Turystyka futbolowa kojarzy mi sie dobrze wylacznie za sprawa Ernesta
Wilimowskiego, ktory lodzkiemu Union-Touring wladowal niegdys
legendarnych dziesiec goli w jednym meczu. Polscy pucharowicze
przyjawszy lomot jako gospodarze, drugi mecz najchetniej oddaliby
walkowerem, wszak na boisku tak niski wymiar kary byl nielatwy do
osiagniecia (ze przypomne “potrojny walkower” Widzewa we Frankfurcie w
1992). Lech jako pierwszy po 30 latach zagral w cwiercfinale i jako
pierwszy po 35 nie poddal sie, lecz dziarsko zamierzal oszukac
przeznaczenie. Lechici zamiast do galerii Uffizi wybrali sie na stadion,
aby wygrac mecz i przejsc dalej.
Bodaj po raz ostatni rownie blisko cudu bylo jesienia 1988, kiedy Gornik
po przegranej z Realem w Zabrzu osmielil sie zagrac na Santiago Bernabeu
o zwyciestwo i dopiero w ostatnim kwadransie Butrageno i Sanchez
uratowali Krolewskich. Teraz po golu strzelonym przez Karlstroema
Sobiechem nasi wyrownali straty, ktore wydawaly sie nie do odrobienia.
Wtedy nawet uwierzylem, ze taki byl genialny plan trenera, ktory kazal w
pierwszym meczu podjac rywala z czuloscia, otwartoscia i doskonale
udawana bezradnoscia, by w rewanzu znienacka zagryzc uspionego
niedzwiedzia. Niestety, niedzwiedz obudzil sie w pore, by awansowac, ale
za pozno, zeby zepsuc nam wynik. Kolejne trzy punkty do rankingu,
jeszcze jeden taki sezon i dzieki rozstawieniom przestaniemy walic w
pucharowy sufit juz na poczatku lata.
Zewszad plyna do Poznania wyrazy szacunku za podjecie walki – ale to za
malo, Lech przeciez wygral, przez chwile nawet upokarzal rywali, a w
koncowym rozrachunku przysporzyl im mnostwo strachu. Italiancy od
Italiano cieszyli sie po bramkach jakby wygrali scudetto, a przeciez do
meczu przystepowali spasieni wynikiem z Poznania, gdzie strzelali
kolejne gole raczej rozweseleni ich latwoscia. O ilez to zwyciestwo bez
awansu wiecej warte od “zwycieskiej porazki” polskiej kadry z Argentyna”
Fundamentalna roznica w mentalnosci – gracze Michniewicza skupiali sie
na tym, by cichcem uprosic litosc silniejszego rywala, gracze Van den
Broma postanowili kopac sie z koniem. W efekcie Lech odpadl w chwale, a
kadra na mundialu awansowala w nieslawie.
Kibic malej wiary i nieduzego doswiadczenia po blamazu swojej druzyny
nierzadko robi sobie od niej detoks – i wlasnie wtedy odbiera sobie
szanse na bodaj najcudowniejsze, bo zupelnie niespodziewane chwile
tryumfu. Nigdy nie daruje sobie, ze po nedznym poczatku Leo Beenhakera w
roli coacha Polakow odpuscilem jesienia 2006 mecz z Portugalia, ktory
Polacy zagrali mi koncertowo pod chorzowskim domem – odtad przeczuwam,
ze futbol jest doskonale zbalansowany: po skrajnej zenadzie czesto
nastepuja nieoczekiwane blyski geniuszu. Zwlaszcza w polskich ligach, bo
za sprawa ich slabosci kazdy moze wygrac z kazdym w kazdej chwili. Owoz,
dzielnie walczacy o ekstraklase Ruch w ubieglym tygodniu pojechal do
zdemolowanego Zaglebia Sosnowiec jak po swoje i przegral w haniebnym
stylu, by w miniona sobote rozprawic sie w szlagierze kolejki z
rozpedzona Wisla Krakow. Jeszcze kilka lat temu nie ogladalbym tego
widowiska ozdobionego kosmicznym wolejem Michala Feliksa, bo obrazony na
Niebieskich, przeczuwajac, ze “bedzie rzez”, wybralbym gorska
przechadzke. Doswiadczenie uczy jednak, ze najlepiej smakuja zwyciestwa
tuz po srogich kleskach.
EKSTRAKLASA PILKARSKA
27 kolejka
Stal Mielec-Miedz Legnica 1-1
28 kolejka
Wisla Plock-Jagiellonia Bialystok 2-4
Warta Poznan-Legia Warszawa 1-0
Lechia Gdansk-Cracovia 1-2
Miedz Legnica-Rakow Czestochowa 0-2
Pogon Szczecin-Stal Mielec 4-2
Korona Kielce-Zaglebie Lubin 2-2
Widzew Lodz-Piast Gliwice 2-3
Gornik Zabrze-Slask Wroclaw 2-0
W poniedzialek Radomiak-Lech Poznan
1.Rakow 68pkt
2.Legia 57pkt
3.Pogon 50pkt
4.Lech 48pkt
5.Warta 44pkt
6.Piast 42pkt
7.Cracovia 41pkt
8.Widzew 38pkt
9.Jagiellonia 36pkt
10.Wisla Plock 35pkt
11.Stal Mielec 35pkt
12.Korona 35pkt
13.Radomiak 34pkt
14.Gornik 32pkt
15.Z.Lubin 32pkt
16.Slask 31pkt
17.Lechia 26pkt
18.Miedz 21pkt
-To juz jest koniec… Lechia Gdansk w tragicznym stylu przegrala z
Cracovia i powoli zegna sie z ekstraklasa
Pilkarze Lechii Gdansk, przegrywajac na wlasnym stadionie z Cracovia
1:2, podpisali na siebie wyrok. Utrzymanie w ekstraklasie mozliwe jest
juz tylko matematycznie, de facto degradacja jest praktycznie przesadzona.
Dla Lechii byl to wlasciwie mecz ostatniej szansy. Jesli chciala realnie
wlaczyc sie do walki o utrzymanie, spotkanie z Cracovia wygrac po prostu
musiala. W przeciwnym wypadku nawet najbardziej optymistyczne prognozy
nalezaloby odlozyc na bardzo, bardzo wysoka polke. Jakies podstawy do
optymizmu dawalo poprzednie spotkanie, przegrane pechowo z Pogonia
Szczecin po naprawde dobrej grze. To i przede wszystkim wreszcie
wiosenna pogoda przyciagnely na Polsat Plus Arene naprawde spora jak na
aktualne uwarunkowania publicznosc. Po raz pierwszy w tym roku
frekwencja przekroczyla bowiem 8 tys. Niestety, kibice obejrzeli
przygnebiajace widowisko.
Trener David Badia wystawil do gry dokladnie tych samych pilkarzy co na
wspomniany mecz z Pogonia, jednak spisywali sie oni o niebo gorzej. Od
samego poczatku wlasciwie do kazdego z nich nalezaloby kierowac mniejsze
lub wieksze pretensje. Boczni obroncy nie potrafili choc raz celnie
wrzucic pilki w pole karne (irytowal szczegolnie Rafal Pietrzak), srodek
pola praktycznie nie istnial, duzo lepiej pilka operowali bowiem goscie,
a Flavio Paixao i Bassekou Diabate bezladnie sie szamotali, probujac
przebic dobrze zespolony mur obronny Cracovii. Ten ostatni chyba juz
ostatecznie przekonal, ze na chwile obecna zwyczajnie nie nadaje sie do
zawodowego futbolu. Bardziej do podworkowego”
Na dodatek juz w osmej minucie lechisci w skandalicznych okolicznosciach
stracili gola. Boczny obronca Cracovii Pawel Jaroszynski mial hektary
miejsca, zeby dokladnie dosrodkowac (a jednak sie da!). Co w tej
sytuacji robil Henrik Castegren, nie wiedziec czemu uparcie wystawiany
przez trenera Badie na prawej obronie, trudno zgadnac. O Diabate w ogole
nie ma co wspominac, bo on gral swoj osobny mecz.
Wrzutka Jaroszynskiego, owszem, byla dokladna, ale pilka leciala w
powietrzu bardzo dlugo. Jednak kompletnie nieprzytomny Joel Abu Hanna
nie potrafil skutecznie zainterweniowac – raz, ze zle obliczyl lot
pilki, dwa, ze wyskoczyl na wysokosc grubosci gazety. W tej sytuacji
Benjamin Kallman mogl swobodnie oddac strzal glowa. Niezbyt mocny, ale
bardzo precyzyjny. Wydaje sie, ze mimo wszystko Duszan Kuciak mogl
zrobic w tej sytuacji wiecej.
Za chwile Abu Hanna nabawil sie urazu reki i musial opuscic boisko.
Zastapil go wracajacy po kontuzji Michal Nalepa. Pytanie, dlaczego w
takim razie nie zagral od poczatku. On pewnie nie dalby tak latwo dojsc
do strzalu Kallmanowi.
Po stracie bramki zaczal sie festiwal bezradnosci gdanskiego zespolu. W
jego grze nie kleilo sie nic, do wymienionej wyzej litanii bledow dodac
nalezy koszmarna niedokladnosc przy nawet najprostszych podaniach.
Lechisci nie potrafili stworzyc choc jednej sytuacji do zdobycia bramki.
Jedynym pomyslem byly dosrodkowania, ale tu klaniala sie wspomniana
precyzja, a dokladnie jej brak.
Obrazkiem najlepiej podsumowujacym pierwsza polowe byl rzut rozny w
doliczonym czasie gry. Pietrzak i Marco Terrazzino rozegrali go krotko w
taki sposob, ze za chwile z kontra mknal zespol Cracovii. To byla po
prostu zalosc, dramat, katastrofa. Wtorny pilkarski analfabetyzm
doprawiony jeszcze drzeniem lydek, i to nawet u tych najbardziej
doswiadczonych zawodnikow. Jedna wielka niemoc.
W przerwie trener Badia zmienil ustawienie na trojke obroncow – na
wahadlach zostali ustawieni Pietrzak i wchodzacy z lawki Jakub
Bartkowski. Ta dwojka dosc szybko stworzyla grozna sytuacje (wrzucal
Pietrzak, glowkowal Bartkowski, ale jego strzal obronil Karol
Niemczycki), jednak obraz gry w porownaniu z pierwsza polowa nie zmienil
sie ani troche. Cracovia z dziecinna latwoscia rozbijala rachityczne
proby atakow gospodarzy. Nie bylo pomyslu, jakosci, niczego. Flavio
biegal, jakby mial na plecach glaz, Terrazzino zalozyl czapke niewidke,
a Tobers nie potrafil przyjac najprostszej pilki. Nie bylo tez
determinacji, jakiejs wiekszej checi, zeby odwrocic losy meczu. To byla
gra na alibi – atakujemy, bo tak wypada, ale bez wiekszego przekonania.
Jesli trener Badia mial odcisnac jakies pietno na grze zespolu (to byl
jego czwarty mecz), no to coz, wyszlo tragicznie.
Kiedy na kwadrans przed koncem swojego drugiego gola zdobyl Kallman (po
bledzie Nalepy), sprawa zwyciestwa byla juz praktycznie przesadzona. Tak
grajaca Lechia nie miala bowiem najmniejszych szans, zeby zdobyc dwa
gole. Jedyne, co udalo sie zrobic, to przerwac trwajacy niemal 450 minut
bramkowy post. Po dosrodkowaniu Jakuba Kaluzinskiego gola na otarcie lez
zdobyl Bartkowski. Nie zmienia to faktu, ze kondukt zalobny zmierzajacy
do I ligi wlasnie ruszyl.
Porazka z Cracovia sprawia bowiem, ze nawet matematyka zaczyna uginac
sie pod naporem beznadziei gdanskiego zespolu. Piec punktow straty do
bezpiecznej strefy (a wiekszosc druzyn bedacych nad Lechia w tej kolejce
dopiero zagra) na piec kolejek przed koncem to juz naprawde bardzo duzo.
Tym bardziej ze w nastepnej serii gdanszczan czeka wyjazd do Czestochowy
na mecz z pewnie zmierzajacym po mistrzostwo Rakowem.
Po meczu kibice Lechii glosno wyartykulowali pilkarzom, co sadza o ich
postawie. Zaczeli delikatnie od: “Co wy robicie, wy nasza Lechie
hanbicie” i “Po co wy gracie, jak wy honoru nie macie”, a potem kazali
im sie po prostu wynosic (oczywiscie w duzo mocniejszych slowach). Nawet
najwierniejsi fani nie maja juz watpliwosci, ze katastrofa wlasnie sie
dopelnila. A sami zawodnicy musza miec swiadomosc, ze po takim meczu
powinni zapasc sie ze wstydu pod ziemie. Bo na patrzenie w lustro jest
juz za pozno.
Lechia: Kuciak – Castegren Z (76. Kaluzinski), Maloca, Abu Hanna (18.
Maloca), Pietrzak – Tobers (62. Gajos Z), Kubicki – Diabate (46.
Bartkowski), Flavio Paixao (76. Friesenbichler), Terrazzino – Zwolinski.
-Szokujace wiesci. Marek Papszun odejdzie z Rakowa Czestochowa!
Marek Papszun po zakonczeniu obecnego sezonu pozegna sie z Rakowem
Czestochowa – takie informacje na srodowej konferencji prasowej
przekazal wlasciciel klubu – Michal Swierczewski. Pod wodza 48-latka
czestochowianie sa na najlepszej drodze do zdobycia historycznego tytulu
mistrza Polski. Papszun we wtorek swietowal siedem lat pracy w Rakowie –
w tym czasie awansowal z zespolem z drugiej ligi do elity i siegnal
m.in. po dwa wicemistrza kraju i dwa trofea za Puchar Polski, a takze
dwukrotnie po Superpuchar Polski. Swierczewski zapewnil jednak, ze klub
juz wybral jego nastepce.
Zbliza sie koniec pieknej ery Marka Papszuna w Rakowie Czestochowa.
Podczas srodowej konferencji prasowej wlasciciel klubu – Michal
Swierczewski oficjalnie poinformowal, ze po zakonczeniu tegorocznego
sezonu 48-letni szkoleniowiec odejdzie z Rakowa.
– Zaproponowalismy trenerowi przedluzenie pracy o kolejny rok. Ta
propozycja nie zostala przez trenera przyjeta – zdradzil Swierczewski. –
Uzylem wszystkich argumentow, by przekonac trenera i przykro mi, ze
musimy sie rozstac po zakonczeniu sezonu.
– Zbudowalismy przyjacielskie relacje i to byla duza wartosc.
Przebylismy razem niesamowita droge. To trudny moment, bo ostatnie
siedem lat obfitowalo w wielkie sukcesy dla Rakowa. Jednak cos sie
zaczyna, cos sie konczy. Chcialem w ogole podziekowac Michalowi za
zatrudnienie mnie. Ta relacja byla wyjatkowa. Moje odejscie nie rodzi
zadnego zagrozenia, bo najwazniejsza osoba siedzi obok mnie. To nie czas
podziekowan i podsumowan – mowil Marek Papszun.
– Wiele aspektow o tym zdecydowalo. Nie mam zadnej innej pracy na
horyzoncie, to nie determinowalo mojego wyboru – dodawal trener lidera
PKO BP Ekstraklasy. – Kazdy trener chcialby sprobowac grac w pucharach,
a tym bardziej w Lidze Mistrzow. To cos wyjatkowego i kuszacego.
– Od kilku lat przygotowywalem sie do takiej sytuacji. O wiele rzeczy
mozna w zyciu nie dbac, ale musisz zadbac o kolejnego potencjalnego
trenera. Czy sie spodziewalem tej decyzji? Nie ukrywam, ze to bylo dla
mnie zaskoczenie i podcielo mi to skrzydla na kilka godzin. To bylo
szokujace – zdradzal Michal Swierczewski. – Poprosilem jeszcze Marka o
przemyslenie tej decyzji i kolejnego dnia podjalem sie ostatecznej proby
przekonania Marka do zmiany decyzji. Niestety, bez efektu.
– Chcielibysmy, by Rakow gral efektowna pilke, ktora cieszylaby kibicow.
Chcemy, zeby trener kontynuowal gre systemem gry, ktory wprowadzil
trener. Mamy do tego odpowiednich zawodnikow. Juz przed zatrudnieniem
trenera Papszuna bylem zwolennikiem grania trojka obroncow z tylu.
Chcialbym by to bylo kontynuowane – dodawal Swierczewski, ktory
zdradzil, ze klub znalazl juz nastepce 48-letniego trenera.
– Mamy juz dogadane warunki finansowe, musimy sfinalizowac jedynie
umowe. W poniedzialek oglosimy natomiast termin, kiedy podamy nazwisko
nowego szkoleniowca, ktory poprowadzi Rakow w kolejnym sezonie –
zapewnil wlasciciel lidera PKO BP Ekstraklasy.
– Szukalismy odpowiedniego momentu, zeby to przekazac kibicom. Rozmowy
toczyly sie od dluzszego czasu – dodawal Marek Papszun. – Nie jestem
osoba, ktora powinna wybierac kolejnego trenera. Udzielilem swej pomocy,
ale na zasadzie opinii. Nie odbierajmy tego na zasadzie namaszczenia
nastepcy – dodawal trener Rakowa.
– Nie ma dobrego momentu na przekazanie takich wiesci. Gdybysmy
przekazali to po zakonczeniu sezonu, to mogloby to przeszkodzic chocby w
negocjacjach z nowymi zawodnikami. Chcemy, zeby to bylo jak najszybciej
za nami. Zycie zweryfikuje, czy byla to dobra chwila na taka informacje
– dodawal Michal Swierczewski.
Papszun krytycznie odniosl sie do infrastruktury i stadionu, ktorym
dysponuje obecnie czestochowski zespol.
– Infrastruktura jest nasza bolaczka, to musi sie zmienic. Nie moze byc
sytuacji, ze druzyna, ktora walczy o mistrzostwo Polsk i moze grac w
eliminacjach Ligi Mistrzow bedzie grac na wyjezdzie. To kompromitacja –
dodawal 48-letni szkoleniowiec lidera PKO BP Ekstraklasy.
– Tuz przed konferencja przekazalem zawodnikom informacje. Widac bylo u
nich zaskoczenie – mowil Papszun.
– Duza liczba trenerow jest zainteresowana praca w naszym klubie.
Rowniez dotyczy to trenerow pracujacych obecnie w innych krajach.
Wyrobilismy sobie dobra marke i trenerzy twierdza, ze chcieliby sie
sprobowac w dlugoterminowej pracy. Zakladam, ze wybiore trenera, ktory
bedzie mial na tyle duzy kredyt zaufania, warsztat i wszelkie
predyspozycje, by prowadzic Rakow przez dluzszy czas. Trenerow
interesuje infrastruktura do treningow. Moge powiedziec, ze bedziemy
modernizowac boisko treningowe i mam nadzieje, ze w perspektywie kilku
miesiecy warunki do treningow dla pierwszej druzyny, beda zapewnione na
lepszym poziomie – tlumaczyl Michal Swierczewski.
– Nie zamierzam jeszcze konczyc swej pracy, ale nie zastanawialem sie
jeszcze co dalej – mowil Marek Papszun. – Chcialbym podjac jeszcze jedno
wyzwanie w przyszlosci. Caly czas jestem trenerem Rakowa i nie chcialbym
teraz nic deklarowac. Teraz musimy zamknac jeden etap i dopiero myslec o
kolejnym. Zle czulbym sie z tym, gdybym byl myslami juz w innym miejscu,
a nie w Rakowie. Najwazniejsze dopiero przed nami.
– Bylo duzo pieknych chwil i momentow, ktore pozostana ze mna do konca
zycia. To nie tylko trofea, ale i pojedyncze mecze. Przychodzi mi na
mysl mecz pucharowy z Legia, gdy Andrzej Niewulis zdobyl gola w
dogrywce. Trudniejsze momenty, w tym takie, jak np. mecz w Pradze, tez
byly ziarnem do kolejnych sukcesow – wspominal trener lidera PKO BP
Ekstraklasy.
Papszun przebyl z czestochowskim klubem niesamowita droge od drugiej
ligi do dwoch tytulow wicemistrza Polski, a takze dwoch Pucharow Polski
i Superpucharow. W tym sezonie czestochowianie pewnie zmierzaja
natomiast po historyczny tytul mistrza Polski, a juz 2 maja powalcza na
Stadionie Narodowym o trzeci z rzedu krajowy puchar. Z Rakowem Papszun
zadebiutowal rowniez z powodzeniem w europejskich pucharach.
We wtorek Papszun swietowal rocznice siedmiu lat pracy w Rakowie. W tym
czasie otrzymal takze wiele nagrod indywidualnych – m.in. tytul Trenera
Sezonu 2020/2021 na gali PKO BP Ekstraklasy, Trenera Roku w plebiscycie
tygodnika “Pilka Nozna” oraz osmiokrotnie zostawal Trenerem Miesiaca
Ekstraklasy.
I LIGA
27 kolejka
Sandecja Nowy Sacz-Puszcza Niepolomice 2-3
28 kolejka
Chrobry Glogow-Arka Gdynia 0-3
LKS Lodz-Podbeskidzie 2-1
Skra Czestochowa-Odra Opole 1-1
Ruch Chorzow-Wisla Krakow 2-0
Puszcza Niepolomice-Resovia Rzeszow 0-0
Tychy-Katowice 0-3
Chojniczanka-Zaglebie Sosnowiec 0-0
G.Leczna-Nieciecza 2-1
W poniedzialek Stal Rzeszow-Sandecja Nowy Sacz
1.LKS Lodz 56pkt
2.Ruch 50pkt
3.Nieciecza 48pkt
4.Wisla Krakow 48pkt
5.Puszcza 47pkt
6.Arka 43pkt
7.Podbeskidzie 41pkt
8.Katowice 37pkt
9.Stal Rzeszow 32pkt
10.Chrobry 37pkt
11.G.Leczna 34pkt
12.Resovia 32pkt
13.Z.Sosnowiec 31pkt
14.Tychy 31pkt
15.Odra 30pkt
16.Skra 28pkt
17.Sandecja 23pkt
18.Chojniczanka 21pkt
-Pilkarze Arki w efektowny sposob przerwali serie pieciu meczow bez
wygranej w I lidze. Gdynski zespol bez najmniejszych problemow pokonal
na wyjezdzie Chrobrego Glogow 3:0.
Arkowcy przezywali ostatnio trudny czas, w pieciu ostatnich meczach
uciulali raptem trzy punkty i w tabeli obsuneli sie na miejsce 7.,
niedajace nawet prawa gry w barazach o ekstraklase. W miedzyczasie
zmienil sie takze trener, ale debiut Ryszarda Wieczorka wypadl fatalnie,
jego nowy zespol w dramatycznym stylu przegral na wlasnym stadionie ze
Skra Czestochowa 0:1.
Jednak gdynski zespol ma w tym sezonie tzw. jokera, jakim bez watpienia
sa mecze wyjazdowe. Podczas gdy w domowych meczach meczy sie
niemilosiernie (zaledwie 14 punktow w 14 meczach), na wyjazdach spisuje
sie wrecz znakomicie i ma zdecydowanie najlepszy bilans w calej lidze.
Przed spotkaniem bylo to osiem zwyciestw, dwa remisy i tylko trzy
porazki, teraz doszla kolejna, juz dziewiata wygrana. Zatem z czternastu
delegacji gdynianie przywiezli az 29 punktow, czyli ponad dwa razy
wiecej, niz zdobyli w Gdyni. Niesamowite!
Wyprawa do Glogowa okazala sie jedna z latwiejszych w tym sezonie.
Trener Wieczorek postanowil zmienic ustawienie z 1-4-2-3-1 na 1-3-4-2-1
– z Mateuszem Zebrowskim oraz Dawidem Gojnym na wahadlach – co
przynioslo dobre efekty.
Losy spotkania rozstrzygnely sie praktycznie po 26 minutach, kiedy Arka
prowadzila juz 3:0. W 19. min po podaniu Janusza Gola Karol Czubak
wygral fizyczny pojedynek z obronca gospodarzy Albertem Zarownym i
strzalem z najblizszej odleglosci wyprowadzil swoj zespol na
prowadzenie. To byla juz 20. bramka napastnika Arki w tym sezonie, co
znow wyprowadzilo go na samodzielne prowadzenie w klasyfikacji
najlepszych strzelcow I ligi (19 goli ma Luis Fernandez z Wisly Krakow).
Doslownie kilkadziesiat sekund pozniej bylo juz 2:0. Po szybkiej
wymianie podan w polu karnym z Omranem Haydarym zdobyl ja Sebastian
Milewski. Dzielo zniszczenia dopelnilo sie po rzucie karnym podyktowanym
za zagranie reka jednego z zawodnikow Chrobrego. Celnie z 11 metrow
uderzyl Gol. W sumie Arka oddala w pierwszej polowie az 12 strzalow, z
czego siedem celnych. To byla deklasacja.
W dalszej czesci meczu goscie spokojnie kontrolowali przebieg spotkania,
mieli szanse na kolejne gole, ale wynik nie ulegl juz zmianie. Zatem
gdynski zespol moze choc na chwilke odetchnac i zobaczyc, co w tej
kolejce zrobia rywale w walce o awans. Niezwykle istotny bedzie dla
gdynian nastepny mecz, kiedy 30 kwietnia podejma Puszcze Niepolomice
(godz. 18).
Arka: Krzepisz – Marcjanik, Azacki, Dobrotka (87. Stolc) – Zebrowski
(72. Tomal), Milewski (79. Capanni), Gol, Gojny – Skora, Haydary (72.
Adamczyk) – Czubak (87. Szymanski)
ZUZEL
PGE Ekstraliga sezon 2023:
Runda zasadnicza:
1 runda
8 kwietnia 2023 (sobota)
Grudziadz – Czestochowa 45:45
Torun – Gorzow 47:43
9 kwietnia 2023 (niedziela)
Leszno – Krosno 46:44
Lublin – Wroclaw, przelozony na 27.04
2 runda
14 kwietnia 2023 (piatek)
Wroclaw – Leszno 52:38
Gorzow – Grudziadz 51:39
16 kwietnia 2023 (niedziela)
Czestochowa – Lublin 41:49
Krosno – Torun, przelozony na 27.04
3 runda
21 kwietnia 2023 (piatek)
Czestochowa – Gorzow 45:45
Lublin – Krosno
23 kwietnia 2023 (niedziela)
Grudziadz – Leszno 40:50
Torun – Wroclaw, zakonczyl sie po zamknieciu gazetki
1.Leszno 4pkt
2.Gorzow 3pkt
3.Lublin 2pkt
4.Wroclaw 2pkt
5.Torun 2pkt
6.Czestochowa 2pkt
7.Grudziadz 1pkt
8.Krosno 0pkt
1.Liga Zuzlowa sezon 2023
Runda zasadnicza:
I runda
Rybnik – Zielona Gora 38:52
Bydgoszcz – Lodz 49:41
Gdansk – Ostrow Wlkp. 46:41
Poznan – Landshut 48:42
II runda
Landshut – Bydgoszcz, przelozony
Ostrow Wlkp. – Rybnik 45:44
Lodz – Gdansk, przelozony
Zielona Gora – Poznan, przelozoy
III runda
Landshut – Ostrow Wlkp. 38:52
Bydgoszcz – Rybnik 53:37
Gdansk – Zielona Gora 37:53
Poznan – Lodz 43:47
1.Zielona Gora 4pkt
2.Bydgoszcz 4pkt
3.Ostrow Wlkp 4pkt
4.Gdansk 2pkt
5.Lodz 2pkt
6.Poznan 2pkt
7.Landshut 0pkt
8.Rybnik 0pkt
Na podstawie: Onet.pl, wyborcza.pl, interia.pl, gazeta.pl, 90minut.pl,
pilkanozna.pl, przegladsportowy.pl, polsatsport.pl opracowal Reksio.
Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)
STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/
abujas12@gmail.com
http://
www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci
http://MyShip.com
Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez
dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com
GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl
Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:
(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):
Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,
Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.
BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436
Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”
wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452
(format IBAN)
wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479
(format IBAN)
wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504
(format IBAN)
BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX
Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”
Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,
numer KRS 0000124837:
“Wspomoz nas!”
teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty
Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl,
Obywatele News, Szczecin Moje Miasto