DZIEN DOBRY – TU POLSKA GAZETA MARYNARSKA Imienia Kpt. Ryszarda Kucika (Rok
XXIV nr 172) (67411)
21 czerwca 2024r.
Pogoda
piatek, 21 czerwca 21 st C
Czesciowe zachmurzenie
Opady:0%
Wilgotnosc:54%
Wiatr:16 km/h
Dzien dobry Czytelnicy 🙂
Milego poczatku weekendu 🙂
Ania Iwaniuk
Dowcip
– Co moglbym dla pana zrobic? – prokurator pyta recy- dywiste siedzacego na
fotelu elektrycznym.
– Czy moglby pan potrzymac mnie za reke? – prosi skazaniec.
PiS ma wiekszosc, ale Malopolska wciaz nie ma marszalka. Radni nie chca
“kandydata prezesa” Na poczatku maja poparlo go 13 radnych, teraz juz 17.
To jednak wciaz za malo, aby posel PiS Lukasz Kmita objal stanowisko
marszalka wojewodztwa malopolskiego. Czesc radnych PiS nie chce bowiem
glosowac na kandydata rekomendowanego przez Jaroslawa Kaczynskiego. Sam
Kmita zapewnia, ze jesli taka bedzie wola prezesa, podda sie glosowaniu po
raz trzeci. W statucie mamy zapisane, ze decyzje o tym jest rekomendowany
na marszalka podejmuje pan prezes i kierownictwo partii. Wobec powyzszego
mam nadzieje, ze bedzie to zakomunikowane takze radnym. Bedziemy prosili o
spotkanie, o rozmowy – powiedzial dziennikarzom posel PiS Lukasz Kmita.
W srode (19 czerwca) po raz drugi przegral glosowanie wsrod radnych sejmiku
na marszalka wojewodztwa malopolskiego.PiS ma tam 21 radnych, a opozycja –
18. Podczas tajnego glosowania kandydature Kmity poparlo 17 radnych, 19
bylo przeciw. Dwoje radnych oddalo glosy niewazne. Kmita potrzebowal 20
glosow, by zostac marszalkiem. Grzegorz Malodobry z klubu Koalicji
Obywatelskiej ocenil podczas sesji, ze kandydat Kmita, ktory jest poslem, a
nie radnym, “jest kandydatem prezesa Jaroslawa Kaczynskiego”. Nie jest
zreszta tajemnica, ze PiS jest w Malopolsce gleboko podzielony miedzy
frakcje Beaty Szydlo i Ryszarda Terleckiego. Kandydatem tego ostatniego
jest Lukasz Kmita, ktory ma tez poparcie Jaroslawa Kaczynskiego, ale
zwolennicy Beaty Szydlo wola widziec na tym stanowisku radnego Witolda
Kozlowskiego. – Zwracam uwage, ze poltora miesiaca temu (za pierwszym razem
gdy radni glosowali nad jego kandydatura – przyp. red.) za bylo 13, a
obecnie 17 radnych. Jest wiec znaczacy postep – stwierdzil. Dodal, ze jesli
Jaroslaw Kaczynski uzna, ze ma nadal startowac, to jest gotow “dalej sluzyc
Malopolsce”.
– To kierownictwo partii zdecyduje – powiedzial.
Maja czas do 8 lipca
Mowil tez, ze nie zasnalbym po glosowaniu, w ktorym sprzeciwilby sie woli
kierownictwa partii. – Z pewnoscia 17 radnych moze miec zal do tej grupy,
ktora nie zaglosowala za – stwierdzil. Dodal tez, ze glosowanie jest tajne
i nie chce nikomu stawiac zadnych zarzutow. – No ale mysle, ze na
kierownictwie partii pewnie tez bedzie ocena tej sytuacji w Malopolsce –
powiedzial.
A czasu jest coraz mniej. Jesli radni nie wybiora marszalka wojewodztwa do
8 lipca, premier powola komisarza, a nastepnie zarzadzi nowe wybory do
sejmiku.
Inni skracaja, oni wydluzaja. Szesciodniowy tydzien pracy juz od lipca
Podczas gdy w wielu europejskich panstwach trwaja zazarte dyskusje na temat
tego, czy warto wprowadzic czterodniowy tydzien pracy, niektore z nich
decyduja sie obrac zgola inna sciezke. Juz od lipca w Grecji pracownicy
maja pracowac nie krocej, a dluzej. Dopuszczalny, maksymalny wymiar pracy
ma zostac zwiekszony do 48 godzin tygodniowo. Sprawe opisuja miedzy innymi
niemieckie media, w tym “Welt” i “Frankfurter Allgemeine Zeitung” (“FAZ”).
Nowe przepisy maja zostac wprowadzone juz od lipca. Nie jest zaskoczeniem,
ze nie sa z tego zadowolone zwiazki zawodowe, ktore oskarzaja greckie
wladze o usankcjonowanie wyzysku.
Beda dodatki za prace
Dodatkowy wysilek ma jednak poplacac. Za wezwanie pracownika do pracy w
szosty dzien tygodnia pracodawca bedzie musial wyplacic sowity bonus.
Jezeli szosty dzien pracy wypadnie w sobote, pracownicy otrzymaja dodatek
do wynagrodzenia w wysokosci 40 procent dniowki, a w niedziele i swieta 115
procent. Podjecie pracy w szosty dzien tygodnia ma teoretycznie zalezec od
decyzji pracownika.
W artkule czytamy, ze na rozwiazanie zdecydowano sie miedzy innymi z uwagi
na “niedobory na rynku pracy”. Choc bezrobocie w Grecji osiaga poziomy
jedne z wyzszych Europie, to w wielu branzach wciaz brakuje wysoko
wykwalifikowanych robotnikow.
“Dzieki nowym przepisom zaklady przemyslowe z rotacyjna praca zmianowa i
wysoko wyspecjalizowanym personelem nie beda musialy przerywac procesow
produkcyjnych” – cytuje greckie Ministerstwo Pracy “Frankfurter Allgemeine
Zeitung”(FAZ). Jest jeszcze jeden powod wydluzenia dopuszczalnego czasu
pracy. Rzadzacy tlumacza, ze jedynie dostosowuja ramy prawne do
rzeczywistosci. Zwracaja uwage, ze juz dzisiaj Grecji pracuja
ponadwymiarowo. Za nadgodziny otrzymuja jednak wynagrodzenie “na czarno”.
“Teraz zostanie przeniesione to z szarej strefy do uregulowanej prawnie
gospodarki” – mowi rzeczniczka ministerstwa.
Wedlug statystyk Eurostatu, Grecy juz teraz, przy pieciodniowym tygodniu
pracy, pracuja najdluzej w Unii Europejskiej.
Zadowolenie biznesu, krytyka zwiazkow
Z regulacji zadowoleni sa pracodawcy. Wskazuja, ze od dawna domagali sie
wprowadzenia takich regulacji. “Branze takie jak farmaceutyczna, chemiczna
i turystyczna, ktore prowadza dzialalnosc sezonowa lub maja duzo zamowien
przy niewielkich zasobach ludzkich, sa bardzo zadowolone z tego
rozporzadzenia” mowi Athanassios Kelemis, dyrektor zarzadzajacy
Niemiecko-Greckiej Izby Handlowej w Atenach. Tej radosci nie podzielaja
zwiazki zawodowe i oboz lewicowy. Oskarzaja rzad o usankcjonowanie wyzysku
nisko wykwalifikowanych pracownikow w branzy turystycznej i zwracaja uwage
na ryzyko wypalenia zawodowego.
Pomysl wprowadzenia dluzszego tygodnia pracy w Grecji pojawil sie juz 12
lat temu. W 2012 roku wierzyciele Grecji ze strefy eurodomagali sie, by
rzad w Atenach wprowadzil szesciodniowy tydzien pracy w ramach drugiego
pakietu ratunkowego dla tego kraju.
Skusilo ich pamiatkowe selfie ze znakiem granicznym. Polka i Niemiec
ukarani mandatami Po 500 zlotych mandatu zaplaca Polka i Niemiec zatrzymani
przez straznikow granicznych z placowki w Wojtkowej (Podkarpackie).
Turysci, skuszeni pamiatkowym “selfie” ze znakiem granicznym, weszli na pas
drogi granicznej. Zbliza sie sezon turystyczny – Straz Graniczna przypomina
zasady przebywania w rejonie przygranicznym. Do zdarzenia doszlo 17 czerwca
na odcinku polsko-ukrainskiej granicy ochranianym przez funkcjonariuszy z
placowki SG w Wojtkowej. Straznicy monitorujacy granice z wykorzystaniem
specjalistycznych urzadzen zauwazyli dwie osoby, ktore podrozujac rowerami,
wjechaly na pas drogi granicznej.
– Osoby zblizyly sie do znaku granicznego i zorganizowaly sobie sesje ze
znakiem granicznym. Patrol ustalil, ze byla to Polka oraz obywatel Niemiec,
przebywajacy na Podkarpaciu w celach turystycznych. Mieli swiadomosc, ze
nie wolno zblizac sie do linii granicy, jednak pokusa wykonania zdjecia
byla silniejsza – przekazal porucznik Piotr Zakielarz, rzecznik prasowy
Bieszczadzkiego Oddzialu Strazy Granicznej.
Polka i Niemiec zostali ukarani mandatami w wysokosci 500 zlotych.
Z kosciola skradziono relikwie bl. ks. Jerzego Popieluszki. Malzenstwo
z zarzutami Z jednej ze swiatyn w gminie Turosn Koscielna (woj. podlaskie)
zniknal relikwiarz zawierajacy relikwie blogoslawionego ksiedza Jerzego
Popieluszki. Policja zatrzymala malzenstwo, ktore uslyszalo zarzuty
kradziezy. Odzyskany zostal tez relikwiarz. Policja dowiedziala sie o
sprawie w niedziele, 16 czerwca. Z jednego z kosciolow na terenie gminy
Turosn Koscielna zniknal relikwiarz o wartosci dwoch tysiecy zlotych, ktory
zawiera relikwie blogoslawionego ksiedza Jerzego Popieluszki.
Policjanci z Lap zatrzymali nastepnego dnia podejrzanych: 40-latka i jego o
cztery lata mlodsza zone. Odzyskali takze skradziony relikwiarz. Beda
odpowiadac w warunkach recydywy
“Malzenstwo juz uslyszalo zarzut kradziezy. Oboje w warunkach recydywy” –
czytamy w komunikacie podlaskiej policji. Za kradziez grozi do pieciu lat
wiezienia. W przypadku recydywy kara ta moze zostac podwyzszona o polowe.
Uzycie broni “w szczegolnych sytuacjach”. Jest decyzja w sprawie projektu
Rzad podczas srodowego posiedzenia przyjal projekt ustawy wspierajacej
dzialania wojska, policji i Strazy Granicznej. Dokument reguluje miedzy
innymi “kwestie uzycia broni w szczegolnych sytuacjach”. Rzad przyjal
projekt ustawy o zmianie niektorych ustaw w celu usprawnienia dzialan Sil
Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, Policji oraz Strazy Granicznej na
wypadek zagrozenia bezpieczenstwa panstwa – poinformowala w srode
Kancelaria Prezesa Rady Ministrow. Projekt przedlozyl minister obrony
narodowej.
Jak czytamy w komunikacie KPRM, dokument “reguluje kwestie uzycia Sil
Zbrojnych do samodzielnych dzialan w czasie pokoju na terytorium RP oraz
kwestie uzycia broni w szczegolnych sytuacjach”. Kancelaria podkresla, ze
“chodzi rowniez o kwestie prawnej ochrony dzialan podejmowanych przez
zolnierzy Wojska Polskiego, funkcjonariuszy Strazy Granicznej i Policji.
Nowe przepisy zostaly zaproponowane w zwiazku z zagrozeniem migracyjnym na
granicy polsko-bialoruskiej. Wsrod najwazniejszych rozwiazan, ktore przyjal
rzad, KPRM wymienia umozliwienie “udzial Silu Zbrojnych w specjalnej
operacji wojskowej prowadzonej w czasie pokoju na terytorium RP”. Jak
zaznaczono, “chodzi m.in. o zorganizowane dzialanie wojska w celu
zapewnienia bezpieczenstwa zewnetrznego panstwa (nie tylko jako wsparcie
dla Strazy Granicznej i Policji)”.
Kancelaria premiera poinformowala, ze “w tym zakresie okreslone zostana
zasady uzycia przez zolnierzy srodkow przymusu bezposredniego, broni oraz
innego uzbrojenia, w ramach operacji wojskowych prowadzonych w czasie
pokoju na terytorium Polski”. “Do Kodeksu karnego wprowadzony zostanie
kontratyp przestepstwa, czyli wylaczenie odpowiedzialnosci karnej za czyn
popelniony w szczegolnych warunkach” – czytamy w opisie najwazniejszych
punktow projektu na stronie KPRM. Kancelaria wskazala, ze “chodzi w
szczegolnosci o uzycie przez zolnierza broni lub srodkow przymusu
bezposredniego z naruszeniem zasad, w celu m.in. odparcia bezposredniego,
bezprawnego zamachu na zycie, zdrowie lub wolnosc tego zolnierza lub innej
osoby” lub “przeciwdzialania czynnosciom zmierzajacym bezposrednio do
zamachu na zycie, zdrowie lub wolnosc tego zolnierza lub innej osoby”.
Warunek jest jednak taki, ze w kazdym z tych przypadkow okolicznosci musza
wymagac “natychmiastowego dzialania”. Wedlug projektu, ktory zostal w
poniedzialek opublikowany na stronach rzadowych, w przepisach mialy pojawic
sie cztery typy sytuacji, w ktorych zolnierz lub funkcjonariusz nie popelni
przestepstwa, naruszajac zasady uzycia broni.
Pierwsza sytuacja to “odparcie bezposredniego i bezprawnego zamachu na
nienaruszalnosc granicy panstwowej przez osobe, ktora wymusza przekroczenie
granicy panstwowej przy uzyciu pojazdu, broni palnej lub innego
niebezpiecznego przedmiotu”. Druga zachodzilaby w razie koniecznosci
“odparcia bezposredniego i bezprawnego zamachu na zycie, zdrowie lub
wolnosc tego zolnierza, funkcjonariusza Policji lub Strazy Granicznej lub
innej osoby, podejmowanego w przypadku bezposredniego i bezprawnego zamachu
na nienaruszalnosc granicy panstwowej”. Trzecia sytuacja to koniecznosc
“przeciwdzialania czynnosciom zmierzajacym bezposrednio do zamachu na
zycie, zdrowie lub wolnosc tego zolnierza, funkcjonariusza Policji lub
Strazy Granicznej lub innej osoby, w przypadku bezposredniego i bezprawnego
zamachu na nienaruszalnosc granicy panstwowej”. Czwarta kategoria miala
objac sytuacje “koniecznosci przeciwstawienia sie osobie
niepodporzadkowujacej sie wezwaniu do natychmiastowego porzucenia broni,
materialu wybuchowego lub innego niebezpiecznego przedmiotu, ktorego uzycie
moze zagrozic zyciu, zdrowiu lub wolnosci tego zolnierza” lub
funkcjonariusza.
Projekt ustawy nazwanej “bezkarnosciowa” wzbudzil zastrzezenia prawnikow, w
tym Helsinskiej Fundacji Praw Czlowieka. – Mamy zastrzezenia do rozwiazan
proponowanych przez MON i do sposobu zaproponowania tych zmian. Kwestie
stosowania przymusu bezposredniego i uzycia broni palnej przez
funkcjonariuszy panstwa to nie sa zmiany, ktorych nalezy dokonywac pod
wplywem jakichs impulsow, przez weekend, w trybie pospiesznym, bez
konsultacji – komentowal Marcin Wolny z HFPC.
Watpliwosci dzialaczy fundacji budzil tez fakt, ze projektodawca proponuje
dodac do Kodeksu karnego przepisy wylaczajace bezkarnosc naduzycia sily, w
tym broni, w opisanych w nowelizacji przypadkach. W srode rano wiceszef
MSWiA Wieslaw Szczepanski z Lewicy powiedzial w TOK FM, ze z projektu
“zostal wykreslony po dluzszej dyskusji, (…), punkt pierwszy w artykule
25 mowiacy o tym, ze nie bedzie traktowane jako przestepstwo uzycie broni
przy silowym przekroczeniu granic miedzy innymi pojazdami”. Wyjasnil, ze po
wykresleniu tego punktu zostaja trzy przeslanki. – Jednoczesnie
doprecyzowano wszedzie, ze one wiaza sie z bezposrednim zagrozeniem na
polskiej granicy – podkreslil. Zgodnie ze srodowym komunikatem kancelarii
premiera w przyjetym przez rzad projekcie “doprecyzowane zostana zasady
zatrzymania zolnierzy przez Zandarmerie Wojskowa”. Jak podkreslono,
“zatrzymanie w czasie pelnienia przez zolnierza sluzby ma byc stosowane
jako srodek ostateczny, chyba ze zachodzi koniecznosc zatrzymania zolnierza
na goracym uczynku”. KPRM zaznaczyl rowniez, ze “umozliwione zostanie
zachowanie prawa do pelnego uposazenia oraz dodatkow o charakterze stalym
dla zolnierzy, ktorzy zostali zawieszeni w czynnosciach sluzbowych”.
Uscislono, ze “chodzi o zolnierzy, przeciwko ktorym wszczeto postepowanie
karne o przestepstwo popelnione z uzyciem srodkow przymusu bezposredniego,
broni lub innego uzbrojenia w zwiazku z wykonywaniem zadan lub czynnosci
sluzbowych”.
“Zolnierze oraz funkcjonariusze Policji i Strazy Granicznej, objeci
postepowaniem karnym dotyczacym uzycia srodkow przymusu bezposredniego,
broni lub innego uzbrojenia, w zwiazku z wykonywaniem swoich zadan
sluzbowych – beda mogli zadac wyznaczenia obroncy z urzedu (adwokata lub
radcy prawnego)” – czytamy w rzadowym komunikacie, w ktorym dodano, ze
“zolnierze, ktorzy nie beda chcieli skorzystac z obroncy z urzedu, beda
mieli zapewniona mozliwosc sfinansowania pomocy prawnej udzielanej im przez
obronce z wyboru”.
Nowe przepisy maja wejsc w zycie z dniem nastepujacym po ogloszeniu w
Dzienniku Ustaw. Premier Donald Tusk odniosl sie do projektu podczas
obchodow stulecia Sluzby Ochrony Panstwa w Warszawie. Do funkcjonariuszy
tej sluzby powiedzial: “chcialem wam zadedykowac dzisiejszy projekt, jaki
przyjelismy na posiedzeniu Rady Ministrow, ktory pozwoli skuteczniej
chronic polska granice i polskie panstwo przed aktami agresji”. Wskazal, ze
projekt ten pozwoli uzyc broni w “sytuacji krytycznej”. Sprawe skomentowal
pod wieczor rowniez wiceminister infrastruktury z ramienia PO Arkadiusz
Marchewka. Polityk napisal na platformie X, ze srodowe posiedzenie rzadu
bylo “szczegolnie wazne”, bo przyjeto na nim “projekt ustawy zwiekszajacy
poczucie bezpieczenstwa i pewnosci naszych zolnierzy i funkcjonariuszy”.
“Prawo bedzie przewidywalo wylaczenie odpowiedzialnosci karnej za czyn
popelniony w szczegolnych warunkach. Chodzi tu przede wszystkim o uzycie
broni przez zolnierza. Broniac naszej granicy, zolnierze nie moga obawiac
sie konsekwencji jej uzycia w sytuacji, w ktorej sa zagrozeni” – napisal
wiceminister. Wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk powiedzial w
srode na antenie TOK FM, ze intencja projektodawcow jest, by “wzmocnic
pozycje zolnierza” i dac mu “prawo uzywania broni wtedy, kiedy broni
granicy i swojego zycia”, a takze prawo do adwokata z urzedu. – Zeby
zolnierz na granicy czul sie bezpiecznie wobec przepisow, ktore w Polce
obowiazuja. A to, co dzieje sie w ramach tego projektu, jest normalna praca
legislacyjna, ktora powinna nastapic w kazdym demokratycznym panstwie –
zapewnil.
Zmiane przepisow rzad zapowiedzial po tym, jak podczas sluzby na granicy z
Bialorusia ugodzony nozem przez osobe probujaca ja przekroczyc zginal jeden
z zolnierzy, o czym informacja zbiegla sie z doniesieniami prasowymi o
zatrzymaniu trojki zolnierzy za oddawanie na granicy strzalow
ostrzegawczych. Szef MON, wicepremier Wladyslaw Kosiniak-Kamyszwyrazil
opinie, ze zatrzymanie podejrzanych bylo nadgorliwoscia.
ABW w siedzibie Orlenu. “Podejrzenie zanizania cen paliw” Agencja
Bezpieczenstwa Wewnetrznego weszla w srode do siedziby Orlenu w Plocku. Jak
poinformowala Prokuratura Krajowa, czynnosci funkcjonariuszy mialy zwiazek
ze sledztwem dotyczacym podejrzenia zanizania cen paliw przez koncern.
Funkcjonariusze ABW weszli w srode rano do plockiej siedziby Orlenu. Wedlug
informacji przekazanych przez Prokurature Krajowa, czynnosci byly
przeprowadzone na zlecenie Lodzkiego Wydzialu Zamiejscowego Departamentu do
Spraw Przestepczosci Zorganizowanej i Korupcji w Lodzi.
Informacje o przeszukaniu jako pierwsze podalo Radio ZET. Rozglosnia
poinformowala, ze agenci zabezpieczyli w panstwowym koncernie nosniki
danych i komputery.
Czynnosci ABW w Orlenie. Chodzi o ceny paliw
Jak potwierdzil nam rzecznik prasowy Prokuratury Krajowej, prokurator
Przemyslaw Nowak, czynnosci ABW mialy zwiazek “z wynikiem ustalen
poczynionych w sledztwie dot. m.in. podejrzenia zanizania cen paliw” przez
Orlen. Do sprawy odniosl sie m.in. posel Koalicji Obywatelskiej Krzysztof
Brejza. Polityk napisal na platformie X, ze to najprawdopodobniej poklosie
jego interwencji poselskiej z pazdziernika ubieglego roku. “Interweniowalem
w tej sprawie i w ABW, i w NIK. Mlyny sprawiedliwosci miela powoli, ale
skutecznie. O postepach w sprawie bede informowal” – napisal Brejza.
Sledztwo w sprawie zanizania cen paliw przez Orlen
Prokuratura Okregowa w Plocku wszczela 17 stycznia 2024 roku sledztwo w
sprawie zawirowan cenowych na stacjach Orlenu przed wyborami
parlamentarnymi.
W czasie poprzedzajacym i nastepujacym po wyborach parlamentarnych na
stacjach Orlenu mozna bylo zaobserwowac nietypowe ruchy cenowe, ktore
wedlug ekspertow nie wynikaly z czynnikow rynkowych. Choc ropa na gieldach
drozala, a zloty tracil na wartosci – to w polowie wrzesnia paliwa mielismy
wyraznie tansze niz nawet najblizsi sasiedzi. Decyzje Orlenu dotyczace cen
staly w sprzecznosci z tym, co mowil wczesniej prezes koncernu Daniel
Obajtek, gdy zapewnial, ze nie moze obnizyc ceny paliwa, bo “za dwa
tygodnie go nie bedzie”. Slowa te okazaly sie poniekad prorocze, bo na
stacjach paliwowych rozpoczely sie problemy z dostepnoscia paliw na
stacjach.
Orlen wyslal nawet do stacji komunikat z “nowym standardem” oznaczania
dystrybutorow w sytuacjach braku paliwa. “Jezeli brakuje wszystkich
rodzajow paliw, wszystkie oznaczenia/naklejki paliwowe nalezy zakleic
komunikatem formatu A4 z ‘Awaria dystrybutora. Przepraszamy za
utrudnienia'” – czytamy w wiadomosci. Na wielu dystrybutorach na stacjach
Orlenu pojawily sie komunikaty o “awarii”. Byly stacje, na ktorych nie
wystepowaly problemy i byl wybor paliwa, ale zdarzaly sie tez takie, na
ktorych brakowalo diesla czy benzyny. Po wyborach polityka cenowa Orlenu
zupelnie sie zmienila. Za litr paliwa trzeba bylo zaplacic trzydziesci, a
nawet czterdziesci groszy wiecej niz z czasow “przedwyborczej promocji”.
Sytuacja zmienila sie takze, jezeli chodzi o warunki rynkowe – ropa naftowa
taniala, zloty sie umacnial, a ceny paliw mimo to szly do
gory. Przedstawiciele koncernu tlumaczyli, ze nagla zmiana cen wynikala z
niepewnosci co do rozwoju konfliktu na Bliskim Wschodzie.
ABW nie pierwszy raz w Orlenie
To nie pierwszy raz, kiedy funkcjonariusze ABW weszli do siedziby Orlenu. W
marcu Agencja Bezpieczenstwa Wewnetrznego rowniez przeszukala biura
koncernu. Czynnosci agentow, oprocz zabezpieczenia dokumentow zwiazanych z
polaczeniem z Grupa Lotos, dotyczyly takze podejrzenia zanizania cen paliw.
Lacznie w wyniku przeszukan zabezpieczono w biurach koncernu 73 gigabajty
dokumentow w wersji elektronicznej i 2 terabajty korespondencji z poczty
elektronicznej.
– Zabezpieczylismy podwojnie, do dwoch spraw, material dowodowy, w tym w
ramach odrebnego sledztwa dotyczacego podejrzenia zanizania cen paliw przez
Orlen. Czynnosci przeszukan, dotyczace rowniez sledztwa w sprawie
polaczenia Orlenu z Grupa Lotos, zostaly juz zakonczone – powiedziala w
marcu zastepczyni prokuratora okregowego w Plocku Monika Mieczykowska.
Dwie komisje zbadaja skandale z udzialem duchownych. Na czele jednej
prokurator Powstana dwie komisje do spraw wyjasnienia skandali z udzialem
duchownych w diecezji sosnowieckiej. Jedna z nich kierowac bedzie
prokurator w stanie spoczynku, a w ich sklad wejda miedzy innymi prawnik,
historyk i psycholog. – Zostanie tez przeprowadzony audyt – zapowiedzial
biskup sosnowiecki Artur Wazny. W sobote odbedzie sie ingres nowego biskupa
sosnowieckiego Artura Waznego do bazyliki katedralnej Wniebowziecia
Najswietszej Maryi Panny w Sosnowcu.
W srode dyrektor biura prasowego diecezji sosnowieckiej ks. Przemyslaw Lech
poinformowal, ze na przewodniczaca pierwszej komisji specjalnej do zbadania
wydarzen w diecezji sosnowieckiej, ktore w ostatnim czasie poruszyly opinie
publiczna, bp Wazny powolal prokurator Prokuratury Regionalnej w Katowicach
w stanie spoczynku Violette Guie. Przewodniczacym drugiej komisji do
przeprowadzenie audytu diecezji sosnowieckiej bp Wazny mianowal audytora i
specjaliste w zakresie zarzadzania, cyfryzacji i optymalizacji procesow
biznesowych Witolda Sadeckiego.
W komunikacie poinformowano rowniez, ze pelne sklady komisji i planowany
zakres ich dzialan zostana ustalone do konca wakacji. O diecezji
sosnowieckiej, ktora objal ksiadz biskup, mowi sie, ze jest najtrudniejsza
diecezja w Polsce. Czy w kilka tygodni po objeciu diecezji zgadza sie
ksiadz biskup z ta opinia? Bp Artur Wazny: Jest na pewno inna niz te, ktore
znam osobiscie, czyli diecezja mojego zycia i pracy – tarnowska, czy
diecezja mojego urodzenia – rzeszowska. Podobnie jak dwie wspomniane lezy
na poludniu Polski, pomiedzy archidiecezjami krakowska i katowicka, od
ktorych rowniez jest zasadniczo inna. Zwlaszcza, jesli chodzi o wskaznik
dominicantes, czyli regularnie uczestniczacych we mszach swietych
niedzielnych. Przy czym i w samej diecezji sa roznice: od 8 proc., poprzez
20 proc., az do nawet 60 proc. dominicantes.
Jezeli mowimy o trudnosciach, to sa one zwiazane glownie z utworzeniem
diecezji sosnowieckiej z ziem trzech innych diecezji: czestochowskiej,
kieleckiej i krakowskiej. Trzy rozne tradycje religijne, mentalnosci i
zaszlosci historyczno-polityczne zwiazane z zaborami. W diecezji jest tzw.
trojkat trzech cesarzy – miejsce, w ktorym kiedys stykaly sie granice
trzech zaborow. Mamy wiec polaczenie wielu kultur i stylow zycia. Nadto
wiele osob przybylo tu w swoim czasie za praca z roznych stron Polski i
wydaje sie, ze nie do konca czuja sie tutaj u siebie, takze pod wzgledem
religijnym. Na terenie diecezji sosnowieckiej w ciagu ostatnich lat doszlo
do wielu skandali z udzialem duchownych. Co – zdaniem ksiedza biskupa – sie
do tego przyczynilo? Bp Artur Wazny: Trudno diagnozowac tak powierzchownie
ten problem. Zapewne zlozylo sie na to wiele czynnikow. Moze wspomniana
wyzej zroznicowana struktura diecezji, byc moze tez w poszczegolnych
przypadkach po prostu brak wiary czy zwyczajnej przyzwoitosci. Potrzeba tu
powazniejszej analizy. Bedziemy jej dokonywac.
Czy przez ten czas, ktory minal od objecia diecezji, mial ksiadz biskup
czas, by porozmawiac z ksiezmi? Jaki obraz wylania sie z tych rozmow? Bp
Artur Wazny: To byla jedna z pierwszych decyzji, ze chce sie spotkac z
przedstawicielami ludzi swieckich oraz z wszystkimi kaplanami w 23
dekanatach diecezji. Wlasnie dobiega konca ten swoisty maraton, skadinad
bardzo inspirujacy i budujacy poczatki relacji. Moglem zobaczyc i uslyszec
osobiscie ponad 350 kaplanow. Prosilem kazdego o podzielenie sie swoim
doswiadczeniem w prostym kluczu: co jest twoja radoscia, smutkiem i
oczekiwaniem. To sa bardzo intymne i glebokie w wielu sytuacjach
zwierzenia. Dla mnie jako priorytetowe pojawia sie budowanie braterskich
wiezi i wsparcia wzajemnego pomiedzy nami – kaplanami. Nazywam to
“sakramentem brata”. Jesli mamy stac sie na nowo zywa i misyjna wspolnota,
jako lokalny Kosciol, bardzo potrzebujemy tego swoistego “sakramentu”.
Tomasz Terlikowski postulowal, ze w zwiazku ze skandalami z udzialem
duchownych diecezji sosnowieckiej nalezy powolac komisje z udzialem
swieckich osob, ktora wyjasnilaby wszystkie te sprawy. Czy planuje ksiadz
biskup powolanie takiej komisji albo zrobienie czegos w rodzaju audytu,
ktory pomoglby zdiagnozowac problemy w diecezji? Bp Artur Wazny: Wlasnie
jedna i druga komisja powstaje. A poniewaz nadchodzi czas wakacyjny,
dokladne cele i zakres prac tych komisji zostana przedstawione pozniej. Kto
wejdzie w sklad komisji? I kiedy komisja moglaby rozpoczac dzialanie? Bp
Artur Wazny: Jedna komisja bedzie kierowac pani prokurator w stanie
spoczynku, ktora prowadzila sprawy dotyczace obrony osob pokrzywdzonych w
Kosciele. W komisji beda pracowac jeszcze prawnik kanonista, historyk
specjalista od archiwow, takze tych w IPN, psycholog terapeuta czy
specjalista od komunikacji. Byc moze pojawia sie jeszcze kolejne osoby. Z
audytem sprawa jest prostsza, gdyz takie dzialania, dotyczace badania spraw
finansowych, administracyjnych czy prawnych, dokonywaly sie juz w wielu
diecezjach. Komisje rozpoczna dzialania po wakacjach.
Jakie inne dzialania, poza powolaniem komisji, planuje ksiadz biskup
podjac, zeby sytuacje tego typu sie nie powtarzaly? Bp Artur Wazny: Przede
wszystkim formacja stala duchownych, ktora jest najlepsza gwarancja, ze my,
kaplani, bedziemy troszczyc sie o swoj ksztalt i rozwoj ludzki, duchowy,
intelektualny i duszpasterski. Polega ona na regularnych spotkaniach w
roznych formach, podczas ktorych kaplani beda mogli ksztaltowac swojego
ducha. Podczas spotkan z nimi prosze o wskazanie przez nich samych
propozycji, ktore widza jako pomocne w tym zakresie. Ponadto wazne jest
wieksze zaangazowanie we wspolprace ludzi swieckich, ktorzy zawsze wnosza
inne, dopelniajace i wzbogacajace spojrzenie na kaplanskie zycie.
Towarzysza kaplanom w codziennym zyciu duszpasterskim, wspieraja i motywuja
do wzrastania poprzez swoja bogata duchowosc i dojrzalosc.
W jaki sposob planuje ksiadz biskup odbudowac zaufanie i wzmocnic wiare
swieckich, ktorych mogly zgorszyc wydarzenia w diecezji? Bp Artur Wazny:
Podziwiam wiare tych wiernych swieckich, ktorzy trwaja w Kosciele. Ich
wiara poprzez te przeciwnosci i skandale paradoksalnie jeszcze bardziej sie
wzmocnila. Na ich wierze, doswiadczeniu i milosci do Kosciola mozna juz
odbudowywac zaufanie. Swiadectwo ich obecnosci i zaangazowania w zycie
Kosciola moze zastanawiac i inspirowac innych do powrotu. Zaufanie buduje
sie przez obecnosc, wzajemne sluchanie sie, rozumienie oraz wspolne
dzialanie na rzecz ewangelizacji, czyli swiadczenia i mowienia o Ewangelii.
Wiara bowiem umacnia sie, gdy jest przekazywana. Czy planuje ksiadz biskup
szersze wlaczenie ludzi swieckich w prace diecezji, w duchu synodalnosci, o
ktorej mowi papiez Franciszek? Bp Artur Wazny: Taki jest Kosciol. W
wiekszosci skladajacy sie z ludzi swieckich. Obecnosc i zaangazowanie,
wiecej – wspolodpowiedzialnosc swieckich za Kosciol – to norma, to DNA
Kosciola. Nie dlatego swieccy powinni bardziej brac odpowiedzialnosc za
zycie parafialne, ze brakuje kaplanow, ale dlatego, ze taki wlasnie jest
Kosciol – Kosciolem synodalnym, wedrujacym razem – kaplani i swieccy –
inspirowanym Duchem Swietym. W diecezji sosnowieckiej w ostatnich latach
doszlo do kilku skandali obyczajowych z udzialem duchownych, ktore odbily
sie glosnym echem w mediach w calej Polsce. W 2010 r. pelniacy wowczas
funkcje rektora sosnowieckiego seminarium ks. dr Mariusz T. mial wdac sie w
szarpanine w klubie gejowskim. Po interwencji Stolicy Apostolskiej
sosnowieckie seminarium zostalo rozwiazane, a studiujacy w nim alumni
przeniesieni do Czestochowy, gdzie do dzis dziala Wyzsze Seminarium
Duchowne Diecezji Sosnowieckiej.
W marcu 2023 r. przy domu katolickim przy ul. Koscielnej w Sosnowcu
znaleziono zwloki 26-letniego diakona. Z ustalen Prokuratury Okregowej w
Sosnowcu wynika, ze diakona zabil 40-letni ksiadz, ktory nastepnie sam
popelnil samobojstwo, rzucajac sie pod kola pociagu.
Inna glosna sprawa wydarzyla we wrzesniu 2023 r., kiedy w mieszkaniu ks.
Tomasza Z., znajdujacym sie na terenie parafii p.w. NMP Anielskiej w
Dabrowie Gorniczej, doszlo do interwencji pogotowia i policji. Wydarzenie
opisala “Gazeta Wyborcza”, nazywajac je impreza o charakterze seksualnym.
20 marca 2024 r. sluzby otrzymaly wezwanie do mieszkania zajmowanego przez
ksiedza z parafii Niepokalanego Poczecia NMP w Sosnowcu. Po przyjezdzie na
miejsce ratownicy reanimowali nieprzytomnego mlodego mezczyzne. Ksiadz, w
ktorego mieszkaniu zmarl mezczyzna, uslyszal zarzut posiadania substancji
psychotropowej. Nie przyznal sie do winy.
Posel opuscil rozprawe, powolal sie na slubowanie. Pawlowicz oburzona:
prosze usiasc, nie dalam zgody Trybunal Konstytucyjny Julii Przylebskiej
rozpatrzyl sprawe skierowana tam przez prezydenta, w ktorej Andrzej Duda
kwestionowal ustawe przyjeta przez Sejm po wygaszeniu mandatow poselskich
skazanych politykow PiS Mariusza Kaminskiego i Macieja Wasika. Na rozprawe
przyszedl posel Polski 2050 Pawel Sliz i zawnioskowal o wylaczenie ze
skladu sedziowskiego Krystyny Pawlowicz i Stanislawa Piotrowicza. Po
oddaleniu tego wniosku opuscil sale, na co oburzyla sie Pawlowicz. Pozniej
oglosila, ze TK nalozyl na posla kare. Rozprawa zaczela sie kilka minut po
godzinie 11. Sprawa zajmowal sie sklad pieciorga sedziow TK, ktoremu
przewodniczyla Krystyna Pawlowicz. Sprawozdawca jest Bogdan Swieczkowski, a
w skladzie byli jeszcze: Zbigniew Jedrzejewski, Stanislaw Piotrowicz i
Julia Przylebska. Wszyscy wybrani do Trybunalu Konstytucyjnego w czasach
rzadow PiS, glosami wiekszosci parlamentarnej poprzedniej wladzy.
Na rozprawe w TK nie stawili sie wezwani swiadkowie: szef Kancelarii Sejmu
Jacek Cichocki oraz komendant Strazy Marszalkowskiej Michal Sadon. –
Poinformowali Trybunal, ze nie beda obecni na rozprawie, gdyz ich zdaniem
wezwanie w charakterze swiadka w rozpatrywanej sprawie jest bezpodstawne.
(…) Chcialam przekazac, ze jest to skandaliczne postepowanie, majace na
celu obstrukcje, a nawet uniemozliwienie postepowania przed Trybunalem –
powiedziala Pawlowicz.
Na poczatku rozprawy przed TK przedstawiciel Sejmu posel Pawel Sliz z
Polski 2050 zlozyl wniosek o wylaczenie ze sprawy sedziow Krystyny
Pawlowicz i Stanislawa Piotrowicza – bylych poslow PiS. Ogloszono 45 minut
przerwy, po ktorej Pawlowicz poinformowala o oddaleniu obu wnioskow. Wtedy
Sliz stwierdzil, ze jego “dalsza obecnosc legitymowalaby cos, z czym sie
fundamentalnie nie zgadza jako przedstawiciel Sejmu, posel i obywatel”. –
Jako posel slubowalem rzetelnie i sumiennie wykonywac obowiazki wobec
narodu i przestrzegac konstytucji. W zwiazku z powyzszym opuszczam sale –
oswiadczyl posel.
Pawlowicz odpowiedziala: – Prosze usiasc, nie dalam zgody, pan nie moze
wyjsc, dopuszcza sie pan naruszenia powagi TK, pan sie zachowuje
skandalicznie. Co pan slubowal? Czy konstytucja przewiduje Trybunal
Konstytucyjny? Prosze zostac – mowila do posla przewodniczaca skladu.
– Nie widze takiej koniecznosci. Do widzenia – powiedzial Sliz i opuscil
sale. Pod koniec rozprawy Pawlowicz oglosila, ze TK “postanowil nalozyc na
posla Pawla Sliza grzywne w wysokosci trzech tysiecy zlotych wobec
opuszczenia sali rozpraw w czasie rozprawy bez zgody przewodniczacego
skladu orzekajacego”.
Sliz: dotrzymalem przysiegi
W mediach spolecznosciowych posel napisal, ze nie wstydzi sie swojego
zachowania. “Postapilem tak, jak uwazalem, ze kazdy praworzadny obywatel
postapic powinien. Moja dalsza obecnosc legitymizowala by cos, z czym sie
fundamentalnie nie zgadzam, nie tylko jako posel, nie tylko jako
przedstawiciel Sejmu, ale takze jako obywatel” – napisal.
“Jako posel slubowalem rzetelnie i sumiennie wykonywac obowiazki wobec
narodu i przestrzegac konstytucji. Przysiegi dotrzymalem” – dodal Sliz.
Rozprawa ruszyla po godzinie 12. Stanowisko zaprezentowal w imieniu
prezydenta profesor Dariusz Dudek.
Po godzinie 14 Pawlowicz oglosila decyzje. Trybunal Konstytucyjny Julii
Przylebskiej ocenil, ze ustawa zakwestionowana przez prezydenta jest
niezgodna z przepisami konstytucji. Orzeczenie zapadlo jednoglosnie. Sedzia
TK Bogdan Swieczkowski w uzasadnieniu orzeczenia ocenil, ze wyroki z 2023
roku dotyczace prawomocnego skazania bylych szefow CBA i tzw. afery
gruntowej “wydane zostaly z razacym naruszeniem prawa oraz pogwalceniem
prezydenckiej prerogatywy prawa laski, a tym samym pozostawaly w oczywistej
sprzecznosci z ladem konstytucyjnym panstwa”. Motywy stojace za wydaniem
komentowanych orzeczen mialy, w ocenie TK, charakter stricte polityczny, a
ich konsekwencja bylo doprowadzenie do bezprawnego pozbawienia wolnosci
poslow na Sejm RP – powiedzial Swieczkowski.
Jak dodal “czynnosci podejmowane wobec Kaminskiego i Wasika zmierzajace do
faktycznego uniemozliwienia wykonywania mandatu poselskiego budza
skojarzenia z niechlubnymi precedensami w historii polskiego
parlamentaryzmu”. Wskazal w tym miejscu tzw. wybory brzeskie z 1930 r.
Prezydent kierowal ustawy do TK po wygaszeniu mandatow skazanych politykow
PiS
Srodowa rozprawa dotyczyla uchwalonej 26 stycznia tego roku (juz bez
Kaminskiego i Wasika) nowelizacji ustawy o Narodowym Centrum Badan i
Rozwoju oraz Prawa o szkolnictwie wyzszym i nauce. Wedlug prezydenta,
konstytucja okreslajac liczbe poslow “jednoczesnie nakazuje ustawodawcy
wprowadzenie procedur, w oparciu o ktore ten sklad mialby byc uzupelniany”.
Zdaniem Andrzeja Dudy w konsekwencji zablokowania mozliwosci wykonywania
mandatu przez Mariusza Kaminskiego i Macieja Wasika, sklad Sejmu nalezy
uznac za niepelny, i tym samym niezgodny z ustawa zasadnicza. W efekcie za
niekonstytucyjna – zdaniem prezydenta – nalezy uznac takze ustawe
pochodzaca od takiego organu. Pod koniec stycznia prezydent zadeklarowal,
ze bedzie kierowal do TK wszystkie ustawy, ktore Sejm przyjmie bez udzialu
politykow PiS: Mariusza Kaminskiego i Macieja Wasika, ktorzy pod koniec
zeszlego roku zostali skazani prawomocnym wyrokiem, a marszalek Sejmu
Szymon Holownia wydal postanowienia o wygaszeniu ich mandatow poselskich.
Nastepnie – w zwiazku z odwolaniami tych politykow PiS od wygaszenia
mandatow – w SN zapadaly sprzeczne orzeczenia – w odniesieniu do obu
odwolujacych sie politykow – Izby Kontroli Nadzwyczajnej zlozonej z sedziow
wylonionych do SN przez KRS po 2017 roku oraz – w odniesieniu do
Kaminskiego – Izby Pracy, w ktorej wiekszosc maja sedziowie wylonieni przed
2018 rokiem. Prezydent Andrzej Duda wskazal, ze obaj politycy zostali
przez niego skutecznie ulaskawieni juz w 2015 roku, gdy w ich sprawie
zapadl wyrok w I instancji, wobec czego ich mandaty nie mogly zostac
skutecznie wygaszone. Pod koniec stycznia Kancelaria Prezydenta
informowala, ze prezydent Duda podpisal ustawe budzetowa na 2024 rok, a
takze ustawe okolobudzetowa i jednoczesnie zdecydowal o skierowaniu
powyzszych ustaw, w trybie kontroli nastepczej do TK. “Mamy bardzo powazny
konflikt prawny wokol kwestii mandatow panow poslow, bylych ministrow
Mariusza Kaminskiego i Macieja Wasika, gdzie sa zdecydowanie dwa rozne
stanowiska. I ten problem musi w jakis sposob zostac rozstrzygniety, bo on
jest problemem takze i konstytucyjnym” – mowil Andrzej Duda.
W kolejnych tygodniach do TK trafialy kolejne z wnioskow prezydenta
dotyczace uchwalanych ustaw – m.in. wlasnie zmian w przepisach o NCBR,
nowelizacji ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy, nowelizacji Prawa o
szkolnictwie wyzszym, nowelizacji ustawy o Krajowej Sieci Onkologicznej,
nowelizacji Prawa pocztowego, czy nowelizacji ustawy o samorzadzie gminnym.
SPORT
Nie do wiary! Gol w ostatniej sekundzie balkanskiego pojedynku. Przez 70
minut wydawalo sie, ze bedzie to pierwszy taki mecz na mistrzostwach Europy
w Niemczech. Taki, w ktorym nie padnie zaden gol. Wtedy jednak Slowency
przeprowadzili kapitalna kontre i objeli prowadzenie w spotkaniu Serbia. W
doliczonym czasie gry emocje siegnely jednak zenitu – w ostatniej sekundzie
Serbowie wyrownali! Byla 69. minuta meczu. Wlasnie wtedy Slowency, ktorzy
po bardzo dobrej pierwszej polowie, po zmianie stron spisywali sie slabo,
przeprowadzili swietna kontre. Pilke przechwycil na swojej polowie Zan
Karnicnik – podal do Timiego Elsnika, ktory wbiegl w pole karne i z lewej
strony podal do Karnicnika, a ten zakonczyl akcje strzalem z pieciu metrow
i zdobyl gola! Juz 180 sekund pozniej Serbowie mogli wyrownac, ale po
uderzeniu Aleksandara Mitrovicia z szesciu metrow pilka poleciala po nodze
Karnicnika i wyladowala na poprzeczce. Serbowie dopieli swego dopiero w
szostej minucie doliczonego czasu gry – w ostatniej akcji spotkania!
Wlasnie wtedy rezerwowy Luka Jovic wyrownal strzalem glowa po dosrodkowaniu
z rzutu roznego. Arbiter nie wznowil juz gry. W pierwszej polowie lepszym
zespolem byli Slowency. To oni grozniej atakowali, z wiekszym rozmachem i
mieli lepszy pomysl na gre. To oni tez mieli wiecej dogodnych sytuacji
bramkowych. Juz w 8. minucie Predrag Rajkovic obronil bardzo grozny strzal
Jana Mlakara z osmiu metrow. Pol godziny pozniej Timi Elsnik po
przypadkowym zagraniu rywala na 20. metrze, wbiegl w pole karne i prawa
noga strzalem z 11 metrow trafil w slupek! W tej samej akcji dobijal z
osmiu metrow Benjamin Sesko, ale fatalnie przestrzelil nad poprzeczka.
Serbowie mieli malo atutow w ofensywie. Niewidoczny byl doswiadczony
35-letni Dusan Tadic, pilkarz Fenerbahce. Malo pilek w polu karnym
otrzymywali dwaj napastnicy: Dusan Vlahovic (Juventus) oraz Aleksandar
Mitrovic (Fulham). Ten pierwszy mial jednak jedna swoja szanse – w 28.
minucie po dosrodkowaniu z lewej strony Vlahovic strzelal glowa z
dziesieciu metrow, ale w srodek bramki. Slowency sa lepsi, zasluzyli na
gola. Powinni skarcic Serbow, ktorzy graja slabiej i nie wiem, na co
czekaja w tym meczu – mowil Kazimierz Wegrzyn, komentator TVP 1 tuz przed
40. minuta spotkania. W ostatnich minutach tej czesci Serbowie sie
obudzili, byli grozniejsi, oddali nawet kolejny strzal z pola karnego.
Od poczatku drugiej polowie dominowali Serbowie. Bardzo aktywny byl
Mitrovic, ktory w ciagu pieciu minut oddal dwa bardzo grozne strzaly. W
jednej z sytuacji jego strzal z siedmiu metrow kapitalnie obronil Oblak. A
potem doszlo do bramkowych akcji, ktore opisalismy na poczatku tekstu. Po
dwoch meczach Slowency maja dwa punkty (wczesniej zremisowali 1:1 z Dania),
a Serbowie – jeden (w pierwszym meczu ulegli 0:1 Anglii); W trzeciej
kolejce Slowenia zmierzy sie z Anglia, a Serbia z Dania – oba mecze odbeda
sie 25 czerwca o godz. 21).
Dramat Mbappe na Euro. Polacy ruszyli na ratunek. Fenomen Ma technologie z
Formuly 1, “kradnie” dla sportowcow czas, to od niej zalezy, kiedy na
boisko po zlamaniu nosa powroci Kylian Mbappe. W produkcji karbonowych
masek specjalizuje sie polska firma, ktora juz zaproponowala Francuzowi
swoj produkt. W Polsce taki wynalazek “ratuje” rocznie setki sportowcow, po
kopnieciach przez konia czy pomyleniu pilki z glowa i przelamuje psychiczna
bariere. Dramat Kyliana Mbappe widzial caly swiat. W poniedzialkowym meczu
Euro z Austria kapitan Francji skaczac do pilki, nadzial sie twarza na
ramie rywala. Efektem pechowej sytuacji byl zlamany nos, sporo krwi i
koniec meczu dla jednej z najwiekszych gwiazd swiatowej pilki. Kilkanascie
lat temu taka sytuacja zapewne oznaczalaby dla Mbappe zakonczenie
mistrzostw Europy, teraz sztab medyczny moze dopuscic napastnika do gry,
jesli ten nie bedzie narzekal na bol i zalozy na twarz ochronna maske. Taka
maske Mbappe, wykonana przez jedna z francuskich firm, dostal juz w
czwartek. Gotowosc pomocy wyrazila tez jedna z polskich firm, ktora nawet
przygotowala wzor z motywem Zolwia Ninja, bo Francuz nosi przydomek
“Donatello”, ze wzgledu na podobienstwo do jednego z bohaterow kreskowki.
Polska wersja maski dla Mbappe bedzie raczej lokalna ciekawostka.
Ciekawostka, ktora jednak kolejny raz pokazuje, jak technologia pomaga w
sporcie, a w tym przypadku “kradnie” czas potrzebny na rekonwalescencje i
dojscie do siebie. Kiedys przy zlamanym nosie trzeba bylo poczekac na
zrosniecie sie kosci i nie narazac sie na ponowny cios w to miejsce. Teraz
przed ewentualnym trafieniem zabezpieczaja maski. Popyt na nie jest zreszta
spory, co widac chocby w naszym kraju. Kilka lat temu jedyna polska
firma produkujaca spersonalizowane maski robila ich ledwie kilka
miesiecznie. Teraz robimy dwie, trzy maski tygodniowo. To sie zmienia w
zaleznosci od momentu sezonu, ale rocznie jest to zwykle 100 masek – mowi
nam Mateusz Pawlik, inzynier z firmy Cabiomede Sport. Przyznaje, ze
pilkarskich klientow ma sporo, ale przekroj zglaszajacych sie do niego
sportowcow jest spory.
– Mielismy jedno zamowienie od zawodniczki, ktora jezdzi konno. Na zawodach
zostala kopnieta w twarz przez konia. Chciala szybko wrocic do rywalizacji
i potrzebowala zabezpieczenia twarzy – przekazuje. Na jego liscie sa tez
hokeisci, koszykarze, profesjonalisci, amatorzy, panowie i panie, a nawet
dzieci. Bylo zamowienie od zawodnikow rugby, a co ciekawe, jeszcze ani razu
nie przyszedl do nas zaden pilkarz reczny. W pilce noznej zajmowalismy sie
przypadkiem osmiolatka. Mial zlamany nos i kosci policzkowe. Na meczu rywal
zamiast pilke, kopnal jego glowe. Zamowiona maska miala nie tylko chronic
jego twarz, ale dawac mu poczucie bezpieczenstwa, spokoj psychiczny. To tez
jest jedna z ich waznych funkcji, by wracac do rywalizacji bez blokady w
glowie – tlumaczy nam Pawlik.
Niegdys tygodnie i odlew twarzy, teraz 2 dni i aplikacja na telefon
Tych pilkarskich klientow jest tez sporo przez osobe Michala Zyry, bylego
gracza m.in Legii Warszawa, Wolverhampton, Korony Kielce, Jagiellonii
Bialystok, a ostatnio Wisly Krakow, kilkukrotnego reprezentanta Polski,
ktory wszedl w biznes i zostal ambasadorem firmy. Kilka lat temu zostalem
zaproszony na spotkanie. Wtedy chodzilo o ochraniacze pilkarskie, ktore oni
tez wykonywali. Zainteresowalem sie tym tematem, wszedlem do wspolpracy.
Potem pojawil sie temat masek, ktory okazal sie wazna kwestia. W Polsce
jestesmy chyba pierwszym kontaktem dla wielu sportowcow szukajacych ochrony
twarzy – przekazuje nam Zyro. Pilkarz, ktory niemal dekade temu sam mial
zlamany nos, widzi, jak technika poszla do przodu.
– Ja na moja maske czekalem dwa tygodnie. My teraz robimy ja w dwa dni –
usmiecha sie. Ten czas byl dluzszy, bo polscy sportowcy musieli osobiscie
udac sie na zrobienie odlewu twarzy. Przewaznie jechali do Niemiec. Po
godzinnym zabiegu trwalo jeszcze kilkugodzinne modelowanie maski. Teraz do
stworzenia personalizowanej maski wystarczy… telefon. Nasze maski sa
robione na podstawie skanu 3D twarzy lub tomografii komputerowej. Robimy je
bezdotykowo – tlumaczy Pawlik. – Tak, jak w przypadku Przemka
Frankowskiego, ktory potrzebowal maski przed mundialem w Katarze. Jego zona
zeskanowala mu twarz specjalna aplikacja, wyslala dane do nas i za dwa dni
maska leciala do niego do Francji – przekazuje. Zyro dodaje, ze
reprezentant Polski byl zreszta bardzo zadowolony.
– Frankowski dostal tez maske w klubie. Powiedzial, ze byla fatalna. Jak
zalozyl nasza, to bylo dla niego jak przejscie z malucha do mercedesa.
Rozegral w niej kilka meczow przed mundialem – przypomina Zyro. Pawlik
dodaje, ze zmniejszyl sie tez czas po samym urazie, w ktorym mozna
przystapic do wykonania skanu twarzy, w ktorym nie przeszkadza nawet
opuchlizna. Wykonalem okolo 300 masek. Jest do przewidzenia, jak opuchlizna
bedzie wygladac i jak wykonac maske. Trzeba wiedziec, gdzie maska musi byc
odsunieta, a gdzie ma przylegac do twarzy. Jak zlamany jest nos, to maska
nosa nie dotyka, jest odsunieta 2,3 milimetry, opiera sie na innych
czesciach twarzy. Przy uderzeniu sile przyjma np. policzki i czolo, czesc
kontaktu zamortyzuje pianka pochlaniajaca energie uderzen, ale do nosa
maska nie dotknie – tlumaczy. Ta specjalna wysciolka czesci wewnetrznej,
ktora jest obrabiana laserem, sprawia, ze zmniejsza sie tez problem, ktory
zawodnikom noszacym maski przeszkadzal w dawnych czasach. Teraz pot mniej
splywa im do oczu, w czym tez pomagaja kanaliki wentylacyjne. Technologia
uzyta przy takiej masce bliska jest chocby w Formule 1 czy astronautyce. Do
ich produkcji wykorzystuje sie takie samo wlokno weglowe. A jak powstaje
maska? Najpierw projektowana jest forma, potem taka forma jest drukowana na
drukarce 3D. Nastepnie na to naklada sie wlokno weglowe, ktore kompresowane
jest z zywica dedykowana do kontaktu ze skora. Nacisk na taka maske podczas
produkcji wynosi wowczas okolo jeden tony. To dlatego taka maska kompresuje
sie do grubosci 1 milimetra i jest przy tym niezwykle twarda. Mozna ja tluc
kijem bejsbolowym i nie peknie – obrazuje Pawlik. Koszt takiej
spersonalizowanej maski to srednio 2,5 tys. zlotych. Niektorzy do kieszeni
siegac musza jednak czesciej.
– Zdarzaja nam sie stali klienci, ale z innymi urazami. Byl jeden gracz
Pogoni Szczecin, ktory rok po roku zamawial maski raz na zlamany nos, drugi
raz na zlamany oczodol. Wtedy ta pierwsza maska nie spelnilaby swojej
funkcji. W teorii jakby ktos dwa razy mial np. zlamany nos, to ta wykonana
za pierwszym razem maska, zabezpieczy go przy drugim urazie. Twarz sie nam
raczej nie zmienia no, chyba ze ktos bardzo by przytyl, lub zlamal ten nos
w zupelnie inny sposob. O sportowcu, ktory dwa razy uzywal tej samej maski,
jednak nie slyszalem – przekazuje nam Pawlik. Jego firma wysyla maski w
rozne czesci swiata, do Szwecji, Niemiec, Estonii, Litwy, Rumunii. Wsrod
polskich pilkarzy korzystajacych z jej uslug sa chocby obecni, czy byli
reprezentanci Polski: Marcin Bulka, Piotr Zielinski, Bartosz Bereszynski,
Krystian Bielik, Pawel Wszolek. Nie tylko w kwestii masek, ale tez
personalizowanych, czyli robionych na wymiar ochraniaczy piszczeli. Na
trwajacym Euro w takich specjalnych ochraniaczach biega chocby Zielinski.
Ma na nich swoje zdjecie, daty polskich meczow na ME i zdjecie swoich
bliskich. One tez tworzone sa na podstawie skanu nogi pilkarza
– opowiada Michal Zyro. Chodzi o ich odpowiednie przyleganie i wygode.
Personalny wzor i logotyp jest dodatkiem, choc podczas meczu schowanego pod
skarpeta elementu i tak nie widac. Zyro zaznacza, ze choc temat ochraniaczy
wydaje sie banalny, bo ochraniacz, to ochraniacz, to jednak nie zawsze jest
tak prosto. Tym bardziej, ze to produkt ochrony osobistej i podlega pod
pewne przepisy.
– Nasz produkt ma certyfikat. Na rynku czesto mozna trafic na ochraniacze,
ktore sa sprzedawane jako “nadruki na ochraniacze”. Ich producenci
zabezpieczaja sie, ze jak sie cos stanie, ich produkt peknie, to oni nie
biora za to odpowiedzialnosci. To jest juz zwykle opisane malym drukiem.
Taki ochraniacz dla piszczeli moze zrobic wiecej zlego niz dobrego – kreci
glowa Zyro. A wracajac do glowy, twarzy i masek – czy Kylianowi Mbappe
maska moze przeszkadzac? Zmniejszac pole widzenia, deprymowac? Pawlik jest
zdania, ze na te wspolczesne maski pilkarze nie narzekaja, widza w nich
wszystko, musza sie jedynie do nich przyzwyczaic.
– Mialem jednego pilkarza, ktory po odebraniu maski od razu zalozyl ja
sobie na twarz, wsiadl w samochod i pojechal tak z Kielc do Bydgoszczy. Nie
tracil czasu na oswojenie sie z nia – usmiecha sie nasz rozmowca, ktory
maske zrobiona dla Francuza zachowa sobie na firmowej polce.
Szykuje sie wielki skandal. Superpuchar Polski zagrozony. Jest oficjalne
pismo Jagiellonia Bialystok nie rozegra meczu o Superpuchar Polski z Wisla
Krakow 7 lipca – wynika z pisma, ktore mistrz Polski wyslal do PZPN w tej
sprawie. Klub z Bialegostoku jest wsciekly na zwiazek za wyznaczenie
terminu spotkania na 12 dni przed startem sezonu ligowego. Wielu kibicow
nie pozostawia na PZPN suchej nitki. PZPN w srode zaskoczyl wszystkich,
oglaszajac, ze mecz o Superpuchar Polski pomiedzy mistrzem Polski
Jagiellonia Bialystoka Wisla Krakow ma sie odbyc w niedziele 7 lipca, az na
12 dni przed startem sezonu ekstraklasy oraz I ligi. Gospodarzem
tradycyjnie ma byc mistrz Jagiellonia, choc okazuje sie, ze nikt z PZPN
przed ogloszeniem decyzji z wladzami bialostockiego klubu sie nie
kontaktowal. Wybor termin przez zwiazek jest o tyle kontrowersyjny, ze mecz
wedlug zalozenia PZPN ma sie odbyc w srodku okresu przygotowawczego mistrza
Polski. Pod ta informacja pojawily sie liczne komentarze zbulwersowanych
kibicow. “Cyrk”, “Rozpie***yli Jagiellonii przygotowania do sezonu i
zadowoleni, bo se final euro obejrza”, “Robicie wszystko, zeby druzyny jak
najbardziej to olewaly” – czytamy. Decyzje PZPN zgodnie krytykuja zarowno
kibice Jagiellonii, jak i Wisly Krakow, a takze neutralni.
Ale najbardziej absurdalny w tej sytuacji jest fakt, ze PZPN w ogole nie
wzial pod uwage, ze bialostocki stadion moze byc w tym terminie
niedostepny. Jagiellonia, ktora jako mistrz Polski ma byc gospodarzem
meczu, informowala PZPN, ze mozliwe jest granie tylko w weekend 13/14
lipca. Na nic to sie zdalo. Byc moze dlatego, ze 14 lipca odbedzie sie
final Euro 2024, na ktory pewnie zaproszona bedzie takze polska delegacja.
Jagiellonia wsciekla na PZPN za Superpuchar. Wyslala oficjalne pismo.
Zwiazek ma klopot
W Bialymstoku nie kryje sie zdziwienia oraz zlosci spowodowanych ta decyzja
pilkarskiej centrali. “Naprawde?!” – zapytal tylko wymownie na portalu X
dyrektor sportowy klubu Lukasz Maslowski.
Od kilku dni staralismy sie skontaktowac z sekretarzem generalnym PZPN
Lukaszem Wachowskim, od ktorego zaleza tego typu sprawy w zwiazku. Bez
skutku, bedacy w Niemczech z reprezentacja Wachowski zignorowal nasze
telefony i wiadomosci. Rowniez od rzecznika zwiazku nie otrzymalismy
niczego konkretnego w tej sprawie. W Bialymstoku sprawe stawia sie jasno. –
Jesli ten Superpuchar ma sie odbyc na obiekcie glownym, to ten obiekt jest
niedostepny – mowil Sport.pl Wojciech Pertkiewicz, prezes Jagiellonii
Bialystok. W dniach 5-7 lipca Stadion Miejski zostal wynajety na Kongres
Swiadkow Jehowy.
Bialostocki klub wyslal do PZPN oficjalnie pismo informujace, ze nie ma
mozliwosci gry w wyznaczonym terminie. – Bo nawet jesli mielibysmy grac
gdzie indziej, to najzwyczajniej nie mamy kim zagrac w tym terminie.
Konczymy oboz przygotowawczy 6 lipca. Nie wyjdziemy od razu na mecz, ktory
chcielibysmy powaznie jako rywalizacje o trofeum – tlumaczyl Pertkiewicz.
Co wiec jego zdaniem zadecydowalo o tym, ze PZPN ustalil taki termin
Superpucharu? – Nie mam pojecia, nie chce gdybac – stwierdzil prezes
Jagi. Niezadowolony z terminu jest takze trener mistrzow Polski Adrian
Siemieniec, ktory tlumaczy, jak duzy wplyw mialoby to na przygotowania
Jagiellonii do nowego sezonu. Jaga pierwszy mecz oficjalny rozegra 19
lipca, gdy w ekstraklasie podejmie Puszcze Niepolomice. Pozniej rozpocznie
rywalizacje w eliminacjach Ligi Mistrzow – w II rundzie zagra albo z
litewskim FK Poniewiez, albo z finskim HJK Helsinki i ma duze szanse na
przejscie do kolejnej rundy, co tez zapewniloby jej gre minimum w fazie
grupowej Ligi Konferencji Europy. Przede wszystkim ze szkoleniowego punktu
widzenia nie jestem w stanie przygotowac zespolu na mecz o stawke w tym
terminie. To bedzie srodek okresu przygotowawczego – tlumaczyl w rozmowie
ze Sport.pl Adrian Siemieniec.
– Czeka nas bardzo trudna runda. Musimy byc do niej optymalnie
przygotowani. Przy takim terminie Superpucharu budowanie obciazen, formy w
okresie przygotowawczym jest niemozliwe. A chcielibysmy mecz o trofeum
potraktowac powaznie – kontynuowal trener Jagiellonii, ktory wyjasnil,
dlaczego nie moze potraktowac Superpucharu jako jednego z meczow
przygotowawczych. Nie zarzadzimy zmianami, nie zaplanujemy, ile kto bedzie
gral, nie dokonamy 10/11 zmian czy zmian hokejowych. A tydzien pozniej
znowu trzeba bedzie organizowac sparing. Z punktu widzenia przygotowan
druzyny to nierealne. PZPN chce, abysmy grali Superpuchar na 12 dni przed
meczem o punkty. To oznacza, ze mikrocykl rozpoczelibysmy na 18 dni przed
liga, wiec zakonczylibysmy okres przygotowawczy 1 lipca. Nie mielibysmy
odpowiednio wiele czasu, by wejsc na odpowiednie obciazenia, by potem zejsc
z nich na Superpuchar. Potem tez nie moglibysmy juz wrocic na te
obciazenia. Tak naprawde mielibysmy tydzien na przygotowanie zespolu do
ciezkiej rundy i pucharow – mowil trener mistrzow Polski.
– Wierze, ze bedziemy mogli rozegrac ten mecz tydzien przed liga –
zakonczyl Siemieniec. W tych okolicznosciach wydaje sie, ze Superpuchar
Polski mimo oficjalnej informacji PZPN nie odbedzie sie w terminie 7 lipca.
Predzej czy pozniej zwiazek bedzie musial sie przyznac do bledu.
DETEKTYW
Rzymska tajemnica
Konrad SZYMALAK
Doktor Robert I. wspolpracowal z weneckim instytutem archeologicznym przy
prowadzonych przezen wykopaliskach. Projekt z wiosny 2009 roku zakladal
poszerzenie prac w okolicach starozytnego portu rzecznego w Akwilei. Dla
arche- ologow byl to niezwykle interesujacy i bogaty w odkrycia rejon.
Rowniez dla dok- tora I. poczatek badan byl niezwykle obiecujacy. Jednak
kiedy natrafil na swietnie zachowany, kompletny szkielet ludzki i nie
ulegalo watpliwosci, ze nie pochodzil on z czasow Cesarstwa Rzymskiego,
archeologow zastapili prokuratorzy i funkcjo- nariusze sledczy. Robert I.,
26 marca 2009 roku, czubkiem lopaty natrafil na cos twardego. Obiekt z
najwyzsza staran- noscia odkopal i wyjal z ziemi. Jego pierwsze uczucia
byly mie- szane. Byl to kamienny element zdobienia i definitywnie pocho-
dzil z czasow starozytnych, ale stan w jakim sie znajdowal budzil
podejrzenia. Stopien zabrudzenia byl niewielki. Piasek wystarczylo z
powierzch- ni zdmuchnac. Zdaniem badacza wygladalo to tak, jakby ktos juz
wczesniej odkopal ten artefakt, wyczyscil i zakopal z powrotem. Poczatkowo
Robert I. nie byl w stanie okreslic fragmentem czego on byl. Jak sie
pozniej okazalo, jego obecnosc w tym miejscu nie byla oczywista… Robert
I. przekazal arte- fakt do dalszych badan i przyjrzal sie doklad-
niej miejscu znaleziska. Po wnikliwej analizie stwierdzil, ze prowadzono
juz wczesniej wykopaliska. Nie byloby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt,
ze pomimo prowadzenia prac, przeoczono szescdziesieciocen- tymetrowy obiekt.
Robert I. postanowil dalej kopac w tym samym miejscu. Okolo metra nizej
natrafil na czaszke. Jej okolice skrupulatnie oczyscil i natknal sie na
kolejne kosci. Niewatpliwie byl to szkie- let ludzki. Nadzorujacy prace
profesor Michele V. orzekl, po konsultacjach z innymi bada- czami, ze
szczatki byly dwu- dziestowieczne. Zawiadomiono prokurature.
Przed przybyciem ekipy sledczej wiesc o znalezisku dotarla do katolickiego
ksie- dza z Akwilei, ktory zasugero- wal, ze w latach 40. i 50. XX wieku
miejsce to moglo sluzyc do pochowku. Obiecal spraw- dzic koscielne archiwa.
Zanim zdazyl podzielic sie wynikami, sledczy byli pewni, ze mieli do
czynieniazofiarazabojstwa.Na czaszce widoczna byla rana wlo- towa i
wylotowa po kuli, a dru- gi pocisk tkwil w obojczyku. Szkielet przekazano
do dalszych badan, podobnie jak i fragment antycznego kamienia. Nie mogl on
sie znalezc w tamtym miej- scu na skutek naturalnego biegu wydarzen, gdyz
zwloki bedace metr pod nim byly kilkaset lat mlodsze. Kto zatem i po co
zakopal te kamienna plytke nad zwlokami? Czy byl to jakis rytu- al
pogrzebowy? Doktor Robert I. zostal wlaczony do grupy badawczej majacej
na celu ustalenie pochodze- nia i charakteru przedmiotu odnalezionego nad
zwlokami. Sprawny zespol szybko dowiodl, ze byl to fragment architrawu
kolumny korynckiej z IV wieku p.n.e. Analiza budulca pozwa- lala z
dziewiecdziesieciopro- centowa pewnoscia wskazac, ze pochodzil z greckiego
Polwyspu Peloponez. Skad zatem wzial sie w polnocnych Wloszech?
Wyniki analizy okazaly sie zaskakujace nie tylko dla naukowcow, ale takze
dla sled- czych. Sporzadzono liste grup archeologicznych pracujacych w
rejonie Akwilei w ostatnich 50 latach. Z tej listy wyloniono trzy, ktorym
nalezalo sie przyjrzec. Numerem jeden zostala wypra- wa zorganizowana przez
insty- tut archeologiczny w Montrealu w latach 1974-76. Szly za tym liczne
przeslanki. Przed przyby- ciem do Wloch grupa pracowala w greckim Koryncie.
Po przyjez- dzie na Polwysep Apeninski zagi- nal jeden z uczestnikow wypra-
wy, a ich przylot byl poprzedzony afera z przemytem marihuany. Przy trojce
studentow znaleziono lacznie 50 gramow zabronionych substancji. Jednak pod
koniec lat 70. ostatecznie postepowanie umorzono. Niewyjasniona pozo- stala
sprawa zaginiecia Jeffreya. Jedna z hipotez zakladala, ze 23-latek zakochal
sie podczas pobytu w Grecji i uciekl do uko- chanej. Nie miala ona jednak
wiekszego logicznego uzasad- nienia i poparcia w dowodach. Student zostal
uznany za osobe zaginiona. Wloscy sledczy spro- wadzili z Kanady karte
stomato- logiczna zaginionego dla porow- nania, lecz antropolog sadowy
raczej z gory wykluczal zgodnosc, jako ze szkielet nalezal do osoby sporo
starszej od Jeffreya.
Dokladne badania instytutu medycyny sadowej ujawnily, ze szkielet nalezal
do mezczyzny w wieku 35-45 lat, ktory zostal zabity strzalem z broni palnej
w prawa skron. Zwloki byly zlozone do grobu nago, a takze nie znaleziono
przy nich zad- nej bizuterii. Kosci nie posia- daly wczesniejszych zlaman,
a uzebienie bylo kompletne i w dobrym stanie. Te fakty defi- nitywnie
wykluczaly, ze szkielet mogl nalezec do kanadyjskiego studenta. Analiza
balistyczna pozwolila stwierdzic, ze pocisk wyjety z obojczyka byl kali-
bru 10 mm i zostal wystrzelo- ny z pistoletu Glock 20. Byl to o tyle cenny
wniosek, ze bron tego typu produkowano od 1991 roku. Antropolog prawdopo-
dobny czas smierci wskazywal na polowe lat 90. Z tego powo- du wykluczono
druga pozy- cje na liscie, gdyz archeolodzy z Wenecji prowadzili swoje pra-
ce w latach 60. i 80. Rownolegle do prob usta- lenia tozsamosci ofiary
prowadzono dochodzenie w sprawie starozytnego architrawu. Znaleziska tego
typu sa katalogowane, co powinno wskazac sledczym trop, w jaki sposob
fragment starozytnej greckiej kolumny znalazl sie we Wloszech w XX w.
Robert I. pomagal policji w tym aspekcie dochodzenia. Pomimo zaanga-
zowania ekspertow spoza Wloch, nie udalo sie odnalezc pierwot- nego
znalazcy tego fragmentu ani dokladnego miejsca skad
mogl on pochodzic. Doktor I. w prywatnej rozmowie z grec- kim archeologiem
specjalizu- jacym sie w wykopaliskach na Polwyspie Peloponez uslyszal
sugestie, ze mogl on pochodzic z prac nielegalnej grupy poszu- kiwaczy.
Architraw nie przed- stawial wartosci handlowej, wiec zostal porzucony.
Swoje ustale- nia Robert I. przekazal sled- czym, ktorzy po konsultacjach z
prokuratorem zdecydowali sie pojsc tropem tzw. poszuki- waczy skarbow,
czyli grup spe- cjalizujacych sie w nielegalnych wykopaliskach.
Robert I. od swojego rozmow- cy uslyszal nazwisko Salvatore T. Byl to
historyk i antykwariusz z Mediolanu, ktory finansowo wspieral nielegalne
poszuki- wania antycznych dziel sztu- ki. W 2001 roku zostal skaza- ny na
kare 2 lat wiezienia za paserstwo. Chodzilo o handel ksiegozbiorami
pochodzacymi z kradziezy. W sprawie pojawilo sie rowniez nazwisko greckiego
biznesmena Konstantinosa P., ktory posiadal flote niewielkich okretow na
Morzu Egejskim. Trop byl o tyle trafny, ze najwiek- sza aktywnosc w
organizowaniu wypraw eksploracyjnych przez obu mezczyzn przypadala na polo-
we lat 90. Europol wiazal z nimi kilka przypadkow zaginiec, lecz brakowalo
swiadkow i dowodow, by wszczac skierowane przeciwko Konstantinosowi P. i
Salvatore T. postepowanie. Na liscie zaginionych znajdowal sie Janusz O.,
pseudonim Ortega.
Marynarz plywal w latach 80. na polskich okretach handlowych w rejonie
Karaibow, co dalo mu ten przydomek. Odszedl ze sluzby w 1990 roku w stopniu
bosmana. Jego bliscy zeznali, ze potem pracowal jako nurek w roznych
krajach na polu- dniu Europy. Czesto bywal w Grecji, bo stamtad przywozil
wiele pamiatek. Pracowal takze u armatorow z Wloch i Cypru.
“Ortega” nie zdradzil rodzinie czym dokladnie sie zajmowal, udzielil
ogolnikowego wyjasnie- nia, ze pracowal przy badaniach dna morza. Wloscy
sledczy mogli zalozyc, ze przeszukiwal nielegalnie wraki statkow z ekipa
Konstantinosa P. Jego zaginiecie zgloszono wiosna 1997 roku, ale wiesci o
nim bliscy nie mieli od Bozego Narodzenia 1996 roku. W chwili zaginiecia
mial 41 lat.
Dokumentacja medyczna Janusza O. do wloskiej proku- ratury dotarla z Polski
w lipcu 2009 roku. Antropolog sadowy na podstawie karty dentystycz- nej i
badania porownawczego DNA potwierdzil, ze szkielet odnaleziony w Akwilei to
szczat- ki Polaka. Co takiego wydarzylo sie,zeJanuszO.musialzginac? Czy
pochowanie nad nim archi- trawu mialo jakies znaczenie symboliczne?
Kiedy ustalono tozsamosc ofiary, doktor Robert I. przebywal juz w Polsce.
Sledczy z Udine, ktorzy prowadzili sprawe morderstwa skierowali do niego
szereg pytan o Janusza O. Robert I. jednak nie znal ofiary. Wodzony
wrodzona ciekowo- scia postanowil na wlasna reke zasiegnac informacji o
bosmanie “Ortedze”. Podczas swojego poby- tu w Akwilei wynajmowal pokoj w
gospodarstwie Leonarda G., ktory byl emerytowanym woj- skowym i prowadzil
stancje dla naukowcow i studentow. Zapytal go o Janusza O. i przeslal jego
zdjecie. Pulkownik Wojska Polskiego w stanie spoczynku nie kojarzyl ofiary.
Zapewnil jednak, ze popyta okolicznych znajomych.
Ramy czasowe zabojstwa “Ortegi” prokuratura okreslila na pierwszy kwartal
1997 roku. W tym czasie w Akwilei prace prowadzila grupa archeologow z
Rzymu, ktora byla pierwotnie trzecim tropem sledczych. Stala sie numerem
jeden. Po uply- wie 13 lat uczestnicy nie byli w stanie podac policji
blizszych
szczegolow, ale Janusza O. roz- poznawali. Byl on czlonkiem ekipy
pomocniczej, ktora zaj- mowala sie m.in. usuwaniem skutkow prac
archeologicznych i logistyka. Ci ktorzy go pamie- tali, jednoglosnie
twierdzili, ze mieszkal na stancji u pulkowni- ka. Czy Leonard G. przy
swoich 89 latach mial tak slaba pamiec? Czy po prostu klamal?
Leonard G. stal sie podej- rzanym. Wezwany na przesluchanie do prokura-
tury utrzymywal, ze ofiary nigdy nie widzial na oczy. Po sprawdzeniu
archiwum kryminalnego okazalo sie, ze pulkownik byl zapalonym
numizmatykiem. Mial spora kolekcje starych monet, a takze wyrok za niele-
galne ich pozyskiwanie. W 2002 roku zostal zatrzymany przez rzymska policje
podczas zaku- pukontrolowanegonaczarnym rynku. Oferowal do sprzedania
monety w stanie “surowym”, to znaczy takie, ktore zostaly wykopane, ale
jeszcze nie zostaly oczyszczone. Leonard G. przy- znal sie do winy.
Wlamywal sie do krypt i starych grobowcow przy kosciolach. Policyjnym
ekspertom to tlumaczenie nie wydawalo sie pelne, gdyz fak- tycznie do
wymienionych przez Leonarda G. grobowcow zglo- szono wlamania, ale czy w
gro- bie zmarlego w XVIII wieku wloskiego duchownego mogl znalezc
austrowegierskie mone- ty z konca XIX stulecia?
Na poczatku 2010 roku Robert I. skontaktowal sie z sio- stra Janusza O.
Przechowywala listy brata. Na jednym z nich widnial stempel pocztowy z
Akwilei z data 27 czerwca 1996 roku. W liscie uzyl sformulo- wania, ze
przebywal u starego znajomego. Na swieta Bozego Narodzenia przyjechal
osobi- scie do Koszalina i po Nowym Roku mial udac sie do Grecji. Nie bylo
jednak zadnego sladu, ze tam sie pojawil. Mimo to sprawe jego zaginiecia
policja polaczyla z Konstantinosem P., u ktorego przez dluzszy czas
pracowal. Zeznania archeolo- gow przekreslaly jednak te zalo- zenia.
“Ortega” w 1997 roku nie dotarl do Grecji. Z cala pewno- scia przebywal u
Leonarda G. Prokuratura nie zdazyla postawic Leonardowi G. zarzutow. 19
lipca 2010 roku mezczyzna zmarl na zawal serca. Choc Robert I. przypusz-
czal, ze tajemnica smierci bos- mana “Ortegi” nigdy nie zosta- nie
wyjasniona, monitorowal sprawe, pozostajac w kontakcie z siostra ofiary.
Prawdopodobna wersja jaka jej przedstawila wloska prokuratura zakladala, ze
motywem byly porachunki na czarnym rynku dziel sztuki. Podczas przeszukania
w domu pulkownika nie znaleziono narzedzia zbrodni, co zbytnio sledczych
nie dziwilo. W chwili morderstwa mial on 76 lat i bylo bardzo watpliwe, ze
sam doko- nal zbrodni i dal rade zakopac zwloki na takiej glebokosci.
Wloscy funkcjonariusze kpili, ze sam nie bylby w stanie nawet zakopac
fragmentu architrawu, a co dopiero tegiego maryna- rza. Brakowalo jednak
tropu do wspolnika lub wspolnikow tej zbrodni. Brakowalo przez prawie 5 lat
do 22 kwietnia 2014 roku.
Tego dnia na rzymskim moscie Ponte Sublicio, laczacym Piazza dell’Emporio z
Piazza di Porta Portese, karabinierzy po krotkim poscigu zatrzymali
podejrzanego o rozboj mezczy- zne. Byl nim 43-letni Fabrizio N. Podczas
przeszukania znaleziono przy nim bron. Pistolet Glock 20. Ekspertyza
balistyczna ujawnila, ze z tej jednostki oddano strza- ly do Janusza O.
Fabrizio N. zostal aresztowany za zabojstwo. Prokuratura posiadala przeciw-
ko niemu silne dowody. Oprocz znalezionego przy nim narzedzia zbrodni, w
jego domu znajdowal sie zloty zegarek z dedykacja na bransolecie “Dla
bosmana Ortegi”. Podejrzanemu grozilo dozywocie.
Nie majac wiekszych szans na zlagodzenie wyroku przed sadem, Fabrizio N.
zdecydowal sie przyjac propozycje prokura- tury i zaczal zeznawac. Janusz
O. przyjechal w styczniu 1997 roku do Rzymu z Grecji. Mial ze soba kilka
zrabowanych podczas wojny domowej w Jugoslawii ikon pra- woslawnych oraz
zlote osmanskie monety. Tymi drugimi od razu zainteresowal sie Leonard G.
Natomiast ikony mial odkupic od niego znajomy Fabrizio N. – Serb Dubravko
L. Zdaniem pul- kownika “Ortega” zadal zbyt duzo za monety. W Rzymie Janusz
O. otrzymal oferte wspolpracy od grupy archeologow. Byla na tyle
interesujaca finansowo, ze przy- stal na nia, a ze mieli udac sie do
Akwilei, postanowil dogadac sie z pulkownikiem w sprawie stancji w zamian
za zejscie z ceny za monety. W miedzyczasie Ortega zainkasowal 40 mln lirow
(row- nowartosc okolo 20 tys. euro) za ikony.
Leonard G. nie tylko nie zamierzal placic za osmanskie monety, ale takze
zamierzal okrasc O. z pieniedzy. Problem polegal na tym, ze Ortega nie ufal
pulkownikowi i przed przyjazdem do niego na stancje obie te rze- czy ukryl.
Leonard G. probowal wydobyc wszelkimi mozliwymi sposobami informacje o
skrytce bosmana, ale ten byl nieugiety. Chcial zobaczyc pieniadze. Targi
trwaly dlugo, dlatego Janusz O. pozostal przy zyciu do 11 maja 1997 roku.
Tej nocy cierpliwosc pulkownika sie skonczyla. Udal sie z Ortega do starego
portu rzecznego, gdzie rzekomo ktos mial mu przekazac pieniadze. Na miejsce
przyjechal Fabrizio N., ktorego wynajal Leonard G.
Janusz O. najpierw otrzy- mal postrzal w obojczyk. Prosil o darowanie mu
zycia i wyjawil swoja skrytke w Rzymie. Kiedy pulkownik nabral pewnosci, ze
“Ortega” mowil prawde, strzelil mu w glowe. Fabrizio N. zakopal zwloki za
co mial dostac ukryte 40 mln lirow. Pulkownik wzial wszystkie monety.
Sledczy przyjmujacy zeznania N. pokazali mu zdjecie fragmen- tu architrawu,
ktory znaleziono przy zwlokach O. Mezczyzna nie byl pewien, ale kamienna
plyta, jego zdaniem, przykry- wala skrytke w ziemi, w kto- rej “Ortega”‚
ukryl pieniadze i monety. Leonard G. zabral ja ze soba, ale nie umial
wytlumaczyc w jaki sposob znalazla sie nad zwlokami Janusza O. i kiedy. Od
czasu podzialu lupu Fabrizio N. nie mial z Leonardem G. kontaktu.
W 2016 roku Fabrizio N. zostal skazany za wspoludzial w morderstwie na 16
lat wiezie- nia. Mordercy udalo sie uniknac lawy oskarzonych.
Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)
STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/
abujas12@gmail.com
http://
www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci
http://MyShip.com
Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez
dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com
GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl
Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:
(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):
Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,
Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.
BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436
Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”
wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452
(format IBAN)
wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479
(format IBAN)
wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504
(format IBAN)
BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX
Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”
Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,
numer KRS 0000124837:
“Wspomoz nas!”
teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty
Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl