Dzien dobry – tu Polska – 20.07.2024

DZIEN DOBRY – TU POLSKA GAZETA MARYNARSKA Imienia Kpt. Ryszarda Kucika (Rok
XXIV nr 201) (67440) 20 lipca 2024r.

Pogoda

sobota, 20 lipca 23 st C

Przewaznie slonecznie

Opady:0%

Wilgotnosc:67%

Wiatr:16 km/godz.

Dzien dobry Czytelnicy 🙂

Dzis mail od Pana Slawka:

Witam

Saldo na Marynarskim Pogotowiu Gargamela wynosi 801,31 zl zl (osiemset
jeden zl trzydziesci jeden gr). Wplaty od ostatniego “meldunku (od
21.06.2024 r. ) to 1850zl a wydatki to sfinansowanie leczenia Mikolaja ,
marynarskiego dziecka oraz zakupy lekow i wkladek sluchowych dla Bohdana
Denysiuka, chlopca z Ukrainy. Super, ze udalo sie zebrac pieniadze na pomoc
dla Bohdana, ktoremu Gargamel bardzo chcial pomoc.

Serdeczne pozdrowienia

Slawomir Janus

Prezes Stowarzyszenia Pomocy Chorym Dzieciom LIVER

” i pomogl Gargamel dzieki Wam 🙂

Bardzo dziekujemy za wplaty, wiem ze to urodziny Gargamela odegraly tu duza
role wiec podwojnie dziekuje za tak owocny odzew na apel o wplaty z tej
okazji 🙂

Ania Iwaniuk

Dowcip

Co oznacza skrot BIO na produkcie w sklepie?

Biedaku Idz Odloz.

Ksiadz mial uderzyc dziecko. Uslyszal zarzuty. Trzy zarzuty naruszenia
nietykalnosci cielesnej uslyszal ksiadz uczacy w jednej ze szkol
podstawowych w Sanoku (Podkarpacie). Jeden z nich dotyczy sytuacji, w
ktorej duchowny mial uderzyc ucznia, bo ten ruszal jego gitare. Do tego
zdarzenia doszlo w salce katechetycznej przy parafii. Dwa pozostale
zdarzenia objete zarzutem mialy miejsce na terenie szkoly, w ktorej
katecheta uczyl. Nauczyciel zostal zawieszony w pelnieniu obowiazkow.

Sledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Sanoku.

– Aktualnie katechecie zostaly przedstawione trzy zarzuty z artykulu 217
paragraf 1 kodeksu karnego – powiedzial nam prokurator Pawel Kedzierski.

§ 1. Kto uderza czlowieka lub w inny sposob narusza jego nietykalnosc
cielesna, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolnosci albo pozbawienia
wolnosci do roku.

Dodal, ze zarzuty obejmuja trzy zdarzenia, w tym sytuacje z konca listopada
2023 roku, kiedy katecheta mial w salce katechetycznej przy parafii uderzyc
ucznia, bo ten ruszal jego gitare.

Prokuratura ze wzgledu na dobro pokrzywdzonych nie udziela informacji na
temat pozostalych zdarzen objetych zarzutami. Wiadomo jedynie, ze doszlo do
nich na terenie szkoly, w ktorej katecheta uczyl, i ze wszyscy pokrzywdzeni
maja mniej niz 15 lat.

Prokuratura nie udziela informacji, czy duchowny przyznal sie do
zarzuconych mu czynow. – Przeprowadzono z nim czynnosc przesluchania w
charakterze podejrzanego, katecheta zlozyl wyjasnienia, ktorych ze wzgledu
na dobro postepowania i ochrone pokrzywdzonych nie bede ujawnial –
powiedzial nam prokurator Kedzierski.

Prokuratura nie wyklucza, ze katecheta uslyszy kolejne zarzuty. Nie jest
tez wykluczone, ze w charakterze swiadkow beda przesluchane kolejne osoby.
– Postepowanie jest w toku – podkresla nasz rozmowca.

Przesluchania – zgodnie z przepisami, ktore dotycza przeprowadzania
czynnosci z maloletnimi ponizej 15. roku zycia – odbywaja sie w obecnosci
psychologa. Z kazdego przesluchania sporzadzana jest opinia, ktora trafia
do prokuratury.

Dochodzenie ze wzgledu na “wazny interes spoleczny”

Sledztwo w tej sprawie zostalo wszczete 15 marca po zawiadomieniu, jakie 8
marca do prokuratury zlozyla dyrektorka szkoly, w ktorej ksiadz jeszcze
niedawno byl katecheta.

Dochodzenie w sprawie naruszenia nietykalnosci, ktore wszczyna sie z
oskarzenia prywatnego, w tym przypadku zostalo wszczete w zwiazku ze
“skarga publiczna” ze wzgledu na “wazny interes spoleczny”.

Samo zas zajscie, ktorego dotyczy, mialo miejsce pod koniec listopada
ubieglego roku. To wtedy katecheta mial uderzyc ucznia, ktory mial ruszac
jego gitare.

Nauczyciel zawieszony

Dyrektorka szkoly, w ktorej zatrudniony byl katecheta, w rozmowie z tvn24.pl
stwierdzila, ze o sprawie dowiedziala sie w marcu tego roku.

– Szkola po uzyskaniu informacji podjela dzialania, w wyniku ktorych
nauczyciel zostal zawieszony w pelnieniu obowiazkow z dniem 11 kwietnia
2024 roku, a w zwiazku z zaistniala sytuacja wdrozona zostala dodatkowa
pomoc psychologiczno-pedagogiczna – przekazala nam dyrektorka.

Dodala, ze w sprawie trwa takze postepowanie wyjasniajace przed komisja
dyscyplinarna dla nauczycieli przy wojewodzie podkarpackiej.

– Z uwagi na trwajace postepowania i dobro dzieci nie moge podawac
szczegolow w tej sprawie. Dodam, ze w szkole zostaly wdrozone wszelkie
dzialania zgodnie z procedurami – zapewnila.

Majtki obrazaja, grill dusi, papierosy truja. Co wolno na balkonie? Na
balkonach jedni pala, drudzy glosno rozmawiaja i przeklinaja, inni –
probuja rozpalac grill. – Niektorzy zapominaja, ze mieszkamy we wspolnocie,
w bloku – stwierdza jedna z sasiadek. W arsenale srodkow przeciwko
uciazliwym sasiadom sa m.in. listy do wspolnoty i petycje slane do
Ministerstwa Zdrowia.

Jeden z mieszkancow pali na balkonie, dym przez okna dostaje sie do
mieszkan. Sasiedzi zwracaja mu uwage, ktos mowi, ze w domu ma dzieci, w tym
noworodka, ale palacz odpowiada, ze jest u siebie. Jesli komus to
przeszkadza, to przeciez mozna zamknac okno.

To niedawna sytuacja z jednego z zamknietych osiedli w Warszawie, ale mogla
wydarzyc sie wszedzie. Balkonowi palacze przeszkadzaja niepalacym sasiadom
tym mocniej, im bardziej rosnie temperatura. Trudno wytrzymac w 30
stopniach z zamknietym oknem.

Sprawa jest na tyle uciazliwa, ze do Ministerstwa Zdrowia regularnie
wplywaja petycje o zakazanie palenia na balkonach czy w oknach domow
wielorodzinnych. Autor dokumentu skierowanego do ministry Izabeli Leszczyny
w maju pisal tak: “Osoby niepalace sa narazone na wdychanie dymu
tytoniowego od osob palacych na balkonach.” Wskazywal, ze dla niektorych –
np. osob starszych lub nieopuszczajacych domu – wyjscie na balkon to jedyna
szansa na kontakt ze swiezym powietrzem. Choc autor przyznaje, ze balkon
jest prywatna wlasnoscia, to zwraca uwage, ze dym z papierosow rozchodzi
sie na boki, do gory, a nawet wchodzi do mieszkan. “Spoldzielnie i
wspolnoty nie chca wprowadzac do regulaminow takich zakazow” – twierdzi.
“Argumentuja to brakiem wsparcia prawnego od panstwa”.

Ministerstwo zarowno na te, jak i na wczesniejsze petycje, odpowiada
podobnie:balkon to nie przestrzen publiczna. Czy to znaczy, ze osoby,
ktorym przeszkadza dym z balkonu, musza nauczyc sie z tym zyc?
Niekoniecznie.

Czyj interes wazniejszy?

– Ustawa “tytoniowa”, czyli ustawa z dnia 9 listopada 1995 r. o ochronie
zdrowia przed nastepstwami uzywania tytoniu i wyrobow tytoniowych, zawiera
katalog miejsc, w ktorych palenie jest zakazane. W katalogu tym nie
znajduja sie balkony lokali mieszkalnych, zatem nie mozna rozciagnac na nie
zakazu wynikajacego obecnie z tej ustawy – mowi Patrycja Pieszczek-Bober,
specjalistka w zakresie prawa medycznego. Na Instagramie prowadzi
edukacyjne konto Prawo do Zdrowia. Ale prawniczka podkresla, ze nie ma
prawnego uzasadnienia dla traktowania interesow osob palacych wyzej niz
interesow osob niepalacych. – Dym tytoniowy szkodzi nie tylko czynnym, ale
rowniez biernym palaczom. Panstwo powinno podejmowac dzialania w tym
zakresie, zmierzajace do realizacji konstytucyjnego prawa do ochrony
zdrowia. Ograniczenie mozliwosci palenia na balkonie byloby w tej sytuacji
podyktowane m.in. prawem osob niepalacych do ochrony ich zdrowia przed
nastepstwami oddzialywania na nie dymu tytoniowego – uwaza.

Do tego argumentu niejednokrotnie odwolywaly sie takze osoby apelujace do
ministerstwa. Na przyklad w zlozonej pod koniec wrzesnia ubieglego roku za
posrednictwem prezydenta Warszawy petycji czytamy: “Nalezy zastanowic sie
nad skutkami codziennej ekspozycji na strumien boczny dymu. Stezenia
niektorych zwiazkow w strumieniu bocznym sa wielokrotnie wyzsze od ich
poziomow w glownym strumieniu” – pisal autor. Dodawal, ze dym papierosowy
to ok. 400 substancji toksycznych, z ktorych czesc moze miec dzialanie
wplywajace na rozwoj rozmaitych chorob, w tym raka. “Palenie bierne moze
powodowac te same choroby, ktore wystepuja u palaczy czynnych” –
argumentowal. “Niepalacy mieszkancy blokow i kamienic sa calorocznie
podtruwani przez palace osoby z sasiedztwa” – stwierdza autor petycji.

Jeszcze 19 petycji

W odpowiedzi na petycje Departament Zdrowia Publicznego przy resorcie
zdrowia”uprzejmie informuje, ze niniejsza opinia nie jest wiazaca, a
stanowi jedynie stanowisko w sprawie”. Osobom niepalacym pozostaje wiec
nadzieja, ze przepisy mozna zinterpretowac odmiennie.

– Orzecznictwo sadow potwierdza: poddawanie osoby niepalacej wplywowi dymu
tytoniowego jest naruszeniem dobra osobistego – stwierdza Pieszczek-Bober.
– Moim zdaniem nie mozna stwierdzic, ze wprowadzenie zakazu palenia na
balkonach na podstawie powszechnie obowiazujacych przepisow jest
niemozliwe. Zgodnie z Kodeksem cywilnym wlasciciel moze korzystac ze
swojego mieszkania w granicach wyznaczonych przez ustawy i zasady
wspolzycia spolecznego. To wlasnie ustawa mozna nalozyc ograniczenie
dotyczace korzystania z balkonu, w postaci zakazu palenia na nim papierosow
– komentuje prawniczka.

Czytaj tez: E-papierosy grozne nie tylko dla zdrowia. “Naleza do jednych z
najbardziej niebezpiecznych produktow” >>>

– Dodatkowo wlasciciel mieszkania jest zobowiazany do powstrzymywania
sie od dzialan, ktore by zaklocaly korzystanie z nieruchomosci sasiednich
ponad przecietna miare, wynikajaca ze spoleczno-gospodarczego przeznaczenia
nieruchomosci i stosunkow miejscowych – dodaje. Czy wpuszczanie dymu do
mieszkania osoby niepalacej mozna uznac za przekroczenie tej “przecietnej
miary”? Zdaniem Pieszczek-Bober tak. – Juz w obecnym stanie prawnym moze
byc podstawa do skierowania przeciwko osobie palacej roszczenia o
zaprzestanie tych dzialan – mowi.

Sprawe ciezko uznac za zakonczona, bo kolejna odmowa ministerstwa nie
zamknela tematu. Tylko w czerwcu wplynelo dziewietnascie petycji w tej
samej sprawie. Ich autorzy argumentowali swoja prosbe o wprowadzenie zakazu
palenia na balkonach m.in. troska o zdrowie publiczne i checia poprawy
jakosci powietrza. Wskazywali, ze podobny zakaz ustanowiono juz na Litwie,
a takze w Finlandii i Szwecji (w niektorych gminach). Majtki obrazaja,
grill dusi

Nie tylko dym papierosowy moze przeszkadzac. Przed rokiem mieszkanke jednej
z warszawskich dzielnic oburzyl widok prania wywieszonego na zewnatrz w
cieply, letni dzien.

“Gorny Mokotow, glowna ulica, elegancki apartamentowiec, a na balkonie…
wystawione pranie jak przed chalupa. Prosto z kuchennego okna mam widok na
cudze majty. Czepiam sie?” – pisala pani Agnieszka. Jej wpis wywolal spore
poruszenie i sprowokowal liczne, czesto zartobliwe polemiki. Komentujacy
zastanawiali sie chociazby nad tym, czy w goracy dzien mozna wyjsc na
balkon na przyklad w stroju kapielowym.

Gdy o sprawie napisaly lokalne media, post zniknal. Ale dyskusja trwala.
Jeden z mieszkancow zaproponowal, by upamietnic lokalna awanture i
ustanowic coroczne “Swieto Wiszacych Gaci”. Tej okazji nie mogli przepuscic
takze zawodowi komicy. We wrzesniu w Domu Kultury Kadr na Sluzewcu w
Warszawie wystawiono inspirowany wydarzeniami spektakl improwizowany pt. “A
czyje majtki susza sie za oknem?” Ale pani Agnieszka nie jest jedyna
osoba, ktora irytuje pranie na zewnatrz. Kilkanascie lat temu mieszkancy
pewnej krakowskiej dzielnicy protestowali przeciwko suszeniu ubran na
balkonach. Ich zdaniem w ten sposob okolica zmieniala sie “w slumsy”.
Niektore wspolnoty, biorac pod uwage poczucie estetyki mieszkancow,
wprowadzaja odgorny zakaz wywieszania prania.

Ale bywaja tez powazniejsze afery: niekiedy sasiedzi probuja na balkonach
rozpalac grill. Problemem jest nie tylko dym czy zapach skwierczacej
kielbasy, ktory wedrze sie do mieszkan albo zostanie na praniu sasiadow. W
ten sposob mozna zaproszyc ogien. – Grill na balkonie jest zakazany, bo
mamy tutaj przepisy przeciwpozarowe i narazamy sie na odpowiedzialnosc
wykroczeniowa. Absolutnie nie mozemy tego robic – mowil na antenie programu
“Dzien Dobry TVN” prawnik Przemyslaw Ligezowski.

Wsrod sasiedzkich balkonowych grzechow mozna wymienic tez np. imprezy,
glosne rozmowy telefoniczne, czasem na intymne tematy, nadmierne podlewanie
kwiatow, przez ktore zalewane sa balkony na nizszych pietrach. I pewnie
wiele wiecej, bo kazdemu moze przeszkadzac cos innego.

Dobrym podsumowaniem moga byc slowa jednej z uczestniczek dyskusji,
komentujacych zachowanie niesluchajacego skarg palacego sasiada: “niektorzy
zapominaja, ze mieszkamy we wspolnocie”.

CNN: niedoszly zabojca Trumpa przed atakiem napisal na platfomie z grami,
ze “13 lipca bedzie dniem mojej premiery”Thomas Matthew Crooks, strzelec,
ktory podjal probe zamachu na bylego prezydenta USA Donalda Trumpa, napisal
przed atakiem na popularnej platformie gier Steam, ze “13 lipca bedzie
dniem mojej premiery, obserwujcie, jak to sie rozwinie” – powiedzialo CNN
zrodlo zaznajomione ze sprawa.Sledczy probuja dowiedziec sie wiecej o tym,
co Thomas Matthew Crooks robil w dniach i godzinach poprzedzajacych probe
zamachu na bylego prezydenta USA, do ktorej doszlo w sobote, 13 lipca.

20-latek dwukrotnie odwiedzil miejsce wiecu Trumpa, a jego telefon
komorkowy zawieral zdjecia zarowno kandydata republikanow, jak i prezydenta
Joe Bidena. Historia wyszukiwania niedoszlego zabojcy obejmowala daty
Narodowej Konwencji Demokratow, a takze przyszle wydarzenia podczas
kampanii wyborczej Trumpa – przekazalo CNN trzech amerykanskich oficjeli.
Na popularnej platformie gier Steam Crooks napisal przed atakiem, ze “13
lipca bedzie dniem mojej premiery, obserwujcie, jak to sie rozwinie”.
Zrodlo CNN nie sprecyzowalo daty wpisu ani tego, czy byly inne wpisy
zamieszczone przez Crooksa. Jak podkreslilo CNN, sledczym przeczesujacym
fizyczne i cyfrowe slady zostawione przez Crooksa wciaz brakuje kluczowego
szczegolu, ktory wyjasnilby, dlaczego 20-latek wspial sie na dach w Butler
w Pensylwanii i oddal strzaly w kierunku Trumpa. Crooks w wyszukiwarce
internetowej wpisywal rowniez hasla dotyczace powaznych zaburzen
depresyjnych – poinformowali przedstawiciele administracji Kongresu podczas
srodowych briefingow. Thomas Matthew Crooks pochodzil z Bethel Park w
Pensylwanii, polozonego okolo 70 kilometrow od miejsca zamachu.

Wczesniej portal CNN, powolujac sie na wypowiedzi przedstawicieli sluzb,
probowal odtworzyc dzialania Crooksa na kilkadziesiat godzin przed
zamachem. Wedlug tych relacji 20-latek dzien przed atakiem udal sie na
strzelnice klubu strzeleckiego, ktorego czlonkiem byl wraz ze swoim ojcem.

Jak czytamy, obiekt dysponuje miejscem, z ktorego trenowac mozna strzaly na
odleglosc do okolo 180 metrow. Tymczasem Crooks strzelal do Trumpa z
odleglosci okolo 120 metrow. Nastepnego ranka, w dzien zamachu, Crooks udac
mial sie do jednego z supermarketow, gdzie kupil drabine. Sledczy, na
ktorych powoluje sie CNN, uwazaja, ze uzyl tej drabiny, by wspiac sie na
budynek, z ktorego pozniej oddal strzaly do Trumpa.

Kolejnym przystankiem 20-latka mial byc sklep z bronia, gdzie zakupil 50
sztuk amunicji. Agencja Associated Press podala, ze zdaniem sluzb bron,
ktorej uzyl, zostala zakupiona przez ojca Crooksa co najmniej pol roku
wczesniej. Zrodla policyjne podaly, ze Crooks strzelal z karabinu
polautomatycznego AR-15 – czestego narzedzia zbrodni sprawcow masakr w USA.

Nie jest jednak jasne, czy Crooks podczas ataku uzyl amunicji oraz drabiny,
ktore zakupil w sobote – pisze AP. Zamachowiec nastepnie udal sie
samochodem marki Hyundai na miejsce wiecu Donalda Trumpa. Jak informowala
gazeta “Wall Street Journal”, powolujac sie na zrodla zaznajomione ze
sledztwem, sluzby znalazly w jego samochodzie bombe.

Crooks mial miec przy sobie detonator. Sugeruje to, ze napastnik mogl
planowac dokonanie eksplozji zdalnie, a sledczy biora pod uwage teorie, ze
mogl planowac odwrocenie uwagi podczas strzelaniny – pisze CNN.

Zdjecia wywolaly oburzenie we Florencji. Oto co turystka zrobila
z posagiem. Wloskie i swiatowe media pisza o oburzeniu, ktore wywolaly
wykonane we Florencji zdjecia turystki. Kobieta wspiela sie na jeden ze
znanych posagow w miescie i nasladowala na nim czynnosci seksualne.
Miejskie wladze groza jej nawet dozywotnim zakazem wstepu do miasta.
Zdjecia przedstawiajace kobiete wijaca sie wokol pomnika Bachusa, boga
plodnosci i wina, obiegly media spolecznosciowe w ostatni weekend. Widac na
nich m.in., jak caluje ona i ociera sie o pomnik. Jak pisze portal CNN,
biuro burmistrzyni Florencji wprost informuje, ze mloda turystka imitowala
czynnosci seksualne. Zdjecia, jako pierwszy, opublikowal na Instagramie
profil Welcome to Florence. Nie napisano jednak, kiedy mogly zostac
wykonane. Pomnik, na ktory wspiela sie kobieta, to replika rzezby wykonanej
w oryginale przez Michala Aniola, znajdujacej sie w pobliskim Museo
Nazionale del Bargello. Autorem repliki byl Giambologna i znajduje sie ona
nieopodal slynnego mostu Ponte Vecchio. Cytowani przez CNN przedstawiciele
ratusza twierdza, ze jak dotad nie udalo sie zidentyfikowac turystki.
Podkreslono, ze jesli uda sie ja odnalezc, moze sie ona spodziewac kary, a
nawet otrzymac dozywotni zakaz wstepu do miasta. Prawo zakazuje bowiem
wszelkiego rodzaju naduzyc wobec wloskiego dziedzictwa kulturowego.
Zasugerowano rowniez, ze kobieta “prawdopodobnie byla w stanie
nietrzezwosci”.

Stacja wskazuje, ze sprawa wywolala oburzenie we Wloszech – zareagowalo
ministerstwo kultury, florenccy urzednicy, ale tez uzytkownicy mediow
spolecznosciowych. Patrizia Asproni, prezeska organizacji Confcultura
zajmujacej sie promowaniem dziedzictwa kulturowego Wloch, ocenila w
rozmowie z wloskimi mediami, ze “powtarzajace sie pokazy chamstwa i
barbarzynstwa” maja miejsce, poniewaz “kazdy czuje sie uprawniony do
bezkarnego robienia tego, co chce”. Wedlug niej powinno sie prowadzic
scisle kontrole i nakladac grzywny w zwiazku z takim zachowaniem.

– Turysci sa tu mile widziani, ale musza szanowac nasze dziela sztuki, bez
wzgledu na to, czy sa to oryginaly, czy repliki. Chociaz watpie, by ta
pani, ktora potepiam, wiedziala, jaka jest miedzy nimi roznica –
stwierdzila z kolei Antonella Rinaldi, florencka inspektor ds. archeologii
i sztuk pieknych.

Wyjela “worek na zwloki”, zalozyla kaganiec i wykrzykiwala wyznanie wiary.
Debiut proputinowskiej europoslanki Rumunska skrajnie prawicowa
europoslanka Diana Sosoaca zaklocala w czwartek wystapienie Ursuli von der
Leyen. Oskarzala ja o “zabijanie ludzi”, wyjela czarny foliowy “worek na
zwloki”, a kiedy sluzby wyprowadzaly ja z sali, zalozyla kaganiec i
krzyczala, ze ufa Bogu. W czwartek rano w Parlamencie Europejskim Ursula
von der Leyen przedstawiala swoj program i zabiegala o poparcie europoslow.
Jeszcze w czwartek zdecyduja oni bowiem, czy Von der Leyen pozostanie na
stanowisku szefowej Komisji Europejskiej. Podczas jej wystapienia doszlo do
zamieszania na sali z udzialem rumunskiej europoslanki Diany Sosoaca.
Najpierw wstala ze swojego miejsca podnoszac nad glowa ikone i krzyczala
“Ufamy Bogu” (“in God we trust” – red.). Lapy precz od Rumunii. Wstydzcie
sie. Zabijacie ludzi. Ty, Ursulo, zabijasz ludzi, jestes przestepczynia –
krzyczala, zwracajac sie do Von der Leyen.

Oskarzajac ja o “zabijanie ludzi” wyciagnela czarny worek – jak mowila – na
zwloki. Nie wiadomo, kto ma byc ofiara rzekomego “zabijania”. Europoslanke
z sali zaczeli wyprowadzac funkcjonariusze parlamentarnych sluzb. Wtedy
Sosoaca zalozyla czarny kaganiec i krzyczala o “lamaniu wolnosci slowa”.
Pozniej – caly czas w kagancu – wykrzykiwala kilkukrotnie swoje wyznanie
wiary. Diana Sosoaca to najbardziej kontrowersyjna postac rumunskiej sceny
politycznej. To otwarcie prorosyjska i agresywnie antyukrainska polityk.
Reprezentuje skrajnie prawicowa partie S.O.S. Romania. Jej znak
rozpoznawczy to skandale i polityczny performance. W czasie pandemii
COVID-19 walczyla z obostrzeniami i szczepionkami, teraz wystepuje
przeciwko pomocy dla Ukrainy W swoich publicznych wypowiedziach powtarza
kremlowska narracje. Sosoaca chadza na przyjecia do rosyjskiego ambasadora,
wystepuje w rosyjskich mediach panstwowych, a Wolodymyra Zelenskiego nazywa
– tak jak Wladimir Putin- “nazista”.

W 2023 roku wladze w Kijowie umiescily ja na liscie osob stanowiacych
“zagrozenie dla bezpieczenstwa narodowego”, po tym, jak zaproponowala
ustawe o przylaczeniu czesci terytorium Ukrainy do Rumunii.

Konfederacja w PE. Braun zatrzasniety w windzie, Zajaczkowska-Hernik
z palcem w strone von der Leyen. Jak idzie w Parlamencie Europejskim nowym
europoslom Konfederacji? Grzegorz Braun ma za soba pechowy poczatek – jak
wynika z opublikowanego przez niego nagrania, zostal zatrzasniety w
windzie. Tymczasem Ewa Zajaczkowska-Hernik pokazala sie juz na
strasburskiej mownicy, i jej wystep nie pozostal bez echa.

We wtorek odbyla sie inauguracyjna sesja Parlamentu Europejskiego nowej
kadencji. W srode wieczorem Grzegorz Braun opublikowal w serwisie X
nagranie z sytuacji, ktora przydarzyla mu sie w siedzibie PE. “‘Szklana
pulapka’ w Strasburgu. Przypadek – ? Nie sadze” – napisal polityk. Na
nagraniu widac, jak Braun z kilkoma innymi osobami, w tym
wspolpracownikami, stoja w nieruchomej windzie. Slychac, jak rozmawiaja m.in.
o przybyciu strazakow. W pewnym momencie Braun pisze na zaparowanej szybie
“HELP”, czyli “pomocy”. – Gdyby ktos chcial nam podac jakis lom i kilof
to… bysmy sobie dali rade – powiedzial europosel Konfederacji na
nagraniu. W koncu winde udaje sie otworzyc od zewnatrz i wypuscic z niej
wszystkie osoby, ktore wychodzac zwracaly uwage jak bardzo goraco bylo w
srodku.

“Eurokolchoz w pigulce. Z zewnatrz lsniace fasady, a w srodku niejedno sie
juz sypie” – stwierdza na koncu filmu Braun, stojac juz przed budynkiem PE.
W czwartek Ursula von der Leyen zaprezentowala w Parlamencie Europejskim
swoj program. Europoslowie decyduja tego dnia, czy powierzyc jej po raz
kolejny stanowisko przewodniczacej Komisji Europejskiej. Wsrod
przemawiajacych znalazla sie kolezanka Brauna z Konfederacji – Ewa
Zajaczkowska-Hernik. Juz na poczatku zaznaczyla, ze wybranie von der Leyen
na stanowisko przewodniczacej Komisji Europejskiej juz za pierwszym razem
bylo bledem i “niektorzy do dzisiaj maja kaca po tej decyzji”.

– Jak pani nie wstyd promowac cos takiego jak Pakt Migracyjny, ktory
prowadzi do tego, ze miliony kobiet i dzieci w Europie czuja sie zagrozone
na ulicach swoich wlasnych miast? – pytala europoslanka Konfederacji. –
Odpowiada pani za kazdy gwalt, za kazda tragedie spowodowana naplywem
nielegalnych imigrantow, bo to pani tych ludzi zaprasza tutaj, na teren
Europy. Za to, co pani robi, powinna pani trafic do wiezienia, a nie do
Komisji Europejskiej – grzmiala z mownicy Zajaczkowska-Hernik.

SPORT

Koncert polskich siatkarek przed igrzyskami! Pierwszy set to byla miazga

Polskie siatkarki pokonaly gospodynie igrzysk olimpijskich, Francuzki, 3:0
(25:11, 28:26, 25:22) w drugim meczu Memorialu Agaty Mroz-Olszewskiej w
Mielcu. Cieszy brak wpadki z o wiele nizej notowanym rywalem, ale byly w
tym meczu chwile, gdy Stefano Lavarini rozkladal rece, widzac, co robia
jego zawodniczki. To mialo byc gladkie zwyciestwo i wynik wskazuje, ze tak
bylo – zwlaszcza 25:11 z pierwszego seta. Tam byl niemal koncert Polek.
Jednak styl, w jakim graly z Francuzkami, gdy na boisku pojawialo sie coraz
wiecej zmian, byl juz dosc daleki od idealu. Te druzyny dzieli tak wiele,
jak pokazywala druga polowa pierwszego seta – w niej Polki pozwolily
przeciwniczkom na zdobycie jedynie dwoch punktow. Tak, albo chociaz
podobnie, powinno to wygladac takze pozniej, juz ze zmienniczkami w
skladzie. Wtedy zaczynala sie jednak chaotyczna gra. Widac, ze aby takich
problemow uniknac na igrzyskach w Paryzu kilka elementow musi sie jeszcze
dotrzec. Stefano Lavarini zdecydowal sie na dwie zmiany w stosunku do
wtorkowego, wygranego w trzech setach meczu z Dominikana. Tam na srodku
razem z Magdalena Jurczyk wyszla Agnieszka Korneluk, a tym razem Wloch
postawil na Klaudie Alagierska. Natomiast na przyjeciu obok Martyny Lukasik
zamiast Natalii Medrzyk pojawila sie Martyna Czyrnianska. Wyjsciowy sklad
dopelnily Magdalena Stysiak jako atakujaca, Joanna Wolosz na rozegraniu i
Aleksandra Szczyglowska jako libero.

Do tej pory w tym sezonie Czyrnianska najlepiej sprawdzala sie na boisku w
roli zmienniczki. Tym razem Lavarini ewidentnie chcial ja sprawdzic na
nieco dluzszym meczowym dystansie. Alagierska tez zyskala swoja szanse,
dostajac nieco wiecej czasu niz zazwyczaj. To dla tych dwoch siatkarek mecz
z Francuzkami wydawal sie najwazniejszym testem przed igrzyskami. A dla
calego zespolu to byl sprawdzian tego, jak bedzie wygladac jego gra bez tak
pewnego punktu, jaki stanowila Korneluk. Pierwszy mecz Memorialu skonczyla
przeciez z dorobkiem 13 punktow i jej ataki ze srodka oraz bloki byly
najlepszym lekarstwem na to, ile bledow na zagrywce potrafily popelniac
Polki. Lavarini chcial zobaczyc, czy sobie poradza. Polki wykorzystaly
chwile slabosci rywalek i je nokautowaly. 13:2

I na poczatku meczu te bledy faktycznie zdarzaly sie jeszcze dosc czesto.
Polki dopiero wchodzily w spotkanie i potrzebowaly chwili, zeby
ustabilizowac gre i dostosowac zagrywke do rywalek. Te staraly sie nie dac
im uciec i roznica pomiedzy obiema druzynami wynosila maksymalnie trzy
punkty (6:3). Potem zespolowi Lavariniego udalo sie ja zwiekszyc – uciekly
na piec punktow (najpierw 10:5, potem 14:9). Nadal nie graly jednak
idealnie, a styl Francuzek i tak byl o kilka poziomow nizej od tego, co
prezentowaly Polki.

Niedlugo pozniej udalo sie jednak znacznie uspokoic w polu serwisowym i
zdominowac gre. Ten spokoj przyniosl dwie znakomite serie punktowe – przy
zagrywce Martyny Czyrnianskiej od wyniku 15:10 do 19:10, a potem Klaudii
Alagierskiej od 20:11 do punktu zamykajacego pierwsza partie – na 25:11. W
tym czasie Francuzki byly tylko nokautowane kolejnymi pilkami. Biegaly za
niestabilnie i niedokladnie przyjetymi zagrywkami Polek i nie mogly sie
odblokowac w ataku, jesli w ogole mialy okazje do konczenia akcji. Za to
zawodniczki Lavariniego swietnie wykorzystaly chwile slabosci rywalek,
mniej wiecej od stanu 12:9. Ten fragment seta wygraly az 13:2 i nie
pozwolily przeciwniczkom praktycznie na nic. Jeszcze w pierwszym secie
Stefano Lavarini mogl sie usmiechac, zwlaszcza widzac, co na boisku robia
te, ktore chcial w tym meczu sprawdzic. Martyna Czyrnianska wykorzystywala
kolejne szanse w ataku i miala chwilami najbardziej agresywna zagrywke
sposrod Polek. Klaudia Alagierska w pierwszej partii skonczyla obie pilki w
ataku, a pozniej tez dala zespolowi sporo dobrego swoim serwisem.

U Alagierskiej problemy zaczely sie w drugiej partii. To wtedy skonczyla
jedna z trzech wystawionych do niej pilek. Pozostale dwie atakowala jedna
po drugiej i przy obu zostala zablokowana. Ten moment mogl nieco
rozczarowac, choc na plus mozna jej zapisac jedyny punktowy blok Polek w
tej partii. Rozpedzala sie za to “Czyrna”, ona blyszczala. Przyjmujaca
atakowala z az 83-procentowa skutecznoscia, nie wykorzystala tylko jednej z
szesciu pilek. W drugim secie Polki ogolnie mialy spora sile ataku, bo
ponad 50 procent skutecznosci wykrecily tez Stysiak i Lukasik.
Bialo-czerwone utrzymywaly przewage pieciu punktow (najpierw 12:7, potem
19:14) i graly z duzym spokojem. Do momentu, gdy Lavarini wprowadzil na
boisko podwojna zmiane Katarzyny Wenerskiej i Malwiny Smarzek za duet
Wolosz-Stysiak. Pojawila sie takze Maria Stenzel, ktora podobnie jak z
Dominikana wystapila w roli przyjmujacych. Tak wiele zmian wprowadzilo
jednak troche chaosu w grze Polek. Jednoczesnie o wiele lepiej w ataku
zaczely sie spisywac Francuzki. To sprawilo, ze set konczyla gra na
przewagi. W niej lepsze okazaly sie Polki, ale zamknely te partie dopiero
po czwartej pilce setowej – wygraly 28:26.

Lavarni nagle sie wsciekl. Teatralnie rozkladal rece

Lavarini, widzac, ze zmiany nie pomogly jego zespolowi, postanowil dac
zawodniczkom, ktore wprowadzil na boisko tylko na chwile, nieco wiecej
czasu, by oswoic je z rytmem meczowym i sprawdzic w innych okolicznosciach.
Dlatego Smarzek i Wenerska zaczely trzeciego seta w wyjsciowym skladzie, a
dolaczyla do nich Olivia Rozanski, ktora zastapila Martyne Lukasik. Dla
niej to wyjatkowy mecz – w koncu urodzila sie we Francji i po tym, jak
zostala odrzucona w tamtejszym systemie szkoleniowym, zdecydowala sie na
gre dla Polski. Najwieksza przewage w trzeciej partii polski zespol
wypracowal sobie wowczas na poczatku – przy stanie 8:2, a takze w jej
polowie – gdy bylo 16:11 dla Polski. Wtedy Francuzki nie tylko odrobily
jednak cala strate do Polek, ale tez na chwile objely prowadzenie. Szesc
punktow z rzedu przeciwniczek i zrobilo sie 16:17. Wydaje sie, ze u Polek
wkradlo sie wtedy sporo dekoncentracji, bo popelnialy proste bledy. Ich gra
nie mogla sie podobac, a gdy jedna z pilek zostala po ich stronie dzieki
obronie Francuzek i przypadkowo wpadla w boisko, Stefano Lavarini az
teatralnie rozkladal rece. Po chwili poprosil o czas i choc przez wiekszosc
spotkania wydawal sie pozostawac spokojnym, to teraz ewidentnie sie
wsciekl. Nie takiej gry oczekiwal od swoich zawodniczek z rywalem, ktory
jest o kilka polek nizej od polskich siatkarek – nawet jesli Wloch wiele
pozmienial w skladzie. Jego reakcja nie przyniosla ogromnej odmiany gry
Polek, ale pomogla im po chwili wyrownanej walkiodzyskac prowadzenie i
odjechac rywalkom. Zyskaly trzy pilki meczowe i wykorzystaly druga z nich,
wygrywajac 25:22 i 3:0 w calym meczu. Ostatni punkt atakiem z prawego
skrzydla zdobyla Malwina Smarzek. Dla Stefano Lavariniego liczylo sie, zeby
wygrac ten mecz bez wielkich problemow i jednoczesnie nie stracic w ten
sposob pewnosci siebie. To sie udalo, ale stylu, w jakim dokonaly tego
Polki, nie zaliczymy jeszcze do najlepszych. Wloch zyskal jednak nieco
wiedzy o tym, jak tuz przed igrzyskami wygladaja zawodniczki, ktorym bedzie
musial dawac szanse w odpowiednich momentach juz podczas rywalizacji w
Paryzu. Czasem sie krzywil, bo wie, ze ma niewiele czasu, a kilka rozwiazan
wymaga jeszcze nieco pracy. W innych przypadkach przekonal sie o tym, ze
ma, czym walczyc z najlepszymi, nawet jesli poczatkowo cos nie bedzie sie
ukladalo. I oby na koniec to takich elementow do zlozenia konkurencyjnej
druzyny mial znacznie wiecej.

DETEKTYW

Dusiciel z autostrady i-70

Jaroslaw SZKLAREK

Na terenie jego 18-akrowej posiadlosci znaleziono liczne kosci i zeby,
ktore udalo sie powiazac z 11 zaginionymi homoseksualnymi mezczyznami.
Osmiu z nich zidentyfikowano, ale tozsamosc trzech kolejnych wciaz
pozostaje nieznana. Kiedy jego zbrodnie wyszly na jaw, zbiegl do Kanady,
gdzie wkrotce popelnil samoboj- stwo. Pozniej powiazano go takze z innymi
zbrodniami. Herbert Richard Bau- meister urodzil sie 7 kwietnia 1947 roku w
Indianapolis, sto- licy stanu Indiana. Byl najstarszym z czworga dzie- ci
anestezjologa i gospodyni domowej. W dziecinstwie Herb zachowywal sie
normalnie, ale kiedy wkroczyl w wiek dojrze- wania, zrobil sie bardzo
dziwny. Jego bliski kolega ze szkoly, Bill Donovan wspominal pozniej, ze
Herb czesto zastanawial sie przy nim, jak by to bylo posmakowac ludzkiego
moczu i fascynowal sie martwymi zwierzetami. Pewnego ranka, w drodze do
szkoly Herb podniosl lezaca na asfalcie martwa wrone potracona przez
samochod, po czym wsu- nal ja do kieszeni. Potem, bedac w klasie, wyczekal
momentu, kiedy nauczycielka nie patrzy- la w jego strone i polozyl ja na
jej biurku. W szkole czesto tez wszczynal klotnie z innymi uczniami lub
nauczycielami. Nieodpowiedzialne i wybucho- we zachowanie Herba zwrocilo w
koncu uwage jego ojca, kto- rywyslalsynanabadaniapsy- chiatryczne. U
chlopaka zdia- gnozowano wtedy schizofrenie paranoidalna i antyspoleczne
zaburzenie osobowosci, ale nie podjeto jego dalszego leczenia.

W liceum North Central High School, do ktorego uczesz- czal, kladziono
nacisk na zaje- cia sportowe, ale uwazany tam za mola ksiazkowego Herb nie
potrafil wyroznic sie w zadnej dyscyplinie. W koncu zamknal sie w sobie i
spedzal kazda wolna chwile w samotnosci. Nie uma- wial sie tez na randki z
dziewczy- nami. Dzieki uporowi ojca, ktory byl szanowanym czlowiekiem w
miescie, zostal zatrudniony jako nastolatek w charakterze chlopca na
posylki w miejsco- wej gazecie “Indianapolis Star”. Garry Donna, dyrektor
do spraw reklamy, ktory pracowal dla tego dziennika zapamietal, ze Herb byl
bardzo wrazliwy na to, jak byl postrzegany i traktowany przez przelozonych.
Obsesyjnie chcial byc kims. Ubieral sie

dobrze i zawsze byl chetny do pomocy, ale nie potrafil sie przy- stosowac
do pracy w redakcji.

Donna wspominal jeden dziw- ny incydent, kiedy Herb zapro- ponowal jemu i
jego kolegom, ze zawiezie ich na mecz futbolowy Indiana Hoosiers w
Bloomington. Przyjechal po nich wtedy kara- wanem wypozyczonym zapewne
dzieki koneksjom ze szpitalem, w ktorym pracowal jego ojciec i pognal nim
na mecz, smiejac sie przez cala droge.

– Ludzie zaczeli mu zjezdzac z drogi – powiedzial Donna. – Przebral sie
nawet za szofera. Uwazal, ze to bardzo zabawne.

Jednak zarowno Donna jak i jego koledzy zaczeli sie wow- czas zastanawiac,
co to za dzi- wak siedzi za kierownica.

Herb nigdy nie ukonczyl stu- diow. Przez cztery kolejne lata uczeszczal
przez jeden semestr na rozne uczelnie, ale po tym okresie sam z nich
odchodzil. Pracujac w miejskim wydzia- le komunikacji, dal sie poznac
bliskim wspolpracownikiem z dziwacznego poczucia humo-
ru.Czestolubiloddawacmocz na biurko swojego szefa, ale przez dluzszy czas
udawalo sie to zachowac w tajemnicy przed przelozonym. Miarka przebrala sie
jednak, gdy oddal mocz na list zaadresowany do guberna- tora Indiany. Po
tym incydencie zostal zwolniony.

W listopadzie 1971 roku Herb poslubil Juliane (Julie) Saiter w Zjednoczonym
Kosciele Metodystycznym w Indianapolis. Julie byla absolwentka colle- ge’u
i zostala mu przedstawiona przez wspolnego znajomego. Pociagal ja wysoki,
jasnowlosy Baumeister o chlopiecej twarzy i podczas pierwszej rozmowy
odkryli, ze maja wiele wspol- nych cech. Oboje popierali Republikanow i
pragneli w przy- szlosci prowadzic wlasny biznes.

Para doczekala sie trojga dzieci. Jego zona powiedziala pozniej sledczym,
ze w trakcie 25 lat malzenstwa odbyla z nim zaledwie szesc stosunkow plcio-
wych i nigdy nie widziala go nagiego, poniewaz Herb wsty- dzil sie swojego
chudego ciala. W 1988 roku malzonkowie pozy- czyli 4 tys. dolarow od
owdowia- lej matki Herba i otworzyli sklep z uzywana odzieza i artykula- mi
gospodarstwa domowego. Jak sie wkrotce okazalo, byl to strzal w dziesiatke.
W pierw- szym roku ich interes zarobil 50 tys. dolarow. Niedlugo potem
otworzyli drugi sklep z podob- nym asortymentem.

W 1991 roku, odnoszacy suk- cesy w biznesie Baumeisterowie, zakupili
posiadlosc w Westfield, w hrabstwie Hamilton, polozo- nym 32 kilometry od
Indianapolis. Zamieszkali tam w eleganckim domu w stylu tudorskim o nazwie
Fox Hollow Farms z czterema sypialniami, krytym basenem i stadnina koni.
Liczaca 18 akrow posiadlosc zapewniala im spo- kojne zycie na prowincji. W
ich zwiazku to Herb zawsze podej- mowal decyzje, a Julie musiala pojsc na
kompromis, choc nie byla z tego powodu zadowolo- na. Sasiedzi i
przyjaciele, ktorzy odwiedzali Baumeisterow w ich posiadlosci utrzymywali,
ze panowal tam straszny balagan. Pokoje byly zagracone i zaniedba- ne.
Wygladalo na to, ze w ogo- le nie zalezalo im na porzadku. Zadbane niegdys
tereny posiadlo- sci po wejsciu w posiadanie przez Baumeisterow szybko
zarosly.

Pomiedzy malzonkami cze- sto dochodzilo do klotni. Po ich zakonczeniu Julie
wielo- krotnie zabierala dzieci na kilka tygodni do matki Baumeistera,
majacej mieszkanie nad jezio- rem Wawasee, lezacym na polu- dniowy wschod
od Syracuse, w hrabstwie Kosciusko. Kobieta tlumaczyla wtedy tesciowej, ze
Herb musial zostac w domu, aby przypilnowac interesow. Julie byla
nadmiernie ufna osoba i byc moze wlasnie dlatego uwierzy- la mezowi w jego
niedorzeczna historie, gdy w 1994 roku ich 13-letni syn Erich, bawiac sie
na zalesionym podworku za domem, natknal sie na zakopa- ny do polowy
kompletny ludzki szkielet. O tym makabrycznym odkryciu niezwlocznie poin-
formowal matke, ktora chciala zawiadomic policje, ale Herb po powrocie ze
sklepu skutecznie jej to wyperswadowal, tluma- czac monotonnym glosem, ze
szkielet pochodzil ze szpitala, w ktorym pracowal jego zmarly ojciec.
Wedlug jego zapewnien ojciec mial poprosic go kiedys o przechowanie
szkieletu w ich garazu, ale potem Herb, chcac w nim posprzatac, zakopal go
na podworku.

WZaginieni mezczyzni

pierwszej polowie lat 90. XX wieku miesz- kancy Indianapolis

czesto mogli sie natknac na krotkie artykuly w tamtejszej prasie dotyczace
zaginiec mlo- dych mezczyzn. Jednak nikt nie zwracal na nie wiekszej uwagi.
Wszyscy zaginieni mezczyzni byli bowiem gejami lub podej- rzewano ich o
homoseksual- ne sklonnosci. Nawet wlasne rodziny uwazaly ich za synow
marnotrawnych, a sledczy szyb- ko pozbywali sie klopotliwych i nielatwych
do wyjasnienia spraw zaginiec, uwazajac, ze ci mezczyzni po prostu wyje-
chali do takich miast jak San Francisco lub Nowy Jork, gdzie ich
preferencje seksualne byly bardziej akceptowalne przez okolicznych
mieszkancow.

Rosnaca liczba zaginionych mezczyzn zwrocila w koncu uwage prywatnego
detektywa, Virgila Vandagriffa. Mezczyzna po raz pierwszy zetknal sie z ta
sprawa na poczatku czerwca 1994 roku, kiedy zglosila sie do niego matka
zaginionego 28-letniego Alana Broussarda i poprosila go o pomoc. Poczatkowo
wydawalo mu sie, ze ma do czynienia z rutynowa sprawa. Podejrzewal, ze
28-latek uciekl z domu, poniewaz nad- uzywal alkoholu i czesto bywal w
gejowskich barach. Ostatni raz widziano go, jak wychodzil z gejowskiego
baru o nazwie Brothers. Virgil rozlepil w calym Indianapolis plakaty z
podo- bizna Alana, proszac obywate- li o informacje na jego temat. Z
uplywem czasu, gdy coraz bardziej zaglebial sie w te spra- we, dowiedzial
sie, ze policyjna detektyw z Indianapolis, Mary Wilson, badala jednoczesnie
zaginiecia kilku innych homo- seksualistow w okolicy. Wyglad fizyczny i
wiek zaginionych mezczyzn byly podobne.

Potem Vandagriff natrafil w czasopismie “Indiana Word” na krotki artykul o
31-letnim Jeffie Jonesie, ktory wyparowal z ulic Indianapolis w polowie
1993 roku. Przygladajac sie bli- zej zaginieciu Jonesa odkryl, ze 31-latek
rowniez wloczyl sie po gejowskich barach i ostro pil. Jednak tym, co
przekona- lo Vandagriffa do tego, ze te znikniecia nie byly przypad- kowe,
bylo zaginiecie w lipcu

1994 roku 34-letniego Rogera Allena Goodleta, ktory opuscil mieszkanie
matki, aby odwiedzic bar dla gejow przy 16th Street, a potem zapadl sie pod
ziemie. Matka Goodleta takze przy- szla do Vandagriffa. Blagajac o pomoc i
zanoszac sie placzem opowiedziala mu o ufnej natu- rze swojego syna i
sklonnosci do nadmiernego spozywania alko- holu. Vandagriff, przeszukujac
gejowskie bary, dowiedzial sie, ze Goodlet opuscil lokal o nazwie “Our
Place” z innym mezczyzna, ktorego opis byl niejasny i odje- chal razem z
nim jasnoniebie- skim samochodem majacym tablice rejestracyjne z Ohio.

Przelom w sprawie nasta- pil w sierpniu 1994 roku, kie- dy w biurze
Vandagriffa poja- wil sie mezczyzna nazwiskiem Tony Harris, ktory znal
Rogera Goodleta z kilku barow gejow- skich. Widzial wczesniej plakaty
rozwieszone przez prywatnego detektywa i sadzil, ze natknal sie na
informacje mogace przyczy- nic sie do rozwiazania zagadki znikniecia
Rogera. Jego histo- ria byla niewiarygodna, ale przysiegal, ze jest
prawdziwa. Kiedy probowal opowiedziec ja miejscowej policji, funkcjo-
nariusze potraktowali go jak wariata, natomiast agenci FBI z tamtejszego
biura terenowego, do ktorych udal sie w nastepnej kolejnosci zasugerowali,
zeby poszedl na odwyk narkotykowy.

Tony Harris utrzymywal, ze tamtego, sierpniowego, wieczoru bedac w lokal-

nym barze dla gejow o nazwie Klub 501 zauwazyl wysokiego i chudego
mezczyzne wpatru- jacego sie z dziwnym blyskiem w oku w plakat
przedstawiajacy zaginionego Rogera Goodleta wiszacy na scianie. Zaczal wow-
czas podejrzewac, ze ten czlowiek mial cos wspolnego z jego znik- nieciem,
wiec podszedl do niego i zagadal, majac nadzieje, ze uda mu sie uzyskac
jakies informa- cje na temat Rogera. Nieznajomy, ktory przedstawil sie
jako Brian Smart, unikal wnikliwych pytan Tony’ego o zaginionego 34-latka.
Usmiechajac sie pod nosem, zaprosil go do siebie na noc. Wyjasnil, ze jest
ogrodnikiem z Ohio, obecnie mieszkajacym w pustym domu za miastem, ktory
przygotowywal dla nowych wlascicieli. “Pojedzmy tam na drinka, a potem
poplywamy w basenie” – zaproponowal. Tony niechetnie sie zgodzil.

Na zewnatrz wsiedli do szare- go buicka Briana z tablicami reje-
stracyjnymi z Ohio. Skierowali sie na polnoc Meridian Street, a potem
wjechali na autostrade miedzystanowa I-31. Tony nie- czesto zapuszczal sie
tak daleko na polnoc od Indianapolis, ale wiedzial, ze zmierzaja na tereny
zamieszkane przez boga- tych ludzi. Po zjez-

dzie z autostrady

wjechali do spo-

kojnej wiejskiej

okolicy usianej

drogimi nowy-

mi domami

ze stadninami

koni, odgrodzo-

nymi plotami sztachetowymi.

Buick zatrzymal

sie na asfaltowym

podjezdzie przed

duza, nieoswietlona rezydencja w stylu tudorskim. Wysiedli z auta i weszli
do ciem- nego domu bocznym wejsciem, przechodzac przez garaz, w kto- rym
Tony zauwazyl kilka zapar- kowanych samochodow.

Idac za Brianem przez zagra- cone pokoje dotarli w koncu do schodow
prowadzacych do piw- nicy. Kiedy zeszli na dol i Smart wlaczyl swiatlo,
Harris ujrzal duzy pokoj rekreacyjny z barkiem i basenem posrodku. Podobnie
jak w pokojach na pietrze, pano- wal w nim straszny balagan. Widok
rozstawionych wszedzie manekinow w roznych pozach przyprawil Tony’ego o
dreszcze.

– Czuje sie tu samotny –

rzekl Brian widzac przestraszo- na mine swojego goscia. – Mam dzieki nim
towarzystwo.

Odmawiajac przyjecia ofero- wanego drinka, Tony zauwazyl, ze twarz
gospodarza pociemnia- la z gniewu. Potem Smart prze- prosil Harrisa i
zniknal gdzies na chwile, a kiedy wrocil, Tony zauwazyl, ze gospodarz
zrobil sie dziwnie wyluzowany i przy- puszczal, ze musial zazyc jakis
narkotyk. Brian prze-

konal Tony’ego,

zeby poplywal sobie w base- nie. Kiedy jego gosc pluskal sie nago w wodzie,
Smart rozma- wial z nim na wiele tematow. W pewnym momencie wyraz twarzy
gospodarza sie zmienil.

– Nauczylem sie naprawde fajnej sztuczki – powiedzial, po czym chwycil waz
ogrodowy lezacy zwiniety na brzegu basenu. – Jesli zaczniesz kogos
podduszac podczas seksu, to jest to napraw- de wspaniale uczucie.
Powinienes zobaczyc, jak ten ktos wyglada, kiedy mu to robisz. Ich usta po
prostu zmieniaja wtedy kolor.

Slyszac te slowa, Tony’emu zmrozilo krew w zylach. Byl juz teraz
przekonany, ze Brian zamordowal Rogera, a byc moze takze innych mezczyzn.
Smart rozebral sie, polozyl na rozkla- danej kanapie w kacie poko- ju i
polecil Harrisowi owinac sobie gumowy waz wokol szyi. Odretwialy z
przerazenia Tony nie byl w stanie mu sie sprzeci- wic i kiedy wykonal jego
pole- cenie, Brian zaczal sie mastur-

bowac. Pozniej Brian polozyl rece na szyi Tony’ego i zaciskajac mocniej
gumowy waz, zaczal go dusic. Sparalizowany strachem Harris nie byl w stanie
sie bronic, wiec udawal, ze stracil przytomnosc. Z zamknietymi oczami
poczul w koncu, ze Smart zwalnia ucisk.

Kiedy Tony nagle otworzyl oczy,Brianwpadlwewscieklosc i udajac, ze byla to
tylko zabawa, powiedzial:

– Wystraszyles mnie na smierc! Wiesz, ze mogles zginac! Zdarzaly sie juz
takie wypadki!

Potem mowa Briana stala sie belkotliwa i gospodarz zapadl w sen.
Korzystajac z okazji Tony postanowil sprawdzic pomiesz- czenia na gorze,
poniewaz nie wierzyl w nic, co do tej pory powiedzial mu Brian. Jego wat-
pliwosci potwierdzily sie, gdy znalazl w pokojach na pietrze zabawki i
damska odziez, co dowodzilo, ze dom byl zamiesz- kany. Chcial jednak poznac
prawdziwa tozsamosc Briana Smarta, wiec zszedl z powrotem na dol i zaczal
przetrzasac kie- szenie jego spodni w poszuki- waniu portfela, ale wtedy
gospo- darz nagle sie obudzil.

Po dlugich namowach Tony’emu udalo sie w koncu przekonac Briana, zeby
odwiozl go do miasta. Kiedy jechali z powrotem do Indianapolis, Brian
odezwal sie do nie- go: “Jestes dobrym aktorem. Naprawde umiesz grac”.
Potem wysadzil go w miescie i odjechal.

arris nie potrafil podac Vandagriffowi doklad- nej lokalizacji domu

Smarta, ale byl przekonany, ze mieszkal on w Westfield lub Carmel, w
hrabstwie Hamilton. Klopot polegal na tym, ze nie- jasny opis domu podany
przez Tony’ego pasowal do prawie kazdej posiadlosci na przedmie- sciach
tych miast. Virgil zabral Tony’ego do wydzialu policji w Indianapolis,
gdzie spotkali sie z detektyw Mary Wilson, ktora prowadzila sledztwo w
sprawie zaginionych homoseksualnych mezczyzn. Wysluchawszy opo- wiesci
Harrisa, Wilson uznala ja za bardzo obiecujacy trop. Poprosila Tony’ego,
aby rozgla- dal sie za Smartem w klubach gejowskich, do ktorych bedzie
chodzil, a jesli uda mu sie go spotkac, to wtedy niech zapi- sze numer
rejestracyjny jego samochodu.

Po roku bezowocnych poszu- kiwan mezczyzny nazwiskiem Brian Smart
prowadzonych przezVirgilaVandagriffaiMary Wilson, wydawalo sie, ze facet
zapadl sie pod ziemie i nigdy nie uda im sie go namierzyc. Jednak wieczorem
29 sierpnia 1995 roku Tony Harris, bedac w barze dla gejow o nazwie Varsity
Lounge, natknal sie tam na niego. Kiedy go zobaczyl, omal nie wyskoczyl z
butow z podniecenia. Obaj panowie wdali sie w krotka poga- wedke, a kiedy
Smart odjezdzal sprzed lokalu swoim pick-upem, Harrisowi udalo sie
zanotowac jego numer rejestracyjny. Po sprawdzeniu w krajowym reje- strze
pojazdow okazalo sie, ze numer rejestracyjny 75237A nie nalezal do Briana
Smarta, lecz do 48-letniego Herberta Richarda Baumeistera z Westfield, w
sta- nie Indiana. Mezczyzna mieszkal tam w posiadlosci zwanej Fox Hollow
Farms z zona i trojka dzieci.

Po dwumiesiecznej obser- wacji Baumeistera, 1 listopa- da Mary Wilson i
porucznik Thomas Greene udali sie do jego sklepu przy Washington Street w
Westfield, gdzie Mary powiedziala mu bez ogrodek, ze prowadza sledztwo w
spra- wie kilku zaginionych mezczyzn z Indianapolis. Potem obserwu- jac go
uwaznie dodala, ze jest ich glownym podejrzanym w tej sprawie i poprosila,
aby pozwo- lil im przeszukac swoj dom. Baumeister odmowil, ale widac bylo,
ze jest gleboko poruszony tym, co uslyszal. Pozniej Greene powiedzial
Wilson, ze Herb byl “jednym z najdziwniejszych face- tow, jakich
kiedykolwiek spotkal”.

Idac za ciosem, pojechali wiec do drugiego sklepu, w kto- rym przebywala
Julie Baumeister i poprosili ja o zezwolenie na przeszukanie Fox Hollow
Farms. Gdy Mary wyjawila Julie, dlaczego chca to zrobic, ta wygladala jakby
dostala obu- chem w glowe, ale nie wyrazila zgody na rewizje. Najwyrazniej
Herb ostrzegl zone telefonicznie o wizycie detektywow i przeko- nal ja, ze
jest niewinny zarzuca- nych przez nich czynow. Mary wreczyla Julie swoja
wizytowke i namawiala ja, by zadzwonila, jesli zmieni zdanie. Mary Wilson
probowala uzyskac nakaz prze- szukania ich posiadlosci, pomi- mo tego, ze
hrabstwo Hamilton lezalo poza jej jurysdykcja, ale tamtejszy sad odmowil,
ponie- waz dowody zgromadzone prze- ciwko Baumeisterowi uwazal za slabe, a
poza tym cieszyl sie on w okolicy nieposzlakowana opinia.

Od kiedy policja zaczela sie nim interesowac, Herb zyl w cia- glym
napieciu. Coraz czestsze i gwaltowniejsze wybuchy meza przerazaly Julie, a
ich sklepy podupadly. W koncu oboje zlo- zyli odrebne pozwy rozwodowe.
Dopiero wtedy kobieta zrozu- miala, ze nie musi juz byc wobec niego lojalna
i postanowila dzialac. 23 czerwca 1996 roku, gdy Herb przebywal z synem
Erichem poza miastem odwie- dzajac swoja matke nad jezio- rem Wawasee,
Julie zadzwonila do Mary Wilson i opowiedziala jej o zdarzeniu sprzed dwoch
lat, gdy ich syn znalazl na zalesio- nym podworku za domem ludz- ki
szkielet. Wyrazila takze zgode na przeszukanie ich posesji.

Nastepnego dnia Mary Wilson pojechala do Fox Hollow Farms w towa-

rzystwie dwoch ludzi z biura sze- ryfa hrabstwa Hamilton, kapita- na Toma
Andersona i detektywa Jeffa Marcuma. Julie Baumeister poprowadzila ich na
zalesione podworko za domem i wskaza- la miejsce, gdzie jej syn Erich
znalazl szkielet. Twierdzila, ze powodem, dla ktorego nie powiadomila
dotychczas wladz, bylo to, ze wierzyla w opowiesc Herba, iz byl to szkielet
pocho- dzacy z sekcji zwlok przepro- wadzonej w szpitalu, w ktorym pracowal
jej zmarly tesc, jednak ostatnie nieobliczalne zachowa- nie meza napelnilo
ja nowymi watpliwosciami.

Kiedy zaczeli kopac miedzy drzewami, natkneli sie na zwe-
glonakosc,aleniebylipew- ni, czy nalezala do czlowieka. Rozgladajac sie
uwaznie dooko- la spostrzegli lezace na ziemi drobne fragmenty kosci, ktore
poczatkowowzielizakamyki. Wsrod nich znajdowaly sie takze ludzkie zeby.
Wszystkie wyko- pane i zebrane z ziemi tamtego dnia kosci zapakowali do
toreb na dowody, po czym zawiez- li je antropologowi sadowe- mu Stephenowi
Nawrockiemu z Uniwersytetu Indiany, ktory po szybkim zbadaniu stwierdzil,
ze kosci nalezaly do niedawno zyjacych ludzi, ktorzy po smier- ci zostali
spaleni.

W kolejnych dniach w prze- szukiwaniu 18-akrowej posia- dlosci Baumeistera
wzielo udzial okolo 60 ochotnikow, skladajacych sie glownie z poli- cjantow
i strazakow po sluzbie.

Znaleziono tam lacznie 5640 kosci i zebow, ktore polaczono z 11 zaginionymi
mezczyzna- mi. Dzieki dokumentacji denty- stycznej udalo sie zidentyfikowac
osmiu z nich. Wsrod nich byli: 20-letni Johnny Bayer, 31-let- ni Jeff
Jones, 20-letni Richard Hamilton, 31-letni Manuel Resendez, 28-letni Steven
Hale, 34-letni Roger Allen Goodlet, 28-letni Alan Broussard i 45-letni Mike
Keirn. Pozostali trzej nadal pozostaja niezidentyfikowani. Przetrzasajac
dom Herba, poli- cjanci znalezli w piwnicy basen i manekiny, o ktorych
wspomi- nal im wczesniej Tony Harris, ale odkryli tam takze ukryta kamere
wideo, ktora zapewne sluzyla do nagrywania duszenia ofiar.

W miedzyczasie Julie zacze- la sie niepokoic o bezpieczen- stwo syna
Ericha, ktory przeby- wal z jej mezem nad jeziorem Wawasee. Byla pewna, ze
Herb moze posunac sie do wszystkie- go,jeslidowiesie,codziejesiena
ichposesji.Zpomocaprzyszla jejprokuratorSoniaLeerkamp. Przygotowala
dokumenty doty- czace opieki nad dzieckiem,

ktore zatwierdzil w ekspre- sowym tempie sad hrabstwa Hamilton. Gdy
policjanci zja- wili sie nad jeziorem Wawasee z odpowiednimi papierami,
Herb oddal im syna bez cienia sprzeciwu. Niedlugo potem sam zapadl sie pod
ziemie.

czerwca skontak- towal sie z policja jego mlodszy brat,

Brad Baumeister, i poinfor- mowal, ze Herb zadzwonil do niego z miasteczka
Fennville, w stanie Michigan mowiac, ze jest w podrozy sluzbowej i
potrzebuje szybko gotowki. Brad wyslal mu wiec pienia- dze, a potem
dowiedzial sie z telewizji o makabrycznym odkryciu w Fox Hollow Farms i
natychmiast powiadomil wla- dze. Policja ustalila pozniej, ze z Fennville
Herb udal sie swoim szarymbuickiemrocznik1989 doPortHuron,a30czerwca
przekroczyl granice Kanady, gdzie spedzil kilka dni w mie- scie Sarnia w
prowincji Ontario. Stamtad pojechal

na wschod wzdluz

linii brzegowej jezio-

ra Huron do miejscowosci Grand Bend w Ontario.

Wieczorem, 3 lipca 1996 roku, bedac w parku prowin- cjonalnym Pinery
zwrocil na niego uwage funkcjonariusz Kanadyjskiej Krolewskiej Policji
Konnej i zapytal, dlaczego spi w swoim samochodzie pod pobliskim mostem.
Baumeister powiedzial mu wtedy, ze jest turysta, ktory tamtedy przejez-
dzal i chcial chwile odpoczac, zanim uda sie w dalsza droge. Policjant
zauwazyl tez wowczas na tylnym siedzeniu jego auta stos kaset wideo.
Godzine poz- niej 49-letni Herb Baumeister przylozyl sobie do glowy lufe
rewolweru Magnum kaliber

357 i pociagnal za spust. W trzystro- nicowym liscie samo- bojczym
znalezionym przy nim jako powod swo- jej decyzji podawal rozpad malzenstwa
i rychle bankruc- two swoich sklepow. Nie wspo- mnial w nim jednak ani
slowem o szczatkach jedenastu mez- czyzn znalezionych na terenie jego
posiadlosci w Westfield. Konczac list napisal jeszcze, ze ma zamiar zjesc
swoja ulubiona przekaske, ktora byla kanapka z maslem orzechowym, a potem

“pojdzie spac”.

Policja nie znalazla w jego

samochodzie kaset wideo, o ktorych wspominal kanadyj- ski stroz prawa i
podejrzewa sie, ze na krotko przed odebraniem sobie zycia Baumeister wyrzu-
cil je do jeziora Huron. Sledczy przypuszczali, ze byly na nich
zarejestrowane morderstwa

popelnione w Fox Hollow Farms. Niestety nie udalo sie tego potwierdzic,
poniewaz nigdy ich nie odnaleziono. W kwietniu 1999 roku sledczy z Indiany
i Ohio, na specjalnie

zwolanej konferencji prasowej oznajmili, ze powiazali takze Herba
Baumeistera z seria nie- wyjasnionych morderstw co naj- mniej 11 chlopcow i
mezczyzn popelnionych miedzy czerw- cem 1980 roku a pazdzierni- kiem 1991
roku. Ich nagie lub czesciowo ubrane ciala porzu- cano w poblizu autostrady
mie- dzystanowej I-70 prowadzacej z Indiany do Ohio. Kazdy z nich poniosl
smierc wskutek udu- szenia. Wsrod ofiar “Dusiciela z autostrady I-70”, jak
okrzyk- nely go media, byli: 15-letni Michael Petree, 22-letni Maurice
Taylor, 14-letni Delvoyd Baker, 22-letni Mick Riley, 17-letni Eric
Roettger, 29-letni Mike Glenn, 21-letni James Robbins, 26-letni Steven
Elliott, 32-letni Clay Boatman, 18-letni Thomas Clevenger i 42-letni Otto
Becker.

Zdaniem sledczych ofiary dusiciela przestano znajdywac w poblizu autostrady
w 1991 roku, kiedy to Baumeister kupil posiadlosc Fox Hollow Farms, ktora
wykorzystywal potem jako miejsce pochowku dla swoich kolejnych ofiar. W
lutym 1998 roku na policje zglosil sie pewien mieszkaniec Indianapolis,
ktory rozpoznal Baumeistera ze zdje- cia i twierdzil, ze byl to mez-
czyzna, ktorego widzial w maju 1983 roku. Wychodzil razem z jego
przyjacielem Mickiem Rileyem z gejowskiego klubu nocnego The Vogue Theater
w Indianapolis. Cialo Rileya znaleziono 9 czerwca tamte- go roku w
przydroznym rowie w hrabstwie Hancock, w stanie Indiana. Autopsja wykazala,
ze zostal uduszony recznikiem.

Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)

STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/

abujas12@gmail.com

http://

www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/

http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

Strona główna

http://MyShip.com

Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez

dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com

GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl

Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:

(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):

Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.

BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452

(format IBAN)

wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479

(format IBAN)

wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504

(format IBAN)

BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

numer KRS 0000124837:

“Wspomoz nas!”

teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty

Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl