Dzien dobry – tu Polska – 20.03.2022

DZIEN DOBRY – TU POLSKA
SPORTOWY WEEKEND
Rok XX nr 78 (6387) 20 marca 2022 r.
abujas12@gmail.com
http://www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci
TENIS
Iga Swiatek wygrala z nieprzebaczajaca bledow Simona Halep 7:6 (6), 6:4
i zagra w finale prestizowego turnieju w Indian Wells – jako druga Polka
po Agnieszce Radwanskiej. I bedzie w nim faworytka.
– Musialam byc bardzo mocna mentalnie w meczu z Simona. I bylam –
powiedziala Swiatek, druga Polka po Agnieszce Radwanskiej w finale
prestizowego turnieju WTA 1000 w Indian Wells. Mecz odbedzie sie w
niedziele o godz. 21 polskiego czasu. Rywalka polskiej tenisistki bedzie
Maria Sakkari, ktora w drugim polfinale pokonala Paule Badose 6:2, 4:6, 6:1.
To byl polfinal, w ktorym ogromna role odegralo zaufanie do wlasnych
umiejetnosci. Juz pierwszy gem pokazal, ze 20-letnia Swiatek (WTA 4)
nabrala w Indian Wells pelnego zaufania dla wlasnej gry, a zwlaszcza
nabrala go po meczu z Amerykanka Madison Keys, pierwszym w Kalifornii
wygranym w dwoch szybkich setach. Trzy mecze otwarcia w turnieju Polka
zaczynala od straty seta. Amerykanke – znana z ofensywnego stylu gry –
Swiatek zepchnela do obrony, mecz byl dla Keys 56-minutowa walka o
przetrwanie.
Jednak 30-letnia Halep (WTA 26) jest ulepiona z gliny innego gatunku.
Jest to glina niepekajaca w wysokiej temperaturze. Rumunka agresywnie i
konsekwentnie gra z linii koncowej – trzeba budowac przewage nad nia
cierpliwie, wiedzac, ze robota bedzie dluga i znojna, bo rywalka
popelnia bardzo malo niewymuszonych bledow i jest niezwykle precyzyjna.
A jej forma idzie w gore. Ale tu akurat nie inaczej jest z forma Polki.
– Jestem bardzo podekscytowana czekajacym mnie meczem z Simona, bo
spotkania z nia zawsze sa wymagajace. Kiedy gra sie z tak doswiadczonymi
zawodniczkami [jak Simona], trzeba byc przygotowana na rozne opcje. Dla
mnie to bedzie test, na ile poprawilam swoja gre i swoj tenis, bo w
ostatnich miesiacach zmienilo sie moim zdaniem duzo – mowila Swiatek
przed meczem.
Halep, zwyciezczyni Wimbledonu i Rolanda Garrosa – a takze w Indian
Wells – byla liderka rankingu WTA, przyjechala do Kalifornii z nowym
trenerem (to podobnie do Polki, ktora z Tomaszem Wiktorowskim pracuje od
poczatku grudnia zeszlego roku). W styczniu oglosila koniec wspolpracy z
Adrianem Marcu – zaledwie po kilku miesiacach. Potem stwierdzila, ze
trener jest jej niepotrzebny, ale to byl po prostu czas na rozejrzenie
sie wokol. Na turniejach w Dosze i Dubaju grala bez zadnego
szkoleniowca. Ale w Indian Wells okazalo sie, ze zaczela pracowac z
Morganem Bourbonem ze szkoly Patricka Mouratoglou.
Nigdy nie spotkaly sie poza Wielkim Szlemem, ostatni ich mecz na twardym
korcie – w zeszlorocznym Australian Open – zakonczyl sie po trzech
setach zwyciestwem Rumunki. W 2020 r. Swiatek pokonala Halep na drodze
po swoj triumf w Rolandzie Garrosie.
W Indian Wells obie wygrywaly swoj serwis az do szostego gema, ktorego –
po kilku bledach Halep przy jej serwisie – Swiatek wygrala bez straty
pilki, do zera, konczac rozgrywke przekonujacym wolejem. Wygladalo
wowczas na to, ze przelamujac serwis, dopadla Rumunke i juz nie wypusci.
Zludne, choc bylo 4:2 dla Polki i ona podawala. Wystarczylo obronic
serwis i set bylby do wziecia. I wtedy doswiadczenie Rumunki wzielo
gore. W trudnej sytuacji wywarla presje na Polke, pilki uderzane przez
nia wracaly jak niezaplacone mandaty i Halep wyrownala stan gry. Czujac
krew, przycisnela, byla prawdziwa Halep weteranka – objela prowadzenie
5:4 po przelamaniu serwisu Polki. Teraz do zwyciestwa mogla myslec, ze
wystarczy jej obronic swoj wlasny serwis. Zludne.
Swiatek nie odpuszczala tego seta, co zaowocowala kilkoma wybitnymi
zagrywkami. Najpierw byl ryzykowny polwolej, do ktorego Halep nie
dobiegla po przekatnej kortu, potem wolej na granicy wyrwania barku – i
Swiatek wyrownala mecz, przelamujac serwis rywalki. W krytycznym
momencie tie-breaku w grze Halep niby byl spokoj, ale gotowalo sie w
niej, byla w niej wscieklosc po niewykorzystanych szansach, po tak
rzadkich u niej niewymuszonych bledach. Halep polamala rakiete, gdy
Swiatek zwyciezyla w tie-breaku 8:6 (choc przegrywala 4:6). Na kolanie
Polki byl krwawy slad po niezwyklej wymianie pod koniec seta,
zakonczonej upadkiem w siatke. Rumunka z kolei biegala z bandazami na
udzie, zalozonymi po jednym z trudnych zagran pierwszego seta.
W drugim secie Swiatek znow doszlo do szybkich przelaman i odlaman. I
znow gra byla niezwykle wyrownana, choc Halep sygnalizowala mowa ciala,
ze nie jest z nia najlepiej. Swiatek probowala zmieniac obszar gry, aby
nie biegac tak, jak chce Halep. Pracowala nad tym, aby odkleic ja od
napisu “Indian Wells” za linia koncowa, gdzie Rumunka czula sie
najbardziej komfortowo. Halep faktycznie – jak nie ona – zaczela
popelniac wiecej niewymuszonych bledow. Symbolem byl przegrany wolej w
siatke, latwy punkt, a jednak zakonczony szokujacym pudlem.
Polka po dwoch przelamaniach serwowala po zwyciestwo w meczu, przy
stanie 5:4. I nie oddala podania. Byl to 10. kolejny wygrany mecz
Swiatek, calkiem imponujaca to seria.
Niedlugo Swiatek i Halep spotkaja sie znowu – w I rundzie Pucharu Billie
Jean King (Rumunia jest druzyna rozstawiona z nr 8), ktory w dniach
15-16 kwietnia odbedzie sie w Radomiu.

PILKA NOZNA
Losowanie Ligi Mistrzow.
Dwumecz Chelsea z Realem Madryt to najciekawsza para cwiercfinalow Ligi
Mistrzow. Stosunkowo latwa sciezke do finalu wylosowal Bayern Monachium
UEFA za jednym zamachem rozlosowala cala sciezke Ligi Mistrzow, az do
finalu 28 maja w Paryzu. Najpierw poznalismy zatem pary cwiercfinalowe,
a chwile pozniej mozliwe pary polfinalowe.
Pary cwiercfinalowe: Chelsea – Real Madryt, Manchester City – Atletico
Madryt, Villareal – Bayern Monachium, Benfica – Liverpool.
Pary polfinalowe: Manchester City lub Atletico Madryt – Chelsea lub Real
Madryt, Benfica lub Liverpool – Villareal lub Bayern Monachium.
Na najwiekszy hit cwiercfinalow wyrasta dwumecz miedzy obronca tytulu
Chelsea a Realem Madryt. Hiszpanie prowadza z gigantyczna przewaga w La
Liga, w cuglach wygrali swoja grupe w Lidze Mistrzow, a w 1/8 finalu
wyrzucili z rozgrywek innego giganta, Paris Saint-Germain. Teraz na ich
drodze staje pokiereszowana sankcyjnymi zawirowaniami wokol klubu Chelsea.
Droge do finalu bez wiekszych wybojow wylosowal za to Bayern Monachium
Roberta Lewandowskiego. Najpowazniejszym jego przeciwnikiem moze byc w
polfinale Liverpool.

EKSTRAKLASA
26 kolejka
Pogon Szczecin-Wisla Krakow 4-1
Zaglebie Lubin-Warta Poznan 0-4
Wisla Plock-Slask Wroclaw 1-2
Rakow Czestochowa-Legia Warszawa 1-1
Lechia Gdansk-Gornik Leczna 2-0
Lech Poznan-Jagiellonia Bialystok 3-0
Radomiak Radom-Stal Mielec 1-1
Cracovia-Piast Gliwice 0-1
Gornik Zabrze-Nieciecza 1-1
1.Pogon 53pkt
2.Rakow 52pkt
3.Lech 52pkt
4.Lechia 43pkt
5.Lechia Gdansk 43pkt
6.Piast 37pkt
7.Gornik 37pkt
8.Wisla Plock 36pkt
9.Stal Mielec 33pkt
10.Cracovia 32pkt
11.Legia 32pkt
12.Warta 30pkt
13.Slask 30pkt
14.Jagiellonia 30pkt
15.Zaglebie Lubin 28pkt
16.Wisla Krakow 24pkt
17.Gornik Leczna 24pkt
18.Nieciecza 23pkt
-Pilkarze Pogoni Szczecin wygrali na wlasnym stadionie z Wisla Krakow
4:1 i dwutygodniowa przerwe reprezentacyjna spedza w swietnych humorach.
– Wisla to druzyna, ktorej miejsce w tabeli nie odzwierciedla
faktycznego potencjalu – komplementowal rywala przed piatkowym meczem
trener Kosta Runjaic.
Trudno bylo jednak nie ulec wrazeniu, ze te slowa to tylko kurtuazja ze
strony szkoleniowca Pogoni. Zespol spod Wawelu znajduje sie w strefie
spadkowej, w tym roku nie wygral jeszcze ani jednego meczu i odpadl z
Pucharu Polski z trzecioligowa Olimpia Grudziadz.
Zasluzony klub przed katastrofa ma uratowac byly selekcjoner
reprezentacji Polski Jerzy Brzeczek, ale na razie wdrazanie planu
naprawczego idzie mu mozolnie. Delikatny progres jednak widac, bo Wisla
dwa poprzednie spotkania (z Lechia Gdansk i Lechem Poznan) zremisowala
1:1, a prowadzenie wypuszczala z rak doslownie w ostatnich sekundach.
Pogon – po zeszlotygodniowej wpadce w Krakowie (1:1 z Cracovia) – spadla
na drugie miejsce w tabeli. Dlatego w piatkowy wieczor przed wlasna
publicznoscia musiala wzorowo wywiazac sie z roli faworyta, czyli:
wysoko wygrac, by odzyskac fotel lidera i spokojnie czekac na sobotnie
odpowiedzi Lecha oraz Rakowa Czestochowa.
– Dobry rezultat zapewni nam spokoj przed dwutygodniowa przerwa na
kadre. Na pewno oczekuje od mojej druzyny lepszej gry niz przed
tygodniem – zapowiadal Runjaic.
I znowu sporo pozmienial w wyjsciowym skladzie. Jeszcze jedna szanse
dostal regularnie zawodzacy w ataku Piotr Parzyszek (byc moze trener
stwierdzil, ze lepszego rywala na przelamanie dla tego napastnika juz
nie bedzie), na skrzydle znalazlo sie rowniez miejsce dla przebojowego
19-latka Mariusza Fornalczyka.
Szybko okazalo sie, ze Runjaic podjal znakomite decyzje. W 19. minucie
Parzyszek podal krotko w pole karne do wbiegajacego Fornalczyka, ktory z
ostrego kata mocno uderzyl w strone bramki Wisly. Pilka odbila sie od
probujacego interweniowac Josepha Colleya i wpadla do siatki.
Pilkarz Wisly w roli glownej wystapil rowniez kilkadziesiat sekund
wczesniej, kiedy jako ostatni obronca zanotowal prosta strate i
spowodowal, ze w sytuacji sam na sam znalazl sie Sebastian Kowalczyk.
Pomocnik Pogoni uderzyl jednak wprost w bramkarza Wisly.
Portowcy dominowali, zasluzenie prowadzili, ale w 30. minucie goscie
niespodziewanie doprowadzili do wyrownania. Rajd Kamila Grosickiego
zakonczyl sie strata i Wisla wyprowadzila szybka kontre, wykorzystujac
fakt, ze szczecinianie nie zdazyli jeszcze wrocic do defensywy. Matej
Hanousek dosrodkowal w pole karne, gdzie celnie z pierwszej pilki
uderzyl Luis Fernandez.
Na szczescie podopieczni Runjaicia zareagowali na ten cios we wlasciwy
sposob. Od razu ruszyli do ataku i odzyskali prowadzenie jeszcze przed
przerwa. Dosrodkowanie Sebastiana Kowalczyka z lewej strony perfekcyjnym
strzalem glowa wykonczyl Kamil Drygas, ktory nie dal Mikolajowi
Bieganskiemu zadnych szans na skuteczna interwencje.
Bramkarz Wisly i tak robil co mogl, poniewaz kilka minut wczesniej
kapitalnie obronil uderzenie Grosickiego z kilku metrow.
W drugiej polowie Pogon chciala szybko podwyzszyc wynik, zeby nie
powtorzyla sie sytuacja z 30. minuty, kiedy jeden szybki wypad Wisly
sciagnal na gospodarzy klopoty. Po wznowieniu gry krakowianie przez
kilka minut nie byli w stanie ani razu wyjsc z wlasnej polowy, ale
portowcy – poza uderzeniem Grosickiego – nie potrafili przelozyc tej
przewagi na konkretne sytuacje podbramkowe.
Ale w 68. minucie – po raz kolejny w tym meczu – pomocna dlon
szczecinianom znowu podali rywale. W pole karne wpadl Grosicki, ktory
przechytrzyl probujacego go zatrzymac Hanouska i dogral pilke wzdluz
bramki. Do pustej siatki niechybnie skierowalby ja Fornalczyk, ale
uprzedzil go probujacy ratowac sytuacje Konrad Gruszkowski i to on
zapisal na swoje konto gola samobojczego.
Po tej sytuacji prawie 9 tys. kibicow na szczecinskim stadionie zaczelo
juz swietowanie zasluzonego zwyciestwa i powrotu (przynajmniej do
soboty) na fotel lidera. Pozbawiona atutow w ofensywie Wisla nie miala
juz prawa nawiazac rywalizacji, a Pogon w doliczonym czasie gry
przypieczetowala wygrana w efektowny sposob. Rezerwowy Michal Kucharczyk
poteznie uderzyl z polwoleja i ustalil wynik spotkania na 4:1.
Pogon wraca na pierwsze miejsce w tabeli i spokojnie czeka na sobotnie
wyniki Rakowa i Lecha. Potem w rozgrywkach nastapi dwutygodniowa przerwa
reprezentacyjna, po ktorej szczecinianie na wyjezdzie zmierza sie z
Gornikiem Leczna.
Pogon: Stipica – Bartkowski, Triantafyllopoulos, Malec, Mata ZK –
Fornalczyk (70. Legowski), Dabrowski, Drygas (86. Biczachczjan),
Kowalczyk (81. Kurzawa), Grosicki (81. Kucharczyk) – Parzyszek ZK (70.
Carlos).

– Pilkarze Lechii Gdansk po trzech bardzo niewyraznych meczach tym razem
bez wiekszych problemow pokonali Gornika Leczna 2:0. Pierwszego gola w
ekstraklasie zdobyl Niemiec Christian Clemens, ale na najwieksze
pochwaly zasluzyl Jakub Kaluzinski.
Gospodarze od poczatku uzyskali wyrazna przewage, ale zupelnie
niespodziewanie to rywale stworzyli pierwsza okazje do zdobycia bramki.
Defensywa oslabiona brakiem kontuzjowanego Mario Malocy (zastapil go
Kristers Tobers) dopuscila do sytuacji sam na sam Bartosza Spiaczke, ale
swietna interwencja popisal sie Dusan Kuciak.
Od tego momentu w pierwszej polowie prace mial juz tylko jego vis-a-vis
Maciej Gostomski, ktory spisywal sie naprawde dobrze. Lechia nie rzucila
sie moze do huraganowych atakow, jednak dosc regularnie goscila w polu
karnym Gornika i zatrudniala jego bramkarza. Rozegrala kilka ladnych,
kombinacyjnych akcji, a motorem napedowym atakow gdanskiego zespolu byl
Jakub Kaluzinski. 19-latek zawstydzal swoich bardziej doswiadczonych
kolegow i bral na siebie niemal cala odpowiedzialnosc za rozgrywanie akcji.
Jego kilka zagran bylo naprawde wysokiej klasy. W 10. min mogl zdobyc
gola, ale jego strzal z linii pola karnego obronil Gostomski. Potem
zabawil sie na skrzydle z Januszem Golem i arcyprecyzyjnie dosrodkowal
na glowe Lukasza Zwolinskiego, jednak ten, uderzajac z pieciu metrow,
trafil prosto w bramkarza Gornika. To musial byc gol!
Zwolinski zrehabilitowal sie kilka minut pozniej, kiedy po blyskotliwej
akcji Marco Terrazzino idealnie uruchomil Davida Steca, jednak prawy
obronca Lechii, bedac w idealnej sytuacji, fatalnie przestrzelil. W
koncu jednak gospodarze w ostatnich sekundach pierwszej polowy dopieli
swego. Fenomenalna akcje przeprowadzil Kaluzinski, ktory minal trzech
rywali, wbiegl w pole karne, po czym idealnie wycofal pilke do
Christiana Clemensa. Niemiec bardzo precyzyjnie uderzyl z 16 m i nie dal
szans Gostomskiemu. Byl to jego pierwszy gol w ekstraklasie.
Spotkanie z Gornikiem do zludzenia przypominalo w pierwszej polowie
poprzednie starcie Lechii w Gdansku – z Wisla Krakow. I demony z tamtego
meczu powrocily po przerwie, na szczescie dla Lechii na krotko. Byl
fragment, kiedy podopieczni Tomasza Kaczmarka znow niepotrzebnie oddali
pole rywalom, ktorzy nie majac nic do stracenia, ruszyli do atakow. Juz
po kilkudziesieciu sekundach powinni wyrownac, ale kapitalna interwencja
obronna po strzale Gola popisal sie Tobers. Potem goscie jeszcze kilka
razy niepokoili Kuciaka, wykonywali tez sporo stalych fragmentow gry (az
11 rzutow roznych).
Swoje szanse na podwyzszenie wyniku mieli takze gospodarze, jednak dlugo
byli bardzo nieskuteczni. Najlepsza sytuacje zmarnowal Durmus – znow po
akcji Kaluzinskiego. Turek potem probowal raz jeszcze, glowa bliski
szczescia byl Tobers, z rzutu wolnego uderzal Kaluzinski, w dobrej
sytuacji zle rozwiazanie wybral Clemens. Wreszcie po akcji rezerwowego
Rafal Pietrzaka pilka po rykoszecie przelobowala Gostomskiego, a z
najblizszej odleglosci formalnosci dopelnil Zwolinski.
Potem Lechia mogla jeszcze podwyzszyc wynik, m.in. w slupek trafil
Maciej Gajos. Ostatecznie wygrala 2:0 i wrocila na 4. miejsce w tabeli.
Lechia: Kuciak – Stec, Nalepa, Tobers, Conrado – Kubicki Z, Kaluzinski
(70. Sezonienko) – Clemens Z (70. Gajos), Terrazzino (86. Kryeziu),
Durmus (70. Pietrzak) – Zwolinski (78. Flavio Paixao).

I LIGA
24 kolejka
Miedz Legnica-Korona Kielce 1-1
Widzew Lodz-Odra Opole 0-1
Chrobry Glogow-Tychy 2-0
Sandecja Nowy Sacz-Puszcza Niepolomice 1-0
Arka Gdynia-Katowice 2-2
Resovia Rzeszow-LKS Lodz 1-2
Podbeskidzie Bielsko-Biala – Jastrzebie 0-0
Stomil Olsztyn-Gornik Polkowice 0-4
Skra Czestochowa-Zaglebie Sosnowiec 1-2
1.Miedz 54pkt
2.Widzew 43pkt
3.Korona 41pkt
4.Chrobry 39pkt
5.Arka 39pkt
6.LKS Lodz 37pkt
7.Tychy 37pkt
8.Sandecja 36pkt
9.Podbeskidzie 35pkt
10.Odra 33pkt
11.Resovia 30pkt
12.Katowice 29pkt
13.Skra 27pkt
14.Puszcza 25pkt
15.Zaglebie 25pkt
16.Stomil 20pkt
17.Jastrzebie 18pkt
18.Polkowice 17pkt
Niesamowite emocje w Gdyni! Arka dlugo przegrywala na wlasnym stadionie
z GKS-em Katowice, po ambitnej pogoni w koncowce wyszla na prowadzenie,
ale w ostatnich sekundach dala sobie wyrwac zwyciestwo i mecz
ostatecznie zakonczyl sie remisem 2:2.
Runda wiosenna zaczela sie dla Arki wrecz znakomicie. Nie dosc, ze sama
w przekonujacy sposob wygrala trzy spotkania (5:2 z Widzewem Lodz, 2:0 z
Gornikiem Polkowice i 3:1 z Odra Opole), to jeszcze glowni rywale do
awansu zaczeli sami tasmowo tracic punkty. Zwlaszcza wspomniany Widzew,
ale takze Korona Kielce i GKS Tychy.
To wszystko sprawilo, ze blyskawicznie niwelowala straty powstale w
rundzie jesiennej, a w wypadku zwyciestwa z GKS-em Katowice awansowalaby
na 3. miejsce w tabeli, ze strata raptem dwoch punktow do drugiego
Widzewa (daleko z przodu jest juz niemal pewna awansu do ekstraklasy
Miedz Legnica).
Jednak zupelnie inny poglad na cala sytuacje mieli goscie, ktorzy dobrze
weszli w mecz i przez pierwsze fragmenty mieli inicjatywe. Swoja dobra
gre potwierdzili zdobyciem gola – po dosrodkowaniu z lewego skrzydla
najlepiej w zamieszaniu odnalazl sie Filip Szymczyk i pewnym strzalem
pokonal Kacpra Krzepisza. Malo tego, napastnik GKS-u kilka minut pozniej
mial szanse na podwyzszenie wyniku, ale nie trafil w bramke.
Arka rozkrecala sie powoli, ale w koncu i ona miala swoje okazje. Glowa
groznie uderzal Karol Czubak, z dystansu probowal Przemyslaw Stepien,
jednak dobrze spisywal sie bramkarz gosci Dawid Kudla.
Na druga polowe od poczatku wyszedl powracajacy do gry po kontuzji Olaf
Kobacki (zastapil Cristiana Alemana), a gospodarze ostro ruszyli do
odrabiania strat. Ich akcje juz tradycyjnie napedzal Hubert Adamczyk,
duzo pozytywnej energii wniosl wspomniany Kobacki. Blisko szczescia byl
Haris Memic, po ktorego strzale glowa pilka ostemplowala poprzeczke.
Gola w piatym kolejnym meczu szukal tez Adam Deja, minimalnie niecelne
bylo jego uderzenie z woleja.
Bramka wisiala w powietrzu i w koncu arkowcy dopieli swego. W 74.
minucie po rzucie roznym celna glowka popisal sie Michal Marcjanik.
Wyrownujaca bramka jeszcze dodala gdynianom energii, na bramke GKS-u
sunal atak za atakiem. Na dwie minuty przed koncem podstawowego czasu
gry po dokladnym dosrodkowaniu Dei skuteczna glowka popisal sie Czubak.
W tym momencie kibice Arki oszaleli ze szczescia, ale czekala ich
jeszcze tego wieczora gorzka pigulka do przelkniecia. W piatej minucie
doliczonego czasu gry po interwencji w polu karnym Pawla Sasina sedzia
Wojciech Myc podyktowal kontrowersyjna “jedenastke” dla gosci.
Wykorzystal ja Arkadiusz Jedrych i ostatecznie ten pasjonujacy mecz
zakonczyl sie remisem 2:2.
Arka: Krzepisz – Dobrotka (8. Zmorzynski), Marcjanik, Memic – Stepien,
Milewski, Deja, Hiszpanski (84. Sasin) – Aleman (46. Kobacki), Adamczyk
(93. Bednarski) – Czubak.

Wojciech Kuczok
Slowianskie leki kontra skandynawska pewnosc siebie
Szwedzi boja sie grac w Chorzowie?! Jest jeszcze po drodze jakis tam
mecz barazowy z Czechami, ot, bagatela. Pewnosc siebie druzyny Trzech
Koron zawsze byla kluczowym skladnikiem ich pilkarskiej mocy,
bezczelniejsi w tej kategorii sa bodaj tylko Anglicy.
Nie przypadkiem najwiekszy po Maradonie pilkarski geniusz-kabotyn
urodzil sie w Malmoe; szwedzcy pilkarze od przedszkola zglebiaja nie
tylko tajniki sztuki futbolu, ale i pracuja nad samopoczuciem.
Mentalnosc zwyciezcy to polowa sukcesu, druga polowa lezy po stronie
rywali – trzeba ich przekonac, ze sa gorsi, koniecznie juz przed meczem,
wtedy na boisku bedzie mniej do roboty. My jestesmy wybitnie podatni na
ten rodzaj sugestii, dlatego przerznelismy ze Szwedami wszystkie mecze o
punkty, wyjawszy legendarny mundial ’74, ale i wtedy to byl bodaj
najtrudniejszy mecz Orlow Gorskiego, pomoglo nam wylacznie lyse czolo
Grzegorza Laty.
Mozna sie zzymac, ze przeciez wcale nie jest powiedziane, nie
przesadzajmy, nie dzielmy skory na niedzwiedziu, nie nalezy zapeszac…
ale to nasze, slowianskie leki. Taktyka skandynawska zaklada, zeby
rywala wazyc sobie lekce, dzieki temu zanim zrozumie, ze nie taki diabel
straszny, juz bedzie musial odrabiac straty.
Ostatni nasz mecz na Euro tak wlasnie wygladal, jeden Robert Lewandowski
nie dal sie stlamsic psychologicznie, no ale do tego musial zostac
najlepszym pilkarzem swiata. Patrick Schick, jesli wydobrzeje do
czwartku, tez moze sie nie da zastraszyc, ale to za malo; Szwedzi nie
tylko udaja mocnych, tym razem naprawde maja pake co sie zowie: z tylu
kapitan Lindelof, w srodku Forsberg, ktory dal nam sie we znaki w
czerwcu, a z przodu prawdziwa kleska urodzaju: oprocz Zlatana takze
Kulusevski, Isak i Elanga, wschodzaca gwiazda Manchesteru United. A
jednak sie boja… U siebie loja wszystkich od kilkunastu miesiecy, ale
na wyjazdach idzie im gorzej. I nagle Chorzow im przeszkadza.
Brzydkie, brudne to kombinowanie: ktos wymyslil, ze skoro Polacy “dzieki
wojnie” przeszli do finalu, to i Trzem Koronom cos sie nalezy. Tak oto
dopiero tuz przed piecdziesiatka dowiedzialem sie, ze moje rodzinne
miasto lezy blisko granicy z Ukraina. Co prawda sasiedni Bytom stal sie
po wojnie przytuliskiem przesiedlencow z Kresow, tamtejsza Polonie
zbudowaly gwiazdy Pogoni Lwow, a do tytulow mistrzowskich powiodl ja
urodzony w Stanislawowie Kazimierz Trampisz, ale to jedyne, cokolwiek
nieeleganckie dzis watki, ktorymi mozna by na sile wesprzec takie
cwaniackie rozumowanie. Ten rodzaj bezczelnosci smierdzi hiena.
Pisze ten tekst, siedzac w Visby, stolicy Gotlandii, centralnej wyspy na
Baltyku, bezcennej strategicznie, nalezacej do panstwa niebedacego
czlonkiem NATO. Putlerowi slina ciekla z pyska na ten kasek od zawsze,
byli nawet tacy idioci w szwedzkim parlamencie, ktorzy rozwazali
sprzedaz wyspy, az w koncu ja na wszelki wypadek zmilitaryzowano. Owoz,
nie chce sie na gospodarzach wyzlosliwiac, ale atak zbrojny Rosji na
Szwecje, choc wydumany i nieprawdopodobny, mialby tysiackroc wiekszy
sens niz wywolanie trzeciej wojny swiatowej poprzez zbombardowanie
Stadionu Slaskiego. Zwlaszcza ze Szwedzi barwy narodowe maja takie same
jak Ukraincy, w dodatku wszedzie tu teraz powiewaja solidarnosciowe
flagi, latwo sie pomylic. Trzymalbym kciuki za ich awans do finalu
barazy, bo zawsze to ciekawiej ogladac mecz wsrod kibicow bezposrednio
zaangazowanych, ale teraz czuje niesmak. “Boja sie” grac w Polsce, to
nie beda grac wcale, tylko bezpiecznie ogladac w telewizorach, jak
Czeslaw Michniewicz w selekcjonerskim debiucie awansuje na mundial. I
nawet “Ibry”, mojego ukochanego lobuza, tym razem zal mi nie bedzie.

FORMULA 1
Formula 1 – GP Bahrajnu. Dramatyczny pierwszy wyscig sezonu: wielki pech
mistrza swiata i dublet Ferrari
Fajerwerki to malo – Charles Leclerc i mistrz swiata Max Verstappen
stoczyli kapitalna walke o zwyciestwo, a potem nastapilo trzesienie
ziemi: wygral Leclerc, a bolid mistrza swiata zepsul sie piec okrazen
przed meta.
Pojedynek Leclerca i Verstappena byl fascynujacy. Zaczal sie po
pierwszej zmianie opon, kiedy prowadzacy (i zdobywca pole position)
Leclerc wyjechal z alejki serwisowej tuz przed Verstappenem. Minimalny
dystans miedzy samochodami pozwalal na uzycie systemu DRS – bardzo
ulatwia wyprzedzanie poprzez zmniejszenie oporow powietrza – przez
Holendra i wlasnie to wyzwolilo pokaz fajerwerkow.
Na trzech okrazeniach Verstappen trzykrotnie wyprzedzal Leclerca, a ten
trzykrotnie odzyskiwal prowadzenie. Ostatnia, trzecia proba Verstappena
byla juz desperacka szarza, wbiciem sie w zakret ze spoznionym
hamowaniem, jak ulan z okrzykiem “Jezusmariajozef!”. Co monakijczyk
wykorzystal potem, odrywajac sie od rywala i zyskujac przewage. Kolejna
szansa – po drugim pitstopie. Tym razem jednak Verstappenowi zabraklo
kilkudziesieciu metrow, aby przykleic sie do Ferrari Leclerca i mu zagrozic.
Byl to pojedynek dwoch bezkompromisowych, mlodych kierowcow – obaj w tym
roku skoncza 25 lat – w najszybszych samochodach w stawce. Jego wynik
wskazuje, ze w kolejnych wyscigach bedzie goraco, ale tez ze Ferrari
dysponuje minimalna przewaga jesli chodzi o moc jednostki napedowej.
Kiedy wlasciwie juz na torze sytuacja sie wzglednie uspokoila, zaplonal
AlphaTauri Pierre’a Gasly’ego. Na tor wyjechal samochod bezpieczenstwa.
A zaraz po restarcie – na dwa okrazenia do konca – zepsul sie red bull
Maxa Verstappena, coraz mocniej naciskany przez ferrari Carlosa Sainza.
Bolid dotoczyl sie do alejki serwisowej, i kiedy wlasnie Holender
pomstowal na swojego pecha, wysiadl silnik pedzacego na czwartym miejscu
Sergio Pereza. Katastrofa dla Red Bulla, dublet dla Ferrari!
Ferrari ostatnie zwyciestwo w Formule 1 odnioslo trzy lata temu, we
wrzesniu 2019 r. – w Grand Prix Singapuru najszybszy byl Sebastian
Vettel. Wtedy wlasciwie byla seria trzech zwyciestw w sezonie, bo
dzisiejszy triumfator wygral w GP Wloch i Belgii, ktore byly rozegrane
przed wizyta w Singapurze. A potem byl fatalny dla Ferrari 2020 rok i
takze zly rok 2021.
Kierowcy tradycyjnie za nic mieli obawy ekspertow o to, jak poradza
sobie z nowymi samochodami, ciezszymi – az prawie 800 kg – z wiekszymi
oponami, potrafiacymi jechac blizej siebie bez straty docisku
aerodynamicznego. Wiekszosc doskonale sie zaadaptowala. Niezwykle bylo
to, ze jedna z ofiar nowych przepisow jest Mercedes, zespol, ktory od
2014 roku zdobywal tytul wsrod konstruktorow. Najgorzej bylo tu z
dogrzewaniem przygotowanych przez Pirelli opon na GP Bahrajnu w
najtwardszych wersjach ze wzgledu na chropowaty tor Sakhir. Gdy
wicemistrz swiata Lewis Hamilton wyjechal z pierwszego pitstopu na
twardych oponach, jego mercedes przez pierwsze kilka kilometrow
zachowywal sie jak Bambi na lodzie, a kierowca przez radio mowil, ze
“nie ma wcale przyczepnosci”. Wczesniej mowil, ze prowadzenie mercedesa
to “jakis koszmar”, co – przyznaja to chyba wszyscy uzytkownicy marki ze
Stuttgartu – jest dosc szokujaca deklaracja. W Bahrajnie uratowal im
podium olbrzymi pech Red Bulla.
Warto tu dodac tutaj refleksje, ze jest w Formule 1 niezwykle to, ze
kilkaset wybitnych osob pracuje nad dwoma calkiem nowymi samochodami z
calkowicie innymi silnikami pod katem przelomowych zmian przepisow
konstrukcyjnych, i koniec koncow po miesiacach pracy wychodza im dwa
samochody, ktore dzieli zaledwie 0,123 s na okrazeniu (a taka byla
roznica dzielaca najszybszego w sobote Leclerca i wicelidera Verstappena
w kwalifikacjach). Tylko, ze nawet bardzo szybki samochod aby sie liczyc
w stawce, musi dojechac do mety. A to sie Red Bullom nie udalo.
Formula 1 jest odporna na naciski ze strony organizacji praw czlowieka i
przeprowadza wyscigi tam, gdzie lepiej nie podpasc wladzy majac inna niz
ona ocene rzeczywistosci. Kierowcy scigaja sie w GP Azerbejdzanu, Chin,
Bahrajnu, Arabii Saudyjskiej, gdzie w poprzednia sobote wykonano wyroki
smierci na 81 ludziach. Ale GP Rosji z kalendarza wykasowano, wyrzucono
Uralkali, sponsora zespolu Haas, oraz rosyjskiego kierowce Nikite Mazepina.
Przed startem w Bahrajnie wszyscy kierowcy zalozyli koszulki z napisem
“No War” w elementami w kolorach ukrainskiej flagi narodowej, za
transparentem z tym samym napisem. Formula 1 przekaze pieniadze
UNICEF-owi, ktory z kolei uzyje ich by pomoc ukrainskim dzieciom
cierpiacym w wyniku rozpetanej przez Rosji wojny w Ukrainie.

Na podstawie: Onet.pl, wyborcza.pl, interia.pl, gazeta.pl,
pilkanozna.pl, przegladsportowy.pl, polsatsport.pl, polityka.pl
opracowal, Reksio.