DZIEN DOBRY – TU POLSKA
GAZETA MARYNARSKA
Imienia Kpt. Ryszarda Kucika
(Rok XXIV nr 49) (67290)
20 lutego 2024r.
Pogoda
wtorek, 20 lutego 6 st C
Zachmurzenie
Opady:5%
Wilgotnosc:90%
Wiatr:27 km/h
Kursy walut – za jednego dolara (USD) zaplacimy 4,02 zl. Cena jednego funta
szterlinga (GBP) to 5,07 zl, a franka szwajcarskiego (CHF) 4,56 zl. Z kolei
euro (EUR) mozemy zakupic za 4,33 zl.
Dzien dobry Czytelnicy 🙂
Milego wtorku zycze z deszczowej Polski
Ania Iwaniuk
Dolar
Facet kupuje papierosy, a tam napis “Palenie powoduje impotencje!!”
– A tych z rakiem Pani nie ma?
Zmarl po zjedzeniu galarety z targowiska. Warunki sanitarne “pozostawialy
wiele do zyczenia” Ruszylo prokuratorskie sledztwo w sprawie smierci
56-letniego mezczyzny, ktory zmarl po zjedzeniu galarety kupionej na
targowisku w Nowej Debie (woj. podkarpackie). Dzisiaj malzenstwo, ktore
sprzedalo mezczyznie swoje wyroby, zostanie przesluchane. Jak informuje
prokuratura, produkowali oni wlasne wedliny “dla podreperowania domowego
budzetu”. Z dotychczasowych ustalen sledczych wynika, ze robili to bez
zezwolenia w warunkach, ktore “pozostawialy wiele do zyczenia”.
– Postepowanie prowadzone jest w kierunku sprowadzenia bezposredniego
niebezpieczenstwa dla zycia lub zdrowia wielu osob poprzez wyrob i
wprowadzenie do sprzedazy substancji szkodliwych dla zdrowia – powiedzial
nam prokurator Andrzej Dubiel, rzecznik prasowy Prokuratury Okregowej w
Tarnobrzegu.
Policja zatrzymala w tej sprawie malzenstwo z powiatu mieleckiego –
55-letnia kobiete i jej rok starszego meza, ktorzy sprzedawali z samochodu
wyroby garmazeryjne wlasnej produkcji.
– Z ustalen sledztwa wynika, ze hoduja oni trzode chlewna i dla
podreperowania domowego budzetu wyrabiaja wedliny, ktore nastepnie
sprzedaja na terenie Nowej Deby – poinformowal prokurator.
Dodal, ze w miejscu ich zamieszkania policja zabezpieczyla wyroby miesne, w
tym m.in. galarete, ktora najprawdopodobniej te osoby sie zatruly. – Ta
galareta, jak i inne zabezpieczone wyroby dzisiaj zostana przewiezione do
Panstwowego Instytutu Badawczego w Pulawach celem ich przebadania –
powiedzial nam prokurator Dubiel.
W rozmowie z tvn24.pl przekazal tez, ze “warunki sanitarne, w ktorych byly
wykonywane te wyroby, pozostawialy wiele do zyczenia”.
O godzinie 16 zaplanowane zostalo przesluchanie malzenstwa i przedstawienie
im zarzutow. – Trwaja intensywne czynnosci procesowe, ktore maja za zadanie
zgromadzenie materialu dowodowego. Jeszcze nie wiemy, jaki zarzut uslysza
zatrzymani, bedzie to zalezalo od materialu, jaki zostanie w tej sprawie
zgromadzony – podkresla prokurator Dubiel.
Na srode (21 lutego) zaplanowana zostala sekcja zwlok zmarlego mezczyzny.
Odbedzie sie w Zakladzie Medycyny Sadowej w Krakowie.
Policja zatrzymala malzenstwo
Zatrzymani to malzenstwo z powiatu mieleckiego – kobieta w wieku 55 lat i
rok starszy mezczyzna, ktorzy na targowisku w Nowej Debie sprzedawali z
samochodu domowe wyroby garmazeryjne. W ich domu policjanci zabezpieczyli
jeszcze okolo 20 kilogramow wyrobow miesnych, ktore zostana przebadane w
laboratorium. Kobieta i mezczyzna zostali przewiezieni do policyjnego
aresztu w Tarnobrzegu.
Smiertelne zatrucie
W sobote w szpitalu w Nowej Debie zmarl 56-letni mezczyzna, ktory zjadl
kupiona na targowisku galarete garmazeryjna. Do szpitala trafily tez dwie
kobiety z objawami ostrego zatrucia pokarmowego.
Jak powiedzial nam w poniedzialek prokurator Dubiel stan hospitalizowanych
osob jest stabilny. – Mam informacje, ze jedna osoba opuscila juz szpital w
Nowej Debie, druga caly czas przebywa w szpitalu w Krakowie – powiedzial
nam prokurator. Apelujemy do wszystkich, ktorzy dokonali zakupow u
mezczyzny, a szczegolnie tych, ktorzy kupili galarete, o powstrzymanie sie
od jej spozycia – poinformowala w rozmowie z lokalnym portalem podinspektor
Beata Jedrzejewska-Wrona, oficer prasowa Komendy Miejskiej Policji w
Tarnobrzegu.
Dodala, ze “jezeli ktos juz ja zjadl, nawet jesli nie ma zadnych objawow,
powinien natychmiast skontaktowac sie z lekarzem”.
Alert RCB
Rzadowe Centrum Bezpieczenstwa rozeslalo alert do czesci mieszkancow
wojewodztwa podkarpackiego. Informacje zostala opublikowana tez na
platformie X. “Uwaga! Nie jedz miesa z targowiska w Nowej Debie (powiat
tarnobrzeski). Wysokie ryzyko zatrucia zagrazajacego zyciu. Jezeli masz
objawy zatrucia – dzwon na 112” – czytamy.
Podano, ze alert RCB wyslano do odbiorcow w czesci wojewodztwa
podkarpackiego. Chodzi o powiaty: stalowowolski, nizanski, mielecki,
tarnobrzeski i kolbuszowski.
Mieli walczyc z dezinformacja, badali tematy wrazliwe dla PiS. “To chora
sytuacja” Rzad Mateusza Morawieckiego wykorzystywal zespol do walki z
dezinformacja w panstwowym instytucie NASK do badania, co Polacy mysla o
PiS przed wyborami – donosi “Gazeta Wyborcza”. Jak pisze dziennik, na
zlecenie kancelarii premiera sprawdzano m.in., co internauci pisza o corce
Mateusza Morawieckiego, ktora owczesny premier wyslal do prywatnej szkoly,
co mysla o aferze wizowej w MSZ, jak reaguja na rosnace ceny mieszkan, co
pisze sie w mediach spolecznosciowych o wiarygodnosci PiS. – To chora
sytuacja, gdy system, ktory ma bronic panstwa, wykorzystywany jest do
obrony i utrzymania wladzy – powiedzial “GW” wicepremier Krzysztof
Gawkowski. Naukowa i Akademicka Siec Komputerowa (NASK) to panstwowy
instytut badawczy zajmujacy sie bezpieczenstwem w internecie. W 2022 roku
powstal tam Dzial Przeciwdzialania Dezinformacji, ktory – zgodnie z
informacja na stronie internetowej NASK – zbiera i analizuje “przyklady
prob wplywania na nastroje spoleczne w Polsce”. DPD mial zajmowac sie
glownie dezinformacja zwiazana z wojna w Ukrainie, Ukraincami w Polsce czy
pandemia COVID-19. Jak podaje “Gazeta Wyborcza”, przez poltora roku, na
jego dzialanie przeznaczono blisko 19 mln zl. Zespol do spraw dezinformacji
badal “tematy wazne dla PiS”
“Dziennikarze Wyborczej.biz dotarli do raportow opublikowanych w sierpniu,
wrzesniu i pazdzierniku 2023 roku, czyli tuz przed wyborami. Ustalili, ze w
tym czasie raporty prawie w ogole nie skupiaja sie na dezinformacji w
polskiej sieci, za to na tematach waznych dla wladzy PiS. Jedynie w
nielicznych dokumentach znajduja sie tematy, ktore moga byc wykorzystane do
walki z dezinformacja. To na przyklad watek oslabienia polskiej armii przez
przekazywanie uzbrojenia Ukrainie, rzekome pomysly przywracajace powszechna
mobilizacje po wyborach czy teorie spiskowe. Sa one jednak absolutnymi
wyjatkami” – pisze “Wyborcza”.
Co zatem interesowalo rzad Mateusza Morawieckiego? Przede wszystkim to, co
Polacy mysla o opisywanych w mediach wydarzeniach dotyczacych rzadu –
wynika z ustalen “GW”. “Partia Prawo i Sprawiedliwosc, ktora opiera swoja
kampanie wyborcza na bezpieczenstwie przez zmiany w dowodztwie wojska,
traci swoja wiarygodnosc” – brzmiala teza jednego z tematow zleconych do
analizy. “Rzadowy kredyt 2 procent nakreca ceny mieszkan do rekordowych
poziomow” – glosil fragment innego raportu przygotowywanego przez DPD,
podsumowujacy, co uzytkownicy mediow spolecznosciowych mowia w temacie
rosnacych cen mieszkan. “Partia Prawo i Sprawiedliwosc nie jest wiarygodna.
Polityka podatkowa w czasach rzadow PiS w porownaniu z wczesniejszymi
obietnicami wyborczymi negatywnie weryfikuje wiarygodnosc ugrupowania” –
podsumowal zespol ds. dezinformacji, badajac nastroje polityczne wsrod
internautow.
Dziennik donosi, ze 14 lipca 2023 roku zespol powolany do spraw
dezinformacji otrzymal do analizy temat “podwyzki dla czlonkow komisji w
Ministerstwie Zdrowia”. Jak przypomina gazeta, dzien wczesniej Wirtualna
Polska opublikowala artykul “Rzad dba o swoich. Szykuja sie podwyzki dla
czlonkow komisji Ministerstwa Zdrowia”. Z kolei 20 lipca ubieglego roku
zlecono zbadanie tematu “Udzialy Polski w instytucjach finansowych
kontrolowanych przez Rosje”. Jak pisze “Wyborcza”, tego samego dnia o 3
rano “Rzeczpospolita” opublikowala artykul “237 mln zlotych w bankach
Wladimira Putina. Polskie pieniadze uwiezione w Rosji”.
Dzial Przeciwdzialania Dezinformacji sprawdzal rowniez, co Polacy mowia w
internecie o corce Mateusza Morawieckiego, ktora ten wyslal do prywatnej
szkoly. “GW” podkresla, ze wiekszosc tematow, ktorymi na zlecenie
kancelarii premiera zajmowal sie Dzial Przeciwdzialania Dezinformacji, “nie
mialy praktycznie zadnego potencjalu dezinformacyjnego”. “Wyborcza”
wymienia w tym miejscu: elektroniczne faktury, samorzadowe kolegia
odwolawcze, kryterium przyznawania czternastki, wyjazdy lekarzy z Polski,
czy rozliczenie CIT. Co Polacy sadza o PiS
Jak ustalila “Wyborcza” tuz przed wyborami parlamentarnymi DPD otrzymalo
zadanie sprawdzania, co Polacy sadza o PiS. “Nie o polskim rzadzie ani nie
o rzadzie Zjednoczonej Prawicy, ale o partii Prawo i Sprawiedliwosc. Inne
ugrupowania nie byly monitorowane” – zaznacza dziennik.
“GW” pisze, ze wyniki badan byly “wylacznie negatywne”. Wynikalo z nich, ze
w oczach Polakow PiS traci wiarygodnosc. “Wedlug naszych informacji kazdego
dnia od poczatku 2023 DPD sporzadzalo raport z przeprowadzonych analiz. W
pierwszej czesci raportow przedstawione byly tematy, ktore byly
dezinformacja lub mialy potencjal do tego, aby byly w ten sposob
wykorzystane. To tematy, ktore DPD podejmowalo samo z siebie na podstawie
ich rosnacej popularnosci. W dokumentach, do ktorych dotarla Wyborcza.biz,
tematy te sa w mniejszosci, a sa dni, ze nie pojawiaja sie w ogole z
adnotacja, ze “monitoring nie wykazal nowych watkow o charakterze
dezinformacyjnym. Zdecydowana wiekszosc raportow stanowia tematy zlecane
przez KPRM. Bylo ich od kilku do kilkunastu dziennie i w wiekszosci
odnosily sie do biezacych dzialan rzadu i ministerstw” – pisze “Wyborcza”.
“Jak w partyjnej mlodziezowce”
Nieprawidlowosci w dzialaniu DPD zostaly wykryte w ramach kontroli
zarzadzonej przez nowe kierownictwo Ministerstwa Cyfryzacji.
– Czulem sie jak w partyjnej mlodziezowce. Kilkanascie mlodych osob,
niektorzy zwiazani z PiS, a tematy, ktorymi sie zajmowali, moim zdaniem nie
mialy nic wspolnego z dezinformacja. Po kilku miesiacach poprosilem o
przeniesienie – powiedzial w rozmowie z “GW” jeden z pracownikow DPD w
NASK, chcacy zachowac anonimowosc. Z informacji “Wyborczej” wynika, ze
tematy do analizy DPD zlecal sekretarz stanu w kancelarii premiera
Stanislaw Zaryn, ktory w latach 2022-23 byl pelnomocnikiem rzadu ds.
bezpieczenstwa przestrzeni informacyjnej. Zaryn zaprzeczyl, by kiedykolwiek
zlecal do analizy tematy o charakterze politycznym lub partyjnym – pisze
“GW”.
Byly rzecznik rzadu Piotr Muller ocenil, ze “robienie zarzutu z faktu, ze w
monitoringu pojawiaja sie hasla dotyczace rzadu Prawa i Sprawiedliwosci,
czy konkretnych ministrow jest absurdalne”. “Pragne jednoznacznie dodac, ze
zadne raporty nie byly zlecane do biezacych dzialan partyjnych, lecz
wylacznie do dzialan administracji publicznej” – podkreslil w mailu do
“Wyborczej”. Dodal, ze “dzialania w sferze walki z dezinformacja obejmuja
szerokie spektrum tematow, jak te zwiazane z bezpieczenstwem panstwa, ale
rowniez tematy zwiazane z biezaca dzialalnoscia rzadu – tj. dotyczace
powstajacych aktow prawnych, realizowanych i zapowiadanych programow
rzadowych, biezacej dzialalnosci rzadu, kryzysow gospodarczych itd.”
“To chora sytuacja”
NASK przekazal “Wyborczej”, ze w ramach trwajacego wciaz audytu ustalono
takze inne problemy, w tym gwaltownie pogarszajace sie wyniki finansowe
Instytutu zwiazane ze znacznym wzrostem zatrudnienia, zatrudnianie ludzi
bez jasno okreslonych zadan i kompetencji, brak nalezytego nadzoru nad
majatkiem NASK-PIB, czy prowadzenie projektow bez jasno okreslonych celow i
harmonogramu ich wdrozenia. W ramach audytow zleconych przez resort
cyfryzacji wykrylismy, ze dzialania, ktore mialy sluzyc walce z
dezinformacja, byly wykorzystywane przez rzad PiS do walki wyborczej z
owczesna opozycja – ocenil wicepremier Krzysztof Gawkowski. – To chora
sytuacja, gdy system, ktory ma bronic panstwa, wykorzystywany jest do
obrony i utrzymania wladzy. Osoby, ktore projektowaly takie nielegalnie
dzialania, beda pociagniete do odpowiedzialnosci, a system zostanie tak
przeprojektowany, aby wiecej nikt nie uzywal go w celach politycznych, ale
by bronil interesow panstwa – zapowiedzial.
Jedna z nich ma prawie 2700 metrow wysokosci. Odkryto cztery podwodne gory
U wybrzezy Ameryki Poludniowej naukowcy odkryli cztery podmorskie gory.
Najwyzsza ma prawie 2700 metrow wysokosci. Z dotychczasowych badan wynika,
ze w rejonie podwodnych szczytow zyja rzadkie lub nieznane nauce gatunki
fauny i flory. Trzy nowo odkryte gory znajduja sie w bliskim sasiedztwie
wybrzeza Peru i sa bardzo wysokie. Pierwsza z nich ma wysokosc 1591 metrow,
druga – 1644 m, natomiast trzecia liczy 1873 m. Jednak najwiekszy podwodny
szczyt, zlokalizowany u wybrzezy Chile, wznosi sie na wysokosc 2681 m. Dla
porownania – Burdz Chalifa, najwyzszy budynek swiata, ma prawie 830
metrow. Badacze sprecyzowali, ze wysokosc byla mierzona od podstawy gory.
Miedzynarodowa ekspedycja byla prowadzona w styczniu przez naukowcow z
amerykanskiej fundacji Schmidt Ocean Institute (SOI). Odkryc dokonano
podczas wyprawy z Kostaryki do Chile.
Naukowcy wyjasnili, ze dokladna analiza rejonu szczytow zostala poprzedzona
odkryciem duzych “nierownosci” terenow Oceanu Spokojnego, znajdujacych sie
w poblizu peruwianskiego i chilijskiego wybrzeza. W ubieglym roku ten sam
zespol badawczy odkryl podwodna gore dwukrotnie wyzsza od budynku Burdz
Chalifa. Ma ona wysokosc okolo 1600 m. Wedlug amerykanskiej Narodowej
Administracji Oceanicznej i Atmosferycznej (NOAA) oceany kryja nawet sto
tysiecy takich podwodnych szczytow, ale tylko niewielka ich czesc zostala
odkryta. Eksperci uwazaja, ze ponad polowa z nich znajduje sie w rejonie
Pacyfiku. Jak poinformowala dyrektor wykonawcza SOI Jyotika Viramani, jest
duza szansa, ze w rejonie odkrytych gor prowadzone beda w najblizszym
czasie dalsze badania naukowe dotyczace bioroznorodnosci.
Specjalistka dodala, ze dotychczasowe studia w rejonie podwodnych szczytow
na swiecie wykazaly, iz zazwyczaj ich obszar zamieszkuja rzadkie lub
nieznane nauce gatunki fauny i flory.
Kotula: tam, gdzie w samorzadzie bedzie rzadzila Lewica, nie bedzie
klauzuli sumienia Mozemy dzisiaj obiecac, ze tam, gdzie w samorzadzie
bedzie rzadzila Lewica, nie bedzie klauzuli sumienia – powiedziala ministra
do spraw rownosci Katarzyna Kotula na konferencji prasowej Nowej Lewicy
dotyczacej wyborow samorzadowych. – Jestesmy przygotowani na walke, aby
zdobyc minimum 10 procent – podkreslil wspolprzewodniczacy Nowej Lewicy
Wlodzimierz Czarzasty. Lewica zapowiedziala, ze kampanie rozpocznie 3 marca
we Wroclawiu. Mozemy dzisiaj obiecac, ze tam gdzie w samorzadzie bedzie
rzadzila Lewica – w wojewodztwie, w powiecie, w miescie, w gminie, na pewno
nie bedzie na przyklad klauzuli sumienia. Zadna kobieta nie zostanie
odeslana z kwitkiem. Kazda kobieta znajdzie wsparcie, pomoc i bedzie miala
pewnosc, ze jej prawo bedzie respektowane – zadeklarowala w sobote Kotula.
Podkreslila, ze “Lewica w samorzadach oznacza takze, ze radne i nasi radni,
nasi prezydenci i nasi burmistrzowie beda gwarancja tego, ze kazda kobieta
bedzie miala dostep do darmowych badan prenatalnych, ale bedzie miala takze
dostep do znieczulen przy porodzie, bo tego takze bedziemy pilnowac”.
Lewica jest dzisiaj sila, ktora stawia na prawdziwa polityke prorodzinna.
Nie beda sie dzisiaj rodzily dzieci, a zapasc demograficzna bedzie sie
poglebiala, jesli nie bedziemy budowac tanich mieszkan na wynajem. Nie
bedzie dobrej polityki prorodzinnej, bez stawiania na dobre uslugi
publiczne – mowila. Wspolprzewodniczacy Nowej Lewicy Wlodzimierz Czarzasty
poinformowal, ze Lewica “zakonczyla dzisiaj tworzenie list na poziomie
sejmikow”. – Lewica jest gotowa. Lewica idaca w komitecie razem ze
wszystkimi partiami lewicowymi – dodal.
– Chcemy wszystkim powiedziec jasno i precyzyjnie, jestesmy przygotowani na
walke, aby zdobyc minimum 10 procent. Bo wiemy, ze jak Lewica zdobedzie 10
procent, w zadnym sejmiku PiS nie bedzie rzadzil, to wynika z badan, to
wynika z analiz – podkreslil Czarzasty.
Zaznaczyl, ze dla Lewicy wspolpraca z partnerami jest najwazniejsza. – Ale
demokracja po 15 pazdziernika w Polsce juz przyszla, teraz zaczynamy
walczyc, jak demokratyczna Polska ma ostatecznie wygladac – tu sie bedziemy
roznili, tu mamy inne priorytety od naszych partnerow w wielu sprawach,
wiele nas laczy w kategoriach Polski, ale wiele nas rowniez rozni –
podkreslil. Przekazal, ze jedna z najwazniejszych spraw dla Lewicy sa
uslugi publiczne. – Nie ma dobrych uslug publicznych bez dobrze
funkcjonujacych szpitali, zlobkow, przedszkoli. Nie ma dobrze
funkcjonujacych uslug publicznych bez mieszkalnictwa – powiedzial.
Zapowiedzial, ze program Lewicy polegajacy na budowaniu mieszkan na tani
wynajem jest aktualny. – Nie odpuscimy go na centymetr, bez wzgledu na to,
jakie programy maja nasi przyjaciele z koalicji rzadowej. Bedziemy o to
walczyli. Uwazamy, ze to rozwiaze problemy mieszkaniowe w Polsce – ocenil.
Powtorzyl, ze Magdalena Biejat jest kandydatka Lewicy na prezydentke
Warszawy. – Nie robimy tego, dlatego, ze chcemy walczyc z Rafalem
Trzaskowskim. Nie o to chodzi. My nie atakujemy naszych przyjaciol, nie
atakujemy naszych koalicjantow, nie bedzie argumentow ad personam, zadnych.
Chcemy miasta, w ktorym drogi beda lepiej wygladaly, chcemy miasta bardziej
przyjaznego mieszkancom, chcemy miasta, w ktorym nie bedzie tyle
pustostanow przy jednoczesnym koszcie wynajecia mieszkania na poziomie 4-5
tysiecy zlotych. Chcemy miasta, w ktorym beda mieszkania na tani wynajem.
Chcemy po prostu lepiej zyc – mowil wspolprzewodniczacy Nowej Lewicy. Posel
Lewicy Arkadiusz Sikora poinformowal, ze “Lewica pod swoim szyldem wystawi
ponad 200 list na szczeblach powiatow i gmin”. “Na tych listach znajda sie
czlonkowie i sympatycy partii oraz osoby wspierajace Lewice. Bedzie ich
ponad 10 tysiecy osob. (…) Swoja kampanie wyborcza rozpoczynamy 3 marca
we Wroclawiu. Tam zostanie zaprezentowany nasz program, ktory, jestem
przekonany, trafi do naszych wyborcow, do mieszkancow miast, wsi i
miasteczek – przekazal.
Zabil zone siekiera, wyjdzie z wiezienia po 90-tce Rozstali sie po 50
latach malzenstwa, sprzeczali sie o majatek. Mezczyzna zaczail sie przed
mieszkaniem kobiety, a gdy wyszla, wyciagnal siekiere spod kurtki i uderzyl
ja kilkanascie raz w glowe. Sledczym wyjasnial, ze chcial tylko nastraszyc
zone. Wedlug bieglych dzialal w stanie ograniczonej poczytalnosci. Sad
pierwszej instancji skazal go za zabojstwo na 12 lat wiezienia. Po apelacji
wyrok zostal podwyzszony do lat 15. Sad Apelacyjny w Katowicach podwyzszyl
z 12 do 15 lat kare pozbawienia wolnosci dla Bogdana P., ktory pod koniec
2021 roku w Czestochowie zabil swoja zone siekiera. Wyrok jest prawomocny.
W chwili zbrodni mezczyzna mial 78 lat, Oznacza to, ze wyjdzie z wiezienia
w wieku 93 lat. Bogdan i Krystyna P. byli malzenstwem przez 50 lat. Od
dawna zyli w niezgodzie. W 2017 roku rozstali sie. 74-letnia Krystyna
zamieszkala w innym miejscu. Byli w separacji, a od 2020 walczyli w sadzie
o podzial majatku, co poglebialo konflikt.
Jak wynika ze sledztwa, 9 grudnia 2021 roku wieczorem Bogdan P. podjechal
samochodem w poblize kamienicy, w ktorej mieszkala jego zona i obserwowal
okolice. Kiedy kobieta wyszla na podworko, podszedl do niej, wyjal spod
kurtki siekiere i uderzyl Krystyne kilkanascie razy w glowe. Sledczy
dotarli do Bogdana P. dzieki zapisom z monitoringow i zeznaniom swiadka.
Tego samego wieczora odwiedzili mezczyzne w jego domu w podczestochowskiej
miejscowosci. Znalezli tam wiele sladow krwi, miedzy innymi w zaparkowanym
w garazu samochodzie. Podczas przesluchania w prokuraturze Bogdan P.
przyznal sie do popelnienia zbrodni. Wyjasnial jednak, ze nie chcial zabic
zony, tylko ja nastraszyc. Mowil, ze “zniszczyla mu zycie”. Ponownie
przesluchany na koncowym etapie postepowania oswiadczyl, ze nie pamieta
przebiegu zdarzenia.
Sledztwo prowadzila Prokuratura Rejonowa Czestochowa-Polnoc, ktora w
listopadzie 2022 roku skierowala do Sadu Okregowego w Czestochowie akt
oskarzenia przeciwko Bogdanowi P. Biegli psychiatrzy orzekli, ze oskarzony
w chwili zabojstwa mial ograniczona poczytalnosc. Wykluczyli zarazem, by
znajdowal sie z stanie silnego wzburzenia usprawiedliwionego
okolicznosciami (tzw. afektu fizjologicznego). Bogdan P. nie byl wczesniej
karany.
We wrzesniu 2023 roku Sad Okregowy w Czestochowie wymierzyl mu kare 12 lat
pozbawiania wolnosci, przyjmujac, ze dopuscil sie zarzucanej mu zbrodni w
stanie ograniczonej poczytalnosci.
– W dniu 15 lutego 2024 roku, na skutek apelacji zlozonej przez
prokuratora, Sad Apelacyjny w Katowicach zmienil ten wyrok i podwyzszyl
wymierzona Bogdanowi P. kare do 15 lat pozbawienia wolnosci – przekazal
Tomasz Ozimek, rzecznik Prokuratury Okregowej w Czestochowie.
Uratowal migrantow i przekazal libijskim sluzbom. Zostal prawomocnie
skazany Sad Najwyzszy we Wloszech utrzymal wyrok wobec kapitana wloskiego
holownika, ktory po uratowaniu migrantow, przekazal ich libijskim sluzbom.
Jak zaznaczyl w uzasadnieniu sad, mezczyzna nie mogl jednak tego zrobic,
poniewaz Libia nie jest bezpiecznym krajem. Sprawa dotyczyla wydarzen z
lipca 2018 roku, gdy kapitan statku holowniczego, nalezacego do platformy
wiertniczej, udzielil pomocy 101 migrantom z dryfujacego pontonu, a
nastepnie przekazal ich libijskiej Strazy Przybrzeznej. W poprzednich
instancjach kapitan zostal skazany na rok pozbawienia wolnosci. Wedlug
wloskiego Sadu Najwyzszego, ktory wyrok ten utrzymal, kapitan naruszyl
procedury przewidziane przez konwencje w sprawie bezpieczenstwa zycia na
morzu oraz dyrektywy Miedzynarodowej Organizacji Morskiej, dokonujac aktu
“zbiorowego odepchniecia do portu libijskiego, uwazanego za niebezpieczny”.
Ponadto, jak orzekl sad, wloski kapitan mial obowiazek zweryfikowac
wczesniej, czy migranci chca ubiegac sie o azyl oraz przeprowadzic
konieczne kontrole dotyczace osob maloletnich bez opieki. Wyrok ten,
zaznaczyla agencja ANSA, ma nie tylko znaczenie polityczne, ale moze miec
tez istotny wplyw na inne trwajace postepowania sadowe dotyczace niesienia
pomocy migrantom na morzu. Jak zaznaczono, niektore organizacja pozarzadowe
zaangazowane w takie akcje ratownicze zapowiedzialy juz pozew zbiorowy
przeciwko rzadowi Wloch i Ministerstwu Spraw Wewnetrznych w zwiazku z
memorandum Wlochy-Libia w sprawie zwalczania nielegalnej imigracji.
Wloski dzialacz Luca Casarini z organizacji pozarzadowej Mediterranea
Saving Humans, ktory w zeszlym roku na zaproszenie papieza Franciszka byl
gosciem synodu biskupow w Watykanie, oswiadczyl, ze sobotni wyrok stwierdza
jasno, ze libijska Straz Przybrzezna nie moze koordynowac akcji ratowania
migrantow, poniewaz – jak dodal – “nie jest w stanie zagwarantowac
poszanowania praw czlowieka”.
Wynajal pokoj, probowal przejac caly hotel Pewien mieszkaniec Nowego Jorku
po wynajeciu pokoju na jedna noc, probowal przejac caly hotel. Teraz stanie
przed sadem. Tegoroczne walentynki nie byly najszczesliwszym dniem dla
Mickey’a Barreto, 48-letniego mieszkanca Nowego Jorku. Tego dnia nowojorska
prokuratura poinformowala o zlozonym akcie oskarzenia w zwiazku ze
skladaniem falszywych wpisow do rejestrow nieruchomosci potwierdzajacych
wlasnosc hotelu New Yorker w okresie od maja 2019 r. do wrzesnia 2023 r.,
rzekomo w celu zabezpieczenia wlasnosci hotelu.
– Mickey Barreto wielokrotnie i oszukanczo roscil sobie prawo wlasnosci do
jednego z najbardziej charakterystycznych obiektow miasta, hotelu New
Yorker – powiedzial prokurator okregowy Manhatannu Alvin L. Bragg. – Nie
bedziemy tolerowac manipulacji rejestrami nieruchomosci naszego miasta
przez tych, ktorzy chca oszukac system dla osobistych korzysci – dodal.
Jak wynika z aktu oskarzenia, o czym informuje w komunikacie biuro
prokuratora okregowego hrabstwa Nowy Jork, mezczyzna mial zarejestrowac
hotel na swoje nazwisko, zadac czynszu od najemcow i probowal eksmitowac
wlasciciela poprzez zlozenie serii falszywych wnioskow. A wszystko zaczelo
sie niemal szesc lat temu. W czerwcu 2018 roku Barreto zarezerwowal pokoj w
hotelu New Yorker na jedna noc. Nastepnego dnia Barreto zazadal, aby hotel
zawarl z nim umowe najmu pokoju, probujac wykorzystac luke w nowojorskim
prawie dotyczacym stabilizacji czynszow.
Barreto twierdzil, ze jest najemca, poniewaz zaplacil za noc w hotelu.
Prawo dotyczace stabilizacji czynszow w Nowym Jorku odnosi sie do budynkow
skladajacych sie z szesciu lub wiecej mieszkan wybudowanych pomiedzy 1
lutego 1947 r. a 31 grudnia 1973 r. Lokatorzy budynkow wybudowanych przed 1
lutego 1947 r., ktorzy wprowadzili sie po 30 czerwca 1971 r., rowniez sa
objeci stabilizacja czynszow zgodnie z ustawa stanu Nowy Jork o
stabilizacji czynszow i awaryjnej ochronie najemcow. Jak podaje strona
internetowa hotelu – New Yorker zostal otwarty 2 stycznia 1930 roku. Jak
wynika z komunikatu prasowego biura prokuratora okregowego, kiedy hotel
odmowil wynajmu Barreto, ten zostawil swoje rzeczy w pokoju. Nastepnie
hotel przekazal Barreto jego rzeczy i poprosil o opuszczenie pomieszczenia.
Barreto zlozyl wowczas pozew w sadzie mieszkaniowym, twierdzac, ze zostal
bezprawnie eksmitowany z hotelu. Sedzia wydal postanowienie przyznajace
Barreto posiadanie okreslonego pokoju w hotelu.
Podawal sie za wlasciciela
W kolejnym kroku w maju 2019 roku Barreto przeslal falszywe dokumenty
dotyczace nieruchomosci do zautomatyzowanego systemu informacyjnego
rejestru miejskiego Departamentu Finansow miasta Nowy Jork. Wsrod nich byl
falszywy dokument, ktory przenosil akt wlasnosci calego hotelu New Yorker z
Kosciola Zjednoczeniowego, do ktorego nalezy, na siebie.
Po zlozeniu tych dokumentow Barreto zaczal podawac sie za wlasciciela
hotelu, domagal sie oplacenia czynszu od jednego z najemcow hotelu. Do tego
zarejestrowal hotel pod swoim nazwiskiem w Departamencie Ochrony Srodowiska
miasta Nowy Jork w celu uiszczania platnosci za wode i scieki, po czym
zazadal od banku, ktory obslugiwal hotel, by przekazal mu jego konta. W
kolejnym kroku domagal sie od wlasciciela obiektu, by go opuscil i zaczal
przesylac mu platnosci za czynsz od wszystkich najemcow.
Jak podaje prokuratura, Barreto skontaktowal sie rowniez z franczyzodawca
hotelu, Wyndhamem, i rozpoczal rozmowy w sprawie przeniesienia na niego
franczyzy.
Doczekal sie aktu oskarzenia
Prawdziwy wlasciciel hotelu zlozyl pozew przeciwko Barreto w Sadzie
Najwyzszym hrabstwa Nowy Jork i skutecznie uzyskal nakaz zabraniajacy
48-letniemu mezczyznie skladania dalszych falszywych wnioskow lub podawania
sie za wlasciciela hotelu. Barreto podejmowal bezskuteczne proby odwolania
sie od tej decyzji i w dalszym ciagu utrzymywal, ze jest wlascicielem
budynku. W kwietniu i wrzesniu 2023 r. Barreto zlozyl we wspomnianym wyzej
rejestrze Departamentu Finansow miasta kolejne falszywe dokumenty,
naruszajac postanowienie sadu, w tym kolejny podrobiony dokument majacy na
celu przeniesienie na niego wlasnosc hotelu. Zakonczylo sie to zlozeniem
aktu oskarzenia przez nowojorska prokurature.
SPORT
POZEW OD HALEP. W TLE DOPINGOWY SKANDAL Simona Halep wchodzi na sadowa
sciezke. Rumunka pozwala firme odpowiedzialna za wyprodukowanie suplementu
diety, ktory jej zdaniem doprowadzil do nalozenia na nia czteroletniego
wykluczenia, grozacego zakonczeniem kariery. Halep domaga sie ponad 10
milionow dolarow odszkodowania od Quantum Nutrition. Jest to efekt
pozytywnego wyniku testu pobranego podczas US Open 2022. Wowczas w
organizmie tenisistki wykazano obecnosc Roxadustatu, leku czesto
stosowanego przez osoby z anemia. Roxadustat znajduje sie na liscie
substancji zakazanych przez Swiatowa Agencje Antydopingowa, poniewaz moze
zwiekszac stezenie hemoglobiny i produkcje czerwonych krwinek, budujac
wytrzymalosc. Dwukrotna mistrzyni Wielkiego Szlema utrzymuje, ze nigdy
celowo nie stosowala zakazanej substancji i twierdzi, ze zaniedbanie firmy
spowodowalo jej upokorzenie i zaszkodzilo jej karierze.
Halep domaga sie rowniez odszkodowania karnego. Pozew zlozyla w nowojorskim
sadzie stanowym na Manhattanie. Firma Quantum, z siedziba w Scarborough w
Ontario, nie odpowiedziala jeszcze na prosbe o komentarz. Jej zalozyciel
powiedzial w pazdzierniku kanadyjskiej gazecie “The Globe and Mail”, ze
Halep poszukuje kozla ofiarnego, ktorego znalazla wlasnie w organizacji, z
jaka wspolpracowala w przeszlosci.
50 GOLI LEWANDOWSKIEGO W BARCELONIE. PRZYCMIL LEGENDY Robert Lewandowski po
dublecie ustrzelonym z Celta Vigo osiagnal granice 50 bramek zdobytych dla
Barcelony we wszystkich rozgrywkach. Reprezentant Polski wyprzedzil w
klasyfikacji strzelcow katalonskiego klubu m.in. takich napastnikow, jak
Thierry Henry i David Villa. Jeszcze kilka tygodni temu wydawalo sie, ze
kariera Lewandowskiego na najwyzszym poziomie nieuchronnie zbliza sie do
schylku. 35-latek przez blisko dwa miesiace nie mogl przelamac strzeleckiej
niemocy w lidze hiszpanskiej. Wszystko zmienilo sie jednak z nadejsciem
lutego, w ktorym wreszcie przypomnial o swoich mozliwosciach.
Kapitan reprezentacji Polski w sobote zostal niekwestionowanym bohaterem
Barcelony w meczu z Celta Vigo. Najpierw popisal sie kapitalnym golem z
okolo 15 metrow, na ktorego rywale zdolali jeszcze odpowiedziec. W
doliczonym czasie gry przechylil jednak szale zwyciestwa, wygrywajac wielka
probe nerwow przy rzucie karnym. Dublet Polaka z Celta zapewnil
katalonskiej druzynie niezwykle wazne zwyciestwo 2:1, a jego samego
wysforowal przed kilka pilkarskich legend w historii klubu. Juz w drugim
sezonie w Hiszpanii Lewandowski osiagnal granice 50 goli we wszystkich
rozgrywkach. Tym samym pozostawil w cieniu strzeleckie wyczyny David Villi
(48 goli dla Barcelony) oraz Thierry’ego Henry’ego (49). Jeszcze bardziej
imponuje srednia trafien naszego rodaka w porownaniu do slynnych
poprzednikow na jego pozycji. Villa i Henry potrzebowali odpowiednio 120 i
121 meczow w barwach Barcelony do uzbierania swoich goli. Lewandowskiemu
wystarczylo 79, by przebic ich osiagniecia. W trwajacym sezonie byly
snajper Bayernu Monachium zdobyl lacznie 17 bramek w 33 wystepach na
wszystkich frontach, w tym 12 w samej lidze hiszpanskiej. Nie sklada broni
w walce o kolejny tytul krola strzelcow tych rozgrywek. Obecnie traci
cztery trafienia do prowadzacego w klasyfikacji Jude’a Bellinghama z Realu
Madryt. Poprzednia kampanie w koszulce Barcelony zakonczyl z dorobkiem 23
goli w samej LaLiga, zostajac jej najlepszym strzelcem.
DETEKTYW
Zabili, bo chcieli sie dobrze bawic
Anna fREJ
Kiedy ma sie 19 lat, studniowka wydaje sie jednym z najwazniejszych
wydarzen w zyciu. Licealisci uczestnicza w goraczkowych przygotowaniach –
wybor kreacji, fryzury, partnera – takie stoja przed nimi dylematy. I choc
za kilka miesiecy matu- ra, wiec po glowie chodza rowniez pytania o
przyszlosc, nie to jest wtedy najwaz- niejsze. Mysli skupiaja sie wokol
pierwszego doroslego balu, z ktorego trzeba miec piekne wspomnienia i
dobrze sie na nim bawic. Podobnie, w 1996 roku, myslala zapewne trojka
nastolatkow z Warszawy. Monika, Marcin i Robert znali sie z liceum ekono-
micznego znajdu- jacego sie na war- szawskim Grochowie. Cala troj- ka
urodzila sie w 1977 roku. Nie chodzili wprawdzie do tej samej klasy, ale
utrzymywali bardzo przyjacielskie relacje. Spedzali ze soba czas zarowno na
szkol- nych przerwach, jak i po zaje- ciach. Wloczyli sie po osiedlach,
odwiedzali nawzajem w swoich domach, chodzili na te same imprezy. W
styczniu 1996 roku ich glowy zaprzatala najwazniej- sza wtedy dla nich mysl
– zbliza- jaca sie studniowka. Oczywiscie mieli zamiar w niej uczestniczyc
i planowali sie na niej dobrze bawic. Niestety mieli troche inna definicje
dobrej zabawy niz powszechnie obowiazujaca. Uwazali, ze potrzebuja do tego
wspomagaczy. Sami na co dzien nie stronili od uzywek, alkoholu czy
narkotykow. Nie byli nalo- gowcami, ale lubili od czasu do czasu cos wypic
lub zazyc. Dlatego uwazali, ze i w trakcie studniowki beda potrzebowali
czegos ekstra. Nie mieli jednak wystarczajacych srodkow, aby kupic to,
czego potrzebowali. Wprawdzie pochodzili z nor- malnych domow, w ktorych
nigdy niczego nie brakowalo, ale mieli swiadomosc, ze na takie rzeczy na
pewno nie dostana od rodzicow pieniedzy. Ktoregos dnia spotkali sie w
szkolnej kafejce. Byl 19 stycznia, a temat rozmowy tylko jeden – jak zdobyc
pieniadze na uzywki. Monika O., ktora akurat tego dnia nie uczestniczyla w
zaje- ciach, majac juz na liczniku trzy wypite piwa, rzucila pomysl.
– Moze powinnismy doko- nac kradziezy? Napasc na jakis sklep albo kiosk?
Cos latwego i szybkiego.
Pozniej bedzie twierdzic, ze tylko zartowala, ze tak napraw- de nie chciala
nikogo okradac,
ale w momencie wypowiadania tych slow, na takie tlumaczenia bedzie juz o
wiele za pozno.
– Kradziez? Moze i to nie jest glupi pomysl – powiedzial jeden z kolegow
Moniki.
– Pewnie, ze nie glu- pi. Studniowka jest tylko raz w zyciu. Warto byloby
zdobyc troche pieniedzy, aby sie porzad- nie zabawic.
Przekonani do pomyslu dziewczyny, Marcin M. i Robert G. zaczeli zastanawiac
sie nad celem. W pewnym momencie twarz Marcina M. rozpromie- nila sie, bo
wpadl mu do glowy pewien pomysl.
– Mowilem wam, ze dorabiam roznoszac krzyzowki – powie- dzial do swoich
towarzyszy.
– No tak, wspominales.
– Mysle, ze biuro tej firmy idealnie sie nadaje na cel nasze- go napadu.
Jest tam sporo sprze- tow, ktore moglibysmy ukrasc i spieniezyc.
– Gdzie to jest?
– Na Tarchominie. Chodzcie, pojdziemy do mnie i ustalimy szczegoly.
Po drodze do mieszkania Marcina na Goclawiu, wsta- pili do sklepu i kupili
wodke. Planowali ja wypic w trak- cie dyskusji na temat napa- du. Marcin
napomknal im, ze w biurze bedzie sie znajdowac zapewne zatrudniona przez
szefa dziewczyna, dlatego byc moze trzeba bedzie ja “uniesz- kodliwic”.
Wspolnie uznali, ze dla lepszego efektu beda uda- wac, ze Monika chce
znalezc zatrudnienie w firmie i pojdzie tam, by porozmawiac o pracy. Marcin
uprzedzil swojego sze- fa, ze przyprowadzi kolezanke, kandydatke na
pracownice.
Wychodzac z mieszkania Marcina, zabrali ze soba noz kuchenny, rekawiczki,
kij base- ballowy oraz noge od krzesla. “To tak na wszelki wypadek, gdyby
cos mialo pojsc nie tak” – zapewniali sie wzajemnie. Zamowili taksowke i
kazali sie zawiesc na Tarchomin. Biuro firmy Abigal miescilo sie w jed- nym
z tamtejszych blokow. Po
maturZysci jak Z horroru
drodze wstapili tez do apteki, by kupic plastry opatrunkowe, ktorymi
mogliby zakleic wizjery w drzwiach sasiadow.
dy wysiedli pod wska- zanym adresem, zbli- zala sie godzina 16. Bez
zawahania weszli do klatki schodowej. Monika uznala, ze pojdzie po
schodach, a jej kole- dzy pojada winda. Po drodze na gore spotkala
mezczyzne, kto- rym jak sie okazalo potem byl Krzysztof O., wlasciciel
firmy Abigal. Chwile wczesniej opuscil biuro, w ktorym zostala tylko
Jolanta B. To wlasnie ta kobieta niedlugo potem otworzyla drzwi Monice i
Marcinowi.
– Czesc Jola – powiedzial Marcin.
– Czesc – odpowiedziala poczatkowo zdziwiona obec- noscia Moniki 22-latka.
Ale szybko sobie przypomniala, ze zostala telefonicznie uprzedzo- na o
wizycie kolezanki Marcina, ktora mialaby rozpoczac prace przy kolportazu
krzyzowek.
Jolanta B. zaprosila cala troj- ke do srodka (w miedzyczasie zjawil sie
rowniez Robert). Zostala z Monika w jednym z pomieszczen, a mezczyzni
zajeli sie soba. Byli umowieni z Monika, ze dziewczyna da im znac, kiedy
beda mogli przysta- pic do ataku na Jolante.
Zanim to sie stalo, Jola uzna- la, ze skoro Monika i tak wkrot- ce ma
zaczac u nich prace, to nic nie stoi na przeszkodzie, by spisala jej dane
osobowe i zada- la kilka pytan rekrutacyjnych. Rozmowa kobiet przeciagala
sie, a Robert i Marcin coraz bardziej sie niecierpliwili.
– Przeciez Monika miala dac nam znac, kiedy zaatakowac – mowil Marcin.
– Spokojnie, na pewno zaraz to zrobi – Robert studzil niepo- koj kolegi.
W miare uplywu czasu kum- ple Moniki niecierpliwili sie coraz bardziej. W
koncu Marcin pojawil sie w pokoju, w ktorym przebywaly obie kobiety i ude-
rzyl Jole w twarz. Oszolomiona 22-latka spojrzala na niego zdziwiona.
– O Jezu, ratunku, pomocy…
– zdazyla powiedziec.
Nie wiedziala co sie dzieje,
dlaczego ja zaatakowal. To byl ostatni moment na przerwa- nie napadu, ale
chwile pozniej w pokoju pojawil sie Robert z kijem baseballowym w dloni.
Wtedy Monika dala umowiony sygnal.
– Juz! – krzyknela.
Robert przystapil do dziala- nia. Zaczal okladac Jole kijem. Kobieta
probowala sie bronic, ale nie miala najmniejszych szans w starciu z
napastnikiem. Na jej cialo spadaly kolejne cio- sy. Osunela sie na biurko,
przy ktorym siedziala, a Robert nie przestawal. Minelo kilkanascie minut
zanim do kolegi dolaczyl Marcin. Wczesniej tylko stal i patrzyl. Cos go
powstrzymy- walo. Moze fakt, ze przeciez znal Jole, pracowali razem.
Wspolnie okladali 22-latke kijem i noga od krzesla, potem Marcin zaczal ja
dusic. W pewnym momen- cie Robert przypomnial sobie, ze przeciez zabral z
domu cos jeszcze – noz kuchenny. Wyciagnal go i zaczal wbijac ostrze w
cialo Joli. Zrobil to w sumie kilkanascie razy, kilka ciosow zranilo jej
szyje. Ostatni cios trafil w glowe dziewczyny, pomiedzy oczy. Robert wbil
noz jak srubokret i zaczal nim kre- cic. Zachowywal sie, jakby byl w jakims
amoku.
– Nie moge sluchac, jak ona tak charczy – powiedzial do wspoltowarzyszy.
Wtedy Monika polecila mu, by nakryl twarz dziewczyny znalezionym przez nia
swetrem.
W czasie, gdy maturzysci zadawali Jolancie smiertelne cio- sy, ich
kolezanka przez moment im sie przygladala. Potem oprzytomniala i pierwsze,
co zrobila to podarla na strze- py kartke, na ktorej Jolanta B. zapisala
jej dane osobowe. Potem ruszyla na obchod mieszkania,
by sprawdzic, co nadaloby sie do sprzedazy. Firma Abigal, oprocz kolportazu
krzyzowek, prowadzila rowniez punkt kse- ro. Dziewczyna zdawala sobie
jednak sprawe z tego, ze nie wyniosa z siedziby firmy urza- dzenia do
kopiowania, bo bylo ono zbyt duze. Dlatego skupi- la sie na szukaniu
mniejszych, wartosciowych przedmiotow. W koncu udalo jej sie zgroma- dzic
400 zl w gotowce, magne- towid, pagery i dwa telefony komorkowe. Monika
zabrala takze skatowanej Jolancie zloty lancuszek i pierscionek. Sadzila,
ze sa wartosciowe i bedzie moz- na je “dobrze” sprzedac.
Zanim opuscili miejsce zbrodni, jeden z chlopakow zrzucil zwloki 22-latki z
biur- ka na podloge. Pobieznie
posprzatali krew, obmyli z niej kij baseballowy, wyczyscili umywalke,
zabrali reszte swo- ich rzeczy i jak gdyby nigdy nic, opuscili siedzibe
firmy Abigal. Kiedy wyszli przed blok, zaczeli zastanawiac sie co dalej.
Mieli przy sobie lup, ale nie chcie- li z nim chodzic po miescie. Cala
trojka uznala, ze najlepiej bedzie od razu go spieniezyc. Zdecydowali, ze
pojada do Srodmiescia. Tym razem nie zamowili taksowki, skorzystali z
autobusu. Po drodze rozmy- slali komu sprzedadza urzadze- nia i bizuterie.
Po chwili namy- slu wpadl im do glowy pomysl, by udac sie do Sebastiana M.,
znanego im pasera.
Po dotarciu na miejsce przed- stawili M. swoje lupy. Srodze sie zawiedli.
Mezczyzna nie chcial miec z nimi wiele wspolnego. Ostatecznie wzial od
maturzy- stow tylko czesc rzeczy, a resz- te polecil wyrzucic. Cala trojka
byla bardzo zmartwiona kwota, jaka uzyskali. Mieli przeciez sie oblowic, a
czesc przedmiotow okazala sie bezuzyteczna. Po podziale kazdy z nich dostal
zaledwie po kilkaset zlotych. Byli jednoczesnie przygnebie- ni i wsciekli z
tego powodu. Emocje postanowili rozladowac idac wspolnie na pizze. Po
posil- ku kazdy odjechal do swojego domu.
Brutalnie Wzniweczyli jej plany
miedzyczasie pod siedziba firmy Abigal pojawily sie
dwie uczennice, ktore chcia- ly skserowac notatki do szko- ly. Zadzwonily
dzwonkiem do drzwi, ale odpowiedziala im glucha cisza. Ponownie naci- snely
przycisk, to samo, nikt nie otworzyl. Bardzo im zalezalo na tym, by wykonac
ksero, wiec po krotkiej rozmowie ustalily, ze po prostu nacisna klamke. Ku
ich zdziwieniu, drzwi otworzyly sie. Weszly do srodka i glosno powie-
dzialy: “Dzien dobry”. Nic, zad- nej reakcji. Powoli posuwaly sie w glab
mieszkania, az w koncu trafily do pomieszczenia, gdzie niewiele wczesniej
rozegral sie dramat. Na podlodze lezaly zmasakrowane zwloki 22-letniej
Jolanty B. Przestraszone uczen- nice nie stracily zimnej krwi, wezwaly
policje.
Jolanta B. pracowala w fir- mie zajmujacej sie m.in. kol- portazem
krzyzowek dopiero od niedawna. W Warszawie miesz- kala jej siostra ze
szwagrem, zatem i kobieta postanowila osiedlic sie w stolicy na stale.
Rodzina chciala jej pomoc na start, wiec jej szwagier Krzysztof O.
zatrudnil ja w swojej firmie. Joli bardzo zalezalo na pracy i sumiennie
wywiazywala sie ze swoich obowiazkow. Byla skru- pulatna i rzetelna. Poza
tym za dwa miesiace miala wyjsc za
maz za swojego narzeczonego, Slawomira. Po pracy dopinala ostatnie
szczegoly zwiazane ze slubem i weselem. Bardzo sie cieszyla na to
wydarzenie. Chec zdobycia pieniedzy w krotkim czasie, ktora kierowali sie
matu- rzysci z Grochowa, brutalnie zniweczyla te plany.
Okolo godziny 19 na miej- scu zjawil sie wlasciciel firmy – Krzysztof O. Do
pomieszczenia wpuscila go zaalarmowana przez uczennice policja. “Tego same-
go dnia o godzinie 19.15, kiedy przyszli policjanci, czulem, jak mi sie
ziemia usuwa, a swiat wali. Zawieziono mnie do biura. Na podlodze lezala
ona – Jolka. Jej glowa, ramiona, tona cale we krwi. Ta sliczna twarz, teraz
tak nienaturalna, wyrazajaca cierpienie. Sciany, sufit, zaslo- ny, sprzet
biurowy, dokumen- ty, wszystko obficie zbryzgane jej krwia. Za chwile
zjawia sie Slawek – narzeczony Jolki. Bez slow sciskamy sie (…)” – napi-
sal Krzysztof po latach w liscie do Marii Lopatkowej autor- ki ksiazki
“Morderstwo przed studniowka”.
W istocie, widok roztaczaja- cy sie przed mezczyznami i poli- cja byl
przerazajacy. Wielu mun- durowych mowilo potem, ze nigdy w zyciu nie
widzieli takiej jatki. Obaj zwiazani z Jolanta mezczyzni nie rozumieli
dlacze- go to spotkalo wlasnie ja. Czy celem byla tylko ona? Przeciez nie
miala zadnych wrogow. Byla zwykla dziewczyna, prowadzaca zwyczajne zycie. A
moze ban- dyci obrali sobie za cel firme? To tez wydawalo sie dziwne, bo w
srodku nie znajdowalo sie nic az tak wartosciowego. Wszystkie wieksze
urzadzenia pozostaly na swoim miejscu. Zniknely tyl- ko mniejsze –
telefony, pagery i magnetowid.
To wlasnie przez te urzadze- nia pierwsza mysl policji byla taka, ze
zabojstwa dokonal sam Krzysztof O. To on byl ostatnia osoba, ktora widziala
Jolante B. zywa. Zapytany o to czy ma alibi, tlumaczyl sie, ze wyszedl z
biura przed godzina 16 i potem udal
maturZysci jak Z horroru
sie na zakupy, ale nikt mu nie towarzyszyl. W zwiazku z tym Krzysztof O.
zostal zatrzyma- ny i trafil do aresztu. Wkrotce jednak go opuscil,
poniewaz nie znaleziono zadnych dowodow wiazacych go z ta zbrodnia, poza
jego slowami, z ktorych mozna by bylo wywnioskowac, ze bardziej martwil sie
o zabra- ne sprzety niz o zycie szwagierki.
Mezczyzna nie zrazil sie jednak do wymiaru sprawiedli- wosci i postanowil
na wlasna reke wytropic sprawce zaboj- stwa 22-latki. W tym celu zalo- zyl
Stowarzyszenie Przeciwko Zbrodni im. Jolanty B. i rozpo- czal sledztwo.
Policja nie byla z tego powodu zadowolona. Funkcjonariusze uwazali, ze
mezczyzna tylko im przeszka- dza. Dodatkowo przyciagal uwage mediow, ktore
i tak zyly ta sprawa. W telewizji i prasie ciagle sie o tym mowilo. Opinia
spoleczna domagala sie szyb- kiego odnalezienia i ukarania sprawcow
brutalnego mordu. To sprawilo, ze policja i proku- ratura odczuwaly rosnaca
presje.
Krzysztof O. po raz drugi nie zrazil sie do policji i dzialal nie- zaleznie
od niej. Probowal usta- lic, kto feralnego dnia wchodzil do klatki, w
ktorej miesci sie firma Abigal. Udalo sie mu sie dotrzec do bilingow
skradzio- nych pagerow. Przepytal tez kil- ka osob, ktore zgodzily sie z
nim porozmawiac, a ktore mogly miec jakas wiedze na temat sprawcow. Zebrane
materialy stale przeka- zywal policji, ale mundurowi byli coraz bardziej
zdenerwowani jego postepowaniem. Nie przyj- mowali jego dowodow.
Wkrotce okazalo sie, ze ich niechec byla bezpodstawna. Krzysztofowi udalo
sie nabyc pagery z takimi samymi nume- rami, jak te, ktore skradziono z
jego biura. Dzieki temu trafil na slad sprawcow! Przechwycil wiadomosci,
ktore przesylali miedzy soba. Ponownie udal sie na policje i oddal
funkcjonariu- szom to, co zgromadzil. Dzieki temu wyszlo na jaw, kto
dokonal zbrodni. W miedzyczasie troj- ka maturzystow – Monika O., Robert G.
i Marcin M. – zyli sobie jak dawniej, jakby nic sie nie stalo. Minely
cztery tygodnie od zabojstwa na Tarchominie, a oni nadal zwyczajnie cho-
dzili do szkoly, spotykali sie po zajeciach, wspolnie impre- zowali. W
ogole nie dawali po sobie znac czego dokonali, nie targaly nimi wyrzuty
sumienia. Ich mysli nie zaprzatala nawet zblizajaca sie matura.
Ich oczekiwania wzgledem przyszlosci nigdy nie mialy sie spelnic. Na wlasne
zyczenie swiat im sie zawalil, gdy w ich szkole pojawila sie policja. Cala
trojka zostala zatrzymana pod zarzu- tem zabojstwa Jolanty B. Trafili na
przesluchania do komisaria- tu. Monika i Robert twardo stali na stanowisku,
ze nie przyczyni- li sie do smierci 22-latki. Tylko Marcin, jako jedyny,
przyznal sie do winy. Opowiedzial sledczym o przebiegu zbrodni w firmie
Abigal i o rolach, jakie kazde z nich mialo w tym zdarzeniu, o motywie
napasci. Mowil, ze zabil Jolante, bo ja znal, bal sie, ze jesli kobieta
zostanie przy zyciu, o wszystkim opowie policji. Sugerowal, ze jesli w
biurze bylby ktokolwiek inny, takze ponioslby smierc, bo zaden ze swiadkow
nie mogl przezyc. Jego wspoltowa- rzysze wszystkiemu zaprzeczali. Mowili,
ze nie brali aktywnego udzialu w morderstwie, cala wine zrzucili na
Marcina. Twierdzili, ze przed przyjazdem na Tarchomin pili alkohol i
zazywali amfetami- ne, co mialo znaczacy wplyw na ich pamiec.
Sledczy zdecydowali sie na odtworzenie okolicznosci mor- derstwa podczas
wizji lokalnej. Marcin M. nie wyrazil zgody na uczestniczenie w niej, w
zwiazku z tym jedynie Monika i Robert opisywali przebieg zdarzenia.
Pokazali co sie dzialo feralnego dnia, a dziewczyna podkreslila, ze nie
brala czynnego udzialu
w zabojstwie. W czasie, gdy Jola byla katowana, ona pladrowala
pomieszczenia w poszukiwaniu wartosciowych przedmiotow, ktore mogliby potem
sprzedac.
Prokuratura nie dala wiary tlumaczeniom Moniki i Roberta. Wszystkich
jednakowo obwinila o smierc 22-letniej Joli. Do sadu wplynal akt
oskarzenia, w kto- rym cala trojka byla oskarzona o zabojstwo. Grozilo im
za to dozywotnie pozbawienie wol- nosci. I tak mieli szczescie, bo gdyby
popelnili te zbrodnie wczesniej, grozilaby im kara smierci. W 1997 roku
znoweli- zowano Kodeks karny i usunie- tozniegotenajwyzszazkar. Nowe
przepisy weszly w zycie 1 wrzesnia 1998 roku.
Sprawa zabojstwa Jolanty B. od poczatku byla bardzo medial- na, nie inaczej
bylo z samym pro- cesem, ktory odbywal sie przed Sadem Okregowym Warszawa-
Praga (jego owczesna nazwa to Sad Wojewodzki w Warszawie) od pazdziernika
1996 roku. Zwlaszcza ze caly czas obecna byla w nim osoba Krzysztofa O.,
ktory dodatkowo napedzal zain- teresowanie telewizji i gazet. W Kodeksie
karnym z 1969 roku, ktory w momencie rozpo- czecia procesu nadal obowiazy-
wal, mezczyzna znalazl przepis o przedstawicielu spolecznym, ktory moze
uczestniczyc w roz- prawach. W tym przypadku bylo nim powolane przez nie-
go Stowarzyszenie Przeciwko Przemocy. Za zgoda sadu mez- czyzna mogl
zglaszac rozne wnioski oraz przedstawic swo- ja mowe koncowa. Oczywiscie,
skorzystal z tego prawa, czym sprawil, ze proces przeksztalcil sie w
medialny spektakl. Mial swoich zwolennikow, ale tez przeciwnikow, ktorzy
zarzucali mu, ze chce wplynac na roz- strzygniecie sadu.
W trakcie procesu zeznawali m.in. znajomi oskarzonych, kto- rzy
potwierdzili, ze przez cztery tygodnie, ktore uplynely od zaboj- stwa do
zatrzymania sprawcow, cala trojka zachowywala sie nor- malnie. Nie
przejawiala oznak,
ze dokonala czegos tak maka- brycznego. Przepytywano row- niez bieglego,
ktory wykonywal sekcje zwlok Jolanty B. Specjalista powiedzial, ze kobieta
zmarla w wyniku obrazen glowy i mozgu oraz krwawienia z szyi po ciosach
zadanych nozem. Zaznaczyl, ze brutalnosc oskarzonych byla tak duza, ze
nawet gdyby 22-latka trafila do szpitala, spowodowa- ne obrazenia nie
pozwolilyby na uratowanie jej zycia. Jego zdaniem ostatni cios zadany nozem
miedzy oczy nie spowodowal dodatkowe- go bolu u ofiary, bowiem w tym
momencie juz nie zyla.
Przez caly proces Monika iRoberttwierdzili,zeniesawin- ni zabojstwa, a
jedynie udzialu w rozboju. Dlatego tez obroncy wnioskowali o zmiane
kwalifi- kacji czynu z zabojstwa na roz- boj. Tlumaczyli, ze ich klienci
nie planowali nikogo zabic i nie sadzili, ze napad zakonczy sie tak
drastycznie.
– Dzialalam w szoku. Wykonywalam jedynie polecenia Marcina M. Nie myslalam
o kon- sekwencjach swoich dzialan. Uwazam, ze nie jestem odpo- wiedzialna
za smierc Jolanty B. – mowila przed sadem niedo- szla maturzystka, Monika
O. – Ciezko mi o tym mowic, nie przyczynilam sie do smierci tej kobiety.
Wiem, ze “przepraszam” to za male slowo – dodawala.
O wiele bardziej swiadomy swojego zachowania byl Marcin M. – Popelnilem
czyn okrutny i straszny. Prosze sad o danie mi szansy, ktorej ja nie dalem
pani
B. – mowil.
Z kolei jego kolega Robert
przed sadem ani nie wyrazil skruchy, ani nie tlumaczyl sie zbytnio z tego,
co zaszlo na Tarchominie:
– Niech sad sprawiedliwie osa- dzi mnie za to, co zrobilem – ogra- niczyl
sie tylko do takich slow. Na ostatniej rozprawie, na wypelnionej po brze-
gi sali, po raz pierw-
szy spotkaly sie rodziny ofiar i zabojcow. Sedzia pozwolil wtedy na
ujawnienie danych i wizerunkow sprawcow. Jednak i tak nie mozna bylo duzo
dostrzec. Podobnie jak przez caly proces, trojka oskarzonych siedziala
pochylona lub ukry- wala twarze w dloniach. Nie mozna bylo wyczytac z nich
zad- nych emocji, nawet wtedy, gdy na jednym z posiedzen odtwa- rzano
przebieg wizji lokalnej. Zapewne jednak liczyli na litosc, ktorej jednak
sami nie potrafili okazac Jolancie B. Nie okazal im jej tez sad. Monika O.,
Robert G. i Marcin M. zostali skazani na kary dozywotniego pozbawienia
wolnosci z mozliwoscia ubiega- nia sie o przedterminowe zwol- nienie po
odsiedzeniu 25 lat za kratkami. Sad pozbawil ich tez praw publicznych na
okres 10 lat. Prowadzacy rozprawe sedzia Piotr Janiszewski mowil po
wygloszeniu orzeczenia:
– Sposrod wszystkich spraw o zabojstwo, ktore przyszlo mi sadzic, ta byla
najstraszniej- sza. Moze to jest straszne dla… na pewno to jest straszne
dla rodziny pani B. to, co sad powie i przepraszamy bardzo od razu za takie
slowa, ale zakladajac, ze oskarzeni zamie-
rzali pozbawic zycia
Jolante B., mogli to
uczynic nie w taki spo-
sob. Po co bylo zadawac
tyle uderzen kijem basebal- lowym? Po co ten noz uzyty
do zadania ciosu w szyje?
Odpowiadajac na argumenty obro-
ny, ze oskarzeni dzialali w szoku, sedzia mowil, ze ciezko uwierzyc
w takie tluma- czenie, jesli cala
trojka po zbrodni
myla kij baseballowy,
a Monika O. spokojnie pladrowala poszczegolne pomieszczenia.
– Szok nie objawia sie zacieraniem sladow zbrodni i sprzedaza kradzionych
przedmio- tow. Oskarzeni sa osobami
mlodymi i stala sie rowniez wobec nich tragedia. Dokonali, rzec by mozna,
zabojstwa nie tyl- ko Jolanty B., ale takze samych siebie. Nadziei,
terazniejszosci, przyszlosci, wszystkich planow zyciowych.
Po wszystkim oskarzeni nie chcieli rozmawiac z dziennika- rzami. Przeczaco
kiwali glowami na zadawane przez nich pytania. Inaczej bylo z ich
obroncami. Adwokaci chetni odniesli sie do zdarzen, ktorych byli swiadkami
na sali sadowej.
– Mialem nadzieje, iz okolicz- nosci prezentowane wobec tych osob,
oskarzonych, ich wlasci- wosci warunkow osobistych beda mialy wplyw na
wyrok, jaki w tej sprawie zapadl – mowil dzienni- karce Wiadomosci TVP
obronca Marcina M.
– Wyrok jest razaco surowy. Jak rowniez powiedzial moj kole- ga, sad nie
rozwazyl wszystkich okolicznosci niniejszej sprawy dotyczacych przebiegu
same- go zajscia – dodawal adwokat Moniki O. Zgola odmiennymi reflek- sjami
podzielili sie z mediami oskarzyciele.
– Ten wyrok jest na pewno sprawiedliwy i uczciwy. I chyba w jakims sensie
odpowiada spo- leczenstwu – mowil oskarzyciel posilkowy.
Najbardziej radykalne zdanie wyrazila siostra zamordowanej, Boguslawa B.:
– Wyrok powinien byc surow- szy. Jednak w Polsce powinna byc przywrocona
kara smierci i orze- kana w takich wypadkach, jak zabojstwo mojej siostry.
Obroncy oskarzonych nie zlozyli broni i wniesli o ape- lacje od wyrokow. W
grudniu 1998 roku sad odrzucil wnio- ski adwokatow. To nadal nie byl
koniec. Od orzeczen kasacje do Sadu Najwyzszego zlozyli wszy- scy mecenasi.
Reprezentujacy Monike O. adwokat tlumaczyl, ze sad pierw- szej instancji
dopuscil do ten- dencyjnego przedstawienia jego klientki przez media.
Skrytykowal dzialalnosc Stowarzyszenia Przeciwko Przemocy im.
Jolanty B., ktore wystepo- walo w procesie przed sadem okregowym, jako
przedstawiciel spoleczny. To byly jednak tylko poboczne watki skargi
kasacyjnej. Mecenas skupil sie na przekonywaniu, ze jego klientce zupelnie
nieslusznie przypisano bezposredni zamiar dokonania zabojstwa, bo ona
poszla do biura firmy Abigal, by dokonac jedynie rozboju. Na dowod tego
przytoczyl opinie bieglych, ktorzy wskazywali, ze tak wlasnie bylo.
Z kolei obronca Marcina M., argumentujac, ze jego klient powinien uslyszec
nizsza kare, wskazywal na fakt, ze zarow- no sady pierwszej, jak i drugiej
instancji calkowicie zignorowaly to, ze Marcin M. wyjawil wszyst- ko o
zbrodni. Wedlug adwokata zaslugiwal na nadzwyczajne zla- godzenie kary, ale
w ogole sie go nie doczekal.
Przedstawiciel Prokuratury Krajowej oraz oskarzycie- le posilkowy i
spoleczny wnosili o oddalenie kasacji, bowiem uznawali je za w pelni
bezzasadne.
Sad Najwyzszy odrzucil wszystkie skargi obroncow. Uzasadnienie podzielil na
dwie czesci. Osobno potraktowal kasa- cje obroncow Moniki O. i Rober- ta
G., ktore uznal za calkowicie bezzasadne i zgodzil sie z orze- czeniami
sadow poprzednich instancji tlumaczac, ze oskarzeni dzialali w zamiarze
bezposrednim
rabunku i zabojstwa. Swiadczyly o tym ich przygotowania do wizyty na
Tarchominie:
– To nie moze budzic naj- mniejszych watpliwosci – pod- kreslil
przewodniczacy piecio- osobowegoskladuorzekajacego dr Lech Paprzycki,
owczesny pre- zes Izby Karnej SN. – Swiadcza o tym przedmioty, jakie mieli
ze soba sprawcy, wykorzystane pozniej do makabrycznego zaboj- stwa, a poza
tym fakt, iz ofiara znala Marcina M. i zapisala per- sonalia pozniejszych
oprawcow. Gdyby przezyla, na pewno by ich zidentyfikowala. Wszystko to
dowodzi, ze przyszli, by zabic.
Potem wypowiedzial sie na temat kasacji Marcina M. Zrobil to oddzielnie ze
wzgledu na przytoczony przez jego adwo- kata argument o nadzwyczaj- nym
zlagodzeniu kary. Sedzia tlumaczyl, ze oskarzony nie spelnil tego wymogu,
bo sledczy poznali okolicznosci zdarzenia jeszcze przed aresztowaniem
Marcina M.
Poza wszystkim Sad Najwyzszy odrzucil rowniez argument o rzekomo negatywnej
roli odegranej w calym procesie przez oskarzyciela spolecznego. Tym samym
wyrok orzeczony w pierwszej instancji stal sie prawomocnyiostateczny.
Kilka lat po wyroku przed- stawiciel Moniki O. zlozyl
do prezydenta Polski wnio- sek o laske. Skazana prosila o skrocenie jej
kary do 15 lat pozbawienia wolnosci. Byla to prosba skierowana w trybie
zwyklym, za posrednictwem Sadu Okregowego w Warszawie, ktory wydal wyrok.
Jej adwokat uzasadnial prosbe o zmniejsze- nie kary mlodym wiekiem jego
klientki: “Nie mozna mlodocia- nego pozbawiac szansy powro- tu do
normalnego zycia mimo potwornosci przypisanej mu zbrodni”. Aby miec pelny
obraz sytuacji, sad okregowy zwrocil sie do przedstawiciela zakla- du
karnego, w ktorym zostala osadzona Monika O. Ten nega- tywnie zaopiniowal
wniosek o skrocenie kary. Ujawnil, ze przez ostatnich kilka miesiecy
kobieta, ze wzgledu na swoje zachowanie, byla uznawana za wiezniarke
szczegolnie niebez- pieczna i byla stosowana wobec niej wzmocniona ochrona.
Nie nalezaladosubkulturywiezien- nej, ale jej pozycja wsrod gryp- serow
byla mocna.
Sad tlumaczyl swoja decy- zje brakiem zaistnienia jakich- kolwiek
okolicznosci, ktore by pozwalaly na skrocenie kary. Monika O. nie stracila
nikogo bliskiego, a stan jej zdrowia wca- le sie nie pogorszyl.
Wyrok Moniki O. nie zostal skrocony. Kobieta w miedzy- czasie zmienila
swoje perso- nalia. Przebywala w zakladzie karnym w Opolu. Marcin M. odbywa
wyrok w Wojtkowicach, a Robert G. w Ilawie.
Na poczatku czerwca 2023 roku, na lamach portalu onet.pl Wojciech Tochman –
autor ksiazki “Historia na smierc i zycie” – ujawnil, ze w marcu kobieta
wyszla na wolnosc. Za wieziennym murem spedzila 27lat.
Monika O. byla pierwsza kobieta w Polsce skazana na dozywocie.
Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)
STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/
abujas12@gmail.com
http://
www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci
http://MyShip.com
Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez
dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com
GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl
Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:
(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):
Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,
Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.
BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436
Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”
wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452
(format IBAN)
wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479
(format IBAN)
wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504
(format IBAN)
BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX
Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”
Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,
numer KRS 0000124837:
“Wspomoz nas!”
teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty
Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl