Dzien dobry – tu Polska – 2.10.2022

DZIEN DOBRY – TU POLSKA
SPORTOWY WEEKEND
Rok XX nr 264 (6523) 2 pazdziernika 2022r.
abujas12@gmail.com
http://www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

SIATKOWKA
“Polskie siatkarki walcza o cwiercfinal mundialu. Na poczatek starcia z
dwoma swiatowymi potegami”-Agnieszka Nowak
Polskie siatkarki marza o wiekszym celu, ale w pierwszych meczach
zmierza sie z obronczyniami tytulu – Serbia i USA, czyli druzyna, ktora
przegrala tylko z mistrzyniami swiata
Przed startem mundialu polskie siatkarki mowily, ze awans do II fazy
mistrzostw swiata byl dla nich planem minimum. Zadanie zostalo wykonane,
ale podopieczne Stefano Lavariniego marza o wiekszym celu. Tylko ze to
marzenie niezmiernie trudno bedzie im zrealizowac. Juz na poczatku w
walce o cwiercfinal zmierza sie w lodzkiej Atlas Arenie z broniacymi
tytulu Serbkami.
Polki w rywalizacji grupowej zaprezentowaly sie nadspodziewanie dobrze i
mialy szanse nawet na zajecie pierwszego miejsca w grupie B. Na
przeszkodzie stanely nie tylko rywalki, ale i niewygodny terminarz. Juz
w pierwszym meczu w Arnhem w Holandii polska druzyna niezwykle meczyla
sie z Chorwacja, ktora w turnieju zastapila wykluczona z miedzynarodowej
rywalizacji Rosje, ale ostatecznie wygrala 3:1. Powrot na impreze tej
rangi po 12 latach, a w kazdym razie pierwszy mecz, polskie siatkarki
mogly wiec zaliczyc do udanych. Nastepnie, juz w Gdansku, bialo-czerwone
wygraly z nieobliczalnymi Tajkami, a dzien pozniej pokonaly Koree
Poludniowa. W obu spotkaniach nie stracily seta. Szkoda wiec, ze akurat
w tych dniach frekwencja na trybunach nie zachwycila – w Ergo Arenie
bylo nieco ponad 3 tysiace kibicow.
Maraton meczowy trwal. Polki musialy przeciwstawic sie mocnej
Dominikanie. Choc pokazaly w tym meczu ogromna wole walki, Dominikanki
wygraly przede wszystkim doswiadczeniem i spokojem. Fenomenalnie
zaprezentowaly sie w obronie. Jednoczesnie obnazyly tez slabosci
polskiej druzyny – nieumiejetnosc utrzymania koncentracji, bledy w
kluczowych momentach.
Polskie siatkarki mialy jeden dzien na regeneracje i wyciagniecie
wnioskow z porazki przed starciem z faworyzowana Turcja, z ktora nie
wygraly od 2015 r. Dominikana miala natomiast prosta droge do pierwszego
miejsca w grupie, a jednoczesnie do lepszej pozycji w walce o
cwiercfinal. Dosc niespodziewanie przegrala jednak z Tajlandia. Tym
samym szanse na zajecie pozycji lidera otrzymala reprezentacja Polski.
Musiala jednak pokonac Turcje, druzyne nie w pelni formy, nadal jednak
grozna.
Grajac z takim rywalem, bialo-czerwone nie mogly pozwolic sobie na
momenty slabosci, ktore przydarzyly sie we wczesniejszych spotkaniach.
Niestety, w koncowkach znow popelnily wiele bledow. Doswiadczenie
Turczynek oraz indywidualne umiejetnosci takich zawodniczek jak Ebrar
Karakurt, Hande Baladin czy Erdem przewazyly, a Polki poniosly druga
porazke na mistrzostwach swiata. Przy czym wciaz uchodza za druzyne
nieobliczalna, a ilosc zwrotow akcji w kazdym meczu trudno zliczyc.
Wywalczony punkt w starciu z Turcja w koncowym rozrachunku dal niewiele,
gdyz w tabeli jako pierwszy brany pod uwage jest bilans spotkan. Co
wiecej, dotychczasowe zwyciestwa beda liczyc sie takze w kolejnej fazie.
Polki mogly byc liderkami, a zakonczyly rywalizacje w grupie na czwartym
miejscu z dwoma porazkami i ich sytuacja stala sie ekstremalnie trudna.
Kolejne rywalki beda bowiem jeszcze bardziej wymagajace niz w pierwszej
fazie turnieju, a juz teraz maja nad Polkami duza przewage punktowa.
Z osmioosobowej grupy, ktora swoje mecze bedzie rozgrywac w lodzkiej
Atlas Arenie do fazy pucharowej awansuja cztery zespoly. Polki w tym
gronie zajmuja 6. miejsce i zeby zapewnic sobie awans, musza wygrac
wszystkie albo prawie wszystkie spotkania.
Bedzie to niebywale trudne, gdyz juz w pierwszym meczu Polki powalcza z
obronczyniami tytulu mistrzowskiego – Serbkami, ktore sa w fenomenalnej
formie i nie przegraly ani jednego spotkania. W kolejnym na
bialo-czerwone czekaja Amerykanki, a wiec aktualne mistrzynie
olimpijskie, ktore przegraly tylko z Serbkami. Dla polskiej druzyny
najwazniejsza bedzie forma reprezentacji Kanady i Niemiec – dwie
ostatnie druzyny w grupie, z ktorymi Polki nie moga przegrac, jesli
mysla o awansie. Co wiecej, musza byc to zwyciestwa przekonujace, gdyz
grupa jest bardzo wyrownana i o tym, kto zagra w Arenie Gliwice moze
zadecydowac liczba punktow, a nawet wygranych setow. Polkom potrzebne
bedzie tez szczescie – oczywiscie musza skupic sie na swojej grze, a nie
na innych zespolach, ale porazki Turcji,Tajlandii czy Dominikany moga im
bardzo pomoc.
Mecze Polek w II rundzie MS:
4.10 (wtorek) godz. 20:30 z Serbia,
5.10 (sroda) godz. 20:30 z USA,
7.10 (piatek) godz. 20:30 z Kanada,
8.10 (sobota) godz. 20:30 z Niemcami.

FORMULA 1
Wraz z poczatkiem pazdziernika powrocila rywalizacja w Formule 1 – w
wyscigu o Grand Prix Singapuru najlepszy okazal sie Sergio Perez (Red
Bull). Za nim uplasowali sie kierowcy Ferrari – Charles Leclerc oraz
Carlos Sainz. Rozpoczecie rywalizacji zostalo pierwotnie opoznione przez
obfite opady deszczu. Ostatecznie do mety dojechalo zaledwie 14 kierowcow.
Fani Formuly 1 musieli sie troche naczekac na kolejna odslone
wspolzawodnictwa w sezonie 2022 – poprzedni wyscig, o Grand Prix Wloch,
odbyl sie bowiem 11 wrzesnia, a jego triumfatorem okazal sie Holender
Max Verstappen.
Niestety nowa odslona walki o mistrzowski tytul rozpoczela sie z pewnym
opoznieniem – przez caly weekend warunki pogodowe w Singapurze byly,
lagodnie rzecz ujmujac, niezadowalajace. Obfite opady w niedziele
sprawily, ze trzeba bylo wstrzymac sie ze startem, bo na torze Marina
Bay Street Circuit zaczela zalegac masa wody.
Dyrektor Red Bulla, Christian Horner, w pewnym momencie zazartowal, ze
tym razem zamiast samochodu bezpieczenstwa przydalaby sie lodka
bezpieczenstwa – choc oczywiscie kazdy team byl mocno zmartwiony aura.
Na szczescie koniec koncow nieco po godz. 15.00 zawodnicy ruszyli do
walki o zwyciestwo.
Warto przy tym zwrocic uwage na jednoglosnosc wszystkich ekip w jednej
sprawie – doslownie kazdy z kierowcow stawil sie na okrazeniu formujacym
z oponami przejsciowymi. Caly czas rowniez istnialo zagrozenie
(wynoszace ok. 20 proc.), ze nastapi kolejne zalamanie pogody.
Dobry start zaliczyl Sergio Perez, ktory z drugiej pozycji startowej
wyszedl od razu na prowadzenie. Poczatek wspolzawodnictwa byl z kolei
mocno pechowy dla Alexandra Albona, ktory wylecial z toru, ale zdolal
jednak w miare szybko powrocic do scigania.
Od samego poczatku tylko jeden kierowca trzymal mniej wiecej tempo
Pereza – i byl to Leclerc. Kolega Monakijczyka z Ferrari, Carlos Sainz,
po piatym okrazeniu tracil juz do lidera nieco ponad siedem sekund,
bedac trzecim w stawce. Jednym z wazniejszych wydarzen mniej wiecej w
tym fragmencie GP byl nakaz wydany dla Kevina Magnussena, ktory musial
zjechac z toru z powodu uszkodzonego skrzydla.
Po chwili z rywalizacji wypadl Chinczyk Zhou Guanyu, ktory w wyniku
nieporozumienia z Latifim uderzyl bokiem w jedna z band. Kanadyjczyk
zreszta chwile potem poszedl w slady kolegi po fachu, bo w wyniku calego
incydentu rowniez uszkodzil pojazd. Na torze pojawil sie samochod
bezpieczenstwa i to oznaczalo, ze duza przewaga Pereza i Leclerca
zostanie zniwelowana.
Po dziesieciu okrazeniach z cala pewnoscia uwage zwracala chociazby
pozycja Maxa Verstappena – lider klasyfikacji generalnej byl zaledwie
dziewiaty, pewien progres zaliczyl jednak po tym, gdy z toru zniknal
safety car – znalazl sie przed Vettelem i Gaslym.
Niemniej restart jedynie lekko zmodyfikowal sytuacje w tabeli – Leclerc
dalej byl jedynym faktycznie goniacym Pereza zawodnikiem, a reszta
tracila do Meksykanina zdecydowanie wiecej czasu. To byl nieco
spokojniejszy fragment zawodow, choc tor dalej nie rozpieszczal nikogo
panujacymi warunkami.
Niedlugo po zamknieciu 15. okrazenia zaczely sie klarowac przede
wszystkim dwie rywalizacje – Lewis Hamilton zaczynal atakowac coraz
mocniej Carlosa Sainza i to samo czynil tez Max Verstappen wzgledem
Fernando Alonso – ten jednak mocno bronil swojej szostej pozycji.
W koncu w trakcie 21. okrazenia Holender dopial swego – bylo to jednak
spowodowane tym, ze… Alonso wypadl z wyscigu z powodu problemow z
silnikiem. Tym samym poczatkowa stawka byla juz uszczuplona o trzech
kierowcow, do ktorych dolaczyli pozniej jeszcze Alexander Albon oraz
Esteban Ocon, ktory wywolal wirtualna neutralizacje.
Lewis Hamilton nieustannie staral sie naciskac na Carlosa Sainza,
narzekajac na jego wolne tempo. Na 33. okrazenie wypadl jednak z toru i
choc wrocil szybko na tor i to na piatej pozycji, mial delikatnie
uszkodzone skrzydlo, ale jechal dalej. Po kilku okrazeniach nie mogl o
sobie powiedziec juz tego Yuki Tsunoda, ktory jako kolejny kierowca
pozegnal sie z dalsza rywalizacja. O dobrej pozycji zapomniec mogl
rowniez… Max Verstappen, ktory po zblokowaniu zjechal do alei
serwisowej i spadl na koniec stawki.
Wraz z tykajacym zegarem (ktory pojawil sie z powodu regulaminowych
ograniczen), odliczajacym czas do zakonczenia wyscigu, coraz wazniejsza
byla walka o koncowe zwyciestwo. Poczatkowo Charles Leclerc byl tuz za
plecami Sergio Pereza, ktory jednak z czasem powiekszyl swoja przewage i
jako pierwszy przekroczyl linie mety.
Kiedy znow obejrzymy w akcji kierowcow F1? Juz za dokladnie tydzien, bo
9 pazdziernika zawodnicy zjawia sie na torze Suzuka, gdzie zorganizowane
zostanie Grand Prix Japonii.

PILKA NOZNA
EKSTRAKLASA 11 KOLEJKA
Gornik Zabrze-Zaglebie Lubin 2-3
Lech Poznan-Legia Warszawa 0-0
Pogon Szczecin-Lechia Gdansk 2-1
Radomiak-Cracovia 0-2
Wisla Plock-Piast Gliwice 1-0
Miedz Legnica-Stal Mielec 0-2
Jagiellonia Bialystok-Korona Kielce 4-1
Widzew Lodz-Rakow Czestochowa 0-0
W poniedzialek Slask Wroclaw-Warta Poznan
1.Pogon 21pkt
2.Legia 21pkt
3.Wisla Plock 20pkt
4.Rakow 20pkt
5.Cracovia 17pkt
6.Widzew 17pkt
7.Jagiellonia 16pkt
8.Zaglebie Lubin 16pkt
9.Stal Mielec 16pkt
10.Lech 15pkt
11.Radomiak 14pkt
12.Gornik 13pkt
13.Slask 13pkt
14.Piast 11pkt
15.Korona 11pkt
16.Warta 11pkt
17.Miedz 5pkt
18.Lechia 5pkt
-“Wielkie emocje na otwarcie pieknego stadionu! Derby Pomorza nie
zawiodly” – Jakub Zelepien
To byla spektakularna parapetowka! Pogon Szczecin otworzyla nowy stadion
z przytupem. Na trybunach zasiadlo ponad 20 tysiecy kibicow, a
“Portowcy” pokonali Lechie Gdansk 2:1.
Na ten dzien spolecznosc skupiona wokol Pogoni Szczecin czekala od wielu
lat. Pierwsze plany i marzenia dotyczace nowego stadionu pojawialy sie
na przelomie wiekow. Mocarstwowe wizje kreslil wowczas Sabri Bekdas, ale
ostatecznie charyzmatyczny biznesmen zniknal ze Szczecina tak samo
szybko, jak sie pojawil. Na dlugi czas pragnienia kibicow trafily do
zamrazarki. Prezydent Szczecina Piotr Krzystek obiecywal, ze stadion
powstanie, ale termin pozostawal zagadka. Miasto szukalo srodkow i
wsparcia z budzetu centralnego. W koncu sie doczekalo i wiosna 2019 roku
budowa ruszyla. Niemal dokladnie 3,5 roku pozniej inwestycja zostala
zakonczona, a 1 pazdziernika 2022 roku kibice po raz pierwszy wypelnili
wszystkie cztery trybuny.
Mecz inauguracyjny cieszyl sie wsrod fanow (i nie tylko, bo na stadion
przybyli tez ci, ktorzy na co dzien nie zyja Pogonia) ogromnym
zainteresowaniem. Miasto zylo tym wydarzeniem, a wiekszosc miejsc na
trybunach bylo zajetych juz na mniej wiecej godzine przed pierwszym
gwizdkiem. Klub przygotowal pokaz swiatel, balony i specjalna oprawe
muzyczna. To, co tylko moglo byc zrobione przez organizatorow, zrobione
zostalo. Od 20:30 scena nalezala juz jednak do pilkarzy. Poczatek ich
spektaklu byl obiecujacy, zepchneli bowiem gosci do glebokiej defensywy
i wyprowadzali kolejne ataki. Bramka wydawala sie byc kwestia czasu. I
faktycznie padla, tyle ze… dla Lechii. W 14. minucie Flavio Paixao
dosrodkowal wprost na glowe Macieja Gajosa, a ten nie pozostawil Dantemu
Stipicy najmniejszych szans.
Strata bramki w zaden sposob nie wplynela na Pogon – pilkarze grali tak
samo, a kibice nadal zdzierali gardla. W 37. minucie okazalo sie, ze
bylo warto, bo Pontus Almqvist wyrownal po centrze z rzutu roznego. Na
stadionie zapanowala euforia, a w “Portowcow” wstapily nowe sily.
Szczegolnie aktywny byl Szwed, ktory dwie minuty po zdobyciu bramki
dopisal do swojego dorobku takze asyste. Napastnik ominal Dusana Kuciaka
i dogral do Kamila Grosickiego, ktory poslal pilke do pustej bramki.
Druga polowa mogla rozpoczac sie dla Pogoni w wymarzony sposob. Almqvist
znalazl sie w sytuacji sam na sam z Kuciakiem, ale przegral pojedynek.
Chwile pozniej stadionowy zegar wskazal wynik 2:2, a kapitalnym strzalem
z dystansu popisal sie Paixao. Analiza VAR wykazala jednak, ze
Portugalczyk znajdowal sie na pozycji spalonej. Tym samym jeden z
kandydatow do gola kolejki zostal zaprzepaszczony.
Po nerwowym poczatku drugiej polowy Pogon uspokoila gre. Szczecinianie
kontrolowali przebieg boiskowych wydarzen, trzymajac rywali z dala od
wlasnej bramki. Raz po raz starali sie takze atakowac, glownie za sprawa
Grosickiego i Almqvista. Atakujacy “Portowcow” rozegrali bardzo udane
zawody, a przy odrobinie wiekszym szczesciu i skutecznosci mogliby
konczyc je z co najmniej dwukrotnie wyzsza liczba bramek.
Ostatecznie najwazniejsze dla Pogoni bylo jednak w sobote zwyciestwo.
Udalo sie dowiezc je do samego konca, a parapetowka zakonczyla sie w
rownie dobrym nastroju, w jakim sie rozpoczela. Teraz przed pilkarzami,
zarzadem i kibicami kolejne zadanie: utrzymac tak wysoka frekwencje na
dluzej.

I LIGA POLSKA 12 kolejka
Leczna-Tychy 3-2
Skra Czestochowa-Katowice 0-1
Stal Rzeszow-Resovia Rzeszow 3-4
Chojniczanka-Wisla Krakow 1-0
LKS Lodz-Zaglebie Sosnowiec 1-1
Ruch Chorzow-Sandecja Nowy Sacz 2-1
Puszcza Niepolomice-Arka Gdynia 2-0
Nieciecza-Podbeskidzie 2-2
W poniedzialek Chrobry Glogow-Odra Opole
1.Ruch 25pkt
2.Puszcza 23pkt
3.LKS Lodz 21pkt
4.Arka 20pkt
5.Katowice 19pkt
6.Nieciecza 18pkt
7.Stal Rzeszow 17pkt
8.Wisla Krakow 17pkt
9.Chrobry Glogow 17pkt
10.Podbeskidzie 17pkt
11.Zaglebie Sosnowiec 16pkt
12.Tychy 15pkt
13.Chojniczanka 14pkt
14.Skra 14pkt
15.Leczna 11pkt
16.Resovia 11kt
17.Odra Opole 10pkt
18.Sandecja 6pkt
W kolejnym spotkaniu I ligi pilkarze Arki Gdynia po bardzo slabym w
swoim wykonaniu meczu przegrali na wyjezdzie z Puszcza Niepolomice 0:2.
Tym samym spadli w tabeli z 2. na 4. miejsce.
To bylo starcie na szczycie I ligi, gdyz zajmujaca pozycje wicelidera
Arka mierzyla sie z czwarta druzyna. Puszcza to prawdziwa rewelacja
obecnych rozgrywek i potwierdzila to takze w starciu z zolto-niebieskimi.
Gdynski zespol przystepowal do meczu w Niepolomicach w mocno
przemeblowanym skladzie. W miejsce nieobecnych Janusza Gola (pauzowal za
zolte kartki) oraz Sebastiana Milewskiego (kontuzja) srodek pola
stworzyli Michal Bednarski oraz Adrian Purzycki. Z kolei na lawce
rezerwowych zasiedli Hubert Adamczyk i Przemyslaw Stepien. Tego drugiego
zastapil na skrzydle Kacper Skora, dla ktorego byl to pierwszy wystep od
23 lipca.
Te wszystkie roszady wplynely mocno negatywnie na gre zolto-niebieskich.
Od poczatku prezentowali sie oni w spotkaniu z Puszcza po prostu slabo.
Niby mieli przewage pozycyjna, ale to w zaden sposob nie przekladalo sie
na konkrety. Do przerwy pilkarze Arki nie oddali ani jednego, chocby
koslawego strzalu na bramke rywali(!), nie wywalczyli nawet rzutu
roznego. Kompletne, ofensywne zero.
Z kolei gospodarze cierpliwie czekali na swoje szanse i byli w swoich
poczynaniach zabojczo skuteczni. W 19. minucie przypomnial o sobie
weteran polskich boisk, 38-letni Rafal Boguski. Zawodnik znany przede
wszystkim z wystepow w Wisle Krakow (355 meczow w ekstraklasie), bardzo
efektownie wykorzystal podanie Piotra Mrozinskiego, kierujac pilke do
bramki pieta.
Arce kompletnie nie szlo w ofensywie, na domiar zlego w koncowce
pierwszej polowy jej pilkarze w prozaiczny sposob dali sie zaskoczyc
takze w obronie. Gospodarze szybko rozegrali rzut wolny, strzal Emila
Thiakane zdolal jeszcze odbic Kacper Krzepisz, ale przy dobitce
Mrozinskiego byl juz bezradny.
Zdziwienie mogl wywolac fakt, ze po tak slabej pierwszej polowie trener
Ryszard Tarasiewicz nie przeprowadzil w przerwie zadnej zmiany. Dopiero
po kilkunastu minutach drugiej polowy na boisku pojawili sie Adamczyk i
Stepien, inna sprawa, ze ich wejscie niewiele wnioslo do gry zespolu.
Arka wciaz byla kompletnie bezradna w ataku pozycyjnym, do ktorego
zmuszali ich gospodarze. Zagrozenia pod ich bramka nie bylo praktycznie
wcale.
Zatem arkowcy przegrali drugi mecz z rzedu (w poprzedniej kolejce
przegrali na wlasnym stadionie z Chrobrym Glogow 3:4) i spadli w tabeli
na 4. miejsce. Do prowadzacego Ruchu Chorzow traca piec punktow, a do
Puszczy, ktora wskoczyla na 2. miejsce – trzy.

“Dlaczego pilkarze sa zawsze gdzie indziej”-
Wojciech Kuczok
Najwybitniejsza ekranizacja przygnebiajacego “Glodu” Hamsuna bylo
arcydzielo Heninga Carlsena z 1966 roku, dopoki Robert Lewandowski nie
zagral przeciw Holandii
Tysiaca jeszcze nie uzbieralem, niechze sobie policze – od czterdziestu
lat jestem na trybunach, teraz chadzam na mecze srednio tak ze
dwadziescia razy w roku, ale “za bajtla” nie chodzilem, lecz
uczeszczalem wiernie i rytualnie, no dobra: tak z osiemset meczow
obejrzalem z trybun. Jak na kibica amatora, ktorego marzenie o byciu
etatowym dziennikarzem sportowym w nieustajacej delegacji pozostalo
niespelnione, calkiem sporo. Dopiero od kilku lat przysluguje mi
akredytacja prasowa, wczesniej zawsze musialem kupic bilet, a nierzadko
nawet go wywalczyc.
Zdarzalo mi sie swiadkowac pilkarskim widowiskom najwyzszej proby,
ktorych dzis nikt nie pamieta (np. jedne z niezliczonych derbow
Madrytu), widzialem tez pazdzierze wiekopomne, na zywo trudne do
zniesienia, ale przez lata obrosle legenda kamieni milowych futbolu (np.
historyczny awans na mistrzostwa Europy, z ktorego oprocz goli Ebiego
pomne tylko przenikliwe zimno, sniezne zaspy za liniami, a takze “senna
gre Polakow” na utrzymanie wyniku). Bywalem w takim tlumie na tak
wielkich stadionach, ze musialem dzwonic do domu, zeby dowiedziec sie,
kto strzelil gola (nie bylo widac, bo za daleko, nie bylo slychac, bo za
glosno). Bylem tez jednym z kilkunastu (nie liczac obslugi i
dziennikarzy) przemarznietych widzow na drugoligowej rzezni w
listopadowej zadymce, gdy powaznie zastanawialem sie nad wlasna
poczytalnoscia (wiernosc klubowi przeradza sie w zaburzenie psychiczne,
kiedy jestes jedynym na wyjezdzie kibicem swojego klubu i wstyd ci sie
do tego przyznac).
Wszelako, kibicowska obsesja polega na permanentnym nienasyceniu – im
wiecej ogladasz, tym silniej czujesz, ze cos cie omija; moscisz sie na
krzeselku i sprawdzasz, czy rownolegle nie rozgrywa sie mecz
istotniejszy; przyklaskujesz soczystym strzalom, gibkim dryblingom,
zmyslnie kombinowanym akcjom i nigdy nie jestes syty, bo nie masz daru
multilokacji, a gole padaja tu i tam; melancholik zawsze ma wrazenie, ze
zycie jest gdzie indziej.
O tym, ze futbol-jest-gdzie-indziej przekonac sie moze kazdy, nie tylko
melancholijny, kibic reprezentacji Polski – kto byl na ostatnich grach
na Narodowym, ten wie. Najwybitniejsza ekranizacja przygnebiajacego
“Glodu” Hamsuna bylo arcydzielo Heninga Carlsena z 1966 roku, dopoki
Robert Lewandowski nie zagral przeciw Holandii. Wyglodnialy bohater
bezskutecznie szuka roboty lub chocby zrozumienia, sfrustrowany
wymachuje rekami i zaczepia przechodniow – zupelnie jak nasz kapitan w
Warszawie, no bo w Barcelonie wszelkie niedostatki reprezentacyjne
zostaja powetowane wielokrotnie. Kiepsko tez musieli sie czuc wszyscy
fani oczekujacy po tak zwanym odwiecznym meczu na szczycie ekstraklasy
fajerwerkow – tych metaforycznych, bo oprocz sytej kibolskiej
pirotechniki w meczu Lecha z Legia zialo nedza, w dodatku kiedy
skonczyly sie race, tubylcy zaczeli rzucac w strone boiska, czym
popadlo. I ja durny dalem sie zwiesc, marnujac czas na te inauguracje
ligowego pazdzierznika, choc przeciez w tym samym czasie na drugim koncu
Polski dzialy sie futbolowe cuda: wytrawny i czujny znawca pilki
powinien przeczuc, ze derby Rzeszowa beda ciekawsze od gnusnej kopaniny
najbardziej przeplaconych w kraju meczybul. Faworyt gonil wynik, ale w
koncu przegral, padlo siedem goli, a wsrod nich bramka zycia Bartosza
Kwietnia, ktory trafil z wlasnej polowy.
Pamietam, jak kiedys dla urozmaicenia przerwy organizowano przy Cichej w
Chorzowie konkurs dla kibicow – nagroda byla niebanalna i lukratywna,
niezagrozenie pozostala w klubowej szafce, bo wymyslono zadanie pozornie
proste, a zarazem niewykonalne. Trzeba bylo trafic z polowy boiska do
pustej bramki, przy zalozeniu, ze pilka nie moze dotknac murawy.
Oczywiscie nikomu nigdy sie ta sztuka nie udala, ba: niewielu w ogole
potrafilo uderzyc tak mocno, by “dostrzelic” do linii koncowej. Nic tak
skutecznie nie weryfikuje rojen marudnych widzow, kiedy twierdza, ze
mogliby w kazdej chwili wyjsc na boisko i zastapic nieudolnych
ulubiencow. Mozesz zalozyc najlepsze buty, wziac dlugodystansowy
rozbieg, przygrzmocic, ile sil w czubie – nie doleci, cholera jasna,
jesli nie jestes wytrenowany przez profesjonalistow, nie dasz rady. A
kazdy, nawet najbardziej prymitywny technicznie pilkarz zawodowy zrobi
to z palcem w dudzie. Najbardziej szalone dryblingi zwienczone golem nie
imponuja mi tak, jak bramki zdobyte z co najmniej piecdziesieciu
metrow. Trzeba miec dynamit w bucie i kontrolowac uderzenie – niby nic,
a dla amatora magia. Bartoszu Kwietniu, uszanowanie moje, jestes Pan
Pilkarz.

-“To on jest uwazany za winowajce niepowodzen transferowych Lecha
Poznan”-Radoslaw Nawrot
Kibice w ramach protestu najczesciej wieszaja dosc proste transparenty.
Nazwisko, podobizna, niewyszukane haslo – wielkiej inwencji i wysilku
intelektualnego tu nie ma. W wypadku Tomasza Rzasy, dyrektora sportowego
Lecha Poznan, krytyka jest tak powazna, ze na jego czesc powstal bodaj
najbardziej rozbudowany transparent protestacyjny w dziejach polskiego
futbolu.
To byla przedziwna sytuacja – gdy Maciej Skorza przejal Lecha Poznan w
2021 roku w miejsce zwolnionego Dariusza Zurawia, wielu zastanawialo
sie, kto bedzie teraz czyim podwladnym. Tomasz Rzasa od trzech lat byl
juz dyrektorem sportowym Lecha, a przeciez w latach 2014-2015 pracowal
tu jako asystent Macieja Skorzy, gdy ten zdobywal z Kolejorzem
mistrzostwo w 2015 roku. Podobnie jak Dariusz Zuraw, dodajmy.
Teraz Tomasz Rzasa mial decydowac o trenerze, pilkarzach, transferach,
kontraktach, bo takie dostal kompetencje w 2018 roku. Jako dyrektor
sportowy zastapil Piotra Rutkowskiego we wstepnej fazie poszukiwania
nowych zawodnikow, skladajacej sie z tworzenia profili, okreslania
potrzeb, typowania nazwisk i ich obserwacji. Tomasz Rzasa zajmuje sie
rowniez samymi negocjacjami z przyszlymi nabytkami, jak rowniez
rozmowami z obecnymi zawodnikami Kolejorza w kwestii przedluzenia ich
umow badz tez zakonczenia wspolpracy.
Tomasz Rzasa mial tez chodzic po mediach i udzielac wywiadow, odciazyc w
tym Piotra Rutkowskiego i Karola Klimczaka, dla ktorych te rozmowy
konczyly sie najczesciej krytyka ze strony kibicow.
– Ludzie mowia, ze sa na moje polecenia, ze i tak ja o wszystkim
decyduje, ale to nie jest prawda. Staram sie nie podejmowac jak
najwiecej decyzji, oddawac je w rece ludzi kompetentnych i sprowadzonych
przez nas wlasnie w tym celu. Mamy dyrektora sportowego, mamy nowy
skauting, nowy pion sportowy – moil Piotr Rutkowski.
Te kompetencje Tomasz Rzasa dostal krotko po tym, jak prezes klubu Piotr
Rutkowski wyglosil na konferencji prasowej slynne slowa: “Ja sie nigdy
nie poddam”, po czym przyznal w rozmowach z mediami, ze uznaje, iz
jednak nie zna sie na wszystkim i potrzebuje wsparcia. Potrzebuje
dyrektora sportowego, ktorego Lech przez cale lata nie mial i od ktorego
wrecz sie odzegnywal. – A po co? – pytal Piotr Rutkowski zanim zmienil
zdanie w tej materii.
Problem polega na tym, ze zatrudnienie Tomasza Rzasy w roli dyrektora
sportowego wygladalo troche jak stryjkowa zamiana siekierki na kijek.
Jedna niekompetencja zastapila druga, jak sie zarzucalo bylemu
asystentowi Macieja Skorzy i bylemu zawodnikowi znacznych klubow
holenderskich jak Feyenoord Rotterdam czy SC Heerenveen, a takze
serbskiego Partizanu Belgrad czy szwajcarskiego Young Boys Berno,
wreszcie takze reprezentantowi Polski. Slowem, jak na kogos o tak mocnej
karierze pilkarskiej Tomasz Rzasa mial sie znac na pilce.
Tymczasem po czterech latach pracy na czesc dyrektora zawisl bodaj
najbardziej rozbudowany transparent w dziejach krajowej pilki. Podczas
sierpniowego meczu Lecha z luksemburskim zespolem F91 Dudelange zawisla
plachta, na ktorej znalazly sie precyzyjnie wymienione w podpunktach
osiagniecia dyrektora sportowego, takie jak osme miejsce w 2019 roku,
drugie miejsce w 2020 roku, jedenaste (sic!) miejsce w 2021 roku.
Dodajmy, ze w 2022 roku Lech zostal mistrzem kraju.
Transparent wymienial tez wiele transferow uwazanych przez kibicow za
pseudowzmocnienia. Pojawily sie tak takie nazwiska jak Baturina,
Malenica, Muhar, Letniowski, Sykora, Butko, Crnomarkovic, Dioni,
Dejewski, Sobiwech, Rudko, Kaczarawa, Zamaletdinmow, Krawiec, Awwad,
Johannsson, Cywka, Goutas, Szymanski, wreszcie Adam Nawalka, ktorego
praca w Lechu po Euro 2016 byla kleska, a takze Kristoffer Velde, ktory
jest pilkarzem iscie zagadkowym. Fatalne, zenujace wystepy przedziela
strzelanymi calkiem licznie bramkami.
Lista to dluga, pytanie ilu kibicow jeszcze pamieta wszystkie te
nazwiska pilkarzy, ktorych Kolejorz szumnie sprowadzal, doprowadzajac do
palpitacji kibicow i dziennikarzy, ulegajacych transferowej goraczce,
zeby potem trafili oni na margines historii klubu i transparent.
Tomasz Rzasa jest przez kibicow Lecha uwazany za glownego
odpowiedzialnego za te transferowe wpadki – zgodnie zreszta z
kompetencjami i wladza, jaka dostal od Piotra Rutkowskiego i jaka ten
zadeklarowal. Juz zima 2021 roku w calym miescie, a takze okolicznych
miejscowosciach pojawily sie plachty wzywajace Rzase do dymisji. Kibice
oglosili nawet bojkot, w ramach ktorego planowali wrocic na stadion
dopiero wtedy, gdy on odejdzie.
Nie odszedl. Wrocili.

ZUZEL
“Kiedys odwracal sie plecami, teraz sie usmiecha “-
Dariusz Ostafinski
Maciej Janowski zdobyl brazowy medal w Grand Prix, bo zrozumial, ze
strzelanie fochow nie jest najlepszym sposobem na rywalizacje z
Bartoszem Zmarzlikiem. Janowski uznal wielkosc mistrza, nazywajac go
niedawno kosmita, ale poza tym robi wszystko, by stac sie takim samym
zawodnikiem, jak Zmarzlik. Juz rok temu wszedl w jego buty, przejmujac
jego sylwetke i styl jazdy. W sobotniej rundzie GP dolozyl cos jeszcze,
mianowicie umiejetnosc wygrywania waznych biegow. Maciej dojrzal do
wielkich rzeczy.
Nie lubilem tego Janowskiego, ktory migal sie od wystepow w kadrze,
wysylajac L-4, ktory szerokim lukiem omijal w parku maszyn bylego
trenera kadry Marka Cieslaka, ktory schodzil z podium, na ktorym Bartosz
Zmarzlik swietowal sloto w IMP. Moglbym wyliczac dalej, ale to nie ma sensu.
Uwielbiam za to tego Janowskiego, ktory w sobotnim polfinale Grand Prix
w Toruniu nie stracil glowy po slabym starcie i w najdrobniejszych
szczegolach zaplanowal atak na drugie miejsce. Smiem twierdzic, ze
Maciej, majac poczucie wlasnej mocy, usunal sie w polfinalowym wyscigu w
cien, by w odpowiednim momencie zadac rywalom cios. Jak dla mnie Polak,
choc Mikkel Michelsen i Daniel Bewley pokazywali mu plecy, mial wszystko
pod kontrola. Kwestia czasu bylo, kiedy znajdzie sie na drugim miejscu i
odetchnie z ulga.
Ten jeden bieg torunskiego polfinalu pokazuje, jak bardzo zmienil sie
Janowski w ostatnim czasie. Jak dojrzal do robienia wielkich rzeczy.
Fochy ustapily miejsca chlodnej kalkulacji. Zmarzlik z kolei przestal
byc smiertelnym wrogiem. Stal sie za to kims, z kogo warto brac
przyklad. Juz rok temu Janowski wygladal na torze tak, jakby dlugimi
miesiacami studiowal styl jazdy Zmarzlika. Teraz ma jego klase i
mentalnosc. Dla mnie slowa Macieja, ze Bartek jest kosmita, to cos
wiecej niz mila wzmianka o rywalu. To tez dowodzi tej dojrzalosci, o
ktorej pisze.
Tegoroczny sukces Janowskiego jest tym wiekszy, ze ten jego start w GP
nie byl tak wystrzalowy, jak w kilku innych sezonach. Na dokladke, im
dalej w las, tym bylo gorzej. Zdarzaly mu sie powazne potkniecia (dwa
wystepy na 2 punkty) i przed Toruniem wiecej mowilo sie o tym, co Maciej
musi zrobic, zeby utrzymac sie w szostce. A moze, to dalo mu wiekszy
luz. Pamietam final cyklu 2018, gdzie Janowski na ostatniej prostej
stracil braz na rzecz Fredrika Lindgrena.
Mysle sobie, licze na to, ze ten braz odblokuje Janowskiego na dobre, ze
za rok, jak on sam to powiedzial, pojdzie jeden stopien wyzej. Jako
mlody chlopak Maciej wyrazil zyczenie, ze chcialby kiedys zostac
mistrzem swiata i tego mu zycze.
A bez wzgledu na wszystko musze przyznac, ze od pewnego czasu
Janowskiego oglada sie z wielka przyjemnoscia. Kiedys byl startowcem
porownywanym do Jaroslawa Hampela, czyli zero wrazen artystycznych na
trasie. Od co najmniej dwoch lat jest demonem predkosci na trasie.
Jezdzi prawie tak samo efektownie, jak Zmarzlik. Miec go za plecami, to
z pewnoscia nie jest nic przyjemnego.
Poza wszystkim przyjemnie bylo zobaczyc obrazki z podium GP w Toruniu,
gdzie Janowski i Zmarzlik stali obok siebie, pokazywali sobie zdobyte
medal i sie usmiechali. Kochac sie nie musza, ale wazne jest to, by sie
szanowali. Ogladajac obrazki z Motoareny nie mam watpliwosci, ze tak jest.

SKOKI NARCIARSKIE
To juz pewne! Dawid Kubacki zostal triumfatorem klasyfikacji generalnej
tegorocznych zmagan w ramach Letniego Grand Prix w skokach narciarskich.
Polak zapewnil sobie tytul juz po pierwszej serii zawodow w Klingenthal,
a ze pozniej wygral takze caly konkurs, pobil dwa rekordy, nalezace
dotad miedzy innymi do Adama Malysza.
Dawid Kubacki pojechal do Niemiec jako lider cyklu. Tytul zwyciezcy LGP
mogl mu odebrac juz tylko Manuel Fettner.
37-latek slabo spisal sie jednak w pierwszej probie konkursowej. Skoczyl
zaledwie 112,5 m, przez co nie wywalczyl awansu do drugiej serii. To
sprawilo, ze Dawid Kubacki byl juz pewny, ze zakonczy sezon letni na
pierwszym miejscu. Sam Polak skoczyl 135,5 m, co dawalo mu trzecie
miejsce na polmetku rywalizacji.
Dla Dawida Kubackiego to czwarty w historii tytul najlepszego skoczka
LGP. Zaden inny zawodnik w historii nie moze pochwalic sie takim
wyczynem. Po trzy wygrane w klasyfikacji generalnej maja na koncie Adam
Malysz oraz Austriak – Thomas Morgenstern.
A ze po swietnym skoku w drugiej serii Dawid Kubacki wygral takze
niedzielne zmagania, pobil tym samym kolejny rekord! Byl to jego 14.
wygrany konkurs w ramach LGP. Drugie miejsce w historycznym zestawieniu
zajmuja Adam Malysz i Gregor Schlierenzauer.

PILKA RECZNA
Piate w historii starcie Lomzy Industria Kielce z Aalborg H�Andbold w
Lidze Mistrzow zakonczylo sie piatym sukcesem mistrzow Polski. Marzacy o
sukcesach i zbrojacy sie na potege zespol z Danii przegral w swojej hali
z mistrzem Polski 28-30. Najlepszym graczem wsrod gosci byl bramkarz
Andreas Wolff, sporo dolozyl tez obrotowy Nicolas Tournat.
Poczatek z obu stron byl bardzo nerwowy. Kielczanie imponowali w
defensywie, dwie dobre interwencje zaliczyl Andreas Wolff, ale ofensywa
mistrzow Polski kulala. Jedyne co sie udawalo, to gra z obrotowym, bo
Nicolas Tournat w 5. minucie wywalczyl rzut karny (Arkadiusz Moryto
probowal lobowac bramkarza i przerzucil bramke), a pozniej sam trafil na
2-1. Przez blisko piec minut zadna z druzyn nie mogla zdobyc bramki,
choc przeciez tak wicemistrz Danii, jak i mistrz Polski, maja
doskonalych strzelcow. W koncu te serie przerwal Arciom Karaliok, ktory
z polowy boiska rzucil do pustej bramki.
I wtedy zaczela sie juz mocna strzelanina z obu stron. W Lomzy dobrym
przegladem pola popisywal sie Nedim Remili, ktory rozdawal asysty na
lewo i prawo. W Aalborgu trafial doswiadczony Islandczyk Aron
P�Almarsson, wspomagal go norweski skrzydlowy Sebastian Barthold. Ten
sam, ktory rzucil Polakom 10 bramek w styczniowych Mistrzostwach Europy.
Aalborg dwukrotnie odskakiwal na trzy gole (5-2 i 9-6), ale kielczanie
momentalnie doprowadzali do remisu.
Dziesieciu graczy mistrza Polski zdobylo… jedenascie bramek
Trener mistrza Polski Talant Dujszebajew tradycyjnie po kwadransie
wymienil niemal caly sklad swojej druzyny. Pecha mial tylko Szymon
Sicko, ktory przy golu na 8-9 oberwal w kolano, ale na niegroznym
stluczeniu sie skonczylo. Mimo zmian, Lomza Industria wciaz znakomicie
bronila na dziewiatym metrze, Mikkel Hansen i P�Almarsson czesto byli
bezradni. W 22. minucie byl remis 11-11, ale co ciekawe – bramki dla
gosci zdobywalo az… dziesieciu zawodnikow! Jedynie Tournat mial w tym
momencie dwa trafienia.
Kielczanom troche mogly przeszkadzac niektore kontrowersyjne decyzje
niemieckich sedziow, bo zapewne ich przewaga przed przerwa wynosilaby
juz trzy-cztery bramki. Skonczylo sie jednak na dwoch, troche dzieki
skutecznosci w ostatnich minutach Alexa Dujszebajewa, ale tez
fenomenalnemu rzutowi Sicki. Gdy do konca pierwszej polowy zostalo
siedem sekund, Lukas Sandell trafil na 15-16, a trener Lomzy poprosil o
czas. Po wznowieniu gry caly zespol z Kielc ruszyl do przodu, pilke
dostal Sicko i poteznym rzutem z 11 metrow zdobyl 17. bramke. Dobrze
spisujacy sie w bramce Aalborga Mikael Aggefors byl bezradny.
Dwie bramki przewagi to w pilce recznej niewiele – zwlaszcza na poziomie
Ligi Mistrzow. Kielczanie udowodnili jednak, ze prowadza zasluzenie,
wciaz mieli inicjatywe. Po przechwycie Nedima Remiliego i jego kontrze
mieli szanse na cztery bramki przewagi (przy 20-17), ale mistrz
olimpijski przegral pojedynek z Simonem Gade. Po chwili jednak Remili
dwukrotnie trafil i kielczanie w koncu odskoczyli na 22-18.
Aalborg tez mial jednak swoj dobry moment. Rzucil dwie bramki, kare
dwoch minut dostal do tego po raz drugi Karaliok. Wicemistrz Danii mial
trzy okazje na kontaktowe trafienie – najpierw Gade nie trafil przez
cale boisko do pustej bramki, a po chwili Andreas Wolff dwukrotnie
wygral pojedynek sam na sam z Andreasem Flodmanem. Nie minely dwie
minuty, a goscie znow mieli o cztery trafienia wiecej.
O ile w ofensywie Lomza Industria wciaz grala przyzwoicie, to w
defensywie miala zdecydowanego bohatera. Byl nim bramkarz Wolff,
odbijajacy pilki w waznych momentach. W 46. minucie Nahi mogl podwyzszyl
na 26-21, ale tez przegral z Gade. Za chwile jednak udanym rzutem
popisal sie z kola Tournat, a w 49. minucie Francuz wywalczyl karnego po
imponujacym dograniu od Alexa Dujszebajewa. Moryto z siedmiu metrow
trafil na 27-21 i trudno bylo sie spodziewac, by w tym spotkaniu moglo
sie stac jeszcze cos zaskakujacego. Zwlaszcza, ze mistrzowie Polski
swietnie blokowali Mikkela Hansena, a w bramce dwoil sie i troil Wolff.
Aalborg probowal “zlamac” kielczan gra siedmiu na szesciu w polu,
zmniejszyl nawet straty do dwoch goli, ale chocby remisu wyrwac nie
zdolal. Choc wcale nie byl od tego tak daleko.
Kielczanie w ostatnich minutach mocno sie juz meczyli w ofensywie, mieli
problemy ze zdobywaniem pozycji rzutowych. Na poltorej minuty przed
koncem, przy prowadzeniu Lomzy 29-27, Aalborg prowadzil akcje, ale
przechwytem i rzutem do pustej bramki popisal sie Daniel Dujszebajew. To
rozstrzygnelo sprawe.
Na podstawie: Onet.pl, wyborcza.pl, interia.pl, gazeta.pl, weszlo.com,
90minut.pl, pilkanozna.pl, przegladsportowy.pl, polsatsport.pl
opracowal Reksio.