Dzien dobry – tu Polska – 19.08.2024

DZIEN DOBRY – TU POLSKA GAZETA MARYNARSKA Imienia Kpt. Ryszarda Kucika (Rok
XXIV nr 230) (67469) 19 sierpnia 2024r.

DZIEN DOBRY – TU POLSKA

SPORTOWY WEEKEND

18 sierpnia 2024r.

abujas12@gmail.com

http://www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/

http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

KOLARSTWO

Katarzyna Niewiadoma krolowa kolarstwa! Polka wygrala Tour de France!

Nie sposob wyobrazic sobie bardziej dramatyczna i emocjonujaca walke.

Polka wygrala najwiekszy na swiecie, skladajacy sie z osmiu etapow

wyscig, o zaledwie cztery sekundy!

Jest gwiazda pierwszej wielkosci, kto wie, czy nie najwiekszym

przedstawicielem polskiego kolarstwa, i to bez podzialu na plcie.

Zwyciezczyni Tour de France, dwukrotnie trzecia w tym wyscigu, mistrzyni

swiata w gravelu (tam nie jezdzi sie po asfalcie, a po drogach

szutrowych), dwa razy w czolowej osemce na igrzyskach olimpijskich – a

to wszystko jeszcze przed trzydziestka w dyscyplinie, gdzie wiele

swietnych zawodniczek z powodzeniem jezdzi i po czterdziestce.

Zastanawiajaco dlugo trwal opor przeciwko kierunkowi, w jakim idzie

swiat. Kobiety dawno skakaly juz na nartach i rzucaly mlotem, a

kolarskiego Tour de France kobiet wciaz nie bylo. Wczesniejsze proby

sfeminizowania najwiekszego kolarskiego wyscigu na swiecie –

najpowazniejsza z lat 80., gdy wyscig kobiet faktycznie nazywal sie Tour

de France Femmes – trwaly najwyzej kilka lat i upadaly. Nie bylo

transmisji telewizyjnych, a co za tym idzie sponsorow i pieniedzy.

Kolarstwo kobiet wtedy jeszcze raczkowalo.

Ale trzy lata temu za organizacje Tour de France Femmes wziela sie

Amaury Sport Organisation – potezna firma odpowiedzialna za

przeprowadzenie wielu imprez motorowych, zeglarskich, golfowych i biegow

masowych. ASO wyrosla jednak z kolarstwa, i to z niego slynie –

organizuje nie tylko Tour de France, ale tez hiszpanska Vuelte i

kilkanascie mniejszych, choc nadal duzych wyscigow. Dlugo byla

krytykowana za to, ze mimo rozwoju kolarstwa kobiet nie chce dla nich

stworzyc TdF. Jakas odpowiedzia na te wezwania – a takze na podpisana

przez prawie 100 tys. osob petycje zainicjowana m.in. przez gwiazde

kobiecego kolarstwa Marianne Vos – bylo La Course: jedno- lub

kilkudniowe wyscigi urzadzane tuz po meskim Tour de France.

To jeszcze nie byla prawdziwa kobieca Wielka Petla. Ta po raz pierwszy

odbyla sie w 2022 r., Katarzyna Niewiadoma zajela w niej trzecie

miejsce. – Nie bylam pewna, nie wierzylam, ze kiedykolwiek bede mogla

scigac sie w TdF – mowila Polka, jedna z czolowych postaci kobiecego

peletonu, liderka druzyny Canyon/SRAM. Polka brala wtedy udzial w

hucznej prezentacji trasy nowego wyscigu, podczas ktorej zawodniczki,

przyzwyczajone do traktowania ich rywalizacji po macoszemu, byly pod

wrazeniem stopnia profesjonalizmu przygotowan do imprezy.

Dzis Tour de France Femmes to najwiekszy wyscig w kobiecym kolarstwie.

Sklada sie z osmiu etapow (meski – z 21), z ktorych ostatni to

wycienczajaca walka nie tylko z odlegloscia, ale i z wysokoscia. W tym

roku meta wyscigu bylo Alpe d’Huez – legendarny alpejski podjazd, z 21

zakretami i wynoszaca ponad 1100 m roznica poziomow. Diabelska gora, na

ktorej czasem rozstrzygal sie meski Tour de France.

Zanim zawodniczki zaczely te wspinaczke, mialy w nogach ledwo zakonczona

poprzednia, jeszcze dluzsza i tylko troche mniej stroma na Col du

Glandon. Niewiadoma – trzecia w TdF zarowno dwa lata temu, jak i przed

rokiem – wpadla wtedy w klopoty. W grupce najmocniejszych w gorach byla

jedyna ze swojej druzyny, a gdy zaatakowala Demi Volering –

ubiegloroczna zwyciezczyni i glowna faworytka imprezy – pojechala zwawo

za nia tylko kilkanascie metrow, by po chwili zaczac tracic dystans. Na

szczycie Col du Glandon (i na prawie 50 km przed koncem etapu) Polka

byla jeszcze tzw. wirtualna liderka, czyli jej chwilowa strata na etapie

byla mniejsza, niz przewaga w klasyfikacji generalnej. Ale rywalki

wygladaly na mocniejsze niz Polka.

To, ze Niewiadoma jechala w zoltej koszulce liderki wyscigu, Polka

zawdzieczala z jednej strony swojej fantastycznej jezdzie na siedmiu

poprzednich etapach, z drugiej – kraksie, w jaka zaplatala sie na piatym

etapie Volering. Holenderka, wczesniej liderka, potlukla sie w niej

niegroznie, ale i stracila prawie dwie minuty. To duzo i nieduzo

zarazem. Duzo, bo pozwalalo w miare komfortowo utrzymywac Niewiadomej

prowadzenie w wyscigu do siodmego etapu. Nieduzo, bo kolarstwo kobiet

jest mniej skrepowane taktyka niz meskie, bardziej spontaniczne, a

roznice miedzy zawodniczkami sa wieksze, niz miedzy zawodnikami.

Nalezalo sie spodziewac, ze kolarki beda wjezdzaly na Alpe d’Huez

pojedynczo, dzielily je beda nie sekundy, a minuty.

Na ostatnia gore Volering i jej rodaczka Pauliena Rooijakkers wjezdzala

okolo minuty przed Niewiadoma, Evita Muzic z Francji i Wloszka Gaia

Realini. Taka przewaga dawala Polce zwyciestwo w wyscigu (obie

Holenderki tracily do niej niemal tyle samo: Rooijakkers 1 min 13 s.,

Volering 1 min 15 s. ), ale Volering jechala swobodniej, bez grymasu

zmeczenia na twarzy. Taka sama przewaga utrzymywala sie na 5 km przed

meta, potem malala, choc pomiar byl nieprecyzyjny. W trojke toczyly ze

soba korespondencyjny pojedynek, wiedzialy, ile sekund je dzieli,

wszystko saczyli im do ucha dyrektorzy ekip przez radio.

Na 2 km przed meta szarpnela Rooijakkers, Volering pojechala za nia. Za

nimi szarpnela tez Muzic, za nia z kolei pomknela Niewiadoma. Do mety

pierwsza dojechala Volering, kawaleczek za nia jej rodaczka, Polka byla

czwarta na etapie, minute i sekunde za swoja wielka rywalka.

To wystarczylo, liczac bonifikate za wygranie etapu, Katarzyna

Niewiadoma wygrala Tour de France o cztery sekundy! Gdy to do niej

dotarlo, zaplakana ze szczescia podniosla rower nad glowe. Jest krolowa

kolarstwa!

– Mialam bardzo zle chwile na tych podjazdach, ale na szczescie mialam w

sobie dosc sil, by sie odbudowac. Wiedzialam, ze ostatnia gore musze

pojechac madrze, ten wjazd to bylo cos strasznego – mowila na mecie

Eurosportowi, na przemian placzac i smiejac sie do kamery.

ZUZEL

Katastrofa Zmarzlika w Cardiff. Cos takiego nie zdarzylo sie od 5 lat!

Od ponad 5 lat, od Grand Prix Czech w Pradze w 2019 r. Bartosz Zmarzlik

regularnie, w 51. turniejach z rzedu kwalifikowal sie do polfinalow, ale

w stolicy Walii jego fenomenalna seria, niespodziewanie dobiegla konca.

Turniej w Wielkiej Brytanii byl dla czterokrotnego indywidualnego

mistrza swiata katastrofa. Zmienial silniki, denerwowal sie, widac bylo,

jak w parku maszyn drzaly mu rece, ale nic nie pomagalo. Jego motocyklom

brakowalo predkosci. – Ewidentnie bylem dzisiaj slaby – stwierdzil.

Zmarzlik mial szanse uratowac sie w ostatniej serii fazy zasadniczej,

ale potrzebowal wygranej. Slabo wyjechal ze startu i na krotkim,

jednodniowym torze w Cardiff, niewiele juz mogl zdzialac. Minal mete na

trzecim miejscu i zakonczyl cale zawody na 10. pozycji.

Wygral ten bieg Martin Vaculik, ale… nie wiedzial czy awansowal do

polfinalu. Pierwszy raz w historii zdarzylo sie bowiem, ze az czterech

zawodnikow zakonczylo runde zasadnicza z dorobkiem 9 pkt i identycznym

bilansem pierwszych, drugich, trzecich i czwartych miejsc.

Z pierwszych analiz i telewizyjnej grafiki wynikalo, ze Slowak nie

znajdzie sie w czolowej osemce, ale sedzia Jesper Steentoft z Danii, nie

mogac ustalic ostatecznej kolejnosci, siegnal po punkt regulaminu,

mowiacy o tym, ze w takim przypadku kolejnosc nalezy ustalic na

podstawie rankingu FIM. Gdy ta wiadomosc rozeszla sie po parku maszyn,

to najsmutniej zrobilo sie w boksie Macieja Janowskiego. To bardzo

dobrze radzacy sobie tego popoludnia Polak byl bowiem w tym rankingu

najnizej sklasyfikowany z calej czworki i to dla niego zabraklo miejsca

w polfinalach.

Tym samym w walce o podium pozostal nam tylko Dominik Kubera, ktory

dzieki dwom punktom w ostatniej serii, runde zasadnicza zakonczyl z

dorobkiem 10 “oczek”. Czwarty z Bialo-Czerwonych – Szymon Wozniak

niestety kompletnie nie radzil sobie w Wielkiej Brytanii. Zakonczyl

turniej na ostatniej pozycji.

Polfinal z udzialem Kubery trzymal nas w napieciu do samej mety. Ze

startu uciekl Daniel Bewley, drugi jechal Polak, ale wsciekle atakowal

go Andrzej Lebiediew. Gdy na trzecim okrazeniu Kubera zdecydowal sie

wyjechac w koncu na zewnetrzna i przymknal Lotysza przy ogrodzeniu,

wydawalo sie, ze awans do finalu jest juz pewny. Rywal zdolal sie jednak

napedzic i linie mety obaj mineli prawie rownoczesnie. Na szczescie o

0,21 s szybszy byl Kubera.

W finale Polak juz niczego nie zdzialal. Wypchniety w pierwszym wirazu

na zewnetrzna przez Roberta Lamberta spadl na ostatnie miejsce i tak

dojechal do mety.

A wspomniany Brytyjczyk swego pierwszego zwyciestwa w karierze w cyklu

Grand Prix i tak nie zaliczyl. Lepiej od niego ze startu wyskoczyl

Daniel Bewley, dla ktorego jest to czwarta wygrana w turnieju rangi

indywidualnych mistrzostw swiata w karierze.

Rudowlosy zuzlowiec cierpi na klatwe polfinalow. Najczesciej odpada na

tym etapie turniejow, ale gdy juz je przebrnie, to jest 100% skuteczny.

Wygrana potwierdzil tym samym, ze w Cardiff byl najszybszy przez caly

weekend. Dzien wczesniej triumfowal takze w kwalifikacjach, zakonczonych

wyscigiem sprinterskim, premiowanym rowniez punktami do klasyfikacji

generalnej mistrzostw swiata.

W sprincie nie zapunktowali Polacy, ani najpowazniejsi rywale Zmarzlika

do zlotego medalu. Dzien pozniej tez specjalnie nie zmniejszyli strat.

Na cztery rundy przed koncem cyklu Zmarzlik wciaz jest w komfortowej

sytuacji. Na drugie miejsce w klasyfikacji generalnej awansowal

Lamberta, ale do reprezentanta Polski traci az 21 punktow.

– Co ja moge poradzic. Ewidentnie bylem slaby dzisiaj i nie zdolalem

awansowac do polfinalu – przyznal Zmarzlik jeszcze w trakcie zawodow, w

rozmowie z Eurosportem Extra

– Wczoraj rowniez bylem bardzo niezadowolony, szczerze mowiac.

Pracowalismy, dziekuje teamowi. Walczymy, pracujemy naprawde duzo.

Czasem tak jest, ale wygramy z tym – zapewnil Polak, ktory w

kwalifikacjach i w pierwszym swoim starcie sprobowal, po raz pierwszy od

2018 r. startu na silniku innego tunera. Zalozyl w rame sprzet Petera

Johnsa, ale po zerze na inauguracje, wrocil do sprzetu Ryszarda Kowalskiego.

– To zadne rewolucje. Caly czas mam kontakt z teamem Kowalskim, bardzo

duzo im zawdzieczam. Wszystko zostalo uzgodnione – zapewnil mistrz

swiata, ktory nie chcial podac przyczyn niepowodzenia w Wielkiej Brytanii.

– Nie chcialbym zbyt pochopnie wyciagac wnioskow. Czasami w nerwach,

niepotrzebnie czlowiek cos wywnioskuje. Na pewno przegadamy to z teamem

i bedziemy te klocki ukladac – stwierdzil Zmarzlik, ktory ewidentnie

walczy z kryzysem.

Przed tygodniem nie zostal indywidualnym mistrzem Polski. Na wlasnym

torze w Lublinie nie odrobil strat z dwoch poprzednich turniejow i

musial sie zadowolic tylko brazowym medalem. Ustapil miejsce Janowskiemu

i Patrykowi Dudkowi. Nieudany byl tez jego ostatni wystep ligowy, we

Wroclawiu.

Wlasnie w tym miescie Zmarzlik bedzie mial szanse na rehabilitacje w

Grand Prix. Kolejny turniej rangi indywidualnych mistrzostw swiata,

Grand Prix Polski odbedzie sie 31 sierpnia w stolicy Dolnego Slaska.

PILKA NOZNA

Jagiellonia obnazona! Brutalna weryfikacja w Norwegii. Koniec marzen.

Koszmar Jagiellonii Bialystok w Norwegii! Mistrzowie Polski zostali

brutalnie odarci z marzen o grze w elitarnej Lidze Mistrzow. Podopieczni

Adriana Siemienca ulegli na wyjezdzie 1:4 FK Bodo/Glimt, a w dwumeczu

przegrali az 1:5. Rewanzowe starcie rozpoczelo sie dla mistrzow Polski

znakomicie. W czwartej minucie bialostoczanie odrobili straty z

pierwszego meczu, ale pozniej rozpoczela sie prawdziwa egzekucja. To

byla roznica klas. Teraz przed mistrzami Polski walka o Lige Europy.

Trzy polskie druzyny – Jagiellonia Bialystok, Legia Warszawa i Wisla

Krakow – zagraja w decydujacych rundach europejskich pucharow. Ich mecze

odbeda sie 22 i 29 sierpnia.

Jagiellonia Bialystok zagra o Lige Europy z Ajaksem. Holenderski gigant

to wielka marka, choc znajdujaca sie w wielkim kryzysie. Swiadczy o tym

chociazby fakt, ze nie gra w Lidze Mistrzow, a Panathinaikos

wyeliminowala dopiero po 17 seriach rzutow karnych!

Pierwszy mecz odbedzie sie w czwartek w Bialymstoku o 20:45, a rewanz

odbedzie sie tydzien pozniej o 20:00 w Amsterdamie. Zwyciezca awansuje

do Ligi Europy, przegrany “spadnie” do Ligi Konferencji.

Legia Warszawa ma obowiazek, by awansowac do LK, gdyz jej rywalem jest

kosowska Drita. Na razie jeszcze nie znamy konkretnych godzin obu starc

– wiemy tylko, ze pierwszy mecz odbedzie sie w Warszawie.

Za to Wisla Krakow po niespodziewanym wyeliminowaniu Spartaka Trnawa

zmierzy sie z belgijskim Cercle Brugge.

EKSTRAKLASA

4 kolejka

Widzew Lodz-Slask Wroclaw 0-0

Piast Gliwice-Katowice 2-2

5 kolejka

Puszcza Niepolomice-Lechia Gdansk 4-1

Katowice-Motor Lublin 0-0

Jagiellonia Bialystok-Cracovia 2-4

Z.Lubin-Lech Poznan 0-1

Pogon Szczecin-Widzew Lodz 2-0

Slask Wroclaw-Korona Kielce 1-1

Legia Warszawa-Radomiak 4-1

Mecz G.Zabrze-Rakow CZestochowa zakonczyl sie po zamknieciu gazetki

W poniedzialek Stal Mielec-Piast Gliwice

1.Pogon 10pkt

2.Legia 10pkt

3.Lech 10pkt

4.Cracovia 10pkt

5.Jagiellonia 9pkt

6.Piast 8pkt

7.Widzew 8pkt

8.Rakow 7pkt

9.G.Zabrze 7pkt

10.Puszcza 5pkt

11.Motor 5pkt

12.Katowice 5pkt

13.Z.Lubin 5pkt

14.Slask 3pkt

15.Radomiak 3pkt

16.Korona 2pkt

17.Lechia 2pkt

18.Stal Mielec 1pkt

-Pogon Szczecin pod wodza trenera Roberta Kolendowicza nie miala

problemow z pokonaniem Widzewa Lodz. Portowcy przez caly mecz dominowali

nad rywalami.

W sobote wieczorem Pogon Szczecin podejmowala u siebie Widzew Lodz. To

byl pierwszy mecz Pogoni po zmianie trenera. Szweda Jensa Gustafssona

zastapil Robert Kolendowicz.

Zgodnie z teoria nowego trenera zespol ma dominowac w meczu i podkreslac

swoja wyzszosc. Tak zagrala Pogon w debiucie Kolendowicza z Widzewem.

Portowcy przez 60 procent czasu gry byli przy pilce i co kilka minut

tworzyli dogodne sytuacje podbramkowe.

Prowadzenie zdobyli w 21. minucie, kiedy Leonardo Koutris zacentrowal w

pole karne, a Wahan Biczachczjan z pieciu metrow glowa zdobyl bramke.

Tuz przed przerwa goscie mieli okazje do wyrownania, ale Imad Rondic

przestrzelil w dogodnej sytuacji. Okazalo sie, ze to byla jedyna

sytuacja widzewiakow na strzelenie gola w tym meczu.

Po przerwie Pogon nadal dominowala. W 47. minucie Biczachczjan strzelil

w slupek, a gol na 2:0 padl w 72. minucie, gdy Kamil Grosicki w swoim

stylu wycofal pilke z lewego skrzydla na srodek pola karnego, a Kacper

Lukasiak precyzyjnym strzalem pokonal Rafala Gikiewicza.

Pogon Szczecin: Valentin Cojocaru – Linus Wahlqvist, Benedikt Zech, Leo

Borges, Leonardo Koutris – Wahan Biczachczjan, Kacper Lukasiak (77. Joao

Gamboa), Rafal Kurzawa (88. Olaf Korczakowski), Alexander Gorgon (65.

Fredrik Ulvestad), Kamil Grosicki (77. Adrian Przyborek) – Efthymis

Koulouris (88. Patryk Paryzek).

-Deklasacja, bo chyba tak trzeba to nazwac. Puszcza rozbila Lechie w

piatkowym meczu ekstraklasy. Absolutnie zdominowani zostali bialo

zieloni w Krakowie. Gra Lechii moze niepokoic, a w tabeli gdanszczanie

maja tylko dwa punkty.

W piatej kolejce ekstraklasy Lechia grala na wyjezdzie z Puszcza

Niepolomice. Druzyna gospodarzy tydzien temu zremisowala dwa do dwoch z

Legia Warszawa, natomiast Lechia podzielila sie punktami z Zaglebiem

Lubin. W piatkowym meczu w pierwszym skladzie wyszedl debiutujacy w

druzynie Lechii stoper Bujar Pllana.

Stalo sie to po charakterystycznym dla tej druzyny rozegraniu wrzutu z

autu. Z chaosu po dalekim wrzucie skorzystal Konrad Stepien, ktory

mocnym strzalem z bliska nie dal szans Bogdanowi Sarnavskiemu. Po

stracie bramki Lechia zaatakowala, efektem byla akcja prawa strona, po

ktorej pilke dostal Tomas Bobcek, ale fatalnie skiksowal.

W 30. minucie Camilo Mena wdarl sie z pilka w pole karne Puszczy, jego

strzal byl jednak za slaby i latwo interweniowal Kewin Komar. Trzy

minuty pozniej fantastyczna akcje lewa strona przeprowadzila Puszcza.

Kilka szybkich podan wystarczylo, aby wywiezc obrone Lechii w pole,

dokladne dosrodkowanie Dawida Abramowicza bez problemu wykonczyl Michail

Kosidis.

Na tym problemy Lechii sie nie skonczyly bo w 37. minucie urazu

miesniowego nabawil sie Bobcek, Slowak musial opuscic boisko, zastapil

go Bogdan Viunnyk.

Slaba pierwsza polowa w wykonaniu Lechii skonczyla sie wynikiem dwa do

zera dla Puszczy. Po raz kolejny obrona Lechii zgubila krycie we wlasnym

polu karnym. Puszcza kontrolowala przebieg pierwszej polowy i do szatni

zeszla z komfortowym prowadzeniem.

W druga polowe lepiej weszla Puszcza, sam na sam z bramkarzem znalazl

sie Stepien, jego strzal obronil Sarnavski. Lechia odpowiedziala

podaniem prostopadlym w pole karne do Meny, ale Kolumbijczykowi zabraklo

skutecznego wykonczenia. W 78. minucie Puszcza miala wrzut z autu na

wysokosci pola karnego Lechii, Abramowicz wrzucil pilke na piaty metr,

obrona Lechii pozwolila Romanowi Yakubie wyjsc na pozycje i wyskoczyc do

glowki, tak bierna postawe Lechistow Ukrainiec wykorzystal i latwo

umiescil pilke w siatce.

Puszcza nie miala dosc i atakowala dalej. W 87. minucie Michal Walski

dosrodkowal w pole karne, tam ponownie odnalazl sie Yakuba i bylo juz

cztery do zera. Wynik udalo sie troche poprawic, bo gola po podaniu

Kacpra Sezonienki strzelil Camilo Mena. Na wiecej Lechii juz nie bylo

stac i mecz skonczyl sie zwyciestwem cztery do jednego dla Puszczy. To

najwyzsze ekstraklasowe zwyciestwo gospodarzy w historii klubu.

Nie pomogla zmiana duetu stoperow. W pieciu meczach Lechia stracila az

11 bramek. Oprocz zlych wynikow Lechia ma tez problemy pozaboiskowe,

dlugi bedace wynikiem dzialan poprzednich wladz klubu. Wedlug

niemieckiego portalu “Kicker” Lechia jest winna swojemu bylemu

pilkarzowi Ilkayowi Durmusowi prawie milion euro.

Pozytywnym aspektem meczu byl niezly debiut sprowadzonego w trakcie

tygodnia Antona Tsarenki.

Lechia: Sarnavski, (Pila 80′), Pllana, (Olsson 81′), (Conrado 81′),

Zhelizko, Mena, Kapic, (Wendt 58′), Chlan, (Bobcek 39′), (Viunnyk 51′),

(Tsarenko 32′), (Wjtowicz 10′), (Kalahur 9′), (Sezonienko 9′)

I LIGA

4 kolejka

Wisla Krakow-Ruch Chorzow 3-1

5 kolejka

Stal stalowa Wola-Chrobry Glogow 1-1

LKS Lodz-Kotwica Kolobrzeg 0-2

Polonia Warszawa-Miedz Legnica 0-1

Stal Rzeszow-Warta Poznan 4-0

Tychy-Odra Opole 0-0

Znicz Pruszkow-G.Leczna 2-3

Nieciecza-Ruch Chorzow 1-1

Wisla Plock-Pogon Siedlce 1-0

W poniedzialek Wisla Krakow-Arka Gdynia

1.Nieciecza
13pkt

2.G.Leczna 13pkt

3.W.Plock 13pkt

4.Stal Rzeszow 12pkt

5.Miedz 10pkt

6.Kotwica 8pkt

7.Znicz 8pkt

8.Arka 7pkt

9.Ruch 6pkt

10.Tychy 5pkt

11.Chrobry 5pkt

12.Wisla Krakow 4pkt

13.Odra Opole 4pkt

14.Warta 4pkt

15.LKS Lodz 1pkt

16.Pogon Siedlce 1pkt

17.Polonia Warszawa 1pkt

18.Stal Stalowa Wola 1pkt

-“Franciszek Smuda nie zyje. Trener wielki, choc nieoczywisty”-

Dariusz Wolowski

Franciszek Smuda w pilce przeszedl wszystko, poswiecil jej wiekszosc

zycia. Z polskimi klubami osiagal wielkie sukcesy, z reprezentacja

Polski poniosl kleske w najwazniejszym dla niej turnieju.

Piec razy w Widzewie, trzy razy w Wisle Krakow, a takze w 17 innych

klubach w Niemczech, Turcji, Polsce i na Cyprze – Smuda nie bal sie

pracy nigdzie, od IV do I ligi. Trzy razy siegal po mistrzostwo Polski

(dwa razy z Widzewem, raz z Wisla), ale zaliczal tez spadki. W 2005 r.

poprowadzil Odre Wodzislaw do zwycieskich barazy z Widzewem o pozostanie

w ekstraklasie. Odra byla jego pierwszym powaznym klubem, Widzem –

klubem jego zycia.

Urodzony w Lubomi – wsi slaskiej w powiecie wodzislawskim – zaczynal

grac w pilke w Unii Raciborz, gdy po zakonczeniu szkoly podstawowej

przeniosl sie do Technikum Budowlanego w Raciborzu. W 1967 roku jako

senior trafil do Odry Wodzislaw, z ktorej przeniosl sie do

pierwszoligowej Stali Mielec. Z Piasta Gliwice wyjechal grac w pilke do

USA, by po powrocie przez trzy sezony bronic barw Legii Warszawa. Potem

wrocil do Ameryki – wystepowal tam w trzech klubach z Kalifornii, ale

kariere zakonczyl dopiero w Bawarii, w klubie VfR Coburg.

Byl obronca, wystepowal najczesciej na pozycji stopera, nie chcial

porzucac pilki po zakonczeniu kariery w 1982 r. Jako trener zyl jeszcze

intensywniej i nigdy nie bal sie wyzwan, nawet tych najwiekszych, jak

przygotowanie reprezentacji Polski do Euro 2012.

Podroze, przeprowadzki z miasta do miasta i z kraju do kraju sprawily,

ze Smuda mowil wlasnym jezykiem. Byla to jakas osobliwa mieszanina, w

ktorej pojawialy sie takie sformulowania jak “rzutyma roznami”. Mimo

wszystko z pilkarzami dogadywal sie swietnie. Wyjatkowo cenil go byly

bramkarz Maciej Szczesny, ktory uwazal, ze pod kostropata powloka Smudy

kryje sie jeden z najbardziej uczciwych i fachowych ludzi polskiej pilki.

Byl charyzmatyczny, z Widzewem, Wisla i Lechem Poznan osiagal powazne

sukcesy w rywalizacji europejskiej. Uwazano go wtedy za najlepszego

trenera w Polsce, choc unikal nowoczesnych metod szkoleniowych – gdy

trenowal Lecha, opowiadal, ze aby ocenic przydatnosc pilkarza do

druzyny, wystarczy mu obejrzec, jak ten chodzi po schodach.

Zostal po raz drugi trenerem Zaglebia Lubin z misja utrzymania go w

ekstraklasie, gdy pod koniec pazdziernika 2009 r. selekcjoner tymczasowy

Stefan Majewski zwolnil posade w reprezentacji Polski. Szanse na awans

do finalow mundialu w RPA Polska stracila jeszcze z Leo Beenhakkerem

jako trenerem, Majewski w roli selekcjonera poprowadzil druzyne w

przegranych spotkaniach z Czechami i Slowacja. Pilkarska kadra znow

staczala sie na dno.

Smuda byl w dziwnej sytuacji: przez 2,5 roku jego zespol mial grac tylko

mecze towarzyskie, przygotowujac sie do Euro 2012 w Polsce i Ukrainie.

Powolal w tym czasie ponad 80 graczy, z czego prawie polowa byla

debiutantami. Z tego chaosu wyplynal wniosek, ze nie ma w Polsce

wystarczajacej liczby graczy na wymaganym poziomie, totez Smuda szukal

dalej i glebiej, niekoniecznie w Polsce. W kadrze pojawily sie

“farbowane lisy”.

8 czerwca 2012 roku podczas inauguracji Euro 2012 na mecz z Grecja w

podstawowym skladzie druzyny narodowej wyszlo czterech graczy, ktorych

zwiazek z Polska byl do tej pory czysto symboliczny i ograniczal sie do

blizszych lub dalszych polskich przodkow: Sebastian Boenisch, Damien

Perquis, Eugen Polanski i Ludovic Obraniak. W pierwszej polowie zespol

zagral znakomicie, prowadzil 1:0 po golu Roberta Lewandowskiego.

Zupelnie zdominowal rywala, ktory po czerwonej kartce dla Sokratisa

Papastathopoulosa gral w oslabieniu. W drugiej czesci gry nastapila

szokujaca zmiana i mecz zakonczyl sie szczesliwym dla Polski remisem

1:1. Uratowal go rezerwowy bramkarz Przemyslaw Tyton, ktory obronil karnego.

Lewandowski zarzucil potem Smudzie, ze przerosla go presja – zamiast po

przerwie nakazac druzynie atakowac i zdobyc druga bramke, przekonywal,

zeby czekac. Napastnik Borussii Dortmund powiedzial tez, ze Smuda nie

przygotowal zadnej taktyki, pilkarze grali, jak chcieli, a poza tym

popelnil bledy w przygotowaniach – przesadzil z obciazeniem fizycznym.

Remis z Rosja i porazka z Czechami zakonczyly prace Smudy w reprezentacji.

Trudno ocenic, czy to, co mowil Lewandowski, bylo prawda, czy przejawem

frustracji najlepszego polskiego pilkarza, ktory czul, ze stracil

zyciowa szanse. Kac w Polsce po ostatnim miejscu druzyny narodowej w

teoretycznie najslabszej grupie Euro 2012 byl ciezki. Pol roku pozniej

Smuda wyjechal do pracy w ostatnim zespole II ligi niemieckiej SSV Jahn

Ratyzbona, ktorego nie potrafil jednak podzwignac z dna tabeli.

Potem wrocil do Wisly Krakow, ale zwolniono go w 2015 roku, z Gornikiem

Leczna spadl z ekstraklasy, by podjac wyzwanie w trzecioligowym

Widzewie. Tam tez zostal wyrzucony z pracy, podobnie jak potem jeszcze

raz z Gornika Leczna. Wieczysta Krakow wprowadzil z IV do III ligi, ale

tam takze kontrakt rozwiazano ze wzgledu na slabe wyniki. W ten sposob w

2020 r. 20 lat kariery pilkarskiej Franciszka Smudy i 39 lat trenerskiej

dobieglo konca. W pilce przezyl absolutnie wszystko i wiekszosc zycia

jej poswiecil.

Chorowal na nowotwor krwi, we wtorek trafil do szpitala w stanie

krytycznym. Zmarl w nocy z soboty na niedziele w wieku 76 lat.

-“Polski sport zalozyl sobie na szyje podwojnego nelsona”-

Rafal Stec Radoslaw Leniarski

Wdyskusji po beznadziejnym popisie polskiego sportu na igrzyskach

niepokoi plytkosc refleksji tych, ktorzy podejmuja najwazniejsze decyzje.

Z awantura wokol piatego zapasnika igrzysk Aleksandra Kulynycza i

srebrnej kolarki torowej Darii Pikulik, ktorzy odniesli sukces w Paryzu,

choc sa ofiarami dzialaczowskich patologii – opisujemy je nizej – mamy

klopot. Wspolczujemy im, ale eksponowanie ich perypetii ponad

zaniedbania systemowe uwazamy za upraszczanie problemu.

Zeby zlapac dystans: wyobrazmy sobie, ze noga Aleksandry Miroslaw

zeslizguje sie ze stopnia podczas finalowego biegu na czas w pionie i

Polka zdobywa “tylko” srebro. Nasza reprezentacja spada wtedy z 42. na

63. miejsce w klasyfikacji medalowej. Czy budzimy sie noca zlani potem?

Nie, bo zapasci sportu nie zmieni ani medal lub jego brak w dyscyplinie,

ktora nie wystepuje w naturze i zadebiutowala w programie igrzysk jako

oddzielna konkurencja, ani pozycja w tabelce. Obie – 42. oraz

hipotetyczna 63. – bylyby najnizszymi od odzyskania przez Polske

niepodleglosci.

I w druga strone: gdyby Kulynycz zamiast piatego miejsca siegnal po

srebro, nastroje nie bylyby ani o miligram zadowolenia lepsze. Choc

sytuacja w tabeli by sie poprawila: Polska awansowalaby na 41. miejsce,

wyprzedzajac Izrael.

Dlaczego dzieje sie tak fatalnie? Dzialacze sportowi lubia przekonywac,

ze medale zdobywac coraz trudniej. To nieprawda, przypominajaca frazes

“nie ma juz slabych”. Owszem, sa. Szkoda, ze czesto pochodza z Polski.

Sprawdzmy fakty. Wskutek zmian politycznych przez minione 52 lata liczba

uczestnikow igrzysk (za punkt odniesienia przyjelismy te z Monachium)

wzrosla ze 120 do 205, a liczba krajow, ktore zdobyly medale – z 41 do

91. Czyli przybylo rywali, przynajmniej nominalnie.

Dzialacze nie wspominaja jednak o drugim trendzie. W tym samym czasie

liczba konkurencji medalowych nabrzmiala – ze 198 do 329, nawet w

konserwatywnej lekkoatletyce zamiast 37 szans medalowych mamy ich az 48.

Proporcje zmienily sie nieznacznie, okolo 45 proc. reprezentacji zdobywa

jeden medal lub wiecej.

Minister sportu Slawomir Nitras nie zongluje geograficznymi

statystykami, lecz szuka szczegolow. Nalezy do ludzi, dla ktorych to

wlasnie wspomniane przypadki Kulynycza i Pikulik sprawiaja, iz wystep

reprezentacji na igrzyskach musimy uznac za katastrofe. Ich historie tak

zbulwersowaly ministra sportu, ze w trybie pilnym zazadal od

zarzadzajacych dyscyplinami zwiazkow pelnych danych o tym, kto polecial

do Paryza za pieniadze federacji, czyli publiczne. Co sugeruje, ze

resort jest zaskoczony wynikami na igrzyskach i zada wyjasnien, trzesac

sie z oburzenia. A mogl przeciez interweniowac zawczasu, jeszcze przed

impreza rozeslac pismo z przestroga: to sa publiczne pieniadze, zadnych

wycieczek do Paryza (dodajmy, ze widzielismy tam wielu politykow PiS,

KO, Trzeciej Drogi i chetnie zobaczylibysmy pelna liste nazwisk wraz z

informacja, kto za ich kibicowanie placil).

Ministra poruszyla opowiesc Kulynycza, ktory po wywalczeniu piatego

miejsca stwierdzil, ze z pewnoscia wypadlby lepiej, ale na igrzyska nie

przylecial jego sparingpartner, byly zapasnik i kolega – dzialacze nie

chcieli mu sfinansowac przylotu, woleli zabrac do Paryza “osoby

towarzyszace”. I druga historia – Daria Pikulik zdobyla srebro w

kolarstwie torowym, po czym oznajmila, ze trenowala za swoje, a stroj

dostala w ostatniej chwili, dzien przed startem.

Nawet ten drastyczny przypadek nie wyjasni kleski na igrzyskach, choc

rzuca swiatlo na to, jak wyglada “zwiazkowy” sport. Kolarka jest ofiara

patologii, za ktora odpowiedzialnosc powinni wziac urzednicy panstwowi z

poprzednich rzadow oraz dzialacze kolarscy z poprzednich zarzadow PZKol.

Kilkadziesiat milionow dlugu przygniata zwiazek nie od wczoraj. Rosnie

od poczatku budowy toru kolarskiego w Pruszkowie, czyli od 20 lat –

wskutek nieprzemyslanej decyzji owczesnego szefa PZKol o rozpoczeciu

inwestycji mimo braku dofinansowania polowy kosztow ze strony panstwa.

Prezes nie zyje, kolejni prezesi i ministrowie z roznych przyczyn nie

dotykali sie problemu. Wojna miedzy sponsorami zwiazku, ktorzy chcieli

podejmowac decyzje sportowe, i kolejnym nieudolnym szefem doprowadzila

do braku sprawozdania rocznego, a poniewaz bez niego nie mozna bylo

rozliczyc kolejnych lat – teraz bodaj siedmiu czy osmiu – do akcji

wszedl komornik. I zeby wspierac kolarzy, ministerstwo przekazywalo

pieniadze przez posrednikow. Jednak kolejny konflikt – tym razem miedzy

PKOl (jednym z posrednikow) a ministerstwem – ucial finansowanie w

krytycznym momencie. Przez kilka miesiecy tego roku kolarze nie mieli na

przygotowania resortowych pieniedzy, wiec pomagaly im kluby oraz

sponsorzy indywidualni, a pracownicy zwiazku nie otrzymywali pensji.

Frustracja Pikulik jest zrozumiala. Placi za wine urzednikow, ktorzy sie

zacietrzewili lub nie chcieli wziac na siebie odpowiedzialnosci, dali

popis nieudolnosci. Ta sprawa stanowi jedna z ilustracji czesci

problemu, jakim sa zwiazki sportowe, prawie wszystkie. Lubimy i cenimy

Tomasza Majewskiego oraz lekkoatletyke – i wiemy, ze nie on jest

prezesem PZLA – ale uwazamy, ze ta dyscyplina rowniez zmierza w zla strone.

Jesli przejrzec wyniki z igrzysk, okaze sie, ze sposrod kilkudziesieciu

wyslanych do Paryza osob tylko piec pobilo rekordy zyciowe – trzy

zwiazane sa z uczelniami w USA, a jedna z najlepszym trenerem w Polsce,

ktory prowadzil do medali Pawla Czapiewskiego, Adama Kszczota, Patryka

Dobka. To oznacza, ze zawodnicy byli zwyczajnie zle przygotowani do

najwazniejszych wyzwan w karierach. I druga przyczyna, czesciowo

zwiazana z ta pierwsza – zestarzenie sie kadry (rekordy zyciowe trudniej

bic pod koniec kariery). Anita Wlodarczyk, Pawel Fajdek, Wojciech

Nowicki maja razem prawie 110 lat, ciskaja mlotem na olbrzymie

odleglosci wiezadlami, sciegnami i miesniami wymordowanymi bardzo

dlugimi karierami. Spojrzmy na lekkoatletycznych medalistow z Tokio – o

Wlodarczyk, Nowickim i Fajdku wspomnielismy, Dawid Tomala (jego w Paryzu

nie bylo) jest ich rowiesnikiem, srednia sztafety mieszanej przekracza

30 lat, kobiecej 4×400 m rowniez.

Innym slowy, juz na poprzednich igrzyskach na horyzoncie majaczyla

kleska paryska. Przynajmniej w lekkoatletyce – na niej sie skupiamy, to

krolowa sportow olimpijskich.

Powtorzmy: empatyzujemy z Pikulik i Kulynyczem, nie mamy nic przeciwko

kontrolowaniu zwiazkowych wydatkow, ale reakcja ministerstwa wydaje sie

dorazna, niedajaca nadziei na systemowa naprawe.

W Polsce brakuje calosciowej wizji sportu. Brakuje pomyslu na

udroznienie go tak, by korzystal ze stalego, regularnego doplywu

talentow na wielka skale.

Rozmawialismy z socjologami sportu wiejskiego i specjalistami

akademickimi, ktorzy uwazali, ze z powodu wykluczenia komunikacyjnego i

ekonomicznego oraz tzw. futbolozy, odcielismy sie od naturalnego

rezerwuaru talentow – wsi. Z powodu wieloletniego braku wspolpracy

Ministerstwa Sportu z Ministerstwem Edukacji i Nauki tracimy kolejna

platforme rozwoju – sport akademicki. Podobno zaczyna dzialac wspolpraca

miedzy sportem i wojskiem. Moze musi minac czas, by przyniosla efekty.

Kultura wspolpracy generalnie u nas slabuje, gdy sluchalismy szefa PKOl

Radoslawa Piesiewicza podczas podsumowujacego igrzyska spotkania w

Paryzu, zastanawialismy, czy by sie przemogl i zdolal podac ministrowi

Nitrasowi reke. A czy minister podalby reke prezesowi?

Paryska trauma pomoze w dluzszej perspektywie? Wykluje sie idea szersza

niz nagla interwencja wywolana zalami wyartykulowanymi przez sportowcow,

ktorzy zdobyli medale nie dzieki, lecz pomimo urzednikow? My, Polacy,

nie jestesmy wirtuozami myslenia strategicznego, ale historia zna takie

przypadki – kleski prowadzacej do sukcesu.

Brytyjczycy przezyli traume w 1996 r. Zdobyli jedno zloto, osiedli na

36. miejscu w klasyfikacji generalnej igrzysk. W Atlancie – opisywala to

prasa – dwoch skoczkow do wody sprzedawalo na ulicy swoje stroje “jak

zebracy”, bo potrzebowali pieniedzy. W ojczyznie wybuchla afera, podobna

do obecnej w Polsce. Tez byla rozdmuchana, chlopcy chcieli ich na piwo i

sprzedali piec koszulek narodowych za 100 dol.

Debata, ktora sie wtedy zaczela, poszla jednak w dobra strone. Pojawily

sie fundusze z National Lottery, program pomocy rokujacym sportowcom,

postawiono na rozwoj dyscyplin, sciagnieto ze swiata do Wielkiej

Brytanii trenerow i specjalistow znajacych sie na rzeczy.

We Francji dzieci i mlodziez otrzymuja od lekarzy recepte na sport,

dzieki ktorej korzystaja ze znizek, podczas zajec z wykwalifikowanymi

trenerami. Rzad wprowadzil tzw. Pass’Sport, czyli wart 50 euro talon na

zapisanie sie do klubu. W 2019 r. powstala Narodowa Agencja Sportu,

ktorej zadaniem bylo katapultowanie Francji na szczyty tabeli medalowej.

Nie twierdzimy, ze pomysly nalezy kopiowac, byc moze trzeba miec lepsze.

Byle byly spojne, tworzyly sensowna konstrukcje.

W naszym sporcie istnieje tylko jeden skrawek rzeczywistosci dzialajacy

jak trzeba. Kto sledzi siatkowke, od dwoch dekad golym okiem dostrzega

jej wszechstronny rozwoj – w szkoleniu mlodziezy, w ksztalceniu ludzi

tworzacych sztaby trenerskie, w zarzadzaniu klubami, w pomyslach na

organizowanie widowisk, technologii (znakomicie funkcjonujacy system

challenge). Wyznaczamy trendy swiatu, mamy na tej gieldzie nieustajaca

hosse i nie widac zadnego powodu, by grozil nam krach.

A jestesmy spokojni dlatego, ze siatkowka nie zalezy od pojedynczego

medalu. Gdyby nawet w Paryzu meska reprezentacje znow dopadlo

cwiercfinalowe przeklenstwo, to przezylibysmy rozczarowanie, ale

poturbowany pacjent nadal by zyl, oczekiwalibysmy sukcesow na kolejnych

imprezach. Paradoks wystepu Polakow polega na tym, ze wcale nie

rozegrali w Paryzu wybitnego turnieju. Przeciwnie, mozna by pozadawac

Nikoli Grbiciowi kilka trudnych pytan (i za kulisami one padaja). Czy

nie przesadzil z lojalnoscia wobec swoich zaufanych zawodnikow, z

ktorymi tyle nawygrywal, ale ostatnio byli w kiepskiej formie? Dlaczego

druzyna grala nierowno, nie sprawiala wrazenia szczytowo przygotowanej?

Z Francja i Wlochami poniosla bolesne kleski, z USA i Brazylia od

porazek dzielilo ja niewiele.

To jest wlasnie swiadectwo potegi. Siatkarzy mamy tak znakomitych, ze

nawet jesli trener sie pomyli raz czy dwa – albo gdyby zapodzial sie

jakis sparingpartner – to i tak potrafia wziac srebro. Stac nas na bledy.

Na podstawie: Onet.p, wyborcza.pl, interia.pl, gazeta.pl, 90minut.pl,

pilkanozna.pl, przegladsportowy.pl, polsatsport.pl opracowal Reksio.

Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)

STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/

abujas12@gmail.com

http://

www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/

http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

Strona główna

http://MyShip.com

Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez

dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com

GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl

Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:

(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):

Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.

BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452

(format IBAN)

wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479

(format IBAN)

wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504

(format IBAN)

BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

numer KRS 0000124837:

“Wspomoz nas!”

teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty

Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl