Dzien dobry – tu Polska – 19.03.2023

DZIEN DOBRY – TU POLSKA

GAZETA MARYNARSKA

Imienia Kpt. Ryszarda Kucika

(Rok XXII nr 76) (6599)

19 marca 2023

Pogoda

niedziela, 19 marca 14 st C

Przejsciowe opady

Opady:60%

Wilgotnosc: 75%

Wiatr:8 km/h

Kursy walut

Euro 4.75

Dolar 4.41

Funt 5.37

Frank 4.73

Dzien dobry Czytelnicy 🙂

Dzis polecam goraco posrod newsow wywiad o Wyspie Man. Mieszka tam Kuba,
syn Pana Gargamela a moj szef, wiec o tej wyspie troche juz wiem, ale
zawsze fajnie dowiedziec sie czegos nowego.

W skrocie odnosnie poprzednich informacji (bo nie zawsze jest sens wstawiac
caly artykul gdy wazne jest jedno zdanie) dziewczyna, ktora podawala sie za
Madleine McCann nie jest nia, a rodzina twierdzi ze choruje ona
psychicznie, jednak okazuje sie, ze rzeczywiscie zostala porwana jako
dziecko i byc moze sie okaze innym zaginionym dzieckiem. Wszedzie tez pisza
o kolesiu ktory w Zielonej Gorze ukradl kurtke i uciekajac spadl ze schodow
z wysokosci 4 metrow. Podobno znajduje sie w ciezkim stanie. Moze nieladnie
z mojej ale chyba nie ma co zalowac glupoty. Zwlaszcza, ze goly nie
chodzil, praca jest i zarobic mozna jak stara kurtka sie znudzila, a
zakladajac wariant najbardziej zlozony czyli bezrobotny, w starej kurtce i
bez checi do pracy, zawsze mozna pojsc do Caritasu. Bezdomni ktorzy tam sie
ubieraja sa w posiadaniu marek takich jak: Nike, Armani, New Balance”
czasem tylko po reklamowce ze zlomem mozna rozpoznac z kim sie ma do
czynienia. Trzeba wiec bylo isc do Caritasu i zlomu na miasto nie brac i
lansik jest. Za darmo 😉

Ania Iwaniuk

DOWCIP

Zimowe popoludnie. Piekna dama wychodzi na spacer w futrze i spotyka na
ulicy czlonkow ekologicznej organizacji Greenpeace.

– Jak pani nie wstyd nosic futro zdarte z zywych norek?

– To nie norki, to poliestry.

– A czy pani wie, ile poliestrow musialo oddac zycie, zeby pani miala
futro?!

Porsche 911 skosilo przystanek w Lodzi. “Piec dni, k***a, mialem to auto”

Na skrzyzowaniu ulic Brackiej i Spornej w Lodzi doszlo do zdumiewajacej
kraksy. W wyniku kolizji Porsche 911 Targa wpadlo w poslizg i skosilo
bokiem wiate przystanku autobusowego. Jeden z mieszkancow nagral film, na
ktorym slychac, jak kierowca sportowego samochodu – w niewybrednych slowach
– mowi, ze mial go zaledwie od pieciu dni. Policjanci z Wydzial Wykroczen i
Przestepstw w Ruchu Drogowym w Lodzi wyjasniaja okolicznosci kolizji, do
ktorej doszlo w srode tuz po godz. 10.30. Jak informuje TVN24, w zderzeniu
uczestniczyly dwa pojazdy – kierowana przez 28-letnia kobiete Skoda Octavia
i Porsche 911 Targa 38-letniego mezczyzny. Niefortunne spotkanie dwoch aut
na skrzyzowaniu ulic Brackiej i Spornej zakonczylo sie skoszeniem wiaty
pobliskiego przystanku autobusowego. Opublikowane na stronie grupy “LDZ
Zmotoryzowani Lodzianie” wideo przedstawia sytuacje po tym wydarzeniu. Sila
uderzenia byla tak duza, ze auto “przestawilo” wiate kilkadziesiat metrow
od miejsca, w ktorym stala. Na nagraniu widac nie tylko przykryte metalowym
stelazem przystanku i zniszczone Porsche 911 w wersji Targa, ale tez
porozrzucane w calej okolicy kawalki szkla i plastiku. Sposrod slyszalnego
w materiale gwaru ulicznego w Lodzi wyraznie wybija sie wypowiedz
wlasciciela Porsche. Pada w niej niecenzuralne slowo, ale kto w takiej
sytuacji by go nie uzyl? “Piec dni, k***a, mialem ten samochod” – stwierdza
38-letni mezczyzna. Stacja TVN24 przekazala, ze w aucie znajdowal sie
jeszcze o cztery lata mlodszy pasazer i obaj podrozni zostali zabrani do
szpitala. W tym momencie nie wiadomo jeszcze, kto jest sprawca tej kolizji.
Wyjasnieniem okolicznosci, w ktorych doszlo do przykrej kraksy, zajmuja sie
funkcjonariusze Wydzialu Wykroczen i Przestepstw w Lodzi. Wiadomo jednak,
ze szczesliwie w momencie uderzenia nikt nie znajdowal sie pod wiata
przystankowa. Sadzac po skali zniszczen, pasazerowie czekajacy na autobus
komunikacji miejskiej mogliby tego nie przezyc.

“Jeden pilot kradnie alkohol, drugi nagrywa i sie smieje”. Ujawniamy
nagranie z samolotu LOT

Jak informuje stacja, pilot tlumaczyl sie podczas wyjasniania tej
krepujacej sytuacji, ze to nie byl alkohol, tylko jego leki. Jak dwie
buteleczki z lekami znalazly sie na wozku z jedzeniem i napojami dla klasy
biznes? To trudno wyjasnic. “Na trwajacym kilkanascie sekund filmiku widac
pierwszego oficera, ktory wyjmuje z wozka z jedzeniem i alkoholem
przeznaczonym dla pasazerow dwie butelki przypominajace ksztaltem butelki z
winem i chowa je do kieszeni, po czym wchodzi do kokpitu” – opisuje
nagranie TVN24. Buteleczka wina, jaka czestuje sie pasazerow klasy biznes,
kosztuje w Sky Barze, czyli platnej ofercie LOT-u dla klasy ekonomicznej,
18 zlotych.

Pilot nie mial swiadomosci, ze cale zdarzenie widac bylo na monitorze,
dzieki ktoremu piloci widza, kto chce wejsc do kokpitu. Tymczasem obraz z
monitora zarejestrowal komorka kapitan. – Jeden pilot kradnie alkohol, a
drugi nagrywa i sie smieje. Bardzo zabawne – komentowal potem inny pilot
LOT-u w rozmowie z tvn24.pl. Bezmyslny pilot tlumaczyl sie potem, ze bierze
lekarstwa, ktore wymagaja przechowywania w chlodnym miejscu, a takim jest
specjalna szuflada w wozku kateringowym – Chodzi o butelki mojego
lekarstwa, ktore wymaga przechowywania w chlodnym miejscu. To sa butelki z
lekarstwem, ktore mialem przygotowane wczesniej, zreszta nie pierwszy raz –
mowil. Tym wyjasnieniom nie dal wiary pracodawca. Jak powiedzial dyrektor
biura komunikacji LOT, Krzysztof Moczulski, firma wyjasnia, jak moglo dojsc
do takiego incydentu, trwa postepowanie, a obaj piloci – i pierwszy oficer,
ktory leczyl sie “biznesowym” winem i kapitan, ktory nagral cale zdarzenie
– zostali zawieszeni. A jak nie lataja, to nie zarabiaja.Incydenty, w
ktorych wystepuja piloci i alkohol, nie sa niczym nowym. A przewoznicy
zawsze bardzo rygorystycznie podchodza do takich wykroczen. Kilkakrotnie
zdarzylo sie na londynskim lotnisku Heathrow, ze japonscy piloci linii JAL
i ANA wrecz nie zostali wpuszczeni na poklad, bo byli tak pijani.Wiadomo,
ze linie lotnicze wybieraja losowo pilotow do badania trzezwosci. W 2022
roku w USA przebadano w taki sposob 12,480 tys. pilotow. Wynik powyzej
dozwolonych 0,17 promila mialo 10 z nich.

Prezes PKP Cargo skazany za przestepstwo korupcyjne. “Domniemanie
niewinnosci”

Byly posel PiS, a aktualnie prezes jednej z kluczowych polskich spolek, PKP
Cargo, zostal skazany nieprawomocnym wyrokiem na kare roku wiezienia w
zawieszeniu. Nadzorujacy koleje minister aktywow panstwowych milczy.
Szefostwo grupy PKP odpowiada, ze nie ma przeszkod, by dalej pelnil swoja
funkcje “zgodnie z zasada domniemania niewinnosci”. Dariusz S. – nie
zezwolil na podawanie swoich danych – zostal skazany wspolnie z poslem
Koalicji Obywatelskiej Cezarym Grabarczykiem. Ich proces toczyl sie w
lodzkim sadzie rejonowym przez ostatnie trzy lata, by zakonczyc sie 8
marca. Obydwu prokuratura oskarzyla o nielegalne uzyskanie pozwolenia na
bron. Obydwaj zostali skazani z tych samych artykulow Kodeksu karnego: 231
paragraf 1 i 2 oraz art. 271, czyli przekroczenia uprawnien w celu
osiagniecia korzysci (w mysl polskiego prawa to czyn korupcyjny) oraz
poswiadczenia nieprawdy w dokumentach.

“Dla korzysci osobistych”

Uzasadniajac ustnie wyrok, sedzia Michal Raciecki podkreslil, ze oskarzeni
“dzialali w celu osiagniecia dla siebie korzysci osobistych polegajacych na
uzyskaniu pozwolenia na bron”. Sedzia doszedl do wniosku, ze wymagane przed
wydaniem pozwolenia na bron egzaminy byly fikcja i obaj owczesni politycy
mieli tego swiadomosc. Byl to sadowy final sprawy, ktora jako pierwsi
ujawnilismy na lamach tvn24.pl jeszcze w 2015 roku.

– Istota sprawy i cala jej trudnosc zasadzala sie na tym, aby zweryfikowac
prawdziwosc zapewnien obu oskarzonych, ze nieprawidlowosci w przebiegu
egzaminow dzialy sie poza nimi. Nie byli tego swiadomi, nie wiedzieli, jak
te egzaminy powinny przebiegac, dzialali w zaufaniu do owczesnego
naczelnika Wydzialu Postepowan Administracyjnych KWP w Lodzi. Moim zadaniem
bylo zweryfikowac to, co panowie mowili. Skoro zapadl wyrok skazujacy, to
nie ulega watpliwosci, ze twierdzeniom pana Grabarczyka i Dariusza S. wiary
nie dalem – uzasadnial sedzia. W opinii sadu oskarzeni wykorzystali swoja
pozycje w spoleczenstwie, stanowiska polityczne. Ostateczny wyrok dla
kazdego z nich brzmial: rok wiezienia w zawieszeniu na rok oraz grzywna w
kwocie 7,2 tysiaca zlotych.

Prezes z cienia

Relacjonujace wyrok media skupily sie na czynnym polityku Koalicji
Obywatelskiej posle Cezarym Grabarczyku. Skazanego Dariusza S. glownie
opisywano jako “bylego polityka Prawa i Sprawiedliwosci”, ktory mandat
poselski zdobywal trzykrotnie – w 2005, 2007 i 2011 roku. Do 2015 roku,
przez trzy kadencje, ktore spedzil w Sejmie, zajmowal sie glownie sprawami
obronnosci.

Przypomnijmy, ze gdy w 2015 roku na lamach tvn24.pl ujawnilismy kulisy
egzaminow dla Cezarego Grabarczyka i Dariusza S., blyskawicznie doszlo do
dymisji tego pierwszego polityka. Owczesna premier Ewa Kopacz odwolala go z
funkcji ministra sprawiedliwosci. Konsekwencje partyjne spadly rowniez na
Dariusza S., ktory zostal zawieszony w prawach czlonka klubu Prawo i
Sprawiedliwosc i wycofal sie ze startu w wyborach do parlamentu. Juz po
zwyciestwie obozu Zjednoczonej Prawicy, na poczatku 2016 roku zostal
prezesem spolki z grupy PKP Cargo – Connect. Piec lat pozniej – gdy byl juz
oskarzony o naduzycie wladzy w celu osiagniecia korzysci, a proces
wystartowal – dodatkowo zaczal rzadzic w PKP Cargo International, czyli w
spolce kontrolujacej przewoznika towarow koleja w Czechach.

Od kwietnia ubieglego roku ten byly polityk kieruje pracami zarzadu jednej
z kluczowych polskich spolek, czyli PKP Cargo.

Domniemanie niewinnosci

33 proc. akcji (najwiekszy akcjonariusz) w PKP Cargo ma PKP S.A., ktore w
calosci nalezy do Skarbu Panstwa. Spolka nadzorowana jest przez
Ministerstwo Aktywow Panstwowych kierowane przez Jacka Sasina. Pytania
dotyczace Dariusza S. wyslalismy do ministerstwa w poniedzialek. Do momentu
publikacji tego materialu nie otrzymalismy odpowiedzi. Dariusz S. objal
stery w PKP Cargo w kwietniu ubieglego roku, po wygraniu konkursu.
Zapytalismy wiec, czy komisja konkursowa – zdominowana przez
przedstawicieli PKP S.A. – wiedziala o tym, ze kandydujacy Dariusz S. byl
od grudnia 2018 roku oskarzony przez prokurature o popelnienie przestepstwa
korupcyjnego.

– Dariusz S. zlozyl oswiadczenie o toczacym sie postepowaniu sadowym –
wynika z odpowiedzi przeslanej nam przez Bartlomieja Sarne z biura
komercjalizacji, komunikacji i promocji PKP S.A.

Zapytalismy takze, czy i jakie konsekwencje beda podjete w zwiazku z
zapadlym wyrokiem. Zgodnie z zasada domniemania niewinnosci wyrok nie
zmienia statusu prezesa jako osoby niekaranej, podobnie jak fakt
prowadzenia przeciwko niemu postepowania sadowego nie stanowil przeszkody
do udzialu w postepowaniu kwalifikacyjnym

– przekazal nam Bartlomiej Sarna z PKP S.A.

Zgodnie z Kodeksem spolek handlowych zakazane jest pelnienie funkcji
zarzadczych przez osoby prawomocnie skazane m.in. z art. 231 Kodeksu
karnego. To z tego przepisu skazani nieprawomocnie sa Grabarczyk i Dariusz
S.Milczenie ABW Sam prezes PKP Cargo Dariusz S. nie udzielil odpowiedzi na
przeslane mu mailem pytania. Wiadomo jednak, ze tak samo jak Cezary
Grabarczyk, odwola sie od wyroku lodzkiego sadu rejonowego.

Ale sprawa wyroku ma takze dodatkowy i nieoczywisty wymiar, zwiazany z
wojna w Ukrainie. Kierowana przez Dariusza S. firma zajmuje sie na wielka
skale transportem na terenie Polski sprzetu wojskowego i zolnierzy – nie
tylko polskich, ale rowniez NATO. Sam mialem poswiadczenie bezpieczenstwa,
czyli szczegolowo przeswietlaly mnie polskie sluzby, dajac dostep do
informacji chronionych ustawa. Dzis trudno mi sobie wyobrazic kierowanie
taka spolka bez dostepu do informacji niejawnych – mowi Jakub Karnowski,
ktory od 2013 do 2015 roku nadzorowal dzialalnosc PKP Cargo.

Tymczasem – zgodnie z praktyka stosowania ustawy o ochronie informacji
niejawnych – juz samo postawienie zarzutow karnych skutkuje odebraniem
poswiadczen. Zapytalismy wiec szefa Agencji Bezpieczenstwa Wewnetrznego
pulkownika Krzysztofa Waclawka, jakie kroki podjal w sprawie kierowania
spolka przez najpierw podejrzanego, pozniej oskarzonego i ostatecznie
skazanego nieprawomocnie Dariusza S.

Po tygodniu oczekiwania przyszla odpowiedz. “Nie komentujemy sprawy” –
przekazano nam z zespolu prasowego najwiekszej polskiej sluzby specjalnej.
Dniach Mlodziezy

Jak sprawdzilismy, w nieodleglej przeszlosci juz samo postawienie zarzutow
karnych przez prokurature – czyli nawet nie sporzadzenie aktu oskarzenia
czy ogloszenie wyroku w sadzie – stalo sie powodem dymisji calego skladu
zarzadu PKP S.A.

Stalo sie tak w 2017 roku, gdy media – najpierw “Gazeta Wyborcza” a
nastepnie tvn24.pl – ujawnily naduzycia w PKP S.A.

Chodzilo wtedy o “ustawienie” zamowienia publicznego pod spolke Sensus
Group. Zostala ona powolana do zycia przez wieloletnia ksiegowa partii
Prawo i Sprawiedliwosc. Przez ponad dekade spolka nie wykonywala zadnych
dzialan. Az po wygranych przez PiS wyborach w 2015 roku zmienila
wlasciciela. Stal sie nim emerytowany pulkownik Agencji Wywiadu, znajomy
owczesnego szefa tej formacji oraz znajomy szefa Biura Ochrony Rzadu.
Zarzad PKP przyznal tej spolce intratny kontrakt na ochrone podczas
Swiatowych Dni Mlodziezy. Po ujawnieniu przez media tej historii dzialania
podjelo Centralne Biuro Antykorupcyjne, a prokuratura wszczela sledztwo.
Ostatecznie zarzuty zostaly sformulowane w 2017 roku wobec wszystkich
czlonkow zarzadu PKP S.A.

– Wobec przedstawienia zarzutow prezesowi i czlonkom zarzadu PKP S.A. w
sprawie karalnej niegospodarnosci i nieumyslnego wyrzadzenia szkody
wielkiej wartosci (…) podjeto decyzje o odwolaniu z funkcji prezesa
zarzadu PKP S.A. Miroslawa P. oraz czlonkow zarzadu – Cecylii L., Michala
B. oraz Marka M. – podalo wtedy oficjalnie ministerstwo infrastruktury (do
2019 roku PKP podlegalo wlasnie temu ministerstwu).

Co ciekawe, proces w tej sprawie toczy sie nadal w warszawskim sadzie, nie
zapadl nawet jeszcze wyrok w pierwszej instancji.

MSZ o nakazie aresztowania Wladimira Putina: wpisuje sie w szersze wysilki
na rzecz rozliczenia rosyjskich zbrodni

Miedzynarodowy Trybunal Karny wydal w piatek nakaz aresztowania prezydenta
Rosji Wladimira Putina, co “z zadowoleniem” przyjelo polskie Ministerstwo
Spraw Zagranicznych. “Decyzja jest pierwszym zdecydowanym krokiem formalnym
Trybunalu zmierzajacym w kierunku osadzenia najwyzszych wladz Rosji” –
oswiadczyl w komunikacie rzecznik MSZ Lukasz Jasina. – To wazna decyzja
Trybunalu, ktora wskazuje na zbrodnie wojenne rosyjskiego aparatu przemocy
– komentowal z kolei rzecznik rzadu Piotr Mueller. “MSZ RP z zadowoleniem
przyjmuje decyzje Miedzynarodowego Trybunalu Karnego w sprawie wydania
nakazu aresztowania wzgledem Wladimira Putina (Prezydenta Federacji
Rosyjskiej) oraz Marii Lwowej-Bielowej (Pelnomocniczki ds. Praw Dzieci przy
Prezydencie FR) w zwiazku z podejrzeniem popelnienia zbrodni wojennych
polegajacych na bezprawnej deportacji ludnosci (dzieci) oraz bezprawnym
przesiedleniu ludnosci (dzieci) z okupowanych obszarow Ukrainy do Federacji
Rosyjskiej” – oswiadczyl rzecznik MSZ Lukasz Jasina w komunikacie
opublikowanym na stronie resortu w piatek wieczorem.

“Decyzja jest pierwszym zdecydowanym krokiem formalnym Trybunalu
zmierzajacym w kierunku osadzenia najwyzszych wladz Rosji i wpisuje sie w
szersze wysilki spolecznosci miedzynarodowej na rzecz rozliczenia
rosyjskich zbrodni popelnianych na Ukrainie” – dodal. Sprawe komentowali
takze polscy politycy. Rzecznik rzadu Piotr Mueller powiedzial PAP, ze “to
wazna decyzja Trybunalu, ktora wskazuje na zbrodnie wojenne rosyjskiego
aparatu przemocy”. – Wladimir Putin stoi na czele tej machiny i powinien
byc sadzony jako zbrodniarz wojenny wraz z tymi, ktorzy posrednio i
bezposrednio realizuja barbarzynskie dzialania wojenne – podkreslil. Ta
decyzja pokazuje, ze nikt nie moze sie czuc sie bezpiecznie, ze nikt nie
ucieknie od odpowiedzialnosci za zbrodnie popelniane w Ukrainie, nawet
przywodca tego panstwa (Rosji – red.) bedzie pociagniety do
odpowiedzialnosci – powiedzial wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk. Jego zdaniem
jest to bardzo wazny sygnal wyslany “do wszystkich rosyjskich zbrodniarzy,
ze skoro nawet Wladimira Putina Trybunal sciga, tym bardziej bedzie scigal
kazdego rosyjskiego zolnierza czy kazdego innego zbrodniarza rosyjskiego”.
MTK wydal w piatek nakaz aresztowania Putina, przychylajac sie do wniosku
prokuratury i uznajac, ze sa realne podstawy, by sadzic, ze Putin jest
odpowiedzialny za zbrodnie wojenne polegajace na bezprawnych deportacjach
dzieci z okupowanych terenow Ukrainy do Rosji. W tej samej decyzji Trybunal
wydal rowniez nakaz aresztowania rosyjskiej rzeczniczki praw dziecka Marii
Lwowej-Bielowej, oskarzanej o te same zbrodnie.

Jak stwierdzil MTK, przestepstwa, o ktore sa podejrzani Putin i
Lwowa-Bielowa, byly popelniane co najmniej od 24 lutego 2022 r. i stanowia
naruszenie mowiacego o zbrodniach wojennych artykulu 8. Statutu Rzymskiego
– miedzynarodowego aktu prawnego ustanawiajacego MTK. Putin jest ponadto
podejrzany o niewlasciwe sprawowanie nadzoru nad swoimi cywilnymi i
wojskowymi podwladnymi, ktorzy dopuscili sie tych przestepstw lub pozwolili
na to, by je popelniono. Nakazy aresztowania sa tajne, by chronic ofiary,
swiadkow i sam proces sledztwa, ale w tym przypadku MTK – ze wzgledu na to,
ze przestepstwa, ktorych dotycza, najprawdopodobniej sa ciagle popelniane,
a publiczna swiadomosc istnienia tych nakazow moze przyczynic sie do
zapobiezenia im w przyszlosci – zgodzil sie je upublicznic.

Chcial oszukac 94-latke. Musial ratowac sie ucieczka

Oszust chcial wyludzic pieniadze od 94-letniej mieszkanki powiatu
olkuskiego (woj. malopolskie). Starsza kobieta poczatkowo zaprosila
mezczyzne do mieszkania. Gdy poprosil o pieniadze, 94-latka zareagowala.
Musial w pospiechu opuscic jej mieszkanie – wyjasniaja funkcjonariusze z
Komendy Powiatowej Policji w Olkuszu. Mezczyzna postanowil oszukac kobiete
znana metoda “na policjanta”. Na poczatku zadzwonil do 94-latki i rozmawial
z nia przez telefon przez godzine. Powiedzial, ze jej dowod zostal
sfalszowany. Zapytal, czy ma w domu pieniadze i chcial je sfotografowac.
Niestety starsza kobieta zaufala nieznajomemu. Wkrotce oszust zapukal do
drzwi jej mieszkania.94-latka nie dala sie oszustowi Gdy starsza pani
poprosila, by mezczyzna sie przedstawil, powiedzial, ze nazywa sie “Andrzej
Burczyk – nadkomisarz z Komendy Miejskiej Policji w Bukownie”. Taki
policjant oczywiscie nie istnieje. 94-latka wpuscila go do srodka. Po
krotkiej wymianie zdan oszust poprosil o pieniadze, ktore, jak twierdzil,
zamierzal “tylko sfotografowac”. “Wtedy seniorka stwierdzila, ze to
podejrzana sprawa i chciala zadzwonic na policje” – czytamy. Slyszac to,
mezczyzna w pospiechu opuscil mieszkanie 94-latki. Jedynie “czujnosc i
zaradnosc seniorki udaremnily oszustwo” – podkreslaja
funkcjonariusze.Oszustwo “na policjanta” W przeszlosci policjanci
wielokrotnie apelowali do starszych osob, ktore czesto padaja ofiarami
oszustow, by nie ufaly nikomu, kto podaje sie za policjanta – szczegolnie
gdy prosi o pieniadze. Funkcjonariusze pod zadnym pozorem nie przyjmuja
niczyjego mienia – ani w celu zabezpieczenia czy przechowani, ani tym
bardziej po to, by je “sfotografowac”. “Wazne jest zachowanie ograniczonego
zaufania w kontaktach z osobami obcymi” – informuje natomiast policja.

Dionisios Sturis o wyspie Man: Nikt tam Polakow nie wytyka palcami, nie
oskarza o zabieranie pracy, nie kaze sie wynosic

Znane wyscigi motocyklowe, pierwsze wiezienie na swiecie z zakazem palenia,
dziwne powiazania z Opolem… A w tle polska emigracja, ktora – wbrew
obiegowej opinii – calkiem niezle sie urzadzila. Dionisios Sturis,
reportazysta i dziennikarz TOK FM, opowiada nam o fenomenie wyspy Man na
Morzu Irlandzkim. – Bywali tam Polacy, ktorzy sobie nie radzili i po kilku
latach sfrustrowani wracali do kraju. Ale to naprawde byla mniejszosc –
mowi. Jego ksiazka ?Gdziekolwiek mnie rzucisz. Wyspa Man i Polacy? trafila
wlasnie do ksiegarni. W internecie mozna znalezc liste osob bioracych
udzial w biegach organizowanych co roku na wyspie Man. Twoje nazwisko
pojawia sie w kilku edycjach, ale to w 2014 roku miales najgorszy czas.
Ogolny spadek formy, spowodowany praca nad ksiazka?

– Piec lat wczesniej w zawodach na wyspie wybiegalem zyciowke na 10
kilometrow – 41,23. A gdy wrocilem tam w zeszlym roku pracowac nad ksiazka,
bylem dziesiec kilo grubszy. Biegalem wolniej, choc ciagle sporo ponizej 50
minut (smiech ). Za to kiedy miesiac pozniej konczylem pisanie, bylem znowu
szczuplejszy i o wiele szybszy. Uwielbiam biegac na wyspie – miedzy polami,
po promenadzie w Port Erin, z ciaglym widokiem na morze. – “System
polityczny dependencji Korony Brytyjskiej na przykladzie wyspy Man” – to
temat mojej pracy magisterskiej. Pracujac nad nia kilka lat temu,
naczytalem sie o historii wyspy. Z jednej strony niezwykla postepowosc: to
tam kobietom – jako pierwszym na swiecie, przy udziale sufrazystek z
Manchesteru – udalo sie wywalczyc prawo udzialu w wyborach do parlamentu
(Tynwald). Z drugiej strony – potworny konserwatyzm i zasciankowosc.
Dopiero w latach 70., przy ogromnej presji z Londynu, wyspa zniosla kary
cielesne (publicznie chlostano gole posladki galazkami leszczyny). Z powodu
homofobii miejscowi geje popelniali samobojstwa jeszcze w latach 80., a
dopiero w latach 90. udalo im sie wywalczyc zniesienie prawa, ktore
pozwalalo wsadzac ich do wiezienia za sam fakt bycia homoseksualista.
Doprowadzil do tego zreszta jeden z bohaterow mojej ksiazki, Alan Shea,
ktory niedawno zawarl zwiazek partnerski ze swoim wieloletnim ukochanym.
Ustawa, ktora to umozliwia, przeszla dla odmiany bez najmniejszej
kontrowersji.

Sila rzeczy wyspa Man jest odizolowana i rozne prady docieraja na nia z
rozna predkoscia. Kiedy bylem tam po raz pierwszy, 10 lat temu z grupa
przyjaciol z Polski, mielismy problemy z internetem – musielismy krasc
sygnal z miedzynarodowej szkoly hotelowej, ktora dzialala w sasiedztwie.
Siadalismy z naszymi nowymi swiecacymi laptopami na murku obok budynku i
lapalismy Wi-Fi. Wtedy naprawde mialem poczucie, ze wyspa jest odcieta od
swiata. Do Polski wysylalem recznie pisane listy, do domu dzwonilem z
jedynej we wsi budki telefonicznej. W takiej spolecznosci zmiany zachodza
troche wolniej. Czytales “Angoli”?

– Czytalem. Autorka, Ewa Winnicka, napisala do mojej ksiazki swietnego
blurba.

Emigracja w jej reportazach jawi sie jako zakompleksiona, nieradzaca sobie,
bez checi do jakiejkolwiek integracji spolecznosc. Emigracja, ktora
przedstawiasz ty, to inna bajka. Sporo u ciebie pogmatwanych, ale
pozytywnych historii.

– W “Angolach” tych weselszych historii tez jest troche, jak chocby
opowiesci o Polakach, ktorzy radza sobie w City i zarabiaja krocie. Ale
wiekszosc to faktycznie trudne przypadki, czesto bardzo smutne. Ludzie
niepotrafiacy odnalezc sie w innym systemie. Wskazowka, ktora daje jeden z
bohaterow “Angoli”, brzmi: “Jezeli nie radzisz sobie w Polsce, to nie
wyjezdzaj, bo w Wielkiej Brytanii nie poradzisz sobie tym bardziej”. Na
wyspie Man to sie chyba nie sprawdza. Zdarzaly sie pojedyncze przypadki
nieuczciwych pracodawcow, ktorzy wykorzystywali polskich imigrantow, ale
generalnie nie ma takich problemow. Nikt tam Polakow nie wytyka palcami,
nie oskarza o zabieranie pracy, nie kaze sie wynosic.

Jednak pojawila sie u ciebie dosc klasyczna historia. Mam na mysli mlodego
Polaka, ktory pracowal tak jak ty w malzowni, a zarobione pieniadze wydawal
glownie na piwo. Kiedy dowiedzial sie, ze matka w Polsce choruje i
potrzebuje na zabieg, bo do NFZ trzeba czekac lata, stal sie najlepszym
pracownikiem.

– Robert w Polsce ledwo sobie radzil. Bez wyksztalcenia, bez zawodu, z
szefem, ktory miesiacami nie wyplacal marnej pensji. Kiedy chlopak
przyjechal na wyspe, od razu dostal prace w malzowni i zaczal przyzwoicie
zarabiac. To byl dla niego szok. Nagle na wszystko bylo go stac, choc przez
pierwsze miesiace pracowal marnie, spoznial sie, albo siedzial skacowany w
kantynie i jaral fajki. Zarabial 30 funtow dziennie, ale nawet to pozwalalo
mu zyc zupelnie inaczej niz w Polsce. Otrzezwial dopiero wtedy, gdy okazalo
sie, ze jego matka ma zacme i trzeba jej oplacic prywatny zabieg, bo na NFZ
by sie nie doczekala. Robert zaczal sie przykladac, bral nadgodziny,
awansowal. Finansowo do dzis radzi sobie swietnie. Juz od dawna nie pracuje
przy stole, tylko na podlodze.

Na podlodze?

– W malzowni pracuje sie “on the table” albo “on the floor”. Ci przy stole
dostaja metalowa miske i maly wygiety nozyk, ktorym wycinaja malze –
pracuja na akord. Za kazdy kilogram wyskubanego towaru dostaja okolo
poltora funta. Ci pracujacy na podlodze maja etat i przyzwoita stawke
godzinowa; dbaja o tych przy stole – dzwigaja worki z malzami, oprozniaja
kosze z muszlami i flakami, zapisuja wazenia. Poza tym zajmuja sie
pakowaniem wyczyszczonych malzy i wysylaniem ich w swiat, bo Manx Queenies,
czyli przegrzebki sw. Jakuba, to prawdziwy cymes – szaleja za nimi we
Francji czy w Belgii. A ile tych malz najwiecej obrales?

– Moj rekord to 42 kilogramy w jeden dzien.

To duzo dla tubylcow?

– Tak, nawet dla nich. Dla Shirley i Tracy (pracownice malzowni, jedne z
bohaterek ksiazki Sturisa) to sredni dzienny urobek. Kiedy zaczynalismy,
przez dwa tygodnie mielismy podwojna stawke, zebysmy spokojnie mogli
zrozumiec w czym rzecz – jak malze otwierac, jak je czyscic, jak nie
uszkodzic. I jak na tym zarobic. Szlo opornie, po 2-3 kilogramy dziennie,
pozniej 5, 10… Przy 15 pekaly pecherze na dloniach, wiec znow wracalismy
do 10. Kiedy po trzech miesiacach w malzowni jechalem do Polski na urlop,
na wesele siostry – caly czas czulem mrowienie w palcach lewej reki, a
pecherze z trudem sie goily. To od ciaglego przebierania nozykiem. Teraz
mam taka wprawe, ze w kazdej chwili siadam przy stole i czyszcze 30
kilogramow, a jak sie postaram, to dobije do 40. 42 to rekord z jednego
letniego dnia – akurat trafily sie malze olbrzymki. Pamietam, ze
podwedzilem wtedy kilka dla mojej przyjaciolki Sian, ktora lubi je sobie
podsmazyc z czosnkiem na masle. Potrzeba takich historii, o jakich piszesz,
bo mam wrazenie, ze proporcje w ocenie polskiej emigracji sa troche
zaburzone.

– Roznie z tym bywa. Na wyspie bywali Polacy, ktorzy sobie nie radzili,
wyjatkowo nie szla im ta emigracja, nie chcieli albo nie umieli sie na nia
otworzyc, i po kilku latach sfrustrowani wracali do kraju. Ale to
mniejszosc. Pamietasz Macka? Juz teraz Matta? Fotograf z Poznania, ktory
kiedys chcial byc jak Krzysztof Miller, chcial robic rzeczy wielkie,
zdjecia, ktore beda objasnialy swiat. To jego fotografia trafila na okladke
ksiazki. Matt otworzyl w koncu swoj wlasny biznes – nie chce byc juz
Krzysztofem Millerem. Robi zdjecia paszportowe, rodzinne, sesje w biurach,
przedszkolach, na weselach. Ozenil sie z Daria. Maja malego synka i sa
bardzo szczesliwa rodzina. Twierdza, ze zyja w mozliwie najlepszym miejscu
na swiecie.

Najbardziej krzepiaca jest historia Grzeska – pracownika sieci marketow,
ktory zajmowal sie rozwozeniem zakupow.

– Grzesiek naprawde ciezko pracuje, ale lubi swoja prace w supermarkecie.
Dzieki niej moze finansowac swoje marzenia – wysokogorskie wyprawy. Jest
dobrze wyksztalcony, swietnie mowi po angielsku, zapisal sie do klubu
biegowego, jest tez ratownikiem w strazy przybrzeznej. Realizuje sie i
wydaje sie, ze jest szczesliwy.

Ale czy to nie jest smutne, ze czlowiek z takim potencjalem pakuje zakupy w
Tesco?

– Nie. Kiedy ja pojechalem na wyspe po raz pierwszy, bylem swiezo po
obronie licencjatu. Teoretycznie powinienem miec wieksze ambicje niz praca
w zimnej, mokrej i smierdzacej malzowni czy nalewanie piwa w pubie.
Tymczasem mialem z tego wielka satysfakcje – harowalem po kilkanascie
godzin dziennie i bylo mi z tym bardzo dobrze. Zarabialem duze pieniadze,
szkolilem jezyk, poznawalem lokalsow, a takze lepiej poznawalem siebie. Nie
chcialem wtedy robic niczego innego. Ambicje wrocily pozniej – poniewaz nie
bylo internetu, nie mozna bylo zamowic polskich ksiazek, brakowalo
glebszych rozmow. Czulem, ze powoli obumiera mi mozg. Dlatego wrocilem. Nie
dziwie sie Grzeskowi, ze tyle lat pracowal fizycznie – niedawno zreszta
awansowal i juz nie rozwozi zakupow.

Mowil, ze najbardziej go irytuje, kiedy jest oceniany przez pryzmat
polskosci.

– To moze irytowac w momencie, kiedy jestes na wyspie dlugo, czujesz sie
czescia tej spolecznosci i nie chcesz odpowiadac ciagle na te same pytania.
A jak odpowiadasz, to automatycznie wrzucaja cie do tego samego worka:
fizol, Polak, przyjezdny. A on juz czuje sie, jakby byl stamtad. Rodzinne
miasto, gdzies na Slasku, jest coraz dalej. Ma prawo, zeby z Grzegorza stac
sie powoli Gregiem. Jesli mu z tym dobrze. To chyba typowy proces –
pozostaje sentyment do przeszlosci, do rodziny, ktora zostala w Polsce, ale
przeciez nie mozna zyc w wiecznym oderwaniu, trzeba gdzies zapuscic
korzenie.

To jest bardzo charakterystyczne dla Polakow, ze wracaja do domu na kazde
swieta, Wielkanoc, wakacje. Dopiero po kilku latach pobytu na emigracji
zdajesz sobie sprawe, ze to idiotyczne – bo i te pobyty sa krotkie,
czlowiek nie wypoczywa, bo np. w ciagu pieciu dni musi obskoczyc cala
rodzine i znajomych, a i tak czesc czasu traci sie na podroz… Potem
ludzie wola sobie pojechac na Majorke, moga tez sobie na to pozwolic.
Chociaz niektorzy, tak jak Robert, ciagle jezdza do Polski.

Ciekawy jest lancuch ekonomiczny na wyspie. W pewnym momencie zaczeli na
nia przyjezdzac bogatsi Anglicy, a z nimi drozsze zycie.

– Ten proces odbywal sie przez cala druga polowe XX wieku – wyspa
przeksztalcala sie z raju turystycznego w raj biznesowy i przyciagala
roznej masci spekulantow, nie zawsze uczciwych inwestorow. Z obnizonych
stawek podatku dla rezydentow korzystali najpierw urzednicy z upadajacych
kolonii, ktorzy opuszczali Afryke i Azje, i chcieli w nieruchomosci i
ziemie inwestowac zaoszczedzone fortuny. Zabawne bylo to, ze poczatkowo
samych Manxow takze traktowali z wyzszoscia, jako ludnosc tubylcza,
plemienna, i zdarzaly sie na tym tle konflikty. Pozniej zaczeli zjawiac sie
angielscy milionerzy – na potege wykupujacy najladniejsze dzialki budowlane
i rodzinne farmy. Ceny ziemi i nieruchomosci poszybowaly. Zwyczajni
Manxowie bardzo bolesnie to przezywali, czuli sie obco na wlasnej wyspie.
Zaczeli wystepowac przeciwko “najezdzcom” – ozdabiali wymownym graffiti
domy zamoznych Anglikow albo podpalali te dopiero budowane, urzadzali
pikiety i demonstracje, tropili szemrane powiazania miedzy nowymi
rezydentami a lokalnymi politykami, ujawniali korupcyjne skandale. Tak
narodzil sie wspolczesny manowski nacjonalizm, odwolujacy sie do tradycji
celtyckiej, odrebnej kultury, wlasnego jezyka. Ale w ostatnich dekadach i
tu zaszla powazna zmiana. Do rzadu i parlamentu weszli dawni buntownicy i
wylozyli wielkie pieniadze na propagowanie wszystkiego, co tradycyjnie
manxowskie. To jest nacjonalizm pozytywny, inkluzywny. Manxami moga zostac
dzis i Anglicy, i Walijczycy, Szkoci czy Polacy. Kazdy cudzoziemiec moze
zapisac sie na kurs tradycyjnych manxowskich tancow, na zajecia z jezyka
manx, albo poslac dzieci do szkoly, w ktorej uczy sie tylko w tym jezyku.

Mam wrazenie, ze to spoleczenstwo nieprawdopodobnie klasowe. Podzialy sa
jeszcze sztywniejsze niz na Wyspach?

– Klasowosc jest widoczna i trzyma sie mocno, choc chyba nie az tak mocno
jak w samej Wielkiej Brytanii. Awanse sa mozliwe i czeste, glownie przez
edukacje. Dzieci z rodzin robotniczych, z klasy sredniej i wyzszej, chodza
do tych samych publicznych szkol – prywatnych jest niewiele. Na wyspie nie
ma uniwersytetow, jedynie male filie kilku angielskich uczelni, dlatego
rzad doplaca kazdemu, kto ma obywatelstwo i chce pojechac na studia do
Londynu czy Liverpoolu.

Twoja ksiazka to galeria ciekawych postaci. Pojawia sie w niej na przyklad
Paul Lebiedzinski, lokalny poeta, pol Polak, pol Manx.

– Jego matka to miejscowa, ojciec – Polak, ktory trafil na wyspe tuz po
wojnie i z zolnierza przemianowal sie na fryzjera. Malzenstwo nie
przetrwalo zbyt dlugo. Jedyne dziecko – Paul. Poeta, wagabunda, polityk,
strzecharz, ogrodnik. Niezbyt wysoki, z dlugimi wlosami, bujna broda, duzym
brzuchem. Jego biografia to takze alkohol i niespelniona, tragiczna milosc.
To nie bylo tak, ze odezwal sie w nim jakis podejrzany, slowianski
pierwiastek?

– Niewiele o nim wiadomo. To, co zapamietali jego przyjaciele i rodzina.
Najwiecej opowiedzial mi o Paulu jego przyrodni brat Marcus oraz Brian
Stowell, pisarz i autor tlumaczen wielu ksiazek na manx. Brian obserwowal
Paula podczas jego wystepow w pubach, czytal jego wiersze, razem z kolega
nakrecili nawet o nim film – bardzo slaby. Nieoceniona byla tez Pat
Bridson, niespelniona milosc Paula, wieloletnia redaktor naczelna
panceltyckiego pisma “Carn”, ktora dzis mieszka w Dublinie. Pokazala mi
wiersze, ktore Paul jej dedykowal, ich wspolne zdjecia.

Paul wydal mi sie poczatkowo idealnym bohaterem: pol-Polak, a jednoczesnie
manxowski nacjonalista i zdolny poeta. Pozniej okazalo sie, ze Polski
zupelnie nie znal, nie interesowal sie krajem ojca, nie nauczyl sie jego
jezyka. Znal moze ze dwa slowa. Jego wiersze sa przepelnione silnym
uczuciem do wyspy. Nie sa to dziela wybitne, ale calkiem porzadne. Szkoda,
ze nigdy dotad nie zostaly zebrane i opublikowane.

Znajomi mowia o nim “bard”.

– Tak, szczegolnie na polnocy wyspy, w Ramsey, gdzie Paul mieszkal. Byl
bardem, ktory recytowal albo wyspiewywal swoje wiersze w pubach (na
akordeonie akompaniowal mu Brian Stowell), wypijajac przy tym galony piwa.
Czasami po pijaku troche rozrabial, ale nikomu nie wyrzadzil krzywdy.
Skarzyl sie Brianowi, ze policja go przesladuje, wydzwanial i mowil: “Oni
mnie zabija”. Mial racje. Paul zmarl w szpitalu po tym, jak policjanci
zatrzymali go pijanego i przewiezli bez pasow bezpieczenstwa kretymi
gorskimi drogami. W furgonetce pekla mu czaszka.

Poruszajaca jest tez historia Dorothy, ktora zakochana byla w polskim
lotniku.

– Dorothy miala 17 lat, a Stanislaw sluzyl w silach RAF-u. Byl wysoki i
przystojny. Ona mloda i piekna. Chodzili razem na tance. Milosc trwala
zaledwie kilka miesiecy, bo Stanislawa skierowano do bazy w Anglii. Dorothy
do zeszlego roku nie wiedziala, co sie z nim stalo. Teraz ma ponad 80 lat.
Jest bardzo energiczna. Opowiadala mi te historie z wielkim rozrzewnieniem.
Pamieta wojne jako najpiekniejszy czas w zyciu.

To byla jedna z tych osob, ktore napisaly do ciebie list?

– Tak, po moim ogloszeniu w “Manx Examiner” napisalo do mnie kilka osob.
Prosilem o historie, ktore maja wspolny polsko-manxowski mianownik. Ludzie
pisali w listach, ze poznali niedawno sympatycznego chlopaka z Polski,
ktory wymalowal im dom albo skosil trawnik w ogrodzie, Polke Anie, co
pracuje w sklepie na kasie. W zasadzie tylko list od Dorothy zawieral
historie ze sporym potencjalem. Bo razem postanowilismy, ze sprobujemy
odszukac Stanislawa… atek polski to nie tylko emigracja, ale takze Opole.
Jak to sie stalo, ze malutka wysepka nawiazala kontakty z miastem sredniej
wielkosci z odleglej Polski?

– Manx Museum niedawno zdigitalizowalo wszystkie gazety, ktore ukazywaly
sie na wyspie od XVIII wieku. Zrobili do tego swietna wyszukiwarke.
Wpisywalem do niej rozne hasla zwiazane z Polska. W ten sposob natrafilem
na Rose Roberts, krawcowa z Douglas, ktorej corka wyszla za polskiego
zolnierza w czasie wojny i przeniosla sie z nim do Polski. Rosa czesto ich
odwiedzala, a gdy wracala na wyspe, dzielila sie wrazeniami na spotkaniach
kolka parafialnego. Spisywal to dziennikarz i tak jej opowiesci trafialy do
gazet. Dosc naiwne, a przez to zabawne. Ziec Rosy byl cenionym chirurgiem w
Opolu, dyrektorem szpitala, i przyjaznil sie z przewodniczacym Miejskiej
Rady Narodowej Karolem Musiolem. Jednego razu, w imie przyjazni
polsko-manxowskiej, Musiol wreczyl Rosie album ze zdjeciami Opola, ktory
nastepnie trafil do wladz w stolicy wyspy Douglas. Burmistrz Alderman Quirk
zrewanzowal sie rzezbionym w drewnie herbem wyspy Man, ktory Rosa
uroczyscie przekazala podczas kolejnej podrozy do Opola

Wyspa Man to twoje miejsce na ziemi?

– Jest dla mnie zupelnie wyjatkowa, choc to zaden raj. Wracam na nia, gdy
tylko mam okazje. Jest mala, choc nie za mala, chlodna, choc bywa upalna.
Zima zdarzaja sie sztormy, ktore rozwalaja przybrzezne budynki, zrywaja
dachy, niszcza drogi. Podoba mi sie to, ze ludzie sie znaja, przez co sa
dla siebie serdeczni. Jednoczesnie, jesli chcesz sie od ludzi uwolnic,
wystarczy dwuminutowy spacer i jestes zupelnie sam. Na poludniu wyspy byc
moze jeszcze kiedys zamieszkam. To moj azyl.

Jechales tam troche w ciemno. Niby miales zagwarantowana prace, ale miejsce
na poczatku bylo kompletnie obce. Milosc do tej wyspy przychodzila powoli?

– Najpierw bylo takie zachlysniecie sie innoscia, ale pozniej musialem sie
zmierzyc z trudnym zyciem imigranta. Mam list, ktory wyslalem do znajomej
ze studiow – pamietam jego cale fragmenty. Pisalem, ze jest mi bardzo zle,
ze dzieje mi sie jakis potworny dramat. Byl taki czas, zima 2006 r. albo
2007 r., ze patrzylem w lustro i nie poznawalem siebie. Kryzys: co ja tam w
ogole robie, czy to dobrze, ze tam jestem, czy nie powinienem wrocic na
studia? Wpadlem w to typowo polskie myslenie, ze trzeba jak najszybciej
robic kariere, wlaczyc sie do tego wyscigu szczurow. Czulem sie koszmarnie.

Z tego stanu wiosna wyciagnela mnie praca i przyroda. Oraz moja
przyjaciolka Goha, z ktora wtedy mieszkalem i ktora jest autorka tych
swietnych ilustracji do ksiazki. Pozniej zrozumialem, ze takze ten kryzys
byl wazny, ze musialem sie z nim uporac. Juz teraz wiem, ze potrafie
zaaklimatyzowac sie w innej kulturze, gdzies, gdzie jest inny jezyk. Mysle,
ze wszyscy imigranci przez to przechodza. Na wyspie jest o tyle latwiej, ze
nie musisz martwic sie o czynnik ekonomiczny – jak masz prace, to masz
kase. Wtedy czlowiek musi poradzic sobie tylko z samym soba. Jak reagowali
mieszkancy, kiedy mowiles, ze piszesz ksiazke o wyspie?

– Shirley i Tracy z malzowni mowily, ze dla nich wyspa to troche wiezienie
i ze one w ogole nie rozumieja tej mojej milosci. Za kazdym razem, gdy sie
widzimy, mowia: “O, wiedzialysmy, ze wrocisz. Kiedy zamieszkasz tu na
stale?”. Dziwily sie, ze chce pisac o wyspie, ze skoro Anglicy myla Isle of
Man z Isle of Wight, to co dopiero ludzie w dalekiej Polsce.

Ktos, kto mieszka na tej wyspie od dziecka, kto sie tam urodzil, musi chyba
byc melancholijny?

– Dla niektorych to faktycznie moze byc wiezienie. Jest jedno kino,
trzy-cztery kluby, gdzie sie chodzi tanczyc. Wyjazd do Douglas to czasami
cala wyprawa – trzeba albo zlozyc sie w kilka osob na taksowke, albo jechac
autobusem; to tak, jakby ludzie z Warszawy jezdzili do Lodzi. Raz na rok
mozna sobie zorganizowac superwycieczke, np. na polnoc, albo pojechac do
Liverpoolu czy Dublina. Ale duchom bardziej niespokojnym wyspa oferuje
niezbyt wiele. Mnie to nie przeszkadza, mi do szczescia wystarczy
dwugodzinny spacer wzdluz urwisk i klifow. Znam jednak Polakow, ktorzy
wyspy nie moga zniesc, szczegolnie zima – zzera ich wtedy nuda, frustracja,
pogoda jest do bani, odwoluja samoloty, promy.

Herb wyspy moglby byc spokojnie inspiracja dla hitlerowskich Niemiec. Co
oznacza?

– Triskelion, zlozony z polaczonych ze soba ludzkich nog. To jest rodzaj
swastyki i symbol postepu, uporu, rywalizacji. Wiaze sie z wyspiarskim
mottem: “Gdziekolwiek mnie rzucisz, ustoje”.

Twoja poprzednia ksiazka to reportaz, ta tez jest reportazem, wiem, ze
piszesz trzecia. Co to bedzie?

Rowniez non-fiction. To bedzie rzecz o “polskich Grekach”, uchodzcach z
wojny domowej, ktorych kiedys w Polsce mieszkalo blisko 15 tysiecy –
glownie na Dolnym Slasku, ale tez w okolicach Szczecina czy na Podkarpaciu.
Wsrod nich jest rodzina mojego ojca. Malo kto wie, dlaczego do nas trafili,
jak im sie w Polsce zylo i dlaczego wiekszosc z nich wyjechala. Na razie
nikt jeszcze ich historii porzadnie nie zbadal i nie opisal. Dionisios
Sturis (rocznik 1983). Urodzony w Grecji polski dziennikarz i reporter.
Obecnie pracuje w Radiu TOK FM, gdzie zajmuje sie tematyka zagraniczna.
Stypendysta Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Fundacji
Rzadu Greckiego. Jako korespondent polskich mediow relacjonowal protesty,
demonstracje i dzialania ruchow spolecznych w Grecji. W 2012 roku otrzymal
nominacje do Nagrody PAP im. Ryszarda Kapuscinskiego w kategorii reportaz
prasowy oraz nominacje do nagrody Grand Press za reportaz radiowy. Jego
debiutancka ksiazke Grecja. Gorzkie pomarancze (W.A.B. 2013) nominowano do
Nagrody im. Ryszarda Kapuscinskiego za reportaz literacki.

Damian Piwowarczyk . Rzadziej dziennikarz, czesciej media worker.
Wspoltworzyl Kultura.gazeta.pl, publikowal w “Gazecie Wyborczej” i na
Culture.pl. Aktualnie pracuje w TVP Kultura w Redakcji Promocji, Oprawy i
Sztuk Wizualnych. Od kilku lat marzy mu sie dom na Suwalszczyznie, ktora
jest jedynym miejscem na ziemi, gdzie potrafi jeszcze odpoczac. Nalogowo
krazy po antykwariatach, co jest dosc zgubne, bo nie umie sie targowac.

I co Pan na to Panie Stefanku?

TO IDZIE MLODOSC

Nowy trener reprezentacji podal kadre 25 zawodnikow na mecze z Czechami i
Albania. Nie ma rewolucji, sa niespodzianki.

Fernando Santos przedstawil kadre podczas konferencji na Stadionie
Narodowym, gdzie w roli trenera Polakow jest po raz drugi. Wczesniej poznal
stadion podczas Euro 2012, kiedy prowadzil reprezentacje Grecji. Jak mowi,
czuje sie w Warszawie bardzo dobrze, przeszkadza mu tylko szybko zapadajacy
zmierzch i niska temperatura.

– To jest dobre miasto do zycia – powiedzial trener, podkreslajac, ze z
kazdym dniem bardziej czuje sie Polakiem. Zamierza pokazac rodzinie Krakow
i jeziora, ale na razie ma co innego na glowie.

– Od kiedy zostalem trenerem, obejrzalem ze swoim sztabem okolo stu meczow
ekstraklasy oraz siedemnascie spotkan reprezentacji w Lidze Narodow,
eliminacjach do mundialu i w finalach w Katarze. To jest juz jakas wiedza,
ale tak naprawde zdobede ja dopiero po treningach i pierwszych meczach.
Niezaleznie od tego zapisalismy w swoich notesach nazwiska okolo
dziewiecdziesieciu zawodnikow, ktorych bedziemy brali pod uwage. Tyle, ze
ja mam zwyczaj powolywania na dwa mecze 24 – 25 zawodnikow – powiedzial
Fernando Santos.

Wiekszosc powolanych byla na mistrzostwach swiata w Katarze. Niezaleznie od
tego, jak sie tam zaprezentowali, to sa wciaz najlepsi polscy pilkarze i
nic dziwnego, ze znalezli uznanie w oczach nowego selekcjonera. Na kolejne
mecze sklad moze byc inny i jest to mozliwe.

Stefan SZCZEPLEK

——————————————-

Santos na mecze z Czechami na wyjezdzie (24 marca) i Albania u siebie (27
marca) powolal nastepujaca kadre:

Bramkarze:

Bartlomiej Dragowski (Spezia), Wojciech Szczesny (Juventus Turyn), Lukasz
Skorupski (AS Roma)

Obroncy:

Jan Bednarek (Southampton), Bartosz Bereszynski (Napoli), Matty Cash (Aston
Villa), Pawel Dawidowicz (Hellas Werona), Robert Gumny (FC Augsburg),
Michal Karbownik (Fortuna D�zsseldorf), Jakub Kiwior (Arsenal Londyn), Kamil
Piatkowski (KAA Gent)

Pomocnicy:

Krystian Bielik (Birmingham), Kacper Kozlowski (Vitresse Arnhem), Ben
Lederman (Rakow Czestochowa), Karol Linetty (AC Torion), Damian Szymanski
(AEK Ateny), Sebastian Szymanski (Feyenoord Rotterdam), Przemyslaw
Frankowski (RC Lens), Jakub Kaminski (VfL Wolfsburg), Michal Skoras (Lech
Poznan), Nicola Zalewski (AS Roma), Piotr Zielinski (SSC Napoli)

Napastnicy:

Robert Lewandowski (FC Barcelona), Krzysztof Piatek (Spezia), Karol
Swiderski (Charlotte FC)

Zwraca uwage brak Grzegorza Krychowiaka, ktory przez lata byl filarem
reprezentacji (zagral dla niej 98 razy). Szanse na debiut bedzie mial z
kolei Ben Lederman z Rakowa Czestochowa.

Do kadry wracaja po przerwie m.in. Michal Karbownik, Kamil Piatkowski,
Karol Kozlowski oraz Karol Linetty.

Mecz z Czechami bedzie pierwszym meczem reprezentacji od przegranego meczu
1/8 finalu mundialu z Francja (1:3). Bedzie to zarazem pierwszy mecz
Fernando Santosa w roli trenera reprezentacji Polski – byly selekcjoner
Portugalii po mundialu w Katarze zastapil na stanowisku selekcjonera
Czeslawa Michniewicza.

Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)

STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/

abujas12@gmail.com

http://

www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/

http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

Strona główna

http://MyShip.com

Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez

dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com

GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl

Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:

(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):

Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.

BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452

(format IBAN)

wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479

(format IBAN)

wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504

(format IBAN)

BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

numer KRS 0000124837:

“Wspomoz nas!”

teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty

Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl,

Obywatele News, Szczecin Moje Miasto