DZIEN DOBRY – TU POLSKA
GAZETA MARYNARSKA
Imienia Kpt. Ryszarda Kucika
(Rok XXII nr 253) (67138)
17 wrzesnia 2023r.
Pogoda
niedziela, 17 wrzesnia 26 st C
Czesciowe zachmurzenie
Opady:10%
Wilgotnosc:62%
Wiatr:6 km/h
Kursy walut
Euro 4.65
Dolar 4.36
Funt 5.40
Frank 4.86
Dzien dobry Czytelnicy 🙂
Zycze wszystkim udanej niedzieli i pogody tak slonecznej jak w Zielonej
Gorze. Pod koniec tygodnia przemieszczamy sie na Pomorze, a to niby ten sam
kraj, ale dziku jakis przynajmniej jak o pogode chodzi 😉 dlatego dzis nie
zwazajac na wskazania termometru kupilam kapcie z jakich jeszcze nie dawno
sie smialam. Coz, czlowiek dojrzewa z wiekiem, a klimat nadmorski bardzo w
tym pomaga 😉
Ania Iwaniuk
Dowcip
Rozmawiaja Amerykanin, Niemiec i Rosjanin o tym, ktory material jest
najmocniejszy.
Amerykanin: Zloto, bo za zloto mozna wszystko kupic.
Niemiec: Stal bo mozna zrobic bron i zdobyc zloto.
Rosjanin milczy.
– A u was Sasza jaki material jest najmocniejszy?
– U nas? Guma.
– Jak to guma?
– Gdy budowalismy Polakom Palac Kultury i Wania spadl z 30 pietra, to z
Wani nic nie zostalo, a ja do dzis chodze w jego gumiakach.
Media: nauczyciel w Chinach uderzyl uczennice ekierka, trafila do szpitala
z peknieta czaszka. W czasie zajec pozalekcyjnych nauczyciel ze szkoly
podstawowej w chinskiej prowincji Hunan uderzyl w glowe 9-letnia uczennice
ekierka. Dziecko trafilo do szpitala z peknieta czaszka. Historia wywolala
w kraju fale oburzenia. Nauczyciel ze szkoly podstawowej w prowincji Hunan
w srodkowych Chinach uderzyl 9-letnia uczennice ekierka. Dziewczynka
trafila do szpitala z peknieta czaszka – podal w czwartek dziennik “South
China Morning Post”.
Wedlug chinskich mediow do zdarzenia doszlo 6 wrzesnia w czasie zajec
pozalekcyjnych. Uderzenie metalowa ekierka pozostawilo w glowie dziewczynki
rane gleboka na piec centymetrow – relacjonuje “SCPM”. Portal Pengpai
Xinwen podal natomiast, ze ekierka byla wykonana z hartowanego szkla.
W szpitalu 9-latka musiala przejsc operacje trepanacji czaszki i usuniecia
odlamkow kosci i cial obcych. Zabieg trwal piec godzin. Wedlug ojca
dziewczynki wciaz lezy ona na oddziale intensywnej terapii. Nauczyciel o
nazwisku Song zostal zatrzymany przez miejscowa policje – podaly chinskie
media. Rodzic jednego z uczniow szkoly powiedzial dziennikarzom, ze w
przeszlosci pojawialy sie skargi na stosowane przez niego kary cielesne.
Wedlug mediow Song oswiadczyl, ze chcial uderzyc ekierka innego ucznia, ale
przez przypadek trafil w 9-latke.
Po ataku nauczyciel zabral dziewczynke do szkolnego lekarza, ktory uznal
jej obrazenia za niegrozne i zalecil tylko zszycie rany. Uczennica zostala
w tym celu skierowana do szpitala, gdzie rowniez nie udzielono jej pomocy
natychmiast. Dopiero wtedy powiadomiono rodzicow, ktorzy w szpitalu musieli
blagac personel o przeprowadzenie badan i formalna diagnoze – podal “SCMP”.
Historia 9-latki wstrzasnela chinska opinia publiczna i wywolala fale
oburzenia w mediach spolecznosciowych. Internauci apeluja o kare wiezienia
dla nauczyciela.
Stosowanie kar cielesnych w szkolach jest w Chinach zabronione od 1986
roku, ale wciaz jest w tym kraju powszechne. Dwa miesiace temu rodzice
jednego z uczniow prywatnej szkoly na wschodzie Chin oskarzyli pracujacego
tam nauczyciela o zmuszanie podopiecznych do bicia i opluwania sie nawzajem.
Natomiast w kwietniu nauczyciel gimnazjum zostal zawieszony w obowiazkach w
zwiazku z podejrzeniem, ze kopal i bil uczniow kijem – pisze “SCMP”.
Na Zatoce Gdanskiej zatonal jacht. Na pokladzie bylo siedem osob. Na Zatoce
Gdanskiej (woj. pomorskie) w okolicy ujscia Wisly zatonal jacht z
siedmioosobowa zaloga. W akcji ratunkowej brala udzial Morska Sluzba
Poszukiwania i Ratownictwa. Udalo sie bezpiecznie przetransportowac na
brzeg wszystkie osoby. Trzy z nich mialy hipotermie, jedna doznala urazu
glowy. Do zdarzenia doszlo w czwartek (14 wrzesnia) w godzinach
popoludniowych. Jak podala w mediach spolecznosciowych Brzegowa Stacja
Ratownicza Swibno, po godzinie 17, ratownicy zostali zadysponowani w rejon
rezerwatu Mewia Lacha. “Ze zgloszenia wynikalo, ze w wodzie znajduja sie
cztery osoby w kamizelkach ratunkowych. Do akcji wyruszyla lodz R13, ktora
odnalazla siedem osob. Byli to czlonkowie zalogi dziewieciometrowego
jachtu, ktory chwile wczesniej zatonal w rejonie ujscia Wisly” –
przekazano. Rzecznik Morskiej Sluzby Poszukiwania i Ratownictwa (SAR) Rafal
Goeck przekazal PAP, ze trzy osoby mialy znaczna hipotermie, a jedna osoba
doznala urazu glowy. – Wszyscy zostali bezpiecznie przetransportowani na
brzeg – poinformowal. Jak informuje Brzegowa Stacja Ratownicza Swibno,
jednostka zatonela wskutek zalania przez fale, poniewaz na wodzie panowaly
bardzo trudne warunki pogodowe. “Do akcji oprocz naszej jednostki zostaly
zadysponowane liczne zastepy strazy pozarnej z Gdanska i powiatu
nowodworskiego oraz ZRM” – podano.
Ktos zdewastowal pomnik Poleglych Stoczniowcow w Gdansku. Policja szuka
sprawcow
Ktos zdewastowal pomnik Poleglych Stoczniowcow w Gdansku. Na jednym z
krzyzy czerwona farba napisano: “Wybory nie. Wojna ludowa tak!”, domalowano
tez symbol sierpa i mlota. Policja poszukuje sprawcow. Oficer prasowa
Komendy Miejskiej Policji w Gdansku podinsp. Magdalena Ciska przekazala
PAP, ze w piatek przed godzina 10 policjanci odebrali zgloszenie, ze na
placu Solidarnosci doszlo do uszkodzenia pomnika Poleglych Stoczniowcow
poprzez namalowanie na nim napisow oraz rysunku w kolorze czerwonym.
Policja sprawdza
– Funkcjonariusze grupy dochodzeniowo-sledczej oraz technik kryminalistyki
przeprowadzili ogledziny miejsca zdarzenia i zabezpieczyli slady.
Policjanci sprawdzaja pobliski teren pod katem obecnosci kamer monitoringu.
Funkcjonariusze wyjasniaja okolicznosci tego zdarzenia i prowadza czynnosci
zmierzajace do ustalenia i zatrzymania sprawcow przestepstwa –
poinformowala Ciska. Zdarzenie wstepnie zakwalifikowano jako przestepstwo
propagowania ustroju totalitarnego.
Ruszyli w nocy na alarm. 20 minut pozniej nie zyli. Ona – lat 21, on – trzy
lata starszy, strazacy ochotnicy, kuzynostwo. “Pasja na zawsze” – pisal
Lukasz o strazy pozarnej w 2016 roku. Wtedy jeszcze nie byl pelnoletni.
Sluzyl w OSP w malym miescie, gdzie bycie strazakiem to czesto tradycja
rodzinna. Mlodsza o trzy lata kuzynka Karolina poszla w jego slady. Oboje
zgineli w piatek nad ranem w Zukowie (woj. pomorskie), jadac do akcji.
W Ochotniczej Strazy Pozarnej w Zukowie nie chca rozmawiac o Karolinie i
Lukaszu, druhach, ktorzy w piatek nad ranem zgineli w wypadku. – Zbyt
ciezko, zeby o tym mowic – wyjasnia jeden ze strazakow.
To male osmiotysieczne miasto niedaleko Kartuz na Pomorzu. OSP stracila
naraz dwoch druhow. Zgineli mlodzi ludzie z jednej rodziny. Nosili to samo
nazwisko i – jak dowiedzielismy sie ze zrodel w strazy pozarnej – byli
kuzynostwem.
W internecie zamieszczono kondolencje z OSP i Panstwowych Strazy Pozarnych,
z komendy glownej i jednostek w calej Polsce. Kondolencje w mediach
spolecznosciowych zlozyli takze burmistrz i przewodniczacy rady miejskiej w
Zukowie. PSP zapowiedziala, ze w piatek o godzinie 18 we wszystkich
jednostkach PSP i OSP wlaczone zostana sygnaly swietlno-dzwiekowe w holdzie
zmarlym tragicznie druhom. “Niosac pomoc drugiemu czlowiekowi, poswiecili
najwieksza wartosc” – napisali strazacy w mediach spolecznosciowych. W
piatek w nocy straz pozarna dostala wezwanie do wypadku w Malkowie –
opisuje rzecznik prasowy Panstwowej Strazy Pozarnej w Kartuzach ml. bryg.
Marek Szwaba. Malkowo to wies w sasiedztwie Zukowa. – Wedlug wstepnych
ustalen, jadacy samochodem subaru w strone Zukowa 23-letni mieszkaniec
powiatu kartuskiego z niewiadomych przyczyn zjechal na przeciwny pas ruchu
i zderzyl sie czolowo z samochodem ciezarowym renault – informuje Karolina
Jedrzejczak z policji w Kartuzach. Byla 3.23. W Zukowie jak zwykle w takich
przypadkach rozlegl sie alarm z remizy. Kto mogl, stawil sie w siedzibie
OSP. 24-letni Lukasz i 21-letnia Karolina wyjechali do wypadku w
piecioosobowej zalodze. Oboje – jak przekazala policjantka – byli
pasazerami.
– O 3.43 doszlo do wypadku wozu bojowego. Przewrocil sie na bok. Dwie osoby
zginely na miejscu, a dwie przetransportowano do szpitala – mowi Szwaba.
Policja ustalila wstepnie, ze woz strazacki chcial ominac wysepke na jezdni
i zahaczyl o naczepe ciezarowki, jadacej przed nim. W ten sposob mialo
dojsc do przewrocenia wozu bojowego.
Byli jeszcze w Zukowie, niespelna dwa kilometry od remizy. Zgineli Lukasz i
Karolina.
23-latek z wypadku w Malkowie takze zmarl na miejscu.
OSP to tradycja rodzinna. Dla Lukasza – duma i pasja
– Bycie w OSP, zwlaszcza w malych miejscowosciach, to czesto tradycja
rodzinna, przekazywana z pokolenia na pokolenie – podkresla Szwaba.
Lukasz mial 17 lat, gdy swoj profil na Facebooku opatrzyl zdjeciem remizy w
Zukowie. Byl dumny, ze jest strazakiem. Pisal to wprost.
“Podobno nie ma aniolow na ziemi. Spojrz na strazaka: to on czuwa nad twoim
zyciem, nie dbajac o wlasne. A zycie jest tylko jedno, strazaka rowniez. On
swoje zycie ofiaruje tobie” – cytowal jako nastolatek.
“Pasja na zawsze” – dodawal od siebie.
Oprocz tego byl kierowca. Karolina jeszcze sie uczyla. W 2021 roku
rozpoczela studia.
Przecieli klodki, weszli do garazu. Znalezli dziela sztuki warte osiem
milionow zlotych. Wsrod obrazow Malczewski i Kossak
Policjanci weszli do jednego z garazy w Lodzi i znalezli tam dziela sztuki
o wartosci osmiu milionow zlotych. Wsrod nich bylo 70 obrazow, m.in. takich
artystow, jak Juliusz i Wojciech Kossakowie, Jacek Malczewski, Leon
Wyczolkowski i Tadeusz Ajdukiewicz. Dziela sztuki zostaly wczesniej
skradzione z jednego z mieszkan. Zatrzymano cztery osoby. Do kradziezy
dziel sztuki doszlo w lipcu w jednym z mieszkan w lodzkiej dzielnicy Gorna.
Wedlug wlasciciela sprawcy ukradli miedzy innymi obrazy znanych polskich i
zagranicznych malarzy, zabytkowe monety roznych nominalow, a takze inne
wartosciowe przedmioty. Wlasciciel oszacowal straty na okolo osiem milionow
zlotych. Wsrod skradzionych obrazow – jak podala policja – byly plotna
takich malarzy jak Juliusz i Wojciech Kossakowie, Jacek Malczewski, Leon
Wyczolkowski i Tadeusz Ajdukiewicz. Policjanci na miejscu zdarzenia
zabezpieczyli slady, przesluchali swiadkow i zabezpieczyli okoliczne
monitoringi. Wytypowali, kto moze byc odpowiedzialny za wlamanie. 31 lipca
mundurowi zapukali do drzwi jednego z mieszkan na terenie dzielnicy Gorna,
gdzie wedlug ich ustalen mogl znajdowac sie sprawca. – Nikt w mieszkaniu
nie odpowiadal na ich wolania. Intuicja podpowiadala im jednak, ze szukany
przez nich mezczyzna jest w srodku. W pewnym momencie funkcjonariusze
zabezpieczajacy teren w poblizu miejsca zamieszkania prawdopodobnego
sprawcy zauwazyli mezczyzne wyskakujacego przez okno mieszkania na
pierwszym pietrze. Policjanci natychmiast ruszyli za nim w poscig.
Zatrzymali go po okolo 200 metrach. Jak sie okazalo, byl to 31-letni
mezczyzna poszukiwany do odbycia kary ponad roku pozbawienia wolnosci –
przekazala komisarz Aneta Sobieraj, rzecznika Komendy Wojewodzkiej Policji
w Lodzi. Policjanci przeszukali miejsce zamieszkania mezczyzny, gdzie
odnalezli przedmioty pochodzace z wlamania – miedzy innymi bizuterie,
dokumenty, zabytkowe monety oraz fragmenty ram obrazow. Dodatkowo w
mieszkaniu zabezpieczyli cztery sztuki broni w tym jedna pneumatyczna,
odnalezli tez blisko 730 gramow substancji odurzajacych, ktore po wstepnym
badaniu okazaly sie marihuana i amfetamina. – Mezczyzna w rozmowie z
policjantami twierdzil, ze nie wie, co to sa za przedmioty i skad sie
wziely w jego mieszkaniu. 31-latek zostal zatrzymany i uslyszal zarzut
kradziezy z wlamaniem w tak zwanej recydywie. Sad na wniosek Prokuratury
Rejonowej Lodz-Gorna zastosowal wobec mezczyzny trzymiesieczny areszt –
poinformowala rzeczniczka KWP w Lodzi. I dodala: – Los mezczyzny podzielilo
dwoch wspolnikow w wieku 33 i 42 lat, ktorzy w rece policjantow wpadli tego
samego dnia. Funkcjonariusze zapukali do ich drzwi wczesnym rankiem 31
lipca 2023 roku. 33-latek nie mial wczesniej zatargow z prawem. Pozostala
dwojka byla znana policjantom ze swojej wczesniejszej dzialalnosci
przestepczej. Uslyszeli oni zarzuty kradziezy z wlamaniem, a poniewaz
31-latek dzialal w warunkach powrotu do przestepstwa, grozi mu zwiekszony
wymiar kary nawet do 15 lat pozbawienia wolnosci. Pozostala dwojka moze
spedzic za kratami 10 lat. Pomimo zatrzymania sprawcow funkcjonariusze
Wydzialu Kryminalnego KWP i KMP w Lodzi nadal poszukiwali skradzionych 70
cennych obrazow znanych malarzy. 11 wrzesnia policjanci pojechali na jedna
z posesji na terenie osiedla Zlotno. Wedlug ich podejrzen mogly byc tam
ukrywane skradzione dziela sztuki. Dotarli do garazy, gdzie po wejsciu
silowym, w jednym z nich odnalezli prawdopodobnie wszystkie ze skradzionych
obrazow – opisala Sobieraj. I dodala: – Mundurowi szybko dotarli rowniez do
najemcy tego pomieszczenia. Okazal sie nim 40-letni mieszkaniec Lodzi.
O akcji opowiedzial TVN24 jeden z policjantow Wydzialu Kryminalnego
lodzkiej komendy wojewodzkiej. – Okolo 20 funkcjonariuszy pojechalo we
wczesniej wytypowane miejsce. Po wejsciu silowym – przecieciu klodek oraz
wywazeniu drzwi – odnalezlismy skradzione przedmioty w postaci 70 obrazow.
Mienie zostalo odzyskane w calosci. Jedyna przeszkoda byly wlasnie te
klodki i zamkniete drzwi, dlatego, ze wynajmujacy nie posiadal zadnych
kluczy do garazy – relacjonowal policjant. W garazu funkcjonariusze
zabezpieczyli 70 obrazow, ale nie tylko. Jak wyliczyli w komunikacie, wsrod
zabezpieczonych przedmiotow bylo tez siedem rzezb, swieczniki, ramy od
obrazow i inne drobne przedmioty pochodzace z wlamania oraz 23 gramy
marihuany. – Dzieki pomocy inspektora ochrony zabytkow zabezpieczyli
drogocenne dziela. Mezczyzna zostal zatrzymany pod zarzutem paserstwa
umyslnego. Odpowie rowniez za posiadanie znacznych ilosci substancji
odurzajacych. Grozi mu kara nawet do 10 lat pozbawienia wolnosci –
przekazala policjantka.
“Grozi nam to, ze polskie wizy Schengen przestana byc respektowane”Jezeli
Polska sprzedaje wize Schengen, to wplywa to bezposrednio na interesy
pozostalych czlonkow i na odwrot – zwracal uwage w Lodzi europosel Radoslaw
Sikorski. Nawiazujac do afery wizowej, byly szef MSZ podkreslil, ze “nie ma
zadnego usprawiedliwienia na handel polskimi wizami”.
Byly szef resortu spraw zagranicznych, aktualnie europosel Platformy
Obywatelskiej Radoslaw Sikorski wypowiadal sie – na wspolnej konferencji w
Lodzi, z kandydatka KO w wyborach parlamentarnych Aleksandra Wisniewska – o
aferze wizowej.
– Nie ma zadnego usprawiedliwienia na handel polskimi wizami, na braniu
pieniedzy od ludzi, ktorzy wiz dostac nie powinni. To jest nie tylko
korupcja, to jest wrecz niebezpieczne, bo to moga byc niebezpieczni ludzie
– oswiadczyl. Sikorski uczulal, aby “nie myslec, ze jest to jakas sprawa
ezoteryczna, ktora dotyczy tylko polskiej sluzby konsularnej, czy jakichs
paru lapownikow”. – To sprawa, ktora moze dotyczyc kazdego z nas, bowiem
integracja europejska polega na zaufaniu wszystkich instytucji we
wszystkich krajach czlonkowskich Unii Europejskiej do siebie nawzajem –
przypomnial.
– Dlaczego mozemy poruszac sie po strefie Schengen bez kontroli
paszportowych? Bo inne kraje ufaja, ze przyznajemy obywatelstwo na przyklad
tylko sprawdzonym ludziom. I gdy Polska wydaje wize Schengen, to na tej
polskiej wizie Schengen obywatel kraju trzeciego moze podrozowac po calej
Unii Europejskiej. Wiec jezeli Polska sprzedaje wize Schengen, to wplywa to
bezposrednio na interesy pozostalych czlonkow i na odwrot – tlumaczyl byly
szef polskiej dyplomacji. Zdaniem Sikorskiego “gdyby bylo odwrotnie, gdyby
to Niemcy handlowali niemieckimi wizami Schengen i do Polski zaczeli
przyjezdzac ludzie na niemieckich kupionych za lapowke wizach Schengen, to
(Jaroslaw) Kaczynski bylby dzisiaj pierwszy, ktory by nawolywal do
przywrocenia kontroli granicznych na Odrze”.
– Grozi nam to, ze polskie wizy Schengen przestana byc respektowane w
reszcie Unii Europejskiej, w reszcie strefy Schengen i ze strefa Schengen
moze nabrac podejrzen co do polskiej rzetelnosci w samym w calym systemie.
To jest nie tylko zlodziejstwo, to jest zbrodnia. Bo jezeli minister spraw
zagranicznych mial sygnaly, czy to z naszych sluzb, czy od sojusznikow czy
od firm, ktore widzialy ten proceder, czy od pracownikow po prostu i nic z
tym nie robil, to jest to bardzo powazna sprawa – skwitowal Sikorski.
Konferencje politykow Koalicji Obywatelskiej zaklocil posel Suwerennej
Polski Jacek Ozdoba.
Chcial objac urzad RPO, niedawno zostal pozbawiony funkcji wiceministra.
Kim jest Piotr Wawrzyk
W Ministerstwie Spraw Zagranicznych odpowiadal miedzy innymi za sprawy
prawno-traktatowe oraz konsularne, w tym za system wydawania wiz. W 2021
roku, z poparciem PiS, ubiegal sie o stanowisko Rzecznika Praw
Obywatelskich. Kim jest zdymisjonowany w zwiazku z afera wizowa
wiceminister Piotr Wawrzyk? 1 wrzesnia Ministerstwo Spraw Zagranicznych
przekazalo, ze premier Mateusz Morawiecki 31 sierpnia odwolal Piotra
Wawrzyka z funkcji sekretarza stanu w MSZ. Wowczas informowano, ze powodem
decyzji byl “brak satysfakcjonujacej wspolpracy”. Wawrzyk w resorcie spraw
zagranicznych odpowiadal za sprawy prawne, prawno-traktatowe, konsularne i
parlamentarne, a takze Polonii oraz dyplomacji publicznej i kulturalnej.
W tamtym czasie “Gazeta Wyborcza” opisala okolicznosci, w jakich mialo
dojsc do dymisji Wawrzyka. Dziennik, powolujac sie na swojego informatora z
MSZ, przekazal, ze w czwartek do budynku resortu dyplomacji weszli agenci
sluzb specjalnych, prawdopodobnie CBA. Przesluchali kierownictwo
departamentu konsularnego i dyrektora generalnego MSZ. Jeszcze tego samego
dnia premier Morawiecki odwolal Wawrzyka.
4 wrzesnia premier Mateusz Morawiecki potwierdzil, ze toczy sie
postepowanie wyjasniajace i odpowiednie sluzby beda mogly przedstawic
informacje, jesli uznaja to za stosowne. – Wiem o takim postepowaniu
wyjasniajacym, ktore trwa i stad ta dymisja – powiedzial szef rzadu. –
Chcemy zachowac absolutna transparentnosc i uczciwosc. Jak tylko natrafiamy
na slady nieprawidlowosci, (…) to pozostawiamy sprawy do wyjasnienia.
Dymisja nastapila, aby przeciac jakiekolwiek watpliwosci – oswiadczyl szef
rzadu. Kim jest zdymisjonowany wiceminister i jak przebiegala dotychczas
jego kariera polityczna i naukowa?
Politolog, prawnik, doktor
Wawrzyk to politolog i prawnik, doktor habilitowany nauk spolecznych.
Urodzil sie w 1967 roku. Jest absolwentem Instytutu Nauk Politycznych oraz
Wydzialu Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. W latach
1994-1997 pracowal w Biurze Komisji Sejmowych Kancelarii Sejmu, a potem w
Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi, gdzie bral udzial w negocjacjach w
sprawie przystapienia Polski do Unii Europejskiej. W latach 2000-2002
wspolpracowal z Departamentem Legislacji Europejskiej Urzedu Komitetu
Integracji Europejskiej w ramach prac nad dostosowaniem polskiego prawa do
prawa Unii Europejskiej. Od lutego 2018 roku do pazdziernika 2019 roku byl
podsekretarzem stanu w MSZ odpowiedzialnym za sprawy prawne i traktatowe.
W wyborach parlamentarnych w pazdzierniku 2019 roku uzyskal mandat posla IX
kadencji. Pod koniec 2020 roku “Gazeta Wyborcza” podala, ze Wawrzyk byl
przez kilkanascie lat dzialaczem Polskiego Stronnictwa Ludowego, a do
partii mial wstapic pod koniec lat 90. – Bardzo fajnie nam pomagal w
pracach klubu. Prawie codziennie sie spotykalismy na kawce i rozmawialismy
– powiedzial “Wyborczej” byly posel PSL Miroslaw Pawlak. W 2013 roku
dziennikarze “Wprost” opisali, ze w 2012 roku Wawrzyk “skopiowal jeden z
rozdzialow swojej ksiazki z referatu swojej studentki”, Aleksandry. Chodzi
o ksiazke “Sady cywilne w procesie integracji europejskiej”, w ktorej
zatrudniona w sekretariacie owczesnego Instytutu Europeistyki Wydzialu
Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego kobieta
znalazla fragment referatu o sadownictwie na Litwie, ktory stworzyla jako
studentka na zajeciach Wawrzyka.
Wedlug “Wprost” Wawrzyk “skopiowal ponad 2,5 tys. znakow”. Nie spotkala go
jednak za to kara, poniewaz Wawrzyk zlozyl wniosek o przerwanie procedury
habilitacyjnej. Te sfinalizowal w 2014 roku, po napisaniu nowej pracy.
“Moim zdaniem to nie byl plagiat. Zreszta doktor Wawrzyk sam zakonczyl te
sprawe, piszac prosbe o przerwanie przewodu habilitacyjnego i przedkladajac
nowa prace” – komentowal w 2018 roku dla “Wirtualnej Polski” profesor
Janusz Adamowski, owczesny dziekan Wydzialu Dziennikarstwa, Informacji i
Bibliologii UW.
“Marsz gniewu” na ulicach Warszawy. “Kocham to, co robie i nie chce innej
pracy. Chce miec godne wynagrodzenie”
Kilka tysiecy osob bierze udzial w “Marsz gniewu” zorganizowanym przez
zwiazki zawodowe pracownikow budzetowki. Jego uczestnicy domagaja sie
podwyzek plac. – Jestescie tu dzis po to, aby pokazac calej Polsce, ze
panstwo polskie jeszcze sie nie zawalilo wylacznie dzieki waszej ciezkiej
pracy. Jestescie tu dzis po to, aby wszyscy w Polsce, ktorzy stanowia prawo
i decyduja, pamietali o tym, dzieki komu moga sie chwalic w telewizji
swoimi sukcesami. Bez was nie da sie w Polsce przeprowadzic zadnej reformy
– powiedziala do uczestnikow marszu szefowa Forum Zwiazkow Zawodowych
Dorota Gardias. Na warszawskie ulice wyszli przedstawiciele roznych
zawodow: sluzb mundurowych, pracownicy wymiaru sprawiedliwosci, ale tez
urzednicy samorzadowi oraz osoby pracujace w ministerstwach. Protestujacy
przyjechali z wielu zakatkow Polski.
Glowny postulat uczestnikow marszu to natychmiastowy wzrost wynagrodzen i
wprowadzenie regul ich wyplacania. Mowia o 24 procentach podwyzki w
przyszlym roku i 20 procentach w tym roku.
“Panstwo polskie jeszcze sie nie zawalilo wylacznie dzieki waszej ciezkiej
pracy”
Dorota Gardias, przewodniczaca Forum Zwiazkow Zawodowych powiedziala, ze
wynagradzanie urzednikow w obecny sposob to jest budowanie “bieda panstwa”.
– Straciliscie na inflacji gigantyczne pieniadze. Pieniadze potrzebne wam
do codziennego funkcjonowania – powiedziala do zgromadzonych szefowa Forum
Zwiazkow Zawodowych. Jak dodala, “wyzsze ceny to wyzsze wplywy do budzetu”.
Dlatego nie dajcie sie oszukac. Kupujac chleb, idac do fryzjera,
naprawiajac samochod, juz dawno daliscie im pieniadze na te podwyzki. Te
pieniadze zostaly wam odebrane – powiedziala. – Jestesmy tu dzis po to, aby
je odzyskac – zaznaczyla.
Zwrocila sie do zebranych: – Jestescie tu dzis po to, aby pokazac calej
Polsce, ze panstwo polskie jeszcze sie nie zawalilo wylacznie dzieki waszej
ciezkiej pracy. Jestescie tu dzis po to, aby wszyscy w Polsce, ktorzy
stanowia prawo i decyduja pamietali o tym, dzieki komu moga sie chwalic w
telewizji swoimi sukcesami.
– Bez was nie da sie w Polsce przeprowadzic zadnej reformy – dodala.
– Mowimy, ze to jest sprawa i dzisiejszy przekaz dla wszystkich Polek i
Polakow: niebezpieczenstwo wynikajace z opustoszalych urzedow, posterunkow
policji, sadow. (….) Ci ludzie w koncu odejda z tej pracy. Tak bylo w
sprawie pielegniarek i poloznych, kiedy dopiero spoleczenstwo dojrzalo z
rzadzacymi, ze nie bedzie mial sie kto nami opiekowac. Dopiero sie zaczely
jakies minimalne ruchy – przypomniala Gardias.
– Glownym problemem jest to, ze pensje w wielu sektorach budzetowki rosly
duzo wolniej niz inflacja, niz inne pensje. Problemem wielkim jest to, ze
niektorzy maja podwyzki tylko dlatego, bo rosla pensja minimalna –
powiedzial reporterowi TVN24 jeden z uczestnikow marszu. “Oddajemy serce w
pracy”
– Kocham to, co robie i nie chce innej pracy. Chce miec godne wynagrodzenie
za to – mowila z kolei zapytana o swoja obecnosc na protescie jedna z jego
uczestniczek
– My wlasnie jako funkcjonariusze przede wszystkim wspieramy pracownikow
cywilnych dlatego, ze ich sytuacja jest dramatyczna. Nawet bym to okreslil
jako groteskowa. Dlatego, ze sa to ludzie wysoko wyspecjalizowani, ktorzy
wykonuja bardzo odpowiedzialna prace. Prace, ktora rodzi tez pewne
konsekwencje karne w przypadku niedopelnienia obowiazkow, a zarabiaja
normalna krajowa – ocenil zapytany o protest mezczyzna.
– Ci, co chcieli odejsc, dawno odeszli. Zostali naprawde patrioci chyba i
ci, ktorzy kochaja te prace. I sa wierni po prostu temu, zeby sluzyc
spoleczenstwu. Tylko w tych kategoriach mozna to rozpatrywac – skomentowala
kolejna osoba. Jestesmy domem pomocy dla osob niepelnosprawnych
intelektualnie. Zatem pracujemy z ludzmi specyficznymi. Nasze kwalifikacje,
nasze przygotowanie musza byc tez specyficzne i wyjatkowe. No i jest takie.
Robimy to, oddajemy serce w pracy. Lubimy te prace, chcemy ja wykonywac
dobrze. Niestety nie jestesmy godziwie wynagradzani – powiedziala
protestujaca pracownica Domu Pomocy Spolecznej.
– Jak sie kocha te prace, to sie z niej nie rezygnuje, tylko walczy sie o
poprawe. Takze my walczymy, nie poddajemy sie – podsumowala kolejna
uczestniczka protestu.
Inna z kobiet, pracujaca w prokuraturze, zwrocila uwage na brak ludzi do
pracy. – Taka miejscowosc jak Warszawa, gdzie mamy rozbudowany rynek pracy,
w jednej z prokuratur okregowych na dzien dzisiejszy jest 60 wakatow.
Przychodza stazysci, trzy tygodnie to jest maksymalny czas, jaki wytrzymuja
w tej firmie. Tym bardziej, ze nie widza perspektyw rozwoju, awansu –
mowila. – My w swoja prace wkladamy cale swoje serce, ale nie jestesmy w
stanie sprostac wszystkim wymaganiom, jakie mamy wokol, niestety bardzo zle
sie z tym czujemy, ze interesanci musza czekac dluzej na pewnego rodzaju
decyzje lub wykonanie jakiejs sprawy – dodala. Kto bierze udzial w marszu
Zwiazki zawodowe, ktorych czlonkowie biora udzial w marszu to m.in. Zwiazek
Zawodowy Pracownikow Policji, Zwiazek Zawodowy Pracownikow Prokuratury RP,
Zwiazek Zawodowy Pracownikow Cywilnych Wojska, Zwiazek Zawodowy Strazakow,
Zwiazek Zawodowy Pracownikow Wymiaru Sprawiedliwosci RP, Ogolnopolski
Zwiazek Zawodowy Psychologow, NSZZ Solidarnosc Pracownikow Sadownictwa i
Prokuratury. Obecne sa tez zwiazki zawodowe pracownikow pomocy spolecznej z
roznych stron Polski oraz pracownikow domow opieki spolecznej, a takze
zwiazki zwiazane z gornictwem wegla brunatnego.
SPORT
Nigdy nie gral w pilke. Podpisal kontrakt z klubem. “Ma opone w talii” FK
Usti nad Labem poinformowalo niedawno o podpisaniu kontraktu z 22-letnim
Martinem Podhajskym. Jest to sensacyjny ruch, zwlaszcza ze chlopak nigdy
wczesniej nie gral w pilke na poziomie profesjonalnym. Jego ojciec wykupil
mu kontrakt. – Ma opuchniete policzki oraz opone w talii – napisal serwis
indes.cz. FK Usti nad Labem wystepuje obecnie na trzecim poziomie
rozgrywkowym w Czechach (CFL – Group B) i po szesciu kolejkach z dorobkiem
dziesieciu punktow zajmuje szoste miejsce w tabeli. Wladze klubu robia, co
moga, aby poprawic wynik z ubieglego sezonu, w ktorym zespol zajal
jedenaste miejsce. Jak sie okazuje, wlasnie sfinalizowali transfer, ktory
stal sie duzym zaskoczeniem dla pilkarskiego swiata. Pracuje w firmie
nieruchomosciowej, a podpisal kontrakt z czeskim klubem. Ojciec wykupil mu
miejsce w skladzie
Kilka dni temu poinformowano za posrednictwem mediow spolecznosciowych, ze
nowym pilkarzem klubu zostal 22-letni Martin Podhajsky. Nie byloby w tym
nic dziwnego, gdyby nie fakt, ze chlopak jest pracownikiem firmy Viagem,
dzialajacej na rynku nieruchomosci, a ponadto nigdy wczesniej nie gral w
pilke. Jego ojciec postanowil jednak zaplacic 500 tysiecy czeskich koron
(20 tys. euro), aby syn zostal zarejestrowany w Zwiazku Pilki Noznej
Republiki Czeskiej (FACR). Podhajsky juz niedlugo ma rozpoczac treningi z
zespolem, aby na wiosne zastapic kapitana Jakuba Maresa i rozegrac 10 minut
w oficjalnym meczu na pozycji napastnika. “Ma opuchniete policzki oraz
opone w talii. Martin Podhajský to sympatyczny facet, ale w zadnym wypadku
nie przypomina pilkarza, a raczej barokowego aniola” – napisal portal
indes.cz. “To jest najbardziej szalony transfer tego lata” – poinformowala
telewizja BBC Sport. Prezes klubu zdradzil, dlaczego zdecydowal sie
zakontraktowac chlopaka. Szczera prawda
Prezes klubu Premysl Kuban w rozmowie z BBC zdradzil, dlaczego zdecydowal
sie na taki ruch. – On nigdy nie gral w pilke nozna, tylko w gre FIFA na
konsoli. 500 tys. koron czeskich nie toczy sie jednak po ziemi kazdego
dnia. Ktokolwiek da mi tego typu pieniadze, pozwole mu zagrac w mojej
druzynie – powiedzial.
– Jesli twoj ojciec jest tak glupi, ze da nam piecset tysiecy za dziesiec
minut, to przykro mi… Nie mozemy tego odrzucic, nie mam tylu sponsorow.
Teraz negocjujemy kontrakt z Martinem. Kibice beda mogli zobaczyc go juz
podczas kolejnego meczu u siebie, ale na razie usiadzie jedynie na lawce
rezerwowych – dodal. Najblizszy mecz druzyny Kubana odbedzie sie w piatek
15 wrzesnia, kiedy na wyjezdzie zmierzy sie z Ceska Lipa. Dokladnie tydzien
pozniej zagra na wlasnym stadionie z zespolem Teplice B.
Media: Jest chetny trener na poprowadzenie Polakow. Byl juz laczony z
kadra. PZPN poszukuje nastepcy Fernando Santosa i dal sobie na to kilka
dni. Choc sa glosy, ze przewaza koncepcja selekcjonera z Polski, to nie
brak chetnych z zagranicy. Wedlug najnowszych wiesci kandydature zglosil
trener, ktory byl w przeszlosci laczony z nasza reprezentacja. PZPN liczy
na awans na Euro 2024 za wszelka cene. Niewazne, czy uda sie to zrobic
poprzez eliminacje (choc to zadanie dosc trudne), czy przez marcowe baraze,
w ktorych Bialo-Czerwoni moga zagrac dzieki wynikom w Lidze Narodow. Awans
na mistrzostwa Europy ma dac nowy selekcjoner. Choc Cezary Kulesza probuje
namowic konkretnych kandydatow, to zglosil sie juz jeden, spoza Polski.
Adam Nawalka juz zglosil chec poprowadzenia ponownie reprezentacji Polski.
Sam uzasadnial, ze druzynie narodowej sie nie odmawia. Do bycia
selekcjonerem aspiruje Marek Papszun, ale wedlug mediow faworytem ma byc
Michal Probierz. Ale zainteresowany polska kadra ma byc tez Gianni De
Biasi, ktory w przeszlosci byl juz laczony z polska druzyna. Wloski trener
z albanskim paszportem mial przejac reprezentacje Polski w 2018 r., po
nieudanych dla nas mistrzostwach swiata. De Biasi mial byc juz po slowie ze
Zbigniewem Bonkiem i na powaznie szykowac sie do przejecia posady, ale
ostatecznie wybor padl na Jerzego Brzeczka. Wloch byl tez wymieniany jako
ewentualny nastepca Brzeczka, ale w miedzyczasie znalazl prace w
Azerbejdzanie. Ale wyniki Azerow w tegorocznych eliminacjach Euro sa
naprawde slabe. Zajmuja w grupie przedostatnie miejsce z zaledwie jednym
punktem po czterech meczach, sa praktycznie bez szans na awans. Wyprzedzaja
Estonie tylko dlatego, ze maja mniej rozegranych meczow i lepszy bilans
bramkowy. W eliminacjach do MS 2022 takze nie wygrali zadnego spotkania. De
Biasi w 35 spotkaniach jako selekcjoner Azerbejdzanu zanotowal srednia 0,91
punktu na mecz. Trudno zatem przypuszczac, ze jego kontrakt z Azerami,
ktory wygasa wraz z koncem listopada, zostanie przedluzony.
Wedlug WP SportoweFakty De Biasi bylby chetny objac polska kadre w kazdej
chwili, nawet teraz. Najprawdopodobniej jest gotow rozwiazac wczesniej
umowe z Azerbejdzanem, gdzie nie ma zadnych perspektyw. Ale Wloch raczej
nie jest w orbicie zainteresowan Kuleszy. W mediach przewijaly sie nazwiska
kilku polskich trenerow – Nawalki, Papszuna, Probierza, Jana Urbana, Jacka
Magiery i Macieja Skorzy. Ten ostatni wydaje sie byc nie do wyjecia z Urawa
Red Diamonds, z ktorym walczy o mistrzostwo Japonii. Buduje sobie marke w
Azji i nie jest zainteresowany powrotem do Polski. Wedlug WP Skorza mialby
byc tez zbyt droga opcja dla PZPN-u.
Wedlug naszych informacji w orbicie zainteresowan Kuleszy jest Kosta
Runjaic, ktory zdazyl dobrze poznac polska pilke przez lata pracy w Pogoni
Szczecin i Legii Warszawa. W srode sekretarz generalny PZPN Lukasz
Wachowski zdradzil, ze nazwisko nowego selekcjonera poznamy do 20 wrzesnia.
Dariusz Szpakowski znow skomentuje mecz. Nie zgadniecie jaki. Dariusz
Szpakowski wroci do pracy przy mikrofonie i skomentuje mecz pilki noznej na
zywo. Tym razem bedzie to spotkanie charytatywne pomiedzy zespolem z klasy
okregowej a druzyna Krajowej Izby Rozliczeniowej. Dariusz Szpakowski to
jeden z najbardziej znanych komentatorow sportowych w Polsce. Jego
specjalizacja to pilka nozna, komentowal mnostwo spotkan reprezentacji, a
takze finaly mistrzostw swiata, Europy i Ligi Mistrzow. Niebawem bedzie
mozna go uslyszec przy okazji meczu o zupelnie innym charakterze. Dariusz
Szpakowski znow zasiadzie za mikrofonem. Skomentuje mecz charytatywny w
gminie Hanna
W niedziele 17 wrzesnia w gminie Hanna w wojewodztwie lubelskim odbedzie
sie piknik organizowany przez Gminny Osrodek Kultury i Sportu w Hannie wraz
z Fundacja KIR na rzecz Rozwoju Cyfryzacji Cyberium. Jedna z atrakcji
bedzie mecz charytatywny, w ktorym GLKS Bug Hanna (klasa okregowa, grupa
Chelm) zmierzy sie z druzyna Krajowej Izby Rozliczeniowej, a skomentuje go
Szpakowski. Ponadto kibice beda mogli dowiedziec sie, jak od kulis wyglada
praca komentatora. Dla znanego dziennikarza bedzie to jedna z nielicznych
od pewnego czasu okazji do skomentowania meczu. Wszystko za sprawa
rozstania sie z Telewizja Polska, gdzie pracowal przez 39 lat (1983-2022).
Za to nadal udziela sie jako ekspert pilkarski, ostatnio wypowiadal sie na
temat gry reprezentacji Polski i zmiany na stanowisku selekcjonera. Piknik
gminy Hanna i Fundacji Cyberium odbywa sie pod haslem “Cyfrowo-dyniowo.
Aktywnie i zdrowo”. Podczas wydarzenia przewidziane sa atrakcje dla dzieci,
ktore beda mogly zagrac w gre edukacyjna “Poducha cyberbezpieczenstwa”, a
takze warsztaty dla doroslych dotyczace bezpieczenstwa w sieci i uslug
zaufania. Przewidziano takze pokaz ratownictwa medycznego, animacje oraz
konkurs kulinarny i degustacje potraw z dyni. Mecz Bugu Hanna z druzyna
KIR, komentowany przez Dariusza Szpakowskiego, zaplanowano na godzine 16.
DETEKTYW
Rosyjska ruletka
Telefon z policji zawiadamiajacy o objeciu wszystkich domownikow i osoby
znajdujace sie w pensjonacie covidowa kwarantanna byl dla Marczakowej jak
lodowaty prysznic. Kobieta, jak zawsze, gorzko zalowala straty zarobku i
niewiele myslala o zdrowiu rodziny i swoich gosci. Dopiero Helenka, widzac,
ze ze Zbyszkiem jest niedo- brze, a z zona kuzyna jeszcze gorzej, wymusila
na ciotce telefon na pogotowie.
W sumie oboje malzonkowie pare godzin pozniej trafili do szpitala. –
Wymyslili jakiegos wirusa, by oglupiac ludzi i tyle – stwier- dzila
Marczakowa, gdy wprowa- dzono zakazy majace ograniczyc rozprzestrzenianie
sie zakazen. – Nie trzeba byc Einsteinem, by wykalkulowac, ze to wszystko
bujda na kolkach. A w ogole, to narodu jest prawie czterdziesci milionow i
nawet, jakby rzeczy- wiscie pare tysiecy zachorowalo, to co z tego? I bez
tej zarazy ludzie umieraja kazdego dnia.
Swoje teorie na temat nieszko- dliwosci koronawirusa Krystyna Marczakowa
wyglaszala wszedzie gdzie sie zjawila: pod kosciolem, w supermarkecie i na
targu. Gdy ktos z nia polemizowal, kobie- ta nie dawala sie zbic z tropu.
Wiedziala swoje – ten chinski zarazek to kompletna bzdura.
Nie zamierzala tez w naj- mniejszym stopniu stosowac sie do zalecen
higienicznych ani nakazu ograniczenia kontaktow miedzyludzkich. Nie po to
jezdzi- la do Ameryki ciezko harowac, chcac zarobic forse na swoj uko-
chany pensjonat z restauracja, by teraz – z powodu jakiejs wymy- slonej
zarazy – swiecil pustkami! Jak zwykle pensjonat
Marczakow mial zarezerwo-
wane wszystkie pokoje na kilka najblizszych tygodni. Zaraz po wprowadzeniu
ograniczen epidemicznych rozdzwonily sie wiec telefony. Przy pierwszym
telefonie prawa reka Krystyny Marczakowej, syn Zbigniew, kiwal ze
zrozumieniem glowa, wysluchujac narzekan klienta, ktory mial zarezerwowany
week- end dla najblizszej rodziny z oka- zji rocznicy slubu. Syn i wspolnik
wlascicielki pensjonatu zapraszal klienta w przyszlosci, gdy tylko znikna
restrykcje – co zdenerwo- walo jego matke do tego stopnia, ze musiala zazyc
waleriany.
– Czys ty zglupial ze szczescia?
– napadla na syna, gdy poczula sie nieco lepiej. – Brzezinski to staly
klient! Co by sie stalo, jakby
sobie tu kilka dni poimprezowa- li? Na pewno wirusa by nam nie przywiezli,
a u nas tez go nie ma. Jak beda dzwonic inni, to sama z nimi pogadam!
– Mama to tylko jedno ma w glowie – ile na tym mozna zarobic! Tylko niech
mama pamie- ta, ze za przyjmowanie klientow w tej sytuacji mozna zaplacic
kilkadziesiat tysiecy zlotych kary i w dodatku przeniesc sie na tamten
swiat – zdenerwowal sie Zbigniew Marczak.
– E, ty mnie karami nie strasz. Komune przetrzymalam, to i teraz dam sobie
rade. Najwazniejsze, to po cichu robic swoje i ludziskom w oczy nie lezc.
Nasza posesja jest na uboczu, kto nie potrzebuje, to nie zachodzi.
Miejscowi i tak sie u nas nie stoluja, a jak kto obcy zajedzie, to trudno
wypatrzec. Zywoplot wysoki, z szosy nie widac, czy ktos parkuje, czy nie.
– Przeciez zatrudniamy tutej- szych ludzi. W mig sie rozniesie, ze nie
przestrzegamy restrykcji. A jak sie rozniesie, to na pewno ktos doniesie co
sie u nas dzieje. Sanepid wlepi kare i tyle na tym zyskamy!
– Pomocnikow jeszcze dzis wyslemy na bezplatny urlop. No to nikt nie
doniesie, nie boj sie.
– To nie w porzadku. Nasi ludzie sa w gorszej sytuacji niz my, bo straca
jedyne zrodlo docho- dow. Masz przeciez oszczednosci i powinnismy im placic
chociaz troche, nie uwazasz?
– Filantrop sie znalazl z cudzej kieszeni! Nic nikomu nie jestem winna –
nie ma pracy, nie ma pla- cy i juz. Tak jest na calym swiecie.
– To jak sobie mama wyobraza prowadzenie interesu we dwoje? Rozdwoimy sie,
czy jak! – mlody Marczak wkurzyl sie nie na zarty.
– Po pierwsze: klientow bedzie troche mniej. Po drugie: twoja zona wezmie
sie wreszcie do roboty. Przeciez do pracy w bibliotece teraz nie chodzi?
Jak obierze warzywa, chwyci za odkurzacz czy zmie- ni posciel w numerach,
korona jej z glowy nie spadnie Po trzecie: spro- wadze do pomocy Helenke.
Siostra dzwonila, ze dziewczyna zostala bez
pracy, a kredyt splacac musi. No to twoja kuzynka sobie u nas zarobi i z
jej pomoca jakos damy rade.
– Mama nie da sie przegadac. No trudno, bedzie jak sobie mama zyczy. Tylko
obawiam sie, ze moc- no tego bedziemy zalowac! – syn wyszedl na taras
zapalic papie- rosa trzaskajac glosno drzwiami. Tak jak Marczakowa przy-
puszczala, czesc klientow nie zamierzala stosowac
sie do ograniczen majacych zmniejszyc rozprzestrzenianie sie wirusa. To
wystarczalo w zupel- nosci, by jej biznes sie krecil i przynosil dochod.
Jako pierwsza z prosba o zare- zerwowane miejsce w pensjonacie upomniala
sie Barbara Zaleska, ktora juz wczesniej goscila u Marczakow. Kobieta
niesmialo zapytala, czy w drodze wyjatku nie daloby sie jednak przyjac dwu
osob? Zapewniala, ze nie beda wybrzydzac na kuchnie, bo wiadomo – z
zaopatrzeniem i pelnym menu restauracyjnym moze byc problem. Sytuacja byla
jednak bardzo delikatna, przyja- ciel juz wzial urlop, przyjezdza do niej
za kilka dni… W swoim domu nie moze go, niestety, przy- jac i pensjonat
Marczakowej byl- by dla niej jedyna deska ratunku.
Krystyna Marczak w mig wyczula okazje. To na kilometr pachnialo romansem,
ktory jej klientka starala sie utrzymac w tajemnicy. To okazja w sam raz.
Zakochana kobieta nie liczy sie z forsa.
– W drodze wyjatku… No coz, zrobie to dla pani, ale to nie takie proste.
Trzeba by utrzymac ogrzewanie calego pensjonatu, bo inaczej sie nie da,
przygotowac caly serwis. Pracowac musialaby obsluga, nie mowiac o kuchni,
bo cos musicie panstwo jesc…
– Tak, rozumiem, ze to jest problem. Ale bardzo zalezy mi na kilku
spokojnych dniach z dala od ludzi. Jestem przemeczona i bar- dzo potrzebuje
odpoczynku. Bede oczywiscie przygo- towana na wyz- sze koszty, jesli to
konieczne…
Tego dnia Marczakowa
zasypiala w blo-
gim przeswiad-
czeniu, ze zycie
jest piekne, a ten
wymyslony wirus
niech straszy ludzi
jak najdluzej: bo
dzieki niemu pono-
szac mniejsze koszty, zarobi wiecej… Chociaz powieki jej sie kleily do
snu, liczyla w kolko, ile zarobi: zgodzila sie na poczatek przyjac gosci do
czterech 2-oso- bowych pokoi. W sumie – to tyl- ko 8 osob, ale biorac pod
uwage tansza obsluge, menu zreduko- wane do jednego zestawu obia- dowego i
“covidowy dodatek”, zarobi na tym tyle, jakby miala 20 klientow.
Nie byl to oczywiscie koniec zyskow. Po odeslaniu pracow- nikow na
bezplatny urlop znow pojawil sie niezly dochod, bo przeciez ani synowa, ani
Helenka, nie beda pracowac na umowe o prace. Wystarczy im dac gotowke do
reki i tyle. Zaraz, ale wlasciwie to ile? Syn ze swoja mloda zona i tak
maja u matki utrzymanie, no to sie im troche dorzuci. Zreszta, z synowej –
bibliotekarki – pomocy bedzie niewiele. A Helenka? Za bar- dzo sie na niej
nie oszczedzi, bo siostra bedzie gderac i obmowi przed cala rodzina. Ale
Helenka silna i zdrowa, to we wszystkim bedzie mozna sie nia wyreczyc.
– Taki interes to rozumiem…
– mruczala wlascicielka pensjo- natu przewracajac sie na drugi bok.
Powolutku, po cichutku, kre-
cil sie interes Marczakow,
ku zadowoleniu seniorki rodu i utrapieniu syna i synowej. Oboje mieli matce
za zle chci- wosc, jednak otwarcie sprzeciwic sie jej nie smieli. To ona
zarobila pieniadze na wymarzony pen- sjonat, kierowala jego budowa, a
nastepnie rzadzilazarzadza- la firma. Ona wybudowala dla syna dom,
wyprawila mu hucz- ne weselisko i namowila jedy- naka do udzialu we
wspolnym biznesie. Syn, chociaz formalnie wlasciciel restauracji, zalezny
byl jednak zupelnie od despotycznej matki.
Mlodzi wpadli wiec w wielka rozpacz, gdy po krotkim okresie
wytchnienia, jesienia 2020 roku, wirus uderzyl ze zdwojona sila, a w slad
za tym zaczely obowia- zywac jeszcze surowsze ograni- czenia. Krystynie
Marczakowej bowiem za nic nie udawalo sie wytlumaczyc, ze pandemia nie jest
zadnym wymyslem, a real- nym zagrozeniem…
Znow, nie liczac sie z zad- nymi ograniczeniami, cichcem umawiala sie z
turystami i znow zadzwonila do siostry, by pode- slala jej do pomocy
Helenke. Z miejscowymi wolala sie nie umawiac – niektorzy robili uwagi
wskazujace na to, ze jej pensjonat jest na celowniku niezyczliwych
sasiadow. Raz nawet pojawil sie u Marczakow posterunkowy, ale kobieta nie
wpuscila go nawet na teren posesji.
– Widac macie cos do ukrycia
– stwierdzil policjant.
– Ja tylko wiem, co sie przy- nalezy wedlug prawa. Jak nie ma nakazu, to
nie bedziecie u mnie weszyc – odgryzla sie Marczakowa i zatrzasnela przed
posterunkowym brame. Szczesliwie dla Marczakow minal stary rok, ale styczen
nowego roku nie byl juz tak
laskawy. Nie wiadomo, kto przy- wiozl chorobsko do Marczakow: czy to byla
Helenka, ktora syl- westra spedzala u znajomych w Krakowie, czy ktorys z
zapalo- nych narciarzy? Tego nie sposob bylo dociec, bo zdarzenia w pen-
sjonacie potoczyly sie lawinowo.
Jako pierwsza zle poczula sie Kamila, zona Zbigniewa Marczaka. Synowa
wlascicielki dostala goraczki, bolala ja glowa i wszyst- kie kosci.
Marczakowa zaparzyla synowej rumianek, zaordynowala paracetamol i kazala
polozyc sie do lozka. Nie dopuszczala nawet mysli, ze to cos gorszego niz
zwy- kle zaziebienie czy grypa.
– Chorobe najlepiej wygrzac i wypocic pod pierzyna – stwier- dzila. –
Polezysz sobie, a za dwa dni bedziesz zdrowa jak rydz!
Niestety, za 2 dni bylo z syno- wa jeszcze gorzej, bo goraczka i bole
miesni sie wzmogly, lecz Krystyna Marczak nie pozwo- lila dzwonic ani do
lekarza rodzinnego, ani na pogotowie. Upierala sie przy swoim nawet
wowczas, gdy zachorowal takze Zbigniew i jeden z goszczacych u Marczakow
turystow. Ten ostat- ni, mimo protestow wlascicielki pensjonatu, postanowil
zglosic sie po porade telefoniczna do swojego lekarza, ktory, po obja- wach
sadzac, dal pacjentowi skie- rowanie na wykonanie testu na koronawirusa.
Ku wscieklosci Marczakowej, test turysty – warszawiaka – okazal sie
pozytywny, w dodatku jej gosc wskazal wszystkie osoby, z ktorymi mial
ostatnio kontakt. Wsrod nich znalazla sie oczywi- scie Marczakowa, jej syn,
syno- wa, Helenka i pozostali goscie przebywajacy w pensjonacie.
Telefon z policji zawiada- miajacy o objeciu wszystkich domownikow i osoby
znajdu- jace sie w pensjonacie kwaran- tanna byl dla Marczakowej jak
lodowaty prysznic. Kobieta, jak zawsze, gorzko zalowala stra- ty zarobku i
niewiele mysla- la o zdrowiu rodziny i swoich gosci. Dopiero Helenka,
widzac, ze ze Zbyszkiem jest niedobrze, a z zona kuzyna jeszcze gorzej,
wymusila na ciotce telefon na pogotowie. W sumie oboje mal- zonkowie pare
godzin pozniej trafili do szpitala. Nazajutrz bylo juz wia- domo, ze
zarowno Kamila, jak Zbyszek
Marczakowie, maja pozytywny test koronawirusowy. Mezczyzna, chociaz
narzekal na bole w pier- siach i trudnosci z oddychaniem, byl w lepszym
stanie, niz jego zona, ktora potrzebowala pod-laczenia do respiratora. Tego
samego dnia do szpitala przy- wieziono jeszcze dwoje innych gosci
Marczakowej – pare narze- czonych, ktorzy wybrali sie na kilkudniowy urlop,
by pojezdzic na nartach. Minelo 6 tygodni. Zbigniew Marczak, jeszcze bardzo
osla-
biony, wyszedl ze szpitala. Para narzeczonych narciarzy takze miala
szczescie. Zabraklo go jed- nak dla turysty ze stolicy i zony mlodego
Marczaka. Oboje zlek- cewazenie koronawirusowych restrykcji przyplacili
zyciem.
Zbigniew Marczak na wiado- mosc o stracie zony, z ktora dane mu bylo
przezyc zaledwie 2 lata, wpadl w szal. Zazwyczaj spo- kojny mezczyzna omal
nie pobil matki, ktora stala sie posrednio przyczyna rodzinnej tragedii:
– Nienawidze cie! Od dzis nie chce cie znac, podla kobieto! Mial racje
ojciec, ze zwial od ciebie na drugi koniec Polski. Wyjezdzam zaraz po
pogrzebie Kamilki i nigdy mnie juz nie zobaczysz. A ten cholerny pensjonat
i brudna forse mozesz sobie w d… wsadzic! Nie pomogly lzy i blagania
Marczakowej, ze ma tylko jego i kocha go nad zycie. Syn, jak zapowiedzial,
wyjechal w nie- znane z jedna walizka nazajutrz po pogrzebie zony,
pozostawiajac matke z pensjonatem, oszczed- nosciami i sumieniem, jezeli na
cos takiego w sercu Marczakowej
w ogole bylo miejsce…
Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)
STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/
abujas12@gmail.com
http://
www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci
http://MyShip.com
Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez
dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com
GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl
Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:
(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):
Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,
Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.
BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436
Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”
wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452
(format IBAN)
wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479
(format IBAN)
wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504
(format IBAN)
BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX
Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”
Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,
numer KRS 0000124837:
“Wspomoz nas!”
teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty
Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl,
Obywatele News, Szczecin Moje Miasto