Dzien dobry – tu Polska – 15.05.2022

SPORTOWY WEEKEND
Rok XX nr 127 (6436) 15 maja 2022r.
abujas12@gmail.com
http://www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci
TENIS
Niesamowita Iga Swiatek! Cudowne zagrania w zwycieskim finale w Rzymie
Iga Swiatek powtorzyla sukces sprzed roku – wygrala Internazionali
d’Italia, pokonujac Tunezyjke Ons Jabeur 6:2, 6:2. Plakala po triumfie,
piatym turniejowym zwyciestwie w sezonie.
– 28 zwyciestw z rzedu. Imponujace, opisz emocje – poprosil spiker na
korcie po wreczeniu pucharu Idze Swiatek. Byly ogromne, choc jemu o nich
nie mowila. Potrzebowala kilku minut, aby sie uspokoic po ostatniej
pilce, plakala na laweczce, zakryla twarz recznikiem, lzy spod niego
wyplywaly, wiec uroczystosc sie chwile opoznila.
– Pierwszy raz mialam tak zla reakcje po zwyciestwie – powiedziala w
wywiadzie dla CANAL+, jeszcze na korcie, na goraco. – Mam nadzieje, ze
zdjecia wyszly dobrze, bo bylam bardzo zaplakana – zartowala. – Pelno
bylo stresu tu, w Rzymie. Pierwszy raz udalo mi sie obronic jakis tytul,
stad emocje. No i przez tydzien nie bylo tiramisu, odrobie to sobie dzisiaj.
Emocje sa zrozumiale. Polka wygrala piaty duzy turniej z rzedu rangi WTA
Tour, czego ostatni raz dokonala Serena Williams w 2013 r.
Spotkaly sie w finale tenisistki wybitne, bedace w wysmienitej formie. A
wiec w Rzymie doszlo do kobiecego finalu wrecz idealnego dla tego
turnieju, w ktorym niebanalnie, z polotem, odwaznie i ryzykownie grajaca
Tunezyjka zmierzyla sie z 20-letnia Polka, ostoja, opoka, najstabilniej
grajaca zawodniczka – co zreszta oczywiste, skoro przystepowala do meczu
po 27 zwyciestwach z rzedu i do swojego piatego finalu w tym sezonie.
Teraz ma ich 28.
Jabeur (WTA 7) wygrala w tym roku az 17 meczow na maczce, najwiecej w
ATP i WTA, a takze 11 z rzedu. Stala sie rzadkim przypadkiem w tenisie,
dochodzac do finalow w nastepujacych po sobie turniejach WTA 1000 w
Madrycie (wygranym) i Rzymie.
Byly to dla niej bardzo trudne dwa tygodnie. Dobrnela do finalu na Foro
Italico po ciezkich trzysetowych bitwach w cwiercfinale z Maria Sakkari
(WTA 4) i w polfinale z Daria Kasatkina (WTA 23), zakonczonym w sobote
wieczorem. A to znaczy, ze wkraczajac na kort w niedziele, byla znacznie
bardziej wymeczona tenisem niz Swiatek, ktora do Hiszpanii nie
pojechala, a na dodatek jej przygotowanie fizyczne jest znakomite.
Polka nie stracila seta w Rzymie, malo tego – jak podaje serwis OptaAce
– w ciagu ostatnich 25 lat mniej gemow niz ona stracily w drodze do
finalu Internazionali d’Italia tylko Serena Williams w 2013 r., Kim
Clijsters w 2003 r. i Martina Hingis w 1998 r.
W pierwszych minutach meczu polotem popisala sie nie Jabeur, ale
Swiatek, gdy w drugim gemie poslala nad rywalka loba niemal w koncowa
linie kortu, widzac, ze ta biegnie do siatki. Po takim zagraniu
przelamala po raz pierwszy serwis Tunezyjki i prowadzila 2:0. Przez
pierwszych kilkanascie minut wydawalo sie, ze Swiatek powtarza rzymski
final sprzed roku, kiedy pokonala Karoline Plí�Akova 6:0, 6:0 w meczu
perfekcyjnym, idealnym.
Ale nie, Jabeur, mimo piekielnej presji Swiatek, stawiala opor. W
pierwszym secie Tunezyjka zagrala az pieciokrotnie swoj oslawiony
dropszot, bez wiekszego sukcesu. A wlasciwie owo widowiskowe zagranie
tylko raz przynioslo jej punkt w pierwszej partii, ale probowala go do
konca meczu. Polka po prostu byla za szybka, potrafila dopasc opadajacej
pilki i odegrac mocno, topspinem – wygladalo to na konkretny plan w
odpowiedzi na skroty. Brawo bili kibice, cmokaly telewizyjne
komentatorki, wiwatowal Zbigniew Boniek, znany romanista, milosnik
tenisa i bywalec na Foro Italico. Polka wygrala 6:2 pierwszego seta,
przelamujac serwis rywalki po zjawiskowej, dlugiej wymianie.
Tunezyjka ma jeszcze jedna wazna ceche: uderza pilki tak, ze odbijaja
sie tuz nad kort, wymagajac od Swiatek zejscia w dol tak nisko, ze
niemal dotyka kolanami nawierzchni. Dla wysokiej dziewczyny to wcale nie
jest latwe, a Swiatek znakomicie dawala sobie z tym rade. Drugi set
zaczal sie od dlugiej walki Swiatek w obronie serwisu – przeciwniczka
miala pilke na przelamanie, pierwsza w meczu, ale obrona okazala sie
skuteczna. Jabeur zagrala w tym gemie fantastyczna pilke nad Swiatek,
Polka mogla jej dosiegnac, ale cofnela sie, bo zle ocenila lot, i az
zlapala sie za glowe, gdy stracila punkt. Po czym w nastepnym gemie
przelamala Tunezyjke i objela prowadzenie 2:0.
Tak naprawde mecz ustawialy kapitalne returny Polki, najlepszej na
swiecie pod tym wzgledem, a takze bardzo solidny serwis. Z czasem widac
bylo, ze Tunezyjka slabla, bo probowala konczyc akcje szybko i
ryzykownie, natomiast Swiatek, swiadoma swojej przewagi swiezosci i
sily, chetnie podejmowala dluzsze wymiany.
Wtedy nastapilo cos dziwnego, ale i fascynujacego, widowiskowego.
Przy stanie 4:0 Polka jakby sie zdekoncentrowala, oddala swoj serwis,
przegrala nastepnego gema do zera, znow byla bliska oddania swojego
serwisu, przegrywala w nim 0:40, popelnila pierwszy podwojny blad
serwisowy, ale otrzasnela sie, z dzika zawzietoscia wziela sie za
odrabianie strat. Wyrownala, a chwile pozniej wygrala. To bylo cudowne
widowisko, kapitalne minuty finalu, obie graly swoj najlepszy tenis, na
najwyzszym poziomie, obie uzywaly swoich najlepszych broni, biegajac jak
oszalale tam, gdzie rywalka rzucila pilke – najczesciej zaskakujaca. A w
nastepnym gemie Polka przelamala rywalke swoim dominujacym tenisem. 6:2,
6:2, bezapelacyjne zwyciestwo.
Powtorzyla Iga Swiatek swoj sukces z zeszlego roku z piorunska latwoscia.
Teraz Swiatek przenosi sie do Paryza, na korty Rolanda Garrosa. Rok temu
– jako obronczyni tytulu z 2020 r. – w cwiercfinale przegrala z Sakkari
w dwoch setach. Ale byla wtedy zupelnie inna tenisistka, niz jest teraz.

PILKA NOZNA
EKSTRAKLASA
33 kolejka
Cracovia-Wisla Plock 3-0
Jagiellonia Bialystok-Legia Warszawa 2-2
Nieciecza-Piast Gliwice 0-1
Warta Poznan-Lech Poznan 1-2
Zaglebie Lubin-Rakow Czestochowa 1-0
Lechia Gdansk-Pogon Szczecin 0-0
Stal Mielec-Slak Wroclaw 1-1
Gornik Zabrze-Gornik Leczna 4-2
Radomiak-Wisla Krakow 4-2
1.Lech 71pkt
2.Rakow 66pkt
3.Pogon 64pkt
4.Lechia 57pkt
5.Piast 53pkt
6.Radomiak 47pkt
7.Cracovia 46pkt
8.Wisla Plock 45pkt
9.Gornik Zabrze 44pkt
10.Legia 40pkt
11.Warta 39pkt
12.Zaglebie Lubin 38pkt
13.Stal Mielec 37pkt
14.Jagiellonia 37pkt
15.Slask 35pkt
16.Wisla Krakow 31pkt
17.Nieciecza 31pkt
18.Leczna 28pkt
-Lechia Gdansk zagra w europejskich pucharach! Remis z Pogonia Szczecin
wystarczyl.
Lechia Gdansk, remisujac bezbramkowo z Pogonia Szczecin, zapewnila sobie
4. miejsce w Ekstraklasie, a tym samym w przyszlym sezonie zagra w
europejskich pucharach. Wystapi w nich dopiero po raz trzeci w historii.
Przystepujac do meczu, Lechia wiedziala, ze do szczescia potrzebuje
punktu, wszak Piast Gliwice kilka godzin wczesniej pokonal Bruk-Bet
Termalice Nieciecza (1:0). Chociaz awansu do europejskich pucharow wciaz
mogl ja pozbawic tylko kataklizm. Czyli dwie zdecydowane porazki w dwoch
ostatnich meczach i do tego wysokie zwyciestwo Piasta w 34. kolejce.
Z kolei Pogon – po porazce Rakowa Czestochowa z Zaglebiem Lubin – dosc
niespodziewanie odzyskala szanse na wicemistrzostwo Polski. W tym
momencie tracila do Rakowa trzy punkty, zatem akurat ja interesowalo w
Gdansku tylko zwyciestwo.
Jednak juz tradycyjnie w ostatnich tygodniach od poczatku zdecydowanie
natarla Lechia. Juz w 6. min wynik mogl, a wlasciwie musial otworzyc
imponujacy ostatnio skutecznoscia Lukasz Zwolinski. Napastnik Lechii po
dalekim podaniu Macieja Gajosa znalazl sie oko w oko z Dante Stipica i
wlasciwie jedyne, co mu pozostalo, to spytac sie, w ktore miejsce poslac
pilke. Zamiast tego zamknal oczy i huknal, ile fabryka dala. Traf
chcial, ze bramkarz Pogoni swietnie wyczul jego intencje i w tylko sobie
znany sposob odbil ten potezny strzal.
Lechia, napedzana dopingiem niemal 14 tys. kibicow (zdecydowanie
najlepsza frekwencja w tym roku), grala plynnie i skladnie. Jej akcje
pomyslowo organizowal Jakub Kaluzinski, aktywni byli Joseph Ceesay i
Flavio Paixao, a przeblyski mial nawet Cristian Clemens, ktory zastapil
w podstawowym skladzie pauzujacego za kartki Marco Terrazzino. Wlasnie
po ladnej wymianie pilki Niemca z Rafalem Pietrzakiem niewiele pomylil
sie Flavio Paixao. Za chwile zbyt slabo uderzal juz sam Clemens.
Gospodarze seryjnie wykonywali tez rzuty rozne, ale bez efektu.
Ten napor Lechii trwal 20-25 minut, z czasem rowniez Pogon zaczela
zaznaczac swoja obecnosc na boisku. Bardzo grozny na lewym skrzydle byl
Kamil Grosicki, z ktorym sporo problemow mial Ceesay.
To po dosrodkowaniu wielokrotnego reprezentanta Polski z najblizszej
odleglosci glowkowal Maciej Zurawski, ale trafil wprost w instynktownie
interweniujacego Dusana Kuciaka. Bramkarz Lechii w niesamowity sposob
obronil tez strzal Mariusza Malca po rzucie roznym. To byly dwie
kapitalne parady Slowaka! Ostatecznie jednak do przerwy bramki nie
padly, choc kibice ogladali dosc ciekawe i zywe widowisko.
Jednak w drugiej polowie tempo gry wyraznie siadlo. Niby obie strony
staraly sie atakowac, ale brakowalo konkretow i pilkarskiego ognia. O to
zadbali za to sympatycy Lechii zasiadajacy w tzw. mlynie, ktorzy
odpalili pelen asortyment pirotechniczny, wstrzymujac mecz na dobre
kilka minut.
To juz zupelnie wybilo oba zespoly z rytmu, gra byla szarpana, akcje sie
nie kleily, zagrozenia pod bramka nie bylo zadnego. Lechie remis
absolutnie urzadzal, dziwic mogla za to pasywna postawa Pogoni. Dopiero
w ostatnich sekundach szanse mial Kamil Drygas, ale nie trafil w bramke.
Zatem Lechia zdobyla bezcenny punkt, ktory dal jej trzeci w historii
awans do europejskich pucharow – konkretnie kwalifikacji do Ligi
Konferencji. Po meczu kibice i pilkarze jeszcze dlugo swietowali
wspolnie ten niewatpliwy sukces. Jego konsumpcja zacznie sie juz 7 i 14
lipca, kiedy odbeda sie mecze I rundy kwalifikacji (losowanie
zaplanowano na 14 czerwca).
W trakcie pomeczowej fety z gdanskimi fanami pozegnal sie rowniez Tomasz
Makowski, ktory wraz z koncem sezonu odchodzi z klubu.
Lechia Gdansk – Pogon Szczecin 0:0
Lechia: Kuciak – Ceesay, Nalepa (85. Tobers), Maloca, Pietrzak – Durmus
Z, Kaluzinski, Gajos, Clemens (58. Conrado) – Flavio Paixao Z (85.
Sezonienko), Zwolinski.
Pogon: Stipica – Bartkowski, Triantafyllopoulos, Malec Z, Mata –
Dabrowski – Kucharczyk (82. Drygas), Zurawski (46. Legowski), Kowalczyk
Z (46. Biczachczjan), Grosicki (90.+2. Parzyszek) – Zahovic (71. Jean
Silva).

-Lech Poznan nie szykuje wyprzedazy po mistrzostwie Polski. Kim powalczy
o Lige Mistrzow?
Lech Poznan przygotowal sie do zdobycia mistrzostwa Polski i swoj cel
osiagnal. Teraz nie planuje wyprzedazy i zamierza zaistniec w Europie.
Lech zapewnil sobie mistrzostwo na jedna kolejke przed koncem rozgrywek
– wygral 2:1 derby Poznania z Warta, po czym scigajacy go Rakow
Czestochowa przegral 0:1 w Lubinie z Zaglebiem – i tylko to mozna w tej
historii uznac za niespodzianke. Cala reszta wygladala jak realizowanie
z gory ustalonego planu.
Plan byl nastepujacy: wywalczyc mistrzostwo Polski na obchodzone z pompa
stulecie klubu – zadanie dla Lecha o tyle trudne, ze uchodzil za klub
posiadajacy niemal magiczna zdolnosc przegrywania sezonow wygranych,
wypuszczania z rak szans niewypuszczalnych.
Do realizacji planu niezbedne byly pieniadze, je Lech akurat mial: w
ciagu ostatnich szesciu lat sprzedal pilkarzy – w wiekszosci wychowankow
wlasnej akademii – za prawie 40 mln euro, sume nieosiagalna dla innych
klubow i dajaca gigantyczne mozliwosci inwestycyjne. I te pieniadze
zostaly zainwestowane: po pierwsze, w rozwoj akademii we Wronkach
(powstaje tam najnowoczesniejsze w tej czesci Europy centrum
badawczo-rozwojowe), po drugie, w druzyne.
Lech kupowal i sprowadzal drogich w utrzymaniu pilkarzy przed poprzednim
sezonem, juz wowczas budujac kadre na ten wlasnie, dobiegajacy konca.
Wtedy do klubu przyszli dwaj srodkowi obroncy Bartosz Salamon
(spektakularny powrot do kadry narodowej zaklocila kontuzja) i Antonio
Milic, a takze sunacy teraz po korone krola strzelcow Mikael Ishak czy
inny Szwed, Jesper Karlstr�sm (to on “dal” Polsce karnego w barazu o
mundial ze Szwecja). Wtedy jednak druzyna jeszcze nie byla kompletna,
grala slabo, zajela dopiero 11. miejsce w lidze – najgorsze, odkad w
2006 r. klub kupila rodzina Rutkowskich.
Kibice byli wsciekli, na zwykle najtlumniej wypelniany stadion w
ekstraklasie chodzili niechetnie, w koncu czesc najbardziej zagorzalych
fanow oglosila bojkot, zadajac m.in. wzmocnien i odejscia dyrektora
sportowego Tomasza Rzasy. Rzasa zostal w klubie, Lech ruszyl na zakupy:
wydal ponad milion euro na skrzydlowego Adriela Ba Loue, za darmo wzial
drogich w utrzymaniu Radoslawa Murawskiego czy Barry’ego Douglasa, ale
najlepszy interes zrobil, sprowadzajac za stosunkowo niewielkie sumy
dwoch portugalskich bocznych obroncow: Joela Pereire i Pedro Rebocho.
Gdy dodac do tego pukajacego do kadry narodowej Jakuba Kaminskiego, mamy
druzyne w zasadzie kompletna. A i ona zima zostala wzmocniona
uciekajacym z ostrzeliwanego Kijowa Tomaszem Kedziora i wracajacym do
formy po kontuzji Dawidem Kownackim – obaj to reprezentanci Polski i
wychowankowie akademii Lecha, wczesniej sprzedani za grube miliony.
Lech mial wiec kadre bez watpienia najmocniejsza w lidze, ze slabszym
punktem tylko na pozycji bramkarza. Trener Maciej Skorza mowil, ze
jednym z wazniejszych wyzwan przed nim jest takie zarzadzanie druzyna,
by ci, ktorzy rzadko graja – a w kazdym innym polskim klubie mieliby
pewne miejsce w skladzie – nie czuli frustracji i solidnie pracowali nad
realizacja planu.
Gdy plan zdobycia mistrzostwa Polski zostal wypelniony i gdy w sobote
wieczorem druzyna przyjechala na poznanski stadion, wiwatujacy tlum
wyrazil oczekiwanie awansu do Ligi Mistrzow. Lech odbijal sie od niej
bolesnie nawet w czasach, gdy pozycja polskiej pilki klubowej byla
mocniejsza, a droga do LM krotsza – stad te aspiracje moga uchodzic za
oderwane od rzeczywistosci. Nowy mistrz Polski do tej walki – jesli nie
o Lige Mistrzow, to o Lige Europy – wyglada jednak na przygotowanego.
Nie bedzie w Poznaniu zadnej posezonowej wyprzedazy, bo byc jej nie musi
– Lech ma oszczednosci, w poprzednim sezonie wykazal zysk w wysokosci
ponad 50 mln zl. Od kilku miesiecy wiadomo, ze odejdzie Kaminski, juz
sprzedany za 10 mln euro do VfL Wolfsburg. Jego w skladzie ma zastapic
kupiony zima za niemal 1 mln euro Norweg Kristoffer Velde. Nieznana jest
przyszlosc Kedziory (czy bedzie mogl wrocic latem do Dynama Kijow) i
Kownackiego (Lech chcialby go zatrzymac, pilkarz tez chce zostac, ale
Fortuna D�zsseldorf chcialaby odzyskac choc polowe z 7,5 mln euro, za
jakie kupila go z Sampdorii Genua, Lech oczywiscie tyle nie zaplaci).
Kontrakt konczy sie Pedro Tibie – do niedawna pilkarzowi w warunkach
ekstraklasy wybitnemu, ktory jednak u Skorzy gral malo. W klubie cenia
go za funkcje mentora, jaka pelni we wprowadzaniu do druzyny mlodych
graczy, ale on chce grac, mowi sie o zainteresowaniu nim Jagiellonii
Bialystok i Legii Warszawa. Z Poznaniem pozegna sie bramkarz Mickey van
der Hart, na te pozycje Lech sprowadzi prawdopodobnie innego
zagranicznego gracza, w gre wchodzi Patrick Pentz z Austrii Wieden,
niedawny debiutant w reprezentacji Austrii.
Mistrz Polski, kraju klasyfikowanego na haniebnym 30. miejscu w klubowym
rankingu UEFA (tylko trzy miejsca nizej jest Liechtenstein), walke o
Lige Mistrzow zacznie od pierwszej rundy kwalifikacji juz w pierwszym
tygodniu lipca. Wiadomo, ze nie bedzie w niej rozstawiony i trafi na
rywala teoretycznie silniejszego. By zagrac w LM, musi pokonac czterech
rywali. Ewentualne odpadniecie w kwalifikacjach Ligi Mistrzow spycha
Lecha do walki o faze grupowa Ligi Europy lub Ligi Konferencji.

-Ta ostatnia niedziela… Wisla Krakow spadla z ekstraklasy
Wisla Krakow sama sie o to prosila. Grala w ekstraklasie nieprzerwanie
przez 26 lat, az w koncu zasluzyla na spadek. O jej losie przesadzila
porazka w przedostatniej kolejce sezonu z Radomiakiem w Radomiu 2:4.
“Wisla niestety zostaje zdegradowana. Zyczymy jak najszybszego powrotu w
szeregi ekstraklasy” – wyrecytowal spiker w niedzielny wieczor, a kibice
w Radomiu uznali, ze ta wiadomosc zasluguje na oklaski.
Przez ostatnie lata nad Wisla ciagle cos wisialo – dlugi, kibole, zle
zarzadzanie – ale Wisla ciagle zyla, a tabela sugerowala, ze wcale nie
zyje jej sie najgorzej W tym sezonie tez dlugo sie wydawalo, ze
ostatecznie ucieknie spod topora, uniknie nieuniknionego.
W koncu sie doigrala. Mecz w Radomiu zreszta byl taki jak caly sezon:
najpierw nadzieja, ze jednak bedzie mozna odetchnac z ulga, prowadzenie
2:0, a potem seria niefortunnych wydarzen, prostych bledow, ktorych
przeciez mozna bylo uniknac.
Wisla czasy swietnosci ma dawno za soba, od lat zyje od wstrzasu do
wstrzasu, a mimo to do niedawna spadek z ligi byl dla kibica
scenariuszem ocierajacym sie o ponura fantastyke. Wyglada na to, ze
nawet do prezesow dlugo nie docieralo, ze naprawde moze dojsc do
najgorszego. Przez wiekszosc sezonu apelowali o spokoj, prosili o
cierpliwosc, az w koncu uznali, ze trzeba dzialac, wdrozyc plan
alarmowy. Kiedy w lutym zwalniali Adriana Gule i zatrudniali Jerzego
Brzeczka, chyba wszyscy przy Reymonta byli przekonani, ze na ratunek nie
jest za pozno.
Wisla zawodzila, grala bezbarwnie, najzwyczajniej w swiecie zle, ale los
dawal jej kolejne szanse. Kibice zaprzyjaznili sie z kalkulatorem, ktory
po kazdej kolejnej kolejce mowil, ze jeszcze nic straconego, ze ciagle
jest – niemala nawet – szansa, by przeskoczyc na bezpieczne miejsce.
Rywale dlugo nie potrafili uciec od strefy spadkowej, ale Wisla jeszcze
dluzej nie potrafila sie z niej wygrzebac.
W zasadzie juz przed meczem w Radomiu nawet optymisci przestali sie
ludzic. Szanse na unikniecie katastrofy nagle zmalaly do mikrorozmiarow.
Tym razem los nie zostawil jej marginesu bledu. Dotad kibice zyli
nadzieja, ze uda sie wyprzedzic Zaglebie, ale zespol z Lubina dzien
wczesniej sensacyjnie pokonal Rakow Czestochowa. Przystepujac do
niedzielnego meczu krakowianie wiedzieli wiec, ze nawet remis nic juz im
nie da, ze tylko zwyciestwo pozwoli zachowac zludzenia. Kalkulator
mowil, ze potrzebny jest cud.
Nadzieje na zwyciestwo w Radomiu i przelozenie pogrzebu mimo wszystko
byly, bo Radomiak ostatnio ma klopoty na wielu polach. Niedawno druzyne
przejal trener Mariusz Lewandowski, ktory nieoczekiwanie zaczal od
bolesnej porazki 1:6 z Zaglebiem. W dodatku kibice sa wsciekli na
wszystkich wokol, w niedziele wywiesili transparent: “Radomiak bez
stadionu. Lekarz bez uprawnien. Prezes bez mozgu”.
Wisla miala skorzystac z problemow rywala i z poczatku wydawalo sie, ze
o dziwo zdola to zrobic. Choc o jej grze w Radomiu wcale duzo dobrego
nie mozna bylo powiedziec, to jednak potrafila rywalowi wbic dwa gole.
Kto mial ja niesc do zwyciestwa? Trener Jerzy Brzeczek zdecydowal, ze
warto bedzie uwierzyc w Jana Klimenta, ktorego – tak sie wydawalo – juz
dawno skreslil. Czech znalazl sie w wyjsciowym skladzie po raz pierwszy
od lutego.
Na wysokosci zadania stanal jednak chyba tylko Heorhij Citaiszwili,
ktory zrobil to, na co wszyscy w klubie liczyli, sprowadzajac go pod
Wawel. Juz na poczatku w efektownym stylu oszukal obronce, a potem
natychmiast kopnal w kierunku bramki. Wydawalo sie, ze Filip Majchrwicz
odbije pilke koncami palcow, ale nie zrobil tego. To byl debiutancki gol
wychowanka Dynama Kijow w polskiej lidze.
Gruzin od czasu do czasu rozpedzal sie tak bardzo, ze rywalom moglo
zakrecic sie w glowie. Klopot w tym, ze koledzy na jego poziom wejsc nie
umieli. Przeciwnie. Znow grali chaotycznie, znow popelniali bledy, jakby
chcieli dac ostateczny dowod, ze na gre w ekstraklasie nie zasluguja.
Kliment, ktory mial odpowiadac za strzelanie, w zaden szczegolny sposob
nie blysnal, przegrywal pojedynki z obroncami. Nie potrafil utrzymac sie
przy pilce, nie mowiac o jakimkolwiek groznym strzale. W drugiej
polowie, juz przy wyniku 2:1, zastapil go Zdenek Ondraszek, ale wtedy
coraz mocniej rozpedzal sie Radomiak.
Po godzinie mimo wszystko wydawalo sie, ze Wisla zachowa szanse na
utrzymanie do ostatniej kolejki. Tuz po przerwie gola zdobyl Stefan
Savic – strzelil zza pola karnego w srodek bramki, a mimo to
Majachrowicz nie potrafil odbic pilki. Wislacy odetchneli jednak tylko
na chwile, bo zaraz zaczeli popelniac stare bledy. Juz trzy minuty
pozniej stracili najpierw pilke w prosty sposob, a potem gola po strzale
Karola Angielskiego.
To napedzilo gospodarzy i rozbroilo gosci. Po dwoch dosrodkowaniach –
najpierw z rzutu roznego a potem z autu – Angielski wbil kolejne dwa
gole. Kiedy strzelil na 3:2, trener Jerzy Brzeczek podparl sie pod boki
i zaczal spacerowac przy linii, jakby juz nie mial pomyslu, co jeszcze
mozna zrobic. Na koniec Radomiak dolozyl jeszcze czwarta bramke.
Na ostatnia kolejke kibicom kalkulator juz nie bedzie potrzebny. Wisla
zagra w sobote z Warta Poznan juz tylko po to, by sie pozegnac.

I LIGA
33 kolejka
Skra Czestochowa-Puszcza Niepolomice 1-2
Podbeskidzie Bielsko-Biala-Arka Gdynia 1-1
Korona Kielce-Katowice 1-2
Jastrzebie-Tychy 3-2
Zaglebie Sosnowiec-Stomil Olsztyn 0-0
Miedz Legnica-Widzew Lodz 1-0
Sandecja Nowy Sacz-Chrobry Glogow 0-0
LKS Lodz-Odra Opole 0-4
W poniedzialek Polkowice-Resovia Rzeszow
1.Miedz 74pkt
2.Widzew 59pkt
3.Arka 58pkt
4.Korona 55pkt
5.Odra 51pkt
6.Chrobry 47pkt
7.Sandecja 47pkt
8.Podbeskidzie 45pkt
9.LKS Lodz 45pkt
10.Tychy 43pkt
11.Katowice 43pkt
12.Resovia 41pkt
13.Puszcza 37pkt
14.Skra 37pkt
15.Zaglebie Sosnowiec 36pkt
16.Stomil 32pkt
17.Polkowice 26pkt
18.Jastrzebie 24pkt

Wojciech Kuczok – “Kiedy przed trybuna przejezdza lokomotywa, czyli
Kuczok poszukuje widokow”.
Grzanie tematu mozliwego odejscia gwiazd jest naturalnym zjawiskiem u
schylku sezonu, futbolowe szczyty maja drzec z niepewnosci, czy aby nie
zobaczono wlasnie pozegnalnych goli gigantow.
Leo Messi, ostatnio pilkarz raczej patynowy niz platynowy, zasiedzial
sie w Paryzu i zasniedzial, ale przypomnial o sobie pierwszym dubletem w
lidze francuskiej. Robert Lewandowski z gracja i precyzja dowiodl, ze
obok Benzemy takze w strzelaniu glowa jest najlepszym pilkarzem swiata.
A mnie obchodza inne szczyty. Co sluchac u ich podnoza? Na przyklad
muzyke Dudusia Matuszkiewicza z “Janosika”.
Temat z legendarnego serialu rozlega sie przed meczami Podbeskidzia i
tak po prawdzie, juz przed meczem latwo wpasc w blogostan, wystarczy sie
wsluchac i spojrzec na zachod nad Beskidem Slaskim. Tutejsza ekipa
wszystkie domowe mecze powinna rozgrywac w porze wieczornej, zeby
okoliczne panoramy nie odciagaly wzroku widowni. Podbeskidzie ma
niejakie widoki na przyszlosc, ale nie az tak piekne i nie na te
najblizsza, bo w piatek ostatecznie stracilo szanse na powrot do
ekstraklasy, glownie za sprawa dojmujacej nieskutecznosci, ktora
nazwalbym wrecz impotencja strzelecka. Przymierzali pozycje strzalowe
niczym grymasnica w garderobie, skladali sie do uderzenia, by z niego
rezygnowac, a jesli zebralo sie komu wreszcie na odwage, tak byl tym
faktem oniesmielony, ze kopal za lekko lub z zamknietymi oczami. Raz sie
udalo ladnie trafic – na Arke wystarczylo; jesli ekipa z Gdyni wejdzie
do najwyzszej klasy i nie poczyni wydatnych wzmocnien, bez watpienia
znowu bedzie ligowym maruderem.
Pogloski o zainteresowaniu selekcjonera kadry narodowej Hubertem
Adamczykiem uznaje za kaczke menedzerska, choc on akurat w ekstraklasie
sobie poradzi ze swoja ruchliwoscia, charakterystycznym drobieniem
krokow, swietnym balansem i przegladem pola. Hasal tam jeszcze
Ekwadorczyk Aleman, nadzwyczaj zwawy i swietny technicznie, w razie
pozostania zolto-niebieskich na drugim poziomie rozgrywek nalezy go z
Gdyni wyciagnac wyzej.
Wiosna rozgorzala, nie ma co w domu siedziec, no i tak mi ten Dudus
wpadl w ucho, ze ruszylem tropem Janosika na poludnie szukac stadionu
polozonego w najpiekniejszych okolicznosciach gorskich. Wybralem sie na
Wielki Chocz, ktory slusznie uchodzi za najlepszy punkt widokowy na
Slowacji. U jego podnoza, w Valaskej Dubovej, rzut beretem od
Ruzomberka, Juraj Janosik zostal ostatecznie i karczemnie pojmany.
Stadionik MFK Ruzomberok niczego sobie, kameralny, zadaszony tylko po
dluzszych bokach, zeby nie zaslaniac zjawiskowych panoram: arena wraz z
calym miasteczkiem zdaje sie byc doslownie wcisnieta miedzy pasma
Wielkiej Fatry. A i na murawie jest co ogladac, tubylcy (faktycznie w
ekipie graja sami Slowacy) regularnie kwalifikuja sie do europejskich
pucharow, w ktorych radza sobie nie gorzej od naszych klubow, o co
zreszta nietrudno. Co najwazniejsze, w tym sezonie zdystansowali Zyline,
rywala zza miedzy, a konkretnie zza Malej Fatry. To z kolei rodzinne
okolice Janosika, zylinski obiekt pamieta nawet Lige Mistrzow, ale w tym
roku ekipa spartaczyla rozgrywki i kibice napawali sie raczej widokiem
na beskidzki Duben. Janosik zapuszczal sie takze po sasiedzku w Niznie
Tatry, gdzie znajdziemy bodaj najpopularniejszy slowacki stadion na
swiecie. Co prawda Tatran Cierny Balog gra pospolity pazdzierz w jakiejs
klasie regionalnej, obiekt miesci ledwie kilkuset widzow, a panorama
gorska nie jest na Slowacji niczym wyjatkowym, ale juz fakt, ze miedzy
trybuna a boiskiem przebiega czynna linia kolejowa przyciaga milosnikow
pilkarskich jaj z calego swiata. Kibole nie musza wnosic swiec, zadym
podczas meczow zapewnia… parowoz.

ZUZEL
Final zuzlowego Grand Prix bez Polakow. Powtorzony wyscig o zwyciestwo
Australijczyk Max Frick wygral w sobotni wieczor zuzlowe Grand Prix
Polski na Stadionie Narodowym w Warszawie. Faworyzowani Bartosz Zmarzlik
oraz Maciej Janowski nie awansowali do finalowego biegu.
Bartosz Zmarzlik i Maciej Janowski byli faworytami sobotniego wydarzenia
na wypelnionym niemal do ostatniego miejsca Stadionie Narodowym w
Warszawie. Nic dziwnego, przed dwoma tygodniami w Chorwacji w
miejscowosci Donji Kraljevec Zmarzlik wygral iaugurujace tam cykl Grand
Prix zawody, a Janowski byl drugi.
Polacy byli faworytami, ale w sobotni wieczor na Stadionie Narodowym do
finalu nie dotarli. W polfinale znalezli sie wprawdzie trzej nasi
zuzlowcy – wlasnie Bartosz Zmarzlik i Maciej Janowski oraz Patryk Dudek
– ale zaden z nich nie zdolal awansowac do finalu.
W decydujacym biegu upadl Mikkel Michelsen i nie znalazl sie w powtorce.
Wygral ja Australijczyk Max Fricke. Zawodnik Falubazu Zielona Gora
wyprzedzil Leona Madsena z Danii oraz Fredrika Lindgrena ze Szwecji.
Bartos Zmarzlik pozostal liderem zuzlowego Grand Prix. Z dorobkiem 32
punktow o dwa pkt wyprzedza Madsena oraz Michelsena.
Kolejne Speedway Grand Prix 28 maja w Pradze.
Wyniki Speedway Grand Prix Warszawa: 1. Max Fricke (16 punktow), 2. Leon
Madsen (14), 3. Fredrik Lindgren (11), 4. Mikkel Michelsen (11), 5.
Maciej Janowski (11), 6. Pawel Przedpelski (10), 7. Bartosz Zmarzlik
(12), 8. Tai Woffinden (9), 9. Robert Lambert (8), 10. Jack Holder (7),
11. Patryk Dudek (6), 11. Jason Doyle (6), 13. Dan Bewley (5), 13.
Maksym Drabik (5), 15. Martin Vaculik (4), 16. Aanders Thomsen (2), 17.
Jakub Miskowiak (1), 18. Witalij Lisak (0).

– W niedziele zuzlowy tor na Golecinie byl arena pierwszej edycji Enea
European Team Speedway Championship. Reprezentacje Polski, Danii,
Szwecji oraz Wielkiej Brytanii rywalizowaly o tytul pierwszego
druzynowego mistrza Europy. Trener Rafal Dobrucki powolal na te zawody
mocna reprezentacje Bialo-Czerwonych w skladzie: Bartosz Zmarzlik,
Maciej Janowski, Patryk Dudek, Janusz Kolodziej oraz w rezerwie Kacper
Woryna.
Polacy w Poznaniu chcieli powetowac sobie nieudane Grand Prix Polski,
ktore dzien wczesniej odbylo sie na Stadionie Narodowym w Warszawie. Tam
w finale zabraklo naszych reprezentantow, ale na Golecinie od poczatku
nadawali ton zawodom. Mistrzostwa zaplanowane byly na 20 biegow, a w
kazdym obecny byl jeden zuzlowiec z kazdej reprezentacji. Poczatek byl
naprawde mocny w wykonaniu Polakow, poniewaz w pierwszych czterech
biegach za 3 punkty pojechali Zmarzlik, Kolodziej oraz Janowski. Jednak
pomimo dobrych wynikow od poczatku bylo widac, ze ponownie obecne sa
problemy z poznanskim torem. Tym razem nie byly to kamienie, ale
koleiny, ktore bezposrednio wplynely na upadek Macieja Janowskiego w
jego drugim biegu. Na szczescie zuzlowiec Sparty Wroclaw mogl
kontynuowac zawody.
Pomimo tej przerwy po chwili swoje biegi wygrali Zmarzlik oraz
Kolodziej, dzieki czemu po osmiu biegach Polacy prowadzili w
mistrzostwach przed Dunczykami oraz Brytyjczykami. Kolejne 4 biegi
rozpoczely sie od zaledwie 1 punktu Janowskiego, ale nastepnie
przebudzil sie Patryk Dudek, wygrywajac swoj pierwszy wyscig tego dnia.
Po nim swoje zrobili niezawodni Kolodziej oraz Zmarzlik i w tym momencie
reprezentacja Polski miala juz 9 punktow przewagi nad Dunczykami i
Brytyjczykami.
Kolejne cztery biegi ponownie przyniosly trzy zwyciestwa Polakow, dzieki
czemu juz po 16 biegach wiadomo bylo, ze pierwszym druzynowym mistrzem
Europy zostanie Polska. Jednak zawodnicy prowadzeni przez trenera
Dobruckiego nie odpuszczali. Najpierw Maciej Janowski dolozyl drugie
miejsce, nastepnie Patryk Dudek wygral swoj bieg, po nim Bartosz
Zmarzlik stracil pierwsze punkty, zajmujac drugie miejsce w
przedostatnim biegu, a na koniec zawodow po fenomenalnym biegu i ataku z
4. miejsca kolejne zwyciestwo dopisal sobie Janusz Kolodziej.
To wlasnie zuzlowiec Unii Leszno wygral wszystkie swoje biegi i byl
najlepiej punktujacym zawodnikiem tych zawodow (3,3,3,3,3). Jak sam
przyznal, znalazl sposob na poznanski tor, na ktory wiekszosc zawodnikow
tego dnia mocno narzekala. Pozostali zawodnicy reprezentacji Polski
punktowali w nastepujacy sposob: Bartosz Zmarzlik (3,3,3,3,2), Patryk
Dudek (0,2,3,3,3), Maciej Janowski (3,w,1,2,1). Ostatecznie Polacy
zgromadzili na swoim koncie 47 punktow, srebrne medale przypadly Danii
(28 punktow), a brazowe Wielkiej Brytanii (27 punktow). W ostatniej z
tych reprezentacji wystapil zawodnik PSZ-u Poznan Chris Harris, jednak w
calych zawodach uzbieral jedynie 4 punkty.
Polska w Poznaniu zostala pierwszym w historii druzynowym mistrzem
Europy. Przyszloroczny final ma byc juz poprzedzony turniejami
eliminacyjnymi, a sama walka o medale na pewno nie odbedzie sie w naszym
kraju.

SIATKOWKA
Grupa Azoty ZAKSA Kedzierzyn-Kozle nowym mistrzem Polski. Jastrzebski
Wegiel konczy sezon ze srebrem.
Grupa Azoty ZAKSA Kedzierzyn-Kozle wygrala rywalizacje o zloty medal
PlusLigi z Jastrzebskim Weglem i po raz dziewiaty siegnela po
mistrzostwo Polski. Tym samym kedzierzynianie wciaz maja szanse na
“potrojna korone”.
Po dwoch pierwszych starciach wygranych przez kedzierzynian i znakomitej
formie, jaka w nich prezentowali, wydawalo sie, ze moga oni rozstrzygnac
rywalizacje na swoja korzysc juz w trzecim meczu. Jastrzebianie
zaskoczyli jednak w Hali Azoty i pokonali ZAKSE 3:1, przedluzajac tym
samym walke o mistrzostwo Polski. Zwyciestwo na wyjezdzie moglo wiec
dodac Pomaranczowym duzo pewnosci siebie i nastawic pozytywnie przed
starciem we wlasnej hali. Tym bardziej ze kedzierzynianie przyjechali do
Jastrzebia-Zdroju oslabieni. Kontuzji w ostatnim meczu obu druzyn doznal
pierwszy srodkowy ZAKSY Norbert Huber, a jego uraz okazal sie
grozniejszy, niz wczesniej zakladano.
Poczatek meczu nalezal do gospodarzy, ktorzy bardzo dobrze prezentowali
sie w pierwszej akcji i utrzymywali stabilne przyjecie. Wspolpraca
blok-obrona oraz skuteczne kontrataki pozwolily Pomaranczowym wyjsc na
kilkupunktowe prowadzenie. Szybko zostalo ono jednak zniwelowane, gdyz
podopieczni Nikoli Giolito zaczeli popelniac proste bledy. Siatkarze
ZAKSY wykorzystali slabszy moment w grze jastrzebian i zmienili rywali
na prowadzeniu dzieki punktowym blokom Davida Smitha. W efekcie na
polmetku tablica wynikow pokazywala 15:13 dla najlepszego klubu Europy.
Dystans miedzy druzynami utrzymywal sie dlugo dzieki skutecznym atakom
Kamila Semeniuka. W koncowce zniwelowac straty Pomaranczowym pomogla
jednak zagrywka. Najpierw asem serwisowym popisal sie Rafal Szymura, a
nastepnie Trevor Clevenot odrzucil rywali od siatki, wymuszajac blad na
Semeniuku (23:23). O zwyciestwie w secie zadecydowala rywalizacja na
przewagi, w ktorej jastrzebianie nie wytrzymali cisnienia i przegrali
23:25 po ataku w siatke Tomasza Fornala.
Wygrana jeszcze bardziej umocnila gosci, ktorzy byli niemal bezbledni
zarowno w ataku, jak i przyjeciu. Niemoc w ofensywie dopadla natomiast
zespol Jastrzebskiego Wegla. Kedzierzynianie coraz czesciej odczytywali
zamiary Benjamina Toniuttiego, a zmuszeni do szukania kierunku
skrzydlowi posylali pilki w aut. W efekcie juz na polmetku obroncy
tytulu przegrywali szescioma punktami (10:16). W druzynie Nikoli Giolito
wyraznie brakowalo dokladnosci i lidera, ktory moglby pociagnac zespol w
gore. Nic nie daly takze zmiany przeprowadzone przez wloskiego
szkoleniowca. Choc Rafal Szymura zwiekszyl skutecznosc ataku druzyny,
Stephen Boyer nie radzil sobie z blokiem przeciwnikow. Ostatecznie ZAKSA
wygrala po secie bez wiekszej historii 25:17.
W trzeciej partii impuls do walki dal jastrzebianom Rafal Szymura, ktory
popisal sie dwoma asami serwisowymi. Jego koledzy wciaz nie potrafili
jednak zatrzymac gosci blokiem. Brak skutecznej gry w defensywie
utrudnial jastrzebianom przejecie inicjatywy. W efekcie wynik wciaz
oscylowal wokol remisu. W koncowce dwupunktowe prowadzenie uzyskali
jednak kedzierzynianie po asie serwisowym Lukasza Kaczmarka (20:18).
Ostatecznie ZAKSA triumfowala 25:21 i 3:0 w meczu.
Grupa Azoty ZAKSA Kedzierzyn-Kozle wygrala rywalizacje z Jastrzebskim
Weglem 3-1 i siegnela po zloty medal PlusLigi. Juz 22 maja w finale Ligi
Mistrzow CEV z Trentino Volley kedzierzynianie stana przed szansa na
obrone tytulu najlepszego klubu Europy, a tym samym zdobycie “potrojnej
korony” jako pierwsza druzyna w historii Polski.
Jastrzebski Wegiel – Grupa Azoty ZAKSA Kedzierzyn-Kozle 0:3 (23:25,
17:25, 21:25)
Jastrzebski Wegiel: Biniek, Boyer, Clevenot, Cedzynski, Clevenot,
Fornal, Gladyr, Hadrava, Macyra, Popiwczak, Szwed, Szymura, Tervaportti,
Toniutti, Wisniewski

Na podstawie: Onet.pl, wyborcza.pl, interia.pl, gazeta.pl, weszlo.com,
90minut.pl, pilkanozna.pl, przegladsportowy.pl, polsatsport.pl
opracowal Reksio.