Dzien dobry – tu Polska – 14.05.2023

DZIEN DOBRY – TU POLSKA

GAZETA MARYNARSKA

Imienia Kpt. Ryszarda Kucika

(Rok XXII nr 133) (6625)

14 maja 2023

Pogoda

niedziela, 14 maja 21 st C

Czesciowe zachmurzenie

Opady:10%

Wilgotnosc:45%

Wiatr:14 km/h

Kursy walut

Euro 4.56

Dolar 4.17

Funt 5.19

Frank 4.63

Dzien dobry Czytelnicy 🙂

Ponizej jak zawsze na czasie wiersz Pana Wojtka. A ja dodam tylko, ze odkad
mam kompletny wodoodporny wystroj na rower przestaly padac deszcze a nawet
jak cos tam spadnie, to mnie omija. Kupilam tez buty na snieg, poniewaz
model ktory jak dla mnie jest najladniejszy (pomimo ze one wszystkie
srednio urodziwe) byl w doskonalej cenie. Moze to bedzie jakas wrozba na
zime, ktora w koncu nadejdzie 😉 ale teraz niech przychodzi lato a poki co
wiosna utrzymuje sie na obecnym poziomie, bo narzekac (w koncu) nie ma na
co.

Ania Iwaniuk

SKUTECZNA OBRONA

Od tygodnia we wszystkich gazetach,

Jest tematem rosyjska rakieta.

Pojawila sie. Spadla. I znikla.

To historia, przyznacie, niezwykla.

Od poczatku przedziwne ma watki.

Przypadkowo ktos znalazl jej szczatki.

Nikt jej wczesniej nie szukal. Dlaczego?

Teraz wszyscy udaja glupiego.

Gdzie byl wywiad? Gdzie rzad? Dziwny zwyczaj.

Gdzie obrona jest przeciwlotnicza?

Jak upiera sie teraz general,

Zawiadamial o wszystkim premiera.

A rzad milczal od grudnia do maja.

Zwierzchnik Sil Zbrojnych nas uspakaja.

Alez nic sie, Polacy, nie stalo!

Niepotrzebnie sie wszystko wydalo.

Pocisk spadl – zgodni sa politycy,

Ale bez atomowej glowicy.

Choc ten fakt zdarzyl sie pod Bydgoszcza,

Polskiej armii nam wszyscy zazdroszcza.

Jak zapewnia minister obrony

Nam nie straszne rakiety i drony.

Po cholere dzis dyskutujecie?

Mamy armie najlepsza na swiecie!

Bialy orzel nas wzial pod swe skrzydla,

Sa w kosciolach relikwie, kropidla.

W Polsce wszyscy sie czuja bezpiecznie,

Bo modlitwa nas broni skutecznie.

MKWD (Muzyczny Kabaret Wojtka Dabrowskiego)

Dowcip

Siedza dwie blondynki w parku i jedna mowi:

-Wiesz co to znaczy “I don’t know”?

druga sie odzywa:

-nie wiem, sprawdz w slowniku

-slownik tez nie wie.

Nozownik przylecial z innego kraju i zaatakowal w centrum Warszawy. To bylo
zlecenie

W poblizu placu Politechniki w Warszawie nieznany sprawca zaatakowal nozem
przechodnia. 61-letni mezczyzna w powaznym stanie trafil do szpitala. Nowe
fakty wskazuja, ze nozownik przylecial w tym celu specjalnie z Wielkiej
Brytanii – dowiedzial sie TVN24. Do zdarzenia doszlo we wtorek ok. godz.
9.30 na ul. Nowowiejskiej w poblizu pl. Politechniki w warszawskim
Srodmiesciu. Do idacego chodnikiem 61-letniego mezczyzny podszedl nieznany
napastnik i pchnal go ostrym narzedziem w plecy. Zadal mu jeden cios i
uciekl – mowil Onetowi podinsp. Robert Szumiata, oficer prasowy
srodmiejskiej komendy policji.

Ranny 61-latek zostal odwieziony do szpitala. Natychmiast trafil na stol
operacyjny. – Kiedy z miejsca zdarzenia zabierala go karetka pogotowia, byl
przytomny – mowil nam podinsp. Szumiata. Nowe informacje TVN24 wskazuja, ze
ofiara ataku byla w towarzystwie ochroniarza z firmy Grom Group, ktora
znana jest m.in. z dbania o bezpieczenstwo Jaroslawa Kaczynskiego. Mimo to
sprawca zbiegl.

Funkcjonariusze nie zdradzili stacji, w jaki sposob wpadli na trop
prowadzacy do sprawcy. Okazal sie nim jednak obywatel Wielkiej Brytanii,
ktory przylecial do Polski specjalnie w celu dokonania zabojstwa. Mezczyzna
zostal juz zatrzymany. Tlem zlecenia mialy byc sprawy rodzinne i finansowe.
Zaatakowany mezczyzna juz dwa miesiace temu skladal zawiadomienie do
prokuratury. Informowal o grozbach, ktore otrzymuje. Wskazal rowniez ich
nadawce. Ofiara to, jak podaje TVN 24, menadzer publicznych i prywatnych
spolek. Swoja kariere zaczynal na poczatku lat 90. w TVP. Pracowal tez na
wysokich stanowiskach w Poczcie Polskiej i Polkomtelu. Jest kojarzony z
prawica i Kosciolem katolickim. Byl zaangazowany m.in. w budowe Swiatyni
Opatrznosci Bozej.

OKO.press o “dyskretnym porozumieniu miedzy PiS a liderem narodowcow”

Przed druga tura wyborow prezydenckich w 2020 roku doszlo do “dyskretnego”
porozumienia miedzy Prawem i Sprawiedliwoscia a liderem narodowcow Robertem
Bakiewiczem – podalo OKO.press. Jak zaznacza ten portal, “narodowcy w
zamian za poparcie Andrzeja Dudy oczekiwali okreslonych profitow”. W
czwartkowej publikacji Anny Mierzynskiej w OKO.press czytamy, ze kulisy
korespondencji pomiedzy narodowcami a Prawem i Sprawiedliwoscia odslonila w
czwartek Poufna Rozmowa, odpowiedzialna za wyciek wiadomosci majacych
pochodzic ze skrzynki szefa KPRM Michala Dworczyka.”Informacje o rozmowach
z Bakiewiczem, szefem Stowarzyszenia “Marsz Niepodleglosci” i innych
nacjonalistycznych organizacji przekazywal premierowi sam Dworczyk, wowczas
szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrow. Jak napisalo OKO.press, minister
wyliczyl w mailu szesc oczekiwan narodowcow. Dwa dotyczyly konkretnych
ustaw – Andrzej Duda publicznie zadeklarowal ich realizacje juz trzy dni
pozniej. Narodowcy domagali sie takze dojscia do mediow, dyrektorskiego
stanowiska w Instytucie Dziedzictwa Mysli Narodowej i oplacenia kampanii
antyaborcyjnej. Ostatni punkt ich oczekiwan Dworczyk okreslil slowami:
“tajny aneks”.

Oko.press przypomnialo w publikacji, ze po pierwszej turze wyborow
prezydenckich w 2020 roku bylo istotne, kogo popra kandydaci, ktorzy
odpadli z glosowania. Chodzilo rowniez o glosy wyborcow Konfederacji,
ktorzy w pierwszej turze wsparli Krzysztofa Bosaka, lidera Ruchu
Narodowego. W czasie wieczoru wyborczego Rafal Trzaskowski publicznie
dziekowal Bosakowi i jego wyborcom za udzial w glosowaniu, wprowadzajac w
konsternacje czesc opinii publicznej.

W tym czasie – jak mozna wnioskowac z publikowanych maili – za kulisami
trwaly polityczne targi. Chodzilo o to, by wyborcy Konfederacji zaglosowali
na Andrzeja Dude. I aby ktos im wprost powiedzial, na kogo maja glosowac –
podalo OKO.press. Dziennikarze portalu przypomnieli, ze z premierem
Mateuszem Morawieckim skontaktowal sie wowczas polityk PiS Piotr Mazurek,
wysylajac 30 czerwca 2020 roku mail o tresci: “Gdyby Pan mial chwile, aby
sie zapoznac, wysylam tekst apelu wyborczego srodowisk
narodowo-konserwatywnych i chrzescijanskich przed druga tura, ktory
wypracowalismy wspolnie z prof. Zarynem i chcemy od jutra zbierac pod nim
podpisy autorytetow, szczegolnie tych atrakcyjnych dla wyborcow ‘na prawo
od PiS'”. Apel wyborczy, o ktorym wspomnial Piotr Mazurek, zostal
upubliczniony 8 lipca. Zaczynal sie od slow Romana Dmowskiego: “Jestem
Polakiem – wiec mam obowiazki polskie”. Wymieniano w nim argumenty,
dlaczego nalezy glosowac na Andrzeja Dude.

“Na przyklad takie: po 2015 roku w Polsce wiele sie zmienilo. Minela epoka
oficjalnych profanacji narodowych symboli, epoka rozowych flag i orla z
czekolady. Minal czas bezrozumnych prob odslaniania najezonego bagnetami
monumentu bolszewikow, brutalnego pacyfikowania Marszu Niepodleglosci,
budkowych prowokacji, straszenia ‘polskim faszystami’ i gorliwego
przepraszania swiata za niepopelnione winy. Z wiekszym lub mniejszym
powodzeniem ten frontalny atak na prawde i wartosci bliskie zdecydowanej
wiekszosci Polakow zostal powstrzymany” – zacytowalo tresc apelu OKO.press.
Piotr Mazurek podpisal sie pod apelem jako “b. wiceprezes Stowarzyszenia
KoLiber, inicjator akcji ‘Gon z pomnika bolszewika’, radny Warszawy”. Trzy
miesiace pozniej polityk ten zostal mianowany przez Morawieckiego
podsekretarzem stanu i pelnomocnikiem rzadu ds. polityki mlodziezowej. 30
czerwca 2020 roku w nocy, o godzinie 00:29, Michal Dworczyk mial wyslac do
premiera i jego wspolpracownikow mail, w ktorym mial napisac, ze po
spotkaniu z Bakiewiczem “wspoldzialamy aby powstrzymac cywilizacyjne
barbarzynstwo, ktore stoi za (Rafalem) Trzaskowskim”. Bakiewicz mial
zaproponowac Dworczykowi miedzy innymi zorganizowanie demonstracji przed
warszawskim ratuszem, a takze podczas wizyt Rafala Trzaskowskiego w
Bialymstoku, Lublinie i Rzeszowie oraz zmobilizowanie dzialaczy Ruchu
Narodowego do deklarowania, ze nie glosuja na Trzaskowskiego”.

“Tematy ich dzialan: atak na Trzas. za finansowanie antify, wspieranie
sodomitow etc. Zadanie, aby to rodzice decydowali o wychowaniu dzieci,
ogolna jazda, ze PO i Trzaskowski zawsze przesladowali narodowcow – vide
palowanie na Marszu Niepodleglosci etc.” (pisownia oryginalna) – napisal
Dworczyk, cytowany przez OKO.press. Dworczyk w mailu przedstawil
oczekiwania Bakiewicza i jego srodowiska, zawarte w szesciu punktach:
“ogloszenie przed PAD (prezydenta Andrzeja Dude – red.) ustawy o
koniecznosci wyrazenia zgody przez rodzicow na wchodzenie roznych fundacji
i edukatorow do szkol. “, deklaracja, ze prezydent podpisze ustawe o
nauczaniu domowym (ten projekt co zlozyli ostatnio konserwatywni poslowie),
pomoc w ich wejsciu do mediow, wiceszef w instytucie, ktory ma utworzyc
Zaryn (Instytut Dziedzictwa Mysli Narodowej im. Romana Dmowskiego – przyp.
OKO.press), sfinansowanie kampanii medialnej dotyczacej ochrony zycia od
poczecia”.

Dworczyk podal tez link do pierwszej wypowiedzi Bakiewicza przeciwko
Trzaskowskiemu.

Portal OKO.press podkreslil, ze Morawiecki nie odpowiedzial Dworczykowi
korespondencyjnie, proszac go o kontakt telefoniczny. “Teoretycznie wiec
nie wiadomo, jaka byla decyzja i czy Morawiecki poszedl na ten uklad” –
napisali dziennikarze.

Waz dostal sie do mieszkania i zasnal na lozku

Waz zbozowy w jednym z mieszkan przy ulicy Zagojskiej na Grochowie.
“Rozejrzal sie po mieszkaniu i postanowil wygodnie odpoczac. Za
najbezpieczniejsze i najcieplejsze uznal lozko gospodarza. Brazowy gad
zwinal sie wiec i poszedl spac” – opisuje straz miejska. Gdy gospodarz
lokalu wrocil do domu i wszedl do pokoju, w pierwszej chwili pomyslal, ze
to, co lezy na lozku, znalazlo sie tam za sprawa jego psa. Jednak gdy
podszedl blizej, ze zdumieniem stwierdzil, ze to waz – powiedziala mlodsza
inspektor Sylwia Pawlak z Ekopatrolu Strazy Miejskiej m.st. Warszawy.

Waz w mieszkaniu na trzecim pietrze

Mezczyzna jednak, jak opisuja straznicy nie stracil refleksu. Wzial z
kuchni duzy sloik i wsunal do niego zaspanego weza, a potem zadzwonil pod
numer 986. Funkcjonariusze upewnili sie, ze byl to niegrozny waz zbozowy i
odebrali od lokatora nieproszonego goscia, umieszczonego w sloju.

– Tajemnica weza pozostanie, skad przybyl i w jaki sposob udalo mu sie
wslizgnac do mieszkania na trzecim pietrze. Weze zbozowe sa czesto hodowane
w polskich domach, poniewaz nie sa jadowite. Moga najwyzej niegroznie
pokasac. Dla bezpieczenstwa w podobnych przypadkach radzimy odizolowac
pomieszczenie, w ktorym jest waz, i wezwac nas – dodaje Sylwia Pawlak z
Ekopatrolu. Funkcjonariusze przewiezli weza do Centrum CITES na terenie
warszawskiego ZOO, do ktorego trafiaja wszystkie odlowione przez nich gady.

Ekspert: to sposob na obronienie Tajwanu. Metoda sprzed dwoch tysiecy lat

Komentarz starszego inzyniera Scotta Savitza opublikowany zostal 10 maja na
stronie amerykanskiego think tanku RAND Corporation. Ekspert wskazal w nim
na olbrzymie znaczenie, jakie ma skuteczna obrona Tajwanu przed mozliwa
inwazja zbrojna Chin. W tym kontekscie zwrocil uwage na proste i tanie
rozwiazanie, ktore jego zdaniem mogloby byc jednak bardzo skuteczne –
budowe podwodnych przeszkod, ktore zatrzymalyby zblizajaca sie do
tajwanskich plaz wroga flote. Poniewaz na Tajwanie znajduje sie niewiele
miejsc zdatnych do przeprowadzenia na duza skale desantu morskiego,
zaproponowal on budowe w ich rejonie sztucznych betonowych “raf”. “Jesli
Chiny mialyby podbic Tajwan, musialyby byc w stanie w krotkim czasie
przerzucic ogromne ilosci personelu i sprzetu przez Ciesnine Tajwanska
pomimo oporu ze strony sil tajwanskich i byc moze amerykanskich” – zwraca
uwage Scott Savitz. “Wymaga to inwazji droga morska, poniewaz niezbedna (do
udanej inwazji – red.) masa materialow znaczaco przekracza mozliwosci
transportu droga powietrzna” – podkreslil. Zdaniem eksperta, rozlokowanie w
poblizu wybrzezy nadajacych sie do przeprowadzenia desantu podwodnych,
betonowych przeszkod – “sztucznej rafy” – mogloby znaczaco utrudnic
ewentualna inwazje. Jak tlumaczy, takie podwodne przeszkody moglyby
sprawic, ze chinskie jednostki desantowe oraz okrety, ktore usilowalyby
chocby zblizyc sie do wybrzezy Tajwanu, bylyby uszkadzane lub
unieruchamiane. Wowczas stawalyby sie z kolei “nieruchomymi celami” dla
tajwanskich obroncow, a jednoczesnie tworzyly zatory i utrudnialy
przemieszczanie sie kolejnych okretow w ich poblizu.

“Chiny moglyby sprobowac zbombardowac rafy, by zmniejszyc zagrozenie, jakie
stanowia one dla ich sil inwazyjnych. Jednak bombardowanie prawdopodobnie
spowodowaloby przemieszczenie fragmentow rafy z jednego miejsca na drugie,
tworzac nowe zagrozenia w niemozliwych do przewidzenia lokalizacjach.
Niewybuchy stanowilyby dodatkowe zagrozenie. Ponadto bombardowanie raf
ujawniloby zamierzone miejsce rozpoczecia inwazji” – ocenia w swojej
analizie Savitz. Zwrocil tez uwage, ze juz sama koniecznosc bombardowania
dodatkowych celow na morzu bylaby utrudnieniem dla armii napastniczej,
ktorej lotnictwo i artyleria bylyby i bez tego bardzo obciazone podczas
“krytycznych, pierwszych dni konfliktu”.

Dlaczego Australia bierze udzial w Eurowizji?

Australia bierze w tym roku udzial w Eurowizji juz po raz osmy. Jest
jedynym w historii krajem spoza Europejskiej Unii Nadawcow, ktory zostal
dopuszczony do konkursu. Dlaczego wybrano akurat to panstwo? Powod moze
wydac sie prozaiczny. Po raz pierwszy przedstawicielka Australii na
Eurowizji pojawila sie w 2014 roku. Jessica Mauboy w Kopenhadze wystapila
jednak jako gosc specjalny, a nie uczestniczka konkursu. Rok pozniej
organizatorzy zaprosili Australie do wlasciwiej rywalizacji. Jej
reprezentantowi zagwarantowano wowczas miejsce w gronie finalistow bez
koniecznosci uczestniczenia w polfinale. Poczatkowo zakladano, ze bedzie to
jednorazowy wystep goscinny, majacy zwiekszyc atrakcyjnosc i popularnosc
jubileuszowej, 60. edycji konkursu. Tak sie jednak nie stalo. Dlaczego w
ogole zaproszono na Eurowizje lezaca na drugim koncu swiata Australie?
“Guardian” tlumaczy, ze ze wzgledu na duza liczbe wywodzacej sie z Europy
ludnosci Eurowizja zawsze cieszyla sie w tym kraju sporym zainteresowaniem.
Co wiecej, w 2015 roku w swoim debiucie Australia, za sprawa
reprezentujacego ja Guya Sebastiana, zajela bardzo wysokie, piate miejsce.
Rowniez dzieki temu dobremu wynikowi organizatorzy postanowili zaprosic
Australie do regularnego uczestnictwa w Eurowizji. W rezultacie w kolejnej
edycji, w 2016 roku, Australijka Dami Im startowala juz na normalnych
zasadach, zaczynajac rywalizacje od polfinalu. Przebrnela przez niego
bezproblemowo, a w finale otarla sie o zwyciestwo, ustepujac jedynie Jamali
z Ukrainy. Drugie miejsce z 2016 roku do dzis pozostaje najlepszym wynikiem
Australii na Eurowizji. W kolejnych latach Australijczycy wstydu jednak nie
przynosili i tylko raz – w 2021 roku jego reprezentantce, piosenkarce
Montaigne – nie udalo sie awansowac do finalu.

Australia tym samym zostala jedynym krajem nienalezacym do organizujacej
Eurowizje Europejskiej Unii Nadawcow (EBU), ktory dopuszczono do udzialu w
konkursie. Warto zaznaczyc, ze w 1980 roku na eurowizyjnej scenie pojawil
sie tez reprezentant Maroka. Kraj ten nie lezy w Europie, jednak jest
czlonkiem EBU, podobnie jak regularnie uczestniczace w Eurowizji Izrael,
Gruzja, Armenia i Azerbejdzan.

Voyager – reprezentant Australii

W tym roku Australie na Eurowizji reprezentuje grupa Voyager, ktora awans
do wielkiego finalu wywalczyla w czwartek. Tego dnia na scenie pojawila sie
rowniez reprezentantka Polski, Blanka. O ile jej sukces wzbudza duze
kontrowersje, o tyle obecnosc australijskiego zespolu rockowego w gronie
finalistow dziwic nie powinna. Komentatorzy zgodnie uznali jego wystep za
jeden z najlepszych w trakcie czwartkowego polfinalu.

SPORT

Legia szybko stracila gola. I sie zaczelo! Demolka w Warszawie

Mecz Legii z Jagiellonia budzil emocje ze wzgledu na wystep Marca Guala. W
przeddzien tego spotkania trener warszawskiej druzyny Kosta Runjaic
oglosil, ze zdobywca Pucharu Polski podpisal juz kontrakt z prowadzacym w
klasyfikacji strzelcow Hiszpanem. Nie bylo to wielka niespodzianka, bo w
srodowisku wszyscy wiedzieli, ze ten pilkarz trafi do stolicy, ale malym
zaskoczeniem mogl byc termin ogloszenia zmiany barw klubowych. Gual juz po
kwadransie szybko pokazal, ze nie bedzie sie oszczedzal. Josue stracil
pilke w srodku pola, przechwycil ja Aurelien Nguiamba i prostopadle podal
do Guala, ten oddal strzal na blizszy slupek, ale pilka odbila sie od
interweniujacego Maika Nawrockiego i rykoszetem zaskoczyla Tobiasza. Tak
Jagiellonia objela prowadzenie, a Hiszpan nie cieszyl sie z bramki. To byly
jednak dla gosci mile zlego poczatki. Potem Legia zdominowala rywala. Mimo
ze walczy juz tylko o wicemistrzostwo, ktorego jest bardzo blisko, to ani
trener Runjaic, ani kibice nie traktowali tego spotkania jako malo waznego.
Mecz ogladalo ponad 22 tysiace widzow zagrzewajacych gospodarzy do boju.

Runjaic dokonal tylko dwoch zmian w skladzie w porownaniu do meczu z
Pogonia (1:2). W obronie w miejsce zawieszonego Artura Jedrzejczyka
wystapil Rafal Augustyniak, w pomocy Jurgen Celhaka zastapil Bartosza
Kapustke, a w ataku Maciej Rosolek Tomasa Pekharta.

Z kolei w Jagiellonii trener Adrian Siemieniec takze dokonal dwoch zmian,
obu wymuszonych pauzami za kartki. Mateusz Skrzypczak zastapil w defensywie
Michala Pazdana, a Taras Romanczuk w drugiej linii Nene.

Dwie asysty Slisza

Jagiellonia objela prowadzenie za sprawa Guala, ale siedem minut pozniej
Josue popisal sie strzalem z rzutu wolnego z ostrego kata, pilka odbila sie
od glowy stojacego w murze Jesusa Imaza i wpadla do siatki.

Tuz przed przerwa goscie mogli z powrotem objac prowadzenie. Najpierw Tomas
Prikryl w sytuacji sam na sam z Tobiaszem trafil w slupek, a chwile pozniej
Imaz z dystansu rowniez trafil w te czesc obramowania bramki. A jeszcze w
doliczonym czasie pierwszej polowy szanse miala Legia, ale Zlatan
Alomerovic obronil strzal Macieja Rosolka.

Iga Swiatek poznala kolejna rywalke. Juz raz ja pokonala

W pierwszej rundzie Swiatek miala wolny los, a w drugiej rozgromila
Anastazje Pawluczenkowa (506. WTA) 6:0, 6:0. Rosjanka nie miala zadnych
szans z nasza reprezentantka, ktora zakonczyla spotkanie w niemal godzine.
Teraz zmierzy sie z Curenko, z ktora do tej pory rywalizowala tylko raz. W
maju 2022 r. ograla ja w podczas French Open 6:2, 6:0.

Pera (32. WTA) miala na poczatku turnieju wolny los, natomiast Curenko (68.
WTA) w dwoch setach ograla swoja rodaczke Eline Switoline. Bezposrednie
starcie Amerykanki z Ukrainka zapowiadalo sie na wyrownane, choc faworytka
byla wyzej notowana tenisistka. Juz w pierwszym gemie doszlo do
przelamania, dzieki ktoremu Curenko prowadzila 1:0. Chwile pozniej nie
potwierdzila jednak przewagi i blyskawicznie zrobilo sie 1:1. Kolejne trzy
gemy trafily na konto Pery. Przy prowadzeniu 4:1 wydawalo sie, ze nic juz
nie moze jej zagrozic.

Nastepnie Curenko wygrala gema przy swoim podaniu, a potem po bardzo
dlugiej grze na przewagi odrobila strate przelamania. Udalo jej sie to przy
okazji trzeciego break pointa. Ze stanu 1:4 z perspektywy Ukrainki szybko
zrobilo sie 4:4.Dziewiaty gem byl jeszcze bardziej wyrownany. Curenko
wykorzystala dopiero szostego break pointa i ponownie przelamala swoja
rywalke. Ostatecznie wygrala pierwszego seta 6:4 po 50 minutach bardzo
wyrownanej walki. W drugim secie Curenko poszla za ciosem. Najpierw
przelamala swoja rywalke, po czym zaczela prezentowac dobry serwis i
wygrywala 2:0. W trzecim gemie Pera przy swoim podaniu nie zdobyla nawet
punktu. Wydawalo sie, ze Amerykanka, ktora przegrywala juz 0:4, nie bedzie
w stanie wrocic do rywalizacji.

Dwa kolejne gemy wygraly serwujace, przez co bylo 5:1 dla Ukrainki. Ta
jednak nieco odpuscila, co wykorzystala Pera, ktora nie zamierzala sie
poddac. Udalo jej sie doprowadzic do stanu 5:4. Ostatecznie jednak to
Curenko triumfowala. Wygrala druga partie 6:4.

Mecz Swiatek – Curenko w ramach trzeciej rundy odbedzie sie
najprawdopodobniej w niedziele, 14 maja. Lepsza z tej pary zagra w 1/8
finalu z Donna Vekic (24. WTA) lub Ludmila Samsonowa (16. WTA). Dla Polki w
przypadku ewentualnej wygranej poprzeczka bedzie zawieszona jeszcze wyzej.

Takie cacko otrzymal Piotr Zielinski z rak rajdowego mistrza. Cudo!

O niecodziennym prezencie dla polskiego pomocnika poinformowal dziennik “Il
Mattino”. Zielinski z rak rajdowego mistrza – Fabio Gianfico otrzymal
spersonalizowana wersje Fiata 500. Na blekitnym samochodzie umieszczono
nazwisko pilkarza SSC Napoli, jego numer na koszulce, a na masce znalazlo
sie tez miejsce dla tarczy z wloska flaga. Reprezentant Polski odebral
samochod w warsztacie Gianfico w Lago Patria, a nastepnie udal sie nim do
bazy treningowej neapolitanskiego klubu w Castel Volturno, by pochwalic sie
kolegom z zespolu. Pozostali pilkarze Azzurrich od razu zlozyli na nim
swoje podpisy. Zielinski w barwach SSC Napoli wystepuje od 2016 r. W
koszulce Napoli rozegral w tym czasie 325 meczow.

DETEKTYW

Ostatni numer starszej pani

Laura SMOKOWICZ

Zawsze byla oryginalna, a z “dzikich” pomyslow slynela juz w szkole
sredniej. To ona zaproponowala, by zdobiacy gabinet biologiczny szkielet,
pieszczotliwie nazywany Ignasiem, przystroic w damska bielizne i
przydeptane tenisowki, co zaowocowalo ukaraniem calej klasy. Z jej
inicjatywy pewnego dnia, z pracowni chemicznej, zniknal sloik arszeniku.
Trucizna, na szczescie, znalazla sie w koncu na dnie jednej z szaf, ale
przez kilka dni zamieszania bylo co nie miara, i w szkole nie obylo sie
nawet bez wizyty milicji. Za jej namowa klasa urywala sie z ostatnich
lekcji, pierwszomajowych pochodow i czynow spolecznych. Nic dziwnego, ze
Hanka juz w pierwszej klasie ogol- niaka zyskala przydomek “Numerantki””
Wlatach 60. nauczy- ciele nie mieli poczucia humo- ru – Hanka mia- la wiec
w szkole jak najgorsze notowania, a oce- ny rowniez mierne. Jakos jed- nak
przebrnela przez zawilosci algebry, meandry historii i rafy geografii, aby
wreszcie, ze swia- dectwem maturalnym w kieszeni, odetchnac swiezym
powietrzem wolnosci, ktora kojarzyla jej sie glownie z mozliwoscia bywania
w licznych lokalach i lokalikach, ktorych w Krakowie nie brako- walo nawet
w zamierzchlych cza- sach zgrzebnego socjalizmu.

Na studia nawet nie probowala sie dostac, realnie oceniajac swo- ja wiedze
i ukonczona z trojczy- nami mature, ale w wyborze pra- cy byla dosc
wybredna. Szukala, az znalazla! Na Uniwersytecie Jagiellonskim udalo jej
sie zdobyc stanowisko sekretarki, gwaran- tujace bogate kontakty sluzbowe z
kadra naukowa tej szacownej uczelni. Co prawda Hanke inte- resowala glownie
brzydsza czesc naukowcow, a przy tym wylacz- nie stanu wolnego – ale i tak
wybor potencjalnych kandyda- tow na mezow byl dosc duzy. Juz po roku ladna
i zgrabna sekretarka zostala zona niezle sie zapowiadajacego sie dokto- ra
nauk scislych, Zbigniewa S. – i jako malzonka adiunkta – zrezygnowala z
nudnej i kiepsko oplacanej posady na uczelni.

ZCzas szybko mija

ycie u boku szybko awan- sujacego, ambitnego meza okazalo sie dosc

nudne, a kiedy na swiat przy- szla coreczka Aldona, Hanka szybko zatesknila
do biurowej rutyny. Gdy tylko mala nieco podrosla, Hanka – wbrew ocze-
kiwaniom meza, w sobie tylko wiadomy sposob znow zdobyla posade sekretarki
– tym razem w jednym z krakowskich zakla- dow przemyslowych. Pensja byla
wyzsza, obowiazkow niewiele,

a funkcja osobistej sekretarki szefa zapewnila Hance szacunek i mir calej
zalogi firmy.

Praca, traktowana poczatkowo jako rozrywka, stala sie jednak wkrotce
zyciowa koniecznoscia. Maz Hanki zginal w wypadku samochodowym i majac nie-
spelna 30 lat, a ona jako samot- na matka, musiala samodziel- nie
zatroszczyc sie o przyszlosc swoja i corki. Wowczas Hanka S. postanowila po
godzinach pracy biurowej zatrudnic sie na dodat- kowym etacie “w kulturze”,
do czego zreszta miala jak najbar- dziej talent. W niedlugim czasie, w
swojej nowej pracy, stala sie wrecz niezastapiona jako orga- nizatorka
imprez kulturalnych i rekreacyjnych, a przy tym dusza towarzystwa.

Szybko mijaly lata – jakos niepostrzezenie dorosla Aldona, nie sprawiajac
matce zadnych klopotow. Zajeta praca i licznymi kontaktami towarzyskimi
Hanna ledwie zauwazyla, ze corka zda- la mature, skonczyla studia, wyszla
za maz i wyjechala, wraz z mezem do stolicy. Odtad mat- ka i corka rzadko
sie spotykaly, a ich wzajemne kontakty ogra- niczaly sie na ogol do rozmow
telefonicznych. Hanna S. nie- chetnie dawala sie namowic do wyjazdu do
Warszawy, a jesli juz odwiedzala corke, to na krotko. Denerwowaly ja
halasliwe wnu- ki – blizniaki, stoleczny ruch, tesknila do “swojego”
nobliwe- go Krakowa, gdzie miala mno- stwo przyjaciolek i grono stalych
wielbicieli. Zmienialo sie miasto, zmie- niala sie rowniez Hanna. Dlugo nie
chciala przyjac

do wiadomosci uplywu czasu, az wreszcie nastapila prawdzi- wa katastrofa –
emerytura! Dla wciaz pelnej energii i nawyklej do bogatych kontaktow “pani
dokto- rowej”, jak ja grzecznie tytulowa- no, byl to straszliwy cios. Nagle
miala mnostwo czasu, z ktorym nie wiedziala zupelnie co poczac. Zasypiajac
i budzac sie po nud- nym dniu, zastanawiala sie, jak zabic monotonie dnia
nastepne- go – i nic sensownego nie mogla wymyslic.

Rozrywki, jakimi zapelnialy czas wolny jej przyjaciolki, teraz rowniez na
emeryturach, z kto- rymi spotykala sie co srode przy kawie i ciasteczkach,
nie pociaga- ly jej ani troche. Nigdy nie miala dzialki – ulubionej formy
rekre- acji emerytow, bo grzebanie sie w ziemi wcale jej nie pociagalo. Od
pracy w ogrodku niszczyly sie tylko rece i lamaly paznok- cie, a salate,
pietruszke i fasole mozna bylo przeciez bez fatygi kupic na Kleparzu.
Spacery po Plantach znudzily ja juz po tygo- dniu, a eleganckie butiki i
salony przestala odwiedzac, gdy w ciagu trzech dni lekkomyslnie wydala na
fatalaszki i kosmetyki prawie cala emeryture. Nie miala przy sobie wnukow,
ktorym moglaby poswiecic czas, zreszta – malych dzieci nigdy nie lubila.
Nie cier- piala robotek recznych, robienia przetworow domowych i sprza-
tania mieszkania.

Puste dni sprawialy, ze weso- la dotad pani Hanna byla bliska depresji i
zalamania nerwowe- go. Ale i tym razem szczescie usmiechnelo sie do niej i
dalo jej jeszcze jedna szanse.

W sloneczny, grudniowy pora- nek, kiedy pani Hanka wracala powoli do domu z
porannych zakupow, przy bramie zatrzy- mala ja sasiadka, pani mecena- sowa.
Gdy obie panie wymienily powitania i grzecznosci, poga- daly o pogodzie i
sasiadach, ponarzekaly na drozyzne, pani mecenasowa nie bez zazdrosci
zauwazyla:

– A pani doktorowa to musi miec po mezu bardzo ladna emeryture, kiedy przy
takich czynszach trzy pokoje zajmuje, zamiast pokoik albo dwa studen- tom
wynajac?

– Emerytura zawsze moglaby byc wieksza, ale nie narzekam, pani mecenasowo.
A co do stu- dentow, to juz dalam ogloszenie, nie tyle z potrzeby
pieniedzy, co towarzystwa. Zawsze to przyjem- nie, jak mlodzi sie kreca po
domu i weselej.

Pani Hanka oczywiscie zmy- slila, ze szuka lokatorow, bo dopiero slowa pani
mecenaso- wej uswiadomily jej, ze wyna- jecie pokoju wprowadziloby do jej
zycia nieco urozmaicenia, a przy tym przynosiloby pewien dochod. Dlaczego o
tym wcze- sniej nie pomyslala?

Jeszcze tego samego dnia odwiedzila dwie redakcje gazet, aby zamiescic
oglosze- nia o poszukiwaniu lokatorow. A po dalszych dwu tygodniach do
przestronnego mieszkania pani doktorowej wprowadzil sie wybrany z licznego
grona chet- nych pan Robert, niespelna trzy- dziestoletni historyk sztuki.

goscie Npana magistra

ie bez powodu pani Hanka zdecydowala sie na tego wlasnie lokato-

ra. Snobistycznej wdowie zaim- ponowal tytul magistra, a przy tym pan
Robert byl przystoj- nym i statecznym kawalerem, jak przynajmniej jej sie
wyda- walo. Co prawda w stosunku do mezczyzny o polowe mlod- szego od
siebie nie miala zad- nych zamiarow, ale uznala, ze sama obecnosc w domu
mlo- dego i kulturalnego mezczyzny podniesie jej prestiz w oczach otoczenia
i ozywi jej kontakty towarzyskie. I nie pomylila sie wcale, bo lokatora, za
jej oczy- wiscie zgoda i aprobata, czesto odwiedzali panowie w roznym wieku.

Pani Hanka, jako osoba przy- wiazujaca duza wage do form towarzyskich
uparla sie, aby pan magister (jak nieodmiennie tytu- lowala swego lokatora)
przyjmo- wal gosci w pokoju stolowym. Dzieki temu byli oni zarazem jej
goscmi. Podejmowala ich kawka

i domowymi specjalami, wsrod ktorych na stole pojawialy sie czesto wlasnej
roboty nalewki.

Rozlegle kontakty towarzy- sko-biznesowe pana Roberta sprawily, ze wkrotce
w mieszka- niu pani Hanny stalymi bywal- cami stali sie pan Kazio i pan
Henio – obaj mezczyzni po 50., prowadzacy wlasne biznesy, handlujacy
dzielami sztuki. Tak przynajmniej przedstawili sie gospodyni – w
rzeczywistosci jednak i jeden i drugi, pospol z panem Robertem, zajmowali
sie rowniez paserstwem, w co – oczywiscie – grzecznej gospody- ni nie mieli
zamiaru wtajemni- czac. W jej oczach byli stateczny- mi biznesmenami,
nieodmiennie “calujacymi raczki” pani Hanny, przynoszacymi jej w prezencie
czekoladki i zawsze majacymi dwa kwadranse na mala poga- wedke przy kawusi.
Czasem przy takich rozmowach, zarowno pan Robert jak jego goscie, podzi-
wiali rodzinne precjoza pani Hanki, a zwlaszcza w jej salonie piekny
obrazek, przedstawiajacy martwa nature pedzla Juliusza Kossaka. Swego czasu
propono- wali pani Hance posrednictwo w korzystnej sprzedazy tego plotna,
ale gospodyni, przywia- zana do rodzinnych pamiatek, nie miala jakos ochoty
sie z nimi rozstawac, a panowie nadmier- nie na to nie naciskali.

szystko toczyloby sie wiec dobrze, gdyby nie niespokojna natu-

ra pani Hanki, stale naklania- jaca ja do robienia psikusow i zartow.
Zwlaszcza pierwszy dzien kwietnia nie mogl, jej zdaniem, minac bez zadnego
primaaprilisowego zartu, ktory moglaby wspominac jeszcze czas dlugi i
barwnie opowiadac swoim przyjaciolkom. Juz kilka dni wczesniej obmyslila,
czym moglaby zaskoczyc swojego lokatora i wreszcie wymyslila

cos, co powinno na nim zrobic wrazenie: a mianowicie wlama- nie do
mieszkania i kradziez tak podziwianego przez niego obra- zu Kossaka.

Na dwie godziny przed powrotem pana Roberta z pra- cy (byla przekonana, ze
praco- wal jako ekspert w zagranicznej firmie zajmujacej sie obrotem
dzielami sztuki) pani Hanka wdrapala sie na krzeslo, zdjela ze sciany cenny
obraz i szurne- la go pod wersalke; po namysle schowala tez w glab kreden-
su cenna, srebrna cukiernice z inkrustowana masa perlowa kasetka, w ktorej
przechowy- wala miedzy innymi zlocona papierosnice i tabakierke pra-
dziadka. Dla wiekszej dramatur- gii zrobila w salonie niewielki balagan:
zsunela obrus ze stolu i przewrocila stojacy na nim krysztalowy wazon z
bukietem sztucznych irysow.

Aby oslodzic jednak milemu lokatorowi primaaprilisowy psi- kus, pani Hanna
umyslila sobie, na koniec, poczestowac go loda- mi waniliowymi. Planowala
je skropic syropem malinowym, bo kilka sloikow tego specjalu, otrzymala w
prezencie od jednej z przyjaciolek. Przechowywala je w obszernym pawlaczu w
przed- pokoju i – po zainscenizowaniu sceny wlamania, i kradziezy – zabrala
sie do przeszukiwania pawlacza. Nie bylo to proste, bo byl wysoki, a syrop
z malin zostal umieszczony gleboko, za marynowanymi grzybka- mi i kiszonymi
ogorkami. Gdy wreszcie udalo sie jej wydostac sloik, nie byla pewna, co
trzyma w reku: maliny, czy truskawki?

Gdy tak dumala, w niewygod- nej pozycji, z jedna reka opar- ta o krzeslo, a
druga uniesiona w gorze, stalo sie nieszczescie: sloik wymknal sie jej z
rak i roz- bil na podlodze, rysujac na niej krwistoczerwone plamy.

Pani Hanka mruknela pod nosem jakies niecenzuralne slo- wo, zeszla z
krzesla i z dezapro- bata spojrzala na podloge. Teraz byla juz pewna: to
byl syrop z truskawek, a wlasciwie jego resztki. Pani Hanka ostroznie
zabrala sie do sprzatania, a pod- czas tej czynnosci przyszla jej do glowy
nowa jeszcze mysl – roz- lana kaluza syropu do zludze- nia przypominala
krew i gdyby pan Robert wlasnie tak ja zastal, w kaluzy krwi, zaplanowany
zart bylby jeszcze lepszy!Godzine, jaka pozosta- la do powrotu lokatora,
pani Hanna spedzila przy

kuchennym oknie. Wreszcie, gdy zauwazyla wjezdzajace na podwo- rze jego
granatowe audi, potruch- tala do przedpokoju i malowni- czo ulozyla sie w
kaluzy syropu,

baczac, by zanadto nie poplamic fartuszka. Przymknela oczy i cze- kala, az
lokator wejdzie do miesz- kania, ktore umyslnie pozostawi- la otwarte.

Efekt byl rzeczywiscie pio- runujacy. Pan Robert, gdy tyl- ko zauwazyl
gospodynie leza- ca w przedpokoju, cala “we krwi”, wystraszyl sie ogromnie,
ku czemu mial swoje powody. Transakcje, jakie przeprowadzal z udzialem
panow Kazia, Henia, Tadzia i im podobnych, byly na ogol nielegalne, bo
dziela sztuki, o czym dobrze wiedzial, pocho- dzily na ogol z kradziezy i
prze- mytu zza wschodniej granicy. Nie byl tez calkiem pewien, czy tyl- ko
paserstwem trudnili sie jego znajomi. Kilka razy przeciez, niby w zartach,
napomykali o “osku- baniu” pani Hanki i te rozmowy oraz widok niezywej (jak
mnie- mal historyk sztuki) gospodyni nasunal mu straszna obawe, ze
zrealizowali swoje zamiary. Rzut oka na sciane w salonie upew- nil go w
przekonaniu o napadzie i rabunku.

W mgnieniu oka spanikowany historyk sztuki, nie sprawdzajac, czy gospodyni
daje jeszcze jakies oznaki zycia, wpadl do swego pokoju, zgarnal do
neseseru swo- je rzeczy i wybiegl z mieszkania, starajac sie, po drodze,
zetrzec slady swoich palcow z mebli i kla- mek… A uwinal sie tak szybko,
ze pani Hanka nie zdazyla cudownie zmartwychwstac i go zatrzymac.

Lezac w dosc niewygodnej pozycji pani Hanka katem oka obserwowala przeciez,
jak mocne wrazenie wywarl jej primaapri- lisowy dowcip. Z tego wlasnie
powodu postanowila nie zdra- dzac od razu, ze tylko o zart chodzi. Byla
pewna, ze jej loka- tor, gdy tylko ochlonie, zechce zadzwonic na policje i
wtedy mia- la zamiar podniesc sie z podlogi. On tymczasem, niespodziewanie,
po prostu uciekl! Gdy uslyszala odglos zatrzaskujacych sie drzwi
wejsciowych, postanowila wybiec za Robertem i skonczyc z zar- tem, ale w
chwili gdy podnosila sie z podlogi poslizgnela sie na kaluzy syropu i
upadla, bolesnie skrecajac noge w kostce. Poniewaz kobieta szczerze
polubila swego lokatora, miala pewne wyrzuty sumienia, ze tak z niego
zadrwila. Byla przeko- nana, ze historyk sztuki wyniosl sie z jej
mieszkania z powodu szoku i wrazenia, jakie na nim zrobil widok
“nieboszczki”Poczatkowo miala nawet zamiar go szukac, ale nie bardzo
wiedzia- la, gdzie. Nie znala ani jego stale- go adresu, ani miejsca pracy,
ani adresu znajo- mych biznesme- now. Powodowana oszczednoscia, nie zawarla
ze swoim lokatorem umowy najmu, ani go nie zameldowa- la. Wystarczajaca
gwarancja bylo dla niej to, ze “pan magi- ster”, nie targujac sie, zaplacil
umowione komorne za caly rok

z gory.

Po dwu tygodniach

uznala, ze nie ma cze- go zalowac, bo zosta- la jej w portfelu nadplata
czynszu za cale siedem miesiecy i znow dala oglosze- nie do gazet: tym
razem zde- cydowala sie wynajac pokoj stu- dentowi medycyny. I zapewne
zapomnialaby wkrotce o swoim primaaprilisowym “numerze”, gdyby ktoregos
popoludnia, na Kleparzu, nie stanela oko w oko w panem Robertem. Na jej
widok dawny lokator stanal jak wryty, a nastepnie rzucil sie do ucieczki,
co w pani Hance wzbudzilo znow niejasne wyrzuty sumienia. Co dziwniejsze,
powracaly one dosc czesto, gdy samotnie pila w salo- nie swoja poranna
kawusie, majac naprzeciw siebie wiszacy znow na swoim miejscu obraz
Kossaka…

Ale i to minelo. Kilka tygo- dni po spotkaniu pana Roberta pania Hanke
wyrwalo z zamysle- nia natarczywe pukanie. Zanim otworzyla zasuwe drzwi
wejscio- wych, swoim zwyczajem spytala, kto i po co dobija sie do jej drzwi.

– Telegram z Warszawy przy- nioslem! – odpowiedzial ktos z zewnatrz.

Telegram z Warszawy mogl pochodzic od corki. Czy aby nie jaki wypadek?
Zaniepokojona pani Hanka drzacymi rekoma otworzyla drzwi…

Nie wiedziala, kto owinal jej glowe grubym recznikiem, skrepowal rece i
nogi, a potem przeniosl na wersalke w salonie. Ledwie zipiaca z niedostatku
powietrza i niewygody, uwolnil ja dwie godziny pozniej jej nowy lokator,
student medycyny. A gdy pani Hanka doszla jako tako do siebie, na
przeciwleglej scianie nie zauwazyla obrazu Kossaka…

Nie zglosila napasci i kra- dziezy na policje. Obawiala sie – i slusznie –
ze tymi nieprzy- jemnymi wydarzeniami moze miec cos wspolnego jej poprzedni
lokator, pan Robert. A podczas sledztwa z pewnoscia wyszedl- by na jaw jej
dowcip – “numer”, jaki zupelnie nie przystawal do wizerunku starszej pani,
wdowy po doktorze nauk…

Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)

STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/

abujas12@gmail.com

http://

www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/

http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

Strona główna

http://MyShip.com

Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez

dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com

GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl

Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:

(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):

Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.

BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452

(format IBAN)

wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479

(format IBAN)

wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504

(format IBAN)

BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

numer KRS 0000124837:

“Wspomoz nas!”

teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty

Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl,

Obywatele News, Szczecin Moje Miasto