Dzien dobry – tu Polska – 13.11.2022

DZIEN DOBRY – TU POLSKA
SPORTOWY WEEKEND
13 listopada 2022r.

abujas12@gmail.com
http://www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

PILKA NOZNA
Bartlomiej Dragowski nie pojedzie na mundial w Katarze. Polski bramkarz
doznal fatalnej kontuzji w niedzielnym meczu ligowym Hellasu Werona ze
Spezia.
W 39. min meczu Hellas Verona – Spezia bramkarz gosci Bartlomiej
Dragowski wybiegl poza pole karne, gdzie starl sie z napastnikiem
Hellasu Kevinem Lasagna. Obaj wpadli na siebie z wielkim impetem, Polak
chwile pozniej ukryl twarz w dloniach i wil sie z bolu. Noge mial
wygieta w nienaturalny sposob, sugerujacy jej zlamanie.
-“Husarskie skrzydla czy skomasowana obrona? Dylematy trenera
Michniewicza”-Marcin Wesolek Zwiazkowa mysl trenerska dwa lata temu
zareagowala na zmieniajacy sie swiat, zauwazyla trendy i opublikowala
suplement: “System 1-3-5-2″.Ten plan sie wali. Coraz bardziej prawdopodobne
jest, ze przynajmniej w
pierwszym meczu z Meksykiem Polska zagra w ustawieniu 1-4-4-2.
W planie z trzema obroncami grac mieli Jakub Kiwior, Kamil Glik i Jan
Bednarek. Klopot w tym, ze tej jesieni regularnie i na dobrym poziomie
pilke kopie tylko jeden z nich, Kiwior. Glik w jesiennych meczach kadry
pokazal sie jako pilkarz owszem, waleczny i oddany druzynie, ale juz
zbyt wolny i malo zwrotny jak na wymagania nowoczesnego futbolu. W
dodatku caly pazdziernik stracil na leczenie urazu, w klubie –
Benevento, 16. druzynie wloskiej drugiej ligi – zagral dopiero w ten
weekend. Jeszcze wiekszy klopot jest z Bednarkiem: to wciaz co prawda
zawodnik Premier League, ale odkad w koncu sierpnia przeszedl do Aston
Villi, rozegral w klubie 90 minut. O zadnym rytmie meczowym w jego
przypadku nie moze byc mowy.
Michniewicz ma do wyboru kilka rozwiazan. Pierwsze to zaufanie nie dosc,
ze Glikowi, to przede wszystkim Bednarkowi – zalozenie, ze nie odwykl od
futbolu na wysokim poziomie, ze regularne treningi w otoczeniu pilkarzy
swiatowej klasy pozwalaja mu utrzymac forme. Drugie: wymienienie w
skladzie Bednarka na Mateusza Wieteske (dobry sezon we francuskiej Ligue
1), Artura Jedrzejczyka (w polskiej ekstraklasie ostatnio slynie glownie
z brutalnosci) lub – i tu pomysl karkolomny, ale tez rozwazany –
cofniecie do obrony Grzegorza Krychowiaka. I rozwiazanie trzecie: zmiana
systemu gry na 1-4-4-2.
Doslownie na chwile przed najwazniejszymi meczami czterolecia wlasnie to
trzecie rozwiazanie jest bardzo prawdopodobne. Polska za Michniewicza
juz tak grala – nie tylko w zwycieskim (2:0) barazu ze Szwecja, ale tez
w meczach Ligi Narodow z Walia (2:1), Belgia (1:6) i Holandia (2:2).
Sufluje je selekcjonerowi nie tylko lobby trenerskie w PZPN, ale takze
prezes zwiazku Cezary Kulesza. – Wariant grania czworka w obronie jest
mi blizszy – wyznal jeszcze przed czwartkowym ogloszeniem kadry na
mundial. W tej sytuacji zapewne stoperom Glikowi i Kiwiorowi po bokach
towarzyszyliby Matty Cash z prawej i Bartosz Bereszynski z lewej strony
– i to mimo ze ten ostatni jest prawonozny, co zawodnikowi na lewej
stronie boiska nieco utrudnia zadanie. Przed nimi graliby dwaj
defensywni pomocnicy (najpewniej Krychowiak i Krystian Bielik), za
ofensywe odpowiadaliby Robert Lewandowski z Piotrem Zielinskim,
uzupelnieni przez Karola Swiderskiego oraz – i to moze byc niespodzianka
w skladzie – swietnego w ostatnich meczach Bundesligi Jakuba
Kaminskiego. Takie ustawienie byloby nieco asymetryczne, z jednym
skrzydlem obsadzonym przez Kaminskiego.
Pilkarzy, ktorzy ostatnio w klubach grali malo, Michniewicz zamierza
wystawic na towarzyski mecz z Chile w srode na stadionie Legii
(przeniesiono go niemal w ostatniej chwili po wykryciu powaznej usterki
technicznej na Stadionie Narodowym). – Mecz z Chile ma dac odpowiedz,
w jaki sposob ci zawodnicy moga nam pomoc w pierwszym meczu na mundialu.
Bo na razie tego nie wiem – nie ukrywal selekcjoner, oglaszajac kadre na
mundial. Rzecz dotyczy nie tylko Glika i Bednarka, ale takze Grzegorza
Krychowiaka i Karola Swiderskiego (ostatnie tygodnie spedzili w Polsce,
trenujac odpowiednio z Legia i Jagiellonia, bo ich kluby skonczyly
sezon) oraz Szymona Zurkowskiego (praktycznie bez gry jesienia we
Fiorentinie).
Krociutkie przedmundialowe zgrupowanie zaczyna sie w poniedzialek w
Warszawie, tego dnia czesc reprezentantow bedzie dopiero dolatywala do
stolicy po niedzielnych meczach ligowych. Majac w nogach zaledwie dwa
wspolne treningi, druzyna rozegra w srode mecz z Chile (godz. 18), po
czym w czwartek po poludniu odleci do Kataru i bedzie przygotowywala sie
do meczu z Meksykiem (wtorek, 22 listopada). Mundial zaczyna sie dwa dni
wczesniej meczem Katar – Senegal.

EKSTRAKLASA 17 KOLEJKA
Warta Poznan-Stal Mielec 1-1
Wisla Plock-Cracovia 1-0
Korona Kielce-Widzew Lodz 0-1
Gornik Zabrze-Miedz Legnica 0-3
Jagiellonia Bialystok-Lech Poznan 1-2
Zaglebie Lubin-Rakow CZestochowa 1-2
Radomiak-Pogon Szczecin 1-2
Lechia Gdansk-Piast Gliwice 1-3
Slask Wroclaw-Legia Warszawa 0-0
1.Rakow 41pkt
2.Legia 32 pkt
3.Widzew 29pkt
4.Pogon 29 pkt
5.Wisla Plock 28 pkt
6.Lech 28 pkt
7.Stal Mielec 27pkt
8.Cracovia 25pkt
9.Warta 25pkt
10.Radomiak 23pkt
11.Slask 21pkt
12.Gornik 20pkt
13.Jagiellonia 18pkt
14.Zaglebie Lubin 17pkt
15.Piast 16pkt
16.Lechia 14pkt
17.Korona 13pkt
18.Miedz 12pkt
-Pilkarze Lechii Gdansk przegrali z Piastem Gliwice 1:3 po meczu, w
ktorym dlugimi minutami prezentowali sie po prostu slabo, ale mieli tez
gigantycznego pecha. Jakies fatum wisi szczegolnie nad Duszanem
Kuciakiem, ktory zaliczyl samobojcze trafienie w drugim, kolejnym spotkaniu.
Pilkarze Lechii, przystepujac do rywalizacji z Piastem, wiedzieli, ze
jesli wygraja ten mecz, odskocza od strefy spadkowej na odleglosc
czterech punktow, a w perspektywie zostanie im jeszcze zalegle spotkanie
z Gornikiem Zabrze (piatek, godz. 20.30). Zatem na przerwe zimowa
mogliby udac sie w niespodziewanie dobrych nastrojach. Jednak wszystkie
plany wziely w leb juz przy pierwszym podejsciu”
Trener Marcin Kaczmarek przynajmniej na papierze zdecydowal sie na
bardzo ofensywne ustawienie – ze swietnymi w meczu Pucharu Polski z
Legia Warszawa Ilkayem Durmusem i Conrado na skrzydlach oraz Flavio
Paixao w roli ofensywnego pomocnika, ustawionego za plecami Lukasza
Zwolinskiego.
Jednak teoria swoje, a praktyka swoje. Gdanski zespol przez wiekszosc
spotkania byl zmuszony do rozgrywania ataku pozycyjnego, ktory momentami
wygladal w jego wykonaniu tragicznie. Akcje byly wolne, zawodnicy
statyczni, podania niedokladne. Symbolem tej calej nieporadnosci byl
najgorszy na boisku Flavio, ktory szamotal sie w srodku pola, tracac
wiekszosc pilek.
W tej sytuacji jedynym pomyslem bylo doprowadzenie pilki do skrzydla i
proby dosrodkowan, ktore jednak w wiekszosci byly bardzo niedokladne.
Tak naprawde w pierwszej polowie groznie zrobilo sie tylko po dwoch
zrywach Conrado. Najpierw Brazylijczyk zdecydowal sie na indywidualna
akcje, mijal swoich rywali jak slalomowe tyczki, jednak po strzale zza
pola karnego pilka minimalnie minela slupek.
W koncowce pierwszej polowy Conrado wpadl w pole karne i idealnie
wylozyl pilke Durmusowi. Ten jednak strzelal gorsza, prawa noga i nie
trafil w bramke. O mizerii lechistow swiadczy fakt, ze przed przerwa
udalo sie to tylko Maciejowi Gajosowi, jednak jego anemiczne uderzenie
nie mialo prawa zaskoczyc Frantiszka Placha.
Piast w pierwszej polowie byl w ofensywie niezwykle oszczedny, a Duszan
Kuciak dlugimi fragmentami nudzil sie jak mops. Jednak nad Slowakiem
wisi w ostatnich dniach jakies fatum. W 43. minucie na strzal z mniej
wiecej 25 metrow zdecydowal sie Michal Chrapek. Pilka uderzyla w
poprzeczke, a nastepnie odbila sie od plecow interweniujacego Kuciaka i
minimalnie przekroczyla linie bramkowa. W identyczny sposob Lechia
stracila gola w poprzedniej kolejce, w spotkaniu z Legia (wowczas
uderzal Bartosz Kapustka). Zatem bramkarz Lechii zaliczyl samobojcze
trafienie w drugim meczu z rzedu. Sytuacja absolutnie niespotykana.
Na druga polowe gospodarze wyszli teoretycznie z pozytywnym
nastawieniem, po jednym z rzutow roznych blisko szczescia byl nawet
Gajos, ale jego strzal glowa w swietnym stylu obronil Plach. Lechisci
starali sie naciskac, jednak na pewno trudno bylo nazwac ich ataki
huraganowymi. Tak naprawde to zespol Piasta bedac w defensywie
kontrolowal przebieg wydarzen i od czasu do czasu wyprowadzal
kontrataki. Po jednym z nich i dosrodkowaniu w pole karne Michal Nalepa
“uwiesil” sie na Damianie Kadziorze. Sedzia Bartosz Frankowski puscil
gre, ale za moment zostal wezwany przez VAR przed monitor i po dosc
dlugiej analizie ostatecznie zdecydowal sie podyktowac rzut karny. Do
pilki podszedl Patryk Dziczek i choc Kuciak byl bliski obrony jego
strzalu, Piast podwyzszyl na 2:0.
Lechii nie pozostalo nic innego, jak probowac wrocic do meczu. Z
naciskiem na slowo “probowac”. Wciaz bowiem szlo jej w ataku pozycyjnym
jak po grudzie. Trener Kaczmarek robil zmiany, sporo ozywienia wniosl do
gry Marco Terrazzino, starali sie, jak mogli, Bassekou Diabate i Filip
Koperski. Jednak dopiero w 86. minucie po strzale Jaroslawa Kubickiego
pilke “wyplul” przed siebie Plach, a na pozycji srodkowego napastnika
odnalazl sie Nalepa i z najblizszej odleglosci zdobyl kontaktowa bramke.
Lechisci oczywiscie natychmiast ruszyli do szturmu. Najlepsza sytuacje
mial Terrazzino, jednak po uderzeniu z pola karnego przeniosl pilke nad
poprzeczka. W tej sytuacji podawal mu Nalepa, ktory przez ostatnie kilka
minut zdzialal w polu karnym rywala wiecej niz Lukasz Zwolinski przez
caly mecz.
W ostatnich sekundach desperacko atakujacy gospodarze nadziali sie
jeszcze na kontre, ktora wykonczyl Chrapek. To byla juz kosmetyka
wyniku, ktory sprawil, ze Lechia znow znalazla sie w strefie spadkowej
(ma dwa punkty straty do Piasta). Aby nie spedzic w niej przerwy
zimowej, musi w najblizszy piatek pokonac Gornika. Nie tak to mialo
wygladac”

-Po bardzo ciekawym meczu Radomiak, choc przez prawie cala druga polowe
gral w dziesiatke, a mimo to strzelil gola, ostatecznie przegral 1:2 na
wlasnym boisku z Pogonia Szczecin. Wsrod gosci blyszczal Kamil Grosicki,
a w szeregach gospodarzy swietnie zagral mlodziezowiec Jakub Nowakowski.
Oba zespoly odpadly niedawno w 1/8 finalu rozgrywek o Puchar Polski,
jednak o ile w przypadku Pogoni porazki z Rakowem Czestochowa (0:1)
mozna sie bylo spodziewac, o tyle przegrana Radomiaka w rzutach karnych
z trzecioligowa Lechia Zielona Gora byla dla kibicow tego klubu trudna
do przelkniecia. Trener druzyny z Radomia, Mariusz Lewandowski, po
tamtym spotkaniu przepraszal fanow i zapowiadal, ze przeciwko Pogoni
zespol pokaze duzo lepsze oblicze. Poczatek meczu jednak na to nie
wskazywal.
Od pierwszej minuty widac bylo, ze duzym zagrozeniem dla gospodarzy
bedzie Kamil Grosicki. Reprezentant Polski, powolany do kadry na mundial
w Katarze, urywal sie obroncom Radomiaka i toczyl pojedynki z
Portugalczykiem Pedro Justiniano, ktoremu czesto brakowalo kolegi do
asekuracji. Pogon mogla objac prowadzenie po strzale z dystansu Wahana
Biczachczjana, ale reprezentant Armenii trafil w slupek.
Radomiak nastawil sie na atakowanie z kontry i w 30. minucie byl o krok
od strzelenia gola. Dobre podanie dostal Luis Machado i skrzydlowy,
dysponujacy duza szybkoscia, pomknal na bramke Pogoni. Nie dal rady
zatrzymac go Michal Kucharczyk, Machado idealnie dogral do Mauridesa,
ale brazylijski napastnik z kilku metrow nie trafil do siatki. Kilka
minut pozniej przed szansa na bramke stanal Machado, ktory w trzech
poprzednich meczach ligowych za kazdym razem trafial do siatki, ale
Portugalczyk nie dal rady pokonac Dante Stipicy, ktory wrocil do bramki
Pogoni.
Druga polowe rozpoczal grozny rajd Grosickiego, ktory dosrodkowywal, ale
pilka nieznacznie minela slupek bramki. Okazalo sie jednak, ze,
przynajmniej wedlug sedziego Damiana Kosa, ktory obejrzal sytuacje na
monitorze, Mateusz Cichocki faulowal w polu karnym Luke Zahovicia.
Obronca Radomiaka dostal druga zolta kartke i musial opuscic boisko, a
rzut karny pewnie wykorzystal Grosicki. W kolejnych minutach Pogon
kontrolowala mecz, a zawodnicy gospodarzy nie mieli argumentow, do tego
denerwowali sie po niekorzystnych dla nich decyzjach sedziego, az nagle
Radomiak wywalczyl pilke i ladna akcje prawa strona wykonczyl efektownym
strzalem lewa noga Mateusz Grzybek. Gol na 1:1 dodal sil grajacym w
oslabieniu zawodnikom z Radomia. W koncowce do siatki trafil z kilku
metrow Machado, ale gola nie uznano, bo skrzydlowy byl na pozycji
spalonej. Co nie udalo sie gospodarzom, zrobila Pogon. W 90. minucie
wygrana gosciom dal precyzyjnym strzalem Damian Dabrowski. W doliczonym
czasie gry z boiska wylecial jeszcze drugi zawodnik Radomiaka, Raphael
Rossi.
Pilkarze Radomiaka przystepowali do spotkania z Pogonia powaznie
oslabieni. Za zolte kartki pauzowali dwaj kluczowi zawodnicy zespolu z
Radomia – lewy obronca Dawid Abramowicz i srodkowy pomocnik Filipe
Nascimento, ktory w meczu poprzedniej kolejki z Widzewem (3:1) mial dwie
asysty. W jego miejsce mecz od pierwszej minuty zaczal wychowanek
Radomiaka, Jakub Nowakowski, dla ktorego bylo to trzecie w karierze
spotkanie ekstraklasy, rozpoczete od poczatku.
Mlodziezowiec w pierwszej polowie nalezal do najlepszych zawodnikow na
boisku. Gral szybko, dwa razy swietnie dogrywal kolegom, mial tez udane
odbiory pilki. Po przerwie, gdy z boiska wylecial Cichocki,
Nowakowskiemu, podobnie jak kolegom z druzyny, gralo sie duzo trudniej.
Ale to Nowakowski w 69. minucie wywalczyl pilke i zagral do Lisandro
Semedo, a ten mial asyste przy bramce Grzybka.

I LIGA POLSKA 18 kolejka
Skra Czestochowa-Ruch Chorzow 1-1
Arka Gdynia-Podbeskidzie 2-2
Odra Opole-Nieciecza 1-2
Katowice-LKS Lodz 1-5
Tychy-Chojniczanka 1-1
Sandecja Nowy Sacz-Wisla Krakow 1-1
Chrobry Glogow-Stal Rzeszow 2-3
Gornik Leczna-Puszcza Niepolomice 2-2
Resovia Rzeszow-Zaglebie Sosnowiec 2-2
1.LKS Lodz 37pkt
2.Puszcza 34pkt
3.Ruch 32pkt
4.Chrobry 30pkt
5.Nieciecza 29pkt
6.Stal Rzeszow 28pkt
7.Arka 28pkt
8.Katowice 27pkt
9.Podbeskidzie 27pkt
10.Wisla Krakow 24pkt
11.Tychy 23pkt
12.Zaglebie Sosnowiec 22pkt
13.Leczna 19pkt
14.Resovia 17pkt
15.Chojniczanka 15pkt
16.Odra Opole 15pkt
17.Skra 15pkt
18.Sandecja 14pkt
-“Niereformowalna Arka Gdynia. Znow w niezrozumialy sposob traci
zwyciestwo na wlasnym stadionie”-
Tomasz Osowski
Pilkarze Arki Gdynia po pierwszej polowie meczu z Podbeskidziem
Bielsko-Biala prowadzili 2:0 i absolutnie kontrolowali przebieg wydarzen
na boisku. Po przerwie zobaczylismy kompletnie zagubiony zespol, ktory
ledwo uratowal remis 2:2. Powoli staje sie to smutna norma.
Pilkarze Arki, zeby spedzic wyjatkowo dluga w tym sezonie przerwe zimowa
w strefie awansu – konkretnie w jej barazowej czesci (miejsca 3.-6.) –
musieli pokonac Podbeskidzie. Byl to juz pierwszy mecz rundy rewanzowej,
na inauguracje calego sezonu gdynianie wygrali w Bielsku 1:0.
W ostatnim tegorocznym meczu trener Ryszard Tarasiewicz mogl wypuscic do
boju wszystko, co ma najlepsze. Do skladu wrocil bowiem pauzujacy za
kartki w poprzednim spotkaniu – przegranym 1:2 z Bruk-Betem Termalica
Nieciecza – Omran Haydary. Jednak tym razem pierwsze skrzypce grali inni.
Gdynianie od poczatku przejeli w tym spotkaniu inicjatywe. Atakowali z
pomyslem, przede wszystkim z wykorzystaniem skrzydel. Bardzo aktywny byl
Kacper Skora, ktory w 12. minucie popisal sie idealnym dosrodkowaniem do
Karola Czubaka, a napastnik Arki pewnym strzalem glowa wyprowadzil swoj
zespol na prowadzenie. To byl juz 10. gol Czubaka w tym sezonie, tym
samym zrownal sie on z wiceliderem tabeli strzelcow Luisem Fernandezem z
Wisly Krakow (przed ta kolejka prowadzil zawodnik Podbeskidzia Kamil
Bilinski – 11 bramek).
Arkowcy po zdobyciu gola poszli za ciosem, wciaz byli strona
przewazajaca. Ich bramkarz Kacper Krzepisz byl wlasciwie bezrobotny, za
to w polu karnym Podbeskidzia dzialo sie sporo. Po uplywie pol godziny
gry nieodpowiedzialnie w swoim polu karnym zachowal sie obronca gosci
Daniel Mikolajewski. Chcac zablokowac podanie do Haydary’ego, ewidentnie
zagral pilke reka, aczkolwiek sedzia Krzysztof Jakubik tego przewinienia
nie zauwazyl. Dopiero po interwencji VAR i wizycie przed monitorem
podjal jedyna mozliwa decyzje i wskazal na 11. metr. Do pilki podszedl
Hubert Adamczyk, ktory pewnym strzalem w gorny rog podwyzszyl na 2:0.
Ten sam zawodnik niedlugo przed przerwa mogl zdobyc kolejna bramke, ale
jego uderzenie z pola karnego poszybowalo tuz nad poprzeczka.
W pierwszej polowie dominacja pilkarzy Arki byla bardzo wyrazna i nic
nie wskazywalo na to, ze po przerwie moga oni stracic kontrole nad
wydarzeniami. Jednak, jak sie okazalo, w tym aspekcie nie ma dla
zolto-niebieskich zadnych barier – wystarczy chociazby przypomniec
przegrany 3:4 mecz z Chrobrym Glogow (choc na kwadrans przed koncem
prowadzili 3:1).
Juz na poczatku drugiej odslony powazny blad popelnil Michal Marcjanik,
ktory tak nieporadnie wybijal pilke glowa, ze trafila ona wprost pod
nogi Joana Romana. Hiszpan wykorzystal prezent i strzalem w dlugi rog
pokonal Krzepisza.
Po stracie gola gdynianie wpadli w mala panike, nagle zupelnie oddali
pole rywalom. Ci wyczuli swoja szanse i ruszyli do atakow. Bardzo blisko
szczescia byl Bilinski, ale jego potezny strzal z pola karnego obronil
Krzepisz. Jednak Podbeskidzie wciaz szukalo swojej szansy, a gospodarze
byli coraz bardziej zagubieni.
Kiedy wydawalo sie, ze juz przetrwali najwiekszy szturm rywala i powoli
wracaja do rownowagi, znow fatalnie zachowal sie Marcjanik. Kapitan Arki
we wlasnym polu karnym bezsensownie sfaulowal w niegroznej sytuacji
Krzysztofa Drzazge. Pilke na 11. metrze ustawil Bilinski i pewnym
strzalem wyrownal na 2:2.
Po tym drugim nokdaunie Arka znalazla sie na skraju nokautu.
Podbeskidzie wciaz atakowalo, szukajac zwycieskiej bramki, ale jak to
czesto bywa w takich sytuacjach, moglo nadziac sie na wyprowadzony z
defensywy zablakany cios. Po podaniu z glebi pola Czubak znalazl sie w
sytuacji sam na sam z bramkarzem gosci Matviejem Igonenem, jednak
uderzyl wprost w niego! To byla stuprocentowa okazja na zdobycie
zwycieskiego gola. Chwile pozniej dobra okazje mial jeszcze Bartlomiej
Stolc, jednak ostatecznie wynik nie ulegl juz zmianie.
Zatem arkowcy juz po raz czwarty w tym sezonie stracili punkty na swoim
stadionie w meczu, w ktorym obejmowali prowadzenie. Wczesniej dzialo sie
to w starciach z Sandecja Nowy Sacz (od 1:0 do 1:1), wspomnianym z
Chrobrym (od 3:1 do 3:4) oraz Bruk-Betem Termalica Nieciecza (od 1:0 do
1:2). Gdyby wygrali te spotkania, byliby w poblizu lidera tabeli LKS-u
Lodz, a tak znajduja sie na 7. miejscu.

“Polska pilka, zabawka dla troglodytow”-
Rafal Stec
I znow nastapila erupcja. Obryzgala nas wszystkim, co odstrecza od
stadionow kazdego przyzwoitego czlowieka. [Z cyklu “A JEDNAK SIE KRECI”].
Podczas srodowego meczu Pucharu Polski zwolennicy Slaska Wroclaw
imitowali odglosy malp, gdy do pilki zblizal sie senegalski zawodnik
Maissa Fall. Konkursu rzutow karnych nie dokonczono, poniewaz w gescie
solidarnosci z obelzywie potraktowanym kolega do szatni zeszla cala
druzyna Sandecji Nowy Sacz.
Kilka godzin wczesniej Wirtualna Polska opublikowala portret niejakiego
Dominika G., znanego tez jako “Grucha” wynajetego przez prezesa PZPN
ochroniarza, ktory w trakcie zgrupowan reprezentacji kraju odpowiada za
bezpieczenstwo Roberta Lewandowskiego – poznalismy zyciorys neonazisty
oskarzonego o udzial w zorganizowanej grupie przestepczej, ktoremu
prokuratura zarzuca m.in. udzial w bojkach, wymuszeniach i
uprowadzeniach oraz czerpanie korzysci z prostytucji. Zreszta nie tylko
my go poznalismy, szczegoly barwnej biografii podano juz w wielu
europejskich jezykach.
Wreszcie kilkadziesiat godzin przed feralnym meczem Slaska byly
pracownik firmy bukmacherskiej opowiedzial portalowi sport.tvp.pl, jak
miedzynarodowe gangi manipuluja wynikami w nizszych polskich ligach –
korumpujac pilkarzy i sedziow. Sygnalista twierdzi, iz przekretow
dynamicznie przybywa, podaje tez konkretne nazwy podejrzanych druzyn
oraz meczow.
Rasizm, smrod kryminalu i faszystowska symbolika, nawrot zarazy
handlowania punktami. Efektowny krajobraz staje nam przed oczami tydzien
przed mundialem, prawda? Ze wszystkimi wymienionymi elementami
zdazylismy sie oswoic, ale rzadko zdarza sie, by tyle paskudztwa wylalo
sie jednoczesnie, jakby ktos wszystko ukartowal, chcial nas wytarzac w
nieczystosciach w przededniu najwiekszego futbolowego festiwalu na
swiecie. Az chce sie zalozyc adwokacka toge i krzyczec o pechowym
splocie okolicznosci: wcale nie patrzymy na stopklatke odzwierciedlajaca
klimat naszego pilkarstwa, po prostu przypadek w niekorzystny sposob
wykadrowal kawalatek znacznie ladniejszej rzeczywistosci.
I pewnie rowniez w niniejszej rubryce apelowalbym o wstrzemiezliwa ocene
przebiegu wypadkow, gdyby nie reakcje na wspomniane skandale, a takze
towarzyszacy im kontekst. Dopiero reakcje i kontekst wpedzaja bowiem w
czarna rozpacz, beznadzieje tym bardziej beznadziejna, ze podszyta
absolutnym brakiem wiary w lepsze jutro. Nie, porzucmy wszelkie
nadzieje, nie ma szans, by w nadwislanskiej zagrodzie kiedykolwiek
zapanowaly cywilizowane standardy.
Wydawaloby sie, ze rasistowski bluzg to sprawa skrajnie jednoznaczna, u
kazdego kulturalnego, normalnego czlowieka wywola odruch wstretu,
stanowczy sprzeciw – niestety, pilkarze Slaska Wroclaw najpierw poszli
chamskiej tluszczy podziekowac za doping, a nastepnie wraz z trenerem
zaczeli sie wykrecac, rozrzedzac problem, “nie wypowiadac na tematy
kibicowskie”. Innymi slowy, az tak bardzo barbarzynstwo im nie
przeszkadza. Klub tez nie zdobyl sie chocby na przeprosiny senegalskiego
pilkarza, w oficjalnym komunikacie nie wymienil nawet jego nazwiska,
lecz wyrazil rozczarowanie, ze “spotkanie nie zostalo dokonczone w
sportowy sposob”.
Kategorycznie zareagowali natomiast bywalcy trybun Ruchu Chorzow – w
sobote zawisl tam transparent z haslem “Niebieska krew, biala rasa,
kibicowska ekstraklasa”, ktorym przechwalal sie uzytkownik Twittera
przedstawiajacy sie jako “organizator sektora rodzinnego na stadionie”.
To moze wstrzas wywolala przynajmniej sylwetka zatrudnionego przez PZPN
“Gruchy”, ktorego widac na zdjeciach obok kumpli wyciagajacych rece w
hitlerowskim pozdrowieniu? Trener Czeslaw Michniewicz – uczciwosc
nakazuje przypominac: nigdy nie zostal za nic skazany – nie chce wydawac
wyrokow, wiec rzucil tylko przed telewizyjnymi kamerami, ze ochroniarz
“fantastycznie spelnial swoja role” i “jest lubiany przez wszystkich
reprezentantow”. “Nie chce wnikac w to, co bylo wczesniej” – dodal
jeszcze selekcjoner druzyny narodowej.
Do jego przyjaznych relacji z osobami o specyficznych talentach i
upodobaniach rowniez juz sie przyzwyczailismy, w koncu regularne
polaczenia telefoniczne z innym wlascicielem urokliwej ksywy, szefujacym
kiedys mafii pilkarskiej “Fryzjerem”, to bodaj najpowszechniej znany
epizod w karierze Michniewicza. Coraz bardziej znaczaca wydaje sie tez
jednak przeszlosc Cezarego Kuleszy, ktory przed objeciem wladzy w PZPN
prezesowal Jagiellonii Bialystok (mozna go zatem uznac za kolege po
szalu “Gruchy”) i dorabial sie jako podlaski potentat disco polo.
Przeciez jesli przywodca zwiazku kogos zna, to znaczy – parafrazujac
klasyka – ze skads go zna. Dlatego wypada przytoczyc fragment ksiazki
Marcina Kackiego, w ktorej autor slucha pogawedki Kuleszy z “Kolba”,
bylym bokserem, handlarzem zlota. “Czarus, czy ty wiesz, ze jak
zaczynales z tymi dyskotekami, to bylo na ciebie zlecenie? Sluchaj no,
ja ci mialem dawno powiedziec, ze chcieli cie odjebac, wiesz, ekipa
byla, miala cie przewiezc w bagazniku, do lasu i w leb, nawet policja
byla w to zamieszana. Jak sie dowiedzialem, to pomyslalem: no pojada,
polamia Czarka, a policja by im tylko pomogla. No postawilem sie, nie
zgodzilem. Tak ze wiesz, nie byloby cie dzisiaj, trzymaj sie chlopie…”
– czytamy wynurzenia “Kolby” w reportazowej opowiesci “Bialystok: biala
sila, czarna pamiec”.
Po kilku dniach ociagania sie PZPN ostatecznie oglosil, ze “Gruchy” na
katarski mundial nie zabierze, wczesniej obiecywal tez przyjrzec sie
spekulacjom dotyczacym wzmozonej aktywnosci oszustow ustawiajacych
wyniki meczow. Zarazem jednak my mozemy przygladac sie internetowym
plakatom, na ktorych Michal Listkiewicz, wiceprezes Baltyku Gdynia (jego
pilkarze sa posadzani o udzial w szwindlach), wdzieczy sie jako
“ambasador” – jeden z bardziej kuriozalnych wykwitow reklamowej nowomowy –
jednej z firm bukmacherskich. Nie popelnia przestepstwa, promuje
hazard jak caly tlum ludzi zwiazanych z naszym futbolem. Ale to tez i
symptomatyczny kontekst, i znamienny obrazek – byly prezes PZPN, za
ktorego kadencji wybuchla gigantyczna afera korupcyjna i ktory wslawil
sie bagatelizowaniem patologii slynna fraza “o jednej czarnej owcy”,
czynnie uczestniczy w lansowaniu branzy wykorzystywanej przez
przestepcow do falszowania wynikow. A kibic nie ma juz dokad uciec od
zachwalania hazardu. Reklamy oblapiaja kazda transmisje telewizyjna,
wylewaja sie ich z ekranu hektolitry, mozna odniesc wrazenie, ze pilka
nozna bez bukmacherstwa nie ma sensu.
Traf chcial, ze kaskada przygnebiajacych afer spadla na mnie akurat
teraz, gdy w krotkim czasie poznalem kilku kibicujacych ludzi polskiej
kultury – z kazdym rozmawialem osobno, kazdy reprezentuje inna dziedzine
tworczosci (rezyser teatralny, rezyser filmowy, pisarz), wszystkich
laczy namietnosc do pilki noznej. Wszyscy tez, spontanicznie i
niezaleznie od siebie, psioczyli mi, ze przez cale zycie musza sie
tlumaczyc ze swojej szajby, ze notorycznie spotykaja zdumionych lub
zszokowanych ludzi. Co?! Zajmuje cie ta zabawa dla kretynow?! Chodzisz
na stadion, miedzy hordy wulgarnych troglodytow?!
Moi rozmowcy bronili naszego futbolu, krzywili sie na ignorancje
krytykow sugerujacych sie naglosnionymi incydentami wykrzywiajacymi
zniuansowany krajobraz. A ja doskonale rozumiem, skad sie biora przykre
– czasami krzywdzace, owszem – stereotypy. I boje sie, ze w
przewidywalnej przyszlosci nie zanikna, moze raczej jeszcze zyskaja
popularnosc. Bo unoszacy sie nad stadionami swad niespecjalnie jego
bywalcow uwiera, bo wizerunek polskiej pilki jako zabawki dla
troglodytow zaciekle pielegnuje pokazna czesc srodowiska. Az po pulap
prezesow.

-“Gleboka czerwien Roberta Lewandowskiego na chwile przed mundialem”-
Wojciech Kuczok
Za szybka dyskwalifikacje w Pampelunie mam dla Roberta Lewandowskiego
najwyzszy szacunek, wykazal sie bowiem odpowiedzialnoscia i sprytem na
miare swoich najwiekszych chwil.
Ostatnie ligowe pol godziny Roberta Lewandowskiego przed mundialem mozna
pojmowac dwojako: pesymisci, defetysci i statystycy uznaja, ze to byl
jego najgorszy mecz w zyciu. Jeden strzal na podniesienie noty bramkarza
zamiast podania na czysta pozycje partnerowi, sporo niemocy i
szarpaniny, dwa zoltka w ciagu trzydziestu minut i pozostawienie
przegrywajacej druzyny na godzine zmagan w stolicy Nawarry. Nie da sie
ukryc, ze to brzmi zle. Bardzo zle.
Tak zle, ze az dobrze, bo w tej czerwieni kryje sie glebia. Lewandowski
jest pilkarzem wybitnym i nic mu sie na boisku nie przytrafia
przypadkowo. Kto widzial mecz Barcelony z Osasuna, ten wie, ze nasz
kapitan byl jak zwykle zdeterminowany i skoncentrowany na konkretnym
celu, ktory udalo mu sie osiagnac. W przeddzien najwazniejszej imprezy
swiatowego futbolu, swiadom tego, ze bedzie musial ciagnac
reprezentacyjny woz praktycznie w pojedynke, jego celem nadrzednym nie
byly kolejne trzy punkty dla Barcelony, tylko dogranie meczu w pelnym
zdrowiu. Kiedy zatem przez ochraniacze poczul, ze obroncy gospodarzy nie
maja zamiaru sie z nim patyczkowac i zagrozenie kontuzja przekracza stan
alarmowy – uznal, ze Katalonczykom i tak nie pomoze, wobec czego lepiej
pomoc kadrze narodowej. Sfaulowal, by tak rzec, prewencyjnie, zanim sam
zostal sfaulowany – majac juz kartke na koncie za zagranie podejrzane,
zupelnie nie w swoim stylu, a mianowicie reczne zatrzymanie uciekajacego
rywala – drugie przewinienie obmyslil tak, zeby wygladalo na faul w
walce o pilke.
Na tyle niby-przypadkowy, by moc sie pod publiczke pozzymac na sedziego,
zarazem na tyle ewidentny, by “zoltko” bylo pewne. Co jak co, ale
przymierzyc Robert Lewandowski potrafi, gdyby chcial zrobic krzywde
rywalowi, umialby ulozyc reke w odpowiedni sposob i trafic nie
przedramieniem w kark, lecz na przyklad lokciem w czerep.
Bez znamion boiskowego bandytyzmu dal wiec Lewy satysfakcje sedziemu,
ktory bedzie mogl opowiadac wnukom przy kominku, ze wyrzucil z boiska
legende futbolu. Dal tez odetchnac z ulga wszystkim kibicom
reprezentacji Polski, ktorzy, z calym szacunkiem dla dorobku ligowego
naszego eksportowego snajpera, tym razem woleli, zeby zamiast walki o
kolejnego Zlotego Buta (pare juz skompletowal za ostatnie dwa sezony),
pojechal do Kataru wypoczety.
Taki Karim Benzema pojeczal przed lekarzami i zwolnil sie z
listopadowych wuefow, jak przystalo na swiezo koronowanego krola
futbolu, zamiast biegac po ligowych boiskach zbiera sily na mistrzostwa
swiata (Guti probowal mu za to utrzec nosa w mediach, ale niech sobie
uciera, Guti moze Karimowi wskoczyc na puklerz). Robert Lewandowski
zalatwil sobie inna droge zwolnienia – zamiast lenistwa, mozna mu
zarzucic co najwyzej nadmierna walecznosc, w dodatku jest w czepku
urodzony, wiec skonczylo sie jak zwykle happy endem: Barca wygrala w
dziesiatke, a Lewy puscil w swiat selfie z Gerardem Piqué, ktory nawet
nie musial zagrac, zeby zalapac czerwien.
Skoro chciwe becwaly wymyslily mundial na Polwyspie Arabskim i trzeba go
bylo upchac pod koniec roku, w srodku rozgrywek ligowych, bez czasu na
regeneracje i leczenie kontuzji, najwieksze gwiazdy maja prawo
zamarudzic, a przynajmniej dac sobie pare chwil wolnego przed impreza,
ktora przechodzi sie do historii. Fajnie, ze inni chcieli grac do konca,
nie potepiam, ale choc taki Skoras bedzie sobie do konca zycia plul w
brode, jesli nie zagra na mistrzostwach swiata przez kontuzje, dla
polskiej pilki bedzie to przykrosc, lecz nie katastrofa. Tymczasem ilu
cudownych podan by nie wykonal Zielinski, ilu robinsonad nie wykonalby
Szczesny, ilu chirurgicznie precyzyjnych wslizgow nie uczynilby Kiwior,
o pozostalych gwiazdach naszej kadry nie wspominajac, jednego tylko mamy
pilkarza niezastapionego. Przeto za szybka dyskwalifikacje w Pampelunie
mam dla Lewego najwyzszy szacunek, wykazal sie bowiem odpowiedzialnoscia
i sprytem na miare swoich najwiekszych chwil ze slynnym ekspresowym
pieciopakiem na czele. Zarazem nie sposob udawac, ze niczego nie
przeskrobal, a zatem bedzie musial Lewandowski w Katarze dowiesc, ze
cala ta szopka pampelunska warta byla zachodu – na przemeczenie i
pobolewanie w krzyzu zwalic sie niczego nie da.
W ramach symbolicznego zadoscuczynienia wystarczy kolejny dublecik w pol
godziny z Meksykiem – tym razem niech to beda gole, nie kartki, a jako
ze selekcjoner dwubramkowe prowadzenie uwaza za niebezpieczne, niech
Swiderski cos dolozy i jedna noga juz z tej grupy wyjdziemy.
———————————————————————–
Na podstawie: Onet.pl, wyborcza.pl, interia.pl, gazeta.pl, weszlo.com,
90minut.pl, pilkanozna.pl, przegladsportowy.pl, polsatsport.pl
opracowal Reksio.