DZIEN DOBRY – TU POLSKA
SPORTOWY WEEKEND
11 maja 2025r.
abujas12@gmail.com
http://www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci
PILKA NOZNA
-“Wariacki show w Lidze Mistrzow. Tlum Polakow, Barcelona odpada, Inter w
finale”-Rafal Stec
Tak, to bylo istne szalenstwo. Pilkarze Barcelony przegrywali 0:2, odrobili
straty, prowadzili 3:2, az wreszcie ze spuszczonymi glowami schodzili z
boiska przy wyniku 3:4. W finale wystapia mediolanczycy.
Koniec snu. Wojciech Szczesny nie wystapi pierwszy raz w zyciu w finale
Ligi Mistrzow, Robert Lewandowski nie zagra w nim po raz trzeci. Ale
przygode przezyli wspaniala, niezapomniana – gdyby ktos probowal wysnic ja
przed sezonem, zdiagnozowalibysmy u delikwenta halucynacje. Przeciez
35-letni bramkarz wylegiwal sie wowczas jako emeryt na plazy, przeciez
blisko 37-letniego napastnika wpychano w nieunikniony schylek kariery,
postepujace sportowe niedoleznienie. A oni prawie wdarli sie tam, gdzie
Polakow wpuszczaja rzadziej niz raz na dekade.
Wtorkowy wieczor w Mediolanie nie nalezal do nich. Kapitan reprezentacji
nie calkiem wydobrzal po kontuzji, wiec usiadl wsrod rezerwowych, za to
wokol jego rodaka dzialo sie duzo, zaskakujaco duzo. Choc bowiem
barcelonczycy swoim zwyczajem mieli pilke czesciej niz przeciwnik, to przez
pierwsza cala polowe nie wymyslili niczego, co mogloby podniesc cisnienie
chroniacemu mediolanskiej bramki Yannowi Sommerowi. Za to Szczesny musial
sie uwijac, zachowywac czujnosc non stop.
Najpierw zachwycil kapitalna reakcja w pojedynku oko w oko z Marcusem
Thuramem – gol zostalby anulowany z powodu spalonego, ale polski bramkarz
tego nie wiedzial, gdy wyjmowal pilke spod korkow Francuza. Potem nie mial
juz jednak zadnych szans. Kiedy puszczal gola numer jeden, bieglo na niego
dwoch rywali – podajacy Denzel Dumfries i strzelajacy Lautaro Martinez.
Kiedy tracil kolejnego, z rzutu karnego uderzal wybitny specjalista od tego
elementu gry, Hakan Calhanoglu. Do przerwy 2:0, faworyzowani goscie
wygladali mizernie.
O tym, jak gigantyczna wage obie strony przykladaja do wtorkowego rewanzu,
przekonalismy sie juz w miniony weekend, gdy rywalizowaly krajowych
rozgrywkach.
Hansi Flick wystawil w Valladolid tylko dwoch pilkarzy, ktorzy walczyli
tydzien temu w Barcelonie – i dopiero po stracie gola lekko wyretuszowal
sklad. Simone Inzaghi postapil jeszcze radykalniej, na mecz z Verona
rzucajac zaledwie jednego uczestnika pierwszego polfinalu, a mediolanczycy
wlasciwie symulowali gre, zwalniajac tempo i leniwie pilnujac skromnego,
szybko objetego prowadzenia. Obaj trenerzy zaczerpneli z bardzo glebokich
rezerw, choc obaj walcza – w lidze hiszpanskiej i wloskiej – o mistrzowski
tytul. Kalkulowali identycznie: trzeba magazynowac energie, bo kto nie
zainwestuje w polfinal wiecej niz 100 procent swojego potencjalu, nie ma
zadnych szans na sukces.
Motywacje tez byly oczywiste. Barcelona nie triumfowala w Champions League,
najbardziej prestizowych rozgrywkach w klubowym futbolu, od 2015 roku.
Inter teskni jeszcze dluzej – od 2010. Minelo kilka epok, wsrod biegajacych
po boisku we wtorkowy wieczor tylko weteran Lewandowski dotykal tego
wyjatkowo pozadanego trofeum, z powodu ksztaltu znanego jako puchar z
wielkimi uszami.
Jego brak byl odczuwalny, ofensywa Barcelony w pierwszej polowie polegala
wlasciwie wylacznie na zrywach Lamine Yamala, najhojniej komplementowanego
pilkarza swiata ostatnich dni. Mediolanski trener Simone Inzaghi w
przededniu polfinalu obwiescil, ze ujrzal talent – tydzien temu pierwszy
raz ogladal go z bliska – ktory rodzi sie co 50 lat, a rozegzaltowany
publicysta “La Gazzetta dello Sport” pisal wzruszony, ze stadion w
dzielnicy San Siro wyczekuje natchnionego mlodzienca wizyty tak, jak w 1963
roku wypatrywal Pelego. Hymny brzmialy tym adekwatniej, ze zjawiskowego
Hiszpana wielkie wyzwania nie tremuja, lecz inspiruja. Tydzien temu
strzelil pieknego gola, dwukrotnie trafial w poprzeczke, przez defensywne
zasieki przenikal jak duch.
W Mediolanie rowniez zuchwale wbiegal w tlum przeciwnikow, szybko blysnal
dwoma rajdami z dwoma udanymi dryblingami – przy probie kolejnych tracil
jednak pilke, poniewaz Inter odpowiadal intensywna wspolpraca zespolowa,
mijani obroncy byli znakomicie asekurowani. Jako druzyna gospodarze
zdecydowanie gorowali nad Barcelona.
Zanim pilka poszla w ruch, zanosilo sie na dwumecz dosc przewidywalny, bo
zderzaly sie skrajne przeciwienstwa – w stylu gry, profilu zawodnikow,
mentalnosci, doswiadczeniu.
Gospodarze maja najstarsza druzyne wsrod wszystkich 96 uczestniczacych w
pieciu czolowych ligach krajowych w Europie (jedyna ze srednia wieku
przekraczajaca trzydziestke); rywali zblizajacych sie do pola karnego
potrafia zatrzasnac w klatce, niemal uniemozliwic im oddychanie; lubia
cierpliwie czekac na nieliczne dogodne okazje do wyprowadzenia kontrataku;
polegaja na zawodnikach, ktorym daleko do statusu megagwiazd. Tymczasem
Barcelona nalezy do najmlodszych zespolow na kontynencie; z premedytacja
zostawia pod wlasna bramka mnostwo wolnej przestrzeni; naciera natychmiast
i lapczywie; uwodzi bylymi, aktualnymi lub przyszlymi kandydatami do Zlotej
Pilki, jak wspomniany Yamal, Pedri, Raphinha czy Lewandowski. Dlatego
bezstronni kibice – to nieweryfikowalne, acz oczywiste – w wiekszosci
sprzyjali raczej gosciom. Ich entuzjazmowi, finezji, wigorowi,
bezkompromisowosci.
Zarazem juz tydzien temu – oraz runde wczesniej, w starciach z Bayernem
Monachium – mediolanczycy musieli uwiesc wielu ludzi, ktorzy dotad widywali
ich rzadko. Golami lub asystami po zagraniach pieta, fantazyjnymi
kombinacjami Marcusa Thurama i Lautaro Martineza, niezgoda na zadowolenie
sie remisem – to byl dla nich korzystne rozstrzygniecie, ale chcieli
wiecej. Ostatecznie wywiezli wynik 3:3.
Wtedy wielokrotnie sprzyjalo im szczescie, mogli stracic wiecej goli. W
rewanzu dlugo dominowali i postawili na brawurowa, ofensywna strategie,
jakby z poprzedniego meczu wywnioskowali, ze nie ma sensu sie wstrzymywac,
okazywac Katalonczykom przesadnego respektu.
Sytuacje diametralnie odmienil, jak to w futbolu czesto bywa, odosobniony
epizod. Gola kontaktowego goscie zawdzieczali bohaterom absolutnie
nieoczekiwanym, zazwyczaj rezerwowym – strzelil Eric Garcia, a podawal
Gerard Martin, ktory wkrotce asystowal takze przy bramce wyrownujacej.
Rozochoceni barcelonczycy ozyli, na murawie przybylo chaosu, zaczeli
zmierzac ku bezpardonowej lomotaninie – oni uwielbiaja sie w takie wdawac,
efekty podziwialismy w biezacym sezonie wielokrotnie, bardzo uatrakcyjniaja
widowisko.
I wydawalo sie, ze motto “niewazne, ile stracimy, byle wiecej strzelic”
znow im sie oplaci. Kolejny cios Raphinha zadal tuz po groznych atakach
gospodarzy – pierwszy zostal zneutralizowany dzieki ryzykanckiej pulapce
ofsajdowej, drugi dzieki wybiegnieciu Szczesnego daleko poza pole karne.
Uplywala 88. minuta, dopiero wtedy na murawie pojawil sie Lewandowski,
trzeba bylo juz tylko przetrwac ostatnie mgnienia meczu.
Nie udalo sie. To byl show niespodziewanych bohaterow – nie mylic z
przypadkowymi – wiec w doliczanym czasie gry mediolanczykow ocalil
Francesco Acerbi. Jak rasowy snajper zachowal sie obronca starszy nawet od
Lewandowskiego (37. urodziny juz obchodzil, w lutym), zawodnik po
traumatycznych przejsciach, ktory musial przerywac kariere dla leczenia
raka jader. Skad on sie w ogole wzial na srodku pola karnego?! Znow 3:3,
niesamowity spektakl trwal, sedzia Szymon Marciniak zarzadzil dogrywke.
I nadal na pierwszy plan wysuwali sie ludzie z drugiego planu,
podziwialismy szlagier bedacy fascynujacym holdem dla futbolu jako zabawy
druzynowej, w ktorej blask gwiazd, wirtuozow, nie rozblysnie bez wysilku
ludzi nieczesto przyciagajacych reflektory, stanowiacych uzupelnienie.
Gospodarze ponownie objeli prowadzenie, poniewaz katalonska defensywe
oplatali szybkimi, krotkimi podaniami, ktore wykonczyli ostro krytykowany
przez caly sezon Mehdi Taremi oraz jeszcze jeden rezerwowy, Davide
Frattesi. Dziwny jest ten swiat.
Z perspektywy polskiego kibica, ktory zyczy powodzenia rodakom, wtorkowego
polfinalu teoretycznie nie dalo sie przegrac – oba kluby zatrudniaja duet
rodakow. O ile jednak ci reprezentujacy Barcelone odgrywaja w swojej
druzynie role fundamentalne, o tyle mediolanscy – rolki marginalne. Trener
wpuszcza ich w koncowkach meczow albo nie wpuszcza ich wcale, nisko w
hierarchii plasuje sie zwlaszcza Nicola Zalewski. On wtorkowy wieczor
przesiedzial w rezerwie, Piotr Zielinski wszedl kwadrans przed dogrywka.
Teraz obaj zblizyli sie jednak do waziutkiego, bardzo ekskluzywnego grona.
Odkad przed ponad trzema dekadami szacowny Puchar Europy zastapila Liga
Mistrzow – od tamtej pory stale modyfikowana – w finale gralo czterech
Polakow: Lewandowski, Jakub Blaszczykowski, Lukasz Piszczek oraz Jerzy
Dudek. Zielinski i Zalewski maja szanse dolaczyc do nich 31 maja w
Monachium.
Polfinaly Ligi Mistrzow. Inter Mediolan – FC Barcelona 4:3 (2:0, 3:3):
Lautaro Martinez (21.), Calhanoglu (45., karny) – Eric Garcia (54.), Olmo
(60.). Pierwszy mecz 3:3, awans Interu.
EKSTRAKLASA
31 kolejka
Korona Kielce-Katowice 2-1
32 kolejka
Motor Lublin-Piast Gliwice 1-4
G.Zabrze-Slask Wroclaw 2-0
Radomiak-Pogon Szczecin 2-0
Z.Lubin-Widzew 2-1
Rakow CZestochowa-Jagiellonia Bialystok 1-2
Lechia Gdansk-Korona Kielce 3-2
Katowice-Cracovia 2-1
Legia Warszawa-Lech Poznan 0-1
W poniedzialek Puszcza Niepolomice-Stal Mielec
1.Lech 66pkt
2.Rakow 65pkt
3.Jagiellonia 59pkt
4.Pogon 53pkt
5.Legia 50pkt
6.G.Zabrze 46pkt
7.Katowice 45pkt
8.Cracovia 45pkt
9.Korona 43pkt
10.Motor 43pkt
11.Piast 42pkt
12.Radomiak 40pkt
13.Widzew 37pkt
14.Lechia 36pkt
15.Z.Lubin 36pkt
16.Slask 28pkt
17.Puszcza 27pkt
18.Stal 26pkt
-“Pilkarze Pogoni Szczecin znow nie podazyli za swoimi marzeniami. Tym
razem w Radomiu”-
Jerzy Polowniak Grzegorz Wojtowicz (PAP)
Kolejne rozczarowanie dla kibicow, sztabu i samych pilkarzy Pogoni
Szczecin. W meczu z przecietnym Radomiakiem portowcy nie sprostali roli
faworyta. I chociaz przez moment byl wynik 1:1, to szczecinianie przegrali
w Radomiu 0:2.
W meczu Pogoni Szczecin w Radomiu gospodarze strzelili gola zaraz na
poczatku meczu, a potem drugiego w doliczonym czasie gry. Przez 90 minut
miedzy tymi bramkowymi akcjami gra Pogoni tez nie byla porywajaca. Pilkarze
ze Szczecina, dla ktorych to byl pierwszy mecz po przegranym finale Pucharu
Polski z Legia Warszawa (3:4), wygladali, jakby zostawili na Stadionie
Narodowym cala pozytywna energie. Ich akcjom brakowalo dynamiki i polotu. A
zespol z Radomia gral bez zadnych kompleksow z druzyna walczaca o trzecie
miejsce w lidze, byl konsekwentny i skuteczny.
Trener Radomiaka Joao Henriques, po tym, jak jego druzyna zapewnil sobie
utrzymanie w ekstraklasie, wystawil w sobote nieco eksperymentalny sklad.
Na lawce rezerwowych usiedli: Kamil Pestka, Michal Kaput i Rafal Wolski.
Pogon zas musiala grac bez duetu podstawowych stoperow: Danijela Loncara i
Leo Borgesa, ktorzy pauzowali za zolte i czerwona kartki. Zastapili ich,
grajacy glownie w zespole trzecioligowych rezerw Pogoni 20-letni Grek
Dimítris Keramitsis i 23-letni Luizao. Dla Brazylijczyka, wypozyczonego w
lutym z rezerw West Hamu Londyn, byl to debiut w ekstraklasie.
Tak zestawiona defensywa portowcow dala sie wyprowadzic w pole juz w
drugiej minucie meczu. Jan Grzesik precyzyjnie dosrodkowal z prawego
skrzydla, a Marco Burch strzalem glowa z kilku metrow pokonal Valentina
Cojocaru. To bylo trzecie trafienie wypozyczonego z Legii Warszawa
Szwajcara.
W 12. minucie moglo byc 1:1, jednak Maciej Kikolski popisal sie
fantastyczna interwencja, wybijajac na rzut rozny pilke, po strzale z
dystansu Joao Gamboy. Dziesiec minut pozniej Cojocaru, odwaznym wybiegiem
wygarnal pilke spod nog Grzesikowi. Potem Kikolski noga obronil strzal
Fredrika Ulvestada. Obydwa zespoly preferowaly ofensywny futbol, ale to
akcje Radomiaka byly grozniejsze. W 32. minucie Cojocaru musial sie po raz
kolejny wykazac broniac strzal z pola karnego Osvalda Capemby Capity.
Dobitka Renata Dadasova zostal zablokowana. W odpowiedzi, po glowce
Ulvestada pilka odbila sie od poprzeczki.
Druga polowe Radomiak mogl rozpoczac podobnie jak pierwsza. Capita wylozyl
pilke Robertowi Alvesovi, ale Cojocaru po raz kolejny uratowal Pogon przed
strata gola.
Goscie starali sie odrobic strate i kwadrans przed koncem regulaminowego
czadu gry przeprowadzili skuteczna akcje. Efthymis Koulouris dosrodkowal w
pole karne, a tam Kamil Grosicki z bliska poslal pilke do siatki miedzy
nogami Kikolskiego. Gol ten jednak – po interwencji VAR – nie zostal
uznany, bo okazalo sie, ze Grek kilka podan miedzy pilkarzami Pogoni
wczesniej zagral pilke reka.
W doliczonym czasie gry gospodarze wyprowadzili kontratak. Paulo Henrique
dosrodkowal z lewego skrzydla, a Pedro Perotti glowa poslal pilke do
siatki. Byl to pierwszy gol Brazylijczyka w ekstraklasie.
Pogon, ktora walczy z Jagiellonia Bialystok o trzecie miejsce w lidze,
dajace prawo gry w eliminacjach Ligi Konferencji Europy, znacznie utrudnila
sobie osiagniecie tego celu. Zespol ze Szczecina nie odrobil trzypunktowej
straty do mistrzow Polski i zeby miec pewnosc, ze “przeskoczy” Jagiellonie
w tabeli musi wygrac ostatnie trzy mecze: w srode zalegly z Motorem Lublin, za
tydzien z Lechia Gdansk (oba mecze u siebie), a na koniec z “Jaga” na jej
stadionie (mozliwe sa tez lepsze dla Pogoni scenariusze, ale tylko przy
kolejnych “potknieciach” bialostoczan).
Jakub Lis), Luizao, Leonardo Koutris – Adrian Przyborek (61. Marcel
Wedrychowski), Fredrik Ulvestad (61. Kacper Lukasiak), Joao Gamboa (72.
Antoni Klukowski), Rafal Kurzawa (84. Kacper Smolinski), Kamil Grosicki –
Efthymis Koulouris.
-“Lechia wygrala z Korona Kielce. Utrzymanie na wyciagniecie reki”-
Tymoteusz Reczmin
Najpierw bylo 2:0, potem chwila slabosci i 2:2. Ale Lechia sie podniosla i
w 90 minucie gola na 3:2 zdobyl Kacper Sezonienko, dajac Bialo-zielonym
zasluzone trzy punkty.
Jesli stworzyloby sie tabele, biorac pod uwage ostatnie dziesiec meczow w
Ekstraklasie, Korona Kielce zajmowalaby trzecie miejsce z 20 punktami.
Lepsi w tym okresie sa tylko: lider Rakow Czestochowa i wicelider Lech
Poznan. Kielczanie wygrali szesc z tych meczow i sa w swietnej formie.
Lechia tez jest na fali po zwyciestwach z Piastem Gliwice i Cracovia. Ale
pokonanie Korony moglo sprawic, ze Lechia bylaby juz niemal pewna
utrzymania. Mimo braku Tomasa Bobcka gospodarze znow zagrali na dwoch
napastnikow z Michalem Glogowskim w wyjsciowym skladzie.
Korona byla grozna od pierwszych chwil, atakowala zwlaszcza lewa strona
boiska. Ale w 12 minucie Lechia wyszla z kontratakiem, Maksym Chlan wbiegl
w pole karne i kiedy mijal Milosza Trojaka, zostal przytrzymany. VAR bardzo
dlugo sprawdzal te sytuacje, po czym przywolal sedziego do monitora. Lukasz
Kuzma po weryfikacji podyktowal rzut karny. Bogdan Viunnyk mocnym, pewnym
strzalem otworzyl wynik spotkania na 1:0.
Potem Korona dalej prowadzila gre, a Lechia odgryzala sie szybkimi akcjami.
W 35 minucie Glogowski wymienil krotkie podania z Viunnykiem, wbiegl w pole
karne i zagral na piaty metr, ale pilke udalo sie wybic obroncom.
W doliczonym czasie zle pilke przyjal Rafal Mamla – przejal ja Camilo Mena,
ktory podal do Glogowskiego, ale jego strzal z 16 metra obronil bramkarz.
Po tej interwencji ogladalismy rzut rozny, a z niego padl gol.
Dosrodkowanie strzalem glowa zamienil na bramke Bujar Pllana i w 48
minucie, tuz przed przerwa, bylo 2:0.
Lechia zeszla do szatni z zasluzonym dwubramkowym prowadzeniem. Korona
dlugo byla przy pilce, ale Bialo-zieloni umiejetnie rozbijali ataki gosci.
To byl wyjatkowo dobry wystep srodkowych obroncow z Gdanska.
Niestety w 50 minucie z rzutu wolnego na 2:1 trafil Wiktor Dlugosz. Pilka
przeleciala nad murem w okienko bramki, Szymon Weirauch byl bez szans. 10
minut pozniej mielismy juz remis. Dlugosz minal dwoch zawodnikow, zagral do
Dawida Blanika, ktory dosrodkowal, a inicjator akcji wyrownal strzalem z
pierwszej pilki z 8 metra.
Po tym golu mecz sie wyrownal, obydwie druzyny walczyly o kontrole w srodku
pola i przeprowadzaly sporadyczne ataki. W 81 minucie Anton Tsarenko
strzelal plasko z okolic naroznika pola karnego, ale pilka minimalnie
minela slupek.
W 90 minucie meczu Dominik Pila zalozyl siatke obroncy, zagral prostopadle
do Meny, ktory, rowniez miedzy nogami obroncy, zagral na piaty metr a
Kacper Sezonienko trafil stamtad do pustej bramki.
Po utracie dwubramkowego prowadzenia i slabym okresie na poczatku drugiej
polowy Lechia jeszcze zdolala wyrwac zwyciestwo, ktore z przebiegu meczu
nalezy uznac za zasluzone. Bialo-zieloni maja 36 punktow i sa o krok od
utrzymania sie w Ekstraklasie. Do konca pozostaly Lechii do rozegrania dwa
mecze, w Szczecinie z Pogonia i w Gdansku z GKS-em Katowice.
W strefie spadkowej znajduja sie obecnie Slask Wroclaw (28 punktow),
Puszcza Niepolomice (27) i Stal Mielec (26). W poniedzialek Puszcza gra u
siebie ze Stala. Teoretycznie, jesli wygra to spotkanie oraz dwa kolejne, a
Lechia nie zdobedzie juz punktow, klub z Niepolomic zrowna sie z Lechia i
zostanie w Ekstraklasie, bo ma korzystny bilans bezposrednich meczow – w
obu wygral.
Zwrocic uwage trzeba tez na niekonczace sie klopoty finansowe gdanszczan.
Na mecz z Korona wyszli z kilkuminutowym opoznieniem. Protest
prawdopodobnie dotyczyl opoznien w wyplacie pensji.
Lechia: Weirauch, Pila, Pllana, Olsson, Kalahur, Kapic, Zhelizko, Mena,
Viunnyk (Tsarenko 77′), Chlan (Neugebauer 89′), Glogowski (Sezonienko 61′)
I LIGA
31 kolejka
Kotwica Kolobrzeg-Chrobry Glogow 2-1
32 kolejka
Stal Stalowa Wola-Znicz Pruszkow 0-5
Tychy-Wisla Krakow 0-2
Stal Rzeszow-Polonia Warszawa 1-2
Pogon Siedlce-Miedz Legnica 3-0
Ruch Chorzow-LKS Lodz 1-3
Chrobry Glogow-Warta Poznan 2-1
Nieciecza-G.Leczna 3-1
Odra Opole-Kotwica Kolobrzeg 4-2
W poniedzialek Wisla Plock-Arka Gdynia
1.Arka 68pkt
2.Nieciecza 65pkt
3.Wisla Plock 57pkt
4.Miedz 56pkt
5.Wisla Krakow 56pkt
6.Polonia Warszawa 55pkt
7.G.Leczna 49pkt
8.Tychy 49pkt
9.Ruch 46pkt
10.Znicz 46pkt
11.LKS Lodz 44pkt
12.Stal Rzeszow 35pkt
13.Odra Opole 30pkt
14.Chrobry 29pkt
15.Kotwica 28pkt
16.Pogon Siedlce 26pkt
17.Stal Stalowa Wola 23pkt
18.Warta 21pkt
TENIS
-“Danielle Collins pokonala w Rzymie cien Igi Swiatek”-Radoslaw Leniarski
Pamietna rywalka Igi Swiatek z igrzysk olimpijskich bezwzglednie
wykorzystala jej niepewny serwis, ostatnio znak firmowy, i wygrala 6:1, 7:5.
Zalosna skutecznosc serwisu przez dlugie fragmenty meczu, zaskakujacy brak
ruchliwosci na korcie, na ktorym zwykle nikt nie mogl jej w tym wzgledzie
dorownac, i momentami calkowita bezradnosc – to charakteryzowalo gre Igi
Swiatek w jej drugim i ostatnim meczu turnieju w Rzymie.
Gdy tylko serwis trafial w pole, Swiatek wygrywala. Ale zdobyla gem przy
wlasnym serwisie dopiero po godzinie gry! Nie tyle Collins wygrala mecz,
ile Swiatek go jej oddala, podrywajac sie do walki zbyt pozno.
I co wazne: po tegorocznej, nieprzerwanej serii cwiercfinalow i polfinalow,
Polka odpadla z turnieju w Rzymie juz w III rundzie, w jej drugim meczu.
Dodajmy, z turnieju, w ktorym triumfowala trzykrotnie i grala jako
obronczyni tytulu! Wiceliderka swiatowego rankingu spadnie w nim na co
najmniej czwarte miejsce.
Swiatek rozegrala z Collins (WTA 35) siedem meczow na twardej nawierzchni i
na niej wlasnie tylko raz doznala porazki. Ale jak dotad najwazniejszy byl
ich osmy, ostatni mecz, ktory mial miejsce w Paryzu na igrzyskach
olimpijskich. Collins w cwiercfinale zrezygnowala z gry przy stanie 1:1 w
setach i 4:1 dla Polki w trzecim. Po tej glosnej porazce Amerykanka
powiedziala przy siatce kilka nieprzyjemnych slow do Swiatek, nastepnie
wygarnela dziennikarzom, ze Polka jest falszywa, ze inna w szatni, a inna
przed kamerami.
Trudno nabrac sie na slowa Collins komus, kto obserwuje ja na korcie:
zwykle jest nieprzyjemna, natarczywa, roszczeniowa, mnostwo rzeczy jej
przeszkadza, woda za zimna, za ciepla, brak banana, ktos cos powiedzial,
ktos za dlugo skladal sie do serwisu, siedzial za dlugo w toalecie (to byl
przypadek z meczu ze Swiatek na igrzyskach – Polka nie zlamala zadnej
reguly), za glosno dopinguje, czyli jak to sie kiedys mowilo: przeszkadzaja
jak nie urok to przemarsz wojska. Doszlo do tego, ze nawet w USA ludzie na
Collins gwizdza.
Tamten emocjonalny pojedynek w Paryzu wygrala Swiatek. W tym, w Rzymie nie
bylo emocji, byly nieudolne proby Igi nawiazania walki, poprawienia
pierwszego serwisu. Tyle ze na Foro Italico trafila na rywalke mocna i
zdeterminowana. 31-letnia Collins chciala zakonczyc kariere w zeszlym
sezonie, ale wrocila i selekcjonuje uwaznie starty. W tym roku na maczce
wygrala trzy mecze, miedzy innymi z Jelena Ostapenko (WTA 18) w
Charlestone. Widac bylo, ze niespieszny sezon jej sluzy.
Collins potwierdzila forme juz w pierwszym gemie, latwo przelamujac serwis
Swiatek do zera – wykorzystala slabsza skutecznosc pierwszego podania,
agresywnie atakowala drugie. Poprawila w trzecim, dzieki podwojnym bledom
serwisowym Polki w najtrudniejszym momencie, i prowadzila 3:0.
Polka trafiala w kort pierwszym serwisem ze skutecznoscia zaledwie 29
proc., drugi jej serwis byl slaby i przewidywalny, o jeszcze nizszej
skutecznosci. To zdarzalo sie jej w tym sezonie tylko w przegranych meczach
z Alexandra Eala i Ostapenko.
Wiadomo, ze Swiatek i jej trener Wim Fissette pracuja nad poprawieniem
serwisu, ale na razie ich wysilek nie przynosi efektow – ten kluczowy
element, jedyny w tenisie, ktory zalezy tylko i wylacznie od serwujacej
zawodniczki, jest calkowicie rozchwiany i niepewny. Polka to widziala i
zaczela sie denerwowac. Czemu sie dziwic? Po 20 minutach przegrywala 0:4.
Po 32 minutach praktycznie oddala set 1:6, po zaledwie trzech pilkach
wygrywajacych.
Polka zdobyla przewage w kuriozalnym pierwszym gemie drugiego seta, w
ktorym Collins popelniala mnostwo bledow, w tym dwa podwojne przy wlasnym
serwisie, jakby mowila: “wygraj, no, wygraj wreszcie ten gem, Iga”.
Ale to niewiele znaczylo, bo zaraz ponownie okazalo sie, ze w tym meczu
najwazniejszy jest serwis Swiatek. Dopoki byl celny i mocny, Polka
zdobywala punkty. Gdy jej skutecznosc podania spada, traci. Jej gemy
serwisowe stanowily dla niej najwieksze zagrozenie. W drugim secie
skutecznosc jej serwisu wskoczyla na ponad 70 proc. i dlatego set byl
znacznie bardziej wyrownany. Widac bylo, ze gra Igi lepiej sie uklada. Przy
stanie 4:4 Swiatek byla bardzo bliska przelamania serwisu Collins, ale nie
udalo sie. A w nastepnym musiala wygrac gema, zeby utrzymac sie w meczu.
Dokonala tego w najdramatyczniejszy sposob, broniac pilki meczowej. Ale
poderwala sie do walki za pozno. W nastepnym gemie serwisowym Swiatek,
Amerykanka miala az trzy pilki meczowe. Wykorzystala druga. Wygrala 6:1,
7:5.
W piatek Magda Linette (WTA 32) zrewanzowala sie za madrycka porazka z byla
tenisistka nr 3 na swiecie, Greczynka Maria Sakkari (WTA 81) i pokonala ja,
mimo utraty pierwszego seta i przegrywania w drugim 3:4. Kolejna rywalka
bedzie znacznie bardziej wymagajaca – Coco Gauff (WTA 3). Amerykanka
rowniez przezyla trudne chwile, bo przegrala pierwszy set 3:6 z
kwalifikantka z Kanady Victoria Mboko (WTA 156). Ale podniosla sie i
wygrala nastepne dwa 6:2, 6:1.
Hubert Hurkacz (ATP 32) wygral z Pedro Martinezem (ATP 49) 6:1, 7:5 w swoim
pierwszym meczu w Rzymie.
Rosnaca pod skrzydlami polskiej trenerki Sandry Zaniewskiej Ukrainka Marta
Kostiuk (WTA 27) pokonala Darie Kasatkine (WTA 15) 6:4, 6:2, a potem po raz
pierwszy podeszla do siatki i podala reke moskwiance. Niedawno Kasatkina
zmienila sportowe obywatelstwo z rosyjskiego na australijskie i obie
zawodniczki spotkaly sie pierwszy czas od tej zmiany. Kostiuk i wiele
innych Ukrainek podjely decyzje o niepodawaniu reki po meczach Rosjankom i
Bialorusinkom. Sa w tym konsekwentne. Kasatkina byla jedyna zawodniczka
urodzona w Rosji, ktora skrytykowala najazd na Ukraine, jej stosunki z
ojczyzna byly chropawe, gdyby tam pojechala, grozilyby jej nieprzyjemnosci,
a niewykluczone, ze rowniez kary, poniewaz jest otwarta lesbijka, a w
krainie Putina obowiazuje prawo o zakazie tzw. propagandy LGBT. “Kiedy ktos
nie tylko mowi prawde […] nazywajac Rosje agresorem, ale takze dziala
zgodnie ze slowami, zasluguje na szacunek” – napisala Marta Kostiuk na
swoim profilu spolecznosciowym. “Jasno wypowiedziala sie przeciwko wojnie i
podjela decyzje o zrzeczeniu sie rosyjskiego obywatelstwa sportowego. To
wymaga odwagi — i ja to szanuje. Mysle, ze [Daria] jest bardzo, bardzo
dobrym przykladem znalezienia wyjscia z bardzo trudnej sytuacji, w jakiej
czasem stawia czlowieka zycie” – dokonczyla Ukrainka.
SIATKOWKA
-“Siatkarze Bogdanki LUK Lublin mistrzami Polski. Sensacja w PlusLidze”-
Jacek Brzuszkiewicz
Tylko trzech setow potrzebowali siatkarze Bogdanki LUK Lublin do zwyciestwa
z Aluron CMC Warta Zawiercie w czwartym meczu finalowym PlusLigi. A to
oznacza, ze lublinianie po raz pierwszy w historii zdobyli tytul mistrzow
Polski.
Lublinianie w wielkim finale PlusLigi sensacyjnie zmierzyli sie z
wicemistrzami Polski z zeszlego roku Warta Zawiercie, ogrywajac wczesniej
mistrzow Polski – JSW Jastrzebski Wegiel.
Bogdanka LUK Lublin na czele ze swoja najwieksza gwiazda, reprezentantem
Polski Wilfredo Leonem, pewnie wygrala dwa pierwsze finalowe mecze w
identycznym stosunku 3:0. Zawiercianie z kadrowiczami Mateuszem Bienkiem i
Bartoszem Kwolkiem wiatr w zagle zlapali w ostatnia srode wygrywajac 3:1.
W czwartym meczu finalowym lublinianie we wlasnej hali na Globusie byli
niesieni dopingiem ponad czterech tysiecy widzow. W tej foracej atmosferze
nie pozostawili Warcie Zawiercie najmniejszych szans. Wygrali trzy sety:
25:22, 25:15 i 25:18. Tym samym zdobyli pierwszy w historii tytul mistrzow
Polski.
Siatkarzom z Zawiercia na pocieszenie zostala walka w Lidze Mistrzow, gdzie
wsrod czterech najlepszych druzyn wystapi takze ustepujacy mistrz Polski –
JSW Jastrzebski Wegiel.
Jak przebiegal sobotni mecz? Przez wieksza czesc pierwszego seta prowadzil
zespol z Zawiercia, majac nawet czteropunktowa przewage (12:8, 14:10), ale
od chwili, kiedy po asie serwisowym Mikolaja Sawickiego na tablicy pojawil
sie rezultat remisowy 18:18, gra sie wyrownala.
Przy stanie 22:22 o czas poprosil trener Warty Michal Winiarski, jednak
trzy decydujace punkty zdobyli gospodarze te partie konczac asem serwisowym
Wilfredo Leona.
Druga odslona rozpoczela sie od wyraznej przewagi podopiecznych Massimo
Bottiego (6:1″ 10:5), ktora szybko urosla az do dziesieciu punktow – 17:7.
Taka tez roznica sie zakonczyla, a kropke nad “i” postawil autowy serw
niemieckiego atakujacego Gyorgya Grozera, ktory na finalowe spotkania
zakontraktowany zostal do Aluronu CMC Warty w ramach transferu medycznego w
miejsce kontuzjowanego Karola Butryna.
Trzecia partie lepiej rozpoczeli goscie, ale od stanu 6:6, to lublinianie
przejeli inicjatywe i systematycznie powiekszali przewage, ktora utrzymali
do konca. W czwartym sezonie gry w ekstraklasie zasluzenie zdobywajac swoje
pierwsze, historyczne mistrzostwo Polski.
MVP meczu uznany zostal kapitan Bogdanki LUK, rozgrywajacy Marcin Komenda.
Mistrzostwo Polski dla siatkarzy Bogdanki LUK, a wczesniej w marcu tego
roku wywalczony Puchar Challenge (odpowiednik pilkarskiej Ligi Konferencji
Europy) to ogromna niespodzianka, bo zespol z Lublina do PlusLigi awansowal
w roku 2021. I w tym sezonie byl typowany, co najwyzej do zajecia czwartej,
maksymalnie trzeciej pozycji.
Siegnijmy glebiej. Gdyby jeszcze kilkanascie lat temu ktos powiedzial, ze w
Lublinie powstanie silny siatkarski zespol liczacy sie w Europie,
brzmialoby to, jak glos szarlatana.
Dotad na Lubelszczyznie, jeszcze w latach 70., medal mistrzostw Polski
zdobyla jedynie Avia z podlubelskiego Swidnika, ze slynnym Tomaszem
Wojtowiczem, pochodzacym z Lublina, jednym z najwybitniejszych siatkarzy na
swiecie.
Po kolei. Wszystko w Lublinie zaczelo sie na nowo w 2013 r. Wlasnie wtedy
za odbudowe siatkowki w Lublinie wzial sie byly siatkarz Avii Maciej
Krzaczek. Do wspolpracy zaprosil innego siatkarza Krzysztofa
Skubiszewskiego. Siatkarze grali w nizszych ligach, potem m.in. w
Cukrowniku Lublin. Jak klub sie rozlecial, uznali, ze jeszcze pobawia sie w
amatorska siatkowke.
Na poczatku, zeby bylo taniej, wszystkie mecze rozgrywali na wyjazdach. Bo
nie trzeba bylo placic za wynajem sali gimnastycznej, oplacac sedziow i
rachunkow za elektryczna. Taniej bylo zaplacic za benzyne, wynajac po
kosztach busa od firmy kumpla i pojechac na wyjazd. Pieniedzy wtedy w
klubie brakowalo na wszystko: pilki, stroje, reczniki. A o kasie za gre
mozna bylo tylko pomarzyc.
Ale byli kibice, wiec trzeba bylo zaczac grac u siebie. Dlatego kolejny
etap w historii klubu, to mecze w ciasnej salce gimnastycznej przy ul.
Krochmalnej w Lublinie, ktora nalezala do sponsora – Fabryki Cukierkow
Pszczolka.
Nie wiadomo, czy klub Krzaczka i Skubiszewskiego wystarczyloby cierpliwosci
w budowie klubu z niczego, gdyby w 2018 r. nie trafil tam Jacek Wysokinski,
prezes firmy deweloperskiej z Lublina – LUK, ktora wybudowala m.in. hotel
Hilton przy skrzyzowaniu ul. Polnocnej z al. Kompozytorow Polskich, w
srodmiesciu Lublina i kilka osiedli.
Jacek Wysokinski wiedzial, co robi. W 2018 r. w Lublinie nie zbudowano
jeszcze potegi zuzla, wybudowano co prawda stadion – Arene Lublin, ale
pilkarski Motor tulal sie w III lidze (czwarty poziom rozgrywkowy).
330-tysieczny Lublin, kibice w najwiekszym miescie po prawej stronie Wisly
byli spragnieni wielkiego sportu, ktorego nie zapewnialy bedace w
defensywie pilka reczna pan i koszykowka.
– Maciek Krzaczek z Krzyskiem Skubiszewskim sa ludzmi bez reszty oddanymi
siatkowce. Ja jestem jej wielkim kibicem. Zaczelismy rozmawiac o
wspolpracy. Zaprosilismy do niej prezydenta Lublina Krzysztofa Zuka, ktory
tez chcial stworzyc w miescie silny, profesjonalny klub – opowiadal
“Wyborczej” Jacek Wysokinski, ktorego firma w 2018 r. stala sie tytularnym
sponsorem druzyny LUK Politechnika Lublin, bo tak wtedy brzmiala nazwa
klubu.
Wysokinski: – W pierwszym sezonie zainwestowalem 250 tys. zl, w kolejnych
troche wiecej. Na poczatku to byl zastrzyk gotowki, dzieki ktoremu
poukladalismy w klubie kwestie organizacyjne i zaczelismy placic
zawodnikom sprowadzac coraz wieksze nazwiska.
Juz w pierwszym roku zespol awansowal do I ligi. W 2021 r. byl kolejny
awans – do PlusLigi. W miedzyczasie zespol przeniosl sie z ciasnej salki
Politechniki Lubelskiej do hali MOSiR przy Al. Zygmuntowskich, ktora moze
pomiescic blisko tysieczna publicznosc. Potem byl reprezentacyjny lubelski
Globus, gdzie mecze ogladac moze dzis ponad cztery tysiace fanow siatkowki.
I wszystko potoczylo sie blyskawicznie. W pierwszych sezonach druzyna
walczyla o awans do play-offow, czyli do najlepszej osemki ligi.
Potem nastapil kolejny krok. Glownym sponsorem zespolu zostala kopalnia
Bogdanka. W ten sposob do klubu poplynely miliony. W zeszlym sezonie
Bogdanka LUK Lublina wywalczyla piate miejsce, dzieki czemu zagrala we
wspomnianym Pucharze Challenge.
Obecny sezon mial byc przelomem w walce o najwyzsze cele. I tak tez sie
stalo. Takze dlatego, ze zawodnikiem zespolu z Lublina zostal Wilfredo
Leon, reprezentant Polski, srebrny medalista Igrzysk Olimpijskich z Paryza
2024. Leon podniosl poziom druzyny na jeszcze wyzszy poziom.
Czym dzialacze przekonali Wilfredo do gry w Lublinie? Pieniedzmi takze, ale
najwazniejsza byla wizja rozwoju druzyny.
Jego starsze dziecko mialo zaczac chodzic do szkoly, dlatego rodzice (zona
Malgorzata jest Polka – red.) chcieli, by uczylo sie w Polsce. Takze
dlatego Wilfred zdecydowal sie na powrot z Wloch. Przekonalismy, by wybral
Lublin.
Sroda, 19 marca 2025 r. Ta data zapisze sie na trwale w historii
lubelskiego sportu. Kilka minut po godz. 23 siatkarze Bogdanki LUK Lublin
we wloskim miescie Maserata zdobyli drugiego seta w meczu z utytulowanym
Cucine Lube Civitanova. A to oznaczalo wygranie Pucharu Challenge, bo w
Bogdanka LUK wygrala 3:1.
Wystarczy powiedziec, ze klub z polnocno-wschodniej czesci Wloch az
szesciokrotnie zdobywal mistrzostwo kraju, a w 2019 r. okazal sie najlepszy
w Lidze Mistrzow.
Dla porzadku. Puchar Challenge, to trzeci pod wzgledem prestizu siatkarski
puchar w Europie, po Lidze Mistrzow i Pucharze CEV. Puchar Challenge to
taki odpowiednik pilkarskiej Ligi Konferencji Europy, gdzie w cwiercfinale
graly Legia Warszawa i Jagiellonia Bialystok.
Trzeba wspomniec, ze Puchar Challenge to dopiero drugie europejskie trofeum
lubelskiej druzyny. Pierwsze – Puchar EHF – w 2001 r. wywalczyly pilkarki
reczne MKS Montex, od nazwy nieistniejacej juz firmy produkujacej
plastikowe okna i drzwi.
Bogdanka LUK Lublin – Aluron CMC Warta Zawiercie 3:0 (25:22, 25:15, 25:18).
Stan rywalizacji play off (do trzech zwyciestw): 3-1 dla Bogdanki LUK
Lublin, ktora zostala mistrzem Polski.
Bogdanka LUK Lublin: Marcin Komenda, Mikolaj Sawicki, Wilfredo Leon, Aleks
Grozdanow, Fynnian McCarthy, Kewin Sasak – Thales Hoss (libero) – Mateusz
Malinowski.
Aluron CMC Warta Zawiercie: Bartosz Kwolek, Aaron Russel, Milosz Zniszczol,
Gyorgy Grozer, Miguel Tavares, Mateusz Bieniek – Szymon Gregorowicz
(libero) – Adrian Markiewicz, Luke Perry (libero), Patryk Laba.
Na podstawie: Onet.p, wyborcza.pl, interia.pl, gazeta.pl, 90minut.pl,
pilkanozna.pl, przegladsportowy.pl, tvpsport.pl, polsatsport.pl,
dziennikbaltycki.pl, gs24.plopracowal Reksio.