Dzien dobry – tu Polska – 11.10.2023

DZIEN DOBRY – TU POLSKA

GAZETA MARYNARSKA

Imienia Kpt. Ryszarda Kucika

(Rok XXII nr 276) (67161)

11 pazdziernika 2023r.

Pogoda

sroda, 11 pazdziernika 22 st C

Przewaga chmur

Opady:10%

Wilgotnosc:64%

Wiatr:18 km/h

Kursy walut

Euro 4.56

Dolar 4.30

Funt 5.28

Frank 4.75

Dzien dobry Czytelnicy 🙂 tak tych wiadomosci to chwilowo moze nie za duzo
moze, ale ja to juz pisalam, ze z polityka srednio stoje, a tymczasem na 10
newsow 8 dotycza toczacej sie kampanii wyborczej” cos tam wrzucam ale ile
mozna 😉 Oby do 15.10 :)))

Ania Iwaniuk

Dowcip

Wstaje rano baca, wychodzi z chaty, przeciaga sie i mowi:

– Oooo, jaki piekny mam dzisiaj dzien!

A echo z przyzwyczajenia:

– …rwa mac, mac, mac…

Swinoujscie. Zakonczono rozbudowe terminala promowego Na terminalu promowym
w Swinoujsciu zakonczyly sie prace budowlane w ramach zadania pn.
“Przystosowanie infrastruktury Terminala Promowego w Swinoujsciu do obslugi
transportu intermodalnego”. Poinformowano o tym na specjalnej konferencji
prasowej z udzialem wiceministra infrastruktury Marka Grobarczyka, jak
rowniez zaproszonych gosci, w tym przedstawicieli armatorow promowych oraz
partnerskich portow Ystad i Trelleborg. Obszarem inwestycji objeta byla
polnocna czesc terminala tj. stanowiska promowe nr 5 i 6 oraz ich zaplecze.
Oba stanowiska polaczono w jedno. Dzieki temu powstala jedna linia
cumownicza o dlugosci 294 m umozliwiajaca obsluge promow o dlugosci do 270
m. Wykonano takze roboty zwiazane z umocnieniem dna. Rampa przeladunkowa
zostala przebudowana do nowych parametrow technicznych, tj. 35 m szerokosci
i 180T nosnosci. Przebudowano istniejaca i wykonano nowa niezbedna
infrastrukture techniczna na nabrzezu i zapleczu (kanalizacja wod opadowych
i sanitarna, sieci wodnej, sieci wody pozarowej i sieci teletechnicznej,
zasilanie w energie elektryczna, oswietlenie, itd.). Przebudowo istniejace
i zbudowano nowe tory kolejowe na zapleczu stanowisk promowych nr 4 i 5.
Poddano przebudowie istniejace place manewrowo – postojowe, jak rowniez
wybudowano nowe ze 170 miejscami postojowymi dla naczep oraz umozliwiajace
obsluge ladunkow intermodalnych. Powstala tez nowa estakada nad stacja
kolejowa Swinoujscie, ktora w znakomity sposob skomunikuje zaplecze z
terenem terminala. W ramach inwestycji ZMPSiS zakupil takze specjalistyczny
sprzet: wozy kontenerowe, ciagniki siodlowe, tablety przemyslowe,
radiotelefony i platformy kontenerowe wraz z akcesoriami. Koszt inwestycji
to 185 milionow zlotych. Projekt ma wsparcie z funduszy unijnego
instrumentu finansowego CEF Laczac Europe. Terminal promowy obsluguje 12-13
zawiniec na dobe. W calym minionym roku liczba zawiniec wyniosla 3387.
Oferuje blisko siedem km dlugosci linii ladunkowej. W 2022 roku obsluzyl 1
097 535 osob, 515 688 szt. samochodow ciezarowych i naczep oraz 270 969
szt. samochodow osobowych. Laczny tonaz wyniosl 14 463,0 tys. ton. (Monika
Wozniak-Lewandowska, 6.10.2023)

Kaczynski w Przysusze chwalil wies, atakowal Tuska. “Jestesmy juz blisko
tego, co powinno byc” Jaroslaw Kaczynski nie przyjal zaproszenia na
dzisiejsza debate w telewizji rzadowej. Zamiast tego przemawial do
sympatykow w Przysusze, gdzie przekonywal, ze chce rownac szanse miedzy
miastem a wsia. W swoim przemowieniu atakowal takze Donalda Tuska. Na
spotkanie z Kaczynskim nie zostal wpuszczony szef Agrounii Michal
Kolodziejczak, ktory chcial rozmawiac z prezesem PiS o problemach rolnikow.
Przewodniczacy PO Donald Tusk – razem z innymi przedstawicielami opozycji –
bierze dzis udzial w debacie organizowanej przez telewizje rzadowa. W
ubieglym tygodniu wezwal do niej prezesa PiS. Jaroslaw Kaczynski juz
wczesniej odmawial udzialu w debacie, a po slowach Tuska oswiadczyl, ze w
poniedzialek wybiera sie do Przysuchy.

Na spotkaniu w tym miescie Kaczynski zapewnial, ze “nie ma Polski bez wsi,
nie ma Polski bez rolnictwa”. – To jest tak, ze i wies, i rolnictwo, sa
niezbywalna czescia naszej rzeczywistosci i tak bylo, jest i tak bedzie –
mowil.

– Chcemy z calych sil, by to wszystko, co dzis jest udzialem ludzi
mieszajacych w wielkich miastach, stalo sie takze udzialem wszystkich
mieszancow wsi. Nasza idea jest pelne zrownanie szans i pelne zrownanie
poziomu zycia miedzy polskim miastem, tym wielkim, najbogatszym, a polska
wsia – kontynuowal. Prezes Prawa i Sprawiedliwosci w trakcie przemowienia
zaatakowal Donalda Tuska, twierdzac miedzy innymi, ze szef PO “z cala
pewnoscia nie powstrzymalby wojny, byl proniemiecki”.

Przekonywal zgromadzonych takze, ze “groza rzady wielkiego chaosu”. –
Dzisiaj jestesmy juz blisko tego, co powinno byc i co jest naszym celem:
osiagnac najpierw srednia europejska (…), a pozniej ja przewyzszyc i
znalezc sie wsrod najbogatszych krajow. Ktos powie: to marzenia scietej
glowy. Nie, (…) to jest sprawa nie taka bardzo odlegla – stwierdzil
Kaczynski. – Wierze w zwyciestwo, wierze, ze zwyciezymy – ocenil. W tym
sukcesie wielki udzial musi miec polska wies. Juz po czesci ma. Czasem, jak
mijam polskie wsie, jadac po roznych drogach, widze (…), ze wiekszosc
domostw to sa wille. I tak polska wies powinna wygladac: zasobna pod kazdym
wzgledem, rozwinieta, majaca mocna kulture, bedaca bardzo silna czescia,
patriotyczna czescia naszego narodu – mowil dalej. Kaczynski i w tym
kontekscie mowil o zwyciestwie PiS, do ktorego jego zdaniem dojdzie po
wyborach parlamentarnych. – Zwyciezymy, ale jesli to zwyciestwo przyjdzie,
to ono nie przyjdzie za darmo. Ono nie przyjdzie dlatego, ze tak chcemy,
albo dlatego nawet, ze prowadzimy intensywna kampanie wyborcza – zachecal.
Z Kaczynskim o problemach rolnikow chcial tego dnia rozmawiac Michal
Kolodziejczak. Szef Agrounii nie zostal jednak wpuszczony na spotkanie.
Tlumaczono mu, ze aby wejsc na spotkanie, trzeba bylo byc obecnym na liscie.

15-latek wskoczyl na maske sportowego auta. Szkody wyceniono na
rownowartosc 100 tys. zlotych 15-letni chlopak z chinskiej prowincji
Szantung wszedl na maske luksusowego samochodu, powodujac szkody wycenione
na ponad 180 tys. juanow (rownowartosc ok. 107 tys. zlotych) – informuja
chinskie media. Wlasciciel pojazdu zapowiada kroki prawne przeciwko
nastolatkowi. Zdarzenie, do ktorego doszlo w prowincji Szantung we
wschodniej czesci Chin, hongkonski dziennik “South China Morning Post”
opisal w poniedzialek. Wlasciciel luksusowego lamborghini, opisany przez
“SCMP” jako mezczyzna o nazwisku Wang, 21 wrzesnia zostawil swoj samochod
na podziemnym parkingu pieciogwiazdkowego hotelu. Trzy dni pozniej
przyjaciel powiedzial mu, ze jego samochod zostal “wykorzystany jako
rekwizyt” na udostepnionych w internecie filmach, pokazujacych mlodego
mezczyzne “wchodzacego na maske pojazdu, by popisac sie przed kamerami
znajomych” – powiedzial Wang w wywiadzie dla gazety “Qilu Evening News”.
Mezczyzna dotarl do nagrania z hotelowego monitoringu, na ktorym zauwazyl,
jak jedna osoba wchodzi na maske lamborghini i spluwa na samochod. Wedlug
“SCMP” w jednym z nagran w aplikacji Douyin, czyli chinskiej wersji
TikToka, Wang przekazal, iz pracownicy salonu lamborghini powiedzieli mu,
ze naprawa uszkodzonej maski bedzie kosztowac ponad 180 tys. juanow (ok.
107 tys. zlotych – red.). Sam pojazd Wang mial kupic za prawie 3 miliony
juanow (ok. 1,79 mln zl – red.). Policja podala, ze osoba, ktora weszla na
maske pojazdu, ma 15 lat. Wang powiedzial, ze probowal skontaktowac sie z
rodzicami podejrzanymi za posrednictwem policji, ale nie otrzymal
odpowiedzi ani przeprosin. Wlasciciel samochodu pokazal rowniez kilka
wiadomosci, ktore otrzymal od nastolatka, ktory rzekomo “prowokowal go
zdjeciami, na ktorych stoi na innych drogich samochodach”. W jednej z
wiadomosci 15-latek mial stwierdzic, ze pozostanie bezkarny, poniewaz jest
“nieletni”. Jak zauwaza “SCMP”, zgodnie z chinskim prawem osoba, ktora
celowo niszczy lub uszkadza mienie publiczne lub bedace wlasnoscia
prywatna, podlega karze pozbawienia wolnosci do lat siedmiu. Ale osoby
ponizej 16. roku zycia nie ponosza odpowiedzialnosci karnej za swoje czyny.
Cytowany przez dziennik prawnik Li Mi powiedzial, ze najsurowsza kara dla
nastolatka w tym przypadku bylby wymog zaplaty odszkodowania i zobowiazanie
jego rodzicow do zapewnienia scislejszego nadzoru nad dzieckiem. Z kolei
Wang powiedzial, ze “nie zaakceptuje zadnej ugody i jest gotow postawic
sprawce przed sadem”. “SCMP” podalo, ze nagranie wyswietlono w aplikacji
Douyin 8 milionow razy, a wiele osob komentujacych je stanelo po stronie
wlasciciela lamborghini, piszac m.in., ze “bycie nieletnim nie jest
usprawiedliwieniem dla popelniania przestepstw”.

Trzesienie ziemi na Slowacji. Wstrzasy byly odczuwalne w Polsce Do silnego
trzesienia ziemi o magnitudzie 5,2 doszlo na Slowacji. Epicentrum
znajdowalo sie ok. 6 km na poludniowy wschod od miasta Stropkov i ok. 61 km
na polnocny wschod od Koszyc. Wstrzasy byly odczuwalne w okolicach Krakowa,
a nawet Katowic.

Mateusz Morawiecki zlamal zasady debaty. Zapytal Donalda Tuska o “wazon
Putina” Zaczne od takiego pytania do Donalda Tuska. Wiem, ze dostal pan
wazon ze zlotem i srebrem od Wladimira Putina w 2010 r. Za co dostal pan
ten wazon i ile jest wart? – zapytal w trakcie debaty premier Mateusz
Morawiecki. Premier zadal pytanie liderowi Platformy Obywatelskiej wbrew
ustalonym przez TVP zasadom debaty. Zanim odpowiedzial Donald Tusk,
przyszla kolej na Szymona Holownie. Lider Polski 2050 nawiazal do pytania
Mateusza Morawieckiego. – Ciekawe, jaki wazon polski rzad dostal za
sprzedaz naszego klejnotu w koronie, mowie o Lotosie, Arabom i Wegrom –
powiedzial. Wiecie, ze Mateusz Morawiecki i Daniel Obajtek sprzedali
Rafinerie Gdanska Arabii Saudyjskiej i zaplacila za to dwa razy mniej
pieniedzy, niz zaplacila za pilkarza (Cristiano – przyp. red.) Ronaldo –
odpowiedzial Donald Tusk. Dodal, ze Saudyjczycy “wlasciwie splacili juz to,
co zaplacili za rafinerie” z jej zysku. Nie odpowiedzial na pytanie zadane
przez szefa rzadu. Premier zadal pytanie liderowi Platformy wbrew zasadom
debaty. Formule debaty narzucila TVP. Bez mozliwosci negocjacji. W czasie
debaty uczestnicy mieli miec lacznie po siedem minut na udzielenie
odpowiedzi na szesc pytan. Wszyscy uczestnicy dostali tez 60 sekund na
swobodna odpowiedz na kazde z nich. Politycy w studiu nie mieli prawa
zadawac pytan konkurentom i nie dostali tez prawa do ripost i odpowiedzi.
Jak ustalil “Fakt”, w 2010 r. owczesny rosyjski premier Wladimir Putin
wreczyl Donaldowi Tuskowi wazon ze zloconego srebra, zdobiony marmurowymi
elementami. Polski szef rzadu wpisal podarek w oficjalny rejestr korzysci.

“Ludzie za wesela placa nawet do 100 tys. zl. Ksiadz za jeden slub wzial 8
tys. Krecil nosem, ale jak dali kase…” Praca przy weselach jest lepsza
niz serial – mowi Magda. Wszystko tutaj jest. Milosc, zdrada, zlosc,
zemsta, plotki. Ostatnio nawet zgon. Magda przyznaje, ze trudno sie tym
wszystkim nie ekscytowac. Nawet panie pracujace na zmywaku zagladaja na
sale weselna. Albo wychodza na dwor, zeby poogladac czy podsluchac gosci.
Bo co wesele, to historia, dzieje sie. Zdarzaja sie tez dramaty.

– Ostatnio zmarl ojczym panny mlodej. Podobno czul sie kiepsko od trzech
dni, ale nie chcial nikogo stresowac. Byl zwiazany ze swoja pasierbica.
Jeszcze przed obiadem wyszedl do ogrodu, bo poczul sie slabo. Kelnerka
chciala mu tam przyniesc zupe, ale juz byl nieprzytomny – opowiada Magda.
Dziewczyna zaczela strasznie krzyczec, zbiegli sie goscie, ktos probowal
mezczyzne reanimowac, ale bezskutecznie. Przyjechala karetka, stwierdzili
zgon. Mezczyzna mial zator, nic nie dalo sie zrobic. I tyle z wesela,
panstwo mlodzi zaserwowali jeszcze obiad, ale widok byl straszny. Panna
mloda nie mogla przestac plakac, jej matka tez byla w strasznym stanie. Na
szczescie takie sytuacje to wyjatki. Magda ma 35 lat, w marcu tego roku
stracila etat w korporacji. Nie zaluje, bo siostra z mezem zaproponowali
jej prace. Cztery lata temu kupili ziemie nad jeziorem, zbudowali na niej
dom weselny, pensjonat, restauracje i domki dla gosci.

– Przetrwali trudny czas pandemii, a potem okazalo sie, ze to biznes zycia.
Wesela zaplanowane sa na dwa lata do przodu. Odbywaja sie juz nie tylko w
piatki i soboty jak kiedys, ale praktycznie codziennie. Nawet w
poniedzialki. Sezon trwa od kwietnia do konca pazdziernika – opowiada Magda.

Karolina na weselach dorabia jako kelnerka. – To fajna praca pod warunkiem,
ze goscie i rodzina sa na poziomie. Najbardziej dramatyczna sytuacja? Pan
mlody przytulal sie do przyjaciolki panny mlodej. Straszna byla afera, ale
od ludzi wiem, ze nie doszlo do rozstania. Ona mu wybaczyla. No i na
porzadku dziennym jest podryw. Niemal na kazdym weselu odganiam sie od
jakis pijanych wujkow czy pijanych kolegow pana mlodego. I zeby bylo jasne
– wszyscy sa ze swoimi partnerkami. Sama bralam slub kilkanascie lat temu –
wspomina Magda. – Pol roku wczesniej zamowilismy z mezem sale, nie bylo
zadnego problemu z terminami. Pamietam tez, ze nie wydziwialismy
specjalnie, wszystko nam sie podobalo. Dlatego jestem w szoku, ile wesele
moze zajmowac czasu i organizacji. Para, na przyklad, zanim podpisze
kontrakt i wplaci zaliczke, przyjezdza wczesniej na degustacje dan. Cala
kuchnia postawiona jest na bacznosc. Szef kuchni szykuje kilka zup do
sprobowania, drugie dania, ciasta.

Coz, klient nasz pan, szczegolnie ze kryzys nie kryzys, a ludzie na wesela
wciaz wydaja ogromne pieniadze. Nawet do 100 tys. zl.

Co tyle kosztuje? Sam didzej 6 tys. zl, florystka 8 tys., nocleg dla czesci
gosci w hotelu albo w domkach. Do tego 400 zl za talerzyk od osoby, a na
naszej sali musi byc minimum 70 osob. Najwiecej bylo 130 gosci. Do tego
trzeba dodac nauke tanca, ubrania, obraczki – wylicza Magda. No i przyjazd
ksiedza to jest dopiero kasa – zawiesza glos.

– Ksiedza?

– Tak. Dzis sa bardzo modne sluby w plenerze. O ile zamowienie urzednika
stanu cywilnego to koszt 1500 zl, to za przyjazd ksiedza ludzie placa nawet
8 tys. zl. Dla mnie to byl szok. Slyszelismy tu niejedna taka historie.
Ksiadz krecil nosem na nowa mode, slub to slub, musi odbyc sie w domu
Bozym, tradycyjnie. A potem przyszli panstwo mlodzi, wyciagneli mamone i
rozmowa byla juz inna – Magda wzrusza ramionami. I dodaje, ze wcale sie nie
dziwi, ze imprez koscielnych jest coraz mniej. W tym sezonie mielismy
wiecej slubow cywilnych. Coraz czesciej tez pary stawiaja na sluby
humanistyczne. Przysiega malzenska ma wtedy charakter symboliczny, a slub
nie posiada mocy prawnej. Ludzie organizuja takie ceremonie dla siebie, dla
rodziny. A osoba, ktora ja prowadzi, jest, na przyklad, bliski przyjaciel
pary. I uwierz, feta jest taka sama, jak normalnie. Po prostu mlodzi nie
dostaja zadnego papierka. Mielismy ostatnio taka pare. Widac, ze zakochani,
szczesliwi. Ale oboje czekaja na rozwody.

Nie zawsze jednak chodzi o przeszkody formalne, czesto to swiadomy wybor.

– Na wschodzie Polski sluby humanistyczne to wciaz rzadkosc – dodaje
Karolina. – Mieszkam w nieduzej miejscowosci i tu wesela sa tradycyjne.
Najpierw msza w kosciele, potem dom weselny. Duzo jedzenia i bardzo duzo
alkoholu. Pytam o popularny ostatnio, zdaniem wielu osob wrecz oburzajacy,
pomysl z koszyczkami z malpkami alkoholu poustawianymi przed meskimi
toaletami.

– U nas zadna para mloda nie wpadla na pomysl tych koszyczkow, cale
szczescie, przeciez alkoholu jest mnostwo na weselu – opowiada Magda.

– Czasem duzo za duzo, co doprowadza do awantur i nieprzyjemnych sytuacji.
Ostatnio swiadkowa pobila pana mlodego. Byla kompletnie pijana, cos sie
klocili i ona nagle sie na niego rzucila. Odciagnely ja przyjaciolki. Ale
mielismy tez swiadka, ktory tak przesadzil z alkoholem, ze juz o 20.00
koledzy zaniesli go do pokoju – wymiotowal dalej, niz widzial. W calym
sezonie tylko na jednym weselu nie bylo wodki. Tylko to byla impreza
swiadkow Jehowy, pili wino, ale tez duzo. To jest norma, ze w pewnym
momencie ludzie przewracaja sie na parkiecie albo wymiotuja w ogrodzie.
Coraz czesciej upijaja sie kobiety.

– Mielismy taka sytuacje w lipcu, zaginela siostra panny mlodej. No jak
kamien w wode, wszyscy jej szukali, nie odbierala telefonu. W koncu ktos
znalazl ja pod drzewem, spala nieprzytomna, obok niej butelka wodki.
Dziewczyna nie miala dwudziestu lat.

Rzadziej upijaja sie rodzice panstwa mlodych, czy sami panstwo mlodzi.

– Nie ma tez zadnych drastycznych awantur miedzy nimi. Wlasciwie tylko raz
zdarzyla sie taka sytuacja. Na slubie spotkali sie byli partnerzy, rodzice
dziewczyny. O ile na poczatku zachowywali sie kulturalnie, to wraz z
iloscia wypijanego alkoholu zaczelo sie miedzy nimi robic goraco. W koncu
potwornie sie poklocili, a matka panny mlodej popchnela bylego meza i
krzyczala, ze zmarnowal jej zycie. Zalosnie to wygladalo i bardzo bylo nam
zal tej panny mlodej – wspomina Karolina. Na porzadku dziennym sa tez
weselne ploteczki – smieje sie Magda. – Scena sprzed chocby kilku dni.
Przyjaciolki panny mlodej obgaduja na papierosku inna kolezanke. Generalnie
chodzilo o stroj, ze tamta wystroila sie jak na tani festyn. No
rzeczywiscie przedziwna to byla kreacja – obcisla, wsciekle rozowa i
blyszczaca sukienka. Stoja wiec te przyjaciolki i wysmiewaja sie z biednej
Mariolki, tak miala na imie, ale kiedy Mariolka dolaczyla na papierosa,
wszystkie zaczynaja ja komplementowac, jak przepieknie wyglada. Pomyslalam
sobie, ze w zyciu nie uwierze wiecej zadnej kobiecie. Albo inna sytuacja.
Inne wesele, ale tez na papierosku. Kolezanki panny mlodej obgaduja pana
mlodego. Ze generalnie nic z tego nie bedzie, ze flirciarz i podrywal jedna
z nich. Mija kilka minut, dolacza do nich para mloda i nie wierze wlasnym
uszom. Kolezaneczki szczebiocza i mowia, jaka para mloda piekna, cudowna i
jak one zazdroszcza tej wielkiej milosci. Mialam odruch wymiotny, jak potem
patrzylam na te laski. A kiedys – dodaje. – To mialam odruch wymiotny, jak
patrzylam na panne mloda. Nawet sie zastanawialismy, po co ona wyszla za
tego biednego chlopaka. Wznosil toast, ta przewracala oczami, jak goscie
krzyczeli “gorzko, gorzko”, zaslaniala sie welonem i nawet nie chciala
pocalowac pana mlodego. Przez cale wesele przed nim uciekala. A potem
podsluchalam, jak rozmawia z matka na korytarzu, ze ona tego nie wytrzyma.
Do dzis mnie zastanawia ta sytuacja, o co tam tak naprawde chodzilo. Nie
pila alkoholu, moze wiec w ciazy byla?

– Ale generalnie to jak patrze na te sluby to az trudno mi uwierzyc, ze
potem tyle rozwodow. Wiekszosc tych ludzi to straszne zakochance. Wpatruja
sie w siebie, nie odstepuja na krok. Przezywaja swoj pierwszy taniec, teraz
to wlasciwie prawie wszyscy chodza wczesniej na kurs tanca. I naprawde milo
sie to oglada, nawet jak ci faceci czesto maja drewniane nogi, zero
poczucia rytmu. Ale staraja sie. Co sie dzieje z tymi ludzmi pozniej? Ja
sie zastanawiam…

SPORT

To juz koniec! Eden Hazard powiedzial “dosc” Eden Hazard przez lata
czarowal w barwach Lille, Chelsea i reprezentacji Belgii. Do Realu Madryt
przychodzil jako nastepca Cristiano Ronaldo, ale cztery lata spedzone w
stolicy Hiszpanii to bylo pasmo rozczarowan. Belg nie znalazl latem nowego
klubu. Postanowil zakonczyc swoja bogata kariere w wieku 32 lat. O swojej
decyzji poinformowal za posrednictwem mediow spolecznosciowych. “Musisz
sluchac siebie i w odpowiednim momencie powiedziec: ‘stop'” – tak Eden
Hazard zaczal swoje oswiadczenie, ktore opublikowal na Instagramie. Eden
Hazard pokazal sie pilkarskiemu swiatu w barwach francuskiego Lille OSC, z
ktorym wywalczyl mistrzostwo kraju w 2011 r. Przez dwa lata z rzedu byl
najlepszym pilkarzem sezonu w Ligue 1.

W 2012 r. przeszedl do londynskiej Chelsea, gdzie szybko stal sie liderem
szatni. Z “The Blues” zgarnal dwukrotnie mistrzostwo Anglii, raz Puchar
Anglii, raz Puchar Ligi Angielskiej, dwukrotnie triumfowal w Lidze Europy
(w 2013 i 2019 r.). W 2015 r. zostal zawodnikiem sezonu w Premier League.
Dla Chelsea zagral najwiecej meczow w karierze (352), zdobyl 110 bramek i
zanotowal 92 asysty. W 2019 r. Hazard przeszedl do Realu Madryt, od razu
otrzymal numer 7, ktory mial wczesniej Cristiano Ronaldo. Jednak przygoda
Belga z “Krolewskimi” byla naznaczona licznymi kontuzjami, spadkami formy,
brakiem zaufania ze strony trenerow, problemami na treningach, klopotami z
utrzymaniem wagi. W skrocie okazal sie jednym wielkim rozczarowaniem, a
Real zaplacil za niego az 115 mln euro. W 76 meczach strzelil tylko siedem
goli. Co prawda wygrywal z “Los Blancos” mistrzostwo Hiszpanii czy
upragniona Lige Mistrzow, ale nie cieszyl sie tak z tych sukcesow, poniewaz
nie odegral znaczacej roli. Byl kapitanem i zarazem jednym z liderow
reprezentacji Belgii, z ktora zdobyl braz mistrzostw swiata w 2018 r. To
najwiekszy sukces belgijskiej kadry w calej jej historii. Dla “Czerwonych
Diablow” zagral 126 razy.

W swoim oswiadczeniu odnosnie zakonczenia kariery przyznal, ze poczul, ze
jego czas w wielkiej pilce juz minal.

“Po 16 latach i ponad 700 rozegranych meczach podjalem decyzje o
zakonczeniu kariery zawodowego pilkarza. Udalo mi sie spelnic swoje
marzenie, gralem i bawilem sie na wielu boiskach na calym swiecie. W
trakcie mojej kariery mialem szczescie spotkac wspanialych menadzerow,
trenerow i kolegow z druzyny – dziekuje wszystkim za te wspaniale chwile,
bedzie mi was wszystkich brakowac. Teraz jest czas, aby cieszyc sie
bliskimi i zdobywac nowe doswiadczenia. Do zobaczenia wkrotce poza boiskiem
– czytamy. Dziekowal tez kibicom klubow, w ktorych gral, reprezentacji
Belgii, a takze swoim fanom za wsparcie. Eden Hazard odszedl z Realu wraz z
zakonczeniem minionego sezonu. Nie znalazl nowego pracodawcy. Zakonczyl
kariere w wieku 32 lat.

Boniek ponownie w natarciu po debacie. Szpila w Morawieckiego W
poniedzialek odbyla sie debata wyborcza w Telewizji Polskiej. Wydarzenie
wzbudzilo wielkie poruszenie w mediach spolecznosciowych. Glos w sprawie
zabral tez Zbigniew Boniek. Tuz po zakonczeniu debaty wskazal, kto jego
zdaniem najlepiej wypadl na tle kandydatow. Z kolei dzien pozniej wbil
szpile jednemu z politykow. “Sprawial wrazenie, ze zna pytania na pamiec” –
napisal na Twitterze. Wybory parlamentarne w Polsce zblizaja sie wielkimi
krokami. To ostatnie dni, w ktorych politycy moga promowac partie i
przekonywac rodakow do oddania glosu. W poniedzialek 9 pazdziernika
Telewizja Polska zorganizowala debate, w ktorej wzieli udzial
przedstawiciele wszystkich komitetow wyborczych. Koalicje Obywatelska
reprezentowal Donald Tusk, obecna partie rzadzaca Mateusz Morawiecki,
Lewice Joanna Scheuring-Wielgus, Trzecia Droge Szymon Holownia,
Konfederacje Krzysztof Bosak, a Bezpartyjnych Samorzadowcow Krzysztof Maj.
Wydarzenie wywolalo sporo dyskusji. Glos w sprawie zabralo wiele
osobistosci, takze ze swiata sportu, a wsrod nich Zbigniew Boniek. Juz w
poniedzialkowy wieczor byly prezes PZPN podzielil sie odczuciami po
debacie. Wprost wskazal, kto najlepiej wypadl w studiu TVP. “Powiem tylko
jedno, Holownia wygral debate w cuglach” – napisal Boniek na Twitterze. Na
tym 67-latek nie poprzestal. We wtorkowy poranek opublikowal kolejny post,
w ktorym poruszyl kwestie debaty. Wprost stwierdzil, ze mimo sporych
kontrowersji i emocji debata nie wplynie raczej na wyniki glosowania. “Nie
mysle, aby jedna debata mogla komus zmienic sposob myslenia. Byli lepsi i
gorsi, jak to na boisku” – podkreslil Boniek na Twitterze. A to nie koniec.
Byly pilkarz postanowil tez dogryzc jednemu z politykow obecnych w studiu
TVP. “Poza tym jeden zawodnik sprawial wrazenie, ze zna pytania na pamiec”
– dodal. Nie zdradzil jednak, o kogo moze chodzic. Najprawdopodobniej
chodzilo mu o premiera Mateusza Morawieckiego, powiazanego z rzadowa
telewizja. Boniek nie byl jedyna osoba ze swiata sportu, ktora ocenila
poniedzialkowa debate. Wystapieniu politykow uwaznie przygladal sie tez
Marcin Gortat. Bylemu koszykarzowi nie spodobalo sie przede wszystkim
zachowanie premiera Mateusza Morawieckiego, o czym dosadnie poinformowal
internautow. Polscy sportowcy zyja zblizajacymi sie wyborami

Gortat podal wpis Kabaretu Neo-Nowka, ktory napisal “debate wygraly krotkie
pytania”, a nastepnie okrasil go komentarzem “Hahahaha… I Pinokio z
ciaglym Tusk, Tusk, Tusk… ma jakas paranoje na jego punkcie”. Byly gracz
m.in. Orlando Magic uderzyl tez w TVP, a konkretnie w jej dziennikarza
Michala Rachonia, ktory pod koniec debaty wszedl w polemike z liderem KO.
“Mozna??? Mozna!!! Prowadzacy debate wlaczyl sie do debaty” – napisal byly
koszykarz, dodajac hashtag “#kpinaTVP”.

Glos w sprawie zblizajacych sie wyborow zabrala tez Joanna Wolosz. Polska
siatkarka zachecila kobiety do tego, by isc do urn. Temat zblizajacych sie
wyborow poruszyla rowniez Justyna Kowalczyk-Tekieli. Byla sportsmenka
podala nawet nazwisko konkretnego polityka, na ktorego odda glos. O tym,
ktora partia bedzie rzadzila w Polsce przez kolejne cztery lata, przekonamy
sie po 15 pazdziernika.

Tacy sa mlodzi polscy pilkarze. Przepasc. “Nie ma nawet co porownywac” Mam
piecdziesiat lat, swoje w zyciu przeszedlem. Mam dzieci, poukladane zycie,
doswiadczenie, nie mam finansowych problemow, pilke poznalem z kazdej
strony, wiec wychodzi, ze jestem calkiem rozsadnym czlowiekiem. Sporo
widzialem, wiec chce pomoc mlodym ludziom uniknac bledow. Wybor zony jest
kluczowy – mowi Adam Majewski, selekcjoner reprezentacji Polski do lat 21.
Rozmawiamy o mlodych zawodnikach, pokoleniowej zmianie, wyzwaniach polskiej
pilki i byciu na czasie. Minelo kilkanascie dni, odkad Adam Majewski zostal
selekcjonerem reprezentacji Polski do lat 21. – Czuje jakby to juz bylo
kilkanascie tygodni. Trace nawet rachube, jaki mamy dzien – mowi, gdy
zajmujemy stolik w jednej z warszawskich kawiarni. Majewski przeprowadzil
sie do stolicy dwa miesiace temu. – Moze to przeznaczenie? Moze tak mialo
byc? Nie moglem przeciez przypuszczac, ze pojawi sie taka propozycja z
PZPN. Wyszlo idealnie. Grafik jest napiety. Najpierw formalnosci
kontraktowe, pozniej wyjazdy – do Poznania, Lubina, Katowic i Bialegostoku.
– Nic mnie nie zaskoczylo w pracy selekcjonera. Moze jedynie to, ze PZPN
nie tyle jest firma, co korporacja. Zorganizowana, dobrze funkcjonujaca. W
moich poprzednich klubach pracowalo znacznie mniej osob. Jak mialem sprawe,
to szedlem do prezesa. Tutaj kazdy ma swoj dzial, wszystko musi byc
zsynchronizowane – usmiecha sie Majewski. Adam Majewski, selekcjoner
reprezentacji Polski do lat 21: Nie mam. Ani Tik-Toka, ani Instagrama, ani
Twittera. Nie uzywam takich rzeczy. Kiedys Piotr Stokowiec powiedzial:
“Trener musi byc na biezaco z wieloma dziedzinami. Nie moze byc z innego
swiata niz zawodnicy. Musi wiedziec, jakim jezykiem rozmawiaja, byc
nowoczesny, pojsc do kina czy obejrzec serial na Netfliksie”.

– W Wigilie skoncze 50 lat i mysle, ze jestem gdzies pomiedzy starymi
czasami a nowoczesnoscia. Moj starszy syn jest w podobnym wieku jak
pilkarze, ktorych bede powolywal. Dzieki niemu jestem na czasie. Sam
wczesnie zaczalem grac w pilke, pozno skonczylem, wiec widzialem
pokoleniowa zmiane w szatni. Bylem juz asystentem trenera, trenowalem druga
druzyne Wisly Plock zlozona z mlodych pilkarzy, bylem trenerem w Stomilu
Olsztyn, gdzie mielismy srednia wieku 21-22 lata. W Stali Mielec tez mialem
kilku mlodych pilkarzy. Kiedys mowilismy o trenerach zamordystach albo
trenerach od atmosferki. Teraz trener najczesciej dostosowuje sie do grupy
i okolicznosci, a ja jestem taki, ze odnajde sie w kazdej sytuacji. Wiek
nie bedzie problemem. Dostosuje sie do mlodych, ale oni tez beda musieli
dostosowac sie do moich zasad. One beda proste.

Jakie?

– Szczerosc, uczciwosc i szacunek. Tego sie trzymam w zyciu. Najwazniejsze
jest to, jakim jestem czlowiekiem, dopiero pozniej liczy sie, jakim jestem
trenerem. Moze dlatego moje relacje z pilkarzami zawsze byly bardzo dobre.
A czuje pan, ze rozumie pokolenie, z ktorym przyjdzie panu pracowac? To juz
“zetki”. Niektorzy nimi strasza, wielu ich nie rozumie.

– Nie wyolbrzymialbym tego. Zmieniaja sie pokolenia, ale w tych pokoleniach
zawsze sa rozni ludzie i rozne charaktery. Sa wartosci uniwersalne, ktore
przyjma sie zawsze. Nie musze nadazac za wszystkim, zebym jednoczesnie
czul, ze rozumiem co sie dzieje dookola. Trzeba bazowac na inteligencji,
przydaje sie tez intuicja. Warto sluchac, miec otwarta glowe i nie myslec,
ze wszystko wie sie najlepiej.

Pana poprzednik Michal Probierz kiedys mowil, ze trener musi budzic u
pilkarza cos miedzy strachem a zachwytem.

– Kazdy jest inny i ma swoj sposob bycia. Wychodze z zalozenia, ze pilkarz
nie moze sie bac trenera, bo bedzie na boisku spiety i bedzie wybieral
proste rozwiazania. To od razu widac. Podstawa jest dla mnie zaufanie. Nie
jestem typem trenera, ktory stoi przy linii, gestykuluje, chwilami na
pokaz. Bazuje na merytoryce. Po to trenuje przez caly mikrocykl, zeby w
meczu miec swieto i nie musiec pokazywac, jaki jestem na pilkarzy zly czy
obrazony. To w niczym nie pomaga. Czasem trzeba gwaltownie zareagowac, to
normalne, ale wlasnie w ramach tego zaufania i merytoryki. Stwierdzil pan
nawet, ze trener jest od tego by nie przeszkadzac. Wydaje mi sie to az za
skromne i nieprawdziwe. Czasami to trenerzy sa najwiekszymi osobowosciami w
klubach.

– Najczesciej kreuja to wyniki. Gdyby Carlo Ancelotti odnosil pilkarskie
sukcesy w polskiej lidze, a nie w Milanie, to jego poczatkowy autorytet na
lawce tez bylby zupelnie inny. Autorytet oczywiscie pomaga, ale trzeba
umiec go wykorzystac. Nie moze sie to konczyc na stwierdzeniu: “jak ja
gralem””. Z nieprzeszkadzaniem chodzilo mi o to, o czym mowilem juz
wczesniej. Po to sie trenuje, zeby podczas meczu nie musiec gwaltownie
reagowac. Bazuje na przygotowaniu. Chce, by moi pilkarze zawsze wiedzieli,
co ich czeka i jakie maja zadania. Chce do minimum ograniczyc przypadek.
Chce przemyslanej gry, poukladanej, zorganizowanej, w ktorej to pilkarz
podejmuje na boisku decyzje.

A mlodzi pilkarze chca dzisiaj sluchac? Lubia dostawac uwagi?

– Pilka poszla w kierunku wiekszej swiadomosci. Wiekszosc mlodych chce
sluchac i isc droga Roberta Lewandowskiego. Z tym nie ma zadnego problemu.
Chca sie uczyc, chca sie poprawiac. Ale potrzebuja indywidualnego
podejscia. Kiedys jednak bylo wiecej ludzi z mocnym charakterem. Teraz
trudniej znalezc liderow. Mielismy ostatnio na ten temat goraca dyskusje.
Podgrzal ja wywiadem Robert Lewandowski, ktory powiedzial wlasnie o tym, ze
mlodzi nie zadaja mu pytan i nie korzystaja z jego doswiadczenia. Dlatego
sie zastanawialem, czy jesli nie podpytuja starszego kolegi, to czy chca
rozmawiac z trenerami.

– To indywidualna kwestia. Sa zawodnicy bardziej i mniej otwarci. Ale tak –
kontakt miedzy ludzmi sie zmienil, sa znajomosci nawiazywane przez
internet, wiecej niz kiedys do siebie piszemy, a troche mniej rozmawiamy.
Ale wciaz sa ludzie, ktorzy widzac kogos pierwszy raz, od razu nawiazuja
kontakt, podchodza i rozmawiaja. Rola trenera jest dotrzec do kazdego.
Wydaje mi sie, ze poszlo to tez w tym kierunku, ze mlodzi maja dzisiaj
mniej kompleksow. “Skonczyly sie czasy wspolnego piwa po treningu” –
powiedzial pan kilkanascie miesiecy temu. Mowil pan tez, ze pilkarze
spedzaja ze soba mniej czasu. Da sie z tym walczyc? Czy skoro nie pojawia
sie to naturalnie, to nawet nie warto? Aranzowanie spotkan przez trenerow
ma jakikolwiek sens?

– Powiem na przykladzie mlodziezowej reprezentacji Polski. Zawodnicy,
ktorzy sie w niej spotkaja, najczesciej grali ze soba juz wczesniej, w
mlodszych kadrach. Znaja sie od lat, wiec nie trzeba czegokolwiek
aranzowac. Jestem zreszta przeciwnikiem robienia czegos na sile. Znow –
kazdy jest inny i trzeba to uszanowac: jeden woli poczytac ksiazke, drugi
porozmawiac z kolega, a trzeci w tym czasie pojdzie do kina. Wszystko jest
do uzgodnienia. Atmosfere w zespole buduje tez boisko. Tam wspolny cel jest
bardzo wazny. Dzisiaj latwiej byc pilkarzem niz kiedys?

– Zdecydowanie. Nie ma nawet czego porownywac. Spojrzmy na warunki,
mozliwosci, otwarte granice, prawo Bosmana. Nikomu nie ujmujac, poziom
umiejetnosci technicznych u polskich zawodnikow byl przed laty zdecydowanie
wyzszy. Wiecej bylo tez charakternych pilkarzy. Dzisiaj latwiej sie
przebic, zarabia sie znacznie lepiej, gra na pieknych stadionach, rownych
murawach. Szczegolnie mlodym pilkarzom jest latwiej, patrzac na przepis o
mlodziezowcu, ktory daje im szanse, zeby sie wypromowac. Kiedys, gdy
konkurencja byla wieksza, ci slabsi zawodnicy naturalnie rezygnowali, a
teraz czesto sa w skladach, by kluby byly zabezpieczone.

Jest pan zwolennikiem tego przepisu?

– Nie chce sie wypowiadac na ten temat. Zgaduje, ze teraz pan jest
zwolennikiem, ale jeszcze pol roku temu byl pan przeciwny.

– Dla mnie najwazniejsze jest to, by zawodnik bronil sie umiejetnosciami.

Od kilkunastu miesiecy PZPN w przypadku reprezentacji mlodziezowych wymaga
ofensywnej, odwaznej i proaktywnej gry. Jak nauczyc pilkarzy bycia
odwaznymi?

– To kwestia nastawienia i podejscia mentalnego. W kazdym czlowieku, mimo
roznych predyspozycji, mozna obudzic odwage. Wiem, ze wygladam na bardzo
spokojnego czlowieka. Taka tez mam opinie. Ale bycie odwaznym myli sie
czasami z byciem energicznym. Odwaga w mojej pracy jest wrecz kluczowa.
Uwazam tez, ze u pilkarzy mozna ja poprawiac poprzez narzucenie
odpowiedniej wizji, dobranie wlasciwego przekazu czy danie przykladu. Jak
to zrobic?

– To codzienna praca. To stosunki miedzyludzkie, rozmowy, wzajemne
zaufanie. Niektorzy pracuja na to latami, innym przychodzi to latwiej.
Postrzegam to jako moja mocna strone. Na pewno wielu mlodym zawodnikom
sprobuje pomoc, ale od nich zalezy, ile z tego wyniosa.

Patrzac z boku czesto zastanawiam sie, dlaczego dany pilkarz nie podejmuje
ryzyka. Najlepiej to widac bodaj po polskich skrzydlowych. Czemu nie mamy
dryblerow?

– To nie tak, ze nie mamy. To czesto wrodzona cecha. Ktos ma predyspozycje
albo nie ma. A pozniej dochodzi kwestia szkolenia i przywolanej juz odwagi,
by te cechy pokazywac i z nich korzystac. W zespole jest konkurencja.
Zawodnicy czesto nie ryzykuja, bo boja sie, ze jak im nie wyjdzie drybling
trzy razy w danym meczu, to zostana zmienieni i straca miejsce w skladzie.
To blad. Zawodnik musi byc wspierany przez trenera, by w koncu mogl sie
przelamac i korzystac ze swojego potencjalu. A jaka druzyna sie panu
podoba? Jaki klub, czyja gra panu imponuje?

– Ogladajac mecz w kapciach, jak kibic, zachwycam sie, wiekszoscia
najlepszych zespolow. Patrzac jak trener, szukam okreslonego stylu gry.
Obserwowalem gre Chelsea, gdy trenerem byl Thomas Tuchel i zdobywali Lige
Mistrzow. Sporting z Rubenem Amorimem. Wczesniej Salzburg prowadzony przez
Jessiego Marcha. Caly Red-Bull gra w charakterystyczny sposob. Na jezykach,
slusznie, jest teraz Brighton. Roberto De Zerbiego obserwowalem juz w
Szachtarze Donieck. Teraz gra w innym systemie, z czterema obroncami, ale
sam sposob gry sie nie zmienil.

Reprezentacja Polski bedzie najmocniejsza druzyna, jaka prowadzil pan w
karierze. Zaciera pan rece, ze ci pilkarze wreszcie zrealizuja bardziej
wymagajace plany, ktore od dawna chodza panu po glowie?

– Kazdy trener ma taka nadzieje przychodzac do nowego klubu. Kazdy wierzy,
ze druzyna szybko zalapie, o co chodzi w sposobie gry. Tym tez sie rozni
praca w polskich klubach i tych najwiekszych zagranicznych. Tam trafiaja
zawodnicy wyselekcjonowani, ktorzy pasuja do wizji gry trenera i pozniej
robia roznice. Ale i tak czesto musi minac sporo czasu. Pep Guardiola wydal
miliard euro i czekal 12 lat, by ponownie wygrac Lige Mistrzow. Jak ma grac
pana kadra?

– Nie chce opowiadac nie wiadomo jakich rzeczy. Powiedziec mozna wszystko,
a ja jestem czlowiekiem czynu, nie slowa. Na pewno chce, by ta druzyna byla
odwazna i grala w pilke pilka. Zawsze powtarzam: pilka to prosta gra, ale
nie dla prostych ludzi, dlatego lubie zawodnikow myslacych na boisku, ale
chce tez, by kazdy wiedzial, jaka ma role. Chce grac na swoich zasadach, a
nie dostosowywac sie do rywala. Ale pamietajmy, ze reprezentacja U-21 jest
specyficzna, bo stanowi zaplecze dla pierwszej kadry. Na jej meczach nie
zawsze musza byc najlepsi pilkarze, bo oni moga juz byc u Michala
Probierza, co na pewno czasami bedzie komplikowalo nasza gre. Ale taka jest
nasza rola.

Nie pojawi sie frustracja?

– Gdybym kiedys sam nie gral w pilke, to moze i by sie pojawila. Ale gralem
i widzialem, jak to sie odbywa. Bylem tez trenerem w rezerwach Wisly Plock,
gdzie spotykalem sie z podobnymi sytuacjami. Ktos, kto nie rozumie, z czym
wiaze sie praca w zespolach bedacych zapleczem tego najwazniejszego, nie
powinien podejmowac w nich pracy. Jeden z trenerow mowil mi, ze rezerwy
byly najtrudniejszym zespolem, jaki musial prowadzic. Ciagle zmiany. W
czwartek dowiadujesz sie, kogo bedziesz mial w sobote na meczu. Trudno
cokolwiek zaplanowac. W mlodziezowce moze byc podobnie.

– Czwartek jest optymistycznym wariantem. Prowadzenie rezerw jest bardzo
trudne, bo jednych zawodnikow trenujesz, drugich wystawiasz w meczu, bo
schodza do twojego zespolu zawodnicy z pierwszej druzyny. Musisz umiec
postepowac ze swoimi zawodnikami, gdy przekazujesz im, ze polowa z nich nie
zagra, choc grac powinna. Rola trenera jest stworzenie takiej atmosfery i
wprowadzenie takich zasad, zeby pilkarze to rozumieli.

Jest pan zwolennikiem wczesnych wyjazdow za granice, czesto juz przy
pierwszych ofertach czy wczesniejszego ogrania sie w ekstraklasie,
uzbierania wiekszej liczby meczow i okrzepniecia?

– Nie ma reguly, ale jesli mlody zawodnik z ekstraklasy ma sensowna
propozycje z zagranicy, z koncepcja rozwoju, powaznym traktowaniem, to
warto skorzystac, by przekonac sie, jak tam jest. Jak pilkarz jest dobry,
to zostanie. Jak nie, to wroci z cennym doswiadczeniem. Czytam wypowiedzi
pilkarzy, ktorzy mlodo wyjezdzali. Slucham tez, co mowia ich trenerzy i
dyrektorzy sportowi. Wnioski czesto sa podobne. Mlodzi polscy pilkarze
potrafia biegac rownie szybko jak rowiesnicy z zagranicy, podobnie pilke
kopia, wyrozniaja sie pracowitoscia, ale maja braki w tzw. rozumieniu gry.
To rzeczywiscie w tym aspekcie mamy najwieksze deficyty?

– Zdecydowanie. Przytocze taki przyklad. Bylem na stazu w Eibar, niewielkim
hiszpanskim klubie. Trenerem byl wtedy bardzo doswiadczony Jose Luis
Mendilibar, ktory w ostatnim sezonie wygral Lige Europy z Sevilla. Podczas
rozmowy utwierdzil mnie w przekonaniu, ktore mam jeszcze z czasow, gdy sam
bylem filigranowym pilkarzem w fizycznej lidze. Zapytalem go, jakich
zawodnikow szuka do swojej druzyny i na co najbardziej zwraca uwage.
Powiedzial, ze szuka pilkarzy z otwarta glowa. W Polsce byloby o to
trudniej niz w Hiszpanii. Jestesmy szybcy, silni, wytrzymali, pracowici,
jednak w rozumieniu gry mamy rezerwy. Ale mlodziez, ktora teraz dorasta
jest pod tym wzgledem lepsza, bo byla prowadzona przez lepiej
wyksztalconych i swiadomych trenerow.

Czyli wracamy do szkolenia.

– Tak. Chodzi o zlapanie pewnych nawykow juz w dziecinstwie. Trzeba wtedy
przemycac elementy mogace poprawic rozumienie gry i myslenie na boisku,
zeby zawodnikom w seniorach jak najwiecej rzeczy przychodzilo naturalnie.
Mamy problem z tym, ze wielu pilkarzy w ekstraklasie niekoniecznie potrafi
wykorzystac swoj potencjal i nawet o tym nie wie, bo albo nie trafili na
wlasciwe osoby albo nie chcieli tych osob sluchac. Tymczasem myslenie,
przewidywanie i rozumienie tego, co dzieje sie na murawie, jest kluczowe.
To baza, by wykorzystac pozostale umiejetnosci. Rola trenera jest
stworzenie warunkow, by te atuty wyeksponowac, bo wcale nie jestesmy tacy
zli. Spojrzmy na Pawla Wszolka – Legia zmieniala system, on stal sie
wahadlowym, a nowa pozycja eksponuje jego najwieksze zalety. Dlatego gra
tak dobrze. A mlodym reprezentantom tez pan powie, jak w poprzednich
klubach, ze wybor zony jest dla pilkarza najwazniejszym wyborem?

– Oczywiscie. Mam piecdziesiat lat, swoje w zyciu przeszedlem, mam dzieci,
poukladane zycie, doswiadczenie, nie mam finansowych problemow, pilke
poznalem z kazdej strony, wiec wychodzi, ze jestem calkiem rozsadnym
czlowiekiem. Sporo widzialem, wiec chce pomoc mlodym ludziom uniknac
bledow. Wybor zony jest kluczowy.

Co jeszcze jest wazne? Zagrozenia w futbolu sie zmieniaja. Rozwinely sie
media spolecznosciowe, swiat przyspieszyl, pieniedzy jest wiecej, pokus tez.

– Jest tego duzo. Trener i dzialacze moga wskazac droge, powiedziec o
priorytetach, ale wszystkiego nie skontroluja. Warto byc autorytetem,
podpowiadac, ale rozumiec, ze kazdy jest czlowiekiem i na koniec sam
podejmuje decyzje. Bylem ostatnio na ciekawych warsztatach z relacji. Padlo
takie proste zdanie, ze jesli chce sie cokolwiek osiagnac albo komus pomoc,
to najpierw trzeba docenic samego siebie. A my z tym mamy problem. Chcemy
najpierw pomoc wszystkim dookola, a dopiero na koniec sobie. Moze byc za
pozno. Wiem, ze kazdy pilkarz jest inny, ale czy generalnie to pokolenie
jest bardziej wrazliwe? Trzeba uwazac na to, co mowi sie w szatni?

– Bardzo. Gdybym opowiedzial o tym, jak zwracali sie do mnie trenerzy,
zwiedlyby uszy. Dzisiaj jest inaczej. Ludzie byli bardziej odporni,
zahartowani. W szkole z nauczycielami tez bylo inaczej. Nie ma nawet sensu
porownywac tych dwoch swiatow. Sadze, ze wielu trenerow z tamtych lat
dzisiaj po prostu by sobie nie poradzilo. Nie bylo wtedy psychologicznego
podejscia. Nie zakladal pan, ze zostanie trenerem, gdy konczyl grac w
pilke. A bedac trenerem zakladal pan zostanie selekcjonerem?

– Nie. Ale chyba tylko ja nie przypuszczalem, ze zostane trenerem, bo moi
koledzy z boiska byli o tym przekonani. Po latach kilku z nich powiedzialo
mi, ze wlasciwie juz wtedy bylem trenerem. Naturalne predyspozycje?

– Dobrze rozumialem gre. Mialem wlasciwie podejscie do pilki.

A co z tym byciem selekcjonerem?

– Tez tego nie zakladalem. Ale jestem do tego przygotowany. Przeszedlem
cala droge do tego miejsca: najpierw bylem pilkarzem, gralem w czolowych
polskich klubach – w Lechu Poznan i w Legii Warszawa, uzbieralem okolo 300
meczow w ekstraklasie, zdobylem mistrzostwo, gralem w mlodziezowych
reprezentacjach, mam jeden wystep w seniorskiej kadrze, z ktorego jestem
dumny. Pozniej zaczynalem jako asystent w Wisle Plock, przeszedlem z tym
klubem od II ligi do ekstraklasy, nastepnie pracowalem w rezerwach tego
klubu, jeszcze pozniej trafilem do I ligi w Stomilu Olsztyn, ostatnio
pracowalem w Stali Mielec na poziomie ekstraklasy, a w tym czasie
ukonczylem wszystkie trenerskie kursy. Cieszy mnie to, ze dostaje szanse
jako selekcjoner po pracy nie w Lechu czy Legii, ale w Stali. To znaczy, ze
nie trzeba dzis byc w wielkim klubie, by zostac docenionym. Jestem
pozytywnie zaskoczony, ale nie boje sie tego wyzwania. Naturalne
predyspozycje?

– Dobrze rozumialem gre. Mialem wlasciwie podejscie do pilki.

A co z tym byciem selekcjonerem?

– Tez tego nie zakladalem. Ale jestem do tego przygotowany. Przeszedlem
cala droge do tego miejsca: najpierw bylem pilkarzem, gralem w czolowych
polskich klubach – w Lechu Poznan i w Legii Warszawa, uzbieralem okolo 300
meczow w ekstraklasie, zdobylem mistrzostwo, gralem w mlodziezowych
reprezentacjach, mam jeden wystep w seniorskiej kadrze, z ktorego jestem
dumny. Pozniej zaczynalem jako asystent w Wisle Plock, przeszedlem z tym
klubem od II ligi do ekstraklasy, nastepnie pracowalem w rezerwach tego
klubu, jeszcze pozniej trafilem do I ligi w Stomilu Olsztyn, ostatnio
pracowalem w Stali Mielec na poziomie ekstraklasy, a w tym czasie
ukonczylem wszystkie trenerskie kursy. Cieszy mnie to, ze dostaje szanse
jako selekcjoner po pracy nie w Lechu czy Legii, ale w Stali. To znaczy, ze
nie trzeba dzis byc w wielkim klubie, by zostac docenionym. Jestem
pozytywnie zaskoczony, ale nie boje sie tego wyzwania. Mlodzi reprezentanci
beda znali te dokonania? One im zaimponuja? Raymond Domenech powiedzial, ze
on musi budowac autorytet w szatni od zera. Didier Deschamps do niej
wchodzi, macha medalem za mistrzostwo swiata i od razu wzbudza szacunek.

– Moga to wiedziec, ale nie musza. Jako pilkarz nie mam sie czego wstydzic.
Ale nawet jakbym mial piec mistrzostw Polski i tych meczow w ekstraklasie
piecset, dzialaloby tylko na poczatku. Pozniej liczy sie wiedza, pomysl na
gre i relacje. To jest dla pilkarzy najwazniejsze.

Ile telefonow z klubow odebral pan po rozstaniu ze Stala?

– Sporo. Pierwsza propozycje z klubu pierwszoligowego dostalem dzien po
odejsciu ze Stali. Na koniec sezonu bylem w kregu zainteresowan paru klubow
z ekstraklasy, ale czekalem na te odpowiednia oferte. Sam jestem milo
zaskoczony, ze tych zapytan bylo duzo. Przyszla tez propozycja najbardziej
nieoczekiwania – z PZPN. Wlasnie. Po co panu to bycie selekcjonerem? Dla
dwoch z trzech ostatnich bylo to przetarcie przed przejeciem pierwszej
kadry.

– Nie mysle pragmatycznie, ze dzisiaj jestem w mlodziezowce, wiec kiedys
moge byc selekcjonerem doroslej kadry. Nie planuje kolejnych krokow. Ale
zawsze stawiam sobie wysokie cele i chce pracowac na jak najwyzszym
poziomie. Reprezentacja mlodziezowa na takim jest, bo to bezposrednie
zaplecze pierwszej kadry. Bedac pilkarzem marzysz o grze dla kadry i jako
trener masz tak samo. To zaszczyt, dlatego nad propozycja nie zastanawialem
sie nawet minuty. Dazylem do bycia trenerem reprezentacji, ale nie
spodziewalem sie, ze stanie sie to w tym momencie.

Czyli w jakies perspektywie pan to zakladal.

– Oczywiscie. Moze to zabrzmiec bunczucznie albo smiesznie, ale jak
zaczynalem grac w pilke w trzeciej lidze, to dazylem do tego, by grac w
ekstraklasie. Jak juz w niej bylem, to chcialem trafic do reprezentacji.
Zawsze pracowalem po to, by byc na jak najwyzszym poziomie. Teraz mam tak
samo. Po to zostalem trenerem, zeby stawiac sobie ambitne cele, czyli prace
w ekstraklasie, zdobycie mistrzostwa Polski i prace w reprezentacji. Taki
jest moj cel. Byl pan juz zmeczony ciaglymi hurtowymi zmianami w Stali
Mielec? Niepewnoscia, chwilowoscia i doraznoscia. Jeden z bylych
selekcjonerow powiedzial mi, ze PZPN daje stabilnosc, jakiej nie daje
prawie zaden klub w Polsce.

– Patrzac w ten sposob: zgoda. Pytanie, kiedy trafi sie do PZPN, czy przed
eliminacjami, czy w trakcie, bo wiele determinuja wyniki. Jako trener
musisz byc gotowy na kazdy scenariusz. Kazdy lubi czuc sie stabilnie, ale w
tym zawodzie jest o to bardzo trudno. Zawsze latwiej wymienic trenera niz
dwudziestu pilkarzy. Ale ja przechodzac do PZPN nie szukam stabilizacji
tylko dalszego rozwoju. Poszukam wraz z pilkarzami awansu na mistrzostwa
Europy.

DETEKTYW

Ostatni dyzur pielegniarki

Maciej SNARSKI

– Kiedy moja mama zagi- nela, od razu pomyslalem wtedy o Andrzeju O.

– opowiadal syn kobiety, Piotr. – Ten czlowiek

od dawna grozil mamie smiercia. Mowil, ze jesli on nie moze jej miec, nie
bedzie jej mial zaden.

Byl zazdrosny

i nieobliczalny.

Musicie go przesluchac.

Kiedy nie ma zwlok zamordowanej oso- by – najwazniejsze- go dowodu popel-
nionej zbrodni – przestepcy czuja sie bezkarni. Temida i na to ma sposob:
kaz- da osoba, ktora jest na miej- scu zdarzenia, pozostawia jakis slad,
ktory mozna przelozyc na material dowodowy.

Co jednak zrobic w przypadku, gdybrakujetakichsladow,awina domniemanego
sprawcy jest pra- wie pewna?! Jak udowodnic taka zbrodnie? Czy w ogole
mozna wtedy wydac wyrok skazujacy? Z takim przypadkiem, swego cza- su,
musieli zmierzyc sie sedziowie Sadu Okregowego w Warszawie.

Bardzo chciala byc E pielegniarka

lzbieta o pracy pielegniar- ki marzyla juz jako mala dziewczynka. Dzieciece

pragnienia zrealizowala w doro- slym zyciu. Pracowala na oddzia- le
immunologii Instytutu Matki

i Dziecka w Warszawie. Z miesz- kania na Zoliborzu dojezdza- la tam
tramwajem linii 22. Wysiadala na przystanku przy obecnym Rondzie
Daszynskiego, przesiadala sie do autobu- su, a ostatnie metry do pracy
pokonywala spacerem. Dzien za dniem, tydzien za tygodniem, rok za rokiem.

Praca w szpitalu byla jej powolaniem. Kolezanki i prze- lozeni mieli o niej
jak najlep- sza opinie. Byla zaangazowa- na, kochala malych pacjentow,
gotowa im byla oddac serce. Jesli potrzebne bylo zastepstwo na oddziale,
zgadzala sie na dodat- kowy dyzur. Zawsze usmiech- nieta i wyrozumiala
“ciocia Ela” przytulala chore dzieci i trakto- wala je jak swoje. Mozna
zaryzy- kowac twierdzenie, ze w czepku

urodzona. Oczywiscie tym pielegniarskim.

Troche gorzej ukladalo sie jej w zyciu prywatnym. Po roz- wodzie mieszkala
z nastoletnim synem. Doskonale sie z nim rozumiala, chlopak nie sprawial
zadnych problemow wycho- wawczych. Brakowalo jej jednak meskiego
towarzystwa. Takiego na stale, a nie tylko do zabawy.

– Mama byla bardzo towa- rzyska osoba – opowiadal o niej syn Piotr. –
Lubila kino, jazde na rowerze. Kochala Mazury. Czesto tam wyjezdzalismy i
nigdy sie nie nudzilismy. Andrzeja O. poznala w styczniu 1997 roku. To byl
burzliwy zwiazek. Po pierwszym zauroczeniu part- nerem zaczela dostrzegac
jego wady. Mezczyzna nie mial stalej pracy i naduzywal alkoholu. Zyl z dnia
na dzien, raczej nie myslal powaznie o przyszlosci. Mimo to cos ja do niego
ciagnelo. Klocili sie, bylo kilka “cichych” dni, ale potem znowu wracali do
siebie.

Dorastajacy syn nie darzyl Andrzeja O. sympatia. Rowniez ojciec Elzbiety
krzywym okiem patrzyl na jej partnera. To pewnie dlatego kobieta rzadko
zapraszala go do swojego domu na niedziel- ne obiady z rodzina. Najczesciej
spotykali sie gdzies na miescie albo w mieszkaniu Andrzeja.

Z czasem rowniez sama Elzbieta miala go dosyc. Mezczyzna kilka razy
podniosl na nia reke, sta- wal sie coraz bardziej zaborczy i zazdrosny. Z
perspektywy czasu nie dalo sie ukryc, ze to byl tok- syczny zwiazek, w
ktorym – jak w piosence – po burzy znow swie- cilo slonce. Elzbieta
najwyrazniej chciala zerwac z Andrzejem, ale cos ja powstrzymywalo przed
podjeciem tej ostatecznej decyzji. Trwala w tym chorym ukladzie, ktory
coraz mniej sie jej podobal, ale obawiala sie reakcji partnera.

Wreszcie powiedziala glosne i stanowcze “dosc”. Dlugo do tego dojrzewala ,
ale w koncu sie odwazyla.

– Koniec z nami – wykrzycza- la mu prosto w oczy po kolejnej awanturze.

Mezczyzna byl bardzo nieza- dowolony z tej decyzji. Nie mogl sie z tym
pogodzic, ze Elzbieta zniknela z jego zycia. Tymczasem kobieta odzyskala
dawny wigor. Znowu usmiechala sie do ludzi, chcialo jej sie zyc. Podczas
waka- cji na Mazurach poznala mezczy- zne – Andrzeja P., w ktorym sie
zakochala.

– Kilka razy Andrzej P. poje- chal z nami na Mazury i widzia- lem swoja
dawna mame – wspo- minal Piotr. – Byla znowu szcze- sliwa. W jej poprzednim
zwiazku nie bylo takiej radosci.

Tymczasem jej poprzedni partner nie mogl pogodzic sie z odejsciem Elzbiety
i za wszelka cene chcial, aby do niego wrocila. Kiedy prosby i blagania nie
przekonaly kobiety do powrotu, Andrzej O.

postanowil uprzykrzyc im zycie. Wysylal do obojga listy z groz- bami,
wyzywal Elzbiete na ulicy, podrzucil pod drzwi jej pociete ubrania, dwa
razy oblal farba olejna samochod jej partnera. Wysylal tez szkalujace listy
do szpitala, w ktorym Elzbieta pra- cowala. Informowal w nich, ze kobieta
niemoralnie sie prowa- dzi. To byly typowe dzialania, ktore w XXI wieku
nazywa sie stalkingiem.

– Stalking nie jest zadna cho- roba – przekonuja psycholodzy. –
Przesladowca zwykle dobrze wie, co robi. Chce zdobyc lub odzyskac wybrana
osobe, albo zemscic sie na niej. Precyzyjnie planuje swoje dzialania, ma
dokladnie okreslony cel. Stalker rosci sobie bez powo- du prawo do czyjejs
uwagi, uczuc, czasu. Albo uwaza, ze jego ofiara nadepnela mu na odcisk,
skrzyw- dzila go czyms, zasluzyla wiec na zemste. Czesto stalker jest
pewny, ze stanowi dar losu dla swojej ofia- ry. On sam rzekomo wie
najlepiej, co jest dla wybranej osoby dobre, musi ja tylko do tego
przekonac. Nawet sila. Bardzo duza. Poczatkowo Elzbieta zgla- szala nekanie
na policje, ale wowczas stalking nie

byl jeszcze traktowany powaz- nie. Nie raz policjanci traktowali sprawe w
mysl zasady: kobieto, sama nawarzylas sobie piwa, ktore musisz teraz wypic.
Zadalas sie z psychopata, wiec musisz sie sama uporac z tym problemem. My
tu mamy prawdziwe, powaz- niejsze przestepstwa!

Wszystkie sprawy konczyly sie umorzeniem, a Andrzej O. stawal sie coraz
bardziej agre- sywny, bo roslo w nim poczucie bezkarnosci. Elzbieta sie go
bala, a jej nowy partner nie wytrzymal ciaglego napiecia i odszedl.

zbrodnie bez ciala

Moze ze strachu, a moze dla swietego spokoju, kobieta zaczela znow spotykac
sie z Andrzejem O. Trudno rozszyfrowac, dla- czego kontynuowala zwiazek ze
swoim oprawca. Moze byla przez niego zastraszana? Moze sie go bala? Moze w
jej sercu tlilo sie jednak jakies uczucie do niego? Na te pytania niestety
nie pozna- my juz odpowiedzi… W miedzyczasie Elzbieta poznala blizej
kolege Andrzeja – Bogusla-

wa D. Dorosli ludzie zaprzy- jaznili sie i chetnie spedzali ze soba czas.
Oboje ukrywali swoja znajomosc przed Andrzejem O. Wiedzieli, ze jest
chorobliwie zazdrosny o Elzbiete. Kiedy O. dopytywal sie o kontakty z
Boguslawem, kobieta stanow- czo zaprzeczyla, by cokolwiek ich laczylo.

Tej znajomosci nie mozna bylo jednak ukrywac w nieskonczo- nosc. Ktoregos
dnia Andrzej O. zaskoczyl ich w barze. Zaczal szarpac Elzbiete i rzucil w
nia kuflem z piwem. Na szczescie chybil. Strach pomyslec, co by sie stalo,
gdyby trafil ja w twarz…

Z biegiem czasu stawal sie coraz bardziej agresywny. To dla- tego kolejny
zwiazek Elzbiety B. nie przetrwal proby czasu. Po raz kolejny kobieta
zawiado- mila policje o grozbach karal- nych, jakie wysuwal wobec niej
dawny partner. On jednak nic sobie z tego nie robil. Ktoregos dnia czekal
na nia na przystan- ku, z ktorego wracala do domu. Urzadzil jej awanture,
zadal, by wycofala oskarzenia zlozone przeciwko niemu na policji.

– Jesli tego nie zrobisz, wyla- dujesz w piachu. Tam jest twoje miejsce –
rzucil na pozegnanie.

Znowu ja zdenerwowal. Nie mogla sie uspokoic przez cala droge do domu. Po
raz kolejny musiala zazyc tabletki na uspo- kojenie, by przespac noc. Caly
czas zadawala sobie pytania: Czy ten koszmar wreszcie sie skon- czy? Jak
przerwac ten obled? Niespodziewanie w polo- wie listopada 2004 roku
Elzbieta B. zaginela.

Tamtego dnia, po wyjsciu z pracy, spotkala sie z Andrzejem O. Wypili kilka
piw w barze i poszli do jego mieszkania. To wtedy byla widzia- na po raz
ostatni. Nie wrocila do domu, nie przyszla nastepnego dnia do pracy. Cos
takiego nigdy sie jej nie zdarzylo. Syn zglosil jej zaginiecie w wolskiej
komendzie policji przy ulicy Zytniej.

– Od razu pomyslalem wtedy o Andrzeju O. – opowiadal Piotr. – Ten czlowiek
od dawna grozil mamie smiercia. Mowil, ze jesli on nie moze jej miec, nie
bedzie jej mial zaden. Byl zazdrosny.

Przez pierwszych kilka dni w tej sprawie praktycznie nic sie nie dzialo.
Dopiero po tygodniu policja zabrala sie energicznie do pracy. W stolecznej
prasie uka- zaly sie komunikaty o zaginieciu pielegniarki z Instytutu Matki
i Dziecka. Jeszcze bardziej zagad- kowe bylo znikniecie Andrzeja O.
Policjanci kilkakrotnie pukali do drzwi jego mieszkania, ale nikt im nie
otwieral. Rowniez sasiedzi nie mieli pojecia, co sie z nim dzieje.
Mezczyzna zapadl sie pod ziemie. Szkoda, bo jego zeznania mogly wniesc
wiele do tej sprawy… Zatrzymano go na poczat- ku grudnia 2004 roku.
Andrzej O. byl pierw-

szym i jedynym podejrzanym w tej sprawie. Podczas pierw- szego
przesluchania przyznal sie do zamordowania kobiety. Byl spokojny i
opanowany. Z jego opowiesci wylanial sie spojny i bardzo prawdopodobny
prze- bieg wydarzen.

13 listopada 2004 roku umo- wil sie z Elzbieta. Po raz kolejny przekonywal
ja, by wycofala zlo- zone przeciwko niemu oskarzenia o stalking. Poszli do
pubu. Spedzili tam 3 godziny. Pili alkohol, dobrze im sie rozmawialo.
Zgodzila sie

pojechac do jego mieszkania na Pradze. Znowu pili alkohol i sie kochali.
Procenty zaczely szumiec im w glowach. Od slowa do slowa doszlo do awantury.

– Zachowujesz sie jak smiec –

powiedziala w pewnym momen- cie kobieta.

Te slowa wywolaly u And- rzeja O. wybuch niekontrolowanej agresji. Rzucil
sie na dawna part- nerke. Zlapal ja za szyje i zaczal z calej sily dusic.
Probowala wyrwac sie z uscisku agresora. Nie dala rady. On byl mocniejszy i
silniejszy. Okolo godziny 22.30 Elzbieta B. byla martwa.

Tymczasem Andrzej O. napil sie piwa, zapalil papierosa. Wrocila przytomnosc
umyslu. Jego mysli krazyly wokol jedne- go: jak pozbyc sie ciala, by nikt
nie odkryl zbrodni…

Rozebrane zwloki zawi- nal w kape z lozka, wyniosl na podworko i wrzucil do
kontenera na smieci. Ubranie denatki ukryl w sasiednim kontenerze. Wrocil
do mieszkania, by sie przespac. Nad ranem, idac do mieszkaja- cej nieopodal
matki, zajrzal do kontenera. Cialo Elzbiety lezalo w takim stanie, jak je
porzucil. Po drodze wyrzucil karte kredytowa denatki do ulicznej
studzienki. Kiedy wrocil, jeszcze raz zajrzal do smietnika. Kontener byl
pusty. Stoleczni policjanci byli przekonani, ze sprawa jest praktycznie
zakonczona.

Domniemany sprawca przyznal sie do winy, brakowalo jedynie zwlok denatki.
Sukces odtrabio- no zbyt szybko. Kilka dni pozniej Andrzej O. wycofal sie z
wyja- snien zlozonych podczas pierw- szego przesluchania.

– Ja malo pamietam z tam- tych wydarzen, a wlasciwie to wszystko zmyslilem
– przekony- wal. – Moze to mi sie wszystko wydawalo. Bylem wtedy w ciagu
alkoholowym, nie wiem, co bylo jawa, co snem. Skoro nie ma ciala Elzbiety,
to moze nie bylo zadnej zbrodni…

14 grudnia 2004 roku doko- nano ogledzin w mieszkaniu Andrzeja O. w celu
potwierdze- nia jego pierwszych wyjasnien. Nie znaleziono zadnych obcia-
zajacych go dowodow. Nic nie wskazywalo na to, by w ogole doszlo tam do
zabojstwa. Sprawa zaczela sie komplikowac.

Rozpoczely sie zakrojone na szeroka skale poszukiwa- nia zwlok zaginionej
kobiety. Przesluchiwano pracownikow Miejskiego Przedsiebiorstwa
Oczyszczania, dokladnie prze- szukano kilka wysypisk smieci. Uzyto
helikoptera z kamera ter- mowizyjna, spychaczy, koparek. To bylo szukanie
igly w stogu siana. Tym trudniejsze ze nie- ktore smieci z Warszawy
trafialy wtedy na wysypisko, gdzie byly od razu miazdzone przez ogrom- ne,
40-tonowe zgniatarki. Nigdzie nie znaleziono ciala kobiety.

Andrzejowi O. wydawalo sie, ze triumfowal. Byl pewien, ze skoro nie ma
dowodu zbrodni w postaci ciala, to prokuratura mu niczego nie udowodni…

Jaki byl final tej sprawy? Jak udowodnic zabojstwo, gdy nie ma ciala ani
nawet zadnego bez- posredniego dowodu na jego popelnienie? Wszystkiego
dowie- cie sie z najnowszego serialu pro- dukcji CBS Reality – “Zbrodnia

bez ciala”.

Tylko zlamasy czytaja gazetke,a zaluja kasy (Na Smerfny Fundusz Gargamela)

STRONA INTERNETOWA: https://gazetka-gargamela.eu/

abujas12@gmail.com

http://

www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/

http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

Strona główna

http://MyShip.com

Jezeli chcesz sie zapisac na liste adresowa lub z niej wypisac, jak rowniez

dokuczyc Gargamelowi – MAILUJ abujas12@gmail.com

GAZETKA NIE DOSZLA: gazetka@pds.sos.pl

Dla Dobrych Wujkow Marynarzy:

(ktorzy czytajac gazetke pamietaja ze sa na swiecie chore dzieciaczki):

Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

Krakow, ul. Wyslouchow 30a/43.

BNP Baribas nr 19 1750 0012 0000 0000 2068 7436

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

wplaty w EURO (przelew zagraniczny) PL72 1750 0012 0000 0000 2068 7452

(format IBAN)

wplaty w USD (przelew zagraniczny) PL22 1750 0012 0000 0000 2068 7479

(format IBAN)

wplaty w GBP (przelew zagraniczny) PL15 1750 0012 0000 0000 3002 5504

(format IBAN)

BIC(SWIFT) PPABPLPKXXX

Konieczny dopisek “MARYNARSKIE POGOTOWIE GARGAMELA”

Dla wypelniajacych PiT: Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom LIVER,

numer KRS 0000124837:

“Wspomoz nas!”

teksty na podstawie Onet, TVN, Info Szczecin, Nadmorski, WP, Fakty

Sportowe, NATIONAL Geographic, Sport pl, Detektyw online, Poscigi pl,

Obywatele News, Szczecin Moje Miasto