Dzien dobry – tu Polska – 10.04.2022

SPORTOWY WEEKEND
Rok XX nr 98 (6407) 10 kwietnia 2022 r.
abujas12@gmail.com
http://www.smerfnyfunduszgargamela.witryna.info/
http://www.portalmorski.pl/crewing/index.php?id=wiadomosci

SIATKOWKA
Jak siatkarze z Kedzierzyna-Kozla podbijaja Europe. “Piszemy piekna
historie, nie mamy limitu”.
Zaksa Kedzierzyn-Kozle do historii weszla w zeszlym roku, wygrywajac
siatkarska Lige Mistrzow. Teraz znow zagra w finale. – Nie mamy limitu,
gramy kompletna siatkowke – uwaza atakujacy Zaksy Lukasz Kaczmarek
Polska jest siatkarska potega od lat. O ile jednak reprezentacja
regularnie przywozi medale z wielkich swiatowych imprez – z wyjatkiem
igrzysk olimpijskich – o tyle kluby PlusLigi dlugo pozostawaly w cieniu
druzyn z innych europejskich krajow, a miedzynarodowe rozgrywki byly
zdominowane przez kluby z Wloch i Rosji. Az do ubieglego sezonu, w
ktorym swoja sile pokazala Zaksa Kedzierzyn-Kozle i siegnela po triumf w
Lidze Mistrzow. W tym roku moze zrobic to ponownie.
Nic nie zapowiadalo, ze Zaksa jest w stanie chocby zblizyc sie do
ubieglorocznego osiagniecia, skoro druzyna trenera Gheorghe Cretu byla
bliska odpadniecia juz w fazie grupowej. – Przed sezonem z druzyny
odeszlo wiele kluczowych postaci, przede wszystkim Ben Toniutti, “mozg
druzyny”, obecny w niej przez ostatnich szesc lat. Znalezlismy jednak
godnego nastepce. Marcin Janusz na boisku prezentuje sie znakomicie, a
to, jak z meczu na mecz rosnie i jak radzi sobie w najwazniejszych
spotkaniach, pokazuje, jak swietnym jest zawodnikiem – uwaza atakujacy
Lukasz Kaczmarek.
Zakonczenie fazy grupowej Ligi Mistrzow zbieglo sie rosyjska agresja na
Ukraine. Rosyjskie zespoly wykluczono z rozgrywek, na czym zyskala
Zaksa, ktora w cwiercfinale miala grac z Dynamem Moskwa. Gdy w innym
cwiercfinale Jastrzebski Wegiel wyeliminowal Cucine Lube Civitanova,
doszlo do pierwszego w dziejach polskiego polfinalu w Lidze Mistrzow.
W polfinale przetrzebiony kontuzjami Jastrzebski Wegiel nie dal rady
kedzierzynianom, przegral oba mecze 0:3 i 2:3. – Piszemy naprawde piekna
historie. Zaczelismy rok temu i wtedy tez myslelismy, ze osiagnelismy
maksimum. Okazalo sie, ze mozemy jeszcze wiecej. Zaksa nie ma limitu,
gra kompletna siatkowke. W polfinale pokazalismy, ze zaslugujemy na to,
zeby jechac na final – stwierdzil Lukasz Kaczmarek.
– To sa mecze, o ktorych mysli sie tygodniami. Bardzo cieszy to, ze po
raz kolejny potrafilismy zagrac tak dobrze pod taka duza presja – mowil
po polfinale Marcin Janusz, rozgrywajacy Zaksy.
Gdy Zaksa w ubieglym sezonie wygrala Lige Mistrzow, powtorzyla sukces
Plomienia Milowice z 1978 r. – jedynej do tej pory polskiej druzyny,
ktora siegnela po najwazniejszy z europejskich pucharow. Po Plomieniu
dlugo nikt nawet nie zblizyl sie do podobnego rezultatu.
Zloty czas polskiej siatkowki klubowej przyszedl bowiem dopiero po 2010
r. Druzyny napompowane pieniedzmi z panstwowych spolek stawaly sie coraz
silniejsze, ich budzety zblizyly sie do najpotezniejszych klubow
wloskich czy rosyjskich. I przyszly sukcesy: final Ligi Mistrzow dla PGE
Skry Belchatow w 2012 r., dwa polskie zespoly – Skra i Asseco Resovia
Rzeszow – w Final Four trzy lata pozniej. Teraz Zaksa Kedzierzyn-Kozle
stoi przed szansa osiagniecia czegos, co nie udalo sie w historii zadnej
polskiej druzynie: obrony tytulu mistrzowskiego w Europie.
– Wywalczyc awans do finalu Ligi Mistrzow przy pelnej hali to wspaniala
sprawa, widzialem nawet kibicow, ktorzy wykupili miejsca stojace.
Wykorzystalismy swoja szanse i teraz najwazniejsze jest to, zeby jak
najlepiej przygotowac sie do starcia z Trentino i obronic tytul – mowi
Aleksander Sliwka, przyjmujacy Zaksy.
Final najwazniejszych klubowych rozgrywek ma bowiem taki sam sklad, jak
w poprzednim sezonie. Zaksa zagra z Itas Trentino, ktore w polfinale
potrzebowalo “zlotego seta”, by wyeliminowac Sir Safety Perugia. Teraz
powalczy o czwarty triumf w Lidze Mistrzow w historii klubu. Mecz jest
jeden – 22 maja w Ljublanie.
Druzyna trenera Andrei Lorenzettiego w grupie LM zajela drugie miejsce,
za rywalem z Perugi. Dalej bylo juz tylko lepiej: Trentino pewnie
wygralo rywalizacje z Berlin Recycling Volleys w cwiercfinale, w
polfinale zrewanzowali sie Perugii za porazke w fazie grupowej.
Faworyta w finale wskazac trudno. W zeszlym roku byli nim Wlosi, co nie
wystraszylo druzyny z Polski, ktora wygrala 3:1. – Czujemy sie
fantastycznie, bo to ogromne osiagniecie dla polskiej siatkowki. Final?
Tam wszystko bedzie w naszych rekach – uwaza przyjmujacy Zaksy Kamil
Semeniuk.

Justyna Kowalczyk-Tekieli – “Iga Swiatek uczy nas, Polakow, normalnosci
w sporcie zawodowym”.
Kilka miesiecy temu bronilam lez Igi Swiatek. Bo nie potrafilam juz
obojetnie czytac wynurzen o tym, ze moze Iga nie ma glowy do sportu.
Tylko ignorant mogl z lez mlodziutkiej, ogromnie utalentowanej i
pracowitej dziewczyny wyczytac sportowa beznadzieje.
Jesli poukladana na co dzien dziewczyna daje upust tak ogromnym emocjom
przed milionami ludzi, to znaczy tylko to, ze bardzo, ale to bardzo
zalezy jej na tenisie. Przeciez moglaby sobie przez kolejnych kilka lat
przyjmowac wieksze i mniejsze porazki z usmiechem, majac juz w kieszeni
wygrany wielkoszlemowy turniej. Moglaby opowiadac, ze ma jeszcze czas
itd. A ona plakala. Bylo jasne, ze jej nie grozi, ze spocznie na
laurach. Ze nie bedzie szukac dla porazek absurdalnych wymowek. Ze kocha
tenis i na korcie nigdy nie odrabia panszczyzny. Ze jest glodna sukcesow.
Wtedy widzielismy lzy zlosci i bezsilnosci, ale bylo jasne, ze to
bezsilnosc przejsciowa. Iga ma ogromny talent, jest pracowita i madrze
prowadzona. Jej droga jest logiczna. Jesli ktos mysli, ze te zwyciestwa,
ktorymi nas Iga teraz rozpieszcza, beda trwaly wiecznie, to znow go w
pewnym momencie nasza tenisistka oburzy. Dokladnie tak samo, jak
oburzyly go jej lzy.
Wiele dziewczat na swiecie ciezko trenuje gre w tenisa, wiele ma
marzenia i mozliwosci, by stac sie numerem jeden. Ani jednego punktu
Idze za darmo nie oddadza. Pewnie jeszcze wiele lez sie w jej karierze
poleje, ale juz na pewno za zamknietymi drzwiami. By nie draznic tak
czesto hipokrytow sportowych, ktorzy uwazaja, ze sportowiec nie ma prawa
do okazywania emocji innych niz radosc. A ja bym chciala, by Iga w
trudnej chwili znow okazala sie czlowiekiem. Fantastycznie uczy nas,
Polakow, normalnosci w sporcie wyczynowym.
Lubimy szufladkowac, lubimy wymuszac okreslone zachowania, lubimy sie
publicznie oburzac. Latwo nam orzekac, ze dany sportowiec nie umie
przegrywac. Ale wlasciwie dlaczego ma umiec przegrywac? Co to za zaleta?
Zapewniam, ze kazdy mistrz na swoj sposob tego nie potrafi. Przerost
ambicji to przywara mistrzow, ale tez jeden z warunkow mistrzostwa.
Objawia sie na rozne sposoby. Czytam czasem opinie pelne zlosci,
opisujace, jak to po porazce mistrz nie zatrzymal sie pozowac do zdjec z
usmiechem albo ze walnal rakieta tenisowa o kort, albo ze udzielil
gorzkiego wywiadu, albo ze zachowal sie nieprofesjonalnie, bo ominal
strefe z dziennikarzami, albo ze zaplakal. I zgodze sie, ze wiekszosc z
tych zachowan nie wyglada dobrze, ale to sa wlasnie emocje, ktore
szarpia przegranym czlowiekiem. Oczywiscie nastepnym razem skarcony
przegrany mistrz uszczypnie sie w jezyk, wymusi kilka usmiechow do
zdjec, oszczedzi rakiete, lzy mu poplyna tuz po zamknieciu drzwi
hotelowych. Ale to nie oznacza, ze sie wyzbyl negatywnych emocji.
Oznacza tylko, ze zrozumial, ze nie tylko jest sportowcem, ale musi byc
tez aktorem. I teraz po skonczonej rywalizacji najlepiej dla siebie
zrobi, gdy zalozy maske.
Tak, my, sportowcy, jestesmy aktorami. Przyzwyczailismy sie koloryzowac
rzeczywistosc. Pozowac do zdjec. Tuszowac wszystko, co moze wywolac
negatywny komentarz otoczenia. Dorosli, w wiekszosci z twarda zyciowa
skorupa doswiadczen, w tym koloryzowanym swiecie pelnym przypadkowej i
najczesciej nieslusznej krytyki jakos lawirujemy.
Jakos! Bo pamietamy jeszcze normalnosc, w ktorej Diego Maradona
genialnie gral w pilke, ale poza tym mial mnostwo problemow. I o tych
problemach, placzac, opowiadal. Dzieciaki, ktore znaja tylko ten
nabotoksowany sport, moga sie pogubic, juz sie gubia. I szybko
zniechecaja. Jesli emocje, ktore po kazdej porazce sie kumuluja, nie
znajda ujscia, jesli dzieci beda poddane albo krytyce absolutnej, albo
beda wynoszone pochwalami pod niebiosa, to to jest najkrotsza droga do
problemow psychicznych. Rywalizacja sportowa powinna pokazywac prawdziwe
emocje, negatywne rowniez. Dla zdrowia psychicznego kibicow i samych
sportowcow. Dla mlodych sportowcow, by nie mysleli, ze jak sie poplacza
ze zlosci po przegranym meczu, to cos z nimi jest nie tak.
Dlatego zawsze z ulga przyjmuje gesty, grymasy i przeklenstwa, ktore
wyrwaly sie znanemu sportowcowi spod kartki z wyuczona i bezpieczna
rola. Moze to czasem oburza. Ale jest prawdziwe i zdrowe.

PILKA NOZNA
EKSTRAKLASA
28 kolejka
Zaglebie Lubin-Stal Mielec 3-1
Pogon Szczecin-Wisla Plock 1-2
Piast Gliwice-Gornik Leczna 1-0
Lech Poznan-Legia Warszawa 1-1
Lechia Gdansk-Nieciecza 2-0
Warta Poznan-Cracovia 1-0
Wisla Krakow-Gornik Zabrze 4-1
Rakow Czestochowa-Slask Wroclaw 1-1
W poniedzialek Radomiak-Jagiellonia Bialystok
1.Lech 56pkt
2.Pogon 56pkt
3.Rakow 55pkt
4.Lechia 46pkt
5.Wisla Plock 42pkt
6.Radomiak 42pkt
7.Piast 41pkt
8.Gornik Zabrze 37pkt
9.Legia 36pkt
10.Cracovia 35pkt
11.Warta 33pkt
12.Stal Mielec 33pkt
13.Jagiellonia 33pkt
14.Slask 31pkt
15.Zaglebie Lubin 31pkt
16.Wisla Krakow 28pkt
17.Nieciecza 24pkt
18.Gornik Leczna 24pkt
-Lechia Gdansk latwo ogrywa Bruk-Bet Termalice Nieciecza. Flavio Paixao
coraz blizej “100”.
Lechia Gdansk bez wiekszych klopotow pokonala Bruk-Bet Termalice
Nieciecza 2:0. Kolejna bramke zdobyl Lukasz Zwolinski, ale najbardziej
zadowolony mogl byc po meczu Flavio Paixao.
Trener Tomasz Kaczmarek po przegranym meczu z Legia Warszawa
przeprowadzil dwie zmiany w skladzie. Zawodzacego od poczatku rundy
wiosennej Marco Terrazzino zastapil Maciej Gajos, z kolei na lewej
obronie zamiast Conrado spotkanie zaczal Rafal Pietrzak.
Gospodarze od poczatku ruszyli do atakow i wlasciwie juz po 20 minutach
powinna przesadzic sprawe zwyciestwa, a obaj wymienieni wyzej zawodnicy
powinni zaliczyc po asyscie. Nie stalo sie tak, gdyz koszmarne problemy
ze skutecznoscia mial Lukasz Zwolinski. Owszem w 11. min ladnie
powalczyl o pilke z Piotrem Wlazlo, ktory przewracajac sie plecami
idealnie skierowal pilke do napastnika Lechii. A ten poteznym strzalem
pod poprzeczke dal swojemu zespolowi prowadzenie.
Jednak potem precyzji juz mu brakowalo. Najpierw po swietnym
dosrodkowaniu Pietrzaka, Zwolinski nie trafil w bramke, choc mial do
niej nie wiecej niz trzy metry. Za chwile w sytuacji sam na sam z
bramkarzem gosci Pawlem Pawluczenka, nie wykorzystal idealnego zagrania
od Gajosa, trafiajac w slupek. To mogl i powinien byc klasyczny
hat-trick ustrzelony w zaledwie 10 minut.
Z czasem mocno wycofana poczatkowo Termalica zaczela grac odwazniej i
potrafila skonstruowac kilka ciekawych akcji. Po jednej z nich swietnej
okazji nie wykorzystal Muris Mesanovic, ktory strzelajac z ok. 10 m
poslal pilke wysoko nad poprzeczka.
Wysokie ustawienie gosci, ktorzy czesto calym zespolem ustawiali sie na
polowie Lechii, stwarzalo gospodarzom okazje do kontr. Jednak ci nie
potrafili ich wykorzystac, a momentami wrecz irytowali, kiedy nieudolnie
rozwiazywali akcje w przewadze liczebnej (na przyklad czterech na
jednego). W ogole mecz toczyl sie w dosc powolnym tempie i letniej
atmosferze, brakowalo agresji, a oba zespoly zostawialy sobie duzo
miejsca. Poziomowi meczu zdecydowanie blizej bylo do rejonow tabeli, w
ktorych od dlugiego czasu parkuje Termalica (w tej chwili przedostatnie
miejsce), niz tych, gdzie znajduje sie Lechia.
O ile w pierwszej polowie, przy tych wszystkich mankamentach, pod obiema
bramkami stosunkowo czesto dochodzilo do ciekawych sytuacji, to po
przerwie dlugimi minutami nie dzialo sie wlasciwie nic. Tempo wciaz bylo
leniwe, a liczba kuriozalnych bledow pilkarzy obu zespolow w pewnym
momencie przekroczyla mase krytyczna. W tej sytuacji trudno bylo liczyc
na kolejne gole, chociaz trudno zrozumiec, jakim cudem Ilkay Durmus nie
zdolal umiescic pilki w siatce bedac dwa metry przed bramka (znow z
asysty okradziony zostal Pietrzak). Z kolei Termalica przez caly mecz
nie oddala celnego strzalu! Niech to wystarczy za caly komentarz
dotyczacy poziomu spotkania.
Juz w doliczonym czasie gry Lechia za sprawa rezerwowych w koncu
wyprowadzila skuteczna kontre. Conrado przebiegl kilkadziesiat metrow,
po czym wylozyl pilke Flavio Paixao, ktory zdobyl swojego 98. gola w
ekstraklasie. Co ciekawe, Portugalczyk tym meczem wyszedl na 1. miejsce
na liscie pilkarzy, ktorzy rozegrali w barwach Lechii najwiecej spotkan
na najwyzszym poziomie rozgrywkowym. To byl jego mecz nr 208 (do tej
pory prowadzil Roman Korynt).
Lechia moze zatem cieszyc sie z trzech punktow, chociaz naprawde dobrze
grala tylko przez pierwsze 30 minut. Potem jej gra wygladala mizernie,
ale to wystarczylo do kolejnego zwyciestwa na swoim stadionie i
utrzymania 4. miejsca w tabeli.
Lechia: Kuciak – Ceesay, Nalepa, Maloca, Pietrzak – Kubicki, Gajos
(90.+1. Tobers) – Clemens (67. Sezonienko), Kaluzinski (67. Terrazzino),
Durmus (77. Conrado) – Zwolinski (77. Flavio Paixao).

-Wisla Plock prawdziwa zmora Pogoni Szczecin. Wielki cel na koniec
sezonu znaczaco sie oddalil.
Pilkarze Pogoni Szczecin sprawili swoim kibicom bardzo wielki zawod i
przegrali na wlasnym stadionie z Wisla Plock 1:2.
– O ile pamietam, to wszystkie piatkowe, wieczorne mecze na wlasnym
stadionie w tym sezonie wygralismy. Lubimy grac przy sztucznym swietle.
Jest w tym cos magicznego, gdy najjasniejszym obiektem w calym miescie
jest stadion – mowil przed pierwszym gwizdkiem trener Pogoni Kosta Runjaic.
Ale przed meczem wydawalo sie, ze nie bedzie trzeba siegac po magiczne
sztuczki, zeby pokonac Wisle Plock. Zespol z Mazowsza – choc w lidze
zajmuje wysokie, szoste miejsce – jest zdecydowanie najgorsza druzyna w
ekstraklasie, jesli chodzi o gre w meczach wyjazdowych. Plocczanie w
trwajacych rozgrywkach przegrali juz 10 spotkan na stadionach
przeciwnikow i z “delegacji” przywiezli do tej pory zaledwie siedem punktow.
Szkoleniowiec Pogoni nie eksperymentowal i wystawil dokladnie ten sam
sklad, ktory przed tygodniem rozbil na wyjezdzie Gornika Leczna 4:0. Na
czele z rewelacyjnie dysponowanym w ostatnim czasie Kamilem Grosickim,
ktory wyraznie odzyl po powolaniu do reprezentacji Polski.
– Zdajemy sobie sprawe, ze Grosicki moze rozstrzygnac losy meczu nawet w
pojedynke, ale musimy byc silni jako kolektyw – przestrzegal trener
portowcow.
I faktycznie to 33-latek otworzyl wynik piatkowego spotkania w
Szczecinie. W 33. minucie Grosicki sprytnie uwolnil sie – przy
delikatnej pomocy roslego Piotra Parzyszka – spod opieki obroncow Wisly
w polu karnym i oddal precyzyjny strzal z ostrego kata, ktorego nie byl
w stanie obronic Krzysztof Kaminski.
Ta akcja w wykonaniu gospodarzy mogla sie podobac, ale generalnie
portowcy w pierwszej polowie rozczarowali. Wisla zaczela spotkanie
zaskakujaco ofensywnie i juz w 9. minucie powinna wyjsc na prowadzenie.
Jorginho mial znakomita okazje po dosrodkowaniu w pole karne, ale
fatalnie przestrzelil, uderzajac z pierwszej pilki.
Potem Pogon stopniowo zaczela odzyskiwac kontrole nad meczem i w 22.
minucie kasliwy strzal Mariusza Fornalczyka zewnetrzna czescia stopy
doslownie o centymetry minal bramke gosci. Pozniej szczecinianie
udokumentowali przewage wspomnianym golem Grosickiego i wydawalo sie, ze
teraz mecz bedzie sie ukladal juz tylko po mysli podopiecznych
Runjaicia. Szczegolnie ze kilkadziesiat sekund po zdobytej bramce
kolejna szanse mial Grosicki.
Ale w 37. minucie Wisla wykonywala pozornie niegrozny rzut wolny ze
srodkowej strefy boiska, po ktorym pilka spadla pod nogi Lukasza
Sekulskiego. Jego uderzenie zza pola karnego pewnie nie sprawiloby
wiekszych klopotow Dantemu Stipicy, ale pilka po drodze niefortunnie
odbila sie jeszcze od Kostasa Triantafyllopoulosa i zupelnie zaskoczyla
bramkarza Pogoni. Dlatego do przerwy portowcy tylko remisowali z Wisla 1:1.
Druga polowa zaczela sie od uderzenia z dystansu Fornalczyka, na ktore
szybko odpowiedzial po drugiej stronie boiska Kristian Vallo. Mierzony
strzal Slowaka z najwyzszym trudem, koncowkami palcow przeniosl nad
poprzeczka Stipica.
Ale potem po raz kolejny sprawy w swoje rece wzial Grosicki, ktory
zaczal regularnie szarzowac lewa strona, i znowu mozna bylo odniesc
wrazenie, ze Pogon kontroluje spotkanie (i zaraz strzeli kolejnego
gola). W 62. minucie prawie dziewiec tysiecy kibicow na szczecinskim
stadionie jednak zamarlo, bo Wisla ruszyla z szybkim kontratakiem.
Wydawalo sie, ze wbiegajacy w pole karne Sekulski zmarnowal te okazje,
niepotrzebnie podajac do Jorginho, zamiast strzelac, ale reprezentant
Gwinei Bissau zachowal zimna krew. Precyzyjnie uderzyl po ziemi i
publicznosc pograzyla sie w wymownej ciszy.
Pogon oczywiscie ruszyla do ataku (seryjnie wykonywala rzuty rozne), ale
bila glowa w mur, bo Wisla byla w piatkowy wieczor naprawde madrze
ustawiona w obronie. Goscie kradli sporo czasu, wymuszajac faule,
przytrzymujac pilke i caly czas szukajac okazji do kontratakow. W
doliczonym czasie gry jeden z pilkarzy Wisly ewidentnie zatrzymal na
moment pilke reka w polu karnym, ale sedzia nie podyktowal “jedenastki”
dla Pogoni. Dzieki temu plocczanie bez wiekszych problemow dowiezli
prowadzenie do koncowego gwizdka. Pogoni nie pomogl nawet Stipica, ktory
w ostatniej akcji pobiegl w pole karne, szukajac swojej okazji po
dosrodkowaniu z rzutu roznego. Duza niespodzianka stala sie faktem.
Wisla ograla Pogon po raz drugi w tym sezonie, a portowcy poniesli druga
porazke na wlasnym stadionie w trwajacych rozgrywkach. Nadal maja punkt
przewagi nad Lechem Poznan i Rakowem Czestochowa, ale te druzyny dopiero
rozegraja swoje spotkania w ten weekend.
Pogon: Stipica – Bartkowski (73. Kostorz), Triantafyllopoulos, Malec,
Mata – Fornalczyk (60. Zurawski), Dabrowski, Drygas ZK (60. Carlos),
Kowalczyk (79. Biczachczjan), Grosicki – Parzyszek (60. Kucharczyk).
I LIGA
27 kolejka
Resovia Rzeszow-Podbeskidzie 1-1
LKS Lodz-Sandecja Nowy Sacz 3-2
Korona Kielce-Zaglebie Sosnowiec 2-1
Miedz Legnica-Stomil Olsztyn 1-2
Puszcza Niepolomice-Arka Gdynia 2-3
Jastrzebie-Chrobry Glogow 4-2
Skra Czestochowa-Widzew Lodz 2-2
Katowice-Odra Opole 1-3
W poniedzialek Tychy-Polkowice
1.Miedz 60pkt
2.Widzew 50pkt
3.Arka 48pkt
4.Korona 48pkt
5.Chrobry 41pkt
6.LKS Lodz 41pkt
7.Sandecja 40pkt
8.Odra Opole 40pkt
9.Podbeskidzie 37pkt
10.Tychy 37pkt
11.Resovia 32pkt
12.Skra 31pkt
13.Katowice 29pkt
14.Zaglebie Sosnowiec 29pkt
15.Puszcza 27pkt
16.Stomil 24pkt
17.Polkowice 21pkt
18.Jastrzebie 21pkt
W kolejnym meczu I ligi Arka Gdynia mimo wielkich problemow pokonala na
wyjezdzie Puszcze Niepolomice 3:2. Znow blysnal Hubert Adamczyk, ktory w
najtrudniejszym momencie dla swojego zespolu pokazal wielka klase.
Pilkarze Arki wyszli na boisko w Niepolomicach zaledwie 62 godziny po
zakonczeniu wyjazdowego meczu z GKS Tychy (wygranego 2:0). Po tym
spotkaniu gdynska ekipa oczywiscie nie wracala juz do domow, ale zostala
na poludniu Polski. Trener Ryszard Tarasiewicz mogl juz skorzystac z
Adama Dei, ktory w Tychach pauzowal z powodu kartek (zastapil w skladzie
kontuzjowanego Sebastiana Milewskiego).
Od lat mowi sie, ze kameralny stadion Puszczy to zazwyczaj wyjatkowo
trudny teren dla przyjezdnych. I Arka przekonala sie o tym na wlasnej
skorze, rozgrywajac chyba najslabszy mecz w tym roku. Tym wieksze slowa
uznania dla pilkarzy z Gdyni, ze mimo wielkich turbulencji zdolali w
Niepolomicach wygrac.
Od samego poczatku lepsze wrazenie robili gospodarze, ktorzy regularnie
goscili w polu karnym zolto-niebieskich. Jednak znow swietnie w bramce
Arki spisywal sie Kacper Krzepisz. 22-latek uwijal sie jak w ukropie,
odbil kilka strzalow z najblizszej odleglosci, wielka klase pokazal
przede wszystkim broniac uderzenia Lukasza Solowieja oraz Piotra
Mrozinskiego. Raz przed strata gola uratowal tez gdynian Michal Marcjanik.
Kiedy wydawalo sie, ze lada moment musi pasc gol dla Puszczy, bramke z
niczego zdobyli arkowcy. Adam Deja dosrodkowal z rzutu wolnego w
kierunku zupelnie niepilnowanego Cristiana Alemana, a ten delikatnie
muskajac pilke glowa skierowal ja do siatki. Obroncy Puszczy w tej
sytuacji jakby na moment gdzies znikneli, Ekwadorczyk mial wokol siebie
pusta przestrzen i skwapliwie z tego skorzystal.
Jednak to gospodarze caly czas przewazali i w koncu zdobyli swojego
gola. Po rzucie roznym pilke zgral glowa Mrozinski, a stojacy tuz przed
bramka Solowiej nie mial problemow ze skutecznym strzalem.
Druga polowa rowniez zaczela sie od atakow Puszczy. Po kolejnej akcji w
idealnej sytuacji znalazl sie Lukasz Wronski, ktory pojawil sie na
boisku doslownie kilkadziesiat sekund wczesniej. Jego pierwszy strzal
Krzepisz jeszcze odbil, jednak przy dobitce byl juz bezradny.
W tym momencie trener Tarasiewicz nie mial zbyt pewnej miny, wydawalo
sie, ze Arce bedzie niezwykle trudno nie tylko o zwyciestwo, ale nawet
remis. Jednak gdynski zespol ma w swoich szeregach pilkarza zdecydowanie
wyrastajacego ponad poziom I ligi i w Niepolomicach znow to udowodnil.
Mowa oczywiscie o Hubercie Adamczyku.
Najpierw po dosrodkowaniu Mateusza Stepnia pomocnik zolto-niebieskich
popisal sie kapitalnym wolejem. Pilka uderzona z ostrego kata wewnetrzna
czescia stopy wpadla w samo okienko. Gol stadiony swiata! Kilkanascie
minut pozniej kolejny kasliwy strzal Adamczyka odbil bramkarz Puszczy
Gabriel Kobylak, jednak ze skuteczna dobitka pospieszyl Karol Czubak.
To byl niesamowity i dosc niespodziewany zwrot akcji. Dopiero od tego
momentu arkowcy zyskali troche wieksza kontrole nad spotkaniem, choc
gospodarze wciaz sie nie poddawali i szukali kolejnej bramki. Swoje
szanse mieli tez gdynianie (m.in. Olaf Kobacki), jednak ostatecznie
wynik juz nie ulegl zmianie.
Zatem Arka odniosla niezwykle wazne, ciezko wywalczone zwyciestwo i
wciaz jest w grze o bezposredni awans do Ekstraklasy. Zajmuje w tej
chwili 3. miejsce (tyle samo punktow ma czwarta Korona Kielce) i do
drugiego Widzewa Lodz traci juz tylko punkt. Jednak ten zespol jeszcze w
niedziele zmierzy sie ze Skra Czestochowa.
Arka: Krzepisz – Marcjanik, Bunoza, Dobrotka – Stepien (73. Zebrowski),
Bednarski (86. Diaw Z), Deja Z, Hiszpanski (46. Kobacki Z) – Adamczyk,
Aleman (64. Kuzimski Z) – Czubak.

ZUZEL
Ruszyla najlepsza i najbogatsza liga swiata. Bez Rosjan, za to z
mnostwem meczow bez znaczenia
PGE Ekstraliga to wciaz zuzlowa Liga Mistrzow – z milionowymi
kontraktami i najwieksza frekwencja na stadionach. W tym roku przybedzie
meczow, ale zmniejszy sie stawka wiekszosci z nich.
Wykluczenie Rosjan z polskich rozgrywek zuzlowych zmienilo uklad sil w
lidze. Choc chodzi o zaledwie czterech zawodnikow, kazdy z nich mial byc
liderem swojej druzyny. Artiom Laguta ze Sparty Wroclaw to aktualny
indywidualny mistrz swiata. Emil Sajfutdinow zostal sprowadzony do
torunskiego Apatora z mysla o tym, ze bedzie najjasniejszym punktem
druzyny, i tak naszpikowanej gwiazdami. Wadim Tarasienko, ktory mial w
tym roku w ekstralidze zadebiutowac, byl traktowany przez GKM Grudziadz
jako ten, kto zapewni druzynie utrzymanie. Wreszcie Grigorij Laguta,
brat Artioma, byl kapitanem wicemistrzow Polski z Lublina.
Decyzja o wykluczeniu, spowodowana agresja Rosji na Ukraine, zapadala
juz po skompletowaniu przez kluby skladow na nowy sezon i wlasnie
dlatego jest dla zainteresowanych problematyczna. Rynek transferowy to
co roku bardzo ograniczona lista nazwisk, zawodnikow nie ma przeciez az
tak wielu, a niektorzy decyduja sie na wieloletnie kontrakty z
aktualnymi klubami. W dodatku sklady buduje sie “na styk” – zuzlowcy
zarabiaja grube pieniadze przede wszystkim na zdobywanych punktach, wiec
zaden z tych najlepszych nie zgodzilby sie dobrowolnie na role
rezerwowego bez niemal stuprocentowej gwarancji startow.
Dlatego – by nie zostawic druzyn na lodzie – rozszerzono o Rosjan
przepis o zastepstwie zawodnika. Do tej pory byl zabezpieczeniem przed
kontuzjami: gdy ktorys z zuzlowcow nie byl w stanie startowac, kazdy z
jego kolegow z druzyny mogl pojechac po jednym wyscigu w meczu za niego.
W tym roku zastepstwo (nazywane z/z) mozna stosowac takze za
wykluczonych Rosjan.
Jak to wplynie na rywalizacje? Rozegrane w piatek mecze pokazaly, ze
najbardziej moze skorzystac Motor Lublin. Grigorij Laguta – choc nie
zawodzil w najwazniejszych wyscigach – mial za soba dosc przecietny
sezon. Dodatkowe starty lubelskich liderow – Mikkela Michelsena,
Dominika Kubery, Maksa Drabika czy Jaroslawa Hampela – moga dac
wicemistrzom Polski wiecej punktow, niz bylby w stanie zdobyc sam Laguta.
Wydaje sie, ze na drugim biegunie jest klub jego brata, czyli wroclawska
Sparta. Artiom Laguta byl jednym z trzech najlepiej punktujacych
zuzlowcow w lidze, gwarantowal w meczu kilkanascie oczek. Choc nazwiska
pozostalych wroclawskich liderow – trzykrotnego mistrza swiata Taia
Woffindena, Macieja Janowskiego czy Daniela Bewleya – tez robia
wrazenie, to prawdopodobnie zastepstwa za Lagute nie przyniosa tylu
punktow, ile dalby mistrz swiata.
Aktualnym mistrzem Polski jest druzyna z Wroclawia, wicemistrzem – Motor
Lublin. To te dwie druzyny mialy byc faworytem ligi. Kandydata na
przyszlego mistrza upatrywano tez w torunskim Apatorze, ktory zostal
krolem polowania w okienku transferowym. Sprowadzil Sajfutdinowa z
Leszna i Patryka Dudka (wicemistrza swiata z 2017 roku) z Falubazu
Zielona Gora, ktory po ponad 20 latach w ekstralidze niespodziewanie rok
temu z niej spadl. Inny torunski lider – Pawel Przedpelski – w tym roku
po raz pierwszy w karierze bedzie stalym uczestnikiem cyklu Grand Prix,
w ktorym utrzymal sie takze Robert Lambert. Sklad uzupelnia utalentowany
Australijczyk Jack Holder – po wykluczeniu Sajfutdinowa to on zajmie
jego miejsce w cyklu zmagan o mistrzostwo swiata.
Oznacza to sytuacje bez precedensu: praktycznie caly seniorski sklad
Apatora bedzie sie skladal z uczestnikow cyklu Grand Prix. Torunskie “FC
Hollywood” i bez Sajfutdinowa bedzie wiec bardzo mocne, ale – wskutek
wyrzucenia Rosjan – eksperci jako faworytow wskazywali te druzyny, ktore
zawodnikow z kraju agresora w skladzie w ogole nie mialy. Czyli w
trzeciej w ubieglym sezonie Stali Gorzow z Bartoszem Zmarzlikiem w
skladzie, a takze w najwiekszym rozczarowaniu 2021 roku, Wlokniarzu
Czestochowa.
Rozpoczeta w piatek pierwsza kolejka pokazala, ze w tym roku w
ekstralidze faworytow nie ma. Oba mecze zakonczyly sie wynikiem 44:46
dla druzyn gosci: Motor Lublin wygral w Gorzowie, a Unia Leszno w
Czestochowie. Szokujacy jest zwlaszcza ten drugi wynik, bo do zwyciestwa
leszczynian przyczynil sie 16-letni debiutant Hubert Jablonski.
Polscy zawodnicy przed 21. rokiem zycia maja gwarantowane starty w
meczach ligowych, co ma sprzyjac rozwojowi nowych talentow. Ale czesto
ta praktyka konczy sie dramatycznie – nastolatki nie wytrzymuja presji,
nie sa w stanie przejechac plynnie okrazenia i stanowia zagrozenie na
torze dla bardziej doswiadczonych zuzlowcow. Po debiucie Jablonskiego
spodziewano sie raczej takiego obrotu spraw, tymczasem debiutant zdobyl
szesc punktow w trzech startach, a w swoim drugim wyscigu
niespodziewanie wygral z czestochowskimi seniorami na ich torze. Czyzby
wiec w Lesznie rozwijala sie przyszla gwiazda zuzla?
Dzieki rekordowemu kontraktowi z Canal Plus w tym roku osiem klubow
ekstraligi otrzyma znacznie wiecej pieniedzy niz sezon wczesniej. W 2021
roku mistrz Polski dostal 2,5 mln zl, w tym roku moze liczyc na az 7 mln
zl (caly kontrakt opiewa na blisko 60 mln zl rocznie). Dysproporcje
pomiedzy zarobkami poszczegolnych klubow beda niewielkie – prezesi
zdecydowali, ze nie chca pielegnowac nierownosci.
PGE Ekstraliga to zuzlowa Liga Mistrzow. Jezdzi w niej cala swiatowa
czolowka, a jest to mozliwe wlasnie dzieki wielkim pieniadzom. Czolowi
zawodnicy, dzieki kontraktom sponsorskim, a takze wysokim stawkom za
zdobyty punkt, moga liczyc na roczne gaze z szescioma zerami. Wedlug
Interii.pl najwiecej – 3 mln zl za rok – dostaje Bartosz Zmarzlik.
Tegoroczny sezon bedzie tez pierwszym w nowej formule. Do tej pory po 14
spotkaniach rundy zasadniczej czolowa czworka awansowala do fazy
play-off, a ostatnia druzyna spadala. Do 2020 roku rozgrywano jeszcze
mecz barazowy miedzy siodmym zespolem a druga druzyna z nizszej klasy
rozgrywkowej, jednak w pandemii wladze zrezygnowaly z tego pomyslu i nie
spiesza sie, by do niego wrocic. A zatem – przez dwa ostatnie lata po 14
meczach druzyny z miejsc 5-7 konczyly sezon.
Od tego roku jest inaczej, poniewaz rozszerzono play-offy do… szesciu
druzyn, co oznacza, ze zasadnicza walka o mistrzostwo Polski zacznie sie
od trzech “cwiercfinalow”. Do polfinalow awansuja zwyciezcy i tzw. lucky
looser, czyli przegrany z najlepszym bilansem.
Jest to o tyle znaczaca zmiana, ze pozbawia runde zasadnicza emocji. Na
99 proc. dwa ostatnie miejsca w lidze przypadna oslabionemu GKM-owi
Grudziadz oraz beniaminkowi z Ostrowa Wlkp. A to z kolei oznacza, ze
sklad play-offow znamy jeszcze przed startem sezonu i na powazne emocje
zuzlowi kibice musza czekac do jesieni. W ubieglych latach walka o
czolowa czworke byla zazarta, owocowala sportowymi dramatami – jak
wtedy, gdy w 2020 roku w ostatnim wyscigu rundy zasadniczej Patryk Dudek
wyrzucil z play-offow Motor Lublin. Albo jak przed rokiem, kiedy do
walki o medale nie zakwalifikowal sie faworyzowany Wlokniarz Czestochowa.
PGE Ekstraliga sezon 2022:
Runda zasadnicza:
1 runda
8 kwietnia 2022 (piatek)
Czestochowa – Leszno 44:46
Gorzow – Lublin 44:46
10 kwietnia 2022 (niedziela)
Ostrow – Grudziadz 35:55
Wroclaw – Torun, zakonczyl sie po zamknieciu gazetki

FORMULA 1
Ferrari znow triumfuje! Charles Leclerc okazal sie najlepszy podczas
Grand Prix Australii. Juz po raz drugi w tym sezonie wyscigu nie
ukonczyl Max Verstappen, ktory byl najmocniejszym rywalem Monakijczyka
podczas tego weekendu.
Choc kierowcy Ferrari znakomicie rozpoczeli weekend w Australii, juz
podczas sobotnich kwalifikacji widac bylo, ze beda mieli silna
konkurencje, glownie w postaci Red Bulla. Charles Leclerc wywalczyl pole
position, ale mial za soba obu kierowcow z teamu z Austrii. Tymczasem
Carlos Sainz, choc liczyl na walke o najwyzsze pozycje, rozpoczal wyscig
zaledwie z 9. pola.
Start wyscigu nalezal bez watpienia do Lewisa Hamiltona, ktory zyskal
juz na prostej startowej dwie pozycje. Co innego Sainz, ktory spadl w
pewnym momencie na 13. miejsce. Ale katastrofe Hiszpana dopelnil uslizg
na jednym z zakretow. Wraz ze swoim bolidem wyladowal w zwirze i musial
zakonczyc rywalizacje.
Wypadek wymusil wyjazd samochodu bezpieczenstwa, ktory byl obecny kilka
okrazen. Prowadzacy w wyscigu Leclerc uciekal rywalom i powiekszal nad
nimi przewage. Tym bardziej ze Max Verstappen, wicelider rywalizacji,
zaczal zglaszac problemy z oponami. Po 19 kolkach mistrz swiata zjechal
po zmiane opon. Po niej wyraznie jego tempo sie poprawilo.
Dobrze spisywal sie Hamilton, ktory po dobrym starcie mial niezwykle
dobre tempo i gonil liderujaca dwojke. Bezposrednio rywalizowal glownie
z Sergio Perezem, ktorego niemal wyprzedzil przed jego zjazdem do alei
serwisowej. W koncu wyprzedzil go po zmianie opon, ale za chwile oddal
pozycje na rzecz Meksykanina.
Interesujaco zrobilo sie po 24 okrazeniach – po raz kolejny tego
weekendu rywalizacje przerwal Sebastian Vettel, tym razem z powodu
uderzenia w bande. Niemiec, dla ktorego byl to pierwszy wyscig w
sezonie, nie byl w stanie go ukonczyc. Kolejny raz potrzebny byl safety car.
Po powrocie do rywalizacji juz na prostej startowej Verstappen byl o
krok od wyprzedzenia Leclerca, jednak Monakijczyk sie obronil i zaczal
uciekac mistrzowi swiata. Ciekawie zrobilo sie za to w walce o podium:
George Russell, ktory skorzystal na obecnosci safety cara i zmienil
opony, musial w koncu mierzyc sie z duzo szybszym Perezem. Meksykanin
nie dal szans Brytyjczykowi.
Jednak prawdziwa sensacja miala miejsce na 40. okrazeniu – nagle
wszystko zgaslo w samochodzie Maxa Verstappena. Mistrz swiata zjechal na
pobocze, a w jego bolidzie pojawil sie dym. Pozar udalo sie ugasic,
jednak o powrocie na tor nie bylo mowy.
W teorii nic juz nie moglo zagrozic Leclerkowi w zwyciestwie. Jego
przewaga wynosila kilkanascie sekund i nikt nie byl w stanie osiagnac
tempa chocby zblizonego do Monakijczyka. Ostatecznie zwyciezyl po raz
drugi w sezonie – za nim uplasowali sie Perez oraz Russell.
Warto odnotowac takze ciekawa taktyke Williamsa – Alex Albon od poczatku
wyscigu jechal na jednym komplecie opon przez az 57 okrazen! Dopiero na
ostatnim kolku mechanicy wezwali go po wymiane. Oplacilo sie: kierowca
Williamsa ukonczyl wyscig na 10. pozycji i zdobyl 1 pkt.
———–
Na podstawie: Onet.pl, wyborcza.pl, interia.pl, gazeta.pl, weszlo.com,
90minut.pl, pilkanozna.pl, przegladsportowy.pl, polsatsport.pl
opracowal Reksio.